Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2017, 17:19   #21
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gryf był jak rzadko podekscytowany sterując latającym gadem. Niby podobnie jak koniem dał się prowadzić podniebny potwór, ale do tego dochodziło regulowanie wysokości.

Podróż trwała długo i mając Bran za plecami nie próbował sprawdzania możliwości podniebnego wierzchowca ani swoich umiejętności.
Widoki pełnych zieleni połaci wzgórz, równin w końcu znużyły go.
- Bran! Chwała bogom, że mamy te latające bestie! Taką dżungle pieszo przechodzić to katorga.- Krzyczał bo pęd częściowo zagłuszał słowa szczególnie do tyłu.

Kiedy wreszcie lecieli nad pustynią Taled chłonął oczyma kolorowość tego świata. Różnorodność okiełznanych stworów robiących za wierzchowce czy muły. Zaczęli się zbliżać do terenów uprawnych gdzie wreszcie zobaczyli ludzi. Odmiennie wyglądających o hebanowych ciałach, ale jednak ludzi.

Wylądowali po sugestii Księżniczki przed bramą. Taled zeskoczył pierwszy i pomógł Bran a następnie pozostałym kobietom zejść na ziemię. Ruszyli wzdłuż kolejki czekających kupców i Taled przyglądał się im z lekką ciekawością. Widział jak na niego patrzą dziwnie. Wiedział czemu. Jego karnacja, włosy i zbroja nie pasowały do tego świata.

Dotarli w końcu pod bramę. Nie robiono im problemów i zgłosili się do Kapitana straży. Rycerz zwrócił uwagę na osobliwe wyposażenie strażników. Nigdy nie widział tak wyekwipowanych wojowników.

Kiedy stali przed Kapitanem i Księżniczka odsłoniła swe lico Taled uśmiechnął się widząc minę oficera. Nie spodziewał się tego tak jak i Taled nie spodziewał się iż Zorena zostanie zabrana bez nich ku pałacom.
Gryf już łapał za rękojeść miecza, ale się opanował po krzykach zabieranej.
- I tyle z mej opieki nad nią.- Wykrzywił się i popatrzył na Bran.
- Ty Pani nie musisz się martwić. Prędzej muchy zaczną siadać na mym truchle niż Ciebie ktoś zabierze bez Twej woli.- Z drugiej strony można się było spodziewać i cieszyło go, że darowano im zdrowie i życie. Znaczy może jeszcze coś dobrego z tego wyjść.

Znaleźli się w końcu w Ramionach Rathanosa. ten przybytek był ekskluzywny co od progu ucieszyło zmęczonego rycerza. Łaźnie, wygodne łoża i kąpiel.
Gryf nawet dobrze się nie rozsiadł gdy zaczynał pojmować gdzie się znalazł.
- Toż to dom rozpusty?!- Wyraził się dość głośno kiedy trzecią już prawie nagą kobietę przepraszał by odeszła. Teraz zaczął rozglądać się po przybytku i potwierdziły się jego przypuszczenia.
- Co za niemoralne miejsce i to nam przyszła władczyni wskazała ten lokal.- Psioczył Gryf. Spostrzegł jak co niektórzy kompani zaczynają się śmiać z jego reakcji. Tylko u Auriel zobaczył, że nie jest rozbawiona tą sytuacją.
 
Hakon jest offline  
Stary 16-10-2017, 20:20   #22
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Rudi odwykł już od miejskiego zgiełu, a w miejscu takim jak to nie był nigdy. Te dziwaczne budowle, nie spotykane w Blackmoor. I ci ludzie jacyś inni. Stale ktoś się na nich gapił, jak by poszukiwaczy przygód nie widzieli. Też mi coś pomyślał.

Zorane zabrała milicja - może i dobrze - nie ma zaufania do niej. I dobrze, że jej nie będzie musiał oglądać. Przynajmniej na razie.

Gdy weszli do gospody, a raczej do domu uciech, pierwsze co przykuło jego uwagę to rozebrane panny o pięknych kształtach. Na początek trochę się zmieszał, nie nawykł do widoku tak wielu pięknych kobiet. Tutaj mógł zostać na dłużej. Może i znajdą tu jakieś zajęcie, przynajmniej dopóki nie odnajdą sposobu jak do domu wrócić.

 

Ostatnio edytowane przez Feniu : 16-10-2017 o 22:19.
Feniu jest offline  
Stary 16-10-2017, 22:09   #23
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Podróż na latających gadach nie zrobiła na Auriel większego wrażenia. Wsiadła razem z Kaedwynnem, splatając palce na jego brzuchu i opierając policzek i tors o plecy mężczyzny. Z uwagą przyglądała się widokom w dole. Malutkie osady, budowle, zwierzęta, które z lotu ptaka wydawały się być większymi punktami wśród koron drzew. Widok ten różnił się od wszystkiego, co widywała, a przez ostatnie lata nie widziała wiele. Właściwie, to prócz plemienia, w którym żyła oraz jego okolicy, nie znała nic. Wypady by łapać nieszczęścia zdarzały się raz na parę lat, a nie co miesiąc. Poza tym tutaj to słońce było zupełnie inne. Auriel wręcz czekała na jego zachód, lubiła ten widok. Ciężko było jej przyzwyczaić się do myśli, że go nie zobaczy. Kobieta jednak starała się nie tracić nadziei, w końcu to dzięki niej wciąż jeszcze miała siły by żyć i walczyć.


Po wylądowaniu Auriel zeskoczyła zwinnie z grzbietu stworzenia, nim Taled zdążył podejść i zaoferować swą pomoc. Szamanka jakoś nie rozumiała tych wszystkich grzeczności, choć nie mogła odmówić rycerzowi dobroci i kultury. Było to w sumie przyjemne urozmaicenie, wśród zgrai tak niewychowanych i podłych najemników jak chociażby sam Khargar, przodownik buractwa. Porcelanowa kobieta aż prychnęła pod nosem i oburzyła się na własne myśli.

Kiedy strażnicy zabrali księżniczkę Szamanka nie wiedziała jak zareagować. Osaczyli ją ciasno jak intruzi, a ona zdawała się wcale nie być pewna tego, co się niedługo wydarzy. Jej załamujący się głos sprawił, że Auriel zakuło w sercu i postąpiła nawet krok w stronę czarnoskórej kobiety, jakby z zamiarem pójścia z nią i pomocy, jednak została zatrzymana przez wyciągniętą rękę Kaedwynna, który spojrzał na Auriel i pokiwał przecząco głową. Zrozumiała to i posłusznie udała się do miejsca, o którym wspomniała księżniczka. Szła za innymi, nie wiedząc i nie orientując się w tak dużych miastach, co chwila czując na sobie ciekawskie spojrzenia. Poczuła jak ogarnia ją wstyd i zażenowanie. Skuliła ramiona i spuściła głowę w dół, a kaskada czarnych włosów zasłoniła profil jej twarzy. Nie chciała, by na nią spoglądano.


W Ramionach Rathanosa Auriel nie czuła się zgorszona. Przynajmniej początkowo. Na widok nagich ludzi sama miała ochotę zrzucić z siebie okowy pancerza i poczuć się wolna jak przy narodzinach. Jednakże z każdą chwilą spędzoną tutaj jej nastrój się pogarszał. Taled co chwila odmawiał jakimś kobietom, a te dalej się przymilały. Były przy tym niemal nachalne, a sugestywność lała się z nich potokiem. Sama Szamanka była kilkakrotnie zaczepiana, ale szybko odskakiwała jak przerażona kotka i chowała się za o wiele szerszym i wyższym od niej Kaedwynnem. Zerkała ukradkiem na Taleda, ale ten ciągle stał z Bran, więc nie chciała być dodatkowym kłopotem.
- Ci ludzie są tacy napastliwi! I nie mają broni… nie wiem jak reagować… Nie chcę być niemiła. Mam się godzić by im przykro nie było? - wyszeptała do wojownika, za którym się ukryła i kurczowo przylgnęła torem do jego pleców. Wyglądała zza niego tylko od czasu do czasu ukradkiem, nieco zafrasowana tą nietypową sytuacją.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 16-10-2017, 22:44   #24
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Monotonia lotu pozwalała druidowi na przemyślenia. Po tym jak przeanalizował już rozmieszczenie różnych terenów pod nimi, czy raczej to, na jakie połacie się rozciągają, potem zaś chmur, które z tak bliska mógł dotknąć jedynie pewnego razu wysoko w górach, przyszła pora na mniej palące rzeczy. Zorana i część elfów, posługiwała się tym samym językiem co oni. To zaś oznaczało, że jeśli nie było to jakieś uniwersalne narzecze podarowane wszystkim rozumnym stworzeniom od bogów, czy samej Matki Ziemi, to nie mogli być aż tak daleko od domu, by całkowicie zapomnieć o możliwości powrotu. Szare elfy postanowił zaliczyć do kategorii istot, którym najpierw powinno się wyrwać gardła, a potem dopiero pytać czego chcą. Wiedział doskonale, że jego pobratymcy bywają uznawani za bestie, jednak skoro od razu natknął się na kogoś z tej rasy, kto jawnie przyznawał się do polowania na jego braci i siostry, wydawało mu się jasne jak należy postąpić. Nie mogło być zbiegiem okoliczności, że dowiedział się tego tak szybko. Teraz mógł za wczasu się przygotować, czy to zaklęciami, czy używając zaskoczenia. Nie zasługiwali na uczciwą walkę, teraz był tego pewien. Na myśl o zasklepionej ranie, cicho zawarczał. Najwyraźniej nadeszła pora, by się wzmocnić raz a dobrze. Skoro ten świat chciał go atakować magią, on za wczasu magią się zabezpieczy.

Myśli Wilka biegały chaotycznie od jednego tematu do drugiego, co jakiś czas stymulowane przez nowe zapachy i widoki, jakich dostarczał w czasie lotu. Kolejną zagadką były latające wyspy, wieczne słońce i jak się okazało w nocy, brak księżyca. To niejako kolidowało z jego teorią na temat bliskości miejsca, a jednocześnie, uspokajało, że nie wpadnie przypadkiem w szał podczas pełni.

Dżungla na którą, jak dosłyszał, psioczył Taled, zdawała mu się piękna. Taka syta zieleń musiała kryć w sobie jeszcze więcej życia, niż niektóre odwieczne puszcze, musiało to być też inne życie. Tu wszystko zdawało się walczyć o swoje miejsce.

Gdy dotarli do miasta, niewątpliwie okazało się, że Zorana jest kimś ważnym. Czy księżniczką było to całkiem prawdopodobne. Był pewien, że nadal może im przysporzyć kłopotów, co do tego, czy im pomoże, nie był całkiem przekonany. Bardziej był jednak skoncentrowany na samym mieście. Odurzająco odrażającej mieszaninie zapachów i widoków. Czuł się, jakby właśnie się pomniejszył zamiast rosnąć jak zwykle, i wkroczył do olbrzymiego mrowiska. Różnicą było to, że ludzie byli o wiele bardziej zdezorganizowani. Za to zachowanie strażników zaczynało nabierać sensu, otoczyli niedojrzałą królową, która wracała do gniazda.

Idąc z towarzyszami do Ramion Rathanosa, nie wiedział nawet czego się spodziewać. Jakieś miejsce, gdzie będą mogli się zatrzymać, świtało mu niejasno w głowie, mogło jednak chodzić również o rozgałęzienie rzeki. Pytani miejscowi i sam budynek, szybko jednak zweryfikował jego rachunki. Pachniało tu jedzeniem, piwem i podnieceniem. Kobiety również były odziane bardziej naturalnie, niż wszystkie, które zwykle spotykał w wioskach i miastach do tej pory. - Nie wiem kim jest ten cały Roz pus, to ponoć Ramiona Rathanosa, więc może i jego dom. - Rzucił z całkowitą nieświadomością o czym mówi Taled, by po chwili zwrócić się do maga. - Laranie, kiedy będziemy mieli nieco wolnego czasu, chciałbym odprawić jeden rytuał, pomógłbyś mi w wyrysowaniu części glifów? - Zapytał cicho.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 17-10-2017, 10:45   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdyby bogowie chcieli, by ludzie latali, to by dali im skrzydła...

Gdybym miał skrzydła, to i tak od czasu do czasu chciałbym stąpać po ziemi, pomyślał Laran.
Faktem było, iż sama świadomość, że potężna latająca bestia wykonuje każde polecenie, oszałamiała. Laran był magiem, a magowie mieli swoje sposoby na to, by oglądać świat z lotu ptaka, lecz dosiadania jednego ze stworzeń, które Zorena nazywała pteranodonami, nie można było z niczym porównać.
W Blackmoor taki stwór wart byłby w złocie tyle, ile waży, albo i więcej. Tutaj były bardziej popularne, więc z pewnością tańsze, ale i tak stanowiły niezłą zdobyć. A że były praktyczniejsze (jeśli chodzi o podróże) niż konie, Laran nie zamierzał się swojego pozbywać, chyba że umierałby z głodu. Miał jednak nadzieję, że jako mag, a na dodatek przybysz z innego świata, znajdzie jakieś opłacalne zajęcie.
Nie mówiąc już o nagrodzie, jaką powinni dostać za przywiezienie Zoreny. Córki faraona też powinny być warte swej wagi w złocie.
Może trzeba by ją troszkę podtuczyć...?

Postój Laran wykorzystał na tyle, na ile się dało i to nie tylko .
Uczył się nowych czarów, rozmawiał z Zoreną o Tarthis i o Nithii, tudzież o panujących tam zwyczajach, o usługach i ich wartości, o środkach płatniczych, o polityce, o geografii.
I o różnych sposobach wyrwania się z nudy pałacowego życia.

Lot mógłby się komuś wydać nudnym, ale w odpowiednim towarzystwie czas płynął szybciej, zaś Zorena była dobrą partnerką w rozmowach. No i miała nadzwyczaj dużo wiedzy o różnych sprawach, jak na osobę, która większość swego życia spędziła w pałacach.
Trochę było mu żal na myśl, że będą ją musieli oddać. Znawca tutejszych obyczajów byłby nieocenioną pomocą i przewodnikiem w wędrówkach po świecie, ale wizja nieustannej obawy przed pościgiem nie zachęcała do podjęcia działań, dzięki którym Zorena mogłaby zostać w ich małej grupce. To, że była mężatką, w niczym mu nie przeszkadzało, ale 'porwanie' księżniczki pewnie nie ułatwiłoby im znalezienia drogi powrotnej do Blackmoor. Czekały tam niezałatwione sprawy.

* * *

Było tu zdecydowanie cieplej, niż w Blackmoor. Na tyle cieplej, że Laran wnet pozbył się i kolczugi, i płaszcza, pozostając tylko w koszuli i tunice. I spodniach, oczywiście.
Ale, o dziwo, podczas lotu trzeba było się ubrać cieplej. Jakimś dziwnym trafem im wyżej było, tym zimniej, chociaż bliżej było do słońca, które mocniej grzać powinno. Z pewnością nie była to wina wiatru, a przynajmniej nie tylko.
Ale w wysokich górach też tak ponoć bywało... Może to ta sama zasada?

* * *

Opowieści Zoreny o Tarthis nie przygotowały Larana na widok, jaki rozpostarł się przed jego oczami. Miasto było przeogromne i Laran miał wrażenie, że można się tam było zgubić niczym w dżungli. Miejska dżungla, interesujące, ale i dziwne określenie.
Interesujące było również to, czy tu również panowało prawo dżungli. No ale o tym musieli się przekonać osobiście.


Powitanie powracającej księżniczki było, delikatnie mówiąc, nietypowe. Miast rzucić się jej do nóg wartownicy po prostu wzięli ją do niewoli. I wyglądało na to, że Zorena nie spodziewała się takiego akurat przyjęcia. Aż dziw, że w ostatniej chwili zdołała podać nazwę miejsca, gdzie jej wyzwoliciele mieli czekać na ewentualne wieści od niej.
Czekać na nagrodę... lub wprost przeciwnie. A nuż ktoś nadgorliwy zechce zamknąć usta tym, co wiedzą zbyt dużo?
No ale takimi myślami Laran nie zamierzał dzielić się z innymi.


- Dom rozpusty to określenie, jakiego używają ci, którym słowa burdel czy zamtuz nie chcą przejść przez gardło - sprostował błędne mniemanie Wilka. - A w rysowaniu glifów chętnie ci pomogę - zapewnił.

* * *

Co kraj, to obyczaj.
Laran różne rzeczy widział, w różnych miejscach bywał, ale taki przybytek jak Ramiona Rathanosa widział po raz pierwszy. Co nie znaczyło, że miał gapić się na półnagie kobiety jak jakiś smarkacz, albo rwać włosy z głowy, mruczeć na temat upadku moralnego i zamykać oczy.
Odpoczynek po podróży im się należał, a to, z jakiej części ofert szeroko otwartych Ramion to już była sprawa indywidualna.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-10-2017, 18:48   #26
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Auriel z jednej strony nie mogła nadziwić oczu, a z drugiej nie chciała na to wszystko patrzeć. Przycisnęła się do zarośniętego wojownika jak młodsza siostra, która właśnie jest odprowadzana z jakiejś grubo nakrapianej uczty prosto do domu, gdzie pewnie będzie ją czekała kara. Minę bowiem miała nietęgą, coś na kształt zbitego i przerażonego szczeniaka, który znalazł się w tłumie większych od siebie i nie wie już w którą stronę uskoczyć, aby uniknąć staranowania.

- Po prostu ich ignoruj - rzucił za siebie Kaedwynn, torując kobiecie drogę przez tłum pijanych klientów. - Wszyscy przyszli tu się bawić, a że mają dość prymitywne metody i nie szczędzą sobie alkoholu, to też są bardziej bezpośredni wobec Ciebie - przerwał na chwilę, aby przepchnąć grupkę awanturujących się klientów, po czym kontynuował:
- Jesteś w zamtuzie, Auriel. Kobiety i mężczyźni przychodzą tutaj, aby zaznać cielesnych uniesień, a przy okazji dobrze sobie wypić. Co prawda w życiu nie widziałem takiego połączenia, ale chyba jest w tym jakaś metoda. Pijaństwo, golizna i seks potrafią iść ze sobą w parze - zaśmiał się pod nosem.

Drobna, delikatna brunetka wzdrygnęła się
- Przecież oni grzeszą. To grzech! - odpowiedziała stając na palcach stóp, aby mówić bliżej ucha mężczyzny, a nie między jego łopatki. - Jeśli się nie opamiętają to staną się demonami pożądania. Co prawda to nie problem tego świata, ale swoim egoizmem niszczą inne - Auriel posmutniała. W tej samej chwili uniknęła pijaka, który stracił równowagę pchnięty przez Keadwynna. Czuła się zbrukana tym miejscem. Bała się, że ono pogorszy sprawę jej powrotu do domu, że inni spojrzą na nią mniej przychylnie, wiedząc gdzie była.

Kaedwynn z początku nic nie odpowiedział. Prawdę mówiąc nie miał nic przeciwko zamtuzom, ale nie chciał tego mówić na głos. Choć sam z nich nie korzystał, to uważał, że spełniają swój cel. Od zawsze był popyt na tego typu usługi i ciężko było z tym walczyć, osoby pracujące w tym zawodzie mogły godnie zarobić, podatki były odprowadzane, zaś społeczeństwo zadowolone, nawet jeśli w rezultacie jakiś procent osobników degenerował się jeszcze bardziej.
- Masz rację - odparł wojownik po krótkiej chwili zamyślenia. - Czeka ich kara w zaświatach, a nas długie oczekiwanie, bo nie sądzę, aby ta afera z Zoreną szybko się wyjaśniła. Swoją drogą mamy ogon. Dwóch typków podąża za nami od bram miasta - Kaedwynn ściszył głos, tak iż niemalże zagłuszał go tłum. - Znajdziemy wolny stolik i przekażesz te rewelacje pozostałym.

Szamanka zatrzepotała pióropuszem oglądając się nerwowo. Wśród tego gestu znalazło się też szybkie przytaknięcie poprzez kiwnięcie głową.
Jeszcze jakiś czas trzymała się kurczowo pleców wojownika, a gdy dotarli do stolika szybko usiadła zajmując dalekie krzesło, aby z prawej jak i lewej strony mieć jakąś osobę. To tak na wszelki wypadek, żeby tubylcy nie mieli do niej przypadkiem żadnego dostępu. Prawdę mówiąc gdyby nie to nachalne i lubieżne zachowanie osób tu przebywających, Auriel na pewno chętnie by się rozebrała i skorzystała z łaźni. Bała się jednak, że zostanie przez kogoś źle zrozumiana, a przecież nie będzie walczyć z nieuzbrojonymi ludźmi.
Nie wiedziała, jak miałaby wtedy wybrnąć z takiej sytuacji. Musiała chwilę pomyśleć.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 17-10-2017, 23:14   #27
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Khargar nie był całkiem niezadowolony z tego jak się sprawy mają.
Znaleźli się w nieznanym świecie, ale wydawał się on być krainą niezwykłych możliwości. Będąc tutaj chwilę, już zdążyli pozyskać latające wierzchowce i księżniczkę, za którą, jeżeli okaże się hojny, jej ojczulek mógłby obsypać ich złotem. Szkoda tylko, że niektórzy z jego towarzyszy byli głupcami i pozwolili części elfów ujść z życiem, co mogło oznaczać kłopoty w przyszłości. Przynajmniej jego topór upuścił krwi paru z nich.... Taled był już wystarczając wkurwiający, ale ta cała Auriel to dopiero było dziwadło, które nie wiadomo skąd się przypętało. Przynajmniej z Kaedwynnem i Wilkiem miał wrażenie, że się dogada, oni byli chyba pozbawieni głupich sentymentów dla pokonanych wrogów. Z pewnym niepokojem, którego starał się nie pokazywać, pokierował latającego gada do lotu. Po chwil poczuł uniesienie, szybując wysoko i obserwując rozciągające się u dołu bezkresne przestrzenie.


* * *

Kiedy przybyli do Tarthis, rozglądał się dookoła oszołomiony.
Nigdy nie widział tak ogromnego miasta, przy nim samo Blackmoor wydawało się zwykłą dziurą. Bogactwo i przepych które widział przemawiały do niego, napełniały go pożądaniem. Może część z tego splendoru stanie się niebawem jego udziałem, jeżeli sprawa z Zoreną potoczy się po ich myśli?
Kiedy strażnicy zabrali Zorenę, przez chwilę był gotów do dobycia topora i odrąbania paru czerepów, jednak rozpuszczona księżniczka, która wydawała się wiedzieć co robi, uspokoiła go.
Musimy być czujni, jak okaże się że ojczulek faraon nie jest tak wdzięczny,
jak nam się mogło wydawać, to możemy być w czarnej dupie.
-Mruknął do towarzyszy.

W burdelu też było na co popatrzeć. Niektóre dziewki były naprawdę śliczne, a ich egzotyczna uroda nie przypominała nic co najemnik wcześniej widział.
-Pilnuj swoich panienek a ja zobaczę czy mają tu ofertę na moją kieszeń - Odezwał się szyderczo do Taleda, który wraz z najwyraźniej przerażoną całą sytuacją Auriel wydawał się niepasować do tego miejsca, po czym śmiałym krokiem podzedł do właścicielki...
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 17-10-2017 o 23:32.
Lord Melkor jest offline  
Stary 18-10-2017, 09:01   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ramiona Rathanosa
Awanturnicy gościli w wielu karczmach i wiedzieli już niejedno, jednakże Ramiona Rathanosa było przybytkiem jedynym w swoim rodzaju. Znajdował się on w pobliżu bram miasta, na jednym z najbardziej zatłoczonych placów, przez który każdego dnia przewijały się tłumy kupców i cudzoziemców. Z zewnątrz nie wyróżniał się on na tle otaczających go budowli, chociaż był od nich zdecydowanie większy. Ramiona Rathanosa były bardzo dużym, prostokątnym budynkiem ze stosunkowo małymi oknami, które przepuszczały do środka tylko niewielkie ilości światła słonecznego. Prawdę mówiąc, poza przyozdobionym hieroglifami oraz płaskorzeźbami wejściem, nie było z zewnątrz nic co by mogło przyciągnąć uwagę przechodnia - ot puste ściany, wykonane z podobnego do gliny budulca, który nadawał im całkowicie płaski i monotonny kształt. Wracając jednak do płaskorzeźb; przedstawiały one kobiety i mężczyzn oddających się cielesnym rozkoszom, ludzi spożywających alkohol oraz zażywających kąpiele w parnych łaźniach. Dawało to jasny obraz tego co czeka ich wewnątrz…

A wewnątrz czekało ich kilka szokujących widoków. Pierwszą rzeczą, którą awanturnicy spostrzegli po przekroczeniu progu był panujący tu tłum. Trafili do olbrzymiej, prostokątnej sali, która po brzegi zastawiona była stołami i krzesłami, przy których siedzieli ucztujący i pijący klienci. Idąc dalej natknęli się na korytarz, w pobliżu którego ożywione rozmowy toczyli półnadzy mieszkańcy Tarthis, głównie sędziwi wiekiem mężczyźni, którym nie wstyd było pokazywać swoje obwisłe ciała. Zajrzawszy do jego wnętrza, awanturnicy zobaczyli, że prowadzi on do kolejnej, niemalże równie wielkiej sali, wewnątrz której znajdowały się parne łaźnie, a w nich tłumy pozbawionych wszelkich norm przyzwoitości kobiet oraz mężczyzn. Nagie, wytatuowane torsy wypełniały ją po brzegi, a co bardziej ogarnięci żądzą klienci nie potrafili się powstrzymać przed kopulowaniem nawet w tak publicznym miejscu.
Obrzydzeni tym widokiem awanturnicy, postanowili zawrócić i ruszyć w stronę szynkwasu, po drodze minąwszy kręte schody, które prowadziły do pokoi na poddaszu. Wielkie, dębowe drzwi, ponad którymi znajdował się symbol byka, broniły wstępu do tego miejsca, a przed nimi stała rozebrana od pasa w górę kurtyzana oraz wyjątkowo dobrze umięśniony ieithijczyk, którego ciało również ubiór nie zdobił - oboje kusicielskim wzrokiem wpatrywali się w przechodzących przed nimi klientów, zapraszając ich do środka i obiecując nieziemskie rozkosze.



Przy szynkwasie awanturnicy zastali właściciela tego przybytku, który ku ich zaskoczeniu, okazał się być kobietą. W dodatku bardzo młodą, o mocnym i bardzo gustownie dobranym makijażu, który na tle pospolicie wyglądających mieszczanek Blackmoor, nadawał jej jeszcze bardziej egzotyczny wygląd. Dziewczyna ta, jak większość kobiecej populacji tego miejsca, była kuso ubrana i przyciągała spojrzenia płci przeciwnej. Wydawała się też być bardzo wygadana i świetnie sobie radziła z pijaną klientelą, która siadała w szeregu na ustawionych przed szynkwasem zydlach, próbując ją za wszelką cenę poderwać. Nikomu to się jednak nie udawało, a z każdym osuszonym kuflem piwa, pustoszały również ich sakiewki, ku uciesze właścicielki.
- Rash, już słyszałam to ze trzy razy w przeciągu ostatnich kilku chwil. Wiem, że ci się chce *cholernie ruchać*, ale jestem w pracy i poza tym nie należę do ciebie. Zrobiłbyś nam wszystkim przysługę i udał się na zaplecze, gdzie moje dziewczyny się tobą odpowiednią zajmą. Gwarantuję ci, że będziesz zadowolony z ich usług - podsłuchali rozmowę zbliżający się awanturnicy.
- Ranefer, ale ja, kurwa, chcę ciebie, rozumiesz? Inne jakoś nie mają oporów, więc dlaczego ty je masz? - Mężczyzna się oburzył, uderzając pięścią w blat szynkwasu i rozlewając przy tym alkohol. Na jego słowo dziewczyna w odpowiedzi tylko wzruszyła ramiona, po czym dodała z rozbrajającym uśmiechem na twarzy:
- W takim razie próbuj dalej, może kiedyś ci się uda... Hej, wy - zwróciła się do przybyszy, na widok których jeszcze bardziej się rozpromieniła. - Chcecie czegoś? Zajmijcie stolik, to zaraz do was podejdę.
Ranefer warta była, jak to mówią, grzechu, lecz Laran miał wrażenie, że z całej ich grupki największą uwagę stojącej za barem dziewczyny przyciągnął Taled. Nie da się ukryć - rycerz wyróżniał się z tłumu.
Bez względu na to, czy za uśmiechem i zaproszeniem stało szczere zainteresowanie, czy tylko czysty profesjonalizm, warto było z oferty skorzystać. Dlatego też Laran skierował się do stolika - nie najbliższego, lecz stojącego pod ścianą, chcąc tam zająć odpowiednio strategiczne miejsce - takie z widokiem na całą salę.
Gryf był zgorszony. Tyle bezwstydnej nagości wokół. Widział na swej drodze różnego rodzaju burdele, ale jeśli nie musiał wyciągać jakiegoś wyzwanego wcześniej, to nie zachodził do środka.
Kobieta za barem była ładną. Można powiedzieć, że bardzo ale myśl gdzie pracuje i co prowadzi za interes wzdrygnął tylko Taledem. Musiała mieć zgniłą duszę do szpiku. Jednak nie robił problemów i cyrków. Skierował się do jednego ze stolików i odsunął krzesła przed Auriel i Bran by usiadły. Sam usiadł by mieć blisko kobiety i móc reagować jakby co.
Wilk z kolei był nieco zdziwiony. Wszyscy tutaj wyglądali jakby byli w środku rui, kiedy zajął więc miejsce, zaczął obserwować wszystko bezwstydnie. Wstydu w zasadzie wiele nie miał, był mu zbyteczny, większość życia spędził przecież w lesie, gdzie zwierzęta nie dość że nie nosiły ubrań, to przecież w trakcie godów, podobne widoki były codziennością.
- Taled, zauważyłeś z czego mieli broń strażnicy przy bramach, którzy odprowadzili niedoszłą uciekinierkę? - Druid postanowił sprowadzić myśli mężczyzny na bardziej znane mu tory. - Brąz, nie żelazo czy stal. - Wpół powiedział, wpół warknął.
Rycerz zagadnięty przez Wilka uśmiechnął się i widać było, że powstrzymuje się od śmiechu.
- Tak. Widziałem. Dziwi mnie jak takie potężne królestwo powstało z taką bronią. Elfy miały lepszą broń.
- Pytanie czy tak mało go tutaj, czy nie wiedzą jak go obrabiać - powiedział Wilk i wrócił do przyglądania się ludziom na sali.
- Może to tylko na pokaz - zasugerował Laran. - Ceremonialne stroje i uzbrojenie? Do walki może używają coś lepszego?
- Chyba Laran ma rację. Nie wierzę by tylko w brąz uzbrojeni byli - ozwał się ponownie Taled.
- Mówisz? Przy bramie? - zapytał druid.
- Tak. Ci przy bramie i ci, co odprowadzali Księżniczkę - Taled potwierdził pytanie Wilka.
- Pewnie jest tak, jak mówił Laran, to tylko na pokaz. Może mają w wartowni stalowy oręż - wtrącił się Rudi. - Nie wiadomo, kiedy Zorana do nas wróci i czy w ogóle wróci? Wartownicy mieli miny nietęgie, ale to pewnie z zaskoczenia. Ciekaw jestem jak jej ojciec zareaguje na wieść o porwaniu przez elfy i o naszym jej odbiciu - powiedział ściszonym głosem.
- No tak, dziwne byłoby to, elfy mają żelazo a oni się obróbki nie nauczyli - zgodził się Khargar. Następnie ziewnął:
- Ale dość już kurde gadania, zobaczmy co ma do zaoferowania ten przybytek, poznajmy miejscową “cywilizację”. - Zaśmiał się, po czym podszedł do szynkwasu.
- Macie jakieś panienki wolne? - zwrócił się do Ranefer.
- Oczywiście! - odpowiedziała właścicielka, czarująco uśmiechając się do niego.
- Jedna ci wystarczy, czy wolałbyś więcej? Dbamy o potrzeby naszych klientów, a nasze dziewczyny gotowe są spełniać wszystkich ich wymagania. Jeżeli chciałbyś zaznać odrobiny przyjemności w ich ramionach, to udaj się schodami na poddasze. Każda ceni się inaczej i to bezpośrednio im będziesz musiał zapłacić, a nie tutaj…
- Na razie może być i jedna, sprawdźmy te wasze ceny! A może jak z jedną pohulam, to druga będzie chciała za darmo?! - zarechotał rubasznie Khargar, ochoczo kierując się na górę.

Laran chwilowo nie ruszał się z miejsca, czekając, aż Ranefer spełni swą zapowiedź. Wszak aż tak się nie spieszyli, a uroki tego miejsca z pewnością nie mogły uciec.
Oczekując zaś na przyjście dziewczyny rozglądał się dokoła, zapoznając z tutejszymi zwyczajami tudzież obserwując, jakimi spojrzeniami obdarzają ich mieszkańcy Tarthis w ogóle, a bywalcy Ramion w szczególności.
Taled pokręcił tylko głową z niesmakiem na słowa Khargara.
- Rozpusta. Wszechobecna rozpusta.- Wyraził opinię i wrócił myślami do reszty kompanii. Nie zamierzał przejmować się poczynaniami męskiej części drużyny.
- To trochę smutne w sumie - zawtórowała mu Auriel zerkając na Taleda. Ten kiwnął głową z zaciśniętymi ustami w grymasie zniesmaczenia.
- Jak takie państwo może mieć taką potęgę?- Zadał pytanie ni sobie ni Auriel ni to bogom.

Branwen za to nie czekała.
Wyglądała jakby w przybytku czuła się zupełnie spokojnie. Oderwała się od towarzyszy i ruszyła ku młodej właścicielce, do której zwróciła się z czarującym uśmiechem:
- Pracy szukamy...aaa przynajmniej ja - roześmiała się lekko - i pokoi, by spocząć po długiej podróży. - zatoczyła dłonią. - A miejsce, które sława wyprzedza zdaje się być ideałem relaksu, o pani.
Dygnęła lekko w oczekiwaniu na odpowiedź.
Ranefer przyjrzała się niewieście, bacznie analizując ją swym spojrzeniem od góry do dołu. Pokiwała głową, dostrzegając niecodzienne piękno Branwen.
- Dziewczyna o tak egzotycznej urodzie zarobi w tym miejscu krocie, ale czy aby jesteś wystarczająco utalentowana? Jeśli nie, to nie martw się zanadto; wszystkiego Ciebie tu nauczymy.
Uśmiech Sikorki poszerzył się nieznacznie a na jej policzki wypełzł leciutki rumieniec.
- Nie wątpię, że wyszukane smaki klientów wymagają wielu talentów. A ja … - Bran pochyliła się z psotną miną jakby chciała zdradzić tajemnicę. - Potrafię wprawiać ludzi w dobry nastrój. - niewinnie wskazała już na swój instrument - Jestem bardem i chciałabym podjąć się wyzwania uwiedzenia gości swą muzyką. - bardka przechyliła słodką buzię by dodać swym słowom uroku. - W zamian za dach nad głową dla mnie i mych towarzyszy.
Ranefer ostentacyjnie uniosła dłoń, aby zasłonić szeroko otwarte usta, które wyrażały jej zaskoczenia.
- Najmocniej przepraszam, wybacz mi… - Powiedziała ze śmiechem, Bran machnęła lekko dłonią by odgonić jej zaskoczenie - Widzisz… Przychodzą do mnie do różne dziewczyny, które chcą pracować w zamtuzie i pomyślałam, że też jesteś jedną z nich. Głupia ja! To było bardzo nietaktowne z mojej strony, no ale dobrze. Chcesz u mnie pracować, a ja chcę zatrudnić taką cudowną dziewczynę, tylko mam wątpliwości, czy Twoja gra będzie dostatecznie głośna, aby przebić się przez tą wrzawę. Okrutnie głośno tu - stwierdziła Ranefer, sama mimowolnie podnosząc głos. W międzyczasie nalewała też trunki domagającym się uwagi klientom, więc nie było jej łatwo prowadzić rozmowę z Bran.
- Zaraz do was podejdę - dodała ze smutną, przepraszającą wręcz miną. - Mam dziś urwanie głowy, zresztą jak każdego dnia. Przyniosę wam coś do picia, na mój koszt i sobie swobodnie porozmawiamy. Tylko zawołam tu kogoś, aby zajął moje miejsce…
- Doskonale! Będę czekać - Sikorka pożegnała się tymczasowo z Ranefer.

Gryf stracił uśmiech malujący się na twarzy gdy Bran wstała i ruszyła do szynkwasu. Otworzył usta gdy usłyszał co dziewczyna mówi do właścicielki i wrócił wzrokiem szybko do stołu.
- Niech bogowie zlitują się nade mną - jęknął pod nosem i zacisnął zęby, nasłuchując dalszej wymiany zdań.
- Bogowie i litość? Po tym jak trafiliśmy tutaj? - Wilk wyszczerzył się w uśmiechu i czekał aż właścicielka podejdzie. Najpierw miał ochotę na piwo. Inne specjały lokalu mogły poczekać.
- Mówiąc 'tutaj' masz na myśli to miejsce? - Laran powiódł wzrokiem za przechodzącą obok dziewczyną, której strój więcej pokazywał, niż zasłaniał. - Widziałem gorsze miejsca. Mogliśmy gorzej trafić.
- Do piekła chociażby - warknął Taled. - A z tego co wynika to piekło bliżej naszego świata.
Ponurak, pomyślał Laran. Nic jednak nie powiedział, bowiem dyskusja na te tematy do niczego by nie doprowadziła.
- Nie jestem pewien. Język. Możemy się porozumieć słowami. - Rzucił Wilk.
- Uznajesz to za coś pozytywnego, czy wprost przeciwnie? - zainteresował się mag.
- Na bogów, o czym wy mówicie! - oburzyła się w końcu Auriel, nie mogąc już słuchać tego wszystkiego. Postanowiła powiedzieć im to samo, co Kaedwynnowi gdy szli tutaj razem.
- Z tego miejsca grzech leje się strumieniem, jeśli ci ludzie się nie opanują, to narobią kłopotów w innym świecie! Przemienią się w demony pożądania i będą psuć świat i inne istoty. Staną się potworami! - Szamanka pociągnęła zmarszczonym nosem, a na koniec do reszty posmutniała.
- W ogóle to od bramy śledzą nas dwie osoby… A wy nie powinniście zapominać o Celozji i o złu, jakie mieliśmy pokonać. Bawicie się w najlepsze zapominając o obliczu swych przodków i ich chwalebnych czynach - kobieta spuściła wzrok w dół i westchnęła ciężko. Zdjęła z głowy pióropusz i położyła na swoich kolanach.
- Zgadzam się z Auriel. Bluźnierstwo i grzech kipi z tego miejsca. Obawiam się, że dużo lepiej nie jest poza tym miejscem.
Zadowolona bardka wróciła do stołu by oświadczyć dumnie Taledowi i reszcie:
- Dostałam pracę!
Gryf spojrzał na radosną Bran. Jego wzrok był twardy i zimny.
- A niby co chcesz w tym miejscu robić? Tu myślą tylko o jednym! - Lekko wzburzył się rycerz.
Laran nie wnikał w to, jaką pracę ma zamiar w takim miejscu wykonywać Bran, poza tym to była jej prywatna sprawa. Jednak wypowiedzi Auriel nie zamierzał pominąć milczeniem.
- Grzech to pojęcie względne - powiedział. - To, co w jednej cywilizacji jest zabronione, w innej cieszy się szacunkiem. Ponoć gdzieniegdzie gościnny gospodarz oddaje gościowi żonę lub córkę, a nieskorzystanie z takiej oferty stanowi obrazę. A gdzie indziej gotowi są gardło poderżnąć temu, co choćby zagada do cudzej żony.
Jeden z jego krewnych, dalekich zresztą, chwalił się tym, ile kobiet zwabił do swego łóżka. I tyle, jeśli chodziło o chwalebne czyny przodków. Tego jednak nie zamierzał mówić.
- Tutaj natomiast, jeśli chcemy choćby myśleć o powrocie do domu i rozprawieniu się z Celozją, to musimy zdobyć wielu przyjaciół i sojuszników - mówił dalej. - Krytykowanie tutejszych obyczajów nie posłuży naszej sprawie. Ale, oczywiście, możesz spróbować im wytłumaczyć, co złego jest w tym, co robią.
Temat śledzących również pominął milczeniem. Można się było tego spodziewać, że ktoś się nimi zainteresuje. Pytanie tylko brzmiało, kto tamtych nasłał. Ale bez względu na zleceniodawcę, lepiej było udawać osoby niegroźne, zainteresowane jedynie korzystaniem z uroków tego świata.
- Co tłumaczyć, że demonem ich forma się stanie? To nie jest coś, co się tłumaczy. Nie zapobiegnie się czemuś, co wydarzyć się ma… Jedno zdarzenie ma kilka ścieżek, ale czasami nawet one prowadzą w jedno miejsce - odpowiedziała Auriel, która nie wiedziała skąd mag wytrzasnął pomysł nawracania innych. Nie mogła na nich wpływać, to musiała być ich własna decyzja i wybór. Tylko tak było słusznie.
Taled patrzył na Auriel z wielkim pozytywnym zaciekawieniem. Czy ta kobieta była czysta jak łza? Mówi jak jakiś anioł. Rycerz tylko kiwał głową potwierdzając słowa dziewczyny.
Mętna jakoś była ta mowa, przynajmniej w odczuciu Larana. W jaki sposób Auriel miała zamiar sprawić, by tutejsi dostrzegli swe błędy i zeszli z drogi zła, drogi prowadzącej do formy demona? A może chciała być tylko biernym (narzekającym) obserwatorem, a Nithianie sami z siebie mieli do tego dojść? Ciekawe jak...
Ale to już zahaczało o dyskusje teologiczno-filozoficzne, których Laran nie zamierzał prowadzić. Pozostawił więc wypowiedź dziewczyny bez komentarza.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-10-2017, 20:19   #29
 
Feniu's Avatar
 
Reputacja: 1 Feniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputacjęFeniu ma wspaniałą reputację
Awanturnicy zaczynali się już nudzić w oczekiwaniu na Ranefer. Umilali sobie ten czas barwnymi komentarzami na temat ich najbliższego otoczenia oraz dyskutowaniu następnych kroków, kiedy, nie wiadomo skąd, pojawiła się barmanka, rozdając wszystkim chłodne napoje alkoholowe, podobne w smaku do rumu.

- Witajcie, nazywam się Ranefer i jestem właścicielką tego przytulnego przybytku - zaczęła z charakterystycznym dla siebie wesołym uśmiechem na twarzy. - Jesteście tutaj pierwszy raz, dobrze zgadłam? Mam dobrą pamięć do twarzy; was tutaj wcześniej nie widziałam, a tak niecodziennych klientów zapamiętałabym na pewno. Jesteście może z Imperium Mileńskiego? - zapytała, po czym nie czekając na zaproszenie dosiadła się do stołu.
- O, jak dobrze w końcu usiąść… - jęknęła pod nosem.
- Laran - przedstawił się mag. - Z Blackmoor. Podobnie jak pozostali. To... dość daleko stąd - dodał.
- Blackmoor? Nie słyszałam - Ranefer wzruszyła ramionami, po czym sama sięgnęła po jeden z podanych trunków. - Wasza koleżanka będzie u mnie pracować, choć jeszcze musimy dogadać szczegóły. Otrzymacie ode mnie wolne pokoje, gdzie jest cicho i przyjemnie. Wszystko oczywiście za darmo… no, prawie - rzuciła wymowne spojrzenie Branwen.
- To może doprecyzujemy od razu? - z uśmiechem zaproponował Laran.
- Wilk. - Rzucił druid i skupił uwagę na kobiecie.
- Miło mi - Ranefer odpowiedziała druidowi, po czym zwróciła się do Larana:
- Chciałam tylko powiedzieć, że to z uwagi na jej pracę otrzymujecie od nas darmowe pokoje. Kiedy będzie gotowa, przygotuję jej miejsce i da nam pokaz - dziewczyna figlarnie puściła oko w stronę Bran.
Laran skinął głową bardce, dziękując w ten sposób za dokonania i gratulując równocześnie sukcesu.
- Potrzebować będę chwilki by się przygotować - bardka odparła radośnie Ranefer - A nasza Auriel mi pomoże. Prawda? - Bran uśmiechnęła się zachęcająco do czarnowłosej towarzyszki, która uniosła brew w niezrozumieniu.
- Ale że jak? - wydusiła z siebie Szamanka przekręcając głowę na bok i wgapiając się w bardkę dużymi, ciemnymi oczami pełnymi zdziwienia.
Sikorka wciąż zerkała na Auriel jakby chcąc jej coś przekazać.
- Ranefer, gdzie mogłabym się przystroić?
- W zamtuzie jest na to specjalne miejsce - Ranefer wskazała drzwi, ponad którymi widniał symbol byka. - Kosmetyków, perfum i pięknych strojów mamy więcej niż w królewskich garderobach - odparła z uśmiechem na twarzy.

- Dobrze, wy dziewczyny pójdziecie się stroić - odezwał się Kaedwynn. - A ja z chłopakami będę musiał w tym czasie poważnie porozmawiać na osobności.
Jego spojrzenie zatrzymało się na dłuższą chwilę na Wilku, który w tym momencie przyglądał się uważnie dwóm mężczyznom siedzącym kilka stolików dalej.
- Udawaj, że ich nie widzisz - syknął pod nosem.
- Masz na myśli ten problem, który nam towarzyszy od pewnego czasu? - Laran oderwał wzrok od Ranefer i spojrzał na Kaedwynna. - Może nasza urocza gospodyni mogłaby coś powiedzieć na ten temat? Zapewne zna wiele osób w tym mieście. Jeśli nie wszystkich.
- Z drugiej strony... pewnie nie powinniśmy nadużywać tej gościnności - dodał.
- Co masz na myśli? - zainteresowała się Ranefer. - Ktoś was kłopota?

- Spróbuję się czegoś dowiedzieć - rzekł cicho Rudi tak że tylko osoby po jednej i drugiej jego stronie mogły to usłyszeć. Następnie wstał z za dużego dla siebie krzesła i nie czekając na występ Bran wyszedł z głównej sali. Pokręcił się nieco po przybytku, a następnie gdy upewnił się, że nikt nie zwraca na niego uwagi założył na siebie amulet niewidzialności. Nie spodziewał się, by komuś brakowało jego towarzystwa więc postanowił rozejrzeć się niepostrzeżenie po okolicy.

Określenie było zabawne, ale cała sytuacja ze szpiegami trochę mniej.
Bez wątpienia nie wypadało mówić 'To nie na twoją piękną główkę'. Bez wątpienia cała zawartość pucharka znalazłaby się na jego głowie, a chwilę później on znalazłby się za drzwiami.
- Ciekaw jestem, czy znasz dwóch mężczyzn - powiedział. - Ale to Kaedwynn musiałby ci powiedzieć, o kogo chodzi.
- Dwóch czarnych jak heban typków w szarych szatach z kapturem na głowie - odezwał się wywołany z imienia wojownik. - Są za moimi plecami. Trzy stoliki dalej, ale nie odwracaj się od razu. Chcemy by sądzili, że pozostają niewykryci…
Ranefer skinęła głową, chwilę odczekała, po czym odwróciła się i zawołała głośno:
- Idys, dolej nam wina! - Wykorzystała ten czas, aby przyjrzeć się uważnie mężczyznom, po czym szybko odwróciła się, pochylając głowę, tak iż włosy zasłoniły jej twarz. - Straż królewska - zniżyła głos do półszeptu. - A to już wykracza poza moje możliwości - dodała po chwili z przepraszającym wyrazem twarzy. - Chociaż… Mogłabym poprosić jedną z dziewczyn, aby odwróciła ich uwagę, jeśli zamierzacie im czmychnąć. Raczej nie da wam to zbyt wiele czasu, bo na służbie na pewno nie dadzą się tak łatwo zwieść, ale to zawsze coś…
- Jeszcze nie wiemy co zrobimy z tym problemem - odezwał się Kaedwynn, spoglądając pytająco po pozostałych. - Zamordować ich raczej nie wypada w naszej sytuacji, więc lepiej pilnujmy Khargara i jego łaknącego krwi topora.
- Nie, nie mamy zamiaru zrezygnować z twego towarzystwa, Ranefer - zapewnił Laran. - Nic im nie chcemy zrobić - skomentował wypowiedź Kaedwyna - ani narobić tobie - znów spojrzał na Ranefer - kłopotów. A że Khargar ma chwilowo zajęcie, to przez jakiś czas nawet nie pomyśli o użyciu topora.
- Ach, schlebiasz mi, Laranie - kobieta zachichotała cicho, po czym mimowolnie poprawiła włosy. - A więc ten łysy wojownik to Khargar? Nie chciałabym go spotkać w jakiejś bocznej uliczce… - wzdrygnęła się na samą myśl. - Nie wiem czego mogą od was chcieć, tamci dwaj - zmieniła szybko temat.
- Pilnują, to ma nawet sens. Jest ich dwóch, gdybyśmy chcieli im coś zrobić, nie zdążyliby krzyknąć prawdopodobnie. Mam nadzieję, że to nie ich najlepsi, chociaż mrówki zawsze nadrabiają ilością. Póki co robią swoje, jak rzep na ogonie. - Wzruszył ramionami druid, jednak starał się zapamiętać twarze.
- Nie mam nic na sumieniu, więc mi nie przeszkadzają. - Laran dla odmiany powstrzymał się przed tym gestem. - Do łóżka za mną nie pójdą, więc tym bardziej mi nie przeszkadzają. Płacą rachunki? - spojrzał na Ranefer. - Nie chcemy cię narażać na dodatkowe koszty.
- Kto? Tamci dwaj? - Spytała Ranefer, choć było to raczej pytanie retoryczne, bo chwilę później odpowiedziała.
- Płacą, choć zwykle piją po służbie. Gdyby nie ten charakterystyczny, przekrzywiony nos tego niskiego, to bym ich nie rozpoznała.

Do stolika podszedł nieobecny do tej pory Taled, który udał się za potrzebą przed przybyciem gospodyni.
- Witam panią. - Skłonił się lekko.- Zowią mnie Taled. Gryf północy.- Przedstawił się, a kobieta z uśmiechem na twarzy dygnęła w odpowiedzi, po czym dodał po chwili, nie widząc Bran i Auriel.
- Gdzie nasze niewiasty? - zapytał towarzyszy.
- Przygotowują się do występów - odparł Laran, nawet nie patrząc w jego stronę. Bardziej interesowała go odpowiedź Ranefer, niż reakcja Taleda. Gryf ze zdziwioną miną przyjął informację i usiadł wsłuchując się w rozmowę.
- Są w zamtuzie - odpowiedziała krótko, prawie że pozbawionym entuzjazmu głosem, bowiem w tym samym czasie zajęta była spoglądaniem na dno swojego kubka. - Dolać komuś? - Spytała na powrót rozpromieniona.
- Z chęcią - odparł Laran. Wbrew tym słowom sięgnął po dzban z winem, by dolać trunku najpierw dziewczynie, potem tym, którzy wyrażą takie życzenie, w tym i sobie.
- Czy są tu jakieś indywidualne łazienki, czy aby się odświeżyć trzeba korzystać ze wspólnego basenu? - spytał, wypiwszy kilka łyków.
Na słowa czarodzieja kobieta udała oburzenie, ale nie bardzo jej to wyszło, bo gdzieś w połowie zdania zaczęła dusić się ze śmiechu.
- NO WIESZ CO? Taki zacny przybytek i miałby nie mieć indywidualnych miejsc do opłukania ciała?... Ha, ha! Oczywiście, że są! Mamy kabiny, które się zasłania kotarą, a po pociągnięciu za dźwignię z sufitu płynie ciepła woda. To taka nasza nowość, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem - powiedziała z dumą Ranefer.
- Zaprowadzę cię tam - wypaliła po chwili z rozbrajającym uśmiechem na twarzy.
- Czekajcie! - Otrząsnął się Taled z szoku. - Jak to w zamtuzie? Niby jako kto tam są?! - Pochylił się i na twarzy zrobił się czerwony.
Na widok twarzy wojownika Laran o mały włos parsknąłby śmiechem.
- Taledzie... Przebierają się do występu - powiedział. - Chyba nie chcesz, żeby twoja dziewczyna rozbierała się i ubierała tutaj. - Udał zgorszenie.
Podniósł się i uśmiechnął się do Ranefer..
- Z przyjemnością skorzystam z każdej pomocy - zapewnił, podając dziewczynie rękę.
Dodałby coś o 'uroczej przewodniczce', lecz to mogłoby zostać uznane za tani podryw.
Rycerz popatrzył na maga z zwężonymi oczami.
- Tak podejrzewałem. - Wyprostował się na siedzeniu, po czym przysunął sobie dzbanek i pucharek i napełnił go po brzegi.
Laran nie zwracał już uwagi na Taleda. Zostawił swój ekwipunek pod opieką kompanów i wraz z Ranefer ruszył na zwiedzanie przybytku rozkoszy.


Rudi po założeniu amuletu rozglądał się czekając na reakcję ewentualnych osób które mogły to widzieć. Tych jednak nie spostrzegł. Wszedł więc na środek sali upewnić się, że towarzysze siedzą tam gdzie ich zostawił. Spostrzegł również tych dwóch o których mówił Kaedwynn, ubrani byli jak reszta znajdujących się w Ramionach Rathamosa. Próbował im się przyjrzeć, czy nie mają ukrytej jakiejś ukrytej broni wycelowanej w towarzyszy.

Następnie upewniając się, że jak na razie nic im nie grozi poszedł za Bran i Auriel, do drzwi z symbolem Byka. ~ Pójdę sprawdzić co się dzieje na zewnątrz - pomyślał do Auriel, ale nie spodziewał się że przez drzwi i ten natłok ludzi zdoła usłyszeć jego myśli. Gdy również i tam upewnił się, że nic im nie grozi, postanowił wyjść na zewnątrz lokalu. Przyczaił się przy drzwiach i gdy wychodziła grupa gości wymknął się na zewnątrz niepostrzeżenie. Na zewnątrz dwie ulice dalej stał w gotowości oddział straży ilości 16 osób, czekając pewnie na znak szpicli by ewentualnie ruszyć do walki. O dziwo wszyscy byli uzbrojeni w miecze wykonane z brązu.

Rudi na początku miał zamiar odnaleźć bibliotekę, ale wszędzie otaczały go jedynie hieroglify których nie był w stanie zrozumieć, zatem porzucił ten pomysł i postanowił powrócić do towarzyszy. Po wejściu do Ramion Rathamosa w ustronnym miejscu zdjął z siebie amulet niewidzialności i wrócił do towarzyszy. Wdrapał się na zbyt duże dla siebie krzesło po czym zaczął:
- Przepraszam, że wtrące się w rozmowę ale dwie ulice dalej stoi w gotowości oddział straży uzbrojony w oręż z brązu. Pewnie czekają tylko na znak tych dwóch. Radziłbym nam również zmienić odzienie, ponieważ bardzo wyróżniamy się od tubylców - zakończył i łyknął z puchara wino, które okazało się bardzo smaczne. “Na zdrowie” pomyślał.
Taled uśmiechnął się szczerze.
- I co nam da przebranie? Ja z włosami jak słońce o jasnej karnacji, Ty mały człowiek. Co? założymy kaptury? Tam gdzie wszyscy chodzą prawie nadzy? - Zaczął się rycerz z cicha śmiać. - Ja nie widzę sensu w moim przypadku. Do tego na ulicę nie wyjdziesz bez broni a ze stalowymi mieczami czy runicznym toporem raczej też się dobrze nie wmieszamy w tłum.
- To jak na razie tylko twoje zdanie Taledzie, rób jak chcesz nikt Cię nie zmusza. - odparł Rudi na zaczepkę.
- Jak narazie nie mają wobec nas złych zamiarów, bo pewnie jeśli by mieli od razu by nas próbowali aresztować, pytanie tylko z jakim skutkiem, biorąc pod uwagę że mamy tak wspaniałych wojowników w drużynie, no i oczywiście druida i maga. Ja to tylko szpieg, dodatek do waszej wesołej drużyny, który tylko potrafi dobrze się ukryć.
- Nie doceniasz dobrego ukrycia. Wszystkie zwierzęta to robią. Od tego zależy dobre polowanie. - Warknął cicho druid i pacnął otwartą dłonią w stół dla podkreślenia słów. - Poczekamy na wieści od zguby, jeśli ktoś będzie chciał walczyć. Hmm tym razem sięgnę po cięższą broń niż moje ręce. - Wilk wyszczerzył się w uśmiechu.
Gryf podniósł brew po słowach Wilka. Był zdziwiony, że porównuje go do zwierzęcia.
- No wiesz, Wilku. Zwierzęta są różne. Tak jak i ludzie.- Powiedział coś oczywistego, ale dla niego miało to sens.
- Jak niby ma się ukryć krokodyl na śniegu? Co by nie robił i tak go zauważą. Są rzeczy, których się nie da zrobić. Jak będę łaził jak oprych jakiś po mieście to nie wspomnę, że mnie to uwłacza to jeszcze przyczepią się do mnie jak do zbójcy - oświadczył spokojnie Taled. - Jedyne rozwiązanie widzę, że ja mogę odciągać od was uwagę jeśli będzie taka konieczność. Do tego zapewne się nadam.
- Krokodyl na śniegu to nie problem. Wystarczy żeby zaczekał aż napada na niego trochę śniegu, albo zakopał się w puch, będzie wyglądał jak zwalony pień drzewa. To że zapadnie w letarg, z którego nie będzie mógł się obudzić, albo zamarznie to całkiem inna sprawa, bo sam byś musiał najpierw tego krokodyla wypuścić gdzieś, gdzie chociaż może spaść śnieg - odparł druid.
- Podsumujmy... - odezwał się Kaedwynn. - Khargar korzysta z uroków tutejszych dziewcząt, Laranowi plecki pod prysznicem szoruje właścicielka tego uroczego miejsca i pewnie na szorowaniu się nie skończy, a nasze urocze niewiasty robią się na boginie na tyłach zamtuza. Przy okazji jesteśmy otoczeni przez straże miejski, które na dodatek umieściły swoich szpiegów jakieś trzy stoliki dalej od nas… Czy tylko ja dostrzegam, że jesteśmy w głębokiej dupie? - zapytał już bardziej sam siebie niż pozostałych. - Pozostaje nam już chyba tylko czekanie… Przynajmniej możemy sobie umilić ten czas występem Bran - wypowiadając te słowa podążył tęsknym spojrzeniem w stronę drzwi, ponad którymi znajdował się wyrzeźbiony w skale symbol byka. - Czemu zawsze kobietom tyle to zajmuje? - rzucił pod nosem niezadowolony, po czym ze smutkiem zajrzał na osuszone dno swojego kufla.
 
Feniu jest offline  
Stary 19-10-2017, 23:17   #30
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Bran pociągnęła Auriel we wskazanym przez Ranefer kierunku niosąc ze sobą swój plecak i instrument.

Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi ze znakiem byka zaczęła szeptać do towarzyszki. Wpatrywała się za każdym pytaniem w twarz Auriel, bo sprawy najwyraźniej ważne dla niej były.

Ostatnia z kilku odpowiedzi szamanki jednak ją jawnie zaskoczyła, bo Bran brwi ściągnęła i przyglądała się brunetce przez chwilę z namysłem.
Mimo to z wyraźną ulgą zaczęła wyciągać z plecaka cieniutką błękitną bluzeczkę co jak woda przelewała się z dłoni w dłoń a nadawała bardce ulotnego, eterycznego wyglądu. Z plecaka wydostała i strzepnęła też krótką bufiastą spódnicę co jeno ledwo linii kolan sięgała, a przy gwałtowniejszych ruchach ukazywała echo smukłych ud dziewczyny, by budzić wyobraźnię widzów.

Wysoki skórzany pas, opinający wąziutką talię Sikorki wywołał uśmiech na jej twarzy. Wspomniała pierwsze zaskoczenie Gryfa, gdy ten w talii dłońmi ją zdołał objąć. Przy okazji pogładziła pas lekkim muśnięciem, upewniając się, że leży jak trzeba. Na ramiona nałożyła bransolety, zaś we włosy wpięła cieniutki łańcuszek co na czoło jej opadał i podkreślał złote oczy.
Wprawnym ruchem nałożyła lekki makijaż by podkreślić pełne usta i nadać spojrzeniu tajemniczości. Swoje rzeczy upchnęła do plecaka i przekazała go Auriel wraz pokrowcem swej gitary.

- Dziękuję bardzo za pomoc. To naprawdę dla mnie ważne – uśmiechnęła się do Auriel z wdzięcznością, kładąc jej dłoń na ramieniu w delikatnym geście. – Życz mi szczęścia.

Dostroiła gitarę i wymsknęła się skromnie przed bycze drzwi. Uśmiechnęła się do Rudiego i mrugnęła do gnoma wesoło.
- Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił gdy inni zajęci będą. Trzymaj kciuki, o najprzystojniejszy!

Rozejrzała się po sali przez chwilę oceniając jak zwrócić najlepiej na siebie uwagę zebranego tłumu. Po chwili wpadła na pomysł.
- Pomożesz mi Gryfie? – spojrzała na siedzącego rycerza tym razem bez niewygodnego zadzierania głowy do góry. Uniosła lekko ramiona w górę by dać się mu podnieść i ustawić na stole. W jego ramionach zdawała się niemal lalką.

Bran ukłonem podziękowała Taledowi i zapatrzona jeszcze w jego oczy nagle mocno tupnęła obcasem w stół. Raz, drugi i trzeci po to by natychmiast rozpocząć ognisty rytm co przebić się miał przez marazm i opary rozkoszy tutejszego miejsca. Popłynęła szybka muzyka...

Zabawne przejścia w grze, Bran urozmaicała drobnymi tanecznymi krokami, wybijając rytm utworu obcasami, półuśmiechami rzucanymi coraz to kolejnym widzom co uwagę zwracali na drobniutką bardkę.

Spod palców dziewczyny co śmigały po instrumencie w szalonym tempie wypływała nie tylko muzyka lecz coś co przepełniało falami uczuć wszystkich słuchających. Coraz gęstszy tłum gości Ramion gromadził się wokół by wpatrywać się z radością i zachwytem w Branwen, niechętny i nieskory do odwrócenia uwagi. To magię wplatała Sikorka w nuty i dźwięki muzycznej opowieści o żarze i namiętności, o pasji posiadania i ogniu zazdrości. I to te uczucia wypełniać poczęły odwiedzających zamtuz tego wieczora. Branwen stąpała ostrożnie z jednej strony stołu na drugi, podrygując niczym kolorowy ptaszek i zręcznie unikając wyciągających się po nią rąk co bezczelniejszych mężczyzn.

Branwen nie dawała widowni odetchnąć wprowadzając obecnych niemal w trans swą muzyką. A gdy sama wytchnienia szukała, nie puszczono jej domagając się dalszej gry. Ktoś ściągnął ją ze stołu i próbował na kolanach swych sadzać. Ktoś inny fortunę oferował za wspólny czas lecz dziewczyna wyrwała się ze śmiechem, szukając wzrokiem Taleda lub Rudiego.

W końcu jeno obietnica kolejnego utworu ukoiła krzyki i domagania się jeszcze. Wśród tłumu ledwo widać było ciemnowłosą bardkę, lecz gdy grać poczęła na nowo tłum rozstępować się przed nią począł.

I tak Branwen obeszła całą salę hipnotyzując gawiedź sobą i swą grą, niosąc nieco uspokojenia i wywołując w duszach tęsknotę za czymś co się kiedyś miało lecz co przepadło, wymknęło się z rąk.

Ostatecznie wracała ku swym towarzyszom by przy ostatnich dźwięki muzyki już blisko nich stanąć. Zebrała kraj spódnicy i dygnęła, skłaniając się w podzięce za miłe przyjęcie.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 20-10-2017 o 22:36.
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172