05-01-2017, 20:11 | #71 |
Reputacja: 1 | Seathan przez chwilę się wahał. Zdrowie dziadka czy tajemnice? - Skręślę kilka słów do Lorda Gerolda. W zaufaniu powiem ci przyjacielu, że wybieramy się na zbrojny wypad na Żelazne Wyspy. Szybki i precyzyjny atak organizuje Lord Gerold wraz z nami i kilkoma innymi Lordami. Nic dużego, pokażemy tylko pazur lwów zachodu. Jeśli ma zaufanie to tamtejszego Maestera poproszę by zabrał go ze sobą dyskretnie. Nie musimy tłumaczyć podejrzeń o trucizny. Wystarczy powiedzieć, że potrzebujemy szerszej konsultacji jego stanu zdrowia. Nie żebym chciał podważać twoje kompetencje ale pozór jakiś stworzyć musimy. Co do księgi zaś, zakup o ile cena byłaby rozsądna i nie zrujnuje nas. - uśmiechnął się szeroko na koniec. Po rozmowie z Maesterem, Seathan faktycznie planował napisać do Lorda. Oficjalnie z zapytaniem o możliwość konsultacji z Maesterem w siedzibie Seaverów. Co stworzy też wygodny pretekst na wizytę samego Gerolda. To, że przyjedzie z liczną świtą? W rzeczywistości będącą jego grupą do ataku. Ot wystawny orszak, analogiczny do statusu. Słowa o stanie przygotowań powierzył już zaufanym uszom. Papier rzecz zbyt niepewna. Musi pamiętać by posłaniec dał list do rąk własnych. W obecnej sytuacji słudzy Gerolda raczej nie powinni tworzyć problemów. |
07-01-2017, 22:13 | #72 |
Reputacja: 1 | - Hmm.- Trevyr przez chwilę drapał się po siwej brodzie.- Ciekawa taktyka ze strony Lannistera, pamiętaj jednak Seathanie, że żelaźni nie są atakowani na swoich wyspach nie bez powodów. Spędziłeś tam jednak wiele czasu i sam dobrze wiesz czego można się podziewać po tych ludziach. Co do moich kompetencji lordzie, to jak mówiłem, nie wiążą się one z truciznami, a moje zdolności medyczne nie wykraczają poza proste choroby i oczywiście rany bitewne, więc chętnie przyjmę kogoś kto może mi powiedzieć dwa mądre słowa, albo podać tytuł dobrej księgi pozwalającej poszerzyć wiedzę.- Trevyr odsunął ciężkie krzesło na którym siedział. Te ruszyło się z niemałym łoskotem. - Jeśli to wszystko o czym chciałeś ze mną porozmawiać, to pora kończyć. Mam list do wysłania i z tego co mówisz zamówienie na kolejną stal też by się przydało złożyć.- Trevyr zwinął list i wsadził go do rękawa.- Oczywiście nie obrażę się jeśli zdecydujesz się towarzyszyć mi do krukarni. A skoro już o krukach mowa. Jakieś wieści od Mily? Lord Snow jeszcze nie odpowiedział na moją propozycję, dziwne. Pomyślałby ktoś, że człowiek o jego statusie wie jak negocjować. Chociaż.- Trevyr zamyślił się na chwilę, a po chwili zapytał. -Idziemy?-
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 07-01-2017 o 22:16. |
08-01-2017, 00:52 | #73 |
Reputacja: 1 |
|
11-01-2017, 11:55 | #74 |
Reputacja: 1 | Królewski Bal Mildrith ze swojego miejsca mogła spokojnie obserwować cały toczący się wokół bal. Już po kilku chwilach widać było, że "gra" toczyła się wszędzie dookoła. Od najmniejszych dworzan, po rodzinę królewską. Wprawne oko manipulatora, mogło dostrzec liczne linie podziałów, koneksji. Widać było zarówno drapieżników, jak i małe rybki będące dla nich pokarmem. Tymczasem wokół Namiestnika ... Panował dziwny spokój. Zresztą patrząc na niego można było dojść do wniosku, że był to dziwny mężczyzna. Utrata oka nadała mu dystyngowany, a jednocześnie budzący grozę wygląd. Jego ruchy były spokojne. Aczkolwiek wprawne oko pani Seaver dostrzegło, że mimo pozornego rozluźnienia, gotowy byłby do szybkich działań. Zresztą każdy ruch, każdy mięsień, w jego ciele wskazywało na to, iż był to człowiek czynu. Dokładając do tego informacje, o jego ogromnej wiedzy i umiejętnościach intelektualnych, można było dojść do wniosku, iż jest to najniebezpieczniejszy człowiek wszystkich siedmiu królewst. -Czyżbyś pani, nie bawiła się dobrze? - głos ser Addena wyrwał ją z rozmyślań. Eleanor chyba dosłownie na chwilę, oderwała się od ramienia rycerza i teraz pogrążona była w rozmowie z siwym Lordem, o aparycji starego wojownika. -Bal toczy się wokół, a ty pani zajęłaś tak odległe miejsce - w jego słowach ciężko było cokolwiek wyczuć, aczkolwiek w jego oczach widać było ciekawość. Reaver's Rest Seathan z Maestrem prowadzili ożywioną rozmowę, akurat przchodząc przez dziedziniec natknęli się na Hortona, który załatwiał jakieś ważne sprawy rodowe. Zarządca widząc tą dwójkę podszedł do niej, najwyraźniej z dość ważną sprawą. Słysząc jednak temat rozmowy, z szacunku nie przerwał im, idąc jednak obok. Po kilku chwilach cała trójka weszła do mniej uczęszczanej części zamku, pogrążeni w rozmowie nawet nie zauważyli panującej tutaj dziwnej atmosfery. Może gdyby zwrócili większą uwagę na otoczenie doszliby do wniosku, że jest tu zdecydowanie za cicho. Weszli do małego korytarza, na końcu którego znajdowały się zamknięte drewniane drzwi, nagle za sobą usłyszeli trzask zatrzaskiwanych drzwi i chrzęst zamykanego klucza. Odwrócili się, aby zobaczyć niskiego mężczyznę ubranego w zbroję ich gwardii. Patrzył na nich zimnym wzrokiem, aby w końcu odezwać się głosem przypominającym warkot zwierzęcia. -Oddajcie mi starego, to nic wam się nie stanie - mężczyzna trzymał w dłoniach miecz, widać było, iż gotowy jest do ataku.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
19-01-2017, 04:51 | #75 |
Reputacja: 1 | Oderwała wzrok od sługi, który dbał o kielich młodego Martella i jej zdaniem, zbyt był przy tym nerwowy, spojrzała rycerzowi z Północy w oczy, by uśmiechnąć się i wrócić do lustrowania sali i zebranych w niej dostojnych gości i mniej dostojnych sług. Jej spojrzenie snuło się leniwie i większość wzięłaby je za znudzone i bezcelowe. Większość, ale nie Adden. Ser Wilk nie po raz pierwszy tchnął w Milly jakiś niepokój. Jakby ją na czymś przyłapał. Jakby coś przegapiła. |
24-01-2017, 09:32 | #76 |
Reputacja: 1 | Królewski Bal Mineło jeszcze pół godziny, gdy zabrzmiały gongi. Z początku był to cichy, ledwo słyszalny dźwięk, jednak powoli narastał, aż do momentu, w którym rozmowy ucichły. Oczy wszystkich zebranych skierowały się na podest. Tam Król powstał ze swojego miejsca. Do uszu Lady Seaver dotarł tłumiony śmiech, gdzieś słychać było prowadzoną szeptem rozmowę. Najwyraźniej nawet władca Westeros, nie był w stanie uciąć pewnych spekulacji. A może ludzie byli tutaj tak przyzwyczajeni do obcowania z tak potężnym człowiekiem, że przestał robić na nim wrażenie. -Chciałbym podziękować wszystkim za przybycie - Aerys mówił dość cicho, ale można było go usłyszeć. Jego głos był spokojny, może nawet zbyt spokojny. Przywodził na myśl raczej miłego nauczyciela, niż Króla Rhoynarów, Andalów i Pierwszych Ludzi. -Choć mój brat, książę Summerhall, nie przepada za tymi uroczystościami, cieszę się, iż mogę wspólnie z nim świętować jego kolejny dzień Imienin - solenizant nie wydawał się wcale zadowolony z takiego obrotu spraw. Wyglądął raczej na znudzonego. Widać było, iż cała otoczka, w której się znalazł męczyła go. Pewnie wolałby wrócić do siebie. -Szczęśliwego 34 dnia Imienia bracie! - zakończył nagle król. Rozległy się oklaski skierowane zarówno w stronę księcia, jak i z grzeczności (a może uniżoności?) w stronę króla. Zebrani mogli obserwować jak obaj Targaryenowie uściskają się, a król przekazał bratu jakiś podarek. Owinięty w pakowny prezent, ciężko było stwierdzić cóż to mogło być. Aż dziw, iż Król nie zrobił z tego większego przedstawienia. Najwyraźniej jednak, sam nie miał głowy do tworzenia "drogich iluzji", a może ciężko było obdarować kogoś, kto miał wszystko? W międzyczasie na sali pojawiały się słodkości. Służący krzątali się, aczkolwiek widać było, iż samo wydarzenia powoli zmierza ku końcowi. Przekazanie królewskiego prezentu, było najwyraźniej znakiem do zakończenia tej oficjalnej części, gdyż co bardziej zmęczeni goście zaczęli ukradkiem opuszczać salę. -Zdziwiona lady? - zapytał spokojnie rycerz z Północy, który znalazł się za Seaverówną. -Zapewne spodziewałaś się czegoś bardziej widowiskowego? A tutaj nawet Król, nie zrobił specjalnego przedstawienia. Jestem zaś przekonany, że Książę będzie zadowolony z księgi, którą otrzymał od brata ... O czymkolwiek może ona być - ciężko było powiedzieć, czy ostatnie zdanie było podszyte ironią, czy tylko zabrzmiało to, w ustach kogoś kto najwyraźniej już trochę wypił. -Za to zwróciłaś na siebie uwagę Ręki Króla pani .... Cokolwiek może z tego wyniknąć ... - Reaver's Rest W wąskim korytarzu walka była bardzo utrudniona. Młody Seathan żałował, iż odesłał swoją eskortę. W bezpiecznym zamku, razem ze swoim szwagrem czuł się wystarczająco bezpiecznie. Jak się okazało takie myślenie było błędne. Z obnażonymi ostrzami trójka wojowników ruszyła do śmiertelnego tańca. Co ciekawe zamachowiec wydawał się nie przejmować faktem, iż miał naprzeciwko siebie dwóch wojowników. Był szybki, również pierwszy zaatakował nie zastanawiając się, czy tak naprawdę jego prośba zostanie spełniona. Zaatakował obu mężczyzn, którzy odbili pierwsze kilka ciosów, Seathanowi wydawało się, iż zauważył otawrcie, otworzył się, ale mężczyzna obrócił się na pięcie i jego potężne uderzenie wylądowało na żebrach Seavera. Całe szczęście zbroja wytrzymała, choć siniak z pewnością będzie mu dokuczał przez jakiś czas. Nie czekał na kolejny ruch, dwuręczny miecz wgniótł zbroję zamachowca, który syknął z bólu i cofnął się odbijając uderzenie Hortona, które mogłoby go dobić. Haig odwrócił się do Maestra -Uciekaj i wezwij pomoc - tego jakby jednak wmurowało. Co pozbawiło go cennych sekund. Szybkie uderzenie miecza zamachowca wylądowała na głowie Hortona. Poczuł jak lepka krew spływa mu po policzku. Miał szczęscie, gdyż ostrze zsunęło mu się po czaszcze. Rana nie powinna być zbyt poważna. Widząc to maester w końcu ruszył do drzwi. Szarpnął za klamkę były one jednak zamknięte. Rozejrzał się szukając jeszcze innego sposobu na wydostanie się z pomieszczenia. W tym momencie jedyną możliwość jaką zauważył to okiennica zamknięta ciężką drewnianą sztabą. Tymczasem nie zważając na nic, zamachowiec ponownie zaatakował Seathana. Jego cios wbił się w bok mężczyzny łamiąc mu żebra i powodując ranę. Ten syknął z bólu i instynktownie zrobił wypad. Ciężki miecz przebił metalową zbroję wbijając się w bok zamachowca. Dwaj mężczyźni odskoczyli od siebie. Obaj broczyli krwią. Widząc to Horton zaczął wzywać pomocy, Trevyr spróbował podnieść sztabę, ale był to daremny wysiłek starszego człowieka .... Ktoś musiał jednak usłyszeć tumult, gdyż usłyszeli tupot obutych nóg. Ktoś musiał zmierzać do nich z pomocą .... Pytanie tylko czy zdąży?
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
25-01-2017, 13:01 | #77 |
Reputacja: 1 | Mildrith uśmiechnęła się do swego tymczasowego towarzysza olśniewająco. |