21-03-2019, 10:03 | #241 |
Reputacja: 1 | Nim Cedmon zadał ostateczny cios okaleczonemu małpoludowi, z łuku Enki wyleciała kolejna strzała. Tym razem nie miała problemów z trafieniem w niemal nieruchomy cel. Pocisk wbił się w bark, zahaczył o obojczyk i ugrzązł w ciele zagłębiony niemal do połowy. Ale goryl, mimo poważnych ran dalej żył. Charczał i pluł krwią, chcąc dosięgnąć miecza leżącego tuż obok niego. Gmanagh z determinacją w oczach obszedł go tak, by być poza zasięgiem ewentualnego ciosu i znów z szablą w obu rękach uderzył w szyję. Siła ciosu wystarczyła na to, żeby ostatecznie zakończyć żywot olbrzyma, ale Cedmonowi nie udało się całkowicie odciąć głowy. Połowiczny sukces… Kilkanaście kroków dalej Ianus podniósł się na nogi. Wokoło było ciemno. Gdzieś daleko przed sobą widział jasny punkt. Coś mówiło do niego ciepłym, delikatnym głosem. Nie rozumiał słów, ale wiedział, że musi iść ku światłu. Zrobił krok, drugi… Rozjaśniło się, punkt urósł. Wokoło zobaczył zamglone zarysy delikatnych wzgórz z uprawianymi polami na zboczach. Na szczytach stały rozległe, białe wille. Z każdym krokiem punkt rósł, a Accipiter zobaczył rzekę. Punkt przybrał kształt łodzi zacumowanej w przystani. Na pokładzie stała postać w białej szacie z kapturem. Zakrwawione ciało legionisty wciąż spoczywało bez ruchu w krzakach tuż obok zabitego nekromantyczną magią Saadiego ciała małpoluda. |
21-03-2019, 14:32 | #242 |
Administrator Reputacja: 1 | Łeb goryla, po obrobieniu pewnym, pewnie nadałby się na ozdobę w jakimś myśliwskim pawilonie, jednak Cedmon nie kolekcjonował takich pamiątek, ani też nie zamierzał zabierać ze sobą takiej zdobyczy. Upewniwszy się, że zwierzak nie żyje, ruszył w stronę Hundura by sprawdzić, czy wierny przyjaciel faktycznie oddał życie w jego obronie. A potem podbiegł do Ianusa. Kompan żył co prawda, ale wyglądało na to, że w najlepsze podąża drogą wiodącą do krainy śmierci. Cedmon co prawda o odbieraniu życia był sprawniejszy, niż w jego ratowaniu, ale nie zamierzał bezczynnie patrzeć, jak Ianus się wykrwawi. Przyklęknął przy leżącym, po czym oddarł z zapasowej koszuli rękaw i zaczął opatrywać rany towarzysza wędrówki. - Enki, może znasz się na tym lepiej, niż ja? - zwrócił się do dziewczyny. |
25-03-2019, 01:50 | #243 |
Reputacja: 1 | - Znać się tyle lepiej, że wiedzieć, że on teraz w rękach bogów - wymamrotała murzynka na widok ran odniesionych przez Thoera - I cuchnie złym mzimu. Jedyne co była w stanie zrobić, to ocenić, że najgorszą raną była ta ostatnia zadana mieczem. Ta w każdym razie najbardziej krwawiła. Wzięła od Gmanagha przygotowane na szybce i z poświęceniem koszuli bandaże - Nie czeka! Pomoże zdjąć z niego metal! Pośpieszyła Cedmona i gdy legionista był już pozbawiony loriki, przewiązała rany na tyle na ile umiała. - Uciska. O tak. I po pysku go pierze. Żeby nie spał. Rozejrzała się dookoła i ponownie wciągnęła powietrze głęboko w nozdrza po czym zaczęła roztrącać okoliczne chaszcze. Po długiej chwili znalazła takie liście, które były najbardziej aromatyczne i wgryzające się w płuca. Przystawiła Thoerowi pod nos. - A teraz żołnierz nie umierać - warknęła na legionistę - A jak umrzeć, to my Cedmon w nogi. Bo do nas zły trup się przyplątać...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
26-03-2019, 22:35 | #244 |
Reputacja: 1 | Ianus podszedł do łodzi. Z każdym krokiem w jej kierunku stawał się coraz lżejszy, mniej związany ze wszystkim co pozostawiał za sobą. Okolica znów rozmyła się. Wzgórza i pola zniknęły we mgle. Była tylko łódź i stojąca na niej postać w białej szacie. Na głowie miała kaptur zasłaniający twarz. Opierała się na długim kiju, służącym do sterowania łodzią. Accipiter już wiedział kogo ma przed sobą. To był Haronius, sługa Trei. Przewoźnik, który miał zabrać jego ducha na drugą stronę rzeki, do Krainy Cieni. Trap zaskrzypiał pod nogami legionisty. Łódź zatrzęsła się, a przewoźnik już szykował się do odpłynięcia. Powietrze wypełnił jakiś odór. W błogostan, w jakim znajdował się Ianus wkradły się jakieś głosy, nieprzyjemne odczucia, ból. Sylwetka Haroniusa i barka nagle zniknęły, zastąpione przeraźliwym kłuciem w klatce piersiowej, krzykami i twardą ziemią pod plecami. A co gorsza, Saadi wrócił... - Podziękuj przyjaciołom – zaskrzeczał jego głos. – Chyba nie wybierzesz się na wycieczkę do Krainy Cieni. Zostajesz ze mną. Chcę krwi tego małpoluda, chyba wiesz po co. Jeszcze wiele zdziałamy razem, chyba że zgodzisz... Leżący wśród tropikalnych zarośli legionista jęknął, gdy Enki odsunęła od jego nozdrzy aromatyczne liście. Przez jego ciało przeszedł dreszcz. Z ust wraz ze strużką zmieszanej z krwią śliny wydobyło się jedno słowo. – Krwi... |
26-03-2019, 22:55 | #245 |
Administrator Reputacja: 1 | Cedmon przyglądał się poczynaniom Enki... ze świadomością, że dziewczyna może mieć rację i duch (czy demon) który opętał Ianusa może sobie szukać innego nosiciela, a jemu niezbyt odpowiadało to, że stanie się nim on czy Enki. Zdecydowanie żadna z tych opcji mu nie odpowiadała... Prośba legionisty w pierwszej chwili zdała mu się dziwna. I miał nadzieję, że nie było to ostatnie życzenie umierającego. Mógł je spełnić, ale nie miał zamiaru zostać honorowym krwiodawcą. - Masz jakiś kubek? - zwrócił się do Enki. - Utoczymy mu krwi... Małpoludowi, znaczy. A jak nie, to Ianus będzie musiał przyssać się do tego małpoluda. |
30-03-2019, 02:03 | #246 |
Reputacja: 1 | Murzynka nie widziała co legionista zrobił z pałacowymi strażnikami. Wiedziała dzięki instynktom, że umarły z nimi jest. Ale nie była przygotowana na coś takiego. Już samo obcowanie z taką istotą w jej stronach było czymś obrzydliwym, a teraz... a teraz Cedmon się pytał, czy miała kubek na krew, a legionista wyraźnie ku tejże krwi zmierzał. A raczej pełzł słabo wlokąc za sobą okaleczony korpus. Wyglądał żałośnie. Jak żaden mężczyzna nigdy nie powininen wyglądać. I zastanawiała się, czy to Saadi trzyma go wbrew jego woli przy życiu, czy też on sam tak się tego świata uczepił, że gotów jest na taką makabrę...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
04-04-2019, 15:06 | #247 |
Reputacja: 1 | Ianus znacznie bardziej świadomie niż poprzednim razem poddał się krwawemu rytuałowi Saadiego. Pił ile mógł, krztusząc się ciepłą, gęstą gorylą krwią. Z każdym łykiem życiodajnego płynu, odzyskiwał siły, tak, że już po chwili mógł podnieść się na nogi. Ból w ranie zelżał, ale nie ustąpił całkiem. Najwidoczniej była ona zbyt poważna. - Nie wiem kto to jest. Wyczuwam jedynie słabą więź tego człowieka z Jusufem. Wspomnienie o moim ukochanym uczniu obecne u tamtego w głowie. Jest gdzieś przed nami, znaczy za tym dziwacznym lasem – wyjaśnił Nefer-Inet. Po chwili dodał. – A wiesz, że ona też by mogła odzyskać zdrowie przez picie Nektaru Sekh-Amona, musiałbym tylko zadomowić się w jej głowie... Ostrożnie przeszli kilkadziesiąt kroków wybrukowanym chodnikiem przez tropikalną dżunglę. A potem między drzewami pojawił się kamienny portal. Dżungla kończyła się. Przejście wiodło do dalszej części podziemi. Pomieszczenie było kwadratowe. Ściany, sufit i podłogę pokrywały błękitne, połyskliwe kafelki w dwóch odcieniach błękitu, tworząc niepokojącą, przyprawiającą o zawroty głowy mozaikę. Na środku podłogi znajdowała się niezabezpieczona niczym studnia o średnicy jakiś trzech metrów, wypełniona niemal po brzegi oleistą cieczą, z której powierzchni co jakiś czas uwalniały się z głośnym sykiem cuchnące bąble gazu. Błękitne kafle w pobliżu krawędzi były pokryte rysami i zadrapaniami schodzącymi się promieniście ku otworowi. Kolejne przejście, po drugiej stronie studni było zamknięte. Ktoś zamontował w nim prowizoryczne drzwi wykonane z kawałków desek, płacht skóry i liści bananowca. |
04-04-2019, 18:41 | #248 |
Administrator Reputacja: 1 | Ianus wracał do sił w cudowny niemal sposób, chociaż nie da się ukryć, że zastosowane 'lekarstwo' niezbyt przypadło Cedmonowi do gustu. Ale najważniejsze było to, że nie trzeba było zrobić legioniście pospiesznego pogrzebu. Dalsza droga była spokojna, z jednym wyjątkiem, który stanowiła studnia z jakąś paskudną, cuchnącą cieczą. A towarzysząca jej mozaika powodowała ból głowy. W każdym razie u Cedmona. - Wygląda jakby coś wyłaziło z tej studni... - powiedział. - Chodźmy tam - wskazał na znajdujące się po przeciwnej stronie pomieszczenia drzwi. - I może ominiemy studzienkę z dala. Tak na wszelki wypadek. |
06-04-2019, 01:12 | #249 |
Reputacja: 1 | - Albo coś tam wrzucano. Coś co próbowało się jeszcze przed zatonięciem desperacko wydostać... - zaproponował Ianvs inne rozwiązanie. Oba były równie nieprzyjemne. Mimo jednak coraz bardziej potwornych skojarzeń, konsystencja samej cieczy i uwalniane bąble sugerowały coś znacznie bardziej prozaicznego. - Smoła?
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
08-04-2019, 12:10 | #250 |
Reputacja: 1 | Widok za drzwiami był... przerażający. Pomieszczenie aż lśniło czystością. Wszędzie, na ścianach, blatach i półkach w równych rzędach poukładane były narzędzia tortur. Utensylia do zadawania bólu i cierpienia na miliard sposobów, od wysoce wyspecjalizowanych, wręcz delikatnych do prostych, acz skutecznych w swojej konstrukcji. Na środku komnaty stało stalowe krzesło, do którego przywiązana była naga kobieta. Nad nią wznosił się pokryty rudawą sierścią, chudy małpolud z wielkim członkiem w stanie erekcji. W ręku trzymał brzytwę, którą bez zbytniej delikatności golił kobiecą głowę, ociekającą krwią. Co chwilę pocierał też członkiem o zakrwawione ciało mrucząc z rozkoszy. - Hubba umumbu! – wrzasnęła Enki i strzeliła w małpoluda. W jej głosie mieszało się obrzydzenie z grozą. Zaskoczony osobnik spojrzał na krew tryskającą z ramienia, a potem wolno, długim jednostajnym ruchem, gapiąc się na Ghagankę wyłupiastymi oczami, poderżnął gardło rusanamańskiej kobiecie. Zlizał krew z brzytwy kalecząc język i zawył z rozkoszy... |