Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-02-2021, 18:43   #1
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Kryształy Czasu - Sprawki w Orkusie Wschodnim I

Sprawki w Orkusie Wschodnim I







Tan Sandinell Querra z niepokojem spoglądał na powracający ze zwiadu podjazd. Dziesiętnik Vasco Nora, zwany potocznie przez swoich ludzi „Nalej”, siedział w siodle w miarę prosto, choć ręką w prowizorycznym temblaku ciężko się powodzi narowistym wierzchowcem. A takim jego wierzchowiec był. Co i tak było teraz bez znaczenia, bo ważniejszą rzeczą było to, jak wyglądała reszta jego ludzi. A wyglądali podle. Ci, którzy trzymali się w siodle. Czwórka jechała przewieszona przez łęki wierzchowców i pewnym było, że raczej już na koń nie wsiądą. Powrozy, którymi przywiązano ich ręce i nogi pod końskimi brzuchami, w sposób dosadny wskazywały na to, że to nieboszczycy wieżdżali powiązani niczym szynki. Tylko zakrwawione tuniki wskazywały dobitnie na to, że spotkało ich coś złego. Mimo to zajechali z fasonem. Vasco już tak swoich ludzi prowadził. Co by się nie działo ich dziesiątka, teraz już szóstka, miała dawać przykład. Oto My, lekka kawaleria todongarska! Sandinell nie był temu przeciwny. Choć teraz taki wjazd był solidną przesadą.

- Melduj Nora! - krzyknął, nim jeździec zdążył się zatrzymać. Wrota fortu uchylone na czas powrotu podjazdu, ciężkozbrojni orkowie już zamykali. Na palisadzie strażnicy niezmordowanie mierzyli wzrokiem okolicę. Fort był gotów na ewentualny napad i Querra z zadowoleniem to zarejestrował. Pomimo tego mars nie zniknął ze zmęczonego oblicza półelfa.

- No poszlim wzdłuż lasu ledwieśmy zeszli z bazaltowych, jak było w rozkazie. Chłopów puściłem w szyku, coby ubezpieczać się, wiadomo. - Nora miał poważanie wśród podwładnych. Skoro mówił, że się wzajemnie zabezpieczali, to tak być musiało. Mimo to padli ofiarą zasadzki. A to oznaczało, że ten kto ją przygotował, był odeń lepszy. A to już znaczyło bardzo wiele. - Ale jak się jar zaczął, co to nim ten strumień na te ruiny starej wieży idą, to jakaś taka mgła nas opadła. Kazałem ludziom zewrzeć szyk, ale nim zdążyliśmy się ogarnąć już nas ostrzelali. Diabelskie nasienie w kolco-krzewie się skryli, ani do nich pójść, ani ogarnąć. Tyleśmy jeno dostrzegli, że nie było ich aż tak wielu, jak to kupce mówili. Ale i tak nas pokąsali. A jak porywają się na zbrojnych, to wiadomo, że kupców, podróżnych i kmiotków ogarną. Nie ma rady Panie podsetniku, trza do miasta po posiłki słać. Ludzi szkoda w lesie marnować. Zwłaszcza, że nie znana nam ta knieja. To pogranicze Panie. A Nowa Puszcza niezbadana przecie. Sami wiecie jak jest…

Tan Sandinell Querra wiedział jak jest. Pogranicze na wschód od Ag-Coto Garu było, delikatnie mówiąc, dzikie. Choć przecie Orkus Wschodni był ucywilizowany Kraina podlegała władzy burmistrzowi Ag-Coto Garu jedynie umownie, bo stanice taka jak ta w której stacjonowali, zapewnić porządku na pograniczu nie były w stanie. Nie przy obsadzaniu ich ledwie dziesiątką ludzi z czego połowa to ciężkozbrojni, niezdolni do strzeżenia traktu. I na przestrzeni mil oddając dowódcom stanic do dyspozycji dwa lekkozbrojne oddziały konnych, którzy naraz mieli być wszędzie. I na granicy Nowej Puszczy i w przepastnych kanionach Gór Bazaltowych i na równinie na północ od nich. Zwłaszcza, że granica biegła wzdłuż gęstej i niezbadanej Nowej Puszczy. To znaczy sam las przed dekadami był nie tylko zbadany, ale wręcz zamieszkały. Podobnież sam baron Ur-Ergun Droho podbijał las, który otrzymał w nadaniu od księcia. Wzniesiono nawet z użyciem magii kilka wież i kaszteli, ale coś poszło nie tak. Czy to podlegli lordowie się ze sobą pobili, czy wymknęła im się z władzy używana magia czy też napotkali coś, co kres położyło podbojowi, dość rzec że niewiele pogłosek dotarło do cywilizowanego świata o tym co wydarzyło się w Nowej Puszczy. O samym baronie Ur-Ergunie Droho wieść rychło zaginęła, podobnież jak o hufcu podległych mu rycerzy. A i kmiotkowie co towarzyszyli rzutkiemu władcy jakby zapadli się pod ziemię. I nikt nie wiedział co z nimi się stało. Tyle, że od tamtego czasu minęły lata. Ludzie pozapominali o tym wszystkim a gęste lasy zarosły przeszłość. Wabiły teraz swoim bogactwem. Od czasu do czasu zapuszczał się w knieję tropiciel, kłusownik czy łowczy, czasami drwale dokonywali na skraju wyrębu. Ale w głąb Nowej Puszczy nie zapuszczał się nikt. Nikt, komu życie było miłe.

Tyle, że ostatnio to co strzegło lasu zaczęło sięgać również jego granicy. A postawiony na straży traktu aż do podnóży Gór Bazaltowych fort miał zadbać o to, by biegnący skrajem lasu trakt był przejezdny. I bezpieczny dla podróżnych. Tan Sandinell Querra wiedział, że to doń należy to zadanie. I wiedział, że siłami swoich ludzi tego zapewnić nie jest w stanie. Jednak miał pewien pomysł jak zrealizować nałożone nań rozkazy.


***




Z Agby na zachód do Stanicy droga nie była może jednym z królewskich traktów, ale z całą pewnością nie przynosiła wstydu zarządcy prowincji. Nie ulokowało się przy niej tyle gospód ile przy głównym trakcie, ale i tak podróżny miał gdzie pojeść i pospać. Zwłaszcza, że osady górnicze położone u podnóży Bazaltowych Gór też dbały o bezpieczeństwo w swojej okolicy. Można by rzec, że aż do Leśnej Drogi okolica była względnie bezpieczna. Rozrzucone tu i ówdzie farmy miały mimo tego charakter obronny, ale to było oczywiste. Górskie klany żyły z łupiestwa a i zdarzało się, że pobliskiej Nowej Puszczy wyszły jakieś żądne łatwej zdobyczy bandy. Tu, na polach pod Ag-Coto-Garem, osadnicy dbali o siebie. Zwykle takie bandy szybko odpuszczały, łupiły podróżnych a i to krótko, bo wnet przeganiali ich z traktu zbrojni osadzeni w przydrożnych fortach i stanicach. Gościniec na Todon-Gar był bardziej nawet niż bezpieczny. Przeciwieństwem tejże drogi była ta druga, leśna. Nazywana Leśną Drogą wiodła z Ag-Coto-Garu do Todon-Garu łukiem, mijając od zachodu Bazaltowe Góry i przez to część jej biegła przez leśne ostępy Nowej Puszczy. Naddawała może kilka mil tym, którzy wędrowali jej trasą, ale za to omijała najgroźniejsze części Gór Bazaltowych. Podążający nią podróżni unikali zbójeckich górskich plemion, unikali szczepów dzikich Orków i innych zielonoskórych o wszelkiego rodzaju zamieszkujących górskie kotliny i jaskinie bestiach nie wspominając. Choć wiele z nich szukało zdobyczy już na traktach. Mimo tego szlak uchodził na względnie bezpieczny, bo i tych kilka stanic położonych wzdłuż niego dbało o bezpieczeństwo podróżnych. Tak było do niedawna. Teraz kupcy odradzali korzystania z tej drogi przywołując niedawne przypadki zaginięć podążających tą drogą karawan i indywidualnych podróżnych, którzy mieli nie tylko zostać napadnięci, ale wręcz zaginąć bez śladu. I to gdzie? W Orkusie Wschodnim! W centrum cywilizowanego Świata!

Wobec buntów, które wybuchły w całej podległej Ktanom Orchii po niespodziewanym i nagłym podniesieniu podatków dowódca sił strzegących szlaku, Setnik Tan Ergun Du-ran nie miał wielkiego pola do manewru. Mógł łatać dziury podległą mu setnią lekkiej kawalerii rozlokowaną pod dowództwem podsetników w trzech stanicach i kilku fortach. Mógł i to robił, ale to okazało się niewystarczające. Potrzeba było środków nadzwyczajnych i dla tego zarządał od swoich pryncypałów w Todon-Garze i Ag-Coto-Garze prawa do poboru. I prawo to otrzymał. To, oraz prawo do zabezpieczenia Śmiałkom stosownego wynagrodzenia. Jak stało w rozwieszonych po gościńcach i karczmach każdy kto oddał by się do dyspozycji dowódców stanic na czas rozwiązywania problemów w Nowej Puszczy otrzymać miał po 10 sztuk złota, o ile dowódca uznał by jego przydatność do tego zadania i z usług skorzystał. A ci, którzy ów problem rozwiązać by chcieli, liczyć mogli na większą jeszcze nagrodę. To sprawiło, że gościńce, trakty i ścieżki zaludniły się od wszelkiego rodzaju łajdaków, moczymord i rzezimieszków, szukających taniego sposobu na zarobek. A dowódcom stanic dodało jeszcze roboty, bo ci których odrzucono z jakiejkolwiek by przyczyny w poczuciu krzywdy nie raz chcieli się mścić. Wnet zrobiło się w okolicach traktów goręcej i dopiero wywieszenie kilkunastu z tych zbirów wzdłuż dróg uspokoiło nieco okolicę. Nie mniej jednak, pomimo tych niebagatelnych trudności, udało się z tego gówna wydłubać kilka perełek. I tym dowódcy poszczególnych stanic dali i glejt i zadanie. Pokładając w nowych nadzieję. Nadzieję na rozwiązanie problemów z napadami.


* * *



Było ciepło, jak na letnie popołudnie przystało. Gorące powietrze nie poruszało nawet drgnienie wiatru. Las pachniał igliwiem i leśnym runem.. Ze stanicy zarządzanej przez Tan Sandinella szli od rana. Siedmiu maszerujących traktem wędrowców nie zważało na zapachy lasu to niemal wcale. Niemal. Idący społem z wszystkimi Tan Undcight, półolbrzym o wyraźnie klanowych korzeniach, szedł węsząc niczym pies. Doskonale rozumiejąc to, że wszystko ma swój zapach. I że wyczucie go nie raz ocaliło mu skórę. Ciągłe życie w dziczy tak wpływało na każdego. Półork El Kethrys, idący u jego boku również na przedzie, również czujnie rozglądał się w koło. Zbliżali się do miejsca, gdzie w zasadzkach ginęło najwięcej kupieckich orszaków. Półork nie do końca ufając zmysłom pozostałych wolał być pierwszy i móc dzięki temu samodzielnie ocenić wszystko co zobaczą. A napięty łuk ze strzałą nałożoną na cięciwę zaszkodzić mu z pewnością nie mógł. Kroczący za tą dwójką wielki, czwororęki malauk, rycerz Tan Gerard nie zwracał uwagi na dwójkę ostrożnych kompanów. Zakuty w pancerz z solidnym orężem u pasa i tarczą herbową na plecach czuł się pewnie. Co nie oznaczało, że miał zamiar wystawiać się jakimś łucznikom na strzał. Co to, to nie. Póki co jednak nie widział żadnego łucznika. Szedł więc rozmyślając o wydarzeniach, które sprawiły że chwilowo porzucił swą karierę w Zakonie Kamiennego Muru. Miał o czym myśleć. Idący za nim człek każący zwać się Draugdinem też miał swoje własne powody do zadumy. Słyszał o problemach na szlaku i w sumie były mu one zupełnie obojętne, gdyby nie sen. Sen, który sprawił że zrozumiał, iż to właśnie tu odnajdzie jakąś cząstkę własnego jestestwa. Że właśnie tu objawi się jego potęga, którą czuł wzbierającą pod skórą. Czuł, że nadchodzą jego dni. Dni w których objawi się Światu. Idący w środku oddziału półolbrzym El Thrud, drugi tej rasy w kompanii, zastanawiał się nad tym kiedy w końcu nastąpi bitka. Nie musiał iść z przodu by wyczuwać napięcie. Nie musiał węszyć by poczuć, iż las pachnie śmiercią. Czuł ją w każdym stojącym na sztorc włosie na karku. Podobnie jak wzrok kogoś, kto śledzi każdy jego ruch. Idący niemal na końcu przedstawiciel rasy panów, Uruk czystej krwi Tan Ingdanu, idąc rozmyślał z kolei nad słabością wielkiego państwa Katana. Czuł, że gdyby władza spoczywała w jego rękach, na co z pewnością zasługiwał, wszystko funkcjonowało by inaczej. I urodzeni szlachetnej krwi nie musieli by zdzierać obcasów w patrolowaniu szlaków. Jednak niedoskonałość państwa nie była do naprawy jako całość. Naprawę należało zacząć od rzeczy najdrobniejszy. A on czuł, że to miejsce jest równie dobre jak każde inne by rozpocząć to zbożne dzieło. Zamykający pochód elf, El Aleen, szedł również ze strzałą nałożoną na cięciwę łuku. Obserwował skraj lasu, jednak jego wzrok sięgał głębiej. Badał strukturę liści, ukształtowanie runa, każde drgnienie paproci i traw. Znał się na zasadzkach jak mało kto i nie miał zamiaru być tym, który w nią wpadnie. Mimo tego, że wielu jego kompanów wielkością gwarantowało idealny cel, dla potencjalnych łuczników.

Trakt wiodący leśnym duktem skręcał gwałtownie, pod kątem prostym wychodząc zaraz za zakrętem na polanę. Polanę, środkiem której płynęła dość wartka rzeczka niknąc w jarze, płynąc dalej, wgłąb Nowej Puszczy. Polanę na której leżał zwalony na bok solidny wóz. Jego dyszel sterczał w niebo niczym ogołocony z gałęzi świerk. Szybko obiegli wzrokiem skraj lasu, ale zdawało się, że nikogo tam nie ma. Jednak wóz nie przewrócił się sam a fakt, że na polanie nie ma koni żywotnie wskazywał na to, że ktoś tu przelał cudzą krew. Zwłaszcza, że obok wozu widać było ciała dwójki podróżnych. Z daleka zdawali się zupełnie martwi.


= = = = = =

Witam. W krótkim skrócie pozwoliłem sobie założyć, że przyjęliście propozycję dowódcy stanicy i wyruszyli na zbadanie przypadków napaści na trakcie. Nie znacie się, ale podróżujecie ze sobą od połowy dnia. Może znaliście się wcześniej co niektórzy, ale to już wasza sprawa. Proszę byście się opisali pozostałym. I miłej zabawy. Formułę pisania opracujemy, bo sam się w zasady wkręcam.

Powodzenia

P
b
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 02-02-2021, 21:29   #2
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Gdzieś w głębi Leśnej Drogi

Idący na czele pochodu mieszaniec krwi wodził zmrużonymi podejrzliwie oczami po leśnych ostępach. Dzierżąc w rękach uzbrojony w strzałę łuk, myszkował wzrokiem po zakamarkach kniei nasłuchując jednocześnie bacznie i zachowując samemu powściągliwe milczenie. Od chwili wyruszenia ze stanicy słowem się nie odezwał do towarzyszy swej wyprawy, poprzestając na pełnych szacunku ukłonach, kiedy jego spojrzenie krzyżowało się z wzrokiem szlachetnie urodzonego uruka.

Kiedy półork stawił się w stanicy przed obliczem dziesiętnika rekrutującego zaciężnych przepatrywaczy, obyty ze sprawami dworu hyrtana w Ag-Coto-garze tan Ingdanu z miejsca rozpoznał w mieszańcu Ogara Najwyższego. Niewielu śmiertelników wciąż pamiętało o istnieniu tej ortodoksyjnej sekty, albowiem dalece podupadła ona na znaczeniu w przeciągu ostatnich pokoleń, ale tan Ingdanu posiadał szeroką wiedzę na temat świata katanickich kultów. Władający czarną magią łowcy głów zwący się Ogarami Najwyższego wciąż przemierzali puszczańskie trakty i gwarne ulice miast Orkusa Wschodniego polując z równą zajadłością na heretyków i dezerterów, co pospolitych zbrodzieniów i zalegających ze spłatą podatków dłużników Imperium, bacznie przy tym nadstawiając swoich wścibskich uszu. Cokolwiek w nie pochwycili, trafiało prędzej czy później do wiadomości niezliczonych zauszników hyrtana na stołecznym dworze, o ile uznane zostało wcześniej za godne zajęcia ich cennej uwagi.

Tak, odlany z czarnego żelaza wisior w formie zaciśniętej pięści wiszący na szyi mieszańca nie pozostawił urukowi żadnej wątpliwości. Jeden z pośledniejszych urodzeniem członków ekspedycji rzeczywiście był Ogarem, chociaż z racji młodego wieku i skromnego ekwipunku najpewniej należał do kręgu neofitów sekty. Uruk bez trudu wyłapywał wzrokiem wiele mu mówiące szczegóły, które mogły ujść uwadze śmiertelników niższego stanu: brak wierzchowca, choćby nawet muła, pozbawiony zdobień oręż, lotki strzał wykonane z piór pospolitych ptaków, a nie patrosznika królewskiego czy choćby kamiennego sokoła.

Bardziej szczenię niźli ogar z prawdziwego zdarzenia, wszelako starannie wytresowany, jeśli brało się pod uwagę szacunek okazywany przez członka sekty osobie czcigodnego szlachcica.

Kiedy oczom wędrowców ukazała się przecięta strumieniem polana oraz przewrócony wóz, mieszaniec oderwał się od maszerującego obok siebie półolbrzyma i przeskoczył na przeciwny brzeg strumienia. Zrzuciwszy z ramienia szeroki pas podróżnej torby, Kethrys przyklęknął wśród wysokich traw z napiętym łukiem i wzrokiem wbitym w ciemną ścianę puszczańskiej gęstwy. Nasłuchiwał niczym polujący drapieżnik, szukając wśród skrzypienia konarów i szumu liści odgłosów mogących zdradzić bliską obecność zagrożenia.

Oględziny zwłok pozostawił innym, samemu dając baczenie na przesycony aurą śmierci las.


Szanowni, prezentując swego bohatera pozwoliłem sobie na nietypowy zabieg, mianowicie pokazałem go oczami innego z członków drużyny nie chcąc zdradzać jeszcze zbyt wiele na temat półorka. Uznałem, że uczony z racji pochodzenia uruk najszybciej rozpozna profesję Kethrysa, stąd skorzystałem z jego właśnie postaci. Jeśli taka forma prezentacji stanowi naruszenie grytykiety albo uraziła w jakiś sposób Mike’a, poproszę o info w komentarzach, a czym prędzej przebuduję swój post na mniej kontrowersyjną wersję.


 
Ketharian jest offline  
Stary 03-02-2021, 15:47   #3
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Tan Ingdanu Urguzur Torass cieszył się szczęściem swoich towarzyszy. Normalnie by wyruszyli pozbawieni przewodnictwa, niczym stado baranów. Ale dziś stali się częścią większej całości. A on zadba by ta całość pozostała nienaruszona, nawet jeśli jej części trzeba by poświęcić.

- El Aleen, zabezpiecz z drugiej strony, El Thrud sprawdź czy ktoś tam żyje. Reszta obserwować. Zbyt pusto tu wygląda.
Sam trzymał tarcze w pogotowiu, wzmacniana metale kurta nie była żadnym wyzwaniem dla wystrzelonej z zasadzki strzały. W drugim ręku trzymał półtorak. Wytarta rękojeść i pochwa oraz brak zdobień jasno świadczyły, że broń nie była noszona na pokaz. Na plecach miał jeszcze ciężki topór dwuręczny, na wypadek jakby miecz okazał się za mały.
 
Mike jest offline  
Stary 04-02-2021, 11:27   #4
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
Nie podjął się tej roboty dla pieniędzy. To był jedynie dodatek do odnalezienia odpowiedniego Wyzwania, którego szukał już od dawna. Eksploracja Nowej Puszczy dawała takie możliwości a on się długo nie zastanawiał. Właściwie to w ogóle. Z chęcią wchodził w każde zadanie pozwalające upuścić krwi. Nie przyniósł póki co ujmy swemu plemieniu, nie cofał się przed zagrożeniem. I nie zamierzał tym razem.

Od razu było widać, kto zacz. Wielki na ponad dwa metry, potężnie zbudowany chłop o obliczu zdradzającym, że nie wychował się w cieplarnianych warunkach, jak większość miastowych pizdusiów. Dwuręczny miecz, kusza i długi sztylet zdradzały, czym się na co dzień zajmował. Wypełniony po brzegi plecak i kołczan bełtów dopełniały wyposażenie. Ubrany był odpowiednio do pogody, a korpus chroniła mu gruba zwierzęca skóra. Na szyi dyndał wisior, na który nawleczone były kły mniejszych i większych drapieżników, które Thrud zabił na przestrzeni lat. Czujne spojrzenie czarnych oczu przeskakiwało po otoczeniu, gdy przemierzali trakt.

Barbarzyńca nie wiedział, czego spodziewać się po nowych towarzyszach, ale wierzył, że przydzielono go do grupy, która umiała sobie poradzić w różnych okolicznościach. A przynajmniej na takich wyglądali. Półolbrzym szedł w skupieniu, a gdy wyszli zza zakrętu i ujrzeli przewrócony wóz, nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Wszędzie przecież grasowali bandyci czy inne chuje-muje. Wyglądało na to, że ktokolwiek wziął sobie za cel powóz, już zniknął. Ale pierwsze wrażenie bywało zwykle mylne.

Słowa Uruka skwitował jedynie chmurnym spojrzeniem posłanym w jego stronę. Dobył wielkiego miecza, który wydawał się nic nie ważyć w wielkich dłoniach barbarzyńcy i podszedł do powozu, by się rozejrzeć. Nie sądził, by odnaleźli kogoś żywego, ale może przynajmniej na podstawie oględzin domyślą się, co dokładnie miało tu miejsce. Thrud w każdym razie był czujny i rozglądanie się przy wozie dzielił na równi z rozglądaniem się po najbliższej okolicy. Najgorszym było dać się zaskoczyć.
 
Quantum jest offline  
Stary 04-02-2021, 17:09   #5
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Gdzieś na Leśnej Drodze

Kethrys pozwolił na to, aby w kącikach jego wąskich ust zagościł na chwilę przelotny cień uśmieszku. Swoboda, z jaką uruk-hai jął komenderować resztą drużyny dowodziła po raz kolejny niezbicie, iż to właśnie orkowie z woli Najwyższego powołani zostali ku temu, by władać pospolitymi rasami świata. Oto błogosławiony syn Katana, za którym Ogar gotów był podążyć wedle naturalnego porządku jego świata.

Potężny barbarzyńca ruszył czym prędzej w stronę wozu posłuszny woli szlachcica, co wydawało się sugerować, że myśli czasami również głową, a nie tylko mieczem. Mieszaniec odprowadził go spojrzeniem odnotowując w pamięci godną respektu posturę i wiszące na szyi rozliczne trofea. Tak, oto towarzysz podróży, któremu lepiej było nie wchodzić bez potrzeby w drogę.

Powracając do obserwacji liściastej gęstwy Kethrys zerknął ponad ramieniem na drugiego przepatrywacza najętego w stanicy. Ciekaw był tego jak ów przyjmie do wiadomości polecenie czcigodnego tana Torassa i czy aby nie odważy się okazać urukowi jakiegoś dysrespektu. Wychowany w surowym światku katanickiej sekty, młody półork darzył elfy nie tylko głęboką podejrzliwością, ale i złowrogą niechęcią, której źródło bynajmniej nie tkwiło w powszechnej wyniosłości, arogancji i samozachwycie przedstawicieli tej rasy. Powodem tego uprzedzenia było coś zupełnie innego, co Kethrys skrzętnie skrywał przed zewnętrznym światem, ale co znane było starszym Ogarów i co z ich przyczynku ciągnęło się za nim od lat pasmem udręki.

Młody Ogar był bowiem olfem. Moc lędźwi orkowego rodziciela wzięła w nim górę nad krwią odziedziczoną po elfiej matce, toteż nikt na pierwszy rzut oka nie rozpoznałby w mieszańcu potomka tych właśnie dwóch ras, lecz poczucie wstydu pozostawało w nim niczym zadra, która kłuła młodzieńca tym mocniej, ilekroć przyszło mu spoglądać na jakiegoś elfa.

Las wciąż tajemniczo szumiał, zazdrośnie strzegąc tajemnicy śmierci, którą zadano czas jakiś temu na trawiastej polanie.
 
Ketharian jest offline  
Stary 04-02-2021, 18:26   #6
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
Przeciętnej postury elf obdarzony rudozłotymi długimi włosami i zielonymi oczami szybko spojrzał na rozkazującego uruk-haia i przytaknął na znak zgody. Gdy już plan stał się jasny ruszył z Thudem ubezpieczając go przed ewentualnym zdradzieckim atakiem. Gdy dotarli do wozu rzucił okiem na trupy, a następnie zaczął dalej się skradać dalej, aby upewnić się, że nikt ich nie zaskoczy nagłym atakiem od frontu polany.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 04-02-2021, 21:34   #7
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Tan Undcight robił wrażenie bardziej zbira niż najemnika którego celem było zapewnienie ładu na traktach. Mierzący dobrze ponad dwa metry półolbrzym odziany był w większości w utwardzane zwierzęce skóry odsłaniające jego muskularny tors, urozmaicone stalowymi i zdobionymi w ładne rzeźbienia karwaszami. Długa czarna czupryna zwisała mu w nieładzie do ramion, podkreślając dzikość jego wyglądu. Przewieszoną na plecach miał wielką maczugę, której człek normalnej postury raczej by nie udźwignął, a po bokach przytwierdzone do pasa dzidę i również całkiem sporawy topór. Od czasu do czasu popijał jakiś bimber z antałki.

Swoich towarzyszy nie znał i nie miał powodu by im ufać. Podczas podróży taksował ich wzrokiem, próbując ocenić jakie mogą stanowić zarówno dla niego jak i dla jego wrogów zagrożenie. Wyglądali na takich, co nie zwieją przy pierwszym niebezpieczeństwie, szczególnie ten drugi połlobrzym, El Thrud, którego nawet poczęstował bimbrem. Z kolei ten cały Tan Ingdanu niech lepiej uważa. To że był Uruk-Hai nie oznaczało że prawowity dziedzic wodza jednego z Wolnych Klanów chętnie zegnie przed nim kark.

Kiedy dotarli do polany, gdzie najwyraźniej doszło do ataku na wóz, Undcight zdecydował się postąpić zgodnie z poleceniem Uruk-Hai, nie dlatego że musiał, ale dlatego że mu tu pasowało. Nie zaszczycając szlachetnie urodzonego orka nawet skinięciem głowy, przystawił nos i ucho do ziemi, wąchając i nasłuchując czy przypadkiem ci co zastawili zasadzkę nie czaili się wciąż gdzieś blisko.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 04-02-2021 o 21:39.
Lord Melkor jest offline  
Stary 05-02-2021, 05:08   #8
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Tan Gerard Aelinsar, giermek Zakonu Muru, chwilowo bez pana. I tak miało zostać, dopóki malauk nie zmaże z siebie hańby klęski.

Od kilku dni szli leśną ścieżką, giermek i szóstka jego towarzyszy. Ech, mordy większości jakby dla treningu walili nimi w mur. Mimo to łatwo było rozpoznać uruk hai, który to natychmiast przejął komendę nad pozostałymi. Malauk nie miał nic przeciwko temu. Wielka władza, wielka odpowiedzialność, czy jakoś tak.

Odsunąwszy górną parę dłoni od rękojeści szabel, pancerny zsunął hełm z gładko wygolonej głowy, odsłaniając fizjonomię kanciastą i twardą o upartych ustach, hardym spojrzeniu, gęstych brwiach, orlim nosie i stylowo odstających uszach. Na wysokim czole tkwił mały kamyk, ciemnoszary hematyt na rzemyku.

Poniżej ścielił się okrywający tors i kończymy pancerz pięknie wykuty ze stali, ozdobiony srebrnym ornamentem, tak ukształtowanym, by spychać na bok ciosy. Wykonano go na kształt łuskowego pancerza, lśniącego niczym łuski ryby. Długie do łokci rękawice i nagolenniki zostały wyposażone w zawiasy, a zamknięty hełm w kształcie dzwonu ozdobiony był srebrnym pióropuszem. Stopy bose. Między łopatkami giermka tkwił szeroki oburęczny miecz z pięknie emaliowaną gałką rękojeści. Dolna partia dłoni dzierżyła dwie stalowe tarcze, a tors przecinał pas parcianej torby z ekwipunkiem.

Żadnego wierzchowca, oczywiście. Jak to mówił każdy malauk wart tego miana - „Na żarciu jeździł nie będę!”.

Zostawmy jednak chwilowo na boku gastronomiczno – logistyczne perwersje malauków. Grupa właśnie wkroczyła głębiej w las. Prowadzący ekipę Helgoryon (orkowy: Łowca) pierwszy dostrzegł przewrócony na bok wóz i martwą, na oko, parę pasażerów wehikułu.

- El Aleen, zabezpiecz z drugiej strony, El Thrud sprawdź czy ktoś tam żyje. Reszta obserwować. Zbyt pusto tu wygląda.

Giermek posłusznie odwrócił się, zabezpieczając tyły. Dłoń dotknęła pieszczotliwie rękojeści zakrzywionych kling u pasa.

Miał podstawy, by być czujnym. Las żył. Co prawda, póki co najgroźniejszym przedstawicielem miejscowej fauny były plamiasto ubarwione żmije, a i one zmykały w poszycie przed nadchodzącymi. Niemniej, czujność nie boli, a w forcie Gerard usłyszał o polujących w okolicy mantikorach i gryfach.

Ale co tam. Rycerze Kamiennego Muru nie pękają. Powierzając bezpieczeństwo swych pleców towarzyszom Aelinsar pilnował ich pleców.
 
__________________
Myśląc nigdy nie doszedłem do żadnych wniosków.
Ale to nie powód by nie myśleć.
Zdrajca, obciąć mu jajca! Tchórz, wsadzić mu nóż! Kiep, pałą przez łeb!
Hejt? Kijem przez grzbiet.
Jaśmin jest offline  
Stary 07-02-2021, 13:05   #9
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Gdzieś na Leśnej Drodze

Zbrojni sięgnęli po swój oręż z animuszem godnym umiarkowanego uznania mieszańca. Śledząc ich poczynania Kethrys pozwalał sobie na odrobinę nadziei w to, że w razie potrzeby utrzymają szyk dość długo, by szlachetny uruk i towarzyszący mu Ogar zdążyli wynieść z opresji swe cenne istnienia - wszak żaden z nich nie został powołany z woli Najwyższego do życia po to, by zdechnąć w jakiejś kniei.

Wysłannik sekty od chwili opuszczenia stanicy przygotowany był na atak ze strony nieprzyjaciela, którego od miesięcy poszukiwały na wyspie wszystkie Ogary. Szeptane po kątach plotki wspominały o niedawnym przybyciu na Orkus paladyna Arturiusa, cieszącego się w gronie zaprzysięgłych katanitów niechlubną reputacją i zajadle atakującego fundamenty Imperium. Wieści te, aczkolwiek niepotwierdzone ani słowami śmiertelników ani przez przyzwane z odmiennych planów egzystencji duchy, w jednej chwili zmobilizowały rzeszę zauszników namiestnika Orkusa Wschodniego - wśród nich również sektę Ogarów.

Przemierzający Leśną Drogę młody olf miał swoje własne powody, aby stać się tym, który przyłożył rękę do upadku bezwzględnego i nieobliczalnego krzewiciela dobra. Najstarszy i cieszący się największą estymą w oczach ojca przyrodni brat Kethrysa, el Muoth, był dowódcą koczowniczego oddziału orków, który dekadę temu powiódł pod swym sztandarem stu ziomków do heroicznej szarży na podróżującego samopas tana Arturiusa. Młody olf dorastał wsłuchany w pełne goryczy i żalu opowieści o tym jak oddział Mouta został otoczony, a następnie wycięty w pień przez bezlitosnego, nie uznającego prawa łaski Arturiusa.

Opuszczając warowną siedzibę Ogarów mieszaniec złożył przysięgę na imię Najwyższego, że uczyni wszystko, by wymierzyć sprawiedliwą karę powszechnie znienawidzonemu paladynowi, ale na tej leśnej polanie nie opuszczało go złe przeczucie, iż to nie Arturius stał za tą napaścią.
 
Ketharian jest offline  
Stary 07-02-2021, 13:12   #10
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Siódemka śmiałków wkroczyła na polanę zabezpieczając się wzajemnie. Miejsce pachniało śmiercią. Nie musieli się zbliżać do wozów by wyczuć jej przepełniony rozkładem zapach. Asekurując się wzajemnie i czujnie obserwując skraj lasu zbliżyli się do przewróconego wozu. Jego podarta burta odsłaniały roztrzaskane skrzynie i wywleczony dobytek. Rozbite dwie szkatuły walające się wśród traw żywotnie dowodziły, iż to nie zwierz napadł na podróżnych. Zwierz nie zaprzątał by sobie głowy łupami. Zresztą o tym, że napastnikami byli humanoidy, żywotnie dowodził fakt kilku brzechw strzał sterczących z piersi podróżnych. Kupca i jego pomagiera. Ale i oni zostali obłupieni doszczętnie, bo u ich pasów wisiały rzemyki po sakiewkach. Jednak w ich dłoniach nie było oręża, ten wciąż tkwił w pochwach. Jakby nie dane im było dobyć broni. Zabici z zaskoczenia. Tylko, gdzie się podziały wierzchowce…


***


Bestia spoglądała na polanę z oddali. Miała wielu wywiadowców, którzy poinformowali ją o intruzach. Obserwowała ich oczyma kilku ciem, które ospałe odbierały polecenie wysłane im siłą jej umysłu. Spoglądała na nich oczami umykających im spod nóg żmij. Przez chwilę nawet chciała wydać im polecenie powrotu i ataku, ale doszła do wniosku że ujawniła by w ten sposób swą obecność. Skuliła się i ciaśniej oplotła potężny dąb zadowolona z tej części swego ciała, które sprawnie wspinało się po ogromnym konarze. Wielkie ciało przerośniętego scolopendromorpha lśniło segmentowym pancerzem chroniącym jej trzewia. Jadowy kolec na zadzie dawał poczucie siły podobnie jak potężne szczypce i żuwaczki, jednak bestia czuła, że ta formuła wyczerpie się szybko. Póki co obserwowała siódemkę na polanie. Widząc również grupę czyhających na nich napastników. Nie przeszkadzała im, bo i oni wiedzieli, że należy jej unikać. Oni byli niczym… przydatne robactwo. Byli inni, niż ci na polanie, bo cechował ich serwilizm i posłuszeństwo. Obserwowała tych przybyłych z tym większą uwagą. Mając nadzieję, że szybko dobierze się do ich tętniących krwią ciał i pulsujących nowością wzorów. Byli … ciekawi. Orientalni… Inni…


***


Syk nadlatującej strzały zlał się w jedno z brzękiem cięciw zwalnianych przez strzelców. Tan Undcight i Kethrys niemal w jednym czasie usłyszeli ten dźwięk. I obaj krzyknęli niemal równocześnie - Uwaga strzelcy!

Krzyk był przydatny, ostrzegł niemal wszystkich. Tan Ingdanu przyklęknął kryjąc się za swoją tarczą. Podobnie uczynił Tan Gerard choć był największym z celów. Thrud i Aleen skoczyli za zwalony wóz słysząc jak strzały ze świstem przemykają w miejscu w którym dotychczas stali. Jedynie człowiek ogromnej postury, każący zwać się Draugdinem, zareagował z opóźnieniem. To kosztowało go wiele, bowiem naraz wbiły się weń dwie strzały przeszywając jego pierś i podbrzusze. Na ziemię padał wyjąc z bólu. Czując żar wypełniający trzewia.

Po pierwszej salwie nadleciała druga, ale tej już wiele brakowało do tego by uznać ją za udaną. Spośród pięciu strzał trafiła tylko jedna. W wyjącego na skraju polany Draugdina. Znowu. Jego krzyk przeszedł w rzężenie. Umierał. I nikt nie mógł mu pomóc, skoro nie uczynił tego sam.

Kethrys i Undcight pierwsi wypatrzyli napastników. Było ich ledwie pięciu. Stali na skraju jaru, skryci w paprociach i ponownie napinający swe refleksyjne łuki. Zaledwie o dwadzieścia kroków od nich. Ale wciąż szybsi o ten jeden strzał. To była różnica dzieląca niejednokrotnie życie od śmierci…


* * *


Bestia aż napięła się cała zacieśniając swe segmentowe ciało na pniu aż zatrzeszczała jego wiekowa powłoka. Czuła bliską śmierć a wraz z nią nowe pożywienie. I wzory. Wzory do poznania i skopiowania. Wzory do przekazania do jej jestestwa. Do … mózgu? Tak, tak nazywali go tacy, którzy byli na polanie. Jednak jej było to obojętne. Nazwy nic nie znaczyły. Liczyły się tylko wzory. Wzory do poznania i skopiowania…


* * *

Proszę Graczy o wykonanie 5k100. To mnie ułatwi a i wam nie zaszkodzi. Jak będziecie planowali swoje wpisy, na dole, pod „***” umieśćcie deklarację. Co kto. Z jakiej zdolności/umiejętności chcieli byście skorzystać itp. Powodzenia.

*** Draugdina proszę o niepostowanie i kontakt na PW ***

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 07-02-2021 o 14:04.
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172