Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2021, 16:59   #21
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Trosco, Gkero
***

Po wyjściu z przybytku Czanozębego, Trosco zaprowadził Gkero oraz Miss w odosobnioną uliczkę. Mając pewność, że nie jest obserwowany, postanowił przedstawić swój plan.
- Słuchaj. Twój szef powiedział, że jakikolwiek robot się n-n-nada. Działający czy nie. Moja przyjaciółka jest w stanie poskładać kukłę która będzie podobna, ale oczywiście nie będzie działać. Dzielimy się po ⅓ hajsami. Co ty na to? - Robot rozłożył ręce na boki, oczekując odpowiedzi.
- Eh? - dziewczyna była zdziwiona nagłą i bardzo konkretną ofertą. - Uhm… Pewnie, czemu nie. - zgodziła się. - Tylko jak zmusicie go do zapłaty? - spytała. - Jaszczur z nim uścisnął, że za robota chcecie jakiś banner czy tam szyld, nie pieniądze. - przypomniała.
Robot stanął jak wryty.
- Tak powiedział Gkero nie ja. Na miejscu b-b-będziemy się tym martwić. - Zerknął na Jaszczura i powstrzymał ochotę trzaśnięcia go w łeb.

Gkero podrapał się po głowie chwilę i powiedział -No ma być szyld. Szyld Gernona. Nie da szyldu Gernona to mogą być pieniądze. -rzuciła jaszczurka i po chwili dodała -A na plakatach nie było dwóch bandytów? Dajmy mu dwóch! Za jednego szyld a za drugiego pieniądze!- Gkero aż klasnął w dłonie, taki był mądry!
- Mi tam wszystko jedno, ale czy t-t-tobie będzie odpowiadać, że poślemy na zgubę jakiegoś Satyra? - Zapytał Trosco zerkając na Gkero. Ciekawiło go czy w ogóle posiada jakiś kręgosłup moralny.
Gkero wzruszył ramionami. Misja to misja, zadanie trzeba wykonać. A zadanie od Gernona to już zwłaszcza! Zasugerował nawet -No ten z baru np. Co kumplem mnie nazywał. A kumplem nie był! - pomyślał jaszczur i dodał -Takiego nie byłoby szkoda. Czy byłoby? - zapytał po chwili, bo nie wiedział. Skąd Gkero miałby wiedzieć?
- Była pewna satyrza zdzira która m-m-miała czelność mi grozić. Psiapsiuła tej wielkanocnej co ją w-w-w-wyjebali z miasta. - Przypomniał sobie Trosco. - Najpierw chodźmy do Knot o-o-opowiedzieć jej o moim pomyśle. - Zaproponował powoli kierując się w stronę bunkra.
Miss stała przez chwilę zamyślona. - To zadziała. Czarnozęby potrzebuje kozła ofiarnego, wszystko jedno jakiego i czy żywego. - wyjaśniła. - Z drugiej strony, jeżeli my dwoje oddamy sztucznego robota, a jaszczur z nami nie pójdzie, to faktycznie umowa między nim a szefem nie będzie miała znaczenia. - zauważyła.
-Ale ja dotrzymuje słowa! -krzyknął Gkero i tupnął nogą - Ja nie kłamię! -dodał obruszony, że ktoś coś takiego mógłby zasugerować.
- Dostarczymy robota i Satyrkę. W jakim stanie będzie to drugie zależy czy b-b-będzie sprawiać problemy. Jak już Czarnozębny dostanie swoje kozły ofiarne prócz szyldu zarządzamy pieniędzy. Proste. - Zwykle beznamiętny, zacinający się ton robota nie wydawał za dużo emocji, lecz tym razem wydawało się jakby był podekscytowany.

****

Gdy Trosco wprowadził drużynę do bunkra, Beep-Boop dalej próbował naprawić nowego robota, w chwili, gdy Knot grzebała w swoich gratach za użytecznymi częściami. Na widok nowej goblinki w swojej norze, Knot zaczęła się ekscytować.
- HEJ, JA CIĘ CHYBA ZNAM?
Miss zmrużyła oczy, patrząc na brudną i ledwo ubraną dzikuskę z pewną dozą obrazy. - Nie..
- CHYBA KOJARZĘ SKĄDŚ TEN TATUAŻ POD OKIEM!
- Nic nie kojarzysz. - zaprzeczała Miss, zirytowana.
Knot zaczęła ją obchodzić, zaciekawiona, po czym uśmiechnęła się.
- AHA, WIEM SKĄD JESTEŚ!
- Gówno wiesz desko. - nóż z rękawa sam jej wyskoczył. Jej postura zdradzała jednak, że nie zamierza się bić. Nie była samobójczynią.
- OHOHOHO TOŚ TY TAKA KROWA PEWNA SIEBIE? NA MOIM WZGÓRZU JESTEŚ
Miss pokiwała przecząco głową. - Mam w kieszeni więcej monet niż cały ten złom jest wart!
- SKARBY TO SKARBY, NIE TO, CO PIENIĄDZ.
- Pieniądze to jedyny skarb, śmieciaro!
Wielkie łapska Trosco oparły się na ramionach goblinek, po czym przemówił.
- Knot to jest Miss, M-m-miss to jest Knot. Przyprowadziłem ją tutaj, gdyż wymyśliłem sposób na zarobienie pieniędzy. Łatwy sposób… dla ciebie. - Trosco przespacerował się do kega z piwem , po czym napełnił puszkę i zlewkę złocistym płynem. Podał jedno Miss drugie Knot po czym kontynuował.
- Knot potrzebujemy byś zrobiła kukłę, która wygląda podobnie do mnie. Nie m-m-ma działać, ale ma się trzymać kupy. Czarnozęby oferuje nagrodę za jakiegokolwiek robota, działającego czy nie. -

Gkero zdziwiony zapytał - Czemu podobnego do Trosco? - podrapał się po głowie jaszczur. Może dlatego, że w mieście nie ma innego robota, więc cięzko, aby się na kimś innym wzorować? A skoro nie ma innego wyjścia to musi być Trosco. Ale to by znaczyło, że cień podejrzeń za zbrodnicze zbrodnie zbrodniarza wyląduje właśnie na jego towarzyszu. Czyżby Trosco był gotów na takie poświęcenie? A może robotów po prostu nikt nie odróżnia i wszystkie wyglądają jak Trosco? Gkero popatrzył na Beep-Boopa, który nie wyglądał jak jego kumpel. Spojrzał również na maszynę, którą naprawiał. Było jej zdecydowanie bliżej do Trosco, ale różnice były zauważalne. Jaszczur jednak uznał, że on dostrzega różnice, bo ma bystry wzrok.
- JAKI PODZIAŁ? - spytała Knot, kompletnie zapominając o swojej zwadzie z Miss. Agentka od czarnozębnego napiła się piwa i zaczęła rozglądać za siedziskiem. Widząc jednak, że wszędzie jest brud i kurz, postanowiła jednak, że postoi.
- Kwota podzielona dla Miss, Ciebie, G-g-gkero. - Wypalił od razu robot, po czym zbliżył się do swojego fotela, z którego za każdym razem musiał zrzucać jakieś graty.
- CIEBIE NIE? - zdziwiła się Knot.
- Już mi obiecał ćwiartkę, więc~ - cieszyła się Miss.
- Nie. - Trosco się nawet nie zaciął, gdy jego paszcza z cichym skrzypem się wlazł sobie piwo do gardła. - Ahh good shit. - Pociągnął za dźwignię, a spod jego nóg wysunęły się podpory. Trwał tak sobie w tej pół leżącej pozycji, nadal popijając. - Niedługo też coś zarobię… mam fuchę od t-t-t-tego fircykowatego nożousznego z gildii. Poza tym dawno ci pieniedzy nie przynosiłem nie uważasz? - Przemówił do Knot.
Knot wzruszyła ramionami. - MAM SKARBY, ALE JAK CHCESZ. - zgodziła się. - JAKOŚ TĘ LALKĘ ZROBIMY. - wlała sobie piwo do gardła, wrzuciła puszkę w stertę gratów, po czym sama w nią wskoczyła, rozglądając się za odpowiednimi śmieciami pradawnych.
- Ufasz temu dziwakowi? - spytała Miss. - Ostatnio zadźgał kogoś na ulicy, ale jakoś przekupił straż, że niby tylko dżemem się ubrudził. - ostrzegła. - przynajmniej myślę, że przekupił.
- Skądże, Ale n-n-nie boję się nikogo w tym mieście.- Trosco pociągnął łyk. - Nie mam zamiaru się z nim k-k-kumplować. Chce tylko jego pieniędzy - Przyznał robot podnosząc się po kolejną dolewkę.
Gkero został zignorowany. Nie rozumiał dlaczego. NIe podobało mu się to. Oni coś kombinują - tak jaszczurka pomyślała, dlatego dopadła do śmieci i zaczęła składać własnego robota. Da go Czarnozębemu i załatwi sprawę sam.
- Gkero! - Krzyknął robot i kiwnął dłonią na niego by podszedł.
Gkero go ignorował. Czuł, że coś jest nie w porządku. Czegoś mu nie mówili. Cała ta sprawa była dziwna. Trosco był nadaktywny. Ta całą Miss? Czego była Miss? Miss Bram Akwarii? Nie słyszał o Miss Bram Akwarii, a nawet gdyby nią była, to była brzydka. Jaszczurka nie chciała dać się wciągnąć w jakiś szwindel czy inną błazenadę. Miał reputację do utrzymania.
Robot się rozmyślił i postanowił pozostawić go swoim machinacjom. Próba tłumaczenia czegokolwiek tylko niepotrzebnie eksploatowała jego głośnik. Dolał sobie za to więcej piwa, po czym stanął nieopodal Gkero i patrzył, co wyprawia.
Pracując nad sztucznym robotem, Knot wykopywała wszelkie nieco bardziej prostokątne śmieci ze swoich skarbów, jakie mogła znaleźć. Między nogą od jakiegoś zagubionego stołu a torsem z dwóch pordzewiałych wiader zetkniętych spodami, szybko udało jej się stworzyć humanoidalny kształt. Kształt, którego sylwetka przypominała również Trosco, choć znacznie mniejszego. Goblinka stworzyła figurę swojego własnego wzrostu, zapominając, że gobliny są niższe od przeciętnej rasy.
W tym czasie Gkero tworzył swoje arcydzieło. Wiedział, że roboty są metalowe, więc używał tylko stalowych części. Nie będąc jednak w stanie ich ugiąć własnymi rękoma, spędzał dużo czasu, wyławiając idealne kształty. Udało mu się znaleźć karbowane rury na ramiona i płaski, czerwony kamień odblaskowy na oko, oraz zepsutą połówkę pułapki na niedźwiedzie, żeby zrobić szczękę… Łowca nie tworzył figury Gkero. Czarnozęby chciał przecież robota, którego szukał, a nie szukał Trosco, bo czemu miałby to robić. On szukał robota z plakatów, więc takiego robota stworzył Gkero. Dokładnie tak, jak było na zamówieniu.
Tadam! -zaprezentował Gkero zgromadzonym swoje dzieło. Oczekiwał docenienia wierności oddania robota oraz dbałości o detale.
Trosco pogładził się po tyle głowy. Nie rozumiał co się właśnie wydarzyło, a wiedział że pytania nie dadzą mu żadnych odpowiedzi.
- Świetna robota Gkero. Teraz muszę dorwać tą s-s-satyrkę. -

- Jest na to jakiś plan? Co to za kobieta? - spytała Miss.
-Tak- Odpowiedział Gkero. Planem było przecież ją porwać, co tu więcej ustalać? Dziwiła się do siebie jaszczurka.
- Ta Satyrka stoi przed wejściem do Bramy Akwarii. Jak sama powiedziała prawo dopiero zaczyna się za murem. Wybiję k-k-k-kurwie szczękę, a potem zaniesiemy ją do Czarnozębnego. Wasza dwójka może ją zagadać. - Postanowił Robot
-Po co ta przemoc?- dziwił się Gkero. Nie podobała mu się agresja Trosco. Mieli przecież tylko kogoś porwać i dostarczyć.
- Widziałeś kiedyś kogoś kto chętnie daje się porwać? Nie potrzebuje drącego pysk w-w-w-orka gdy będę ją niósł przez miasto. - Od razu odparł Trosco
-To Ty bijesz zwierzę zamiast uśpić? - dziwił się Gkero. Był łowcą, zabijanie to dla niego chleb powszedni. Niemniej zawsze robił to z konkretnego celu, czy powodu, nigdy dla przyjemności. Polował, aby żyć, ale nie sprawiał zwierzynie cierpienia. Starał się możliwie szybko i bezboleśnie ją wyeliminować lub szybko dobijał. Dlatego propozycja Trosco wydawała mu się barbarzyńska, nieludzka, taka nieprzystająca. Tak, jakby gdzieś zgubił robot piątą klepkę i nie zachowywał się jak na inteligentne stworzenie przystało. Gkerem aż wstrząsnęło na myśl, że mógłby zachować się… jak zwierzę.
- Napierdalam w nie wszystkim co mam póki nie przestaje sie r-r-r-ruszać. Potem zjadam co się nadaje do zjedzenia reszte r-r-r-rzucam mewom na plażę. Jednak dobrze wiedzieć, że Satyrów uważasz za zwierzęta. - Poklepał Gkero po ramieniu. - Twój kręgosłup moralny to kuriozum o zjawisku p-p-p-paranormanlym. - Dodał nawet cicho rechocząc pod nosem. Nie czekając na jego odpowiedź zaczął szukać worka który zmieściłby Satyrkę.
Gkero spojrzał na niego, nie rozumiejąc. Chwilę trawił to co słyszał, aż wreszcie doszedł do właściwego wniosku - Metafora! - rzekł - Użyłem tego! - dodał - Nie zrozumiałeś? - posmutniała jaszczurka. Gkero miał teraz dowód, że jednak Trosco jest po prostu bezrozumną bestią, skoro nie zrozumiał. Będzie musiał zwracać się do niego prościej -Pocisk usypiający. Mogę ją uśpić jak zwierzę.- doprecyzował.
Trosco korciło by poprosić Gkero o definicję słowa “Metafora” jednak nie miał całego dnia. Procesor zaś rzucił mu sugestię na HUD. Używając tej frazy powinien to rozwiązać.
- Masz rację zgadzam się z t-t-t-obą. - rzucił od niechcenia, po czym dodał. - Uśpimy ją. Jak to nie zadziała zrobimy po mojemu. Chce jej rozwalić p-p-p-pysk za to że mi groziła. -

-A to co innego! - Gkero pogroził pięścią niebu - Zniewaga krwi wymaga! - dodał, uważając, że to poetyckie. Po chwili rzekł do Trosco zupełnie poważnie -Mogłeś mówić, że chciałeś satysfakcji. Duma ważna rzecz. - pokiwała głową jaszczurka.
Miss przysłuchiwała się dwójce z iskrą w oku jaką może mieć tylko osoba, która kompletnie poddała się na społeczeństwie. W tym momencie otworzyły się drzwi do bunkra, ukazując młodego satyra.
-Ooo, witam panią, my się już chyba poznaliśmy, prawda? - przywitał się Avitus z szerokim uśmiechem.
- Avitus. Wy się z-z-znacie? - Trosco obrócił głowę idealnie na Satyra nadal szukając worka.
- Słyszałam, że jakiś satyr regularnie kręci się przy jednym barze w porcie, to próbowałam go dziabnąć, ale zna magię. - wzruszyła ramionami Miss. - Mały świat. Teraz polujemy na innego. - dziewczyna spojrzała ponownie na Trosco. - Pamiętaj, że dalej igrasz ze strażą. Czarnozęby będzie uradowany, że dostanie przeciw niej argument. Zakładając, że uda się ją porwać. W odróżnieniu od pijaków strażnik potrafi się bronić i rzadko jest sam na zmianie. - ostrzegła.
- Ostatnio była s-s-sama, a teraz mamy jeszcze Gkero i Ciebie. - Zauważył robot, po czym dodał. - Chociaż może powinniśmy o-o-o-ostrożniej do tego podejść. - Zastanowił się po czym wyciągnął duży czarny worek. - Chyba się n-n-nada, ale trzeba sprawdzić. - Trosco z workiem zaczął zbliżać się do Avitusa.
- No, żebyś się nie zdziwiła. - Avitus odpyskował Miss, za porównanie go do pijaka. Następnie wywrócił oczami, patrząc na robota. - Daruj sobie Trosco, mam ważne sprawy na głowie. - to powiedziawszy, skierował się szybkim krokiem w stronę zacumowanej łodzi.
- Nie no, worek rozumie się sam przez się. Nie możemy tak po prostu nieść strażnika przez miasto. - zgodziła się Miss.
- Jak będzie za mały, spróbujemy beczkę! - zaproponowała Knot.
Gkero, słysząc rozmowę, zaczął szukać składników na paraliżującą strzałę. A nawet na kilka. Nie to, żeby miał spudłować, ale kto wie jaką odporność mają satyry. Aby mieć gwarancję sukcesu może trzeba władować dwa pociski? A może dwanaście? Tylko nie można przesadzić, przecież nie chodzi o to, aby zabić cel. Prawda?
- Jej wielkanocną przyjaciółkę w-w-w-wyjebali z miasta. - Trosco zwinął worek, po czym kontynuuował. - Może ją dopadniemy, gdy pójdzie ją o-o-o-odwiedzić? -
- Znaczy, wiesz, mówi się, że nie ma prawa za miastem. Ale jestem całkiem pewna, że na tej wsi kawałek przed jednak też zobowiązuje. - ostrzegła Miss.
- Dostała przytulną chatkę na wsi bo ją w-w-w-wyjebali z miasta? Byłem pewien że koczuje gdzieś w lesie w lepiance z fekalii. - Trosco był nieco zdziwiony.
- Zgaduję, że sama wynajęła. Tutejsi mogą ją wygnać z miasta, ale to nie znaczy, że nie może se wziąć pokoju gdzieś w okolicy. - wzruszyła ramionami Miss.
- Nie jestem w stanie się skradać, więc napad na nią z zaskoczenia nie wchodzi w grę. Wyglądasz na ci-cii-ciichociemną dasz radę ustalić kiedy Satyrka ma warty albo kiedy chodzi do koleżanki? - Trosco nie widział zbyt wielu sensownych rozwiązań.
- Mogę kogoś posłać, żeby siedział i patrzył. - zaproponowała goblinka. - Już jest środek dnia, więc tak na 100% byśmy wiedzieli pojutrze.
Gkero przypomniał sobie nagle - Ja mam polowanie z Avitusem - rzucił w przestrzeń. Nie wiedział, kiedy chcą dopaść satyrke. On swoją robotę wykonał, przygotował robota. Jaszczurka uznała więc, że jeśli zbiegnie się to z czasem z obiecanym polowaniem, to idzie polować. Strzały paraliżujące zostawi Trosco. Jest dużym chłopcem, nie potrzebuje niańki i pewnie sobie poradzi.
Trosco zdał sobie sprawę, że będzie tutaj siedział z założonymi ręcyma i czekał OS wie na co.
- Tak więc zrób. Ja i-i-ide popatrzeć co Gkero i Avitus będą wyprawiać. Jak już będziesz wiedziała znajdziesz mnie tutaj albo w pobliżu mety elfa z gildii. - Nikt nie powiedział, że musi z nimi pływać. Wyłoży się jak panisko na leżaczku z kegiem piwa i w taki sposób spędzi resztę dnia. Robot zaczął przechadzać się po bunkrze potrząsając kegi który jest pełniejszy i który nie ma zerwanego kranika. Zerwany kranik oznaczałby mocznik Knot.
- Knot wychodzę. Uważaj na siebie. -
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 03-02-2022, 23:06   #22
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
02.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: Ciepły dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Czytając notatki księdza, Avitus dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. Zeszyt chował w sobie listę osób, które zamawiały usługi od księdza, wraz z ilością pieniędzy, jaką za nie ofiarowali. Agnus nie ustalał cen - wszystko stanowiły dotacje, więc można było odczytać, jak zamożne są poszczególne osoby.
Wpisy osobiste o przebiegu dnia były dużo mniej użyteczne. Będąc magicznie ożywionym warzywem, ksiądz obszernie rozpisywał się o jakości minerałów w ziemi z różnych sklepów ogrodniczych, oraz ilości słońca jaka wpadała do jego komnaty w poszczególne dni roku. Okazjonalnie zapłakiwał się po śmierci niektórych wiernych, nie było w tym jednak nic nadzwyczajnego. Naturalnie, pamiętnik zawierał również to, czego Avitus szukał: notatki z dnia morderstwa.
Wedle Agnusa w pewnym momencie jeden z gości — elf o imieniu Eldren Nass — upadł w ławce z bełtem wystającym z szyi. W tym momencie rozbrzmiał dzwon, ogłuszając zgromadzenie. Zamaskowany osobnik który siedział obok Eldrena wybiegł wtedy z kościoła w przerażeniu. Agnus przekazał tę sprawę policji z nadzieją, że prędko rozwiążą zagadkę.
Na szczęście dla Avitusa, znał on już pewną Nass. Nissę Nass. Być może nadszedł czas spędzić noc w domu.

***
Wieczorem, ekipa udała się z Avitusem na jego polowanie z akwarianami. Tak jak mówił Adonis, zgromadzenie zaczęło się wieczorem. Dzielnica akwarian wrzała od tłumów jakie się tam gromadziły. W centrum sieci pomostów znajdowało się około dwudziestu mężczyzn i trzy kobiety, ostrzących włócznie i sztylety z kości. Trójka czuła się dość odosobniona, jako jedyni nie byli akwarianami. Prędko więc powędrowali w poszukiwaniu Kin, którą znaleźli razem z jej ojcem.
- Hah! Faktycznie przyszedłeś młody. Już u mnie plusujesz. - wyszczerzył się Karl. - Jak się popiszecie, to usunę te wasze listy gończe, żaden problem. - obiecał.
- Mogę w tym roku iść z wami? - spytała Kin.
Karl ukląkł przy niej. - Moja droga… tyle razy tłumaczę, jak chcesz być w wodzie, gdy jest groźnie, musisz się nauczyć porządnie pływać.
Za plecami trójki poszukiwaczy przygód pojawił się uśmiechnięty Adonis. - Kin jest w stanie utrzymać się na wodzie przez jakąś… może godzinę. Potem opada na dno i spaceruje po piasku. - wyjaśnił lekko rozbawionym głosem. - Może wy chcecie ją eskortować? Odganiać rekiny od niej, żeby mogła popatrzeć. - zasugerował Adonis.
- Zależy, jak bardzo chcą się wykazać. - zaprotestował Karl. - Nie zaimponuje mi żaden mężczyzna, który zostanie z dala od środka polowania! - oznajmił.
-Ja jestem polowaniem! - szepnął zapalczywie pod nosem Gkero, ale tak, że wszyscy słyszeli jego słowa. Był bowiem łowcą, a polowanie to jego życie. Nie zamierzał zatem stać z boku biernie i patrzeć, jak jego trofeum ucieka. Chwycił mocniej wyrzutnię harpunów i wystąpił naprzód, pokazując swoją gotowość.

- Ja tu tylko odpocząć p-p-przybyłem. - Trosco rozłożył leżaczek na łodzi i ustawił keg piwa obok siebie. Ułożył się w nim i nalał sobie zlewke po sam kraniec tak że piana się wylewała. Gdy już tak leżał i patrzył w ciemne niebo system mu przypomniał o plikach które dostał od swojego twórcy.
Load partially corrupted file?
Affirmative
Pending…
Wlał sobie do gardłą kolejne spore łyki piwa po czym odetchnął głęboko. - This is nice. -

-Wybacz Kin, ale muszę być w środku polowania. - zwrócił się Avitus do koleżanki. Była to dla niego trudna decyzja, jednak na daną chwilę przychylność burmistrza była priorytetem.
- Nie mamy dużo czasu na przygotowania. - Odezwał się Adonis. - Umiecie pływać, znacie język migowy? Mogę wam pokazać parę symboli, albo szybko sprawdzić waszą formę. - zaproponował.
Satyr od razu przytaknął. - Pokaż znaki których najczęściej używacie, nie powinienem mieć problemu, żeby je załapać. Na pływanie też mam pewien sposób. - to powiedziawszy zaczął wyciągać z plecaka swoje płetwiaste buty.
Gkero podrapał się po głowie, aby po chwili powiedzieć -Pływam tam sobie. Migowego nie znam - po czym wzruszył ramionami. Następnie z ożywieniem pokazał broń -Ale mam to!- jaszczurka była dumna z siebie. Wierzyła, że dobre narzędzie jest w stanie rozwiązać większość problemów.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 18-04-2022, 12:16   #23
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Avitus i Gkero
Dwójka zawodników została przeszkolona przez Adonisa w podstawowych symbolach do komunikacji migowej. Przyswoili oni sobie podstawowe hasła, takie jak “za mną”, “stój”, czy “atakuj”. Lekcja skończyła się, gdy Karl zarządził, że czas zabrać się do wody.
Ani Avitus, ani Gkero nie nurkowali pod Bramą Akwarii. Właściwie prawie nikt tego nie robił. Wokół miasta znajdowało się kilka płytkich plaż, z których można było się relaksować. Centrum miasta zajmował port oraz oczywiście dzielnica akwarian. Jak się okazuje, miejsce było postawione na wysuniętej półce skalnej. Zaraz pod nią, głębokość zwiększała się w zawrotnym tempie. Wraz jednak z biegiem otchłani, w wielkiej rafie koralowej, wydrążone było… miasto.

Akwaria, miała na oko rozmiar zbliżony do połowy Bramy. Pośród wydrążonych domów pływało wielu ryboludzi. Część z nich była podobna do tego, co łowcy widywali na powierzchni: rekinowate, żabowate, lub ośmiornictowate postaci z humanoidalną sylwetką. Pośród nich wyjątek stanowiła grupa, która na ląd wyjść nie mogła: syreny. Akwariańscy osobnicy, których od pasa w dół ozdabiał piękny, rybi ogon.

Zgromadzonym nie było jednak dane podziwiać podmorskie miasto. Karl i jego gromada poprowadzili ich nad miastem w dal. Jednak po zaledwie kilku minutach pływania, wszyscy zauważyli nadchodzące ciemne plamy. Rekiny nadciągały chmarą jak na życzenie. Do tego faktycznie było ich wiele - od dwudziestu, do może trzydziestu sztuk. Niemalże tylu, ilu chętnych zdołał zebrać Karl. Gkero i Avitus mieli ostatnie chwile, aby zebrać się w sobie i zdecydować, jak wpakują się w tą walkę.
Avitus chwycił mocniej swój sztylet, ale nie zmniejszył swojego tempa pływania. Postarał się jednak o to, by nie być na czele formacji, a być osłoniętym przez towarzyszących mu akwarian. Ze swoją budową i siłą, nie mógł liczyć na wygranie pojedynku jeden na jeden z rekinem. Planował więc czekać, aż rekin skupi się na którymś z muskularnych wojowników i wtedy atakować go z flanki, celując w odsłonięte podbrzusze ryby.
Gkero nie miał doświadczenia, ale podświadomie czuł, że towarzyszące mu osoby wiedzą, co robią. Dlatego postanowił trzymać się lekko z tyłu i wypatrywać okazji, aby komuś pomóc celnie strzelonym harpunem. Postanowił, że wyjątkowo to nie on będzie bohaterem tej historii.
Karl wypłynął na przód podwodnej armii i machnął parę razy ręką. Gkero i Avitus omal nie przegapili tej wiadomości. Lider chciał, aby zgromadzeni zatrzymali rekiny, nie dali im przepłynąć dalej. Szybka podwodna gestykulacja nie pozwalała na złożone zdania, nie trudnym było jednak zrozumieć założenie burmistrza. Jeżeli rekiny przyszły się tu najeść, jak zjedzą paru wojowników, dadzą spokój bezbronnemu miastu.
Jak też żądał i sam zrobił. Karl bez zastanowienia wpłynął prosto w grupę rekinów, próbując jednego przebić swoją włócznią, lecz chybił. Rekiny spróbowały ugryźć go w odpowiedzi, ale zdołał przekręcić się do nich bokiem. Wykorzystał to mniejszy akwarian, który zasztyletował rekina w bok. Co więksi wojownicy naśladowali Karla, nieraz blokując rekiny samymi sobą. Wpadając w grupę trzech rozsierdzonych ryb, Adonis zdołał przebić jedną na wylot przez głowę harpunem. Stworzenie od razu straciło blask w oczach. Niestety, drugi rekin złapał go za nogę, a trzeci zaczął podpływać pod nim.
Gkero widząc co się dzieje, ustawił się w taki sposób, aby trafić w rekina podpływającego pod Adonisem. Widział do czego tamten jest zdolny, więc uznał, że poradzi sobie z bestią atakującą jego nogę.
Avitus przyspieszył tempa i podpłynął za Adonisa, rzucając się do ataku na rekina trzymającego akwarianina za nogę.

Cytat:
Avitus atak z zaskoczenia (cwaniactwo(d20) + skrytobójstwo(5) + sztylet(3)) = 12+5+3 = 20
Satyr wpłynął pod szamotającego się rekina, wbił nóż w podbrzusze i zaparł sią na nim, rozcinając tors zwierzęcia, która zaczęło opadać na dno.

Cytat:
Gkero atak zasięgowy (precyzja(d20) + celowanie(3) + kusza harpunowa(2)) = 11+3+2 = 16
W tym czasie Gkero spłynął nieco niżej aby dostać dobrą linię strzału na nadciągającą bestię i pociągnął za spust. Metalowy pełt poszybował wraz z łańcuchem prosto w rekina, wbijając mu się głęboko w skórę.

Cytat:
Gkero rodeo (ciało(d6) + animal handling (1)) = 5+1 = 6
Ranny rekin natychmiast zaczął rzucać się w miejscu, ciągając za łańcuch przyczepiony do kuszy Gkero, rzucając jaszczurką na boki. Ta dzielnie trzymała się swojej broni, pływając razem z nią na boki.
Reszta z chłopaków też kontynuowała swoje działania. Jeden z większych akwarian spróbował przebić rekina włócznią, jednak chybił, a bestia wgryzła się w jego tors, gdy druga zaczęła odrywać mu nogę, stawiając chłopaka w śmiertelnej sytuacji. Karl i towarzyszący mu podwodny skrzat dobrali się do swoich rekinów i skutecznie je zneutralizowali, jednak w ich miejscu wskoczyły na nich kolejne. Karl zdołał zasłonić się przed swoim przeciwnikiem, karzeł jednak nie spodziewał się ataku od boku, przez co na jego ramieniu pojawiły się zębiska jednego z rekinów. Adonis zamachnął się na rekina obok siebie, którego strzelił Gkero. Widząc to, jaszczur zafalował łańcuchem, rzucając się z góry na dół, aby skonfundować rybę. Pomogło to akwarianowi trafić w rybę, która zaczęła tracić siły w wyniku ran. Walka z rekinami była wyrównana, jednak prawa flanka chmary zaczęła omijać bitwę, wprowadzając ryzyko, że część ucieknie do miasta.

Avitus pospieszył w stronę lewej flanki drużyny akwarian, podpływając bliżej powierzchni. Następnie dźgnął najbliższego rekina, szykującego się już do ataku na Adonisa.

Cytat:
Avitus atak z zaskoczenia (cwaniactwo(d20) + skrytobójstwo(5) + sztylet(3)) = 8+5+3 = 16
Wpływając na rekina od dołu, Avitus niespostrzeżony wbił mu swój sztylet w podbrzusze. Bestia zaczęła się wić i odpływać. Budziła wrażenie, jak gdyby mogła się wykrwawić pozostawiona samej sobie. Na tę chwilę jednak jeszcze żyła.

Mając jedno zagrożenie z głowy, Karl odpłynął od zbliżającego się do niego rekina, żeby zamiast tego poratować swojego towarzysza. Z rozpędem wparował w trzymającego go rekina, jednak chybił swoją włócznią. Widząc, że jest atakowanym, rekin puścił ofiarę i spróbował rzucić się na Karla, który jednak zamknął mu szczękę uderzeniem kolana. W tym samym czasie karzeł zaczął tańczyć z atakującym go rekinem. Obaj byli zmęczeni, jednak karzeł zdołał postawić na swoje, przebijając sztyletami oczy bestii, co wprowadziło ją w amok i pozwoliło szybko dobić.

Będąc gryzionym już tylko przez jednego rekina, otyły akwarian złapał go za płetwę i ku zdziwieniu obecnych rozerwał ją gołą ręką, trzymając rekina za skrzela drugą dłonią. Niestety bestia nie puściła, a zamiast tego zacisnęła szczęki mocniej z bólu, poważnie rozrywając jego nogę, która zaczęła zwisać bezwiednie.

Avitus zobaczył, że kolejny rekin płynie akurat na niego. Był jednak dość głęboko pod nim, więc satyr miał czas się przygotować. Jego jaszczurczy towarzysz walczył ze swoją bronią. Czy to jemu, czy to szarpiącemu się rekinowi, udało się w końcu wyrwać harpun z ciała. Otworzył to ranę jeszcze bardziej, wykańczając rekina. Jaszczur nie był jednak w stanie dalej pomóc. Zaczął wypływać na powierzchnię, szykując broń do następnego użycia.

Adonis w tym czasie wpłynął pomiędzy szereg rekinów, wykonując jakieś gesty. Magiczna, błękitna poświata pokryła jego ciało, gdy zwracał na siebie uwagę chmary przeciwników. Rekiny zaczęły gryź go z każdej strony. Patrząc jednak uważnie, Avitus był w stanie stwierdzić, że ich zęby nie dochodzą skóry akwariana. Niestety, sam Adonis nie był w stanie się bronić, trzymając na sobie napór tak wielu zwierząt.

Widząc że akwarianom udaje się jak na razie zatrzymać rekiny, Avitus skupił swoją uwagę na bestiach płynących w stronę Akwarii. Odbił do tyłu, zostawiając Karla i kierując się w stronę dwóch oddalających się zwierząt. Rzucił się ze sztyletem na pierwszego z nich, próbując zlikwidować go, zanim za odpłynie za daleko.

Cytat:
Avitus heroiczny z zaskoczenia (cwaniactwo(d20) + skrytobójstwo(5) + sztylet(3) + walka mieczem(5)) = 15
Satyr odłączył się od grupy, aby zatrzymać szarżujące rekiny. Zainspirowany szczytnym celem bitwy wyciągnął z siebie wszystko, aby zidentyfikować słaby punkt na podbrzuszu uciekającego rekina. Biorąc pełen rozpęd i uważny zamach, satyr wbił ostrze prosto w serce rekina, który chwilę później przestał się wierzgać.

W tym czasie Karl przepłynął przez swojego grubego towarzysza, używając go jako zaczepki, żeby dobić atakującego go rekina. Skuteczny cios w łeb wystarczył, aby w całości wykończyć zwierzę. Niestety, widząc, co się dzieje, dwa z pozostałych rekinów wykorzystały sytuację, aby złapać tłustego akwariana za nogi i z mocnym szarpnięciem je oderwać. Otrzymujący od początku bitwy obrażenia wojownik zaczął podnosić się na wodzie martwy. Towarzyszący mu karłowaty akwarian był zbyt roztrzęsiony tym wydarzeniem, aby zareagować.

Adonis tymczasem starał się zatrzymać na sobie dużą część chmary rekinów. Widać było, że ma pewną wprawę w tego typu walce, odpychając od siebie rekiny otwartymi dłońmi. Zauważył jednak, że część rekinów oddala się, przepływając nad nim. Chcąc zareagować, odsłonił się, pozwalając innej z ryb na ugryzienie go w krocze. Magia na pewno złagodziła atak, ponieważ rekinowi nie udało się niczego odgryźć. Adonis musiał jednak poczuć ból, bo zatrzymał się i skulił w miejscu.

Gkero w tym czasie wypłynął na powierzchnię nabrać powietrza, po czym zanurzył głowę w wodzie, aby przyjrzeć się sytuacji. Co prawda oczy otworzył dopiero po kilku sekundach, bo o ostry wzrok łowcy trzeba dbać. Sytuacja była bardzo nieciekawa. Rekiny nie były dobrymi drapieżnikami. Ginęły jeden po drugim. Byli tu całą chmarą, a dopiero co zaczęli ich zabijać. Akwarianie nie byli jednak dobrymi łowcami. Zamiast polować na rekiny, bili się z nimi na pięści, jak zawodowi bokserzy, a na polowaniu się nie boksuje. Szuka się śladów, jak ślady ruchu płetwy w wodzie i odstrzeliwuje wroga z zaskoczenia.

Pytaniem było jak Gkero może ich wszystkich uratować? Szukał w sobie wiedzy lub wspomnień z przeszłych polowań. Wszystkie z nich odbywały się na lądzie. Poza tym jednym w wannie. Wyciągał fakty ze swojej przeszłości, aż wreszcie przyszło mu coś do głowy. - Glurparlp. - wypowiedział pod wodą zdanie “jestem koniem”, przypominając sobie o wczesnej przeszłości ze swojego dzieciństwa. Postanowił nie rozjaśniać tej historii dalej, ponieważ nie będzie mówił do samego siebie. Przede wszystkim zauważył jednak, że nikt nigdy nie zdecydował, jakim on jest koniem. A jeśli tak, to nie pamiętał. Więc sam zadecyduje. Zadecyduje, że będzie koniem, który poluje na rekiny.

Uprawiając zapasy z drapieżną rybą pod wodą, Avitus zobaczył kątem oka błysk zielonego światła nad sobą, które powoli stawało się niebiskie. Chwilę później w miejscu Gkero znajdowała się bestia o podłużnym pyszczku, końskiej grzywie, szczupłym ciele i zakręconym ogonku. Przerośnięty konik morski z przedziwnie wyrwanym z rzeczywistości spojrzeniem zaczął przemykać kolistym ruchem wokół walczących, strzelając w atakujące Adonisa rekiny bąbelkami wody. Nie wydawały się one zadawać im poważnych obrażeń, drażniły jednak oczy na tyle, że ryby tymczasowo powstrzymywały się przed szarżą na wojownika przed nimi. Jednocześnie ciało Gkero powoli zmieniało kolor. Koniki morskie słyną ze swojego kamuflażu, niemalże identycznego do kameleonów. Dzięki temu mogły polować jak prawdziwi, mokrzy łowcy.

Nie marnując ani chwili, Avitus wyciągnął swój sztylet z martwego rekina i od razu zaczął ciąć kolejnego, znajdującego się po jego prawej. Po zadaniu ciosu, obrócił się i odbijając się od drapieżnej ryby kopytami, zanurkował głębiej pod wodę. Miał wielką nadzieję że cios ten będzie śmiertelny dla jego przeciwnika. To by znaczyło zabezpieczenie lewej flanki akwariańskiej formacji i możliwość dołączenia do Karla w środku bitwy.


Trosco
Mając chwilę wolnego, robot zanużył się w materiały wideo, pozostawione na jego dysku przez zapomnianą twórczynię. Seria Mumen Raider opowiadała o wojownikach walczącymi z demonami. Mumeni tworzyli różne unikatowe grupy, z których każda walczyła z innym antagonistą. Wszyscy Mumeni mieli jednak wspólnego lidera, a ich przeciwnicy służyli temu samemu złu.

Jeden z bardziej uszkodzonych plików przedstawiał starcie grupy Mumen Raider o nazwie Lightning Gun Battalion Trust przeciw legionowi Wiatru Potęgi. Nie pamiętając prawie nic ze świata tysiące lat temu, Trosco i tak czuł, że film nie był w najlepszej jakości. Wszyscy LGBT nosili tak samo wyglądające piżamy w innych kolorach oraz hełmy różniące się jednym dodatkiem. Przykładowo, czerwony wojownik miał doklejone kocie uszy, a żółty demoniczne rogi.

Film był dość nudny na początku. Skupiał się na Mumen Raiderach i ich dochodzeniu do tego, kto jest odpowiedzialnym za buntowanie się maszyn w mieście. Gdy wreszcie odnaleźli odpowiedzialną za wszystko antagonistkę — profesor Atomix — ta okazała się wyglądać dość znajomo. Choć Trosco ją kojarzył, nie widział jednak osoby kropka w kropkę identycznej.


- Głupcy! Bunt maszyn miał tylko was do mnie zwabić! - prowokowała ich profesor przy pierwszym spotkaniu. - Pokażę wam prawdziwą potęgę WP! Zmierzcie się z moją najnowszą kreacją! HAHAHAHAHAHA! - gdy kobieta popadła w maniakalny śmiech, spod ziemi wyrosła platforma na której stał rosły robot z olbrzymimi dłońmi.
- Poznajcie
T▇ ◢ ◢◤▇ ◢◢◤▇ ◢
R ◢ ◢◤ ▇ ◢◤▇ ◢
O▇ ◤ ▇ ◢◤▇ ◢
Secret
C▇ ◢ ◢◤▇ ◢◤▇ ◢
Operative
!
//DATA INCORRECT. MANUAL INPUT REQUESTED
Wyglądało na to, że program rekonstrukcji Trosco nie był w stanie w pełni samodzielnie zaplanować dalszego rozwoju scen. Sytuacja wymagała, aby ten sam wypełnił zglitchowane elementy historii.
// MANUAL INPUT…. PENDING
Terran
Robotic
Oppresive
Secret
Combat
Operative

Robot przychylił zlewkę wlewając resztę piwa sobie do gardła. Zerknął za burtę jak reszta sobie radzi jednak, po czym nalał sobie więcej piwa. Które to już było nie liczuł nawet.

Nagranie kontynuuowało.
- Nie boimy się jakiegoś klankera! - zadeklarowali super wojownicy. Profesor Atomix odpowiedziała na to maniakalnym śmiechem:
- Hahahaha! Zaraz zmienię wasze zdanie głupcy! TROSCO, OPPRESSIVE BEAM! - poleciła antagonistka. Słyszać komendę robot uderzył pięścią w otwartą dłoń, a reflektor w jego głowie przybrał fioletowy kolor. Czerwony wojownik uskoczył w tył, jednak światło padło na całą resztę jego drużyny, z której wszyscy członkowie padli na kolana.
- Cóż to za moc! Czuję się zbyt ciężka, aby wstać z miejsca! - krzyknęła jedna z wojowniczek.
- HAHAHAHA! Klękajcie przed moją mocą! - Radowała się Atomix, gdy nagle zza drużyny LGBT wyleciał boomerang, który rąbnął robota w twarz, rozbijając jego lampę. - Grawitacja nie służy do zabawy! - zadeklarował czerwony wojownik, opadając na ziemię w wyćwiczonej pozie.
- Do ataku! - krzyknęła reszta drużyny, szarżując na robota.
- TROSCO! Szybko! OPPRESSIVE BEAM ALPHA! - wydała kolejną komendę profesor.
- INITIATE OPPRESSIVE BEAM ALPHA PROTOCOL _ FULL AUTO MODE ENGAGED -
- INITIATE OPPRESSIVE BEAM ALPHA PROTOCOL _ FULL AUTO MODE ENGAGED - odpowiedź robota była niezrozumiała. Wyciągnął on dwa rewolery i wycelował w szarżujących wojowników, po czym zaczął strzelać z prędkością karabinów. Z każdym strzałem, automatyczne podajniki wkładały nowe kule do bębenków. Wojownicy byli zmuszeni wskoczyć za osłonę.
- To się nazywa ogniem zaporowym! - skarżył się jeden z wojowników.
- Mój atak, moja nazwa! Trosco, taktyczny odwrót! - zarządziła Atomix

***

W prawdziwym świecie Trosco usłyszał puknięcie, gdy coś go szturchnęło w ramię. Oglądając się w bok, zobaczył, jak Kin szturcha go patyczkiem. - Hej… co robisz? - spytała.
- Hm? Oh hey Kin. Przeglądam u-u-uszkodzone pliki wideo które odblokowała mi modyfikacja OS Maverick. - Robot pociągnął łyk piwa i odetchnął z ulgą. Po chwili uświadomił sobie, że Kin nie zrozumie, co przed chwilą powiedział.
- Chciałem powiedzieć, że o-oo-odzyskałem pewne wspomnienia ze swojej przeszłości i właśnie je przegl… wspominam. Napijesz się browara? Niestety mam tylko jeden pojemnik. - Potrząsnął zlewką, ustępując leżaka by dziewczyna mogła usiąść.

- Nie piję. - Oznajmiła Kin. - Moje skrzela filtrują całą wodę w organizmie, więc w moment byłabym pijana. - Skrzelopłuca akwarian były skomplikowanym mechanizmem. - Patrz! - wskazała palcem na ocean. Na jego powierzchni zaczęły się unosić pierwsze ciała martwych rekinów. - Obstawiamy, ilu umrze po której stronie? - zaproponowała.
- Ekono-o-omicznie. - Rzucił robot ponownie zasiadając na leżaku. Ponownie napił się piwa, po czym skomentował widoczne zdarzenie.
- Twój ojciec na 99.8% z tego wyjdzie tak jak i Gkero z prawdopodobieństwem 89.4%. To łowcy. Co do reszty ich szanse s-s-s-są mniej więcej wyrównane. W sensie 50 do 50 procent. - Trosco założył nogę na nogę. - A ty j-j-jak uważasz?-

- Mam tę przewagę, że już to oglądałam. Zazwyczaj tak, jedna trzecia naszych umiera. Rekiny uciekają, jak zostanie ich mniej niż naszych. - wyjaśniła. - A ojciec to nie łowca. To ten, szef, boss? O, oyabun! Tak go nazywają! - poprawiła.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 30-05-2022, 15:12   #24
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Cytat:
Note: po zakończeniu poprzedniej walki zmieniliśmy system rozgrywki. Z poprzednich rzutów o kości rosnącej ze statem zaczęliśmy stosować roll under na d100.
02.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: Ciepły dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Gdy Avitus wyszedł z wody wraz z resztą akwarian, robiło się już ciemno. Po walce z główną falą rekinów drużyna rozeszła się, aby pomóc flankom. Kilka rekinów dostało się do miasta. Straty nie były wysokie, jednak bitwa i tak była okrutna. Oglądając ocalałych Avitus najpierw zauważył niewielkiego akwariana z długim nosem. Był to jeden z przyjaciół Karla. Pomagali mu uzdrowiciele, ciężko było jednak przewidzieć, czy przetrwa do rana. Życie Adonisa nie było zagrożone, ale on również był w okropnym stanie. Prawdopodobnie nie będzie mógł pracować przez najbliższe tygodnie. Nawet sam Karl nie wyszedł bez szwanku, choć na jego rany wystarczy kilka mikstur magicznych.
- Albo nauczysz się jakie są twoje limity, albo tego nie dożyjesz. - zrugał Adonisa, który tylko spuścił głowę. Następnie, Karl odwrócił się do satyra.
- Avitus. Starałeś się. Każę zerwać te listy gończe ze ścian. Uznamy, że nadrobiliście winy przez prace społeczne. Przyjdź do mnie jutro wieczorem, a dostaniesz coś więcej. Nie masz może jaj walczyć z wrogiem twarzą w twarz, ale potrafię docenić i dobrego skrytobójcę.

Trosco oglądał całą sytuację ze swojego leżaka, obok którego spała Kin. Bitwa się przeciągnęła, więc będzie musiał się zbierać do swojej nowej pracy u elfa. Ocean był dzisiaj wyjątkowo niespokojny. Wielka plama krwi i dziesiątki martwych rekinów unosiły się naprzeciw portu. Między nimi robot zobaczył jakiś ruch. Z wody głowę wystawił przerośnięty konik morski. Miał przeciągły kształt twarzy i szeroko rozstawione oczy. Było w nich coś oderwanego od rzeczywistości, durnego wręcz. Konik machnął w jego stronę głową - Tuut! Tuut! - zadął w stronę Robota, po czym z determinacją łowcy w oczach odwrócił się w stronę oceanu, wyruszając na nowe polowanie. Po krótkiej chwili zniknął za horyzontem.

Cytat:
Gkero opuszcza drużynę

Avitus, słysząc pochlebne słowa Karla, wyprostował się dumnie. - Cieszę się że mogłem pomóc. Walczenie u twojego boku to prawdziwy zaszczyt. Najważniejsze jednak, że udało nam się ocalić miasto i cywili. - podlizywał się satyr, patrząc na Karla z podziwem.
Trosco widząc konika morskiego, uniósł się gwałtownie. Dokładnie zrozumiał ten przekaz.
Uniósł wysoko zlewkę z piwem i opróżnił ją na raz.
- A hunter must hunt. - rzucił w przestrzeń, po czym zbliżył się do Avitusa i Karla.
- Świetne polowanie gratuluje wam posiadania w-w-wszystkich kończyn. - Skinął robot.


Cytat:
Avitus dramatyzacja (95%) = sukces
Trochę żywej mimiki i podniesiona tonacja sprawiły, że obwieszczenie zwycięstwa którego dokonał Avitus rozeszło się wśród tłumu, podnosząc na duchu wielu akwarian. Satyr spostrzegł kilka przyjaznych uśmiechów skierowanych w jego stronę od różnych osób u boku których walczył. Sam Karl mimo wszystko wydawał się niewzruszony.
- Naturalnie. - przytaknął. - Jakby nam nie wyszło, byłbyś martwy. Nie oczekiwałem od ciebie zbyt wiele, ale wykazałeś, że satyr może być przynajmniej na poziomie Akwariana. - Po powiedzeniu tego, spojrzał na powracającego robota. - Co gorsi stracili trochę wagi. - przyznał. - Od jutra nie będziecie poszukiwani, ale wieść musi się rozejść, więc nie wpadnijcie w kłopoty.

Avitus ukłonił się lekko Karlowi i podziękował za przysługę. Następnie skierował się w stronę Adonisa, kiwając po drodze głową do zebranych akwarian i dodając parę słów otuchy tym bardziej poszkodowanym. Stanął w końcu przed muskularnym ryboludziem i zaczął przyglądać się odniesionym przez niego obrażeniom. - Trzymasz się jakoś? Mocno oberwałeś, osłaniając nas od głównej fali ataku. - satyr uśmiechnął się. - Zachowanie godne prawdziwego bohatera! - dodał żartobliwie, ale bez przekąsu.
- Od tego są moje techniki. - Uśmiechnął się Adonis. - Bez obaw, pewnie złapię kilka mikstur leczniczych, aby postawić się w moment na nogi. Co prawda nie jestem aż tak przy kasie, ale dam sobie radę. - pewność siebie i pozytywna aura emanował od Adonisa tak, jak zawsze. Oparty o ramię kolegi i ledwo przytomny wciąż wydawał się gotowym do działania, jeśli pojawi się taka potrzeba.
- Dobrze to słyszeć, obyś szybko doszedł do siebie. A co do kasy… pokazałeś dzisiaj, że można na tobie polegać, więc możliwe, że będzie w przyszłości sytuacja w której przyda mi się twoja pomoc. Oczywiście ze sprawiedliwym podziałem wynagrodzenia. - Avitus uśmiechnął się zadziornie i puścił oko w stronę Adonisa. - Byłbyś zainteresowany?
- Karl by mi głowę ukręcił. No, ale zależy, o co chodzi. Jak będziesz w tarapatach, możesz się zgłosić. Poznam konkrety, to będę wiedział, co mogę zrobić.
Satyr kiwnął głową, usatysfakcjonowany tą odpowiedzią. - I z wzajemnością. Może i krzepy w mięśniach nie mam, ale posiadam cały arsenał innych przydatnych umiejętności. Tak więc do następnego, czyli jak zakładam pewnie niedługo. - Avi zrobił żartobliwy salut, obrócił się na pięcie i ruszył w stronę Trosco, planując udać się razem z nim do Gildii Magów.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 29-06-2022, 22:30   #25
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
02.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: deszczowa noc
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Trosco udał się do gildii magów, aby nieco zarobić na ofercie Elfa. Avitus towarzyszył mu ze swoich własnych pobudek. Po drodze dwójka zwróciła uwagę, że zaczyna kropić. Noc prawdopodobnie będzie deszczowa.
Mało kto poruszał się przez miasto o tej porze. Dało się jednak zwrócić uwagę, że im bliżej gildii, tym mniej osób na drodze. Gdy dwójka zatrzymała się przed drzwiami przybytku, z wnętrza dochodziły odgłosy piłowania. Drzwi były zamknięte, więc Trosco zapukał. Po chwili dźwięki ustały. Drzwi otworzyły się ujawniając elfiego administratora gildii magów z czerwonymi plamami na twarzy. - Witam! Dobrze, że przyszedłeś. Właśnie planowałem na dziś skończyć, a dobrze, żeby ktoś pilnował gildii, gdy mnie nie ma. - stwierdził patrząc na Trosco, po czym zwrócił uwagę na Avitusa. - Ah! Ciebie też widziałem. To robot jest twój? Mam coś podpisać? - spytał.
- Określiłbym to bardziej jako “zgrany duet”. Wiesz, taka klasyczna kombinacja mięśnie plus mózg. - Satyr sięgnął do ramienia kolegi i lekko je poklepał. - Jeśli ustalasz coś z Trosco to możesz śmiało założyć, że prędzej czy później natkniesz się też na mnie. - wyszczerzył się Avi. - Ale ja tym razem w innej sprawie. Można wejść? - zapytał, zaglądając przez ramię elfa do środka budynku.
Trosco przechylił głowę na bok i spojrzał na elfa. - To co m-m-mówi mój kolega. I chyba ci tłumaczyłem, że uważanie mnie za czyjąś własność mnie obraża you punkass knife ear. - Robot skrzyżował ręce na torsie, po czym dodał. - Oprowadź nas po obiekcie, chce wiedzieć gdzie, co się znajduje. -
- Pracę mam dla ciebie. - odpowiedział Elf, wskazując palcem na Trosco, po czym przeniósł go na satyra. - Jego mogę wpuścić, ale mu nie zapłacę, a jeśli coś się tu stanie, to ty bierzesz odpowiedzialność. - wyjaśnił.
Avitus przewrócił oczami. - Przecież mówiłem że ja nie w tej sprawie. Ale szczegóły już w środku. -
- Co rozumiesz “jeśli się coś stanie”? Co mam z-z-z-zrobić z intruzami? - Oko Trosco z błękitu przeszło na kolor żółty.
- Mam na myśli, że jeżeli twój kolega coś ukradnie albo uszkodzi pod moją nieobecność, to wpiszę to na twój rachunek. - wyjaśnił elf, cofając się do wnętrza pomieszczenia. - Twoje zadanie to upewnić się, że nic się temu miejscu nie stanie i że nikt z niego nie wyjdzie. To wszystko. Oczekuję od moich pracowników pełnej decyzyjności. Mnie tu nie będzie, więc sam musisz decydować, co robisz w danej sytuacji.
Trosco nawet się zaśmiał "gardłowo". - Dokładnie o-o-o to mi chodziło. A mój kolega będzie grzeczny i pomaga mi charytatywnie. - robot oparl swoją dużą łapę na glowie Avitusa. -A w-w-więc z intruzów mam zrobić kaleki, zrozumiałem. Spodziewasz się kogoś konkretnego? - zapytał Trosco.
Avitus przytaknął lekko, starając się przy tym nie uchylić pod ciężarem łapy robota.
- Hm? Kaleki? Nie wyobrażam sobie, aby to było potrzebne. - stwierdził Elf, zdejmując swój płaszcz z wieszaka. - Nie powinno tu być nikogo. - dodał, po czym spojrzał zdziwiony na Avitusa. - To pan tu pomagać robotowi, czy coś inne? Już się pogubiłem.
- Pomoc to przy okazji, jestem tu przede wszystkim w sprawach biznesowych. Sklep jeszcze otwarty? - wyjaśnił satyr.
Stojąc w płaszczu i z kapeluszem w ręce elf przyjrzał się Avitusowi trochę zmieszany. - No niezbyt, ale jeśli pan to z siebie wykrztusi, to może coś zdziałam.
Avitus wyciągnął z sakiewki 150 kolibrów i wręczył je elfowi. - Chciałbym to wpłacić na konto sklepowe Gernona. - oznajmił.
- Oh, nie ma problemu. - mężczyzna odebrał pieniądze i wyjął z kieszeni mały notesik. Zapisał w nim coś ołówkiem i schował go z powrotem. Po chwili spojrzał na Avitusa. - Mówimy o Gernonie jaszczurze z drugiego końca miasta? Żeby nie było nieporozumień. - spojrzał też na Trosco. - Jeżeli wiesz już wszystko, to ja się będę zbierał. Zamknę cię w sklepie i otworzę jutro rano.
- Jak najbardziej. - zgodził się satyr.
Wyglądało to jakby przyłączył się u Trosco tryb “patrolowy”. Nie spodziewał się żadnych komplikacji więc to chyba będzie najłatwiejsza jego robota.
- Proszę nie wchodzić ani na górę, ani na dół. Zostańcie i tu pilnujcie, aby nic nie przeszło przez te drzwi. - poinstruował elf i wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.

***

Długimi godzinami nic się nie działo. Chłopacy rozmawiali ze sobą i odpoczywali w sklepie gildii. Wszystkie wartościowe rzeczy zamknięte były wewnątrz szaf i gablot. Przez drzwi nikt się nie dobijał. Wyglądało na to, że noc przeminie spokojnie.
Cytat:
Avitus test motywacji (30) = 33 = porażka.
Z biegiem czasu Avitus zasnął w jednym z foteli, zmęczony swoją walką z rekinami i pozbawiony stymulacji w pustym pomieszczeniu. Jakiś czas po tym, gdy jego kolega zaczął drzemać, Trosco zarejestrował za sobą ruch. Odwracając się, zobaczył młodą dziewczynę stojącą przed drzwiami do piwnicy, znajdującymi się za ladą sklepu.

Cytat:
Trosco test mądrości (30) = 38 = porażka
Postać nie wyglądała w żaden sposób znajomo. Miała białą skórę, oczy o różnych kolorach, oraz włosy ciągnące się jak śluz. Sukienka w której chodziła, wydawała się przemoczoną. Dziewczyna bez słowa, powolnymi i niezdarnymi krokami kierowała się do wyjścia z budynku.
Trosco na widok istoty od razu do niej doszedł, złapał za nadgarstek i uniósł w górę.
- To teren prywatny, k-k-k-kim jesteś i co tu robisz?- Wedle tego, co obiecał elfowi, nie będzie robił dziewczynie krzywdy. - Avitus! Mamy i-i-i-intruza!- Rzucił też do satyra. Robot nie rozumiał w jaki sposób ta istota była w stanie się przemknąć obok niego. A może od początku była w środku? Miał tylko nadzieję, że będzie rozmowna.

- Chcę wyjść na deszcz. - zadeklarowała postać.
Avitus aż podskoczył, wybudzony ze snu. Rozejrzał się chaotycznie po pomieszczeniu, a jego wzrok od razu padł na nieproszonego gościa. - Co się dzieje? Kim jesteś? - rzucił jedno pytanie w stronę Trosco i jedno do dziewczyny.
- Ja tylko chcę na dwór. Proszę? - odpowiedziała postać.
Satyr podniósł wysoko brwi i spojrzał w stronę swego kompana. To nie było jego zlecenie, więc zamierzał pozwolić Trosco grać pierwsze skrzypce.
- A ja chce wiedzieć, jak się tu dostałaś, mam chronić to miejsce więc to robię. Ostatnia szansa you l-l-l-ittle shit. Kim jesteś? Jak się tu dostałaś? Jeżeli nie odpowiesz mi na te pytania, oddaję cię w ręce straży. - Robot był dziwnie cierpliwy, ale to może dlatego, że nie był u siebie i miał robotę do wykonania. Nożouszy zaznaczał, żeby nie robić kalek, a Maverick odbierze mu punkty za zabójstwo rozumnej istoty.
- Słucham zatem. - Puścił istotę, by pacnęła na podłogę.

Istota dosłownie pacnęła, jej dolna część lekko wgniotła się w ziemię, po czym powoli przywróciła się do pionu. - No z piwnicy, ale mam potrzebe na dwór. - apelowała przedziwna postać.
-Co żeś robiła w piwnicy? Uwięzili cię tutaj? I czym ty w ogóle jesteś, nie wyglądasz na żadną znaną mi rasę. - Avitus trochę się zainteresował, jednak nie na tyle by ruszyć się z fotela.
- Ojj weźcie nooo, chcę na dwóóór. - istota wydawała się poirytowana nękającymi pytaniami. Trosco z kolei zaczął czuć mokro pod stopami. Przyglądając się w dół, spostrzegł rosnącą kałużę rozszerzającą się od pozycji stworzenia.
- To tak nie działa. Jak od nas coś chcesz, to jakieś wyjaśnienia są absolutnym minimum. - zaczął irytować się satyr.
Robot zaczynał się zastanawiać czy Maverick dobrze określił istoty rozumne. Ta tutaj gada, a nie przejawia inteligencji. Trosco i tak był bardzo cierpliwy więc postanowił użyć języka który rozumieją także bezrozumne istoty. Z przegubu wyskoczył rewolwer prosto w dłoń robota. Wcześniej postawił krok w tył, by wyjść z kałuży, następnie bez słowa wycelował w kolano istoty i pociągnął za spust.
Kolano rozbryzło się po pomieszczeniu, zmieniając się w przeźroczyste plamy. Istota przewróciła się na ziemię, zmieniając się w kałużę, która następnie zaczęła powoli wzrastać. Trosco i Avitus patrzyli, jak wychodzi z niej bardziej pokraczne stworzenie. Wodnisty glut z błękitnych barw patrzył w ich stronę oczyma, które przetaczały się na wszystkie strony jego dziwacznego ciała.
- No weźcie no, samemu drzwi nie otworzę. - skarżyła się postać. - Może się przecisnę pod progiem… - zaczął teoretyzować, powoli ślizgając się do drzwi.
Avitus momentalnie zainteresował się sytuacją. Wstał z fotela i chwilę później był już przy Trosco. Wspiął się na kopytach i zaczął szeptać robotowi do jego receptorów słuchowych - Tak tego nie pokonamy. Trzeba znaleźć jakąś szczelną beczkę czy naczynie i to tam zamknąć - podzielił się pomysłem.
- Rozsądnie… Initializing, l-l-l-looking for compatible vessel. - Wydał z siebie robot szukając pojemnika który by pomieścił istotę. Preferowalnie z przykrywką. Ani Rozmowa, ani najbardziej uniwersalny sposób rozwiązywania konfliktów nie zadziałał w przypadku tej istoty, więc Trosco postanowił wysłuchać porady Satyra.
Cytat:
Trosco: test mądrości (30%) = sukces
Rozglądając się po pomieszczeniu Trosco najpierw zauważył wiele niedużych butelek i buteleczek na magiczne mikstury. Rozglądając się jednak po sali chwilę dłużej, znalazł pod schodami mały składzik. Były w nim zamknięte beczki i skrzynie. Jedyny otwartym pojemnikiem dużych rozmiarów była beczka pełna jabłek.

W czasie, gdy Trosco szukał pojemnika, przedziwne stworzenie udało się do drzwi wyjściowych i zaczęło powoli wyciekać pod progiem na zewnątrz.
Trosco szybkim ruchem wysypał jabłka, a jedno wcisnął sobie w otwór gębowy, po czym beczkę i pokrywę szybko przeniósł pod drzwi, usiłując zebrać istotę do beczki.
Avitus od razu dołączył do robota, starając się mu pomóc na tyle o ile to możliwe.

Cytat:
Test ciała, (75%) = sukces

Robot i Satyr mieli wstępnie trudności z zapakowaniem żywej wody do beczki, ponieważ żaden nie złapał żadnego pojemnika, miski, czegokolwiek, aby odgarniać płynnego jegomościa. Ciężka praca mięśni nadrobiła jednak problem, zwłaszcza duże mechaniczne łapska Trosco. Po dwunastu minutach pośpiesznego przelewania kreatury piszczącej - no weeeeźcie - dwójka wreszcie miała swojego rozrabiakę w beczce po jabłkach. Oraz mnóstwo jabłek na podłodze.
Robot zakrył beczkę wiekiem i łupnął w nie raz uszczelniając ją, po czym uniósł, potrząsnął i postawił. Następnie usiadł na pokrywie i zaczął konsumować jabłko które miał w paszczy. - Weźmiemy to cię d-d-do straży rano. Nauczą cię tam odpowiadać na pytania. Albo spuszczę cię w wychodku, by się nie kłopotać. - Zakomunikował Trosco, a ciche pomieszczenie raz po raz było przerywane trzaskiem pękającej skóry jabłka.
-Na pewno chcesz z tym iść do straży? - satyr postanowił pójść w ślady robota i też poczęstować się jabłkiem. Nie zamierzał jednak brać pierwszego lepszego, wolał przyjrzeć się im dokładniej i wybrać to wyglądające najlepiej. - Z jednej strony racja, wtargnięcie jest złamaniem prawa i na spokojnie można to zgłosić, z drugiej jednak nie mamy pojęcia czy to coś nie jest związane z jakimś eksperymentem tego elfa. - zastanawiał się głośno Avitus.
- Dlatego poczekamy do r-r-rana, nie wiem, co to jest. Pierwszy zobaczy to elf, jeżeli pozna zadecyduje co zrobić, jeżeli nie idziemy do straży proste. - Kończąc zdanie hapsnął kolejne jabłko. - Damn, that's a good apple. - Przytaknął sobie robot.
- To ty tu pilnuj tego czegoś, ja się pójdę trochę rozejrzeć, żeby nic nas już dzisiaj nie zaskoczyło. - oznajmił Avitus, chrupiąc swoje wypatrzone jabłko.

Cytat:
Avitus test mądrości (80%) = sukces
Rozglądając się po pomieszczeniu, Avitus nie znalazł wielu nowych rzeczy. Mikstury na wystawkach nie odstawały od normy. Skrzynie pod schodami miały głównie jedzenie, choć było też kilka beczek wody podpisanych datami poboru. Przy drzwiach do piwnicy znajdujących się za ladą był mokry ślad. Wyglądało na to, że ich gość wszedł z podziemia budynku.
Avitus podszedł po cichu do drzwi. Przyjrzał się im dokładnie, a następnie spróbował je otworzyć.
Drzwi rozświetliły się błękitnym światłem, po czym ukazał się na nich napis:

Rozgania pył
Rozdziela liście
Przewyższa chmury

Wyglądało na to, że elf zabezpieczył wejście do piwnicy magicznym hasłem. Jeżeli Avitus odgadnie je dobrze, nie byłoby śladu po jego próbie wejścia. Z drugiej strony, jeśli je zostawić, napis powinien wygasnąć samoczynnie.

Twa odpowiedź jest zła
Pozbawiona magii!

Satyr nie odgadł zagadki. Szczęśliwie, drzwi nie ukarały go za to natychmiast. Najwidoczniej elf również czasem zapominał, jak zamknął drzwi.
-Wiatr - wyszeptał satyr do drzwi.

Robot przygryzając jabłko rzucił do Satyra.
- Avitus… chcesz m-m-m-mi załatwić problemy? - Widział ten błysk w oku Avitusa, gdy zaczął gmerać przy drzwiach. - Przestań w-w-węszyć. -
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 13-08-2022, 20:14   #26
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
02.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: deszczowa noc
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.


Trosco udał się do gildii magów, aby nieco zarobić na ofercie Elfa. Avitus towarzyszył mu ze swoich własnych pobudek. Po drodze dwójka zwróciła uwagę, że zaczyna kropić. Noc prawdopodobnie będzie deszczowa.
Mało kto poruszał się przez miasto o tej porze. Dało się jednak zwrócić uwagę, że im bliżej gildii, tym mniej osób na drodze. Gdy dwójka zatrzymała się przed drzwiami przybytku, z wnętrza dochodziły odgłosy piłowania. Drzwi były zamknięte, więc Trosco zapukał. Po chwili dźwięki ustały. Drzwi otworzyły się ujawniając elfiego administratora gildii magów z czerwonymi plamami na twarzy. - Witam! Dobrze, że przyszedłeś. Właśnie planowałem na dziś skończyć, a dobrze, żeby ktoś pilnował gildii, gdy mnie nie ma. - stwierdził patrząc na Trosco, po czym zwrócił uwagę na Avitusa. - Ah! Ciebie też widziałem. To robot jest twój? Mam coś podpisać? - spytał.
- Określiłbym to bardziej jako “zgrany duet”. Wiesz, taka klasyczna kombinacja mięśnie plus mózg. - Satyr sięgnął do ramienia kolegi i lekko je poklepał. - Jeśli ustalasz coś z Trosco to możesz śmiało założyć, że prędzej czy później natkniesz się też na mnie. - wyszczerzył się Avi. - Ale ja tym razem w innej sprawie. Można wejść? - zapytał, zaglądając przez ramię elfa do środka budynku.
Trosco przechylił głowę na bok i spojrzał na elfa. - To co m-m-mówi mój kolega. I chyba ci tłumaczyłem, że uważanie mnie za czyjąś własność mnie obraża you punkass knife ear. - Robot skrzyżował ręce na torsie, po czym dodał. - Oprowadź nas po obiekcie, chce wiedzieć gdzie, co się znajduje. -
- Pracę mam dla ciebie. - odpowiedział Elf, wskazując palcem na Trosco, po czym przeniósł go na satyra. - Jego mogę wpuścić, ale mu nie zapłacę, a jeśli coś się tu stanie, to ty bierzesz odpowiedzialność. - wyjaśnił.
Avitus przewrócił oczami. - Przecież mówiłem że ja nie w tej sprawie. Ale szczegóły już w środku. -
- Co rozumiesz “jeśli się coś stanie”? Co mam z-z-z-zrobić z intruzami? - Oko Trosco z błękitu przeszło na kolor żółty.
- Mam na myśli, że jeżeli twój kolega coś ukradnie albo uszkodzi pod moją nieobecność, to wpiszę to na twój rachunek. - wyjaśnił elf, cofając się do wnętrza pomieszczenia. - Twoje zadanie to upewnić się, że nic się temu miejscu nie stanie i że nikt z niego nie wyjdzie. To wszystko. Oczekuję od moich pracowników pełnej decyzyjności. Mnie tu nie będzie, więc sam musisz decydować, co robisz w danej sytuacji.
Trosco nawet się zaśmiał "gardłowo". - Dokładnie o-o-o to mi chodziło. A mój kolega będzie grzeczny i pomaga mi charytatywnie. - robot oparl swoją dużą łapę na glowie Avitusa. -A w-w-więc z intruzów mam zrobić kaleki, zrozumiałem. Spodziewasz się kogoś konkretnego? - zapytał Trosco.
Avitus przytaknął lekko, starając się przy tym nie uchylić pod ciężarem łapy robota.
- Hm? Kaleki? Nie wyobrażam sobie, aby to było potrzebne. - stwierdził Elf, zdejmując swój płaszcz z wieszaka. - Nie powinno tu być nikogo. - dodał, po czym spojrzał zdziwiony na Avitusa. - To pan tu pomagać robotowi, czy coś inne? Już się pogubiłem.
- Pomoc to przy okazji, jestem tu przede wszystkim w sprawach biznesowych. Sklep jeszcze otwarty? - wyjaśnił satyr.
Stojąc w płaszczu i z kapeluszem w ręce elf przyjrzał się Avitusowi trochę zmieszany. - No niezbyt, ale jeśli pan to z siebie wykrztusi, to może coś zdziałam.
Avitus wyciągnął z sakiewki 150 kolibrów i wręczył je elfowi. - Chciałbym to wpłacić na konto sklepowe Gernona. - oznajmił.
- Oh, nie ma problemu. - mężczyzna odebrał pieniądze i wyjął z kieszeni mały notesik. Zapisał w nim coś ołówkiem i schował go z powrotem. Po chwili spojrzał na Avitusa. - Mówimy o Gernonie jaszczurze z drugiego końca miasta? Żeby nie było nieporozumień. - spojrzał też na Trosco. - Jeżeli wiesz już wszystko, to ja się będę zbierał. Zamknę cię w sklepie i otworzę jutro rano.
- Jak najbardziej. - zgodził się satyr.
- Night night knife-ear - Pomachał mu Robot, po czym zaczął się przechadzać w te i wewte.
Wyglądało to jakby przyłączył się u Trosco tryb “patrolowy”. Nie spodziewał się żadnych komplikacji więc to chyba będzie najłatwiejsza jego robota.


- Proszę nie wchodzić ani na górę, ani na dół. Zostańcie i tu pilnujcie, aby nic nie przeszło przez te drzwi. - poinstruował elf i wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.

***

Długimi godzinami nic się nie działo. Chłopacy rozmawiali ze sobą i odpoczywali w sklepie gildii. Wszystkie wartościowe rzeczy zamknięte były wewnątrz szaf i gablot. Przez drzwi nikt się nie dobijał. Wyglądało na to, że noc przeminie spokojnie.

Cytat:
Avitus test motywacji (30) = 33 = porażka.
Z biegiem czasu Avitus zasnął w jednym z foteli, zmęczony swoją walką z rekinami i pozbawiony stymulacji w pustym pomieszczeniu. Jakiś czas po tym, gdy jego kolega zaczął drzemać, Trosco zarejestrował za sobą ruch. Odwracając się, zobaczył młodą dziewczynę stojącą przed drzwiami do piwnicy, znajdującymi się za ladą sklepu.

Cytat:
Trosco test mądrości (30) = 38 = porażka
Postać nie wyglądała w żaden sposób znajomo. Miała białą skórę, oczy o różnych kolorach, oraz włosy ciągnące się jak śluz. Sukienka w której chodziła, wydawała się przemoczoną. Dziewczyna bez słowa, powolnymi i niezdarnymi krokami kierowała się do wyjścia z budynku.
Trosco na widok istoty od razu do niej doszedł, złapał za nadgarstek i uniósł w górę.
- To teren prywatny, k-k-k-kim jesteś i co tu robisz?- Wedle tego, co obiecał elfowi, nie będzie robił dziewczynie krzywdy. - Avitus! Mamy i-i-i-intruza!- Rzucił też do satyra. Robot nie rozumiał w jaki sposób ta istota była w stanie się przemknąć obok niego. A może od początku była w środku? Miał tylko nadzieję, że będzie rozmowna.

- Chcę wyjść na deszcz. - zadeklarowała postać.
Avitus aż podskoczył, wybudzony ze snu. Rozejrzał się chaotycznie po pomieszczeniu, a jego wzrok od razu padł na nieproszonego gościa. - Co się dzieje? Kim jesteś? - rzucił jedno pytanie w stronę Trosco i jedno do dziewczyny.
- Ja tylko chcę na dwór. Proszę? - odpowiedziała postać.
Satyr podniósł wysoko brwi i spojrzał w stronę swego kompana. To nie było jego zlecenie, więc zamierzał pozwolić Trosco grać pierwsze skrzypce.
- A ja chce wiedzieć, jak się tu dostałaś, mam chronić to miejsce więc to robię. Ostatnia szansa you l-l-l-ittle shit. Kim jesteś? Jak się tu dostałaś? Jeżeli nie odpowiesz mi na te pytania, oddaję cię w ręce straży. - Robot był dziwnie cierpliwy, ale to może dlatego, że nie był u siebie i miał robotę do wykonania. Nożouszy zaznaczał, żeby nie robić kalek, a Maverick odbierze mu punkty za zabójstwo rozumnej istoty.
- Słucham zatem. - Puścił istotę, by pacnęła na podłogę.

Istota dosłownie pacnęła, jej dolna część lekko wgniotła się w ziemię, po czym powoli przywróciła się do pionu. - No z piwnicy, ale mam potrzebe na dwór. - apelowała przedziwna postać.
-Co żeś robiła w piwnicy? Uwięzili cię tutaj? I czym ty w ogóle jesteś, nie wyglądasz na żadną znaną mi rasę. - Avitus trochę się zainteresował, jednak nie na tyle by ruszyć się z fotela.
- Ojj weźcie nooo, chcę na dwóóór. - istota wydawała się poirytowana nękającymi pytaniami. Trosco z kolei zaczął czuć mokro pod stopami. Przyglądając się w dół, spostrzegł rosnącą kałużę rozszerzającą się od pozycji stworzenia.
- To tak nie działa. Jak od nas coś chcesz, to jakieś wyjaśnienia są absolutnym minimum. - zaczął irytować się satyr.
Robot zaczynał się zastanawiać czy Maverick dobrze określił istoty rozumne. Ta tutaj gada, a nie przejawia inteligencji. Trosco i tak był bardzo cierpliwy więc postanowił użyć języka który rozumieją także bezrozumne istoty. Z przegubu wyskoczył rewolwer prosto w dłoń robota. Wcześniej postawił krok w tył, by wyjść z kałuży, następnie bez słowa wycelował w kolano istoty i pociągnął za spust.
Kolano rozbryzło się po pomieszczeniu, zmieniając się w przeźroczyste plamy. Istota przewróciła się na ziemię, zmieniając się w kałużę, która następnie zaczęła powoli wzrastać. Trosco i Avitus patrzyli, jak wychodzi z niej bardziej pokraczne stworzenie. Wodnisty glut z błękitnych barw patrzył w ich stronę oczyma, które przetaczały się na wszystkie strony jego dziwacznego ciała.
- No weźcie no, samemu drzwi nie otworzę. - skarżyła się postać. - Może się przecisnę pod progiem… - zaczął teoretyzować, powoli ślizgając się do drzwi.
Avitus momentalnie zainteresował się sytuacją. Wstał z fotela i chwilę później był już przy Trosco. Wspiął się na kopytach i zaczął szeptać robotowi do jego receptorów słuchowych - Tak tego nie pokonamy. Trzeba znaleźć jakąś szczelną beczkę czy naczynie i to tam zamknąć - podzielił się pomysłem.
- Rozsądnie… Initializing, l-l-l-looking for compatible vessel. - Wydał z siebie robot szukając pojemnika który by pomieścił istotę. Preferowalnie z przykrywką. Ani Rozmowa, ani najbardziej uniwersalny sposób rozwiązywania konfliktów nie zadziałał w przypadku tej istoty, więc Trosco postanowił wysłuchać porady Satyra.

Cytat:
Trosco: test mądrości (30%) = sukces
Rozglądając się po pomieszczeniu Trosco najpierw zauważył wiele niedużych butelek i buteleczek na magiczne mikstury. Rozglądając się jednak po sali chwilę dłużej, znalazł pod schodami mały składzik. Były w nim zamknięte beczki i skrzynie. Jedyny otwartym pojemnikiem dużych rozmiarów była beczka pełna jabłek.

W czasie, gdy Trosco szukał pojemnika, przedziwne stworzenie udało się do drzwi wyjściowych i zaczęło powoli wyciekać pod progiem na zewnątrz.
Trosco szybkim ruchem wysypał jabłka, a jedno wcisnął sobie w otwór gębowy, po czym beczkę i pokrywę szybko przeniósł pod drzwi, usiłując zebrać istotę do beczki.
Avitus od razu dołączył do robota, starając się mu pomóc na tyle o ile to możliwe.

Cytat:
Test ciała, (75%) = sukces


Robot i Satyr mieli wstępnie trudności z zapakowaniem żywej wody do beczki, ponieważ żaden nie złapał żadnego pojemnika, miski, czegokolwiek, aby odgarniać płynnego jegomościa. Ciężka praca mięśni nadrobiła jednak problem, zwłaszcza duże mechaniczne łapska Trosco. Po dwunastu minutach pośpiesznego przelewania kreatury piszczącej - no weeeeźcie - dwójka wreszcie miała swojego rozrabiakę w beczce po jabłkach. Oraz mnóstwo jabłek na podłodze.
Robot zakrył beczkę wiekiem i łupnął w nie raz uszczelniając ją, po czym uniósł, potrząsnął i postawił. Następnie usiadł na pokrywie i zaczął konsumować jabłko które miał w paszczy. - Weźmiemy to cię d-d-do straży rano. Nauczą cię tam odpowiadać na pytania. Albo spuszczę cię w wychodku, by się nie kłopotać. - Zakomunikował Trosco, a ciche pomieszczenie raz po raz było przerywane trzaskiem pękającej skóry jabłka.
-Na pewno chcesz z tym iść do straży? - satyr postanowił pójść w ślady robota i też poczęstować się jabłkiem. Nie zamierzał jednak brać pierwszego lepszego, wolał przyjrzeć się im dokładniej i wybrać to wyglądające najlepiej. - Z jednej strony racja, wtargnięcie jest złamaniem prawa i na spokojnie można to zgłosić, z drugiej jednak nie mamy pojęcia czy to coś nie jest związane z jakimś eksperymentem tego elfa. - zastanawiał się głośno Avitus.
- Dlatego poczekamy do r-r-rana, nie wiem, co to jest. Pierwszy zobaczy to elf, jeżeli pozna zadecyduje co zrobić, jeżeli nie idziemy do straży proste. - Kończąc zdanie hapsnął kolejne jabłko. - Damn, that's a good apple. - Przytaknął sobie robot.
- To ty tu pilnuj tego czegoś, ja się pójdę trochę rozejrzeć, żeby nic nas już dzisiaj nie zaskoczyło. - oznajmił Avitus, chrupiąc swoje wypatrzone jabłko.

Cytat:
Avitus test mądrości (80%) = sukces
Rozglądając się po pomieszczeniu, Avitus nie znalazł wielu nowych rzeczy. Mikstury na wystawkach nie odstawały od normy. Skrzynie pod schodami miały głównie jedzenie, choć było też kilka beczek wody podpisanych datami poboru. Przy drzwiach do piwnicy znajdujących się za ladą był mokry ślad. Wyglądało na to, że ich gość wszedł z podziemia budynku.
Avitus podszedł po cichu do drzwi. Przyjrzał się im dokładnie, a następnie spróbował je otworzyć.

Drzwi rozświetliły się błękitnym światłem, po czym ukazał się na nich napis:

Rozgania pył
Rozdziela liście
Przewyższa chmury


Wyglądało na to, że elf zabezpieczył wejście do piwnicy magicznym hasłem. Jeżeli Avitus odgadnie je dobrze, nie byłoby śladu po jego próbie wejścia. Z drugiej strony, jeśli je zostawić, napis powinien wygasnąć samoczynnie.
-Wiatr - wyszeptał satyr do drzwi.

Twa odpowiedź jest zła
Pozbawiona magii!



Satyr nie odgadł zagadki. Szczęśliwie, drzwi nie ukarały go za to natychmiast. Najwidoczniej elf również czasem zapominał, jak zamknął drzwi.
Robot przygryzając jabłko rzucił do Satyra.
- Avitus… chcesz m-m-m-mi załatwić problemy? - Widział ten błysk w oku Avitusa, gdy zaczął gmerać przy drzwiach. - Przestań w-w-węszyć. -



***

Dwójka spędziła wieczór, zastanawiając się nad zagadką-zamkiem, nie byli jednak w stanie nic wskórać. Niezaadresowany, napis na drzwiach w końcu zanikł. Elf wrócił do przybytku kilka godzin później.
Długouchy wyglądał na zadowolonego i wyspanego. - Cześć. I jak, wszystko w porządku? - spytał, wchodząc do środka. Nieuważnie nadepnął na jedno z jabłek, które wysypały się z zajętej przez drużynę beczki. Stopa przejechała się kilka centymetrów w przód na przedziwnym kole, a mężczyzna stracił równowagę, lecąc w przód. Wylądował na Avitusie, łapiąc się siedzącego na ladzie satyra, aby uniknąć kontaktu z podłogą. Klucze, które wciąż miał w rękach, zabłysły odbijanym z okna światłem, jak nóż przyłożony do gardła. Całą tę zaszłość, jak zwrócił uwagę Trosco, zauważył przechodzień na ulicy. Osobnik ten zerwał się do niespokojnego, szybkiego chodu, który niemalże przypominał bieg. Życie elfa musiało być pełne nieporozumień.
Mężczyzna wyprostował się, poprawił swój garnitur i otrzepał też kurz z Avitusa. - Ah, przepraszam. Nie chciałem. - jego ton głosu wyrażał zmieszanie. - Jakbyście mogli tu jeszcze zamieść, zebrać w coś te jabłka, to byłbym wdzięczny. - poprosił.
- Były u ciebie w sklepie istoty zrobione z w-w-wody? - Zapytał robot nie podnosząc się z beczki, w którą stuknął pięścią. - Nie chciała powiedzieć czym jest i bardzo chciała stąd wyjść. Wraz z Avitusem zatrzymaliśmy ją. Mówiłeś że nie będzie żadnych komplikacji. - Jedyny receptor wzrokowy świecił bladym żółtym światłem gdy Trosco skanował aparycję i zachowanie elfa.
- Ah, tak, tak, jeden z moich gości, wynajmuję mu piwnicę. No ale może lepiej aby nie wychodził nocą. - uśmiechnął się elf. - Ogarnijcie tu, skoczę na górę zapażyć jakiejś herbaty i przygotuje twoją wypłatę za dzień. - Postanowił elf, kierując się do schodów na poddasze.
- Muszę przyznać, masz bardzo… nietypowych gości. - zagadał Avitus, mierząc elfa wzrokiem. - Czym to coś w ogóle jest? Nie wygląda jak żadna z ras zamieszkujących Akwarię. - zapytał, nie ukrywając ciekawości.
- Poopowiadam przy herbacie - obiecał, znikając na górze.

Uprzątniecie pomieszczenia zajęło niecałe dziesięć minut, podczas których wodnista kreatura dryfowała w swojej beczce z głupim wyrazem twarzy. W końcu z drugiego piętra zszedł elf, trzymając w dłoniach tacę, na której znajdowały się trzy pełne filiżanki oraz sakwa z pieniędzmi. Ułożył ją na niewielkim stoliku obok schodów i usiadł w fotelu. Następnie wskazał dłonią na kanapę, która znajdowała się po drugiej stronie stolika. - Usiądźcie. Nie pali mi się do pracy z samego rana. - przyznał.
Avitus wziął jedną z filiżanek i rozsiadł się na kanapie. Przyglądając się dziwnej kreaturze, ponowił swoje pytanie - W takim razie opowiadaj.
- Nie tylko humanoidalne rasy zamieszkiwały starą fantazję. Było w niej wiele istot, dla których magia była naprawdę niezbędna do życia. - zaczął myśl elf. - Działania gildii w ostatnich latach mają sprzyjać stworzeniu warunków, w których będą oni mogli prowadzić normalne życie.
- Ale co to właściwie jest? Ch-ch-chce skatalogować tę istotę. No i należność poproszę - Odezwał się robot dokładnie przyglądając się istocie. Gdy będzie miał więcej informacji na temat tego typu stworzenia przynajmniej zyska instrukcje jak się ma zachować, gdy zjawi się takie agresywnie nastawione.
- Skatalogować? - zdziwił się Elf. - Ah, no tak. Roboty są z tego świata. - przypomniał sobie. - Jak będę miał przy sobie notatki, to może coś panu pokażę, następnym razem. - zaoferował.
Avitus zdecydowanie się zainteresował. - Masz tu więcej dziwnych stworzeń? Też siedzą w piwnicy, tak jak ten którego złapaliśmy?
- Oh, nie - zaprzeczył ruszając głową. - Większość badań odbywa się w Nowej Fantazji. - wyjaśnił, popijając herbatę.
Czyli ten tu to twój jedyny okaz? - dopytywał satyr. - Wiesz o nim coś więcej, oprócz tego, że zmienia kształt i ma bardzo niski iloraz inteligencji?
- Akwan może nie być obeznany z naszymi obyczajami, nie ma jednak powodu go obrażać. - bronił kreaturę elf. - Obecnie jest jedynym w gildii, tak. Nie ma tu miejsca dla zbyt wielu osób, warunki są tu jednak lepsze dla niego, niż w Nowej Fantazji. Herbata wam stygnie.
Satyr przytaknął głową. - Fascynujące. Z chęcią poznałbym lepiej te stworzenia, ale to już przy okazji. Miło mi, że się podzieliłeś tą wiedzą. A tak na przyszłość, jakbyś miał dla nas jakieś zadania to jesteśmy otwarci na współpracę. - uśmiechnął się i zaczął pić swoją herbatę.
- Więc wybrałeś nam o nim nie mówić? Nie należysz do najsłowniejszych s-s-s-ssaków nożouszy. - Trosco był odrobinę niezadowolony. To był dość istotny szczegół, a ta istota jest cała tylko ze względu na właściwości fizyczne swojego ciała.
- Poprosiłem cię, abyś przypilnował, żeby nikt stąd nie wyszedł. Spisałeś się bardzo dobrze. - pochwalił robota Elf. Wydawał się kompletnie nieświadom swojej ograniczonej komunikatywności.
Robot zawiesił się na moment, po czym skinął głową. - W sumie się zgadza, jeżeli to wszystko to ja i Avitus p-p-p-pójdziemy swoją drogą. - Trosco się podniósł łapiąc sakwę z pieniędzmi.
- Polecamy-y-y się na przyszłość. Chodź Avi. - Skinął jeszcze na Satyra.


Cytat:
Trosco: +75 kolibrów
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 22-10-2022, 21:34   #27
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: deszczowa noc
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Po skończonej pracy, para postanowiła wrócić do bunkra Knot. Było jeszcze wcześnie, więc pracownicy Gernona nie zdążyli zabrać się za odgracanie podziemia. Wobec tego, Trosco spodziewał się zastać tylko swoją goblinią mistrzynię. Nie była ona jednak sama. Po zejściu do podziemia Trosco i Avitus zastali roześmianą Knot z białą plamą rozbryzgłej piany piwa na twarzy, rozmawiającą z krasnoludem. Był to barczysty, dobrze zbudowany krótkonogi, z długą i gestą rudą brodą. Po jego dobrze rozbudowanym i twardym ciele dobrze było widać, że nie stroni zarówno od pracy fizycznej, jak i dalekich podróży. Jego brudne i postrzępione robocze ubranie wskazywało na lata rzemieśliniczej pracy i majsterkowania.

Widząc, że dwójka do nich dołącza, Knot natychmiast się odezwała.
- Oi! TROSCO! AVITUS! MÓJ KUMPEL DO KTÓREGO PISALIŚCIE WRESZCIE DOTARŁ! POZNAJCIE GROINA! - Tak się w końcu stało. Groin Heimwerker otrzmyał list zaadresowany od Knot, którego zawartość wypełniała seria nieczytelnych szlaczków sugerujących atak epilepsji lub próbę pisania długopisem trzymanym między pośladkami podczas rozwolnienia. W rzeczywistości, był to tylko charakter pisma Gkero, który operował swoim własnym językiem, wymyślonym w trakcie licznych rozważań filozoficznych. Groin, ani nikt z obecnych w pomieszczeniu, w sumie o tym nie wiedział. Ostatecznie więc Krasnolud przybył do Bramy Akwarii przy pierwszej okazji, chociażby po to, aby się upewnić, że jego dawna koleżanka w końcu się czymś śmiertlenie nie zatruła.
- Powitać, kolegów poszukiwaczy przygód i skarbów! - zarzucił z uśmiechem krasnal, zeskakując na posadzkę z wyuczonym balansem kufla który utrzymał swą zawartość bez rozlewania nawet kropli trunku. - Chciałbym powiedzieć, że Knot dużo mi o was opowiedziała. Ale ciężko było mi rozczytać ten list mówiący o was. Chyba pisało tam coś o statku? To mnie głównie zainteresowało. Można powiedzieć, że jestem trochę, a może nawet bardzo, otaku starożytnych technologii. Nie miałem jeszcze okazji pracować nad statkami. Ale z dzikim zapałem rozgryzę jak działa każda starożytna machina i wprawię ją ponownie w ruch tłokowy - monologował z coraz większą werwą, a zakończył wymownym sztychem bioder skierowanym na Trosco. - Ty widzę, że jesteś już dobrze rozruszany, panie golemie. Czy bylibyście skłonni opowiedzieć mi coś o sobie i o tym waszym wodnym pojeździe?
- Groin… Thats fucking rich HA-HA-HA-HA H-h-h-h-hhhhhrtrrzzzzzzz - Głos Trosco z syntetycznego śmiechu przeszedł dziwne zakłócenia. Podszedł do Knot i jakąś szmatką wytarł jej usta z piany. - Jesteś damą wyglądaj t-t-tak. - Zaraz po tym odezwał się do krasnoluda.
- Jestem Trosco i proszę mnie nie traktować jak przedmiot-t-t-t-t. - Jedyne oko robota zaświeciło żółcią. Złapał za jakąś puszkę wyrzucił w górę i nagle z jego prawego przegubu wyskoczył rewolwer do jego dłoni i jednym precyzyjnym strzałem ustrzelił puszkę. Zakręcił dwa razy rewolwerem podrzucił go do góry, złapał tyłem i z powrotem schował do przegubu.
- Jestem łowcą. Interesują mnie groźne zwierzęta, ale i te kuriozalne. Prowadzę bestiarius-z-z-z-

Satyr stał spokojnie i przyglądał się gościowi ze zmrużonymi oczyma. Krasnolud wydawał się niegroźny i potencjalnie przydatny w przyszłych planach. Po wstępnej analizie, chłopak uśmiechnął się szeroko, wykonał parę energicznych kroków w przód i ukłonił się lekko, wyciągając dłoń do przybysza. - Avitus. Mózg tej ekipy, przyszły biznesmen. - przedstawił się. - Dobrze że się zjawiłeś. Łódź znaleźliśmy w bunkrze starożytnych. Była w naprawdę dobrym stanie, jednak jeden nierozgarnięty akwarianin ją nam uszkodził. - wyjaśnił.
- Zrozumiałem - przytaknął krasnal dwójce i podał rękę Avitusowi. Przez moment z lekkim grymasem rozważał swoje pierwsze wrażenia z ich samowprowadzenia. Widocznie również przeprowadził wstępną analizę. - Faktycznie. Po takim opisie zakładam, że żaden z was nie zna się specjalnie na machinach. Ale to dobrze! Więcej zabawy dla mnie! - orzekł z szybko powracającym na twarz szerokim uśmiechem. Wielkim łykiem dopił swoje piwo i postawił kufel obok goblinki. Następnie stanął przed Trosco, zmierzył go od stóp do głów badawczym spojrzeniem. - Bardzo mi miło po raz pierwszy spotkać taką machinę jak ty, Trosco. Aż łza mi cieknie na myśl o zapomnianych starożytnych technologiach tego świata gdy widzę takie dzieła sztuki. Życie z nieożywionej materii! Jaźń stworzona z nicości! Moi pobratymcy uznaliby cię za dzieło samego Moradina. Być może upodobał on sobie starożytnych ludzi z tego świata bardziej niż same krasnoludy - monologował z wyraźnym wzruszeniem. Po chwili zaś z zamachem wyciągnął do androida swoją grubą i sękatą dłoń poznaczoną wieloma odciskami i bliznami od pracy. - Nie ma nikogo kto traktowałby cię z większym szacunkiem niż ja. Żywię szczerą nadzieję że czeka nas długa i owocna znajomość.
Klapa Trosco która ma być jego otworem gębowym troszkę opadła. Kroczuś okazywał się do porzygu miły, całkiem jak nie krasnoludy. Wprawiło to OS robota w krótkie zamieszanie bo nie zgadzały mu się zebrane jak dotąd dane.
- P-p-przyjaciele Knot moimi przyjaciółmi. - Trosco wypowiedział to bardziej jak regułkę niż to co szczerze mu chodziło w pamięci. Podał w końcu swoją ogromną łapie Groinowi.

Avitus zatarł ręce. - Czyli wszystko ustalone. Zakładam, że nie potrzebujesz naszej dalszej pomocy? - zapytał.
- JESZCZE NIE WIEMY CZEGO ŁAJBIE BRAKUJE - przyznała Knot. - ALE SIĘ DOWIEMY! - obiecała.
- Sehr gut. Wezmę tylko swoje narzędzia i chodźmy zobaczyć ten wasz statek - krasnolud kiwnął głową z zadowoleniem i udał się na tył magazynu gdzie zostawił swoje graty. Po chwili głośnego stukania wrócił do reszty, niosąc małą, acz wyraźnie ciężką skrzynkę. - Zapasowe części i materiały. Zakładam, że będą mi potrzebne do pracy. Mógłbyś mi z tym pomóc, Trosco? Ty pewnie nie czujesz zmęczenia i zakwasów - zauważył, podając skrzynię robotowi.
- Zaskakująca e-e-ekspertyza - Trosco złapał za skrzynię, wydawał się chętny do pomocy. Skierował swój receptor wzrokowy na satyra.
- Idziesz z n-n-nami Avi?? -

- Nie, nie przydam się wam tutaj, nie mam tyle krzepy w łapach, ani nie znam się na łodziach. Mam za to swoje sprawunki związane z pracą do załatwienia na mieście. Powinienem szybko się z tym uwinąć, ale jakbyś skończył pierwszy to możesz mnie szukać u Bugsby'ego lub w moim mieszkaniu. - satyr zasalutował żartobliwie i odwrócił się, odbijając w stronę wyjścia.


03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Trosco wraz z Groinem i Knot spędzili poranek, analizując stan łodzi. Krasnolud nie miał znacznej styczności z tymi pojazdami. Choć go fascynowały, łodzie były trudne do znalezienia. Mimo tego był w stanie ocenić, że maszyna jest w dość dobrym stanie. Brakowało jej dwóch głównych składników: krwi oraz paliwa. Wedle jego dochodzeń, wszystkie maszyny posiadały krew w postaci ciemnego oleju. Robotom wystarczało to do funkcjonowania, jednak maszyny pozbawione inteligencji dodatkowo wykorzystywały płyn energetyczny nazywany paliwem do pracy. Bez tych dwóch rzeczy, daleko nie popłyną. Pozostałe części wydawały się mieć dobrze, choć gdyby zdobył plany okrętów tego typu, mógłby ocenić, co warto byłoby wymienić na przyszłość.

Podczas ich pracy, do jaskini zaczęli powoli zbiegać się członkowie gildii Gernona, którzy zajmowali się odgracaniem zawalonej jaskini pod bunkrem. Sam Gernon również się pojawił, aby nadzorować przebieg prac. Widok krasnoluda na łodzi go zainteresował.
- A to kto? - spytał, spoglądając na ekipę.
Trosco obrócił głowę w stronę krasnoluda i goblinki. - G-g-groin.- odparł krótko, po czym dodał. - Czy z-z-zdołaliście odkopać przejścia?- Także zadał pytanie. Niezmiernie go ciekawiło co jeszcze może się tam znajdować.
Zajęty pracą Heimwerker miał tyle szczęścia, że nie spojrzał od razu na osobę która o niego pytała i kiedy w końcu obrócił się by zerknąć na przybyszy, Trosco odwrócił już jego uwagę swoim pytaniem. Reakcja krasnoluda była bowiem dość nietypowa, gdyż ten natychmiast cicho jęknął pod nosem, chwycił się za koszulę na wysokości serca i zamarł bez ruchu na widok przerośniętego jaszczura. Przypomniał sobie, że mięsożerne gady reagowały na ruch i pochwalił się za swoją adekwatną reakcję.
- Ciiicho, Trosco. Może nas jeszcze nie zauważył - wystękał szeptem do androida, gdy kłykcie na jego zaciśniętej pięści oraz twarz zaczęły bieleć z przerażenia.

- G-g-gdyby to było zagrożenie strzelałbym pierwszy Groin. - Zapewnił krasnoluda kiwając przy tym uspokajająco ręką. - A więc Gernon-n-n? -
Chyba jednak nie przekonało to jeszcze Groina, który zaczął powoli odsuwać się jak najdalej od jaszczura, tak by Trosco był pomiędzy nimi.
- Jeszcze nie. Po to tu jesteśmy. - wyjaśnił Gernon. - Jeszcze kilka dni może to zająć. Z G-g-groin wszystko dobrze? - dopytał.
- N-n-nie przedrzeźniaj mnie you fucking reptile. - Przemówił Trosco od którego nie biła wrogość mimo wypowiedzi, skierował jednak wzrok to na Groina to na Knot.
- W tym momencie nie jestem p-p-p-pewien. - Robot wzruszył ramionami.

Krasnolud odwrócił wzrok i chwycił się za dłoń która trzęsła się jakby miał artretyzm.
- W p-porządku - wydusił w końcu przez ściśnięte gardło. - Przypomniałem sobie tylko przyjaciela którego pożarł krokodyl. Nie radzę sobie dobrze z gadami. Pozwólcie, że wrócę do pracy. Upewnię się jeszcze raz jakiego oleju ta łajba potrzebuje. Będę w maszynowni - oświadczył, pospiesznie kierując się do drzwi prowadzących pod pokład.

- Oleje som w mieście. I na górze skarbów. - poradził Gernon, po czym skierował się do swoich pracowników. Trosco widział, jak jego banda wywozi taczkami gruzu z bunkra. Chwilę później stary brodaty satyr podpłynął do wypływu z bunkra i zaczął przejmować kamień na swoją łódź.

~*~


- Ah, wybacz taką reakcję, Trosco. Nie spodziewałem się, że od razu spotkam w tym mieście gadające jaszczury. Myślałem, że tacy trzymają się dalej na bagnach - westchnął Groin, opuszczając bunkier wraz z androidem. Po drodze nie omieszkał nalać sobie następnego kufla piwa z beczułki Knot, które teraz popijał w drodze… właściwie w drodze dokąd? - To co? Chcecie się udać do miasta? Ja już zawitałem tam niedawno, ale z chęcią udam się tam jeszcze raz, jeśli będziemy tam kroczyć w większym groinie. To jednak nie miejsce do zapuszczania się w pojedynkę. A jak ty znasz się na strzelaniu, a tamten Avitus na przekradaniu, to powinno nam pójść gładko. Przechodziłem tylko obrzeżami ruin, ale widziałem w oddali wiele starych machin, które z pewnością są pełne oleju.
- Avi raczej nie będzie zainteresowany. A jak mamy się tam wybrać to pewnie ja i ty. N-n-nie chce narażać Knot na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Przydałoby się zaopatrzyć w jakieś racje, nie zawsze będzie co upolować. Dodatkowo potrzebuje płaszcza przeciwdeszczowego. Moje mechaniczne ciało nie lubi się z wodą. - powymieniał robot nie przerywająć marszu. Także miał w ręce zlewkę z piwem. Właściwie to bardzo często z nią chodził, wygląda na to że nowy niezdrowy nawyk
- Hmm - krasnolud jeszcze raz zmierzył robota analizującym wzrokiem. - Knot przedstawiła mi was jako poszukiwaczy przygód. Więc wydawało mi się, że macie przynajmniej więcej doświadczenia niż ja i będziecie lepiej przygotowani - zauważył, odwracając w końcu wzrok na drogę i pociągając tęgi łyk piwa ze swojego kufla. - No, ale chuj. Wyglądasz, chociaż na twardego. Dobrze byłoby mieć też włamywacza na taką misję. Może ja pogadam z tym Avitusem i zobaczymy jak dobrą ma wymówkę - uśmiechnął się pod nosem, chyba mając wrażenie, że łatwo przekona satyra. - Ale najpierw chodźmy może na te zakupy. Jestem tu nowy, więc możesz oprowadzić mnie po mieście. W zamian wytnę ci ładną płachtę ze skóry niedźwiedzia, czy może jakiejś wielkiej ryby, jeśli takie tutaj łowią. W górach mamy dużo legend o morzu, ale kto wie które z nich są prawdziwe? Generalnie nie ufamy też ryboludom. Macie też takich przyjaciół tutaj?
Trosco zamilkł na moment. - Tak mam tutaj jedną koleżankę. Nazywa się Kin i jest córką burmistrza. T-t-t-t-ego prawdziwego burmistrza, a nie tego pajaca który się tak tytułuje. - Pociągnął łyk kontynuując przechadzkę. - Zresztą, jeżeli wątpisz w moje możliwości to ja przyniosłem tę ogromną głowę maciory do b-b-b-bunkra.- pochwalił się robot kierując swoje mechaniczne kroki w stronę generalnego sklepu.
- Oh, nie wątpię w twoje zdolności - żachnął się brodacz. - Mówiłem o doświadczeniu. Poszukiwacz przygód który nie lubi wody i nie mający kurtki przeciwdeszczowej, to jak kowal bez szczypiec. Więc może opowiesz mi coś więcej o swoich przygodach, żeby rozwiać moje wątpliwości? Albo waszych celach? Dobrze by było, gdybyśmy się głębiej zapoznali przed wspólną podróżą. Żeby wiedzieć jak bardzo możemy na sobie polegać. Moje doświadczenie z przygodami jest dość krótkie, więc mogę zacząć. Jak wspomniałem, pochodzę z gór krasnoludzkich. A przemierzyłem tą długą drogę do Bramy Akwarii w celu…


03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Avitus nie był pewien, jakie zmiany w klubie ma teraz Nissa. Postanowił więc szukać jej w domu. Budynek miał w sobie dwa mieszkania. Drzwi frontowe prowadziły do mieszkania na parterze, którego lokatorzy zmieniali się regularnie. Boczne, zakręcone schody prowadziły do mieszkania na piętrze, w którym od lat przebywał Avitusa, Bruz, oraz Nissa.

Mimo że dawno go tu nie było, budynek wyglądał na zadbany. Bruz regularnie sprzątał podwórko i schody wejściowe i był w tej kwestii niespodziewanie niezawodny. Satyr kluczem wszedł do środka, zamykając za sobą, po czym ruszył korytarzem do pokoju Nissy. Gdy zapukał, początkowo odpowiedziała mu cisza. Avitus dojrzał jednak zmianę oświetlenia w dziurce od klucza. Elfka sprawdziła, kto jest po drugiej stronie, po czym otworzyła drzwi. Zwykle nie była tak ostrożna.
- To ci niespodzianka, myślałam, że gdzieś zaginąłeś.
Nissa miała przeciętny wzrost jak na elfa, była przez to wyższa od Avitusa o pół głowy. Miała jasnofioletową, niemal różową skórę, ciemnofioletowe włosy, oraz błękitne oczy. W klubie dobrze zarabiała dzięki swojemu szczęściu na loterii genetycznej. W domu zwykle nosiła długie, jednoczęściowe suknie, które były przede wszystkim wygodne. Mimo uchodzenia za wysokiej klasy damę w godzinach pracy, Avitus wiedział, że Nissa była wyluzowana, leniwa i trochę niechlujna.
- Heeej, miło cię znów zobaczyć. - Avitus powitał przyjaciółkę z uśmiechem i przytulił ją lekko. - Miałem dużo na głowie, nie było czasu zawitać do domu. - satyr machnął ręką. - A jak ty się trzymasz? Wszystko ok? -
- Yep, wzięłam urlop ostatnio i się opierdzielam. - wyjawiła, choć jej oczy uciekły z dala od twarzy Avitusa. Bugsby nie dawał swoim dziewczynom wolnego ot, tak. Nissa musiała na moment zapomnieć, że rozmawia z kolegą z pracy. - Zapracowałeś się? - zagadała. - Gruzu cię szukał, mówiąc coś o jakimś długu. Tak wkurzonego go jeszcze nie widziałam.
- Tak, tak, jestem tego świadom. - westchnął chłopak. - Dlatego właśnie latam po mieście i kombinuję jak zdobyć pieniądze. - wyjaśnił. Następnie mina jego spoważniała. Wszedł do pokoju elfki i zamknął za sobą drzwi. - Ale przejdźmy do tego dlaczego tu jestem. Wiem o Eldrenie i wydaję mi się że jestem w stanie pomóc. - dopowiedział ściszonym głosem.
W pokoju Nissy panował wszechobecny bałagan. Nie przyjmowała tutaj klientów, więc nie czuła nadmiernej potrzeby o niego dbać. Ubrania i podręczne przedmioty rozrzucone były po większości mebli. Nie było tu jednak brudu: mimo że rzeczy leżały, gdzie popadnie, zarówno one, jak i podłoże były idealnie czyste.
Elfka usiadła na łóżku, dość daleko względem Avitusa. Westchnęła ciężko. - Czyli nie mogę liczyć, że cała ta sprawa sama ucichnie? - morderstwo było bardzo surowo karane w Bramie, więc Nissa pewnie już wiedziała, że ktoś w końcu ją zaczepi.
Satyr pokręcił głową. - Nie ma takiej opcji. Ludzie już węszą, myślę, że każda szycha w mieście marzy o poznaniu tożsamości winowajcy. - chłopak przekrzywił głowę. - A ty nie chciałabyś rozwiązać tej sprawy? Eldren nie był dla ciebie kimś ważnym? -
- Oczywiście, że rodzina jest ważna, ale mówimy o morderstwie. W pewnym momencie wypada martwić się o siebie. - tego typu nastawieniu Nissa zawdzięczała swój sukces w karierze kurtyzany. - Nikogo nie zabija się przypadkiem. Jestem pewna, że Eldren jakoś się naraził na taki los, czy inaczej sobie zawinił. Nie wspominając, że nie trzymał ze mną za bardzo kontaktu. Mieszkał aż w Padole.
- Dobre podejście, trzeba się troszczyć o siebie. - zgodził się satyr. - Jednak nie martw się, póki ja zajmuję się śledztwem, tobie nic się nie stanie. - uśmiechnął się do przyjaciółki. - Bardziej obawiam się o innych. Lepiej by było uciszyć tą sprawę zanim zaczną węszyć koło ciebie. Dlatego też potrzebuję więcej szczegółów. Wiesz czemu Eldren odwiedził Akwarię? -
Nissa westchnęła głośno. - No dobra, to od początku. - zebrała się w sobie przez chwilę. - Eldren musiał wrócić do Akwarii niedawno. Spotkałam go, jak wracałam z pracy, czekał na mnie koło głównego klubu. Chwalił się, że wie gdzie jest skarb jakiegoś Szczynobrodego. Nie brzmi zachęcająco, ale obiecał, że pomoże nam obu i chciał tylko mieć gdzie się przespać, choć nigdy nie przyszedł do mnie do mieszkania. Chłopak zawsze chciał być poszukiwaczem przygód, ale szczerze wątpię, aby miał na takie rzeczy odwagę. Zdziwiło mnie, że w ogóle coś znalazł. - podsumowała Nissa. - Mówił, że musi się tylko spotkać z jakimś historykiem, ale za cholerę nie pamiętam imienia. Trudne do wymówienia było. - stwierdziła, zaciskając dłonie. - To tyle co mi przychodzi do głowy. Jak masz jakieś pytania, to wal. Obiecaj mi za to jedno: jeśli będą szukać kozła ofiarnego, daj mi znać, żebym się stąd wyniosła. Na razie wolę siedzieć cicho. Wyjście z miasta pewnie narobiłoby mi tylko więcej problemów.
- Oczywiście. Zostaniesz poinformowana jako pierwsza, jak tylko dowiem się o jakimś niebezpieczeństwie. - zapewnił Avitus. - Tak więc… Kim konkretnie był dla ciebie Eldren? Od razu przyznam, że pytam o to raczej z własnej ciekawości. Nigdy o nim nie wspominałaś. -
- Eldren po prostu był. Byliśmy w zasadzie jeszcze dziećmi, gdy po prostu się zabrał na swoje przygody. Raz na jakiś czas zawitał w Bramie, to wtedy spędzałam z nim trochę czasu, w końcu rodzina. Nie mieliśmy jednak żadnych głębszych więzi. - wyjaśniła.
- Czyli starszy brat jeśli dobrze zakładam? - dopytywał satyr.
- Trzy lata.
Avitus przytaknął. - Miał może w mieście jakichś znajomych lub współpracowników? -
Nissa pokiwała przecząco głową. - Nic o czym mi wiadomo, poza tym całym historykiem. Jakiś ksekses, nie wiem. Jak mi się uda przypomnieć to imię to dam ci znać. Zwykle jak tu bywał, chodził gdzieś po mieście, spał w karczmach. Nie jestem pewna, czym się zajmował. Zakładałam, że przychodził tu po jakiś przygodach, może sprzedać jakieś ludzkie znalezisko.
- A wiesz może czy tym razem odwiedzał jakieś konkretne miejsce? - kontynuował satyr.
Pokręciła przecząco głową. - Wiem tylko, że miał się z kimś spotkać.
Avitus podrapał się po bródce. - W takim razie to już chyba wszystko, dzięki za pomoc. Idę kontynuować śledztwo na mieście, a ty postaraj się trzymać z dala od kłopotów. - satyr przytulił koleżankę na pożegnanie i pokierował się w stronę wyjścia.
- Czekaj, powiedz mi za to jedno. - zatrzymała go dziewczyna. - Robisz to dla mnie, czy dla siebie? - zapytała wprost. - Skoro nie znałeś Eldrena, zakładam, że Bugsby cię wysłał z ciekawości czy obawy.
Satyr zatrzymał się, powoli obrócił i spojrzał Nissie prosto w oczy. - Bugsby zlecił mi zbadać sprawę, więc oczywiście chciałem jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie. Ale teraz kiedy wiem że jesteś powiązana z tym incydentem to muszę również zadbać o to aby włos ci z głowy nie spadł. Można więc powiedzieć że robię to dla nas obojga. - wyjaśnił.
Nissa wzruszyła ramionami. - To pewnie najlepsze na co mogę liczyć w tym mieście. Powodzenia!
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 02-12-2022, 11:56   #28
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Akademia bramy była centrum mądrości wyłącznie w duszy. Mało kto miał czas i pieniądze na prywatną naukę, a poza Zbigniewem nikogo nie interesowały inwestycje w przyszłość populacji miasta. Stary stayr zdołał jednak nazbierać dość funduszy, aby przekształcić kilka budynków w szkoły i zatrudnić garstkę nauczycieli do opieki nad dziećmi. Dorośli chcący korzystać z materiałów szkoły musieli płacić za ten przywilej na własną rękę. Avitus miał nieco szczęścia ze swoim tropem: jednym z wynagrodzeń nauczycieli za pracę w szkole było prawo do mieszkania w budynku. Wobec tego większość nauczycieli powinna być o tej porze w budynku. Z drugiej strony, szkoła była obecnie zamknięta.

Teren szkoły ogrodzony był płotem, który chronił podłużny, dwupiętrowy budynek z dużym, zadeptanym placem przed wejściem. Z przodu znajdowało się wejście dwudrzwiowe i szereg okien. Mniejsze boczne wejście było z kolei na tyłach. Światło w pokojach górnej części budynku sugerowało, że ktoś w nim obecnie przebywa.

Avitus rozważył swoje opcje i zdecydował, że musi dostać się do środka, nie zważając na przeciwności. Aktualne zadanie nie pozwalało na zwłokę. Bez większych problemów pokonał płot otaczający Akademię i wylądował po drugiej stronie. Po krótkich oględzinach wypatrzył parę otwartych okien na drugim piętrze. To wydawało się aż za proste. Satyr dyskretnie przemknął do ściany budynku i przykucnął, skupiając się na zaklęciu przeniesienia.

Po zebraniu w sobie mocy, Avitus zakrzywił magicznie przestrzeń i znalazł się wewnątrz długiego, ciemnego korytarza na drugim piętrze szkoły. Znajdowała się tu seria pomieszczeń. Niektóre z nich wyróżniały się światłem dochodzącym spod wejścia. Każde miało na sobie również plakietkę:

Enheduanna, pisanie i czytanie.
Thales, matematyka.
Xerxes, historia.
Salomon, czarodziejstwo.
Koliber, sztuka.

W pokojach Kolibra i Thalesa znajdowała się ciemność. Nie było jeszcze nocy, więc w większości pomieszczeń paliły się świece.
Plakietki na drzwiach nie pozostawiały wątpliwości co do miejsca które powinien sprawdzić Avitus. Satyr podszedł do drzwi do pokoju Xerxesa i zajrzał przez dziurkę od klucza.
Wewnątrz pomieszczenia znajdował się minotaur zapisujący coś w zeszycie na podstawie informacji z dwóch ksiąg, do których się odnosił. Wyglądał na bardzo zaabsorbowanego w swojej pracy. Widok ten nie był specjalnie zadziwiający. Historia grała kluczową rolę dla minotaurów, pomagając im określić, kto jest lepszy od kogo i od jak dawna. Większość klanów tworzyła księgi na temat swojej historii. Xerxes wyglądał na nieco starszego przedstawiciela swojej rasy, więc fach ten mógł nabyć jeszcze na Fantazji, choć na podstawie samej obserwacji Avitus nie mógł być tego pewien.
Avitus poprawił sobie fryzurę, po czym zapukał do drzwi.



Po krótkiej chwili minotaur otworzył drzwi. - Tak? - Na widok Avitusa wyglądał na zdziwionego. - Przepraszam, jak pan tu wszedł? Już jest po lekcjach. - Xerxes wyglądał na zrelaksowanego, będąc w rozpiętej koszuli bez krawata.
Avitus ukłonił się grzecznie i przybrał swoją najlepszą zmartwioną minę. - Wybaczy pan najście, ale mam sprawę poważną i niecierpiącą zwłoki. Otóż zaginął mój przyjaciel, Eldren Nass. Obawiam się że mogło mu się coś stać, dlatego staram się jak najszybciej go odnaleźć. Z tego co udało mi się dowiedzieć, pan się z nim niedawno widział, więc miałem nadzieję że może wie pan coś więcej. - wyjaśnił satyr.
- Przepraszam pana, ale jestem pewien, że straż miejska zajmuje się tą sprawą. - Xerxes wyglądał na zmieszanego nagłym najściem. - Nie przypomina mi pan żadnego ze studentów. - stwierdził.
Satyr podrapał się za głową, udając zmieszanie. - Ah tak, taką mam też nadzieję. Jednak nie mogę poprostu siedzieć z założymi rękami, muszę jakoś spróbować pomóc. Myślę że Eldrenn zachowałby się tak samo, jeśli role byłyby odwrócone. I nie, nie jestem studentem, znam go z poza szkoły. - wyjaśnił Avi.
- Pomóc? - Xerxes zamilkł na minutę, wyraźnie trawiąc te słowa. Narracja Avitusa zaczęła wreszcie do niego dochodzić. - Wejdzie pan na chwilę. - zaprosił do pokoju, samemu cofając się do środka. Wziął rozklekotane drewniane krzesło i postawił je obok swojego biurka, samemu siadając na już przystawionym do niego większym, choć równie zużytym.
Avitus przytaknął i zajął miejsce na podanym mu krześle.
- Przykro mi to powiedzieć, ale Eldren niedawno zmarł. Rzadko się to zdarza, jednak ktoś strzelił go z kuszy w serce. Gdyby tego było mało, sytuacja odbyła się w kościele. Został pogrzebany na tyłach, biorąc pod uwagę, że to tam zmarł. Może się pan dowiedzieć więcej od księdza. - wyjaśnił, starając się mówić powoli.
Satyr otworzył szeroko oczy i zasłonił usta rękami. Dobry kawałek czasu nie wydusił z siebie żadnego słowa. Sprawiał wrażenie roztrzęsionego, jednak w duchu był zadowolony że Xerxes wydawał się łykać to przedstawienie. - Ale… jak to możliwe? Kto mógł być do tego zdolny? Przecież takie rzeczy nie zdarzają się w Akwarii… - lamentował chłopak.
Z tonu, wyrazu twarzy i zachowania Minotaura, Avitus był w stanie odczuć, że szczerze mu współczuje. Jednocześnie wydawał się nieco przestraszony tą historią, być może bardziej niż zasmucony. - Jak widać, miasto to nie jest aż tak bezpieczne, jak może się wydawać. - stwierdził. - Nie znam szczegółów poszukiwania. Jestem pewien, że gwardia się tym zajmuje, ale nie mamy w mieście żadnej gazety. Będziesz musiał zapytać straż osobiście. - poradził Xerxes.
Avitus powoli zaczynał dochodzić do siebie. - A nie wiesz chociaż komu Eldren mógł ostatnio podpaść? Może węszył tam, gdzie nie powinien i ktoś postanowił się nim zająć? - dopytywał, mimo tego, że w jego głosie dalej było słychać roztrzęsienie.
Xerxes poprawił okulary. - Spójrz na siebie, cały się trzęsiesz. Jeżeli Eldren miał jakieś problemy, nie powinieneś ich szukać. Powiedziałem straży wszystko, co wiedziałem na jego temat. Na pewno złapią tego, kto jest za to odpowiedzialny. Jeżeli jesteś przyjacielem Eldrena, jestem pewien, że nie chciałby, abyś wpadł w kłopoty z jego winy. - Xerxes nie brzmiał na w pełni przekonanego tym stwierdzeniem.
U Avitusa, resztki smutku zaczynały ustępować miejsca determinacji. - Nie, nie, ja muszę pomóc, nie mogę zostawić tak ważnej sprawy w rękach obcych osób. Taki już jestem, nic na to nie poradzę. Zresztą, może po mnie nie widać, ale mam coś w głowie i umiem o siebie zadbać. - zapewnił chłopak.
- Wciąż tego nie polecam. Eldrena już nie ma z nami, tego nie zmienisz. Jeżeli chcesz pomóc, możesz spróbować powiedzieć o tym jego rodzinie. Wiem, że ma tu gdzieś siostrę, mieszkał też w mieście nie aż tak daleko bramy. - zaproponował Xerxes.
Satyr przytaknął głową, chociaż widać było po nim, że nie jest w pełni zadowolony z takiej odpowiedzi. - Dobrze, w takim razie postaram się przekazać wieści rodzinie. Może czegoś się jeszcze przy okazji od nich dowiem. Dziękuję za pomoc, będę się już zbierał. - powiedziawszy to, chłopak zaczął wstawać od stołu.
- Robi się już późno. Jeżeli chcesz, mogę cię odprowadzić. - Zaproponował.
- Och, nie ma takiej potrzeby. I tak już panu i zabrałem wystarczająco czasu. Dziękuję za wszystko, poradzę sobie dalej. - Avitus ukłonił się grzecznie.


03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Zbliżając się na pomosty akwarian, Avitus odczuł, że dzielnica jest dużo cichsza niż zwykle. W małych drewnianych domkach wydawało się nie być prawie nikogo. Sytuacja ta stała się bardziej intrygująca, gdy zbliżył się do oceanu. Woda świeciła się jasnym blaskiem, gdy głęboko w akwarii syreny świętowały wczorajsze zwycięstwo. Przedtem satyr nie przychodził tu często, jednak po raz pierwszy był w stanie dostrzec budynki i postaci poruszające się pod miastem bez wchodzenia do wody.
- Hej! - Kin krzyknęła w jego stronę, czekając przed wejściem do domku Karla. - Mam cię zabrać pod wodę, do ojca. Oni teraz mają to takie poważne posiedzenie burmistrza, więc będziesz musiał być tam poważny. Yyy… Nie siadaj przede wszystkim, nie wypada. - poradziła po chwili namysłu.
- Hej! - Avitus pomachał przyjaciółce i skierował się w jej stronę. - Głęboko to? Moje możliwości nurkowania są trochę ograniczone. - zapytał się satyr.
- Niee, wpłyniemy do takiej jaskini. Poprowadzę cię. - obiecała Kin. - W środku jest sucho…no, wilgotno, ale nie ma głębokiej wody.
- Aaa, w takim razie nie ma problemu. A możesz mi powiedzieć coś więcej o tym spotkaniu? Co będą tam omawiali? - dopytywał się chłopak.
- Coś z planami rodziny. Akwaria ostatnio śmierdzi, chyba to tacie przeszkadzało. Pewnie nic o mniejszych rasach, choć z drugiej strony zaprosili satyra. - Kin wzruszyła ramionami. - Chyba pierwszy raz chcą kogoś spoza Akwarii.
- W takim razie jestem zaszczycony. - oznajmił satyr. - Sprawa brzmi ważnie, lepiej nie każmy im na siebie czekać. -
Kin złapała Avitusa za rękę, a gdy satyr wziął głęboki oddech, wskoczyła z nim do wody przez dziurę na środku domu Karla. Początkowo płynęli w stronę akwarii, dość szybko zakręcili jednak w rafy koralowe i wpłynęli do ledwo widocznego tunelu. Trasa ta zaczynała stawać się wyzwaniem dla Avitusa, ponieważ Kin nie była na tyle silna, aby ciągnąć go szybciej, niż on sam był w stanie płynąć. Szczęśliwie, woda nie wypełniała tunelu w pełni, pozwalając satyrowi płynąć z głową nad taflą.

Ku jego zdziwieniu, na końcu tunelu była wyżłobiona i wymodelowana świątynia. Miejsce to wyglądało świecko. Brakowało tu posągów czy bogatych zdobień. Zamiast tego sala była wypolerowana w wyrównany prostokąt, z drewnianymi palami opierającymi sufit i licznymi płótnami zdobiącymi ściany. Każde obrazowało walki akwarian z bezkształtnymi istotami lub zawierały symbole w nieznanym dla Avitusa języku. Na końcu sali, na prostej poduszce, siedział Karl. Przed nim trzech innych awkarian, z których dwóch Avitus już znał.




Water Dragon Saga

- Aviii… - wyszczerzył się Karl. - A więc trafiłeś, miło mi cię zobaczyć.
Kin stanęła na palcach, aby wyszeptać do ucha satyra: - podejdź, ukłoń się i przedstaw wszystkim.
Satyr zrobił tak jak poleciła mu koleżanka. Podszedł bliżej i wykonał głęboki ukłon. - Avitus Rix. - przedstawił się. - Dziękuję za zaproszenie, jestem zaszczycony. -
Rosła, akwariańska kobieta o zielonych mackach na głowie zaciągnęła się swoją drewnianą fajką, po czym wypuściła kłębek dymu z ust. Następnie przemówiła, patrząc z ziemi na Avitusa.
- Przed tobą znajduje się głowa klanu, łowca demonów Karl. Przed nim jest Pierwsza Łuska, “Wodny Smok” Adonis. Ja jestem Trzecią Łuską, “Marmurowy Oskar” Apna, a przede mną siedzi Czwarta Łuska, “Czarna Rozdymka” Tobi. Witamy w sali narad klanu Akwarii.
Wszyscy spoglądali na Avitusa z pełną powagą. Dało się wyczuć pewien obyczaj i strukturę klasową. Apna musiała przemówić, ponieważ jej pozycja w klanie tego nakazywała, cała reszta jednak wydawała się czekać na swoją kolej. Naturalnie, to Karl dyktował tempo. To on przemówił następny:
- Zaprosiłem cię tutaj, aby dać ci lepszą perspektywę na to, jak funkcjonuje Akwaria. Jesteśmy dużą rodziną. Nad naszym domem pozwoliliśmy zasiedlić się wam, pod warunkiem że słuchacie naszego nadzoru. Ktoś by z tych terenów skorzystał prędzej czy później, wolimy grupę bardziej potulną niż wojowniczą. - Innymi słowy, Karl oddał te tereny Zbigniewowi, aby nie próbował zagarnąć ich nikt groźniejszy, jak gildia magów lub militarystyczny zakon Mammona Szarego. - To prosta umowa. - Kontynuował Karl. - Tak długo, jak wszyscy się dogadujemy, Brama może być zajęta sobą, a akwarianie zajmują się tylko prawdziwą Akwarią. Żadnego mieszania, czy to mieszkańców, czy konfliktów. - wyjaśnił z uśmiechem. - Domyślasz się, czemu cię zaprosiłem?
- Zakładam, że mieszkańcy miasta musieli wam czymś podpaść. - odpowiedział pewnie Avitus.
- Tak jest. - wyszczerzył się Karl. - Zbigniew spuścił gówno do Akwarii. Podpiął ściek prosto do rzeki wypływającej nad naszymi głowami. - wyjaśnił. - Zdążyliśmy ten ściek siłowo zamknąć, ale takie zachowanie nie może mu ujść płazem. - stwierdził Karl. - Nie chcę jednak niepokoić Bramy przedwcześnie, więc pomyślałem: może by tak zatrudnić parę osób, aby trzymały powierzchnię na oku? - szybko wyjaśnił swoją motywację. - I tak już się koło nas kręciłeś, a rekiny cię nie zżarły, więc byłbyś dobrym eksperymentem. - ocenił. - Zapraszam więc Ciebie, abyś dołączył do naszej rodziny. Nie bój się jednak odmówić, jeżeli życie w takim klanie to nie twoja bajka nic ci za to nie zrobię. Nawet gdybyś pobiegł prosto do Zbigniewa, stary satyr ci nie uwierzy.
- Wchodzę w to. - odpowiedział satyr bez zastanowienia, uśmiechając się lekko kącikiem ust. - Jeśli potrzebujecie szpiega to dobrze trafiliście. - zapewnił.
- Świetnie, miło mi to słyszeć. - ucieszył się Karl. - Nie znam się na was aż tak dobrze, więc pozwolę ci osobiście zadecydować, pod kim będziesz pracował. Każdy lider w klanie prowadzi swoją rodzinę, której będziesz częścią. Twoja łuska będzie wydawać ci polecenia, i to z nią będziesz rozmawiał, gdy chcesz przekazać coś mi. - wyjaśnił proces. - Adonis.
- Ekhm. - umięśniony akwarian odchrząknął. - Moja rodzina zajmuje się dbaniem o bezpieczeństwo interesów akwarian w mieście. Pilnujemy naszych sklepów, prowadzimy wymiany z czarnozębym czy kolibrem i tak dalej. Cenię osoby o grubej skórze, choć wytrzymałość da się zawsze wypracować. Wiem, że się przyjaźnimy, ale jako twój szef musiałbym cię traktować nieco inaczej. - zauważył. - Apna.
Kobieta znów wypuściła dym z fajki. - Moja rodzina dba o bezpieczeństwo Akwarian. Zajmujemy się każdym, kto sprawia naszym problemy. Ścigamy też tych, którzy oszukują w interesach z klanem. Zanim bym ci zleciła jakąś robotę, najpierw ostro bym podrasowała te mięśnie. Moi często się biją i musisz być na to gotowy. - ostrzegła. - Tobi.
- Ja niby już zajmuje się nadzorem miasta, ale całe konsorcjum wie, aby wystrzegać się ryb, więc są limity do tego, co mogę zrobić. Często zgrywamy również rolę twarzy i kurierów klanu. Wyglądasz na szybkiego, więc pewnie mógłbym ci szybko znaleźć jakąś robotę.
- Rodziny często współpracują i wymieniają się rolami, każda ma jednak inne priorytety i co innego może ci zaoferować. Komu się zaprzysięgniesz? - spytał Karl.
Avitus wysłuchał dokładnie wszystkich zgromadzonych i po krótkim namyśle ukłonił się w stronę Tobiego. - Myślę że moje umiejętności najbardziej przydadzą się w rodzinie Czarnej Rozdymki. - zdecydował. - Umiem poruszać się niepostrzeżenie, zdobywać informacje i znikać w tłumie. Sprawdzę się jako informator. - przekonywał akwarianina.
Tobi uśmiechnął się. - Nieźle, nieźle. Poradzę sobie z tobą, to na pewno. - zachichotał. - Obok mokrego ogona jest drewniana wieża. To miała być niegdyś latarnia, ale Zbigniew i Czarnozęby za bardzo się o nią kłócili, to ją zarekwirowaliśmy. Tam się spotykamy. Wpadnij któregoś wieczora, postaraj się nie później niż za trzy dni… wykorzystaj ten czas na swoje najważniejsze sprawy. - wyjaśnił Tobi.
Apna wypuściła dym, patrząc podejrzanie na Tobiego. - Coś gotową odpowiedź miałeś.
Karzeł zachichotał na ten komentarz. - Przecież moja praca to wiedzieć. Więc się dowiedziałem, jakie on ma zdolności.
- Spokój! - krzyknął Karl. - Za nim cię odeślę, satyrze. Potrzebujesz może czegoś ode mnie? Może trochę minąć, nim nam znów przyjdzie razem porozmawiać.
Satyr podrapał się w bródkę. - Jest w sumie jedna sprawa. Doszły mnie słuchy, że wczoraj miastowe szychy spotkały się w Klubie Dżentelmeńskim i wynajęły dużo pokojów. Brzmiało jak coś poważnego. Wiesz może o tym coś więcej? - spytał.
Karl wzruszył ramionami. - Było jakieś morderstwo w mieście, więc wszystkie szychy chodzą na szpilkach. To, że ktoś zginął, nie znaczy, że ma to związek z konsorcjum. Jak dla mnie te tchórze niepotrzebnie się trzęsą. - wyglądało na to, że Karl nie podzielał poglądów względem taboo, za jakie uważano morderstwa między fantazjanami.
Avitus zastanowił się chwilę. - Huh, miałem nadzieję na coś ciekawszego. Ale skoro nic ważnego z tego raczej nie wyniknie, to nie mam więcej pytań. - skwitował.
- To czuj się wolny. Kin zabierze cię na powierzchnię. Zadanie młodej to głównie nadzorowanie Gernona, ale jeżeli coś od nas potrzebujesz, możesz z nią rozmawiać. Nią i Tobim. - wyszczerzył się Karl. - Liczę na ciebie Toby, pamiętaj, że to nie byle eksperyment.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 14-02-2023, 18:08   #29
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: deszczowa noc
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.
Resztę dnia Trosco i Groin spędzili zbierając sprzęt na wyprawę do miasta po olej poprzedników. Krasnolud wiedział, że da się go tam znaleźć i był zbyt dużym maniakiem, aby czekać na kolejny dzień z wyprawą. Tego typu pośpiech — a właściwie pośpiech w ogóle — nie stanowił problemu dla robota.
Trosco złapał kilka metrów liny i pozwolił sobie odziedziczyć płaszcz przeciwdeszczowy, który pozostał po Gkero. Groin tymczasem nabył apteczkę na wszelki wypadek, śpiwór do odpoczynków oraz wynajął muła. Zwierzę posłuży im do transportu, tym bardziej że Knot posiada na swoim złomowisku mnóstwo dobrych, choć pordzewiałych żółtych beczek. Przypinając dwa z oznakowanych kołami i trójkątami pustych zbiorników do muła, krasnolud był gotowy do drogi ze swoim nowym towarzyszem.

Wyjście z bramy w sam wieczór miało swoje wady i zalety. Na pewno nie dojdą dziś daleko, ale bliskość do Bramy da im szansę na ostatnie poprawki w planie, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Do miasta będą mieli w sumie cztery dni drogi w jedną stronę.

Na tę chwilę podróż przez las odbywała się bezproblemowo. Trosco już się tu kiedyś zgubił, znał więc okolice lasów Bramy całkiem dobrze. Ze śmiercią maciory okoliczne zwierzęta były zauważalnie bardziej wszechobecne. Od królików po węże, las tętnił życiem. Muł również nie sprawiał im problemów. Trosco co prawda nie wiedział, jak kontrolować zwierze, Groin jednak doświadczoną ręką ciągnął uprząż, idąc obok zwierzęcia, a te potulnie za nim podążało.
Pod koniec wieczora para znalazła przedziwne miejsce w lesie. Drzewa rosły dookoła owalnego wgłębienia w ziemi, w którego centrum znajdowało się małe jeziorko, żeby nie powiedzieć przerośnięta kałuża. Całość wyglądała, jak gdyby coś tu kiedyś wybuchło, choć zapewne dość dawno.
Przywiązawszy muła do pobliskiego drzewa na dość długim sznurze, żeby mógł sobie podjeść krzaczory i trawę naokoło, krasnolud obrócił się na pięcie i zadeklarował do androida:
- Musimy szybko rozpalić ognisko. Robi się już ciepło, więc wygłodniałe drapieżniki pewnie się już budzą i szukają strawy po mrozach. A taki wodopój przyciąga spragnione zwierzęta. Więc duża szansa, że w nocy coś nas napadnie, jeśli nie rozpalimy ognia. A może nam to trochę zająć w deszczu - kontynuował, rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu w miarę wysuszonych powalonych drzew, które mogły posłużyć za opał. - Mógłbyś użyć namiotu, żeby rozwiesić nam daszek nad ogniem? Ważniejsze, żeby ogień nie zgasł, niż żeby spać na suchym.

- J-j-jasne. - Potwierdził robot, grzecznie robiąc to co zalecił mu krasnolud. W przeciwieństwie do niego jednak Trosco liczył na spotkanie się z jakimś drapieżnikiem tego rejonu. By go spisać i też ocenić jak on sam wypada w łańcuchu pokarmowym.
Groin dość szybko uporał się ze znalezieniem dobrego drewna. Śnieg topniał od dłuższego czasu, a dzisiejszy deszcz nie był zbyt natarczywy. Pozostawione w bardziej gęstych częściach lasu kłody zapadniętych drzew oraz chrust były mokre tylko z wierzchu.
Do czasu, gdy krasnolud dotargał opał do Trosco, robot zdążył rozwiesić namiot w formie otwartego z jednej strony schroniska, zawieszonego o gałęzie sąsiednich drzew. Wybierając lokację w głębi lasu nad jeziorem, łowca zapewnił sobie dobry widok na wszelką zwierzynę która może próbować korzystać z wodopoju nocą.
Krasnolud stwierdził, że skoro są blisko jeziorka, to spróbuje złowić rybę na kolację. Cienki drut z jego torby narzędziowej posłużył za żyłkę, grubszy drut za haczyk, a zwabione spod ziemi deszczem glisty były świetną przynętą.
- Też lubisz ryby, Trosco? Czy czym się tam zajadasz? - zagadał do androida. Z jego doświadczenia wszystkie maszyny zasilane były ropą i olejem. Ale obiecał, że będzie traktował swojego towarzysza podróży jak osobę. - Mówiłeś, że upolowałeś jakąś wielką maciorę? Lubisz więc wieprzowinę i dziczyznę?


- Zjem wszystko co posiada składniki odżywcze, ale je-e-e-e-e-żeli chodzi o moją preferencję receptorów smakowych to najbardziej mi odpowiadają owoce. - Przyznał robot dorzucając patyk do ogniska. - Maciorę zabiłem bo próbowała zabić mnie, Avitusa i Gkero. Ostatecznie ten ostatni poszedł swoją drogą. Świetny ł-ł-ł-łowca, irracjonalna osoba. Little fucker kinda miss him. -
Z Trosco wydobył się dziwny dźwięk, zapewne było to westchnienie. Po krótkie pauzie odezwał się ponownie. - Muszę przyznać, że świetnie dobrałeś swoją broń, s-s-s-s-strzelby są niezwykle śmiercionośne i nie wymagają wybitnego celowania. Osobiście wolę precyzję i moc rewolweru, jednak chętnie bym obejrzał twoją strzelbę. Hmm… my pop up on hud noted this as innuendo. Disregarding… Pending… Disregard completed… removing sentence from linguistic protocols… Completed. -


- To chyba ten sam język którym mówią inne maszyny - zauważył krasnal, odkładając na chwilę wędkę żeby podać androidowi swoją strzelbę, torbę z rolkami amunicji, oraz prochownicę. - Dobra i niezawodna. To znaczy, zawiedzie cię tylko raz, jeśli źle odmierzysz dawkę prochu, albo nie czyścisz jej regularnie.
- Robimy też arkebuzy z dłuższymi lufami. Ale ja nie jestem zawodowym strzelcem i nie mam czasu trenować celowania na długie dystanse - wyjaśnił się bez zbytniego zmieszania. Chyba był bardziej dumny ze swojego rzemiosła, aniżeli zdolności bojowych.


Robot złapał za broń, obejrzał ją z bliska z każdej strony. Pokiwał z uznaniem głową, po czym złamał strzelbę i złapał dwie rolki które wyskoczyły w powietrzu miedzy metalowe palce. Również pod każdym kątem obejrzał ammunicję. - Impressive. Naprawde i-i-i-imponującę. - Wsadził oba naboje w lufy i zamknął strzelbę po czym wymierzył w sobie znany cel.
- Nawet przy takiej nieokrzesanej budowie muszka i szczerbinka s-s-są w idealnym ustawieniu. - Trosco zakręcił bronią na palcu, po czym delikatnie ją podrzucił łapiąc za lufy i podał krasnoludowi. Czuł się zobligowany pokazać mu swój rewolwer, więc z jego prawego przegubu wyskoczyła broń prosto do jego ręki i podał ją krasnoludowi w podobny sposób co strzelbę.
- Jeszcze nie wymyśliłem, jak mogę go ulepszyć, ale spisuje się idealnie. -


- Hmm? - zainteresował się krasnal, biorąc w ręce i pistolet i również przyglądając mu się ze wszystkich stron. - Taka konstrukcja wymaga zaawansowanej inżynierii. - zauważył w końcu. - Nie ulepszysz go bez antycznej machinerii. A nawet gdybyśmy znaleźli taki warsztat rusznikarski w ruinach miasta, to nie wiem co można by w nim poprawić bez długich testów. Chyba prędzej znajdziesz po prostu lepszą starożytną broń w mieście. - zakończył, oddając pistolet androidowi. Następnie zapakował swoją strzelbę i wrócił do łowienia w stawie. - A przy okazji, umiesz czytać w tym języku którym przemówiłeś przed chwilą? Na pewno uda mi się dowiedzieć czegoś więcej o starożytnej technologii, jeśli rozczytamy ich zapiski. Ty również pochodzisz z miasta? Pamiętasz coś z czasów, zanim magiczne istoty przybyły do tych ziem?


Rozmawiając z Trosco, Groin zaczął podejrzliwie przyglądać się jezioru, które nie reagowało w ogóle na jego przynętę. Przyglądając się zbiornikowi wody, doszedł do wniosku, że o dziwo nie ma w nim ryb. Była tu sama woda, a dno nie wyglądało na zarośnięte. Wobec tego wgłębienie w którym się znajdowali, musiało zatrzymywać deszczówkę.

- Zapiski poprzednich są dla mnie nie z-z-z-zrozumiałe. - Przyznał robot, czując odrobinę wstydu. Dziwnym było znać język, a nie jego zapis. Przynajmniej tak mu OS podpowiadał.
- W sumie dziwne, żeby były r-r-ryby w tym kraterze. - Zauważył, wskazując palcem na kałużę.
Wyglądało na to, że tego wieczora nie zjedzą ryby.


- Faktycznie. Musi to być jakiś nowy staw - przyznał krasnal, po czym wyciągnął wędkę i zaczął zwijać z powrotem swój miedziany drut. - No, nie mam ochoty jeść robaków, a na polowanie albo zbieranie jagódek już za późno. Więc najedzmy się dzisiaj suchymi racjami i może z rana coś upolujemy.


04.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: wietrzny poranek
Wieje chłodny wiatr. Ludzie chodziliby grubo ubrani.
Groin spędził czas, rozmawiając z krasnoludami karawany. Podobnie jak on, nie byli to mieszkańcy gór. Żyli jako handlarze, transportując dobra między bramą, tawerną i Nową Fantazją. Informacje te nie były specjalnie intrygujące dla Trosco, choć zrozumiał on, że to pierwsza tego typu dostawa po zejściu zimowych mrozów. Tawerna przed ruinami nie była aktywna w zlodowaciałym sezonie. Co za tym szło, nie będą jedynymi, którzy kierują się do ruin, teraz gdy ich eksploracja nie powinna być aż tak uciążliwa i niepotrzebnie niebezpieczna.

Wyglądało na to, że z towarzystwem kupców będą w stanie dotrzeć do tawerny dzień szybciej niż przewidywali. To powiedziawszy, nawet spokojna droga pokonywana na wozie nie zawsze jest bezpieczna. Ich pojazd w pewnym momencie zatrzymał się bez ostrzeżenia. Młodszy i szeroko zbudowany krasnolud puścił wodze i zawołał swojego ojca, z którym to rozmawiał Groin. Wszyscy wyjrzeli, aby zobaczyć w oddali niewielki statek handlowy. Niewątpliwie był to jeden ze statków Czarnozębego transportujący dobra od Bramy aż po krasnoludzkie wzgórza korzystając z jezior. Okręt niemal zatrzymał się na wodzie z powodu dużej ilości kłód, które ktoś wtoczył do jeziora — a konkretnie bandyci. Chmara goblinów wspinała się po ścianach statku, wchodząc na pokład i atakując załogę.

- Chcemy im dopomóc, Trosco?? - zawołał krasnoludzki rzemieślnik do swojego kompana, chwytając szybko za strzelbę. Nawet spod gęstej brody było widać grymas złości na jego jak dotąd zawsze spokojnej twarzy. - Nienawidzę bandytów i sami nie wiemy, czy następnie nie zaatakują nas, skoro biorą sobie za cel handlarzy. Ale nie jestem bohaterem ani wojownikiem. Więc ty decyduj, czy chcemy się w to mieszać. Bez twojej pomocy nie będę rzucał się do walki.


Jedyne oko Trosco zapaliło się na czerwono.
- Commencing maiming approach. Targeting systems primed. - Po posturze robota, wymachem który zarzucił mu ponczo za bark można było się domyślać, że ma zamiar walczyć.
- Nie miałem j-j-j-jeszcze do czynienia z bandyckimi goblinami. Spróbuje najpierw je wystraszyć.- Z rewolwerem w dłoni Trosco zaczął stąpać w stronę najeźdźców.
- Increasing vocal volume. - Dorzucił po czym wycelował w najbliższego goblina i pociągnął za spust. Zaraz po wystrzale zaczął wydawać z siebie bardzo głośne:
- EXTERMINATE EXTERMINATE EXTERMINATE. - Celował tak by kaleczyć na stałe nie zabijać.


Grymas na twarzy Groina szybko zamienił się w uśmiech szczerego podziwu na widok odwagi androida.
- Cóż, w takim razie jakim byłbym krasnalem, gdybym posłał cię tam samego? - zapytał retorycznie, wsypując pierwszy nabój do szerokiej lufy swojej strzelby.
- Für Rötlichnase! - zawtórował Trosco, stając obok niego, by również oddać strzał. Celował jednak raczej w większą grupę goblinów, którą łatwiej byłoby trafić i zranić kilka nieopancerzonych celów na raz nabojem z kartaczami.


Widząc co to krasnoludzcy kupcy pokręcili głowami. - My przejedziemy okrężną przez las, żeby tego uniknąć. Powodzenia wam, bohaterowie!

Okręt handlowy był nieduży i niedługi, musiał mieścić się w rzece, aby transportować dobra. Stanowił jednocześnie jedyny transport, który mógł dopłynąć do Góry Skarbów w jeden dzień. To właśnie góra była stolicą goblinów, zamieszkałą przez ich królową. Tamtejsi bandyci musieli zaobserwować trasy okrętu i zaplanować swój napad. Wymagało to sporo odwagi. Atakujące już okręt gobliny nie zareagowały na groźby Trosco, wspinając się na pokład. Zaobserwowała go jednak grupa trzech goblinów strzegąca jednego z wozów. Dowieźli nim kłody, a teraz czekali na łup, aż zwątpili na widok robota i pogonili konia, czym prędzej uciekając w górę rzeki. Bandyci mieli jeszcze jeden powóz, podobnie pilnowany przez dwójkę goblinów — ten jednak po drugiej stronie rzeki. Na zachodniej ścianie łodzi Groin i Trosco widzieli aż sześciu łobuzów.

- Cóż, bez wozu nie będą mieli jak zabrać części łupów. Jeśli straciliby też wóz po drugiej stronie rzeki, to kompletnie udaremnimy ich plan - zauważył krasnolud, rozglądając się dookoła i czujnym okiem wypatrując jakichkolwiek innych zagrożeń. - Nie możemy jednak strzelać do goblinów na łodzi, jeśli nie chcemy jej przypadkiem zatopić, albo zranić załogi. Więc została nam tylko jedna opcja.
To powiedziawszy Groin ruszył pędem na brzeg rzeki, stając w miejscu z którego miał najlepszy widok na wóz po drugiej stronie i wycelował strzelbą.
- Hej, rabusie! Posmakujcie sobie krasnoludzkiej inżynierii! - zawołał w stronę goblinów, po czym nacisnął spust broni. Strzelba nie miała dużego zasięgu, a załadowane drobne kartacze były jeszcze słabsze na długich dystansach niż standardowe kule muszkietowe. W zamian za to była to jedna z najgłośniejszych ręcznych broni palnych. A dłuższy zasięg dawał też większy rozstrzał pocisków. Groin celował więc w największy cel, na którym również najbardziej mu zależało - konia ciągnącego powóz. Liczył, że sam dźwięk wystrzału spłoszy zwierzę, jeśli nie było ono przyzwyczajone do tego typu odgłosów. Jeśli jednak chociaż jeden z kartaczy w nie trafi, to nie było mowy, że nie zareaguje na ból i nawet stosunkowo drobną ranę która nie powinna zagrozić jego życiu.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
Stary 14-02-2023, 18:36   #30
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
03.02.20
Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia
Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień
Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek.

Avitus wrócił na powierzchnię z pomocą Kin. Dziewczyna pogratulowała mu dołączenia do klanu. Świadomość, że od początku była wtyką Karlą w bandzie Gernona mimo wszystko nie zmieniała jej charakteru. Wciąż wydawała się nieco oderwana od rzeczywistości, widziała jednak teraz Avitusa jako jednego z nich.

Cytat:
Reputacja: Akwarianie + 20%, Toby + 10%

Gdy wrócili na powierzchnię, było już późno. Przed snem zamierzał jednak sprawdzić, w czym może mu pomóc gwardia. Szczęśliwie, główna komenda straży miejskiej znajdowała się już w porcie, więc szybko mógł do niej dojść. Był to duży, prostokątny budynek z kamienia. Wewnątrz znajdowały się nie tylko koszary, ale też cele więzienne akwarii. Wejścia pilnowała para uzbrojonych elfów, a wewnątrz za drewnianym stołem siedziała wąsata krasnoludka. Straż pracowała nieustannie, umożliwiając mieszkańcom zgłaszanie przestępstw w dowolnej porze. Ich zdolność rozwiązywania problemów była jednak dyskusyjna. Pod przewodnictwem Grzmotomiłej straż była niezwykle kompetentna, jednak jej kapitan nie mogła być w wielu miejscach na raz.
Avitus założył na głowę kaptur i od razu przeszedł do działania. Wejście głównymi drzwiami oczywiście odpadało, więc satyr zaczął obchodzić budynek z bezpiecznej odległości, wypatrując okna którym mógłby się dostać do środka.
Obchodząc koszary dookoła, Avitus spostrzegł, że na drugim piętrze otwarte jest jedno z okien. Wewnątrz było ciemno, przez co satyr nie mógł ze swojej pozycji określić, co jest wewnątrz.
Chłopak zdecydował że lepszej opcji tu nie znajdzie i postanowił zaryzykować. Podkradł się bliżej budynku i skupił w dłoni zaklęcie przeniesienia, parę sekund później lądując na parapecie.
Pojawiając się na drugim piętrze budynku, Avitus szybko spostrzegł, że znajduje się w sypialni. Według jego wiedzy, gwardziści na co dzień mieszkali w swoich domach w mieście. Część z nich zawsze jednak stacjonowała tutaj, gotowa zareagować w dobie kryzysu. Była już noc, więc większość zmiany spała.
Satyr znalazł się na oknie naprzeciw którego znajdowała się stara skrzynia służąca za prowizoryczny stolik. Przy każdym łożu kwadratowego pomieszczenia znajdował się kufer na własności gwardzisty. Podłoże było drewniane, tak jak i drzwi, które musiały wychodzić na korytarz. Ku zaskoczeniu Avitusa te były dość spore, niemal rozmiaru podwójnych wrót. Był to zapewne celowe. Gwardziści musieli być w stanie wybiec z budynku jak jeden mąż, a ich minotaurza kapitan na pewno nie narzekała.

Kropelka potu spłynęła po czole satyra. Sytuacja wyglądała bardzo nieciekawie, jednak za dużo czasu już stracił, żeby teraz się wycofać. Kopyto po kopycie, wszedł na skrzynię, po czym zszedł na podłogę. Cichym krokiem dotarł na drugi koniec pomieszczenia i spróbował dyskretnie uchylić drzwi.

Cytat:
Test precyzji (30%) = fail(69)
Avitus nachylił się przed drzwiami, zamierzając delikatnie je odciągnąć od framugi. Gdy nerwowo złapał za klamkę, ta sama opadła w dół, a drzwi pchnęły się w jego stronę. Po drugiej stronie stała elfka z zaspaną twarzą, ubrana wyłącznie w białą szatę. W drugiej ręce trzymała drewniany kubek z rozpaloną świecą w środku.
- O, hej. Możecie zamknąć okno? Przeciąg od was leci, aż u nas jest zimno.
- Już zamykam, chcieliśmy tylko wywietrzyć. - odpowiedział Avi ściszonym głosem, starając się nie pokazywać za bardzo twarzy. Odwrócił się i skierował w stronę okna.

Cytat:
Cwaniactwo(80) = porażka(88)
Avitus ostrożnie odsunął się w stronę okna. Oparta o drzwi elfka spróbowała się mu przyjrzeć. Ponieważ jednak satyr szybko odwrócił głowę, jej uwagę przykuła głównie cała reszta jego formy.
- O MAMMONIE, Wy śpicie nago?! - Krzyknęła zniesmaczona. Odwrócony w stronę okna Avitus mógł tylko zgadywać, że dziewczyna zrobiła się czerwona.
Chwilę później z rogu sali doszło zmęczone narzekanie. - Mhmm, kto tam drze japę? - wypowiedziane przez twarz wciśniętą w poduszkę.
Avitus spokojnym krokiem podszedł do okna. Czekał na dalszy rozwój wydarzeń, jednocześnie będąc gotowym do zerwania się do ucieczki.
Onieśmielona elfka trzasnęła drzwiami. Rozbudzony strażnik uniósł się lekko, aby spojrzeć w stronę drzwi, nie zwrócił jednak uwagi na Avitusa, opadając z powrotem w objęcia pościeli.
Satyr przymknął okno, nie zatrzaskując go, aby w razie potrzeby można było je od razu otworzyć. Następnie przycupnął na skrzyni i postanowił poczekać parę minut, aż sytuacja się uspokoi. Wykorzystał ten czas, aby lepiej przyjrzeć się śpiącym strażnikom.
W sali znajdowali się sami mężczyźni. Głównie elfy, jeden krasnolud, jeden satyr. Mieli na sobie długie białe suknie, idące aż do kolan. Prawdopodobnie stanowiły one tutejszą piżamę.
Po odczekaniu trochę czasu Avi zbliżył się znów do drzwi, uchylił je lekko i wyjrzał przez szparę na korytarz.
Przed Avitusem znajdował się korytarz. Znajdowało się na nim aż trzy wrota do kolejnych pomieszczeń. Dwa po obu ścianach północnych i jedno na południu. Z głębi korytarza wydobywał się dźwięk rozmowy:
- Czemu my nie możemy być na pierwszym piętrze? Trzeba taki kawał zapierdalać. - skomentował jeden.
- A chciałbyś nosić wszystkie klamoty na samą górę? - odparł drugi.
Chłopak wyjrzał dyskretnie w stronę z której dochodziły dźwięki, starając się wypatrzyć ich źródło.

Cytat:
Stealth(80) = success(26)
Wyglądając delikatnie zza rogu korytarza, Avitus zobaczył parę gwardzistów: elfa i krasnoluda, grających w karty przy stole. Ubrani byli w gambesony. Ciężko było stwierdzić, czy wciąż byli na warcie, czy odpoczywali przed snem.
- No dobra, to nie mogą być nasze wyra i dowody na pierwszym? - spytał
- I co, wtedy zbrojownia nad nami? W górę po schodach, a potem w dół? - irytował się krasnolud.
Strażnicy wydawali się na tą chwilę zajęci. Avitus zdecydował się skorzystać z okazji. Wyślizgnął się z pokoju i przekradł w stronę północnych drzwi z zamiarem zajrzenia przez dziurkę od klucza i podsłuchania czy ktoś jest w środku.
Cytat:
test umysłu(80) = sukces(17)
Sprawdzając północnozachodnie drzwi, Avitus zauważył kontury łóżka i odrobinę światła przenikającą przez deski zamkniętego okna. Wyglądało na to, że w tej części piętra spały kobiety — to tu musiała spać elfka, którą wcześniej spotkał.
Zerkając przez dziurkę od klucza do wschodnich drzwi, Avitus nie miał tyle szczęścia. Wyglądało na to, że wewnątrz nie było okna, ponieważ panowała tam całkowita ciemność.
Avitus nacisnął powoli klamkę z nadzieją, że drzwi nie są zamknięte na klucz.
Gdy Avitus otworzył drzwi do ciemnego pomieszczenia, wypełniło je światło z korytarza. Była to zbrojownia. Znajdowały się w niej włócznie, kufer buław, kilka siekier, gambesony, tarcze i hełmy. Pomieszczenie nie było zamykane, aby w razie kryzysu straż mogła natychmiast się uzbroić i wybiec na miasto. Nikt się nie spodziewał, że ktoś będzie w stanie przeteleportować się na drugie piętro.
Satyr pokręcił głową z irytacją. Kolejne pudło. Wyglądało na to, że wszystkie ważne pokoje znajdowały się po drugiej stronie strażników. Wyjrzał ponownie w ich stronę, by sprawdzić, czy może zakończyli już swoją grę w karty
Elf z Krasnalem dalej siedzieli przy stole. Wyglądało na to, że grali w karty.
- Dobra, dobra, ale co gdybyśmy tutaj na górze więźniów trzymali? Jeszcze trudniej im uciec! A wtedy my nie musimy zapierdalać. - proponował elf.
Krasnolud miał już roztwarte usta, gotowy się sprzeczać. Zamknął je jednak na moment. - Tyyyy, to byłoby dobre…
Avitus wyszedł ze zbrojowni i ruszył powolnym krokiem w stronę południowej strony budynku. Starał się udawać bardzo zaspanego, powłóczając nogami i ziewając regularnie.

Cytat:
Dramatyzacja(95) = sukces(79)
Avitus wyjątkowo powolnie przeczłapał przez w stronę schodów. Grający krasnolud i elf mogli mu się dobrze przyjrzeć, jednak między wypitym piwem i posturą satyra, uznali go za jednego ze swoich.
- Ahahahaha, a ty co? - zagadał krasnolud. - Za krótka faja, żeby się odlać przez okno po prostu?
- Mogłeś zawsze stanąć na skrzynię pod oknem jak Stary. - doradził elf. Słysząc to, krasnolud z zamilkł, łapiąc swoją posiwiałą brodę.
Jedyną odpowiedzią satyra było lekkie ziewnięcie. Zaczął powoli schodzić po schodach, trzymając się na baczności i wypatrując innych strażników.

Szczęśliwie dla Avitusa, na pierwszym piętrze nikogo nie było. Rozkład pomieszczeń wyglądał tutaj nieco inaczej. Na końcu piętra znajdowało się północne pomieszczenie. Przed nim, były jeszcze drzwi do pokoju zachodniego oraz wschodniego. Nie było tu oświetlenia, więc satyr rozglądał się wyłącznie z okna na korytarzu. Kręcone schody dalej szły w dół, do parteru, gdzie powinna być ulokowana miejska cela.
Avitus skierował się w stronę zachodniego pomieszczenia. Podszedł do drzwi i nacisnął lekko na klamkę, żeby sprawdzić, czy są otwarte.
Avitus powoli otworzył drzwi, starając się powstrzymać je przed trzeszczeniem. Do wnętrza wpadało delikatne światło księżyca, odsłaniające ramy olbrzymiego łóżka naprzeciw drzwi. Pod pościelą spoczywała masywna istota. Najpewniej Minotaur. Na razie, postać nie zareagowała na jego ciekawość.
Nie zamykając za sobą drzwi, satyr podszedł parę kroków bliżej, rozglądając się po pokoju za meblem który mógłby składować potrzebne mu informacje.
Rozglądając się w głębi pomieszczenia, Avitus zdołał ocenić, że poza łożem zajętym przez jakiegoś minotaura, w pomieszczeniu znajdowała się szafa na ubrania oraz stół z taboretem. Obok łoża stała również wielka, zdobna zbroja. Avitus poznawał ten pancerz: pokój musiał należeć do Grzmotomiłej.
Jeśli znajdowały się w tym pokoju jakieś dokumenty, to musiały być one na stole. Avi zbliżył się do niego, aby go obejrzeć, na wszelki wypadek zasłaniając głowę kapturem.
Avitus bez trudu podszedł do stołu. Leżał na nim zdobny dwuręczny miecz i kilka butelek. Wyglądało na to, że Grzmotomiła nie używała go do pisania. Musiała mieć gdzieś swoje biuro.
Niczego nie ruszając, Avitus dyskretnie opuścił sypialnię minotaurzycy i skierował się do drzwi na północy budynku.
Drzwi otworzyły się do szerokiego biura, lekko oświetlonego przez dwa okna skierowane na księżyc. Naprzeciw drzwi znajdowało się masywne biurko z ogromnym fotelem usadowionym między oknami, skąd pozwalał dominować pomieszczenie. Wzdłóż ścian ułożone były liczne szafy i biblioteczki, wszystkie zapełnione księgami i zwojami. Po nerwowej eksploracji Avitus znalazł się w gabinecie Grzmotomiłej.
Pierwsze co, Avitus zbliżył się do okna i otworzył je, aby zapewnić sobie awaryjną drogę ucieczki. Następnie podszedł do biurka i zaczął je przeszukiwać.
Avitus miał szczęście: sprawa morderstwa była najgorętszym i najnowszym problemem w mieście. Na blacie biurka obok pióra i tuszu znajdowały się kartki papieru, które na pierwszy rzut oka odnosiły się do sprawy, a przynajmniej martwego. Przyjście tutaj tak prędko po incydencie miało swoje zalety. Pismo minotaurzycy nie należało jednak do najbardziej czytelnych.
Satyr otworzył szuflady biurka, aby sprawdzić, czy nie znajduje się w nim więcej dokumentów. Zaraz potem wrócił do opisu morderstwa i zaczął je rozszyfrowywać.
W szufladach znajdowały się głównie czyste kartki i przybory do pisania. Avitusowi przypisało jednak szczęście, ponieważ znalazł on miksturę leczenia ran oraz antidotum przeciwko truciznom.

Litery dokumentu były niesłychanie rozmazane. Avitus był jednak bystry. Gdy już rozgryzł, co reprezentują pojedyncze szlaczki, zaczął czytać sprawozdania płynnie.

Cytat:
30.01.2020 miało miejsce morderstwo w kościele Mammona Szarego w Zachodniej dzielnicy. Ofiarą był elf, który został znaleziony z bełtem wbitym w szyję. Zmarły został rozpoznany jako Eldrenn. Był on podróżnikiem który krótko przed swoją śmiercią przybył ze wsi Padół.

Z zeznań świadków wynika, że zgromadzeni na mszy usłyszeli w środku kazania bicie dzwonu, po czym zwrócili uwagę, że Eldrenn dusi się, panikując nad wbitym pociskiem. W tej samej chwili niewysoka, zakapturzona osoba rzuciła się do ucieczki. Osoba ta siedziała obok Eldrenna przed atakiem. Nikt nie spróbował pomóc elfowi, który udusił się w zaledwie kilka minut.

Na podstawie opisów podejrzanego ciężko przewidzieć jego wygląd. W poszukiwaniu poszlak przepytaliśmy jedną osobę, z którą widziano wcześniej Eldrenna. Był to Xerxes, nauczyciel z miejscowej szkoły. Ponieważ posiada on alibi, a Zbigniew darzy go zaufaniem i szacunkiem, postanowiliśmy chwilowo zawiesić ten tor poszukiwań.

Obserwacje kościoła wykazały dwie nowe poszlaki:
W ostatnim czasie często widywany jest w nim satyr o imieniu Nyx, powiązany z zakładem pracy Gernona. Instytucja ta od dawna jest podejrzewana o niesprawiedliwe zachowania na rynku pracy i może mieć związek z większą przestępczością. Niestety, nie mamy prawa przeszkadzać pracownikom zakładu w trakcie pracy na rzecz miasta, a w czasie wolnym Nyx jest zbyt pijany, aby móc udzielić zeznań.

Strażnicy pozostawieni w pobliżu kościoła spostrzegli również krasnoluda o imieniu Mercury z zakładu transportowego gildii Czarnozębego. Od dawna przyglądamy się działaniom gildii z pewnymi podejrzeniami, przez co krasnolud może być wart przepytania. Niestety, burmistrz wymaga od nas większych dowodów, nim umożliwi nam zatrzymanie tego mężczyzny.

W swoim komentarzu do sprawy Koliber zasugerował, że mogła być wykorzystana magia. Wobec tego zaczęliśmy przyglądać się elfowi z gildii magów, który operuje w naszym mieście. Na tę chwilę nie mamy wobec niego dowodów, choć Koliber nalega, aby obarczyć go odpowiedzialnością za sprawę dla dobra miasta.

Zebrane do tej pory dowody rzeczowe znajdują się w kufrze XM-7.
Avi zakieszonkował miksturę i antidotum, po czym podrapał się w bródkę. Znalazł właśnie masę przydatnych informacji, jednak zawiódł go trochę ten zbiór niesprawdzonych poszlak i brak konkretów. Będzie musiał skonsultować się z Bugsbym, może on będzie wiedział coś więcej o tych osobach. Kontynuując swoje rozmyślania, Avitus założył kaptur, przymknął okno i udał się do kolejnego pokoju, znajdującego się po wschodniej stronie budynku.
Szczęśliwie na korytarzu wciąż było pusto. Satyr podszedł do ostatnich drzwi i pociągnął delikatnie za klamkę. Niestety, były zamknięte. Spoglądając przez dziurkę od klucza, wewnątrz panowała całkowita ciemność.
Chłopak rozejrzał się szybko, upewniając się, że nikt nie idzie. Zaraz po tym wyjął wytrych i zaczął majstrować przy zamku.

Cytat:
test umysłu = sukces
Zamek w drzwiach był naprawdę prostej konstrukcji. Ze swoich dotychczasowych doświadczeń Avitus mógł mieć pewność, że nikt nie spodziewał się włamań do koszarów. Przynajmniej do tej pory. Satyr po cichu wszedł do pomieszczenia. Niestety nie było w nim okien, przez co ciężko było zbadać wnętrze. Znajdowało się tu wiele skrzyń i bibliotek, wszystkie pełne najróżniejszych przedmiotów. Nie było tu z kolei żadnych dokumentów. Chcąc znaleźć coś konkretnego, będzie musiał liczyć na czyste szczęście lub zorganizować oświetlenie. Na dobrą sprawę mógł zostawić otwarte drzwi, aby wpadało światło z korytarza, choć nie było to bezpieczne rozwiązanie.
Satyr wyszedł z pomieszczenia i delikatnie zamknął za sobą drzwi. Następnie cofnął się z powrotem do gabinetu Grzmotomiłej w celu znalezienia świecznika który oświetliłby magazyn.
Na biurku Grzmotomiłej spoczywał świecznik z nieukończoną świecą, która pomagała minotaurzycy pracować po zmroku. Sprawdzając szuflady, satyr znalazł również stal ogniową i krzemień, dzięki czemu był w stanie ponownie rozpalić świecę.
Po znalezieniu wszystkich składników, Avitus zapalił świecę i schował resztę do kieszeni. Wyjrzał ponownie z biura i upewniając się, że nikt nie idzie, wrócił do magazynu i zamknął za sobą drzwi.
Avi zakieszonkował bełt. Może uda mu się jutro ustalić coś o jego pochodzeniu. Ale skoro już tu był grzechem byłoby też nie sprawdzić innych skrzyń.
W kufrach znajdowały się rzeczy uważane przez gwardzistów za skradzione, dowody zbrodni, jak i przechowywane rzeczy więźniów. Avitus znalazł pośród nich zdobny sztylet, torebkę z magicznymi zwojami, aż sześć różnych mikstur: cztery zielone, jedną fioletową i jedną pomarańczową, wszystkie podpisane jako ‘prawdopodobnie trucizny’, stare buty, wisiorki, złamaną motykę, karafkę przeźroczystej cieczy, woreczek awkariańskich łusek, parasol z schowanym ostrzem, pudełeczko podpisane przez Knot, pudełko ciastek oznaczonych jako narkotyki, osiem fiolek tataraku, oraz trzy podpisane sakwy monet, choć Avitus nigdy przedtem nie słyszał imion ich właścicieli.
Wszystkie znaleziska z wyjątkiem butów i motyki wylądowały prędko w plecaku chłopaka. Wyprawę można było uznać za udaną. Po uchyleniu drzwi i upewnieniu się, że nikt nie idzie, skierował się z powrotem do gabinetu Grzmotomiłej, aby czmychnąć przez okno. A skoro i tak nakradł już tyle rzeczy, że jego wizyta nie zostanie niezauważona, to zdecydował się zabrać po drodze jeszcze sprawozdanie z morderstwa.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2023, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172