Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2018, 13:54   #121
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Los chyba przestał im sprzyjać, bo jak inaczej wyjaśnić to, iż zabłądzili?
I Camden w zasadzie podzielał opinię Fahda i Rami'ego - chyba lepiej by zrobili, gdyby pojechali do Alissip, a nie próbowali przedzierać się przez góry.

- Jedźcie i niech Fahim będzie z wami - powiedział. - A my spróbujemy szczęścia na własną rękę.

Prawdę mówiąc nie wiedział, czy Ianvs ma takie same poglądy, ale gdyby pozbyli się tamtej dwójki, to może zatrzymaliby się w tych przeklętych górach dwa, trzy dni i może Zahija doszłaby do siebie.
A potem podjęliby próbę dotarcia do jakiegoś bardziej cywilizowanego kawałka świata
 
Kerm jest offline  
Stary 12-11-2018, 22:09   #122
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Lepiej będzie ich zaskoczyć. Właź z powrotem na dach i zrzuć im coś na głowy. Ja zaczaję się za rogiem i trach - wyjaśnił Relhad Kibrii swój plan szeptem, gdy odeszli już od meczetu na bezpieczną odległość.
- A co jeśli żadnego noclegu nie planują i nie będzie żadnej szansy na pewność? Nie chcę ryzykować. Nawet, jeśli to nie ten Osama... Przynajmniej nie będziemy głodni!
 
Avitto jest offline  
Stary 13-11-2018, 13:12   #123
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Pogórze okazało się labiryntem gęsto porośniętych wąwozów i jarów, które łączyły się ze sobą i rozdzielały w tak zwiły sposób, że nawet nomadka musiała przyznać, to co oni wszyscy już od jakiegoś czasu podejrzewali. Nie wiedzieli jaką drogę obrać. Ani ile im jej jeszcze zostało. I Ianvs Accipiter był tym jak i wszyscy pozostali mocno zirytowany. Dlatego nie miał za bardzo ochoty na wysłuchiwanie utyskiwań młodego strażnika i starego sługi.
- A czego się spodziewaliście? - spytał dezerterów nie starając się na dyplomatyczny ton. Wręcz przeciwnie. Był zimny i z początku pobrzmiewała w nim groźba - Czterdziestu hurys w oliwnym gaju? Jesteśmy zbiegami. Wszak zabiliśmy jedynego syna szejka. - Nie fatygował się na wyjaśnianie, że to o co ich oskarżono było fałszem. A nawet wolał by Rusamanami mieli co do tego wątpliwości - Dlatego musimy uciekać przez dzicz. Straż tak po prostu nie zawróci zameldować mu, że niestety nie udało im się nas złapać. Będą nas szukać. Właśnie w Alissip. I wiecie co zrobią jak was tam złapią? Wyłupią oczy, obetną dłonie i zawloką do pałacu, jakożeście nam pomogli. O ile w ogóle tam dotrzecie, bo ni dzikiego zwierza tu nie brak ni zbójców. O tych bębnach nie wspominam. - Dopiero teraz spuścił trochę z tonu, a nawet wysilił się na pewność w głosie - Rozdzielanie się będzie zgubą dla nas i dla was. A to pogórze można pokonać. Potrzebujemy tylko znaleźć schronienie blisko jakiegoś strumienia i dać czas Enki na zorientowanie się w terenie. Cedmon bez trudu też coś upoluje. A my odzyskamy siły.

Ianvs spojrzał na obu wyczekująco. Wbrew temu, że była to poniekąd dyplomatyczna próba przekonania ich do pozostania w kompanii wiedział, że się nie zawaha. Strażnik już teraz był wątpliwym sojusznikiem. Po oddzieleniu się będzie jednak dodatkowym zagrożeniem. A na takie legionista nie mógł sobie pozwolić. Jeśli młody Rusamanami odwróci się plecami by odejść, dostanie ostrzem pod żebra.

To miał nadzieję, że przekona Fahda do pozostania. Tak jak miał nadzieję, że Enki będzie w stanie wywęszyć wodę jak to niektórzy dzicy czynili. Bo samo schronienie w tym gąszczu skał i karłowatych drzew nie powinno być trudne do odnalezienia.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-11-2018 o 13:14.
Marrrt jest offline  
Stary 14-11-2018, 14:23   #124
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Livia i Torstig ponownie obeszli meczet, aby ponowić operację wchodzenia dziewczyny na dach. Znowu po plecach starego wojownika wspięła się na gzyms i dalej na dach. Torstig wrócił na swoją pozycję przy drzwiach jeszcze w czasie gdy dziewczyna dyndała nogami. Kibria poczekała dłuższą chwilę, upewniając się, że Relhad będzie na miejscu, leżąc na dachu, z przygotowanym nożem, którym zamierzała cisnąć do środka. Zbliżyła się niemal do samej krawędzi otworu, wciąż na tyle cicho, że siedzący poniżej mężczyźni nie zorientowali się, że jest tuż nad nimi. Na cel wzięła tego, który siedział do niej przodem, słusznie rozumując, że lada chwila może ją zobaczyć. Nóż zafurczał w powietrzu, wlatując przez otwór i wbijając się w ramię mężczyzny. Kibria błyskawicznie wycofała się, jednak niewystarczająco szybko.
- Jest na dachu - krzyknął jeden z mężczyzn.

Torstig usłyszał krzyk i wiedział, że Livia zaatakowała. Czekał przyczajony tuż przy wyjściu. Słyszał tupot kroków na pokruszonych kamieniach zalegających na podłodze świątyni. Zacisnął dłonie na rękojeści topora. Jeszcze chwila. Gdy tylko zobaczył sylwetkę wyłaniającą się z wnętrza, uderzył. Cios nie był czysty, trafił przeciwnika tuż poniżej łokcia. Wrzaskowi bólu towarzyszył odgłos upadającej na kamienie szabli. Rozdarty rękaw czarnej szaty momentalnie nasiąknął krwią. Mężczyzna zatoczył się, oniemiały z bólu. Jego towarzysz już wybiegał z meczetu.


Widząc zapalczywość w oczach Thoera, Rusanamani dali się przekonać. Pojechali dalej, ale od tej chwili starali się trzymać razem – więzień i strażnik, gdzieś z boku, szepcząc między sobą. Enki i Cedmon prowadzili grupę wąskim jarem, dnem którego płynęła wątła struga. Strome ściany, w większości pokryte żwirem i wystającymi spomiędzy drzewek skałami, piętrzyły się przytłaczając podróżnych. Było tak wąsko, że konie z kołyską Zahiji ledwo się mieściły. Wiedźma żyła i miała się chyba lepiej, bo co jakiś czas jęczała z bólu i majaczyła. Enki wzięła na siebie obowiązki opiekowania się ciężko ranną i doglądania jej, a podczas takich chwil na Cedmona spadał obowiązek przewodzenia grupie.

Jego bystre oczy co jakiś czas rejestrowały poruszające się na granicy widzenia ciemne kształty. Tajemnicze postaci przemykały między drzewami i kryły się za skałami, a Gmanagh nie był w stanie określić kim lub czym były. Hundur, idący przy nogach wierzchowca był wyraźnie zaniepokojony i czasem Cedmon musiał ostrym słowem a nawet gestem przywoływać brytana do porządku. Po południu bębny odezwały się znowu. Bliżej i głośniej.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 14-11-2018 o 20:19.
xeper jest offline  
Stary 14-11-2018, 15:45   #125
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sytuacja robiła się coraz mniej ciekawa.
Fahd i Rami stawali się coraz bardziej nieufni i wyglądało na to, że prędzej czy później zwrócą się (w taki czy inny sposób) przeciwko Cedmonowi i jego towarzyszom. To jednak nie skłaniało Cedmona do wykonania 'ataku uprzedzającego'.
Jakby tego było mało, okolica stawała coraz mniej przyjazna. I nie dotyczyło to roślinności i terenu. A przynajmniej nie tylko.
"Mowy" bębnów Cedmon nie rozumiał, ale nie sądził, by było to serdeczne powitanie. Raczej wprost przeciwnie.

- Obawiam się, że będziemy mieli gości - powiedział. - I chyba lepiej będzie, jeśli będziemy się trzymać blisko siebie, a na wieczór powinniśmy sobie znaleźć miejsce łatwe do obrony.

Oczywiście napastnicy mogli zaatakować wcześniej, no ale na to i tak nie mógłby nic poradzić. Prócz, oczywiście, trzymania oczu szeroko otwartych.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 14-11-2018 o 15:57.
Kerm jest offline  
Stary 14-11-2018, 20:48   #126
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Kibria trafiła. “Strzelec wyborowy!” Pomyślała słysząc zamieszanie, ukryta przed ewentualnym pociskiem zwrotnym ze stronym tamtej trójki.
Kiedy usłyszała jak biegną do wyjścia miała dwie drogi. Pierwsza poczekać tutaj aż wszystko się uspokoi, albo druga, wlecieć przez dziurę i pomóc staruszkowi.
“Niech to demony porwą!” Krzyknęła w myślach i przeturlała się do dziury. Wpadła przez nią. Na miękkie nogi, przeturlała się po podłożu prawie wpadając w palenisko. Kolna jej strzyknęły. Najszybciej jak mogła podniosła się i ruszyła w stronę wejścia gdzie stali już dwaj przeciwnicy. Była pewna że spadając słyszała krzyk.
W biegu wyciągnął swój miecz i zmierzyła się w plecy jednego z przeciwników.
 
Obca jest offline  
Stary 19-11-2018, 10:50   #127
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Staruch widział więcej walk niż wszyscy trzej Osamowie razem wzięci. Nie tylko poruszał ciałem w wyuczony sposób ale również świadomie podejmował kolejne ruchy obserwując poczynania przeciwnika.
W ślad za zadanym z zaskoczenia cięciem na ranionego Rusanamani spadło miażdżące uderzenie obuchem. Dzielący walczących dystans niemal dwumetrowego drzewca miał się wkrótce skrócić. Następne uderzenie Relhad musiał przyjąć na gardę. Aby mieć największe szanse w następnym starciu musiał się upewnić, że będzie to pojedynek.
 
Avitto jest offline  
Stary 19-11-2018, 13:59   #128
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Tak będzie najlepiej - poparł Gmanagha Ianvs - I uważajcie gdzie nogi stawiacie. Teren aż się prosi o jakiś potrzask...
Bębny niby zbliżały się, ale gdyby obcy czuli się pewnie, to powinni już zaatakować. Takie głośne podchody zazwyczaj nie oznaczały niczego poza szczekaniem psów na przejeżdżającą karawanę. Zazwyczaj. Ale to tym bardziej upewniało go, w przeświadczeniu, że dobrze, że się nie rozdzielili. W grupie mieli szanse. Nawet jeśli dawny strażnik i dawny więzień zdążyli w parę dni zapomnieć kto komu był oprawcą i zaprzyjaźnić się ze sobą.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 19-11-2018, 21:25   #129
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Livia zgodnie ze swoimi zamierzeniami wpadła do wnętrza przez dziurę w dachu, lądując miękko i przetaczając się po ziemi w stronę ogniska. W kolanach jej chrupnęło, ale zerwała się szybko, kątem oka rejestrując ruch po swojej lewej stronie. I tutaj musiała zrezygnować z planu pomocy staruszkowi...

Tuż obok niej pojawił się Osam. Poznała go, mimo że wcześniej widziała go tylko raz w życiu. On chyba też ją poznał. - Żmijo! - warknął. - Co tu robisz? - I nie czekając na odpowiedź, zaatakował. Kibria zauważyła krew na jego ciemnej szacie, znak że to właśnie on dostał nożem. Nim wyszarpnęła miecz, rusanamański bułat zataczał wokół niej świszczące kręgi. Osam, mimo iż zraniony pewnie władał orężem. Kibria jak na razie skutecznie unikała.

Torstig, nim rusanamański mężczyzna wybiegł z meczetu, wykorzystał moment na kolejne uderzenie w nieco otumanionego bólem przeciwnika. Głowica topora zatoczyła szeroki łuk i pędziła na spotkanie z głową wroga. Ten jednak otrząsnął się szybciej, niż Relhad się spodziewał. Z bezwładną ręką zanurkował pod ostrzem, chwytając leżącą szablę w lewą dłoń. Z jego ust padły jakieś złośliwe słowa, których Torstig jednak nie zrozumiał. Ten wybiegający z wnętrza budynku zaatakował, z wysoko wzniesionym bułatem. Torstig zasłonił się. A raczej chciał zasłonić. Nie stało mu refleksu i nagle poczuł ból z rozciętego ramienia. Rusanamani przyskoczył bliżej, widząc że broń Relhada jest skuteczniejsza na większą odległość.


Jechali dalej, brnąc wgłąb Hortorum i nie mając pojęcia jak długo jeszcze przyjdzie im podróżować bezdrożami. Atak ze strony tajemniczych istot, podążających za nimi krok w krok nie następował. Cedmon skupiony na obserwacji okolicy zdołał jednak przyjrzeć się im bliżej. Z pewnością były to stworzenia człekokształtne, niższe od ludzi. Porośnięte były szarym futrem, z dużymi głowami i długimi rękami.

- Małpoludy - orzekła Enki, kiedy Gmanagh podzielił się wiedzą. - Dzicy ludzie z Res Horab - dodał Fahd. - Dzieci demonicznego Rabaquqa, demona. Fahimie, miej nas w opiece! Jedzą surowe mięso i piją ciepłą krew... Biada nam!

Wiedza z kim mają do czynienia wiele nie zmieniła. Jechali dalej, aż do zmroku, kiedy Ghaganka wypatrzyła schronienie. Pokaźną jamę w skale, osłoniętą krzakami, a do tego znajdującą się u szczytu półki skalnej, po której dało się wprowadzić wierzchowce. Rozbili tam obóz. Wraz z zapadającymi ciemnościami, dudnienie bębnów nasiliło się i przybliżyło. Napięcie wzrastało. Rusanamani, przerażeni szeptali modlitwy i co chwila utyskiwali na tych, którzy doprowadzili ich do takiej sytuacji. Na zewnątrz, u stóp skały w świetle gwiazd przemieszczały się pokraczne sylwetki.
 
xeper jest offline  
Stary 20-11-2018, 07:37   #130
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację

Gdyby twarz Livi nie była zakryta Osama, zobaczyłby zwycięski uśmieszek zdobiący twarz złodziejki. Unikając jego ciosów zaczeła szukać okazji do zadania własnych.
- Żmija? Ja? - Powiedziała udając zdziwione urażenie, próbując go rozproszyć. - Zawsze to lepsze od takiego rynsztokowego szczura. - Rzuciła już z nieudawaną wyższością.
Staruszek musiał sobie radzić sam, wprawdzie nie wiedziała jak dobrze jej przeciwnik radził sobie z bronią, ale dopóki nie uda się jej go unieszkodliwić, nie będzie miała jak pomóc wojownikowi z resztą przeciwników. Kiedy w końcu ujrzała szansę rzuciła się do przodu ze słowami: - Pozdrowienia od byłej wspólniczki!
 
Obca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172