Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-11-2017, 13:38   #91
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Oczekiwanie nie trwało długo, Ellisar nie zdążył się nawet znudzić podziwianiem ozdób których nie brakowało zarówno meblom jak i ścianom, jak i także odzieniu które miał na sobie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Za nimi stał ten sam służący, który wcześniej poinformował elfa o otrzymaniu zaproszenia na bal. Najwyraźniej został on oddelegowany do tego konkretnego gościa i czy mu się to podobało czy też nie, służył swą osobą. Oczywiście, emocji przy tym nie zdradzając. Co jak co ale służba w pałacu musiała być na najwyższym poziomie, a utrata takiego zaszczytu plamą się kładła na dalszym życiu delikwenta. O ile jego marzeniem było wspięcie się na samą górę drabiny hierarchicznej jaka panowała wśród pałacowej służby.

Korytarzem dotarli do schodów wiodących w górę i w grę stale się pięli pokonując kolejne stopnie w drodze do sali balowej, która oczywiście znajdować się musiała w samej Koronie. Im wyżej, tym wyraźniej widać było dłonie elfich artystów. Elfich, bowiem ornamenty które zdobiły ściany zdradzały wyraźną tendencję do wyobrażania łagodnej natury, którą tak ukochała sobie ta rasa. Złote liście, diamentowe krople rosy, srebrzyste strumienie… I stoje tych, którzy po chwili dołączyli do Ellisara i jego przewodnika, także do owych ornamentów pasowały. Suknie dam mieniły się w blasku świec. Ich skóra promieniała gdy padał na nie perłowy blask magicznych kul, które wspierały świece w oświetlaniu iście królewskich pomieszczeń przez które przejść musieli by dotrzeć do głównej sali balowej Korony.

Sala ta, sama w sobie, była zjawiskiem. Podłogę wykonano z idealnie czarnego marmuru, w którym odbijały się setki płomieni świec i niewielkich, skrzących się kul. Nie były to jednak jedyne źródła światła. Po sali fruwały bowiem maleńkie ptaki i przepiękne motyle utkane z promieni światła i roznoszące delikatną woń kwiatów.
Ponad nimi i ponad głowami zebranych, zdawało się istnieć tylko usłane gwiazdami niebo, tak ciemne, że niemal dorównywało kolorem podłodze. Pomiędzy zaś nią, a owym niebem istniały jedynie kryształowe łuki ozdobione delikatnymi niczym pajęcza nić, zasłonami które falowały unoszone słabymi tchnieniami wiatru.

Oczy wszystkich nie były jednak skupione na owych cudach architektury, dzięki czemu Klejnot w Koronie, jak zwano tą salę, o czym barda raczył poinformować sługa, a na jednej postaci znajdującej się pośrodku sali.


Tancerka zachwycała nie tylko swą urodą ale i talentem by ruchami ciała oddać emocje, jakie podkreślał dodatkowo cichy dźwięk instrumentów, obudzonych do życia wprawnymi dłońmi niewidocznych dla oka grajków. Wspaniały, tęczowy paw, który jej w owym pokazie towarzyszył, zdawał się być integralną częścią jej samej, odpowiadając na każdy jej ruch czy też myśl.

Nie zabrakło także jedzenia, które nie tylko oczy syciło ale i obietnicę zaspokojenia potrzeb ciała składało. Stoły, luźno ustawione pod łukami, uginały się od wszelakiego jadła i napitku, o którym tylko można było pomyśleć. Uczta zatem zapowiadała się, idąc w parze z miejscem, w którym się odbywała, na iście królewską.

Ellisar zaprowadzony został do grupy stojącej nieco z boku, wśród której znajdowali się także jego towarzysze i to wszyscy, włączając w to Ulrisa, który na widok elfa skinął głową.
- Cieszę się, że mogę cię ponownie ujrzeć, Ellisarze - powitał go, dłoń w kierunku barda wyciągając.
Także Dusza sprawiała wrażenie zadowolonej z widoku barda. Jej puszysty ogon machał wesoło w tę i wewtę, sprawiając że długie wstążki jej białej, delikatnej niczym poranna mgiełka sukienki, powiewały niczym unoszone podmuchami wiatru.
- Królowa jeszcze nie przybyła, zdążyłeś w sam raz - poinformowała elfa, wyciągając w jego kierunku talerzyk z łakociami, do których oczywiście zdążyła się już dobrać.
- Zapowiada się długa noc - westchnął Mizo, jak zwykle niezadowolony i wilkiem patrzący na każdego, kto chociażby przeszedł nieco zbyt blisko moonrii. Zbyt blisko, oczywiście, w jego mniemaniu, która to odległość zdawała się obejmować całą salę.
W odpowiedzi otrzymał porcję przytłumionego wierzchem dłoni, śmiechu. Sintari najwyraźniej świetnie się bawiła obserwując cierpienia zaborczego i nadopiekuńczego demona. W przeciwieństwie do Ditrusa, który ogólnie sprawiał wrażenie przytłoczonego całym tym bogactwem, które po wiosce rybackiej musiało mu się wydawać nieziemskim.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 23-11-2017, 19:13   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Schody wymyślili zapewne ci, którzy chcieli odpowiednio wcześnie wyeliminować osoby, nie mające dość sił, by sprostać wymaganiom stojącym przed balowiczami.
Ów ktoś doszedł zapewne do wniosku, że gdy kto zdoła się wspiąć na sam szczyt wieży, zdoła również przetańczyć całą noc, aż do świtu, a potem zdoła jeszcze sprostać innym nieco wymaganiom swej partnerki. Pewnie nie przewidział, że ktoś może wejść, a potem paść na krzesło i nie mieć sił, by wstać.

Łatwo było zauważyć, że tylko Ellisara spotkał zaszczyt posiadania eskorty. Zaszczyt? A może ktoś zaczął się obawiać, ze biedny prowincjusz zabłądzi gdzieś po drodze, w labiryncie pałacowych komnat i korytarzy, a po tygodniu czy dwóch ktoś go znajdzie, przypadkiem, ledwo żywego z pragnienia lub głodu?
Albo że da się skusić którejś z idących na bal piękności i spędzi czas całkiem przyjemnie, acz nie na balu.
Były też i inne możliwości, których raczej nie należało brać pod uwagę, a które i tak przemknęły Ellisarowi przez głowę, by szybko skryć się głęboko, gdzie nikt dostrzec ich nie zdołałby.

Sam zaś Ellisar mniej uwagi poświęcał idącym obok niego gościom (nawet płci pięknej), a więcej, zdecydowanie więcej, ornamentom, zdobiącym ściany i sufity. Trudno było ukryć - pięknych kobiet mógł jeszcze spotkać w swym życiu całe mrowie (w końcu był bardem, i to dobrym), zaproszenie natomiast na królewski bal nieprędko mogło się powtórzyć, jeśli w ogóle.

Sala, do której w końcu trafił, była jeszcze bardziej olśniewająca. Ellisar musiał przyznać, że mało równie pięknych rzeczy widział w życiu, a z pewnością do tych nielicznych rzeczy nie należały dzieła ludzkich czy elfich artystów. Ellisar gościł już co prawda w królewskich salach Śnieżnej Twierdzy, ale to, co widział tutaj... Nie było porównania.

Zjawiskowa była również tancerka.
Nie da się ukryć - było na co popatrzeć, i to nie tylko dlatego, że dziewczyna była piękna. W tańcu była jeszcze piękniejsza. Oczywiście we wszystkim miała swój udział magia, ale mimo wszystko... było na co popatrzeć, było czym się zachwycić.

Obudzona ostatnimi czasy podejrzliwość Ellisara wnet szepnęła mu do ucha, że taki 'odwracacz uwagi' jest idealny, by zorganizować i przeprowadzić zamach. W chwili, gdy wszyscy będą się wygapiać na piękną tancerkę, nikt nie zwróci uwagi na przemyconą pod elegancką kamizelą małą kuszę czy zatruty nóż.
Ale skoro nie widać było muzykantów, to, z pewnością, niewidoczni dla gości, stali gdzieś królewscy gwardziści, pilnujący nie tylko porządku, ale i (przede wszystkim) skóry królowej.

Odrzuciwszy (acz nie do końca) ponure przewidywania Ellisar zaczął się witać ze znajomymi.
Przywitał się z Sintari, po czym uścisnął dłoń wilkołaka.
- Dobrze cię widzieć w zdrowiu Ulrisie. Jak ci się podoba otoczenie? Tu jest prawie tak samo ładnie, jak w zimowym lesie.
- Witaj, Duszo - uśmiechnął się do moonrii. - Dziękuję. - Wziął z talerzyka ciasteczko. Jedno. Dusza go lubiła, ale pytanie, czy ciasteczek nie lubiła bardziej...
- Mizo, Przyjemnej zabawy. - Życzenia były szczere, jednak nie sądził, by demon był w odpowiednim nastroju. Co by się stało, gdyby tak ktoś poprosił moonrię do tańca? Strach pomyśleć.
Zabawa bez bijatyki nie była zabawą tylko na wsi.
Lecz może Sintari znała jakiś sposób na spacyfikowanie przesadnie zazdrosnego demona.
- Ditrusie, świetnie wyglądasz. - Na koniec zwrócił się do rybaka. - I nie przejmuj się niczym. Ja też jestem po raz pierwszy w takim towarzystwie i nikogo tu nie znam. Będziemy się dobrze bawić, a w razie czego Sintari przedstawi nas komu trzeba. No i jest Dusza, więc jesteś w najlepszym towarzystwie, jakie sobie można wymarzyć.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-11-2017, 15:24   #93
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Diatrys wcale na przekonanego nie wyglądał, pokiwał jednak zgodnie głową.
- Nie widzę nic przyjemnego w… - tu zapewne pojawić się miało nader dosadne określenie tyczące się miejsca lub, co bardziej prawdopodobne, gości pałacowych jednak zostało powstrzymane przez pełen wyrzutu wzrok Duszy, która zdołała chwycić demona za rękaw i stanowczo pociągnąć.
- Ciasteczka są pyszne - stwierdziła do niego jakby to miało decydujące znaczenie i wymuszało pozytywne nastawienie do balu. W odpowiedzi Mizo uśmiechnął się i przyjął jeden z ofiarowanych mu łakoci wywołując tym wybuch śmiechu Sintari.
- Naprawdę miło popatrzeć - skomentowała, kryjąc dolną połowę twarzy za rozłożonym wachlarzem.
- Tak, całkiem miło - potwierdził Ulris, na wszelki wypadek przenosząc spojrzenie na tłum gości by przynajmniej sprawiać wrażenie że odpowiada na pytanie barda. Mina Mizo jasno jednak dawała do zrozumienia, że wybieg ten się nie powiódł. Demon miał mord w oczach.

W tej właśnie chwili w ich kierunku ruszyła drobna, dziewczęca postać, która oddzieliła się od orszaku królowej. Dziewczynka wyglądała na niewiele starszą od Duszy i bez wątpienia bardziej znaną bowiem goście, obok których przechodziła, pochylili z szacunkiem głowy i witali ją przyjaznymi słowami. Nie dało się także ukryć, że podobnie jak towarzyszka Mizo, także i ona była okruchem Mocy, pozostawionym po jednej z przedstawicielek Trójcy. Chociaż ogon widoczny nie był to już rogów ukryć się nie dało. Nie tyle zaś rogów co poroża, jakie zwykło się widywać u młodych jeleni. Oklapłe, brązowe uszy zdobiły jej białe wstążki, pasujące do mieniącej się złotem sukienki i trzewików, które łączyły oba te kolory. Długie, blond włosy służyły jej jako peleryna, sięgając jej aż do kolan.
- Brzoza! - pisnęła wesoło Dusza i już miałą ruszyć w kierunku siostry gdy…


Huk zagłuszył rozmowy, zagłuszył grę instrumentów. Jedyne co się wybiło to przerażony krzyk wydobywający się z ponad setki gardeł.

Filary podtrzymujące sufit prysły niczym bańki mydlane, posyłając w stronę gości miliardy drobnych, ostrych odłamków, które nie miały większych problemów z pokonywaniem delikatnych tkanin z jakich uszyto stroje balowe. Ellisar także poczuł ich bolesne pocałunki, gdy pięć takich właśnie pocisków odnalazło do niego drogę. Na szczęście żaden nie trafił w witalną część ciała. Dwa utkwiły w prawej łydce, trzeci w lewym boku, czwarty wbił mu się w bark po lewej stronie, a piąty, niewielkich rozmiarów odprysk, przebił mu ucho. Jego towarzysze wcale nie mieli się lepiej. Skrzydła Mizo aż lśniły od drobnych odłamków, strasząc także kilkoma dziurami po większych. Demon, nie wiedzieć kiedy, zdołał osłonić przed nimi swą moonrię, chociaż sztuka ta nie do końca mu się udała. Dusza leżała na posadzce, krwawiąc obficie i otulając dłońmi dość duży fragment filaru, tkwiący w jej brzuchu. Bard wychwycił także pełne niedowierzania spojrzenie Diatrysa, próbującego zrozumieć dlaczego w jego piersi tkwi coś dużego, ostrego i mieniącego się tęczowymi odblaskami, przy okazji barwiąc jego krwią. Obok niego klęczała Sintari z poranioną twarzą i co najmniej trzema pociskami tkwiącymi w jej ciele, na szczęście, podobnie jak w przypadku Ellisara, żaden z nich nie trafił na niezbędne do życia organy, a przynajmniej na pierwszy rzut oka nie było tego widać. Jedynie Ulris zdawał się ujść bez większych szkód. Stał teraz nad towarzyszami, pół człowiek, pół wilk i warczał groźnie, próbując wypatrzeć wroga.
- Królowa… Musimy dostać się do królowej - jęknęła Mistrzyni Cieni, wskazując na kłębowisko w pobliżu środka sali. Najwyraźniej obowiązek przedkładała nad własne, a także tych, którzy ją otaczali, dobro.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 03-12-2017, 10:50   #94
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nic zakłócało przebiegu balu.
Wbrew obawom Ellisara do sali nie wpadła banda zabójców, nikt nie zaczął szlachtować gości, nikt nie podrzucił działającej szybciej czy wolniej trucizny.
Jedynym elementem, jaki nie pasował do całości, była wściekła mina Mizo, któy najchętniej znalazłby się setki mil stąd. Lub też by inni się tam znaleźli. No ale na taki charakter i chęć posiadania nikt ani nic nie mogło poradzić - ani Sintari, a Dusza i jej ciasteczka, ani muzyka, ani urocza tancerka. Pytanie tylko, czy Mizo słyszał i widział cokolwiek, prócz potencjalnych porywaczy jego moonrii. Czyli pozostałych gości...

Wejścia królowej nie dało się przegapić.
Niby wszyscy patrzyli na tancerkę, niby orszak królowej był skromny, ale jakimś dziwnym trafem gdy tylko Elisea pojawiła się na schodach, od razu nie dziewczyna z łabędziem, a właśnie królowa znalazła się w centrum zainteresowania.
Powiadają, że nie szata zdobi tego, co ją nosi i Ellisar mógł tylko zgodzić się z tym zdaniem. Po prostu się czuło, że do sali nie wchodzi pomywaczka, ubrana w piękną suknię i z koroną na głowie. Elisea promieniowała królewskim majestatem i nawet gdyby wkroczyła do sali naga i bosa, to i tak promieniowałaby królewskim majestatem.

Idąc w ślady Sintari skłonił się z szacunkiem (acz zdecydowanie nie tak nisko, jak niektórzy z pozostałych gości), a potem zaczął się przyglądać zarówno królowej, jak i pozostały
m członkom jej świty, zastanawiając się, kto jest kim. Oczywiście trudno było nie rozpoznać Hiseriusa - anioła i generała wojsk zarazem, czy Kriso - barda znanego i talentu, i z urody.
Co do osoby, która ruszyła w ich stronę, nie miał żadnych wątpliwości. I Dusza nie musiała wymieniać jej imienia. Brzozę znali wszyscy, jak Nemeria długa i szeroka.

I w tym momencie zabawa się skończyła.

Nic nie może przecież wiecznie trwać.
Te słowa nieraz powtarzali bardowie i Ellisar jakoś podświadomie czuł, że coś może zakłócić przebieg balu. Ale zdecydowanie nie spodziewał się, że runie dach.
Przez chwilę stał, osłupiały, nie czując bólu i tylko zastanawiając się, czy udział w tej katastrofie miała magia, czy może muzyka, jako że odpowiednio dobrane dźwięki miały moc kruszenia szkła czy kryształu. Dopiero słowa Sintari wyrwały go z odrętwienia.
Wiedział, że na Mizo nie ma co liczyć, ale wilkołak stał na nogach.
- Ulrisie, pomóż Sintari dotrzeć do królowej - powiedział.
Sam, nie czekając na pozostałych, ruszył w stronę centrum sali, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pobliżu Elisei.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-12-2017, 23:25   #95
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
“Dotrzeć do królowej”. Zadanie to nie było proste i w normalnych okolicznościach, gdy zaś dach sali balowej lada chwila miał runąć na głowy gości, w tym i tą, należącą do gospodyni, zadanie to osiągnęło rozmiary niemożliwego. Krzyki rannych i umierających niosły się wysoko, a przynajmniej na tyle wysoko, na ile pozwalał z każdą mijającą sekundą niżej się znajdujący, sufit. Ci którzy byli w stanie, salwowali się ucieczką. Niektórzy zostawali by pomóc tym, którym mniej się poszczęściło, a których była zdecydowana większość. Inni po prostu trwali w miejscu, zbyt zszokowani atakiem by zdobyć się na jakikolwiek ruch, czy to ratujący życie ich, czy tych, którzy byli w pobliżu.

Świta królowej, a przynajmniej ci, którzy się na nogach trzymali, natychmiast zajęli się swą władczynią. Kordon ciał, odgrodził Eliseę od gości, a także tych dworzan, którzy próbowali się do królowej przedostać. Zaraz też wszyscy ci, którzy władali magią, poczuli silną falę zaklęć, jaka otoczyła miejsce, w którym Ellisar ostatnio widział gospodynię.
Za swoimi plecami, elf czuł niemalże, oddech wilkołaka, który posłuchał jego polecenia i najdelikatniej jak mógł próbował przetransportować Sintari do władczyni królestwa. Na niewiele jednak owe starania się zdawały. Co chwilę zarówno nogawki jego spodni, jak i spodni barda, chwytane były przez dłonie tych, którzy nie byli w stanie o własnych siłach wydostać się z sali. Którzy widzieli w nich swych wybawców i nie dopuszczali myśli, że to nie po nich idą, nie im pragną pomóc i to nie ich życie ma zostać ocalone. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Starzy i młodzi. Na bal zaproszono przedstawicieli każdej płci, wieku i niemal każdej rasy. Jak przez owe morze ofiar miał jeden elf i jeden wilkołak przedrzeć się by dotrzeć do jedynej na sali osoby, która zdawała się liczyć?

Nie mogli. Odpowiedź była brutalna ale i prawdziwa. Nigdy nie mieli na to szansy. Nim dotarli w pobliże miejsca, chronionego przez kordon wiernych królowej istot, jej już tam nie było. Puste miejsce na posadzce zabarwione było krwią, tak samo czerwoną jak innych gości, bynajmniej nie mającą w sobie nawet najdelikatniejszego śladu błękitu. Czy zatem należała do Elisei czy do jednego z jej zaufanych, tego można się było tylko domyślać, bowiem żadnej z tych osób nie było już na miejscu. Podobnie jak nie było żadnej z moonrii. Jedynie ci, którzy poświęcili się by chronić monarchinię, nadal stali w miejscu, naradzając się co dalej.

Planu ich Ellisar nie miał jednak usłyszeć. Los, fatum, a może po prostu magia, która jakimś cudem utrzymywała sufit, podarowała sobie dalsze wspieranie nieszczęśników, którzy jeszcze chwilę temu mogli zaliczać siebie do tych wyjątkowych szczęściarzy. Kolejny huk wstrząsnął podłogą na którą sypnęły się kolejne, ostre niczym sztylety, odłamki kryształu. Uszy barda wypełnił zbiorowy lament, odgłos stóp miażdżących lśniące odłamki, szczęk oręża, gdy ci z przodu nie ruszali się dość szybko by ci z tyłu czuli się na tyle pewni swego życia by zawierzyć je szczęściu.

Sufit runął równie niespodziewanie, jak wybuchły filary. Czy jednak równie? Wszak widać było gołym okiem, że moment ów zbliżał się w zastraszającym tempie, które tylko niebezpieczeństwo i szok zdołały wydłużyć niemal w nieskończoność. Śmierć ponownie zawitała do królewskiego pałacu. Wrota Ogrodów stanęły otworem by przyjąć kolejne dusze, które zakwitnąć miały by ich właściciele mogli wreszcie odpocząć od zła tego świata.
Dla Ellisara czas stanął w miejscu. Widział pojedyncze, lśniące drobinki kryształu opadające chmurą na jego ciało. Widział jak osoby tworzące kordon, wolno… zbyt wolno ruszają w stronę najbliższych schodów. Widział jak oczy i usta tych, którzy ranni leżeli na posadzce, otwierają się w wyrazie najgłębszego przerażenia. Widział jak ulatuje z nich nadzieja na przeżycie, jak umierają nim jeszcze śmierć wyciągnęła po nich dłonie. Zdawał też sobie sprawę z tego, że i on umrze. Że wszelkie starania jakie mógł w tej chwili podjąć nie ocalą go z tego, co właśnie następowało.

Ujrzał swych towarzyszy. Roześmianą Duszę, machającą wesoło ogonem i prychającą w trakcie zabawy w śniegu przed chatą Ulrisa. Ponurego Mizo, uważnie śledzącego każdy ruch swej towarzyszki i łypiącego groźnie na niczemu winnego elfa, który wkradł się w łaski moonrii. Ujrzał Diatrysa, pochylającego się nad nim i ostrożnie unoszącego z pola walki w wiosce rybackiej, a później stojącego z nadzieją w oczach, oczekującego na zgodę by mógł wyruszyć na wielką wyprawę. Zobaczył też Ulrisa w jego chacie, troskliwie zajmującego się dwójką nieznajomych którzy stanęli na jego progu w środku nocy. Wszyscy oni byli tu wraz z nim i jak on mieli zginąć za sprawę, która była ważniejsza niż ich życie. Czy żałowali tego że wzięli udział w tej wyprawie? Czy w ich sercach tliła się złość? Pogodzenie z losem? Czy wypełniało ich poczucie niesprawiedliwości która zdawała się rządzić światem i która sprawiła, że ich wysiłek poszedł na marne? Czy ich poświęcenie miało w ogóle sens, czy ktoś będzie o nich pamiętał?

Pytania niczym błyskawice w trakcie burzy, siekły umysł barda, gdy stawał czoła swym ostatnim chwilom, ostatnim uderzeniom serca nim potężna bryła magicznie ukształtowanego kryształy runęła na niego i tych, którzy wraz z nim przybyli na bal. Później zaś była już tylko czerń. Miękka, przyjazna czerń, odcinająca od bólu, od zmartwień i od cierpienia. Wszystko odeszło w zapomnienie pozostawiając tylko spokój. Wieczny… Czy aby na pewno...?





Wiele kwiatów zakwitło w Ogrodach tamtej nocy. Wiele z nich niedawno owe ogrody opuściło, inne nie były w nich od dawna. Tragedia, która spotkała stolicę Nemerii na długo pozostawała na ustach mieszkańców Zaris. Władcy królestw nie szczędzili wyrazów współczucia i ofert pomocy. Niektóre nawet płynęły z głębi serca.
Wśród kwiatów nie było jednak tego, który należałby do samej królowej. Elisea zdołała bowiem uniknąć śmierci. Moonrie wszak szczęście przynosiły, a władczyni Nemerii miała ich wszak przy sobie aż trzy. Powiadano później że i czwarta na balu się znajdowała, jednak informacji tej nikt nie potwierdził. Usta tych, którzy ją widzieli zostały na zawsze zasznurowane. Wspomnienia o fioletowowłosej dziewczynce z pięknym, puszystym ogonem, znikły z ich umysłów. Tak bowiem być miało, w ten sposób tajemnice, które nie miały światła dziennego ujrzeć, trzymane były w mroku.

Wśród kwiatów nie było także tego, należącego do Ellisara. Prawdą bowiem było, chociaż w nieco innym sensie, że dobrze było mieć przy sobie moonrię. Owe okruchy Mocy, gdy kogoś szczerze polubiły, były w stanie dokonywać cudów. Co jednak dalej z owym elfem się działo, w jakich przygodach brał udział i w jaki sposób urósł on do miana legendy, o tym inna już opowieść mówi. Ta bowiem kończy się tu i teraz, wśród spadającego z nieba kryształu i krzyków. Często zaś tak bywa, że gdy coś się kończy, coś się też zaczyna…

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172