Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2009, 23:32   #561
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Świątynia, w której się znaleźli interesowała go mniej niż wcale podobnie z resztą jak poszukiwania prowadzone przez Phaere jednak z braku lepszego zajęcia obserwował jej, chwilami bardzo dziwne, poczynania. Mimo wyrobionej w sobie cierpliwości, podejrzewał, że takie bezczynne sterczenie w miejscu znudzi go o wiele szybciej niż wiedźma da sobie spokój z przeglądaniem zakamarków. Co powinien wtedy zrobić? Odwrócić się i wyjść zostawiając ją samej sobie? Tak, wydawało się to sensownym wyjściem.

Ku jego zaskoczeniu drowka uwinęła się całkiem szybko. Jeszcze większym zdumieniem napełnił go jej przymilny ton, do którego jakoś nie mógł się przyzwyczaić. Przyszły mu do głowy dwie rzeczy: Po pierwsze zastanawiał się czy jego "siostra" nie minęła się z powołaniem. Może powinna porzucić magię i zająć się aktorstwem? Z drugiej zaś strony rozważał co by się stało, gdyby słuchając jej pokrętnych słów przyjmował je zupełnie odwrotnie. Czy w takiej interpretacji nie byłoby dużo więcej prawdy niż w tym co naprawdę dane mu było usłyszeć?

- ...Właściwie nie jesteśmy tu przypadkiem... ("Oczywiście... wybrałaś to drzewo na drodze skomplikowanej dedukcji...")

- ...nigdy nie będą traktować cię na równi z sobą... ("Na szczęście ty będziesz mnie zawsze traktować na równi ze sobą. Cóż za ulga.")

- ...nie będę udawać, że nie mam doświadczenia w dziedzinie magii ("Racja, nie udawaj. Po prostu się przyznaj.")

- ...czy gdybym była taka jak one to nie siedziałabym teraz na wygodnym tronie w świątyni, zamiast przemierzać nieznane krainy ("Pytanie brzmi: czy gdybyś miała jakikolwiek wybór nie siedziałabyś teraz na tym swoim tronie?")

To prawda, był tylko prostym wojownikiem, jednym z takich którzy stają w pierwszym szeregu. Nie był jednak aż tak głupi by nie widzieć oczywistych rzeczy, szczególnie, że to co robiła i mówiła Phaere nie odbiegało wcale od drowich standardów. Bez względu na to w jakie zawiłe słowa ubierała swój przekaz znaczył on mniej więcej tyle, że potrzebowała jakiejś pomocy z jego strony lub po prostu bała się o własne życie. Nie byłoby w tym z resztą nic dziwnego. Duma nigdy nie pozwoli jej się do tego przyznać, jednak wtedy gdy stali naprzeciwko siebie zastanawiając się które z nich posunie się dalej miałaby naprawdę małe szanse, gdyby postanowił się jej pozbyć. Ponadto zaś, czego Nathiel był niemal pewien, żadne z pozostałej dwójki nie stanęłoby w jej obronie. Może nawet odetchnęliby z ulgą...

Gdyby był człowiekiem lub przedstawicielem jakiejkolwiek innej rasy pewnie odrzuciłby taki "sojusz" będący oczywistą próbą wykorzystania go w jakikolwiek sposób. W języku drowów pojmowano jednak słowo sojusz w nieco inny sposób. Sojusze trwały do póki obie strony widziały w nich jakąkolwiek korzyść, jednocześnie zaś i jedna i druga strona rozważała każdą możliwość zdrady by ubiec tę drugą i zapewnić sobie z tego tytułu jak najwięcej korzyści.

Drow nie wiedział jeszcze co morze skorzystać na tym niby-przymierzu, jednak postanowił na to przystać. Jeśli tylko będzie tak jak do tej pory wystarczająco czujny i nie przestanie pilnować swoich pleców może mu się uda wyjść z tego sojuszu bez strat, a może nawet coś zyskać.

Słysząc zbliżające się kroki jedynie skinął głową z należytą powagą dając drowce do zrozumienia, że rozumie do czego zmierza i przystaje na jej propozycję.

- Jakieś ślady? - zaczepił go kapłan wchodząc do środka.

- Nic ciekawego - odparł Nathiel - w paru miejscach ślady krwi, trochę porozrzucanej broni - tu uniósł w górę pozłacany miecz by pochwalić się znaleziskiem - i innych przedmiotów.

- Znalazłem parę map, ułatwią nam wędrówkę po tym terenie. W pobliżu jest polana nadająca się na obóz, za jakiś czas powinniśmy rozpocząć wymarsz.

Wojownik pokiwał głową z aprobatą.
- Nie da się ukryć, że nic nas tutaj nie trzyma. Zastanawiam się tylko "dokąd teraz?"

To... miasto było celem ich wędrówki od dłuższego czasu. Czego się po nim spodziewali? Pomocy? Odpowiedzi? Nawet jeśli coś takiego mogli tutaj znaleźć teraz było dla nich niedostępne. Wyparowało wraz z ostatnimi wymordowanymi lub przegnanymi tei'ner. Miejsce do którego tak długo zmierzali okazało się jedynie kolejnym miejscem bitwy, na którą z resztą trochę się spóźnili...
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 05-05-2009, 00:13   #562
 
Lyssea's Avatar
 
Reputacja: 1 Lyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skałLyssea jest jak klejnot wśród skał
Phaere

-Świetnie- zdążyło się jej wymsknąć nim w pomieszczeniu ujrzała kapłana. Nie spodziewała się, że drow zgodzi się tak łatwo. Być może nie jest tak silny, jak myślała.Tak czy inaczej i tak jest jedyną osobą, która przyjęłaby jej propozycję. W końcu Fosht'ka jest dalej obrażona o zniknięcie tei'ner. Prawdopodobnie podejrzewa, że Phaere ma swój wkład w to wydarzenie. Przecież wiadomo, że co złego, to zawsze drowy w akcji.

-Jakieś znaki ? Hm... Widziałeś jakieś znaki wymalowane a drzewach Nathielu ? Ja nic nie zauważyłam ! - powiedziała z przekąsem.
- A tak serio to symbole na tym drzewie, w którym właśnie jesteś głosiły jasno "Brzydkim kapłanom wstęp WZBRONIONY!" Idź lepiej pooglądać inne malowidła i nie wtrącaj się kiedy dorośli rozmawiają. - Prychnęła do [ab]Anzelma[/b]. Jeśli myślał, że w tej chwili rzuci wszystko i pójdzie oglądać jakieś machnięcia na ślepo pędzlem po drzewie to był w błędzie. Pewnie i tak nic szczególnego tam nie zapisali. Szkoda czasu i energii na zajmowanie się takimi drobnostkami. Tym bardziej, że nie znając języka można było się domyślić, co jest napisane na korze.
- Na szczęście kapłani także są doskonale wykształceni. Przynajmniej w moich stronach tak było, więc równie dobrze ty je możesz przeczytać. Nie marnując mojego czasu... Albo idź się lepiej ogarnij jakoś, zgól ten zarost... I wyglądaj godnie, jak na poważnego kapłana przystało. - mówiąc machnęła ręką jakby od niechcenia wskazując kapłanowi drogę ewakuacji. Głupkowaty uśmiech mężczyzny nie zrobił na niej większego wrażenia.
Nie zważając na nikogo więcej podeszła do misy zaglądając w jej głąb. Powoli wyciągnęła ręce w stronę w stronę kamienia, tak jak zrobiła to w świątyni Sylvana :
- Myślę, że odpowiedź za chwilę nadejdzie Nathielu... - Powiedziała czując pod palcami nadciągającą moc.

Phaere miała nadzieję, że wizja przyniesie jej kolejne wskazówki dotyczące ich drogi przez ten tajemniczy świat.
 
__________________
Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy często zmiana punktu widzenia.
Lyssea jest offline  
Stary 05-05-2009, 16:07   #563
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Miee'sitil. Późne popołudnie.

Proszę pamiętać o włączeniu muzyki przed lekturą

Anzelm, reakcja drowki nie zaskoczyła Cię zbytnio. Phaere znalazła sobie najwyraźniej ciekawszą zabawkę niż tajemnicze znaki, gdyż wygłosiwszy swą przemowę odwróciła się do niewielkiego wodospadu wypływającego ze ściany, wyciągając w jego stronę ubrane w rękawiczki dłonie.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=1x2RkClOSdY&feature=related[/media]

Z chwilą, gdy dłonie kobiety znalazły się nad mlecznym kamieniem wszyscy odczuliście, jak gdyby nadludzka siła porwała Was w górę, wyrywając niemal kończyny ze stawów, a dusze z ciał. Sala wiruje wokół Was, podczas gdy ze wszystkich sił staracie się utrzymać przytomność. Przed oczami z zawrotną prędkością przesuwają Wam się obrazy skalistej kotliny pełnej spalonych, zburzonych budynków, porozrzucanych kości, pogiętych, zardzewiałych zbroi; mieszając się z widokiem miasta w pełni chwały, oraz migawkami bitwy, jaka się tam rozegrała. Olbrzymie piekielne stwory, z rodzaju tych, jakie widuje się tylko w książkach walczące z zastępami zuithów i shalarinów; stada lilendów śpiewające bojowe pieśni wśród gradu strzał wysyłanych przez kościanych łuczników; zabójcze gałęzie hamadraid palone przez płomienie salamander i magów; a wszystko to oblane tęczowym światłem bijącym z wybuchów powodowanych przez moc tei'ner skierowaną na przytuloną do wschodniej skały czarną fortecę. Wokół Was latają strzały, kamienne pociski, spadający z wysoka martwi wojownicy i powietrzne wierzchowce... Huk bitwy jest ogłuszający.

W końcu świat przestaje wirować, a Wasza trójka upadac bezwładnie na trawę i kamienie - oszołomieni, półprzytomni... Dopiero po dłuższej chwili jesteście w stanie skupić uwagę na tyle długo, by przekonać się, że świątynne drzewo zniknęło, a Wy znajdujecie się w olbrzymiej górskiej kotlinie, otoczeni przez rozpadające się budynki, oraz rozsypujące się szkielety dawnych obrońców i napastników. Szczyty gór toną w czarnej mgle, która gęsto otula także ich niższe partie. Powietrze jest ciężkie, wypełnione odorem spalenizny, rozkładu i śmierci. Macie wrażenie, że z każdym oddechem wchłaniacie w siebie złowróżbną atmosferę tego miejsca, która sprawia, że z przerażającą jasnością zdajecie sobie sprawę ze swojej sytuacji: bez zapasów, wody, niemal bezbronni stoicie pośrodku domeny wroga.

W Imil.

***

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RotxsUrmPfI&feature=related[/media]

Selena, Fosth'ka, nagłe tąpnięcie mocy przerwało Waszą konwersację i sprawiło, że obie upadłyście na ziemię z uczuciem, że wysoki, metaliczny gwizd zaraz rozerwie Wam głowy. Pełzniecie bezradnie po podłodze - czarodziejka fizycznie, tei'ner odruchowo wykonując podobne gesty - pragnąc chwycić się czegoś, ukryć przed obezwładniającą mocą wypełniającą Wasze całe jestestwa, próbującą wedrzeć się przemocą w Wasze serca i dusze.

Minęło zaledwie kilka sekund (choć wydawało się Wam, że Wasza walka o przetrwanie trwała wiele godzin) i moc zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Wisicie obie na środku sklepu w powoli rozwiewającym się kokonie z zielonej mgły i liści, który najwyraźniej ochronił Was przed... czymś, co odeszło. Po chwili stoicie już na podłodze, kierując się w stronę wyjścia.

Miasto wygląda tak jak przedtem - z wyjątkiem tego, że konie zerwały się z postronków i pognały wgłąb lasu, skąd dobiega Was ich przerażone rżenie. Jednak coś jeszcze się zmieniło, czujecie to obie. Wraz ze zniknięciem koni zniknęły z miasta wszelkie oznaki życia.

Zostałyście w Miee'sitil na prawdę same.

Koniec części drugiej.
 
Sayane jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172