09-02-2019, 14:17 | #211 |
Administrator Reputacja: 1 | Walka z duchami nikomu jeszcze nie wyszła na zdrowie, a zwycięstwo, nawet jeśli dało sie je osiągnąć, niewielkie przynosiło zyski. Duch, który nagle objawił się przed Cedmonem i jego kompanami, walczyć co prawda nie chciał, ale zdecydowanie był przeciwny temu, by przybysze zaopiekowali się leżącymi w pobliżu skarbami. - No to trafiliśmy na poszukiwaczy skarbów. - Cedmon podsumował dzieje znalezionych niedawno truposzy. - Zapewne ów szlachetny rycerz okazał się zbyt chciwy i spotkała go kara... A teraz pokutuje i ostrzega innych przed podobnym losem. Posłuchamy go, czy nie? - Spojrzał na Enki i Ianvsa. |
10-02-2019, 01:19 | #212 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Mimo starań amira kilka słów było zbyt wyszukanych na możliwości Torstiga - Ta złodziejka najęła mnie do pościgu ledwo opuściłem łódź moich rodaków. Miałem szukać kryształu. Nie miał kryształu, choć nie wypatroszyłem go. Miał jednak pismo. Jestem starym wojownikiem. Nie czytam. Gdy cię zobaczyłem wychodzić od tamtej złodziejki pojąłem, że musisz je zobaczyć. Jesteś wojownikiem. To mówiąc Relhad podszedł na krawędź dywanu i wyciągnął rękę z rulonem przed siebie. |
12-02-2019, 00:11 | #213 |
Reputacja: 1 | Jak na kogoś kto zdawał sobie sprawę, że jest opętany przez dawno nieżyjącego nekromantę, Ianvs z rezerwą podchodził do przestrogi ducha. A właściwie nawet z przestrogą podchodził o samego ducha. Bardziej spodziewał się sztuczek i iluzji, których już kilka razy padał ofiarą. I mimo że pozostawało pytanie, kto u licha by tworzył takie widziadła, podejrzliwie przyglądał się okolicznym drzewom i każdemu ruchowi między nimi. - Nadal jestem za chatami - odparł na pytanie Cedmona. - Chaty dobre - przytaknęła Enki, która przejęła mapę ciekawie wypatrując w terenie odpowiadających na pergaminie miejsc - Ale chaty tam gdzie trup Fahd. I tam gdzie to co z Fahda zrobić trupa... - Szlag... - mruknął legionista - bogowie chyba celowo nas wiodą na to wzgórze... Nie sprawiajmy im zatem zawodu.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
12-02-2019, 18:32 | #214 |
Reputacja: 1 | Amir Masud wysłuchał tego, co miał do powiedzenia Torstig. Słuchając nerwowo szarpał lewy wąs, a gdy Relhad skończył, łapczywie wyciągnął dłoń po pismo, które stary wojownik mu podał. Rozłożył je i szybko przebiegł oczami po zapiskach. Z jego ust wydobyło się westchnienie ulgi, a napięcie widoczne w całym ciele ustąpiło. Wyszeptał coś pod nosem, ale Torstig nie zrozumiał co. Potem dowódca gwardii odwrócił się i rzucił kilka słów do czekającego na progu urzędnika. Jedyne słowo jakie Relhad zdołał wyłapać, brzmiało "zapłata". - Dobrześ się spisał, starcze - Masud z uśmiechem na ustach zwrócił się do Relhada, a drugi z mężczyzn szybko opuścił pomieszczenie. - Zostaniesz wynagrodzony... Nastąpiła chwila niepewności. Czy urzędnik wróci z strażnikami, aby wtrącić Torstiga do lochu, czy może... Nim Relhad poważniej się nad tym zastanowił, urzędnik był z powrotem. Podał coś Masudowi. - Trzymaj - Amir cisnął w kierunku starego człowieka pękaty, jedwabny woreczek. - I wynoś się z Yarakanu. Jeśli kiedykolwiek pojawisz się tu znowu, umrzesz... Ostatnie słowa ducha pobrzmiewały w umysłach awanturników, gdy zjawa rozwiewała się. Ostatecznie zniknęła, a las znów stał się cichy i złowieszczy. Ruszyli dalej w kierunku, coraz bardziej górującego nad nimi wzgórza. Wkrótce stało się jasne, że nie jest ono do końca naturalne. Widać było, że pod warstwą gleby i pokrywającej stoki roślinności znajduje się struktura, która nie była wytworem natury. Zbocza były zbyt symetryczne, schodkowe w zarysie. Tak jakby pod spodem znajdowała się wzniesiona z potężnych bloków piramida. Mniej więcej na wprost od zbliżającej się kompani, w gęstwinie ział czernią trójkątny otwór wiodący do środka. Opasany był rozlatującym się, spojonym tylko siłą korzeni rosnących na nim roślin portalem. Antyczne kamienie pokrywały jakieś płaskorzeźby, nie do rozróżnienia z większej odległości. Wzgórze musiało być siedzibą jakichś istot, bo od wejścia wiodła wydeptana ścieżka. Widoczne na niej były ślady, takie same jak w pobliżu martwego drzewa, na którym wisieli trzej pozbawieni głów pechowcy. |
12-02-2019, 20:35 | #215 |
Administrator Reputacja: 1 | Budowla, na jaką natknęli podążając według wskazówek mapy, zdecydowanie źle się Cedmonowi kojarzyła. - Jakbym widział tamten grobowiec - powiedział. - To domostwo jest chyba zamieszkałe przez czterorękich... którzy akurat zrobili sobie wycieczkę - dodał. Oczywiście mogło być tak, że prócz tych, co niedawno upolowali Fahda, całkiem pokaźne stadko istot o nadmiernej ilości rąk stale pomieszkuje wewnątrz domniemanej piramidy. - Macie ochotę zwiedzić ten zabytek budownictwa - zwrócił się do pozostałych - czy bierzemy nogi za pas i jedziemy jak najszybciej i jak najdalej? Wolałbym to drugie. Miał też zamiar sprawdzić ślady i przekonać się, czy więcej prowadziło w stronę, czy od budowli, oraz które były świeższe. |
16-02-2019, 10:49 | #216 |
Dział Fantasy Reputacja: 1 | Mając pewne obycie w stosunkach z mającymi o sobie wysokie mniemanie – nie ważne, czy byli szlachcicami, władykami, kapłanami czy dowódcami - Relhad odwrócił się na pięcie i zniknął tą samą drogą, którą przybył do pałacu. Pękaty mieszek skrył pod tuniką, odebrał topór a na ulicy od razu przeszedł na drugą jej stronę by nie kusić losu. Na kolejnym rogu poczuł szarpnięcie. - Jesteś - stwierdził zaskoczony widząc Kibrię. - Żyjesz - zrewanżowała się. - Najkrótko. Sprzedajmy konie i wsiadajmy na łódź. Albo wiesz, gdzie jechać bezpiecznie. Sabiha to trup. Wszyscy tu to trup. Pismo prawdziwe. Ostatnio edytowane przez Avitto : 16-02-2019 o 11:14. |
16-02-2019, 11:26 | #217 |
Reputacja: 1 | Starożytna sadyba po środku dziczy nie mogła być dziełem małpoludów. Samo Imperium do budowy sławnych morskich kolosów potrzebowało pracy tysięcy niewolnych i setki inżynierów. Ta struktura, którą tu znaleźli, aż tak imponująca nie była. Ale wymagała użycia podstawowych machin i znajomości matematyki. Nie wspominając o źródle kamiennych bloków, które skądś trzeba było sprowadzić... Nieee. Tego nie mogły dokonać te prymitywne istoty, które ich zaatakowały. Przynajmniej tak wydawało się Ianvsowi. - Jesteśmy na terenie jakiegoś ludu. Pod progiem jego siedziby. A nieproszonych obcych lud ten pozbawia głów i obwiesza na gałęziach. Dlatego natychmiast zwróćmy się na północ od wzgórza i ruszajmy w tamtym kierunku. Najlepiej płycizną co by śladów nadto nie zostawiać. Chyba, że tobie czarowniku ta budowla jakoś kojarzy się z Jusufem... Dodał w myślach.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
16-02-2019, 23:20 | #218 |
Reputacja: 1 | - Muszę Cię zmartwić, ale chyba będziecie musieli spenetrować to starożytne miejce dawno zapomnianego, nieludzkiego kultu - w głowie Ianusa rozległ się głos czarnoksiężnika. Minęła dłuższa chwila od momentu, kiedy Thoer zadał pytanie. Najwidoczniej Saadi w jakiś niewytłumaczalny sposób zbadał okolicę. - Jusufa tam nie ma, ale chyba jest ktoś, kto miał do czynienia ze zdrajcą. Podczas gdy Nefer-Inet zastanawiał się nad tym co robić, Cedmon badał ślady. Miękki grunt pozwalał na dokładne zbadanie tropów. Gmanagh stwierdził po oględzinach, że po ścieżce poruszało się co najmniej dwadzieścia tajemniczych istot. Ślady były różnej wielkości i kształtu, co pozwalało sądzić, że tajemnicze miejsce było siedliskiem dla różnych istot. Co ciekawe, wśród śladów Cedmon dojrzał też kilka należących z pewnością do ludzi. |
19-02-2019, 11:11 | #219 |
Reputacja: 1 | Kibria zdziwiła się że Torsting wyszedł żywy z posiadłości. “Ten staruch musi mieć jakiegoś demona pilnującego jego tyłka!” Pomyślała. |
19-02-2019, 12:35 | #220 |
Administrator Reputacja: 1 | Dobrymi chęciami, jak powiadano, wybrukowane jest piekło. W tym przypadku dobre chęci, polegające na objechaniu budowli szerokim łukiem i jak najszybszym o niej zapomnieniu, na nic się zdały. Skoro Ianvs zmienił zdanie i stwierdził, że w środku jest ktoś, może coś wiedzieć... Pozostawało zaryzykować spotkanie z dwu- i czterorękim mieszkańcami tego miejsca. Z tym jednak, że Cedmon nie miał zamiaru iść jako pierwszy. |