26-03-2021, 03:59 | #21 |
Reputacja: 1 | Elf wyraźnie znał się na chorobach bydła, szlachetna była to wiedza. Gdy tenże warknął ostro na Rafaela ten kpiąco zasalutował mu kubkiem. - Dziesięć złotych świętych ryjów - zatroskał się Sotto - piętnaście - tu klepnął Milcarra w plecy - na głowę. I drugie tyle po wykonaniu zadania - tu siorbnął gorzałki - Ilu jeszcze specjalistów od magicznych chorób czeka w kolejce? Jeśli zaś chodziło o choroby jako takie...Rafa co prędzej zatłukł skaczącą mu po rękawie pchłę. Półelf zerknął podejrzliwie na posapującego przez sen gnolla czule piastującego kość. - A on nie wiem po co się tu ma kręcić. Skubany sam jest źródłem choróbsk, wystarczy popatrzeć. - A co do zimna, nie noszę tej kurtki dlatego, że ładnie wygląda. Zresztą droga niedaleka.
__________________ Myśląc nigdy nie doszedłem do żadnych wniosków. Ale to nie powód by nie myśleć. Zdrajca, obciąć mu jajca! Tchórz, wsadzić mu nóż! Kiep, pałą przez łeb! Hejt? Kijem przez grzbiet. Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 26-03-2021 o 04:07. |
26-03-2021, 12:07 | #22 |
Reputacja: 1 | Gdzieś w Chłopskim Kroczu Milcarr nie miał zamiaru się targować, wszak był chędożonym żebrakiem i brał co łaska. Co do gnolla pomyslał, że Bhurrek mógł się przydać. Wszak kto pomaga pasterzom w okiełznywaniu stad jak nie kundle? Jeno pytanie było, czy Bhurrka można było okiełznać, bo należał on do tych chyba, co gdy trzymane na zagrodzie, to katańskim edyktem musiały być opatrzone napisem w orklashu "umea hau-hau!", co na wspólny tłumaczyło się "zły pies". I martwił się toteż aby ich nie spotkały jakieś nieprzyjemności z powodu takowego, że Bhurrek takowej tabliczki nie miał. Jeszcze pokąsa srodze kogo i będą trybunały! Zamienił kilka słów z Surrelionem na boku, po czym podreptał do domu, aby babom dać znać, że nie będzie go jakiś czas i zabrać inne rzeczy które mogły mu sie zdać. Pod łachmany założył skórznie, bo nuż jeszcze gnoll pogryźć zechce i nim go sztyletami zadźga, to szpetnych ran mu porobi. Pas ze sztyletami także schował pod szaty. Kilka sztuk złota, woda święcona, hubka i krzesiwo, laska, stary, choć ciepły koc, drewniana miska proszalna (która wszak za niezgorszy talerz robić mogła) i drewniana łyżka dopełniła żebraczego ekwipunku. Do torby wrzucił jeszcze pajdę chleba, pęto kiełbasy a także chudą magiczną księgę. Baby lamentowały jak zawsze, gdy musiał zniknąć, ale wrzasnął na nie i poszły precz do kąta odgrażając się. Nie bały się, bo Ślepak nie potarł oczu święconą wodą, a po omacku łapać ich i oćwiczyć przykładnie nie miał zamiaru, bo jeno pośmiewisko by z siebie uczynił, a szkód w izbie narobił. Toteż szorstko się pożegnał i poszedł w noc. Na placyku przy wodopoju słyszał miejscowych osiłków z szajki Krzywego Murhasa. Z tymi miał układ. Choć traktowali go jak najgorszego, to w jakiś dziwny sposób darzyli respektem, po tym jak kilka roków temu, Ślepak obezwładnił dwóch a Murhasowi podstawił sztylet pod grdykę. Podreptał do nich i wręczył hersztowi chudy trzos. Ork zerknął do środka i wysupłał monety: - Kurwości Ślepak! Gdzieś katanki wyżebrał przechero? Gadaj, żeś pod oriacką świątynią żebrał, alboś mlaskał drągi opróżniaczom kloak! Orki parsknęły rechotem, ale dwóch przezornie cofnęło się poza zasięg ramion żebraka. - Nie dla krotchwil tu zaszedł i katanką błysnął. Pilnuj żeby moim babom włos z głowy nie spadł dopóki nie wrócę. - Ślepak, przecie wiesz że my na własnym podwórku nie sramy, a jakby się ktoś do nich dobierał, to se z nami będzie musiał zawczasu pogadać. - Herszt przejechał palcem po jelcu krótkiej szabli, co nie uszło uchu Milcarra: - Zresztą kto by się miał do nich dobierać? Szczęscie, że na oczy słabujesz, bo mówię ci, że szpetne są tak, że musiałyby chyba złotem sypnąć, żeby je ktokolwiek chociaż miękką kuśką tknął. - Takie głupoty prawisz Marhas, że uszy więdną. A żeś marny koneser babskich wdzięków to wiadomo. Przymajmniej na Aleji Murw tak gadają. Ponoć żeś srebrem błagał, co by ci malauk na dwa baty w rzyć sromotę uczynił. - Kto tak do diaska gadał!? - wrzasnął herszt, a orki do tej pory rechoczące, czy to ze słów swego szefa, czy Ślepaka, przestały się nagle śmiać: - Kurwości kości porachuję obkurwieńcom! Nikt nie będzie robił z Marhasa sodomity! Nikt! Mowże kto! - Powiem jak wrócę, a moje baby całe zastanę. Póki co bywajcie w zdrowiu. I poszedł na miejsce zbiórki. Po powrocie juz wiedział, że napuści bandę Marhasa na chłopkaów z Alei Murw. Tamci wyjątkowo nie chcieli poddać się woli Ślepaka, a to znaczyło, ze trzeba było sie ich pozbyć. Teraz jednak wolał, żeby Marhas się nie wykrwawiał. Wszak mieli w ten czas bab ślepakowych pilnować. Ostatnio edytowane przez 8art : 29-03-2021 o 09:33. |
28-03-2021, 22:56 | #23 |
Reputacja: 1 | Ostragar 18 Shnyk-ran Chłopskie Krocze |
29-03-2021, 04:22 | #24 |
Reputacja: 1 | - Zaprawdę! - rzekł Rafa patetycznie - przysięgnę! - tu sięgnął do sakiewki dobywając złotej monety - na świętego ryja! Wasz sekret ze mną bezpieczny! No! ***** Jak zwykle Sotto obudził się o świcie patrząc wstającemu słońcu prosto w oczy. Ocknął się błyskawicznie. I wziął do roboty. Gdy ekipa ruszyła Rafael prowadził już swego muła. A że przypadła mu fucha mistrza bestii, półelf co prędzej połączył uzdy zwierząt jucznych. Jeszcze mały łyczek żytniówki na rozgrzewkę. I w drogę. Czując miły ciężar w trzosie Rafa maszerował gracko nucąc pod nosem: Żadne nas berło ni tron nie pozyszczy Nigdy z królami nie będziem w aliansach My u dukata, co jak słońce błyszczy Na ordynansach! Niczym są dla nas waszych przysiąg roty Sztandarów waszych ni rąk nie całujem My dukatowi, co jak słońce złoty Wierność ślubujem! Piastując torbę z ekwipunkiem Rafael starannie ułożył miecz na plecach (czysta podpucha, bo kto z bractwa morderców nosi ciężką klingę?) dopiął pas obciążony sztyletami, rozpiął nieco kurtę, poprawił czapkę. Rafael Sotto, arbiter elegancji. Pożegnawszy się z Eszarem, Rafael poprowadził zaprzęg do bramy puszczy. Gdzie czekali strażnicy, których to należało przekupić. Ale to fucha Milcarra. - No, Ślepak - chrząknął Rafa - radź sobie. Powodzenia.
__________________ Myśląc nigdy nie doszedłem do żadnych wniosków. Ale to nie powód by nie myśleć. Zdrajca, obciąć mu jajca! Tchórz, wsadzić mu nóż! Kiep, pałą przez łeb! Hejt? Kijem przez grzbiet. Ostatnio edytowane przez Jaśmin : 29-03-2021 o 07:45. |
29-03-2021, 15:09 | #25 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
31-03-2021, 16:41 | #26 |
Reputacja: 1 | Ostragar Brama Puszczy 19 Shnyk-ran; wczesny poranek Dwójka strażników stała blisko chuchając na zmarźnięte dłonie i racząc się po kolei z bukłaka trunkiem, który ani chybi wodą źródlaną być nie mógł, bo gorzałką czuć już było z daleka. Ślepiec odłączył się od swoich i macając drogę kosturem ruszył w stronę nie przejawiających jeszcze zainteresowania zbliżającymi się podróżnikami. - Nie mądre to aby ślepego żebraka puścić by dyplomację z żołdakami czynić. - pomyślał, ale skoro to jego pieczy mieszek przekazano, to był zoobowiązany co by woli barda stało się zadość. Mniemał, że może to gros kłopotów mu na głowę zwalić, tym bardziej jesli pijane orki postanowią się zabawić jego kosztem, a burda nikomu tu nie była potrzebna. Zabójca wiedział ile trza lafy dać, co by przez bramę przejść, bo wiedza o takowych nielegalnych mytach znaną była każdemu mieszkańcowi. A że mniej to było niźli normalna taryfa, tedy sporo co oszczędniejszych, lub biedniejszych podróżników wybierało tę drogę. Musiał juz być kilka króków od strażników, gdy jeden z nich zawołał groźnie: - Gdzie leziesz lebiego! Wtrącił sie drugi: - Dajże spokój. Toć nie widzisz, że ślepy ten proszalny? - po czym pchnął ślepca lekko w bramę: - Idźże precz! - Ale panowie, ja nie sam, ino z towarzystwem idę. - Kurfha Muthra co? Pielgrzymka jakowaś żebraków? - wtrącił sie ten pierwszy, który sądząc bo niższym głosie, akcencie i po tym jak przebierał w miejscu krótkimi nogami, musiał być niskim półorkiem - Nie panie, o tam z tymi przy dwókółce. - odpowiedział zgodnie z prawdą Milcarr, na co drugi strażnik, chyba człowiek, zdziwiony odpowiedział: - O kurwości! No patrzaj Khrug. Do czego doszło, że tera już proszalni swoje orszaki mają! Patrzaj i podziwaj, bo nie byle jaki, prawie jakbyś królów Osmundu widzioł! Dwukółka, służba i jeszcze kundel z baranem, ani chybi do chędożenia pewnie na popasach! Na bogato! Ej zostancie wy lepiej w mieście ślepcze. Nie wyżebracie na taki standard życia poza Ostrogarem, tam bida. Gobliny korzonki żrą tera na przednówku. Ej Khrug! - szturchnął orka: - może i nam trza się żebractwem zająć a nie na biednym żołdzie tu stać jak cielebuniom! Drugi strażnik zarżał ze śmiechu, splunął pod nogi żebraka i zaczął gadać: - No panie żebraku, skoroście takich się dorobili luksusów, niechybnie żeście katańskiego podatku nie odciągnęli ode wzbogacenia, przyznajcie się. No to taki orszak jak chce z miasta wyjechać należności prawem się należące uiścić musi! Tedy będzie srebra trzos za mościpana żebraka świtę i nam... No! Znaczy się garnizonowi co łaska, ale tak z godziwie, jak żebrak żebrakom! Milcarr nie targował się. Wręczył trzos na łapówkę, który zniknął pod pazuchą orka. - A ten kundel to aby nie groźny? - wtrącił znów człowiek, skierowywując włócznie w stronę oddalonych Milcarrowych towarzyszy: - Kły szczerzy jak szczerbaty do legionowych sucharów! A tabliczki tedy nie widać ustawowej "umea hau-hau"! I co wy na to panie żebraku? - Stary i też prawie ślepy jako i ja, także jaki tam groźny panie strażniku... Przeca widzicie, że nawet owcy nie tknął, a te psubraty normalnie straszniście na baraninę łapczywe. - No co racja to racja... - przyznali mytnicy: - ale prawo jest prawem. Kły ma i ślini się, to i pewno wściekły, że mu już owczego mięsa się odechciało z wściekłości. Nie ma pies tabliczki. Piszemy kwit panie żebraku, czy ustawowy tuzin batów bierzecie na grzbiet? Może któryś z waszych sług przyjąć karę jeśli taka wola. Miał już Milcarr na któregoś wziąść dwanaście batów, ale się pomiarkował i wysupłał zza pasa jeszcze trochę srebra: - Pomiarkujcie się dobrzy żołnierze. Po co kwity? Dam ja wam na fundusz garnizonowy, co by wam lepsze warunki zapewniono i co byscie nie musieli na mrozie stać. Srebro też zniknęło pod brygantyną orka, równie szybko jak się pojawiło. - No zasadniczo, to kwit powinien być, ale nam... no ten... O! Inkaustu zbrakło. Tedy zaocznie weźmiem darowiznę, bo kundel stary i slepy. A wy juz w rzyć w troki czym prędzej zabierajcie z tym fraucymerem! No! Ostatnio edytowane przez 8art : 31-03-2021 o 16:47. |
02-04-2021, 19:40 | #27 |
Reputacja: 1 | Za bramami Ostragaru; 19 Shnyk-ran; poranek |
03-04-2021, 01:14 | #28 |
Reputacja: 1 | Aleen zorientowawszy się, że czeka ich spotkanie z oddziałem jeźdźców szybko umieścił wór z ziołami na swoim wózku i zaczął nerwowo obserwować okolicę zastanawiając się czego można oczekiwać po przybyszach.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
07-04-2021, 12:53 | #29 |
Dział Postapokalipsa Reputacja: 1 |
|
07-04-2021, 15:18 | #30 |
Reputacja: 1 | Ślepak przez swoją aparycję nie należał do tych co to z utęsknieniem wygladali na trakcie przejezdnych a w szczególnosci już takich, co mogli władze reprezentować. Pewno być to musieli zbrojni, bo konie podkute były, a i słychać było odgłosy dzwoniących jak na jutrznie zbroi i broni. Zbrojnych patroli w poblizu orkowej stolicy nie brakowało, choć okolica do bezpiecznych należała, ale tacy wynudzeni czasem lubili ulżyć nahajkom i obatożyć pod byle pretekstem boga ducha winnego żebraka. - Lepiej nam się skryć, zaraza wie co im może do głowy strzelić, jeno wózek trza szybko schować |