25-04-2017, 20:43 | #21 |
Reputacja: 1 | Zahija nie należała do nader towarzyskich, ani gadatliwych. Ale butelka wina zdała się na to co nieco zaradzić. Noc królowała w najlepsze, a wiedźma płożyła się wyciągnięta na miękkich poduszkach, racząc się masażem zmyślnych męskich dłoni. Co jakiś czas parskała mrukliwym śmiechem, czy to w reakcji na opowieści Ianusa, czy na palce niewolnika, które natrafiwszy na wrażliwy mięsień zmuszały ją do chichotu. Dopiero za zamkniętymi drzwiami komnaty skorzystała w pełni z zapłaconego towaru. Odprawiła go potem i złapała kilka godzin snu nim wyruszy z karawaną. Rano chciała jeszcze zaopatrzyć się w wodę i spory tobołek słodkich przysmaków. * - Dobrze pamiętam, że cię zaciągnąłem na arenę? - zapytał Ianus kręcąc głową przepraszająco - Zrób mi przyjemność i udawaj, że tak nie było. - Na jaką arenę? - odparła poważnie gładząc lśniący koński kark. Wierzchowiec Rusanamanki przykuwał uwagę nieprzeciętną urodą. Gibki i smukły, o wygiętej w pałąk łabędziej szyi i rozwianym karbowanym włosie .Czarny i błyszczący jak kałuża krwi pośród ćmoku. - Sarab, salam - przemówiła do niego w swoim języku. Pochyliła się w siodle i zbliżyła twarz do końskiego karku, nie przestając czule szeptać. Gdy zabezpieczono ładunek zajęła miejsce z boku karawany, po przeciwnej stronie niż legionista. Ostatnio edytowane przez liliel : 25-04-2017 o 20:47. |
26-04-2017, 23:58 | #22 |
Reputacja: 1 | Początkowy etap podróży okazał się całkowicie i niezaprzeczalnie nudny. Trakt, którym jechali od opuszczenia Efaralo tonął w błocie, ale wozacy Hamadria wykazywali się niebywałym kunsztem, a gdy trzeba i okrucieństwem w stosunku do zwierząt. Ani raz przez cały dzień żaden wóz nie ugrzązł w błocie na tyle, że trzeba by zginać karki i taplać się w oblepiającej wszystko, rozmokłej ziemi, żeby go wyciągnąć. Ze względu na porę roku i niesprzyjające warunki, mijali niewielu podróżnych. W pobliżu miasta trafiali się jeszcze jacyś chłopi ze swoimi dwukółkami, wiozący plony rolne za mury, ale potem mijały całe godziny, a na trakcie nie widać było żywej duszy. Już po popasie, na którym nowi najemnicy zapoznali się ze starą gwardią, od lat jeżdżącą z kupcem, minęli na trakcie niewielką, złożoną z trzech wozów i obstawy karawanę. Jej przewodnikiem był mężczyzna znany Hamadrio i obaj spędzili kilka chwil na pogaduszkach. Oczywiście opasły Torillo nawet nie wyściubił nosa ze swojego wehikułu, a jego rozmówca mókł na deszczu, co chwila strącając krople z kaptura tebenny. Potem, gdy tamci ruszyli w stronę Eferalo, Hamadrio wdał się w dyskusję z Okarem. - Wieści, wieści - oznajmił po kilku chwilach von Kunth. - W Asleucie zamknięto bramy i nie ma wjazdu do miasta. Ponoć powodem jest jakaś zaraza tocząca ludność w okolicach. Pirque, to ten co z nim pan Hamadrio rozmawiał, musiał miasto objeżdżać i trochę przez dzicz jechał. Wprawdzie dalej na zachód, ale widział spore stada fonercos, co nas tylko cieszyć może, bo doskonałe mięso w diecie to dobra rzecz. Tylko uważać trzeba będzie, żeby nas nie otoczyły, bo ugrzęźniemy. I jak stada są, to i jakieś drapieżniki się znajdą. Czujcie się ostrzeżeni. Zaraz potem Stefano, Umberto i Muta pogrążyli się w rozważaniach na temat sposobów przyrządzania mięsa fonercos. Jak zwykle wyniknęła z tego kłótnia, a obaj Torillczycy dali sobie po mordach. Najemnicy zastanawiali się też, jakie agresywne zwierzęta lub potwory mogą napotkać na swej drodze. Najczęściej wybór padał na sfory wilków, samotne gigantyczne koty, olbrzymy lub uzko. Yassan wciąż upierał się przy czymś co nazywał kuka-huk i twierdził, że jest to jeden z latających węży. Ale czas miał pokazać z czym przyjdzie się mierzyć... Do wieczora minęli jeszcze oddział kilku łuczników w barwach Rady Siedemnastu, zgromadzenia, które sprawowało władzę w Pellidzie oraz kilku pielgrzymów z kołatkami i modlitewnymi pasami zmierzających do sanktuarium Oroya, boga garncarzy w Huelva. Potem zatrzymano się na wieczorny popas w przygotowanym do tego celu otoczonym palisadą obozie. Takich miejsc było w Pellidzie, wiele - na uczęszczanych traktach można się było na nie natknąć co kilka mil. Ten był pusty. - Ustalcie warty na ostrokole - zarządził Okar. Od rana lało, a po niebie toczyły się kłęby ciężkich od wody, sinych chmur. Po przejechaniu dwóch mil skręcili z głównego traktu w jakąś mniej uczęszczaną drogę wiodącą na południe. Prowadziła mniej więcej prosto, przez równinny, trawiasty krajobraz gdzieniegdzie przetykany oliwnymi gajami lub polami uprawnymi z charakterystycznymi murkami z białego kamienia. Przez cały dzień wiało i ani na chwilę nie przestało padać. Hamadrio co jakiś czas wychylał się z wozu i z niepokojem patrzył na chmury. Halbart również był nieco poirytowany pogodą. Karawana toczyła się naprzód, mijając ludzkie osiedla i sioła i wyglądało na to, że do kies najemników znów wpadnie łatwo zarobione srebro. Pod wieczór okolica zaczęła się zmieniać, stała się bardziej pofalowana i dziksza. Pojawiły się niewielkie wzgórza, poznaczone wystającymi skałkami. Zbliżali się do Gór Sierpowych, które tutaj wysuwały się na południe olbrzymią ostrogą, zwaną Paprotnymi Górami. Już podczas rozbijania obozu zaczęło grzmieć. Gdzieś na wschodzie szalała burza, a niebo na horyzoncie przecinały srebrzyste nitki błyskawic. Straże były rozstawione, ale deszcz padał tak mocno, że widoczność spadła do zera. Wiało z siłą huraganu i chodzenie wokół obozowiska wyznaczoną trasą wydawało się niemożliwe. Do tego burza, którą obserwowali wieczorem zdecydowała, że powinna przejść dokładnie nad obozowiskiem i pioruny biły w okolicy jeden za drugim. Huk grzmotów wręcz ogłuszał. Ale mimo tego, w tym pandemonium wartownikom udało się usłyszeć długi, paniczny pisk niewolnic z jednego z wozów. |
27-04-2017, 15:25 | #23 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 27-04-2017 o 19:48. |
28-04-2017, 01:35 | #24 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
29-04-2017, 23:27 | #25 |
Reputacja: 1 | Wozy, jeden za drugim wyłaniały się zza welonu deszczu. W okienkach widać było twarze niewolników również obudzonych nagłym krzykiem. Gdy Enki z jednej, a Ian z drugiej strony zbliżyli się do jednego z wozów, zauważyli, że drzwi do niego są otwarte. Ze środka dochodziły jakieś dziwne odgłosy. Przygotowani i czujni wspięli się po schodkach i zajrzeli do wnętrza. W blasku błyskawicy przez moment widzieli spasione, tłuste cielsko kupca, z pokrytymi krostami nagimi, rytmicznie podrygującymi pośladkami i porośniętymi kręconymi włosami udami, wokół których majtały się opuszczone spodnie. Hamadrio jęczał i kwiczał jak knur kryjący lochę. Zza przesłaniającego widok cielska wystawały kurczowo zaciśnięte pięści którejś z niewolnic, zgiętej w pół i przygniecionej do ławy. Jej twarz zasłaniały kruczoczarne włosy, z ust dobywał się cichy, jednostajny jęk. Pozostałe lokatorki wozu, stłoczone w ciasną grupkę, z przerażeniem i nienawiścia, nie mogąc odwrócić oczu patrzyły na rozgrywającą się przed nimi scenę. Z głowie każdej z dziewcząt kołatało się pytanie - czy to tylko jeden raz, czy ja będę następna? Umberto w tym czasie poruszał się od namiotu do namiotu, budząc pozostałych najemników. Wiatr szarpał odsłanianymi połami namiotów, a na zaspanych ochroniarzy ciekły strumienie deszczu, gdy wychylali się ze swoich nor, aby sprawdzić co się dzieje. |
30-04-2017, 02:31 | #26 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Krieger : 30-04-2017 o 03:29. |
30-04-2017, 18:15 | #27 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 30-04-2017 o 18:18. |
30-04-2017, 22:07 | #28 |
Administrator Reputacja: 1 | Lało jak z cebra. Ogólnie biorąc Cedmon nie miał nic przeciwko deszczowi, jednak podczas wykonywania tej akurat roboty wolałby nieco inną pogodę. Co prawda nie trzeba było zbyt daleko chodzić, by wziąć kąpiel (co bez wahania udowodniła Ekenedilichukwu), ale w pilnowaniu obozu nieco przeszkadzało. A co do Enki i jej rozbierania się na oczach tłumów... Cedmon nie do końca rozumiał zainteresowania, jakie wywołała ta scena. Gołej baby nigdy nie widzieli? Nie mówiąc o tym, że (czego Cedmon w życiu by nie powiedział na głos) aż tak atrakcyjna to dziewczyna nie była, przynajmniej jego zdaniem. Szkoda tylko, że nie pomyślała, że taka demonstracja wdzięków mogła być przez niektórych opatcznie zrozumiana. To jednak już nie była jego sprawa. * * * Niespodziewana pobudka nie dotyczyła nocnego napadu. Na szczęście. Niestety - świadczyła również o wyjątkowej głupocie ich pracodawcy. Nie dotyczyło to tego, że Hamadrio użył sobie z niewolnicą, ale sposób, w jaki to zrobił. I nie dotyczyło oczywiście zastosowanej techniki... Jak można było zostawiać otwarte drzwi od klatki? Jak można było narażać się na to, że pozostałe niewolnice dopadną właściciela i pokażą mu, gdzie raki zimują? Głupota ludzka nie zna granic... Czyzby na dodatek musieli jeszcze chronić wszystkich przed głupimi zachowaniami kupca? - Obudźcie mnie, gdy nadejdzie pora na moją wartę - powiedział. Wracając do namiotu zaczął się zastanawiać, czy na pewno pięć sztuk złota to wystarczająca zapłata... |
01-05-2017, 11:41 | #29 |
Reputacja: 1 | - Vetus pederer…
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
01-05-2017, 17:01 | #30 |
Reputacja: 1 | Mumamby nie przejął ambaras powstały w wyniku kupieckiej chuci. Rozbudzony i zmoknięty od padającego deszczu, leniwie rozglądał się po obozowisku. Nic podejrzanego nie przykuło jego uwagi, jedynie na chwilę zatrzymał wzrok na młodym najemniku, który zamiast spać, oddalał się w innym kierunku niż pozostali. Pomyślał, że to nie jest zgorszy pomysł i sam skierował krok na obrzeże obozowiska, aby zaznać chwili spokoju. Dalszy sen mijał się z celem, gdyż lada moment nastąpi zmiana warty. Usadowił się więc na mokrej ziemi, a na kolanach ułożył odsłoniętą szablę. Czując jak krople wody ścigają się po jego twarzy, torsie i ramionach, a nowy świt rodzi się powolutku, zaczął cicho śpiewać w swoim melodyjnym języku ku chwale Ciemnego Yiasu i jego małżonki Derbago. |