Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-05-2020, 18:29   #121
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
- Wszystko idzie sprawnie?
- Tak, pani. Właśnie przygotowują wodę - potwierdziła nastolatka, nie mogąc się powstrzymać przed patrzeniem na Selunarrę.
- Szkoda - mruknęła cicho pod nosem, ale zaraz dodała głośniej. - Nie zgłodniałaś? Nie chce ci się pić? - wykazała nietypową troskę.
- Zawsze jestem spragniona, moja pani - odpowiedziała dwuznacznie dziewczyna, zastanawiając się co wolałaby, aby się stało.
- Szanowna pani - karczmarz wychynął zza zaplecza i zdecydowanie zwracał się do Selunarry. - Wszystko przygotowane. Balia jest napełniona i zostawiliśmy dwa wiadra z wrzątkiem, żeby można było dopasować temperaturę - skłonił się.
- Świetnie - iluzjonistka położyła na blacie parę złotych monet, na których widok karczmarz aż się oblizał. Cóż, na każdego działało co innego. - Chodź, moja mała - Orbrynsar nie kłopotała się nawet smyczą, po prostu skinęła na dziewczynę palcem. Nawet to jednak nie było potrzebne. Nie, kiedy tak kusząco kołysała biodrami przy każdym kroku.
Pokoik na zapleczu… cóż, nie należał do wykwintnych. Kurz starto na odczepnego, łóżko nie wyglądało zachęcająco. Tylko balia była solidna, ale za mała na więcej niż jedną osobę.
- Rozbierzesz się? Czy chcesz też umyć ubranie? - mistrzyni zaczęła przechadzać się po wnętrzu, kręcąc przy tym z niezadowoleniem nosem.
- Powinnam z niego również wszystko zmyć. Szybko wysycha i można to wytrzeć - zapewniła. Czy coś się stało, pani? - odważyła się zapytać, spuszczając wzrok.
- Co masz na myśli? - oparła się ręką o łóżko, które zaskrzypiało głośno.
- Wydajesz się zdenerwowana - nastolatka sprawdziła wodę dłonią, zanim do niej weszła. - Czy to ja zawiniłam…?
- Nie, Leileno. Powiedziałabym, że przeszłaś moje oczekiwania, ale obie wiemy, że jesteś zdolna do znacznie większych perwersji.
- Jestem - przyznała. Zaczęła zmywać z siebie nasienie, ale przez cały czas patrzyła na Selunarrę. - Czy jestem w stanie poprawić ci jakoś nastrój, pani?
- Owszem. Zostaw spermę na swojej pięknej buźce i poczekaj cierpliwie - nakazała. Sama wyjęła z rękawa kawałeczek wełny i sprawnie rzuciła zaklęcie. Powietrze wokół zamigotało, ściany zaczęły falować i zmieniać barwy, a kiedy wszystko się uspokoiło obskurny pokój był nie do poznania. Lei nie leżała już w balii z drewna, tylko z gładkiej, wzorzystej porcelany. Ściany przyozdobione były arrasami, a skrzypiąca podłoga zamieniła się w mozaikę.
- No, znacznie lepiej - Orbrynsar uśmiechnęła się promiennie. - Nie uważasz?
- Idealnie - Leilena też się uśmiechnęła, myjąc i czyszcząc swoje ciało, oprócz twarzy, na której ciągle było mnóstwo zaschnietej spermy.
- Widziałam, że spodobała ci się moja znajoma - nauczycielce wrócił konwersacyjny nastrój. Usiadła na łóżku, które tym razem nie wydało żadnego odgłosu, za to wyłożone było miękkimi poduszkami.
- Miała kuszący strój, choć nie tak kuszący jak ten mojej pani - przyznała Leilena bez oporów. - I kolczyk w łechtaczce, który mnie bardzo podniecił.
- Naprawdę? Chciałabyś się takim pobawić? - Selunarra wysunęła nogę przez rozcięcie sukni i zaczęła ją powoli masować.
- Też. Chciałabym mieć przekłutych kilka miejsc - przyznała się, czerwieniąc się mocniej, zarówno od tej deklaracji jak i widoku seksownej nogi.
- No nie wiem. Wolę cię czystą, bez dodatków… No, może nie do końca czystą - jej wzrok zatrzymał się na twarzy nastolatki. - Dobrze wyglądasz z całą tą spermą.
- Dziękuję, pani. Uwielbiam być tak opryskana i nie myć się przez jakiś czas - westchnęła, bo palcami właśnie czyściła sobie otworki. Powoli, uważając, aby nie dojść. - Dla pani będę bez dodatków. Nauczę się zaklęcia, które pozwoli mi je dodawać tylko na jakiś czas.
Selunarra zaczęła się wiercić, z wyraźnym trudem podciągając obcisłą suknię, bez wątpienia chcąc obnażyć swoje własne łono.
- Jakie ozdoby ma w głowie moja dziwka? Kolczyki? Tatuaże?
- Tauaży nie, chyba, że moja pani chciałaby, abym miała wytatuowane “dziwka” na ciele - nastolatka przesunęła językiem po górnej wardze. - Nie wiem jeszcze jak z kolczykami, bo nigdy nie miałam. Na pewno chciałabym sprawdzić jak to jest mieć przebity język, sutki, pępek, łechtaczkę i wargi sromowe…
- Naprawdę w niczym mnie idziesz na półśrodki - zachichotała nauczycielka, wreszcie zmuszając materiał do posłuszeństwa i odsłaniając wilgotną szparkę. - Wiem, że dotykasz się pod wodą. Wstań, chcę to zobaczyć - poleciła.
- Tylko czyszczę - broniła się słabo Lei, posłusznie wstając i nie wyjmując szczupłego palca, który własnie penetrował pupę głęboko.
- Nie oskarżam cię o nic, moja maleńka. Dobrze mi się dziś przysłużyłaś. Dlatego mam ochotę cię wynagrodzić - sama sięgnęła między swoje uda, rozchylając palcami wargi. - Dobry sługa zasługuje czasem na marchewkę.
- Jesteś taka piękna, pani - jęknęła uczennica, przytrzymując się balii nie będącej obecnie balią. Palec wsuwał się i wysuwał z ciasnej pupy. Nie odrywała przy tym wzroku od apetycznej cipki.
- Nie musisz się powstrzymywać, komplementuj mnie dalej - zaśmiała się ponownie, zaczynając powoli pieścić swoją łechtaczkę. - Powiedz mi, jaką chciałabyś nagrodę za dzisiejszą służbę? Co twoja pani mogłaby dla ciebie przygotować?
- Dzisiejszy strój mojej pani wywołuje u mnie dreszcze podniecenia… - dyszała dziewczyna, nieprzerwanie się palcując. Nie przyspieszała, kontrolując spełnienie, a raczej jego brak. - Chciałabym… chciałabym zostać napojona przez moją panią…
- Pamiętam - skinęła powoli głową. - Mówiłaś o tym jeszcze w moim gabinecie. Coś jeszcze?
Nastolatka nie zdążyła odpowiedzieć, bowiem ktoś otworzył drzwi. Była to ta sama łysa kobieta, która kilkanaście minut wcześniej opuściła z towarzyszem tawernę. Jednak widząc dwie palcujące się kobiety nie była ani trochę zdziwiona. Oblizała tylko na ten widok wargi.
- Idealne wyczucie czasu - ucieszyła się Selunarra. - Pojawiła się część twojej nagrody.
- Nagrody? - bezimienna uniosła w górę brew. - Chyba nie spodziewasz się, że zamienię się rolami z twoją dziwką?
- Nie, nie - czarnowłosa pokręciła szybko głową. - Ale Lei ma swoją wymarzoną odpłatę za dzisiejsze usługi. Wyjaśnisz mojej przyjaciółce, co ci chodzi po głowie?
Nastolatka aż musiała wstrzymać ruchy, aby przypadkiem nie skończyć. Jej zamglone spojrzenie przesuwało się z jednej na drugą.
- Chciałabym zostać napojona bezpośrednio z waszych ciał. Wszelkimi… sokami… - przyznała się bardzo mocno już teraz zaczerwieniona. - To co robiłam… i jak musiałam się powstrzymywać… potęguje moją perwersję. A.. a co do innych rzeczy, chciałabym być częściej przez panią zabierana - dodała jeszcze, dopóki mogła.
- Będziesz. Jesteś moją własnością, taka jest twoja rola - zapewniła Selunarra. - Ale ja chcę usłyszeć, czego pragniesz dla siebie - będąc pod coraz większym wpływem swego własnego podniecenia, iluzjonistka obnażyła jedną ze swych dużych piersi i od razu zaczęła bawić się swoim sutkiem.
To co miała było wystarczające przy roli, w jakiej się stawiała. Postanowiła jednak poprosić o coś jeszcze, skoro jej pani była skora do takich ofert.
- Chciałabym, aby pomogła mi pani częściej widywać się z moją mamą - przyznała wreszcie. - Ale jeśli to niemożliwe to nie szkodzi, najważniejsza jest dla mnie pani przyjemność. Chcę jak najczęściej pomagać pani w zaspokojeniu…
- Załatwione - tak po prostu zgodziła się Orbrynsar. - Bardzo ciekawi mnie do jakich perwersji ją zmusisz, kiedy będziesz miała okazję - wsunęła palce do swojego środka.
Tymczasem ogolona piękność zrzuciła z siebie czerwoną suknię. Wciąż jednak pobrzękiwała od swojej biżuterii, a teraz gdy była naga, Leilena zobaczyła, że ma przebite kolczykami sutki. Podeszła pewnie do nastolatki i położyła jej dłonie na ramionach, zmuszając by ułożyła się w balii.
- Kazirodztwo to już chyba dostateczna perwersja sama w sobie? - spojrzała przelotnie na Selunarrę.
- Nie dla tej tutaj. Prawda?
- Każdą granicę można przesunąć - szepnęła Leilena, pozwalając się ułożyć jak chciała kobieta i wyjmując palec z pupy. Obawiała się, że dotykając się w jakikolwiek sposób, za chwilę dojdzie bez szans na powstrzymanie tego. Pożerała wzrokiem obie kobiety. - Ma pani piękne kolczyki…
- Pozwolę ci się nimi pobawić - zapewniła, sama wchodząc do balii i stając nad nastolatką. - Ale teraz powiedz mi raz jeszcze czego ode mnie chcesz. Patrz na mnie i proś - widać ona też miała w sobie żyłkę dominy.
Lei podejrzewała, że więszkość znajomych Selunarry ją miała. Spojrzała posłusznie w górę, w oczy kobiety.
- Proszę, pani…nasikaj na mnie i pozwól mi się potem wylizać… napoj mnie, jestem taką spragnioną dziwką… - ton nastolatki był błagalny, prawie płaczliwy. - Błagam, tak bardzo chcę was spróbować…
- Masz - sapnęła bezimienna. Palcami rozłożyła swoje wargi i wkrótce na twarz rudowłosej popłynął wartki, gorący strumień. - Zmyjemy z ciebie ten paskudny, samczy bród.
Zdecydowanie była dominą, ale Lei już o tym nie myślała, odpływając do świata ekstazy i perwersji. Starała się tak ustawi, aby jak najwięcej wpadło jej do ust i przełykała szybko ten aromatyczny, gorzko-kwaśny płyn, który dla niej w obecnym stanie smakował wspaniale. Czuła się na miejscu, czuła się sobą będąc w takiej sytuacji. Piła mocz, z trudem wstrzymując własny orgazm.
- Umyj twarz w moich sikach, mała dziwko - podniecona kobieta nie panowała, albo nie chciała panować nad swoimi słowami, upokarzając młodą kochankę. Leilena słyszała dobiegające od strony łóżka jęki i mlaszczące odgłosy mastrubacji jej nauczycielki, która też przestawała już nad sobą panować.
Siła podniecenia była obezwładniająca. Tak jak zapach i widok cipki, z której wypływał strumień. Lei była stworzona do takich zabaw, zgodnie z poleceniem myjąc swoją twarz w moczu i wciąż starając się połknąć jeszcze chociaż trochę.
- Grzeczna suka - pochwaliła, a strumień przeszedł w strumyczek, aż w końcu w ostatnie, pojedyncze kropelki. - Smakowało ci?
- Bardzo. Jest pani niezwykle smaczna - potwierdziła dziewczyna, oblizując się.
- To wyczyść mnie. Wyliż wszystko - złapała Leilenę za włosy i przyciągnęła jej mokrą twarz do swego łona.
Była bardziej niż chętna do zrobienia tego. Przywarła najpierw do warg sromowych, biorąc je w usta i czyszcząc je z moczu. Językiem przejechała po wejściu do pochwy i zatrzymała dopiero na przekłutej łechtaczce. Jęknęła czując ją na języku i zabrała się za drażnienie guziczka okrężnymi, zachłannymi ruchami. Jej nowa “oprawczyni” była zbyt rozpalona poprzednimi doznaniami, by wytrzymać długo pod wprawną pieszczotą nastoletnich ust. Doszła błyskawicznie, krzycząc na całe gardło, mając gdzieś kto ją usłyszy. Gdy tylko nabrała oddechu i była w stanie mówić gorączkowo wyrzuciła:
- Sprzedaj mi ją. Jest świetna, chcę jej więcej.
- Oczywiście, że chcesz - głos mistrzyni Orbrynsar ociekał podnieceniem. - Ale ona jest tylko moja.
Lei nie spodziewała się innej odpowiedzi, ani nie chciała innej pani. Suka musiała ufać właścicielce. Nie przerywała lizania, teraz wolniej, zlizując z łona wszystkie wypływające soki i wyraźnie się delektując ich smakiem.
- Więc mi ją chociaż pożycz - ton głosu bezimiennej był błagający. - Daj mi się nią nasycić.
- Wciąż nie - pani była już bliżej, jej obcasy stukały po posadzce. - Poza tym, już cię doprowadziła. Teraz moja kolej.
Okolczykowana nie była zadowolona, ale nie ociągała się za długo. Wyszła z balii, zostawiając Lei samą… na chwilę. Zaraz bowiem jej pole widzenia przesłoniła mokra cipa jej nauczycielki.
- Chcesz jej posmakować?
- Pragnę twoich soków, pani… - wyjęczała półprzytomna z podniecenia nastolatka. Wreszcie miała swoją panią tak blisko. - Pragnę pieścić i dotykać pani pięknej cipci, tych różowych warg i wylizywać obie dziurki… Tak pięknie pani pachnie…
- Tak? - Selunarra położyła jedną stopę na krawędzi balii. - To twoja ulubiona cipka? Lepsza niż twojej matki? - zmuszanie swej służki do takich wyznań jeszcze bardziej ją rozgrzewało.
- Moja mama ma szeroką, wyrobioną cipę dziwki… pani jest taka delikatna i wspaniała… jakby nie miała w sobie kutasów… Pragnę ją pieścić i wylizywać ciągle… - dyszała Lei, oblizując się.
- Więc ciesz się swoją nagrodą.
Pierwsza fala moczu trafiła dziewczynę w policzek, ale nauczycielka szybko przesunęła się by strumień trafiał wprost w chętne usta.
- To takie zboczone - westchnęła z boku ogolona. - Dobrze, że mnie na to namówiłaś.
Uczennica jęknęła głośno, cała drżąc. Przyjęła strumień w usta i od razu uznała, że mocz jej pani jest smaczniejszy. Niemal słodki. Może to była podświadomość i oddanie Selunarze, ale
Lei połykała złoty płyn łapczywie, łapiąc się za piersi. Wróciły nagle do swoich nie za dużych rozmiarów, gdy je pieściła.
- Dotykaj się. Dojdź dla swej pani - poleciła mistrzyni patrząc Leilenie w oczy, przygryzając sugestywnie wargę.
Dziewczyna przymknęła oczy i słuchając jak mocz zbiera się w jej otwartych ustach, powoli wyciekając na zewnątrz, złapała się za sutki i pozwoliła ciału na to, co tak wstrzymywała. Dowodząc swojego oddania i podniecenia, przeżywała intensywny orgazm sutkowy, jej ciało aż dygotało. Nie wydawała odgłosów dopóki pani nie skończyła. Wtedy głośno przełknęła jej mocz, otwierając oczy szeroko i patrząc ufnie w górę.
- Dziękuję… dziękuję…
- Jaka czuła - bezimienna gwizdnęła z uznaniem.
- Dla mnie? Zawsze - potwierdziła nauczycielka. Prostą, magiczną sztuczką oczyściła twarz Lei po czym pochyliła się nad nią i pocałowała czule.
Czując to, Leilena rozpłynęła się. Jej ciałem wstrząsnął jeszcze jeden dreszcz, gdy oddała pocałunek z równie wielką czułością. Trwał on dłuższą chwilę, nim starsza kochanka go przerwała i pogłaskała Lei po mokrych włosach.
- Oddane suczki są najlepsze. Po co trzymać je strachem i przemocą, kiedy wystarczy trochę lojalności - uśmiechnęła się tryumfalnie do swojej przyjaciółki.
- Na pewno przynosi to efekty - ta zgodziła się, powoli potakując.
- A ty maleńka uważaj w tej wodzie. Wypiłam dzisiaj tyle wina, że i ty się możesz teraz upić - zaśmiała się. Czyli ten nagły przypływ czułości i chęć nagradzania uczennicy mogła być wywołana przez alkohol…
- Sporo połknęłam bezpośrednio od pani - wyszeptała Leilena, nie mogąc oderwać wzroku od Selunarry. Czy był to alkohol czy nie, ta wyprawa była cudowna. Szczególnie zakończenie. Miała nadzieję, że to nie jedyny raz tak intymnego przeżycia z jej panią. Niezwykle jej się to podobało, nie była z nikim w taki sposób. Zupełnie odsłonięta, bezbronna, oddana swojej pani. I traktowana w taki sposób. Dominujący, ale nie agresywny. Wręcz czuły. W takiej kobiecie mogła się szczerze zakochać.
- Więc może jeszcze się trochę naliżesz? - zaproponowała, wiedząc że Leilena nie odmówi.
Namiętny trójkąt trwał długo, nim obie kobiety nasyciły się młodą i entuzjastyczną kochanką.

Gdy opuściły w końcu Wypiętą Syrenę, nad miastem już zmieszchało. Leilena spodziewała się kolejnego podniecającego spaceru, ale ku jej zaskoczeniu, Orbrynsar zdecydowała się na wykorzystanie zaklęcia niewidzialności. Wytłumaczyła to krótko - we Wrotach Zachodu było po zmroku niezbezpiecznie. Kiedy, z pomocą teleportacyjnego kręgu znajomego Selunarry, wróciły do Akademii, nastolatka była naprawdę zmęczona. Fizyczne wyczerpanie, ale i liczne, zboczone doświadczenia zebrały swoje żniwo. Noc przespała jak zabita. Na porannych zajęciach zresztą też podtrzymywała senną głowę. Na szczęście Lily była bardzo pomocna i podzieliła się z przyjaciółką notatkami z zajęć.
Pani Orbrynsar nie zapomniała o obiecanej nagrodzie. Po dwóch dniach, gdy Lei doszła już w pełni do siebie, zaprosiła ją na krótki spacer po korytarzach uczelni. Miała pod ręką kilka papierów.
- Rozmawiałam z Faelittio i pozwoliłam sobie przekazać, że jesteś bardzo zainteresowana dodatkowymi korepetycjami z wieszczenia. A to da ci już dostęp do kryształowej kuli. To zresztą i tak twoja zasługa, że Akademia w ogóle położyła na niej swoje palce. Należy ci się z tego tytułu trochę zabawy - uśmiechnęła się łobuzersko. - A gdyby nie wystarczyło ci podglądanie mamusi w kąpieli, albo w alkowie - przekazała dziewczynie dokumenty. - Masz tutaj trzy przepustki i trzy opłacone z góry teleportacje ze stołecznego kręgu. Za powrót będziesz już musiała zapłacić z własnej sakiewki.
- Dziękuję, pani - Leilena uśmiechnęła się i z wdzięcznością przyjęła pergaminy. - Po każdej takiej wizycie na pewno będę miała wiele opowieści. Może… może to będzie zbyt odważne z mojej strony, ale może kiedyś pani chciałaby udać się tam ze mną?
- Nie wydaje mi się, żebym skorzystała z zaproszenia - odpowiedziała szybko. - Nie wykluczam, że kiedyś znowu zechcę skorzystać z was obu, ale to co będziesz robić z własną matką, to twoje eksperymenty - zawiesiła głos na dłuższą chwilę. - Choć ich efekty mogą mnie ciekawić.
- Oczywiście, moja pani - odpowiedziała od razu posłuszna suczka i nie wracała do tego tematu.
 
Lady jest offline  
Stary 15-06-2020, 19:59   #122
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena Mongle nie narzekała na nadmiar wolnego czasu w kolejnych miesiącach nauki. Coraz lepsze rozumienie prawideł magii wymagało wielu godzin studiów, nawet jeżeli demoniczny dar pozwalał jej instynktownie opanowywać pojedyncze zaklęcia. Działalność szewsko-handlowa również wymagała jej organizacyjnej uwagi. Szczególnie ostatnio, gdy pracownice Złotego Kota zaczęły coraz chętniej składać zamówienia. Lily powoli zbliżała się do kresu swojej wydajności i konieczność znalezienia kolejnych szwaczek stawała się palącym problemem. Do tego wszystkiego dochodziły korepetycje, które pobierała u Aithe, Selunarry, a ostatnio także u Carmi, oraz nowe hobby - opanowanie walki biczem. W efekcie na oddawanie się cielesnym uciechom na uczelnianych korytarzach miała coraz mniej i mniej okazji... a jednocześnie chciała robić o wiele więcej!
Przez to jak napięty był jej harmonogram, nocami spała jak zabita. Ale przecież w jej wypadku nawet we śnie mogło ją czekać coś niezwykłego. Widziała przed sobą kamienny, martwy płaskowyż nad którym unosił się siwy, niezdrowy dym. Gdzieś w oddali słyszała upiorczy skowyt, odbity i zwielokrotniony przez echo. Na głazie, nad skalnym urwiskiem siedziała doskonale Leilenie znana, piękna istota - Nessalina. Nawet kiedy okrywała swą sylwetkę czarnymi, nietoperzymi skrzydłami, dziewczyna rozpoznałaby ją wszędzie.
Dziewczyna, której myśli przed snem krążyły wokół zastanawiania się nad tym jak zmniejszyć ilość potrzebnego wypoczynku, uśmiechnęła się słabo na widok swojej pani. Krajobraz już jej wcale nie przerażał, dodawał raczej dreszczyku emocji. Zbliżyła się do Nessaliny.
- Witaj, moja pani.
- Witaj, moja piękna służko - głos sukkuba brzmiał ponuro, ale odwrócił się do nastolatki, rozkładając skrzydła i uśmiechając się kusząco, sugestywnie. Nessalina chyba inaczej nie umiała.
Leilena przełknęła głośno ślinę i jęknęła, czując od razu ogromny przypływ podniecenia. Uklękła przed nią posłusznie, ale nie oderwała wzroku.
- Dawno się nie widziałyśmy. Przepraszam, ale byłam bardzo zajęta - westchnęła, wyciągając dłoń do Lei. - Usiądziesz ze mną?
Nastolatka nie zwlekała, szybko wstając, a potem siadając obok sukkuba.
- Tęskniłam… - szepnęła nieśmiało.
Czarcica objęła ją od razu i przyciągnęła blisko do swojego idealnego ciała, które zdawało się emanować ciepłem.
- Ja też, moja służko. Przecież nie po to wzięłam cię pod moje skrzydła, by o tobie zapomnieć - mrugnęła. Czy ta czułość była prawdziwa, czy też była jakimś demonicznym wybiegiem nie robiło w gruncie rzeczy nastolatce różnicy. - Co porabiałaś od ostatniego razu?
- Uczyłam się - najpierw wymieniła to, nad czym spędzała najwięcej czasu. - Ale też pogłębiałam swoje perwersje, pani. Wystawiałam się na widok publiczny, służyłam jako dziwka. W Akademii już każdy wie, że może mnie użyć jak mnie spotka na korytarzu. Niestety tak rzadko jestem w ten sposób wykorzystywana… Zgwałcił mnie też potwór.
- Brzmi ekscytująco. Podobało ci się? - sukkub dobrze wiedział, że to nie mogło być dla jej służki traumatyczne przeżycie.
- Bardzo, to było dzikie, bezrozumne stworzenie. Pchał mnie boleśnie, ale i tak szybko doszłam od jego końskiego przyrodzenia - chętnie opowiadała Lei, której pobudzenie w takich sytuacjach jak zawsze rosło.
- Miałabyś ochotę to powtórzyć? - zamruczał demon.
- Oczywiście - przyznała od razu dziewczyna. - Spodobało mi się to poszukiwanie przygód.
- Bo widzisz, mam pewien problem - sukkub wskazał palcem widok rozciągający się przed płaskowyżem. Pozbawione liści, czarne drzewa, wypalone łąki, jakiś czerwony strumień, bez wątpienia spływający krwią. - Pewien demon zanadto dokazuje w pobliżu mojej domeny i zajmuje tym mnóstwo mojego czasu, który mogłabym zamiast tego poświęcić moim sługom i służkom. Pomożesz mi? - Nessalina ujęła rudowłosą za brodę i odchyliła jej twarz tak, by spojrzeć jej głęboko w oczy.
Lei nie okazała strachu. Tylko zdziwienie.
- Demon, pani? Jak taka krucha dziewczynka jak ja, mogłaby pomóc pokonać coś tak potężnego jak demon?
- Swoją słodką, chętną szparką - wymruczała w odpowiedzi. - A przynajmniej taką mam nadzieję. No i nie chcę wcale, żebyś pokonała dla mnie tego przeklętego kundla. Wystarczy, że uszkodzisz parę jego szczeniaków.
- Swoją cipką? - nadal niedowierzała. O tym jak bardzo się zmieniła świadczył też fakt, że zupełnie nie brała pod uwagę niebezpieczeństwa, jedynie nie w pełni wiedziała jak to ma zadziałać. - Musiałabym mieć w niej truciznę… - zastanawiała się na głos, starając się być cierpliwa i doczekać wyjawienia planu przez panią.
- Śliczna, chętna a do tego mądra - Nessalina nie przestawała komplementować Lei. - Otóż mój irytujący sąsiad jest idiotą - demonica ponownie wpatrzyła się w martwy las. - Dlatego umie dzielić świat tylko na to co nadaje się do jedzenia, służenia lub pieprzenia. Pewnie się domyślasz, że jego wyznawcy i pomniejsze demony nie górują nad nim mądrością. Ale ja góruję - wyszczerzyła się w upiornym uśmiechu. - Nie pokonam go w walce, ale mogę pozbawić poruczników. A jeśli dodatkowo przekonam go tym, że zdradzili go jego kultyści, to idiota zacznie wybijać własnych sługusów. Problem rozwiąże się sam - przedstawiła ogólne założenia. - W praktyce, kultyści składają swemu panu ofiary z pojmanych kobiet. On sam ich nigdy nie odbiera, robiąc z nich nagrodę dla swych poruczników. Demony zaspokajają się kobietami, potem je pożerają, rytuał dobiega końca - niepokojąco lekko opowiedziała o sytuacji, w której składane kobiety zostają zabite. - Pomyślałam sobie tak. Co, jeżeli nie przeżyją kopulacji? Jeżeli zarażę ich ofiarę magiczną chorobą, która ich zniszczy?
- Wolałabym coś pewniejszego - przyznała dziewczyna po chwili zastanowienia. - Bo jak mam ich załatawić kilku, to trucizna nie może działać od razu. A nie chciałabym, aby zaczęli mnie jeść w trakcie kopulacji z moim ciałem.
Tego co działo się z Lei, nie dało się już powstrzymać. Podnieciła ją myśl bycia taką ofiarą. Dreszcz niebezpieczeństwa mieszał się z wizją brutalnego seksu.
- Lubię gryzienie, ale wolę być żywa - uśmiechnęła się lekko. - Musieliby czuć tak ogromne pożądanie, że myślaliby tylko o rżnięciu. Przynajmniej do czasu, kiedy już każdy by mnie miał.
- Nie, nie, nie. Nie dam zjeść mojej służki - czarcica od razu pokręciła przecząco głową, wprawiając swe długie włosy w falowanie. - Zapewniłabym ci ochronne zaklęcia, żeby nie mogli cię zagryźć. A choroba, którą mam na myśli zadziała szybko. Człowieka zabiłaby w minutę. Demona w jakiś kwadrans, może trochę dłużej. Ale co to dla ciebie pieprzyć się przez kwadrans? - to zapewne miał być komplement. - Co do żądzy, to faktycznie te demony to kretyni, ale nawet oni się zorientują, że jeśli cię zjedzą to już cię nie zgwałcą. A nawet gdyby byli kompletnymi bezmózgami, to przecież dysponujesz magią, która wzbudzi ich podniecenie.
Lei przełknęła ślinę, zbliżając się trochę do Nessaliny. Powoli do niej docierało co zamierzała zrobić.
- Ilu ich będzie? - zapytała. - Piętnaście minut to niewiele. A każdy musi mnie mieć, zanim pierwszy padnie.
- Pewnie dwóch, może trzech. Na pewno nie więcej, ich durny demoniczny pan nie pozwoliłby odprawić na raz tylu poruczników. A trzech samców na raz na pewno obsłużyłabyś bez problemu - demon otarł się mocno o młodzieńcze ciało swej służki. Lei jęknęła.
- Zarażą się niezależnie gdzie mi wsadzą? - wydyszała, podniecona samą tylko obecnością swojej demonicznej pani. Wizja tego co miała zrobić tylko dorzucała do pieca.
- Dokładnie tak. I pomyśl ile uczynisz dobra dla świata, niszcząc paskudne, sadystyczne demony - Nessalina, w diablim stylu prezentowała plan morderstwa jako bohaterski wyczyn.
- Każda pomoc mojej pani przyniesie mi satysfakcję - przyznała nastolatka, sama też ocierając się o gorące ciało sukkuba.
- Twoje słowa bardzo mnie cieszą - wyznała Nessalina, kładąc dłoń na udzie rudowłosej. - Myślę też, że przyda ci się pomoc w twojej robocie. Wszak jakoś musisz zostać złożona w ofierze. Nie poślę cię tak po prostu do bandy dzikusów. Jeszcze mi cię rozszarpią i wszystko pójdzie na marne - a ponieważ to zabrzmiało o wiele zbyt samolubnie, Nessa szybko dodała - a przecież nie chcę cię stracić.
W tym jednym przypadku Leilenie nie przeszkadzała samolubność sukkuba. W końcu ona była tylko rzeczą, posłuszną suką. Nie wymagała nic dla siebie.
- Dziękuję, moja pani. Każda pomoc się przyda - powiedziała szczerze. Zadrżała lekko od dotyku Nessaliny.
- W takim razie grzecznie poczekasz na moje wezwanie. Albo niegrzecznie, to jak już wolisz – mrugnęła diablica. Nachyliła się jeszcze nad swoją oddaną służką i pocałowała ją delikatnie w usta… i sen prysnął. Irytujące, ale taka już była Nessalina. Kusiła, ale rzadko dawała spełnienie, rozpalając Leilenę.
Czekanie potrwało trzy dni. W kolejnym śnie sukkub poinformował rudowłosą, żeby udała się do miasta Cathyr, stolicy sąsiadującego państwa Dambrath. Miała tam na nią czekać inna służka Nessy, niejaka Calipto. I wszystko to naturalnie brzmiało dla demonicy niezwykle prosto, ale dla Leileny tworzyło pewien problem. Po pierwsze niewiele wiedziała o sąsiednim państwie. Szczerze mówiąc, jedynymi jego mieszkańcami jakich widziała na oczy, były drowy których kiedyś szpiegowała na polecenie rektorki. No i izolacjonizm Halruaa sprawiał, że dotarcie do jakiegokolwiek innego kraju było wyzwaniem. Jedynym wyjściem było zatem skorzystanie z przepustek i opłaconych teleportacji, które Leilena otrzymała od Selunarry. I dobre przygotowanie się do wyprawy w nieznane.

Krąg teleportacyjny w środku Halagardu znała już dzięki wyprawie z Rere. Miejsce docelowe… cóż, Leilena miała szczęścia, bo sigil z właściwymi współrzędnymi Cathyru znali pracujący przy teleporcie czarodzieje. I choć patrzyli na młodą, jasnoskórą dziewczynę, która właśnie chciała opuścić ich gościnne państwo mało przychylnie, to nie zadawali pytań widząc dokument potwierdzający opłaconą podróż.
Krąg teleportacyjny w którym znalazła się Leilena po drugiej stronie… od razu jej się nie spodobał. Znajdował się bowiem w zrujnowanej, wielkiej sali, z częściowo zawalonym dachem. Podłogę pokrywały popękane i pokryte piachem płytki. Rudowłosa zaczęła ostrożnie się rozglądać, ale w pomieszczeniu nie było nikogo widać – ani żadnych magów, którzy pomogliby jej wrócić do Halagardu, ani Calipto. Czyżby doszło do jakiejś pomyłki? Nie wysłano jej tam, gdzie chciała? Pełna wątpliwości zaczęła zbliżać się do skąpanego w słońcu wyjścia. I dopiero za nim, na środku odgruzowanego placu, pod rozłożystym, bordowym baldachimem zobaczyła pierwszą żywą duszę w nowym miejscu. Była to stara kobieta, spoglądająca w kierunku Lei.
Rudowłosa dziewczyna tym razem mogła się lepiej przygotować do wyprawy. Niezależnie od rodzaju misji, teraz wszystko mieściło się w magicznej torbie. Była tam więc zarówno broń, jak zapasowe ubranie czy jedzenie i picie. Tylko o pogodzie w miejscu docelowym dziewczyna niewiele wiedziała, zresztą i tak nie miała ciepłych ubrań - wybrała więc swoje lekkie sukienki i tuniki. No i nie byłaby sobą, gdyby nie szła w dużej mierze na żywioł. Skrzywiła się na miejscu, spodziewała się, że trafi do centrum ruchliwego miasta. No ale, w końcu to była przygoda!
- Co tu się stało? - zapytała na głos, rozglądając się dookoła.
- To zależy kogo spytasz, dziecko - staruszka mówiła cicho, tak że z daleka Lei ledwo zrozumiała słowa.
- Widzę tu tylko jedną osobę, oprócz siebie, a ja nie znam odpowiedzi - dziewczyna zbliżyła się powoli, uśmiechając słabo. - Cały ten kraj tak wygląda?
- Nie, dziecko. Tylko miejsca, które do niego nie pasują - staruszka odpowiedziała jeszce raz enigmatycznie. Na szczęście potem wysławiała się już jaśniej. - Tak tu jest od rewolucji. Nie potrzebujemy miast, więc ich nie odbudowaliśmy.
Rozglądając się po panoramie stolicy, czy też chyba byłej stolicy, rudowłosa widziała spalone wieże chylące się ku upadkowi, podziurawione dachy i zapuszczone ściany.
- Przepraszam za moją ignorację. Pani skierowała mnie tu bardzo niedawno, nie miałam czasu pogłębić wiedzy o tym miejscu - Lei mimo wszystko lubiła wiedzieć. Dużo wiedzieć. Zwłaszcza o intymnych sprawach, ale to już zupełnie inna kwestia.
Widok był jednakże jedyny w swoim rodzaju. Bardzo jej przypominał domenę Nessaliny, na swój sposób.
- A skąd przybywasz? - tym razem to staruszka zadała swoje pytanie.
- Z Halruaa - nie starała się kryć tej informacji Lei, zastanawiając się, czy to owa pomoc. - Jesteś Calipto?
- Nie, nie jestem - pokręciła siwą głową. - Halruaa… a czego to szuka czarodziejka za swoimi górami, jeśli można wiedzieć?
- Wiedzy, przygód, szczęścia? - rudowłosa wzruszyła ramionami, miała nadzieję, że nie będzie potrzebowała szukać swojej “pomocnicy”. Najwyraźniej nic nie mogło być proste. - Sama nie wiem. Nadarzyła się okazja i oto jestem, w zupełnie nowym miejscu.
Teraz bardziej niż otoczeniu przyglądała się jednak kobiecie.
- To dobrze wybrałaś dziecko, dobrze - staruszka uśmiechnęła się szczerbato. - Na naszych stepach jest tego dostatek. A to… Calipto? Co to takiego?
Choć nieznajoma ubrana była w łachmany i biżuterię, która w Halruaa zostałaby uznana za barbarzyńską, mówiła z pewnością siebie. Może i wynikało to po prostu w wieku, ale i tak samotne siedzenie przy aktywnym kręgu teleportacji było dziwne. Odwaga to była, czy szaleństwo?
- Miałam nadzieję, że to ktoś po tej stronie portalu będzie wiedział - nastolatka uśmiechnęła się do niej słodko i niewinnie, jak to tylko ona umiała. Lepiej było grać naiwną trzpiotkę niż zdradzić za wiele. Z jakiegoś powodu kobieta spędzała czaś właśnie tu i teraz. - Mam na imię Lei, a pani? Chyba nie ma tu zbyt wielu podróżnych…
- Na mnie wszyscy tutaj mówią babciu - odparła staruszka, uśmiechając się ciepło. Kątem oka nastolatka dostrzegła jakiś biały kształt, który wychynął spod jej sięgającej ziemi sukni, ale równie szybko zniknął. - I masz rację, mało tutaj obcych. Łatwo ich zapamiętać… poza imionami. Przepraszam, dziecko, ale stara już jestem to i pamięć nie ta - machnęła lekceważąco ręką. - Taka jedna obca przybyła raptem wczoraj. Szukała dwóch koni, to ją skierowałam pod resztki północnej bramy.
- Tam są konie? - Lei spojrzała w tamtą stronę. - Co jeszcze się kryje się w tych ruinach?
- Historia, dziecko. Wyzysku, niewolnictwa i przemocy. A także trochę moich synków i wnuków - mlasnęła pod nosem. - To co było przydatne dla naszego ludu, zabraliśmy. To co nasi ciemiężcy uważali za cenne rozkradli już awanturnicy z innych państw. Ale ja wciąż mam nadzieję, że nie wszyscy obcy są źli. Chyba się już na starość niczego nie nauczę.
- Wydaje mi się, że oprócz zła absolutnego, każde inne jest względne - rudowłosa wzruszyła ramionami. - Ta obca była przygotowana czy bardziej podobna do mnie? - zachichotała nastolatka.
- Jest… jakby to określić? Zdecydowana. To chyba dobre słowo - zdecydowała babcia. - I groźna, albo przynajmniej takie chce sprawiać wrażenie. Inna od ciebie.
- Oh, czyli powinnam się wystrzegać? Jak wyglądała? - rudowłosa spoważniała. Nie próbowała udawać przestraszonej, to by nie wyszło. Rozmowa z tą “babcią” była dziwna, Lei czuła się odrobinę nieswojo, choć starała się tego po sobie nie pokazać.
- Nie wiem, czy ci coś grozi z jej strony. Może tak, może nie. Nie znam jej - zastrzegła. - Była ubrana cała na czarno. Spodnie ze skóry, tunika, wojenne barwy wokół oczu i miecz przy boku. Wojowniczka. Trudno ją zapomnieć i trudno byłoby ją z kimś pomylić - Leilena ponownie dostrzegła biały kształt. Ponieważ tym razem się go spodziewała, rozpoznała szczura, który węszył w jej kierunku, po czym znowu uciekł pod spódnice staruszki.
- Dziękuję za tę rozmowę - Leilena dygnęła lekko. - Chyba mimo wszystko spróbuję przespacerować się po tym mieście. Fascynuje mnie historia… podana w takiej formie.
- Uważaj na siebie dziecko. Historia bywa groźna - babcia pożegnała się ostrzeżeniem. Nastolatka, odchodząc, czuła na plecach jej spojrzenie. Sama przed sobą nie mogła zdecydować, czy ta nieznajoma była groźna, czy tylko dziwna. Przynajmniej jej nie zaatakowała, ani nie próbowała powstrzymać.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 16-06-2020, 17:01   #123
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Mijane ruiny sprawiały przygnebiające wrażenie, ale jednocześnie były dowodem niegdysiejszej chwały. Strzaskane mury kiedyś były grube i wysokie. Budynki wyglądały, jakby silna magia skleiła ze sobą wielkie kamienne bloki. Na niektórych z nich wciąż można było dostrzec zarysy dawnych wzorów, jakby wielu rozłożonych ogonów, albo biczów. Im jednak odchodziła dalej od centrum tym więcej widziała resztek prostych, glinianych chat. Dowodów biedy i nierówności, zacieranych przez wyrastające trawy i chwasty. Do tego, co babcia nazwała północną bramą dotarła w niecałą godzinę i już z dala słyszała rozmowy w obcym języku i dostrzegała dym ogniska. W cieniu łuku, który niegdyś utrzymywał w miejscu żelazne kraty, teraz leżące na wpół zakopane w piachu, siedziała garstka nomadów. Mieli na sobie proste, pustynne tuniki i skrywali głowy pod turbanami. Z jednym wyjątkiem, siedzącą na uboczu kobietą, pasującą do usłyszanego wcześniej rysopisu.
Lei nie była zadowolona z tego, że wiedziała tak niewiele. Z drugiej strony, mogła sobie tak wiele wyobrażać! Czy ten upadek spowodował bunt niewolników, biednych ludzi na których używano tych biczy? Trudno powiedzieć. Przekradała się, jakby z przyzwyczajenia, aż zobaczyła obcych. Szybko ukryła się za jakimś murkiem i wyciągnęła glinianą figurkę, miażdżąc ją w palcach i wypowiadając słowa zaklęcia. Czas, by przydało się to, co nauczyła się niedługo po ostatniej wyprawie z Selunarrą. Tym razem zamierzała rozumieć, co mówią wokół niej. Zaczęła się skradać, starając się niepostrzeżenie dotrzeć do takiej pozycji, z której słyszałaby każde słowo. Wkrótce zaczęła wyłapywać pierwsze strzępki. Zwykłe, towarzyskie zaczepki. Ktoś narzekał na kiepską jakość upieczonego w ogniu mięsa, ktoś inny odciął się, że jak nie smakuje, to nie musi jeść. Nic nadmiernie ciekawego, za to uspokajającego. No i wspominali czasem o “obcej”. Zastanawiali się wspólnie na kogo czeka. A jeden nawet z trudem powstrzymywał się przed kpinami z tego, że kupiła najgorsze ich konie. Zrozumienie, że nie są razem, wystarczyło Leilenie, choć jeszcze przez chwilę czekała, wysłuchując rozmów. Wahała się przed użyciem jeszcze jednego zaklęcia zanim do nich wyjdzie, z drugiej strony gwałt z ich strony wcale nie jawił się źle w spaczonym umyśle nastolatki. Jak zwykle. Zachichotała bezgłośnie i wstała, wychodząc na otwartą przestrzeń.
- Najgorsze konie, powiadacie? W jeździe, smaku, czy zbyt brzydkie dla dwóch pięknych kobiet? - zaczepiła ich z uśmiechem na ustach.
Nieznajomi poderwali się, odruchowo sięgając po broń, choć przecież Leilena nie wyglądała wcale na groźną. Tylko jedna osoba faktycznie wyjęła ostrze - odziana na czarno kobieta.
- Najgorsze konie?! - wrzasnęła wściekle.
- Nie, nie. Skąd ten pomysł? Tamta kłamie - jeden z nomadów zaczął się gorączkowo tłumaczyć, co wcale nie brzmiało wiarygodnie w łamanym, handlowym języku.
- Oh, doskonale mówię w waszym języku. “Uhamad” znaczy najgorsze, nieprawdaż? - uśmiech Lei się nie zmniejszał. - Nie ma powodu do nerwów. Wszystko można naprawić.
- Ale - największy z nomadów spróbował zapanować nad sytuacją - nas jest więcej. I jesteśmy silniejsi. Zamiast szukać konfliktu, bierzcie konie, które zaoferowaliśmy i odjedźcie.
- Za to my jesteśmy wiedźmami - warknęła kobieta, która musiała być Calipto. Palce jej wolnej dłoni zaczęły kreślić w powietrzu wzory, na widok czego paru tubylców cofnęło się o krok.
- Ale nie musimy uciekać się do wielkich klątw, jeśli wymienicie konie na takie, jakie zachwalaliście - dodała rudowłosa, a jej własne palce użyły prostego, szybkiego zaklęcia. Prawie niezauważalnego. Ale spodnie największego z nich nagle się opuściły. A to bardzo skutecznie zniweczyło jego autorytet.
- To tylko takie żarty. Dla śmiechu - zapewnił ktoś i z uniesionymi rękami odszedł za mury, skąd po chwili Lei usłyszała rżenie. Czarnowłosa wciąż jednak gniewnie ściskała rękojeść miecza.
Przyprowadzone konie były już osiodłane i poruszały się całkiem żwawo. Na pierwszy rzut kupieckiego oka Leileny nie wyglądały, jakby miały paść z wycięczenia w najbliższych dekadniach.
- Uczciwa transakcja. Pieniądz. Koń - nomada trzymał dłonie wyciągnięte obronnie przed siebie, przekazując lejce kobiecie.
- Nie widzisz, by było coś z nimi nie tak? - warknęła, bardziej niż powiedziała.
- Nic nie tak. Zdrowe konie - zapewnił skrupulatnie.
- No to nie widzę przeszkód, by dobić targu. I ty też nie zobaczysz -po tych słowach Calipto rzuciła nieznane Lei zaklęcie. Nomada zatoczył się do tyłu i złapał się za twarz. Z przerażeniem wykrzyknął w swoim języku “oślepiła mnie”. Tubylcy ponownie sięgnęli do broni.
- E-e - pogroziła palcem rudowłosa. Ta pani w czerni była trochę zbyt agresywna, być może za długo tu siedziała? Albo potrzebowała solidnego seksu. - To przejdzie, o ile teraz się grzecznie rozejdziemy - powiedziała. Nie było potrzeby zaogniać tego konfliktu.
- Dokładnie - potwierdziła wojowniczka. - Odjedziemy i dojdzie do siebie. Ale jeśli nas zaatakujecie, uczynię tę klątwę wieczną. Więc siedźcie przy ognisku - skinęła na rudowłosą, by podeszła bliżej.
Dziewczyna to zrobiła, ciągle z uśmiechem na ustach i kręcąc zalotnie biodrami, zakrytymi tylko krótką sukieneczką. Absolutnie nie wyglądała groźnie. I ten urok zamierzała mieć w sobie zawsze, nawet gdy będzie w stanie zmiażdżyć ich wszystkich jednym słowem mocy.
- Bierz i jedziemy - bez zbędnych ceregieli nowa znajoma wsadziła rudowłosej lejce w dłonie. Sama schowała swój miecz do pochwy i wskoczyła na drugiego konia.

Odjechały spory kawałek, zanim czarnowłosa się odezwała.
- Dziękuję za pomoc - kiedy nie warczała ani nie krzyczała miała melodyjny głos.
- Po to tu jestem - roześmiała się Lei. - Podoba mi się twój styl - powiedziała szczerze. - Do mnie nie do końca pasuje. Jesteś Calipto, prawda? - wolała się upewnić.
- A ty Leilena? Kolekcjonerka niewiele mi o tobie powiedziała - przyznała, wyjawiając tym samym, że Nessalina sporo rzeczy zostawiała niedomówionych.
- Jak zawsze, nigdy o nikim nie mówi - rudowłosa wzruszyła ramionami, jak gdyby nie było to istotne. - Ale muszę przyznać, że cenię sobie znajomość z poprzednim jej sługą. Mam nadzieję, że z tobą będzie przynajmniej równie przyjemnie.
- Z poprzednim? - zdziwiła się. - Ma jeszcze kogoś? - teraz, gdy emocje opadły, a żadnego śladu pościgu nie było widać, Calipto zaczęła uważnie przyglądać się rudowłosej.
- Wierzę jej, gdy mówi, że nie jest zwyczajnym sukkubem - Lei uśmiechnęła się. - Podejrzewam, że ma trochę sług takich jak my. Suk, w moim przypadku.
Czarnowłosa prawie zsunęła się z siodła, słysząc tę deklarację.
- Że niby kogo?
- Jesteś dopiero drugą osobą, oprócz mnie samej, którą poznałam i która służy Nessalinie - rudowłosa mówiła o tym całkiem otwarcie. - Dla mnie jest panią. Seksualnie także. Podnieca mnie każda myśl o niej.
- No cóż… w końcu to sukkub - przyznała ostrożnie, prostując się trochę. Szczerość panny Mongle może i ją zaskoczyła, ale też rozbudziłą ciekawość, przez co zaraz padło kolejne pytanie. - Z czego czerpiesz swoją moc? Dostałaś jakąś broń, jak ja?
- Jestem tantrystką. Czerpię ją z seksu - zaśmiała się dziewczyna. - Czy ta broń jest bardziej mroczna, czy bardziej seksualna? - teraz to była kolej rudowłosej na pytania. Patrzyła na “czarną” dość łakomie i ciekawie. - Wybacz moje spojrzenia, ale twój strój ma tyle możliwości, aby dostosować go do moich zboczonych wizji.
Nowa znajoma wyglądała na coraz bardziej skołowaną wypowiedziami Lei.
- Mój miecz jest katalizatorem paktu - powiedziała powoli. - To z niego czerpię magię, którą udostępnia Nessalina - podobnie było z Anderem, który miał jakąś księgę, o ile rudowłosa dobrze pamiętała. - Ty niczego takiego nie masz?
- Pierwszego zaklęcia nauczyłam się, gdy nic nie miałam - zastanowiła się na głos Lei. - To co od niej dostałam albo miało się przysłużyć zadaniu, albo było upominkiem. Więc chyba nie mam takiego katalizatora o którym mówisz.
- Czyli twoja magia pochodzi z ciebie? Czy też z...eee… seksu? - Calipto może nie była bardzo skrępowana tym tematem, ale też najwyraźniej była zupełnie inną służką niż Leilena.
- Ze mnie, jak u zaklinaczy. Tylko zaklęć muszę się uczyć jak ci siedzący w księgach magowie, a mocy nie odnawia sen tylko seks - wiedziała jak to brzmi i właśnie dlatego celowo tak o tym mówiła.
- Muszę przyznać, że pierwszy raz słyszę o czymś takim. Musisz mieć ciekawe życie Leileno.
- Nie narzekam, zwłaszcza przy pani Nessalinie - rudowłosa mrugnęła do Calipto. - Choć na razie wciąż się uczę w Akademii. Takich jak ja jest niewielu. A ty, kim jesteś kiedy nie służysz pani?
- Powiedziałabym, że wolnym duchem - kobieta zawiesiła spojrzenie na odległym horyzoncie. Za upadłym miastem ciągnęły się trawiaste stepy. - Robię co lubię, czasem najmę się do jakiejś bitki, żeby zarobić grosz. No wiesz, chcę się nacieszyć zanim trafię do piekła.
- Dlaczego od razu do piekła? - zapytała zdziwiona Leilena. - Mi zawsze wmawiano, że będę służyła po śmierci swojemu bóstwu. Tylko czy będzie to takie, które wyznaję grzecznie przed publlicznością, czy bogini seksu i rozpusty, którą to czczę czynami? Kto to wie. No i nie wyglądasz jakbyś miała zaraz do tego piekła trafić. Może oprócz tej podniecającej czarnej kreacji.
- Podoba ci się? - rozmówczyni nie ciągnęła tematu śmierci, bo i po co? - Nie za mało przewiewna? Ty wyglądasz, jakby można cię rozebrać jednym ruchem.
- Albo przelecieć bez rozbierania. W moim przypadku inne ubrania nie mają sensu - rudowłosa uśmiechnęła się, krytycznie przyglądając towarzyszce. - Podoba mi się, choć ja bym rozcięła i odjęła trochę tu i ówdzie. Dekolt za to prawie odpowiednio wyeksponowany.
- Czy ty ze mną flirtujesz, czy z każdym tak rozmawiasz? - spytała ciekawie wojowniczka, zerkając na rudowłosą.
- Z każdym, kogo chciałabym przelecieć - nastolatka wzruszyła ramionami, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
- Znaczy… mnie też byś chciała?
- Oczywiście, musisz świetnie wyglądać tylko w części tego stroju - Leilena oblizała wargi, celowo łakomie spoglądając na Calipto.
- To może lepiej zmieńmy temat, zanim zaciągniesz mnie w jakieś krzaki - kobieta odchrząknęła. W gruncie rzeczy nie była wiele starsza od Lei. No już na pewno nie więcej niż pięć lat. To te wojenne malunki na twarzy ją postarzały i dodawały powagi. - Mam ci pomóc rozprawić się z jakimiś gnollami, tak?
- Niezupełnie, ale widzę, że nie wiesz wiele więcej o tej misji ode mnie. O gnollach nic nie wiem - przyznała rudowłosa. - Gdzie w zasadzie jedziemy?
- A myślałam, że tylko mnie Nessalina tak traktuje - westchnęła ciężko czarnowłosa. Aż koń spojrzał na nią bokiem i musiała uspokajająco pogłaskać go po grzywie. - Na północ, wśród wzgórz Zmarłych Królów ma się znajdować jakaś polana, do której schodzą gnolle z gór. Nessalina kazała mi cię tam doprowadzić i uwolnić jakąś brankę, czy coś takiego. A co tobie powiedziała?
- Ah, to chyba rozumiem. Uwalniasz brankę i zostawiasz mnie zamiast niej - wytłumaczyła. - A ja poradzę sobie z tym, co zostanie przyzwane.
- Nie brzmi to zbyt bezpiecznie. Nie powinnam zostać z tobą i pomóc ci zabić to… coś?
- Trucizna jest we mnie - Lei znów się uśmiechnęła. - Muszą skorzystać. To co zostanie przywołane jest zbyt silne, abyś mogła to po prostu zabić. Z tego co wiem, to nawet by wtedy tak naprawdę nie umarło.
- Trucizna? - powtórzyła głucho Calipto. - I ty mnie chcesz podrywać?
- Spokojnie, pani zatruje moje otworki dopiero przed spotkaniem z jej wrogami - Lei zachichotała. - Inaczej nie mogłabym odnawiać swoich mocy.
- A niby jak chcesz je odnowić, co? Tam gdzie jedziemy powinnyśmy się raczej ukrywać. Jak nie gnolle, to zdziczałe niziołki.
- Najprzyjemniej byłoby z tobą - przyznała bardzo bezpośrednio Leilena i uśmiechnęła się.
- Eee… ale tak kobieta z kobietą? Nie za nudno? - czyżby Calipto nie była doświadczoną kochanką? Nessalina była doprawdy dziwnym sukkubem.
- Dlaczego to miałoby być nudne? - rudowłosa była szczerze zdziwiona i chciała wysłuchać odpowiedzi.
- No bo ja to tak? Bez żadnego penisa? To przecież tylko przytulanie - wzruszyła ramionami.
- Jak właściwie poznałaś panią, skoro myślisz, że z kobietą to tylko przytulanie? - zapytała rozbawiona nastolatka.
- To trochę krępujące - kobieta odwróciła spojrzenie. - Pochodzę z krainy, gdzie magiczny talent jest wysoko ceniony, ale ja... urodziłam się bez takowego. Szukałam zatem sposobu, by taki pozyskać. No i zmierzając do końca, podpisałam pakt z Nessaliną w zamian za magię. Musiałam oddać wiele przysług i złamać trochę praw by do tego doprowadzić, ale lepiej być czarnoksiężnikiem z paroma wrogami niż nikim.
- Z tego co wiem, to magii można się także nauczyć poprzez studia - zauważyła Lei. - Ja płynę z prądem, wszystko co ekscytujące i podniecające przyciąga mnie z wielką siłą. Pani właśnie taka jest. Jej podarunki są bardzo miłe, ale to nie dla nich to robię, a dla samej Nessaliny.
Rudowłosa była ciekawa, czy sposób podejścia ma znaczenie dla ich pani.
- Ty w ogóle podpisałaś z nią jakiś pakt? Bo coraz bardziej brzmisz mi jak kultystka - w tonie głosu brzmiało jedynie zainteresowanie.
- Dlaczego miałabym coś podpisywać? - zdziwiła się Lei. - Nie jestem kultystką. Nie czczę jej. Ale uważam, za swoją panią.
- No… bo to tak działa - Calipto odpowiedziała szybko, ale jakby niepewnie. Poznanie Leileny wyraźnie wstrząsnęło niektórymi jej przekonaniami. - Patron z innego planu na podstawie paktu dzieli się z tobą mocą. U mnie to tak działa. A wiem, że wielu innych również w ten sposób zdobyło swoją moc.
- Pewnie masz rację - przyznała Leilena, wzruszając ramionami. - Może po prostu moje poznanie się z Nessaliną było wyjątkowe na swój sposób i moje myśli pracowały nad zupełnie czymś innym.
Była to nie do końca dobra wymówka, za to powiedziana w sposób, który powinien zakończyć ten wątek. Zaczynała wierzyć, że jej relacja i reakcja na sukkuba była jedyna w swoim rodzaju.
Wzajemna pierwsza ciekawość została zaspokojona i choć okazało się, że obie kobiety nie są wcale do siebie bardzo podobne, to jednocześnie podchodziły do swej odmienności życzliwie. A to dobrze wróżyło sukcesowi misji.
 
Lady jest offline  
Stary 18-06-2020, 16:06   #124
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację

Do pogórza trafiły wieczorem. Stepy ustąpiły miejsca lasom i labiryntom wartkich strumieni, które spływały z gór. Trochę czasu zajęło znalezienie miejsca, przez które można było przedostać się w bród i w efekcie zmierzch zastał kobiety w rzadkim lesie.
- Miejscowi rzadko się tutaj zapuszczają. Twierdzą, że mają porozumienie z niziołkami ze wzgórz, więc możliwe, że nie ma tu żadnych patroli, które mogłyby nas przyłapać. Ale i tak wolę zachować ostrożność i nie palić ogniska. Masz jakiś namiot? Albo chociaż ciepły śpiwór? - zapytała czarnowłosa podczas zajmowania się końmi.
- Jest mi zawsze ciepło - pierścień ochrony przed pogodą był jednym z najcenniejszych zdobyczy dla roznegliżowanej dziewczyny. - Niestety ciebie mogłabym tylko rozgrzewać swoim ciałem. Mogę mieć nawet penisa jak chcesz.
- Co? - zdziwiła się w pierwszej chwili czarnowłosa, nim zrozumienie rozpogodziło jej twarz. - No tak, polimorfia - przygryzła na chwilę w zamyśleniu swoje pełne wargi. - Nie mogę powiedzieć, że mnie nie intrygujesz. Może nawet trochę pociągasz. Ale co, jak podczas igraszek napadną nas niziołki? Te tutejsze to nie są jowialne kurduple palące fajki - zastrzegła.
- Może zechcą się przyłączyć? - zasugerowała beztroska Leilena, która z problemami zwykle mierzyła się dopiero jak się rzeczywiście pojawiały. - Niestety nie znam zaklęć mogących zapewnić nam bezpieczne schronienie - przyznała ze smutkiem. Transmutacja była jednak jej ulubioną szkołą, więc miała nadzieję się takich nauczyć. Lub chociaż odpowiednio silnych iluzji, Selunarra musiała znać co najmniej kilka przydatnych w takich momentach zaklęć.
- Niepoprawna optymistka - rudowłosa bardziej usłyszała jej rozbawienie niż dostrzegła w coraz słabszym świetle. - Ja też nie mam takich zaklęć. A poza namiotem i śpiworem nic nie chroni mnie przed chłodem… więc może skorzystam z twojej propozycji - rzuciła jeszcze niezobowiązująco. Konie były już przywiązane, zabrała się więc za rozkładanie wspomnianego śpiwora.
- Nigdy nie potrzebowałam śpiworów i namiotów - Lei mogła się tylko przyglądać, nie miała własnego namiotu do rostawiania. - Jak mi wytłumaczysz to pomogę. W moim kraju prawie zawsze jest ciepło.
- Jeśli chcemy zachować choć trochę czujności, to lepiej będzie bez namiotu. W nocy chyba nie będzie padać - spojrzała w niebo, choć drzewa i tak zasłaniały jego większość. - Najbezpieczniej byłoby wartować, ale we dwie… skończy się tylko tym, że się nie wyśpimy.
- Zaryzykujemy - rudowłosa miała stanowczo bardzo optymistyczne podejście do życia. Kto by chciał zabijać dwie ładne kobiety? Może zgwałcić, ale ta myśl nie była dla niej zła. - Mam tylko nadzieję, że nie będziesz próbowała spać w tym całym stroju?
- Zakładam, że wolałabyś mnie nagą? - pochyliła się kusząco do przodu, eksponując dekolt.
- Więcej, chciałabym cię bardzo powoli rozbierać - zamruczała w odpowiedzi Leilena, wyciągając dłoń i odsuwając kilka czarnych kosmyków z twarzy Calipto.
- Ten tekst często u ciebie działa? - nie odsunęła się ani trochę. Zmrużyła jedynie swoje jasne, niebieskie oczy.
Lei zmrużyła też swoje, intensywnie się zastanawiając. Po czym po swojemu się uśmiechnęła.
- O ile dobrze pamiętam, to nigdy wcześniej tak do nikogo nie powiedziałam.
- Czyli jestem wyjątkowa? Bardzo romantycznie z twojej strony - mrugnęła figlarnie.
- Każdy jest wyjątkowy na swój sposób - rudowłosa nie należała do tych kłamiących i zwodzących, nie próbowała komuś wmawiać, że jest tą czy tym jedynym. Ona kochała wszystkich. Tych nielicznych bardziej. - Ciebie nie znam jeszcze dobrze, ale podoba mi się twój styl.
- Skórzany ubiór? Makijaż? Na pewno nie to, jak walczę, bo tego nie widziałaś - kobieta wodziła już zainteresowanym spojrzeniem po figurze nastolatki.
- Dość powiedzieć, że nie obracam się wśród takich osób jak ty - Lei nie odsunęła się, naruszając przestrzeń osobistą drugiej kobiety. - Czy walka i krew mogą być podniecające? - zapytała z erotycznym pomrukiem.
- Są. Bardzo. Kiedy walczysz, istnieje tylko tu i teraz. Nie ma przeszłości, przyszłości możesz nie dożyć. Serce bije jak oszalałe, w uszach szumi od krwi - Calipto wzięła głęboki oddech, co tylko uwydatniło jej biust. - To bardzo intensywne przeżycie. A ty? Co ciebie najbardziej podnieca?
- To trudne pytanie, bo podnieca mnie mnóstwo rzeczy - przyznała rudowłosa. - Perwersje. Pożądliwe spojrzenia na moim ciele. Brak kontroli. Uległość. W pewnych warunkach jej odwrotność. Niedawno zgwałcił mnie potwór, miałam wtedy potężny orgazm - wymieniała. - Ale chyba najbardziej podnieca mnie po prostu to, jak widzę jak działam na kogoś czy nawet coś, jak wzbudzam pożądanie tak trudne do wytrzymania, że po prostu musi mnie mieć.
- Czyli to jednak ja mam rozebrać ciebie? Bo wydaje mi się, że mówiłaś coś o rozbieraniu mnie - zachęciła.
- Lubię na początku być w ubraniu - zwierzyła się Lei, zbliżając swoją twarz do Calipto. - Podobała ci się kiedyś jakaś kobieta tak bardzo, że aż robiłaś się mokra, ale nigdy nie miałaś odwagi spróbować się do niej zbliżyć? - szepnęła i powoli przesunęła językiem po policzku czarnowłosej, dłońmi obejmując ją w talii.
- Chyba tylko Nessalina - przyznała. W pierwszym odruchu spięła się czując dotyk rudowłosej, ale szybko się zrelaksowała. Przechyliła nawet trochę głowę, by ułatwić Leilenie pieszczotę. - Ale to sukkub. One podniecają wszystkich.
- Nasza pani jest wyjątkowa. Podczas naszego pierwszego spotkania zamieniła się w moją mamę, abym mogła ją wylizać w takiej formie… - język rudowłosej przejechał aż do ucha i wsunął się w nie, wwiercił mocno. - Wolisz ostro czy delikatnie?
Szczupłe dłonie już rozpinały pas Calipto.
- Ostro - odpowiedziała po długiej pauzie, wciąż zadziwiana przez wyznania rudowłosej. - Wolę się pieprzyć zamiast kochać. Gdyby było na odwrót machałabym piórem zamiast mieczem - zapewniła. I jakby tymi słowami sama sobie przypomniała własne preferencje, bo nastolatka wreszcie poczuła na sobie jej ręce, mocno owijające się wokół jej pleców.
- Nie musisz się w niczym hamować. Mówiłaś, że krew cię podnieca? - Lei erotycznie zamruczała do jej ucha, w ten sposób komentując silne dłonie. - W innych okolicznościach oddałabym ci się na całą noc, ale musimy wypocząć przed jutrzejszym dniem. Będziesz musiała więc wybrać. Chcesz sprawdzić jak to jest naturalnie z kobietą? Mieć penisa? Może ja mam go mieć? A może obie, a ja będę słodkim chłopcem? - wymieniała. - Cokolwiek przyjdzie ci na myśl…
Wyjęła pasek ze spodni Calipto i zaczęła je rozwiązywać, już niecierpliwie.
- Phi - prychnęła. - Jesteś pierwszą parą cycków, które mam ochotę pomacać. Nie psuj mi nowych odkryć jakimiś kutasami - zaśmiała się, dłońmi wodząc coraz niżej i coraz szybciej, zmierzając do tyłeczka swojej nowej nowej towarzyszki. Sama zaczęła kręcić biodrami, co zdecydowanie ułatwiało zdjęcie z niej skórzanych portek.
- Mmmm, a jeszcze niedawno ktoś mówił, że to nudne - roześmiała się Lei, a potem nagle i niespodziewanie wgryzła się w szyję czarnowłosej. Calipto pod cieniutką sukienką czuła nagie nastoletnie pośladki, gdy jej własne spodnie, trochę niezdarnie ze względu na pozycję, były zsuwane z bioder.
- Auć! - syknęła czarnowłosa, bardziej ze zdziwienia niż z bólu. Trzeba jej jednak było przyznać, że nie odskoczyła, nie odsunęła się nawet. Tylko wbiła paznokcie w materiał dziewczęcej sukienki. - Teraz tobie przyszła ochota na krew?
- Nigdy nie próbowałam - zwierzyła się rudowłosa, odrywając od szyi. - Będziesz miała śliczny ślad.
Przerwała na chwilę tę namiętność na coś, co należało zrobić kiedy jedno z kochanków miało spodnie. I takie buty. Odsunęła się i zaczęła ściągać najpierw te drugie, nie odrywając przy tym spojrzenia od oczu czarnowłosej.
- Uwielbiam widok ludzi na kolanach - wyznała, opierając się o drzewo i ciągnąc nogę w przeciwnym kierunku. Nawet z taką pomocą nie było łatwo ich zzuć. Może i tak dopasowane podkreślały zgrabne nogi, ale kto to wymyślił, żeby trzeba się było męczyć, aby się rozebrać.
- Wyliżę cię w tej pozycji - obiecała Leilena, oblizując się. Zmieniła szybko zdanie o ręcznym rozbieraniu, przy takim stroju zabawa nie była odpowiednio dobra. Zamiast tego wymruczała kilka słów, owijając nitką swój mały palec. Z pomocą zaklęcia but prawie odfrunął po jednym pociągnięciu. Czarodziejka zamruczała z zadowoleniem. - Od razu lepiej.
- Jak ty to zrobiłaś? - od razu i szczerze zainteresowała się Calipto.
- Trochę magii, odpowiednie zaklęcie, unieś drugą nogę, i już - zachichotała dziewczyna, gdy drugi but leżał już na ziemi. - Tym samym zdjęłam tamtemu spodnie.
- No tak, prawda - pacnęła się dłonią w czoło. - No to jeszcze tylko spodnie, majteczki i możesz pokazać co to ciekawego ma kobieta do zaoferowania kobiecie.
Z pomocą czaru Leilena szybko odsłoniła długie, silne nogi wojowniczki. Nogi, które były nawykłe do marszu, biegów, skoków i trzymania się na końskim wierzchu. A tam, gdzie się zaczynały rudowłosa widziała tylko cienki, biały materiał skrywający skromnie łono.
- Jaki ciekawy kontrast - roześmiała się rudowłosa, przyjmując uległą pozycję na kolanach przed Calipto. Zbliżyła twarz do łona i powąchała. - Stań szerzej. Pozwól mi się zająć tym co kryje się pod taką niewinną bielizną…
- Ale jeśli rozłożę nogi, o tak - w akompaniamencie własnych słów stanęła w szerokim rozkroku. - To jak ją ze mnie zdejmiesz? Chyba nie chcesz mi jej porwać? - luźno rzucone słowa mogły być równie dobrze pytaniem jak i wyzwaniem.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 19-06-2020, 16:01   #125
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Calipto okazała się naprawdę nie mieć doświadczenia z kobietami, ale jednocześnie była chętna do nauki. Stosunek był dzięki temu przyjemny, choć daleki od tego, by w pełni zaspokoić rudowłosą przed tym, jak zasnęła w silnych ramionach wojowniczki. Nie pospała jednak długo. Czarnowłosa kobieta potrząsnęła ją delikatnie za ramię. Leileny otworzyła oczy i szybko zaczęło do niej docierać, że coś jest nie tak. Do niedawna zielone, wysokie drzewa teraz był poskręcane i niezdrowo żółte. Calipto też wyglądała inaczej - miała czerwone oczy i żeby niczym rząd ostrych igieł. Nessalina za często jednak nawiedzała Lei w snach, by dała radę ją zupełnie zaskoczyć.
- Wyglądasz teraz tak podniecająco - zamruczała do czarnowłosej, która w tej formie podniecała ją znacznie bardziej. Uśmiechnęła się i pocałowała ją drapieżnie, zanim wstała, rozglądając się.
- Muszę częściej przyjmować tę formę, skoro wiąże się z takim powitaniem - kobieta przeciągnęła się kocio.
W oddali słychać było nienaturalne, gniewne wycie, zaś w powietrzu dało się wyczuć siarkę. Niezbyt mocno, ale i to wystarczyło by nastolatce wykrzywić nos.
- Pasuje do ciebie - potwierdziła Lei, krzywiąc się trochę. - Ale to miejsce już mniej. Chodź, poszukamy naszej pani.
Towarzyszka zaśmiała się głośno, nie ruszyła się jednak ani o centymetr.
- Po co? Ja zawsze wiem gdzie jest Nessalina - mruknęła.
- Oh, ja takiej zdolności nie mam - przyznała rudowłosa. Dotknęła czule talii Calipto, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
- Bo do tego trzeba być Nessaliną - wyjawiła szeptem, przekręcając się trochę i zachęcając do dalszego dotykania.
- Oh! - Lei pisnęła i zachichotała, sunąc dłonią po płaskim brzuchu. - To dlatego na mnie teraz tak działa…
- Jak się dogadujecie z Calipto? Jesteście dość od siebie odmienne - zapytała zmiennokształtna demonica.
- Dobrze, choć po wyglądzie myślałam, że będzie mnie bardziej kręcić - przyznała Leilena. - Pewnie to jej charakter. Bo sam styl mnie podnieca.
- Jak mówiłam. Jesteście odmienne - Nessa pogładziła policzek swojej służki. - Ale dacie wspólnie radę. Niedaleko od waszego obozu znajdziecie uwięzioną kobietę. Pilnuje ją dwójka gnolli, które tylko przeszkadzają. Pozbędziecie się ich, a z kobietą zrobicie co chcecie. Demony pojawią się w nocy, wśród kamiennego kręgu. Będziesz tam na nie czekać. Są zbyt tępe, by przejąć się brakiem ich wyznawców. Ofiara to jedyne co zaprzątnie ich myśli - wyjaśniała krótko.
- Rozumiem - Lei poważnie skinęła głową, ale nie zabrała dłoni z ciała swojej pani. - Moje ciało będzie… przygotowane, gdy się obudzę? Jak szybko zadziała trucizna?
- Po kilkunastu minutach. Nie może zadziała za szybko, inaczej nawet ci idioci zorientują się, że coś jest nie tak. Ale chyba dasz radę ich przez tyle czasu zabawić?
- Zastanawiałam się ile będę miała czasu na taką zabawę - rudowłosa uśmiechnęła się, wsuwając opuszek palca w pępek swojej pani. - I ile na każdego mogę poświięcić, w końcu muszą wszyscy mnie zaliczyć…
- Przecież nie musisz kazać im czekać w kolejce - podpuszczał demon.
- Ale lubię mieć wolne usta - dłoń Lei ponownie zaczęła zjeżdżać w dół, w stronę łona przemienionej Nessaliny, która ani trochę się przed tym nie wzbraniała… tylko jak na złość miała na sobie skórzane spodnie.
- Może będziesz musiała obsłużyć tylko dwójkę? Wtedy będziesz miała jedną dziurkę wolną.
Mimo spodni, dłoń Lei zsunęła się na krocze jej pani, zmysłowo pocierając je przez materiał.
- Zastanawiam się, czy użyć magii do powiększenia się tam, czy przyjmować ich naturalnie, aby mnie autentycznie bolało i żebym wrzeszczała… - kuszący ton dziewczyny był wycelowany w pobudzanie Nessaliny.
- A po co ma boleć? Wolę, żeby moim służkom było przyjemnie. A demony na pewno nie będę wiedziały ile zadać bólu, by był przyjemny - westchnęła ciężko.
- Zadasz mi kiedyś przyjemny ból, pani? - zamruczała rudowłosa, drugą swoją dłonią łapiąc za pośladek Nessaliny.
- Może - odpowiedziała niezobowiązująco. - Na razie jednak chyba powinnam cię otruć. W końcu to podstawa planu.
- Tak, powinna pani… - przyznała Lei, wcale nie zabierając dłoni. Ta na tyłku zacisnęła się pożądliwie.
- To do dzieła - demon objął twarz nastolatki i pocałował ją namiętnie, pochylając się nad nią. Lei poczuła jak do jej ust zaczyna się coś sączyć. Bez najmniejszych obaw oddała ten pocałunek, przytulając się do pani całym swoim ciałem. Płynu robiło się coraz więcej i więcej, aż w końcu Leilena nie miała innego wyboru niż go przełknąć. Był cierpki i zdecydowanie nieprzyjemny w smaku. Dopiero wtedy sukkub się trochę odsunął.
- I już. Ta trucizna utrzyma się w twoim ciele przez jakieś dwa dni. Tylko się nie zapomnij i nie uśmierć kogoś, kogo byś nie chciała - przestrzegła Nessalina.
- Postaram się - uśmiechnęła się Lei. - Te demony muszą mi więc wystarczyć na całe dwa dni. Będzie ciężko…
- Oj, nadrobisz sobie, moja służko. Jestem przekonana - diablica uśmiechnęła się szeroko.
- Będę musiała korzystać z długich, twardych przedmiotów zanim ktoś będzie mógł się do mnie zbliżyć - zachichotała.
- Jestem pewna, że dasz sobie radę - Nessalina raz jeszcze pocałowała nastolatkę. Krótko. Żartobliwie raczej, niż z pożądaniem. I sen prysnął.
Gdy panna Mongle ponownie obudziła się ramionach Calipto, ta wyglądała już tak jak zwykle. Las zaś w niczym nie przypominał trującego, umierającego koszmaru.
- Strasznie się wiercisz w nocy, wiesz? - powitała ją towarzyszka.
- Przepraszam. Pewnie zawsze tak jest, gdy spotykam się z naszą panią - rudowłosa wytłumaczyła się szybko i na wszelki wypadek odsunęła. - Przygotowała mnie na to co ma się stać. Na początek do zabicia jest kilka stworów, ale wierzę w ciebie.
- Kilka potworów… - prychnęła czarnoksiężna. - Jasne, nic trudnego. Najwyżej urwą mi łeb. Nessalina nigdy nie widzi problemów w takich sprawach. Będziesz mi w stanie jakoś pomóc? - zapytała.
- Mogę sprawić, że będziesz większa. Albo namieszać im w głowie. Do ucinania łbów się nie nadaję - Lei się uśmiechnęła. - Mogę spróbować też zdominować jednego z nich, aby zaatakował swoich.
- Rozmiar mi nie pomoże - pokręciła głową. - Ale dywersja? Zdecydowanie. Mieszanie w tępych, potwornych łbach przyda mi się bardzo - wyszczerzyła się upiornie. - Powinnam wiedzieć coś jeszcze?
- Chyba tylko tyle, że będzie tam branka, którą mam zastąpić - Lei odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Zabierzesz ją ze sobą, a mnie zostawisz.

Odszukanie branki nie było wcale takim prostym zadaniem. Nie, jeżeli kobiety nie chciały przy tym zaalarmować gnolli. Leilena niewiele o nich wiedziała. Szczerze mówiąc tylko tyle, że były ponoć straszne i dzikie. Calipto miała w tej materii więcej doświadczenia. Wyjaśniła koleżance, że gnolle to humanoidalne hieny, czyli bardzo brzydkie psy. Miały wyczulony węch i dobry wzrok, co w połączeniu z imponującymi rzekomo rozmiarami, czyniło podkradnięcie się do nich sporym wyzwaniem. Konie musiały zostawić w zagajniku, bo ich solny, piżmowy zapach zbyt łatwo było wyczuć. Przekradanie się po okolicy było czasochłonne i męczące, ale Calipto uważała, że lepiej uważać niż potem żałować. W końcu, może ze dwie godziny przed wieczorem, obie usłyszały stłumione łkanie. Doświadczenie rudowłosej w podkradaniu się i podglądaniu bardzo jej pomogło. Czarnoksiężna dodatkowo dbała, by szły pod wiatr, tak żeby gnomy nioe mogły ich wywęszyć. Chwilę później, w leśnej gęstwinie, dostrzegły swój cel. Potwory faktycznie były wysokie. Miały chyba z osiem stóp. Za to ich sylwetki były pokraczne. Ramiona i tors miały znacznie szersze od bioder, przez co sprawiały wrażenie, jakby w każdej chwili miały się przewrócić na patykowatych nogach.



Między sobą, związaną i zakneblowaną, ciągnęły za nogi jakąś kobietę.
Czarnowłosa wyjęła swój miecz i szeptem zwróciła się do towarzyszki.
- Podkradnę się trochę bliżej. Zaatakuję, kiedy któregoś z nich otumanisz.
- Łatwiej będzie, gdy jeden zaatakuje drugiego - odparła tak samo cicho Lei, wyciągając ze swojej magicznej torby skórzany bicz i rozprostowując go. Nadawał się do walki, ale tego jeszcze się nie nauczyła dobrze. Zaklęta w nim magia jednakże nie potrzebowała uderzenia samego w sobie. Wystarczyły słowa mocy, uwalniające zaklęcie dominacji. - Podkradnij się, a ja wyzwolę magię.
Zamierzała zrobić to w najprostszy sposób. Z tego co wiedziała, to było silne zaklęcie. Bicz, który zyskała na wyprawie z Rere był teraz jak znalazł. Dziewczyna owinęła sobie jego końcówkę wokół dłoni, a potem skupiła się na jednym z gnolli. Chciała, by ten zaatakował kompana. A magia miała tę chęć przenieść na obraną ofiarę. Po paru sekundach potwór zawarczał i puścił brankę. Drugi szczeknął. Zwierzęca wymiana zdań trwała krótko nim bestie się na siebie rzuciły i zakotłowały na ziemi.
Calipto tylko na to czekała. Gnolle nagle spowiła chmura ciemności, a Lei zdołała tylko dostrzec jak jej nowa koleżanka wskakuje w sam jej środek. Warczenie wkrótce przeszło w pełne protestu wycie, potem w bolesne jęki i skamlenie, a na końcu zapadła cisza. Ciemność rozwiała się, odsłaniając pojedynczą, stojącą i ubrudzoną krwią kobietę. Lei wyszła z zarośli, uznając, że chyba popełniła pewien błąd.
- Teraz nie wiemy, gdzie szli. Tak się podnieciłam atakiem, że zapomniałam, że powinnyśmy poczekać - westchnęła, spoglądając w kierunku, w którym poruszały się gnolle. Spojrzała na ciągniętą przez stwory kobietę, ciekawa czy ta jest w ogóle przytomna. Była. Przestraszona próbowała się odczołgać, ale zupełnie skrępowana nie robiła żadnych znaczących postępów.
- No masz - czarnowłosa splunęła w trawę. - Na nekromancji się nie znam. A wiesz chociaż z grubsza, gdzie mieli się znaleźć? Może same znajdziemy miejsce?
- Mieli jej pilnować w kamiennym kręgu, nie gdzieś ciągnąć - Lei zagryzła wargę w namyśle. Zbliżyła się do kobiety i kucnęła. - Nie bój się, jesteś już bezpieczna. Ale musisz nam powiedzieć skąd cię ciągnęli. I czy wiesz dokąd?
Porwana była kłębkiem nerwów i potrzebowała chwili, by w ogóle zacząć mówić z jakimkolwiek sensem.
- Trzymali mnie w jakiejś jaskini - udało się wyciągnąć z pokiereszowanej. - A teraz ciągnęli gdzieś, ale nie wiem gdzie.
- Może przechwyciliśmy ją zanim wylądowała w kręgu? - wysnuła przypuszczenie Calipto. - A takie menhiry przecież nie rosną jak grzyby po deszczu. Muszą być charakterystyczne.
- Tak też myślę - zgodziła się Leilena. - Co z nią robimy? - wskazała na kobietę. - Trafi pani do swojego domu sama? - zapytała jej. Na wszelki wypadek przyglądała się jej uważnie, szukając czegoś charakterystycznego, może malunków czy wisiorków. Czegokolwiek, co miałoby dodatkowo podziałać i sprowadzić demony. W końcu musiała dobrze wejść w rolę porwanej.
- Nie wiem nawet, gdzie jestem - załkała. - Porwali mnie parę dni temu.
Panna Mongle dostrzegła tylko jedną charakterystyczną rzecz wśród poszarpanego i ubrudzonego ubioru branki - wisior z kłów. To chyba nie była normalna, kobieca biżuteria.
- A skąd pochodzisz? - Calipto również próbowała uspokoić ocaloną.
- Z osady drwali w lesie Amtar - odpowiedziała, czym wywołała u czarnowłosej niezadowolony grymas. Szybko jednak przykryła go sztucznym uśmiechem.
- Zabierzemy cię tam. Ale najpierw musimy się upewnić, że w okolicy nie ma innych porwanych, dobrze? Na razie zostaniesz z nami - uspokajająco poklepała brankę po plecach.
Lei przykucnęła przy niej i wskazała na naszyjnik.
- Będę musiała także pożyczyć to od ciebie - powiedziała niemal z żalem.
Kobieta nie protestowała. Po tym, jak Calipto dała jej pić, była nawet zdolna do tego by ustać na nogach. Pod pretekstem szukania śladów, czarnowłosa odciągnęła Lei na bok i zapytała wprost.
- Co z nią robimy? Do tego jej lasu jest trzy dni konnej jazdy, a teraz mamy co innego na głowie.
- Musimy odnaleźć krąg, a potem mam zadanie do wykonania. Musiałabyś ją niańczyć - odpowiedziała cicho Lei. - Może poczekać, kiedy będziemy wracać to ją zabierzemy. Gdzieś. Lub sama próbować dotrzeć do swojej wioski.
Rudowłosej niezbyt na niej zależało. Miała swoje sprawy i zadanie, a daleko było jej do altruistki rzucającej wszystko, aby pomóc zupełnie obcym ludziom. I hej, przecież uratowali ją przed pewną śmiercią.
- Uff - z ulgą westchnęła wojowniczka. - Już się bałam, że będziesz chciała ją gdzieś odwozić.
Znając stanowisko Leileny, czarnoksiężna wróciła do ocalonej. W krótkich, żołnierskich słowach przedstawiła jej co ma zrobić. Nie było sensu dyskutować z będącą w szoku kobietą. Obrane podejście chyba zadziałało. Branka, wciąż ze strachem w oczach i z ociąganiem, ale zaczęła gdzieś iść.
- Kazałam jej poczekać z naszymi końmi - przekazała Lei. - I tak będziemy wracały do miasta, a może nam się jeszcze do czegoś przyda - wyjaśniła swoje rozumowanie, po czym przeszła do bardziej palącego tematu. - Zchodzili ze wzgórz, czyli krąg musi być gdzieś niżej. Potrafisz latać? Może znad drzew coś dałoby sie dostrzec?
- Tylko jeśli to duża polana, nie jestem też na tyle silna, aby zaklęcie potrwało długo. Mogę jednak spróbować - skinęła głową Lei, wyciągając pióro ze swojej sakwy. - A może ty wolisz poczuć się przez chwilę wolna, wznosząc się nad drzewami? - zapytała z przekorą w głosie.
- Nigdy nie latałam. A co, jeśli rozbiję sobie głowę o gałęzie? - odpowiedziała z uśmiechem.
- Wtedy będę musiała sama to zrobić - Lei wzruszyła ramionami. - Ale skoro się boisz… - rozpoczęła inkantację, rzucając piórko w powietrze i splatając magię.
- Wolę pozaglądać ci pod spódniczkę - skontrowała lekkim tonem, nie dając się pociągnąć za ambicję.
Czarodziejka zakończyła zaklęcie i radośnie uniosła się do góry. Sukienka zafalowała, a dziewczyna ze śmiechem rozchyliła nogi będąc tuż nad Calipto. Zaraz potem wystrzeliła w górę, chcąc jednak też wykorzystać czas zaklęcia na coś pożytecznego. Pokryta zagajnikami, pełna wzgórz i pagórków okolica nie była najprostsza do zwiadu, ale przewaga wysokości pozwoliła nastolatce całkiem szybko wypatrzeć właściwe miejsce. Na środku dużej polany znajdował się wypalony krąg ziemi, otoczony postawionymi na sztorc głazami. Nie reprezentowały sobą żadnego rzemiosła ani nawet zmysłu geometrycznego, bo kręgiem można to było nazwać tylko w dużym przypływie dobrej woli. Ale i demony ani ich wyznawcy mieli nie wykazywać się wielkim intelektem, zatem wszystko się zgadzało. Stosunkowo krótkie działanie czaru w zupełności zatem wystarczyło i przed Leileną stała już tylko ostatnia faza zadania. Wróciła więc do Calipto i opowiedziała o tym co zobaczyła.
- Dalej powinnam iść sama. Poradzę sobie - powiedziała na koniec. - Poczekaj na mnie przy wierzchowcach.
- Nie wolisz jednak mieć jakiegoś, no wiesz, zabezpieczenia? - zaoferowała jednak wojowniczka.
- Jeśli pójdziesz ze mną, zginiesz - powiedziała otwarcie rudowłosa. I bardzo poważnie, zwłaszcza jak na nią. - Ta część zadania jest już tylko dla mnie.
Calipto skrzywiła się, słysząc takie słowa, ale nie zaprotestowała. Westchnęła tylko, chyba dając do zrozumienia, że nie do końca jej się to podoba.
- No to powodzenia. Chyba…
- Chyba? - Lei pacnęła ją dłonią w ramię. - Nie mów, że marzy ci się zostać zgwałconą przez demony?
- Szczerze mówiąc? Absolutnie nie - pokręciła energicznie głową. - Demonom albo obcina się łby, albo ucieka. Gwałty nie wchodzą u mnie w grę.
- Mnie przygotowała pani. Nie zdążą mi obciąć głowy - rudowłosa uśmiechnęła się, jakby mówiła o czymś miłym. - Za to zgwałcić jak najbardziej.
- To chyba nie gwałt, jeśli jesteś chętna - wytknęła czarnoksiężna.
- Im będzie się wydawało inaczej - wzruszyła ramionami panna Mongle. - Zresztą w obecnym stanie mogę się bzykać tylko z tymi, których chcę zabić. Muszą więc mi wystarczyć - mrugnęła.
- No dobra, modliszko. To do roboty. Pójdę sprawdzić, czy nasza niedoszłą ofiara nie ukradła nam koni - Calipto pomachała koleżance na pożegnanie i odeszła w przeciwnym kierunku.
Do menhirów był kawałek drogi, ot kwadrans piechotą, ale to wystarczyło by w razie jakichś komplikacji Lei faktycznie była zdana tylko na siebie. Mogła tylko mieć nadzieję, że plan Nessaliny zadziała bez zarzutu i faktycznie uda jej się powalić potężne demony za pomocą własnych dziurek. Gdyby się nie udało, będzie trzeba improwizować. Była w tym coraz lepsza, w końcu zadania od Nessaliny jak na razie były trudne i wymagające. Za to nagrody za nie zachęcały do wysiłku. Ruszyła w stronę kręgu, czując, że na myśl o tym co miało się stać robi się wilgotna. Stan ten przeganiał prawie zupełnie odczuwany gdzieś głębiej strach. Co miało być to będzie, prawda? Dewiza panny Mongle sprawdzała się w bardzo różnych sytuacjach.
 
Lady jest offline  
Stary 21-06-2020, 18:20   #126
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Dziewczynie nie pozostało nic innego, jak czekać w magicznym kręgu. Demony, zgodnie z tym co przekazała jej Nessalina, miały pojawić się w nocy, a to oznaczało nudne oczekiwanie. Żeby zabić trochę czasu można było poprzyglądać się menhirom. Z bliska można było dostrzec, że coś na nich wyskrobano. Symbole były bardzo koślawe i sprawiały wrażenie raczej wydrapanych niż wykutych. Lei nie znała wszystkich, ale lekcje u Blesseda nie szły jednak na marne - w znakach kryła się magia przywołań. To, czego na pewno brakowało, to jakakolwiek magia ochronna. Przywołane demony w żaden sposób nie były pętane. Sukkub zdecydowanie lubił rzucać swoją uczennicę na głęboką wodę.
Oczekiwanie dobiegło końca dopiero wtedy, gdy wysoko na gwiaździstym niebie świecił już księżyc w pełni. Głazy zajarzyły się szkarłatem i niezdrową zielenią. Nawet wiatr zawiał jakoś tak nieprzyjemnie. Nad ziemią zaczęła unosić się nienaturalna mgła, która bardzo szybko zgęstniała, przybierając kształty dwóch... trudno było to krótko opisać. Demony były przynajmniej dwa razy większe od Leileny. Przypominały z grubsza humanoidalne wilki, może wilkołaki ale zamiast ogonów miały długie żądła. Białe futro odsłaniało u nich plamami rozżarzoną od środka skórę, jakby w środku płonęły. Z grzbietów wystawły im grube, ostre kości. Jeden opadł na cztery łapy, węsząc dookoła, a drugi wyprostował się i wlepił czerwone ślepia w Leilenę.
Dziewczyna leżała na środku tego “kręgu”, w wysokiej trawie. Krótka sukienka podwijała się, odsłaniając zgrabne nogi. Nie miała jak sama przywiązać się do czegoś, ale Nessalina powtarzała, że demony są głupie. I rzeczywiście, na inteligentne nie wyglądały, choć dziewczynę zaskoczył ich kształt. Zgięła nogę w kolanie, przez co materiał odsłonił fragment nagiej cipki. Mina jednak wyrażała strach i zaskoczenie.
- Och.. coo….?! - wydała z siebie przestraszony pisk.
Jeden z demonów zastrzygł uszami i wyszczerzył ostre kły.
- Ofiara - dźwięk, który wydobył się z jego gardła był czymś między mową a warkotem. Zaczął powoli zbliżać się do nastolatki. Jednocześnie drugi, idąc bokiem, otaczał ją jak drapieżnik. Leilena zaczęła się powoli cofać. Odrobina strachu zagościła już w jej sercu, co ułatwiało to zadanie.
- Zostawcie mnie! - pisnęła. W obecnej pozycji jej sukienka nie zakrwała ani odrobiny intymnych części nastolatki, gdy ta poruszała się do tyłu. Zwróciło to uwagę jednego z potworów. Przekrzywił łeb i sapnął.
- Samica.
Ta konkluzja sprawiła, że się zatrzymał. Za to drugi skoczył, lądując tuż za cofającą się Lei.
- Jesteś nasza - nawet tak proste słowa trudno było zrozumieć przez nieustające powarkiwanie.
- Nie… zostaw mnie! - zmieniła kierunek i teraz celowo cofała się w stronę drugiego z nich. Rakiem, z rostawionymi nogami, pokazując w ten sposób szparkę przynajmniej jednemu z nich. Słyszała, jak wielkie monstrum podchodzi do niej z tyłu. Prawie czuła na karku jego dyszenie.
- Nie uciekniesz - demon oblizał się wyjątkowo długim językiem, szybko skracając dzielący ich dystans. Pisnęła raz jeszcze i spróbowała tym razem uciec w bok. To całe uciekanie rzecz jasna nie było zbyt szybkie i nawet kulawy by ją dogonił. Miało na celu tylko zachowanie pozorów, bo oczy Lei już wypatrywały przyrodzenia najbliższego demona. Pomimo strachu, czuła też ciekawość i podniecenie tym co miało nadejść. Zabawa w kotka i myszkę w końcu znudziła jednego z oprawców. Przyskoczył do dziewczyny, łapiąc ją za nogę. Przyciągnął do siebie z łatwością, jakby była szmacianą laleczką. Wepchnął wilczy łeb między jej uda a zaraz potem Lei poczuła gorący język przesuwający się po jej szparce. Demon zadarł głowę w górę i coś wyszczekał. Jego kompan odpowiedział podobnie, stając tuż za rudowłosą. Krzyknęła, potraktowana w ten sposób. Stworzenia były naprawdę straszne i każa inna dziewczyna mogłaby nie przestać krzyczeć. Lei jednakże normalną nie była. Szorstki jęzor dotknął jej tak jak lubiła, zbierając gęstą wilgoć gotowej cipki.
- Zostaw… - ni to płaczliwie, ni to błagalnie jęknęła rudowłosa, próbując niezdanie się od niego odsunąć, równie dobrze mogła jednak być przygnieciona przez jakiś głaz. Uścisk pazurzastej ręki był bowiem silny jak imadło. Teatralne błagania, którymi nastolatka raczyła potwory też padały na niepodatny grunt. Teraz bowiem oba stwory mierzyły się wzrokiem i warczały. Chyba chodziło o pokazanie dominacji. Kto pierwszy będzie miał ofiarę. Lei tak nieporadnie się wiła, że jej sukienka podwijała się coraz wyżej. Szczupłe nogi rozjechały się na boki, a młode, podniecone ciało kusiło zapachem i widokiem lekko rozchylonej, różowej dziurki. Woń najwyraźniej rozdrażniła oba demony, bo warkot przemienił się w szczekanie i dźwięki, które Lei trudno było nawet opisać. Ponieważ dialog nie był silną cechą istot z Otchłani, po chwili dziewczyna została puszczona a potwory rzuciły się sobie wzajemnie do gardeł. Nessalina ani trochę nie przesadzała, mówiąc, że to idioci.
Problem w tym, że obaj musieli jej użyć. Nie tylko jeden, a drugi sobie wyjść z tego ledwo ranny. Korzystając z ich nieuwagi splotła więc zaklęcie, najszybsze z tych posiadanych w repertuarze. Słowo mocy. Wycelowała nim w jednego z nich. Z drugim też mogła spróbować, ale nie wiedziała czy zdąży. Trudno było powiedzieć, czy to właśnie czar czy walka podnieciły potwora, ale jego krocze wyraźnie nabrzmiało. Demoniczne przyrodzenie sztywniało, utrudniając mu ruchy. Dodatkowo dekoncentracja nie pomagała w odpieraniu ataków i wkrótce zamiast stać jak własny penis, monstrum leżało na ziemi przygniecione przez kompana.
- Moja - warknął, wpatrując się w pannę Mongle. Sam też już zdradzał podniecenie. Oberwał drugim słowem mocy, a ich ofiara, zamiast uciekać, przekręciła się na brzuch i po chwili podniosła na czworaka. Skoro są jak zwierzęta, zwierzęca pozycja wydawała się najlepsza.
- Nie… nie możecie… - załkała, co zupełnie nie pasowało do tego co robiła. Sprawdzała czy to je nakręca, czy nie wywołuje efektu. Raczej to drugie, zważywszy na reakcję potwora. Zlazł bowiem z oponenta i podbiegł na czworaka do nastolatki. Rudowłosa poczuła jak w talii obejmują ją szpony, wbijają się w ciało… ale nie poczuła bólu.Chyba nawet nie krwawiła, jakby jej skóra nie dała się przebić.
Wilczy demon stanął nad nią w rozkroku, a masywne, ciepłe przyrodzenie opadło na jej plecy. Szybko mogła stwierdzić, że bliżej mu było do centaura niż Connora i bez magii zbliżenie mogłoby się źle skończyć. Na szczęście za radą swojej pani, wcześniej przygotowała się magicznie do przyjęcia każdej wielkości. Cipka i pupa stały dla niego otworem, ciaśniutkie, ale rozciągliwe ponad normalne możliwości. Pisnęła, czując jego ciężar. Sama masa tego co mialo w nią wejść przyprawiała ją o ciarki. Te z tych przyjemnych, bo zboczona Lei moczyła się na myśl oddania swojego ciała tym bestiom z piekła rodem.
- Twoja… - jęknęła zachęcająco, ciekawe czy odwrotne podejście jeszcze bardziej go zachęci.
Czuła, jak od podnieconego monstrum bucha żar. Jego ciało dosłownie żarzyło się światłem. Zaczął niezbornie poruszać biodrami, próbując wbić swoim penisem między rozłożone nogi dziewczyny, ale w efekcie jedynie ślizgał się między jej pośladkami albo ocierał się o wilgotną szparkę. Jęknęła, ten gorąc, twardość i wielkość odbierały jej zdrowe zmysły. Chwyciła za siebie i dotknęła tego kutasa dłonią. Objęła palcami i skierowała w dół, na wcale nie mniej gorące wejście w cieknącą cipkę.
- No już, już się tobą zajmuję… - dyszała. Przy takich doświadczeniach zwykły seks już nigdy nie miał być tym samym.
Kiedy demoniczny gnoll poczuł, że jest we właściwej pozycji pchnął mocno w przód, wchodząc głęboko. Dzięki czarom, znacznie głębiej niż byłoby to normalnie możliwe. I z taką siłą, że nastolatka od razu by się przewróciła, gdyby jej nie trzymał. Zaspokajał się nią szybko i brutalnie, wchodząc i wychodząc w akompaniamencie mlaszczących odgłosów i gardłowego warkotu. Jęknęła, czując jak piekielny oręż rozpycha na boki ścianki pochwy, jak wnika w nią tak głęboko jak centaury. A gdy zaczął się zaspokajać, jęk od razu przeszdł w krzyk. Pomimo magii, nastolatka wciąż pozostawała wąska w środku, zmuszając demona do przeciskania się przez gorący tunel. Sama długość każdego pchnięcia wywoływała dreszcze rozkoszy. Oparła się na rękach, potem na łokciach, z głową przy samej trawie. Zaczęła szczytować po kilku takich pchnięciach, ze świadomością w głowie, że jest rżnięta przez bestię, potwora z demonicznej otchłani. Ale choć stosunek był gwałtowny, to niestety okazał się też przerywany. Coś z wielką siłą szarpnęło pieprzącego dziewczynę potwora, tak że i ona sama potoczyła się po ziemi. To po pozostawiony sobie, a jednocześnie rozochocony słowem mocy drugi demon domagał się swojej nagrody. I oczywiście postanowił o to zawalczyć. A w obecnej sytuacji czas nie działał na korzyść rudowłosej. Dzięki temu, że znowu była pusta - i trochę obolała - wróciły jej myśli o zadaniu. Już tylko jeden musiał z niej skorzystać, więc teraz trzymała kciuki za niego. I zamierzała pomóc, przez krótką chwilę zastanawiając się nad sposobem na to. Postanowiła użyć najłatwiejszego sposobu, który działał na ludzi - zalać umysł demona fantazjami seksualnymi ponad wyobrażenie jego prostego umysłu. Kto wie, może najprostrzy sposób pozwoli temu drugiemu przez chwilę zakosztować ciała rudowłosej? Ostatecznie zadziałało to na samym początku. Te demony mogły być wielkie, silne i straszne, ale wyprowadzenie ich w pole było całkiem możliwe. Porażony zaklęciem potwór momentalnie pomylił krok, przez co nie zdążył uniknąć ugryzienia. Ostre zębiska wbiły się w ramię, rozbryzgując… cóż, coś co pewnie uchodziło w demonie za krew, ale co sprawiło że wysuszona trawa na którą spadła posoka, stanęła w płomieniach.
- Teraz moja! - zwycięzca zawył tryumfalnie. - Pieprzyć. Pieprzyć - sapał, idąc ku rudowłosej. Czerwony, wilgotny z podniecenia penis kołysał się między jego umięśnionymi nogami.
- Twoja… - Lei jęknęła, bo jej ciało było też niczym pod wpływem słowa mocy. Odwróciła się szybko na brzuch, po czym wypięła tak samo jak dla jego pobratymca. - Pieprzyć - powtórzyła za nim, łapiąc się za pośladek i odchylając go na bok. Nowy kochanek okazał się bardziej skoordynowany i zdecydowanie lepiej wycelował w dziurkę swojej ofiary. Niekoniecznie jednak w tę, o którą mu chodziło, bo tym razem tantrystka poczuła jak rozpierana jest jej pupa. Potwór niemal położył się na rudowłosej, przyduszając ją do ziemi. Choć był równie niedelikatny jak poprzednik, zaspokajał się inaczej. Długimi, mocnymi pchnięciami wpychał się cały i wychodził powoli, najwyraźniej czerpiąc przyjemność z ciasnego wnętrza. Jego ciało niemal parzyło, co byłoby bardzo nieprzyjemne gdyby nie ochronny pierścień dziewczyny. Zamiast tego te ruchy doprowadzały ją do prawdziwej ekstazy. Nie myślała już o zadaniu, liczył się tylko nierówny kutas penetrujący wrażliwe wnętrze. Krzyczała z każdym jego wbiciem się, z każdym dociśnięciem małego ciała dziewczyny do ziemi.
- Pieprzyć… ! - wrzasnęła wulgarnie, gdy po raz kolejny wszedł cały. Od tych powolnych cofnięć widziała przed oczami mroczki. Wypychała biodra na ile mogła, aby tylko ten ruch trwał jak najdłużej. Miał ją demon, wyglądał niczym ogar, a ona czerpała z tego rozkosz. Nie świadczyło to dobrze o stanie jej umysłu. Chyba. Jednak jak na złość, znowu nie dane jej było w pełni rozkoszować się tą perwersyjną kopulacją. Słyszała już jak osamotniony demon wyje i rusza do ponownego ataku. Słowo mocy, którym posłużyła się tantrystka wspaniale przyczyniło się do wypełnienia zadania, ale fatalnie wpływało na jej możliwość odczuwania rozkoszy. Byłaby nawet spróbowała go powstrzymać, nie potrafiła jednak spleść żadnego zaklęcia, gdy była tak pokrywana. Ciało odmawiało posłuszeństwa, drżąc mocno i krzyki dziewczyny przechodziły już w niezrozumiałe, zachrypnięte jęki. Była tak blisko kolejnego spełnienia, że szum w uszach zagłuszał częściowo wszystkie te warknięcia. Wielki trzon znowu z niej wypadł, a furzaste potwory zakotłowały się na ziemi, pazury i kły błyskały w poświecie buchającego w demonach ognia. To zdecydowanie przypominało ostrzeżenia mistrza Blesseda o istotach z otchłani - chaotycznych, brutalnych i nawykłych do niszczenia. W ten sposób żadne z trójki nie mogło się zaspokoić, choć po prawdzie w pierwotnych założeniach ofiara, w którą wcieliła się Leilena, w ogóle nie była tu brana pod uwagę. Ale jeśli dalej tak miało pójść, to wcale nie było wykluczone, że demony pozabijają się i bez plagi, którą Nessalina przeklęła swoją służkę. Ta zaczynała się zastanawiać, po co jej usługi potrzebne były jej pani. Przecież to było tak głupie, że wystarczyło zostawić ich samych sobie. Sfrustrowana kolejnym odebranym orgazmem, Lei sięgnęła znowu po magię bicza, wkładając dłoń do leżącej nieopodal sakwy. Drugie i ostatnie tego dnia zaklęcie dominacji było ostatnią szansą na dotarcie na szczyt zanim te potwory padną. A rudowłosa zdecydowanie tego potrzebowała, przecież jeszcze tyle czasu była trująca! Gdyby chociaż mieli człekokształtne kształty, wtedy mogłaby ich mieć obu na raz. Tak pozostawały tylko usta, gdyby tylko udało się skierować ich uwagę na jej ciało. Niestety. Choć wydawało jej się, że poprawnie skoncentrowała się na magii, nie była w stanie zapanować nad tak obcym dla niej umysłem, pełnym jedynie gniewu i agresji. Wszystko się rozwiało, jeszcze bardziej wzmagając frustrację dziewczyny. Bójka znowu osiągnęła tymczasowe rozstrzygnięcie i zwycięzca (rudowłosa nie umiała już rozróżnić, który był który) ponownie do niej dopadł. Pchnął ją mocno na plecy i ze skowytem zanurzył swojego fiuta w jej wnętrzu. Pulsujący, czerwony organ znikał jej w ciasnym, drobnym wnętrzu, ale i tym razem pewnie nie miało to potrwać długo. A mimo to przyjęła go z wdzięcznością w swoje spragnione wnętrze. Jeszcze. I jeszcze. Pchnięcia wywoływały zachrypnięte jęki. Teraz na plecach widziała go znacznie lepiej, całą jego potworność. I wcale jej nie przeszkadzała, zwłaszcza kiedy skupiała się na tym organie, który w nią wnikał. Poddała się. Stała się już tylko bezwolną branką, rżniętą brutalnie przez bestie. Demon przyspieszył, a po kolejnych kilku sztychach zamarł. Lei poczuła jak tryska w jej wnętrzu. Zadowolony ze swojego spełnienia zadarł w górę łeb, rozwarł szczęki, ale zamiast tryumfalnego wycia jedynie zaczął rzęzić. Zdziwiony zatoczył się na czterech łapach, wysuwając się z rozciągniętego, zalanego wnętrza. Spojrzał na swojego towarzysza, który od razu groźnie obnażył kły. Fortel najwyraźniej się wydał. Nie zaznała satysfakcji. Jej ciało rozpaczliwie pragnęło więcej. Błagałaby, gdyby byli kimś lub czymś innym. Umysł nie nadążał, otumaniony kopulacją. Czy poczuli już truciznę? Czy dalej chcieli walczyć? Próbowała myśleć, ale rezultaty były opłakane. Sięgnęła więc po coś, co miała wyryte w umyśle: zaklęcia. Zaczynając od niewidzialności. To chyba zadziałało, bo zdezorientowany demon zaczął się rozglądać. Ten drugi osunął się całkiem na ziemię, kaszląc i skamląc, ale najwyraźniej nie mógł liczyć na żadną pomoc. Ten, który wciąż był w pełni sił zaczął miotać się po kręgu, wymachując swym długim żądłem na oślep, próbując dorwać swoją ofiarę. Dziewczyna cofała się, starając się być cicho. W razie czego miała jeszcze kilka prezentów od Nessaliny do wykorzystania, ale na razie zastanawiała się, czy trucizna zadziała i na tego, który był w niej krócej i nie skończył. Lepiej, żeby tak, bo w zwyczajnym pojedynku nie miała z nim szans. Może po minucie takiej śmiertelnej ciuciubabki demon zaczął zwalniać. Żądło, zamiast świszczeć w powietrzu, zamiatało już jedynie ziemię. W końcu i ta bestia padła, zwinęła się w konwulsjach. Plan sukkuba zadziałał bez zarzutu, ale Leilena mogła czuć się wykorzystana i to wcale nie w przyjemny sposób. A co gorsza miała być trująca przez całe dwa dni!

To było dopiero przerażające. Nie jakieś tam demony, czy inne strachy. Od swojego pierwszego razu nie wyobrażała sobie już dwóch dni ciągiem bez spełnienia. Orgazmy, które mogła dać sobie dłonią nie miały dla niej obecnie znaczenia. To ją tylko by rozbudziło jeszcze mocniej i wcale nie przywróciło magii. Wstała, rozproszyła niewidzialność i wróciła na polanę, zbierając swoje rzeczy i zbierając myśli - co samo w sobie okazało się praktycznie niewykonalne. Cóż, zostać tu nie mogła. A jedyny znany jej kierunek to powrót do Calipto. Może jednak spacer pozwoli się jej uspokoić? O ile w ogóle trafi na miejsce w nocy. Pewnie nie. Zmienila więc decyzję i zaczęła się rozglądać za miejscem, gdzie mogłaby spróbować się przespać.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 23-06-2020, 19:12   #127
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Było ciepło, a okolica nawiedzana przez demony raczej nie była popularnym miejscem wśród zwierząt. Panna Mongle szybko natknęła się na zaciszne miejsce, dzięki pełni księżyca nie musiała nawet kluczyć po ciemku. Znacznie gorzej było z zaśnięciem. Ciało domagało się pieszczoty, której nie mogło dostać. Sen uparcie nie chciał przyjść. Księżycowa łuna, która była tak pomocna przy chodzeniu po wzgórzach, teraz strasznie irytowała. Dziewczyna kręciła się i wierciła, a umysł nachodziły najróżniejsze fantazje. Minęło dużo czasu nim wreszcie opuściłą ją adrenalina i zmęczenie pozwoliło w końcu osunąć się w sen.
Przynajmniej jej pani nie kazała jej czekać, szybko pojawiając się w jej fantazjach. Skąpo odziana, skrzydlata sylwetka Nessaliny leżała na wielkim łożu w jakiejś sypialni. Zdecydowanie nie był to typowy dla spotkań z Kolekcjonerką krajobraz piekła. Czarcica uniosła się na łokciach, wpatrując się w swoją służkę.
- Cieszę się, widząc cię całą. Czy to znaczy, że wszystko się udało?
Sfrustrowana Leilena obdarzyła ją wzrokiem pełnym przeróżnych emocji - od nadziei, poprzez podniecenie, aż do złości.
- I tak i nie - odpowiedziała. - Te stwory były wyjątkowo głupie. Wolały skakać sobie do gardła. Zdechły zanim mnie zaspokoiły.
- Od początku twierdziłam, że takie są. Ważne, że nie wyrządziły ci krzywdy, moja droga - sukkub chyba próbował ją udobruchać.
- Jak to nie wyrządziły?! - rudowłosa wzięła się pod boki. - Niedorżnięcie to wielka krzywda dla kogoś takiego jak ja! Zwłaszcza przy zatrutym ciele i odkąd sama nie mogę sobie dogodzić.
- To… - sukkub skrzywił się, nim podjął dalej. - To faktycznie problem. Ale czarty są dobre w nakładaniu klątw, nie ich usuwaniu. Przejdzie samo. Nie wytrzymasz do tego czasu?
- Nie - odpowiedziała zdecydowanym tonem Leilena. - Nie mogę nawet odnowić mocy, a zostało mi jej niewiele. Kto wie, czy nie spotkam po drodze kolejnych gnolli? Możesz przywołać jakiegoś demona, który nie będzie chciał zabić wszystkiego dookoła, aby mnie dokończył?
- Takich demonów chyba nie ma w całej Otchłani - Nessa przewróciła oczami. - Znalazłoby się parę diabłów, ale one również zostałyby unicestwione przez chorobę. Lubię cię Leileno, ale nie aż tak by poświęcać dla ciebie sprzymierzeńców.
- Słyszałam, że są zaklęcia neutralizujące trucizny - spróbowała od innej strony rudowłosa. - Może zamiast czekać powinnam odwiedzić jakąś kapłankę…
- Macie przecież tę sympatyczną, w waszej Akademii. Jak ona się nazywała?
- Tylko do Akademii tak daleko - westchnęła Lei. - Na dodatek podróżowanie na takie odległości jest drogie i skomplikowane. W przyszłości nauczę się zaklęcia, które ułatwi mi te wszystkie podróże - zadeklarowała niczym typowa nastolatka. Którą przecież była.
- Ale teraz tak źle się czuję z tym, jaką wyrządziłam ci krzywdę - skłamała czarcica - że mogłabym cię tam wysłać. Chyba, że znasz jakichś kapłanów, którzy są bliżej?
- Oloma to jedyna kapłanka, którą poznałam tak… blisko - przyznała Leilena po chwili zastanowienia. - Obracam się w mało kapłańskim towarzystwie. Większość z nich ma za dużo nakazów i zakazów, aby byli dla mnie interesujący.
- Zmartwiłabyś mnie, gdybyś powiedziała coś innego - Nessa zaśmiała się cicho. - To może druidzi? Macie ich w ogóle w tym waszym państwie?
- Nigdy żadnego nie spotkałam - przyznała. - Ale rzadko wyprawiałam się do dziczy, jestem miejską dziewczyną. Przygoda tu i tam jest ciekawa, ale żeby tak mieszkać wśród zwierzaków zamiast ludzi? To nie dla mnie.
- W takim wypadku zostaje ci Oloma - przyznała Nessalina. - Mogę cię do niej wysłać, gdy tylko się przebudzisz, jako część nagrody za dobrze wykonane zadanie. Czego oczekujesz jeszcze, moja droga?
- Teraz myślę tylko o mocnym orgazmie - przyznała cicho, rumieniąc się niespodziewanie.
- Prawdziwym? - sukkub zadał dziwne pytanie.
Lei lekko przekrzywiła głowę.
- Takim, dzięki któremu przestanę myśleć tylko o mocnym orgazmie, pani - odpowiedziała po chwili.
- Więc może skorzystamy z tego wielkiego łoża, Leileno? - czarcica przeciągnęła się, jakby chciała sięgnąć odległych krawędzi. - To tylko marzenie, ale może być pięknym marzeniem - kusiła.
- Każda forma, która pozwala mi na dotknięcie mojej pani, jest wspaniała - zamruczała Leilena, powoli zbliżając się do łoża, a potem wchodząc na nie. Nie odrywała spojrzenia od Nessaliny. - Marzę bez przerwy o swojej pani, o tym, że się oddaję, a ją podniecają moje usługi… moje upokorzenie… myślę o tym jak szczytuję od samego smaku mojej pani w jej pełnej, demonicznej formie…
- W demonicznej formie, powiadasz? - ciało sukkub od razu zaczęło się zmieniać. Skóra nabrała ognistej, czerwonej barwy, rogi wydłużyły się i pogrubiły, a paznokcie przekształciły się w pazury. Wyglądała tak, jak Lei zapamiętała ją z przygody w Calimporcie. - Masz na myśli tę? - pytaniu towarzyszyło bezwstydne rozłożenie nóg.
- O tak - jęknęła nastolatka, wpatrując się w tę piękną postać. Wdrapała się na łóżko, niczym zahipnotyzowana, na czworakach, zbliżając się do Nessaliny. - Powiedz jak mogę ci usłużyć, pani… moja piękna władczyni…
- Nie szukam dziś niczego wyszukanego - odpowiedziała po bardzo krótkim namyśle. - Chcę, żebyś mnie wylizała - palcami wulgarnie rozchyliła swoje wargi. - Pokaż mi, ile się nauczyłaś.
- Tak, pani… - nastolatka jęknęła na ten widok. Poczuła zapach swojej pani, od którego aż zakręciło jej się w głowie. Wilgoć wypłynęła na udo, ale Lei nie rzuciła się od razu na cipkę. Na czworakach zbliżyła się do stopy, nachyliła się i zaczęła ją lizać i całować. Powoli przesuwała się przy tym dalej, do kostki, wylizaną powierzchnię pieszcząc natomiast dłońmi.
- O, jak romantycznie - zaśmiał się sukkub. Nie poganiał jednak służki. Zamiast tego postanowił ją drażnić, pieszcząc na jej oczach własną dziurkę i sięgając ogonem do jej ciała, zwinną końcówką trącając jej piersi. - I całkiem przyjemnie.
- Moja władczyni musi być wielbiona - zamruczała Leilena, której język już sunął w górę, po łydce niezwykłego ciała. Od samego dotykania go dostawała dreszczy, było tak niesamowite i niezwykłe. Zezowała w stronę łona sukkuba, przełykając co chwilę ślinę. Lizała i pieściła, szybko docierając do wewnętrznej części uda, gdzie już czuła zapach swojej pani. Jęknęła.
- I jak się tu nie zgodzić z taką mądrą opinią? - Im wyżej Lei sięgała ustami, tym niżej zapuszczał się ogon jej pani, łaskocząc ją trochę w brzuch. - Aż sama robię się mokra - by jeszcze bardziej nakręcić rudowłosą, Nessa podsunęła jej pod nos swoje wilgotne palce.
Dziewczyna natychmiast złapała je w usta i oblizała dokładnie, przez chwilę nawet ruszając po nic wargami, jakby ssała małego penisa. Dłonie nastolatki już dotykały ud Nessaliny, jej oczy skupiały się na demonicznej szparce. Nie wytrzymała, zbliżając do niej swoją twarz i ocierając się policzkiem, nosem i wargami.
- Chcę cała pachnąć podnieceniem mojej władczyni…
Czarcica jęknęła z wyraźną przyjemnością.
- Możemy coś z tym zrobić... jeśli się postarasz - dodała, łapiąc dziewczynę za włosy i przyciskając do swojego łona. Czas pieszczot się skończył. Demon chciał więcej. Lei stęknęła, gdy w pełni poczuła gorąco sukkuba. Objęła wargami łechtaczkę i zaczęła ją intensywnie ssać i trącać językiem. Dłonie szybko zjechały z ud, pod pośladki, a potem pomiędzy nie, aby próbować dostać się do nasady ogona i anusa, w który natychmiast zanurzył się jeden z palców. Przy swojej pani Leilena miała wyłącznie bardzo kosmate i wyuzdane myśli. A to bardzo podobało się jej kochance. Ta nie miała zamiaru tak po prostu sobie leżeć i oddawać się nastolatce. Nieustannie kręciła biodrami, nadziewając się na place albo ocierając się o twarz rudowłosej. Głośno dawała przy tym dowód temu, że jej się podobało. Najlepsze było jednak to, co robiła swoim długim ogonem - owinęła go bowiem wysoko wokół nogi Lei i zaczęła pocierać jej wyposzczoną szparkę. To zmotywowało rudowłosą do jeszcze większego wysiłku. Uwielbiała wciskać palce w niegrzeczne miejsca, do tego w pupci dołączył zaraz paluszek w cipce Nessaliny. Ruszały się szybko, wraz z językiem, skupionym na twardym guziczku i tylko czasem zsuwający się na wargi sromowe, żeby zlizywać z nich wyciskaną przez palec wilgoć. Jej własne biodra ruszały się intensywnie, niemal błagalnie, starając się otrzeć o ogon jak najmocniej.
Po minucie czy dwóch takiej intensywnej zabawy, demon puścił głowę nastolatki.
- Może masz ochotę na zmianę pozycji? Czuję, że jesteś cała mokra - po prawdzie, to czarcica sama zostawiła już na twarzy kochanki wilgotne ślady.
- Włożysz mi ogon, pani? Błagam… kocham to… - głos dziewczyny był iście desperacki. Od samego zapachu i smaku Nessaliny kręciło się jej w głowie.
- Miałam na myśli coś innego, ale jeśli bardzo ładnie mnie poprosisz - zamruczał demon, odsuwając się odrobinę.
- Błagam pani, zrobię wszystko, aby zasłużyć… - Lei prawie chlipała, jednocześnie starając się nie oddalić od pani, aby jeszcze choć kilka razy móc ją liznąć.
- Wszystko? Ojej… a co by wchodziło w takie wszystko? - Nessa drażniła się ze służką, ale jednocześnie podnosiła się już by móc zajść ją od tyłu i posiąść.
- Co tylko moja władczyni sobie zażyczy, a ja będę w stanie spełnić… - wydyszała nastolatka, wciąż jeszcze nawet ubrana w sukienkę, za to tak mokra, że całe uda aż błyszczały od soku. Nie spuszczała ani na chwilę wzroku z pięknego ciała Nessaliny.
- A takie… hmm… patroszenie ryb? - zapytała z zaskoczenia, poklepując kochankę by się odpowiednio wypięła.
- To nudne i zwyczajne, ale jeśli dzięki temu pani mi to zrobi… - Lei już była na czworakach, podwijając sukienkę wysoko powyżej bioder i wypinając pupę najbardziej jak mogła. Jej otworki aż pulsowały.
- Dlatego lepiej jest zaproponować coś samej. Zasugerować. Może mi się spodoba i faktycznie kazałabym ci coś zrobić - nie kusiła jednak długo. Dziewczyna poczuła silną dłoń na swojej pupie, a zaraz po niej czubek ogona, który demon zaczął wpychać w jej anus.
Lei jęknęła, jak tylko poczuła rozwierające się przejście. W głowie poczuła rozbłysk rozkoszy i wyuzdania, znowu przyjmowała tu ogon!
- Mogę… - starała się myśleć, ale było to trudne. - Mogę spróbować… zwerbować ci wyznawczynię… służkę… o pani…
- O, znacznie ciekawsze. Ale lubię wyjątkowe osoby, nie kogoś pierwszego lepszego - wpychany coraz dalej ogon rozpychał pupę nastolatki coraz mocniej. Żeby ułatwić sobie penetrację, Nessa dodatkowo kręciła nim to w lewo to w prawo. - Masz taką osobę na widoku?
Uczucie posiadania ogona w anusie było we śnie tak samo dobre jak na naprawdę. Leilena wręcz ubóstwiała tę formę oddawania się, rozciągający ją ogon wywoływał głośne jęki i zawroty głowy, nie ułatwiał komunikacji.
- Nie… nikt z Akademii, nie chciałabym ryzykować… a nie znam wielu innych osób… mogłabym poszukać… chyba, że moja pani… kogoś zna… i chciałaby nią zawładnąć jak mną…
- Niestety. A przynajmniej nie w twoim świecie - czarcica stwierdziła, że jest już wystarczająco głęboko. Naprężyła ogon, który stał się sztywny i bardzo twardy. Z początku wolno, ale szybko nabierając tempa, zaczęła pieprzyć swoją służkę. - Ale jeśli chcesz sprawić mi przyjemność, zawsze możesz kogoś zdeprawować - zażartowała… albo i nie.
- Chcę… oh jak dobrze… - jęknęła przeciągle, gdy Nessalina zaczęła ją mocniej penetrować. Całe ciało drżało, ale brana w ten sposób nie mogła dojść szybko, orgazm analny budował się długo. Lei uwielbiała to rosnące w niej napięcie, ale mózg przy tym nie pracował. - Chcę przyjaciólkę… z którą będę mogła… dzielić twoje sekrety… pani… razem z nią przekraczając granice… i deprawując świat…
Opadła na łokcie, wypięta posłusznie ku swojej pani, przyjmując ten wspaniały ogon tak jak najbardziej lubiła. Nessa złapała ją mocno za włosy i szarpnęła boleśnie w górę, zmuszając by się wygięła.
- Ale teraz twoim zadaniem jest rosnąć w siłę, a nie mnie czcić - pchnięcia stały się mocniejsze, jakby agresywne. - Nie jestem boginką, tylko czartem. Zachowasz naszą relację w tajemnicy - przypomniała surowo, ale szybko przeszła na pojednawczy ton. - Ale przyjaciółek i przyjaciół, z którymi możesz łamać tabu, na pewno znajdziesz wielu. Nawet we własnej rodzinie, prawda?
- O tak… o tak… pani… och… - jęczała dziewczyna, gdy pchnięcia stały się bolesne. To jeszcze mocniej zakręciło w jej szalonej głowie. Pchnięcia ogona ruszały całym niewielkim ciałem dziewczyny, a z cipki ciekły strumyczek soku prosto na łóżko. - Nie powiem… o ile pani sama… nie wybierze tej… którą mam dla pani uwieść i podporządkować…
- Grzeczna, mała służka - zamruczał demon. Twardy, długi ogon poruszał się nieustannie i wydawało się, że Lei jeszcze nigdy nie była brana tak głęboko. - A ja lubię nagradzać kompetencje i posłuszeństwo. I to nie tylko pieprząc cię, jak lubisz - tym słowom towarzyszył mocny klaps. - Czego chcesz za zabicie moich wrogów? Czego potrzebujesz?
Krzyknęła. Wydawała się przyjmować więcej niż w burdelu, choć wtedy przecież miała w sobie cały ogon. Teraz jednak nie używała magii do powiększania się, z drugiej strony to był sen. Co było bardziej rzeczywiste? Głowa Lei nie pracowała dobrze, całą sobą skupiona na odczuwaniu.
- Więcej czasu… bym miała go zarówno na rozwój… jak i ogromne potrzeby… - wypowiedziała życzenie, którego jednak nawet nie wiedziała jak mogłaby spełnić. - Sen to… takie marnowanie go…
- Ale jeśli nie będziesz spać, to nie będę mogła cię odwiedzać - wytknął sukkub.
- Mogłabym… spać mniej… - głos Lei stawał się coraz bardziej zachrypnięty.
- W takim wypadku… Uznaj swoje życzenie za spełnione. Posiadam kolczyk, którego magia sprawia, że śmiertelnicy są rześcy dzień i noc - o ile Lei coraz trudniej było się skupić, głos Nessy pozostawał równy. Nie znaczyło to jednak, że nie podobał jej się seks z rudowłosą służką. - No, rusz trochę bioderkami - wymierzyła dziewczynie kolejnego klapsa. - Pokaż jak bardzo mnie chcesz.
Nie dało się skupiać na wszystkim. Kiedy zaczęła ruszać, kręcić i wypychać biodra, nie było już mowy o mówieniu. Jęcząc głośno przyjmowała pchnięcia swojej pani i niewiele już było jej trzeba, aby przyszło to na co czekała. Co prawda orgazm analny był inny, lecz w przypadku Leileny - co najmniej równie silny co klasyczny. Kiedy dawała go jej Nessalina, jeszcze potężniejszy. Ciało nastolatki spięło się, a z cipki prysnęły soki, wypychane gwałtownymi skurczami szczytującej z krzykiem dziewczyny.
- Grzeczna dziewczynka - sukkub pochwalił ją z zadowoleniem. - Wiesz jak sprawić, bym poczuła się doceniona - ogon zaczął wić się w ciasnym wnętrzu, bardzo powoli wysuwając się na zewnątrz. - Domyślam się, że nie masz jeszcze dosyć?
- Wiesz pani, że nigdy nie mam dosyć… - jęknęła przeciągle, uczucie wyjmowania ogona powodowało dreszcze nawet w ciele, które dosłownie przed momentem osiągnęło orgazm.
- Biedni twoi kochankowie i kochanki. Nigdy nie mogą zaspokoić mojego rudzielca - Nessa zaśmiała się głośno. Ogon wyszedł w całości, pozostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie pustki. Czerwonoskóry demon ułożył się na boku, zwijając skrzydła i unosząc wysoko jedną nogę, w pełni prezentując swoją wilgotną, pulsująca żądzą szparkę. - Chodź do mnie. Wycałowalaś mnie już jednymi wargami, teraz pora na drugie.
- Chyba, że jest ich dużo i stracę przytomność od intensywności orgazmów - przyznała Leilena, od razu podążając do swojej pani. Usiadła najpierw na jej leżącym na łóżku udzie i zaczęła się o nie intensywnie ocierać mokrą i lepką cipką. Jęknęła, a dłońmi pieściła z upodobaniem wejście Nessaliny i nasadę jej ogona. - Jesteś taka piękna, moja władczyni… - westchnęła z oddaniem.
- Dziękuję - wymruczała rogata kobieta. - Ty jesteś bardzo kusząca. Masz w sobie coś, co sprawia, że rozpalasz wyobraźnię - komplementowała. - Ale jeśli zaraz nie zaczniesz ocierać się swoją cipką o moją, to się pogniewamy - zagroziła na niby.
- Soki mojej pani są takie gorące - stęknęła rudowłosa, której cipka była już tuż tuż. Uniosła się trochę i przesunęła z uda na łono sukkuba, różowiutkie wargi Lei otarły się o wyraźny srom Nessaliny i rudowłosa jęknęła głośno. - Takie miękkie… - otarła się mocno i wygięła, drgając w natychmiastowym orgazmie. Nie zamykała oczu, pożerając piękną formę swojej władczyni. Oczy sukkuba zaś dosłownie zapłonęły na niebiesko, gdy widział szczytującą dziewczynę.
- Lubię, gdy śmiertelnicy odczuwają rozkosz - wyznała, ale sposób w jaki to powiedziała coś w sobie skrywał. Sięgnęła dłonią do piersi Lei i ścisnęła ją mocno. - Macie wtedy tyle energii, którą można pożreć. Ale ty jesteś ze mną bezpieczna - Nessa nie zważając na rozkosz nastolatki, a może właśnie przez nią, sama zaczęła się ruszać, ocierać o chętne łono. - Dochodź, kiedy chcesz.
Rudowłosa widziała i słyszała jak przez mgłę. Ocierała się intensywnie i jak tylko poczuła palce i pazury na swojej piersi, doszła znowu, tym razem z głośnym krzykiem.
- Chciałabym… ci tak posłużyć… - bełkotała. - Oddać część energii… poczuć jak mnie wysysasz… - stękała, gdy srom i łechtaczka pocierały o mokre, lepiące się już łono Nessaliny. Była w innym świecie, w takim, który był w głębi niej. Pełnego oddania.
- Nie. Nie chciałabyś - krótko stwierdziła czarcica. - A żebyś nie wygadywała głupot, zajmij się moją stopą - nakazała, zginając zwinnie nogę i wpychając paluszki w usta dziewczyny. Tatuaże, owijające czerwoną łydkę zdawały się poruszać. Ostre pazury drapały w język.
Lei teraz chciała tylko okazać swoje oddanie. Ssała palce u stóp, pieściła językiem i lekko przygryzała, wszystko to w akompaniamencie stłumionych jęków i mlaskania ocierających się cipek. Kolejny dreszcz wstrząsnął rudowłosą, która pozbywała się nadmiaru napięcia powstałego na skutek niezaspokojenia przez demoniczne pieski.

Senne marzenia były domeną sukkubów. Potrafiły zsyłać na swe ofiary najwspanialsze, wyuzdane marzenia, by nagiąć je do swojej woli. Nessalina nie musiała jednak nakłaniać Leileny do niczego - ta sama była chętna. Sen stał się przez to nagrodą za wierną służbę. Piękny demon zaspokajał pannę Mongle na najróżniejsze sposoby w jej cudownym śnie. Niestety wszystko co dobre, kiedyś musi się kończyć. Dziewczynę przywróciły do świadomości krzyki. Znajomy głos Calipto wołał ją po imieniu. Najwyraźniej wojowniczka wyruszyła na jej poszukiwania. Panna Mongle stwierdziła, że już świtało. Była wypoczęta, ale niestety - prawie zupełnie pozbawiona magii. Pozbywając się ostatnich resztek snu, przekręciła się na plecy i poczuła, jak coś małego się w nie wbija. Macając dłonią ziemię odnalazła mały kolczyk. Bez wątpienia była to obiecana przez czarcicę nagroda.
- Leilena! Gdzie jesteś? - wołanie się zbliżało.
Ciekawie obejrzała prezent i uśmiechnęła się, zawieszając sobie go w uchu.
- Tu jestem! - krzyknęła, z trudem podnosząc się z ziemi. Zaspokojenie było świeże, ale wciąż go brakowało, co powodowało dziwne uczucie. Musiała z tym wytrzymać jeszcze całą dobę!
Wojowniczka ją usłyszała i wkrótce z ulgą wypisaną na twarzy pojawiła się w zasięgu wzroku.
- Szukam cię już od paru godzin. Jesteś cała? Udało się?
- Udało się - Lei uśmiechnęła się. - Wolałam nie próbować znaleźć koni w środku nocy, więc położyłam się i chyba usnęłam.
- Czyli, co? - uśmiechnięta już Calipto wzięła się pod boki. - Mam cię teraz tytułować pogromczynią demonów?
- Same się pozagryzały, nie wiem po co byłam potrzebna do czegoś tak głupiego jak one - wzruszyła ramionami i zaśmiała się. - Lepiej wracajmy, mam ochotę na odrobinę cywilizacji.

Konie grzecznie czekały tam, gdzie zostały poprzedniego dnia. Uratowana kobieta nie zdecydowała się żadnego ukraść i wracać do domu na własną rękę. Zamiast tego pod nieobecność Leileny i Calipto wyszczotkowała oba rumaki, może uznając, że w ten sposób odwdzięczy się za ocalenie? Ponieważ żadna ze służek Nessaliny nie miała ochoty przedzierać się przez wzgórza opanowane przez gnolle i zdziczałe niziołki, jedynym kierunkiem był powrót do Cathyru.
Droga powrotna nie upłynęła jednak na ciekawych rozmowach i flirtowaniu. Branka, która okazała się mieć na imię Ruli, kiedy już poczuła się bezpieczniej zaczęła lepiej analizować fakty. I wyszło jej, że jadą na południe, kiedy jej dom znajdował się na północy. Wojowniczka nie miała ochoty, albo talentu do cierpliwego tłumaczenia sytuacji, szybko dając kobiecie do zrozumienia, że albo pojedzie z nimi do najbliższego miasta i tam poszuka sobie transportu, albo zostawią ją w środku stepu, gdzie szybko umrze z pragnienia, albo upoluje ją jakieś zwierzę. Ruli od takich słów szybko przeszła wdzięczność wobec swych wybawicielek, ale przynajmniej nastał spokój.
Magiczki dotrzymały słowa i zostawiły brankę na obrzeżach Cathyru. Zrujnowane miasto wedle słów czarnoksiężnej wciąż pozostawało centrum handlu i jakieś karawany jeździły z niego setki mil na północ, omijając niebezpieczne regiony Gór Gnollich. Oczywiście to oznaczało, że powrót Ruli do domu mógł zająć całe dekadnie, lub miesiące, ale to już nie był ich kłopot.
Gdy Lei i Calipto były już same, czarnowłosa nie owijając w bawełnę rozpoczęła pożegnania.
- W tym zadupiu nie ma nawet jak świętować sukcesu, więc chyba pozostaje nam tylko krąg teleportacyjny. Całe to południe to jedna, wielka strata ziemi - kontrowersyjne słowa ubodły patriotyczną nutę Leileny, która przecież mieszkała w Halruaa, a już bardziej na południe w Faerunie się dotrzeć nie dało. Z drugiej strony nauczyła się, że nigdy nie ma sensu pozostawiać po sobie złego wrażenia.
- Masz jak się dostać w swoje strony? Bo raczej nie wybieramy się w to samo miejsce.
- A gdzie się wybierasz? - z miejsca odparła swoim pytaniem.
Okazywało się, że dobre wrażenie na koniec czasami bywało trudne.
- Sądząc po twojej niechęci do południa, raczej nie tam gdzie ty - mrugnęła.
Calipto uniosła ręce w geście poddania.
- Nie naciskam - z namysłem popatrzyła w niebo. - Ja jeszcze nie zdecydowałam, gdzie wyruszę teraz. Na pewno nie zostanę tutaj. Za gorąco i niekończące się stepy to nie dla mnie. Wszystko na zachód to proszenie się o śmierć. Słyszałaś, że podobno w dżunglach jest najwięcej smoków na świecie? - aż otrząsnęła się teatralnie. - Za to na wschodzie podobno jest państwo niziołków. Przydałyby mi się krótkie wakacje bez kłopotów.
- Wśród takich niziołków to raczej się będziesz wyróżniać - zauważyła Leilena. - Niestety nie pomogę ci, w moim kraju też jest ciepło. A niewiele poza nim póki co widziałam. Ja muszę wracać do nauki.
- Ha, no to chociaż tutaj moja umowa z Nessaliną jest korzystniejsza. Ja magię po prostu… no, znam. Pojawia się w mojej głowie, bez żadnej nauki - przechwalała się, ale chyba tylko po to by trochę podrażnić nową koleżankę. - A niziołkom nie życzę źle, więc co z tego, że się wyróżnię? To nie orki, nie zjedzą mnie za to.
Lei miała swoje powody, dla której niziołki były raczej nudne. Małe, nie tak szalone jak gnomy. Takie przynajmniej miała wyobrażenie. Jak taki niziołek mógłby odnowić jej magię?
- Lubię swoją naukę. Dzięki niej nie musze liczyć na to, że coś pojawi się w mojej głowie. Albo zniknie, gdy zawalę - odcięła się rudowłosa.
- Cięty masz ten język, wiesz? - mruknęła czarnowłosa, ale szybko się rozpogodziła. - Ja wolę podróżować, zamiast siedzieć i się uczyć. Poznaję dzięki temu mnóstwo ciekawych rzeczy. A od czasu do czasu też kogoś ciekawego, jak ty.
- Gdy nauczę się odpowiednio dużo, także zacznę zwiedzać świat - przyznała Lei, nie będąc co prawda pewna, że tak będzie. Ale póki co jej plany zmierzały właśnie w takim kierunku.
- W takim razie powodzenia - wojowniczka wyciągnęła dłoń do Leileny. - Może jeszcze kiedyś się spotkamy?
- Może, szczególnie kiedy posiadamy tę samą panią - rudowłosa uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń Calipto.
 
Lady jest offline  
Stary 10-07-2020, 21:06   #128
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Może i magia była czasem bardzo kosztowna, ale jej efekty były oszałamiające. Teleportacja pozwalała w jednej chwili pokonać dystans, na którego konne przejechanie potrzebny byłby miesiąc. W dwa dni Leilena odwiedziła sąsiednie państwo, widziała ruiny wielkiego miasta, wielkie stepy i zalesione wzgórza. Może Calipto miała trochę racji i podróże faktycznie kształciły?
Powrót do Akademii był bolesny. Nie chodziło o to, że opuściła zajęcia i musiała je nadrabiać, ani o to, że ktoś miał do niej jakiekolwiek pretensje. W ojczyźnie nie czekały na nią żadne kłopoty. Wprost przeciwnie - w Akademii czekało na nią wiele kochanek i kochanków, a ona nie mogła ich dotknąć! Wymuszona wstrzemięźliwość była potworna.
Przynajmniej dar od Nessaliny okazał się spełniać życzenie Lei - nosząc kolczyk, dziewczyna w ogóle nie była senna. Po paru dniach odkryła, że jej apetyt zaczął dorównywać Lily, najwyraźniej bez snu ciało potrzebowało więcej energii, ale to był jedyny skutek uboczny. Nastolatka pozwalała sobie tylko na małe drzemki, dając swej pani możliwość skontaktowania się z nią, ale to tyle. Jeśli tylko chciała, mogła poświęcić prawie całą dobę na naukę i przyjemności. A to przekuwało się na rezultaty w nauce. Robiła bardzo szybkie postępy, szczególnie gdy chętnie korzystała z konsultacji u Selunarry, Aithe i Carmi. Pod koniec roku mocno odstawała już od reszty grupy, nawet Elora, mimo bezsprzecznego talentu, jej nie dorównywała.
Nastolatka nie zapominała też o rozwoju fizycznym. Magiczny bicz przemawiał do jej wyobraźni - budował wizję dominującej osobowości. Był jednocześnie narzędziem do walki, ale mógł mieć też zastosowania w alkowie. Rozsądnie było umieć się bronić czymś innym, niż czary, które pozostawały jednak ograniczonym zasobem. Na szczęście wielu tantrystów regularnie coś ćwiczyło i na zamku znajdował się plac treningowy. Lei początkowo miała problemy z opanowaniem swej magicznej broni, ale z mijającymi miesiącami stawała się coraz lepsza.
Wolny czas i środki zdobyte na wyprawach zaczęły też przynosić coraz większe korzyści finansowe. Wraz z Lily zatrudniły w Halagardzie dwie szwaczki, które pomagały w szyciu sukni, sukienek i fatałaszków. Współpraca z Rere rozwijała się wzorowo i sytuacja finansowa rodzina Mongle wyglądała coraz lepiej i lepiej. Tworzyło to też pretekst do częstszej wymiany listów z rodziną, szczególnie wygłodniałą Jiną, która wprost prosiła córkę o kolejne, perwersyjne rozkazy. Pieniądze nie tylko poprawiły komfort życia rudowłosej i gnomki - ułatwiały też akademickie zadania. Dostęp do droższych komponentów dawał lepsze efekty, pozwalał na więcej eksperymentów. Szczególnie, od kiedy na zajęciach z rektorką Leilena usłyszała o specjalnych składnikach, wspomagających tantryczną magię - dziewiczej krwi, nasieniu jednorożca, pyłku wróżki i wielu innych. Tak egzotyczne składniki były jednak bardzo drogie... choć Lei nie miałaby nic przeciwko pozyskiwaniu ich osobiście.
Pod koniec szkolnego roku Leilena Mongle była ulubienicą większości nauczycieli. Jedynie jak zawsze marudny Meleghost oceniał ją chłodno. Z nauczycielkami miała rewelacyjne kontakty, z dwiema zresztą regularne i orgazmiczne. Faelittio pozostawała jednak wciąż wyzwaniem. Wieszczka pozwalała sobie na prywatnych lekcjach lub przymiarkach nowych sukni na daleko idące flirtowanie, ale dziewczynie wciąż nie udało się przełamać ostatniej bariery. Nie chodziło o obawy przed konsekwencjami. Leilena dobrze już wiedziała, że zakaz kontaktów pedagogów z podopiecznymi był utrzymywany jedynie oficjalnie, a romanse zdarzały się często, choć z zachowaniem dyskrecji. Kto, jak kto ale Carmi umiała zabezpieczyć się przed podglądaczami, jednocześnie sama bardzo lubiła podglądać. Ta część natury była u Leileny i jej nauczycielki równie silna. Pojawiała się zresztą często w rozmowach obu kobiet. Faelittio bardzo starała się nie zdradzać za dużo, ale Lei była cierpliwa i przez wiele miesięcy wyciągała z nauczycielki słówko po słówku. Składało się to na bardzo ciekawy obraz - wyglądało na to, że wieszczkę szczególnie interesowały zakazane związki. Kontakty, które gdyby wyszły na jaw, rujnowałyby reputację kochanków. Zdrady małżeńskie, mezalianse… Co dziwne, nie była ani trochę zainteresowana szantażem, choć niewątpliwie miała do czegoś takiego wiele okazji. Iskrą była sama obserwacja tabu. A to dawało Leilenie niemałe pole do popisu, bo sama już niejedno tabu złamała. Zaczynał już nawet w jej głowie pojawiać się pewien plan, który dotykałby kolejnego członka grona nauczycielskiego - Theoduina. Rudowłosa dobrze znała sadystyczne zapędy bojowego maga. Wiedziała też skądinąd, że wśród halagardzkich prostytutek te preferencje też są znane… aż za dobrze. Elf miał coraz większe problemy ze znalezieniem chętnej kochanicy. Szkoda, żeby się męczył, kiedy Lei miała już w Akademii reputację zawsze chętnej dziwki. Wystarczyłoby zatem tylko zorganizować odpowiednie spotkanie i “wygadać się” o nim przed Carmi.
Tylko jak to zrobić, kiedy magia bojowa Lei była lepsza tylko od umiejętności ważenia eliksirów? W tym semestrze zostały jej ostatnie zajęcia u elfa, postanowiła je wykorzystać do zasugerowania własnej osoby. Nawet po stoickim Theoduinie widać było efekty tych problemów z prostytutkami. Może nawet by się przełamał i korzystał z niej częściej? Lubila dawać szczęście i rozkosz, a to była do tego idealna sytuacja.
Lekcja była wymagająca. Elf nie tylko egzaminował uczniów z teoretycznej wiedzy, ale także z praktycznych umiejętności zapanowania nad bojową magią. Alden, Umbero i Lily zdawali test śpiewająco, ale Leilena... wolała korzystać z magii do celów przyjemniejszych i praktyczniejszych. Gdyby nie czar niewidzialności, który pozwalał w rzeczywistym świecie unikać wielu konfliktów, pewnie nawet by nie zdała. Ostatecznie jednak zakończyła rok nauki z najniższą dopuszczalna oceną. Nie przejmowała się tym specjalnie, ale z drugiej strony miała okazję by po zajęciach porozmawiać trochę z nauczycielem pod pretekstem dodatkowych porad.
Aep Norlynn był mężczyzną dostojnym, opanowanym, ale także bardzo bezpośrednim, co panna Mongle doskonale pamiętała z ich pierwszej rozmowy, gdy od razu dostała zadanie sprowadzenia elfowi jakiejś nałożnicy. Ale czy teraz, gdy elf był jej wykładowcą, również mogła sobie pozwolić na taką bezpośredniość? Zaczekała aż wszyscy pójdą i zaczęła od rzeczy prawdziwej, pytania wcale nie udawanego. Tak zawsze najłatwiej.
- Przepraszam bardzo - zwróciła na siebie uwagę ze słabym uśmiechem. - Wiem, że nie jestem najlepsza na pana zajęciach, ale myślałam nad częstszym podróżowaniem w jakiejś niezwykłe miejsca, albo do ruin. Czy mógłby mi pan poradzić jak najlepiej się do tego przygotowywać?
- Nie tylko najlepsi mają prawo do zadawania pytań, panno Mongle - zapewnił, po czym umilkł na chwilę, rozważając pytanie. - Podstawą jest zawsze rozpoznanie okolicy - zaczął od ogólników, ale zaraz dodał przykłady. - Pogoda jest ważna, bo określa jak należy się ubrać. Zimno lub przegrzanie mogą być równie groźne, co bandyci. Musisz się dowiedzieć, w jakim środowisku będziesz podróżować. Czy grasują tam drapieżniki, które rzuciłyby się na człowieka? Czy w okolicy znajdują się jakieś potwory? Wycieczka w nieznane może być - poszukał właściwego słowa - ekscytująca, ale przy twoim repertuarze bojowych zaklęć unikanie zagrożenia byłoby ważniejsze niż jego zwalczanie - to ostatnie nie było krytyką, a szczerą radą.
- Dlatego wolę się przygotować, choć pomimo braku zdolności typowo ofensywnych jestem całkiem wytrzymała i nie boję się bólu - podkreśliła, przygryzając dolną wargę. Oczywiście w pełni celowo. - Mam zaklęcia, które mogą zawrócić w głowie, zrobić mnie niewidzialną albo unieść w powietrze. Co mogę spotkać, na co ten repertuar nie może pomóc?
- Wiele istot, w wielu sytuacjach - przyznał nauczyciel. Elfie odruchy były trochę inne od ludzkich, a przez to, że mistrz obronnej magii zachowywał stoicką postawę, dziewczynie trudno było odgadnąć co naprawdę myśli. - Niewidzialność wydaje się bardzo przydatna, gdy myślimy o unikaniu innych osób. Ale wiele potworów preferuje inne zmysły: słuch, węch. Przeciwko takim niewidzialność na nic się nie zda. Latanie zapewnia więcej bezpieczeństwa, a drapieżne ptaki zazwyczaj szukają ofiar wzrokiem, ale w ruinach strop może być za nisko, by ci to jakkolwiek pomogło. A co do zawracania w głowie - wzruszył ramionami. - Elfy są na to naturalnie odporne. Gdybyś miała nieszczęście natknąć się na nieumarłych na nic by ci się to nie przydało. Na świecie czyha wiele zagrożeń. Lepiej zawsze mieć czyjeś wsparcie.
- To nie takie proste, znaleźć kogoś ciekawego - przyznała Leilena. - Ale ze względu na moją magię na pewno muszę z kimś podróżować. Nie mogę przecież liczyć na to, że każdy potwór będzie chciał mnie tylko zapłodnić - zarumieniła się. - Czy… czy mógłby mnie pan jakoś sprawdzić, czy jestem gotowa na… mocne wrażenia?
Theoduin nie był głuchy na dwuznaczności, ale też nie miał na zajęciach cierpliwości do gierek słownych. Co wydawało się dziwne, przecież elfy żyły tak długo. Cierpliwości powinny mieć pod dostatkiem.
- Co ma panna na myśli? - zapytał zatem wprost.
- Gdybym się okazała gotowa, może nie musiałby pan sprowadzać kurtyzan z miasta? - odpowiedziała równie bezpośrednio.
- Jak pamiętam, sugerowała to panna już przy pierwszym naszym spotkaniu. Wtedy się nie zdecydowałaś. Co się zmieniło? - mężczyzna nie był w najmniejszym nawet stopniu zaskoczony, czy zażenowany postawą uczennicy. Reputacja najwyraźniej robiła swoje.
- Wiele się nauczyłam - przyznała się. - I wiele poznałam. Teraz mógłby pan nie rzucać na mnie zaklęć ochronnych. Jestem gotowa na każde traktowanie. Ciągle nie dotarłam do swojej granicy.
- Ale teraz wiąże nas relacja nauczyciel-uczennica. A to wiąże się z akademickim zakazem - przypomniał.
- Tylko jeśli ktoś się dowie - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. - A ja potrafię być dyskretna. Nawet nie pisnę, gdy usłyszę takie polecenie. Nieważne jakby bolało…
Aep Norlynn przyglądał się uważnie rudowłosej nastolatce. Czy dostrzegała w jego wzroku zainteresowanie? Czy jednak różnice rasowe utrudniały jej prawidłowe rozgryzienie mężczyzny?
- Panny opinia w Akademii nie świadczy wcale o dyskrecji - wytknął.
- Wręcz przeciwnie. Jestem absolutnie pewna, że nie wie pan o wszystkich, którzy mnie użyli - odpowiedziała pewnie. - A tylko o tych, którym nie zależało na dyskrecji przy korzystaniu z mojego ciała.
- Co chce panna przez to osiągnąć? - uparciuch wciąż nie chciał połknął przynęty. - Uczysz się u mnie od roku, a tu na sam koniec semestru nagle taka propozycja?
- Wydaje się pan zły. Chciałabym pomóc wyzwolić te emocje, uspokoić potrzeby - szczerość Leileny w takich sytuacjach była tak duża i niewiarygodna, że wręcz w to wierzono. Jakby na przekór, w końcu o Lei cała uczelnia już dawno musiała usłyszeć wielokrotnie. - I jednocześnie sprawdzić, czy jestem gotowa do pełnego zaspokojenia takiego niesamowitego mężczyzny jak pan.
- Prawie uwierzyłem - przyznał po chwilowym milczeniu. - Przesadziłaś z tym podlizywaniem się na końcu - wyjaśnił, ale wcale nie skończył rozmowy. Nie odwrócił się i nie wyszedł na korytarz. Coś go intrygowało w drobnej dziewczynie, przynajmniej na tyle by jeszcze jej posłuchać.
- Nie podlizuję się nigdy, mówię tylko co czuję i myślę. Nie jestem zwyczajna, tak jak pan. Choćby dlatego, że żyje pan tak długo. Z tak długowiecznych osób byłam jedynie z Eleną, a ona jest o wiele młodsza - mówiła szczerze i spokojnie. I jak zwykle bezpośrednio. Lei się nie zmieniała.
- Pamiętasz, że ostrzegałem, że nie obchodzi mnie przyjemność kochanki? - pytanie było bardzo konkretne. Czyżby upór Lei przynosił skutki?
- Oczywiście. Jestem po to, aby się mną zadowalać. Jedyne co mnie smuci to niezaspokojenie u innych - odparła z przekonaniem. U kogoś innego brzmiałoby to nierealistycznie, ale Lei mówiła to teraz, bo wiedziała, że już wystarczająco długo pracowała nad swoją reputacją w tym miejscu.
- A co potem? Wykorzystam cię, zaspokoję swoje żądze i...? Ustawiam się w pozycji do szantażu. Lepsze oceny, ulgowe traktowanie? Mam uwierzyć, że po prostu szukasz nowych doświadczeń? Bez żadnych kruczków? - słowa były powątpiewające, ale ton spokojny i oddający raczej zainteresowanie niż jakiekolwiek rzeczywiste zarzuty.
- Moją nagrodą jest spełnienie moich kochanków, z tego biorę chęć na następne razy - odpowiedziała cicho, unosząc jeden palec zanim się odezwał. - Mam jeden warunek. Jeśli okażę się dobra, będzie korzystał pan ze mnie, nie z prostytutek.
- Chcesz zostać moją osobistą dziwką, bo cię to… bawi? Zaspokaja? - próbował zrozumieć.
- Mam potwornie duże potrzeby seksualne - wyszeptała. - Znacznie większe niż inni nawet tu w Akademii. Po tak intensywnym użytku jestem bardziej zaspokojona, albo przynajmniej nie mam sił.
- Dobrze - nieoczekiwanie skinął głową. Kopiując uczennicę też podniósł palec. - Jedno, ostatnie pytanie: ile będę ci płacił?
- Tyle co najtańszej dziwce - odparła Lei po chwili zastanowienia, mocniej się rumieniąc.
- Zgoda, panno Mongle. Przetestuję pannę jutro, godzinę przed świtem, w pralni - Leilena dopięła swego, co nie było nawet szczególnie zaskakujące. Theoduin miał wszak być dopiero trzecim nauczycielem, któremu się odda.
- Będę na miejscu - dygnęła i szybko opuściła salę. Teraz tylko wziąć suknię i pójść do Carmi na przymierzanie! Potem tylko wystarczyło wspomnieć o mocnych wrażeniach w pralni przed świtem. Wieszczka wydawała się nie odpuszczać takich sytuacji.
Spotkanie z Carmi przebiegło zgodnie z planem. Nie tylko dlatego, że nowa suknia przypadła jej do gustu, ani nawet nie przez to, że piękna kobieta dawała się obłapiać przy przymiarkach. Po prostu połknęła przynętę. Leilena była pewna, że wieszczka doskonale usłyszała uwagę o pralni.
 
Zapatashura jest offline  
Stary 13-07-2020, 17:01   #129
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Przed misją w Dambrath, Lei miałaby lekki problem z wczesnym wstawaniem, bo w zwyczaju miała nie spać do późnych godzin. Z kolczykiem godziny przestały mieć dla niej większe znaczenie. Lily jeszcze smacznie spała, gdy rudowłosa pod osłoną ciemności przekradała się już do pralni. A nie było to wcale takie proste, z powodu naczelnej strażniczki Akademii - Iziss. Strażnicza naga zdążyła już doskonale poznać cały teren i przedostanie się przez dziedziniec niezauważoną było nie lada wyzwaniem. Tej nocy Lei przegrała potyczkę. Na szczęście znała już konsekwencje i nie były one straszne - wężowa kobieta po prostu lubiła sobie uciąć z ofiarą pogawędkę.
- Cześć Leileno - wężowe ciało pojawiło się nagle, zsuwając z zamkowych murów, gdzie kobieta się czaiła.
- Cześć Iziss - odparła Lei, uśmiechając się. - Jak zwykle czujna.
Wiedząc gdzie idzie, rudowłosa miała na sobie jedynie bardzo skąpą czarną koszulkę, sięgającą zaledwie do połowy pośladków i na dodatek częściowo przejrzystą.
- Taka moja rola. I strasznie miło jest móc po tylu latach przyłapać kogoś, kto jest nie tam gdzie powinien - uśmiechnęła się sympatycznie, choć słowa brzmiały raczej jak ostrzeżenie. - Czemu nie śpisz?
- Nie mamy tu ścisłych godzin spania i zakazów wychodzenia ze swojego pokoju - odparowała Leilena. - A ja śpię mało. Za dużo rzeczy do zrobienia, żeby tracić czas na sen.
- Ale opuszczać Akademii nie możecie. Nie masz takich planów, prawda? - pogroziła palcem.
- Oczywiście, że nie. Łaźnie o tej porze za to są puste - uśmiechnęła się Leilena.
- Rozumiem - naga pokiwała głową, choć zgłosiła wątpliwość. - Wydawało mi się, że nie jesteś wstydliwa… Nieważne - machnęła dłonią i nie zważając na to, że Lei gdzieś jednak chciała pójść, kontynuowała rozmowę. - Czy to prawda, że za parę dni wszyscy stąd powyjeżdżają? - zapytała smutna. Najwyraźniej wieki spędzone w samotności nawet u tak potężnej istoty zostawiły bolesny ślad.
- Większość - potwierdziła rudowłosa. - Ale tylko na jakiś czas, bo jest przerwa między semestrami. A co do tych łaźni - na chyliła się i szepnęła. - To chodzi o to, że czasami nawet taka jak ja chciałaby chwili ciszy i samotności.
- Większość, czyli nie wszyscy? - ucieszyła się Iziss, skręcając się przy tym na swym wężowym ciele. - Bardzo mnie uspokoiłaś. Dziękuję Lei - wyciągnięta z depresyjnych myśli, nawet zrozumiała co dziewczyna chciała jej przekazać. - No dobrze, to poprzebywaj w samotności. Tylko nie za długo - doradziła i pożegnawszy się z rudowłosą, odpełzła w swoim kierunku.
Dziewczyna szybko udała się w stronę pralni, które na szczęście były blisko wspominanych łaźni. Nawet mimo zatrzymania przez nagę, okazało się, że dotarła na miejsce pierwsza. Wnętrze było co prawda bardzo ciemne, ale jakoś nastolatka nie wyobrażała sobie dumnego czarodzieja chowającego się w wiklinowym koszu z brudnymi ubraniami. Mogła zatem jedynie czekać.
Theoduin pojawił się po paru minutach. Jak miał w zwyczaju, ubrał się prosto ale dostojnie. Czarne spodnie miał wpuszczone w cholewy wysokich butów. Biała, wykrochmalona koszula pasowała raczej na oficjalną kolację niż na schadzkę, ale ostatecznie chodził w takich na co dzień.
- Zjawiła się panna. A myślałem, że to będzie jakiś studencki żart - powitał uczennicę.
- Zawsze dotrzymuję słowa - odpowiedziała, nieco zdziwiona, że mógł ją podejrzewać o taki żart. - W innym przypadku nie mogłabym służyć jako dziwka.
- A właśnie, skoro o tym mowa, panno Mongle - elf podszedł do nastolatki i wręczył jej pojedynczą, srebrną monetę. - Co mogę z tobą za to zrobić?
- Co tylko pan chce - szepnęła i spuściła głowę nieśmiało, zabierając jednak monetę, symbol jej upokorzenia. Bardzo podniecający symbol dla jej zboczonego umysłu.
- Uwierz mi, sprawdzę - głos nauczyciela się zmienił. Brzmiał bardziej gniewnie. - Ale najpierw zabezpieczenie - Lei słyszała o wielu ochronnych czarach na zajęciach u Norlynna. Nie widziała dokładnie co wyjął i obracał w palcach, ale rozpoznawała inkantację, która miała sprawić, że jej skóra stanie się znacznie odporniejsza. To był chyba wyćwiczony rytuał elfa, bo pamiętała jak ponad rok wcześniej robił to samo z wynajętą w mieście kurtyzaną.
- Nie musi pan, jeśli pan woli naturalną kobietę - powiedziała szybko, zanim i ona mogłaby się rozmyślić. Elf ją jednak zignorował i odprawił czar do końca. Mogło to zdradzać jego dobrą naturę, nawet jeżeli kolejne słowa jakie skierował do dziewczyny brzmiały:
- Nikt cię nie pytał o zdanie dziwko.
Spuściła głowę jeszcze niżej i nie oderwała się, potulnie czekając na to co zamierzał z nią zrobić.
Zsunął spodnie, obnażając pół-twardego penisa. Nie miał między nogami nawet pojedynczego włoska, co zgadzało się z plotkami, które Lei słyszała o elfach.
- Na kolana i zacznij go ssać - rozkazał.
Nie ukrywała, że taki widok ją podniecił. Uklękła posłusznie i od razu przyjęła żołądź w usta, zanurzając go w swojej ślinie, a rączką chwytając u nasady penisa, oraz razu zabierając się za wspomaganie warg i języka.
- Obciągasz, jak portowa szmata - nauczyciel nie powstrzymywał się ani trochę w lżeniu nastolatki. - To dlatego tak słabo radzisz sobie na moich lekcjach? Pieprzysz się po kątach, zamiast uczyć? - technika Lei w połączeniu z oddawaniem się sadystycznym zapędom sprawiały, że kutas w ustach Lei szybko twardniał.
- Tak, panie, kurwię się zamiast uczyć - przerwała na moment ssanie, aby mu odpowiedzieć i sprawdzić reakcję. Zaraz jednak wróciła do obciągania bezwłosego, smacznego penisa, biorąc go tak daleko jak umiała i jednocześnie trzepiąc mu dłonią. Drugą zaczęła pieścić mu mosznę, stymulując najlepiej jak umiała. Cały kutas był już lśniący od śliny.
W nagrodę za swoją szczerość… została spoliczkowana!
- Nie masz gadać, mała kurewko, tylko ssać mojego kutasa - warknął. Zapiekło, ale znacznie słabiej niż można się było spodziewać. - Ale jeśli nie potrafisz, to poradzę sobie sam.
To było jedyne ostrzeżenie. Elf pchnął biodrami, wchodząc szybko w gardło dziewczyny. Dobrze wiedziała na co się pisze. To prowokowanie to też była gra. Prawie się nie zadławiła, zdążyła nabrać powietrza i przyjęła go prosto w gardło. Była dumna z tej umiejętności, tak dobrze działającej na tych, którzy chcieli ją zdominować. Połknęła całego członka, śliniąc się przy tym. Theoduin nie trwał jednak zbyt długo nieruchomo. Wkróce po tym, jak upewnił się że zmieściła go całego, wysunął się do połowy i pchnął. Zaczął zaspokajać się jej ustami, jakby ruszał się w jej cipce.
- Ciekawe ile wytrzymasz - wyszeptał groźnie. - Szybciej zemdlejesz, czy ja dojdę?
Wydała z siebie stłumiony, podniecony jęk. Zaczynało brakować powietrza, stan ten pogłębiał też podniecenie dziewczyny. Pchana w gardło, wciąż starała się pieścić mu jądra. Ślina kapała na podłogę, ale dziewczyna ufnie patrzyła w górę, w oczy elfa. Ten zaczął przyspieszać. Odgłosy wydawały się coraz głośniejsze, a może to Lei zaczynało szumieć w uszach? A nauczyciel nie przestawał, przedłużając to i przedłużając. W końcu rudowłosa zaczęła się krztusić i dopiero to sprawiło, że aep Norlynn wyszedł z jej ust. Szybko złapała kilka głębokich oddechów, które wcale nie spowolniły zawrotów głowy. Leilena była jednak już bardzo doświadczoną kochanką. Od razu znowu wzięła go w usta i zaczęła ciągnąć.
- Tak bardzo jesteś spragniona mojej spermy? - zaśmiał się mężczyzna, patrząc rudowłosej w oczy. - Nie, nie mojej - poprawił się. - Dowolnej. Pieprzyli cię już wszyscy uczniowie - choć ton jego głosu się nie zmienił, to rytm już tak. Nawet sadystyczny elf nie umiał w pełni nad sobą zapanować, gdy usteczka Lei przybliżały go coraz bardziej do wytrysku. A ona tylko wzmagała swoje starania, obciągając mu mocno i szybko, głęboko i jednocześnie pieszcząc i drażniąc te najbardziej wrażliwe miejsca. Chciała jego spermy. Dowolnej spermy tryskającej jej prosto w gardło. Wydawała przy tym obsceniczne, stłumione stęknięcia. W końcu jej starania przyniosły owoce. Wyrwała jęk z ust elfa. Zamarł, wepchnięty najdalej jak mógł i zaczął dochodzić, wystrzał za wystrzałem.
- Pij, skoro tak ci smakuje. Nie zmarnuj ani kropli!
Ciężko było mówić o piciu. Wlewał prosto do jej gardła, a Lei starała się nie krztusić, gdy struga za strugą pryskały ze spagnionego członka. Wszystko prosto do brzucha rudowłosej. Gdy elfi orgazm minął, mężczyzna cofnął się o dwa kroki. Lekko zwiotczały penis był cały mokry i błyszczał od śliny.
- Minęłaś się z powołaniem. Naprawdę powinnaś zostać dziwką, zamiast się tu uczyć. Zarobiłabyś znacznie więcej niż jednego srebrnika - kpił, górując nad nastolatką.
- Mogę być pana dziwką kiedy tylko najdzie pana ochota. I pana przyjaciół też obsłużę… - coś w duszy Lei sprawiało, że takie traktowanie potęgowało jej podniecenie. Klęczała ciągle, patrząc ulegle na elfa.
- Więc czemu nie rzucisz nauki? Na ulicy na pewno znalazłabyś wielu chętnych - złapał w dłoń swoje przyrodzenie i zaczął ocierać się nim o twarz rudowłosej.
- Chyba powinnam, taka kurwa jak ja służy tylko do zaspokajania się nią - odparła cicho. - Brałabym mało, aby wielu mogło skorzystać…
- Mała i głupia - skrzywił się, po czym pochylił i splunął Lei w twarz. - Z takim podejściem nie nadajesz się do niczego, poza pieprzeniem. Pod ścianę i wypnij się - rozkazał, nie przestał jednak się o nią ocierać. Zapach był odurzający, gdy główka mijała o włos nos uczennicy.
- Tak, panie - jęknęła w odpowiedzi. Ruszyła na czworakach w stronę ściany, dopiero tam przybierając bardziej pionową pozycję, opierając się na dłoniach. - Zerżnij swoją bezwartościową dziwkę, panie, bardzo mocno.
Krótka koszulka podwinęła się w ten sposób sama, odsłaniając całe pośladki.
- Wytłucz ze mnie resztki rozumu, nadaję się tylko do używania…
Theoduin nie kazał długo na siebie czekać. Podszedł do tantrystki i mocno uderzył ją w pośladek. Potem w drugi.
- Tylu cię rżnęło, że prawie się tobą brzydzę - kolejny siarczysty klaps spadł na pupę dziewczyny. - Umiesz jeszcze zliczyć kutasy, które cię brały? - własne słowa czarodzieja podniecały go nie mniej niż widok jędrnego ciała i prawie już odzyskał twardość.
Stękała przy każdym uderzeniu, całe jej ciało od tego drgało.
- Tylko z ostatniego tygodnia… rucha mnie kto chce… nawet na środku korytarza w drodze na obiad… - dyszała, nie uciekając jednak przed uderzeniami.
W końcu aep Norlynn podniecił się wystarczająco i zdecydowanym pchnięciem wtargnął w szparkę swojej uczennicy. Cały nawilżony bez trudu doszedł do końca i z miejsca zaczął ją rżnąć, brutalnie i szybko.
- To czuć. Jesteś cała rozepchnięta. Ściśnij nogi, bo inaczej nie dojdę - lżył dalej swoją podopieczną.
- Już niedługo będę… tak luźna… jak moja mama… - wyjęczała w podnieceniu, gdy z krzykiem przyjęła w siebie twardą elfią męskość. Wystarczyło kilka ruchów i orgazm targnął jej ciałem. Z trudem utrzymała równowagę, za to zaciskała się na intruzie z całych sił. A pomimo słów, wciąż była mała i wąziutka w środku, zwłaszcza bez użycia magii. Elfowi chodziło jednak o spełnienie swoich fantazji w równym stopniu co o zaspokojenie. Sięgnął do rudych włosów kochanki i szarpnął je boleśnie.
- Skąd wiesz, jak luźna jest twoja matka? To też kurwa? - brał Lei tak szybko, że ich ciała aż klaskały od każdego kontaktu.
- Tak… - wystękała Lei. - Mam to po niej… od zawsze pieprzyła każdego gościa w naszym domu… - w takiej sytuacji wcale nie musiał jej wierzyć, a ona nie umiała powstrzymać języka. W przypadku własnej matki nie uważała tej rozwiązłości za tajemnicę. Wygięta w łuk przyjmowała te wspaniałe pchnięcia, skupiając się na pieszczeniu drąga wewnętrznymi mięśniami cipki. Uwierzył, czy nie - ta wymiana zdań na niego podziałała. O ile to w ogóle było możliwe, zrobił się jeszcze bardziej sztywny. A przynajmniej tak się wydawało Leilenie, której atmosfera również bardzo się udzielała.
- Bezwstydna… urodzona… - coraz trudniej było mężczyźnie zapanować nad oddechem, gdy bez opamiętania pędził do kolejnego orgazmu - dziwka. - Ostatnie słowo podkreślił kolejnym silnym klapsem. Gdyby nie czar, na pewno zostawiłoby to ślady.
Ślady nie były takie złe, czasami. Zwłaszcza, gdy można było odwiedzić Olomę. Lei jednak aż krzyknęła, czując ostre pieczenie. Zaczęła z całych sił wypychać biodra, żeby wbijał się jeszcze mocniej.
- Za srebrnika… może mnie pan… całkowicie zeszmacić… - stękała z takim samym trudem co on.
Elf nawet chciał coś odpowiedzieć, ale skończyło się to tylko krótkim kaszlem. Zdenerwowany taką utratą twarzy, szarpnął włosy Leileny jeszcze raz, chcąc zadawaniem bólu dać ujście swojemu gniewowi. Biorąc ciasną dziurkę w tempie, które narzucił nie wytrzymał już długo. Szczególnie z tak doświadczoną i entuzjastyczną kochanką. Bez ostrzeżenia doszedł ponownie, wypełniając nasieniem drugi otwór nastolatki. Ta przyjęła to z bardzo erotycznym, przeciągłym jękiem.
- Ttaaaaakkk! - wypinając się do mężczyzny najmocniej jak mogła, przyjmując jego nasienie głęboko w sobie. Elf wbił paznokcie w jej tyłek, a przynajmniej próbował, bo skóra nie chciała ustąpić. Dochodził długo, co było szczególnie imponujące po pierwszym, również obfitym, szczytowaniu. Kiedy wyszedł z kochanki, Lei od razu poczuła jak wypływa z niej sperma. Zdawała się być rzadsza niż ludzka. Uczennica słyszała, że elfy nie są zbyt płodne. Może właśnie przez to? Nie poruszyła się, ciesząc się z uczucia płynu wyciekającego z niej prosto na uda i posadzkę. Dyszała, odzyskując powoli oddech i czekała na decyzje i rozkazy swojego klienta.
- No i na co czekasz? - warknął po chwili, gdy zapanował nad oddechem. - Wyczyść mnie.
Rudowłosej nie trzeba było powtarzać. Rzuciła się na kolana i natychmiast przyjęła członka głęboko w usta, zlizując z niego zarówno nasienie jak i własne soki. Elf rozkoszował się odczuciami dość krótko, nim wydał kolejne polecenie.
- Wytrzyj mnie.
Dziewczyna rozejrzała się, ale nie dostrzegła nic do wycierania. Zdjęła więc jednym ruchem swoją koszulkę i za jej pomocą delikatnie zaczęła wycierać elfiego penisa. Choć Theoduin wciąż patrzył na nastolatkę pożądliwie, a dłonie dziewczyny wykonywały wspaniałą robotę, penis czarodzieja nie podnosił się. Co niestety świadczyło, że schadzka dobiegała końca. Leilena była oczywiście nienasycona jak zawsze, ale w tym przypadku myślała już o czymś innym, a dokładniej mówiąc o podglądaczce. Dlatego trzymała się wykonywania poleceń, nie próbując na siłę zatrzymywać elfa.
- Wystarczy - krótko zakończył aep Norlynn, chowając swoją dumę do spodni. Lei czekała na werdykt, ale nauczyciel wydawał się zapomnieć o warunku, który postawiła mu uczennica. Poprawiał bowiem koszulę i wyglądał, jakby miał zaraz zamiar po prostu sobie pójść.
- Czy byłam wystarczająco dobra? - zapytała cicho, nie podnosząc wzroku. Nie żeby nawet było to jej potrzebne, po prostu nie byłaby sobą, gdyby tego nie zrobiła.
- Nie protestowałaś przy niczym - przyznał, nawet nie spoglądając na dziewczynę. - Ale nie jestem pewien, czy wystarczająco mnie podniecasz. Masz figurę elfki, a ja lubię kobiety z biustem - wyjaśnił sucho.
- Mogę mieć większy biust na nasze spotkania - zaoferowała.
- Lekcje u Aithe są owocne, mam rozumieć?
- Transmutacja to moja ulubiona szkoła magii - przyznała bez fałszywej skromności. - Na każde spotkanie mogłabym być inna.
- I to za jednego srebrnika? - przemyślał krótko sprawę nim skinął głową. - Zgoda. Ale nie będziesz przez to traktowana na przyszłych zajęciach ani trochę lepiej - zastrzegł.
- Poczułabym się obrażona, gdyby było inaczej - odpowiedziała od razu i starała się nie uśmiechać przy tym.
- Do zobaczenia na kolejnym semestrze, panno Mongle - sadystyczny, gniewny ton znowu został przykryty grzecznością i opanowaniem. Dzikie zwierzę zostało spuszczone ze smyczy, wybiegało się i znowu można je było kontrolować. Theoduin równym krokiem opuścił pralnię.
 
Lady jest offline  
Stary 15-07-2020, 21:27   #130
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Lei również się ubrała w swój skąpy strój i ruszyła w drogę powrotną do swojego pokoju. Z poprawioną suknią miała odwiedzić Carmi i tak dopiero po ostatnich zajęciach w tym semestrze. Na szczęście to oznaczało popołudnie.
Niestety, choć Leilena doskonale opanowała teorię wieszczącej magii, z praktyką było już słabiej. A to oznaczało kolejną nienajwyższą ocenę. Dość, by nie było żadnych wątpliwości, że warto uczyć Leilenę dalej, ale Elora i Siri miały lepsze wyniki. Pokazywało to głównie bezsens ocen, bo rudowłosa wiedziała, że była już sprawniejszą tantrystką od koleżanek. I czarcia pomoc nie miała tutaj nic do rzeczy.
Gdy panna Mongle pojawiła się w prywatnych pokojach wieszczki, ta ubrana była bardzo kusząco, w jedną z sukni, które uszyła dla niej Lily. W końcu jaki byłby sens ich kupowania, jeśli by ich nie nosiła? Lei uśmiechnęła się, wchodząc z kolejną, wcale nie mniej kuszącą kreacją. Carmi była jedną z najlepszych klientek, wyraźnie bardzo lubiła się przebierać. Lei nawet nie miała jej za złe tych ocen, no może troszkę - ze względu na Elorę, co do której nigdy nie zaczęła żywić szczególnie ciepłych uczuć. Za to wczuwała się w rywalizację.
- Pani ostatnie zamówienie w tym semestrze - obwieściła, unosząc sukienkę.
- Czas szybko płynie, prawda Leileno? - nauczycielka odpowiedziała ogólnikiem, ale zachęcającym do rozmowy. Spoglądała też z zainteresowaniem na nową kreację.
- Och tak, już jestem a Akademii półtora roku! - pokręciła głową, podając strój. - Zgodnie z życzeniem, kreacja na gorące lato - uśmiech rudowłosej się poszerzył.
- Bardzo… zwiewna - potwierdziła Faelittio. - Rozumiem, że jest już idealnie skrojona na moje wymiary i nie muszę przymierzać? - w oczywisty sposób igrała z nastolatką.
- Być może tak jest, ale nie upewnimy się zanim nie sprawdzimy, prawda? - Lei uniosła brew, śledząc uważnie spojrzenie Carmi. - A nuż się okaże, że jest jakieś brzydkie załamanie, a kreacja potrzebna na już!
- Na już? Skąd taki pomysł? - pozornie negatywna odpowiedź nijak nie współgrała z czynami nauczycielki. Szybko bowiem odpięła dwie spinki, który utrzymywały w pionie materiał jej odważnego dekoltu, obnażając tym samym pełne piersi ze sterczącymi sutkami.
- Czasami niepewność odnośnie przyszłości potrafi zaskakiwać pozytywnie i wtedy potrzeba na już - Lei ciężko się było skupić na oczach rozmówczyni, kiedy ta tak swobodnie obnażała się przed nią.
- Nie zapominasz z kim rozmawiasz?- obruszyła się Carmi, powoli rozpinając pas. - Jestem wieszczką. Nas przyszłość nie zaskakuje.
- Czy to pani wybór, czy zapomniała już pani jak to jest zamknąć swoje wewnętrzne oko i pozwolić się zaskoczyć? - zapytała ciekawie Leilena.
- Mój wybór - odparła. Klamra pasa została rozpięta i kobieta zaczęła powoli, zmysłowo zsuwać z bioder suknię. - Po co innego uczyłabym się tej szkoły magii?
- Żeby móc podglądać - wypaliła rudowłosa, zanim ugryzła się w język. - Ups. Znaczy ja bym tak pewnie robiła… - słabo próbowała wybrnąć, ale uśmiechała się przy tym, jasno dając do zrozumienia, że wcale nie przypadkowa ta pomyłka.
Carmi daleko było do obrażania się za takie uwagi. Roześmiała się za to serdecznie, co miało tę wadę, że powstrzymało ją przed dalszym rozbieraniem się. Z drugiej strony, śmiech wprawiał jej nagie piersi w cudowne kołysanie.
- Wiem, że byś tak zrobiła, podglądaczko. I tak, możliwość podglądania też grała rolę w moim doborze specjalizacji - przyznała.
- Tylko ja lubię być również podglądaną. Robię się taaaka wilgotna na samą myśl, że ktoś mnie widzi w niegrzecznej sytuacji - dodała dziewczyna, tym razem już zsuwając spojrzenie na te pięknie kołyszące się piersi.
- To też wiem. Ile razy już się przede mną rozbierałaś? - kobieta poprosiła o przypomnienie, sama ściągając w końcu ubranie, pod którym naturalnie nic nie miała. Tylko równo przystrzyżony trójkącik nad łonem.
Leilena przełknęła ślinę, patrząc trochę zbyt otwarcie.
- Wiele. Ale to nie to samo, rozbierać się przy kimś otwarcie. Podglądająca osoba często myśli, że o nich nie wiedzą. To… dodatkowe emocje.
- To takie twoje dywagacje? Czy osobiste doświadczenia? - formalnie, wieszczka nie była jeszcze naga, bo wciąż miała na sobie króciutką pelerynkę i fikuśne rękawki, ale najbardziej kuszące elementy figury prezentowała już w pełni.
- Doświadczenia. Kiedy podglądałam, zanim trafiłam do Akademii, to równie emocjonujące od tego co widziałam, był fakt, że mogę zostać przyłapana - zwierzyła się, przygryzając dolną wargę.
- A bywałaś? Przyłapana, znaczy - Carmi pozbyła się już resztek ciuszków i była wyraźnie gotowa do przymiarki… i odrobiny macania, jak dobrze już Leilena wiedziała.
- Zdarzyło mi się, ale nie wtedy - przyznała. - Wtedy byłam jeszcze opanowana na tyle, aby się zbyt otwarcie nie masturbować podczas patrzenia…
Lei zbliżyła się z nową sukienką, o ile można było to tak nazwać. Uniosła i podała Carmi.
- Najłatwiej założyć przez głowę.
- Teraz się już nie powstrzymujesz, tak? Dotykasz się, kiedy chcesz? Czy to tylko przy mnie? - Carmi nie przestawała flirtować. Nie miała też zamiaru ubierać się sama. Zamiast tego pochyliła się przed nastolatką, unoszą ręce by ta pomogła się jej ubrać.
Dziewczyna rzecz jasna nie miała nic przeciwko. Przełożyła strój przez ręce i głowę Carmi i dalej, po całym jej ciele, wyrównując dłońmi każdą nierówność. Szczególnie dużo ich było na pełnych piersiach.
- Kiedy tylko mogę, choć prawdę mówiąc moja moc sprawia, że aż mam ochotę zostać przyłapaną i ukaraną za to - przyznała.
- Doprawdy? Przecież kara nie musi być przyjemna. Mogą się z nią wiązać bardzo poważne konsekwencje - ostrzeżenie pewnie brzmiałoby poważniej, gdyby nauczycielka nie mruczała przy tym z przyjemności, gdy dłonie nastolatki ją obłapiały.
- Oczywiście, że tak. Wtedy raczej dreszcz emocji jest inny i jestem w stanie się powstrzymać przed ujawnienie - zachichotała dziewczyna, poprawiając każdą kokardkę osobno i absolutnie nie powstrzymując się przed nadmiernym macaniem nagiego ciała. - Do stroju są jeszcze majteczki - pokazała je, prezentując w pełni ich skąpość.
- Myślisz, że są potrzebne? - pytaniu towarzyszyło zachęcające kręcenie biodrami. - A co z podglądaniem przez kryształową kulę? Nie podnieca cię to, gdy nie wiąże się z ryzykiem?
- Jak dla mnie absolutnie nie są potrzebne. Ma pani piękną fryzurke - Lei posunęła się nawet tak daleko, że przesunęła palcami po włosach łonowych nauczycielki. - Wszystko zależy kogo i w jakiej sytuacji bym podglądała… - zamruczała, potrafiąc sobie wyobrazić mnóstwo sytuacji, które chciałaby podejrzeć.
- Jakieś przykłady? - Faelittio nie odtrącała palców. Choć w przeciwieństwie do Aithe i Selunarry wciąż stawiała granice, to nigdy nie była ona bardzo drastyczna. Do tego ciągłe krążenie wokół tematu podglądania też nie mogło być przypadkowe. Nie po sugestii, którą Lei sama jej podrzuciła zeszłego dnia.
- Na pewno podglądanie osób, których nie mogę widzieć w pewnych chwilach. Na przykład nauczycieli Akademii- przyznała. - Albo gdybym wiedziała, że ktoś ma jakiś wyjątkowo perwersyjny fetysz - wymieniała uczennica. - Oczywiście mój umysł podpowiada mi same seksualne sytuacje, eh… - westchęła z udawanym smutkiem.
- Leileno, przecież wiesz, że nauczyciele są dla ciebie niedostępni - przypomniała Carmi, z figlarnym błyskiem w oczach. Pod cieniutkim, prześwitującym materiałem jej sutki wydawały się robić jeszcze twardsze.
- Zakazane kąski są zwykle ciekawsze od tych dostępnych… - zamruczała Leilena, udając, że przykłada majteczki do łona wieszczki tylko po to, aby sprawdzić jak wyglądają. Carmi chcąc dalej się z nią drażnić, wycofała się, ale tylko po to by przysiąść na krawędzi łóżka. Wyciągnęła zachęcająco jedną stopę.
- Próbowałaś jakieś ugryźć? - zapytała. Jeżeli połknęła przynętę i podglądała Theoduina, to jaki mogła mieć w tym cel? Nie szantaż przecież, bo tego bardzo nie lubiła.
- Czy byłabym sobą, nie próbując? - odparła pytaniem na pytanie uczennica, uśmiechając się bardzo słodko. Zbliżyła się odrobinę. - Chce pani jednak przymieczyć? - zamachała majteczkami trzymając je na wyciągniętym palcu.
- Skoro są do kompletu. No i sama sobie pomyśl, jaki byłby wstyd, gdyby były zbyt luźne i same ze mnie spadały? - podsunęła kuszącą myśl. - A co z konsekwencjami? Czy zakazany owoc jest warty wyrzucenia z uczelni?
- Czy to nie okazuje się dopiero po spróbowaniu tego owocu? - Leilena przyklękła przed Carmi, mając teraz na poziomie oczu jej łono i korzystała z tego w pełni, powoli nasuwając majteczki na wyciągniętą nogę, pieszcząc przy tym palcami nagą skórę. Jej nauczycielka była wilgotna i wcale tego nie ukrywała. Wprost przeciwnie - rozchyliła nawet lekko kolana, jeszcze bardziej kusząc pannę Mongle.
- Nie wiem - kobieta wzruszyła lekko ramionami. - Ja przestrzegam reguł. Musiałabyś mi powiedzieć.
- Niektóre owoce zdecydowanie warte są poświęceń i wyrzeczeń - przyznała szczerze Lei. Nie żałowałaby niczego, gdyby na przykład wyrzucili ją teraz za związek z Aithe. Przełknęła ślinę, zerkając na mokrą cipkę. Jej dłoń masowała łydkę nauczycielki. - Niestety do założenia majteczek potrzebne są obie nóżki - przypomniała.
- Och, jestem czasem taka zapominalska - nauczycielka posłusznie uniosła drugą nogę, z premedytacją rozwierając ją szerzej. - Muszę ci zatem uwierzyć. Ale wpisuje się to w moje… obserwacje - podkreśliła mocno ostatnie słowo.
- Takie obserwacje jak teraz mogłabym czynić całymi dniami… - przyznała uczennica, której dłoń już otwarcie pieściła nogę Carmi. Z tak rozszerzonymi i tak nie było mowy o wciąganiu majteczek. - W przypadku tantrystów warto podgląać parami…
- To prawda - nauczycielka nie kwapiła się, by usadowić się właściwie. - Gdybyście odzyskiwali siły od własnych rączek byłabym wprost zazdrosna - przygryzła wargi, jakby chcąc samej się trochę powstrzymać. Bezskutecznie. - Czy ty chcesz mi coś zasugerować?
- Nie wiem czy mogłabym coś sugerować. Tak nie wypada. I pani jest potężną wieszczką, od której takich rzeczy to mogłabym się tylko uczyć - Lei jak zawsze niezbyt powstrzymywała swój języczek, odrobinę przysuwając się bliżej łóżka. Majteczki wędrowały w górę tej jednej nogi, aż na udo.
- Nawet, jeśli pozwolę ci na sugestie? Ta o pralni była bardzo interesująca - powiedziała wprost.
- Nie wiem na jakie obszary mogę wkroczyć, proszę pani - szepnęła Lei, paznokciami leciutko drapiąc wewnętrzną część uda Carmi. - Ale kiedy pożyczałam kulę, chodziły mi też po głowie bardzo sprośne rzeczy…
- Opowiesz mi jakąś? Mamy czas. A przecież za same słowa nikt nie będzie cię karał - Faelittion podgrzewała atmosferę. Panna Mongle wiedziała, że im bardziej wieszczka się podniecała, tym na więcej pozwalała uczennicy. Nigdy jednak nie udało się Lei przekroczyć tej wymarzonej granicy.
- Wiem, że na pewne rzeczy trudno trafić, ale czasami zastanawiam się, jakby to było przyłapać osoby, które znam. Odkryć ich perwersje. Od mojego pierwszego spotkania z panią rektor, marzę o odkryciu jej seksualnych sekretów - przyznała się. - Zobaczyć ją odprawiającą wyjątkowo trudny rytuał z tych, których nas uczy…
Carmi aż zadrżała lekko, słysząc tę sugestię. Oblizała wargi, rozważając usłyszane słowa, nim podjęła pikantny temat.
- Też miałabym na to ochotę - przyznała cicho. - Ale to łamałoby tyle zakazów. I do tego Aurora zawsze się zabezpiecza przed wieszczeniem - wyrwało jej się. Leilena nie była pierwszą osobą, której przyszła do głowy taka myśl.
 
Zapatashura jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172