Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2007, 08:04   #11
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Marco uśmiechnął się tylko. No cóż, chama można ubrać w strój księdza czy nawet biskupa, ale kultury takiego nie nauczysz. Trudno. Zresztą, może po prostu ma zły dzień. Dlatego zareagował bez złośliwości, raczej z lekkim rozbawieniem:
- Może nie dosłyszałeś, wielebny ojcze, ale nie poszukiwałem cię dlatego, że mam do ciebie jakąś sprawę, gdyż osobiście twoje sprawy mnie nie interesują. Możesz być więc spokojny, ze nie oderwę cię od modłów, kontemplacji i uczynków miłosierdzia. Polecenie wydała Signoria i jeżeli czujesz się w jakiś sposób obrażony, że nie podała mi twojego wizerunku, tudzież tego, gdzie przebywasz, bo znalazłem cię dopiero po dłuższym wypytywaniu w Ratuszu, to możesz złożyć swoje uwagi na jej ręce. Tymczasem co do mojej sprawy mam być twoją ochroną w drodze do miasta Santa Maddalana. Dlatego ojcze, kiedy wyruszamy? No i oczywiście, jeżeli nie życzysz sobie ochrony, to nie ma najmniejszego problemu. Prosiłbym tylko wtedy o taką deklarację na liście do Signorii. Wiem bowiem, ze niektórzy kapłani przybocznych sobie po prostu nie życzą. Jeżeli jednak decydujesz się na zachowanie ochrony, proszę, nazywaj mnie Marco.
 
Kelly jest offline  
Stary 05-12-2007, 15:09   #12
 
Yourek's Avatar
 
Reputacja: 1 Yourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputację
"Ochroniarz?" - Duchowny nie mógł uwierzyć w to, co słyszał - "Widzę, że Signoria wie, co dobre" Wciąż spoglądał na rozmówcę. Badał jego wygląd, mimikę twarzy, ruchy. Po chwili uśmiechnął się i odpowiedział już bardziej przymilnym tonem.

- Uszanowanie. Jak mniemam posiadasz również jakieś nazwisko?
- Visconti. Marco Visconti. - mężczyzna zdawał się wypowiadać swoje nazwisko z nieukrywaną dumą.
- Zatem przyjmij moje błogosławieństwo. Będę rad twojego towarzystwa w drodze do Toskanii. Jak przypuszczam, nie powiedziano ci, dokąd dokładnie wyruszamy?
Marco kiwnął głową na znak, że nie otrzymał takich informacji.
- Powiedziano mi, że pewien dom otoczony jest aurą tajemniczości. Dzieją się tam dziwne rzeczy i potrzeba kogoś, kto wyjaśniłby tę zagadkę. Rzecz jasna wysyłają sługę bożego, aby zabezpieczyć się przed - tu mina Constanciusa przybrała szyderczy i pełen sarkazmu kształt - siłami zła.
Było jasne, że duchowny podchodził do tego sceptycznie i traktował tę podróż czysto formalnie. Nie próbował ukryć tego przed swoim ochroniarzem.
Po chwili milczenia Marco odezwał się w te słowa:
- Pragnę nadmienić wielebny ojcze, że nie godzę się na traktowanie mnie jak służącego, czy lokaja. Jestem tu po to, aby chronić waszą świątobliwość i i nic poza tym.
Otwartość tych słów zaskoczyła księdza. W duchu pogratulował mężczyźnie, ze nie daje soba pomiatać. Zmartwił się jednocześnie, ze tej marionetki nie będzie ławo opanować.

W końcu powóz ruszył. Constancius starał się dowiedzieć czegoś od nowo poznanego człowieka. Pytał o znajomości, pozycję, rodzinę. Robił to jednak w sposób subtelny, charakterystyczny dla niego. Teraz czekała ich podróż do tajemniczego zamku leżącego gdzieś w tej pięknej Toskanii
 
__________________
W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri

Ostatnio edytowane przez Yourek : 05-12-2007 o 16:35.
Yourek jest offline  
Stary 05-12-2007, 17:39   #13
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Alessandro lekko skinął głową kiedy Alberto skończył mówić. W zamyśleniu przygryzł wargę. Przez chwilę milczał myśląc nad listem po czym położył go przed zarządcą.

-Dostałem to dzisiaj, całkiem niedawno. W tym liście jestem proszony o natychmiastowy przyjazd do Santa Maddalana. A przyszedłem bo jak dobrze wiesz nie mam w zwyczaju rzucać wszystkiego i gnać na złamanie karku bo ktoś oczekuje mojego przyjazdu. Z twojej relacji wnioskuję, że Francisco jest odpowiedzialnym mężczyzną i nie pisałby do mnie ot tak. Widocznie musiał mieć ku temu powód. Co więcej uznał, że muszę tam pojechać osobiście, inaczej napisałby raczej do ciebie.- na chwile przerwał lecz kiedy stwierdził, że pokoju i tak nie ma na czym usiąść kontynuował -Wygląda na to, że będę musiał wyjechać na pewien czas. Trudno. W takim razie mam dla ciebie kilka poleceń. Napisz w moim imieniu list do księżnej de Gordini i usprawiedliw moją nieobecność bardzo ważnym wyjazdem związanym z transportem przypraw. Potem zleć komuś przygotowanie podróży i niech dadzą mi znać kiedy wszystko będzie gotowe. I nie rozpowiadaj o tym nikomu nie wiemy o co chodzi.-

Skinął głową dając znak, że to wszystko po czym opuścił pomieszczenie i tym razem o wiele spokojniejszym krokiem udał się na powrót do swego mieszkania, by dobrać odpowiedni strój.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 05-12-2007, 22:02   #14
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Florencja

Alessandro Ambrosini


-Dostałem to dzisiaj, całkiem niedawno. W tym liście jestem proszony o natychmiastowy przyjazd do Santa Maddalana. A przyszedłem bo jak dobrze wiesz nie mam w zwyczaju rzucać wszystkiego i gnać na złamanie karku bo ktoś oczekuje mojego przyjazdu. Z twojej relacji wnioskuję, że Francisco jest odpowiedzialnym mężczyzną i nie pisałby do mnie ot tak. Widocznie musiał mieć ku temu powód. Co więcej uznał, że muszę tam pojechać osobiście, inaczej napisałby raczej do ciebie. Wygląda na to, że będę musiał wyjechać na pewien czas. Trudno. W takim razie mam dla ciebie kilka poleceń. Napisz w moim imieniu list do księżnej de Gordini i usprawiedliw moją nieobecność bardzo ważnym wyjazdem związanym z transportem przypraw. Potem zleć komuś przygotowanie podróży i niech dadzą mi znać kiedy wszystko będzie gotowe. I nie rozpowiadaj o tym nikomu nie wiemy o co chodzi.


- Oczywiscie. Zajme sie wszystkim co bedzie potrzebne do wyprawy.

Przez chwile wygladal jakby chcial cos jeszcze dodac. Na jego twarzy bez wiekszego problemu mozna bylo wyczytac rozterke i dosc duza dawke niepokoju. Nie wyrzekl jednak ni slowa, a jedynie wstal i sklonil ci sie lekko na pozegnianie.

Wieczor.


Jak obiecal tak tez i uczynil. Powoz zajechal przed brame posiadlosci nim slonce zdazylo skryc sie za odleglymi wzgorzami. Bagarze szybko zapakowano, tak iz gdy zeszles po schodach na dwor woznica stal gotowy aby otworzyc ci drzwiczki. Z tylu powozu przywiazano twego ulubionego wierzchowca na wypadek gdybys zapragnal w trakcie podrozy zakosztowac odrobiny ruchu.


Constancius Vinhentheim, Marco Visconti

Zatem ruszyliscie. Woznica, czlowiek mocno juz w latach posuniety w milczeniu skierowal konia w kierunku bramy polnocnej, tak iz Marco mial okazje zachaczyc na chwile o miejsce swego zakwaterowania aby zabrac wierzchowca i nieco swego dobytku. W koncu podroz ta zapowiadala sie na dosc dluga sadzac ze slow staruszka na kozle. Wiesc miala przez geste i niebezpieczne lasy Toscani pelne szajek zlodziejskich czychajacych na kupcow, dla ktorych trakt ow byl najwygodniejszym sposobem przewozu towarow.
Brame mineliscie jako jedni z ostatnich nim zamknieto ja jak zwykle o zmroku. Slonce zdazylo sie juz skryc tak iz ciemnosc rozswietlaly jedynie jego zorze widoczne wciaz na niebosklonie. Gdy jednak i one zniknely jedynym swiatlem, ktore wam towarzyszylo byla lampka zawieszona przy kozle i niknace w oddali miasto.
Pierwsza gospode spotkaliscie dopiero okolo polnocy.


Przybytek ow prezentowal soba widok dosc schludny tak iz mozna bylo miec nadzieje na czyste i wygodne loze oraz smaczna strawe.


Santa Maddalana



Michal



Nim zdazyles zobaczyc chociazby czesc zabudowan klasztornych rozbrzmial dzwon wzywajacy zakoniekow na wieczerze. Nie bedac pewnym, w ktora strone sie udac ruszyles przed siebie majac nadzieje iz w koncu trafisz na kogos kto zaprowadzi cie do jadalni. Mijajac kolejne drzwi cel uslyszales strzep rozmowy, ktory sprawil iz zatrzymales sie w pol kroku i mocniej wysililes sluch.

- .... ranny. Czy myslisz, ze dobrze robimy trzymajac go tutaj. Wiesz przeciez co sie stanie, co moze sie stac.......

- Wszystko w rekach Pana, bracie Dominiku. Jestesmy tu aby pomagac strzec owczarni Jego zamieszkujacej to miasto.....

- Ale ....

- Bracie Dominiku czyzbys watpil w Pana?... Jezeli jego wola bedzie aby .....


Glosy zamilkly, a w ciszy jaka po nich nastapila dal sie slyszec odglos krokow i w chwile pozniej zza twoich plecow dal sie slyszec cichy glos.

- Pozwol bracie iz zaprowadze cie na wieczerze abys wraz z nami mogl posilic swe cialo dobrami danymi nam od Pana.


Gdy odwrociles glowe ujzales mlodego zakonnika o czystych, blekitnych oczach i obliczu aniola. Tak zapewne wygladaja swieci - przyszlo ci do glowy.



Las, okolice Florencji

Carlos Aguirre


-Jestem Carlos Aguirre wolny Cygan a droga prowadzi mnie tam gdzie oczy poniosą, dziś do Florencji, jutro może do Wenecji, Neapolu albo samego Rzymu. A Ty pani cóż robisz tutaj sama gdy już słońce chyli sie ku zachodowi? Czyżby Twoja muzyka miała na celu przywołanie kogoś kto posłuży Ci za kompana w drodze do domu? Jeśli tak to w moim przypadku okazała sie skuteczna.


Elfka rozesmiala sie radosnie i juz bez cienia obawy ruszyla w twoja strone,a stanwszy wreszcie przed toba rzekla.

- Zwa mnie Lialam.

Odwrociwszy sie w strone gasnacych promieni slonca dodala.

- Noc nie jest dobra pora na samotna podroz. Badzmy zatem towarzyszami.

Wypowiedziawszy te slowa na powrot spojzala w twoja twarz z niemalejacym zainteresowaniem.

- Czy wierzysz w przeznaczenie Carlosie Aguirre?


Pytanie to najwyrazniej zadanie bylo pod wplywem impulsu gdyz dziewczyna nie czakajac nawet na odpowiedz wypowiedziala glosno slowo w dzwiecznym, acz nieznanym ci jezyku. Najwyrazniej bylo to wezwanie gdyz wkrotce rozlegl sie tenten kopyt uderzajacych o ziemie i wspanialy rumak wybiegl za drzew gesciej rosnacych nad woda.


- Jezeli zmierzasz ku Florencji to wiedz iz niedaleka droga choc noca nikt do miasta nie wejdzie. Jest jednak w poblizu gospoda gdzie w cieple i przy dobrej strawie mozna spedzic czas by pozniej zlozyc glowe na miekim i czystym poslaniu.....

Jej twarz jasniala podnieceniem i radoscia z niespodziewanej przygody.

- Ruszajmy.

I ze smiechem wskoczyla na siodlo.
Droga faktycznie nie byla dluga gdyz tuz kolo polnocy ujzales rozswietlony budynek gospody.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 05-12-2007, 22:28   #15
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Alessandro z zadowoleniem spojrzał na piękny pojazd. Nosił na sobie wysokie skórzane buty z cholewą sięgającą połowy łydki, proste czarne spodnie oraz ciemno niebieską koszulę, w ręku trzymał również niebieski płaszcz, który zaraz wylądował na jednym z siedzeń. Do pasa przytroczony miał prosty rapier oraz niewielką kuszę pistoletową.


Tak jak tego oczekiwał Alberto wywiązał się z polecenia śpiewająco. Powóz naprawdę wyglądał imponująco, obicia wnętrz były dobrze dopasowane a biel drzwiczek ładnie kontrastowała z czarnym kolorem. Za powozem dojrzał swojego ulubionego wierzchowca, który spokojnie stał wpatrując się w swego pana. Ambrosini z uśmiechem podszedł do niego i pogładził go szyi. Zaraz jednak przypomniał sobie, że powinien się raczej spieszyć. Sprawdził jeszcze czy w bagażu podręcznym znajduje się odrobina gotówki po czym odezwał się do woźnicy.

-Możemy ruszać. Jedziemy do Santa Maddalana.-

Następnie usadowił się wygodniej i zaczął się przyglądać mijanym okolicom poprzez lekko odsuniętą zasłonę.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej

Ostatnio edytowane przez John5 : 05-12-2007 o 22:33.
John5 jest offline  
Stary 05-12-2007, 22:53   #16
 
Durendal's Avatar
 
Reputacja: 1 Durendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputacjęDurendal ma wspaniałą reputację
- ZwÄ… mnie Lialam.

Carlos uśmiechnął sie słysząc imię.

-Miło mi Cię poznać pani.

Udzielił uprzejmej i szarmanckiej odpowiedzi. Zapewne na pierwszym lepszym dworze wyśmiano by jego maniery ale Carlos na dworach nigdy nie bywał i nie wybierał się.

- Noc nie jest dobrą porą na samotną podróż. Bądźmy zatem towarzyszami.

Płomienny uśmiech rozświetlił twarz Cygana. Nocna podróż przez las u boku pięknej elfki... Czy można wyobrazić sobie przyjemniejszy sposób podróżowania? To chyba był jego szczęśliwy dzień.

- Czy wierzysz w przeznaczenie Carlosie Aguirre?

Pytanie zaskoczyło go. Zamyślił się na chwilę po czym pewnym siebie głosem odpowiedział.

-Tak, wierzę. Ale nie w przeznaczenie które jest zapisane w gwiazdach czy przepowiedniach. Wierzę w to przeznaczenie które nosimy zapisane tu- położył dłoń na swojej lewej piersi- w sercu, każdy z nas jest inny i ma swoją drogę po której pcha go jego serce, do której go ciągnie. I to jest przeznaczenie w które wierzę.

Zamyślony Carlos ocknął się kończąc swój prawie filozoficzny wywód. Zamyślenie szybko ustąpiło na jego twarzy miejsca zwykle goszczącemu tu beztroskiemu uśmiechowi.

- Jeżeli zmierzasz ku Florencji to wiedz iż niedaleka droga choć nocą nikt do miasta nie wejdzie. Jest jednak w pobliżu gospoda gdzie w cieple i przy dobrej strawie można spędzić czas by później złożyć głowę na miękkim i czystym posłaniu.....

Carlos zaśmiał się lekko i szczerze patrząc elfce w oczy.

-Jeśli ponadto mogę liczyć tam na Twoje towarzystwo pani i kubek dobrego wina to niczego mi więcej do szczęścia nie zabraknie.

Kuł żelazo póki gorące młodzieniec. Kiedy wskoczyli na siodła i ruszyli lasem zaczął nucić pod nosem a potem cicho śpiewać. Hiszpańskie słowa piosenki płynęły i zamierały w nocnym powietrzu. Brakowało mu spontanicznego muzykowania jakie na co dzień spotykało się w jego rodzinnej Sevilli, dlatego coraz częściej łapał sie na tym że coś nuci pod nosem... A poza tym wiedział że ma dobry głos i słuch muzyczny a elfka swoją gra na flecie zasugerowała zamiłowanie do muzyki... Cóż... Był tylko mężczyzną...
 
__________________
Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce"
Durendal jest offline  
Stary 06-12-2007, 20:15   #17
 
Dalakar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znanyDalakar wkrótce będzie znany
- .... ranny. Czy myślisz, ze dobrze robimy trzymając go tutaj. Wiesz przecież co sie stanie, co może sie stać.......
- Wszystko w rekach Pana, bracie Dominiku. Jesteśmy tu aby pomagać strzec owczarni Jego zamieszkującej to miasto.....
- Ale ....
- Bracie Dominiku czyżbyś wątpił w Pana?... Jeżeli jego wola będzie aby .....
Głosy umilkły, a Michał nadal stał jak słup soli. Miał nadzieję że za chwilę usłyszy kontynuację rozmowy.
Co to za miejsce?” - pomyÅ›laÅ‚ - „Na każdym kroku stykam siÄ™ z jakimiÅ› dziwami. Szkoda że zamilkli. ChciaÅ‚bym dowiedzieć siÄ™ czegoÅ› wiÄ™cej. WÅ‚aÅ›ciwie to może powinienem tam pójść. Chyba nie spotkam żadnego...”
Rozmyślania przerwał mu odgłos kroków i słowa:
-Pozwól bracie iż zaprowadzę cie na wieczerze abyś wraz z nami mógł posilić swe ciało dobrami danymi nam od Pana.
MÅ‚odzieniec odwróciÅ‚ siÄ™ i popatrzyÅ‚ na mówiÄ…cego. „...żadnego Å›wiÄ™tego, czy anioÅ‚a.” - dokoÅ„czyÅ‚ przerwanÄ… myÅ›l, a na gÅ‚os rzekÅ‚:
- Więc prowadź, ojcze.
Choć zwrot ''ojcze'' jakoś nie pasował do zakonnika. O ile owa postać była zakonnikiem. Miecznik czuł iż już nic go nie zaskoczy, oraz że w tym miejscu wszystko jest możliwe. Na razie postanowił w milczeniu iść za nieznajomym. W końcu nic innego mu nie pozostawało. Nie liczył na to że ktoś mu powie co tu się dzieje.
 
Dalakar jest offline  
Stary 07-12-2007, 12:27   #18
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Gospoda przedstawiała całkiem miły widok, chociaż, że to na pewno gospoda, podróżni dowiedzieli się dopiero stojąc pod jej wejściem. Była bowiem północ, ciemno choć oko wykol. Gdyby jeszcze niebo nie było pochmurne, drogę nocnym markom oświetlałyby lśniące srebrem promienie gwiazd i księżyca, towarzysza podróżnych. Tymczasem nie było widać ani tego, ani tego. Jedynym blaskiem, który prowadził ich po drodze było wątłe światło latarenki przy wozie. Nie rozmawiali wiele. Dla Marco nocne brzmienia otaczających ich lasów, traw, gajów poruszanych podmuchami nocnego wiatru stanowiły księgę, a przynajmniej, najemnik chciałby, żeby tak było. Wsłuchiwał się więc w to, co niosą odgłosy przecinające wokół powietrze oraz miał nadzieję, że w taką noc także zbójom z leśnych traktów nie będzie się chciało polować na podróżnych.

Nawet nie można powiedzieć, że byli zmęczeni. Przecież wyruszyli dopiero wieczorem, o porze, kiedy to żaden normalny człowiek nie wybiera się w podróż. Chyba, ze gonią go pilne sprawy. Jakie to były jednak sprawy, Marco nie wiedział i prawdę mówiąc, niezbyt one go obchodziły. Wprawdzie jego towarzysz okazał się znacznie milszą osobą, niż to się wydawało na początku, osobą, która zapewniała inteligentną rozrywkę w postaci dyskusji, co od skończenia Uniwersytetu Pizy nie trafiało się Viscontiemu zbyt często, ale po zapadnięciu zmroku nie rozmawiali wiele.
- Wybacz ojcze – przeprosiÅ‚ Marco. – Ale teren to niepewny i jeżeli pozwolisz, skupie siÄ™ na swojej robocie. Ponieważ zaÅ› mrok nadciÄ…ga, bÄ™dziemy musieli polegać tyleż na naszych uszach, co oczach. Dlatego proponujÄ™, czuj duch.
Ksiądz nie miał tutaj jakichś oporów. Wprawdzie rozmawiało się im całkiem miło, ale zdrowy rozsądek nakazywał ciszę. Jednakże taka podróż była średnio przyjemna, tym bardziej, że drogi odbiegały od ideału i szczególnie Marco musiał uważać, czy jego koń nie ma przed sobą jakiej dziury, na której połamałby nogi. Także Vinhentheim rozglądał się uważnie na boki. Nawet starszawy woźnica rzucał niepewne spojrzenia.

Wszystkim przykrzyła się ta jazda, toteż z ulga przyjęli pojawienie się jakiegoś budynku przy drodze. Czy to miała być gospoda? Możliwe, ale nawet gdyby nie, Marco miał wrażenie, że Vinhentheim miał zamiar wykorzystać swoje przywileje oraz pozycję, żeby pozwolono im zostać na nocleg wraz z cieplutkim posiłkiem. Szczęśliwie, żadne z tych nadzwyczajnych starań nie były potrzebne. Latarnie skrzące się przed wejściem gospody oświetlały zarazem szyld. Rzeczywiście to była gospoda i to, jak się wydawało całkiem porządna. Niewielu gospodarzy stać na to, żeby marnować tak pieniądze na zbędne oświetlenie. Nocą podróżnych wszak nigdy nie było wielu, a nawet dla tych nielicznych latarnia nad wejściem byłaby wystarczającą wskazówką. Jednakże widać gospodarz miał większe ambicje. Zresztą, może droga była bardziej uczęszczana, niż się to Marco zdawało. Podszedł do drzwi i pociągnął za kołatkę. Nie wątpił, ze gdzie, jak gdzie, ale karczma, w przeciwieństwie do wszystkich innych budynków, nocą będzie otwarta, witając radośnie wszystkich podróżnych, którzy pozostawią w jej progach trochę ze swojej kiesy.
 
Kelly jest offline  
Stary 07-12-2007, 13:31   #19
 
Yourek's Avatar
 
Reputacja: 1 Yourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputacjęYourek ma wspaniałą reputację
Duchowny naprawdę był pod wrażeniem, że ze zwykłym "ochroniarzem" można rozmawiać na tematy, których nie powstydziliby się przedstawiciele największej inteligencji tego kraju. Elokwencja i sprytne riposty dały jednak do zrozumienia, że to będzie podróż na równych warunkach. Jednak podobało mu się to.
Z chwilą, gdy zapadł zmrok rozmowa przycichła. Constancius z aprobatą przyjął postawę i polecenie towarzysza. Nie miał zamiaru paść ofiarą jakiejś szajki bandytów.

gdy zobaczył budynek, początkowo obruszył się. Nie miał zamiaru spędzać nocy w jakiejś zapyziałej dziurze. To nie przystoi wizerunkowi duchownego. Jednak monotonność jazdy sprawiła, ze oddalił te myśli i zaczął zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby tu zostać. Gospoda - można było dostrzec już szyld - prezentowała się, wbrew wcześniejszym przypuszczeniom, nader okazale.

"Może nie będzie tak źle?" - pomyślał, spoglądając,jak Marco schodzi z wozu. Podążał za nim wzrokiem. Gdy zapukał do drzwi, Constancius miał zamiar wstać i podejść do niego. Przemyślał to jednak jeszcze raz i doszedł do wniosku, że lepiej będzie jak zostanie w wozie. Poczeka, aż ochroniarz rozpatrzy się w sytuacji. Musiał zachować godną postawę. Klasa przede wszystkim!
 
__________________
W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri
Yourek jest offline  
Stary 08-12-2007, 07:02   #20
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Santa Maddalana

Michal



Brat zakonny sklonil lekko glowe i z pokora na pieknym obliczu ruszyl przed siebie. Podazajac za nim miales okazje przyjzec sie innym zakonnikom ktorzy w ciszy podazali w tym samym co wy kierunku. Od czasu do czasu pochwyciles spojzenie pelne zaciekawienia lecz takze i smutku. Nikt jednak nie wyrzekl ni slowa i w ciszy owej gestej od jakowegos napiecia dotarliscie wreszcie do reflektarza. Pomieszczenie choc duze sprawialo wrazenie ascetycznej przytulnosci. Stoly ustawiono wzdluz trzech rzedow. Zwyczajne, drewniane, lsniace od codziennego szorowania nakryto wlasnie do wieczerzy. Mlody braciszek wskazalwszy ci miejsce sam zasiadl po twojej prawicy i zlozywszy dlonie pograzyl sie w zadumie. O czym myslal wiedziec nie sposob bylo choc sadzac po czestych spojzeniach kierowanych ku oknu i narastajacej za nim ciemnosci mozna bylo pewne sadzic iz wlasnie owa nadchodzaca noc tak zaprzata umysl mlodzienca .
Wkrotce wniesiono jadlo i po odmowieniu modlitwy wieczerze rozpoczeto.


Las, okolice Florencji




Alessandro Ambrosini

-Możemy ruszać. Jedziemy do Santa Maddalana.-

Woznica poslusznie skinal glowa i odczekawszy, az usadowisz sie wygodnie strzelil batem zmuszajac konie do ruchu. Powoz okazal sie byc wyjatkowo wygodny. Miekkie obicie siedzenia, przestronnosc i elegancja pozwalaly przypuszczac iz ta dosc niespodziewana podroz nalezec bedzie do przyjemnych. Przy bramie woznica zwolnil nieco narzucone tepo zmuszony przez ilosc wozow i ludzi chcacych dostac sie lub podobnie jak wy, wydostac z miasta nim bramy zostana zamkniete. W rezultacie owego tloku opusciliscie Florencje niemalze ostatni tak iz gdybys zapragnal wygladnac przez okno ujzalbys straznika z hukiem zatrzaskujacego odrzwia.
Ciemnosc na dobre zagoscila na swiecie wraz z chwila gdy wjechaliscie w las. Trakt, ktorym podrozowales nalezal do dosc popularnych za dnia. Noca jednakze tylko niewielu smialkow decydowalo sie na wyprawe.


Las cicho szumial. Konie raz po raz poganiane przez woznice mocno uderzaly kopytami o twardy grunt. Od czasu do czasu gdzies w gestwinie odezwalo sie wycie wilka nazbyt jednak odlegle aby stanowic moglo zagrozenie. Slyszales nieraz historie przekazywane z ust do ust o tym jak glodne watachy tych zwierzat atakowaly nieraz nawet duze transporty, ktore nieszczesliwie znalazly sie na ich drodze.
Okolo polnocy dotarliscie do pierwszej na waszej drodze gospody.




Gospoda


Constancius Vinhentheim, Marco Visconti


Uderzenie kolatki wydalo z siebie dosc glosny stukot slyszalny zapewne w calym budynku. Odczekawszy chwile, Marco uslyszal ciezkie kroki i dzwiek odsowanego rygla.
W drzwich stanal mezczyzna w sile wieku i zwrociwszy ku niemu radosne spojzenie owional go zapachem wina mowiac.

- Witam wielmoznego pana. Czym chata bogata, czym bogata kiesa... Zapraszam. Wieczerze podac? Pokoje przygotowac? Trunki u nas wysmienite wasza wielmoznosc, doprawdy wysmienite.


Mina jego i postawa wskazywaly iz faktycznie za znawce uchodzic moze i to znawce tuz po degustacji.

- Ooo to wielmozy z towarzystwem widze. Ano zapraszam zapraszma bo noc zimna. Konikami zara sie moj chlopak zajmie, zuch z niego nie lada i zna sie na rzeczy. Zapraszam wielmozow.. Czym chata bogata.


W trakcie owego wylewnego powitania mlody chlopak przeslizgnawszy sie obok gospodarza ruszyl w strone koni i woznicy klaniajac sie uprzednio obojgu wielmozom. Stary szybko wycofal sie do wnetrza robiac miejsce tak iz spokojnie wejsc do srodka mogliscie.
Nim jednak tak sie stalo uwage wasza zwrocil odglos kopyt uderzajacyh twarda ziemie i spiew radosny przetykany dzwiekami czarownego fletu. Najwyrazniej nie tylko wy wybraliscie sie w podroz tej nocy.


Carlos Aguirre

-Jeśli ponadto mogę liczyć tam na Twoje towarzystwo pani i kubek dobrego wina to niczego mi więcej do szczęścia nie zabraknie.


Slyszac twe slowa elfka wybuchnela szczerym smiechem i blizej podjechawszy na swym rumaku, wychylila sie w siodle i zlozywszy na twych ustach szybki pocalunek ruszyla z galopa przed siebie. Wkrotce razem, strzemie przy strzemieniu jechaliscie juz droga przy wtorze twego spiewu. Lialam zasluchana nie odzywala sie ni slowem nie chcac najwyrazniej przerywac melodi. Dusza wnet jednak, muzyke kochajaca odezwala sie przeto dzwiek fletu dolaczyl do twego glosu zlewajac sie w jedo i radosc niosac tym, ktorzy okazje sluchac tego mieli. Cud istny iz zywi do gospody dotarliscie ni wilka, ni zloczyncy na drodze swej nie napotkajac.



****************************

Przybytek jasnial swiatlem. Przed wejsciem dostrzec mozna bylo woz i czterech mezczyzn w tym jednego bardziej chlopcem nizli mezem nazwac mozna bylo. Ow chlopiec wlasnie ujzawszy was stanal niczym slop soli i po chwili dopiero z ust jego dal sie slyszec okrzyk radosci.

- Panienka Lialam... Tatko, tatko chodz predzej...

I rzuciwszy sie biegiem do wnetrza gospody zniknal wam z oczu pozostawiajac zdumionych podroznych. Nim ktokolwiek zdazyl sie odezwac dal sie slyszec stukot kol i swist batu tnacego powietrze. Kolejny gosc zajechal akurat w momencie gdy wlasciciel owego przybytku ponownie wylonil sie z cieplego wnetrza. Elfka z usmiechem rzekla.

- Badz pozdrowiony Tomaszu. Widze iz gosci nie brak dzis u ciebie w ta cudowna noc. Czy zatem znajdzie sie jeszcze wolne miejsce pod goscinnym dachem dla strudzonego spiewaka i jego towarzyszki?


Mezczyzna sapnal i poprawiwszy lekko opadajace spodnie sklon wykonal dworski o maly wlos nie pozbawiajac sie resztek godnosci.

- Panienka Lialam dla twojej osoby zawsze u nas miejsce chocby go nie bylo. A i towarzysz spiewak ugoszczon zostanie niczym krol jakowy.

I odwrociwszy sie do pozostalych dodal.

- Nie stojmy tak na dwoerze mosci wielmozowie bo chod kosci przenika i wilkom slinka cieknie. Zapraszam do srodka.

I dzielnie stawiajac kroki niczym zeglasz wsrod sztormu, ruszyl przodem. Elfka zsiadlwszy z konia rzucila lejce chlopcu co sie wlasnie na powrot pojawil i mrugnawszy zalotnie ku Carlosowi ruszyla za gospodarzem. Jej dlugie zlociste wlosy rozblysly gdy weszla w strumien swiatla, a dluga suknia, ktora delikatnie okrywala jej gibkie cialo przybrala jasniejszy kolor miodu stajac sie przy tym nieco bardziej przezroczysta. Gdy mijala Marco i Costanciusa zatrzymala swe kroki na chwile i skloniwszy im glowa z usmiechem na ustach wypowiedziala slowa powitania:

- Bardzie pozdrowieni podroznicy nocy. Radam z naszego spotkania.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172