|
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
19-01-2021, 16:21 | #141 |
Reputacja: 1 |
|
20-01-2021, 15:54 | #142 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
21-01-2021, 21:46 | #143 |
Reputacja: 1 | Mimo względnie długiej znajomości, oraz tajemnic odkrytych w trakcie wspólnej podróży, Esmond nie mógł spodziewać się tego co zobaczył. Upiornie nie ludzkie zwłoki maga w niczym nie przypominały człowieka którego znał. Nie było teraz jednak czasu na wspominanie. Cokolwiek planował Gvier, potrzebował pomocy. Skracając dystans, Esmond posyłał kolejne strzały w łeb potwora, usiłując odwrócić jego uwagę i ułatwić najemnikowi zadanie. Hektor był już blisko. Dołączył do walki szarżując do starcia z potworem. Nie paliła się w nim jednak chęć zwycięstwa. Cokolwiek to było, było tu gospodarzem. Walczyło na swoim terenie. To oni byli tu intruzami. Dlaczego? To wiedział tylko Hebald. Szczerząc zęby pod osłoną hełmu, utopiec skupił swoje wysiłki na stawach i prostych cięciach. nie zamierzał wbijać ostrza w miękkie, ryzykując że zaklinuje się. Potwór zaryczał. Łańcuch owinął się wokół jego ręki, tak, że ją usztywnił. Horror cofnął się wpierw o krok pod kolejnych naporem ataków tylko po to aby z wściekłością machnąć ręką uderzając w niedźwiedzicę i rycerza śląc ich do tyłu. Mieli nawet miękkie lądowanie choć impet uderzenia zbił Karhu z nóg, a Hektor miał wgięty pancerz na torsie. Na szczęście nie na tyle aby nie móc oddychać. Horror uparł na kolana podpierając się na usztywnionej ręce. Jego tors zawisł nad Hebaldem. Otworzył paszczę. - Odejdźcie. Wielkiemu grzesznikowi nie wolno pomagać. Gveir ponowił atak. - Gadaj z sensem! - odkrzyknął, kiedy drugie z ostrzy syczało z wściekłością w powietrzu. - Czym zgrzeszył?! - dodał Hektor wstając z ziemi. Zaraz też sięgnął dłonią do boku poklepując torbę i siedzącego w niej Kruka. - Co to jest? - zapytał ciszej wyraźnie kierując pytanie do ‘chowańca’. - Kim jesteś?- dodał od siebie Esmond, dobiegając do Hektora i pomagając mu wstać. Przerwał ostrzał, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Esmond mógł się dokładnie przyjrzeć magowi. Był przeraźliwie chudy jakby był głodował przez długi czas. Można było policzyć żebra i kręgi na plecach. Jego skóra była sucha niczym papier, pokryta typowymi dla magów pieczęciami.Te jednak zwykle były tylko na dłoni a nie w każdym możliwym miejscu… Ristoff otworzył oczy ukazując przeraźliwy chłód w spojrzeniu. Łowca miał chwilę i zdazył upaść na ziemię. - Grzesznik… - zaczął potwór lecz przerwał mu wybuch magii z suchej dłoni Ristoffa. Wyrzucony olbrzym do góry rozciągnął łańcuch demonicznej broni do granic możliwości. Gveirem szarpnęło lekko do góry. Przez moment wisiał metr nad ziemią kiedy horror zaczął spadać. Nie, on nie spadał, on robił się większy. - Dość - zaszumiał rwąc ogniwa. Broń wrzasnęła i popłynęła z niej krew. Szkarłatne krople szybko zaczęły wsiąkać w tkankę jaskini. Powierzchnia zadrżała. ”To jest strażnik, posłaniec, ciemiężyciel… co wolisz. Nazwijmy go obrońca tego układu życiowego. Tego ciała, tego miejsca. Hehe… żywy trup go rozwścieczył.” - Wszyscy tacy mądrzy, tacy oceniający. Sami jesteście grzesznikami! - ryknął mag unosząc się się do góry. - Jak na pakt z demonem, któremu zapłaciłem moimi wspomnieniami, życzyłbym sobie, żeby moja broń nie pękała przy byle atakowi - Gveir przywołał łańcuch z powrotem i zatoczył nim młyńca. Miał jeszcze miecz, choć wolał go nie używać. Tknięty przeczuciem, chlasnął jednym z ostrzy o żywą tkankę groty, pozwalając demonicznej broni, żeby pożywiła się na ciele, które było wszędzie. Być może demon zaklęty w ostrzach mógł się regenerować? Być może, jeśli tylko demoniczna broń wchłonie dość krwi i bólu, stanie się silniejsza? Mag okazał się być starszy niż oni wszyscy - zapewne to magia podtrzymywała go przy życiu lub nie-życiu. Cokolwiek miałoby się dziać, to on rozumiał, co tutaj się dzieje więc miało sens go chronić - póki co. - Jak macie jakiś plan, to gadajcie teraz - mruknął Gveir, szukając wzrokiem niedźwiedzicy. - Nie utrzymamy się w tym tempie. -Co możemy zrobić przeciwko temu stworzeniu. Nasze ciosy zdają się nie robić na nim wrażenia….. Moglibyśmy odwrócić jego uwagę i odciągnąć stąd Ristoffa- rzucił Esmond nie odwracając wzroku od maga. Nie był pewien czy powinni nawet pomagać “grzesznikowi”, ale on jako czary jako jedyne zdawały się ranić monstrum. Czy jednak powinni z nim walczyć?” - Ristoff do diaska! - warknął Utopiec - Nie jesteśmy ci wghrogam! Rycerz jakby na przekór swoim słowom rzucił się na maga. Miał w pamięci obietnice złożoną królowi, ale jeszcze nie rezygnował z nadziei na to że wszyscy wyjdą z tego cało. Chciał złapać i obezwładnić maga, licząc na to że starcze ciało nie jest nadnaturalnie wzmocnione przez magię.
__________________ Once the choice is made, the rest is mere consequence |
21-01-2021, 22:32 | #144 |
Reputacja: 1 | Rozcięta przez Gweira chwilę wcześniej tkanka krwawiła dokładnie tak jak zakładał. Broń faktycznie się posilała tą krwią, widok ten jednak był wyjątkowo traumatyczny mimo, że w pewien sposób logiczny. Najemnik widział momentalnie odrastające ogniwa przeobrażające się w drugą kamę na ich końcu. Rozbolała go od tego głowa. |
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
| |