Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-09-2018, 16:54   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mężczyźni weszli na pokład, minęli zajętych pracą marynarzy i ruszyli na tył statku. Za drzwiami był mały korytarz. Drzwi po każdej ze stron, a na końcu schody prowadzące na dół.
- Po lewej kajuta kapitana, a po prawej pasażerska - powiedział młodzieniec i po zapukaniu otworzył drzwi po prawej. - Zapraszam.

Tanyr, Sher, Kaelon i Rotus znaleźli się w kajucie, w której drużyna miała spędzić kilka najbliższych dni i nocy. Pomieszczenie było duże, znajdowało się w nim aż siedem hamaków, trzy skrzynie zaopatrzone w kłódkę i klucz, oraz dość spora ława - a i tak było jeszcze dużo miejsca wolnego.
Gdy tylko znaleźli się w środku, na twarzy marynarza zagościł szczery uśmiech, a uwaga jaką im do tej pory poświęcał została całkowicie przekierowana na kogoś innego.
Na jednym z hamaków, w prawym kącie pokoju, leżała rudowłosa dziewczyna.


Ładna, młoda kobieta, o kuszących ustach. Ubrana w skąpy strój z czarnej skóry, na który składała się spódnica do połowy ud, oraz kamizelka krojem bardziej przypominająca jednak napierśnik. Stroju dopełniały czarne wysokie buty.
- O! Siemka! - powiedziała z uśmiechem, wstając jednocześnie. - Płyniemy razem?
- Tak nam przynajmniej powiedziano. Witam. Tanyr
- przedstawił się. - A to jest Novio.
Pies na powitanie zamachał ogonem i wyszczerzył się w psim uśmiechu.
- Jestem Ruth - przedstawiła się panna. - I można mi mówić Ruda. Też reaguję - dodała od razu, z wyraźnym uśmiechem. Jednocześnie przyjrzała się dokładnie całej czwórce.
- Kaelon. Bardzo mi przyjemnie. - Tutaj elf skłonił się bardziej dystyngowanie. Dalej preferował jednak powściągliwe zachowanie. Mając na uwadze dobro misji, uznał, że obecność osoby postronnej w kajucie stanowi niezbyt fortunną okoliczność. Tym niemniej, na razie wystarczyło po prostu zachować czujność, bez popadania w panikę.
Sher Nazar zaś wszedł bez słowa, węsząc po kajucie. W przeciwieństwie do poznanej parę godzin temu czarodziejki, tutaj nie wyczuł żadnych perfum, a jedynie naturalny zapach kobiety. Oprócz tego pachniało pieczoną rybą oraz piwem. Nie podobało mu się, że mieli dzielić miejsce z jakąś obcą babą. Khajit miał zamiar mieć oko na szkatułkę przez cały rejs.
- Ruda? Trudno się dziwić. - Tanyr uśmiechnął się lekko, po czym zajął jeden z hamaków, a następnie wrzucił do skrzyni swój bagaż.
Dziewczyna odwzajemniła ukłon i to dość nisko, nieświadomie chwaląc się przy tym wyraźnie odsłoniętym dekoltem.
- Śniegowy elf z khajiitem, to nieczęsty widok - skomentowała z uśmiechem. - A to już wszyscy, czy będzie jeszcze trzech? - spytała.
- Dwóch jeszcze - odparł Tanyr. - Chyba że kapitan jeszcze kogoś dokooptuje.
- A, to spoko
- odparła Ruda z zadowoleniem. - Trochę się płynie, ale mam karty i kości. Możemy se pograć. A macie jakąś flaszkę? - zagadała.
- Niestety, nic do picia - odpowiedział Tanyr. - Ale jakieś karty... Czemu nie. Jakoś można zabić czas... w odpowiednim towarzystwie. - Zmierzył współlokatorkę uważnym spojrzeniem, a ta uśmiechnęła się zadowolona.
- Widzę że to pozytywna uwaga. Dzięki podróżom zdobywamy unikalne doświadczenia. Nie mogę mówić w imieniu dzielnego i zacnego kompana-Khajita, ale jako śnieżny czy śniegowy elf, choć widywałem ludzi częściej, to potrafią być dalece bardziej unikalni, niż przedstawiciele innych, choćby i egzotycznych ras.
Kaelon nie był przeciwny nowym znajomościom. Wszakże postanowił mieć baczenie na Tanyra - jako aktualnego posiadacza szkatułki. Oby tylko gra w karty i kości nie uległa eskalacji do rozmiaru walki o powodzenie misji, już na tym etapie.
Przez cały czas Kaelon nie mógł się podzielić dość istotnymi przemyśleniami - obecnie nie mógł, zważając na obecność osoby postronnej. Skądinąd bardzo miłej, ale tym bardziej - lepiej jej w to było nie plątać.
Dziewczyna wpatrywała się przez chwilę w elfa, zastanawiając się nad jego słowami.
- No tak - powiedziała po chwili, zgadzając się z nim.

Sher zajął jeden z hamaków, który okazał się nader wygodny. Przełożył jedną łapę przez drugą i położył na nich łeb, resztę ciała wyginają w nieco dziwny i nienaturalny sposób, zapychając całe legowisko. Obserwował współlokatorów, nie mieszając się do ich zajęcia. Ograliby go pewnie i w wojnę, khajit nie miał ani szczęścia do kart, ani nie kojarzył tych wszystkich gier.

Zaraz potem, Ruth, Tanyr i Kaelon zasiedli na podłodze, rozkładając na ławie karty. Nie grali jednak na pieniądze, a dla przyjemności. Stawką były historie - ten kto przegrał musiał opowiedzieć pozostałym jakieś zdarzenie ze swego życia.
Dziewczyna przegrała dwa razy. Opowiedziała, że kiedyś opuściła miasto w bardzo deszczowy dzień i po paru godzinach błądzenia po błotnistych drogach dotarła wreszcie pod dach - do miasta, tego samego z którego wyruszyła. A pewnego wieczoru wypadła z balkonu na wóz i jak się rano obudziła była o dzień drogi od “domu”.
Tanyr i Kaelon też przegrali po razie i musieli opowiedzieć coś ze swojego życia.

Tanyr przedstawił barwną opowieść o podróży przez bagna, podczas której nie tylko zgubił drogę, ale i stracił część bagażu. I o tym, jak ciepło" przyjęto go w osadzie, do której dotarł po wyjściu z tychże bagien.

Potem do grona zgromadzonych dołączył Delamros.
- Jestem, wszystko w... - miał spytać, czy wszystko w porządku, ale dostrzegł że nie byli tam wyłącznie we własnym gronie.
- Ach, witam piękną panią. Jestem Delamros, a pani? - powiedział, kłaniając się lekko panience. Dziewczyna ewidentnie wpadła mu w oko.
- Jestem Ruth - odpowiedziała z uśmiechem, a gdy się okazało, że mężczyzna poczęstował zgromadzonych butelką rumu, i miał jeszcze drugą w zapasie, Ruth była gotowa jeść mu z ręki. I tak się rozkojarzyła, że przegrała kolejną partię, opowiadając potem o randce na której zupełnie nie pamiętała imienia chłopaka.

Wtedy to, do kajuty pasażerów dołączył Zevran i drużyna była w komplecie. Dziewczyna spojrzała na nowo przybyłego.
- Tanyr, ty mówiłeś że jeszcze dwóch, ale nie chwaliłeś że takie przystojniaki - wyrwało się rudej. - I do tego z flaszką - dodała szczerze uśmiechając się do Delamrosa.
- No proszę, widzę że panowie się już integrujecie - powiedział z uśmiechem na powitanie Piwny Rycerz, po czym rzucił wzrokiem po pomieszczeniu, finalnie skupiając wzrok na dziewczynie.
- Zevran, miło mi! - powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej i kłaniając elegancko. - Nie sądziłem, ze będziemy mieć tak nadobną współtowarzyszkę podróży. Żeby nie było, ja też nie z pustymi rękami, choć gdybym wiedział, że tak sytuacja wygląda to zakupiłbym więcej… - dodał od razu, wyciągając zza paska flaszkę przepalanki kupionej w karczmie i podchodząc do kufra znajdującego się najbliżej niego, po lewej. Szybko wrzucił tam wszelkie swoje rzeczy i zamknął zamek, klucz chowając w kieszeni spodni.
- Można się dosiąść, czy to zamknięta rozgrywka?- zapytał odwracając się do reszty.
- Siadaj - powiedział Tanyr. - Otwarta. Na dodatek stawki są nietypowe. Nie, to nie rozbierany poker... Płaci się opowieściami. Warunek - muszą być autentyczne. I mogą być dla dorosłych - dodał, kątem oka spoglądając na Ruth, która zachichotała zadowolona, przykrywając usta dłonią.
- Przy dotychczasowej passie, powinniście grać w rozbieranego - skomentował Sher Nazar, wyciągając rękę, by zwisała swobodnie z hamaka.
Zevran skwitował słowa Khaita uśmiechem, po czym zajął wolne miejsce wśród grających wyciągając korek z flaszki i upijając spory łyk przepalanki, faktycznie okazała się porządną gorzałką.
- Hę?... Pomysł ciekawy, ale nie no, bo zaraz byście mnie całą ograli - zbagatelizowała temat, ale z wyraźnym uśmiechem na twarzy.
- Ale możemy zwiększyć stawkę. Kilka miedziaków, albo na drinki, że opowiadający dostaje drinka. Co? - zaproponowała.
- Ja głosuję za rozbieranym - Delamros zwrócił się do Ruth, wzrokiem przystępując od razu do dzieła. - Ale jak wolicie - dodał do wszystkich, nie odrywając jednak wzroku od dziewczyny, która ze szczerym uśmiechem odwzajemniała jego spojrzenie.
- Zbyt liczne grono jak na takie zabawy - powiedział Tanyr, który w swym życiu widział już kilka finałów takich gier. A tu pań było zdecydowanie za mało. - Poza tym niektórym spodnie się przydadzą, gdy dotrzemy do celu - dodał żartobliwym tonem.
- Wybaczcie. Przysnąłem - powiedział Kaelon. - Zdarza mi się, gdy zaglądam za daleko w przeszłość. Ze swoją opowieścią nie będę się nikomu narzucał, chociaż zasady mnie zobowiązują - pozostawię wam decyzję, czy chcecie słuchać. Jeśli nie, pozwólcie mi złapać chwilę snu. Co do proponowanej gry - dość miejsc widziałem, gdzie głosowanie nie jest jedyną metodą podejmowania decyzji i nie wszyscy muszą brać udział w czymś takim. Oczywiście mam na myśli głosowanie, nikomu nie bronię się bawić. - Faktycznie, nie bronił. Niezależnie od decyzji grupy, postanowił czuwać, pozorując sen, o ile nie zostanie zmuszony do przedstawienia opowieści.
- Skoro taka jest Twoja wola towarzyszu, to myślę że nikt Cię zatrzymywać nie będzie - skwitował słowa elfa Zev.
- W porządku. Ale to musi być przykre, nie mieć żadnych wesołych historii - zauważyła ruda, spoglądając na elfa ze współczuciem.
- A co do proponowanej przez was stawki, to grono nam się jak widać zmniejszyło, a jeśli tylko poczekacie, aż alkohol zacznie wywierać na mnie pożądane skutki to można pomyśleć i o rozbieranym - dodał z szerokim uśmiechem puszczając oko do Rudej. Mimo to nie przykładał jednak większej wagi do efektów tej zabawy widząc jak Delamros zaleca się do dziewczyny, zwłaszcza, że nie byli tutaj dla odpoczynku tylko w pracy i fakt, że zlecenie wydawało się szalenie proste powinien zdecydowanie wzmóc czujność, a nie ją uśpić.
- Ja. Ja, nie wiem czy - zaczęła Ruth z uśmiechem, słysząc że temat rozbieranej stawki nie został zakończony. Spoglądała przy tym na Zevrana.
- O nic się nie martw, proszę napij się - przerwał jej z uśmiechem Delamros, częstując ją butelką rumu, którą ona ochoczo wzięła.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-09-2018, 13:22   #22
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Wtedy to, gdzieś nad nimi, zdecydowanie na zewnątrz, dało się słyszeć okrzyki. Nic alarmującego. Hasła takie jak “rzucić cumy” i “kotwica w górę”, znane były nawet tym którzy płynęli statkiem po raz pierwszy. Wystarczyło tylko wyjrzeć przez bulaj, aby potwierdzić, że ich okręt opuszczał port. Mieli nawet ładny widok na zachód słońca.


Sher i Kaelon zajęli już swoje hamaki, choć nie szli jeszcze spać. Zaś Zevran i Tanyr, z Delamrosem na czele rozkoszowali się towarzystwem rudowłosej dziewczyny, grając spokojnie w karty. Ruth opowiedziała jak raz miała romantyczne spotkanie z synem jednego hrabiego, ale niespodziewana wizyta rodziców młodzieńca kosztowała ją szybką ucieczkę na balkon, gdzie marzła przez dobrą godzinę... Innym zaś razem, jej koń wystraszył się węża i pogonił w las, a krótko potem dziewczyna utknęła na gałęzi drzewa obok którego przejechali. Delamros zaś opowiedział jak, też tak przy butelce czegoś mocniejszego, negocjowali cenę jednego wozu. Ostatecznie mieli go sprzedać za osiem sztuk złota, ale następnego dnia ich rozmówca niewiele pamiętał i sprzedali wóz za okrągłą dychę.

Ponieważ zaczęło się robić ciemno, Ruth zapaliła dwie świeczki, aby lepiej wszystko widzieli, z kartami na czele kolejności. Tanyr 'sprzedał' historyjkę o noclegu na stryszku w stajni. O parce, która piętro niżej chciała spędzić kilka upojnych chwil. I o ojcu pannicy, który pojawił się w zdecydowanie nieodpowiedniej (według męskiej części tamtej dwójki) chwili. I drugą, której sam był bohaterem, wraz z pewną nadobną karczmarką i jej braćmi, chcącymi wydać swą siostrę za mąż... bez względu na brak chęci ze strony potencjalnego pana młodego.

Również i Zevranowi nie udało się uniknąć porażki, a konkretniej dwóch porażek, zatem i on musiał współgraczom opowiedzieć dwie historie ze swojego życia. Jako pierwszą wybrał historię morderstwa pewnego mnicha w klasztorze bogini Nutany na północy Wielkiej Doliny Zieleni. Mianowicie poproszono go o znalezienie mordercy. Okazało się, że za zabójstwem stali pozostali bracia zakonni, a motywem był fakt iż zamordowany mnich chciał wydać proceder produkcji narkotyków przez bogobojnych braciszków. Podobno ich specyfiki znane były szeroko w całym półświatku Wielkiej Doliny Zieleni. Druga historia dotyczyła natomiast czasów, kiedy to był jeszcze członkiem grupy najemników. Dostali zlecenie pozbycia się bandytów, którzy z początku nękali okoliczne wioski, aż w końcu jedną z nich napadli, wygonili lub wybili jej mieszkańców i zajęli ją jako swoją siedzibę. Gdy Zevran wraz z towarzyszami dotarli na miejsce okazało się, że herszt bandytów jest starym znajomym jego dowódcy. Wszystko skończyło się wielką popijawą obu grup. Nad ranem bandyci polubownie opuścili wioskę, a Piwny Rycerz wraz ze swoją kompanią w chwale odebrali podziękowania i należną im nagrodę.

W pewnym momencie, Ruth po raz kolejny przegrała rozgrywkę i zaczęła się gorąco zastanawiać.
- Kurcze no... Tyle zabawnych tych mnie spotyka, a jak mam se coś przypomnieć, to nijak nie mogę - zdradziła rozbawionym i lekko już wstawionym głosem.
- Spokojnie, dasz nam po buziaku i będziemy kwita - zażartował Delamros z uśmiechem.
- O dzięki, dobry pomysł. Może tak być? - spytała ruda, uśmiechając się szczerze do towarzyszy, najwyraźniej biorąc żart na poważnie.
- Dobry buziak nie jest zły - odpowiedział Tanyr.
- Zdecydowanie nie mam nic przeciwko, zacny pomysł! - odezwał się zaraz po nim Zev, mierząc Ruth wzrokiem. A było na co popatrzeć. Najpierw Ruth z figlarnym uśmiechem zbliżyła się do Tanyra i z cichym chichotem dała mu porządnego, trwającego bardzo długą sekundę buziaka w usta. Było to bardzo miłe uczucie. Dziewczyna miała gorące usta, podobnie jak i oddech, a zostawiała po sobie lekki posmak wiśni i rumu. Zaraz potem, tego samego doświadczył Zevran, zwracając jednak uwagę na to, że w jego przypadku dziewczyna objęła go delikatnie, kładąc dłonie na jego karku. Gdy przyszła kolej Delamrosa trwało to nieco dłużej, prezentując różnice pomiędzy całusem a pocałunkiem. Widać było, że on najbardziej wpadł jej w oko.

Grali dalej, nadal na tych samych zasadach. Ruth po raz drugi ucałowała mężczyzn. Potem Delamros opowiedział jak to kochał się z jedną panienką, raz drugi i trzeci. A rankiem obudził się w towarzystwie trzech dziewcząt, dowiadując się, że siostry dzielą się ze sobą wszystkim. I było miło, dopóki ojciec owych dziewcząt nie wparował do pomieszczenia. Słysząc tę historię, Ruth chichotała rozpromieniona... A potem przegrała kolejne dwie partie, całując wszystkich panów - szczególnie Delamrosa.
W końcu Tanyr odsunął od siebie karty.
- Na dzisiaj dla mnie koniec - powiedział, podnosząc się. - Idę w ślady Shera. Dziękuję za mile spędzony czas.
Obdarzył Ruth uśmiechem.
- Dzięki wzajemnie. Jutro też jest dzień, pogramy jeszcze - odpowiedziała ruda, odwzajemniając się szczerym uśmiechem.
- Twoja wola. Dobrej nocy! - odpowiedział Zevran odprowadzając towarzysza wzrokiem po czym dopił ostatni łyk z flaszki i wstał również. Poszedł do swojego kufra z którego wyjął butelkę piwa, jednak przed powrotem do dwójki grających zaszedł jeszcze do hamaka, który zajmował Tanyr
- Gdzie masz szkatułkę? - zapytał półszeptem pochylając się nieco nad swoim współkompanem.
Zamiast odpowiedzieć, Tanyr wskazał tylko kufer, w którym znalazła się szkatułka, a potem wyjął z kieszeni i ponownie schował klucz. Zev skwitował odpowiedź skinieniem głowy, po czym chwycił Tanyra lekko za ramię, a następnie wyprostował się i dołączył do Ruth i Delarmosa.

- Ktoś reflektuje na wyborne piwo z portowej karczmy? - zapytał z szerokim uśmiechem odkorkowując butelkę i spoglądając pytająco na towarzyszy.
- Piwo, to zawsze - odpowiedziała uradowana Ruth, ochoczo wyciągając od razu rękę.
Zev upił spory łyk, po czym od razu przekazał butelkę rudej.
- Jak mniemam, my się jeszcze do spania nie wybieramy co?- zagadnął Delarmosa z uśmiechem.
- Całkiem możliwe, że tej nocy w ogóle nie zasnę. - odpowiedział Delamros, kładąc dłoń na kolanie Ruth, a ta zachichotała cicho.
- No widzę, tylko nie hałasujcie zbytnio- odpowiedział Piwny Rycerz puszczając rudej oko, po czym wskazał jej, aby podała butelkę Delamrosowi.
Dziewczyna uśmiechała się figlarnie i upiła łyka prosto z flaszki.
- Pewnie. Nie chcemy nikogo obudzić - potwierdziła, podając trunek dalej. Delamros uśmiechnął się pod nosem, ewidentnie zadowolony i też upił nieco z butelki, rozdając następnie karty do następnego rozdania.
- A Ty Ruth, co właściwie robisz na tym statku? - zagadnął Piwny Rycerz, odbierając swoją butelkę i rozsiadając się wygodnie.
- Ja przeworzę towar. Mam dzika. Zapłaciłam za miejsce w ładowni i hamak tutaj, ale w Amaraziliji dobrze go sprzedam i wyjdę z zyskiem - odpowiedziała ruda, rozdając karty do kolejnej partii.
- Dzika powiadasz….nie pomyślałbym, że to tak drogocenne dobro w Amaraziliji.- odpowiedział, sam zerkając w swoje karty, a następnie przenosząc wzrok na pozostałą dwójkę, starając się wyczytać z ich twarzy jakie karty dostali. Delamros, choć głowę trzymał prosto, wodził wzrokiem zerkając to w swoje karty, to w dekolt Ruth - z przewagą tego drugiego. Wyglądał przy tym na zadowolonego, ale to nie świadczyło jeszcze o jego kartach. Ruda natomiast układała karty jeszcze przez chwilę, ze średnio zadowoloną miną.
- Khajiit lubią mięso, a tam mają słonie i korko-dyle, czy jakoś tak. Dziczyzna jest w cenie - odpowiedziała przy tym.

Jak wszystkie poprzednie rozgrywki, ta też potrwała jakiś czas. Ostatecznie Ruth przegrała, jednak nie wyglądała na niezadowoloną z tego powodu. W panującym półmroku, ruszyła na czworakach w stronę Zevrana, aby spełnić warunki zakładu. Piwny Rycerz z uśmiechem przyjął swoją część nagrody obejmując rudą nieco w talii podczas mocnego i namiętnego pocałunku, tego nie mógł sobie odmówić. Ona też go objęła, kładąc dłonie na karku mężczyzny. Całowali się przez dłuższą chwilę. Gdy Ruth się od niego oderwała poczuł od razu, że alkohol uderzył mu już mocniej do głowy, nic dziwnego skoro jego flaszka była już pusta. Wstał więc powoli z miejsca.
- Wybaczcie na moment, ale muszę się przejść…- rzucił tylko w stronę dziewczyny zbliżającej się już do Delamrosa.
- Przejść? - zdziwiła się Ruda, która już obejmowała Delamrosa z zamiarem całowania się z nim.
- Dobra, tylko nie spiesz się z powrotem - odparł Delamros, który nie tracąc czasu objął dziewczynę i przystąpił do odebrania swojej nagrody w postaci pocałunku.
Widok obściskującej się pary i uniesionego do góry kciuka od Delamrosa, świadczyły o tym, że tym razem na całowaniu się nie skończy. Zevran pokiwał głową, po czym opuścił kajutę chcąc wyjść na pokład.

Szedł właśnie przez krótki korytarz, gdy za plecami usłyszał odgłos otwierania i zamykania drzwi. Na płynącym statku pełnym załogi raczej nie powinno go to dziwić, jednak zaniepokojony obrócił głowę w kierunku, z którego dobiegł ten odgłos. Okazało się że to kapitan Cabrera, opuszczał swoją kajutę.
- Pan Zevran? Co się stało? - zdziwił się, widząc pasażera na nogach o tak późnej porze i poza kajutą.
- Witam Pana Kapitana! - odpowiedział Piwny Rycerz z uśmiechem odwracając się w stronę Carabery.
- Wyszedłem nieco rozprostować kości przed snem i przy okazji może przejść się po pokładzie, jak mniemam nie jest to zabronione? - zapytał mierząc mężczyznę wzrokiem, lewą ręką opierając się o ścianę.
- Aha. Oczywiście nie jest zabronione - odpowiedział Amis. - Myślałem, że coś się stało - dodał, kierując się spokojnym krokiem w stronę rozmówcy.
- Pozwoli pan ze mną? - spytał uprzejmie, wskazując wyjście na pokład, za plecami Zevrana.
- Z miłą chęcią, zwłaszcza w towarzystwie samego kapitana- odpowiedział Piwny Rycerz skinając lekko głową ku swojemu rozmówcy, po czym odwrócił się i ruszył wraz z kapitanem do przodu.

Wyszli na pokład, gdzie od razu dało się odczuć świeże pachnące solą morskie powietrze. Była noc i na pokładzie nie było już nikogo widać, a lekko pochmurna pogoda nie przysłaniała jednak całkiem blasku księżyca i było wyraźnie widać dokąd iść.
Obaj mężczyźni skręcili w lewo i weszli po schodach na mostek, który był jednocześnie dachem ich kajut. Tam, pod dobudowanym dachem, na biurku stało duże koło - podobne do zegara ale będące czymś innym, a obok był ster okrętu, za którym stał lekko uśmiechnięty mężczyzna.


Było w nim i jego uśmiechu coś kojącego, coś co sprawiało, że człowiekowi poprawiało się samopoczucie i wprawiało go w dobry humor.
- Alfred ze Wzgórza, mój bosman. Zevran vis Molen, pasażer i kurier Hantrela - kapitan przedstawił ich sobie wzajemnie.
- Uszanowanko - przywitał się sternik, kiwnąwszy przy tym głową i dzieląc się szczerym uśmiechem.
Świeże powietrze podziałało zdecydowanie orzeźwiająco na Piwnego Rycerza, odwzajemnił on zatem uśmiech i skinął głowę na powitanie.
- Również mi miło- odpowiedział - Jak długa podróż nas czeka?- zagadnął wpatrując się w odbijający się od tafli wody blask księżyca.
- Zależy trochę od wiatru, ale czwartego dnia rano powinniśmy być na miejscu - odparł mężczyzna, z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Alfredzie - wtrącił Amis. - Co się stało? - spytał kapitan.
- Ktoś nam skrobie marchewki - odpowiedział bosman, pokazując kciukiem na tyły statku.

Cabrera najpierw wyjrzał przez okno, a zaraz potem cofnął się do biurka i zabrał z niego jakiś przedmiot wuglądający na pierwszy rzut oka jak składana rurka.
-Skrobie marchewki? Co to znaczy?- zapytał zdezorientowany Zevran spoglądając to na bosmana, to na Caraberę, po chwili jednak sam podszedł do okna i wyjrzał przez nie, ciekaw co takiego zauważył za nim kapitan.
- Siedzą nam na ogonie. Depczą po piętach - wyjaśniał sternik, a po jego głosie i minie można było jasno odczytać, że każdy z tych zwrotów bardzo go bawił. Tymczasem, Zervan dostrzegł przez okno, że za nimi płynął jakiś inny statek. Daleko, może jakieś... pięćset metrów? Na morzu, w półmroku bardzo ciężko było określić odległość.
- Ster, pięć stopni w prawo - polecił Cabrera.
- Jest pięć stopni w prawo - Alfred potwierdził wykonanie rozkazu.
- Panie Zervan. Dwadzieścia lat temu, często się zdarzało, że statki płynęły razem. Wtedy nie każdy miał od razu kompas i jeden musiał wystarczyć całej grupie - wyjaśnił Amis, spoglądając na ten drugi statek przez... o ile Zevran się nie mylił - to była “luneta”. Piwny Rycerz słyszał o tym przedmiocie, ale póki co nie miał okazji się z tym zetknąć.
- W grupie było też bezpieczniej, bo “oni” nadal sobie wtedy pozwalali - dodał kapitan, podając lunetę Zevranowi.
Piwny Rycerz wziął lunetę od kapitana i przystawił ją do oka celując w nadpływający statek. Nie trafił jednak od razu i chwilę musiał poświęcić na jego zlokalizowanie, aż w końcu mógł go zobaczyć z bliska na tyle wyraźnie, na ile pozwalały mu na to warunki.
- Jacy “oni”?- zapytał po chwili specjalnie akcentując ostatnie słowo i przenosząc na krótki moment wzrok na kapitana, po czym z powrotem spojrzał w lunetę. Dzięki niej, statek za nimi widać było całkiem wyraźnie.


- Piraci. Mieszkańcy Mielizny, sądząc po banderze. - Cabrera odpowiedział na pytanie Zervana, wskazując na okręt za nimi. Zastanowił się przez chwilę.
Piwny Rycerz spojrzał na kapitana z niepokojem.
- Cudownie... Czy i dziś stanowią duże zagrożenie, czy jesteście przygotowani na tego typu odwiedziny?- zapytał.
- Moja załoga to marynarze i połowa z nich pewnie nigdy nie trzymała w ręku broni. Nie martwiłbym się jednak na zapas, kimkolwiek są, nie mają prawa dokonać abordażu - odpowiedział Amis.
- Ster, pięć stopni w lewo - zwrócił się do Alfreda.
- Jest pięć stopni w lewo - odpowiedział bosman.

Słowa kapitana ani trochę nie uspokoiły Piwnego Rycerza. Gdyby był to zwyczajny rejs pewnie by się póki co piratami aż tak nie przejmował, jednak z uwagi na szkatułkę, którą przewozili sprawa miała się zupełnie inaczej. Nie mogli sobie pozwolić na opóźnienie, nie mówiąc już o zupełnym zatrzymaniu statku, czy jego przymusowym opuszczeniu. Kolejnym kłopotem mógł być fakt, że owi piraci mogli płynąć w ich kierunku właśnie w celu przejęcia ich przesyłki.
- Co prawda nie jestem wilkiem morskim kapitanie, ale o ile się orientuję to piraci, jak i wszelcy inni zbójcy, z reguły robią właśnie rzeczy, których nie mają prawa robić. Tak więc nie wiem skąd u pana tyle pokładów pozytywnego myślenia- odpowiedział spoglądając na Caraberę z powątpiewaniem, mimo wszystko cały czas zakładając, że kapitan wie co robi i jest to standardowa sytuacja na tych wodach.
- Wszystko zależy od tego, o czyje prawa chodzi - odpowiedział Cabrera. - Widzi pan. Gdy żeglarze składali ofiarę w świątyni Mermana i modlili się o bezpieczną podróż, odnosili się także o uniknięcie spotkania z piratami. Bóg mórz i oceanu słyszał to tak często, że zabronił dokonywać abordażu na otwartych wodach, oraz odwiedził królową Stone, która w efekcie tego spotkania poparła ten zakaz. Piraci są posłuszni swojej królowej i sami też oddają cześć Mermanowi. Mamy więc po naszej stronie prawo pirackie i prawo boskie - wyjaśnił spokojnie, a widać po nim było, że był co do tego mocno przekonany.
- Nie wejdą na pokład Marii, na otwartych wodach - podkreślił raz jeszcze, z silną stanowczością. - Ale nie wiem, dlaczego płyną za nami - zastanowił się na głos i gestem ręki poprosił Zevrana o przekazanie mu lunety.
- Skoro tak mówisz kapitanie… miejmy nadzieję, że i tym razem tak będzie- odpowiedział Zevran od razu przekazując lunetę Caraberze.
Ten spojrzał przez nią, zastanawiając się przez chwilę i wypatrując.
- Nie widać nazwy statku - powiedział. - Najlepiej poczekajmy do rana i może uda się ustalić jakiś kontakt. Wtedy się dowiemy - zasugerował.
 
Aronix jest offline  
Stary 29-09-2018, 21:17   #23
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Kaelon

Śnieżny Elf leżał w swoim hamaku, nie mając jednak zamiaru zasypiać. Początkowo słyszał jak pozostali grają w karty, rozmawiając i z tego co się orientował całując się z Rudą współlokatorką. Zapadł zmrok, a nocna pora sprawiła że grono grających skurczyło się na korzyść tych śpiących. Novio, Sher i Tanyr kolejno szli spać.
W przeciwieństwie do Delamrosa i Zevrana, którzy też nie mieli zamiaru iść spać, Kaelona nic nie trzymało przy zachowaniu przytomności. Mrok, cisza i delikatnie kołyszący hamakiem statek, działały wprost przeciwnie i zachęcały na wstąpienie do krainy snu. Zamiary elfa swoją drogą, ale natura swoją.
Elf drzemał. Sam do końca nie wiedział, czy to co słyszy to rzeczywistość, czy sen. Ktoś wyszedł z pokoju. Ktoś wykonywał ćwiczenia fizyczne, mocno i intensywnie, a towarzyszyła mu w tym - sądząc po odgłosach - jakaś młoda foczka.
Ktoś też chodził po suficie... A skąd tu ninja? Czy skoro Kaelon wiedział, że nikogo tam nie ma, to znaczy że jednak nie spał? Może. A może mu się śniło. Ale jeśli nie po suficie, to może ktoś chodził po dachu?
Potem nastała błoga cisza, która zdecydowanie zachęcała do spania.

- ŁŁIIIIII !! - jakiś gwizd rozległ się w pewnym momencie na korytarzu, przerywając sielankę.
Elfie oczy Kaelona, przyzwyczajone obecnie do mroku, dostrzegły trzymającego się za twarz Delamrosa, który drugą ręką niezgrabnie pokazywał na drzwi. Zevrana i Ruth nie było nigdzie widać, zaś pozostali leżeli w swoich hamakach. Śpiący na podłodze Novio, podniósł energicznie głowę.


Zevran

Rozmowa z kapitanem przebiegała spokojnie. Piwny Rycerz dowiedział się też o dzwonku, zamontowanym na sznurku, którym sternik Alfred wezwał kapitana na mostek. System ten oszczędzał krzyków, co chwaliło się zwłaszcza o tak późnej porze. No i wezwanie takie mogło pozostać całkiem niezauważone. Dyskrecja.
Zevran miał swoje obawy, ale kapitan Cabrera zapewniał, że piraci nie dokonają abordażu na otwartych wodach. Prawo pirackie i boskie, wydawało się nie do złamania.
- ŁŁIIIIII !! - gwizd przerwał panującą ciszę.
Cokolwiek to było, dochodziło z ich statku, gdzieś z pokładu i nie wróżyło niczego dobrego.


Delamros

Do pewnego momentu wszystko szło jak należy. Dziewczyna była nie tylko młoda, ładna i zgrabna, ale także gorąca i we wspaniałym humorze, chętna do wspólnej zabawy. Robili to co chcieli, czego chcieli oboje, dbając oczywiście o to, aby nikogo przy tym nie zbudzić. Było wspaniale!
Oczywiście, zbyt dobrze i coś musiało pójść nie tak...

- ŁŁIIIIII !! - jakiś głośny gwizd rozległ się na korytarzu.
Delamros odzyskiwał już stłumione zmysły, jedną ręką trzymając się za krwawiący nos, a drugą wskazując na drzwi.


Tanyr, Sher, Novio

Sen, to bardzo ważna potrzeba, zarówno dla człowieka i khajiita, jak i dla psa. Nie tak pilna jak oddech, ale równie ważna jak jedzenie i picie. Niestety, a jednocześnie na szczęście, sen jest dość łatwy do przerwania. Hałas, czynnik fizyczny lub nawet zwykłe światło, potrafią sprawić, że zamiast siedzieć w klasie i uczyć się zaklęć, zamiast wspinać się po skałach wysoko w górach, czy też zamiast gonić za rzuconym kawałkiem kija, można się nagle znaleźć w kajucie statku, na środku morza.
- ŁŁIIIIII !! - okropny, głośny gwizd, obudził ich bestialsko w środku nocy.
Co u licha?! Dajcie spać!
 
Mekow jest offline  
Stary 30-09-2018, 16:13   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pomysleć by można, że podczas rejsu będzie można się wyleżeć, odpocząć, a nawet wynudzić. Jak udowodniła niespodziewana pobudka - nic bardziej błędnego.
Gwizd był na tyle głośny, że zapewne umarłego by obudził, a Tanyr nigdy nie pogrążał się tak mocno we śnie. Gwizd z pewnością nie oznaczał niczego przyjemnego, więc gdy tylko Tanyr otworzył oczy i prostym gestem stworzył niewielkie światełko, mające rozświetlić mrok panujący w kajucie, po czym zaczął się szybko ubierać.
Jeśli miało ich spotkać coś nieprzyjemnego, to on wolał być ubrany, niż biegać po pokładzie w samych gaciach.
 
Kerm jest offline  
Stary 20-10-2018, 19:21   #25
 
Avdima's Avatar
 
Reputacja: 1 Avdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputacjęAvdima ma wspaniałą reputację
Gwizd natychmiast zbudził khajita. Zerwał się na równe nogi i jak najszybciej ubrał, nie będąc pewnym, co dokładnie się dzieje. Zapytał resztę, czy aby mu się nie przesłyszało, ale rozwiano jego wątpliwości. Do tego Delamros zwijał się z bólu, mówiąc coś o skurczu. Ich „towarzyszki” oczywiście nie było, tak samo jak szkatułki. Dało się przewidzieć ten scenariusz, ale nie wypadało przy kobiecie ostrzegać o niej samej, do tego przemknęła między całą grupą, wliczając w to jednego, który leżał na niej oraz wartującego psa, więc wątpliwym było, że dało się coś zaradzić bez przyszpilenia jej kajdanami do podłoża.

Khajit chciał pomóc rannemu kompanowi, ale ten nie był w stanie ustać. Ta dziunia, jakkolwiek jej było, musiała go nieźle załatwić. Nie było sensu rozczulać się nad człowiekiem, będzie musiał poczekać na nich, kiedy będą próbowali odzyskać szkatułkę.

Drzwi na pokład były zamknięte, kolejna oczywistość. Sher Nazar nie znał ułożenia statku, nie wiedział, czy istnieje jakieś inne przejście prowadzące na zewnątrz. Szukanie go zajęłoby zbyt wiele czasu, dlatego trzeba było rozprawić się z drzwiami tu i teraz.

- Odsuńcie się. Znam się na otwieraniu zamków.

Powiedział, odsuwając się w głąb korytarza. Wziął porządny rozpęd i z całej siły staranował drzwi, które otworzyły się na oścież, rozrzucając jak kręgle czekających po drugiej stronie piratów. Okazało się, że pokład był oblegany, a do tej pory przeciwstawiali się temu zaledwie Zevran z kapitanem. Ten pierwszy błyskawicznie podsumował sytuację, wspominając o najważniejszym - rudej.

Sher Nazar rzucił się na pierwszego pirata, którym nikt się nie zajmował. Wskoczył na niego, przyciskając do desek i wgryzł się głęboko w szyję. Chłopak zapiszczał jak dziewczynka, a za nim zakrzyczał kapitan, by młodego nie zabijać, bo to tylko dzieciak. Dzieciak czy nie, stał przy tych zawszonych drzwiach, więc chociaż porządny krwotok mu się należał.

Nad głową khajita coś świsnęło, poprzedzone błyskiem i kłębem dymu dochodzącymi z dalszej części pokładu. Broń palna czy zaklęcia, oboma tygrys nie chciał oberwać. Zostawił krwawiącego chłopaka i kilkoma susami przemieścił się do szalupy. Natychmiast zaatakował siedzącego w niej pirata, obskakując go, by znaleźć się jak najniżej łodzi, która mogła służyć za osłonę przed latającymi pociskami.


cdn.
 
Avdima jest offline  
Stary 27-10-2018, 14:40   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Musiałby być ślepy by nie dostrzec, że kłódka, którą starannie zamknął wieczorem, jest otwarta. I nie trzeba było być prorokiem, by przewidzieć, co się zobaczy po otwarciu skrzyni...

- Jakiś suczy syn ukradł szkatułkę - powiedział.

Co dziwniejsze, zniknęła również Ruth, a to było co najmniej dziwne. A nawet i podejrzane.

- Nie mogłeś pilnować? - zwrócił się z pretensjami do Novio, który, jako że był psem, powinien okazać więcej czujności.

Pies nie odpowiedział, a jedynie opuścił łeb...

- Potem dokończymy rozmowę - zapewnił Tanyr.

Jako że skrzynkę należało odzyskać, wypadało wyjść na zewnątrz i przepytać kapitana i resztę załogi. W tym i tych, co robili jakieś zamieszanie na pokładzie.


Plany to jedno, ich realizacja to coś całkiem innego. Jakiś dowcipniś zamknął i zablokował drzwi, prowadzące na pokład. Ponieważ przez wąskie bulaje przecisnęłaby się (a i to z pewnym trudem) Ruda, trzeba było je jakoś sforsować. Co prawda Tanyr miał w ekwipunku siekierkę, ale zanim zdołałby wybić w drzwiach choćby niewielką dziurę, minęłyby wieki. A zamęt na pokładzie narastał i słowo 'piraci' powtarzało się nieraz...
Na szczęście solidny rozpęd i siła khajita wystarczyły, aby blokowane drzwi otworzyć na oścież. Można było wyjść na pokład i stanąć oko w oko z intruzami.
Z mrowiem intruzów.
Do których, jak się zdawać mogło, dołączyła Ruth.

Nie czas był jednak na przeklinanie nieostrożności. Trzeba było zrobić porządek z piratami - pozabijać jak najszybciej kogo się da, uniemożliwić ucieczkę Rudej... a później, to się zobaczy.

Tanyr zwykle nie mieszał się w jakieś przepychanki. Nie był pospolitym wojakiem i wolał używać czegoś innego, niż zwykła siła fizyczna. Lodowa nawałnica, wysłana na grupę piratów, zaowocowała nie tylko gradem uderzeń, ale i bolesnymi okrzykami ze strony trafionych napastników. Aby w pełni wykorzystać czas, Tanyr posłał magiczny pocisk w łysego pirata, z którym zmagał się Zevran. Okrzyk bólu poinformował wszystkich, że i w tym przypadku magia zadziałała jak trzeba.
Novio, chcący się zrehabilitować za nocne niedbalstwo, rzucił się na jednego z piratów, złapał go za nogę i pociągnął w stronę swego pana, chcąc się pochwalić swoją zdobyczą.
Kolejna lodowa nawałnica, kolejny magiczny pocisk... Wszystko skuteczne, ale wciąż za mało, jako że piraci przejawiali potworną wprost żywotność.

A potem przestało być tak wesoło, bowiem piraci zorientowali się, kto stanowi dla nich największe zagrożenie.
Magiczny kruk, kula z pistoletu, magiczny pocisk... Zainteresowanie zbyt wielu osób skupiło się na Tanyrze, by mag mógł czuć się w pełni komfortowo.
Kolejny czar stworzył tarczę, mającą chronić skórę Tanyra. Ale powiadano, że najlepszą obroną jest atak. Dlatego też Tanyr przesunął się nieco, po czym potraktował lodową magią paru uciążliwych oponentów.
Zaklęty kruk rozpłynął się w powietrzu, jeden z piratów zwalił się na ziemię, a kolejny aż cofnął się o krok, cały pokryty szronem.
Novio, który na moment zniknął z oczu swego pana, rzucił się na kolejnego pirata.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-11-2018, 23:56   #27
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Zevran spojrzał w kierunku, z którego doszedł gwizd.
- Ktoś wie co to było?- zapytał podchodząc bliżej schodów którymi weszli na mostek
- Nie. Nigdy czegoś takiego tu nie słyszałem - odpowiedział Cabrera, ruszając w tym samym kierunku. Piwny Rycerz rzucił wzrokiem po pokładzie, po jego drugiej stronie, przy lewej burcie zauważył czwórkę siedzących mężczyzn. Nad nimi stało dwóch mężczyzn, kolejny stał nieco po lewej, a jeszcze dalej za nimi kręciło się kolejnych trzech. Nieco bliżej Zeva po pokładzie biegła rudowłosa kobieta, wyglądało tak jakby biegła od wejścia na pokład w stronę stojących mężczyzn.
- Zaatakowali nas kapitanie!- rzucił jednym tchem Zevran starając się szybko ocenić sytuację.
- Potrzebuję broni! Trzeba się zorganizować i zawiadomić moich wspólników.- dodał szybko, spoglądając na moment na Cabrerę. Był wściekły na siebie, że zostawił swoją broń w kufrze na dole. Niepokoiła go też ucieczka rudowłosej kobiety, do złudzenia przypominającej Ruth. Z chęcią pognałby w jej kierunku, ale wtedy naciąłby się na napastników, a bez broni i wsparcia to nie był mądry pomysł.
- Nie mam żadnej... - zaczął Amis z wyraźną irytacją - Mam! - przerwał sam sobie i szybko zmienił kierunek przemieszczania się, podbiegając do jednego z dwóch wielkich kufrów, które stały na mostku pod ścianą.
Na dnie skrzyni było parę książek, kilka teczek i ogromna ilość zwojów. Jednak na jej ścianie zaczepione było coś zupełnie innego.


Cabrera wziął jedną szablę dla siebie, a drugą podał Zevranowi.
- Później opowiem. Teraz spytajmy piratów skąd się wzięli na moim pokładzie - powiedział, gdy ruszyli ponownie w stronę schodów prowadzących na pokład.
- Alfredzie, zostań tu i trzymaj kurs - kapitan rzucił jeszcze do sternika.
Gdy dotarli do schodów, pewne sprawy się nieco wyjaśniły, ale jednocześnie skomplikowały. Trzech kolesi pilnowało drzwi.
- Kradną szalupę - zauważył stojący obok Zevrana, Cabrera.
Piraci mieli więc opracowaną już drogę ucieczki. Póki co jeszcze nie gotową, ale opuszczali już szalupę.

Zevran zmierzył dokładnie raz jeszcze wzrokiem pokład oceniając na szybko sytuację, z tego miejsca mógł dostrzec zdecydowanie więcej. Trzech kręcących się w kółko tak naprawdę zajmowało się obracaniem dużego kołowrotka, do którego przymocowane były liny, na których powoli opuszczała się do morza szalupa, podczas gdy kolejna trójka wraz z rudowłosą stała tuż obok, czekając najwidoczniej na wejście na pokład tej szalupy. Natomiast po prawej od Piwnego Rycerza i Cabrery , przy drzwiach którymi wyszli na pokład stała jeszcze jedna grupa piratów blokująca drzwi na pokład. Całe to zachowanie było mimo wszystko nietypowe dla piratów chcących splądrować statek, czy też jego podróżnych. Powinni oni raczej unieszkodliwić załogę, a następnie całą kupą ruszyć w stronę kajut aby rozprawić się ewentualnym oporem, by móc w spokoju przejść do rabowania. Niezrozumianym było zatem, że zaraz po ataku opuszczają szalupę, która będą chcieli najwyraźniej uciec i blokują drzwi pod pokład. Całość wyglądała na sprawnie zaplanowaną akcję ewakuacji kogoś lub czegoś ze statku. Dokładając fakt iż kobieta przy szalupie była łudząco podobna do Ruth, która jeszcze kilka chwil temu przebywała wraz z nimi w kajucie, nie trzeba wiele myśleć aby dojść do wniosku, że powodem tego całego zamieszania była otrzymana od kupca szkatułka. Cała sytuacja przybrała zatem jeszcze bardziej niekorzystny obrót.

Zevran musiał szybko przeanalizować sytuację. Najlepiej byłoby uderzyć jednocześnie na piratów opuszczających szalupę jak i na tych stających w przy Ruth. Jednak fakt, że byli póki co we dwójkę przeciwko przynajmniej czternastu przeciwnikom skutecznie wybił pomysł szarzy Piwnemu Rycerzowi z głowy. Zwłaszcza, że nie był do końca pewien umiejętności fechtunku kapitana, ciężko więc było ocenić na ile skutecznie będzie mógł Zevrana osłaniać. Gdyby miał tutaj ze trzech chłopców ze swojej dawnej kompanii nawet by się nie zastanawiał tylko ruszył do przodu, niestety musiał się sobie radzić bez nich. Z uwagi na zaistniały stan rzeczy Zevran postanowił posłuchać głosu rozsądku.
- Musimy odblokować drogę moim towarzyszom! - rzucił do kapitana spoglądając na niego. - Zajmijmy się więc najpierw tymi po prawej. - dodał tylko odwracając wzrok na swoich przeciwników, po czym przeskoczył przez poręcz skracając sobie drogę i ruszył pewnym krokiem w stronę pirata usytuowanego najbliżej niego. Piwny Rycerz uspokoił swój oddech, pierwotne uczucie złości i zaskoczenia szybko zostało zastąpione przez pewien rodzaj ekscytacji przed pojedynkiem oraz wyobrażenia możliwych scenariuszy czekającej go walki. Przede wszystkim chciał skorzystać z elementu zaskoczenia i wyeliminować z walki przynajmniej jednego przeciwnika na samym początku.

Trzech piratów, tarasowało drzwi, przez które ktoś się dobijał. Najbliższym przeciwnikiem był postawny mężczyzna, o dość groźnym wyglądzie.


- Odstąp. Sam nie dasz nam rady - zagroził zdecydowanym głosem.
Zevran nie dał się jednak onieśmielić, ale zwrócił uwagę na to, że mężczyzna użył formy pojedynczej. Czyżby Cabrera nie poszedł w ślady Piwnego Rycerza, zostawiając go samego?! Nie poszedł! Zevran dostrzegł go kątem oka na mostku, a chwilę potem widział jak Amis przeskoczył nad barierką, lądując na głowach trzech piratów. Na mężczyźnie z tatuażem nie zrobiło to wielkiego wrażenia, ot niewielkie kopnięcie w głowę. Drugi, zdecydowanie mniejszej postury, odleciał na dobre dwa metry i wylądował na pokładzie. Młody za nimi też stracił równowagę, ale oparł się o drzwi utrzymując się na nogach. Sam Cabrera padł w kucki i przekoziołkował parę metrów, aby dopiero potem stanąć na nogi.
Zevran wykorzystał sytuację i zaatakował siłacza, ale ten sparował jego uderzenie dość pokaźnym mieczem. Nie atakował jednak w odwecie trzymając nogą drzwi.
Noga siłacza i opierający się młodzieniec, były jednak niewystarczającą blokadą dla taranującego drzwi Shera. Potężny khajiit wypadł z korytarza, otwierając drzwi na oścież, odtrącając mężczyznę na bok i rzucając chłopakiem, który upadł na pokład kilka metrów dalej.


Zevran tylko na chwilę objął wzrokiem wychodzących spod pokładu towarzyszy bo już za moment musiał sparować uderzenie miecza w lewy bok wyprowadzone przez łysego pirata, który przed chwilą mu groził. Piwny Rycerz nie pozostał dłużny, szybko wyprowadził kontratak celując w korpus z prawej strony. Atak był na tyle szybki, że piratowi nie udało się go sparować, co prawda skórzana zbroja zamortyzowała cios, jednak przeciwnik na pewno poczuł uderzenie. Dowodem na to mogło być kolejne cięcie wyprowadzone przez niego, było onona tyle czytelne, że Zev bez większych problemów go uniknął. W tej samej chwili zza pleców usłyszał, że jego towarzysze również ruszyli do boju. Kaelon zaszedł łysego od tyłu i podciął go swoim kijem, co poskutkowało utratą równowagi, na domiar złego pirat został jeszcze trafiony zaklęciem rzuconym przez Tanyra. Te okoliczności poskutkowały oszołomieniem przeciwnika Piwnego Rycerza i w konsekwencji jego wycofaniem się do barierki przy schodach. W tej samej chwili Zevran kątem oka zauważył jak obok niego przebiega kapitan Cabrera.
-Muszę uwolnić moich ludzi- mówił. Zevran jednak nie miał czasu odpowiedzieć na wezwanie, gdyż zwietrzył okazję do wyeliminowania przeciwnika i nie czekając ruszył na niego uderzając szablą z góry. Pirat został trafiony w lewe ramię, cięcie przedarło się przez skórzaną zbroję i polała się pierwsza krew. Zevran ani myślał na tym poprzestać, szybko zmienił ułożenie broni w dłoni i ciął szybko w prawe udo, efekt był podobny do wcześniejszego ataku. Ośmielony efektami swoich natarć Piwny Rycerz postanowił naprzeć na przeciwnika jeszcze mocniej i przewrócić go przez barierkę na schody, ten jednak ostatkami sił uniknął obalenia i wykonał kontratak. Cięcie mieczem dosięgnęło prawego boku Zevrana, jednak było na tyle słabe, iż Piwny Rycerz ledwo je odczuł. Na kolejne ataki nie było już miejsca, ponieważ gdy tylko pirat odsunął się bardziej od Zeva, rzucił się w stronę burty, po czym wyskoczył przez nią eliminując się równocześnie z pojedynku.

Gdy tylko pirat zniknął za burtą do uszu Zevrana doszły okrzyki kapitana Cabrery
-Panie Zevran, jest pan ze mną?- to mówiąc Amis wskazywał na piratów pilnujących członków jego załogi. Zevran nawet nie musiał się namyślać.
-Pewnie! Bierz tego po lewej!- zakrzyknął i sam skierował się przeciwko piratowi po prawej. Piwny Rycerz zakończył szarżę atakiem w lewy bok, który jednak został skutecznie sparowany przez przeciwnika, a raczej przeciwniczkę.


Zevran nie dał się zbić z tropu i wykonał szybki atak, tym razem celując w prawe udo. Korsarka nie zdołała tym razem sparować tego uderzenia. Ostrze szabli trafiło idealnie rozcinając skórę, co poskutkowało efektownym rozbryzgiem krwi. Piwny Rycerz skwitował całą sytuację uśmiechem, uginając nieco kolana aby przybrać bardziej stabilną pozycję i być gotowym na kontratak.
 
Aronix jest offline  
Stary 05-11-2018, 01:46   #28
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
Elf gotów był siebie przekląć za to, że być może nazbyt zaufał w swoje doświadczenie. Wiele razy uprzedzał zasadzki wrogów w gęstych lasach, czy na rozległych polach przeciętych kupieckimi szlakami. Dziś spał na pełnym morzu - tam żadnych kroków nie słyszano. Zanim ubrał się, sprawdził, czy jest bezpiecznie w kajucie, oraz zorientował się w stanie Delamrosa. Gdy przekonał się, że życiu towarzysza nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo, założył ubranie i uzbroił się. Postanowił wziąć i szpadę, choć nie spodziewał się, że jej użyje. Poszukał możliwych wyjść - uznał, że przez szpary pełniące role okien, raczej nikt się nie mógł wydostać. Chciał wyważyć zamknięte drzwi na zewnętrzny pokład, ale w porę ustąpił, gdy zaszarżował Khajit, z natychmiastowym skutkiem. Czterech śmiałków znalazło się na zewnątrz, gdzie kłębili się piraci. Niemal instynktownie, podzielili się zadaniami - Sher pobiegł naprzód, Zevran i Tanyr na boki, rzucając się do walki z piratami. Kaelon poczekał, chcąc lepiej rozeznać się w sytuacji. Na ową chwilę postanowił wspomagać poszczególnych towarzyszy.
Najpierw wsparł Zevrana, atakując łysego pirata. Później spostrzegł, że kapitan Cabrera rusza ratować swoich ludzi. Widząc, że w dalszej części pokładu jest więcej piratów, postanowił odwieść Amisa od jego zamiarów. Podbiegł do niego.
-To pułapka! Powinniśmy wziąć szalupę ratunkową i atakować zza niej!
Amis stwierdził, że potrzebuje pomocy kogoś wyposażonego w broń dalekosiężną.
Kaelon, pilnując, by nie otrzymać ciosu od piratów zdolnych do walki na większą odległość, odskoczył pod szalupę ratunkową. Krył się tam pirat, którego elf postanowił unieszkodliwić. Przejęcie szalupy stanowiło priorytet. Trzeba było wykorzystać każdą możliwość ataku. Najpierw w ruch poszedł jego kij - broń o niezbyt imponującym wyglądzie, w odpowiednich rękach nie mniej groźna niż miecz czy topór. Tu jednak ów niebezpieczny przedmiot przeleciał nad głową kryjącego się pirata. Nim ten jednak zdołał odetchnąć - uderzyła go noga Kaelona. Elf skoczył niczym gwiazda, widowiskowo manipulując bronią i kończynami, uderzył skutecznie i z potężną siłą. Pirat opuścił szalupę, w której znaleźli się Sher i Novio, pies Tanyra. Wrogowie nie próżnowali. Kobieta, członkini korsarskiej szajki, rzuciła siecią. Zaplątali się Khajit i pies, za to Kaelon uniknął jej ataku. Momentalnie padł w dół, chcąc sprawić wrażenie, że również zaplątał się w sieć.
Trzeba było myśleć szybko. Nie miał ostrego narzędzia, dzięki któremu mógłby pomóc Sherowi i Novio - za to oni mieli kły, pazury oraz inteligencję (tutaj mowa głównie o Khajicie), która pozwoli im się wydostać. Tanyr był zaangażowany w walkę czarodziejów, Zevran - bardziej narażony na atak. Przy okazji, okazało się że Tanyr również zna lodową magię, zapewne w większym stopniu niż elf. Ale na rozmyślanie co do tego faktu, czas przyjdzie później.
Chcąc wyrównać szanse, Kaelon uznał, że najlepiej będzie pomóc stronie Zevrana i Amisa. Elf, nie posiadając broni o dalszym zasięgu, postanowił sięgnąć po magię. Aby żaden z towarzyszy broni nie został pokrzywdzony przez czary śnieżnego elfa, wybiegł zza szalupy, szykując się do rzucenia zaklęcia.
 
CHurmak jest offline  
Stary 07-11-2018, 16:38   #29
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Zevran walczył w pojedynku z kobietą. Nie posługiwał się swoim własnym mieczem, do którego przywykł, ale zastępczą szablą otrzymaną od Amisa. Broń ta nie raniła wrogów aż tak mocno jak ostrze Piwnego Rycerza, ale była też lżejsza, dzięki czemu łatwiej się nią operowało.
Sparował jej cios, kierując nacierające na niego ostrze daleko w bok. Oczywiście przewidział jego szybki powrót i bez większego trudu uniknął kolejnego ataku.
Kątem oka widział też, że Amis doskonale daje sobie radę ze swoim przeciwnikiem, nie pozwalając mu się zranić. Wyglądało na to, że oboje piraci cofają się nieznacznie. I dobrze! Jeśli cofną ich dostatecznie daleko, odbiją ludzi Cabrery.
Zervan nie wiedział, co działo się w innych częściach pola walki, ale widział jak w pewnym momencie Sher wybiegł do przodu. Odważnie czy głupio? Było to koniecznie! Musieli przecież zatrzymać ten kołowrotek, bo jeśli piraci opuszczą szalupę, to szkatułka będzie stracona. Zevran najlepiej o tym wiedział, ale jak widać było po tym wyskoku, przekazał tę wiedzę pozostałym.
Kątem oka Piwny Rycerz dostrzegł też, że Kaelon rzucił kolejne już zaklęcie na piratów z którymi walczyli. Nieomal widział jak fala lodowatego powietrza ugodziła kobietę w twarz, wywołując zdezorientowanie i łzawienie oczu, czyli pewnie też sporo bólu. Jako doświadczony szermierz wykorzystał chwilową niemoc przeciwnika i uderzył, tnąc ją lekko w udo, tym razem lewe. Jednocześnie zmusił ją do odwrotu, o kolejne dwa kroki. Warto było napierać do przodu, gdyż do uwięzionej załogi Cabrery było już coraz bliżej, nie wspominając o wsparciu dla wysuniętego na przedzie Shera. Również Amisowi dobrze szła współpraca z elfem i wykorzystując efekt jego zaklęcia posuwał się do przodu, trafiając swojego przeciwnika w bok. Zevran i Amis ładnie utrzymywali front w jednej linii.

- Oboje do tyłu! Cofnąć się! Ja się nimi zajmę! - zakrzyknął mężczyzna w żółtej chuście, który pilnował tyłów tych z czerwonymi wstążkami.
Oboje oni machnęli jeszcze raz szablami, aby Zevran i Amis za nimi nie poszli, a następnie wycofali się posłusznie. Kobieta wyglądała wówczas nad wyraz zabawnie, gdyż raniona w jedno i drugie udo, utykała na obie nogi i w efekcie szła jak kaczka, w dodatku pijana.
- Nieźle machacie szablami, ale ja jestem weteranem, który w bitwie pod Polk High przyłożył czterem czarcim demonom! - oznajmił twardo mężczyzna. Albo ich tylko straszył zagrywką psychologiczną, albo faktycznie był doświadczonym weteranem i może nawet jakąś sławą.
- Nie słyszałem - odpowiedział krótko Amis.
Zevran też nigdy nie słyszał o takiej bitwie, więc co dopiero o kimś kto ponoć brał w niej udział... choć twarz ich nowego przeciwnika wydawała mu się dziwnie znajoma.


- Zdobyłem cztery przyłożenia w jednej bitwie! - powtórzył raz jeszcze, wyraźnie zirytowany tym, że jego sława nie dotarła tak daleko jakby sobie tego życzył... albo, że jego blef nie wypalił.



Kaelon zajmował w miarę bezpieczne miejsce w szalupie, mając jednak oczy dookoła głowy. Z jednej strony widział jak Amis i Zevran walczyli z parą piratów i nawet nieźle im szło, z drugiej zaś miał oko na pirackiego czarodzieja. Z tego co elf się orientował, owemu czarodziejowi oberwało się na tyle, że rzucił na siebie zaklęcie leczące i jakąś inną obronę lub odporność. Przechodził on więc do defensywy.
Mając go na oku, Kaelon widział też co się działo za nim. Jeden pirat nadal tylko stał i dawał znaki tym przy kołowrotku, którym kręcenie było jak widać ważniejsze od walki. To dobrze dla nich, czy dla piratów? Ile trwa opuszczenie szalupy i od jak dawna ją opuszczali? Niestety nawet najlepiej zorientowany na polu walki Kaelon, nie wiedział wszystkiego.
Widział też za to blondynkę i jej hałaśliwą broń palną. Kobieta wyglądała na bardzo młodą, szczególnie w oczach elfa.


Młoda i piękna, ale niebezpieczna! Najpierw przez chwilę kierowała swą broń w kierunku Tanyra, ale szybko zmieniła zdanie. Wycelowała w Shera, jednak z tego co się elf zorientował, piracki czarodziej stał jej na linii strzału i w tym kierunku też nie strzeliła. Jedynym pozostałym celem był właśnie Kaelon. Elf był jednak prawie całkiem osłonięty przez burty szalupy, w której się znajdował. Widząc zaś, że kobieta do niego celuje, jeszcze lepiej się skrył i zaczął się przemieszczać, wystając ponad osłonę tylko na tyle aby widzieć co się dzieje.
Huk, błysk i świst pocisku... przelatującego nad jego głową, świadczyły o tym, że pani pirat strzeliła do niego, ale chybiła.
Kaelon widział, że Sher nie czekał aż dziewuszka załaduje broń i wyskoczył do przodu, tratując po drodze jednego delikwenta i przejmując kołowrotek. Na szczęście było to nawet przemyślane, gdyż Sher wziął jednego z piratów na żywą tarczę. Jak już zauważyli, blondynka nie strzelała, jeśli miała ryzykować trafienie swojego.
Nie tracąc czasu, Kealon wyskoczył do przodu, zajmując pozycję na dziobie szalupy. W tym miejscu Sher był bezpieczny od strzału, więc teraz i on będzie - wrogi czarodziej go nieświadomie bronił. Druga sprawa, że stąd Kaelon mógł wyskoczyć w dowolnym momencie, a pozycja dawała dostęp do właściwie każdego już punktu na polu walki. Dodatkowo, po raz kolejny mógł pomóc Zevranowi i Amisowi, skoro elf miał oboje ich przeciwników w jednej linii.
Rzucił kolejne zaklęcie powiewu zamieci i tym razem poszło jeszcze lepiej niż poprzednio. Trafił oboje piratów, siekając ich po twarzach mroźnym powietrzem. Oboje skrzywili się z bólu, cofając o krok i zamrugali nerwowo, a z tego co Kaelon widział kobieta zaczęła nawet płakać.
Z zadowoleniem elf zaobserwował, że zarówno Zevran jak i Amis nie omieszkali wykorzystać przewagi jaką dało im to zaklęcie. Natarli do przodu raniąc swych przeciwników, którzy chwilę potem wycofali się z podkulonymi ogonami.
Wszystko wyglądało na to, że sytuacja na pokładzie posuwa się w dobrym kierunku, co było zasługą wyłącznie ich własnych działań i współpracy.



Tanyr miał w polu widzenia całą prawą flankę bitwy. Kątem oka widział jak Novio gryzie po łydce wycofującego się młodego pirata. Mimo to udało mu się podnieść i gnojek ośmielił się kopnąć atakującego go psa. Ten chyba się tym zbytnio nie przejął i zawarczał groźnie, gdy nadal trzymający się za gardło pirat wyskakiwał za burtę statku.
Tanyr widział też odwrót tego drugiego pirata, który zostawiał po sobie ślady krwi. To ostatnie zaklęcie musiało ostatecznie dać mu w kość, bo ledwo doczłapał do burty i z trudem zszedł na dół po zawieszonej tam linowej drabinie.
Blondynka celowała najpierw do niego, potem w Shera, a w końcu strzeliła do Kaelona, na szczęście jednak chybiając. Miała dość strzelania do niego? Był za daleko? A może wiedziała, że Tanyr rzucił na siebie zaklęcie ochronne? Piracki czarodziej mógł jej powiedzieć?


Skubaniec, stał teraz na pierwszej linii, tylko co zrobi? Jakie on może znać zaklęcia i jak silne? Tego Tanyr nie mógł odczytać, a zaklęcie czarnego kruka, którego wcześniej używał pirat niewiele mu o nim mówiły.
Szybko okazało się jednak, że mężczyzna skupiał się teraz na sobie i rzucił zaklęcie leczące. A potem kolejne, chroniące go przed magią. Przeszedł więc do obrony. Tanyr był w tym momencie prawie pewny, że w posługiwaniu się magią jest silniejszy od tego pirata. Jednak zdawał sobie też sprawę z tego, że podczas tej walki da radę rzucić najwyżej jeszcze jedno silne zaklęcie. Kilka już rzucił i choć efekty były dobre, to z tym ostatnim też musiał się dobrze sprawić. Mimo znaczących postępów, piraci nadal mieli przewagę liczebną.
Szalupa trochę zasłaniała widok, ale Tanyr dostrzegł, jak Sher wyskoczył do przodu, zatrzymując piratów przy kołowrotku. To powinno dać im nieco czasu, zanim szkatułka odpłynie. A swoją drogą, ile go mieli?
Tanyr poczuł się lepiej widząc postępy jego współpracowników. Nie był sam na polu walki.
- Co tu się dzieje?! Gdzie Ruda i szkatułka?! - odezwał się głos z tyłu, z boku. Delamros przykuśtykał na pole walki, ale nie był zorientowany w sytuacji.
Jakby jednocześnie, Novio podbiegł do swojego pana, a w pysku trzymał dwa kawałki materiału - fragmenty nogawek ze spodni uciekających piratów.



Sher był najbardziej wysunięty z nich wszystkich. Widział też co się dzieje dokoła niego.
Po lewej Zevran i Amis pojedynkowali się z parę piratów i chyba dobrze im szło. Dalej zaś jeden z żółtą chustą na głowie pilnował marynarzy Cabrery. Najbardziej interesujący byli jednak ci przy kołowrotku. Wokół walka, a ci kręcą i kręcą?! Sher dostrzegł jednak szybko, że w ten sposób, linami wspomaganymi przez system bloczków, opuszczają coś do morza - najprawdopodobniej szalupę, bo chyba były dwie. Fakt, że Rudej nie było nigdzie widać, oraz wcześniejsze wskazówki Zevrana zdawały się to potwierdzać. Teraz Sher wiedział co tu było stawką. Ale co z tym zrobić?
Miał już zamiar skoczyć do przodu, ale blondynka wycelowała w niego swoją broń. Na szczęście nie strzeliła! To ten ich pirat-czarodziej stał na linii strzału i do tego zajmował się teraz chyba wyłącznie sobą. Bum! Ostatecznie kobieta strzeliła gdzieś indziej, daleko za plecami khajiita.
Sher wiedział w tym momencie trzy najważniejsze rzeczy, które mogły zadecydować o wyniku całej walki. Po pierwsze, musiał koniecznie zatrzymać tych przy kołowrotku! Po drugie, teraz! Teraz, póki blondynka zajęta była ładowaniem swojej broni.
Sher wyskoczył z szalupy i pognał do przodu. Owszem, był jeden cwaniak, który wyskoczył zza masztu stając mu na drodze, ale w zderzeniu z potężnym Khajiitem nie miał szans i stracił równowagę lądując na deskach pokładu.
Jednym susem Sher doskoczył między piratów, zatrzymując ich działania przy kołowrotku. Jednocześnie: Po trzecie! Skoro blondynka nie strzeli, jeśli miałaby ryzykować trafienie swojego, Shen złapał tego który mu się nawinął.


Padło na nieznanego pirata w czerwonej chuście. Sher złapał go za gardło, przytrzymując go mocno w charakterze żywej tarczy. Musiał on jednak pozostać żywy.
Mieli pata. Nie opuszczą już szalupy, ale i on utknął. Teraz wszystko zależało od pozostałych.
A co do innych. Kołowrotkiem kręciło trzech piratów, ale widząc Shera ci dwaj którzy mogli, odsunęli się w pośpiechu.
- Jeszcze z półtora metra - powiedział mężczyzna z papugą, na tyle głośno, że Sher go usłyszał.
- Do dna z tym wszystkim!! Do mnie! Szybko, tnijcie te liny! - rozkazała stanowczo blondynka, a dwaj krętacze w podskokach popędzili w jej stronę. Trzeci nie mógł się ruszyć.
Tylko jakie liny chcą ciąć? Czyżby jednak nie pat? Nie było czasu do namysłu, gdyż “cwaniak” wstał z podłogi i uderzył Shera kijem w plecy... niezbyt mocno, jak na standardy Shera.



Delamros dotarł na pokład. Piraci byli na statku i zdawali się coś kombinować. Walka z konwojentami trwała w najlepsze, ale na pierwszy rzut oka ciężko było powiedzieć kto wygrywał i co się w ogóle dzieje. Co ważniejsze nigdzie nie było widać ani Rudej, ani szkatułki!
W miarę swoich możliwości, Delamros podszedł do tego kto był najbliżej.
- Co tu się dzieje?! Gdzie Ruda i szkatułka?! - zagadał do Tanyra.


.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 07-11-2018 o 17:21.
Mekow jest offline  
Stary 16-01-2019, 16:59   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pytanie Delamrosa było nico dziwne. Wszak to on spędzał czułe (i głośne) chwile z Rudą i lepiej powinien wiedzieć, gdzie się podziała jego kochanka.
- To ty powinieneś wiedzieć - odparł Tanyr. - Byłeś z nią...
Nie tracąc czasu rzucił błyskawicę, której celem byli dwaj piraci. Mag runął na deski pokładu, drugi oberwał znacznie słabiej, ale i tak zachwiał się podczas biegu.
Tanyr, czując, że zapasy jego magicznej energii powoli się wyczerpują, łyknął jedną ze swych mikstur, a potem rzucił kolejny czar.
Błyskawica pomknęła przez pokład. Blondynka z pistoletem upuściła broń i gdyby nie oparła się o burtę wylądowałaby na deskach obok swego pistoletu. Stojący niedaleko niej pirat, potraktowany elektrycznością, musiał się oderwać od piłowania liny, czekając aż elektryczny szok przestanie działać.
Inny pirat, uciekając przed Novio, wyskoczył za burtę.

Tanyr nie zamierzał spoczywać na laurach.
Łyknął kolejną porcję mikstury i ponownie zaatakował błyskawicami... tym razem z mniej optymistycznymi efektami. Nawet z miejsca, w którym znajdował się mag, widać było, że żaden z piratów nie zginął. Ogólnie biorąc wyglądało to tak, jakby jacyś bogowie sprzysięgli się przeciw niemu i chronili przeklętych napastników.
Na szczęście równocześnie wyglądało na to, że magiczne popisy Tanyra zachęciły piratów do opuszczenia pokładu. Blondynka pozbierała się jakoś i zaczęła wydawać polecenia. A sądząc z działań paru napastników było to wezwanie do ucieczki, bo jak można było nazwać wyskakiwanie za burtę?
Ale mag nie miał zamiaru pozwolić, by tamci uszli bezkarnie i za jakiś czas napadli na kolejny statek.
Strzelił z kuszy. Niestety chybił, lecz szybko przeładował kuszę i ponownie strzelił. Trafieniu towarzyszył krzyk bólu, a pirat i podtrzymywana przez niego kobieta zwalili się na pokład.
A Novio złapał innego pirata za nogę i szarpał, jakby chciał oderwać mu stopę.

Dalej strzelać już nie można było, bo swoi zmieszani byli z piratami, zranienie kogoś z towarzyszy nie leżało w interesach Tanyra, który biegiem, ładując kuszę, ruszył w stronę szalupy. Niewielką jednak miał szansę, by dopaść jakiegoś z napastników, bo ci uciekali ze statku, nie zapominając o zabieraniu ze sobą ciał poległych.
Najważniejsze jednak było to, że odzyskali szkatułkę... a miłym dodatkiem do tego było złapanie Rudej.
Niemiłą zaś niespodzianką było zachowanie Delamrosa, który po słowach Rudej, miast stawić czoła oskarżeniu, poszedł w ślady piratów...
Tanyr co prawda dopadł do burty, by posłać za Delamrosem magiczny pocisk, ale tym razem magia zawiodła,
Na szczęście pozostała Ruda, a Tanyr miał zamiar wydusić z niej wszystko, co wiedziała.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172