Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-01-2019, 18:11   #31
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Pirat, który stanął naprzeciwko nich był od Zevrana zdeterminowany, jednak ani to ani jego groźby nie zrobiły na Piwnym Rycerzu wrażenia. Zerknął porozumiewawczo na Cabrerę i ruszył do ataku. Ciął szybko z prawej, jednak uderzenie zostało sparowane przez pirata, jak widać faktycznie machał mieczem nie od dziś. Kolejny atak Zevran przypuścił również z tej samej strony celując w bok pirata, jednak ten znów sparował cios. Jedynym pocieszeniem był fakt, ze jego przeciwnik, przytłoczony atakami jego oraz kapitana, zaczął się cofać. Kolejny atak na pirata nie sięgnął celu z powodu zaskakująco zwinnego uniku, który korsarz wykonał. Zevran kątem oka zauważył, że piraci, którzy przed chwilą wycofali się za jego przeciwnika, atakowani są przez Kaelona. Nie miał jednak czasu dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż teraz to on musiał sparować uderzenie swojego pirata.
- Wycofujemy się! – usłyszał krzyk kobiety, z którą jeszcze chwilę temu walczył.
- Jak to się wycofujemy? Ja wygrywam - odpowiedział niezadowolony przeciwnik Zeva. Chartu ducha nie można było mu odmówić. Pozostawiony jednak sam na placu boju uznał, że bezpieczniej będzie mimo wszystko się wycofać. Zajął miejsce tuż przy maszcie, czekając na kolejny ruch Piwnego Rycerza. W tym czasie, kapitan, mający teraz wolną drogę do swoich marynarzy, ruszył aby ich uwolnić. Zevran ponownie przypuścił atak na pirata w chuście, pierwsze cięcie znów nie dotarło do celu, jednak następne już odniosło upragniony skutek. Efektem cięcia była rana na prawym ramieniu pirata. Na domiar złego dla piratów, zaatakował również Kaelon, w efekcie czego oślepił on jakimś proszkiem dwójkę i tak już rannych przeciwników oraz zaatakował pirata z którym walczył Zev. Pirat stracił równowagę ale przed upadkiem uratował go maszt. To jednak wystarczyło aby zmusić go do kolejnego odwrotu.
- Może innym razem - powiedział do Zeva i ruszył szybko przed siebie. Nie udało mu się staranować Kaelona, gdyż elf uskoczył do tyłu unikając ataku. To jednak dało mężczyźnie okazję, aby pomóc oślepionym piratom. Postawił kobietę na nogi i całą trójką podtrzymując się nawzajem uciekli w stronę burty, przy której znajdowała się szalupa.

U boku Zevrana stanął kapitan natomiast marynarze już byli przy kabestanie, którym obracał Sher, wyganiając wcześniej od niego piratów.
- Przejęliśmy kabestan! - oznajmił zadowolony Cabrera stając obok Zeva.
Wciągajcie szalupę z powrotem na górę!- rzucił w odpowiedzi, po czym ruszył biegiem w kierunku wycofujących się piratów. Dopadł do pirata z chustą i zamarkował uderzenie z prawej strony od dołu, w ostatniej chwili zmieniając kierunek. Tego uderzenia pirat sparować nie potrafił i został trafiony w prawy bok. Piwny Rycerz od razu wyprowadził drugi cios, jednak nie trafił, gdyż jego przeciwnik odskoczył w tył jęcząc z bólu. To definitywnie zakończyło walkę, ponieważ pirat zamiast odpowiedzieć poszedł w ślady swoich towarzyszy i wyskoczył za burtę. Zevran spojrzał w lewo i zauważył blondynkę celującą do niego z pistoletu. Odległość jaka ich dzieliła, była nieco większa niż długość szalupy.
- Wygląda na to, że rajd się nie udał! Ale jak weszliście na pokład?! – zagadnął do niej Amis, który również pojawił się przy nich
- Widzę! A tyś wziął na pokład zgraję morderców! Na Mermana, dajcie się wycofać! - rzuciła Amisowi w odpowiedzi.
- Tylko ty już zostałaś! Kapitan schodzi ostatni?! – odpowiedział kapitan. Blondynka szybko oceniła sytuację. Na pokładzie postała już praktycznie tylko ona. Do szalupy, którą marynarze już prawie całkowicie podnieśli, wpadł Sher i pochwycił Rudą. Nie namyślając się długo schowała zatem swój pistolet i również wyskoczyła za burtę.

Zevran szybko ocenił, że sytuacja została opanowana. Piraci uciekli, a Ruth znajdowała się w ich rękach, zaskoczeniem było zachowanie Delamrosa , który uciekł razem z piratami. Póki co jednak bardziej istotną kwestią było przesłuchanie Rudej i odzyskanie szkatułki. Widząc, że jest ona prowadzona przez Shera i Tanyra, Zev postanowił jeszcze podejść do kapitana i zwrócić mu jego szablę.
 
Aronix jest offline  
Stary 01-02-2019, 19:36   #32
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację

Sher

Piraci nie byli najlepiej przygotowani do walki i pewnie dlatego przegrywali. Gdyby khajiit zamiast kijem, oberwał jakimś porządnym ostrzem, jego sytuacja wyglądałaby znacznie gorzej. Nie mniej jednak, nie mógł pozwolić tak się okładać. Widział jak zaklęcia Tanyra powaliły pirackiego czarodzieja i szkodziły grupie piratów za nim. Piraci byli w odwrocie, więc żywa tarcza Shera nie była już koniecznością. Mężczyzna z ochotą się jej pozbył. Trzymając obiema rękami tego w czerwonej chuście cisnął nim, pół-pchając pół-rzucając, w tego drugiego, który atakował go kijem. W efekcie obaj wydali z siebie nieartykułowany odgłos świadczący o bólu i wylądowali na deskach pokładu.
Mimo sukcesów na polu walki, Sher nie miał zamiaru rzucać się w pojedynkę na czworo piratów - pięcioro licząc papugę, zwłaszcza, że za swoimi plecami zostawiłby jeszcze tych dwóch. Ale nie musiał nacierać. Piraci zaczęli ciąć liny, aby szalupa spadła do morza i tą sprawą należało się teraz zająć. Mając pełną kontrolę nad kołowrotkiem, Sher nie szczędząc sił zrobił nim pełny obrót, oczywiście w przeciwną stronę do tej w którą kręcili piraci. Przy okazji zobaczył postępy Zevrana, Kaelona i Amisa, którzy byli o krok od uwolnienia zakładników. Wygrywali! Oczywiście, dzięki jego manewrowi szalupa była dalej od zwodowania, ale co było o wiele ważniejsze, miejsca w których cięto liny znajdowały się teraz na wysokości prawie trzech metrów - poza zasięgiem noży.

Ktoś z nich jednak rzucił się do ataku, nie zważając na własne bezpieczeństwo. Był to Novio. Pies Tanyra biegł szybko w stronę piratów, szczerząc złowrogo zęby. Celem jego natarcia była osoba znajdująca się najbliżej i była to blondi z pistoletem. Na swoje szczęście, zdążyła ona odskoczyć do tyłu i uniknąć pogryzienia.
- Wycofać się! Wy dwaj, bierzcie szybko Hanta! Wszyscy do szalupy! - krzyczała blondynka. Wszystko wskazywało na to, że była ona osobą, która wydawała piratom polecenia. Dziwne zważywszy na jej wiek, ale co kraj to obyczaj.
Gdyby tak Sherowi udało się ją złapać, tak jak tamtego w czerwonej chuście, mógłby zmusić ją aby wydała rozkaz do poddania się? Było to jednak dużo gdybania, a co ważniejsze, piraci i tak byli już w odwrocie! Z tych których widział, jeden tylko walczył z psem Tanyra. Nawet blondynka już nie strzelała, tylko odwróciła się i wychyliła się za burtę.
- Tnijcie liny! Szybko! - rozkazała piratom w szalupie.
Sher raz udaremnił im już ten plan, ale na cięcie lin tam na dole, kołowrotek nie mógł już nic poradzić. Khajiit wiedział, że zwycięstwo na pokładzie nie będzie nic warte, jeśli piraci odpłyną ich szalupą. Trzeba było być o krok do przodu, co na tym etapie oznaczało zabezpieczenie szkatułki...
Przeciwnicy? Łebki, którymi khajiit rzucał wcześniej po pokładzie, ruszyły do ewakuacji i zgodnie z rozkazem zabierając ciało pirata czarodzieja. I dobrze, skoro byli tym zajęci, było dwóch przeciwników mniej. Minęła go też parka piratów z czerwonymi wstążkami na głowach, ewidentnie ranna, która też już nie będzie walczyć. Ich odwrót świadczył dodatkowo o tym, że za plecami khajiita, Zevran Kaelon i Amis, oracz czterech marynarzy Cabrery, mieli za przeciwnika tylko i wyłącznie jednego pirata, o ile nie padł lub nie wyskoczył za burtę. Tyły były więc bardziej niż zabezpieczone.

Pirat w brązowym kapeluszu szamotał się z Novio, ale pies nie odpuszczał i dzielnie trzymał w szczękach stopę mężczyzny.
Sher nie zwlekał i dokonując jeszcze ćwierćobrót kołowrotkiem, ruszył przed siebie. Mógł go zostawić, wiedząc że sam z siebie nie opuści szalupy na dół - bo to nie tak działa, inaczej piraci by nim nie kręcili - oraz, że marynarze Cabrery zaraz go przejmą. Do zaatakowania miał wiele celów, ale tylko dwa się tak naprawdę liczyły. Mógł wbić pazury w wypięty tyłek blondynki i wyrzucić ją za burtę - musiałby tylko przeskoczyć nad tymi dwoma którzy ciągnęli tam ciało tego ich czarodzieja. Drugim celem był pirat w brązowym kapeluszu, chyba już jedyny, który jeszcze aktywnie walczył - o ile "taniec" z Novio można było uznać za walkę.
Sher rzucił się na tego drugiego. W ostatniej chwili zorientował się jednak, że wyrzucając go za burtę w tym miejscu, najprawdopodobniej wrzuci go do szalupy. Różnie się to mogło skończyć, więc aby tego uniknąć zwyczajnie go staranował, pozwalając mu oprzeć się o burtę... Nie tracąc jednak czasu, pochwycił go i cisnął nim w blondynkę. Oboje z jękiem padli na podłogę dobre dwa metry dalej, a facet chyba nawet zostawił pantofel w paszczy Novio. Khajiit dosłownie rozstawiał przeciwników po całym polu walki!

Zająwszy pozycję przy burcie, zobaczył co się działo w szalupie. Dostrzegł wiele niepokojących rzeczy. Szkatułka była w szalupie! A Ruda nie została porwana, tylko najwyraźniej współpracowała z piratami. Oprócz niej, był tam jeden starszy pirat - ten z papugą, oraz jedna blondynka w kapeluszu i oboje cieli liny podtrzymujące szalupę. Należało ich niezwłocznie powstrzymać!
Co prawda do szalupy było jeszcze dobre pięć metrów w dół, ale Sher nie miał innego wyboru. Ignorując otrzymane kopnięcie w brzuch, oraz jakieś kobiece okrzyki rozpaczy po utraconym wzroku, przeskoczył za burtę. Przytrzymując się jej, zrobił półobrót i wbił się pazurami w kadłub statku. Okręt zrobiony był z drewna, a chodzenie po drzewach nie było dla khajiita niczym nowym. Dzięki temu manewrowi, pół drogi miał już za sobą, a że szalupa sunęła do góry, pozostałą trasę Sher zwyczajnie skoczył, lądując bezpiecznie w szalupie.
Tam było już z górki! Z łatwością wypchnął jednego rannego pirata, i warknięciem wystraszył drugiego, że ten sam skoczył. Zostały jeszcze panny, ale Sher zdążył złapać jedną z nich. Blondynka wyskoczyła za burtę, ale jemu akurat zależało tylko na tej drugiej. Zacisnął rękę na szyi Rudej i sądząc po przebijającym się przez morską bryzę zapachu, mógłby przysiąc że dziewczyna popuściła ze strachu.
Gdy on spojrzał w dół aby to potwierdzić, ostatni piraci skakali do wody, a ona wyłowiła wzrokiem postać Delamrosa.
- Szefie ratuj! Złapali mnie! Co robić?! - woła o poradę.
Sher natychmiast namierzył osobę którą wołała. Delamros!... Był z Rudą, kiedy podprowadzono szkatułkę. A zanim się zaokrętowali, zniknął gdzieś na dobrą godzinę.
- Szefie! Ja nie wiem czy umiem pływać! - woła dalej, nadal spoglądając na mężczyznę.
Sher nie mógł nic zrobić, aby powstrzymać go przed wyskoczeniem za burtę, to właśnie uczynił... Przynajmniej mieli Rudą i będą mogli ją przesłuchać... No i utrzymali szkatułkę, o co szybko zadbał Kaelon, który dołączył do nich w szalupie.
 
Mekow jest offline  
Stary 04-02-2019, 23:28   #33
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
W walce, Kaelon przeszedł do ofensywy zza łodzi, która dała mu schronienie. Za priorytet uznał w tej chwili uwolnienie przetrzymywanych przez piratów więźniów. Uderzył na pirata, który stał najbliżej skrępowanych załogantów.
Widząc elfa wznoszącego broń, pirat spodziewał się ciosu w głowę i przygotował unik. Jego głowa była bezpieczna od ciosu. Kolan niestety nie zdążył obronić. Kostur elfa boleśnie sieknął w lewe kolano morskiego łupieżcy. Pirat jęknął żałośnie, niesiony bólem oddał pole. Ponieważ chodziło o ratowanie załogi, nie zaś o krwawe wendety, elf z całej siły odepchnął skurczonego bólem przeciwnika tak, by nie zagrażał bezpośrednio wziętym do niewoli marynarzom. Ustawił się tak, żeby jeńcy byli bezpieczni i żeby ktoś mógł zająć się wyzwalaniem ich z więzów. Ponownie dobył swoją broń i wykonał pełen zamach, chcąc uderzyć dwóch znajdujących się w pobliżu przeciwników. Było to o wiele mniej skuteczne działanie, gdyż przeciwnik, z którym dotychczas walczył, zebrał ponownie siły i sparował atak. Był jeszcze jeden wróg, zajęty walką z Zevranem. Kostur uderzył go lekko, nie miał większego wpływu na przebieg starcia, które rozgrywało się między doświadczonym piratem, a ludzkim towarzyszem elfa, uzdolnionym w walce.
Sytuacja zmieniała się dynamicznie, w kalejdoskopie bitewnego cyklonu.
Piraci przeszli do odwrotu. Nie oznaczało to bynajmniej, że bitwa była wygrana. Na co komu wygrana bitwa, gdy misja mogła zakończyć się niepowodzeniem? W pierwszej chwili, instynkt kazał odciąć drogę ucieczki piratom, ale doświadczenia dziesięcioleci na niebezpiecznych szlakach przełożyły się na wypracowane odruchy. Kaelon, na najbliższe sekundy pozostawiając ściganie wroga towarzyszom, postanowił przyjrzeć się uwięzionym załogantom. Obawiał się, że piraci mogli pozostawić wśród nich swojego człowieka. Żaden z nich nie wyglądał na pirata, elf dostrzegł parę znajomych twarzy, w tym przewodnika, który zaprowadził drużynę do kajuty.
Kapitan Cabrera ruszył im na pomoc. Kaelon ponownie wszedł w wir walki.
Zaszarżował na pirata skłonnego do przechwałek o swych dawnych zwycięstwach. Wydawać by się mogło, że są uzasadnione - mimo uderzenia z całym impetem, elf nie zdołał powalić wroga, który jednak stracił równowagę i musiał łapać się za maszt. Elf postanowił nie przeszkadzać rycerzowi, który także walczył z tym piratem i ruszył dalej.
-Kabestan! - zawołał w stronę Shera, silnego khajita, który był najbliżej urządzenia. Kontrola nad mechanizmem była teraz najważniejsza, gdyż sterował szalupą, do której uciekała banda piratów.
Cabrera obwieścił, że marynarze przejęli kabestan.
By ochronić towarzyszy przed atakiem, Kaelon prewencyjnie skorzystał z kolejnej posiadanej w zanadrzu sztuczki. Zeszłoroczny śnieg, kryształowe drobiny, które w kontakcie ze skórą, a zwłaszcza z oczami i nosem, drażniły i praktycznie unieruchamiały. Zaatakował nim dwójkę piratów, kobietę i mężczyznę, którzy leżeli, przewróceni. Kobieta krzyknęła z bólu, mężczyzna również nie uniknął proszku, jednak miał w zanadrzu całkiem udany fortel- opaska na jednym z jego oczu nie kryła pustego oczodołu. Przełożył ją na podrażnione oko, odsłaniając zdrowe. Gotów był do ataku.
Nie doszedł on do skutku, wobec kontruderzenia pirata w żółtej chustce, który chciał staranować Kaelona, tak jak Kaelon staranował jego.
Elf był jednak na tyle zwinny i przytomny, by uniknąć ataku pirata. Ale i pirat osiągnął pewien ważny cel - pomógł dwójce towarzyszy odzyskać równowagę i podnieść się. Tymczasem, kabestan został faktycznie przejęty przez marynarzy. Szalupa szła do góry. Kaelon postanowił zbadać teren. W szalupie był już Sher, walczący z piratami i wyrzucający ich za burtę. Obecne były tam także dwie kobiety - blondynka i znana im czerwonowłosa Ruth. Nie skład osobowy był przy tym najistotniejszy. Na widoku znalazła się skradziona drużynie śmiałków szkatułka. Kaelon, nie wchodząc tym razem w dywagacje co do sensu działania, postanowił skoczyć do szalupy i przejąć stracony przedmiot, nie myślał w tej chwili o tym, że może on być pusty. Ponieważ piraci wyskoczyli za burtę, zaś Ruth została pojmana przez Shera, Kaelon bez trudu wziął przedmiot, z którym drużyna wyruszyła na drogę przez bezkresne, zdawałoby się, wody.
A potem elfa coś zmogło, gdyż proza życia nie mijała nawet tak magicznej istoty. Śnieżnego elfa, doświadczonego w przemieszczaniu się po lasach i pustkowiach, tak chłodnych jak i palących upałem, zmogła choroba morska.
Zanim mógł włączyć się do ustaleń, musiał sobie poradzić z atakiem owego, szczególnie zdradzieckiego przeciwnika.
 
CHurmak jest offline  
Stary 05-02-2019, 08:57   #34
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Tydzień temu.

Tego wieczoru w karczmie panował bardzo duży tłok. Hałas jaki dochodził z wnętrza dało się słyszeć na całej ulicy. Po całej sali rozchodził się zapach pieczonego mięsa, piwa i fajkowego ziela. Brakowało miejsc do siedzenia, a dzielne karczmarki miały ręce pełne roboty. Cały ten tłok powodował, że spokojnie można było przeprowadzać różne, ciekawe rozmowy, będąc spokojnym, że nikt ich nie usłyszy.

W kącie karczmy, przy stoliku na którym stała paląca się świeca, siedziało dwóch mężczyzn. Jeden całkiem przystojny, z długimi, niechlujnie ułożonymi, brązowymi włosami. Drugi, co tu dużo mówić, urodą nie grzeszył. Przystojny zwał się Delamros Chorster, zaś jego kompana zwano „Przykrym” Reviusem.


Przydomek wziął się z tego, iż aż przykro się człowiekowi robiło, kiedy patrzyło się na taką twarz. Łysa głowa, twarz naznaczona bliznami, skóra nienaturalnie ciasno opinająca czaszkę, a do tego gdyby ktoś się odważył przyglądać z bliska rzadki zarost, który wyglądał jakby ktoś małe patyczki w łajno powtykał, o jakości zębów nie wspominając. Panowie racząc się piwem, omawiali bardzo ważne kwestie dotyczące przyszłej okazji całkiem niezłego zarobku.
- Coraz bardziej brakuje mi pieniędzy, piwo coraz droższe, o cenach w zamtuzie nawet nie będę wspominał… Poratujesz swojego przyjaciela jakimś groszem? – narzekał na wszystko Delamros.
- Poratuje. I to w podwójnym znaczeniu - odpowiedział mężczyzna, przywołując kelnerkę wyraźnym gestem ręki.
- Piwem się nie martw, to drobne. Jest okazja na duży zarobek - powiedział nieco ciszej, ale nie zdradził nic więcej, gdyż podeszła do nich obca osoba. Kelnerka, z pewnością była marzeniem każdego mężczyzny... jakieś dwadzieścia lat temu. Teraz była tylko kobietą w średnim wieku, o czarnych włosach nachodzących na spocone czoło.
- Ziemniaki, pieczonego kurczaka i dwa duże piwa - zamówił Przykry.
Delamros podrapał się po zaroście. Tak naprawdę wystarczyłoby mu piwo, ale dobrze zjeść coś też by w końcu wypadało, a skoro Przykry stawia…
- Poproszę kawał pieczystego do tego wszystkiego najdroższa - uśmiechnął się zawadiacko do kelnerki.
Odczekał chwilę, aż kobieta sobie pójdzie i nachylił się w stronę Przykrego.
- A więc powiadasz, że zaistniała okazja do dużego zarobku? Wiesz, że groszem nie gardzę, więc zamieniam się w słuch.
- Edmund Hantrel jest jednym z najbogatszych ludzi w Spanii. Dowiedzieliśmy się, że zbiera całą ekipę do nadzoru i ochrony pewnego towaru. Nie jedną czy dwie osoby, tylko liczniejszą i do tego doświadczoną, więc towar musi być wyjątkowo cenny. - zaczął Revius, pilnując spojrzeniem czy nikt ich nie podsłuchuje. - Transport w dwie strony i co prawda nie wiemy dokąd, ale mamy już gotowe plany... Na początek, wprowadzić kogoś w szeregi tej ochrony. Mamy już sfałszowane dokumenty i paru “wiarygodnych” świadków, ale brakuje jeszcze osoby na to stanowisko, najlepiej kogoś dużo przystojniejszego niż ja. Uważam, że znakomicie się do tego nadajesz - podsumował.
Delamros zrobił niezadowoloną minę.
- Nie lubię pracować w grupie, wiesz o tym... - podrapał się po głowie i westchnął ciężko. - Ale skoro mówisz, że zarobek będzie zacny, chyba będę w stanie jakoś się przemęczyć.
- Samodzielnie, byłoby misją samobójczą. - odparł Przykry. - Teraz tak. Z pewnością zawitacie w Matador, nie ma innej drogi, gdziekolwiek się wybierzecie. Będę tu na was czekał, wraz z naszymi ludźmi. Aha, a jeśli wyprawa okaże się prowadzić do Amaraziliji, to zagadałem ze znajomymi piratami... Tak czy inaczej będziesz wiedział najwięcej o przesyłce, adresie docelowym i przesyłce powrotnej. Wtedy się spotkamy i podejmiemy decyzję. Znasz Lisę i Ruth? - zagadał.

Delamros głośno przełknął ślinę… Czy zna Lisę i Ruth? Oczywiście, że zna… Aż za dobrze. Kiedyś pozostawał w bardzo bliskich kontaktach z obiema kobietami, później przez splot nieszczęśliwych zdarzeń, na które oczywiście Delamros nie miał żadnego wpływu, musiał zostawić obydwie kobiety i to w sposób dość drastyczny.
- Oczywiście, że znam… Tylko mi nie mów, że ta robota ma coś z nimi wspólnego.
- Ano biorą udział, a coś wam nie wyszło? Nie martw się, gdy chodzi o pieniądze Lisa potrafi zagrać jak trzeba, a Ruth... ona może już zapomniała, wiesz że do bystrych nie należy - uspokajał rozmówca.
Wtedy to szybkim krokiem podeszła kelnerka i postawiła na ich stoliku dwa duże piwa.
- Jedzenie się robi - powiedziała i odeszła w pośpiechu, mocno zajęta.
- Lisa jest naszym kontaktem w Matador. Nadal jest kelnerką w karczmie San Quento, w której z pewnością zawitacie. Pamiętasz gdzie to jest? Ale nie ciągnij tam całej ekipy na siłę. Jak nie da rady, to albo się wymkniesz, albo ona dotrze do ciebie. W każdym bądź razie, powiesz jej czego się dowiedziałeś, ona powie nam i zobaczymy co dalej. Może zrobi się kopię? Postaramy się przejąć obie przesyłki... Aha, a Ruth umieściłem w porcie w Walencji, jeśli nasz kupiec będzie wysyłał coś przez morze, uważam że zwróci się do swojego zaufanego człowieka; nijaki Cabrera jest właścicielem i kapitanem statku, na który dziewczyna już się zaciągnęła. Podobnie jak ty, udaje kupca - powiedział Revius i zaśmiał się przez chwilę, na myśl o kupcu z umysłem Ruth.

Delamros westchnął głośno, podniósł kufel z piwem i wziął kilka dużych łyków.
- Czyli mam udawać kupca? I mam coś dla Ciebie ukraść? I do tego mam jeszcze pracować z kobietami, które najchętniej zabiłby mnie w oka mgnieniu? - Chorster pokręcił głową i podrapał się po zaroście.
- Oj tam zaraz zabiły - zbagatelizował rozmówca. - Z kobietami zawsze dobrze sobie radzisz, na pewno i tym razem dasz radę. A podprowadzić towar to raczej dla siebie niż dla mnie. Ja tylko nadaję okazję, a najważniejszą robotę robisz ty i zapewniam że nie zostanie to zapomniane przy podziale zysków - zapewnił Przykry.
- Niech Ci będzie, skoro mówisz, że zapłata będzie sowita, może jakoś uda mi się to wszystko ogarnąć… W końcu to ja, prawda? - uśmiechnął się, odkrywając swój złoty ząb.
- Oczywiście, że pamiętam, gdzie jest karczma San Quento, kiedyś, dawno temu, dosyć często tam bywałem… Czy koniecznym warunkiem zapłaty jest przejęcie obu przesyłek, czy wystarczy tylko jedna?
- Warunków właściwie nie ma, po prostu jeśli przejmiemy obie to więcej zarobimy - powiedział Przykry, a błysk w jego oku zdradzał nadzieję na naprawdę duży zysk. - Wstępny plan zakłada: przejęcie pierwszej przesyłki, udanie się na miejsce wymiany i tam udając ekipę wyjście z obiema. Na to ostatnie już będziesz mieć wsparcie - mężczyzna przedstawił plan w bardzo prosty sposób.

Dzień obecny. Wcześniej.

Dotarli do Walencji i odnaleźli Cabrerę w porcie. Dla Delamrosa ważna była jedna konkretna sprawa.
- Pan Hantrel obiecał też gratis miejsce w ładowni - Delamros nagiął nieco prawdę na swoją korzyść, jak przystało na dobrego kupca. - Ale bez konkretnych wymiarów. Ufam, że trochę się znajdzie? - zagadał.
- W tamtą stronę, owszem. Mamy miejsca, tak na dwie krowy w zagrodach - odparł Cabrera.
- Wspaniale - odparł zadowolony Delamros - to ja wracam za mniej niż godzinę - zwrócił się do reszty drużyny i czym prędzej popędził dokonać ostatnich zakupów przed wypłynięciem.


Nie tracąc czasu ruszył na umówione wcześniej spotkanie, ale musiał się jeszcze upewnić, że nikt go nie wyśledzi.
Wiele razy już to robił, jeżeli tylko chciał mógł zostać całkowicie niezauważonym. Musiał wtopić się w tłum. Oglądał się co jakiś czas za siebie i upewniał się, czy na pewno nikt go nie śledził. Żadnych gwałtownych ruchów, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Parę razy skręcał nagle w boczne alejki tak, żeby nawet jeżeli ktoś go śledził, szybko zgubił trop. Miał nadzieję, że dotrze do miejsca spotkania bez ogona.
Szybko się okazało, że przy tak profesjonalnym podejściu do sprawy, szczęście nie miało nic do rzeczy. Delamros dość szybko znalazł się w wąskiej bocznej uliczce pełnej nieoznakowanych żadnym szyldem, napisem czy nawet numerem drzwi. Jednak widok przez drobne okno obok nich, mówił sam za siebie.


Delamros od razu wiedział, że trafił gdzie trzeba - do “Pijanego Szkieletu”. Nie tracąc czasu po cichu wślizgnął się do środka. Gdzie oprócz zapachu piwa i palonych cygar, powitało go z tuzin średnio przyjaznych spojrzeń.
- Któż zaszczyca nas swoją obecnością? - spytał jakiś chropowaty męski głos, dochodzący gdzieś z głębi sali.
Delamros miał wrażenie, że gdyby ktoś wszedł tu przypadkiem, byłby w niemałych kłopotach. Jego to na szczęście nie dotyczyło.
Chorster, aż wzdrygnął się na dźwięk tego głosu. Nie wiedział w sumie dlaczego, ale ten głos nie kojarzył mu się zbyt dobrze. Kompletnie nie mógł sobie przypomnieć, do kogo należał. Zaczął uważnie rozglądać się po sali, szukając mężczyzny, który przywitał go u progu karczmy.
Niestety nie dało się go wypatrzeć, był to ktoś z obecnych w sali. Nie miało to jednak większego znaczenia, gdyż zgromadzeni zdawali się stanowić jedność. W kilkanaście osób przyglądali się Delamrosowi, nieomal go otaczając, a dłonie niektórych już sięgały do rękojeści broni.

- Spokojnie. Po prostu czekamy na kogoś konkretnego i nie chcemy się pomylić - odezwała się jedna blondi, o słodkim i nadwyraz przyjemnym dla ucha głosie, który był miłą odmianą od tego poprzedniego. A i sama dziewczyna była wręcz urocza.


- Jestem Carmen. Carmen Blade. Jak się nazywasz? - przedstawiła się uprzejmie, oczekując jednak tego samego od mężczyzny.
Delamros był oczarowny urodą Carmen, od zawsze miał słabość do kobiet.
- A czy to ważne jak się nazywam… - powiedział Delamros, podszedł do kobiety i delikatnie objął ją w pasie. - Może postawię ci lampkę wina albo coś mocniejszego? - miał tylko nadzieję, że przez to wszystko nie zapomni o zadaniu.
W pomieszczeniu rozległy się czyjeś huczenia i zduszone śmiechy, a ktoś gwizdnął głośno.
- Dziękuję, ale gustuję w młodszych - odpowiedziała dziewczyna, kładąc jednocześnie rękę na trzymanej przy pasie broni, ale nie odtrącając objęcia w które trafiła.
- A teraz i tak nie mogę. Mamy bardzo ważne sprawy, a hrabia de Lamros nam się spóźnia - pożaliła się, niezadowolona.
Gdy Delamros zobaczył, że Carmen kładzie swoją dłoń na broni, szybko cofnął rękę z jej pasa i zaśmiał się głośno. W tym śmiechu można było wyczuć nutkę zdenerwowania.
Chorster postanowił jednak bawić dalej.
- Żadnych więcej zmartwień moja droga - cofnął się od niej o krok i szeroko rozłożył ręce. - Hrabia de Lamros przybył! - skłonił się w pas i ucałował rękę kobiety. - Ale ty możesz do mnie mówić Delamros - puścił do niej oko.
- No! Fajnie, że to ty - ucieszyła się dziewczyna.
- Inaczej musielibyśmy cię związać i zamknąć w piwnicy na miesiąc - dodał ktoś z pozostałych, co wywołało trwające dwie sekundy śmiechy.
- Szkoda czasu na gadki, chłopaki - powiedziała stanowczo blondynka. - De’Lamros, powiedz nam proszę co wiesz. Płyniecie Marią Osete? Co to za przesyłka? Widziałeś ją? Gdzie ma ona dotrzeć i co będzie do przewiezienia z powrotem? - podpytywała się z nieukrywaną ciekawością, oraz szczerym uśmiechem.
Delamros odchrząknął głośno.
- Płyniemy Marią Osete, a przesyłką jest zdobiona szkatuła. Powiem szczerze, że nie zrobiła ona na mnie zbyt dużego wrażenia, zrobiona z jakiegoś metalu - zrobił krótką pauzę i podrapał się po zaroście. - Płyniemy z nią do Lochu w Trzimizi, ma ją otrzymać nijaki Donet Razor. Niestety nic mi nie wiadomo o tym, co mamy dostać w zamian.
- Może to magiczna szkatuła - zasugerował jeden z ludzi, z czarnymi oczodołami i piórami wpiętymi we włosy, sugerując jego znajomość magii.
- Może. A co jest w środku? - zagadała Carmen.

Delamros podrapał się po głowie.
- Tego, moja droga, niestety nikt nie wie. Nikt nie zajrzał do środka, żeby to sprawdzić, ale spokojnie, jak tylko szkatuła wpadnie w nasze łapy, zobaczymy, co też się w niej znajduje - puścił oko do Carmen, a ona uśmiechnęła się delikatnie przez moment.
- Czyli możemy zgarnąć zawartość i nikt się nie kapnie - zauważył jeden ze starszych, zgromadzonych tam ludzi.
- Owszem, ale trzymamy się planu. Przejąć przesyłkę i udać się na miejsce wymiany, aby przejąć oba skarby i może coś więcej. Zgarniemy towar i możemy oddać tej ekipie pustą szkatukłkę, to się nawet nie zorientują - powiedziała Carmen, a z tłumu dobiegły ciche głosy aprobaty.
- Jak z miejscem w ładowni? Mam nadzieję, że możesz wnieść jakieś towary na statek? - zagadała, z uśmiechem spoglądając na Delamrosa.
Cała rozmowa, wskazywała na to, że blondynka jest kimś ważnym w tym gronie. Chyba, że właśnie z uwagi na urodę delegowano ją do pertraktacji.
Chorster wypiął dumnie pierś.
- Oczywiście, że mogę wnieść różne towary na statek. Jak mógłbym o tym nie pomyśleć - uśmiechnął się szeroko do Carmen, ukazując przy okazji swój złoty ząb. - W ładowni jest sporo miejsca.
- Znakomicie - ucieszyła się Carmen. - Bo widzisz, prawo stanowczo zabrania nam atakowania innego statku na otwartych wodach, ale jeśli wejdziemy na jego pokład jeszcze w porcie, wszystko będzie w porządku. Zapakujemy się do skrzyni i podrzucimy na statek jako twój towar - wyjaśniła, zadowolona z błyskotliwości całego planu.
Mężczyzna o czarnych oczodołach podał Delamrosowi dwie małe fiolki. W jednej był gęsty i mętny czerwony płyn, a w drugiej przeźroczysty żółty.
- Tu masz sztuczną krew i słabszy środek odurzający - powiedział przy tym.
- Wyślij nam Rudą ze szkatułką, niech ją wyniesie na pokład. A w razie czego, to pomoże ci zwalić na nią winę - dodała Carmen, wskazując kiwnięciem głowy na podane przez czarodzieja mikstury.
- To co? Ruszamy - zagadała z uśmiechem i nieukrywanym entuzjazmem.

Obecnie.

Grali w karty, całowali się z Rudą i ogólnie było fajnie. Potem część ekipy poszła spać, a pewnym momencie Zevran opuścił kajutę, dzięki czemu Delamros został praktycznie sam na sam z Ruth. Siedzieli na posłaniu na podłodze, przytuleni do siebie, całując się zgodnie z przyjętymi wcześniej zasadami gry w karty.
- Udało się? Chyba jesteśmy sami? - dziewczyna wyszeptała mu do ucha, na granicy słyszalności.
Delamros uśmiechał się delikatnie.
- Na to wygląda. Chyba możemy wykorzystać tę chwilę tylko dla siebie, co Ty na to? - delikatnie dłonią gładził włosy Ruth.
Dziewczyna zachichotała cicho.
- Myślisz że mamy czas? - spytała, jednocześnie rozsznurowywując wiązania swojej skromnej kamizelki, co oznaczało że odpowiedź była jej zbędna do działania.
Nie marnując swych gorących ust na gadanie, przywarła nimi do ust Delemrosa, całując go namiętnie, podczas gdy jej dłonie nadal pracowały nad pozbyciem się odzienia.
Chorster nie odpowiedział już na pytanie kobiety. Całując ją coraz mocniej, zaczął szybko sam się rozbierać. W sumie nie wiedział, ile czasu będą mieli na miłosne uniesienia, chciał więc jak najszybciej przejść do rzeczy.
Gdy był już cały nagi, pomógł kobiecie pozbyć się resztek ubrań jakie miała na sobie. A ponieważ dziewczyna nie ociągała się z rozbieraniem, został jej do zdjęcia tylko jeden but.
Mimo panującego półmroku, mężczyzna mógł nacieszyć oczy widokiem jej nagiego, młodego ciała. Przy jej zdecydowanie szczupłej sylwetce, było mile zaskakujące że miała dość spore i kształtne jędrne piersi, które aż się prosiły o wyściskanie. Jej uda też nie były chude i zdradzały że Ruth miała nie tylko czym oddychać, ale i na czym siedzieć.
Gdy Delamros zadbał o pozbycie się jej buta, wykorzystał fakt iż trzymał ją za łydkę i ustawił jej nogę tak aby mieć dobry widok na jej kobiecość. Ruth była młoda, wspaniała i gorąca, naturalnie ruda. Widok jej cudownej skarbnicy to jedno, ale manewr z jej nogą zapewnił mężczyźnie też pełny dostęp do niej. I o to chodziło!
Najlepszy był jednak figlarny uśmiech tej pięknej dziewczyny, którym zdradzała, że cała ich intymna sytuacja bardzo jej się podoba. Delamros odwzajemnił figlarny uśmiech i nie czekając ani sekundy dłużej, wziął się do roboty.
Oczywiście oboje starali się zachowywać tak cicho jak się dało... A było naprawdę gorąco.


Gdy było już po wszystkim, Delamros i Ruth leżeli obok siebie, głośno dysząc. Ich ciała były całe rozgrzane i delikatnie świeciły się od potu. Chorster chciał coś powiedzieć, ale nie mógł złapać oddechu. Ta kobieta wyssała z niego całą energię, dominowała nad nim przez cały czas, a on nie protestował… Bo niby czemu miałby protestować… Przez chwilę zaczął się zastanawiać, czy nie wyszedł z formy, ale możliwe, że był to tylko chwilowy zanik kondycji.
- To było coś... Musimy to kiedyś powtórzyć - wyszeptała Ruth i zamruczała zalotnie jak kotka. Jej oddech wracał już powoli do normy i usiadła, rozglądając się w skąpanym mrokiem pomieszczeniu.
- To, co teraz robimy? - wyszeptała cicho, zbierając powoli swoje porozrzucane po podłodze ubrania.
Delamros zamiast mruczenia, wydał z siebie tylko głośny jęk, gdy przeciągał się, cały czas leżąc.
- Koniecznie musimy to kiedyś powtórzyć - powiedział niby spokojnie, ale jednak dało się słyszeć jeszcze lekkie drżenie w głosie.
- Teraz chyba musimy w końcu zabrać się do roboty, prawda? - wyszeptał.
- Jeszcze raz, tak od razu? - zdziwiła się Ruda, spoglądając w półmroku na rozmówcę.
- Aaa, do tej drugiej roboty. Jasne - szepnęła, ubierając się w pośpiechu.
Nie ubrała się nawet porządnie, a już wyjęła coś z kieszeni zakładanej kamizelki.
- Jestem gotowa - wyszeptała, prezentując dwa dorobione niedawno klucze.
Przyłożyła palec do swych ust, na uniwersalny znak ciszy i puściła do niego oczko. Następnie na czworakach ruszyła cicho w stronę kufra Tanyra.
Delamros ubrał się najszybciej, jak tylko mógł i ruszył na czworaka za kobietą. Musiał szczerze przyznać, że taka perspektywa była bardzo przyjemna. Miał nadzieję, że reszta zadania będzie równie przyjemna.
Ruda nie traciła czasu. Dorobiony klucz idealnie pasował do kłódki blokującej dostępu do kufra, który już po chwili został otwarty. Ciche zabranie z niego szkatułki było kwestią sekund.
Szczerze uśmiechnięta Ruth obróciła głowę w stronę Delamrosa i puściła do niego oczko. Następnie nachyliła się ustami do jego ucha.
- Oddam to piratom i zaraz wracam. Oby tylko nikt nie zauważył, że mnie nie było - wyszeptała, mając zamiar postąpić zgodnie z planem.
Delamros wiedział, że jeśli uda jej się przemknąć po pokładzie obok Zevrana, oboje będą czyści. Jeśli jednak ją zobaczą, tylko on będzie poza podejrzeniem, o ile odstawi dobre przedstawienie i odpowiednio użyje sztucznej krwii.
- Potem możemy jeszcze pociurlać - dodała, oraz zachichotała cicho i polizała go po uchu, zdradzając że jej się podobało.
Delamros tylko uśmiechnął się delikatnie, nie wiedzieć czemu miał dziwne przeczucie, że coś w tym całym planie pójdzie nie tak. Szybko jednak stwierdził, że nie będzie martwił się na zapas, a dopiero jeżeli dojdzie do jakichkolwiek komplikacji.
- Tylko uważaj na siebie… - powiedział krótko do Rudej.

* * *

Do pewnego momentu wszystko szło jak należy. Dziewczyna była nie tylko młoda, ładna i zgrabna, ale także gorąca i we wspaniałym humorze, chętna do wspólnej zabawy. Robili to co chcieli, czego chcieli oboje, dbając oczywiście o to, aby nikogo przy tym nie zbudzić. Było wspaniale!
Oczywiście, zbyt dobrze i coś musiało pójść nie tak...
- ŁŁIIIIII !! - jakiś głośny gwizd rozległ się na korytarzu.
Delamros odzyskiwał już stłumione zmysły, jedną ręką trzymając się za krwawiący nos, a drugą wskazując na drzwi.


Zaczęło się, skończyła się zabawa, teraz trzeba było działać szybko, ale bardzo ostrożnie. Delamros był pewny siebie, w końcu to nie pierwsza jego tego typu akcja w życiu. Wychodził już z gorszych tarapatów. Miał do tego odpowiednie instrumenty, których po prostu powinien użyć, aby wszystko poszło gładko i przyjemnie.

Sztuczna krew. Rzadko korzystał z takiej zabawki, ale teraz było to konieczne. Po chwili kombinowania, jego noga wyglądała, jakby naprawdę była bardzo poważnie i głęboko dźgnięta sztyletem. Delamros, aż uśmiechnął się delikatnie pod nosem na widok swojego “dzieła”.
Fortel się udał i gdy reszta drużyny wstała, uwierzyli we wszystko.

Całe zamieszanie odbywało się na pokładzie, więc chcąc nie chcąc, Delamros udał się na pokład. Mało brakowało, a zapomniałby o utykaniu na właściwą nogę. Dawno już nie musiał udawać rannego, a jego towarzysze na pewno nie należą do mało spostrzegawczych, więc nawet najmniejszy błąd, może sporo kosztować.

Na pokładzie panowało straszne zamieszanie, Delamros wywrócił oczami i westchnął głośno, wszystko to było strasznie męczące, chciał to mieć wszystko za sobą. Przybrał męczeński wyraz twarzy, złapał się za “krwawiącą” nogę i wszedł na pokład.

Rozejrzał się nerwowo i powoli pokuśtykał.
- Co tu się dzieje?! Gdzie jest Ruda i szkatułka?! - krzyknął do Tanyra. Chciał nie tyle dowiedzieć się o sytuacji, ile rozproszyć go podczas gdy rzucał zaklęcia. Owszem, mógł go zaatakować i to z zaskoczenia, ale wtedy aby nie zostać zdemaskowanym musiałby go zabić, a to nie leżało w jego naturze.
- To ty powinieneś wiedzieć - odparł Tanyr. - Byłeś z nią…
Łotrzyk złapał się za nogę, z której leciała krew.
- Nie mogę chodzić, ta suka mnie dźgnęła… - rzucił w kierunku swojego towarzysza. W jego głosie słychać było autentyczne cierpienie. Cóż, lata praktyk…

Musiał szybko zorientować się w całej sytuacji. Powoli ruszył w stronę prawej burty, cały czas pamiętając, żeby utykać na właściwą nogę.

Gdy Delamros dotarł do burty i wyjrzał za nią, widział jak do zawieszonej na wysokość około 3 metrów nad poziomem morza szalupy, schodzą opuszczający pole walki piraci. W szalupie była już Ruda wraz ze szkatułką i jeszcze jedna blondynka w brązowym kapeluszu z białym piórkiem.

Piraci byli wyraźnie w odwrocie. Jedyną ich szansą na szybką i skuteczną ucieczkę było szybkie przecięcie lin, przez tych którzy są w szalupie. Delamros zauważył, że blondynka w brązowym kapeluszu i mężczyzna z papugą, starają się tego dokonać. Musieli to zrobić szybko i, co najważniejsze, jednocześnie, inaczej szalupa zawiśnie na jednej linie i na pewno nie utrzyma pozycji poziomej.

Nagle, jego kompan Sher, wskoczył do szalupy i zaatakował z taką siłą, że kilku piratów wypadło za burtę. Reszta widząc to, również zaczęła skakać do wody. Najgorsze jednak było to, że Rudej nie udało się uciec. Tkwiła w żelaznym uścisku Shera. Delamros, wciąż zgarbiony i ranny, zaczął po cichu przeklinać pod nosem. Powoli sytuacja wymykała się spod kontroli.

Ruda była wyraźnie przerażona całą sytuacją, nerwowo zaczęła rozglądać się po pokładzie. W końcu udało jej się dojrzeć Delamrosa.
- Szefie ratuj! Złapali mnie! Co robić?! - krzyczała w niebogłosy.
Czyli to już był koniec, wszystko się rypło, trzeba było się ratować, póki do jego towarzyszy dojdzie to, do czego tutaj doszło.
- Szefie! Ja nie wiem czy umiem pływać! - wołała dalej Ruda.
Koniec tej całej maskarady. Delamros wyprostował się i przestał udawać ciężko rannego.
- Cóż, wygląda na to, że już wszystko o mnie wiecie! - krzyknął do swoich towarzyszy. Rozłożył ręce i uśmiechnął się pod nosem. - Szkoda, w sumie zaczynałem was lubić… Do następnego spotkania! - wyskoczył za burtę, nim jego towarzysze zdążyli zareagować.
 
Morfik jest offline  
Stary 05-02-2019, 09:07   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przesłuchanie Rudej

Tanyr dobiegł do burty, jakby w pogoni za Delamrosem. Posłał za nim magiczny pocisk, lecz tym razem magia zawiodła, więc Tanyr, ze skrzywioną miną, wrócił do pozostałych.

Gdy szalupa wróciła na pokład, Amis zagadał do swojej załogi, zaś Sher mocno trzymał Rudą i razem wyszli z szalupy na pokład.
- Dobra robota - zagadał Khajiit, do swoich towarzyszy. - Zaraz nam wszystko wyśpiewa - obiecał dość stanowczo, patrząc na nią groźnie.
- Proponowałbym zacząć od rewizji osobistej - powiedział Tanyr, po czym wyciągnął nóż. - Będzie to trochę przypominać rozbieranego pokera - dodał, równocześnie chwytając i rozcinając najniższe wiązania kamizelki Rudej.
- Ej no, zostaw mi to - protestowała zakłopotana, gdy mężczyzna rozcinał kolejne wiązania jej kamizelki. - A ja tego listu wcale nie mam ze szkatułki. Ona była pusta - powiedziała, gdy nóż Tanyra był w połowie drogi.
Mag nie przejął się ani słowami 'zostaw', ani tłumaczeniami, w które nie do końca uwierzył.
- No chyba nie masz przed nami nic do ukrycia - stwierdził, przecinając kolejny rzemyk. - No i masz słabe karty. - Kolejny rzemyk pękł.
- No dobra, mogę pokazać, powiem też co chcecie, tylko nie tnij mi tam już - powiedziała Ruth, ze strachem spoglądając w dół. Jej gładki płaski brzuch był już całkiem na wierzchu, gdzie kamizelka rozchyliła się na boki. Ostatnie, mocno napięte rzemienne wiązania przytrzymywały ją już tylko na wysokości biustu dziewczyny.
- To mów! - wtrącił stanowczo Sher, który przytrzymując ramiona Rudej za jej plecami, nie poprawiał jej położenia, a wręcz przeciwnie.
- Dobra, przyznaję że list był w szkatułce. Ale poza tym była pusta. A kart nie mam wcale, zostały w kajucie - tłumaczyła się podchodzącym pod strach głosem.
Przesłuchanie przyciągnęło zainteresowanych marynarzy, którzy spokojnie stanęli parę kroków obok i obserwowali rozwój wydarzeń.
- Zostały w kajucie, powiadasz... No to sprawdzimy - powiedział Tanyr, który doszedł do wniosku, że ciąg dalszy przesłuchania postanowił przeprowadzić w bardziej kameralnych warunkach. Bez nadmiernej ilości widzów. - Dawaj ją pod pokład - powiedział do Shera.
Khajiit rzucił okiem na czterech gapiów i zastanowił się przez chwilę.
- Koniec przedstawienia - zgodził się z punktem widzenia czarodzieja. - Otwórzcie nam szybko tę kratę, schodzimy - dodał, skinieniem głowy wskazując na jedną z drewnianych krat, które uzupełniały podłogę pokładu gdy dostęp do ładowni nie był potrzebny.
Marynarze nie byli zachwyceni, ale szybko zabrali się za wykonanie polecenia. Być może z uwagi na przebieg dopiero co zakończonej walki.
Ruth tymczasem, z lekkim niepokojem przyglądała się temu co się działo. Sama jednak nie podjęła się żadnych działań, póki co, nadal bez szarpania godząc się na wszystko.
Zejście do ładowni okazało się bardzo proste, gdyż ustawione tam skrzynie okazały się tworzyć, niemal idealne schody, o dość dużych stopniach. Sher sprowadził Rudą na dół i już po chwili, razem z Tanyrem, znaleźli się w spowitej półmrokiem ładowni, wśród licznych skrzyń, beczek i worków.
Khajiit postawił dziewczynę w rogu, jaki tworzyła jedna ze ścian ładowni i dwie ustawione jedna na drugiej skrzynie.
- Zacznijmy od tego listu... - powiedział Tanyr, a ostrze noża niebezpiecznie się zbliżyło do ostatniego z rzemyków.
- No dobra już oddaję, tylko nie tnij - powiedziała z niewyraźną miną i wystraszonym spojrzeniem skierowanym na ostrze noża. Jednocześnie wyciągnęła z kieszeni kamizelki niewielką zalakowaną kopertę.


- Skąd wiedziałeś, że tam była? - spytała, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, że sama się w tej sprawie wygadała.
- W końcu gdzieś musiała być, prawda? - Tanyr przekrzywił nieco głowę. - Co jest nie tak z twoimi cyckami, że nagle tak chcesz je chować? Zdają mi się całkiem niezłe... Od rozbieranego pokera też się niezbyt gwałtownie wzbraniałaś... - Oczywiście nie to było najważniejszym tematem ich rozmowy, ale co szkodziło wytrącić przeciwnika z równowagi.
- Są jak trzeba i każdy facet je sobie chwalił. Każdy, który... yyy - Ruda zaczęła się bronić, ale mówiła nieco zakłopotana. - No bo co innego pokazać milusie, a co innego nie mieć jak je zakryć, nie? Bez wiązania to byle wiaterek mi rozwieje kamizelkę i... no ten - tłumaczyła się dziewczyna, lekko drżącym głosem.
Tanyr zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
- A nie zastanawiałaś się czasem, że mogę być ostatnim facetem, który je ogląda? - spytał. - W końcu napadliście na statek. Jaka jest kara za piractwo? Może cię zgwałcę i potem poderżnę gardło? A może nagą wypędzę na pokład i oddam marynarzom do zabawy? Oczywiście odpowiadając na kolejne pytania możesz sama rozwiązać ten rzemyczek i oszczędzić mu losu braci... Skąd wiedzieliście o przesyłce?
Ruda otworzyła nieco szerzej oczy, wystraszona wizjami, jakie zapowiedział czarodziej. Jej szybkie spojrzenie rzucone Sherowi trafiło na mężczyznę, który stał tam tylko z kamienną twarzą i najwidoczniej nie miał zamiaru jej pomóc, a może nawet przeciwnie.
- Ale... ja nic złego... - zaczęła niepewna tego, jak ma się bronić, choć nie wahała się przed przystąpieniem do rozwiązania ostatniego trzymającego jej kamizelkę rzemyka.
- To jeden taki. Dowiedział się, że ten kupiec zatrudnia całą ekipę do roli kuriera - mówiła, pozbywszy się wiązania. Bez wahania odchyliła kamizelkę na boki, ukazując parę naprawdę pięknych, kształtnych i nawet dość sporych piersi. Od razu widać było po nich, że dziewczyna jest jeszcze całkiem młoda, ale tam gdzie trzeba zdążyła już dojrzeć.
- Czyli, że towar bardzo cenny i warto go dorwać. Ale jak się dowiedział, to ja nie wiem - powiedziała dalej, niespecjalnie wstydząc się prezentować przy rozmowie swój nagi biust, ale z lekkim niepokojem patrząc na przesłuchujących ją mężczyzn.
Tanyr przez chwilę wpatrywał się w biust dziewczyny.
- Stale trochę mało...wiemy... - Wzrok mężczyzny przesunął się z biustu dziewczyny niżej. A ostrze noża wskazało na jej spódnicę. - Więcej szczegółów chcemy poznać...
- No tak, więcej szczegółów - powtórzyła lekko zestresowana. - Chodziło o to, żeby dorwać oba fanty, to co miało być w szkatułce i to co w zamian... Bo piraci mieli nas wyprzedzić, ten nasz statek znaczy się... i ten, zrobić zadymę podczas wymiany, jeśli trzeba... bo poznali już jej miejsce... - mówiła Ruth, samej nie bardzo wiedząc co powiedzieć.
- Daj no mi tę kamizelkę - rzekł Sher zdecydowanym głosem. - Sprawdzę co masz w kieszeniach - dodał, gdy dziewczyna spojrzała na niego z konsternacją.
Ruth ściągnęła kamizelkę z ramion i przekazała ją Khajiitowi, stając przed mężczyznami topless.
- Jak poznali miejsce wymiany? - spytał Sher, dokładnie sprawdzając otrzymaną część ubrania.
- To ten, był adres, na jednym z waszych listów - odpowiedziała bez zastanowienia.
- Spódnicę też musimy sprawdzić... Potem buty i nie tylko... Wolisz sama, czy ci pomóc, jak z kamizelką? - Tanyr chwycił za pasek spódnicy i przyłożył ostrze noża. - A potem będą kolejne pytania...
- Sama sama, nie trzeba nic ciąć - odpowiedziała Ruth, w pośpiechu odpinając klamerkę paska. Złapała za krawędź spódnicy i zaczęła zsuwać ją ze swych bioder, ale zaraz potem zastygła w bezruchu.
- O kurcze - wyrwało jej się cicho i złączyła uda razem.
- Jakiś problem?! - spytał ostro Sher, na spokojnie nadal sprawdzając jej kamizelkę.
- Bo ja... jak z Delamrosem... yyy... zapomniałam założyć majtki - zdradziła niezbyt zadowolona z tego faktu.
Tanyr nic nie powiedział.
- To dobrze, jeden ciuch mniej do przeszukania - stwierdził Khajiit. - A teraz wyskakuj ze spódnicy - polecił od razu.
Ruth podskoczyła kilkakrotnie w miejscu, zgodnie z rozkazem, z dłonią pod spódnicą, zakrywając krocze. Jej krągłe piersi podskakiwały wraz z nią, więc drugą rękę położyła na nich. W wyniku skakania, przy odpiętym pasku, spódnica opadła dziewczynie do kostek, a jeden podskok potem została na podłodze.
- Nie zgrywaj dziewicy - powiedział zimno Tanyr, chociaż widok był, można by rzec, rozgrzewający. - Niejednemu facetowi pokazałaś już cycki i tyłek. Stań prosto. A ja mam jeszcze parę pytań. Im szybciej i szczerzej odpowiesz, tym lepiej. Kajicie, sprawdzisz spódnicę?
Ruda spuściła tylko głowę, niezdolna zaprzeczyć słowom czarodzieja. Stała prosto, nadal jednak zakrywając swoje kobiece wdzięki. Bez użycia rąk, zaczepiając jeden but o drugi, zaczęła je powoli zdejmować.
- Sprawdzę dokładnie - odpowiedział Sher, podnosząc ową spódnicę z podłogi. - A ty mi powiedz, co to jest? - powiedział, pokazując lekko pogięty kawałek metalu.
- To wytrych... zrobiłam go aby otworzyć kłódkę do skrzyni - odpowiedziała Ruth, zdejmując pierwszego buta i zabierając się za drugi.
- Zdolna z ciebie dziewczyna - powiedział Tanyr. - Ale i niebezpieczna. Słyszałem... - Na moment przerwał i powiódł wzrokiem po ciele dziewczyny. - Jak mogę uwierzyć w to, że nie chowasz tu i ówdzie żadnych innych nieprzyjemnych niespodzianek? - W zamyśleniu uderzył ostrzem noża o otwartą dłoń lewej ręki. - Chyba wiesz, o czym mówię...
- Yyy... nie bardzo... - odpowiedziała zaniepokojona Ruda, bez użycia rąk ściągając drugiego buta. - Ja to żadnych przykrych niespodzianek, przysięgam... Najpierw szkatułka była pusta i dopiero w tym drugim dnie był ten list. Ale nic więcej, tylko to - powiedziała, stojąc już całkiem nago i zakrywając rękoma swoje wdzięki.
- A to? - spytał Sher, pokazując znaleziony w jednej z kieszeni klucz i podnosząc jej buty.
- Od kłódki... tej do mojego kuferka, w naszej kajucie - odpowiedziała dziewczyna.
- Nie wiesz...? Dziwne, skoro ja słyszałem o takich metodach... że różne rzeczy chowa się nie tylko w ustach... Pochyl się i oprzyj ręce na kolanach... Chyba że wolisz, żebym zaczął sprawdzanie od przodu...
Mina Rudej zdradzała, że naprawdę nie wie ona o co chodzi. Nie mniej jednak, posłusznie wykonała polecenie. Odwracając się raczej tyłem do mężczyzn, pochwaliła im się naprawdę zgrabną pupą, ale także tatuażem wielkości dłoni, który Ruth miała na dole pleców.


Żabka prezentowała się bardzo sympatycznie i widać było że wykonana została przez prawdziwego artystę, a nie byle kogo.
Pochylając się lekko, dziewczyna podkuliła nieco nogi, aby nie wypinać się zbytnio gdy położyła dłonie nad kolanami.
- Proszę, nie bij zbyt mocno - poprosiła, najwidoczniej spodziewając się nie więcej niż seria klapsów na gołą pupę.
Zdecydowanie było na co popatrzeć i Tanyr przez moment pozazdrościł Delamrosowi, który sobie nieźle z dziewczyną pofiglował. Ale należało oddzielić przyjemności od obowiązków. I na odwrót.
- Grzeczna dziewczynka... - Poklepał Rudą po pupie, na co pisnęła cicho.
- Nie biję kobiet - powiedział. - Nawet podczas seksu. Teraz też o seksie nie ma mowy, a to, co zrobię, to będzie 'rektional olaraq' - rzucił "magicznym" terminem.
- He? - zdziwiła się, odwracając głowę i sięgając rozmówców kątem oka. - A co to takiego? - spytała.
- Jesteś bardzo niebezpieczną kobietą - powiedział Tanyr. - Powinienem sprawdzić, czy nie schowałaś czegoś w cipce lub w tyłku - wyjaśnił.
- Niebezpieczną?... No... to zależy, ale chyba nie - zaczęła Ruda. - To sprawdź, ale nic tam nie kryję - dodała, pochylając się nieco niżej.
- Znalazłem siano - odezwał się Sher.
- O żesz! Jak to? Skąd?! - wyskoczyła Ruth, łapiąc się za pupę.
- W butach! - sprostował Khajiit, a dziewczyna odetchnęła i powróciła do poprzedniej pozycji.
- Chcesz sprawdzić? - Tanyr spojrzał na Shera, w stronę którego Ruth była bardziej wypięta.
Sher nie odpowiedział i pokiwał przecząco głową, więc Tanyr stanął za dziewczyną.
- Rozstaw jeszcze trochę nogi... - polecił, a gdy dziewczyna spełniła polecenie, Tanyr zaczął sprawdzać, palcami, czy dziewczyna faktycznie niczego w cipce nie schowała. Zdecydowanie było to działanie delikatne.
- A Delamros? - spytał, nie przerywając sprawdzania.
- Ej - jęknęła Ruda. - Myślałam że będziesz patrzeć - wyrwało jej się, z wyraźnym zaskoczeniem w głosie. Nie wyrywała się jednak, ani nie wierciła.
- Delamros... A co z nim konkretnie? - zagadała.
- Jaka była jego rola w tym wszystkim? - Tanyr, chociaż zdecydowanie nie należało do normalnego sposobu przeszukiwania, poruszył palcami.
Wszystko wskazywało na to, że dziewczyna niczego tam nie ukrywała. Mruknęła za to dość wyraźnie, nieomal z zadowoleniem.
- On działał pod pokrywką. Miał się dowiedzieć co wieziecie, dokąd i co będzie w drugą stronę - powiedziała spokojnym głosem. - Ale nie powiecie, że wygadałam? - spytała.
- Wróćmy do zleceniodawcy... - Tanyr skończył sprawdzanie. - Ale to może być mniej przyjemne, więc się rozluźnij. I może się oprzesz o skrzynię...
Ruth bez wahania zastosowała się do sugestii, a opierając się o skrzynię wypięła się jeszcze bardziej.
- Do gildii? Wrócę wrócę, ale nieprędko, bo... chyba będą źli za tą wpadkę - powiedziała, nadal dość spokojnie. Tanyr wyczuł jednak, że od jego działań, dziewczyna zaczyna robić się mokra.
- Szkoda, że taka dziewczyna jest po przeciwnej stronie. - W głosie Tanyra zabrzmiał niekłamany żal. - Będziesz musiała nam towarzyszyć przez pewien czas... Rozumiesz chyba, że nie mogę cię od razu wypuścić, prawda? - Zmienił miejsce badania, wsuwając palec w pupę dziewczyny.
- Ała - wyrwało jej się, w reakcji na zmianę miejsca przeszukiwania. - Towarzyszyć pewnie że mogę. Dam wam też kozła - powiedziała, tym razem starając się lekko odsunąć, co uniemożliwiała jej jednak skrzynia. Tanyr nic nie znalazł, czego się, prawdę mówiąc, spodziewał.
- Kozła? - spytał, kończąc badanie.
- Tak. Podsłuchałam jak mówili, że w razie czego, to ja mam wam kozła ofiarować... tylko nie wiem skąd mam go wziąć - powiedziała i odetchnęła z ulgą.
- Kozła? Ofiarnego może? - zasugerował Tanyr. - Obróć się - polecił.
- No ofiarnego, dla was - potwierdziła dziewczyna, prostując się i odwracając, ale nie fatygując się już w zakrywanie intymnych części ciała i ujawniając, że ruda była w obu miejscach.
- Dziewczyna z ciebie warta grzechu - przyznał Tanyr, z uznaniem kiwając głową i bez skrępowania przyglądając się Rudej.
- Dzięki - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. - Myślicie, że Delamros i inni będą się na mnie gniewać? - spytała, z lekkim niepokojem.
- Że nie wyskoczyłaś za burtę? - spytał mag.
- No... I że nie wykonałam zadania - potwierdziła i dodała.
- A jakie było twoje zadanie? - spytał od razu Sher.
- Miałam tylko zanieść szkatułkę piratom - przyznała Ruth. - Nie wiedziałam, że nagle zacznie tak wyć - dodała z pretensjami.
- Delamros? - Tanyr spróbował wyjaśnić sytuację.
- No on... Nie chcę aby był na mnie zły - potwierdziła, nie rozumiejąc pytania.
- O co chodziło z tym wyciem? - Padło kolejne pytanie.
- No właśnie nie wiem... - zaczęła Ruth - Otworzyłam ją i była pusta, znalazłam drugie dno gdzie był tylko list, a ona nagle zawyła jak upiór jakiś - powiedziała.
- [i]Zrobiłaś nam pobudkę.[/] - Tanyr uśmiechnął się, nie zamierzając tłumaczyć, na czym polegało zabezpieczenie, jakie stworzył ich pracodawca. - Kopnęłaś Delamrosa? Po co?
- Ja? Ależ skąd - zaprzeczyła. - Pociurlaliśmy trochę, a potem wyszłam. Żadnego kopania nie było - zapewniała.
- Jak tak, to on zły na ciebie nie będzie - wtrącił Sher, odpowiadając na pytanie dziewczyny.
- Umiesz szyć? - Tanyr nagle zmienił temat.
- Yyy, nie wiem. Trochę tak - odpowiedziała, wzruszając nieznacznie ramionami.
- Lepiej żebyś umiała - stwierdził mag. - Masz czym oddychać, ale nie wypada, byś po pokładzie paradowała z gołymi cyckami. Będziesz musiała to naprawić. - Wskazał na kamizelkę.
Ruda spojrzała najpierw na trzymane przez Shera ubranie, po czym rzuciła szybkie spojrzenie w dół.
- No tak, yyy... - zaczęła, powoli zakrywając intymne części ciała, jedną dłonią na krocze i drugim ramieniem na piersi. - Poradze se, trzeba tylko nowy rzemyk lub sznurek - zapewniła.
- Wszystko już widzieliśmy. - Tanyr pokręcił głową. - Ubierz się i w międzyczasie opowiedz o tym zleceniodawcy. Dokładnie wszystko, co pamiętasz.
- Pamiętam wszystko, bo akurat byłam trzeźwa - zaczęła Ruth, zakładając na pupę spódnicę. - Ale mało wiem. Mnie wysłała gildia i miałam tylko pomagać piratom. Koleś który mnie wysłał zwie się Kruk, taki chudy z czarnymi włosami - powiedziała.
- Kruk, to ten “jeden taki”, który się o tym wszystkim dowiedział? - spytał Sher.
- Nie. Tamten to Przykry. Kruk jest niżej w hierari - odpowiedziała.
- Hierarchii - skorygował Khajiit.
- Co wiesz o samym zleceniodawcy? - spytał Tanyr. - Ten, który wszystkiego się dowiedział. Nie bardzo wierzę, że nic o nim nie wiesz.
- No bo... ja nie wiem, bo jestem tylko pionkiem, a to starszy złodziej... Jest za wysoko w hierarichichi, żebym go znała - tłumaczyła Ruth, zakładając buty.
- Hierarchii - skorygował ponownie Sher. - Siano to ty masz nie tylko w butach, co? - dodał od razu.
- Że niby w głowie też?... - zaczęła Ruda, a chwilową ciszę przerwały czyjeś kroki.
Cała trójka zwróciła spojrzenie w stronę wejścia pod pokład, po którym ktoś schodził. Ruth, która nie zdążyła założyć kamizelki, chwyciła ostatnie odzienie i zakryła nim swe nagie piersi. Dołączającym do zgromadzonych, okazał się Zevran.
- No, kilka osób mi to już mówiło... Ale zaufajcie mi, Przykrego to ja naprawdę nie znam - dokończyła Ruth.
- Kwestia zaufania... - mruknął cicho Sher.
- Kwestia zaufania... - powtórzył za nim Tanyr. - Raz nam wywinęłaś paskudny numer.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-02-2019, 19:00   #36
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Gdy szalupa wróciła na pokład, Amis zagadał do swojej załogi.
- Ale przygoda, co chłopaki? Od tylu lat nic się nie działo i proszę! - kapitan dbał o morale załogi, kierując ich tor myślenia w pozytywną stronę.
Zevran, widząc, że sytuacja w szalupie i na statku jest opanowana odwrócił się w stronę kapitana.
- Dobra walka kapitanie! - rzucił podchodząc i oddając Cabrerze szablę. - Choć gdyby nie nasza obecność na pokładzie to mogłoby byc juz po was. - dodał z lekkim uśmiechem nie zważając na fakt, iż atak piratów był najprawdopodobniej spowodowany właśnie ich obecnością na tym okręcie.
- Absolutnie, bez was byśmy nie wygrali. Ale piraci z pewnością nie mieli zamiaru nikogo zabijać - odparł Amis, przyglądając się przez chwilę obu szablą.
- Tyle lat siedziały w kufrze, nie sądziłem że się kiedyś przydadzą - powiedział z uśmiechem.
Wtedy to jego wzrok padł na tyły statku i także Zevran dostrzegł, że pozostawiony na mostku Alfred daje im jakieś znaki.
- Sprawdzimy? - zagadał kapitan.
Piwny Rycerz rzucił okiem w stronę swoich towarzyszy, widząc że mają opanowana sytuację postanowił sprawdzić o co chodzi członkowi załogi Cabrery.
- Sprawdźmy o co mu chodzi. - powiedział ruszając pewnym krokiem w stronę Alfreda. - Od tak dawna nikt nie napadał na tych wodach? - zagadnął zerkając na kapitana.
- Tak, na innych morzach też- odpowiedział Amis. - Piraci już tego nie robią. Widuje ich bardzo często, ale w portach. Taka walka... nie wiem tylko jeszcze jak weszli na pokład, nie dokonując abordażu - powiedział, zastanawiając się nad tym przez chwilę.
Weszli wtedy po schodach na mostek i dołączyli do Alfreda, który najwidoczniej przez całą walkę, ani na chwilę nie opuścił stanowiska przy sterze.
- Nasi wielbiciele opuszczają nas, poprzez opuszczanie żagli - zakomunikował, kiwnięciem głowy wskazując statek za nimi, który oddalał się z każdą chwilą.
-Tyle dobrego, daliśmy radę Panowie!- odpowiedział Zev poklepując Alfreda po ramieniu -A co do ich pojawienia się na pokładzie, to myślę że mógł mieć z tym wiele wspólnego ten mag, który był razem z nimi. A teraz jeśli Panowie wybaczą...z chęcią dowiedziałbym się czego moi towarzysze dowiedzieli się od naszej rudowłosej znajomej.- dodał spoglądając na kapitana.
- Też jestem ciekaw, w końcu to moja pasażerka. Czego nie mogę już powiedzieć o panu Delamrosie - odparł Amis, przykładając lunetę do oka i spoglądając w dal za statkiem piratów.
- Ich już mamy z głowy, zanim wyłowią wszystkich swoich, będziemy już daleko - dodał z zadowoleniem Alfred.
- Alfredzie, nie zatrzymujmy pana Zevrana - powiedział Cabrera i kiwnął mu głową na znak zgody.
Zevran odpowiedział uśmiechem - Gdyby była wam potrzebna jeszcze w czymś pomoc, poślijcie po mnie- powiedział Piwny Rycerz na odchodne po czym zszedł na pokład.
-A gdzie nasza ruda uciekinierka?- zapytał spoglądając na Kaelona i marynarzy, gdy zorientował się, że Sher, Tanyr i Ruda zniknęli.
- Przesłuchują ją na dole - odpowiedział Kaelon, gestem ręki wskazując otwarte zejście pod pokład. - Powinniśmy omówić strategię walki na wszelki wypadek. Niekoniecznie dzisiaj, w końcu spać trzeba i mamy parę dni - powiedział.
- A co ona zrobiła? - spytał jeden z marynarzy.
- Coś złego? - dodał drugi z niedowierzaniem.
-Wiemy tyle, że była najprawdopodobniej w zmowie z piratami. Ale weszła na pokład osobno, więc nie wiadomo kto dokładnie jej polecił zbadać statek
Kaelon nie był świadom wydarzeń, które rozgrywały się na dolnym pokładzie. Ktoś zresztą musiał zostać i sprawdzić, czy wszystko w porządku z ludźmi Amisa. I czy liczba pozostałych na pokładzie załogantów się zgadza. Początkowe przejścia ze szpiegiem w drużynie nieco wyczuliły elfa na takie okoliczności.
-Mam nadzieję, że Panowie na dole już wiedzą coś więcej na ten temat. Idę to sprawdzić, w razie wiecie gdzie mnie szukać. - odpowiedział zdawkowo Zevran, po czym odwrócił się w stronę zejścia pod pokład i ruszył przed siebie.
Zejście okazało się bardzo łatwe, gdyż ustawione niżej skrzynie i inne pakunki, tworzyły stabilne schody, po których można było spokojnie zejść.
Na dole było nieco mniej światła niż na pokładzie, ale Zevran bez trudu dostrzegł całą trójkę, zgromadzoną obok jakichś skrzyń, pod jedną ścian. Sher i Tanyr stali po bokach, spoglądając w stronę Piwnego Rycerza, zaś Ruth stała po środku, z gołymi plecami i kamizelką przytrzymywaną na piersiach.

Piwny Rycerz powiódł wzrokiem po zebranych w pomieszczeniu, zatrzymując się finalnie na Rudej.
- Na górze sytuacja się uspokoiła, a widzę że i tutaj Panowie czasu nie traciliście. - zaczął z wyraźnym uśmiechem mierząc Ruth wzrokiem. - Coś ciekawego ptaszyna wyśpiewała? - zapytał przenosząc wzrok na Tanyra.
- Tak, znamy tło wydarzeń. Potem opowiemy. A szkatułka ma podwójne dno i był tam schowany tylko list - Sher odpowiedział na pytanie Zevrana. - Przy sobie nic nie miała, ale sprawdzimy jeszcze jej kuferek w kajucie - dodał, od razu prezentując jakiś klucz.
- Ja to ten, nic złego nie zrobię. Żadnych numerów - obiecywała Ruda, - no chyba że “szybki numerek” - wtrąciła, puszczając Zevranowi oczko. - Można to też nazwać “wywijaniem” - dodała i delikatnie się przy tym uśmiechnęła.
- Dodatkowe przyjemności... - mruknął Tanyr. - Wszystko można uzgodnić... ale to już w naszej kajucie. Powiemy ci wszystko - spojrzał na Zevrana - czego się dowiedzieliśmy. Tobie i Kaelonowi. Może wpadną wam do głowy jakieś inne pytania. Ale teraz proponowałbym zmienić lokal. W naszej kajucie będzie wygodniej.
- ”Nawywijać” to akurat już dziś zdążyłaś - odpowiedział chłodno Piwny Rycerz, spoglądając na Ruth.
- Dobra, zatem sprawdźmy ten jej kufer i miejmy to już za sobą - ruszając w stronę wejścia na pokład.

- Panowie, jak tam wrażenia po walce? Chyba obeszło się bez rannych - zagadał Amis, gdy spotkali go na pokładzie. - Gdzież moja pasażerka? - spytał spokojnie.
- Zajęliśmy się nią - odparł Tanyr. - Nie sądzę, by sprawiła nam jeszcze jakieś kłopoty - dodał. - Co prawda piraci mieli do mnie jakieś nieuzasadnione pretensje, ale do wesela się zagoi.
- Pewnie dlatego, że stanowił pan największe zagrożenie. Nawet widziałem pańskie zaklęcia. Imponujące- odpowiedział Amis, chwaląc skuteczność czarodzieja.
- Obudźcie Garyego, na wszelki wypadek - polecił jednemu z marynarzy, a ten kiwnął głową i szybkim krokiem udał się w kierunku drzwi.
- Mam pytanie do Ruth - dodał ciszej i ruszył powoli pod pokład.
Zevran spojrzał tylko na swoich towarzyszy, po czym ruszył za kapitanem w stronę zejścia pod pokład. Zanim jednak mężczyźni zeszli na dół, spotkali wspomnianą pannę jak szła właśnie na górę. W przeciwieństwie do jej poprzedniego stanu, teraz była już ubrana - choć jej pozbawiona dolnych wiązań kamizelka odsłaniała cały brzuch dziewczyny, trzymając się na dosłownie ostatnim rzemyku.
- Witam, wiesz jak piraci dostali się na pokład? - spytał kapitan.
- Nie wiem, mieli tu być... Ja miałam im tylko przekazać szkatułkę - odpowiedziała panna.
- Gdy ich dostrzegłem, wychodzili spod pokładu - wtrącił jeden z marynarzy.
- Wyszli z ładowni? - zdziwił się Amis. - Sprawdźcie to. Jest już bezpiecznie - polecił pozostałym załogantom, a ci żwawo ruszyli pod pokład.
- Zamierzamy sprawdzić czy nie ukrywa czegoś w swoim kufrze, zanim podejmiemy decyzję - Sher poinformował kapitana i Kaelona.
- Właściwie, to też jestem ciekaw - odparł Cabrera i ruszył w stronę kajut.
- Chodźmy. - Tanyr spojrzał na Rudą. - Panie przodem. - Gestem zaprosił ją, by się udała w ślad za kapitanem.
- Ojej, dziękuję - odpowiedziała dziewczyna ze szczerym uśmiechem, ukazując przy tym bardzo ładne ząbki i dygając nieznacznie w damskim ukłonie. Z uśmiechem na twarzy, ruszyła za kapitanem.
 
Aronix jest offline  
Stary 10-02-2019, 19:35   #37
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszyscy zgromadzeni, Tanyr, Zevran, Kaelon, Amis, Sher i oczywiście Ruth, udali się do kajuty pasażerskiej, w której o dziwo wcale nie musieli się tłoczyć. Dołączył też do nich Novio, trzymając w zębach dwa kawałki materiału i nieco już obślinionego kapcia.
- Brawo, Novio. - Mag poklepał psa po łbie. - Świetnie się spisałeś. Możesz zatrzymać ten łup.

- No to zobaczmy, co my tu mamy - rzekł Sher, otwierając kufer Rudej.
W środku był wysłużony zielony plecak, niewielki nóż w czarnym skórzanym pokrowcu z czarnym paskiem, oraz mały worek żołędzi.
Ruda nie przejmowała się sprawdzaniem jej dobytku i stojąc spokojnie pośród zgromadzonych przetrząsała nogą posłanie pod ścianą.
- Co trzymasz w tym plecaczku? - spytał Tanyr, chowając do kieszeni nóż Rudej.
- A mam kości do gry, koc, moje yyy... graty no. Chustka, sakiewka, jakieś żarcie - odpowiedziała dziewczyna, kucając i zaglądając pod ławę. - Cały mój dobytek - dodała, przewracając posłanie pod ścianą na drugą stronę.
- Chcesz pokazać, że tam nic nie schowałaś? - zainteresował się Tanyr.
Ruth oderwała swoją uwagę od przeszukiwania posłania i spojrzała na swego rozmówcę.
- No mogę, jeśli chcesz - odpowiedziała i przygryzła dolną wargę.
Otworzyła plecak. Najpierw wyciągnęła z niego szary złożony koc, który przewiesiła przez przedramię, potem zwiniętą w rulon sporą białą chustkę, a następnie... jako, że zabrakło jej rąk do trzymania rzeczy, wywróciła plecak do góry dnem, wysypując jego zawartość na podłogę. W stercie rupieci znalazły się: pusta butelka po winie, dwa jabłka - z czego jedno nadgryzione, czerstwa bułka, niewielka skórzana sakiewka, świeczka, dwa minisłoiczki z fioletowym i brązowym kremem, korek do wina, pół skorupki od jajka, guzik i dwa miedziaki, oraz posypało się trochę piasku.
- Co jest w tych naczyńkach? - spytał Sher.
- Szminki. Taki krem na usta, żeby seksowniej wyglądać i bardziej zachęcić do całowania - odpowiedziała Ruda.
Zevran podszedł do rozrzuconych rzeczy i kucnął sięgając po słoiczek z fioletowym kremem. Otworzył i powąchał, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno dziewczyna ma rację
- Po co ci te wszystkie śmieci? - Tanyr ze zdumieniem spojrzał na to, co znalazło się na podłodze. - Coś niezbyt się dorobiłaś w tej swojej gildii...
- No, ten... staram się... - mruknęła Ruda ze zwieszoną głową. - Ale wczoraj ta butelka była pełna - wyjaśniła, już z lekkim uśmiechem.
- Faktycznie, szminki…- mruknął Piwny Rycerz odkładając drugi słoiczek i podnosząc się - Cóż, to skoro to mamy załatwione, a chyba wszystkie istotne wątpliwości w miarę wyjaśnione, pozostaje zadecydować co zrobimy z naszą niesforną towarzyszką - powiedział kierując wzrok na Ruth.
- Jeszcze się dowiemy, w jaki sposób udało się jej sprowadzić piratów na nasz statek - powiedział Tanyr.
- Ale ja tego nie wiem - Ruda odpowiedziała czarodziejowi, spoglądając to na niego, to na Zevrana.
- Panna Ruth zapłaciła za transport do Amaraziliji, oraz miejsce w ładowni. Jestem zobowiązany wywiązać się z tej umowy - powiedział Cabrera, odnosząc się do kwestii podjętej przez Zevrana. Wyrzucenie jej za burtę nie było dla kapitana opcją.

Wtedy to, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedział stanowczo Amis.
Do kajuty wszedł młody mężczyzna w niebieskiej szacie.
- Pan kapitan chciał mnie widzieć? Słyszałem bajki o piratach - powiedział.
- To nie bajki, naprawdę stoczyliśmy walkę - odpowiedział Amis. - I w związku z tym, poproszę dwa błogosławieństwa leczące dla pana Tanyra - mówiąc to, uprzejmie wskazał ręką odpowiednią osobę.
Młodzieniec od razu zabrał się do roboty, a choć obrażenia jakie przyjął na siebie czarodziej nie były poważne, to od razu poczuł się on lepiej.
- Gary szkoli się na kleryka - wyjaśnił Cabrera.
- Dziękuję bardzo - powiedział mag, zastanawiając się, jakim cudem tamten mógł przegapić całe zamieszanie. Ale do tej sprawy postanowił wrócić później.
Zevran odwrócił się w stronę Cabrery
- Czy dobrze usłyszałem? Chcesz kapitanie zostawić ją na pokładzie i udawać, że się nic nie stało pomimo, że współpracowała z piratami, którzy napadli na Twój statek? - zapytał starając się zachować spokojny ton głosu. - Jeśli jesteś tak honorowy Panie, zawsze można zwrócić zapłatę za podróż i się z nią pożegnać- dodał podchodząc bliżej Amisa.
- Raczej nie wypada się z kimś żegnać na środku oceanu - stwierdził Tanyr. - Uważam, że wystarczy, że będziemy ją mieć na oku i tyle. Więcej szkód nam nie wyrządzi, a może się okazać, że przypomni sobie coś jeszcze.
- Współpracować można na wiele sposobów i z wielu powodów, a co ważniejsze ona nikogo nie skrzywdziła. Zaś wyrzucenie kogoś za burtę to prawie jak skazanie na śmierć - Amis spokojnie odpowiedział Zevranowi. - Zresztą nikt nie ucierpiał, przynajmniej po naszej stronie - pochwalił skuteczność ekipy.
- Ona nie wie, czy umie pływać - Sher przypomniał sobie i wszystkim obecnym.
- No nie wiem... Ale, ja nic złego nie zrobię, obiecuję - zarzekała się Ruda.
- Jeśli panowie macie zastrzeżenia, to panna Ruth może spędzić resztę podróży w kajucie z załogą - zaproponował Cabrera.
- Zatem zostałem przegłosowany… - odpowiedział krótko Piwny Rycerz odpuszczając sprawę.

Wtedy to, do kajuty wszedł kolejny marynarz, a był to jeden z tych czterech, którego piraci związali i posadzili na podłodze. W pomieszczeniu zaczynało być dość tłoczno, ale raczej nikomu to nie przeszkadzało.
- Panie kapitanie, ładownia sprawdzona - zameldował młodzieniec i rozejrzał się dość nerwowo po zgromadzonych. - Skrzynie pana Delamrosa są puste - powiedział.
Gdy wszyscy się zamyślili nad znaczeniem tej wiadomości, odezwała się osoba, której daleko było do myślenia.
- Dziki wyszły ze skrzyni? Dobrze, że nas nie pogoniły jak byliśmy w ładowni - wypaliła Ruth.
- Ile było tych skrzyń? - spytał Tanyr. - Starczyłoby w nich miejsca dla wszystkich piratów? A Ruth niech lepiej zostanie z nami. Novio jej przypilnuje. A jeśli dziewczyna zacznie broić, to Novio jej coś odgryzie...
Novio otworzył szeroko pysk, po czym łypnął na Rudą. Wyglądało na to, że zrozumiał każde słowo.
- Dwie. Jakby dobrze upchnąć, to z dziesięć osób w każdej się zmieści - odpowiedział marynarz.
- W ten sposób weszli na pokład, nie dokonując nielegalnego abordażu - dodał Amis, spoglądając przy tym na Zevrana. Rozmawiali o tym wcześniej i jak widać piratom udało się znaleźć lukę w prawie.
- Odgryzie... ale to boli - zauważyła Ruda. - Ale jak nic nie zbroję, to wy też nie? - spytała zaniepokojona.
- Gdyby nie bolało, to by to była kiepska groźba, prawda? - Tanyr uśmiechnął się mile. - Ale poza tym to my wcale nie jesteśmy groźni.
- Chyba, że ktoś nas atakuje - dodał Sher.
- No dobrze. Skoro wszystko się wyjaśniło i zostało postanowione, to możemy udać się na spoczynek - powiedział Amis i gestem ręki zachęcił swoich załogantów do opuszczenia kajuty.

Podczas gdy Kaelon i Novio jej pilnowali, Sher zagadał cicho do Tanyra i Zevrana.
- Sugeruję odłożyć ten drugi list tam gdzie był i udawać, że nic się nie stało - wyszeptał.
- Ciekawe, czy znowu zawyje, jak ją otworzymy - skrzywił się Tanyr. - A może to też zabezpieczenie, żeby była pewność, czy otwieraliśmy skrzynkę...
- Jeśli ktoś tu się zna na magicznych przedmiotach, to właśnie ty - odparł Sher. - Jak otworzymy, to się przekonamy.
- Lepiej uprzedźmy marynarzy - powiedział Tanyr. - A na takich magicznych drobiazgach się nie znam. Niestety.
Zevran podszedł do swojej skrzynki wyjął z niego swoje noże
- Macie słuszność. Kapitanie, mógłby Pan uprzedzić marynarzy, że za moment możemy znów usłyszeć głośny gwizd? - zapytał, jednocześnie mocując nóż na swoim udzie.
- Naturalnie - odpowiedział Amis. - Przekażcie pozostałym - polecił obecnym w kajucie załogantom. Jeden z nich miał nocną wartę na pokładzie, a drugi wracał spać w do kajuty załogi, więc podsumowując wszyscy będą świadomi potencjalnego gwizdu.
Chwilę potem mężczyźni wyszli, zostawiając drużynę sam na sam z Rudą. Klęknęła ona, zbierając swoje graty z powrotem do plecaka i rozglądając się wokoło.
- Zgubiłaś coś? - spytał Tanyr.
Wziął do ręki skrzynkę, z zamiarem skłonienia Ruth do umieszczenia w niej listu.
- No gdzieś tu powinny być moje... yyy - przerwała w pół wypowiedzi, - no te - dodała ciszej, pokazując palcami wskazującymi obu dłoni na swoje biodra.
- Majteczki? O to ci chodzi? - Mag zadał kolejne pytanie, a ona z nerwowym uśmiechem potwierdziła to kiwnięciem głowy. - Może Delamros zabrał sobie na pamiątkę? Możesz schować teraz len list? Potem poszukamy twojej bielizny.
- A, jasne - odpowiedziała dziewczyna, która ewidentnie bardziej martwiła się brakami w stroju, do samej szkatułki podchodząc zupełnie obojętnie.
Otworzyła ją bez problemu, jakby wcale nie była zamknięta i nie rozległo się żadne wycie. Tanyr i zainteresowany Sher od razu dostrzegli, że piętnaście na piętnaście na trzydzieści centymetrów, były wymiarami szkatułki tylko od zewnątrz. Jej wnętrze było przynajmniej z dziesięć razy większe i rozciągało się głównie na boki niczym rozległa płaska skrzynia. Tanyr i Kaelon wyczuli, że oprócz magii pojemności, ma tu też zastosowanie magia mrozu.
- Niezła zabawka - powiedział Tanyr. - Ciekawe, czy jak się tam coś włoży, to i waga znacznie się zmniejsza...
W pierwszej chwili, nie widać było żadnego podwójnego dna o którym mówiła panienka, ale i to szybko wyszło na jaw. Ruda sięgnęła ręką do środka i trzema palcami podważyła niewielkie, znajdujące się na brzegu dna zagłębienie.
- Masz delikatne paluszki - skomplementował ją Tanyr.
- Dzięki. Umiem dłubać wytrychem... Ale jak coś to mogę też złapać mocniej - odpowiedziała Ruth z uśmiechem i dość łatwo podniosła grubą metalową blachę. Zamiast dnem, okazała się ona ukrytą, otwieraną do góry półką, zamontowaną jakby na zawiasach do przeciwnej ścianki niż zagłębienia. Pod nią była dodatkowa przestrzeń, nieomal identyczna jak pierwsza. Również pusta, ale tylko do czasu gdy koperta wylądowała na jej spodzie - tam gdzie wedle Ruth została znaleziona.
Zaraz potem dziewczyna zamknęła półkę, a następnie wieko... Nic nie zawyło.
- Proponowałbym teraz odpocząć - powiedział Tanyr. - Nie wiem jak wy, ale mi się to przyda - dodał, po czym chwycił skrzynkę i skierował się do swojej koi. Zevran skinął porozumiewawczo, na znak, że popiera pomysł i poszedł w ślady Tanyra.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-02-2019, 22:21   #38
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mimo licznych emocji, po poniesionym wysiłku sen przyszedł łatwo, a cała noc przebiegła już spokojnie.
Następnego dnia, gdy drużyna wstała, słońce było już wysoko. Świadczyło to o tym, że po wieczornych doświadczeniach odpoczynek był im naprawdę potrzebny.
Ruth otrzymała pomoc w poszukiwaniu zagubionej bielizny. Niestety mimo bardzo dokładnych poszukiwań, jej majtki się nie znalazły. Niektórzy widzieli w tym powód do śmiechu, ale Ruda była zmartwiona i raczej przybita. Nie chciała wychodzić na jeszcze łatwiejszą niż była w rzeczywistości, a jak na brak bielizny miała zbyt krótką spódnicę.

Szybko się okazało, że atak piratów przespał nie tylko Gary - szkolący się na kleryka młodzieniec. Załoga Marii Osete liczyła około trzydzieści osób, w większości dość młodych. Tanyr trochę ich wypytał, i co prawda niektórych obudziło wieczorne wycie, ale przewrócili się oni tylko na drugi bok i spali dalej... Amis Cabrera powiedział przy tym, że od wielu lat nie zdarzyła mu się żadna walka i była to ogromna niespodzianka. Jednocześnie nikt nie wezwał załogi do walki na pokład, ani nie wszczął alarmu choćby prostym okrzykiem "piraci!".

Wyciągając pewne wnioski z przeprowadzonej walki, Sher zagadał do drużyny podczas śniadania na temat taktyki jakie mogliby obrać przy kolejnych starciach. Czasu mieli dużo a do roboty mało, więc każdy temat był dobry.
Jako, że ciężko opancerzonego w pełną zbroję rycerza nie mieli w swych szeregach, na pierwszą linię najbardziej nadawali się Sher i Zevran. Kaelon miał stać w drugiej linii, jako ich wsparcie. Piwny Rycerz pochwalił go tutaj, za zaklęcie którego elf użył podczas walki - a istotnie, prawidłowo zastosowany mroźny powiew zamieci dał sojusznikom ogromną przewagę podczas walki. Tanyr zaś najlepiej z nich wszystkich działał na odległość, więc w razie czego miał pozostać na tyłach - mimo iż podczas walki z piratami na niewiele mu się to zdało, następnym razem na pewno będzie lepiej. Czarodziej powiedział też nieco o swoich zaklęciach, aby drużyna wiedziała czego może się spodziewać podczas ewentualnej następnej walki. Novio zaś, był co prawda najszybszy, ale miał zostać u boku Tanyra jako jego osłona, oczywiście do czasu jak mężczyzna nie znajdzie mu konkretnego celu.

Kaelon zainteresował się ich szkatułką, a konkretnie magią mrozu, którą wyczuli z Tanyrem. Początkowo elf sprawdził, czy jakieś ukryte zaklęcie ma na celu ugodzić potencjalnego złodzieja - szkatułki i kufry często oprócz zamka posiadały takie właśnie zabezpieczenie. Szybko jednak potwierdził, że to jednak nie było to, na co zresztą wskazywał fakt, że Ruda żadnym zaklęciem nie oberwała. Oględziny ujawniły, że wnętrze szkatułki było po prostu chłodne i właśnie na tym polegała jej magia - miała utrzymać chłód... Z potencjalnym wyjaśnieniem pospieszył Sher, informując że jeśli w Amaraziliji chce się przechowywać jedzenie przez dłuższy czas, trzeba je trzymać w głębokiej piwnicy lub studni, bo wszędzie indziej jest zwyczajnie za gorąco i się zepsuje.


Cała podróż minęła jak z bicza strzelił. Rozmawiali i grali w karty, a Novio obgryzał zdobycznego kapcia... Ruda już drugiego dnia załatwiła od Amisa kawałek liny, którą rozpleciła na sznurki i zastąpiła nimi wiązania swojej kamizelki. Załoga statku bardzo ją polubiła. Dziewczyna była spokojna, miła i nic nie kombinowała - dokarmiała tylko żołędziami swojego dzika i unikała zbliżania się do szkatułki, tak samo zresztą jak jej tematu. Trzeciego dnia, Alfred cały rozbawiony doradził jej, aby nie przystawania na kratownicach wypełniających otwory ładownicze w pokładzie, więc dziewczyna unikała także tego - nie chciała aby się to pod nią zarwało i aby wpadła do ładowni.
Czwartego dnia o świcie, na horyzoncie wyraźnie widać już było ląd.


Sam widok świadczył o tym, że dotarli do wybrzeży Amaraziliji. Jeszcze przez jakiś czas płynęli wzdłuż lądu i szybko pojawiły się też pierwsze zabudowania, których to z czasem widać było coraz więcej i więcej - w miarę jak zbliżali się do portu w Trzimizi.
Sher zgłosił się na przewodnika, a choć był w tych wioskach tylko dwa razy, to znaczną większość życia spędził w Amaraziliji i dobrze wiedział czego mogą się spodziewać.

Po około godzinie od świtu, zwijając żagle, skręcili prawo na burt, aby ostatecznie zadokować w porcie... Oczywiście wiele się przy tym działo. Amis wydawał polecenia a marynarze uwijali się szybko i sprawnie, dobrze znając swoje zadania. Dla pasażerów nie ważne jednak były szczegóły techniczne, a jedynie to, że niedługo potem postawiono kładkę umożliwiającą zejście na ląd... czy też pomost portowy.

Amis Cabrera zszedł wraz z drużyną, ale bardziej od ich towarzystwa interesował go jeden młodzieniec, który zdawało się szedł im na spotkanie.


- Jak tam Brodie, wszystko dobrze? - zagadał do niego Cabrera, przytulając młodzieńca.
- Tak tak, wszystko gotowe, a na papugi wytargowałem dużą zniżkę - odpowiedział chłopak.
- Znakomicie - odpowiedział Amis. - Myśmy mieli przygodę z piratami, ale najpierw poznaj specjalnych kurierów od Edmunda Hantrela. Oto Zevran, Tanyr, Kaelon i Sher - przedstawił po kolej całą czwórkę.
- Witam panów - przywitał się chłopak.
- Panowie, poznajcie się - Amis zwrócił się tym razem do drużyny. - Oto Brodie Cabrera, mój syn - powiedział z dumą.
 
Mekow jest offline  
Stary 10-03-2019, 19:12   #39
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedna walka z piratami wykazała, że zaklęcia, którymi dysponował Tanyr były bardzo przydatne. I że ilość magii, jaką dysponował, była niewystarczająca. Podobnie jak i ilość mikstur, jakimi mógł się wspomagać w trudnych chwilach. Takich jak walka. I chociaż parę godzin spędzonych na wylegiwaniu się wystarczyłoby, by Tanyr znów był w pełni sił magicznych, to jednak łatwo było sobie wyobrazić sytuację, że owych paru godzin nie będzie. A wtedy - podobnie jak i w przypadku konieczności odzyskania zdrowia - mikstury mogły się okazać bardzo przydatne. Dlatego też Tanyr postanowił odnowić swoje zapasy środków wspomagających. Kwestią zasadniczą było gdzie i z czego, bo księgę, zawierającą liczne przepisy i instrukcje, miał w plecaku. Problem tkwił w składnikach, które mógł zdobyć tylko na lądzie.
Ale brak składników nie oznaczał, że przez całą resztę rejsu Tanyr miał zamiar się obijać, leżąc do góry brzuchem na hamaku. Na przykład miał zamiar raz jeszcze porozmawiać z Ruth. W cztery oczy. A okazja ku temu nadarzyła się, gdy dziewczyna zeszła pod pokład.
Tanyr nakrył ją jak stojąc na palcach, przez uchylony “sufit” skrzyni, nalewała dzikowi wodę do miski.
- Może cię podsadzić? - Mag po cichu podszedł do dziewczyny i chwycił ją w pasie.
- Oj ej - wyrwało jej się cicho, a zaskoczona nieomal straciła równowagę. Na szczęście ktoś ją trzymał.
- O dzięki. Sama to muszę się tak wyciągać - odpowiedziała z uśmiechem.
- I Cała przyjemność po mojej stronie - odparł Tanyr, nieco ją unosząc do góry. - Ale muszę przyznać, że taka... wyciągnięta... wyglądasz całkiem ciekawie.
- Naprawdę? To będę się częściej przeciągać - odpowiedziała, kończąc pojenie zwierzęcia. Na miarę swoich lekko ograniczonych możliwości, obróciła się wokół własnej osi, pozostając w objęciach czarodzieja i zatrzymując się tak że spotkali się twarzą w twarz.
- Co planujesz robić, gdy dotrzemy na miejsce? - spytał Tanyr, nie wypuszczając dziewczyny z objęć. Jedna z jego dłoni zsunęła się na pośladki dziewczyny.
Ruda uśmiechnęła się delikatnie.
- Sprzedać dzika. A potem to... Chyba pojadę w ląd. Lepiej mi będzie zniknąć, bo w gildii mogą się gniewać, że zawaliłam - powiedziała spokojnie, odrzucając dzbanek.
- A jakie ty masz zamiary? - spytała z uśmiechem, kładąc dłonie na jego karku.
- Po wylądowaniu, czy w tej chwili? - spytał Tanyr.
Ruth zachichotała rozbawiona.
- Oba? - odpowiedziała, przyglądając się rozmówcy z uwagą.
- Po załatwieniu interesów wrócę do domu - odpowiedział. - Znalazłaś majtki? - spytał, co raczej nie było odpowiedzią na jej pytanie.
- Mmm, masz dom - mruknęła z podziwem. - Nie mów nikomu, ale nie znalazłam. Delamros musiał mi je podprowadzić - dodała już ciszej.
- Niektórzy tak mają - stwierdził, co mogło oznaczać zarówno dom, jak i kwestię przywłaszczania sobie cudzej bielizny. - Trochę szkoda, że ich nie masz... - powiedział, przesuwając rękę nieco niżej.
- No - zgodziła się dziewczyna. - Ale przynajmniej jest gorąco - dodała.
- Gorąco, powiadasz...? A nie chłodno?
- Zimą byłoby chłodno, ale teraz jest gorąco... Mnie na pewno - odpowiedziała z uśmiechem, przytulając się do Tanyra nieomal całym ciałem.
- Tak... ciepło tu... - Dłoń maga wsunęła się pod spódniczkę dziewczyny i Tanyr mógł się przekonać, że Ruda naprawdę nie ma majtek.
- Tu pod pokładem, czy tu pod moją spódnicą? - spytała ze szczerym uśmiechem, przekładając ręce na ciaśniejsze objęcie, które zbliżyło ich twarze do siebie.
- Pod spódnicą cieplej - odparł, po czym ją pocałował. Równocześnie druga jego dłoń wsunęła się pod spódniczkę, coraz śmielszymi pieszczotami obdarzając pupę dziewczyny.
Ruth mruknęła zadowolona, odwzajemniając pocałunek i przedłużając jego trwanie. Jednocześnie objęła Tanyra jedną nogą, co mag wykorzystał i przesunął jedną dłoń, sięgając między uda dziewczyny. A że sytuacja rozwijała się coraz ciekawiej, chwilę później rzucił czar, dzięki któremu rzeczą było pewną, że nie dorobią się dzieci.


- Gorąco... zaiste - powiedział Tanyr, gdy już było po wszystkim i udało mu się odzyskać oddech.
- No, ale bardzo przyjemnie - zgodziła się dziewczyna ze szczerym uśmiechem, poprawiając nieco rozczochrane włosy.
- Zdecydowanie - potwierdził Tanyr. - Z przyjemnością bym to powtórzył - przyznał.
- Pewnie - odpowiedziała ochoczo. - Mamy jeszcze ze dwa dni, warto je miło spędzić - dodała ze szczerym uśmiechem.
- Przy najbliższej okazji...? - zasugerował mag.
- Jutro... Pewnie - odpowiedziała z uśmiechem. - Tutaj?
- Jutro... chyba że wcześniej będziesz miała ochotę na trochę rozrywki.
Dziewczyna zachichotała w odpowiedzi.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-03-2019 o 20:34.
Kerm jest offline  
Stary 10-03-2019, 23:33   #40
 
CHurmak's Avatar
 
Reputacja: 1 CHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputacjęCHurmak ma wspaniałą reputację
W walce z chorobą morską bywały momenty, kiedy Kaelon odzyskiwał jasność umysłu. Wtedy przychodziły myśli o tym, co zaszło na statku. Zdziwienie, czemu nie udało mu się w porę wykryć przeciwników. Obrazy walki, która przebiegała szybko. Początkowo nie był nawet pewien kolejności wydarzeń.
Chaos pozwolił na to, że zdrajca w ich szeregach miał pełne pole do popisu. Zdołał wyprowadzić w pole Kaelona, elfa który nieraz miał do czynienia ze szpiegami w karawanach handlowych. Delamros sprawiał wrażenie naiwnego i niedoświadczonego. Kaelon sądził, że z tych powodów najzwyczajniej w tym pełnym niezwyczajności świecie, młody po prostu przereagował.
Za to Ruth, która współpracowała z wrogiem, siłą rzeczy została ich towarzyszką. W grę weszły także ludzkie konwencje dotyczące obyczajów.
Dziewczyna wykazywała wstyd związany z kwestiami intymności.
Śnieżnemu elfowi wydawało się to o tyle dziwne, że problemy takie jak seks czy nagość były dla tej rasy po prostu nudne i nieciekawe. Śnieżne elfy, przynajmniej jeśli chodziło o klan Kaelona, nie należały do piewców jedności z naturą poprzez biegi i tańce na golasa. Na północy trzeba było dbać o utrzymanie ciepła. Jeśli zaś chodzi o intymny wymiar tego zagadnienia - miało to miejsce tylko z wybraną osobą i jeśli już, to stanowiło konsekwencję procesu narastającego długotrwale. Nieraz latami. Długowieczne stworzenia musiały mieć jakąś naturalną blokadę, broniącą je przed rozmnażaniem się jak króliki i wszelkimi tego stanu rzeczy konsekwencjami.
Ruth została potraktowana okrutnie, ale Kaelon nie był do końca świadom tego okrucieństwa, zwłaszcza że nie był obecny przy przesłuchania. Zrozumiał, że tak trzeba, że tak to ludzie załatwiają między sobą. W końcu ona też miała swój udział w tym, że doszło do walki.
Walka przebiegła dość specyficznie. Tym razem starcie w pełni na poważnie, w takiej wyspecjalizowanej grupie. Karawany, którym pomagał, miały nieraz całą obstawę, ale nie wchodził jej w drogę. Obecnie walczył w grupie towarzyszy-bojowych specjalistów. Na łodzi było specyficznie. Niby zamknięta przestrzeń, więc tym różniło się od walk na równinach. Ale jednocześnie otoczona bezkresem morza - możliwości manewru o wiele mniejsze niż w gęstych lasach. Z tego, co mógł usłyszeć o Amaraziliji, wynikało, że lasów jest tam dostatek. Dla niego, co prawda śnieżnego, ale przecież elfa - stanowiło to lepszą perspektywę. Ale i na statku, mimo trudności, nie poradził sobie znowu najgorzej.
Cóż jednak z jego chwalebnych osiągnięć na polu chwały, skoro zawartość skrytki została zrabowana. Na nic zdało się to, że ją odzyskał. Pozostało sprawdzić jej zawartość, chociaż wnioski nie wydały się nazbyt konstruktywne.
Wracając do Ruth, uznał, ze dziewczyna wymaga uwagi. Starał się jednak nie być nazbyt nachalny. Zadawał niezobowiązujące pytania. Na niektóre odpowiadała chętniej, inne ją raczej kłopotały, choć nie dotyczyły niczego zdrożnego na ludzkie standardy.
Gdy przeciągały się chwile milczenia, uznał, że przedstawi swoją opowieść każdemu, kto zechce słuchać. Tym, którzy mieli ochotę, opowiedział o różnych wątkach ze swojego życiorysu, wszakże na tyle zawoalowanych, że nie zdradzał, iż sam przeżył wydarzenia o których wspomina. Pojawiły się tam również wątki poszukiwania elfki, która rzuciła się do wody. Wody, która miałaby do niej kiedyś doprowadzić.

W rozmowach pojawiły się również bardziej przyziemne kwestie, jak taktyka na polu walki, omawiana przez współtowarzyszy. Kaelon pozwolił sobie dorzucić, że w warunkach walki niełatwo jest trzymać szyk. Trzeba założyć, że atak nastąpi z każdej strony i najlepiej będzie poruszać się tak, żeby niczyje plecy nie były narażone na cios znienacka.
Z ogólnym założeniem postanowił się zgodzić i do niego stosować, na tyle, na ile pozwalał na to dynamiczny rozwój sytuacji.
Uczestniczył w rozmowach i w grze w karty, zwłaszcza jak czuł się lepiej. Średnio pół dnia spędzał dogorywając, niemal jak zipiący w upale pies - tracił wtedy całe swoje elfie wyrafinowanie. W końcu ktoś z załogantów zlitował się nad nim i poczęstował go imbirem. Elf poczuł się o wiele lepiej - postanowił zaopatrzyć się w ową zbawienną roślinę za każdym razem, gdy dane mu będzie podróżować morskim statkiem.
W końcu ukazała się kraina, do której zmierzali. Przywitała ich obfitością zieleni i kwitnącego życia we wszystkich jego odcieniach. U brzegów tej krainy swe skupiska miała cywilizacja. Ludzie interesu mieli tam pełne ręce roboty, czego najlepszym przykładem był młodzieniec Brodie, syn Amisa. Na jego przywitanie odpowiedział przyjaźnie, ale z właściwą swojej lodowatej temperaturze powściągliwością. Fakt, że taki młodzieniec już aktywnie uczestniczy w interesach rodziny nie dziwił go, a nawet wydał mu się głęboko uzasadniony. Człowiek żył o wiele krócej niż elf, toteż wskazane było rozpoczęcie aktywności zawodowej jak najwcześniej.
W kwestiach zakupowych, elfa interesowała możliwość nabycia imbiru. Miał nadzieję, że znajdzie owo lekarstwo, tym bardziej, że znajdował się w twierdzy handlu morskiego. Z pewnością przyda się na powrót, a lepiej kupić za pamięci. O ile starczy pieniędzy.
I tylko nie wiadomo, co z misją. Szanse na jej doprowadzenie do końca mocno się przecież zmniejszyły.
Na razie przyszedł czas stawić czoła tajemnicom krainy, do której dotarli.
 
CHurmak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172