Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2015, 22:24   #1
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Opowieści z Reikvaaldu - Uwięziona księżniczka

Opowieści z Reikvaaldu - Uwięziona księżniczka






"I w noc czarną czarniejszy od niej smok zaryczał wściekle..."




Kliknij na smoka, by posłuchać trupy "Jaskry&Chabry"


Karczma pękała w szwach! Dziewki nie nadążały nosić zamówień, a przychodziły następne. Temu daj piwa, temu usmaż kiełbasę, tamten wodę tylko chciał do swych ziółek. Nie dla tego kiełbasa, nie temu piwo, a woda gorąca miała być, bo inaczej przecież nie zaparzy się wywar.

Ala kto by się tym przejmował? Pierwsze dni wiosny! Wolność! Nawet człek z dalekiej północy rozumiał co ludziom w duszach gra! Z kudłatej mordy wyrwało mu się: "Kaeine grentzenn!"
Choć po prawdzie, to taki zawód skalda. Zglądać w ludzkie serca i grać własnym. Cyraneczka wirowała wokół swego chłopa przebierając zgrabnymi stopami.

- Z duchem! - zawołał wąsaty blondyn porywając w tany piszczącą z uciechy towarzyszkę. Kolejna para poderwała się z miejsca. I jeszcze jedna! Stoliki pustoszały. Nawet miejscowa zielarka u kresu wieku średniego wywijała z niemiejscowym kupcem. Nawet Johim zataczał się przy szynku ze swoją pracownicą.

Tym bardziej widoczny był jeden z nielicznych nadal siedzących. Smętny mieszkaniec Aldvaardu zapijający się na umór. Zapewne dotrzymywał tempa krasnoludom, choć nie trzymał się tak dobrze jak oni. Co chwila ocierał nos rękawem.

- Co? Nie słyszę! A... Smok! Na bok nam trzeba, bo tu ledwie co słychać! - wydarł się i faktycznie należało wytężać słuch, by zrozumieć poszczególne słowa.
Zatrzymał się nieopodal zaplecza, gdzie klapnął na krzesło tak ciężko, że zajęczało żałośnie.

- Zabić Radamenta chcecie? Jako wójt chwalę to niezmiernie, ale jako gospodarz uprzedzam, byście uważnymi byli. Drzewiej bez liku chętnych było. Jedni władać Reikvaaldem chcieli, a inni za wolność księżniczki Fiorelli i smocze truchło po prostu złota chcieli. Nikt nie wrócił. Część pewnie dotrzeć nawet nie zdołała - jego westchnienie zaginęło pośród śmiechów i tupania, po czym wyciągnął kartkę zza pazuchy. Widniała na niej treść ogłoszenia, lecz z drugiej strony znajdowała się mapa.

Wedle niej na wschód od Aldvaardu znajdował się masyw górski. Po obu jego stronach znajdowały się obszerne przełęcze przypominające wyrwy w pierścieniu, wewnątrz którego znajdowała się kropka z napisem "Radament". Usytuowana była przy wschodniej granicy gór od wewnętrznej strony. Johim pociągnął nosem.

- Dalej zainteresowani czy mam języka nie strzępić? - zapytał Wolfsberg.

Drzwi karczmy uchyliły się. Do środka wślizgnął się dziad w łachmanach.

- Bo drogi do Radamenta są trzy - kontynuował karczmarz.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-11-2015, 13:59   #2
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Jakoś nigdy nie przepadała za zgiełkiem i tłokiem takich miejsc, ale to zwykle we wszelkiego rodzaju zajazdach można było znaleźć coś do roboty za rozsądne pieniądze. A te Orli zaczęły się powoli kończyć, więc musiała szybko wziąć jakieś zlecenie, co by z podkulonym ogonem nie wracać do Dutendorf. Nie, tego nie było nawet w planach. Nie dość, że sama czuła by się z tym fatalnie, to jeszcze przyniosłaby wstyd rodzinie. W małej wiosce, gdzie każdy każdego znał, ludzie gadali za plecami różne rzeczy, więc wolała rodzicom zaoszczędzić uszczypliwych uwag. Zresztą, była dorosła i musiała sobie radzić, ot co. Nim zawitała do tej radosnej (i to dosłownie!) gospody, zostawiła Vlada w przyzajezdnej stajni, osładzając mu zbliżające się chwile samotności dwoma kostkami cukru. Jakiemuś podpitemu, żylastemu fircykowi, który zapewne był tu stajennym, nakazała pilnować jej konia i dobytku na nim.

W wypchanej niemal po brzegi głównej sali, gdzie ludzie zajęci byli albo alkoholem, albo tańcami, raczej niewiele osób zwróciło uwagę na nowego klienta przybytku. Lawirując między stolikami i tańczącymi parami podeszła do szynku, zamówiła sobie kolację i usiadła przy stoliku w rogu sali, dołączając do dwóch podpitych kranoludów, dyskutujących energicznie o jakimś ukrytym skarbie na północy. Nawet jej nie zauważyli, pochłonięci rozmową i kolejnymi łykami przezroczystego alkoholu. Trochę się naczekała na swoje jadło, ale nie dziwiła się - ludzie świętowali pierwsze dni wiosny, więc posługacze uwijali się jak w ukropie. Na szczęście kasza z kawałem mięsiwa i jakimiś warzywami była wciąż gorąca, smaczna i pożywna. Zajadając się kolacją i popijając świeżym, ciepłym jeszcze mlekiem, co jakiś czas rzucała spojrzenie lub dwa na salę, by być na bieżąco z wydarzeniami. Z doświadczenia wiedziała, że gdy mężczyźni za dużo wypiją, to każdy pretekst będzie dobry do bijatyki, a ona nie zamierzała oberwać lecącym kuflem czy innym przedmiotem. A tutaj alkohol lał się strumieniami.

Ktokolwiek z obecnych zatrzymał na niej dłużej wzrok, mógł ujrzeć średniego wzrostu, młodą kobietę o bystrym spojrzeniu niebieskich oczu i krótkich, czarnych włosach ściętych kilkanaście centymetrów za uszami. Nosiła się w kolorze czerni, a jej strój, choć prosty, był funkcjonalny i praktyczny - nogi okrywały jej solidne spodnie i wysokie buty jeździeckie, korpus chroniła dobra skórznia, pod którą z pewnością miała jeszcze jakiś lekki pancerz, przedramiona znaczyły skórzane karwasze. Z ramion zwisał solidny płaszcz z kapturem, a oparta o siedzisko broń od razu zdradzała, czym Orla się na co dzień zajmuje.


Łuk, o owiniętej rzemieniem rękojeści, wykonany był z drewna jesionowego i jaworowego pierwszej jakości. Był sprężysty, dynamiczny i pozbawiony efektu układania się za cięciwą, a przez to bardzo trwały i nie wymagający praktycznie żadnej konserwacji. Była przy produkcji tego łuku, gdy ojciec wraz z wujkiem wieczorami siedzieli nad nim, opowiadając o procesach powstawania tej broni i pracując do późna w nocy. Wiedziała, że posłuży jej jeszcze dobrych kilka lat. Tuż obok łuku, przy nodze, stał kołczan pełen strzał o farbowanych, szkarłatnych lotkach i wypchana po brzegi torba podróżna. Gdy kobieta odchylała się co jakiś czas na siedzisku, można było dostrzec długi sztylet przy pasie oraz nóż myśliwski. Zajadając się pysznym posiłkiem, zwróciła uwagę na podpitego jegomościa, który okazał się być wójtem tej mieścinki. Ogłoszenie przez niego wykrzyczane zainteresowało Orlę na tyle, że ta zgarnęła swoją miskę z żarciem i podeszła bliżej, co by posłuchać o smoku Radamencie i uwięzionej księżniczce. Widziała, że przy Johimie zebrało się jeszcze kilku innych zaciekawionych śmiałków.

Gdy wójt skończył opowiadać i opisywać potencjalne położenie smoczyska, nikt nie kwapił się do odpowiedzi, więc sama zabrała głos.
- Trzy drogi do smoka? To znaczy? Można jaśniej, panie wójcie? - Zapytała, wciąż pochłaniając kaszę. Dostrzegła wśród zebranych kilka ironicznych spojrzeń, ale miała to gdzieś. Wszak kobiety czasami miały większe jaja od tych "prawdziwych" samców, co to w gadce tylko dobrzy byli. A pieniądze nie rosły na drzewach i skoro miała szansę sowicie zarobić, czemu by nie spróbować?
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 19-11-2015, 17:31   #3
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zabawa trwała w najlepsze, nie zmącona nawet obwieszczeniem wójta dla poszukiwanych naprędce najmitów. Ścisk był taki, że nie dla wszystkich gości starczyło miejsc siedzących. Hurgarowi bynajmniej to nie przeszkadzało. Oparty o solidną ścianę, z rogiem miodu w krzepkiej garści roześmiał się na głos, gdy zobaczył jak wioskowy stary dziad obtańcowuje młódkę na środku karczmy.

- Ha, ha! -
zaryczał mężczyzna. - Te Wasze południowe zwyczaje i rozluźnienie obyczajów. Żeby taki stary chłop z młodą hożą dziewoją tańcował i bezwstydnie obmacywał. Rajska to kraina, ten Wasz Reikvaald! - przepił miodu do dziadygi.

Mężczyzna na oko sięgał głową niemalże do powały, licząc sobie prawie dwa metry wzrostu. Przy pasie zwisał przytroczony ciężki miecz. Na plecach na wilczej kapocie uwiązany miał Hurgar podróżny worek, w którym trzymał swój cały dobytek. Gdy nacieszył widok krągłościami dziewoi oderwał się do ściany i powoli skierował ku wójtowi.

Nadszedł akurat, gdy nieznajoma mu dziewczyna rozpytywała o drogę do smoczego leża.

- Gadajże człowieku - zagaił Hurgar. - Panna Cię spytała, ale ja też jestem zainteresowany zleceniem.
 
kymil jest offline  
Stary 19-11-2015, 21:21   #4
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gospodarz spojrzał z ukosa na Orlę z powątpiewaniem widocznym na brodatej twarzy. Nie musiał niczego mówić. Od razu widać było, co myśli o kobiecie porywającej się na smoka. Od razu widać było, iż według niego to zadanie dla mężczyzn.
Z zadumy wyrwał go dopiero Hurgar wielkością przypominający mitycznego ogra. Choć na tym podobieństwa się kończyły i przeciwko niemal legendarnemu smokowi nie stawał legendarny ogr, to Johim uśmiechnął się szeroko.

- Racja to, racja. Patrzajcie tutaj - wskazał pulchnym paluchem na mapę, a konkretnie na północne przejście.

- To miejsce nazywamy Szepczącymi Moczarami. Drzewiej mieszkała tam wiedźma, co wichrowi wprost do ucha szeptała, a ten jej wolę niósł. Czasem kto zapuszczał się na Moczary po prośbie i częściej z portkami pełnymi wracał niż pomocą. Teraz już nikt tam nie chodzi. Dnia któregoś w zawierucha przyniosła nam szepty, a mały Henn, rolników syn nazajutrz tak rozpalonym był, że rękami zimną wodę grzał. Jak pomarł, chłopy wiedźmę na widły wzięli, ale od tamtego czasu duch jej nawiedza Moczary. Z człowiekiem, choćby czarami władał rozprawić się jeszcze jakoś idzie. Ale z duchami? - pokręcił głową, po czym przeniósł palec na przejście na południu.

- Czarny Las - wzdrygnął się i odchylił na oparcie.

- Przeszła zima zdążyła zapukać do naszych chałup jak półsierotę Malinkę spotkało nieszczęście. Jeden z podróżnych serce dla niej postradał, ale jak dowiedział się, że nie może liczyć na wzajemność ukazał się w straszliwej swej postaci. Jako wy żeście, taki wielki był - wskazał na Hurgara.

- Morda w pysk wydłużyła mu się, a zęby człeka kłami się stały. I sierścią porósł. Obiecany Malince w jej obronie stanął, a bestia go na strzępy rozerwała i stwór w najciemniejszą część lasu zbiegł. Serce dzieweczki pękło. Obwiesiła się kilka nocy później. Jeśli z południa wam droga musieliście ją widzieć, a ojciec jej poszedł szukać próżnej zemsty. Nie powrócił. Ale jeśli nie w smak wam tamte szlaki możliwość jest jeszcze jedna - postukał w sam środek masywu górskiego.

- Tu kiedyś krasnoludowie swe kopalnie mieli, a teraz całkiem są puste. Wieść głosi, że samego księcia piekieł zbudzili, zaś ten w gniewie wszystkich wybił. Co do nogi. Powiadają, że rowy w rzeki krwi się zmieniły i Han Szathów teraz demonią łapę na krasnoludzkich skarbach trzyma łapę. Pewności jednak żadnej nikt nie ma. Nikt odwagi tyle w sobie nie zebrał, by wchodzić do domu samego Hana Szathów. Tak czy inaczej, łatwej drogi do więzienia księżniczki Fiorelli mieć nie będziecie - skrzywił się kręcąc głową.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 20-11-2015, 14:48   #5
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Jedynie zmarszczyła lekko brwi, widząc wątpiące spojrzenie wójta. Mogła się tego spodziewać, w końcu kobiety wdług mężczyzn nadawały się tylko do garów i rodzenia dzieci i żadna, absolutnie żadna, nie mogła próbować żyć w sposób inny, niż narzucony głupią tradycją. Taki mieli klimat, jednak ona nie zamierzała ulegać stereotypom. Zresztą, inaczej by gadali, gdyby zobaczyli, że jej łuk to nie jest tylko dodatek do garderoby. Nie miała zamiaru dać im tej satysfakcji. Przelotnie zerknęła na olbrzyma o wielkich niczym bochny chleba mięśniach, który również zainteresowany był tą robotą - wyglądał na nieco nieokrzesanego, ale z pewnością mógł się przydać przy takim zleceniu, zwłaszcza, że widać po nim było, że z walką jest za pan brat.

Kończąc posiłek, słuchała Johima z zaciekawieniem, analizując jego słowa. Moczary i duch wiedźmy, las i zaszyty w nim człowiek-bestia a na koniec nawiedzone przez demona kopalnie. Sama z wioski była i wiedziała, że ludziska wszędzie zabobonami żyją, jednak w każdym zabobonie jakieś ziarno prawdy tkwiło. Jak sam wójt stwierdził, droga do księżniczki do prostych nie będzie należeć, ale przecież jakoś trzeba się było zapisać w pieśniach skaldów, prawda? Poza tym, gdyby chciała stoickiego i sielskiego życia, to by uprawiała zioła z matką w Dutendorf, albo co chwilę z nowym zwierzem na ramieniu wracała z ojcem z polowań. Tutejsze zlecenie było wyzwaniem i chciała się sprawdzić. A że żadna z dróg łatwa nie była, rzekła znad talerza.
- Mi zupełnie obojętne, którędy pojedziemy. W naturze czuję się, jakbym była u siebie, nawet, jeśli to jakieś przeklęte mokradła, góry czy inne lasy. - Miała nadzieję, że jej głos brzmiał dobitnie i przekonująco. W oczach kilku zebranych wokół widziała wciąż tę nutkę dezaprobaty.
- Do garów, babo! - Krzyknął ktoś ze zbiorowiska, ale Orla nawet nie zareagowała na tę zaczepkę.
Zerknęła za to na umięśnionego mężczyznę o surowej twarzy i skierowała do niego swe słowa.
- Widać, woju, żeś z niejednego pieca chleb jadł... którędy byś poprowadził? Jeśliś wciąż gotowy na tę wyprawę, wiedz, że masz mój łuk i moje zdolności. - Odłożyła talerz na stół i założyła ręce pod piersiami, wyczekując na rozwój sytuacji. Omiotła wzrokiem całą salę, nie pochylając wzroku przed żadnym z męskich, wątpiących spojrzeń.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 20-11-2015, 17:06   #6
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Barbarzyńca chłonął informacje od wójta i milczał. Dopiero pytanie młodej dziewczyny wybiło go z zamyślenia.

- Jestem Hurgar z Camerry na Dalekiej Północy
- wyciągnął łapsko w kierunku łuczniczki bacznie ją lustrując.

Ocena wypadła widać pomyślnie.

- Do garów sokolico, to Ty się jednak nie nadajesz. Ten prosty chłop się zatem myli - wypalił rubasznie. - Za wąskie biodra, ha, ha. Przypominasz mi raczej mą siostrę. Małe diablę, które nie dało sobie w kaszę dmuchać. Rzeknij, jak Ci na imię?

***

Usiedli parę minut później, gdy tylko zwolniła się ława w kącie sali. Hurgar pakując sobie do ust raz po raz przypaloną kaszę przy pomocy drewnianej łyżki kiwał na znak, że zgadza się z nieznajomą.

- Przyjmę Twój łuk, kobieto. W kupie nam raźniej będzie. Poszedłbym tym borem. Na magii się nie wyznaję. Wolę dokazywać przy pomocy oręża. Jeśli dodatkowo mówisz, że bór Ci nie straszny... droga nam się sama rysuje przed nosem.
 
kymil jest offline  
Stary 20-11-2015, 18:18   #7
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Łuczniczka uśmiechnęła się jedynie półgębkiem na uwagę Hurgara, wszak taki olbrzym musiał wiedzieć, co mówi a i bezpodstawnie nie rzucałby dobrego słowa.
- Jestem Orla. Orla Morven z Dutendorf. - Przedstawiła się i zasiadła z mężczyzną do stołu, gdy ten się zwolnił. Posłuchała, co ma do powiedzenia i rzekła. - Też skłaniam się ku lasowi. Jeśli nawet trafimy tam na człowieka-bestię, chyba łatwiej będzie nam coś zaradzić, niż przy walce z duchem, czy demonem. Ponoć na nie trzeba czegoś więcej, niż ostra stal, czy strzały. Z magią nigdy do czynienia jeszcze nie miałam, ale mimo wszystko, jeśli mam wybierać, wolę iść tam, gdzie mam jakieś szanse w walce.

Hurgar sprawiał wrażenie nieokrzesanego barbarzyńcy z Północy, jednak mimo wszystko potrafił sprawić swoją stanowczością, głosem, postawą, że poczuła się w jego towarzystwie po prostu dobrze. I nagle nawet dziwne spojrzenia odnośnie jej uczestnictwa w tym szalonym zadaniu rozpłynęły się gdzieś wśród gości. Orla odwróciła się w stronę Johima i rzekła.
- Ale tę mapę dostaniemy, prawda, panie wójcie? - Posłała mu szeroki, uroczy uśmiech.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
Stary 20-11-2015, 20:05   #8
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Po szybkiej i niedokładnej toalecie przeprowadzonej przy beczce, stojącej obok zieleniaka przyległego do zajazdu, wbiegł po schodach na piętro, tam pospiesznie wciągnął na grzbiet świeżą koszulę i tunikę a na stopy onuce i lekkie ciżmy. Dopiero wtedy odetchnął głeboko i udał się do wspólnej sali, by zjeść w spokoju posiłek przed powrotem ciżby z pola. Cały ten pośpiech na niewiele się zdał - podróżujących było o tej porze roku z dnia na dzień coraz więcej, więc tylko szczęście pozwoliło mu zająć stolik sąsiadujący z nieodrywającym tego wieczora kufla od ust włascicielem gospody.
Mijający dzień należał do udanych - zamówione materiały do budowy miały był w ciągu 20 dni dostarczone do Aldvaardu, siła robocza dostępna w okolicy okazała się wystarczająca na potrzeby przedsięwzięcia. Tego wieczora pił i tańczył. Miał przed sobą perspektywę wolnego czasu, z dala od codzienności gildii i czujnego ojcowskiego oka.
Przez dłuższą chwilę obłapiał w tańcu młodą blondynkę o czarownym uśmiechu. Jej delikatne rysy twarzy ani trochę nie pasowały do szorstkiej skóry dłoni, przyzwyczajonych widocznie do ciężkiej, fizycznej pracy. Mimo tego jej dłoń leżąca w jego własnej wydawała się krucha, jasna i gładka niczym z porcelany. Nie przewyższał jej mocno wzrostem a jego postura tworzyła z wzrostem proporcjonalną całość. Jej długie, gęste blond włosy mocno kontrastowały z ciemnym czerepem mężczyzny, tym bardziej, że jedyną gęstą i zdrowo wyglądającą kępą włosów na jego głowie była krótka broda. Gdy kończyła piruet otulał ją silnym ramieniem, innym razem podniósł ją bez wysiłku w górę podtrzymując w talii. Przerwali pląsy tylko na chwilę, kiedy to głos zabrał karczmarz, oznajmiający obecnym o nagrodzie za zabicie smoka. "Paskudna sprawa" pomyślał i prędko uciekł myślami w kierunku zielonych oczu partnerki.
- Jak masz na imię? - pytał dziewczynę, wśród gwaru tańczących par, lecz poza uśmiechem nie uzyskał odpowiedzi. - Jestem Franz. Zatrzymałem się na piętrze, pierwszy pokój po lewo od schodów... - lecz nim skończył się przedstawiać dziewczynę odbił w tańcu jej dziadek, stary Helmut - człowiek w wieku, o którym świadczył całkowity brak zębów w gębie. Odprowadził ich wzrokiem i niespętany niepowodzeniem wrócił na swoje miejsce na ławie w celu zwilżenia gardła wywarem z sfermentowanego jęczmienia. Nadgryzione wcześniej wursty dawno wystygły, ale nie ujmowało im to smaku, więc dokończył je wsłuchując się w opowiadanie wójta. Obserwował jednocześnie bacznie innych słuchaczy - na chwilę zawiesił ciekawski wzrok na nieznajomej, ewidentnie prosto z drogi, niosącej ze sobą łuk. Mając na dziś dosyć widoku urodziwych panien, wzrok skierował bezpośrednio na właściciela zajazdu. I dopiero widok otyłej gęby Johima sprawił, że w myślach Franza zapaliło się zielone światło - otóż jest samodzielny, młody i w końcu nieograniczany - marzenia z dzieciństwa śmignęły mu szybko przed oczyma wyobraźni, co sprawiło, że dłuższą chwilę wpatrywał się bezrozumnie w nieokrzesaną mordę stojącego nieopodal wielkoluda, który ledwo się pod powałą mieścił. Oczywiście nie zarejestrował, jakiego koloru obcy miał włosy ani czy wpatrywał się w niego w rewanżu. Wiedział za to doskonale, że właśnie nadarzyła się znakomita okazja do zobaczenia czegoś więcej, zdobycia doświadczenia a może i sławy...
Widząc zawiązującą się znajomość panny z łukiem z człowiekiem z Północy wyrzucił z siebie:
- Chyba będziecie musieli Panie Wójcie powielić tę mapę. Chyba, że obecna tutaj para zgodzi się przyjąć mnie do swojego grona - ostatnie słowa kierując w stronę postawnego Hurgara. - Jestem Franz - powtórzył nie wiadomo który raz tego dnia - Może porozmawiamy gdzieś na stronie?
 
Avitto jest offline  
Stary 21-11-2015, 10:50   #9
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Hurgar przerwał rozmowę z Orlą, gdy dosłyszał słowa nieznajomego. Wskazał na wolne miejsce obok siebie.

- Siadajże, dobry człowieku. Wyście tutejszy, tak? - bardziej stwierdził, niż zapytał.

- Miejsce się znajdzie przy naszym stole. Wy również zamierzacie się na smoka? Powiedzcie zatem coś o sobie. Chcemy iść przez lasy z pannicą Orlą. Rzeknijcie, czy niebezpiecznie tam teraz w borze? Straszy? Prawda to, co wójt baja? - łyknął trochę miodu i wymownie spojrzał na Franza.
 
kymil jest offline  
Stary 21-11-2015, 13:01   #10
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Łuczniczka nie odzywała się, gdy pojawił się Franz, a jedynie otaksowała go wzrokiem - wyglądał na takiego, co też trochę w życiu przeszedł i mógł im się przydać przy tym zadaniu. Pozwoliła zabrać głos Hurgarowi, a wielkolud nie omieszkał wypytać się o kilka poważniejszych kwestii. Sama przysłuchiwała się rozmowie i temu, co ma do powiedzenia ich nowy towarzysz niedoli. Po jakimś czasie, gdy miała co do tego sposobność, rzuciła do obu wojów.
- Wy tu sobie dyskutujcie, a ja pójdę załatwić nam prowiant na tę podróż - skoro chcą, żebyśmy ubili tego smoka i odnaleźli księżniczkę, to niech nam chociaż jedzenie na drogę zapewnią. Po tobie, Hurgarze, widać, że lubisz dużo i dobrze zjeść. - Uśmiechnęła się lekko do mężczyzny i odeszła od stolika, szukając wzrokiem Johima.

Odnalazła go po kilku dłuższych chwilach - rozmawiał o czymś z dwoma nieznajomymi, więc podeszła do nich i delikatnie poprosiła głowę tej mieściny na stronę.
- Jutro z rana wyruszamy na wyprawę po księżniczkę - powiedziała, patrząc wójtowi prosto w oczy. - Z tego też powodu przydałoby się, żebyście zapewnili nam racje żywnościowe na czas podróży. Nie musi być wiele, bo wiosna przyszła, to i upolować coś dobrego nam zdołam na szlaku, ale zapas jakiś trzeba mieć w razie czego. Co ty na to, panie wójcie? Da się załatwić?
Rozmówiwszy się z mężczyzną, podeszła do szynku i zagadnęła gospodarza.
- Pokoje jeszcze macie?
- Parę się znajdzie - odparł karczmarz, polewając piwa do kufli.
- Parę mi niepotrzebne, jeden wezmę. Pojedyńczy. - rzuciła wesoło Orla. - Razem ze śniadaniem o poranku. A dziś nagrzej mi, gospodarzu, wody do balii i dostarcz do pokoju za trzy kwarty.
Mężczyzna jedynie skinął głową, a łuczniczka ruszyła z powrotem do stolika zajmowanego przez Hurgara i Franza. Jeśli przez kolejne dni miała być w drodze, nie mogła nie skorzystać z szansy, by wyleżeć się w ciepłej, przyjemnej kąpieli. Wszak kobietą była i rozsiewanie nieprzyjemnych zapachów zostawiała mężczyznom.
 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172