Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2018, 18:30   #1
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
[Wiedźmin] Kwestia ceny [+18]

Scenariusz w nawiązaniu do twórczości Andrzeja Sapkowskiego. Sesja przeznaczona dla osób pełnoletnich. Może zawierać sceny i opisy drastyczne, wulgaryzmy oraz zabarwienie erotyczne.



"[...] Ale są tu i inne żywiołaki. Z elfiej krainy widać lezą do nas. O, panie, jest ich a jest. Zliczyć trudno. A najgorsza to Mora będzie, dobrze mówię, ludkowie?
"Ludkowie" ożywili się, obiegli stół ze wszystkich stron.
- Mora! - rzekł jeden. - Tak, tak, prawie starosta gada. Blada dziewica, onaż po chałupach chodzi o brzasku, a dzieciaki od tego mrą!
- I chochliki - dodał drugi, żołdak z miejscowej strażnicy. - Koniom grzywy plączą po stajniach!
- I nietopyrze! Nietopyrze tu są!
- I wiły! Przez nie człeka krosta obsypuje!
Następne kilka minut upłynęło na intensywnym wyliczaniu potworów naprzykrzających się okolicznym włościanom swymi niecnymi uczynkami lub samą tylko egzystencją. Geralt i Jaskier dowiedzieli się o biedakach i mamunach, przez które uczciwy chłop nie może trafić do dom w pijanym widzie, o latawicy, co lata i krowom mleko spija, o biegającej po lesie głowie na pajęczych nogach, o chobołdach noszących kraśne czapeczki i o groźnym szczupaku, który wyrywa bieliznę z rąk piorących bab, a tylko patrzeć, jak weźmie się za same baby. Nie obyło się jak zwykle bez tego, by nie poinformowano ich, że stara Naradkowa lata nocą na ożogu, a w dzień płody spędza, że młynarz fałszuje mąkę prochem z żołędzi, a niejaki Duda, mówiąc o królewskim włodarzu, nazwał tegoż złodziejem i swołoczą."

- A. Sapkowski, "Kraniec Świata"


Od wieków wiecznych wszystkim wiadomo, a szczególniej starym babusiom, które o tem szeroko a dużo opowiadają wieczorem przy kominie, gdy się na nim drewka jasno palą i wesoło potrzaskują, że nocą w Midaëte, która najkrótszą jest w całym roku, kwitnie paproć, a kto jej kwiatuszek znajdzie, urwie i schowa, ten wielkie na ziemi szczęście mieć będzie.

Bieda zaś cała z tego, że noc ta jest tylko jedna w roku a taka niezmiernie krótka, i paproć w każdym lesie tylko jedna zakwita, a to w takim zakątku, tak ukryta, że nadzwyczajnego trzeba szczęścia aby na nią trafić.

- Baśnie Królestw Północy


Kaedwen znane jest z gęstych i rozległych lasów, które ciągną się od Gór Pustulskich na zachodzie po Góry Sine na wschodzie. Od północy natomiast zaczynają się dziewicze puszcze, które stopniowo na południe zamieniają się w trzebież i liczne osiedla drwali. Najbardziej niebezpieczne rejony leśne natomiast znajdują się na południu i to bynajmniej nie ze względu na dziką zwierzyną czy monstra jakowe. To tam Aen Seidhe pełni gniewu i nienawiści, dumy i nadziei ukrywają się przed ludzką ekspansją kontynentu. O tym jednak prawić nam przyjdzie jeszcze przy innej okazji…

Latem królestwo staje się najpiękniejsze ze wszystkich wschodnich terenów, a są i tacy co uważają, że nie ma wśród Królestw Północy równych sobie. Na łąkach kwitną piękne chabry, złocienie, maruny, wyki i czerwone maki. Barwy jakich nie powstydziłby się żaden malarz, rozlewają się po horyzont. Rozciągające się łany pól uprawnych co roku bogato obradzają, gdyż mus wiedzieć każdemu, że w tych stronach ziemie obfite w urodzaje. Nic dziwnego, że wielu poetów, grajków i wszelkiej maści artystów co roku udaje się na lokalne festyny szukać natchnienia, a i nierzadko po prostu odpoczynku w ramionach tutejszych niewiast. W tych stronach wszelkie troski odchodzą na bok i ustępuje im beztroska.


Rozdział I


5 czerwca 1259, Kaedwen, trakt do Ban Tiel

- Prędzej tam! Nie ociągać się! Bo nas w tych polach jesień zastanie jak tak będziecie się wlec - oznajmił bezkompromisowo dziesiętnik Szyszka, jak zwykli na niego wołać żołnierze. Mimo zmęczenia jakie malowało się na ich twarzach, sierżant musiał budzić trwogę - przynajmniej w tym przekonaniu żył on sam.

Kordon pozostawiał wiele do życzenia pod kątem jego profesjonalnego usytuowania, jak i zaangażowania samych żołnierzy. W ogólnym ujęciu nie przemawiali swym wyglądem za bezpieczeństwem wyprawy. Nawet mimo niewielkiego dystansu jaki dzielił ich od Ban Tiel. Przodem jechało dwóch lekkozbrojnych przyodzianych w żółte tuniki z czarnym jednorożcem Kaedwen. Jeden z jeźdźców leniwie opierał o swój bark kopię z zatkniętym proporcem w barwach Kaedwen. Drugi natomiast z hełmem osuniętym głęboko na twarz wydawał się pochłonięty snem. Kolejno trzy wozy wyprawione po brzegi, zabezpieczone szczelnie impregnowaną plandeką. Każdy z wozów zaprzęgnięty w dwa konie powożone przez woźnicę i dla bezpieczeństwa kusznika. Na końcu w towarzystwie Evereta Rabenforta podróżują 'goście specjalni'.


Everet Rabenfort

- Rad jestem z Waszej przychylności i tego, że zabawicie w Ban Tiel na czas Midaëte - mężczyzna uśmiechnął się i lekko skłonił głową oddając gest podziękowania.

Przerwał tym samym gorącą dyskusję wiedźminów z Izynydem von Diatre, która traktowała o symbiozie potworów w jakiej to niby bytują na terenach mieszczańskich. Eghart już od kilku dobrych kilometrów żałował, że Szyszka pozwolił mu się dołączyć “dla bezpieczeństwa”, bo w końcu jadą w tą samą stronę, a wszędzie jak okiem sięgnąć lasy i na każdym kroku można napotkać co złego. Nemrod skierował wzrok ku niebu i znów dostrzegł krążącego na południowym wschodzie ptaka.



 

Ostatnio edytowane przez WielkiTkacz : 08-11-2018 o 08:44.
WielkiTkacz jest offline  
Stary 03-10-2018, 20:50   #2
 
Keppler2.0's Avatar
 
Reputacja: 1 Keppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputacjęKeppler2.0 ma wspaniałą reputację
-Oczywiście znane mi argumenty mające dowodzić istnienie symbiozy potworów żyjących w miastach oraz ich ludzkich mieszkańców.- Izynyd spojrzał na wiedźminów upewniając się że ma ich niepodzielna uwagę zanim kontynuował.

-Pozwolę sobie przytoczyć chyba koronny argument tego sporu, zeugla mianowicie. Otóż wszyscy uznający bytowanie zeugla w miastach, żyjącego w odpadkach pochodzenia urbanistycznego, które służą mu za kamuflaż chociażby popełniają błąd. Nie można przecież zapominać że w symbiozie obie strony z niej korzystają. Ludzie z egzystowania zeugla w miastach korzyści nie mają żadnych. Powtarzam żadnych!
Zeugl jest kreaturą pasożytniczą!

Wydawać by się mogło, że uczony pragnąc obalić tę niedorzeczną teorie miał już przygotowane kolejne argumenty i przykłady które zamierzał zaraz przytoczyć żywo przy tym gestykulując. Na szczęście, lub nie zależnie od zainteresowania słuchających, Everet przerwał Izynydowi.

-Rad jestem z waszej przychylności i tego że zabawicie w Ban Tiel na czas Midaëte.- słowa te wybiły z rytmu uczonego, który zmieszany w pierwszej chwili milczał gapiąc się tępo na Evereta.

-Tak, tak ja też jestem rady z yyy… a tak święto, właśnie… Pamiętam jak kilka lat temu podczas tego święta udało mi się przyrządzić świetną wiśniówkę. Zasadniczo mógłbym ją zrobić ponownie. Potrzebowałbym tylko…
Wszystko wskazywało na to że Izynyd odzyskał rytm i o ile nikt się nie wtrąci ponownie, zasypie obecnych kolejnym wywodem, tym razem z zakresu alchemii.
 

Ostatnio edytowane przez Keppler2.0 : 06-10-2018 o 14:52.
Keppler2.0 jest offline  
Stary 08-10-2018, 11:08   #3
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Nemrod przysłuchiwał się rozmowie z Egharta z Izynydem von Diatre, ale w dyskusji nie uczestniczył, potakując tylko na słowa jednego lub drugiego. Chociaż tytułował się mianem najemnego łowcy potworów, w swoim krótkim życiu spotkał ich zbyt mało by uchodzić ze specjalistę. Jego uwagę przykuł za to wojak przysypiający w siodle. Gdyby wiedźmin był jego dowódcą wymierzyłby mu parę razów na gołą rzyć, żeby nauczyć hultaja dyscypliny. Wyglądało jednak na to, że nikomu takie rozbestwienie nie przeszkadza. Znaczyło to tyle, że okolica musiała być spokojna. Po co więc tu wiedźmini? Niestety Rabenfort nie wytłumaczył na czym konkretnie polegać ma ich zadanie. Wiedzieli tylko, że działał z polecenia gradodzierżcy Ban Tiel.
Kiedy Everet przerwał ich dysputy o potworach, Nemrod tylko skinął głową w odpowiedzi na jego pochlebstwa . Von Diatre znów niestety zaczął mielić jęzorem, wzięło go na wspominki o winie. Wiedźmin cierpliwie zaczekał aż skończy po czym zapytał.
- A tak właściwie panie Rabenfort to po co komu wiedźmini na festynie? Spodziewacie się jakichś kłopotów? Bo jeśli gradodzierżca potrzebuje mieczy do wynajęcia, wiedzcie panie, że my wiedźminy w sprawy ludzi się nie mieszamy. Mówię to teraz, żeby potem nie było nieporozumień, gdy jaki łobuz na festynie dziewkę zgwałci albo łeb komuś szablą rozharata.
 
waydack jest offline  
Stary 09-10-2018, 11:43   #4
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Eghart był dobrym dyskutantem, każdy chciałby mieć takiego oponenta. Zgadzając się od z każdym zdaniem przedmówcy, w rytm kroków konia. Chętnie dodał by, że równie pasożytniczy związek jak zegul mają szlachetnie urodzeni pospołu z można Kapitułą do zwykłych ludzi. Ale po co było zaogniać sytuacje i narażać na dalsze odchudzanie swój mieszek. Tedy przytakiwał, gdy rozmówcy to było potrzebne. Dzięki czemu nie musiał nic mówić. I baczył by nie zatrzymywać na nikim zbyt długo swych całkowicie czarnych oczu.

Pytanie Nemroda zaciekawiło go, a w zasadzie odpowiedź na nie. Choć po prawdzie nie liczył zbyt bardzo na uczciwą odpowiedź. Wszystko się w końcu zawsze sprowadzało do rąbania mieczem. A wiedźmin jak nikt inny się do tego nadawał. A czy potwór pokryty łuską, futrem czy aksamitem? Kwestia perspektywy.
 
Mike jest offline  
Stary 10-10-2018, 14:21   #5
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
Namiestnik zabronił informować kogokolwiek, w jakim celu w Forcie Leyda zatrudnia się wiedźminów. W tym również ich samych. Zapewniam Panów Wiedźminów, że Wasza pomoc jest niezbędna. Charakter waszych usług natomiast jest zarówno nam jak i Namiestnikowi bardzo dobrze znany. Dowiecie się wszystkiego na miejscu, bo przecież do Midaëte zostało dużo czasu. Z pewnością będziecie mieć czas na przygotowania. Co do lokalnych dziewek, to nie macie się o co martwić. Tutejsi mężowie dobrze strzegą ich skarbu ukrytego między udami – po tych słowach zaśmiał się gromko, aż lokalne ptactwo poderwało się gdzieś z gęstwiny przy lesie.

Śmiech Rabenforta uciął dziesiętnik Szyszka, robiąc minę z grymasem złości. To przy jego łagodnych rysach twarzy młodzika wydało się Everetowi jeszcze większym powodem do nieskrywanej radości. Zarżał śmiechem, aż rozniosło się echo po lesie.

Posłuchajcie no… Wy zasrani kuptasie i inni dziwacy z mordami jak po samogonie Janeczka z północnego wyrębu
- nie wytrzymał milczenia sierżant Szyszka. - Tu jest las! A w lesie to wy dobrze wiecie co zacz. Jak nie wiecie, to się dowiecie rychło, bo mordy drzycie tak, że was w Dolinie Kwiatów słyszo!

Dowódca poprawił szyszak ozdobiony futrem i żółtymi piórami na czubie. Ruszył kłusem w przód, zjeżdżając pod ścianę lasu, minął wozy i przednią straż wyjeżdżając przed jeźdźca, nadciągającego z przeciwka. Dopiero teraz wszyscy dostrzegli zwiadowcę, który poganiał konia w pełnym cwale jakby gonił ich sam diabeł. Jeździec zatrzymał konia uprzednio zataczając kilka kółek na polanie dla uspokojenia zwierzęcia.

Sierżancie! Sierżancie!
- jeździec nawoływał, jakby chciał dodać powagi sytuacji. - Mord na trakcie! - koń pod jeźdźcem szamotał się w miejscu wyraźnie zmęczony. Szyszka uniósł dłoń i gestem rozkazał zniżyć głosu zwiadowcy.
 
WielkiTkacz jest offline  
Stary 13-10-2018, 20:00   #6
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
A jednak, to nie jest bezpieczny gościniec, pomyślał wiedźmin widząc jeźdźca, który wydzierając się pędził do żołnierzy na złamanie karku. Wyglądało więc na to, że ludzie sierżanta Szyszki to obiboki a sam Szyszka z lekceważeniem traktuje obowiązki dowódcy zbyt folgując podwładnym. Nemrod spojrzał na Egharta, który już nadstawiał uszu i zaczął baczniej przyglądać okolicy. Nie wiedział, czy zauważył to samo co on. Na rękawie zwiadowcy znajdowało się kilka plam krwi. Wiedźmin spiął lejce i podjechał bliżej by przysłuchać się rozmowie.
- Czyja to krew? – spytał wskazując na rękaw, gdy zwiadowca skończył składać meldunek.
 
waydack jest offline  
Stary 14-10-2018, 01:30   #7
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Eghart nastawił ucha ciekaw co też się stało:
- Nikt nie został przy życiu Sierżancie. Wszyscy naszpikowani od elfich strzał… - powiedział zwiadowca
- Kurwa... nie tak głośno, bo usłyszą... - powiedział szeptem Szyszka - ... Zgodnie z rozkazem Namiestnika.
- Żadnych śladów...
- szepnął zwiadowca, ale nie dane było usłyszeć Eghatrowi, bo wtrącił się Nemrod.

Nieznacznym ruchem nóg nakazał koniowi ruszyć. Powoli zbliżała się do Szyszki i zwiadowcy lustrując krzaki i chaszcze. Wspomnienie elfich strzał przez zwiadowcę nie zapowiadało koniec leniwej podróży. Tak na wszelki wypadek dyskretnie skrócił pas od miecza o dwie dziurki i ruchem ramion lepiej go ułożył na plecach.
 
Mike jest offline  
Stary 15-10-2018, 14:52   #8
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
W pierwszej chwili zwiadowca zdał się zignorować pytanie Nemroda i zdawał raport do sierżanta Szyszki. Nie uszło jednak uwadze wiedźmina, gdy mężczyzna złapał się za rękaw czarnej przeszywanicy - dokładnie w tym miejscu gdzie miał krew… wiedział, że ją ma.

Na trakcie o staje stąd obozowali drwale, najpewniej z nowego wyrębowiska. Naszpikowani od elfich szypów. Nikt nie przeżył… - spojrzał na wiedźminów z pogardą. - Było… Było posiłki z Ard Carraigh! Do diabła! Burą Chorągiew! A on? Wiedźminów psia jego mać! Do tej kurwy wzywa!

Rabenfort do tej pory uśmiechnięty jegomość z rubasznym usposobieniem, nagle spoważniał znacznie i podjechał koń w koń do zwiadowcy.

Posłuchaj smarkaczu - a mógł Everet tak rzec do wojaka, bo ten zdawał się być młodszy o połowę jego własnego żywota. - Jeszcze raz usłyszę z twych słów obelżywe słowa pod adresem Namiestnika lub kogoś z jego otoczenia, a przysięgam i klnę się na honor, zdzielę po pysku tak, że rodzono matka będzie miała problem z identyfikacją. Pojąłeś?

W czasie rozmowy, która przebiegała nader niespokojnie Eghart dostrzegł za pierwszymi drzewami ruch. Nieznaczny. Mogła to być przecież sarna. Okolica to obfita nie tylko w urodzaje, ale i w zwierzynę płową. Mógł być to również zając spłoszony dość głośną sytuacją lub ciekawska kuna. Nie był. Świst strzały był słyszalny, ale przeciętny człowiek, który nie miał do czynienia z elfami mógłby pomyśleć, że to przelatujący owad. Grot niczym nóż w masło zatopił się w szyję zwiadowcy. Ten charknął i zaniósł się krwią, która wylewała się z kącików ust i samej rany. Desperacko próbował ratować się z opresji, niby to tamując ranę dłonią, niby starając się wyciągnąć strzałę, ale Eghart wiedział, że to już koniec. Jeździec zwalił się na ziemię niczym wór ziemniaków. Przed śmiercią pojął słowa Rabenforta.

Aen Siedhe! Padnij! Za wozy! - wydarł się Szyszka jednocześnie zeskakując z konia.
 
WielkiTkacz jest offline  
Stary 17-10-2018, 08:41   #9
 
WielkiTkacz's Avatar
 
Reputacja: 1 WielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputacjęWielkiTkacz ma wspaniałą reputację
Wszystko działo się bardzo szybko. Izynyd podbiegł do najbliższego wozu i zaczął szybko wyciągać sztylet, jakby to miała być broń ostatecznej zagłady elfów. Sierżant Szyszka padł wyćwiczonym wojskowym manewrem ‘padnij!’ pod koła pierwszego wozu i przeczołgał się do burty obwieszonej tarczami Kaedwen. Wyjął spod plandeki wystającą kuszę i kołczan z bełtami. Wsunął wojskowy zniszczony but w strzemię i zaczął naciągać cięciwę.

- Ten sztylecik nie na wiele Ci się zda w walce z aen seidhe… jeden szyp i skończysz jak nasz kamrat. - Szyszka spojrzał na Izynyda, który jakby nie mógł się zdecydować...
- Za tracze! Pod burtę! Co się tak patrzysz do diabła! Cholera, łap lepiej za kołczan z bełtami i podawaj! - Dopiero krzyki dowódcy szybko wybiły z jego głowy pomysł schowania się pod wozem, zamiast tego uczony chwycił kołczan z bełtami i zaczął podawać pociski.

Rabenfort spiął konia odwracając się w przeciwnym do oprawcy kierunku i zbiegł w las. Przednia straż również spięła konie, lecz ruszyła w galop traktem w stronę Fortu Leyda i Ban Tiel. Sierżant zaklął patrząc na odjeżdżającego Rabenforta i siarczyście splunął w ziemię. Nemrod widząc biegnącego już w las Egharta zeskoczył z konia i zasłonił się ciałem martwego zwiadowcy wołając do zbrojnych o tarczę.

Mogą być po obu stronach. W las!
- krzyknął Eghart i bez zastanowienia ruszył w ścianę drzew na spotkanie swych oprawców. Jeśli wróg faktycznie ich flankował, to Rabenfort nie przemyślał swojej decyzji. Wiedźmin dobył miecza i poruszając się zwinnie między drzewami, wypatrywał wrogów.

Świst… jeden, drugi i trzeci. Jest ich trzech pomyślał Eghart i skoordynował ruchy wedle wyuczonego w Kaer Morhen schematu. Z wykorzystaniem otoczenia, korzeni drzew, wystających grubszych konarów przemieszczał się cicho i zwinnie utrudniając robotę elfom. Pierwsza strzała z szarymi nakrapianymi na żółto piórami leciała wprost w jego gardło. Miecz wiedźmina w naturalny, wyćwiczony i nieludzki zarazem sposób zbił strzałe w ziemię. Druga z impetem uderzyła w jego lewy bark. Musiała wejść głęboko, bo poczuł jak dochodzi do kości, ale nie na wylot. Trzeciej strzały zdołał uniknąć...


Przed nim pojawiło się trzech elfów. Dwóch nieco dalej skrytych przy drzewach. Jeden wprost przed nim z łukiem. Teraz uświadomił sobie, że to nie trzech łuczników, tylko jeden z nich wystrzelił trzy razy. Czwarta postać - młoda elfka - siedziała na gałęzi drzewa, nie podtrzymywała się o nic, łapiąc doskonale równowagę. Dwóch elfów z tyłu nie zwracało uwagi na Egharta, tylko na szarżujących w galopie między drzewami jeźdźców z obnażonymi mieczami - przednia straż sierżanta Szyszki.

* * *

Nemrod chwycił za tarczę, podniósł się i wypatrując nadlatujących strzał ruszył za Eghartem na odsiecz. Sierżant wystrzelił pierwszego bełta wychylając się zza plandeki wozu.

Co się gapisz?! Dawaj następny!
- wydarł się na Izynyda. - Tsza nam tych szaleńców osłaniać. Bo gdzie ja kurwa znajdę kolejnych wiedźminów?! Tosz mnie Namiestnik kołem łamać każe, a potem na szafot… - Ręce sierżanta drżały, a powód tego mógł być dwojaki - aen seidhe i Namiestnik. Jedno było pewne: strach.

* * *

Eghart ruszył na elfa, który zamiast blokować łukiem, odrzucił go i zaczął dobywać miecza. Wiedźmińskie ostrze błysnęło w oszczędnym cięciu. Elf zamarł trzymając w dłoni rękojeść szabli, na wpół wyciągniętej z pochwy. Z przeciętej tętnicy szyjnej buchnęła krew. Wiedźmin nawet nie zatrzymał się, by poprawić... Nie było takiej potrzeby. Aen seidhe zwalił się bezgłośnie na mech pod drzewem. Wiedźmin ruszył dalej do czekających na szarżę przeciwników.

Nemrod wbiegł w las orientując się w sytuacji. W tym samym czasie lekka jazda wpadła niczym rozjuszony głodny drapieżnik na ofiarę. Cięli na odlew, rąbiąc w głowy, barki i po dłoniach, którymi w ostatnim desperackim czynie elfy starały się bronić. Jucha szła z nich niczym z dzikiej zwierzyny. Nie zdążyli nawet dobyć mieczy… Nie zdążyli się bronić. Elfka zaczęła krzyczeć, wrzeszczeć, ale w jej głosie nie było słychać gniewu i agresji, w jej głosie dało się słyszeć pogardę i smutek. Głównie pogardę.


Yoleril! Yoleril! Bloede Dh'oine! Gar'ean yn geas Dh'oine!
- wykrzyczała elfka.

Dopiero teraz Eghart zauważył, że elfy były bardzo młode. Chociaż ciężko jest określić wiek elfa po wyglądzie, to widziałeś już młodych elfów i elfki. To były dzieci…

- Cholerni smarkacze... - powiedział Eghart jednym szybkim ruchem strząsając krew z miecza. Przetarł ostrze o kaftan trupa i schował oręż. - Złaź dziewczyno. Skończyliśmy zabijanie, czas porozmawiać.

- A'báeth me aep arse Dh'oine! Nigdzie z wami nie idę i nie będziemy rozmawiać. Przeklęci mordercy! - Po tych słowach elfka wstała utrzymując równowagę na grubej gałęzi. Rozejrzała się i skoczyła ku następnej kierując się w głąb lasu.

***

Krzyki i odgłosy walki w lesie ustały. Podkomendni Sierżanta Szyszki z wolna zaczęli wyłaniać się zza wozów, lecz mimo wszystko nieufnie. Jeden z nich był ranny. Elfia strzała dosięgła go w udo, które zabarwiło się już obficie kolorem krwi. Izynyd po uprzednim upewnieniu się, że na drodze z powrotem zapanował spokój, zaczął się przygotowywać do zajęcia się rannymi. Ściągnął wielki plecak, z którego wykładał na wóz bandaże, zioła i nić z igłą.

-Sierżancie, każcie żołnierzom ognisko rozpalić, jak to zrobią to niech nad ogniem garnek z wodą postawią i dadzą mi znać jak się gotować zacznie. Miejsca też będę potrzebował dla rannych, nie będę im przecież kończyn na ziemi ucinał. Żart taki sierżancie, piły nie mam - żart ewidentnie rozbawił jedynie samego von Diatre.
 
WielkiTkacz jest offline  
Stary 17-10-2018, 15:37   #10
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Eghart chwilę się zastanowił. Mógł strącić elfkę znakiem. Pytanie tylko po co? Nic się od niej nie dowiedzą i skończy brutalnie zabita. Od małego wbijali do głów wiedźminom, że nie powinni się mieszać do lokalnych konfliktów. Niestety Eghart dorósł już na tyle, że wiedział, iż to jedna wielka bujda.

Z drugiej strony może sprowadzić w odwecie swoim kompanów na ludzką osadę. O ile naturalność Eghart traktował dosyć swobodnie, jak większość wiedźmińskich praw i zwyczajów, to matematyka stawiała sprawę jasno. Jedno życie za kilkanaście. Rachunek był prosty.

Złożył palce w znak Aard i uderzył w skaczącą po drzewach elfkę.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172