lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Fantasy] Kroniki Aldoranu - Cienie Przeszłości (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/16779-fantasy-kroniki-aldoranu-cienie-przeszlosci.html)

Luwinn 05-01-2017 10:09

[Fantasy] Kroniki Aldoranu - Cienie Przeszłości
 
Pierwszym celem podróży młodych śmiałków była stolica Królestwa Abenoth, miasto Knighttown. Rezydował w nim król Ryszard, słynący ze swojej sprawiedliwości i autorytetu jakim cieszył się wśród poddanych. Bez wątpienia był on cennym sojusznikiem, a jego państwo stanowiło pierwszą linię obrony w razie potencjalnej inwazji sił zła.

Królestwo Abenoth od zawsze było silnie związane ze Srebrną Iglicą. To tutaj Czerwoni Magowie cieszyli się największym szacunkiem i zawsze mogli liczyć na ciepłe przywitanie. Stąd też szło do nich najwięcej towarów, niedostępnych na Jesiennej Wyspie na której znajdowała się ich siedziba. Zadanie wydawało się więc póki co łatwe.

O wiele cięższa była sama podróż z Jesiennej Wyspy do miasta. Morze było wzburzone a fale kołysały statkiem niczym małą zabawką dla dzieci. Wypłynęli widać w złym momencie, bo mniej więcej w połowie drogi złapał ich sztorm. Wiatr wiał z bardzo dużą prędkością a wlewająca się na pokład woda dokonywała wielu zniszczeń i uniemożliwiała normalną pracę na pokładzie. Niektórzy marynarze przypłacili ten rejs życiem a morskie odmęty pochłonęły ich ciała. Niestety, jeden z nowicjuszy również podzielił ich los. Wbrew zaleceniom odważył się wyjść na pokład i przez swą nieostrożność wypadł za burtę. Nie miał żadnych szans w starciu z potężnym żywiołem. Na szczęście było jeszcze dwóch.

Essie Worgo, młoda adeptka ze Srebrnej Iglicy spędziła prawie całą podróż w swojej kajucie pod pokładem, rozmyślając nad zadaniem które ją czekało. Nie wydawało się ono łatwe, lecz do wykonania. Musieli tylko ostrzec wszystkich władców prawda?

Kolejnym śmiałkiem był niejaki Lennael, zdolny nowicjusz który podobnie jak Essie nie wyściubiał za bardzo nosa poza kajutę. Nie zamierzał przecież skończyć jak ten trzeci, który miał wraz z nimi dotrzeć na kontynent.

Na szczęście, gdy statek dobijał do portu w Knighttown pogoda uległa znacznej poprawie a miasto witało ich oświetlonymi mocnym słońcem kamiennymi budynkami. Z daleka wydawało się czyste i uporządkowane. Władca z pewnością dbał o stan stolicy, tak by nie odstraszała przybyszy swoim wyglądem. Im bliżej podpływali tym mogli zobaczyć więcej szczegółów, takich jak spacerujący po ulicach mieszkańcy czy towarzyszący im strażnicy miejscy którzy patrolowali miasto.

Gdy w końcu postawili stopy na kamiennych kostkach którymi wyściełane były ulice, poczuli niewielki dyskomfort w żołądku i zawroty głowy. Kilka minut później wszystko jednak wróciło do normy. Cieszyli się, że mieli pod sobą stabilną ziemię, która nie kołysała się z każdym mocniejszym podmuchem wiatru. Zanim udali się jednak do zamku w którym przebywał król, musieli przejść obowiązkową rewizję. Po sprawdzeniu statku i ich samych przez straż miejską, mogli nieco się tutaj rozejrzeć.

Mogli od razu udać się do pałacu, lub też pozwiedzać trochę miasto. Było tutaj kilka miejsc które warto było zobaczyć. Pełne gwaru miejskie targowisko, pachnąca kadzidłami świątynia, nieco mniej urokliwie pachnąca portowa tawerna oraz dom uciech w którym zarówno kobiety jak i mężczyźni oferowali swoje usługi. Może była to szansa na oderwanie się od mądrych ksiąg które towarzyszyły im w ciągu prawie całego życia? W każdym razie wybór należał do nich.

MistrzGry 05-01-2017 11:23

Lennael nie zwykł chętnie wychodzić na zewnątrz, i gdy postawił wreszcie stopę na lądzie, duża ilość możliwości wyboru sprawiła, że miał mętlik w głowie. Jak zwykle, skupiał się na celu, wielkiej wagi zadaniu, które przecież otrzymali. Nie był awanturnikiem, i nie miał pojęcia, co wiąże się z dalekimi wyprawami. Od lat spędzał całe dnie wewnątrz swojej organizacji - i to głównie pochylony nad skomplikowanymi księgami.

Doszedł do wniosku, że prawdopodobnie nie znajdzie nic ciekawego na targowisku. Szybciej byłaby to tawerna lub świątynia - aczkolwiek w tym drugim przypadku miał wątpliwości, czy kapłani posługują się jakimś rodzajem magii, a w zasadzie jedynie ta kwestia go mogła zainteresować. Ale zadał sobie pytanie: czy nie powinni oczekiwać zarówno strawy, jak i noclegu, w pałacu?

- Zjadłbym coś najpierw - powiedział wreszcie głośno - Nie znam jednak zwyczajów w tym mieście, i w większości nie uczestniczyłem w naszych wyprawach Czerwonych Magów do Kinghttown, gdy nadarzały się okazje. Wydaje mi się jednak, że po za tym, nie powinniśmy opóźniać naszej misji. Ale zastanawia mnie, czy nie powinniśmy też się jakoś przygotować na dalszą wyprawę?

Vonsvikka 06-01-2017 09:48

Dla Essie podróż była koszmarem. Gdy kilka lat temu płynęła na Jesienną Wyspę pogoda była ładna, a morze spokojne. Podróż trwała tak szybko, że większość załogi nie zdążyła się nawet napracować... za to dziewczyna spędziła pół podróży pod pokładem, z głową w wiadrze, a drugie przewieszona przez burtę, gdy zdała sobie sprawę z tego, że na zewnątrz jest trochę lepiej.

Tym razem jednak przeżyła prawdziwe katusze. Nie dość, że odczuwała wagę misji, której się podjęła, nie dość, że obawiała się opuszczenia miejsca, które nazywała domem, to jeszcze ten parszywy sztorm! Essie na zaś wsiadła na statek na czczo a większość podróży przeżyła na odrobinie wody i sucharach, bo tylko to w miarę szybko się trawiło i nie chciało uciec.

W przeciwieństwie do pozostałych pasażerów i załogi statku, uroki Knighttown zaczęła doceniać dopiero po jakiejś pół godzinie na lądzie. Nogi ciągle się jej trzęsły, żołądek, który uspokoił się, gdy statek wpłynął na łagodne wody przybrzeżne skręcał się z bólu, oczy bolały od słońca, którego nie widziała przez ostatnich kilka dni a głowa wydawała się być kowadłem, w które co chwila wali kowalski młot.

Spojrzała na Lennaela, gdy ten zaproponował posiłek.

- Wydaje mi się, że w pałacu chyba nas czymś poczęstują. Chyba. Może. - Burknęła. - Nie jestem najlepsza z historii dyplomacji, ale wydaje mi się, że w roku... - reszta jej słów zniknęła w portowym gwarze, gdy Essie ściszyła głos, mówiąc praktycznie do siebie. Potarła czoło palcami, zamilkła i rozejrzała się.

- Chodźmy do karczmy - zasugerowała. -Zjedzmy coś. Potem pałac. Chyba. Może. Dobrze? - ostatnie słowo było pytaniem, skierowanym bezpośrednio do Lennaela.

MistrzGry 06-01-2017 11:40

Lennael rozejrzał się w około. Miał ochotę jak najszybciej skończyć wszelkie formalności i jak najszybciej spotkać się z możnymi tego miasta. W zasadzie nie robiło mu wielkiej różnicy, gdzie zje, i doszedł do wniosku, że sugestia Essie była dobra. Mogli mimo wszystko troszkę rozejrzeć się, a karczma nadawała się do tego najlepiej.

- Skoro wolisz karczmę, to chodźmy - skwitował krótko - Zobaczymy, co się w tym mieście dzieje i jakie typy się tu kręcą. Ciekawe czy jest tu chociaż jedna osoba, która wie cokolwiek o magii?

Zaczęli iść w kierunku centrum, podziwiając reprezentatywne budowle Kinghttown, i starając się omijać ulice zamieszkałe przez zwykły plebs. Ruch był zaskakująco spory.

- Nie chciałem się odzywać na statku, bo nie wyglądałaś najlepiej - odezwał się do Essie podczas wędrówki - Ale prawdę mówiąc, nie przypominam sobie ciebie ze Srebrnej Iglicy. Aczkolwiek może to dlatego, że niespecjalnie lubiałem wychylać nosa zza ksiąg. Ale pewnie jesteś dobra w magii, co?

Vonsvikka 06-01-2017 12:18

Essie wydawała się nie zwracać uwagi na nic. Gdy ruszyli, szła machinalnie za swoim towarzyszem, ze spuszczoną głową, mamrocząc coś pod nosem. Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że coś do niej mówił a to tylko i wyłącznie dlatego, że nie zauważyła, iż weszli na schody i potknęła się o stopień.

- ... i gdy jego syn przejął po nim tron wprowadził dekret... eee... no tak, chyba masz rację - przerwała swój monolog i spojrzała na Lennalea, trochę przestraszona. Wydawała się być zdziwiona tym, że w ogóle coś do niej powiedział. - Co? To znaczy, przepraszam... Studiowałam historię. - Jej głos i postawa w końcu nabrały jakiejś stabilności i pewności siebie. - Magia... według podań historycznych, na przykład profesora... - zaczęła mówić o faktach historycznych, tym razem dość przytomnie, zdecydowanie do swojego towarzysza, nie do siebie. - Ale ty pewnie nie o tym. - Przerwała samej sobie. - Ja też nie wiele ruszałam się spoza swoich badań. To znaczy, no głównie studiowałam, rzadko kiedy spotykałam się z innymi. A ty co studiowałeś? - zapytała, wyraźnie zainteresowana.

MistrzGry 06-01-2017 13:18

W momencie, gdy Essie zadała swoje pytanie, wchodzili akurat do karczmy. Teraz dopiero Lennael uświadomił sobie, jak bardzo był głodny, i wchodząc, nawet nie zerknął na jej nazwę na szyldzie.

Wewnątrz było co najmniej kilka stolików wolnych, i nie zastanawiając się długo, wybrali pierwszy lepszy. Usadowili się wygodnie, i zastanawiał się, na ile wyglądają tu obco. Ku jego zaskoczeniu, nikt nie wydawał się nimi jakoś specjalnie zainteresowany.

- Z początku studiowałem magię ogólną - odpowiedział na pytanie Essie. - Później jednak odkryłem, że prawdziwa tajemnica kryje się w alchemii. Postanowiłem zmienić specjalizację w trakcie moich studiów. W ten sposób zostałem ostatecznie adeptem alchemii. Jedno mnie zastanawia: przeczytałem wiele ksiąg, przebrnąłem przez wiele teorii, ale nadal mam wrażenie, że jestem u samego początku tej nauki, i powoli zaczęła rodzić się mi dosyć niepokojąca myśl: a co, jeśli ta cała magia, to tylko stek teorii i hipotez, i nic więcej?

W tym momencie podeszła do nich kobieta, pytając, czy nie trzeba im czegoś. Zamówili jakieś w zasadzie losowe danie, niespecjalnie wybrzydzając.

Luwinn 11-01-2017 19:45

Tawerna "Pod rozbitym czerepem". Miejsce, w którym działy się bardzo dziwne rzeczy - szczególnie wieczorami, kiedy pracę kończyli wszyscy portowi robotnicy. Wtedy, jej wnętrze wypełnione było zapachem piwa, potu, brudu i wędzonego mięsa. Wtedy również, niejednokrotnie w powietrzu fruwały krzesła, stoły a nawet ludzie, jeśli tylko awantura była wystarczająco zażarta. Jej właścicielowi - Lobartowi, nie przeszkadzała jednak zła sława jaką cieszyło się to miejsce. Wręcz przeciwnie, interes szedł świetnie, a jego samego było stać na to by nająć kilku pracowników, a nawet dobudować kuchnię do tej przypominającej od zewnątrz szopę karczmy.

Jedną z osób jakie dla niego pracowały była Dalaena. Ubrana w skąpy strój dziewczyna o wesołym uśmiechu, długich blond włosach i imponującym biuście. Najwyraźniej nie przeszkadzało jej że wieczorami cuchnący pracownicy portowi mogli bezkarnie chwytać ją pod czerwoną, nieco przybrudzoną suknię którą teraz zamiotła podłogę, podchodząc do stolika nowicjuszy i podając im strawę. Ta o dziwo, pachniała całkiem nieźle, pomimo tego że wyglądała jak brązowa papka z mięsem, czym w istocie była. Smakowała również nie najgorzej. Najwidoczniej ktoś na zapleczu miał rękę do gotowania.

Tawerna była o tej godzinie prawie pusta. Na widoku była tylko Essie oraz Lennael, Lobart, Dalaena, jakiś mężczyzna w kapturze oraz drugi, o twarzy rzezimieszka, który przyglądał się im złowrogo. Bawił się sztyletem, wykrzywiając i tak już naturalnie skrzywione usta i marszcząc brwi, przez co rana biegnąca przez jego oko wydawała się jeszcze wyraźniejsza. Bohaterowie mieli wrażenie, że za chwilę ten nieznajomy typ spod ciemnej gwiazdy może w każdej chwili podejść i chcieć zacząć bójkę. Na razie jednak tego nie robił. Podeszła jednak Dalaena, uśmiechając się szeroko.
- Widzę że wam smakuje. Nic w tej karczmie nie jest jednak za darmo. Należy się 5 denarów. - powiedziała, wystawiając dłoń.

****

Tymczasem, siedzący w rogu karczmy mężczyzna dopijał właśnie ostatki niezbyt dobrego piwa, na które wydał ostatnie pieniądze. Spodziewał się oczywiście że właściciel doprawia serwowany tutaj alkohol, lecz nie spodziewał się że aż tak. Jeśli ktoś miałby je określić, to była to po prostu woda. Woda, do której ktoś dodał około 1/3 piwa. Posmak był, lecz chyba nic poza tym.

Wracając jednak do samego Dewey`a, to raczej nie miał on planu na dziś. Mógł zrobić co tylko chciał. Był już w tym mieście kilka dni więc znał niektóre, najpopularniejsze miejsca do których mógł się udać. Mógł również pozostać tutaj jeszcze trochę i z kimś porozmawiać. Może dowiedziałby się czegoś ciekawego od stojącego za barem właściciela? Ta dwójka która usiadła w centrum sali również mogła mieć coś ciekawego do powiedzenia. Nie samą jednak rozmową człowiek żyje, a pieniądze z nieba nie spadają. Być może gdzieś w mieście znalazłby okazję do zarobku?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:47.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172