06-03-2019, 21:40 | #231 |
Reputacja: 1 | Pojawienie się goryli wisiało w powietrzu odkąd Saadi odezwał się w jego głowie. Legionista celowo postanowił nie myśleć o jego słowach. Nie zamierzał wysłuchiwać wykładów umarłego nekromanty na temat poszanowania czyjegoś życia. Zwłaszcza życia... tak ważnej osoby. Ale czuł, że czarownik wie o tych ruinach na tyle dużo by przeczuwać nadchodzące zagrożenie. I zagrożenie w istocie pojawiło się. W postaci dwóch na oko dwustukilowych goryli, które bez użycia tych wielkich mieczy mogłyby samymi łapskami rozerwać człowieka na dwoje... Żołnierski umysł błyskawicznie ocenił możliwości... ucieczki w zarośla... do sali kolumnowej... walki defensywnej... frontalnego ataku... Kątem oka dostrzegł jak Cedmon unosi łuk i błyskawicznie rzucił się by podbić łęczysko tak by strzał chybił. Stawiając na Saadiego miał zapewne większe szanse niż składając broń. Ale nie miało to znaczenia jeśli ceną miała być Zahija.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
08-03-2019, 22:21 | #232 |
Reputacja: 1 | Ianus nie zdążył. Uderzył w Cedmona w momencie, w którym strzała już leciała w kierunku małpoludów. Enki wycofała się, kładąc Zahiję delikatnie na ziemi i sięgając po broń. Trafiony strzałą goryl zaryczał, raczej ze wściekłości niż z bólu. Mimo iż grube futro pochłonęło większość impetu uderzenia, pocisk i tak wbił się w ciało i sterczał z muskularnego ramienia. Olbrzymia istota ułamała szyp niczym zapałkę. Drugi gigant już pędził w stronę intruzów, wyciągając w biegu ostrze. Ziemia aż trzęsła się pod uderzeniami jego stóp. Ranny małpolud był trzy kroki za nim. A pierwszą linią obrony był Ianus, wyglądający na tle pędzących humanoidów niczym dziecko. Enki strzeliła. Celowała w pierwszego. Trafiła, ale strzała odbiła się niegroźnie od kolczugi. Dziewczyna zaklęła w swoim języku. Goryl wpadł na Thoera. Wojskowe odruchy dały znać o sobie. Legionista ruszył się aby zejść z linii ciosu. Nieszczęśliwie potknął się o wilgotny korzeń i nim zdał sobie sprawę z tego co się dzieje, szybował obolały w powietrzu. Zderzenie z ziemią, kilka metrów od ścieżki było brutalne. Rąbnął tak mocno, że aż połamał sobie zęby. Usta wypełniła krew. Przez chwilę nie był w stanie poruszyć czymkolwiek, a przed oczami wirowały czarne plamy... Następny na drodze szarżujących małpoludów był Cedmon. Wciąż trzymał łuk, a tempo w jakim pędziły rozjuszone małpy nie dawało mu szans na zmianę broni. - Jak tak dalej pójdzie, to zostaniemy tu na zawsze - Saddi ze smutkiem w głosie podsumował działania Accipitera. - Im mniej masz sił, tym mniej możesz mi ich przekazać. Nie chciałbym stać się przyczyną Twojej śmierci. Gdyby umarł ktoś z Twoich towarzyszy, to jeszcze moglibyśmy go wykorzystać, ale Ty to co innego. To jak będzie z wiedźmą? |
11-03-2019, 14:41 | #233 |
Reputacja: 1 | Cedmon okazał się szybszy. Na dobre, lub na złe. Bogowie jak widać łaknęli teraz walki. O ile i tak by do niej nie doszło nawet gdyby Gmanagh chybił.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
11-03-2019, 23:20 | #234 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon przeklął pecha, który nie pozwolił mu na oddanie kolejnego strzału. - Hundur, atakuj! - zawołał i rzucił się w bok, by zejść z drogi gorylowi. Sięgnąć po szalę miał zamiar później... Jeśli coś takiego zdoła w ogóle zrobić. |
12-03-2019, 22:26 | #235 |
Reputacja: 1 | Enki, nim małpolud dopadł Cedmona wystrzeliła jeszcze raz. Tym razem miała więcej szczęścia i pocisk ugrzązł w potężnej klatce piersiowej goryla. Potem Cedmon uskoczył, a tuż obok niego śmignęło czarne, rozmyte w skoku cielsko brytana. Hundur wybił się wysoko, a jego mocarne szczęki zacisnęły się na gardle małpy. Ta niemal momentalnie wytraciła impet, zajmując się wiszącym jej u gardła psem. Gmanagh usłyszał chrzęst pękających kości i krótkie, rozpaczliwe skowyczenie psa, gdy małpolud zacisnął łapska na jego ciele i zgniótł je w uścisku. Potem odrzucił bezwładne ciało psa gdzieś w krzaki i ryknął tryumfalnie. Drugi małpolud, ten zraniony chwilę wcześniej przez Cedmona najwidoczniej doszedł do wniosku, że poobijanego człowieka warto dobić i skierował się w stronę Accipitera. Już nie pędził, a szedł kiwając się na boki z mieczem opuszczonym nisko nad ziemią. Ianus cofał się w gęstwinę. Raz i drugi potknął się o jakieś pnącza i korzenie, a małpolud znacząco zmniejszył dystans. Goryl w pewnym momencie ryknął i zamachnął się długim, dwuręcznym mieczem. Na unik nie było miejsca, więc Thoer starał się zbić cios gladiusem. Wielgachne ostrze ze świstem przecięło jakieś liany, potem uderzyło o miecz Ianusa wytrącając mu go z dłoni, a potem... Ianus wylądował na ziemi. Lorica częściowo pochłonęła impet uderzenia, ale i tak blachy zostały rozcięte, podobnie jak skóra i mięśnie. W klatce piersiowej Thora ziała długa, krwawiąca rana. Świat wirował i Ianus tylko nadludzkim wysiłkiem był w stanie zachować świadomość. Z każdą chwilą jego powieki stawały się cięższe... Odpływał w ciemność... - I co? - warknął Saadi. - Coś narobił, kretynie? Ledwo żyjesz! Bez broni. Bez szans. Teraz nawet najprostszy czar może Cię zabić. Nie, nie, nie. Wycofuj się! Czołgaj! Uciekaj! Zrób coś! |
15-03-2019, 16:49 | #236 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon miał nieodparte wrażenie, że ta bajka nie skończy się dobrze. dla znacznej części zainteresowanych. Było jasne, że dwa goryle zaraz zrobią z nich wszystkich marmoladę... Hundur już zginął, co prawda ratując życie Cedmonowi, ale ten ostatni wcale nie był z tego zadowolony. Zanosiło się na to, że śmierć czworonożnego przyjaciela może iść na marne i wyglądało na to, że nawet nie będzie można się zemścić. Przeklinając sam pomysł wkroczenia do prastarej budowli Cedmon chwycił szablę i zadał cios, starając się trafić w jakieś wrażliwe, a niechronione kolczugą miejsce. |
15-03-2019, 21:08 | #237 |
Reputacja: 1 | Nie wiedział gdzie pełznie. Ani czy małpolud go wciąż dogania. I czy zginie w tej sekundzie czy w następnej. Czy jeszcze w następnej. W przerwach między histerycznym popędzaniem przez Saadiego słyszał jednak, że bestia jest blisko. Nawet nie miał siły wykłócać się z czarownikiem, czyj to był kaprys, żeby wchodzić do tego przeklętego ziguratu... I wtedy ostatnia myśl zaświeciła mizernym światłem nadziei. Zwolnił na chwilę. Odetchnął głębiej. I zwołał głośno: - Jusuf ibn Jusuf!!! - okrzyk nie był tak głośny jakby mógł być gdyby legionista nie dostał chwilę wcześniej żeleźcem przez żebra. Ale więcej zrobić nie był by zwrócić na siebie uwagę nieznajomego, który ponoć znał ucznia Saadiego - Jusuf ibn Jusuf!!! Wrzasnął po raz ostatni orientując się, że małpolud już go dopadł. - Śmiało... - wycharczał.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
16-03-2019, 21:10 | #238 |
Reputacja: 1 | Gmanagh wszystko postawił na jedną kartę. Cisnął drogocennym łukiem w krzaki, równocześnie sięgając po szablę wiszącą u pasa. Olbrzymi małpolud był tuż nad nim, szykując się do zadania ciosu. Bestia ociekała krwią z rozoranego przez brytana gardła. Długie, ciężkie ostrze znajdowało się niemal na końcu śmiercionośnego łuku i tylko mgnienie dzieliło je od opadnięcia na zdesperowanego człowieka. Zakrzywiona szabla była szybsza. Kolano, w które uderzył Cedmon trzymając zakrzywioną bron obu rękami dla zmaksymalizowania siły ciosu, nie wytrzymało. Staw chrupnął i rozleciał się, rozcięty na dwoje, a goryl przez chwilę stał oniemiały, po czym stracił równowagę i runął na plecy, wyjąc z bólu. Enki strzelała w ledwo widocznego w zaroślach małpoluda; tego, który dopadł Ianusa. Czarnoskóra łowczyni w krytycznej sytuacji straciła całą zimną krew i zamiast w plecy olbrzyma, szyła wszędzie naokoło. Thoer był zdany na siebie... i na czarnoksiężnika. Krzyki Accipitera nie przyniosły żadnego efektu. Goryl nie zareagował na nie w żaden sposób. Nie było też odzewu z okolicy. - Trudno... Raz kozie śmierć... Jak mawiali starożytni... - Saadi w obliczu swojej ostatecznej śmierci, która miała nastąpić wraz ze zgonem jego nosiciela, nie tracił humoru. - Ciekawe czy to przetrzymasz... A jeśli tak, to może w koncu mnie wypuścisz...Mam na oku pewną kobietę... Przez usta Ianusa popłynął charczący zaśpiew w języku ludu pustyni. Z każdym wersem legionista czuł, że zbliża się kres jego egzystencji. I gdy Nefer-Inet zmusił jego struny głosowe do wypowiedzenia wieńczącego inkantację słowa, Ianus poddał się. Odpłynął w niebyt, zbyt słaby by walczyć o jeszcze jedną chwilę życia. W stronę goryla popłynęła smuga fioletowego światła, obejmując jego głowę i wnikając do wnętrza czaszki. Małpolud zachwiał się i upadł jak rażony gromem z jasnego nieba. |
16-03-2019, 22:13 | #239 |
Administrator Reputacja: 1 | Cios, takie przynajmniej Cedmon miał wrażenie, miał być ostatnim, jaki miał zadać w tym życiu... zanim goryl zgniecie go w swoich łapskach. Czy po śmierci jego dusza powędruje na Wielkie Niebiańskie Równiny, tego nie wiedział, ale był pewien, że tam nie będzie żadnych walk. Bogini jednak miała względem niego inne plany i to nie Cedmon znalazł się na ziemi. Życie za życie, głosiła stara jak świat zasada... Cedmon nie wahał się więc ani chwili. Korzystając z oszołomienia przeciwnika i trzymając się poza zasięgiem wielkich łapsk zadał cios, który miał pozbawić przeciwnika głowy i życia. |
19-03-2019, 22:39 | #240 |
Reputacja: 1 | Ekenedilichukwu oddychała szybko i głęboko. Czuła zwieszone w ciężkim i parnym powietrzu starcie. Krew człowieka i zwierzęcia. Ich gniew i strach. I coś jeszcze. Smród złej magii. Smród trupa, który włóczył się za Ianvsem odkąd opuścili katakumby. I musiała teraz wybierać. Gnać w zarośla, w których zniknął legionista z uczepionym jego ducha trupem. Lub pomóc Cedmonowi. Gmanagh miał przewagę nad małopoludem, ale wystarczyłby jeden cios by to zmienić. A wtedy zostałaby sama z trójką nieprzytomnych kompanów i nadal groźnym gorylem... Accipiter będzie musiał wytrzymać. Przymierzyła i posłała jeszcze jedną strzałę w cedmonowego goryla.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |