![]() | ![]() |
![]() | #21 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #22 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #23 | |||||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
| |||||
![]() |
![]() | #24 | |||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | Cytat:
| |||
![]() |
![]() | #25 | |||||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
| |||||
![]() |
![]() | #26 | ||||||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
| ||||||
![]() |
![]() | #27 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | 03.02.20 Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia Końcówka łagodnej zimy: deszczowa noc Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek. Po skończonej pracy, para postanowiła wrócić do bunkra Knot. Było jeszcze wcześnie, więc pracownicy Gernona nie zdążyli zabrać się za odgracanie podziemia. Wobec tego, Trosco spodziewał się zastać tylko swoją goblinią mistrzynię. Nie była ona jednak sama. Po zejściu do podziemia Trosco i Avitus zastali roześmianą Knot z białą plamą rozbryzgłej piany piwa na twarzy, rozmawiającą z krasnoludem. Był to barczysty, dobrze zbudowany krótkonogi, z długą i gestą rudą brodą. Po jego dobrze rozbudowanym i twardym ciele dobrze było widać, że nie stroni zarówno od pracy fizycznej, jak i dalekich podróży. Jego brudne i postrzępione robocze ubranie wskazywało na lata rzemieśliniczej pracy i majsterkowania. ![]() Widząc, że dwójka do nich dołącza, Knot natychmiast się odezwała. - Oi! TROSCO! AVITUS! MÓJ KUMPEL DO KTÓREGO PISALIŚCIE WRESZCIE DOTARŁ! POZNAJCIE GROINA! - Tak się w końcu stało. Groin Heimwerker otrzmyał list zaadresowany od Knot, którego zawartość wypełniała seria nieczytelnych szlaczków sugerujących atak epilepsji lub próbę pisania długopisem trzymanym między pośladkami podczas rozwolnienia. W rzeczywistości, był to tylko charakter pisma Gkero, który operował swoim własnym językiem, wymyślonym w trakcie licznych rozważań filozoficznych. Groin, ani nikt z obecnych w pomieszczeniu, w sumie o tym nie wiedział. Ostatecznie więc Krasnolud przybył do Bramy Akwarii przy pierwszej okazji, chociażby po to, aby się upewnić, że jego dawna koleżanka w końcu się czymś śmiertlenie nie zatruła. - Powitać, kolegów poszukiwaczy przygód i skarbów! - zarzucił z uśmiechem krasnal, zeskakując na posadzkę z wyuczonym balansem kufla który utrzymał swą zawartość bez rozlewania nawet kropli trunku. - Chciałbym powiedzieć, że Knot dużo mi o was opowiedziała. Ale ciężko było mi rozczytać ten list mówiący o was. Chyba pisało tam coś o statku? To mnie głównie zainteresowało. Można powiedzieć, że jestem trochę, a może nawet bardzo, otaku starożytnych technologii. Nie miałem jeszcze okazji pracować nad statkami. Ale z dzikim zapałem rozgryzę jak działa każda starożytna machina i wprawię ją ponownie w ruch tłokowy - monologował z coraz większą werwą, a zakończył wymownym sztychem bioder skierowanym na Trosco. - Ty widzę, że jesteś już dobrze rozruszany, panie golemie. Czy bylibyście skłonni opowiedzieć mi coś o sobie i o tym waszym wodnym pojeździe? - Groin… Thats fucking rich HA-HA-HA-HA H-h-h-h-hhhhhrtrrzzzzzzz - Głos Trosco z syntetycznego śmiechu przeszedł dziwne zakłócenia. Podszedł do Knot i jakąś szmatką wytarł jej usta z piany. - Jesteś damą wyglądaj t-t-tak. - Zaraz po tym odezwał się do krasnoluda. - Jestem Trosco i proszę mnie nie traktować jak przedmiot-t-t-t-t. - Jedyne oko robota zaświeciło żółcią. Złapał za jakąś puszkę wyrzucił w górę i nagle z jego prawego przegubu wyskoczył rewolwer do jego dłoni i jednym precyzyjnym strzałem ustrzelił puszkę. Zakręcił dwa razy rewolwerem podrzucił go do góry, złapał tyłem i z powrotem schował do przegubu. - Jestem łowcą. Interesują mnie groźne zwierzęta, ale i te kuriozalne. Prowadzę bestiarius-z-z-z- Satyr stał spokojnie i przyglądał się gościowi ze zmrużonymi oczyma. Krasnolud wydawał się niegroźny i potencjalnie przydatny w przyszłych planach. Po wstępnej analizie, chłopak uśmiechnął się szeroko, wykonał parę energicznych kroków w przód i ukłonił się lekko, wyciągając dłoń do przybysza. - Avitus. Mózg tej ekipy, przyszły biznesmen. - przedstawił się. - Dobrze że się zjawiłeś. Łódź znaleźliśmy w bunkrze starożytnych. Była w naprawdę dobrym stanie, jednak jeden nierozgarnięty akwarianin ją nam uszkodził. - wyjaśnił. - Zrozumiałem - przytaknął krasnal dwójce i podał rękę Avitusowi. Przez moment z lekkim grymasem rozważał swoje pierwsze wrażenia z ich samowprowadzenia. Widocznie również przeprowadził wstępną analizę. - Faktycznie. Po takim opisie zakładam, że żaden z was nie zna się specjalnie na machinach. Ale to dobrze! Więcej zabawy dla mnie! - orzekł z szybko powracającym na twarz szerokim uśmiechem. Wielkim łykiem dopił swoje piwo i postawił kufel obok goblinki. Następnie stanął przed Trosco, zmierzył go od stóp do głów badawczym spojrzeniem. - Bardzo mi miło po raz pierwszy spotkać taką machinę jak ty, Trosco. Aż łza mi cieknie na myśl o zapomnianych starożytnych technologiach tego świata gdy widzę takie dzieła sztuki. Życie z nieożywionej materii! Jaźń stworzona z nicości! Moi pobratymcy uznaliby cię za dzieło samego Moradina. Być może upodobał on sobie starożytnych ludzi z tego świata bardziej niż same krasnoludy - monologował z wyraźnym wzruszeniem. Po chwili zaś z zamachem wyciągnął do androida swoją grubą i sękatą dłoń poznaczoną wieloma odciskami i bliznami od pracy. - Nie ma nikogo kto traktowałby cię z większym szacunkiem niż ja. Żywię szczerą nadzieję że czeka nas długa i owocna znajomość. Klapa Trosco która ma być jego otworem gębowym troszkę opadła. Kroczuś okazywał się do porzygu miły, całkiem jak nie krasnoludy. Wprawiło to OS robota w krótkie zamieszanie bo nie zgadzały mu się zebrane jak dotąd dane. - P-p-przyjaciele Knot moimi przyjaciółmi. - Trosco wypowiedział to bardziej jak regułkę niż to co szczerze mu chodziło w pamięci. Podał w końcu swoją ogromną łapie Groinowi. Avitus zatarł ręce. - Czyli wszystko ustalone. Zakładam, że nie potrzebujesz naszej dalszej pomocy? - zapytał. - JESZCZE NIE WIEMY CZEGO ŁAJBIE BRAKUJE - przyznała Knot. - ALE SIĘ DOWIEMY! - obiecała. - Sehr gut. Wezmę tylko swoje narzędzia i chodźmy zobaczyć ten wasz statek - krasnolud kiwnął głową z zadowoleniem i udał się na tył magazynu gdzie zostawił swoje graty. Po chwili głośnego stukania wrócił do reszty, niosąc małą, acz wyraźnie ciężką skrzynkę. - Zapasowe części i materiały. Zakładam, że będą mi potrzebne do pracy. Mógłbyś mi z tym pomóc, Trosco? Ty pewnie nie czujesz zmęczenia i zakwasów - zauważył, podając skrzynię robotowi. - Zaskakująca e-e-ekspertyza - Trosco złapał za skrzynię, wydawał się chętny do pomocy. Skierował swój receptor wzrokowy na satyra. - Idziesz z n-n-nami Avi?? - - Nie, nie przydam się wam tutaj, nie mam tyle krzepy w łapach, ani nie znam się na łodziach. Mam za to swoje sprawunki związane z pracą do załatwienia na mieście. Powinienem szybko się z tym uwinąć, ale jakbyś skończył pierwszy to możesz mnie szukać u Bugsby'ego lub w moim mieszkaniu. - satyr zasalutował żartobliwie i odwrócił się, odbijając w stronę wyjścia. 03.02.20 Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek. Trosco wraz z Groinem i Knot spędzili poranek, analizując stan łodzi. Krasnolud nie miał znacznej styczności z tymi pojazdami. Choć go fascynowały, łodzie były trudne do znalezienia. Mimo tego był w stanie ocenić, że maszyna jest w dość dobrym stanie. Brakowało jej dwóch głównych składników: krwi oraz paliwa. Wedle jego dochodzeń, wszystkie maszyny posiadały krew w postaci ciemnego oleju. Robotom wystarczało to do funkcjonowania, jednak maszyny pozbawione inteligencji dodatkowo wykorzystywały płyn energetyczny nazywany paliwem do pracy. Bez tych dwóch rzeczy, daleko nie popłyną. Pozostałe części wydawały się mieć dobrze, choć gdyby zdobył plany okrętów tego typu, mógłby ocenić, co warto byłoby wymienić na przyszłość. Podczas ich pracy, do jaskini zaczęli powoli zbiegać się członkowie gildii Gernona, którzy zajmowali się odgracaniem zawalonej jaskini pod bunkrem. Sam Gernon również się pojawił, aby nadzorować przebieg prac. Widok krasnoluda na łodzi go zainteresował. - A to kto? - spytał, spoglądając na ekipę. Trosco obrócił głowę w stronę krasnoluda i goblinki. - G-g-groin.- odparł krótko, po czym dodał. - Czy z-z-zdołaliście odkopać przejścia?- Także zadał pytanie. Niezmiernie go ciekawiło co jeszcze może się tam znajdować. Zajęty pracą Heimwerker miał tyle szczęścia, że nie spojrzał od razu na osobę która o niego pytała i kiedy w końcu obrócił się by zerknąć na przybyszy, Trosco odwrócił już jego uwagę swoim pytaniem. Reakcja krasnoluda była bowiem dość nietypowa, gdyż ten natychmiast cicho jęknął pod nosem, chwycił się za koszulę na wysokości serca i zamarł bez ruchu na widok przerośniętego jaszczura. Przypomniał sobie, że mięsożerne gady reagowały na ruch i pochwalił się za swoją adekwatną reakcję. - Ciiicho, Trosco. Może nas jeszcze nie zauważył - wystękał szeptem do androida, gdy kłykcie na jego zaciśniętej pięści oraz twarz zaczęły bieleć z przerażenia. - G-g-gdyby to było zagrożenie strzelałbym pierwszy Groin. - Zapewnił krasnoluda kiwając przy tym uspokajająco ręką. - A więc Gernon-n-n? - Chyba jednak nie przekonało to jeszcze Groina, który zaczął powoli odsuwać się jak najdalej od jaszczura, tak by Trosco był pomiędzy nimi. - Jeszcze nie. Po to tu jesteśmy. - wyjaśnił Gernon. - Jeszcze kilka dni może to zająć. Z G-g-groin wszystko dobrze? - dopytał. - N-n-nie przedrzeźniaj mnie you fucking reptile. - Przemówił Trosco od którego nie biła wrogość mimo wypowiedzi, skierował jednak wzrok to na Groina to na Knot. - W tym momencie nie jestem p-p-p-pewien. - Robot wzruszył ramionami. Krasnolud odwrócił wzrok i chwycił się za dłoń która trzęsła się jakby miał artretyzm. - W p-porządku - wydusił w końcu przez ściśnięte gardło. - Przypomniałem sobie tylko przyjaciela którego pożarł krokodyl. Nie radzę sobie dobrze z gadami. Pozwólcie, że wrócę do pracy. Upewnię się jeszcze raz jakiego oleju ta łajba potrzebuje. Będę w maszynowni - oświadczył, pospiesznie kierując się do drzwi prowadzących pod pokład. - Oleje som w mieście. I na górze skarbów. - poradził Gernon, po czym skierował się do swoich pracowników. Trosco widział, jak jego banda wywozi taczkami gruzu z bunkra. Chwilę później stary brodaty satyr podpłynął do wypływu z bunkra i zaczął przejmować kamień na swoją łódź. ~*~ - Ah, wybacz taką reakcję, Trosco. Nie spodziewałem się, że od razu spotkam w tym mieście gadające jaszczury. Myślałem, że tacy trzymają się dalej na bagnach - westchnął Groin, opuszczając bunkier wraz z androidem. Po drodze nie omieszkał nalać sobie następnego kufla piwa z beczułki Knot, które teraz popijał w drodze… właściwie w drodze dokąd? - To co? Chcecie się udać do miasta? Ja już zawitałem tam niedawno, ale z chęcią udam się tam jeszcze raz, jeśli będziemy tam kroczyć w większym groinie. To jednak nie miejsce do zapuszczania się w pojedynkę. A jak ty znasz się na strzelaniu, a tamten Avitus na przekradaniu, to powinno nam pójść gładko. Przechodziłem tylko obrzeżami ruin, ale widziałem w oddali wiele starych machin, które z pewnością są pełne oleju. - Avi raczej nie będzie zainteresowany. A jak mamy się tam wybrać to pewnie ja i ty. N-n-nie chce narażać Knot na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Przydałoby się zaopatrzyć w jakieś racje, nie zawsze będzie co upolować. Dodatkowo potrzebuje płaszcza przeciwdeszczowego. Moje mechaniczne ciało nie lubi się z wodą. - powymieniał robot nie przerywająć marszu. Także miał w ręce zlewkę z piwem. Właściwie to bardzo często z nią chodził, wygląda na to że nowy niezdrowy nawyk - Hmm - krasnolud jeszcze raz zmierzył robota analizującym wzrokiem. - Knot przedstawiła mi was jako poszukiwaczy przygód. Więc wydawało mi się, że macie przynajmniej więcej doświadczenia niż ja i będziecie lepiej przygotowani - zauważył, odwracając w końcu wzrok na drogę i pociągając tęgi łyk piwa ze swojego kufla. - No, ale chuj. Wyglądasz, chociaż na twardego. Dobrze byłoby mieć też włamywacza na taką misję. Może ja pogadam z tym Avitusem i zobaczymy jak dobrą ma wymówkę - uśmiechnął się pod nosem, chyba mając wrażenie, że łatwo przekona satyra. - Ale najpierw chodźmy może na te zakupy. Jestem tu nowy, więc możesz oprowadzić mnie po mieście. W zamian wytnę ci ładną płachtę ze skóry niedźwiedzia, czy może jakiejś wielkiej ryby, jeśli takie tutaj łowią. W górach mamy dużo legend o morzu, ale kto wie które z nich są prawdziwe? Generalnie nie ufamy też ryboludom. Macie też takich przyjaciół tutaj? Trosco zamilkł na moment. - Tak mam tutaj jedną koleżankę. Nazywa się Kin i jest córką burmistrza. T-t-t-t-ego prawdziwego burmistrza, a nie tego pajaca który się tak tytułuje. - Pociągnął łyk kontynuując przechadzkę. - Zresztą, jeżeli wątpisz w moje możliwości to ja przyniosłem tę ogromną głowę maciory do b-b-b-bunkra.- pochwalił się robot kierując swoje mechaniczne kroki w stronę generalnego sklepu. - Oh, nie wątpię w twoje zdolności - żachnął się brodacz. - Mówiłem o doświadczeniu. Poszukiwacz przygód który nie lubi wody i nie mający kurtki przeciwdeszczowej, to jak kowal bez szczypiec. Więc może opowiesz mi coś więcej o swoich przygodach, żeby rozwiać moje wątpliwości? Albo waszych celach? Dobrze by było, gdybyśmy się głębiej zapoznali przed wspólną podróżą. Żeby wiedzieć jak bardzo możemy na sobie polegać. Moje doświadczenie z przygodami jest dość krótkie, więc mogę zacząć. Jak wspomniałem, pochodzę z gór krasnoludzkich. A przemierzyłem tą długą drogę do Bramy Akwarii w celu… 03.02.20 Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek. Avitus nie był pewien, jakie zmiany w klubie ma teraz Nissa. Postanowił więc szukać jej w domu. Budynek miał w sobie dwa mieszkania. Drzwi frontowe prowadziły do mieszkania na parterze, którego lokatorzy zmieniali się regularnie. Boczne, zakręcone schody prowadziły do mieszkania na piętrze, w którym od lat przebywał Avitusa, Bruz, oraz Nissa. Mimo że dawno go tu nie było, budynek wyglądał na zadbany. Bruz regularnie sprzątał podwórko i schody wejściowe i był w tej kwestii niespodziewanie niezawodny. Satyr kluczem wszedł do środka, zamykając za sobą, po czym ruszył korytarzem do pokoju Nissy. Gdy zapukał, początkowo odpowiedziała mu cisza. Avitus dojrzał jednak zmianę oświetlenia w dziurce od klucza. Elfka sprawdziła, kto jest po drugiej stronie, po czym otworzyła drzwi. Zwykle nie była tak ostrożna. - To ci niespodzianka, myślałam, że gdzieś zaginąłeś. Nissa miała przeciętny wzrost jak na elfa, była przez to wyższa od Avitusa o pół głowy. Miała jasnofioletową, niemal różową skórę, ciemnofioletowe włosy, oraz błękitne oczy. W klubie dobrze zarabiała dzięki swojemu szczęściu na loterii genetycznej. W domu zwykle nosiła długie, jednoczęściowe suknie, które były przede wszystkim wygodne. Mimo uchodzenia za wysokiej klasy damę w godzinach pracy, Avitus wiedział, że Nissa była wyluzowana, leniwa i trochę niechlujna. ![]() - Yep, wzięłam urlop ostatnio i się opierdzielam. - wyjawiła, choć jej oczy uciekły z dala od twarzy Avitusa. Bugsby nie dawał swoim dziewczynom wolnego ot, tak. Nissa musiała na moment zapomnieć, że rozmawia z kolegą z pracy. - Zapracowałeś się? - zagadała. - Gruzu cię szukał, mówiąc coś o jakimś długu. Tak wkurzonego go jeszcze nie widziałam. - Tak, tak, jestem tego świadom. - westchnął chłopak. - Dlatego właśnie latam po mieście i kombinuję jak zdobyć pieniądze. - wyjaśnił. Następnie mina jego spoważniała. Wszedł do pokoju elfki i zamknął za sobą drzwi. - Ale przejdźmy do tego dlaczego tu jestem. Wiem o Eldrenie i wydaję mi się że jestem w stanie pomóc. - dopowiedział ściszonym głosem. W pokoju Nissy panował wszechobecny bałagan. Nie przyjmowała tutaj klientów, więc nie czuła nadmiernej potrzeby o niego dbać. Ubrania i podręczne przedmioty rozrzucone były po większości mebli. Nie było tu jednak brudu: mimo że rzeczy leżały, gdzie popadnie, zarówno one, jak i podłoże były idealnie czyste. Elfka usiadła na łóżku, dość daleko względem Avitusa. Westchnęła ciężko. - Czyli nie mogę liczyć, że cała ta sprawa sama ucichnie? - morderstwo było bardzo surowo karane w Bramie, więc Nissa pewnie już wiedziała, że ktoś w końcu ją zaczepi. Satyr pokręcił głową. - Nie ma takiej opcji. Ludzie już węszą, myślę, że każda szycha w mieście marzy o poznaniu tożsamości winowajcy. - chłopak przekrzywił głowę. - A ty nie chciałabyś rozwiązać tej sprawy? Eldren nie był dla ciebie kimś ważnym? - - Oczywiście, że rodzina jest ważna, ale mówimy o morderstwie. W pewnym momencie wypada martwić się o siebie. - tego typu nastawieniu Nissa zawdzięczała swój sukces w karierze kurtyzany. - Nikogo nie zabija się przypadkiem. Jestem pewna, że Eldren jakoś się naraził na taki los, czy inaczej sobie zawinił. Nie wspominając, że nie trzymał ze mną za bardzo kontaktu. Mieszkał aż w Padole. - Dobre podejście, trzeba się troszczyć o siebie. - zgodził się satyr. - Jednak nie martw się, póki ja zajmuję się śledztwem, tobie nic się nie stanie. - uśmiechnął się do przyjaciółki. - Bardziej obawiam się o innych. Lepiej by było uciszyć tą sprawę zanim zaczną węszyć koło ciebie. Dlatego też potrzebuję więcej szczegółów. Wiesz czemu Eldren odwiedził Akwarię? - Nissa westchnęła głośno. - No dobra, to od początku. - zebrała się w sobie przez chwilę. - Eldren musiał wrócić do Akwarii niedawno. Spotkałam go, jak wracałam z pracy, czekał na mnie koło głównego klubu. Chwalił się, że wie gdzie jest skarb jakiegoś Szczynobrodego. Nie brzmi zachęcająco, ale obiecał, że pomoże nam obu i chciał tylko mieć gdzie się przespać, choć nigdy nie przyszedł do mnie do mieszkania. Chłopak zawsze chciał być poszukiwaczem przygód, ale szczerze wątpię, aby miał na takie rzeczy odwagę. Zdziwiło mnie, że w ogóle coś znalazł. - podsumowała Nissa. - Mówił, że musi się tylko spotkać z jakimś historykiem, ale za cholerę nie pamiętam imienia. Trudne do wymówienia było. - stwierdziła, zaciskając dłonie. - To tyle co mi przychodzi do głowy. Jak masz jakieś pytania, to wal. Obiecaj mi za to jedno: jeśli będą szukać kozła ofiarnego, daj mi znać, żebym się stąd wyniosła. Na razie wolę siedzieć cicho. Wyjście z miasta pewnie narobiłoby mi tylko więcej problemów. - Oczywiście. Zostaniesz poinformowana jako pierwsza, jak tylko dowiem się o jakimś niebezpieczeństwie. - zapewnił Avitus. - Tak więc… Kim konkretnie był dla ciebie Eldren? Od razu przyznam, że pytam o to raczej z własnej ciekawości. Nigdy o nim nie wspominałaś. - - Eldren po prostu był. Byliśmy w zasadzie jeszcze dziećmi, gdy po prostu się zabrał na swoje przygody. Raz na jakiś czas zawitał w Bramie, to wtedy spędzałam z nim trochę czasu, w końcu rodzina. Nie mieliśmy jednak żadnych głębszych więzi. - wyjaśniła. - Czyli starszy brat jeśli dobrze zakładam? - dopytywał satyr. - Trzy lata. Avitus przytaknął. - Miał może w mieście jakichś znajomych lub współpracowników? - Nissa pokiwała przecząco głową. - Nic o czym mi wiadomo, poza tym całym historykiem. Jakiś ksekses, nie wiem. Jak mi się uda przypomnieć to imię to dam ci znać. Zwykle jak tu bywał, chodził gdzieś po mieście, spał w karczmach. Nie jestem pewna, czym się zajmował. Zakładałam, że przychodził tu po jakiś przygodach, może sprzedać jakieś ludzkie znalezisko. - A wiesz może czy tym razem odwiedzał jakieś konkretne miejsce? - kontynuował satyr. Pokręciła przecząco głową. - Wiem tylko, że miał się z kimś spotkać. Avitus podrapał się po bródce. - W takim razie to już chyba wszystko, dzięki za pomoc. Idę kontynuować śledztwo na mieście, a ty postaraj się trzymać z dala od kłopotów. - satyr przytulił koleżankę na pożegnanie i pokierował się w stronę wyjścia. - Czekaj, powiedz mi za to jedno. - zatrzymała go dziewczyna. - Robisz to dla mnie, czy dla siebie? - zapytała wprost. - Skoro nie znałeś Eldrena, zakładam, że Bugsby cię wysłał z ciekawości czy obawy. Satyr zatrzymał się, powoli obrócił i spojrzał Nissie prosto w oczy. - Bugsby zlecił mi zbadać sprawę, więc oczywiście chciałem jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie. Ale teraz kiedy wiem że jesteś powiązana z tym incydentem to muszę również zadbać o to aby włos ci z głowy nie spadł. Można więc powiedzieć że robię to dla nas obojga. - wyjaśnił. Nissa wzruszyła ramionami. - To pewnie najlepsze na co mogę liczyć w tym mieście. Powodzenia! |
![]() |
![]() | #28 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() | 03.02.20 Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek. Akademia bramy była centrum mądrości wyłącznie w duszy. Mało kto miał czas i pieniądze na prywatną naukę, a poza Zbigniewem nikogo nie interesowały inwestycje w przyszłość populacji miasta. Stary stayr zdołał jednak nazbierać dość funduszy, aby przekształcić kilka budynków w szkoły i zatrudnić garstkę nauczycieli do opieki nad dziećmi. Dorośli chcący korzystać z materiałów szkoły musieli płacić za ten przywilej na własną rękę. Avitus miał nieco szczęścia ze swoim tropem: jednym z wynagrodzeń nauczycieli za pracę w szkole było prawo do mieszkania w budynku. Wobec tego większość nauczycieli powinna być o tej porze w budynku. Z drugiej strony, szkoła była obecnie zamknięta. Teren szkoły ogrodzony był płotem, który chronił podłużny, dwupiętrowy budynek z dużym, zadeptanym placem przed wejściem. Z przodu znajdowało się wejście dwudrzwiowe i szereg okien. Mniejsze boczne wejście było z kolei na tyłach. Światło w pokojach górnej części budynku sugerowało, że ktoś w nim obecnie przebywa. Avitus rozważył swoje opcje i zdecydował, że musi dostać się do środka, nie zważając na przeciwności. Aktualne zadanie nie pozwalało na zwłokę. Bez większych problemów pokonał płot otaczający Akademię i wylądował po drugiej stronie. Po krótkich oględzinach wypatrzył parę otwartych okien na drugim piętrze. To wydawało się aż za proste. Satyr dyskretnie przemknął do ściany budynku i przykucnął, skupiając się na zaklęciu przeniesienia. Po zebraniu w sobie mocy, Avitus zakrzywił magicznie przestrzeń i znalazł się wewnątrz długiego, ciemnego korytarza na drugim piętrze szkoły. Znajdowała się tu seria pomieszczeń. Niektóre z nich wyróżniały się światłem dochodzącym spod wejścia. Każde miało na sobie również plakietkę: Enheduanna, pisanie i czytanie. Thales, matematyka. Xerxes, historia. Salomon, czarodziejstwo. Koliber, sztuka. W pokojach Kolibra i Thalesa znajdowała się ciemność. Nie było jeszcze nocy, więc w większości pomieszczeń paliły się świece. Plakietki na drzwiach nie pozostawiały wątpliwości co do miejsca które powinien sprawdzić Avitus. Satyr podszedł do drzwi do pokoju Xerxesa i zajrzał przez dziurkę od klucza. Wewnątrz pomieszczenia znajdował się minotaur zapisujący coś w zeszycie na podstawie informacji z dwóch ksiąg, do których się odnosił. Wyglądał na bardzo zaabsorbowanego w swojej pracy. Widok ten nie był specjalnie zadziwiający. Historia grała kluczową rolę dla minotaurów, pomagając im określić, kto jest lepszy od kogo i od jak dawna. Większość klanów tworzyła księgi na temat swojej historii. Xerxes wyglądał na nieco starszego przedstawiciela swojej rasy, więc fach ten mógł nabyć jeszcze na Fantazji, choć na podstawie samej obserwacji Avitus nie mógł być tego pewien. Avitus poprawił sobie fryzurę, po czym zapukał do drzwi. ![]() Po krótkiej chwili minotaur otworzył drzwi. - Tak? - Na widok Avitusa wyglądał na zdziwionego. - Przepraszam, jak pan tu wszedł? Już jest po lekcjach. - Xerxes wyglądał na zrelaksowanego, będąc w rozpiętej koszuli bez krawata. Avitus ukłonił się grzecznie i przybrał swoją najlepszą zmartwioną minę. - Wybaczy pan najście, ale mam sprawę poważną i niecierpiącą zwłoki. Otóż zaginął mój przyjaciel, Eldren Nass. Obawiam się że mogło mu się coś stać, dlatego staram się jak najszybciej go odnaleźć. Z tego co udało mi się dowiedzieć, pan się z nim niedawno widział, więc miałem nadzieję że może wie pan coś więcej. - wyjaśnił satyr. - Przepraszam pana, ale jestem pewien, że straż miejska zajmuje się tą sprawą. - Xerxes wyglądał na zmieszanego nagłym najściem. - Nie przypomina mi pan żadnego ze studentów. - stwierdził. Satyr podrapał się za głową, udając zmieszanie. - Ah tak, taką mam też nadzieję. Jednak nie mogę poprostu siedzieć z założymi rękami, muszę jakoś spróbować pomóc. Myślę że Eldrenn zachowałby się tak samo, jeśli role byłyby odwrócone. I nie, nie jestem studentem, znam go z poza szkoły. - wyjaśnił Avi. - Pomóc? - Xerxes zamilkł na minutę, wyraźnie trawiąc te słowa. Narracja Avitusa zaczęła wreszcie do niego dochodzić. - Wejdzie pan na chwilę. - zaprosił do pokoju, samemu cofając się do środka. Wziął rozklekotane drewniane krzesło i postawił je obok swojego biurka, samemu siadając na już przystawionym do niego większym, choć równie zużytym. Avitus przytaknął i zajął miejsce na podanym mu krześle. - Przykro mi to powiedzieć, ale Eldren niedawno zmarł. Rzadko się to zdarza, jednak ktoś strzelił go z kuszy w serce. Gdyby tego było mało, sytuacja odbyła się w kościele. Został pogrzebany na tyłach, biorąc pod uwagę, że to tam zmarł. Może się pan dowiedzieć więcej od księdza. - wyjaśnił, starając się mówić powoli. Satyr otworzył szeroko oczy i zasłonił usta rękami. Dobry kawałek czasu nie wydusił z siebie żadnego słowa. Sprawiał wrażenie roztrzęsionego, jednak w duchu był zadowolony że Xerxes wydawał się łykać to przedstawienie. - Ale… jak to możliwe? Kto mógł być do tego zdolny? Przecież takie rzeczy nie zdarzają się w Akwarii… - lamentował chłopak. Z tonu, wyrazu twarzy i zachowania Minotaura, Avitus był w stanie odczuć, że szczerze mu współczuje. Jednocześnie wydawał się nieco przestraszony tą historią, być może bardziej niż zasmucony. - Jak widać, miasto to nie jest aż tak bezpieczne, jak może się wydawać. - stwierdził. - Nie znam szczegółów poszukiwania. Jestem pewien, że gwardia się tym zajmuje, ale nie mamy w mieście żadnej gazety. Będziesz musiał zapytać straż osobiście. - poradził Xerxes. Avitus powoli zaczynał dochodzić do siebie. - A nie wiesz chociaż komu Eldren mógł ostatnio podpaść? Może węszył tam, gdzie nie powinien i ktoś postanowił się nim zająć? - dopytywał, mimo tego, że w jego głosie dalej było słychać roztrzęsienie. Xerxes poprawił okulary. - Spójrz na siebie, cały się trzęsiesz. Jeżeli Eldren miał jakieś problemy, nie powinieneś ich szukać. Powiedziałem straży wszystko, co wiedziałem na jego temat. Na pewno złapią tego, kto jest za to odpowiedzialny. Jeżeli jesteś przyjacielem Eldrena, jestem pewien, że nie chciałby, abyś wpadł w kłopoty z jego winy. - Xerxes nie brzmiał na w pełni przekonanego tym stwierdzeniem. U Avitusa, resztki smutku zaczynały ustępować miejsca determinacji. - Nie, nie, ja muszę pomóc, nie mogę zostawić tak ważnej sprawy w rękach obcych osób. Taki już jestem, nic na to nie poradzę. Zresztą, może po mnie nie widać, ale mam coś w głowie i umiem o siebie zadbać. - zapewnił chłopak. - Wciąż tego nie polecam. Eldrena już nie ma z nami, tego nie zmienisz. Jeżeli chcesz pomóc, możesz spróbować powiedzieć o tym jego rodzinie. Wiem, że ma tu gdzieś siostrę, mieszkał też w mieście nie aż tak daleko bramy. - zaproponował Xerxes. Satyr przytaknął głową, chociaż widać było po nim, że nie jest w pełni zadowolony z takiej odpowiedzi. - Dobrze, w takim razie postaram się przekazać wieści rodzinie. Może czegoś się jeszcze przy okazji od nich dowiem. Dziękuję za pomoc, będę się już zbierał. - powiedziawszy to, chłopak zaczął wstawać od stołu. - Robi się już późno. Jeżeli chcesz, mogę cię odprowadzić. - Zaproponował. - Och, nie ma takiej potrzeby. I tak już panu i zabrałem wystarczająco czasu. Dziękuję za wszystko, poradzę sobie dalej. - Avitus ukłonił się grzecznie. 03.02.20 Rano, Dzień, Wieczór, Noc, Przełom dnia Końcówka łagodnej zimy: pogodny dzień Jest ciepło, śnieg się topi, ludzie chodziliby bez kurtek. Zbliżając się na pomosty akwarian, Avitus odczuł, że dzielnica jest dużo cichsza niż zwykle. W małych drewnianych domkach wydawało się nie być prawie nikogo. Sytuacja ta stała się bardziej intrygująca, gdy zbliżył się do oceanu. Woda świeciła się jasnym blaskiem, gdy głęboko w akwarii syreny świętowały wczorajsze zwycięstwo. Przedtem satyr nie przychodził tu często, jednak po raz pierwszy był w stanie dostrzec budynki i postaci poruszające się pod miastem bez wchodzenia do wody. - Hej! - Kin krzyknęła w jego stronę, czekając przed wejściem do domku Karla. - Mam cię zabrać pod wodę, do ojca. Oni teraz mają to takie poważne posiedzenie burmistrza, więc będziesz musiał być tam poważny. Yyy… Nie siadaj przede wszystkim, nie wypada. - poradziła po chwili namysłu. - Hej! - Avitus pomachał przyjaciółce i skierował się w jej stronę. - Głęboko to? Moje możliwości nurkowania są trochę ograniczone. - zapytał się satyr. - Niee, wpłyniemy do takiej jaskini. Poprowadzę cię. - obiecała Kin. - W środku jest sucho…no, wilgotno, ale nie ma głębokiej wody. - Aaa, w takim razie nie ma problemu. A możesz mi powiedzieć coś więcej o tym spotkaniu? Co będą tam omawiali? - dopytywał się chłopak. - Coś z planami rodziny. Akwaria ostatnio śmierdzi, chyba to tacie przeszkadzało. Pewnie nic o mniejszych rasach, choć z drugiej strony zaprosili satyra. - Kin wzruszyła ramionami. - Chyba pierwszy raz chcą kogoś spoza Akwarii. - W takim razie jestem zaszczycony. - oznajmił satyr. - Sprawa brzmi ważnie, lepiej nie każmy im na siebie czekać. - Kin złapała Avitusa za rękę, a gdy satyr wziął głęboki oddech, wskoczyła z nim do wody przez dziurę na środku domu Karla. Początkowo płynęli w stronę akwarii, dość szybko zakręcili jednak w rafy koralowe i wpłynęli do ledwo widocznego tunelu. Trasa ta zaczynała stawać się wyzwaniem dla Avitusa, ponieważ Kin nie była na tyle silna, aby ciągnąć go szybciej, niż on sam był w stanie płynąć. Szczęśliwie, woda nie wypełniała tunelu w pełni, pozwalając satyrowi płynąć z głową nad taflą. Ku jego zdziwieniu, na końcu tunelu była wyżłobiona i wymodelowana świątynia. Miejsce to wyglądało świecko. Brakowało tu posągów czy bogatych zdobień. Zamiast tego sala była wypolerowana w wyrównany prostokąt, z drewnianymi palami opierającymi sufit i licznymi płótnami zdobiącymi ściany. Każde obrazowało walki akwarian z bezkształtnymi istotami lub zawierały symbole w nieznanym dla Avitusa języku. Na końcu sali, na prostej poduszce, siedział Karl. Przed nim trzech innych awkarian, z których dwóch Avitus już znał. ![]() Water Dragon Saga - Aviii… - wyszczerzył się Karl. - A więc trafiłeś, miło mi cię zobaczyć. Kin stanęła na palcach, aby wyszeptać do ucha satyra: - podejdź, ukłoń się i przedstaw wszystkim. Satyr zrobił tak jak poleciła mu koleżanka. Podszedł bliżej i wykonał głęboki ukłon. - Avitus Rix. - przedstawił się. - Dziękuję za zaproszenie, jestem zaszczycony. - Rosła, akwariańska kobieta o zielonych mackach na głowie zaciągnęła się swoją drewnianą fajką, po czym wypuściła kłębek dymu z ust. Następnie przemówiła, patrząc z ziemi na Avitusa. - Przed tobą znajduje się głowa klanu, łowca demonów Karl. Przed nim jest Pierwsza Łuska, “Wodny Smok” Adonis. Ja jestem Trzecią Łuską, “Marmurowy Oskar” Apna, a przede mną siedzi Czwarta Łuska, “Czarna Rozdymka” Tobi. Witamy w sali narad klanu Akwarii. Wszyscy spoglądali na Avitusa z pełną powagą. Dało się wyczuć pewien obyczaj i strukturę klasową. Apna musiała przemówić, ponieważ jej pozycja w klanie tego nakazywała, cała reszta jednak wydawała się czekać na swoją kolej. Naturalnie, to Karl dyktował tempo. To on przemówił następny: - Zaprosiłem cię tutaj, aby dać ci lepszą perspektywę na to, jak funkcjonuje Akwaria. Jesteśmy dużą rodziną. Nad naszym domem pozwoliliśmy zasiedlić się wam, pod warunkiem że słuchacie naszego nadzoru. Ktoś by z tych terenów skorzystał prędzej czy później, wolimy grupę bardziej potulną niż wojowniczą. - Innymi słowy, Karl oddał te tereny Zbigniewowi, aby nie próbował zagarnąć ich nikt groźniejszy, jak gildia magów lub militarystyczny zakon Mammona Szarego. - To prosta umowa. - Kontynuował Karl. - Tak długo, jak wszyscy się dogadujemy, Brama może być zajęta sobą, a akwarianie zajmują się tylko prawdziwą Akwarią. Żadnego mieszania, czy to mieszkańców, czy konfliktów. - wyjaśnił z uśmiechem. - Domyślasz się, czemu cię zaprosiłem? - Zakładam, że mieszkańcy miasta musieli wam czymś podpaść. - odpowiedział pewnie Avitus. - Tak jest. - wyszczerzył się Karl. - Zbigniew spuścił gówno do Akwarii. Podpiął ściek prosto do rzeki wypływającej nad naszymi głowami. - wyjaśnił. - Zdążyliśmy ten ściek siłowo zamknąć, ale takie zachowanie nie może mu ujść płazem. - stwierdził Karl. - Nie chcę jednak niepokoić Bramy przedwcześnie, więc pomyślałem: może by tak zatrudnić parę osób, aby trzymały powierzchnię na oku? - szybko wyjaśnił swoją motywację. - I tak już się koło nas kręciłeś, a rekiny cię nie zżarły, więc byłbyś dobrym eksperymentem. - ocenił. - Zapraszam więc Ciebie, abyś dołączył do naszej rodziny. Nie bój się jednak odmówić, jeżeli życie w takim klanie to nie twoja bajka nic ci za to nie zrobię. Nawet gdybyś pobiegł prosto do Zbigniewa, stary satyr ci nie uwierzy. - Wchodzę w to. - odpowiedział satyr bez zastanowienia, uśmiechając się lekko kącikiem ust. - Jeśli potrzebujecie szpiega to dobrze trafiliście. - zapewnił. - Świetnie, miło mi to słyszeć. - ucieszył się Karl. - Nie znam się na was aż tak dobrze, więc pozwolę ci osobiście zadecydować, pod kim będziesz pracował. Każdy lider w klanie prowadzi swoją rodzinę, której będziesz częścią. Twoja łuska będzie wydawać ci polecenia, i to z nią będziesz rozmawiał, gdy chcesz przekazać coś mi. - wyjaśnił proces. - Adonis. - Ekhm. - umięśniony akwarian odchrząknął. - Moja rodzina zajmuje się dbaniem o bezpieczeństwo interesów akwarian w mieście. Pilnujemy naszych sklepów, prowadzimy wymiany z czarnozębym czy kolibrem i tak dalej. Cenię osoby o grubej skórze, choć wytrzymałość da się zawsze wypracować. Wiem, że się przyjaźnimy, ale jako twój szef musiałbym cię traktować nieco inaczej. - zauważył. - Apna. Kobieta znów wypuściła dym z fajki. - Moja rodzina dba o bezpieczeństwo Akwarian. Zajmujemy się każdym, kto sprawia naszym problemy. Ścigamy też tych, którzy oszukują w interesach z klanem. Zanim bym ci zleciła jakąś robotę, najpierw ostro bym podrasowała te mięśnie. Moi często się biją i musisz być na to gotowy. - ostrzegła. - Tobi. - Ja niby już zajmuje się nadzorem miasta, ale całe konsorcjum wie, aby wystrzegać się ryb, więc są limity do tego, co mogę zrobić. Często zgrywamy również rolę twarzy i kurierów klanu. Wyglądasz na szybkiego, więc pewnie mógłbym ci szybko znaleźć jakąś robotę. - Rodziny często współpracują i wymieniają się rolami, każda ma jednak inne priorytety i co innego może ci zaoferować. Komu się zaprzysięgniesz? - spytał Karl. Avitus wysłuchał dokładnie wszystkich zgromadzonych i po krótkim namyśle ukłonił się w stronę Tobiego. - Myślę że moje umiejętności najbardziej przydadzą się w rodzinie Czarnej Rozdymki. - zdecydował. - Umiem poruszać się niepostrzeżenie, zdobywać informacje i znikać w tłumie. Sprawdzę się jako informator. - przekonywał akwarianina. Tobi uśmiechnął się. - Nieźle, nieźle. Poradzę sobie z tobą, to na pewno. - zachichotał. - Obok mokrego ogona jest drewniana wieża. To miała być niegdyś latarnia, ale Zbigniew i Czarnozęby za bardzo się o nią kłócili, to ją zarekwirowaliśmy. Tam się spotykamy. Wpadnij któregoś wieczora, postaraj się nie później niż za trzy dni… wykorzystaj ten czas na swoje najważniejsze sprawy. - wyjaśnił Tobi. Apna wypuściła dym, patrząc podejrzanie na Tobiego. - Coś gotową odpowiedź miałeś. Karzeł zachichotał na ten komentarz. - Przecież moja praca to wiedzieć. Więc się dowiedziałem, jakie on ma zdolności. - Spokój! - krzyknął Karl. - Za nim cię odeślę, satyrze. Potrzebujesz może czegoś ode mnie? Może trochę minąć, nim nam znów przyjdzie razem porozmawiać. Satyr podrapał się w bródkę. - Jest w sumie jedna sprawa. Doszły mnie słuchy, że wczoraj miastowe szychy spotkały się w Klubie Dżentelmeńskim i wynajęły dużo pokojów. Brzmiało jak coś poważnego. Wiesz może o tym coś więcej? - spytał. Karl wzruszył ramionami. - Było jakieś morderstwo w mieście, więc wszystkie szychy chodzą na szpilkach. To, że ktoś zginął, nie znaczy, że ma to związek z konsorcjum. Jak dla mnie te tchórze niepotrzebnie się trzęsą. - wyglądało na to, że Karl nie podzielał poglądów względem taboo, za jakie uważano morderstwa między fantazjanami. Avitus zastanowił się chwilę. - Huh, miałem nadzieję na coś ciekawszego. Ale skoro nic ważnego z tego raczej nie wyniknie, to nie mam więcej pytań. - skwitował. - To czuj się wolny. Kin zabierze cię na powierzchnię. Zadanie młodej to głównie nadzorowanie Gernona, ale jeżeli coś od nas potrzebujesz, możesz z nią rozmawiać. Nią i Tobim. - wyszczerzył się Karl. - Liczę na ciebie Toby, pamiętaj, że to nie byle eksperyment. |
![]() |
![]() | #29 |
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
|
![]() |
![]() | #30 | ||||||||
![]() Reputacja: 1 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
| ||||||||
![]() |