Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2016, 19:30   #91
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 1/2

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



- Nie no jednej to można się nie bać no ale tyle… - popatrzył na te pierwsze bzyczące egzemplarze jakie posłuszne niezwykłej więzi jakie łączyła te latające insekty z tą kobietą o kolorowych włosach. Musiał przyznać, że odczuwał coś tak na pograniczu z czucia się nieswojo i niepokoju. Nie spodziewał się takiego widoku. Wczoraj a nawet rano wyobrażał sobie, że trochę tych pszczółek przyleci, jako jakąś chmarę wielkości połowy torsu człowieka no może całej sylwetki no ale ich była normalnie chmura! No w każdym razie o wiele więcej niż przypuszczał, że może być. I niby wiedział, że pszczoły chyba normalnie jakoś specjalnie agresywne nie są i nie kąsają ludzi z nudów. Ale nie był pewny jak same insekty traktują tą sytuację.

- Mogliśmy wziąć koc. - powiedział cicho zapatrzony w żółtawe owady obsiadające coraz bardziej Summer. Właściwie nie miał pojęcia czy nakrycie kocem czy odgonienie tych owadów byłoby możliwe no ale mógłby spróbować gdyby było trzeba. A tak nie miał nic. To chyba go najbardziej niepokoiło. Ten brak najmniejszej kontroli nad sytuacją. Nie miał wpływu na nic! Mógł tylko stać i przyglądać się. No ale chyba tak ustalili wczoraj. Po prostu chyba było za dużo niedopowiedzeń i oczekiwań z jego strony między planem a jego wykonaniem.

- Ale znaczy ten, wiesz, dobrze ci idzie. No masz moc dziewczyno jak tak cię słuchają. - postanowił skupić się na tym co planowali zrobić tak bardziej detalicznie. - Możesz im spróbować kazać gdzieś lecieć? Na przykład za barierę? Byśmy zobaczyli czy mogą tak same w sobie. - bo jak nie to w sumie plan już teraz spaliłby na panewce. Ale jakby się udało to i mogliby spróbować z tym pszczelim obklejeniem i próbą przejścia bariery.

- Tak uważasz? - Summer nieco się zdziwiła, powracając spojrzeniem na pszczoły. - Może faktycznie ale wydaje mi się że płacić za to też jakoś muszę. Chociaż dziś jest łatwiej niż wczoraj - co powiedziawszy uśmiechnęła się, a owady które ją otaczały, jakby był to dla nich rozkaz, ruszyły w stronę bariery, a przynajmniej tam gdzie powinna się ona znajdować. Reszta została wraz z towarzyszką Dawida, która właśnie do niego podeszła, co niekoniecznie musiało się Polakowi podobać.
- Przeszły bez problemu - oświadczyła kolorowłosa po chwili, przyglądając się powracającym wysłanniczką. - Chcesz spróbować pierwszy czy ja mam to zrobić? I po co ci koc? - Dodała rozbawiona, zdajac się wiedzieć dokładnie do czego by go chciał użyć i drocząc się z nim bezwstydnie.

Wahał się. Pomysł wydawał się wart spróbowania. Na pewno. Dlatego przecież tak o tym rozmawiali i teraz i wcześniej. No tak, pomysł był dobry, ciekawy. Tyylkoo… Miał się dać obleźć robalom? Fajne były te pszczółki i pożyteczne no miód robiły, wosk zapylały te wszystkie rośliny więc mogły rosnąć no ale to tak jakoś inaczej niż dać im się obleźć. A jak którejś odbije i użre? Albo więcej niż jedna? Albo wszystkie? No to chyba by niewesoło było. Do końca też nie był pewny co z barierą. Jest na tyle cwana, że rozpoznać wilka w środku? Da się to zrobić? I co będzie jak będzie przez nią przełaził? Do tej pory tylko się odbijali ale nie przeninęli przez nią? Co będzie jeśli spróbują? Teraz gdy nadszedł czas próby wahał się. Miał wątpliwości. Tak jak na macie przed walką z obcym oponentem. Spojrzał na dziewczynę z kolorowymi włosami. Wyglądała na nieźle uchachaną. Nie no przecież to był jego pomysł. Noo iii… Laską miał się zasłaniać?

- Koc przydałby się jakbym ci chciał kocówę zrobić. Dla twojego dobra naturalnie. - też się w końcu uśmiechnął. Podszedł do niej i pocałował ją w usta. - Też chcesz spróbować? - zapytał i przesunął dłońmi z góry na jej kibić. - To zróbmy to razem. Partnerze. Daj je na mnie i spróbujemy przejść. - powiedział łagodnie choć trochę spiętym głosem. Musiał się przemóc by dać się oblepić tym pszczołom. Plan był tak dobry jak chyba mógł być. Same pszczoły latały w tę i wewtę. Więc gdyby bariera “widziała” pszczoły może nie musiała widzieć pod nimi wilków. Taka była teoria Nowakowskiego. Czas było ją sprawdzić w praktyce.

Skinęła głową zgadzając się z jego planem, wciąż przy tym wesoło uśmiechnięta. Nie minęła chwila, a Dave poczuł na sobie dotknięcia małych nóżek i otarcia delikatnych skrzydełek. Ciała pszczół były przyjemne w dotyku, delikatne i do tego pachniały niczym łąka pełna kwiatów. Nie wydawały się przy tym chętne by potraktować wilkołaka swymi żądłami. Wręcz przeciwnie, otuliły go troskliwie, całkiem jak ruchomy, puszysty koc. Świat zamknął się im w małej przestrzeni, która oddzielała ciało mężczyzny od ciała kobiety. Summer, gdy już pszczoły obsiadły ich tak, że nie byli w stanie dostrzec niczego poza własnymi twarzami, postąpiła krok do przodu, niczym w tańcu, prowadząc Dawida. Musiała wiedzieć dokładnie gdzie iść, albo też jej małe poddane informowały ją gdzie stawiać kroki, bowiem już po kilku, Dave poczuł jak małe owady napierają na jego ciało. Ucisk nie był nieprzyjemny, jednak z pewnością niepokojący. Na czole Summer pojawiła się zmarszczka, a uśmiech znikł niczym zgaszony płomień świecy. Widać było że skupia wszystkie swoje siły walcząc, jak mógł się tego łatwo domyślić, z barierą. O tym, że nie była to walka łatwa, świadczyła stróżka krwi, która spłynęła w pewnym momencie z prawej dziurki nosa kobiety, podążając wartkim strumykiem ku ustom i niżej, na brodę. Zapach, jaki z sobą niosła był metaliczny, acz słodki, nieco kuszący przy tym, jednak nie na tyle by nie dało się oprzeć ochocie skosztowania. Dave mógł także wyczuć, że w tej właśnie krwi tkwi esencja mocy jego partnerki, bowiem pachniała ona dokładnie tak jak Summer, gdy zmieniała swoją postać lub w chwili, w której zwoływała swoje pszczoły.

Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, nacisk ustał. Pozbawieni oparcia, zarówno Dave jak i Summer, runęli do przodu. Upadek został jednak złagodzony, także spotkanie z ziemią nie było tak twarde jak można się by było spodziewać. Pszczoły, te które znajdowały się w bezpośrednim zagrożeniu, zdołały ulecieć chmarą i unosiły się teraz nad leżącą w trawie parą.
- No to mamy odpowiedź - sapnęła Summer, unosząc dłoń by zetrzeć krew.

Przęłknął nieco gwałtownie ślinę i oblizał wargi. Czuł jak dłonie mu się pocą. Trochę się obawiał. Nie był pewny co ich czeka. Ale jednak był zdeterminowany spróbować. Czuł jak małe owady obsadzają go co raz bardziej. Jednocześnie widział jak robiły to samo z Summer. Nie chciał marudzić na głos więcej na ten temat ale jednak musiał się zmusić by dać się oblepić. Właściwie gdy już to zrobił stwierdził, że nie jest tak źle. Tylko, że nic właściwie nie było widać spoza tej pszczelej żywej bariery. Tym razem to bardziej Summer prowadziła jego niż on ją. Chyba wiedziała gdzie i jak iść. Pewnie dzięki pszczołom. Praktycznie po omacku szli krok za krokiem. Widział jak dziewczyna puściła farbę z nosa. Wytrzyma? Pomóc jej jakoś? Ale jak? I ta jej krew.

Teraz rozpoznawał skąd się brał ten dziwny i przyjemny zapach. To jej krew tak pachniała. Jakby była płynną i żywą esencja jej mocy. Ciekawe. Nie spodziewał się tego. Sam jeszcze nie wiedział co to oznacza i czy coś zmienia. I nagle upadli. Na ziemię, na trawę. Pszczoły odleciały choć wciąż krążyły w pobliżu. Leżeli na ziemi oboje iii… Chyba… Rozejrzał się dookoła, w jedną, w drugą stronę! I chyba…

- Chyba się udało… Summer, chyba się udało! Przeszliśmy! Przeszliśmy partnerze! Jak to nam się udało to i reszta też nam się uda! - najpierw niedowierzał ale jednak byli dalej niż wcześniej gdy próbowali przebić się przez barierę. Aż tu gdzie teraz leżeli nie dali rady dojść, doskoczyć czy przebiec. A teraz byli tutaj! Spojrzał na leżącą obok kobietę i starł kciukiem resztkę krwi z jej nosa. A potem ją pocałował. - Jak się czujesz? - spytał wciąż się uśmiechając do niej filuternie. Mogli tu jeszcze sporo napsuć!

Summer nie odpowiedziała, zamiast tego unosząc górną wargę i odsłaniając zęby. Gest ten był zdecydowanie zwierzęcy. Przez ciało kobiety przebiegł dreszcz, a zapach magii nasilił się czemu towarzyszyła kolejna porcja krwi. Powód takiego zachowania stał się dla Dawida jasny niemal w tej samej chwili, w której zachowanie jego partnerki zaczęło się zmieniać. Może i wylądowali po drugiej stronie bariery, jednak zwycięstwa nie dane im było świętować we dwoje. Najpierw pojawiło się wrażenie czyjejś obecności. Po nim, wyraźnie odmienny od tego, który roztaczała Summer, zapach. Ostra, kwaśna woń, nieco przypominająca cytrynę która ciut zbyt długo leżała na słońcu.

- Co dokładnie wam się wydaje, że się wam uda? - zapytał kobiecy głos, który, jak się na początku zdawać mogło, dobiegł od strony kruka, który przysiadł w pobliżu.
Kruka, który w ułamku sekundy zmienił się w kobietę.



Pszczoły zawirowały gniewnie układając się w formę ściany, która stanęła między parą wilkołkaków, a nieznajomą. Ściana ta nie była jednak na tyle gęsta, żeby stracić z oczu ewentualne zagrożenie.

Dawid patrzył trochę zaskoczony gdy Summer obnażyła zęby. Nastruj radości i euforii jednak ustąpił całkiem szybko gdy sam też zaczął dostrzegać odmianę w otoczeniu. Pszczołyk kruk, krukołak, krukołaczka chyba raczej. I coś cała sceneria jakoś tak momentalnie mniej przyjazna się zrobiła. Wstał na nogi, otrzepał dłonie zastanawiając się kim jest obca kobieta i co jej odpowiedzieć. By zyskać na czasie wyciągnał dłoń w stronę Summer by pomóc jej wstać. Potem zrobił krok i drugi w stronę kobiety w czerni. Przeskrobał kciukiem policzek jakby pomagało mu to w myśleniu. Kim była ta obca? Pomocnicą Taminy lub Morganny? Miały przecież kogoś ściągnąć. To jedna z nich? Czy może to ktoś z tej drugiej strony. Od tych z którymi walczyły. Ktoś od tych elfów? A może jeszcze ktoś inny? I co tu robiła? Wiedziała, że tu przyjdą? Śledziła ich? Miała tu jakiś stały punkt obserwacyjny i się ty wpakowali? A może latała w pobliżu i wylądowała gdy zobaczyła co wyrabiają? No i najważniejsze. Co teraz?

- Cześć. Jestem Dave. A ty jak się nazywasz? - powiedział w końcu chyba dość neutralnym głosem. Położył obie dłonie na biodrach i przejechał wolno językiem po dolnej wardze zastanawiając się jak dalej pociągnąć rozmowę. Coś zapach jaki wydzielała kobieta był nieco drażniący jego czułe obecne nozdrza. Nie kojarzył się jakoś szczególnie miło. Summer chyba też miała podobnie o ile to nie było wynikiem zaskoczenia. Nie miał jeszcze doświadczenia w interpretacji zapachów które tak wyśmienice obecnie wyczuwał. Ale ten jakby budził czujność i nie skłaniał go do zaufania do kobiety w czerni. No ale może to pierwsze wrażenie? Pozory? Co mu szkodziło zapytać i pogadać? Może się jakoś dogadają? Postanowił więc ostatecznie spróbować od podstaw. Ale na wszelki wypadek stał za żywą i bzyczącą ścianą pszczół ale też i tak by stać między czarnowłosą a kolorowłosą.

- Zwą mnie Fey - odparła, pochylając delikatnie głowę ozdobioną pierzastymi włosami. Jej twarz na ową chwile przysłonięta została przez dziób zdobiący jej czoło, gdy zaś ponownie spojrzała na Dawida i Summer, jej oblicze nabrało powagi.
- Nie powinniście przechodzić przez barierę - zganiła ich, nie robiąc przy tym żadnego ruchu w ich stronę, ani się nie cofając przed ścianą owadów. - To dla was zbyt niebezpieczne. Życzeniem królowej jest, byście powrócili na jej ziemie, gdzie chroni was jej opieka.
- Więc jesteś jedną z jej… - Summer nie dokończyła, chociaż Dave mógł usłyszeć w swym umyśle wrogie:
~ Sługą.
Widać więź jaką stworzyli w nocy, nadal nie dość że działała to była tak samo silna. Dzięki temu mógł także poczuć jak jego partnerka zbiera swoje siły, fizyczne i magiczne, gotując się do ich użycia, gdyby Fey przeszła od proszenia, do gróźb lub przymusu.

- No to cześć Fey. - kiwnął głową Polak zastanawiając się co dalej zrobić. Czyli jednak Tamina jednak miała dość ograniczony limit zaufania do nich. I na wszelki wypadek miała na nich krucze oczko. Ciekawe czy teraz też byli pod jej kamerą. Zresztą i tak pewnie ta Fey wszystko jej wypaple bo w końcu po to się tutaj włóczy. Więc albo już jej szefowa wie albo wkrótce się dowie. Zastanawiał się czy widziała ich nocne harce. Ile już wiedziała, że oni wiedzą czy się domyślają?

- Okay Fey. Niebezpiecznie tu dla nas mówisz? Spoko, rozumiem. Ale Tamina mówiła, że jesteśmy jej gośćmi. Goście mają prawo wyjść na zewnątrz kiedy zechcą prawda? Tu to działa tak samo jak u nas? Bo u nas właśnie tak. Słuchaj Fey, skoro już i tak tu jesteśmy to chcielibyśmy trochę pozwiedzać. Powiedzmy te czaderskie kręgi. - wskazał na widoczną nie tak wcale daleko kopię Stonehenge. Zresztą kto wie, może i oryginał czy inny bliźniak czy dwuistnieniowiec wielowymiarowy. W każdym razie było stąd go widać całkiem ładnie i wyraźnie. - Chcesz to chodź z nami. Rozejrzymy się to wtedy pomyślimy co dalej zrobimy dobra? - spytał czarnowłosą kobietę. Był ciekaw co zrobi. Właśnie to chciał zrobić od razu ale widok krwi na twarzy Summer trochę go zastopował. Na dobre wyszło nawet. Bo w euforii miał zamiar przemienić się i pognać tam w skórze wilka by się i nacieszyć i by szybciej było. To by im kruczka szpiegowskich fotek dopiero nastrzelała. Chciał ogarnać z tą wiedzą i przede wszystkim zmysłami jakie teraz mieli tamto miejsce. Jeśli Tamina jak podejrzewali miała tam jakieś tajemnice związane z nimi ich przybyciem tutaj no to spodziewał się kłopotów ze strony tej Fey. Mogli w końcu coś zwęszyć czy wypatrzeć. No albo nie. W sumie nie wiedział czego się po niej spodziewać. Kamole byy też na tyle blisko, że chyba powinno być zadowalajace obie strony warunki na taki spacerek.

~ Nie przemieniaj się na razie. Pozgrywamy niegroźnych turystów. Zobaczymy co sie stanie. - przekazał myśli partnerce o kolorowych włosach. Był ciekaw czy wyczuje jego emocje tak jak on jej. Chyba powinno to być skupienie i ostrożność. No i czujność. Nie miał pojęcia czego oczekiwać po reakcji kruczycy. Na razie gadali. Ale nie wiedział jak długo to potrwa. Na razie było spokojnie. Na razie…

Kobieta wysłuchała słów Dawida w spokoju, nie wykonując żadnego gestu. Gdy ten zamilkł, skinęła głową, po którym to geście nastąpiła odpowiedź.
- Moim obowiązkiem jest strzec granic - wyjaśniła, nie bez dumy. - Nie mogę udać się z wami. Wy zaś… - Zamilkła, jakby nasłuchując. - Wy zaś możecie udać się gdzie macie ochotę, jeżeli jednak nie powrócicie teraz w granice ziem królowej Taminy, jej opieka nad wami oraz gościna, wygasną. Jej Wysokość pragnie przekazać, że decyzja ta wynika nie z pragnienia by was zniewolić, a ze względu na bezpieczeństwo istot znajdujących się za tą barierą - Fey wskazała dłonią za siebie. - Królowa pragnie także pogratulować zyskania mocy druidzkich i zapewnić, że gdy sytuacja się unormuje, zawsze miejsce się znajdzie, dla ciebie pani, w jej lasach. Podobnie jak i do jej opiekuna.

Kobieta kolejno głowę skłoniła przed Summer i Dawidem, a następnie zrobiła krok do tyłu wyraźnie dając tym znak iż daje im przestrzeń i chwilę czasu by podjęli decyzję co do dalszych kroków jakie zamierzają podjąć.

~ Co za łaskawość - prychnęła kolorowłosa, co Dave odebrał dość dokładnie, wraz z gamą niechętnych uczuć, jakie jego partnerka żywiła do kruczycy. Trwała jednak w ludzkiej postaci, najwyraźniej podporządkowując się jego nakazowi, chociaż nie można było być do końca pewnym czy czyniła to świadomie. W końcu jeszcze nie mieli czasu by dokładnie zbadać owe więzi, które tak niespodziewanie ich ze sobą połączyły.

- Wiesz co - zagadnęła nagle wesoło, ostentacyjnie przechodząc tak, że stanęła plecami do Fey, jednocześnie zasłaniając widok Dawidowi. - Coraz bardziej korci mnie sprawdzenie co też ta druga strona ma do powiedzenia. -
Nie zniżyła głosu, a sądząc po jej minie, której diabeł pewnie by się nie powstydził, robiła to celowo.

- Jesteś strażnikiem granic? No to Tamina musi mieć do ciebie zaufanie. - Nowakowski odpowiedział po chwili. To wszystko działo się tak szybko! Za szybko! Tak niewiele wiedział! A trzeba było podejmować tak odpowiedzialne decyzję. Mieli przecież tylko sprawdzić co i jak z tą barierą. Wczoraj wymyślił ten pomysł ale o takich konsekwencjach jakie stały teraz obleczone w czerń przed nim jakoś nie pomyślał. Fey była strażnikiem. Więc o ile nie bazowała na biernej obserwacji i poczuaniu przechodniów to pewnie miała też jakieś zdolności bojowe skoro pełniła funkcję. To mu coś podpowiedziało.

~ Summer. Ona… One nie chcą walczyć z nami. Inaczej już byśmy walczyli. A nadal gadamy. - pod wpływem impulsu nadał na tej wewnętrznej więzi jaka łączyła go z kolorowłsą. Dopiero teraz to do niego dotarło. Gadali! A nie walczyli! Bo po fajtersku powinni zostać zaatakowani w chwili przejścia albo tuż po gdy szanse na zaskoczenie były największe. A jednak nie. Więc walka nie była celem Fae i pewnie Taminy. Choć jeszcze nie mógł rozgryźć dlaczego. Potrzebowali ich do czegoś? Znaleźli się poza zasięgiem królowej? A może właśnie objawiała się ta wyjątkowość jaką Tam tak usilnie zaprzeczała czy wręcz ukrywała przed nimi.

- No to zostałaś druidką? Ładnie Summer. Wy laski to zawsze umiecie się ustawić. A ja mam jak zwykle fuchę zwykłego mięśniaka. - roześmiał się patrząc na wilczycę - druidkę. Odgarnął jej niesforny lok z twarzy wciąż się uśmiechając choć uśmiech schodził mu stopniowo z twarzy pod wpływem gonitwy myśli. Druidką? To coś jak magiczka? Tamina od kiedy wiedziała? Teraz przy przechodzeniu przez barierę? Sama z siebie czy jakoś za pośrednictwem Fae? Jak nie teraz to jak wcześniej? Wiedziała o ich nocnych zabawach w obozie i w lesie? Wiedziała, że już odkryli jak się przemieniać samodzielnie? A może już u niej w magicznym domu? Wtedy już wiedziała kto z nich ma jaką ukrytą moc? Mówiła, że nie. Że sami to odkryją. Ale mówiła prawdę? W najczarniejszym scenariuszu jaki rozważał Tam była naprawdę schwarz charakterem bo celowo wywołała u nich porządane dla siebie zmiany podczas urwanych dwóch tygodni a potem udawała głupią gdy niby spotkała ich pierwszy raz. Ale mimo, że przyszło mu to do głowy jakoś ciężko mu było odrzucić jej sympatyczny raczej wizerunek jaki zapamiętał z wizyty w jej domu. Już ta jej siostrunia mu się wydała jakoś bardziej wredna. Ale kto wie? Może po prostu mniej się maskowała?

~ Ten deal. Brzmi jak kotrakt. Dla cennych pracowników. Gdy ma się nadzieję, że wyhasają się i wrócą. - odezwał się w myślach do swojej kolorowowłosej partnerki. Razem ze słowami mogła odebrać koncentrację z jaką analizował to co przekazywała im pewnie kruczyca z ust Taminy. Czyli znów brzmiało jakby jednak było w nich coś wyjątkowego. Coś co taka szycha jak Tamina, ponoć jedna z kilku najważniejszych VIPów w tej krainie chciałaby mieć u siebie. Ale co ciekawe chyba dobrowolnie. Czemu? Mieli szansę urosnąć do takiej potęgi mocy czy czego tam, żeby nawet takie ważniaki musiały się z nimi liczyć? A może jakaś ideologia czy co? Nie chciała ich zmuszać i tyle. Nie wiedział. Znowu! Znowu nie wiedział! Frustrowało go to.

W końcu zdecydował się podejść do głównego tematu. Zerknął to na kamienny krąg widoczny nie tak daleko to na kruczycę która cofnęła się wymownie wręcz dając im drogę wolną. - Tak. Więc Fay… I Tamino… Eee… - rochę urwał bo było mu trochę tak głupio gadać do kogoś kogo tu nie było. Ale chyba i strażniczka i jej królowa miały ze sobą jakieś łącze. Podobne pewnie do tego co oni mieli z Summer. W każdym razie jeśli Tamina nawet ich nie słyszała to pewnie kruczyca mogła jej powtórzyć o czym rozmawiali.

- Więc dzięki za gościnę i pomoc. Skoro jesteśmy gośćmi to chcielibyśmy odejść jako goście. Nie wiemy co nas tu czeka. I ile nam zostało czasu. Ale swój rozdział chcielibyśmy napisać sami. Po swojemu. I skoro jest dla nas miejsce do powrotu jak mówisz Tamino to dzięki. Będziemy mieć na uwadze i w pamięci. - powiedział wreszcie Europolak po dłuższej chwili namysłu. Szybko poszło. Takiego scenariusza nie przewidywał ani przez chwilę. Sądził, że wrócą do domku Taminy i spróbują pościemniać z tym zadaniem na alfy. I wydawało mu się, ża taki jest cwany a tu klops. Ale stało się. Skoro była okazja to jak i w walce czyli postanowił wykorzystać sposobność i zaatakować przeciwnika. Nawet jeśli ta okazja była zaskakująca również dla niego.

Fey przyglądała się im przez dłuższą chwilę, w której to Summer wyjaśniła jak wielkie ma dla niej znaczenie to czy ta strażniczka chciała czy nie chciała walczyć. Było to wyjaśnienie nader dobitne i obrazowe, a które rozbłysło w umyśle Dawida niczym świąteczne drzewko. Nie atakowała jednak, nadal ostentacyjnie wręcz ignorując Fey. To jednak, że zachowywała przy tym stan pełnej czujności, widoczne było w spojrzeniu, które utkwiła gdzieś nad ramieniem Dawida. Zupełnie jakby go nie widziała, a zamiast tego obserwowała coś innego. Biorąc pod uwagę więź jaką miała z pszczołami, mogło w tym być sporo prawdy.

- Dobrze zatem - zmiennokształtna odezwała się w końcu, pochylając przy tym lekko głowę. - Jej wysokość życzy wam powodzenia w dalszych planach.
Co powiedziawszy przybrała postać kruka i wzleciała w niebo by po chwili zniknąć im z oczu.

- Druidka… - Summer odezwała się dopiero gdy pewnym było, że istota zniknęła. - To nawet co nieco tłumaczy.
Odsunęła się, odwracając twarzą do pszczół, które ponownie ich otoczyły. Trwało to jednak jedynie kilka sekund bowiem zaraz rozpierzchły się wracając luźna chmarą do lasu.

- To co mięśniaku, kto pierwszy? - Zasugerowała odwracając się w stronę towarzyszącego jej mężczyzny. Wyraźnie nie chciała rozmawiać o spotkaniu z Fey w miejscu tak bliskim bariery. Widać to było w wyrazie jej twarzy i wyczuwalne było w sygnałach jakie do niego wysyłała. Jej sylwetka zdawała się drgać nieco, rozmywać na konturach, zdradzając iż kobieta jest na granicy przemiany.

- Dawaj Summer! Jedziemy z koksem! - obserwował z napięciem co zrobi Fae. Ale gdy właściwie życzyła im szczęścia na drogę, przemieniła się i odleciała poczuł jednak ulgę. Więc gdy usłyszał, wyczuł i zobaczył w jakiej eforii jest dziewczyna z kolorowymi włosami też mu się udzielił ten nastrój. Zamierzał przejść w wilczą formę tu i teraz! A potem do kamieni!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-12-2016, 19:41   #92
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 2/2

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak



Przemiana nastąpiła szybko, aczkolwiek połączona była z bólem. W porównaniu jednak do poprzedniej, było on jedynie lekką niedogodnością. Summer bez zwlekania dołączyła do niego i już w następnej chwili dwa ogromne wilki pędziły przez soczystą zieleń łąki.
Zmysły uderzyły w czarnego wilka niczym pięść boksera. Żyzna ziemia pod łapami, świeża woń trawy, wyraźny zapach zająca, ślad myszy, cykanie świerszcza. Wszystko to tworzyło nader wyraźny obraz natury, który do tej pory, dla jego niedoskonałych, ludzkich zmysłów stanowił świat nieznany. Teraz jednak, pędząc wraz z wiatrem, widział i czuł wszystko to, czego nie był w stanie doświadczyć jeszcze kilka dni temu. Ba, nie tyle dni co nawet godzin. Zupełnie jakby z każdą przemiana, każdą chwilą spędzoną na czworakach, stawał się bardziej podatny na otoczenie, jakby odkrywał kolejne pociągnięcia pędzla na obrazie, który wyszedł spod ręki mistrza. Summer musiała czuć podobnie bowiem od białej wilczycy docierały do niego wyraźne fale dzikiej, niczym nie skrępowanej radości.

Do Stonehenge dotarli w kilka minut. Zwycięzcą wyścigu był Dave, aczkolwiek głównie dlatego, że Summer w pewnej chwili zwolniła, wyraźnie dając mu fory. Z nosem tuż przy ziemi przydreptała w krótką chwilę po nim.
~ Czujesz to? - zapytała, podnosząc biały łeb i wpatrując się w niego lśniacymi oczami. ~ Byli tu jacyś ludzie i to niedawno.
Faktycznie, gdy już opadła nieco euforia biegu i chaos bodźców, także i Dave wyczuł ludzki zapach. I nie tylko ludzki. Mimo iż wilkiem był dopiero od niedawna to i tak był w stanie rozpoznać woń innego wilkołaka i taka właśnie wyłapał gdy wciągnął w nozdrza solidną dawkę powietrza. Konkretnie dwóch wilkołaków, samca i samicy. Zapach ludzi był świeższy, pozwalający przypuszczać, że odeszli znacznie później niż para wilków. Kim jednak byli i co tu robili, tego mógł się tylko domyślać. Pewnym nakierowaniem mogły być ślady pod kamieniami, wskazujące miejsca, w których leżeli. Trzy ślady. Dwa należały do mężczyzn. Wszystkie zaś miały wplecioną w siebie, lekką nutkę krwi.
~ Ktoś korzystał tu z magii - Summer dorzuciła kolejną porcję informacji, przytykając nos blisko kamieni, które stanowiły oparcie dla ciał ludzkiej trójki. Na lini połączenia, które się między nimi wytworzyło, pojawił się obraz ich samych, nie dalej jak poprzedniego ranka, leżących niemalże pod tymi samymi kamieniami.


Zmienił się. Tak dosłownie. Zmienił się z człowieka w wielkiego wilka. To wciąż go fascynowało. Jak to możliwe?! Nie wiedział jak. Ale wiedział, że to możliwe. Biegł w końcu na czterech porośniętych futrem łapach i właściwie reszta przestała się liczyć. To było wspaniałe! Tyle nowych odczuć! Głównie zapachów ale i na słuch i wzrok i resztę zmysłów też było niesamowite! Jakby odkrywać nowy, nieznany świat. Tak dosłownie właśnie. To było coś innego nawet pomijając fakt, jakby jako ludzie trafili na inną planetę czy świat. I ona.

Ta więź z kimś innym jaka się nawiązała. Też dosłownie a nie jako zwykłe powiedzenie jakie u nich się stosowało. Też coś innego. Teraz jak biegli na tej więzi docierały do niego jej emocje. Euforia. Odczuwała euforię tak samo jak wcześniej zniecierpliwienie. On też. To było niesamowite! Tak biec, na czterech łapach jako tak potężna, odmienna od ludzkiej istota o tak niesamowitych możliwościach. Czy w ogóle mogło coś się przed nimi ukryć? Mieli tak silnie rozwinięte zmysły nawet w ludzkiej formie a o tej wilczej już nie mówiąc, że wydawało mu się to nieprawdopodobne by coś się przed nimi skitrało. Ale nie znał tego świata, jego mieszkańców i ich możliwości. Nie był więc pewny czego się spodziewać. Ale już byli! Byli przy kamiennym kręgu, gdzie obudzili się wczoraj!

Biegł zwolnił do typowego wilczego truchtu. Przystawił pysk do ziemi i węszył. Odbiegał kilka kroków węszył czasem przystawał i widział, że biała wilczyca z kępką kolorowej sierści robiła to samo. Też wyczuł te obce zapachy. Wilkołaków. I ludzi. I magia? Spojrzał pytająco na białą wilczycę. Nie miał pojęcia jak pachnie czy smakuje magia. Nie wyczuwał nic co by mu się z nią kojarzyło. Więc musiał zaufać wilczej druidce i jej nowym mocom.

~ Tak, byli. Trójka ludzi. Ranni. Ale nie mocno. I trochę wcześniej wilkołacza para. - nadał na ich łączu ciekaw czy też tak to odebrała. ~ Ale żadnej magii chyba nie wyczuwam. Nie wiem czego szukać. Ale coś mi się wydaje, że to pewnie przez ten twój driudyzm. - czarny wilk podszedł do białego i trącił go barkiem. Dawid uznał, że niektóre ludzkie gesty jak przyjacielksie klepnięcie w ramie w tej wilcze formie wyglądałyby pewnie zabawnie lub nawet dziwnie.

Przystanął jednak i rozglądał się wodząc łbem dookoła. Tak po kamiennym kręgu jak i tym co było widać dalej. Tym co przynosił ze sobą zapach wiaru. ~ Więc trochę mi wygląda jakby wilkołacza parka, przyniosła trójkę delikwentów jak nas wczoraj, grzmotnęła o glebę i poszła sobie. - Zastygł prawie w bezruchu gdy główkował pod wilczym łbem układając fragmenty w jakąś całość. Znów nawet nie wiedział czy poprawną ani nie miał obrazka na wzór do tych puzzli.

~ Zastanawiam się czy to nie tacy jak my. Ci ludzie. Kolejni z naszego świata. Albo innego jeśli to możliwe. Ale jakby tak było to chyba powinni bardziej wonieć jak my. Jak wilkołaki. Choć trochę. A wyczuwam tylko ludzki zapach. Wilkołaki widocznie nie chcieli nic im zrobić i dali im się wybudzić. Ale jeszcze nie rozgryzłem co to oznacza i po grzyba to wszystko. - podzielił się z białą wilczycą swoim prywatnym dochodzeniem. Nie miał pojęcia jak w to wpasować magię o jakiej mówiła Summer. Kto z nich jej użył? Jak wilkołaki to co? By uśpić ludzi? By im nastawić budzik? Jak ludzie to po co? By się uleczyć? By zrobić jeszcze co innego?

~ Czekaj, czekaj Summer… - czarny wilk nagle spojrzał bystro prosto na białego stawiając uszy w szpic do góry. ~ Pszczół tu nie ma ale pewnie są inne stworzenia. Dałabyś jakoś radę zapytać ich co tu się stało? Zanim gdzieś pójdziemy sprawdźmy na miejscu co się da. - zapytał kolorowowłosej dziewczyny która nawet po przemianie zachowała tą anomalię barwną w wilczej sierści. Nie był pewny czy Summer da radę użyć swojej mocy w wilczej formie. I czy dobrze zrozumiał jak ona działa. Ale doszedł do wniosku, że skoro wykrywała magię a on nie, to była zasługa jej druidzkich talentów. I jeśli to działało to reszta chyba też powinna.

~ Dla mnie, do momentu przemiany, pachniałeś jak każdy inny - odpowiedziała na jego stwierdzenie, wyszczerzając kły w wilczej formie uśmiechu. Zaraz jednak jej uśmiech przygasł nieco. Zamarła w bezruchu, zdając się nasłuchiwać czegoś, co jednak nie docierało do uszu czarnego wilka. Dzięki więzi wiedział jednak, że nie jest to nic, co miałoby im zagrażać. Wręcz przeciwnie. Jego partnerka zdawała się wczuwać w otoczenie, zupełnie jakby szukała ofiary. Ponownie poczuł ów słodki zapach, lekko podszyty miodowa nutą, który wydzielała magia białej wilczycy. Był on nieco podobny do tego, który czuł wokoło, jednak skład był różny. Tamten był cięższy, otumaniający i jakby duszący. Ten, należący do Summer był lekki, niczym dotyk bryzy na skórze.
~ Chyba… - zaczęła, zaraz jednak przerywając i potrząsając pyskiem. Czerń nosa splamiła cienka stróżka krwi, która zaczęła z niego spływać, leniwie kapiąc na trawę pod łapami wilczycy.
~ Chyba za dużo tych sztuczek… - dodała, siadając, a następnie kładąc się na zielonym posłaniu z pyskiem na łapach. Nie minęła chwila, a obok tego pyska pojawił się malutki gość, którego zbliżanie, Dave wyczuł zanim Summer się odezwała.



Mysz, tym bowiem ów gość był, przystanęła z przednimi łapkami uniesionymi w górę i zaczęła wpatrywać swymi czarnymi, paciorkowatymi ślepkami, w wilczycę.
~ Trzech przybyszy zostało tu porzuconych przez parę wilkołaków. Wilki oddaliły się pierwsze, a ludzie nieco później. Odeszli w tamtą stronę - wskazała pyskiem na skupiska drzew znajdujące się na północy. ~ Więcej ta mała nie wie, poza tym że wczorajszego wieczora widziała tu oddział elfów. Szukali czegoś, a raczej kogoś - skończywszy, ponownie zamilkła kładąc pysk na łapach i przymykając oczy. Mysz zdawała się wcale nie przejmować obecnością dwóch drapieżników. Siedziała sobie nadal, poruszając pyszczkiem i sprawiając przy tym wrażenie wyjątkowo ciekawskiej istotki.
~ Twierdzi, że groźnie wyglądasz. - Summer ozdobiła ów przekaz porządną dozą rozbawienia, chociaż przytłumioną nieco przez widoczne zmęczenie. Skoro jednak stać ją było na pokaz humoru to raczej nie mogło być z nią źle. Niepokój jednak, który odczuwała był wyraźny i wskazywał, że sama kobieta nie ma pojęcia w jakim właściwie jest stanie co wcale, ale to wcale się jej nie podobało.

~ Heh… Ale mikrus… - Dawid przesłał rozbawiony stan jaki odczuł na widok mysiego liliputa. Nawet dla człowieka mysz była malutka a teraz jakoś wydawała mu się mniejsza niż kiedykolwiek. Jakoś budziła jego sympatię. Zwłaszcza tą uwagą, że jest straszny. No nie dziwił się przy takiej różnicy rozmiarów. Postanowił zrobić kawał jak zwykle i schylił pysk i przejechał jęzorem po gryzoniowatej pchełce.

~ Masz teraz naprawdę wielu, ciekawych przyjaciół Summer. - dopiero zaczynało do niego docierać co może zdziałać jego partnerka. Przy niej jego siła czy wytrzymałość wyglądały dość mało finezyjnie. No ale w końcu mieli plan, że on z nich dwojga jest mięśniakiem nie?

Wyczuł zapach krwi. Nowy. Drobny. Ale przenikliwi i alarmujacy jak to zapach krwi oznaczający ranę, śmierć, walkę o życie, niebezpieczeństwo, ostrzeżenie. Ale drobne. Spojrzał bystro na białą wilczycę. Przystawił nozdrza do jej pyska węsząc. Nie wyglądało bardzo poważnie. Pewnie coś jak u ludzi gdy puszczali farbę z nosa. Z przemeczenia, przeziębienia albo osłabienia. Polizał ją pocieszająco po pysku czyszcząc go z tych krawych drobin. ~ Dobra, daj sobie spokój na razie. Pewnie są jakieś limity na używanie. Na razie i tak wiemy co trzeba. - położył się obok niej ciesząc się swoim i jej wilczym ciałem z samej przyjemności swobodnego leżenia. Mogli odsapnąć. A wolał by Summer złapała oddech. Odpoczęła. I nie, że ją pogania czy sępi nad jej karkiem. Poza tym nie wiedział jak z tymi ludźmi czy elfami. Ale wątpił po tym co już wiedział o swojej nowej, wilczej formie by jakiś dwónóg był szybszy od niej. Więc jakby co mogli ich ścignąć pewnie.

~ Elfy, ludzie i wilkołaki. To chyba popularne miejsce do odwiedzin jak i u nas. - mruknął na ich prywatnym łączu zastanawiając się nad zdobytymi przez Summer informacjami od mysiego obserwatora. ~ Elfy pewnie szukały nas. Tamta co nas wczoraj spotkała, ta na koniu mogła ich ściągnąć. To pewnie by dokminili, że jak rzut bererem do Tam to jesteśmy u niej. No to teraz jakby wiedieli to różnie mogliby na nas reagować. - nadawał dalej główkując nad konsekwencjami takiej sekwencji zdarzeń. Bo coś chyba elfy i demony się tutaj niebyt lubiły więc jakby mieli podejrzenia, że są od tych drugich no to mogło być nerwowo. No ale zależało od sytacji. Jakby to rozegrać. Może jakby trafił się tam ktoś rozsądny to by się jakoś dogadali. Ale co myśleć o tych ludziach i wilkach co tu byli jeszcze nie był pewny.

Myszce taka bliskość czarnego wilka niezbyt spasowała. Biedny zwierzak wyglądał teraz jakby go ktoś zanurzył w wodzie. Szybko też zaczęła porządkować swoje futerko, popiskując przy tym gniewnie na co biała wilczyca odpowiedziała pokręceniem pyska i rzuceniem Dawidowi pełnego wyrzutu spojrzenia.
~ Raczej brak wprawy - odparła na jego słowa, które tyczyły się limitów, zaraz jednak westchnęła. ~ Pewnie masz rację, szczególnie dla kogoś kto dopiero te umiejętności w sobie odkrył i na dobrą sprawę ledwo je rozumie. Przydałoby się odnaleźć jakiegoś druida. Wokoło mamy lasy, nie wszystkie pewnie należą do Taminy.
Zaraz jednak jej myśli powróciły do tematu odwiedzających Stonehenge istot. Dave mógł dość wyraźnie wyczuć tą zmianę, zupełnie jakby w nich czytał. Był to jakby kolejny stopień w ich wspólnych relacjach jako pary wilków będącej w jednej sforze. Mogły jednak być ku temu i inne powody.
~ Pewnie masz rację - zgodziła się z jego twierdzeniem. ~ Elfy musiały nas szukać. Co prawda nie wierzę we wszystko co Tamina powiedziała, jednak to, że te istoty są lub będą nami zainteresowane, to raczej pewnik. Tylko pytanie w jakim celu nas szukają. Uwięzić lub zabić? Przeciągnąć na swoją stronę? Ostrzec przed wiedźmą i jej manipulacjami? Opcji, na dobrą sprawę, jest wiele. Dobrze by było ruszyć śladem tego oddziału. Tylko wtedy co z ludźmi którzy zostali tu porzuceni przez wilkołaki? Zostawimy ich tak na pastwę losu? No i kim była ta para? Należeli do tych, którzy nas przemienili? To oni za wszystkim stali czy są tylko pionkami? Po której stoją stronie? I dlaczego akurat to miejsce, gdzie mniej więcej podobne są szanse byśmy trafili w łapy Taminy, co tego ich elfiego króla?
Summer najwyraźniej zamiast odpowiedzi miała tylko więcej pytań. Warknęła nawet cicho, co jednak przestraszyło myszkę na tyle, że postanowiła się na wszelki wypadek ewakuować i zniknąć w gęstej trawie. To z kolei wcale nie poprawiło wilczycy humoru. Bez wątpienia była rozdrażniona nie tylko samymi pytaniami i konsekwencjami nieznajomości odpowiedzi, jak i własną słabością.

~ Mokry kurczak. - Dawida dla odmniany losy i wyglad szarej istotki rozbawiły. Obserwował jak znika w trawie zaniepokojona w końcu obecnością dwóch o wiele większych drapieżników. Fascynowały go własne nowe możliwości. Już jej nie widział ale wciąż jeszcze dobrą chwilę słyszał i mógł wywęszyć.

~ No a ten druidyzm. Fakt. Możnaby się rozejrzeć, może się nam trafi ktoś bardziej obyty w temacie. Pewnie inny druid. - zgodził się z wnioskami dziewczyny w wilczym ciele. Na razie chyba sytuacja nie wyglądała źle, trochę jak przemęczenie. Ale pewnie jak się nie znało ograniczeń i możliwości ani mocy ani własnych w jej uzywaniu no to można było łatwo przeholować. Sami jednak niezbyt mogli tu coś chyba poradzić i mogli co najwyżej spróbować pogadać z jakimś specem czyli pewnie druidem. Nie był pewny czy magowie też by tu coś mieli do powiedzenia ale chyba i tak byliby mniej zieloni od nich obojga.

~ Poczekaj powęszę trochę. Będę nawijał. Zobaczymy czy na odległość też możemy tak gadać dobra? - spytał i powstał przeciągając się. Potem ruszył z nosem przy ziemi typowym wilczym truchtem do kamieni i na zewnątrz nich. Dość szybko zorientował się, że oni przyszli z jednej strony, te wilkołaki wręcz dokładnie z przeciwnej. Chciał się zorientować w którym kierunku udali się ludzie i elfy. Przy okazji dumał nad opcjami jakie mieli które tak ładnie podsumowała Summer.

~ Tak myślę Summer… - zaczął zatrzymując się na chwilę i unosząc łeb do góry jakby próbował zwęszyć czy z wyższych partii powietrza nie dociera jakiś trop. ~ Nie wiem czego chcą te elfy od nas. Ale oni i Tam to jak gra w dwa ognie. Gruba sprawa. Była jedna elfka teraz było ich paru. A tam gdzie poszli pewnie jest ich jeszcze więcej. Co prawda i tak mieliśmy do nich iść. Ale może niekoniecznie bezpośrednio i od razu musimy ładować im się na audiencje. - opuścił łeb i znów zaczął truchtać wokół kamiennego kręgu. Zastanawiał się czy miałby już taką wprawę by określić ile czasu tu kto spędził. Czy tylko wpadł i wypadł czy powiedzmy spędził tu całą noc. Im bliżej tej drugiej wersji tym odstęp między nimi byłby mniejszy. Przecież wciąż było wczesne rano.

~ No i nie wiem czy nerwowo z nimi by nie było jak wiedzą, że byliśmy u Tam. Więc myślę, że możnaby przejść się za tymi ludźmi i wilkami. Z wilkami i tak mieliśmy plan pogadać. A ci ludzie… - zawahał się nieruchomiejąc na porannym powietrzu jak pies myśliwski łapiący trop. ~ No cóż zwykli ludzie, zwłaszcza jakby byli z naszego świata też to chyba najmniej powinni nam zagrażać. No i może coś wiedzą z tej układanki? - nie zdecydował jeszcze ostatecznie. Chciał sie upewnić w którą stronę kto poszedł. Ale na razie byłby za tym by ruszyć za ludźmi albo wilkołakami.

Trop elfów skończył się tuż przed kamieniami, po stronie południowo zachodniej. Dalej, długoucha gromada, udała się w podróż na grzbietach swych wierzchowców. Trop prowadził dalej, na południowy zachód. Wilki z kolei, tuż po tym jak się przeobrazili co Dave mógł stwierdzić bo nieco silniejszym zapachu zwierzęcia, wpierw ruszyli na zachód, jednak po kilku metrach zmienili zdanie i obrali kierunek skrajnie przeciwny. Co ich skłoniło do tej zmiany, tego nie można było się dowiedzieć ani po zapachu, ani po odciskach łap w trawie.

Na chwile obecną wyglądało więc na to, że każdy ruszył w swoją stronę i żadna z grup nie miała w planach szybkiego spotkania. Różnica czasu między odejściem wilków, a ludzi była niewielka, znacznie większa od tej, która dzieliła pojawienie się elfów. Ci bowiem, o ile czarnego wilka nos nie mylił, musieli opuścić Stonehenge około południa, poprzedniego dnia. Zaraz jednak, gdy wczuwał się w owe ślady, wyczuł też coś nowego. Ci, których do tej pory wyłowiły jego zmysły, nie byli jedynymi którzy niedawno zawitali w to miejsce. Nieco dalej, poza obrębem kamieni, natrafił na kolejny, świeży ślad. Istota, nie był bowiem w stanie stwierdzić do jakiego rodzaju należała bowiem nie znał zapachu którego delikatna nuta podrażniała jego nos, przez kilka godzin stała w jednym miejscu. Miejscu, z którego dobrze widać było lekkie wzniesienie na którym stało Stonehenge, a które chronione było przez wysokie do pasa krzaki. Kimkolwiek była, odeszła tuż po ludziach i w tą samą stronę się udała. Mimo tego woń, jaka pozostała, była słaba, ledwie wyczuwalna. Gdyby Dave nie wybrał się na poszukiwanie śladów, z pewnością by nie zauważył owej ciekawostki.

~ Skąd będą wiedzieli? - Połączenie na linii nadal funkcjonowało całkiem sprawnie, bez względu na odległość. ~ Przecież nie mamy tego wymalowanego na czołach. Gdyby tak najpierw znaleźć jakieś ubrania, postarać się odpowiednio wyposażyć… Przecież muszą tu być jakieś wioski.
~ Za ludźmi jednak bym się wybrała. Jeżeli są tacy jak my to wolałabym żeby nie wpadli w łapy żadnej ze stron zanim do nich dotrzemy. Pomyśl, większa sfora to większe możliwości - dorzuciła rozbawiona.
Zaraz też mógł dostrzec jej sylwetkę, odcinającą się od szarych kamieni. Najwyraźniej odzyskała dość sił by wstać i spacerując badać teren na własną łapę.
~ Ta więź wydaje się być całkiem przydatna - rzuciła po chwili, przystając i podobnie jak on wcześniej, unosząc łeb w górę. ~ Ciekawe jakie ma limity i jakie są jej pełne możliwości. No i czy działa tak tylko dlatego, że jesteśmy tylko we dwójkę czy będzie w ten sam sposób działać gdy ktoś do nas dołączy. Byłoby też miło, gdyby istniały jakieś sposoby na jej zablokowanie.
Ta ostatnia kwestia musiała wilczycy ciążyć bowiem wyraźnie można było wyczuć, że nie ma ochoty dzielić się każdym odczuciem i myślami z większą ilością osób. O dziwo jednak, niechęć ta nie tyczyła się osoby czarnego wilka, a przynajmniej nie dało się jej wyczuć w przekazie.

Ciekawe. Dawid musiał się skoncentrować by w głowie ułożyć sobie scenerię mapki z ostatniej mniej więcej doby z tego co się tu działo przez ten czas. A działo się to i było trochę elementów do zarządzania.

~ Wilki poszły stąd na zachód ale potem wróciły. Jakby coś dostrzegły i zawróciły. Usłyszały coś? Nie wiem. W każdym razie na miejscu nic nie znalazłem co by mogło je skłonić do takiego nawrotu. - podzielił się z białą wilczycą swoim spostrzeżeniem o ich pobratymcach. Co mogło skłonić dwa potężne wilki do zmiany kierunku? Interesowało go to bo w końcu akurat ich dwójka też nieźle wpisywała się w ten schemat. Wnioski były średnio pocieszające bo wychodziło mu, że coś potężniejszego niż dwa wilki. Tylko nie wiedział czy to tak coś fizycznego czy jakieś nakaz, potrzeba chwili czy obowiązku.

~ Wiesz Summer, zastanawiam się jak dwa wilki mogły przytargać tu trójkę dorosłych ludzi. - powiedział do partnerki truchtając wilczym truchtem w jej stronę. Teraz jak widział jej sylwetkę właśnie rzucił mu się w oczy ten detal. W obu formach wydało mu się to dość trudne. W ludzkiej formie były chwytne ręce, można było coś zmajstrować jak nosze chodź tych nie znalazł. W wilczej no była silniejsza i wytrzymalsza ale właściwie chwytny zostawał tylko pysk. Jak więc przynieśli tu trójkę ludzi? Jak każde po jednym to czy na ramionach jako ludzie czy pysku to no nie budziłoby to jego zastrzeżeń. Ale jak przenieśli tego trzeciego? ~ No na chwilę i coś jak z samochodu do domu to spoko. Ale jak na dłuższy dystans to chyba mam za ubogą wyobraźnie. - mruknął w łączącą ich więź. Taka głupia sprawa i może nic ale jakoś nie był pewny jak tamta dwójka to zrobiła. No przyszło mu do głowy, że jeszcze jeden wilk, w ludkziej formie, mógłby wziąć po jednym człowieku pod pachę czy na ramieniu no ale jak dorosłych a przecież o dorosłych chodziło, no to musiałby być ten wilk niesamowicie silny. Zwłaszcza jak tak przelazłby dłuższy kawałek z nimi. W każdym razie chyba dużo silniejszy od Nowakowskiego. Niby nie był jakimś pakerem ale jednak ta myśl rzucała się nieco cieniem na euforię potęgi i mocy nowego ciała jakie odczuwał. Czy o tym chciała ich przestrzec Tam? Że są tu większe i silniejsze ryby nawet od wilków? Mało wiedział o tym świecie ale jak chodź trochę był taki jak ich to były na to spore szanse. Logiczne niby założenie choć dość niepokojące i nie w smak było Nowakowskiemu.

~ Dobra to jako detektyw Nowakowski to mi wygląda tak. Dziś o świtaniu para wilków przyniosła tu trójkę trochę poturbowanych ludzi do tego kręgu i ich zostawiła nieprzytomnych. Gdzieś też w tym momencie ktoś walnął tutaj magią choć nie wiem dokładnie kto z tej piątki. Albo wilki na odchodne albo ludzie po przebudzeniu. Potem wilki po wykonaniu zadania poszły sobie same w prawo ale coś je nagle naszło na zmianę planów i wróciły w lewo chodź tutaj już nie wróciły. Gdzieś niewiele później ludzie przebudzili się i poszli w swoją stronę. - czarny wilk spojrzał ponownie na kierunek skąd właśnie przytruchtał czyli jak mu się wydawało chyba z północy. Spojrzał jakby w ostatniej chwili próbował rozgryźć jeszcze jakiś trop.

~ No. Jakoś tak. No i elfy. Gdzieś w połowie dnia wczoraj. Pewnie bez styczności z tamtą piątką. Przyjechali konno, pokręcili się tu w parę osób no i pojechali w nie swoją stronę. Bo ich domena jest na południe a i ci właśnie tam ruszyli. Mogli nas szukać. - łeb wilka przekierował się gdzieś ku południu.

~ Ale nie ma śladów powrotnych u żadnej z grup więc żadna tu nie wróciła. - podsumował to co wiedział o tych trzech grupkach. No i przeszedł do niespodzianki jaką wywęszył całkiem prawie przypadkiem. ~ Ale był tu jeszcze ktoś. Jakiś chyba podglądacz. Znalazłem jego trop o tam. - czarny łeb odwrócił się w stronę znalezionych śladów zapachowych. Mniej więcej na zachód od kregu kamieni. Zupełnie jakby nie chciał się znaleźć na drodze ani włosci elfów ani Taminy. ~ Niezły jest. Ma jakieś triki bo zostawia strasznie słaby ślad. Pewnie jakoś się umie maskować. Sądząc po miejscówie był tu i obserwował co się dzieje. Więc jak ma uważanie na to miejsce ogólnie albo wiedział lub trafił przypadkiem na tą scenerię. Niestety nie dałem rady sprecyzować jaka to istota ale się nieźle postarała pozostać niewykryta. Musiał być na miejscu zanim przybyła ta piątka. Jakby wiedział co będzie grane i czekał na to. Potem mógł nawet odejsć z ludźmi bo też w podobną stronę odeszli. - zamyślił się nad tym odkryciem. Mieli z Summer czułe zmysły. Ale nie był pewny czy wykryliby na czas tamtego obserwatora gdyby się na nich zaczaił i miał szansę użyć swoich sztuczek. Nie mógł teraz przyporządkować jakoś tego obserwatora do którejś z tych trzech grupek. Czterech jeśliby brać pod uwagę stronę Taminy. Jeszcze ktoś inny? Przypadkowy myśliwy? Konspirant? Szpieg? Zwiadowca? Dla kogo pracował?

~ A ta łączność co mamy. No. Fajna. Przydatna. Można jakoś pogadać i to w różnych formach. No ciekawe czy to nam się tak trafiło czy wszystkie wilki tak mają. - zgodził się z Summer o jej uwagach na temat tej nowej i jakże przydatnej więzi jaka ich połączyła. Dotąd uznawał, że to część tej transformacji jaką przechodzili od człowieka do wilka. A, że przechodzili ją w najważniejszej fazie sami, w izolacji od innych wilków i właściwie reszty też to nie było ani kogo się spytać ani sprawdzić. Stawiałby raczej na cechę gatunkową niż indywidualną. Ale to tak na czuja. Gdyby jednak tak było to mógł być problem przy większej ilości wilków.

~ Ciekawe. Jak to działa jak radio to można by się porozumiewać z wieloma wilkami na raz. Coś jak inna wersja głosu i uszu. Ale może działać jak telefon czyli tylko tych co są jakoś sprzężeni ze sobą. - znów kolejna zagwostka. Da się wyłączyć jakoś tą więź? Między ich dwójką spoko. Ale z resztą to mogło być naprawdę irytujące co najmniej. Radio można było wyłączyć telefon wyciszyć i nie odbierać ale uszu czy oczu niezbyt. ~ Wiesz Summer. Myślę, że powinno. Jest magia tutaj u nas są telefony, myślę, że powinno być jakoś możliwe wyłączenie się z tej sieci. Ale pewnie kwestia treningu. No chyba, że to tylko nasza dwójka tak ma albo mało kto to nie byłoby chyba problemu. - odpowiedział po chwili obrabiania w głowie tego tematu. Jeszcze nie wiedział jak to zrobić. Ale wychodziło mu, że jak zwykle za mało jeszcze wiedzą, ale jak zwykle, jakoś pewnie znajdą sposób by się dowiedzieć. Chyba trzeba by się skoncentrować. Tak jak dziewczyna z kolorowymi włosami robiła to z tymi pszczołami. Albo jak chcieli się przemienić.

~ Wiesz co Summer? U tych wilków jest jakiś większy mięśniak ode mnie więc oczywiście nie jestem zazdrosny. I tam coś Tam mówiła o ich hierarchii i dominacji. I chyba większość z nich trzyma się z elfami. Mogą chcieć nas wcielić do swojej sfory czy tego chcemy czy nie. I tak pewnie będziemy musieli jakoś z nimi się spotkać prędzej czy później tak jak i z elfami ale wolałbym się czegoś o nich dowiedzieć wcześniej z innych źródeł. - podsumował jak widzi sprawę spotkania się z drugą parą wilków. Mieli większego pewnie mięśniaka od Dawida, mogli mieć maga bo nie wiedzieli kto tu szafował magią oni czy ludzie, no i byli bardziej obyci w tematach. Mieli też pewnie równe szanse w zaskoczeniu czy podejściu siebie nawzajem no i prędkości poruszania się. Wychodziło mu więc raczej na remis ale ze wskazaniem na brak chęci do spotkania z nimi na tą chwilę.

~ Z elfami tym bardziej. Bo fakt. Jak mówisz. Widziała nas jedna elfka całą gromadą. Jak byliśmy poubierani jak z naszego świata. Nie musieliby nas od razu skojarzyć z tymi nowymi wilkami co poszły do Taminy. Ale mogą mieć to na uwadze, zwłaszcza jakby gadali z obcymi. No chyba, że jakoś umieją rozpoznać ubrania od Taminy. Nie wiem w sumie. Można by jakoś zdobyć nowe na wszelki wypadek. Ale na razie jakoś nie pali mi się do spotkania z nimi. - czarny wilk odniósł się do tego co mówiła biała wilczyca o elfach. W sumie racja. Tak się skoncentrował na tym ci się dzieje, że stracił nieco szerszą perspektywę. Ale Summer miała rację, przecież elfy nie musiały z miejsca skojarzyć, że są właśnie “tymi wilkami”. Chodź mogły mieć podejrzenia, zwłaszcza im bliżej granicy włości Tam.

~ Czyli też wychodzi mi, że ludzie. Powinni być najwolniejsi chyba czyli być najbliżej nas. Chyba też stanowić najmniejsze zagrożenie. Chodź mogą mieć maga czy kogoś takiego. No i mogą być zagubieni jeśli to tacy jak my wczoraj. No i może pamiętają coś o wilkach. Kto wie, może jakby coś pamiętali to by coś i nam pomogło sobie przypomnieć co się z nami działo. - ucieszył się widząc, że biała wilczyca jest już w lepszej formie. Pozwolił by przysłuchiwała się na łączu jego już bardziej chaotycznemu i prędkiemu potkowi myśli. O co tu chodziło z tymi ludźmi i wilkołakami? Bo elfy wydały mu się dość proste, szukali ich licząc pewnie, że przechwycą ich nim wpadną w ręce Taminy ewentualnie chciały ich przechwycić jakby od niej wybywali. No jeśli były tu po coś innego to było to tak enigmatyczne zadanie, że i tak nie miał teraz pojęcia o co by im mogło chodzić. No ale ci ludzie i wilkołaki?

Nie kapował tego. Wilkołaki nie chciały zabić tej trójki. Ok ludzie byli poturbowani ale nie poważnie bo zapach krwi byłby silniejszy i było jej na trawie więcej. Więc zabić nie chciały. Zresztą po co mieliby ich zabijać i nieść tak daleko? Starczyło chapnąć szczękami tu i tam z raz czy dwa i pewnie byłoby po kłopocie. A tu nie. Wilki dość się nastarały by przetransportować tu trójkę ludzi względnie całych. A potem ich zostawiły jakby to było właśnie ich zadaniem. Bez sensu. Po co wlec nietomych ludków po to by ich walnąć w trawę przy tych kamieniach i tak ich zostawić? Bez sensu. Jakiś rytuał? Tradycja? Przepowiednia? O co tu chodziło?

Czy ta trójka ludzi była ludźmi? Czy zostali ukąszeni i w trakcie przemiany jak i oni we dwójkę? Ale jak tak to czemu puszczono ich samopas? Chyba lepiej by mieć u siebie pod okiem choćby po to by nie wpadli w łapy Taminy. Więc co? Mieli jakiegoś syfa ci ludzie? Niebezpiecznego dla wilkołaków? To była jakaś kara? Chcieli się ich pozbyć? Nie miał pojęcia. Ale wnioski znowu skłaniały ku uwadze i rozwadze w postępowaniu z tą trójką. Mimo wszystko był jednak gotów zacząć od nich. Mogli im się przyjrzeć z odległości bo chyba ludzie nie powinni być tak czujni jak wilki. I może taka obserwacja coś by im wyjaśniła. No chyba, że kogoś już spotkali. Na przykład tego obserwatora. Jakby nie było postanowił mimo wszystko i tak zacząć od ruszenia ich śladem. A potem się zobaczy co dalej zrobić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 18-12-2016 o 20:06.
Pipboy79 jest offline  
Stary 22-12-2016, 01:09   #93
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Dawid



Summer była gotowa do drogi więc nie musieli marnować więcej czasu i mogli ruszyć w dalsza drogę. Ta zaś prowadziła na północ, tropem trojga ludzi i podążającej za nimi istoty. Czy byli oni tacy jak Dave i jego towarzyszka? Czy pochodzili z tego świata czy z ich? Dlaczego wilkołaki porzucili ich w taki sposób i kim był obserwator który za nimi podążał? Pytania, jak zwykle zresztą, mnożyły się jak szalone. W przeciwieństwie do odpowiedzi, których najzwyczajniej w świecie nie byli w stanie zdobyć. Potrzebowali kogoś, kto by ich udzielił. Kogoś, kto nie będzie stał po żadnej ze stron. Kogoś, komu można by było uwierzyć. Czy ów tajemniczy ktoś, kto obserwował Stonehenge i zdawał się znać plany wilkołaków, był tą osobą? O tym mieli się dopiero przekonać. Póki co trzeba było dogonić ludzi i, w miarę możliwości, odkryć tożsamość śledzącej ich istoty.

O ile pierwsze zdawało się wręcz banalnie proste, o tyle to drugie już nieco mniej. Podążali z nosami przy ziemi, a i tak ciężko było wyłapać woń obserwatora. Jego ślad także był dziwny. Szeroki, pozbawiony wyraźnych odcisków stóp, ledwie widoczny. Był wręcz rażącym przeciwieństwem tego, który zostawili ludzie. Ich buty zostawiały głębokie ślady w ziemi. Trawa, którą przygnietli, miała spore problemy z podniesieniem się. Oczywiście, za jakąś godzinę czy dwie, ten stan ulegnie zmianie, teraz jednak był niczym światła na pasie startowym w ciemną jak atrament noc. Czy poprzedniego dnia oni także zostawiali takie ślady? Zapewne tak. Teraz jednak sprawa miała się inaczej. Biegnąc, ledwie dotykali ziemi. Idąc, kierowani instynktem, stawiali łapy tak iż pomimo ciężaru ich ciał, trawa podnosiła się niemal od razu. Byli niczym duchy. Drapieżnicy doskonali, podążający za swą ofiarą. Tropiciele, których zmysłom nie umykał najmniejszy nawet szczegół otoczenia. Jakże żałośni wydawali się teraz przedstawiciele rasy, do której jeszcze nie tak dawno sami się zaliczali. Jakże słabi, nieporadni i bezbronni. Świadomość tego, że gdyby tylko chcieli, mogliby zapolować na tą trójkę i rozszarpać ich na strzępy niczym zabawki, uderzyła w oboje. Zalśniła w łączącej ich więzi. Czy wciąż mieli prawo by nazywać siebie ludźmi?

Dotarli wreszcie do lasu. Drzewa rosły tu gęsto, jedno obok drugiego. Podłoże zasłane było liśćmi i mchem. Krzaki rosły rzadko, co bez wątpienia ułatwiało poruszanie się. Było cicho, spokojnie, przytulnie niemalże. A może jednak zbyt cicho? Nie słychać było ptaków w koronach, myszy buszujących w ściółce. Zupełnie jakby natura zamarła wstrzymując oddech i czekając… Tylko na co?
Ostre szarpnięcie… Uczucie, gdzieś z tyłu głowy. Czerwona lampka zwiastująca zagrożenie. Biała wilczyca zatrzymała się i odsłoniła kły. Jej wzrok błądził po okolicy, jednak jak daleko wzrok sięgał, nie widać było nic, co mogłoby spowodować taką reakcję u obu wilków.
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, przed czarnym wilkiem pojawił się sztylet. Jego ostrze utkwiło w ziemi, na metr od jego łap.
~ Nad tobą - ostrzegła go Summer, wydając z siebie groźne warknięcie, które spłoszyło przyczajoną wiewiórkę, dowód na to, że las jednak nie był wymarły.
- No prossszę, prossszę, kogo my tu mamy - odezwał się kobiecy głos, nieco ponad głową Dawida, zlewając z pomrukiem jego partnerki. Gdy uniósł łeb ujrzał parę szkarłatnych oczu, ozdobionych podłużną źrenicą, które wpatrywały się w niego i Summer z chłodnym zaciekawieniem.


Kobieta miała długie, czarne włosy, tworzące wodospad, bowiem ich właściciela wisiała głową w dół. Jej ciało, a przynajmniej jego górną część, utrzymywał na grubym konarze, równie gruby ogon. Był on długi, pokryty łuskami i zaczynał tam, gdzie powinny pośladki, których jednak nie było. Czarna tunika, którą wężowa istota miała na sobie, zapewne w innej pozycji zasłaniała część brzuszną, teraz jednak zwisała w dół podobnie jak włosy, odsłaniając miejsce w którym kończyła się ludzka forma, a zaczynała gadzia. Granica przebiegała dokładnie na linii pasa, zostawiając lekkie wcięcie ukazujące pępek i część podbrzusza które następnie przechodziło w pas jasnych łusek, stanowiących podbrzusze wężowej części istoty. Sam ogon mienił się odcieniami zieleni i brązu, sprawiając że niemal całkiem zlewał się z barwami lasu.
Nieznajoma uniosła się nieco w górę, a w wilki uderzył lekki podmuch wiatru jaki wytworzyły czarne skrzydła, jakie miała na plecach. Nie były one duże, jednak bez wątpienia musiały być mocne. Ręce miała złożone za sobą, tak że nie dało się dostrzec czy nie ma w zanadrzu większej ilości ostrzy. Uśmiech, który im posłała odsłonił ostre kły, które wysunęły się nieco, nachodząc na lśniące czerwienią usta. Nie był to wrogi uśmiech, chociaż z pewnością nie należał do szczególnie uspokajających.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 03-01-2017, 13:55   #94
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
“Znowu, to się dzieje znowu!” Alex zagryzł zęby, gdy ból spowodowany upadkiem potwierdził starą prawdę - jednocześnie można czuć tylko jeden, ten największy. Palące uda, gorejące pośladki, plecy płonące od nieustannego napinania mięśni, przestały mu w zauważalny sposób dokuczać. Sprawcą tego cudu było jedno wielkie łupnięcie o glebę z wysokości niemal dwóch metrów. Nie zamierzał za to nikomu dziękować.
- Auuuuć! - pierwsza, wypowiedziana myśl nie prezentowała sobą żadnej merytorycznej wartości.
- Odbiło wam? Czy ja wyglądam na krezusa? Nawet nie mam waszych pieniędzy! -nie kłopocząc się wstawaniem wyciągnął portfel i cisnął nim mniej więcej w kierunku zbira. Nie martwiła go ta strata - w środku było trochę drobniaków, w sumie może 3,14 funta i karta kredytowa, która jak sądził w obecnych okolicznościach całkiem nie do wykorzystania.
- Bierz! Wszystko jest twoje. A gdybyś był z tych co oddają biednym, to kłaniam się! - wszystko to wyjęczał a nie wykrzyczał, choć zamiar miał całkiem odmienny.

Rabusie, gdy już przestali się śmiać z wypadku nieszczęsnej ofiary, spojrzeli nieco podejrzliwym aczkolwiek zdecydowanie łasym wzrokiem na portfel, żaden jednak nie zdecydował się podnieść go z podłogi. Sores, którego mina, gdy spojrzał przelotem na Alex’a wyrażała głębokie obrzydzenie, ponownie wzrok skupił na przeciwnikach.
- Życie - stwierdził spokojnie - tyle że wasze.
Co powiedziawszy, nie czekając na to by jego słowa przebrzmiały, ruszył do ataku. Nie wiedzieć kiedy, w jego dłoniach znalazły się miecze. Wierzchowiec, przyzwyczajony najwyraźniej do takich akcji, ruszył z kopyta, nie wykazując strachu, którego tak wiele miał w sobie koń Alex’a, który obecnie skubał liście kilka metrów od swego pana. Kolejna strzała pomknęła w ich kierunku, nie trafiając jednak swego celu. Rabusie, którzy nagle wyglądali na nieco mniej pewnych, rozpierzchli się w strachu przed kopytami ogiera. Jeden z nich, potwierdzając przy tym pecha jakiego miał Alex, znalazł się niedaleko niego i od razu obrał go na cel wymachując swą pałką, która bynajmniej nie wyglądała szczególnie przyjaźnie.
W cudowny sposób ból całkowicie ustąpił, a zesztywniałe mięśnie stały się elastyczne, jak u chińskiej gimnastyczki. W przerażająco klarowny sposób stało się oczywiste, jak bardzo realne jest zagrożenie. Zapach brudnych i spoconych bandytów uderzył w jego nozdrza, zresztą tak samo, jak zapach krwi na sterczących z pałki gwoździach. Które właśnie zmierzały w kierunku jego głowy! Turlnął się gwałtownie by uciec od opadającej pałki i zerwał na równe nogi.
- Zadzieracie z wilkołakami! Zaraz wszyscy zginiecie! - wrzasnął, w głębi serca jak cholera żałując, że wciąż jest zwykłym człowiekiem. Zacisnął zęby i uniósł miecz, robiąc wszystko co w jego mocy, by wyglądać na zdeterminowanego i gotowego zabijać.
Napastnik zawahał się jednak.
- Wilkołaki? - Prychnął, jednak owe prychnięcie straciło nieco na mocy przez pobrzmiewającą w jego głosie konsternację. Mrugnął raz i drugi, po czym wybuchnął śmiechem.
- Taki z ciebie wilkołak jak ze mnie Jej Wysokość - zakpił i nie zwlekając dłużej, ruszył na Alex’a nie zważając na trzymany przez niego miecz. Ku jego zdziwieniu, przeciwnik zdołał cios zablokować, co bez wątpienia musiało wprawić w szok także i domniemanego wilkołaka. Miecz, jakby kierowany własnym umysłem, zmusił ręce mężczyzny, który go trzymał, do wyprowadzenia ataku idącego w parze z owym parowaniem. Ataku, który ugodził rozbójnika w prawe ramię, przez co ten upuścił trzymaną pałkę.
~ No, no… Dawno już nie piłam niczego. Na co czekasz? Atakujemy go, atakujemy! - Wesoły, kobiecy głos rozbrzmiał w głowie Alex’a, wyraźnie namawiając go by podjął dalszą walkę. Źródła głosu nie było jednak nigdzie widać. A może było…?

W międzyczasie Sores w najlepsze bawił się z pozostałymi, tańcząc niczym primabalerina na scenie. Widać było że się bawi, co tylko dodatkowo rozwścieczało przeciwników, którzy liczyli na łatwą zdobycz. Łucznik nie dawał znaku życia. Być może uciekł widać co się dzieje lub zmieniał swą pozycję by zwiększyć swe szanse na oddanie celnego strzału.*

“O rany… mój miecz chyba mówi!” zamachnął się tak jakby chciał nim rzucić, lecz w ostatniej chwili powstrzymał się od popełnienia tego błędu. Całe szczęście instynkt samozachowawczy wziął górę i nie pozbawił się jedynej szansy na przeżycie.
- I co, nie mówiłem, że lepiej ze mną nie zadzierać? - wrzasnął i jeszcze raz machnął gadającym mieczem. W tej chwili bardzo chciał móc się zatrzymać i zastanowić, pogadać ze swoim orężem, ale coś mu mówiło, że to nie jest na to pora. Być może szczęk mieczy Sorosa, biegający wte i wewte bandyci oraz mordercze spojrzenie zranionego przez niego… przez jego miecz draba. Mimo to uznał, że nie wypada przejść obojętnie wobec cudu jaki go spotkał.
- Dziękuję - wyszeptał - Świetnie się bijesz. Jestem pod wrażeniem - trochę miał obaw, że jednak gada sam do siebie, lecz nie chciał aby jego wybawczyni się obraziła.

Odpowiedział mu radosny śmiech, który zlał się z krzykiem rozbójnika. Miecz nie próżnował, ciągnąc Alex’a do przodu by atakował i atakował. Mężczyzna mógł wyczuć głód swego oręża. Potężny, palący głód, który próbował przejąć nad nim władanie. Czymkolwiek był kobiecy głos, który słyszał w swym umyśle, jej wola była niezwykle silna. Nie na tyle jednak by pozbawić Alex’a władania nad własnym ciałem. Nie całkiem przynajmniej. Czuł jednak, że mogłaby to zrobić gdyby chciała, a coś, co tkwiło w nim odkąd pojawił się w Avalonie, nie miałoby nic przeciwko. Mord, krew, ból. Słodko-metaliczny smak w ustach, poczucie triumfu… Szkarłatna mgła przesłoniła mu oczy i stracił na chwilę poczucie czasu. Gdy się ocknął stał nad zakrwawionym ciałem swego przeciwnika, w którego klatce piersiowej tkwiło ostrze jego miecza. Tkwiło głęboko, przygważdżając trupa do ziemi.
~ Więcej, więcej - ponaglał go głos, pełen zapału, radości i żądzy mordu.
Tyle że nie było już kogo mordować. Sores uporał się z pozostałymi, jakby byli bezbronnymi ślepcami, którym związano ręce i nogi. Ich ciała zdobiły trakt, krew zaś wsiąkała w ziemię. Łucznik się nie pokazał. Zapewne, widząc los towarzyszy, uznał że lepiej mu będzie w innej części lasu.
To było… Co to właściwie było? Alexem wstrząsnęło i zachwiał się gdy wypełniająca go energia nagle go opuściła. Niemal opadł na kolana, lecz nie odważył się podeprzeć mieczem. Uniósł trzymającą go rękę do góry i wpatrując się w zakrwawione ostrze wyszeptał - Już nikogo nie ma. To było niesamowite. -i cmoknął klingę nie zważając, że brudzi usta cieknącą po niej krwią. Wciąż trudno mu było w to uwierzyć, ale wyglądało na to, że stał się posiadaczem magicznego miecza. Albo wręcz odwrotnie zważywszy na przebieg walki.
- Co tam bredzisz? - dotarł do niego głos jego przewodnika, który pochylając się nad ciałami, sprawdzał ich kieszenie. Sores nawet jednego spojrzenia nie poświęcił swemu podopiecznemu, zupełnie jakby był powietrzem. Widać uznał, że skoro nie wrzeszczy w niebogłosy to nic mu się nie stało, więc i kłopotać się nie musi.
W umyśle Alex’a rozbrzmiał pomruk zadowolenia, a jego ciało zalało pragnienie. To jednak nie napitku pragnął, nie odpoczynku. Wręcz przeciwnie, sądząc po naporze, który odczuł, a który sprawił że przód jego spodni wybrzuszył się w sposób widoczny.
~ Pobawmy się jeszcze - padła, okraszona słodkim pożądaniem, propozycja.
Propozycja, na którą z jego wnętrza odpowiedziało zgodne wycie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie brzmiało ono tylko w nim, dopóki Sores nie warknął na niego.
- Stul pysk, idioto!
Był upojony walką. Nigdy wcześniej tak nie było, nigdy wcześniej nie sądziłby, że to jest możliwe. On, człowiek czynu wirtualnego, gracz crpg-ów, którego bronią była mysz i klawiatura, rozpalił się od ognia realnego boju. Zarumienił się bo przecież nie od tylko. Tonął w uczuciu, jakie wzbudzała w nim Miecz. Ta wspaniała, piękna i cudownie mordercza maszyna do zabijania. Krwawy taniec z nią to była euforia, a każda głoska jej wypełnionego słodyczą głosu budziła wibracje, z potężną rozkoszą kumulujące się w wybrzuszeniu spodni. Ona chciała więcej i jej pragnienie rosło w nim. Im więcej krwi potrzebowała, tym bardziej paliło go pożądanie.
- Dzięki za wszystko co do tej pory dla mnie zrobiłeś. - zawołał, bardziej zawył ze śmiechem i rzucił się na Sorosa, który ośmielił się stanąć na drodze jego miłości. - Nic tylko nie, nie i nie! -to miecz kręcił jego ręką wywijając mordercze młyńce - Bądź w końcu na tak!
 
cyjanek jest offline  
Stary 05-01-2017, 18:07   #95
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Sores, wreszcie, tak jak sobie tego Alex życzył, był na tak. Podobne zdanie miały także jego miecze, których ostrza zamigotały radośnie, odbijając promienie słoneczne. Radością odpowiedziało także ostrze, które w swej dłoni dzierżył Burton. Jej szczęśliwe westchnięcie i pełne pragnienia
- Taaak…
Wypełniło jego zmysły, nie pozwalając na to, by rozsądek powrócił do władzy. Czymkolwiek by nie był ów miecz, trafił na tkwiącą w swym obecnym właścicielu niechęć i żywił się nią, podobnie jak wcześniej żywił się pragnieniem zachowania życia. Tym razem zdawało się, że to ostatnie przygasło.

Zetknięcie się ostrzy wzbudziło iskry, które posypały się na ubitą, wysuszoną glebę. Towarzyszył im śpiew wojny, którym był odgłos zderzających się ze sobą oręży. Soros walczył dobrze, nawet bardzo dobrze. Jego ciosy były wyważone, nastawione na odparcie przeciwnika bez konieczności odebrania życia. Alex z kolei… Swobodnie można rzec iż poszedł on na żywioł. Oddał swe ciało i umysł we władanie miecza. Ciało i umysł nienawykłe do walki. Oporne. Słabe… Nawet magia tkwiąca w ostrzu nie mogła na to nic poradzić. Oddech mężczyzny szybko zaczął się rwać. Wzrok zawodzić, a ręka coraz wolniej odpowiadać na impulsy. Nie zdążył zablokować jednego ciosu, po nim kolejnego. W końcu, gdy wszelkie zasoby siły, jakimi dysponował, rozwiały się niczym poranna mgła, upadł. Zanikająca świadomość zarejestrowała jeszcze pełne współczucia spojrzenie jakie posłał mu Sores i pełen udręki jęk, który rozległ się w jego umyśle. Przegrał… Przegrali…

****


Dochodzenie do siebie było długotrwałym procesem. Zmysły budziły się niechętnie, stawiając opór każdemu bodźcu, który zmuszał je do działania. Czy to dotykowi szorstkiej pościeli na ciele, promieniom słońca wpadającym przez okno, czy woni starych wymiocin, którymi przesiąknięta była podłoga. Tylko dźwięk był przyjemnym gościem. Dźwięk słów wypowiadanych kobiecym głosem. Czułych, pełnych troski słów, które działały niczym balsam na duszę, a które docierały do niego z niewielkiej odległości. Owa odległość sprawiła, że otworzył oczy, napotykając szkarłatne spojrzenie białowłosej.


- Obudziłeś się - oznajmiła wesoło, przysiadając na brzegu łóżka, na którym leżał. Jej czerwony płaszcz musnął jego nagie ramię, wywołując przyjemne wrażenie, które rozlało się na jego ciało. Ból, który także się obudził, umknął przed owym wrażeniem, dając Alex’owi chwilę wytchnienia.
- Już się bałam, że nigdy nie otworzysz oczu. - Faktycznie, wyglądała na zmartwioną jego stanem. Zaraz też pochyliła się, dając jego oczom nacieszyć się widokiem dwu, pełnych i zdecydowanie jędrnych wzgórz. Jej dłoń spoczęła na jego czole, odsuwając kosmyki włosów i badając przy tym jego temperaturę. Była to czuła pieszczota, okraszona uśmiechem, w który ułożyły się jej wargi.
- Będziemy musieli trochę potrenować, zanim ponownie zmierzymy się z tym wojownikiem. Już nie mogę się doczekać smaku jego krwi - oświadczyła, oblizując usta.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 17-01-2017, 13:35   #96
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
To był pierwszy raz gdy poczuł się dobrze od przebudzenia w kamiennym kręgu. W tym królestwie, krainie, tym całym świecie, czy jak zwać to miejsce do tej pory niczego dla siebie jeszcze nie znalazł. Teraz czuł się lżej i nawet bolesne pozostałości dotychczasowych przygód, wciąż męczące chyba każdą komórkę ciała, nie umniejszały jego zadowolenia. W końcu, pomimo magii, mieczy, bandytów i koni, na jego twarzy pojawiać się zaczął nieśmiały uśmiech. Co było przyczyną tej odmiany? Co sprawiło, że chciało mu się latać i znowu żyć? Spod przymkniętych powiek, tak jakby obawiał się, że ich rozwarcie może przepędzić wspaniały widok, przyglądał się zjawisku o oczach koloru kojarzącego się z ogniem (przez myśl mu nawet nie przeszło, że piekielnym). Szczególnie wiele jego uwagi pochwyciły przyjaźnie skierowane w jego kierunku, nie mniej niż oczy czerwone, sutki. Wgląd na to drapieżne zwieńczenie wychylających się z szerokiego dekoltu białej niczym grenlandzki lodowiec piersi, wywołał w jego trzewiach falę rozchodzącego się po całym ciele gorąca. “Kim ona jest? Co tutaj robi?” refleksje bardziej, niż myśli, trzepotały bezgłośnie niczym ćmy obijające się o lampę. Zapierający dech i tak bliski widok zredukował myślenie niemal do zera. W prawdziwej rzeczywistości takie rzeczy mu się nie zdarzały.
- Już się bałam, że nigdy nie otworzysz oczu. - zrozumienie słów pojawiało się z opóźnieniem, tak jakby każdy dźwięk przebijał się przez mgłę gęstą niczym mleko. Znał ten głos a zrozumienie, które pojawiło się po chwili, podniosło włoski na karku i ramionach - to była ona… miecz, z którym walczył, który wcześniej do niego mówił. Nie mógł w to jeszcze uwierzyć.
- Tak -niełatwo było wydusić nawet to jedno słowo przez ściśniętą krtań i na wszelki wypadek zamrugał by dać znać, że żyje i jest świadomy a wtedy dłoń lekka niczym piórko i miękka jak aksamit dotknęła jego głowy. Spod na wpół otwartej powieki pociekła mu łza szczęścia.
- Tak! -powtórzył z zapałem, a energia, jaka zakipiała w nim od dotyku, podniosła mu głowę z poduszki. Niestety Miecz miała refleks godny szermierza i smak jej piersi wciąż pozostawał mu nieznanym.
- Nie wypuszczę cię z ręki, nie odstąpię na krok aż damy radę każdemu - niezrażony perorował z coraz większym zapałem - Będę trenował do upadłego. Jestem gotowy z tobą na wszystko! - chciał się unieść by już zabrać się za trening, lecz szczery zapał nie starczył by pokonać słabość ciała. Jego głowa z powrotem spoczęła na poduszce.
- Jestem Alex - wychrypiał - Miło cię w końcu widzieć i muszę przyznać, że nie wiem czy lepiej walczysz, czy wyglądasz.
 
cyjanek jest offline  
Stary 26-01-2017, 04:17   #97
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny z Grave 1/2

Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak




Pogoń




http://www.pinakoteka.zascianek.pl/C...es/Czworka.jpg


Cwał. To było pierwsze słowo jakie mu się kojarzyło z tym co odczuwał gdy ruszyli z kręgu. Zbitek emocji, pęd powietrza na pysku i w kłębie, umykająca w tył trawa i krzaki, przemieniający w trakcie drogi krajobraz no to wszystko było niesamowite! On był niesamowity. Te nowe ciało czy nowa forma wydawało mu się wspaniałe! No i ona. Ona też tam była. Też była niesamowita. Cieszył się, że ma z kim dzielić tą przyjemność. Z kimś kto jest w takiej samej sytuacji jak i on, kto przeszedł i przechodził przez to samo kto go rozumie i zna temat. Gdy tylko ruszyli z kamiennego kręgu który był ten sam lub może jakimś odpowiednikiem tego co było w ich świecie znane z pocztówek na całym świecie pod nazwą Stonehenge dał się ponieść tej wilczej euforii. To było wspaniałe! Ta prędkość, ta moc, ta siła, nowe nieznane doznania o których wcześniej jako człowiek nie miał pojęcia! Wszystko inne zdawało się być nieważne! Ale tylko zdawało.


Mimo wszystko bardzo szybko i łatwo przyszło mu się wczuć w rolę tropiciela. Kłusował tym charakterystycznym, wilczym kłusem zdolnym przemierzać całymi godzinami i dniami dziesiątki kilometrów bez śladu zmęczenia. Pościg za umykającymi w ślamazarnym zdawałoby się tempie dwunogami wydawał się prosty. Oczekiwał prawie, że lada chwila wyłonią się gdzieś tam przed nimi na widoku. Nawet jak nasilający się zauważalnie w miarę jak skracali dystans do nich mówił mu co innego, że jeszcze nie tak od razu, za chwilę to uczucie było jednak silniejsze. Dopiero gdy ludzki umysł dostrzegł nowymi wilczymi zmysłami parę detali utemperował tą pierwszą, szaleńczą falę euforii.


Tropy były trzy. To wiedzieli już w kręgu. Teraz nadal były trzy. No poza tym, dodatkowym należącym do obserwatora kręgu. Ale to też go zastanawiało. To coś zostawiało zdumiewająco słaby trop. W porównaniu do neonowego wręcz śladu ludzi wilk musiał się postarać by go nie zgubić. Ale ludzkie ślady były wyraźne. I powiedziały mu trochę o tym co tu się działo. Najważniejszy detal dostrzegł w śladach butów. Miały bieżnik! Jakiś adidasowy czyli z ich świata! A druga osoba zostawiała ślad jak od eleganckich, męskich półbutów. Trzecia zaś co go trochę zdziwiło była bosa.


~ Summer! Oni chyba są od nas! Spójrz. - zatrzymał się przy znalezionych odciskach i nie wytrzymałby od razu podzielić się z Kolorowłosą tym odkryciem. Pewnie też to dostrzegła no ale musiał to powiedzieć. Byli z ich świata! Migli być tacy jak oni. Albo nie. Też byli ukąszeni? Nie byli? Po zapachu nie wyczuwał w nich wilków ale Summer też mówiła, że do przemiany on sam pachniał jak każdy człowiek. No dobra, może i były jakieś inne światy gdzie żyli ludzie noszący sportowe obuwie ale ich nie znał więc zakładał, że są z tego samego świata i pewnie czasoprzestrzeni też. Może wiedzą coś co wyjaśni ich zagadkę pojawienia się w tym świecie? Może też byli w “Pełni”? W końcu tamta dziewczyna z lenonkami pojawiła się dzień wcześniej to i ci mogli pojawić się dzień później. Jakby nie było tym bardziej warto było ich odnaleźć. Zanim coś czy ktoś z tego świata ich odnajdzie.


No i sam trop też mówił mu ciekawe rzeczy. Nie był prosty i jasny jakby wiedzieli gdzie mają zamiar iść. Owszem szli. Plątanin śladów które wyglądały jak przystanki czy ozglądanie się czy jakieś narady też było trochę po drodze. Całkiem częste. Więc chyba musieli nad czymś dyskutować. Ciekawie układały się te tropy między sobą. Bose stopy były często nieprzykryte “adasiami” i półbutami więc szły na końcu, po nich. Zupełnie jakby osoba zostawała z tyłu za pierwszymi dwoma. Pokłócili się? Podejrzewali coś z tym miganiem światów na początku jak oni mieli z tą ciężarówką? Wówczas co? Te dwie z przodu chroniły tą z tyłu? Nie był jeszcze pewny ale wyczuwał zapach dwóch mężczyzn i kobiety. Obuwie jakoś odruchowo zakwalifikował pasujące bardziej do facetów choć w adasiach laski przecież też mykały. Więc co? Laska szła by z tyłu za dwoma facetami? Ewentualnie para mieszana z przodu i jeden facet bez butów za nimi. Nie wiedział jeszcze co o tym myśleć. Ale z taką różnicą tempa pewnie szybko by się dowiedzieli.




Las



No i ten czwarty top. Nie mógł go rozgryźć. O ludziach już trochę zdołał się dowiedzieć a ten tego obserwatora co chyba im towarzyszył z bezpiecznej odległości nie mógł właśnie rozgryźć. Wydawało mu się, że od początku pozostawał w ukryciu i jakby śledził tych ludzi. Czyli odpadała pierwsza teoria jaka mu przyszła do głowy, że jest jakimś wysłannikiem czy przewodnikiem dla tej trójki. Wyglądało jakby ich właśnie śledził. Nie był pewny jak czytać te częste postoje bo aż takich detali nie rozpoznawał. Tamci coś podejrzewali? Usłyszeli coś? Zauważyli? Może gadali z tym czwartym? Tego nie był pewny.


Potem jeszcze trop się pogmatwał. Bo ledwo weszły w las i czwarty trop odbił od tych trzech. Pierwszy raz dość wyraźnie zostawił ich na większą odległość. Zaintrygowany Dawid ruszył jego śladem gotów w razie czego wrócić do tamtej trójki a mając nadzieję dowiedzieć się co tak zaciekawiło obserwatora. Sprawa wyjaśniła się choć w ten sposób, że dorobiła kolejne odpowiedzi. Niedaleko znaleźli ciało mężczyzny. Nieżywego i ewidentnie zabitego w walce. Sądząc po łuku leżącym obok i ubraniu chyba jakiś tubylczy myśliwy, żaden z tej trójki co ruszyła z kamiennego kręgu. Po walce obserwator wrócił na znane tory czyli do śledzenia tamtej trójki.


~ Niezbyt rozumiem Summer o co tu chodzi. Ten obserwator chroni tą trójkę po cichu? Ten łucznik chciał ich postrzelić? Ale czemu robi to po kryjomu tą ochronę? Zupełnie jakby tamta trójka miała gdzieś go zaprowadzić jeśli będą myśleli, że są sami. Chyba. - podzielił się swoimi spostrzeżeniami z wilczą partnerką. Patrzył w drzewa i las dookoła ale wilczymi zmysłami widział tropy czterech istot. Kolejna tajemnica. O co tu chodziło? Tak czy siak będąc tutaj niewiele więcej by się dowiedzieli więc znów wyszło mu, że trzeba dogonić tamtą trójkę. Niekoniecznie od razu gadać ale chociaż zobaczyć co to za jedni. Może namierzyć tego obserwatora. I wtedy sie zobaczy co dalej robić.


Za bardzo się chyba zafrapował tym ściągnięciem trójki ludzi z ich pewnie świata a może po prostu Summer była czujniejsza. Jej warknięcie postawiło go w stan alarmu ale jeszcze nie zdołał zlokalizować zagrożenia gdy biała wilczyca mu podpowiedziała. Zaraz też śmignął przed niego rzucony nóż w trawę w uniwersalnym geście blokowania dalszej drogi. Też się zjeżył o odsłonił kły w pierwszej chwili warcząc podobnie jak wilk obok. Teraz już zlokalizował zawalidrogę. Sopel, czarnych zwisających włosów. Twarz. Kobieta. Tunika i to co pod nią. Całkiem ciekawe. Ale najciekawsze potem. Wycięcie w talii jak w jakiejś ekstrawaganckiej kiecce. Ale zamiast kiecki łuski, skóra i ogon. Kobieta - wąż. Naga. Przynajmniej u nich tak to się chyba standardowo nazywało. Na ludzi - węży czy jaszczurów. Ale za nożem nie poszedł atak tylko słowa. Więc też nie atakował. Choć sprawa była niejasna. Ale chyba dla obydwu stron. Pomijając, że oni we dwójkę raczej na razie powszechnie we wszystkim chyba byli “zieloni” i zaskoczenie ze zdziwieniem było dość częste na każdym kroku. Przynajmniej jemu się to tak wydawało. Ale skoro tamta nie atakowała więc na razie przynajmniej on też nie.


~ Nie zmieniaj się Summer! Trzymaj się z boku. W razie czego skoczymy we dwoje na nią. - nadał od razu na dzielącej ich więzi do białej wilczycy. Sam się nie ruszył z miejsca przyjmując frontową pozycję przed zwisającą z drzewa nagą. Gdyby doszło do walki miałby ją od przodu jako mięśniak i w ogóle fajter. Związałby ją walką czy unikiem co powinno chyba dać Summer okazję do skoku i ataku. Czarnowłosa wężownica była na tyle nisko, że oboje powinni do niej doskoczyć w razie czego. Ale jeszcze nie chciał skakać ani walczyć. Chciał wiedzieć. Aby wiedzieć musieli pogadać czyli musiał zmienić formę na ludzką. Słabszą od wilczej i do walki pewnie mniej korzystną. Ale jednak w wilczej nie wiedział jak porozumieć się z kimś poza Summer.


Wahał się. Manewr zmiany formy wydał mu się ryzykowny. Kobiecy korpus był jak u standardowej kobiety. Ale wężowe cielsko kojarzyło mu się z anakondą na sterydach. Grube, masywne i umięśnione na kilka metrów pewnie. Dłuższe niż on w wilczej formie. Więc pewnie była silna. Czy silniejsza od ich wilczej formy to nie wiedział ale pewnie od ludzkiej na pewno. Zmieniać się więc wydało mu się bardzo ryzykowne. Ale wyglądała jakby wiedziała jakiego rodzaju są dwa wilki skoro do nich odezwała się w ich języku. Te jej schowane łapki za plecami gdzie mogła kitrać cokolwiek też jakoś nie powiększały marginesu zaufania. Ale… Jakby tak… No trudno, postanowił zaryzykować. ~ Uważaj Sum, przemienię się. Spróbuję z nią pogadać. - ostrzegł białą wilczycę przez ich więź.


Postąpił krok naprzód i kolejny wolno zbliżając się do wbitego w ziemię noża. Z wilczym zaciekawieniem odruchowo zwęszył go po czym uniósł łeb w stronę zwisającej z gałęzi nagi. Była dość nisko. Uśmiechała się. Czekała jak zareagują. Widocznie też musiała ich namierzyć. I co trochę bodło jego samczą i wilczą dumę chyba wcześniej niż oni ją. Miała okazję zaatakować ich z zaskoczenia. Tym nożem zamiast przed nich mogła rzucić w nich. Czyli nie była nastawiona jawnie agresywnie. Albo zdawała sobie sprawę lepiej od nich, że walka z dwoma wilkami nie byłaby dla niej najkorzystniejsza. Tak. Do takich wniosków doszedł gdy na bieżąco poukładał w głowie bieżące fragmenty układanki. Miał nadzieję, że nie popełnia błędu. Przemienił się z wilka w człowieka.


- Fajny nóż. Nieźle nim rzucasz. - powiedział brunet stojący na leśnej ściółce przed nożem tam gdzie przed chwilą czarny wilk wpatrywał się i obwąchiwał to narzędzie. Teraz mężczyzna schylił się nieśpiesznie i wyciągnął nóż z ziemi. Obejrzał go sobie i zważył w już teraz ludzkiej dłoni. Chwytne dłonie nadal miały jednak swoją precyzje i subtelność jakiej jednak wilcza forma nie miała swojego odpowiednika. Spojrzał ponad ostrzem na zwisającą z gałęzi wężownicę. Teraz był w pionie wyższy niż w wilczej formie więc miał z nagą twarz prawie na jednakowym poziomie. A jej czarne włosy zwisały nawet poniżej jego twarzy.


- Cześć. Jestem Dave. - zaczął robiąc jeden krok do przodu. Metoda przyniosła skutek w rozmowie z Fay miał nadzieję, że teraz też okaże się skuteczna. Tyle, że Fay okazała się podwładną Tam a jak miał zakwalifikować wężownicę tego jeszcze nie wiedział. - A ty kim jesteś? - spytał nagi patrząc w jej nietypowe dla niego pionowe, gadzie źrenice. Oprócz skrzydeł to pasowała mu do wizerunku nagi. Ale kto wie co w tym świecie było standardowym wzorcem gatunku czy rasy. Widać nie był taki uniwersalny i stabilny jak w ich świecie ale przez to na swój sposób całkiem ciekawy.


Niezadowolenie Summer było wyraźnie wyczuwalne, jednak nie sprzeciwiła się jego decyzji. Zamiast odpowiedzieć, zaczęła kursować tam i z powrotem, nie spuszczając przy tym wzroku z wężycy. Ta z kolei nie spuszczała go z Dawida. Wyraz jej twarzy nie zmieniał się, nie cofnęła się także gdy mężczyzna przemienił się i podniósł nóż. Obserwowała go spokojnie, jakby nie stanowił dla niej żadnego zagrożenia. Jakby oboje go nie stanowili. Mogła to być jednak tylko maska, która kryła prawdziwe uczucia. Zapach, który otaczał tą istotę, nie był jednak dość wyraźny by dało się rozwiązać tą zagadkę. Na dobrą sprawę można było rzec, że poza wonią węża, nie wydzielała żadnej innej. Zupełnie jakby jej tam wcale nie było… Jakby był tylko gad i nic więcej.


- Nasssza - odpowiedziała, przeciągając “s” i wysuwając cienki język, rozdwojony na końcach. Przez chwilę badała nim powietrze wokół twarzy mężczyzny, słysząc jednak ostrzegawcze warczenie białej wilczycy, wycofała go i ponownie skryła w ustach.

- Drażliwa - skomentowała z lekką kpiną. - A może zazdrosna?

Uśmiechnęła się, nieco bardziej odsłaniając kły. Jej tułów uniósł się nieco wyżej, tak że teraz spoglądała na niego z góry, niczym gotująca się do ataku kobra. Summer widocznie owa pozycja skojarzyła się właśnie z tym gatunkiem węży, bowiem sama także przybrała pozę wyrażającą gotowość do ataku. Jej kły były doskonale widoczne, bowiem wargi uniosły się wysoko. Warczała nieprzerwanie, a w dźwięku tym nie sposób było nie wyłapać nut wyzwania. Wciąż jednak nie atakowała. Czy działo się tak z powodu wydanego nakazu czy niepewności co do tego, kto taką walkę mógł zwyciężyć? A może chodziło o to, że przeciwnik znajdował się znacznie bliżej Dawida, niż biała wilczyca przeciwnika? Wściekłość Summer zagłuszała wszelkie inne przekazy, więc Dave miał problem z rozszyfrowaniem swojej partnerki.


Wreszcie jednak zachowanie kobiety skłoniło wężową istotę by na nią spojrzała.

- Nie mam zamiaru go atakować ani uwodzić - oświadczyła, sprawiając wrażenie rozbawionej. - Pamiętam was - dodała, opuszczając się niżej. Nie przerwała tej czynności dopóki jej ciało nie opadło na ziemię. Był to w tej sytuacji wyjątkowy dowód zaufania. Jakby nie spojrzeć, będąc na jednym poziomie z wilkami, szanse wężycy na to, że przeżyje ich atak, zmalały drastycznie. Mogli jednak dzięki temu w pełni ujrzeć jej rozmiary. Zdecydowanie nie była ona zaskrońcem. Niejedna anakonda pozazdrościłaby jej rozmiarów. Jej ogon przypominał ciało dusiciela po solidnym posiłku. Końcówka zaś, którą także mogli wreszcie zobaczyć, ozdobiona była ostrzem, przytwierdzonym do niej srebrną nakładką. Także dłonie, które wreszcie zdecydowała się pokazać, dzierżyły dwa sztylety, które jednak schowała zaraz do skrytych na plecach pochw. Nie potrzebowała ich na dobrą sprawę, bowiem paznokcie jej dłoni ozdabiały długie i ostre szpony.

Nasza uniosła się tak, by jej oczy na powrót znalazły się na wysokości Dawidowych. Ogon zwinął się dając jej tułowiu stabilną podstawę. Koniec jednak wciąż pozostawał luźny, gotowy do natychmiastowego, bez wątpienia śmiertelnego, ciosu.


- Wy przybyliście jako pierwsssi - ciągnęła swój wywód, poprawiając tunikę. “S” ponownie zostało przeciągnięte, a język wysunął się delikatnie, badając powietrze.

- Wiedźma was wypuściła? To do niej niepodobne - dodała, wyciągając prawą dłoń w stronę Dawida. - Mój nóż, jeśli łaska - poprosiła, a mimo tego, że słowa i głos brzmiały uprzejmie, to jednak nie dało się nie wychwycić delikatnej groźby, która wraz z nimi rozbrzmiała. Widać wężowa istota była do swych ostrzy przywiązana i nie zamierzała pozwalać by zbyt długo znajdowały się w posiadaniu kogoś innego.

~ Nie ufam jej - prychnęła Summer, chociaż wbrew swym słowom przestała warczeć. ~ Nie mogę jej wyczuć. Nie mogę do niej sięgnąć.

Była tym faktem rozdrażniona, do stwierdzenia czego, nie potrzebna była więź. Widać to było w jej zachowaniu, nastroszonym futrze i wciąż obnażonych kłach.*


~ Ja też. Ale ona coś wie. Wytrzymaj jeszcze trochę. Wiem, że jedzie po krawędzi ale coś wie. Poza tym to nie jest zaskroniec. - Dawid przesłał na łączu jakie dzieliło go z białą wilczycą komunikat. Wyczuwał wiedział i rozumiał powody zachowania i emocji jakie docierały do niego i przez zachowanie i słowa Summer. Wężownica zapewne świadomie prowokowała ich, zwłaszcza Summer, ignorując ją więcej niż wymagała tego sytuacja. Jednak Dawid za mało wiedział by ocenić czy to poza, taktyka czy lekceważenie. Naga była aż tak mocna, by czuć się swobodnie w walce z dwójką wilkołaków? Wyglądało jakby tak się czuła. Albo chciała za taką uchodzić. Na zmysł walki Nowakowskiego w starciu jeden na jeden to nie był pewny jakby to wyszło. Ale walka w przewadze dwa do jednego wymagała bardzo pomysłowej taktyki i kunsztu od tego jednego. Czy Nasza miała ten kunszt tego bez spróbowania się z nią nie był w stanie odgadnąć. Ale rozmiary gdy się ukazała im w całej okazałości przemawiały mu do wyobraźni. Wynik walki wydał mu się więc niepewny. Może by dali jej radę a może nie. To skłaniało go do unikania starcia póki było to możliwe. Poza tym na razie nie widział powodu do takiego starcia. Mimo prowokującego zachowania wężownica nie zaatakowała ich na razie.


Poza tym w duchu musiał przyznać, że zachowanie obu kobiet mile łechtało jego próżność samca. Summer okazywała swoim zachowanie zaangażowanie i zainteresowanie jego osobą. Więc jednak była szczera i w słowach i zachowaniu i łzach przy ognisku. Zaś wężownica również celowo pewnie ignorując więcej niż trzeba białą wilczycę. Tyle, że u kobiety z pionowymi źrenicami nie mógł jeszcze rozgryźć czy chodzi o jakieś jego możliwości, o to, że z ich dwójki to on zaczął rozmowę czy jeszcze coś innego. Może nie lubiła wilczyc lub innych kobiet? Albo lubiła być wkurzająca? Różnie mogło to być. Ale jednak naga była w tej chwili zbyt enigmatyczną i potężną osobą zachowującą się zbyt prowokacyjnie by Nowakowski uległ tej pokusie. Poza tym w końcu czuł, że z Summer są partnerami. Też wkurzała go taka olewka dla jego partnera ze strony wężownicy. To z kolei jego prowokowało by chociaż trochę utrzeć jej ten zadziorny nosek.


Cofnął się odruchowo o krok gdy naga wyprostowała się na pełną wysokość. Była tak wysoko, że na serio w tym momencie obliczał już każdy ruch i drgnięcie jak na walkę. Zmieniać się już? Jeszcze nie? Odskoczyć? Zaatakować? Czuł się jak wówczas gdy na matę wychodził do sparingu ktoś obcy i nie wiedział nic o nim poza pobieżnym szacunkiem jego zachowania i rozmiarów. U tej nagi było od cholery metrów i kilogramów wężowych splotów do szacowania. Ale nie zaatakowała. Gadała ale nie atakowała. Nowakowski widział, że krytyczny moment do ataku minął. Gdy wężownica wróciła do mniej więcej jego poziomu on też wrócił z powrotem ustąpiony przed chwilą krok.


- Jesteśmy partnerami z Summer. Jak coś ją drażni mnie najczęściej też. - odpowiedział nadze celowo wskazując trzymanym nożem w kierunku białej wilczycy. Zdołał już opanować się na tyle by uśmiechnąć się chociaż symbolicznie. Właściwie był nawet trochę ciekaw czy jakoś wężyca zaręguje na ten drobny prztyczek.


Na sam nóż też spojrzał na chwilę. Oddać jej? Na razie nóż, póki był w ludzkiej formie byłby pewnie najskuteczniejszą bronią w starciu z wężownicą. Też prowokowała go do tego by zmajstrować jej jakiegoś psikusa. Chyba jej zależało by mieć znów komplet ostrzy. Swoje pozostałe schowała. Co znowu nie sprzyjało do rozpoczęcia walki. I tak miała dwa więc trzeciego na raz pewnie by nie użyła. Kusiło go też by powiedzieć “nie” dla samej zasady postawienia na swoim. Ale właśnie laska coś wiedziała. Mogła im powiedzieć jeśliby chciała. Już teraz powiedziała parę ciekawych rzeczy. No i ten negocjacyjny ton póki co działał na tyle, że wciąż gadali zamiast skakać sobie do gardeł. Postanowił więc na razie iść dalej tą drogą.


- Jasne. Bierz. - wzruszył ramionami i podał jej nóż rękojeścią zwróconą w jej stronę. Nie szukał z nią zwady. Przynajmniej na razie. A co będzie za parę chwil to się miało dopiero okazać. Zastanawiał się co ta naga wie, co się domyśla a co zgaduje. Widziała czy wiedziała jakoś inaczej, że wyszli z dziedzin Taminy? Raczej nie. Nie powinna bo już powinna być w drodze za tą trójką. Ale mogła ich widzieć wcześniej gdy się przebudzili. Albo też nie i może jakoś inaczej wyczuwała zapach czy co innego z taminowej domeny. Albo przez analizę tego co widziała. Jeśli nie byli u elfów czy z elfami a te kogoś szukały to mogło jej w tym dwubiegunowym chyba świecie ważniaków uznać, że są o tej drugiej strony czyli u Tam. Ale to co mówiła wskazywało jakby los wilków które trafiły na stronę Tam też był jakoś jakby biletem w jedną stronę. To co się z nimi działo potem? Była okazja się dowiedzieć czegoś od kogoś kto nie był zależny od hierarchii Taminy.


- No zrobiliśmy jej psikusa i tak dziewczynie witki opadły, że zrobiła dla nas wyjątek. A co? Mówisz, że to większy wyjątek niż nam się wydaje, że wilk stamtąd wrócił? - odpowiedział w końcu na jej pytanie o ich L4 u Taminy. Nie chciał mówić jak to zrobili bo chyba był to wyczyn sam w sobie skoro wężyca zwróciła na to uwagę od razu. A dwa jak nie wiedział kim ona jest nie wiedział jak zareaguje na ich bytność i relacje z Taminą. Na razie chyba była zaciekawiona. Na tyle by tak samo jak on słuchać i rozmawiać a nie atakować.


- My przybyliśmy pierwsi. Ale wczoraj. Do tego kręgu. Widziałaś to? - machnął dłonią za siebie mniej więcej w stronę z której wszyscy przybyli i gdzieś tam za drzewami stał krąg megalitycznych kamiennych bloków. Nie do końca był pewny o co chodzi nadze z tą kolejnością przybywania. Pewnie chodziło jej o obecny skok skoro były inne wilkołaki przed nimi jak choćby Dan. Ale tak mówiła Tamina. A w końcu właśnie chcieli z Summer od wczorajszej kolacji w obozie jakoś zweryfikować jej słowa.


- A ta trójka co przybyła niedawno? Za którą idziemy i ty i my? Czekałaś na nich? Wiesz kim są? - zapytał teraz on o ciekawiący go detal. Na razie chciał choć częściowo spytać o coś co mógł sprawdzić. Był ciekaw czy wężownica wspomni i wilkołakach którzy przynieśli tą trójkę czy nie. W ogóle był ciekaw jak u niej z prawdomównością i jak jej słowa będą współgrały z tym czego dowiedzieli się już do tej pory ze śladów i tropów. *


Wilczyca prychnęła w odpowiedzi na jego przekaz. Jej postawa nie uległa zmianie, uparcie wyrażając chęć wbicia kłów w cielsko wężowej istoty. Ta zaś odebrała swą własność, którą tak uprzejmie jej podano i słuchając dalszych słów Dawida, bawiła się nożem. Ostrze migotało w jej dłoniach, odbijając promienie słońca, które przedzierały się przez konary drzew. Czy to naumyślnie czy przypadkiem, błyski te raziły oczy mężczyzny, sprawiając że stojąca przed nim Nasza, raz po raz znikała w rozbłyskach światła.

Zabawa ta nie trwała jednak na tyle długo by całkiem wyczerpać cierpliwość Dawida. Biorąc jednak pod uwagę uśmieszek wężowej istoty, nie była ona tak całkiem niewinna.

- Wybacz - przeprosiła jednak, zakładając nóż za pasek tuniki. - Widziałam was - odpowiedziała, kołysząc się lekko. - Przez chwilę was obserwowałam, dopóki nie weszliście w las.

Przerwała owe wyjaśniania by ponownie wysunąć język z ust. Jego rozdwojona końcówka badała przez chwilę powietrze przed mężczyzną. Widocznie jednak nie znalazła tam tego co szukała bowiem po owej chwili która minęła, odwróciła się gwałtownie do tyłu i trwała tak kilka sekund, niczym nieruchomy posąg.

- Tacy jak wy - odpowiedziała, powracając do przyglądania się Dawidowi. - Poślij samicę za nimi, oddalają się.

Bez wątpienia był to nakaz. Nawet na chwilę jej spojrzenie padło przy tym na Summer.

- Nie pozwól im przekroczyć strumienia - odezwała się, po raz pierwszy kierując słowa do wilczycy. - Sama wyczujesz dlaczego. Biegnij, nie zjem go - dorzuciła, gubiąc powagę tonu na rzecz kpiny, która powróciła do jej głosu.

~ Ona chyba nie żartuje - biała wilczyca, wciąż co prawda powarkująca, wydawała się także zaniepokojona słowami wężowej istoty. Jej łapy zaczęły raz po raz ugniatać ziemię, dając widoczny pokaz rozdarcia, które czuła. Jednocześnie bowiem chciała zostać i biec. *


~ Poślij samicę? ~ Dawid powtórzył w myślach sformułowanie użyte przez Naszą. Ona tak ze wszystkimi czy z nami tak się drażni? Zastanawiał się przez chwilę obserwując nagę. Ale widocznie ta trójka też jak i oni byli wilkołakami. I sądząc po śladach butów były spore szanse, że są wilkołakami z ich świata, może nawet też byli w “Pełni”. W każdym razie szanse na to drastycznie wzrosły bo naga potwierdziła wątłą i bladą do tej pory opcję jaką sami rozważali wcześniej z Summer. Jej protekcjonalne zchowani nadal drażniło go. Choć to kim była i co tu robiła nadal było dla Europolaka dość enigmatyczne i ciekawiło go to. I co by nie mówić jej egzotyczna uroda i pretekst by zostać z nią sam na sam były zauważalnie kuszące. Ale zwyciężyło co innego. Nie ufał jej. Gdyby się rozdzielili z Summer byliby słabsi sami niż we dwójkę. Przyszło mu już wcześniej do głowy, że wężownica chce ich zagadać by zyskać na czasie. To by znaczyło, że jednak w jej mniemaniu przewaga w walce mogłaby być korzystniejsza jednak po stronie wilków. No albo coś, ktoś miał zrobić coś by dotrzeć do nich lub do tamtej trójki.


~ Czas powrzucać piach w tryby Summer. - nadał poprzez więź łączącą go z białą wilczycą i cofnął się o krok uprzedzając partnerkę, że znów szykuje jakiegoś psikusa. Naga coś wiedziała znacznie więcej od nich o tym co się dzieje w ogóle tutaj a także i co dzieje się w dokładnie tu i teraz. Ale dawkowanie odpowiedzi irytowało Polaka równie mocno jak drażniące zachowanie skrzydlatej nagi.


- Jasne Nasza. Masz rację z tym strumieniem. Trzeba tam dotrzeć by coś zdziałać. - zgodził się cofając znów o krok mężczyzna kiwając głową lekko jakby potwierdzał rację rozmówczyni. - Ale to ja prowadzę nasze stado! - wyszczerzył się do niej już po części tak bardzo wilczo jak człowiek mógł. Zaraz też przetransformował się do postaci czarnosierstnego czworonoga. Znów poczuł potęgę nowej formy gdy nabierał masy, gdy ubranie znika wtapiając się w nowe ciało, gdy znów doszło do niego olbrzymi bukiet zmysłów jakby nagle przeczyściło mu nozdrza i mgła sprzed oczu przeszła. Jak ludzie mogli żyć będąc tak głusi, ślepi i prawie nie wyczuwając zapachów?! Teraz tym bardziej go to zdumiewało gdy uświadomił sobie, że sam przeżył tak wiele lat i w ogóle mu to nie przeszkadzało.


~ Biegniemy Summer! Nie rozdzielamy się! - krzyknął do kolorowłosej dziewczyny w ciele białej wilczycy gdy ruszył pełnym pędem w stronę gdzie prowadziły tropy. Szkoda, że naga go tak zirytowała. Mogli jeszcze pogadać. Pewnie by w końcu powiedziała o co chodzi z tym strumieniem. Zgadywał, że albo chodzi o jakąś zasadzkę na tą trójkę albo przekroczenie jakiejś granicy. W każdym razie musieli się teraz spieszyć. Był ciekaw co zrobi teraz Nasza. Ich ruch mógł wymusić jej ruch. Albo nie. Chyba nie życzyła źle tamtej trójce wilków. Albo nie. Może chciała ich rozdzielić jego i Summer bo coś knuła albo coś jej to ułatwiało. Albo nie. Ale jakby nie było Dawid postanowił sprawdzić co jest grane osobiście.




Strumień



Biegnąc usłyszał za sobą śmiech. Nasza najwyraźniej nie planowała nagłego ataku od tyłu. Ba! Wedle tego co podpowiadały jego uszy, nawet się nie ruszyła. Możliwe jednak, że tylko czekała aż znajdą się poza zasięgiem wzroku i słuchu by wpleść się w szatę lasu i ruszyć w pościg. Lub po prostu za nimi podążyć. Jakie bowiem miała zamiary względem ich i tamtej trójki, nadal nie wiedzieli.


~ Nie lubię węży - parsknęła Summer z nosem tuż przy ziemi. ~ Obślizgłe, zdradzieckie, podstępne, śmierdzące gady…


Wilczyca wściekała się w najlepsze co jednak nie spowalniało jej ruchów. Nie ukrywało także niepokoju, który słowa wężowej istoty zasiały w umyśle towarzyszki Dawida. Nic zatem dziwnego, że wbrew temu co powiedział, szybko go wyprzedziła. Rozdzielenie co prawda nie było duże, wciąż ją słyszał, a przed sobą widział mignięcia jej białego futra wśród coraz to gęstszych krzaków. Bez wątpienia jednak przez chwilę został sam. Gdy ją w końcu dogonił, zastał wilczycę leżącą płasko na ziemi z nosem między wysokimi trawami. Już wcześniej usłyszał i wyczuł strumień, który teraz, podchodząc bliżej Summer, mógł także zobaczyć. Powodem, dla którego jego partnerka kryła swą obecność, była trójka ludzi, którzy stali na piaszczystym brzegu strumienia.


- Powinniśmy odpocząć - stwierdziła kobieta, wyraźnie rozgniewana. Miała na sobie krótką, lekką sukienkę w kolorze soczystej zieleni. Pasowała ona całkiem nieźle do krótkich, wściekle czerwonych włosów, które teraz odgarniała z czoła, gdzie zawiał je powiew wiatru. Kobieta była wyraźnie przestraszona. Woń jej strachu drażniła czułe powonienie wilka, sprawiając że budziła się w nim ochota do łowów. Zwierzęce ja, tkwiące w Dawidzie, od razu uplasowało nieznajomą na miejscu słabej zwierzyny, problemu. Podobnie jak jednego z mężczyzn, który kobiecie towarzyszył. Elegancki garnitur, okrągłe okulary, nieco posiwiałe włosy przycięte wprawną dłonią fryzjera. Tym jednak, co przykuwało w nim uwagę wilka, był smród strachu i coś jeszcze… Jakaś woń, której jeszcze nie potrafił przypasować, a która kojarzyła się ze szczurami, śmieciami i padliną. Jego zachowanie, nonszalancka poza i pełne wyższości spojrzenia jakie rzucał pozostałej dwójce, wcale nie poprawiały tego pierwszego wrażenia.


Ostatnia osoba budziła nieco większe nadzieje. Młody, wyraźnie wysportowany mężczyzna, ignorując pozostałych rozglądał się wokoło. Miał nieco przydługie, brązowe włosy, które w lekkim nieładzie sięgały ramion. Widać też było, że sporo czasu spędza na słońcu bowiem nie brak w nich było jaśniejszych pasm. No, chyba że były one dziełem farby. Podkoszulek, nieco podziurawiony, nie był w stanie zakryć wyraźnie zarysowanych mięśni. Alfa, który tkwił w ciele czarnego wilka, wyszczerzył zęby. Ten osobnik był zagrożeniem, konkurencją. Nie czuć było od niego strachu, a tylko niepokój.


- Nie podoba mi się to miejsce - stwierdził, odwracając się do kobiety i całkiem ignorując starszego elegancika. - Powinniśmy iść dalej wzdłuż strumienia.


- Iść gdzie? - wtrącił się facet w garniturze, od razu swoim głosem i postawą negując nie tylko samemu mięśniakowi co jego logice. - Lepiej przejdźmy na drugą stronę póki jest płytko.


- I gdzie chcesz dojść? Dalej błąkać się po lesie? Strumień to przynajmniej woda. Może trafimy na jakiś dom albo most z drogowskazem.


- On ma rację, Mark - odezwała się kobieta, poprawiając chwyt na pasku swoich butów, których obcasy swobodnie mogłyby robić za broń ale do chodzenia po lesie kompletnie się nie nadawały.


- No to z nim zostań, ja przechodzę - mężczyzna nazwany Markiem obrzucił czerwonowłosą wściekłym spojrzeniem, pod którym tamta jakby się skuliła, po czym ruszył w stronę wody.


Drugi z mężczyzn pokręcił głową jakby nie mógł znaleźć słów doraźnie wyrażających co sądzi o swoim przymusowym towarzyszu.

- Kutas - doleciało do uszu wilków, aczkolwiek tylko czarny zrozumiał znaczenie bowiem wypowiedziane zostało w jego ojczystym języku.


Obserwację przerwał im szelest, dobiegający zza ich pleców. Ciche, acz wyraźne syczenie, obwieściło przybycie Naszy.


- Ssstrumień… - zasyczała i w tym samym momencie rozległ się przeraźliwy krzyk od strony wspomnianego zbiornika wody. Krzyczał elegancik, którego czyjeś dłonie, porośnięte lśniącą w słońcu łuską, wciągały właśnie w głębinę, która nagle powstała.


- Ssstracony… Głupiec… - W głosie wężowej istoty brzmiał gniew, wściekłość wręcz. Jej tułów uniósł się nad ziemię, a skrzydła zaczęły drżeć, rozciągając na całą szerokość. - Wodniaki… Psssszeklęte…

Na szczęście zebrani nad strumieniem ludzie nie zwracali obecnie uwagi na to co działo się w lesie, który już opuścili. Krótkowłosa kobieta wrzeszczała przeraźliwie do wtóru elegancikowi, a polak, rzuciwszy wcześniej dobrze znane nie tylko jego rodakom

- Kurwa!

Ruszył by powstrzymać ją przed pójściem w ślady topionego.


Nasza wbrew obawom Dawida i Summer nie zaatakowała. Odbiegli wilczym sprintem i dopadli do zarośli niedaleko strumienia. Mieli chwilę by ich poobserwować. Wyglądali jak trójka z tego samego świata co i oni sami. Rosły więc szanse, że też byli w “Pełni”. Zgadzało się z tym co się dowiedzieli u Taminy, że jeden transfer może się tutaj objawić nawet co parę godzin czy dni.


Trójka sprawiała wrażenie kompletnie niedopasowane. Dziewczyna w sukience i ze szpilkami w dłoniach. Wyjaśniło się czemu szła boso. Właścicielem męskich butów okazał się jakiś wapniak. Trochę słabo Dawidowi wypełniał standard imprezowicza “Pełni” no ale kto wie kim był i co by tam robił ani czy w ogóle tam był. No i ten “adaś” który wyglądał jak jakieś odbicie Nowakowskiego. Też wysportowany i zdecydowany w działaniu.


Nowe zmysły przyniosły też nowy podgląd na scenkę. Kobieta wilkowi kojarzyła się z łatwą zdobyczą. Choć człowiekowi i facetowi jako istotą wpisującą się w klasyczną, kobiecą rolę wymagającą od samca ochrony i protekcji. Starszy garniak zapachem zaskoczył go najbardziej. Zapach bowiem kojarzył mu się z jakimś ściekiem, śmietnikiem i raczej z jakimś menelem a nie dość eleganckim wyglądem jaki widziały oczy. Gdzie on się wytarzał, że tak od niego jebało? No i ten młody “adaś” dla odmiany zestaw zapachowy nie zaskakiwał ale zjeżył sierść na karku jako konkurent do przewodniej roli w grupie. Ten jednak zaskoczył Dawida zwłaszcza tym, że mówił po polsku! Był jego rodakiem! Potem jednak sprawy spartoliły się błyskawicznie. Ledwo o dziwo przybyła wężownica gdy nastąpił atak z wody. Nagle się okazało czemu wystrzegała ich przed tym strumieniem.


Garniaka, tego chyba Mark’a nagle coś chlusnęło i szusnęło do wody. Ten drugi Polak zaczął ratować dziewczynę by ją odciągnąć od groźnej wody a ten stary darł się wniebogłosy. Dawid nie do końca wiedział co go podkusiło. Działał pod wpływem impulsu. ~ Za mną! Skaczemy po niego! - krzyknął impulsywnie poprzez wieź łączącej go z Summer. Dwa olbrzymie wilki, jeden czarny, drugi biały, wyskoczył nagle z krzaków i błyskawicznie w parę susów pokonały przestrzeń do strumienia. Ten nie mógł być zbyt głęboki jak zdążył po zanurzeniu tego czegoś i Mark’a oszacować czarny wilk więc powinni mieć tam grunt.


~ Szarpiemy to aż puści patałacha! A potem spadamy na brzeg! - dodał jeszcze gdy już byli o sus od brzegu. Dwa wilki odbiły się i wskoczyły w wodny chaos jaki czynił złapany mężczyzna i to coś co go złapało.


Zdziwił się mimo nagłości sytuacji gdy okazało się, że Nasza dołączyła do walki i to po ich stronie. Wodna kipiel jednak okazała się znacznie lepiej sprzyjać przeciwnikowi niż trójce aliantów. Mimo nagłości ataku szybko zostali zepchnięci do defensywy i szanse, że uda się odbić złapanego mężczyznę zaczęły gwałtownie maleć.


Summer nie kryła swej niechęci, jednak z werwą podążała za wytycznymi czarnego wilka. Jej ostre kły wbijały się w wystające z wody ręce. Ręce, których przybywało. Nie wiadomo skąd, z jednego przeciwnika zrobiło się trzech. Przez chwilę mignęła Dawidowi blada twarz z dużymi, czarnymi oczami, ozdobiona dwoma rzędami ostrych niczym sztylety, zębów. W uszach rozbrzmiał gniewny pisk, który niemal zagłuszył wrzaski jakie wydawali z siebie ludzie. Nawet mięśniak zaczął coś krzyczeć, chociaż w ogólnie panującym hałasie, nie dało się zrozumieć co. Nasza, unosząc swe cielsko nad taflą strumienia, raz za razem uderzała uzbrojonym ogonem w widoczne części przeciwnika. Wyraźnie nie chciała znaleźć się zbyt blisko wody, przez co jej skrzydła zmuszone zostały do nadludzkiej, o ile można było użyć tego określenia w tym przypadku, pracy.

Kobiecy głos, który wyraźnie drażnił czułe uszy wilków, umilkł w pewnym momencie. Najwyraźniej krótkowłosa osiągnęła swój limit przyswajalności dziwactw i zwyczajnie zemdlała. Może i dobrze się stało? Jej, najwyraźniej, partner był bowiem w nie lada opałach. Kontratak przeprowadzony przez wilki i wężycę spowodował agresywną reakcję wodniaków, skierowaną nie tylko w stronę odsieczy ale i w stronę ich ofiary. Ostre pazury orać zaczęły ciało mężczyzny, sprawiając że kipiel zabarwiła się szkarłatem. Krew nie pochodziła jednak tylko z ran mężczyzny. Dave czuł, jak te same pazury wbijają się także w jego porośnięte futrem ciało. Sądząc zaś po bolesnym skamleniu Summer, nie był on w tym odosobniony. Kocioł, w którym się znaleźli, powiększał się z każdą chwilą. Grunt zniknął spod nóg, zastąpiony zwiększającą się ilością oślizgłych, zwinnych ciał przeciwników. To było ich królestwo. Bez wątpienia także była w to zamieszana, śmierdząca niczym bagnisko, magia.

- Wycofajcie ssssię!

Głos wężycy przebił się przez panujący chaos. Dave, z ustami pełnymi zielonkawej, cuchnącej mazi będącej krwią wodniaków, musiał przyznać rację górującej nad nimi kobiecie. Tym bardziej, że Summer wyraźnie ją popierała. Niepokój białej wilczycy z każdą chwilą przybierał na sile. Niepokoiła się zaś o niego, całkiem pomijając tego, którego mieli uratować. Z jakiegoś powodu pojawiła się w niej niechęć do tego człowieka, która rosła z każdą chwilą, skłaniając kobietę w ciele wilka do tego, by zamiast poświęcać energię na próby wyciągnięcia go z topieli, skupiła się tylko i wyłącznie na osłanianiu czarnego wilka. Podobnie zresztą jak i wisząca nad nimi Nasza. Co było w tym człowieku takiego, że zmuszało obie te kobiety do tak skrajnej niechęci?


Atak wilków, wbrew pozorom, nie okazał się całkowitą porażką. Wycofując się, Dave widział jak w dół strumienia spływają, wraz z mieszaniną zielonej i czerwonej krwi, części ciał wodniaków. Ilu ich było? Ilu zabił? Ilu zranił? W jaki sposób zdołali zwiększyć głębokość strumienia i zgromadzić się w takiej sile? Odpowiedzi chwilowo nie posiadał.

Wodniaki także najwyraźniej miały dość. Woda, w miarę jak się oddalali od środka strumienia, zaczynała się uspokajać. Ręce znikały, rezygnując ze zdobyczy, o którą rozegrała się ta bitwa. Bezwładne ciało elegancika, porwane przez nurt, zaczęło się oddalać. Wątpliwe było, by jeszcze żył.

Summer, popychając pyskiem Dawida, pomogła mu wydostać się z wody. Jej skamlenie nabrało siły. Gdy znaleźli się na brzegu od razu zabrała się do lizania jego futra. Nie odzywała się, całkiem pochłonięta tą czynnością. Dave miał przy tym wrażenie, jakby na tą chwilę, umysł kobiety został w pełni zastąpiony przez instynkt zwierzęcia. To, które w nim tkwiło, namawiało by się temu poddać. To było dobre, właściwe. W ten sposób powinno się leczyć rany. Nic jednak nie mogło pomóc w likwidacji gorzkiego smaku porażki. Przynajmniej do chwili w której z głośnym łupnięciem, ciało elegancika nie wylądowało obok wilków. Zaraz za nim, za ziemię opadła wężyca, wcale nie wyglądając na szczególnie szczęśliwą. Jej ogon krwawił z licznych ran, jakich nie udało się jej uniknąć. Krew miała szary kolor, lekko podbity zielenią i pachniała zadziwiająco dobrze.

- Ostrzegałam - warknęła w stronę wilków. - Ostrzegałam przed ssstrumieniem. Wodniki… Ich królestwo - machnęła ręką w stronę strumienia i znajdującej się za nim, obszernej polany. Zdecydowanie była wściekła.

- Iluzja… Ssssskyte za iluzją jezioro… Ich królesssstwo… Ssszakal…

Ostatnie słowo wypluła, kierując je w stronę elegancika, po czym umilkła, zwijając ciasno ogon i rzucając wściekłe spojrzenie to na wilki, to na ostrożnie zbliżającego się do nich mięśniaka.

- Co tu się do cholery wyprawia?

Jego pytanie zadane zostało ostrożnym, podszytym nutami strachu, głosem. Zatrzymał się w znacznej odległości od trójki przybyszy, tak jednak by wężyca znalazła się między nim, a wilkami. Widać uznał je za większe zagrożenie.

- Nie twoja sssprawa… - Nasza syknęła na niego gniewnie, wystawiając przy tym język, który drgnął parę razy, po czym ponownie zniknął w jej ustach. - Zajmij ssssię sssamicą. Sssssszakala zosssssssstaw.

Przeciąganie “s” było najwyraźniej jednym z objawów jej furii, bowiem potęgowało się z każdym kolejnym słowem, które wypowiadała.

~ Dave - w umyśle czarnego wilka rozbrzmiał głos jego partnerki, która wciąż zajęta była jego ranami. ~ Musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce. Nie wiem na ile to wiarygodne ale mam wrażenie, że nie wyleczę tych ran samym lizaniem. Mogę spróbować magią ale nie tutaj. Dasz radę iść?

Nie robiła mu wyrzutów, chociaż bez wątpienia była zła. Przede wszystkim jednak była zaniepokojona jego stanem.
~ To była dobra walka - dodała, posyłając mu łagodny uśmiech, jednak nie była zdolna powstrzymać myśli, która także zdołała napłynąć, a która jasno dawała do zrozumienia, że wilczyca uważa iż starcie to było niepotrzebne.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 26-01-2017, 04:25   #98
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Dawid "Dave" Nowakowski - optymistyczny Europolak


Strumień



Czarny wilk boczył ciężko bokami co było wyraźne zwłaszcza po tym gdy uległ zwierzęcemu instynktowi i otrzepał się mokrą fontanną z nadmiaru wody. Aalee bolało… Te pomniejsze zadrapanie i inne takie można by rzec, że wyszedłby bez szwanku. Ale jedno mocniejsze szarpnięcie kłami czy szponami jednak nie chciało nie dać sie nie zauważyć. Przypuszczał, że ocena sytuacji przez białą wilczycę jest słuszna. Ludzie a właściwie te jeszcze wilki w ludzkiej, nie wyzwolonej powłoce, mimo, że to od nich się przecież zaczęło jakoś nagle spadły w priorytetach podzielności uwagi czarnego wilka.


Też polizał Summer po pysku i mokrym futrze. Wtedy jakoś wzrok mu się zawinął na Naszą. Pomogła im. Wbrew pierwszemu niezbyt korzystnemu wrażeniu jakie na nich obojgu wywarła pomogła im. Walczyła w strumieniu razem z parą wilków. Na koniec nawet skoczyła po tego porwanego faceta.


~ To była bardzo trudna walka. Ale jak na chrzest bojowy myślę, że byliśmy zajebiści! - na ile się dało puścił wilczycy wilcze oczko i polizał ją jeszcze raz po białym pysku. Spojrzał na wody strumienia. Płynął sobie jakby nigdy nic. Zupełnie jak przed chwilą gdy obserwowali jeszcze trójkę wilczych ludzi i nic się jeszcze nie działo.


Potem ogarnął scenę nieco bliżej. Naga chyba wyszła ze starcia najbardziej obronną ręką i była wyraźnie wściekła. Na razie nie dociekał na co czy na kogo. Obok niech leżał ten koleś w gajerze. Teraz wyglądał jak zmokła kura ubrana w mokre szmaty. Zwłaszcza brak świadomości upodabniał go do wyrzuconej na brzeg marzanny. Pod drzewem była ostatnia para ludzi. Rudowłosa dziewczyna wydawała się wzbudzać w Dawidzie obecnie najwięcej sympatii z całej trójki. Leżała sobie sucha, cicha i nieprzytomna przynajmniej nie sprawiając nikomu żadnych problemów. Ten “adaś” zaś najwyraźniej miał silniejsze nerwy jak na człowieka ale coś nie kwapił się do interakcji z ich trójką. Ale aż tak zdziwiony Nowakowski nie był. Jeśli dopiero co przybyli z nowego świata to pewnie widzieli grupkę potworów walczącą w wodzie z innymi potworami. Choć jego samopoczucie i opinia jakoś minimalnie w tej chwili Dawida obchodziły. Dumał co dalej. Summer i własny instynkt z domieszką chyba rozsądku podpowiadały by się ukryć. Odsapną, nabrać sił i heh… wylizać rany. Tak po wilczemu i dosłownie.


Ten facet. Ten stary. Był dziwny. Jedna z niewielu rzeczy co do jakich i Summer i Nasza były zgodne. Do niechęci do niego. Dlaczego? Wyczuwał jego zapach. Był zniechęcający i budzący ostrożność i nieufność, podejrzliwość może nawet. Czyżby obie wyczuwały coś jeszcze co jemu umykało? A jeśli były w błędzie? Albo jeśli nie? Nie był pewny. Z nieprzytomnego faceta nie szło czegoś się dowiedzieć ani rozmową ani wilczymi zmysłami. Ale skoro tyle ryzyka, strachu, krwi i wysiłku kosztowało ich odbicie go nie chciał teraz go porzucać. Mimo więc, że nie był pewny czy dobrze postępuje zdecydował się na razie go zabrać ze sobą. Skręcić kark czy wyrwać krtań chyba by zdążył. A jak nie on to chyba któraś z dziewczyn chyba zrobiłaby to aż nadto chętnie. No i rozmawiać. No tak, póki był w wilczej formie nie mógł się porozumieć z nikim prócz Summer. Ale też nie był pewny jak to jego rany zniosą taką przemianę. Zaś z dwójką ludzi cóż. Co się kryło w strumieniu to już wiedzieli. Jak byli na tyle durni by dalej się kręcić w jego pobliżu to Nowakowski jakoś nie widział dla nich zbytnio szans na przeżycie choćby tygodnia w tym świecie. A przecież oni z Summer nie mogli robić za ich niańki co krok. Ponadto chciał pogadać z Naszą która widocznie wiedziała choć trochę co tu jest grane. Ale jakoś nie chciał gadać przy strumieniu. Przebywać też nie. W końcu więc zdecydował się.


~ Tak Summer, spadamy stąd. Musimy znaleźć jakąś kryjówkę. Wezmę tego szakala. I spadamy stąd. - powiedział w końcu dzięki więzi jaka ich łączyła. Już zdołał trochę odtajać. Teraz gdy pierwszy pofajterski szok zszedł doszły do głosu uczucia i myśli nie związane z bieżącymi sekundami. Przypomniał sobie jej obawę. Tam w głębi strumienia. To było zrozumiałe. Przez chwilę sytuacja gdy nagle znajdowali się już w jakiejś głębinie a przeciwników przybywało zrobiło się naprawdę groźnie. A wówczas biała wilczyca obawiała się. Wyczuwał to wyraźnie nawet gdy gryzł, szarpał, prychał wodą i szarpał się by nie dać się porwać w wodne odmęty. Wyczuwał jej obawę. O to,że coś mu się stanie. Że go te śmierdzące bagnem cholery załatwią. On torował atak i miał pozycję alfy w tej walce. Ale ona zażarcie broniła go bardziej niż siebie samą. To było…


Czarny wilk znieruchomiał i zamarł na chwilę. Bo gdzieś tutaj właśnie brakło mu słów by oddać to co odczuwał. Wdzięczność? W końcu pewnie by skończył marnie gdyby tam był sam w tej wodzie. Spełnione nadzieje? W końcu była to ich pierwsza gorąca sytuacja gdzie mogli się sprawdzić nawzajem jak to wychodzi z tym parnterowaniem. Tak na serio a nie przy jakimś wesołym ale bezpiecznym w końcu baraszkowaniu w rzece czy po lesie. Dumę? No tak! Bo przecież było gorąco ale okazali się prawdziwymi wilkami! Oboje! Summer mu mężne partnerowała a nie była jakimś przestraszonym psiakiem ujadającym z oddali. Była tam razem z nim ramię w ramię, pysk przy pysku, szarpiąc i gryząc tego samego wroga tak samo zażarcie jak on! I też oberwała jak i on a teraz razem krwawili. Ostry zapach czerwieni drażnił wilcze nozdrza. Tak, trzeba było się ruszyć. By nie zwabiać innych drapieżników w pobliżu. Zbitek takich emocji płynął od czarnego wilka tam gdzie słowa nie mogły go poratować.


Otrząsnął się jeszcze raz i wstał na cztery łapy. Mógł wstać więc mógł iść, mógł iść więc żył. Żył więc mógł gryźć. Choć na razie nie zamierzał. Spojrzał do góry na wężownicę. Chciał z nią pogadać. Wskazał łbem na krzaki w jakie miał zamiar za chwilę się udać. Miał nadzieję, że się domyśli. Najlepszy moment do ataku z jej strony minął. Mogła się nie wtrącać do walki lub nawet zaatakować ich gdy już walczyli w strumieniu. Widać więc jeśli coś przeciw nim knuła to była to jakaś bardziej wyrafinowana intryga. Na razie więc wolał więc widzieć w niej enigmatycznego sojusznika. Może osobę o neutralnym charakterze. Ale raczej już nie jak jawnego wroga. Poza tym skoro walczyli razem ramię w ramię zasługiwała na zaufanie. Sam czarny wilk podszedł i złapał szczękami za kołnierz marynarki tego którego wężyca nazywała szakalem i nawet nieprzytomnym stanie wzbudzał w Summer nieufność. Przez chwilę kusiło go by ulec wilczej naturze i rozszarpać w pysku te cherlawe mięso przez które teraz krwawili i mieli tyle kłopotów! Ale opanował się jednak. Podniósł łeb a wraz z nim górną połowę bezwładnego ciała. Spojrzał na rodaka pod drzewem ze złożoną nieprzytomną rudowłosą. Potem powoli odwrócił łeb w stronę docelowych krzaków i sam też ruszył w ich stronę.


Summer od razu ruszyła za nim. Jej szczęki zacisnęły się na rękawie garnituru. To, że przy okazji z całą pewnością zahaczyły skórę nie wydawało się szczególnie jej przeszkadzać. Jej pomoc okazała się nader przydatna. Czarny wilk najwyraźniej nie docenił obrażeń jakie mu zadano. Tylna łapa przy każdym zetknięciu z ziemią budziła błyskawice bólu, które przemykały po całym jego ciele. Świadomość tego, że nie będzie w stanie odejść daleko, była zdecydowanie nieprzyjemnym objawieniem dla dumnego mężczyzny. Nie był jednak sam, o czym świadczyły chociażby dopingujący przekaz, wysyłany przez jego białą partnerkę. Wilczyca usilnie starała się odciągnąć jego myśli od obrażeń, których doznał. Przypomniała mu nocną gonitwę, żartowała z jego strachu przed pszczołami, omawiała ze szczegółami walkę, którą dopiero co stoczyli. Nie udało się jej jednak powstrzymać okazjonalnych warknięć gdy jej wzrok padał na ciągniętego przez nich mężczyznę.


Ciało, które zdawało się uparcie zahaczać o każdy wystający korzeń i każdy napotkany po drodze krzak, robiło zdecydowanie za dużo hałasu jak na czuły zmysł słuchu wilkołaka. Nie aż tyle jednak, co dwójka ludzi, którzy za nimi podążali. Mięśniak i krótkowłosa, która najwyraźniej zdołała się ocknąć, nie dość że zdecydowanie za głośno omawiali zajście którego byli świadkami, to jeszcze, najwyraźniej z premedytacją, nadeptywali na każdą suchą gałązkę, jaka się im nawinęła pod nogi. Cud prawdziwy, że udało im się dotrzeć tak daleko i nie zostać pożartymi. Chociaż może chodziło tu o ochronę wężycy lub o sam fakt, że mieli wszak dzień, a w dzień większość drapieżników, którzy mogli im zagrażać, spała. Summer wyraźnie skłaniała się ku opcji z Naszą, gdy już skończyła litanię przekleństw pod adresem krótkowłosej, która zdawała się winić wilki za stan swojego partnera.


~ Jak się zaraz nie zamknie to przegryzę jej gardło - zagroziła, warcząc głucho.

Groźby wilczycy, o dziwo, zostały wysłuchane. Więcej jednak w tym fakcie było zasługi wężycy, niż samych gróźb, których przecież ludzie i tak nie byli zdolni wysłuchać. Naszy bowiem także musiało się to jęczenie nie podobać. Jej dosadne słowa, opisujące co też zamierza z kobietą zrobić, gdy ta się nie uciszy, zastąpiły rolę knebla, o którym także wężyca wspomniała. Doradziła przy tym mięśniakowi żeby w razie, gdyby samica, jak nazywała kobietę, ponownie zaczęła mleć ozorem, strzelił ją w pysk i uciszył. Zaraz po tym, jej cielsko mignęło nad głowami wilków. Istota ta najwyraźniej tak samo zwinnie poruszała się po ziemi, jak i w konarach drzew.

- Tędy - pokierowała ich w pewnym momencie, wskazując na prawo.

Summer bez dyskusji, pociągnęła Dawida i ciągnięte przez nich ciało tam, gdzie chciała Nasza. Biorąc pod uwagę to, że czarny wilk wyraźnie z sił opadał, do czego bez wątpienia przyczyniła się nie tylko długa droga, ale i upływ krwi, nie było to dla białej wilczycy trudnym wyzwaniem. Jej niepokój rósł z każdą chwilą i najwyraźniej była gotowa zaufać wężycy byle tylko szybko znaleźć miejsce, w którym mogliby bezpiecznie odpocząć.



Chatka




Ludzie, którzy za nimi podążali najwyraźniej także odczuwali wpływ przebytej drogi i lejącego się z nieba żaru. Zamiast narzekania, które wbrew groźbom od czasu do czasu wydobywało się z ust krótkowłosej, słychać było jedynie ciężki oddech, któremu wtórował drugi, należący do mięśniaka.

Na szczęście nie musieli iść dużo dalej. Pokonawszy gęsto porośnięty krzakami odcinek, znaleźli się na względnie otwartej przestrzeni. Na niej ujrzeli chatę.





W niczym nie przypominała ona tej, którą odkryli poprzedniego dnia. Nie było kolorowych kwiatów, białych firanek w oknach czy pogodnej atmosfery, która by to miejsce otaczała. Na pierwszy rzut oka była to po prostu chata, do tego nieco zapuszczona. Nigdzie nie widać było śladów żywej duszy, która mogłaby to miejsce zamieszkiwać. Było cicho i spokojnie.

Przynajmniej do momentu, w którym drzwi wejściowe nie stanęły otworem i nie ukazała się w nich drobna postać.





Dziewczyna, bowiem bez dwóch zdań nie był to mężczyzna, sprawiała wrażenie nieco wystraszonej ich przybyciem. Jasne włosy opadały jej częściowo na twarz, kryjąc rogowe wypustki, które były częścią dość groźnie wyglądających rogów. Były one czarne, podobnie jak czarna była suknia którą miała na sobie. Odzienie to było proste, pozbawione ozdób, o szerokich rękawach. Kolorem pasowało nie tylko do rogów ale i do skrzydeł, które istota posiadała. Były to, w przeciwieństwie do tych którymi szczyciła się Nasza, potężne skrzydła, ozdobione czarnymi piórami. Ich końcówki lekko muskały ziemię pod odzianymi w czarne trzewiki, stopami.

Płochliwe dziewczę przyglądało się im dobrą chwilę w milczeniu. Dopiero pojawienie się mięśniaka i krótkowłosej, wybudziło ją z tego stanu. Oboje sprawiali wrażenie wycieńczonych. Zdecydowanie także przybyło im ran, których autorami były zapewne te kolczaste krzaki przez które nieraz przyszło im się przedzierać.

- Wejdźcie - zaproponowała, otwierając szerzej drzwi, z którego to zaproszenia, aczkolwiek z wyraźnym wahaniem od razu skorzystała krótkowłosa.

- Ten wilk jest ranny - poinformował ją mięśniak, wpatrzony w jej skrzydła i rogi. Jego głos zadrżał nieco, jakby nie był do końca przekonany co do tego, czy widzi to, co widzi. Zaraz jednak wszedł do środka, jakby nie mogąc dłużej znieść widoku skrzydlatej dziewczyny.

- Wejdźcie - powtórzyła, kierując te słowa do pary wilków. - Opatrzę wasze rany i zajmę się waszym przyjacielem - dodała, wskazując na nieprzytomnego mężczyznę, na co odpowiedziało jej niechętne warknięcie Summer. - W takim razie zostawcie go tutaj. Zajmę się najpierw twoim towarzyszem, wilczyco. - Nieznajoma skłoniła lekko głowę i uśmiechnęła się nieco niepewnie.

Wężycy nie było nigdzie widać.


Dawid czuł się gorzej. Dużo gorzej niż sądził zaraz po walce. Ledwo zaczęli z Summer targać tego starego w przemoczonym gajerze odczuł ciężar, ból dużo solidniej niż jeszcze zdawało mu się to przed chwilą. Potem też nie było lepiej. Czuł, że zaskakująco szybko opada z sił i się męczy chyba bardziej niż po walce i w takim upale powinien. Ale najbardziej wymowne byłe dla niego były słowa i emocje Summer jakie wyczuwał na ich dziwnej odkrytej wczoraj więzi która ich połączyła. Brzmiało jakby dla niej wyglądał jeszcze gorzej niż się czuł. Było aż tak źle? To by było dość niepokojące. Summer chciała odciągnąć jego uwagę od bólu i ram więc chyba nie wyglądało to jej oczami tak jak jakieś byle jakie draśnięcie ta jego zraniona łapa. Pozostawało mieć nadzieję, że kobieta jest jak to kobiety mają czyli przewrażliwiona. I wyjdzie z tego, wyliże się. W końcu nadal dopiero poznawali swoje możliwości, zwłaszcza w wilczej formie. Ale jakby nie patrzeć było mu przyjemnie i odczuwał prawdziwą ulgę, gdy tak nawijała o ich ostatnich przygodach chcąc sprowadzić jego uwagę na inne tory.


Starał się więc też zrewanżować się jej tym samym. Być pogodnym i odpowiadać na jej zaczepki. Trochę też pogadał o ich planach. By dotrzeć do elfów, do alf, do innych wilków, porozważał czy ta trójka wilczych ludzi też była z “Pełni” i choć wiedział, że sporo z tego już powtarza bo rozmawiali o tym wcześniej jakoś też pomagało mu to skupić się na czymś innym niż na tym całym badziewiu o które zahaczała zraniona łapa. W końcu się wycwanił i podwinał trochę tą zranioną łapę do góry i drałował przez większość trasy na trzech łapach by oszczędzać zranione miejsce. Gdzieś w głębi duszy odczuwał już niepokój. Rana była naprawdę poważna, dużo poważniejsza niż się spodziewał. Zaczynał myśleć o postoju gdy Nasza dała znać, że ma chyba jakąś miejscówę w okolicy. Nawet mu ulżyło gdy to powiedziała. Wcześniej prychnął rozbawiony tym jak Nasza obsztorcowała dwójkę ludzi wlokących się z tyłu. ~ Rany, pomyśl Summer, parę dni temu, też pewnie byliśmy tacy niezdarni. - myśl ta wydała mu się nawet dość zabawna teraz.


Czarny wilk zoczył domek a po chwili właścicielkę. Wyczuwał bukiet ziół i kaczek płynący z wnętrza domu. Od razu poczuł jak bardzo jest głodny. Od rana poza tym zającem nic nie jedli z Summer. Głód przyczajony poranną ekscytacją i przygodami a teraz walką i bólem zdawał się znikać by teraz rzucić się do trzewi czarnego wilka. Poczuł jak do gardła i pyska napływa mu ślina. Irytacja i złość, niezbyt w tej chwili jeszcze ukierunkowane zauważalnie wzrosły o kolejne oczko.


Gospodyni budziła ciekawość i ostrożność czarnego wilka. Miała rogi i skrzydła jak Tamina. Więc od razu skojarzyła mu się z demoniczną nacją. Zapach jednak miał inny. Pobrzemiewała w nim obawa, może ostrożność ale na taką bandę wtarabaniającą się na jej podwórko, w takim stanie to Nowakowski zaskoczony nie był. Sam pewnie by nie fikał z radości jakby taka kawalkada zaparkowała mu przed domem.


Wilczy ludzie pierwszy raz naprawdę wkurzyli Dawida. Gdy się tak bezceremonialnie wpieprzyli do chaty przed wilków. Dotąd się wahał w ich ocenie. Był skłonny im pomóc, wprowadzić w ten świat choć na tyle na ile by z Summer zdołali. Na razie zachowywał do nich rezerwę nie chcąc się poddać tak łatwo niechęci jaką okazywały im i Summer i Nasza. Chciał sobie wyrobić o nich zdanie, czegoś się dowiedzieć. Nie wydawali się być bardziej groźni niż ludzie z ich świata więc przynajmniej w postaci wilków Dawid i Summer mieli nad nimi taką przewagę siły, że ciężko było mu uznać tą trójkę za pełnoprawne zagrożenie dla nich. Zwłaszcza z ich brakiem obycia w tym świecie, szokiem kulturowym, niezdecydowaniem i brakiem współpracy między sobą. Więc jakoś nie czuł potrzeby by się na nich wyżywać, pokazywać im gdzie ich miejsce czy używać tej siły przeciw nim. Ale teraz gdy zobaczył jak bez zastanowienia wepchli się w kolejkę szlag go w końcu na nich trafił. Nagle te wszystkie irytacje i zażalenia jakie i Summer i Nasza miały pod ich adresem wydały mu się jak najbardziej na miejscu. Może jakby nie był głodny, jakby go łapa nie paliła żywym ogniem, jakby nie odbierał fal bólu od zranionej w walce Summer, nie był skoncentrowany na tym, że wreszcie znaleźli chyba bezpieczną przystań, jakby ci dwoje coś powiedzieli, spytali czy co, może zareagowałby inaczej. Łagodniej, wolniej czy co. Ale nagle po prostu jak zobaczył plecy tej rudej potem swojego rodaka w drzwiach no złość mu zalała czerwoną mgiełką oczy. Poza tym do cholery on był alfą! On i Summer i oni do cholery mieli pierwszeństwo!


Ostrzegł ich złowróżbny, zwierzęcy warkot dobywający się z gardła czarnego wilka. Ale czarny drapieżnik po prostu skoczył naprzód. Chapnął szczękami za ramię wchodzącego do środka mężczyzny i szarpnął czarnym łbem w bok, wywalając go z progu na zewnątrz. Zauważył dziewczynę już w środku i na nią skoczył przewalając ją przednimi łapami na podłogę. Zawarczał jej z odległości kilkunastu centymetrów pokazując zaślinione kły i skracając tą odległość do kilku centymetrów na wypadek gdyby niedowidziała. Potem się przemienił w ludzką formę. Nadal siedział na niej i pochylał się nad nią szczerząc już ludzkie zęby. - Ja! Ja i ona jesteśmy alfami! I my jesteśmy pierwsi! Wy możecie być po nas. - wskazał na stojącą niedaleko białą wilczycę na szybkiego wyjaśniając hierarchię panującą w tym stadzie.


Potem jednak rana zwyciężyła i znow po tym numerze zalała go fala bólu ze zranionego miejsca. Wstał z trudem podnosząc się do pionu zostawiając rudowłosą na podłodze. Spojrzał na rogatą gospodyni. Pewnie nie była zdziwiona tak bardzo jak ludzie z ich świat przemianą. Miał nadzieję, że się nie wkurzy za ten wybryk. Teraz gdy wyładował złość jakoś trzeźwiej na to wszystko patrzył. - Przepraszam. Wkurzyli mnie jak się tak wepchali. - zaczął rozmowę z gospodynią. Chwilę zastanawiał się co dalej powiedzieć. - Jestem Dave. A to jest Summer. - przedstawił znowu siebie i Summer. Jakoś często tutaj ta metoda działała. - Walczyliśmy z wodniakami. Tam w strumieniu. Bo tego mokrego porwały. Chcieliśmy z Summer im pomóc. No ale te wodniaki trochę nas pocięły. Szukaliśmy schronienia. - wyjaśnił rozglądając się po pomieszczeniu. Chętnie by usiadł na czymś. Ciężko mu się stało na jednej właściwie nodze. Drugą podniósł nieco by ją oszczędzać. Miał nadzieję, że gospodyni się do nich nie zrazi.


Gospodyni na zrażona bynajmniej nie wyglądała. Na wystraszoną… To już prędzej. Podobnie jak i mięśniak, który nie dość że zbladł, to jeszcze dość obficie krwawił. Zęby czarnego wilka przeniknęły bowiem skórę, która nie stanowiła dla nich żadnej przeszkody. Rana wyglądała na poważną, a ranny - jakby miał zaraz zemdleć. Tym bardziej, że Dave nie był jedynym, któremu nie spodobało się zachowanie ludzi. Summer stała obecnie między nieznajomym, a chatą i ukazywała mu w pełni swoje kły, bynajmniej nie w przyjaznym uśmiechu.

- Co do… - udało się mu wyjąkać, zanim ból nie dotarł w pełni do jego napędzanego adrenaliną mózgu i nie nakazał ciału zwinąć się z bólu. Ruda zaś… Cóż, ta ponownie zemdlała, bez wątpienia oszczędzając wszystkim kłopotu w postaci ataku histerii.


Skrzydlata doszła do siebie stosunkowo szybko. Po ostatnich słowach Dawida, odkleiła plecy od ściany, o którą się opierała i ruszyła w jego stronę, wyglądając na wściekłą.

- Na tym terenie nie rozlewa się krwi, nie walczy - warknęła iście po wilczemu, popychając mężczyznę palcem, który trafił w ramię z siłą, która była ledwie odczuwalna. - To mój dom!

Po jej policzku spłynęła łza, gdy strach ponownie zaczął wygrywać, a złość ulatywać. Otuliła dłońmi ramiona, jakby chcąc sama siebie zamknąć w bezpiecznym objęciu.

- To mój dom… - powtórzyła już spokojniej. - Nie mam pojęcia jak tu trafiliście. To nie powinno się zdarzyć…

Obrzuciła wszystkich spojrzeniem, w którym o pierwszeństwo walczyła ochota by zniknąć z powoli przejmującą potrzebą udzielenia im pomocy. Ta ostatnia w końcu wygrała, oznajmiając swoje zwycięstwo cichym westchnieniem, które wydobyło się z ust dziewczyny.

- Możecie liczyć na moją pomoc i schronienie, tylko powstrzymajcie swoje zapędy, proszę. - Udało się jej nawet lekko uśmiechnąć.

Dłonią, która z pewnym trudem oderwała się od ramienia, wskazała na wnętrze chaty. Zaraz za krótkim korytarzykiem widać było otwartą przestrzeń, w której Dawidowi przed wszystkim rzucił się w oczy fotel. Wyglądał nader wygodnie i zapraszająco. Obok fotela stał stolik, a za nimi duży kominek. Była także sofa, sprawiająca nieco mniej wygodne wrażenie, ale nadająca się w sam raz by się na niej wyłożyć z nogami na oparciu. Na sofie leżał koc, na oko ręcznej roboty i do nad wyraz starannej. Na podłodze zaś leżało futro niedźwiedzia. Dodać do tego zawieję śnieżną za oknem, której oczywiście nie było, a miało się jak nic obrazek z górskiej chaty w wersji romantycznej.

Pod oknami stały dwie komody, solidne, zrobione z dębu i posiadające liczne szufladki. Nieco dalej, tam gdzie chata nabierała owalnego kształtu, stał okrągły stół z czterema krzesłami, podobnie jak komody, wykonany z dębu i pięknie rzeźbiony. Na jego środku pysznił się szeroki wazon pełen leśnych kwiatów, które wypełniały miejsce swym słodkim zapachem.

Całości dopełniały podwójne drzwi prowadzące do, sądząc po zapachu, kuchni. Były otwarte więc mógł zobaczyć wiszące pod sufitem zioła, stół, oraz piec, na którym stał duży garniec.

Na piętro prowadziły schody, które zaczynały się po lewej stronie od wejścia. Ozdobna balustrada, która je zabezpieczała, pięła się w górę niczym bluszcz, otaczając całe pierwsze piętro, które sprawiało wrażenie ciut większego niż wskazywał na to rozmiar samej chaty. Dzięki takiej konstrukcji, gdy już Dawid znalazł się w środku, mógł ujrzeć piątkę drzwi, które prowadziły, zapewne, do pokoi. Sam sufit ozdobiony był odsłoniętymi belkami, podobnie jak stół, bogato rzeźbionymi. Od nich zwieszały się w dół lśniące delikatnym, białym światłem, kryształy.

Skrzydlata gospodyni przecisnęła się ostrożnie obok Dawida i ruszyła w stronę ukrytych pod schodami drzwiczek.

- Wodniaki mają jad w swoich zębach - rzuciła za siebie, nie zwracając większej uwagi na to co robią jej goście.

- To by wyjaśniało dlaczego rany się nie goją - odezwała się Summer, która idąc w ślady Dawida, także zmieniła postać i weszła do środka, zostawiając mięśniaka i faceta w garniaku, samym sobie.

- I nie zagoją się - potwierdziła ich gospodyni, odwracając się i wręczając kolorowłosej naręcze różnej wielkości kawałków białego materiału. - Połóż je proszę na stole - nakazała, sprawiając przy tym wrażenie osoby, która wie co robi.

Wilczyca rzuciła Dawidowi rozbawione spojrzenie, po czym wykonała polecenie. W międzyczasie do chaty ponownie zawitał mięśniak, brudząc drewniana podłogę swoją krwią. Przezornie stanął jak najdalej od wilkołaka, a gdy Summer wzięła jeden kawałek płótna i podeszła do niego by mu go podać, cofnął się z mieszanką obrzydzenia, fascynacji i przerażenia, na twarzy. Podarunek jednak przyjął.

- Usiądź - w międzyczasie nakazała skrzydlata, kierując te słowa do Dawida i wskazując na jedno z krzeseł. Widać nie chciała plam z krwi na fotelu.


- Jasne. Nie ma sprawy. Przepraszam za ten wybuch. - Dawid uniósł obydwie puste dłonie lekko nimi popychając powietrze w uniwersalnym w ich świecie geście nie szukania kłopotów. Odczuł ulgę, że gospodyni ich z miejsca nie wywaliła. Ale tym bardziej zrobiło mu się głupio widząc reakcję skrzydlatej dziewczyny. Niemniej samej reakcji za tą wcinkę tamtej dwójki nie żałował w ogóle. Należało ich nauczyć moresu! I znów z Summer okazali się być podobni w tym punkcie widzenia. Puścił jej porozumiewawcze oczko dla dodania otuchy i w podziękowaniu za wsparcie. Trochę nie spodziewał się, że rodaka jego kły aż tak rozharatają. Nie chciał go przecież naprawdę ugryźć czy wyrwać stawu a wywalić na zewnątrz. Widocznie przecenił w tej chwili precyzję swojego nowego ciała. Więc widząc jak tamten trzyma się za zakrwawioną rękę też mu się trochę zrobiło niespecjalnie. Ale też tak jak i na macie widząc czy słysząc odklepanie walki prawie od razu wywietrzała z niego cała złość i agresja. Zwłaszcza, że chyba to co miało dotarło do “adasia”.


- Noo… Słyszeliście co pani powiedziała? Żadnych borut. - trochę podniósł głos gdy mówił głównie do mięśniaka w adasiach wciąż trzymającego się za ramię. Zaczynał trochę odczuwać luźniejszy nastrój. Albo już brała go zmęczeniowa głupawka. Jak nie ze zmęczenia to z tego krwawienia. Czuł, że głos mu brzmi jakby nie do końca mówił na serio a trochę jakby prowokował tamtego do spróbowania się ponownie.


- Ładny domek. Przytulnie tu. - powiedział siadając na miejscu na jakim mu wskazała gospodyni. Nie chciał się przyznać, zwłaszcza z twarzy bo i tamten mięśniak i laski ale usiadł wreszcie z prawdziwą ulgą jakby siadał na najwygodniejszym tronie. Oszczędnym ruchem wyciągnął nieco chyba sztywniejącą już nogę poszarpaną przez wodniaki. Teraz i kończyna wyglądała inaczej niż w wilczej formie i on patrzył na nią inaczej. Bardziej ludzko niż wilczo.


- To poważna sprawa? - wskazał na ranę zranionej nogi. Chodziło mu i o ranę i ten jad. Te słowa i tym, że nie będą się goić jakoś nie zabrzmiały zbyt optymistycznie. Nie był jednak pewny czy to tak pozostawione same sobie czy może gospodyni ma jakieś sposoby na te rany. Wydawała się dość obyta z tematem. Nie załamywała w każdym razie rąk więc sprawa chyba nie była tak beznadziejna. - I mogłabyś zdradzić swoje imię? - spytał czekając co i jak zacznie robić gospodyni z tą raną. Ciekawiła go kim jest. Sprawiała wrażenie bardzo młodej. Ale miała rogi jak Tam a ta też za cholerę nie wyglądała na swoje lata.


- Dziękuję - odpowiedziała na uwagę tyczącą się domu, jednak głosem który sugerował, że myślami była daleko od miejsca, w którym przebywali. Zaraz też, zadowolona z tego że jej pacjent zrobił to, o co go prosiła, skinęła głową i podeszła bliżej by przyklęknąć przy nim.

- Poważna - potwierdziła jego obawy. - To specyficzna trucizna, występująca tylko w krwi i kłach wodniaków. Zwykłego śmiertelnika zabija w ciągu godziny. Mam w zapasach antidotum jednak w tym wypadku minęło już zbyt dużo czasu żeby mogło cokolwiek zdziałać - rzuciwszy tą niezbyt dobrze rokująca informację, położyła obie dłonie na udzie Dawida, dokładnie na ranie która wciąż krwawiła. - Mieliście szczęście że tu trafiliście, chociaż wciąż nie wiem w jaki sposób.

Pokręciła głową, jakby chciała tym ruchem uporządkować myśli. Dave w międzyczasie poczuł, jak od dotyku jej dłoni rozgrzewa się jego ciało. Wpierw był to jedynie fragment wokół rany, jednak owe ciepło szybko zaczęło się rozprzestrzeniać, docierając do kolejnych kończyn. W pewnym momencie stało się to wręcz bolesne. Na szczęście ból zelżał zanim stał się nie do wytrzymania.

- Zobaczmy - skrzydlata mruknęła pod nosem, nie zwracając uwagi na Summer, która niemal wisiała nad nią, wyraźnie zaniepokojona sygnałami wysyłanymi przez Dawida. W dłoni nieznajomej pojawił się cienki sztylecik, który wyjęła z trzewika. Szybkim, pewnym ruchem rozcięła nogawkę spodni ukazując zakrwawione ciało. Rany jednakże nigdzie nie było.

- No dobrze - rozległo się kolejne mruknięcie dziewczyny, ozdobione krótkim skinieniem głową. - Teraz przyniosę wodę i zajmę się pozostałymi - poinformowała, wstając i rzucając Summer pokrzepiający uśmiech. - Usiądź - zwróciła się do mięśniaka, który sprawiał wrażenie jakby zaraz miał zemdleć. - Będziesz następny, po czym zajmę się tobą - ponownie skierowała spojrzenie na wilczycę. - Wytrzymasz dłużej niż on.

Kolorowłosa skinęła głową na zgodę, nadal wpatrując się w odsłonięte ciało swojego partnera, jakby nie do końca wierząc w to co widziały jej oczy. Skrzydlata zaś zrobiła to co powiedziała, wciąż nie wyjawiając swego imienia.

Nie było jej chwilę, wystarczająco jednak by woń jej magii rozwiała się na tyle, że czułe zmysły wilka wyłapały kolejną, starszą, budzącą niepokój. Z początku wydawać się mogło iż dociera ona ze skóry niedźwiedzia leżącej na podłodze, więc nie wzbudziła podejrzeń. Teraz jednak nabrała siły, zupełnie jakby to, co nieznajoma zrobiła, dodatkowo wyostrzyło zmysły, jakimi Dave dysponował. Tak, bez wątpienia czuć było niedźwiedziem, a do tego im bardziej na tym zapachu się skupiał tym mocniej utwierdzał się w przekonaniu iż najsilniejsza woń dociera od strony kuchni i zza lekko uchylonych okien. Jakby coś, co było właścicielem owej woni, zbliżało się ostrożnie do domu, ciche niczym duch.

- Iresin - ze stanu wzmożonej czujności wybił Dawida głos skrzydlatej, która z tacą w dłoniach ponownie znalazła się w salonie. - Zwą mnie Iresin.

Ostrożnie manewrując położyła tacę na stole o czym zabrała z niej miskę z wodą, zostawiając bochenek chleba, osełkę sera i spory kawał szynki. Obok jedzenia leżał nóż, zachęcając do tego by po niego sięgnąć i skorzystać z przyniesionych darów.

- Nie bój się, nie gryzę - poinformowała mięśniaka, który sprawiał wrażenie jakby chciał się znaleźć jak najdalej od miejsca, w którym obecnie siedział, a które najwyraźniej było zdecydowanie za blisko Dawida. - Miałeś szczęście, mógł ci równie dobrze odgryźć tą rękę.

Ton jej głosu był wyraźnie karcący, przez co odwrócił uwagę mężczyzny od rodaka i zmusił go do skupienia wzroku na zdecydowanie mniejszym, przynajmniej w jego oczach, zagrożeniu.

- Nic nie zrobiliśmy - warknął, krzywiąc się z bólu gdy chwyciłą jego rękę i przyciągnęła do siebie. - To coś zaatakowało nas bez powodu.

- To alfa, czego się spodziewałeś? - Iresin zadała to pytanie na wpół współczującym, na wpół ostrzegawczym głosem. - Jeżeli chcesz przeżyć będziesz musiał się nauczyć podstawowych zasad. Szczególnie będąc w pobliżu wilkołaków.

- Wilko…. - z poziomu podłogi rozległ się piszczący, spanikowany głos zwiastujący ocknięcie się rudej.

- Zgaduję, że nie podróżujecie razem zbyt długo - skrzydlata zwróciła się do Dawida, ignorując powoli podnoszącą się kobietę. Woń niedźwiedzia nabrała przy tym na sile, skupiając się w okolicy głównego wejścia. Nikogo jednak nie było widać, a i żaden podejrzany odgłos nie zakłócił sielankowej ciszy południa. Sądząc jednak po reakcji Summer, nie tylko Dawid wyczuł ewentualne zagrożenie.

~ Powinniśmy ją ostrzec? - zapytała, rzucając spojrzenie w stronę zamkniętych drzwi.*


Twarz Nowakowskiego tężała prawie z każdym słowem wypowiedzianym przez gospodynię. Poważna rana. Jad zabijający w godziną. Nie działająca odtrutka. Co tu było ściemniać robiło się coraz poważniej w miarę jak mówiła. Obawa którą wcześniej adrenalina, ruch, wyskok wilczych ludzi, złość i agresja przytłumiły teraz wyskoczyła i użarła i żarła coraz mocniej. Nowakowski odczuwał coraz wyraźniejszy niepokój gdy tak słuchał diagnoz i rokowań skrzydlatej i magicznej pewnie medyczki.


Nie chciał jednak siać paniki. Nawet przed samym sobą a i tak wiedział, że i Summer się to też udzieli. Chociaż też to przecież słyszała i pewnie mogła dodać dwa do dwóch. Ale jakiś samczy testosteron, wrodzony optymizm i wola walki nie pozwalały mu się rozklejać. Choć teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej składał wiarę i nadzieję w kobietę która ich przyjęła i ugościła. Rozpaczliwie chciał wierzyć, że może i chce im pomóc. Że pomoże jemu. Że po to właśnie tutaj Nasza ich przyprowadziła. Pewnie też zdawała sobie sprawę bardziej od nich z jakimi ranami wyszli z tamtej walki.


Ale wrodzone cechy charakteru nie chcąc ulec rozpaczy i beznadziei musiały znaleźć jakiś cel zastępczy. I znalazły. Tamten stary gnojek! To przez niego! Po chuja to było skakać i walczyć o niego!? Dawid wściekał się teraz pospołu i tamtego łachmytę i na siebie samego. Bez sensu! To było bez sensu! No jakby tam Summer porwali czy kogoś tam ale obcego?! Kręcił głową w złości i niedowierzaniu na własną głupotę. Wątpił by teraz znając konsekwencje i ryzyko wydurnił się z takim numerem po raz kolejny. Upojony własną potęgą nowego ciała chciał je sprawdzić. Wierzył, we własne siły i możliwości. Ale coś co wcześniej co prawda brał pod uwagę w rachubach i to jak miejscowi zachowywali się względem tego świata nawet mając takie potężniejsze od ludzi z ich świata ciałai możliwości też do niego przemawiało, że nie sa takimi kozakami jakimi by byli w ich świecie. Ale dopiero teraz dotarło to do niego tak bardzo bezpośrednio i osobiście. Skoczyli na głęboką wodę. Głęboką i toksyczną. Jakby nie Nasza i teraz Iresin to chyba mogło być dla niego i Summer dość nieciekawie.


Ale do złorzeczeń na siebie i tamtego nieostrożnego typa w gajerze doszły mu nowe już miejscowe. Zastanawiał się co odpowiedzieć Iresin. Za pierwszym razem miał po cichu nadzieję, że da spokój czy zgapi te pytanie ale jednak okazywała grzeczny upór w tym drążeniu jak tu trafili. No tajemnicy właściwie nie było niby co robić ale zniknięcie Naszy jakoś nie wiązało się z budową tajemnego czegoś. No smyrgnęła między gałęziami jak dotad często przez całą drogę robiła a oni wyszli zaraz na ten domek a naga się już nie pojawiła. Koniec. Gospodyni zaś grzecznie pytała co i jak więc wypadało powiedzieć. Ale w tej pozornej prostocie był jednak szkopuł. Targając tego dziadygę niezbyt się nagadali ale miał wrażenie, że wężyca celowo przyprowadziła ich właśnie tutaj. A potem celowo zniknęła upewniając się, że prawie wejdą tam gdzie mieli wejść. I teraz wychodziło mu, że albo się bardzo dobrze zna z Iresin albo coś do niej ma. Albo obie do siebie. Albo złamali jakieś tabu czy zaklęcie więc wleźli tam gdzie nie powinni. Chuj wie. Ze względu na dotychczasową pomoc Naszy Dawid normalnie byłby skłonny trzymać jej stronę. Czyli unikać odpowiedzi albo coś naściemniać. Ale był w kropce bo dziewczyna która właśnie się nim zajmowała wydawała się być w porządku. I też im pomagała. I też zasługiwała by jej powiedzieć co jest grane. Ot, tak w żywe oczy skłamać jej Dawid nie umiał.


- Szliśmy od strumienia przez las. Pomogła nam jedna naga. I w walce z wodniakami i dostać się tutaj. Ale odeszła. A coś się stało? Nie powinno nas tu być? - odpowiedział i zapytał w końcu decydując się na powiedzieć jak tu trafili. Z dwóch powodów. Po pierwsze Nasza znikła ale jakoś ani słowem nie zabraniała im wspominać o swoim udziale. A dwa to o ile Summer był raczej pewny, że by trzymała jego stronę i wersję to za pozostałą trójkę ręczyć już nie mógł. No a poza tym jakoś ciężko było mu ściemniać komuś kto im okazywał tyle troski i serca. Nawet żarcie przyniosła a był dosłownie głodny jak wilk. Poza tym rozbawiła go uwagą do jego rodaka o możliwościach wilczej postaci Dawida. W sumie było jak mówiła. Ale facetowi w adiasiach znów udało się rozjątrzyć Europolaka w innym świecie.


~ On ma chyba jakiś dar wkurzania ludzi. Albo przynajmniej mnie. - przesłał na pół żartem na pół serio uwagę do kolorowowłosej partnerki gdy drugi z Polaków użył nazwy “coś” w stosunku do niego. ~ Summer a weź tak stań za nim. Ja go stąd nie sięgnę. Ale jak coś tak jeszcze raz chlapnie weź trzepnij go wtedy w ucho. Chyba przyda mu się wychowawczy w potylicę od czasu do czasu dla złapania właściwej perspektywy. - dorzucił jeszcze przymierzając się do rozmówki z rodakiem i tą rudą gdy Iresin wyszła na chwilę do kuchni chyba.


- To coś? - zaczął rozmowę całkiem grzecznie ale spojrzenie jakim obdarzył mięśniaka było już o kilka kalibrów cięższe. Miało dać znać przytomnej dwójce, że wysportowany kolega strzelił kolejną gafę. - Ostrożniej dobierajcie słowa. - przekierował ciężkie spojrzenie na przytomną już rudą by wiedziała, że do niej też mówi. - Też jesteście takimi cosiami jak i my. Ale na wcześniejszym stadium. I pewnie macie dziury w pamięci tak jak i my mieliśmy po przybyciu tutaj. I też pochodzimy pewnie z tego samego świata co i wy. Dowód macie za drzwiami. Słyszeliście co Iresin powiedziała? Normalsa jad zeżarłby w godzinę bez odtrutki. Szliśmy od strumienia dłużej niż godzinę więc jakby był normalsem już by sczezł. A jeszcze dycha. Wy też tacy jesteście. Dlatego poszliśmy waszym tropem i walczyliśmy o niego. Skończyło się jak widać. Możecie się do nas przyłączyć. W piątkę wilkołaków mamy większe szanse na przetrwanie tutaj. Ale musu nie ma. Jak chcecie się bujać sami to droga wolna. Ale jeśli chcecie się przyłączyć to ja i Summer jesteśmy alfa. My jesteśmy pierwsi. Jak macie z tym problem to szybko się nas zrobi mniej w stadku. Tak to w największym skrócie wygląda. No. To by nam się przyjemniej rozmawiało to jak się nazywacie? - Dawid objaśnił przytomnej dwójce jak się przedstawia ich sytuacja. Mimo wszystko wolał się dogadać z nimi. Dlatego mimo ich zachowania miał nadzieję, że posłuchają i będą rozsądni. W istnienie wilkołaków tutaj on i Summer dali im przed chwilą namacalny dowód zmieniając formę. Zgadywał, że pewnie mieli luki w pamięci i mogli nie wierzyć, że też tacy są. Ich grupka wczoraj też dość długo miała opory przed przyjęciem tych faktów. Wytłumaczył jak dał radę w tym czasie i sytuacji. W końcu walkę wilków z wodniakami widzieli choć częściowo. Póki nie wywinęli głupiego numeru w drzwiach chyba docierało do nich, że biały i czarny wilk nie zrobili i krzywdy. Pytań i wątpliwości pewnie mieli ale i Dawid miał wobec nich. Nie zamierzał więc w ciemno nawijać im wszystkiego, zresztą gospodyni już wracała z kuchni.


Mięśniak zjeżył się widocznie, jednak powstrzymał przed powiedzeniem czegoś, co mogło się skończyć zderzeniem dłoni Summer z jego głową.

- Tom - warknął.
Kobieta wymruczała jedynie coś pod nosem, co i tak dotarło do czułych uszu wilkołaków. Dzięki temu dowiedzieli się iż nie ma ona zwyczaju rozmawiania ze zwierzętami. Postać kolorowłosej zamigotała lekko na ów komentarz, grożąc zbliżającą się przemianą, jednak kobieta zdołała się powstrzymać. Zapewne przez wzgląd na skrzydlatą.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Grave Witch : 31-01-2017 o 15:12.
Pipboy79 jest offline  
Stary 31-01-2017, 10:23   #99
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jack otworzył oczy, zaskoczony najpierw tym, że nie dość, że żyje, to jeszcze nic go nie boli, a potem miejscem, w którym się znalazł. Rozejrzał się na wszystkie strony, by zorientować się w sytuacji.
- Nela, Barb, żyjecie! - powiedział, widząc że leżąca o krok od niego Barb właśnie otwiera oczy, podobnie jak to czyni i Nela,
Po sekundzie wyskoczył spod koca, omal nie uderzając głową o skośny sufit, i, nie zważając na to, że odziany jest jedynie w złoty wisiorek, rzucił się ku Barb, jakby chciał sprawdzić, czy to naprawdę ona.
- Nie jestem pewna, czy to dobrze - odpowiedziała krótko, zasłaniając głowę ramionami, kiedy rzucił się ku niej Jack. - Tak tak, jestem tu, matko, nie musisz od razu empirycznie wszystkiego sprawdzać. Znaczy, ODPOWIADAM, tak? Nie musisz od razu szczypać i dotykać.
Barbara podniosła się, a kiedy koc opadł lekko, niemal odsłaniając jej obfity biust, złapała jego koniec, ciągnąc energicznie, pod szyję i odsłaniając przy tym sobie stopy.
- Nelka? - zapytała, spoglądając z ukosa na przyjaciółkę.
- Nic mi nie jest - odparła cicho Nela, która właśnie powoli siadała na łóżku również przyciskając do siebie koc. Rozglądała się przy tym z zaniepokojoną miną.
Jack nie do końca rozumiał, dlaczego Barb tak się przed nim opędza. On szaleje z radości, że dziewczyny przeżyły, a ona zachowuje się tak, jakby nastawał na jej cnotę... albo przynajmniej chciał manualnie zapoznać się z jej wdziękami.
- Byłem pewien, że zginęłyście, gdy się zawaliła cała jaskinia - obrzucił ją spojrzeniem pełnym pretensji.
- Nie strzelaj foszków. Żyjemy, też się z tego bardzo cieszę. - Westchnęła, kręcąc głową. - CHOLERNIE się cieszę, że jesteśmy tu razem, z tego co widać w doskonałej kondycji, że nie siedzę tu sama, martwiąc się o was i mając świadomość, że to całe szaleństwo - machnęła energicznie ręką, jakby wokół siebie. - Nadal jest wspólnym problemem. Zrozum, że po prostu… niektórzy ludzie nie lubią przytulania i zbyt dużej ilości kontaktu fizycznego - mówiąc to, spojrzała od razu na Nelę - I nie, nie zaczynaj od razu o seksie proszę. bo już widzę, jak ci się obracają w głowie mechanizmy z tym związane.
Nela wydawała się nie zwracać na nich uwagi. Rozmasowywała skronie jak ktoś kogo boli głowa… albo mocno coś analizuje. Nawet nie zaczęła wstawać z łóżka zostając po prostu w pozycji siedzącej.
Jack odsunął się o krok, ale postanowił pominąć milczeniem wypowiedź Barb. Może faktycznie za bardzo ucieszył się z tego, że dziewczyny żyją, ale gdzie Barb tu widzi fochy? I kto, na niebiosa, mówi o seksie? To, że Dan ślini się na jej widok nie oznacza przecież, że jego, Jacka, ma interesować stosunek Barb do seksu. Lubi, nie lubi - to nie jego sprawa... Co, na demony, Nela naopowiadała na jego temat, że według Barb tylko jedno miał w głowie?
Obrócił się i podszedł do stosu ubrań. Zdecydowanie to nie były ich rzeczy, ale miał nadzieję, że znajdzie coś dla siebie.
- Czy mówi wam coś imię Rit? - Obrócony plecami do dziewczyn zaczął zakładać płócienną koszulę.
 
Kerm jest offline  
Stary 31-01-2017, 10:24   #100
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
- Nic, a nic - wzruszyła ramionami Barb. - Gdzie to podłapałeś? Nelka, wszystko dobrze? Przynieść ci coś? Zdobyć? Porwać? - zapytała przyjaciółki, zwracając się w jej stronę.
- “Masz rację Rit, słońce już wstało. Szkoda ich trochę, pocieszna z nich była grupka. Szczególnie ta mała…” - odpowiedziała na to Nela, właściwie cytując coś, co siedziało jej w głowie a w dodatku występowało w tym cytacie imię, które przed chwilą przytoczył Jack. Tym samym Nelka przeniosła na niego spojrzenie.
- O, to, to... - Jack wyszperał jakieś gacie. Usiadł na łóżku, by się ubrać. - To chyba... chyba był sen. Zdawało mi się, że widzę nas, zanim się obudziliśmy przy kamieniach Stonehenge. I to powiedziała wysoka blondynka, z mieczem, do brodatego rudzielca.
- Tak, dokładnie… - odparła szarowłosa, która teraz dla odmiany zaczęła przyglądać się swoim dłoniom. A po chwili dość gwałtownie sięgnęła do twarzy, jakby chciała sprawdzić czy czegoś na niej nie ma.
- Wszędzie śmierdziało magią - dodał cicho Jack. - Nela? Coś się stało? Czego szukasz?
- Krwi… - powiedziała cicho. - Jaa… odcięłam jej głowę… - Niemalże było słychać, jak dziewczyna głośno przełyka ślinę.
Lady Makbet..., pomyślał zaniepokojony Jack.
Prawdę mówiąc nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Nie był pewien, czy to, co powie, dotrze do Neli i zadziała tak, jak on by chciał. Co by to dało, gdyby powiedział, że dla niego dobry wampir to wampir w postaci proszku?
- Ale to nie była niewinna osoba Nel. Chciała skrzywdzić wszystkich. Ciebie, nas, naszych sojuszników. Nie miałaś wyjścia. To była walka na zasadzie ty, albo ona. Jeśli to nie ona by zginęła, umarłabyś ty… Zrozum, że nie było innego wyjścia. - Barb nie zastanawiała się nad tym wcześniej. Zabiła - nie zabiła. To było bardzo zero-jedynkowe, ale mimo to, totalnie nierzeczywiste. To były obce istoty, bo przecież nawet nie ludzie, z tajemniczego świata, w którym nie chcieli być, a być musieli. Nie, nie było innego wyjścia. - Nie martw się. Nie mogłaś zrobić nic innego. Nie odpuściliby inaczej. - Czarnowłosa wyciągnęła rękę i ostrożnie poklepała przyjaciółkę po dłoni, patrząc przy tym intensywnie na Jacka. Miała nadzieję, że uderzy w podobny ton.
- Nelu... To była wampirzyca... - powiedział Jack. - I chciała nam zrobić wiele nieprzyjemnych rzeczy. Podobnie jak jej towarzysze. Poza tym... - Ugryzł się w język i nie powiedział 'ona i tak nie żyła'. Kto mógł wiedzieć, czy to prawda prawdziwa, czy nie do końca. - Naprawdę nie miałaś wyboru, podobnie jak my wszyscy.
Czy myśl, że to pewnie nie były ostatnie trupy na ich szlaku, nadałaby się do wygłoszenia w tym momencie? Raczej nie...
Nela popatrzyła po jednym i po drugim, jednak totalnie bez słowa. Trochę tak jakby coś w ich zachowaniu ją dziwiło. Nadal wyraźnie zagubiona w swoich myślach. Skupiwszy po tym wzrok na ubraniach, przykryta kocem, którym dodatkowo się opatuliła, ruszyła w ich kierunku.
Jack nic nie powiedział, miał jednak nadzieję, że Nela wkrótce wyjdzie z tego dołka. Na razie jednak nie wiedział, jak miałby jej pomóc. Chyba trzeba było przeczekać.
Ubrał spodnie i, zawiązując troczki, podszedł do okna, by dziewczyny mogły się spokojnie ubrać.
Barb wyskoczyła z łóżka, śmigając gołymi piętami i pośladkami. Po czym na oko oceniwszy rozmiar i przydatność ubrań, wciągnęła na siebie coś, co wyglądało jak bielizna, spodnie i bluzę, która mogłaby być męska, ale z racji zdobnych haftów została przez nią zakwalifikowana jako odpowiednia i dla płci pięknej, a na pewno dla niej samej.
Po chwili stała ubrana, skupiając jednak wzrok na wolniej ubierającej się Neli.
- Musiałaś to zrobić. Wszyscy musieliśmy. To było my, albo jakieś… dziwactwa - w końcu może odczłowieczenie wampirów, które z założenia ludźmi nie były, jakoś mogło pomóc.
- Nelu... - Jack obrócił się w stronę dziewcząt, ale błyskawicznie ponownie zwrócił wzrok w stronę okna i tego, co znajdowało się na dworze. - Barb ma rację. W obu kwestiach. Nikomu z nas nie sprawiło to radości, i to dobrze o nas świadczy, ale daję słowo, że w razie konieczności zrobiłbym to jeszcze raz, a potem po raz kolejny.

- Jeśli jesteście gotowe, to chodźmy na dół - zaproponował po chwili. - Może dowiemy się czegoś od Dana.
- Dobrze, wiedza się zdecydowanie przyda w sytuacji, w jakiej się znajdujemy - zgodziła się Barb, po czym zaczęła pomagać ubrać się Neli. Szarowłosa jednak nie zaczynała żadnej rozmowy, w zasadzie unikając nawet kontaktu wzrokowego, więc Barbara dała koleżance chociaż w tej kwestii przestrzeń, której ta potrzebowała. Po krótkiej chwili klepnęła Nelę w ramię i oznajmiła Jackowi:
- Gotowe.
Poczekała, aż Jack otworzy drzwi i wraz z Nelą poszła za nim.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172