Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-10-2008, 20:50   #121
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Kimmuriel spojrzał na siebie tylko po to, by zorientować się, że jest w mocno za szerokiej, brzydkiej, matowej piżamie. Zacisnął zęby ze złości i usiadł na łóżku, po czym rozejrzał się po klaustrofobicznym pokoju bez większych nadziei, że ujrzy swój dobytek. Oczywiście - nigdzie go nie było, zgiął się w pół i ukrył twarz w dłoniach, gdy nagle ujrzał przez palce rąbek swego kapelusza...! Cóż za zaskoczenie, całe jego ubranie leżało właśnie tam. W myślach zganił się za nieuwagę, ale w duchu czuł się szczęśliwy, że krasnoludy nie przywłaszczyły sobie jego skromnego majątku. Przebrał się szybko upychając szare szmaty, które przed chwilą stanowiły jego ubranie, w miejscu, z którego zabrał własne odzienie. Nie było tylko pasa oraz tego co było przy nim. "Ostrożni...!" - pomyślał i podszedł do drzwi, aby wydostać się z komnatki.

Dopiero teraz zauważył jak dziwnie była skonstruowana ta furtka na wolność. Klamka znajdowała się w ścianie obok, a same drzwi opatrzone były uchwytem z podobizną jakiegoś czarnoskórego mężczyzny, który bardzo zaciekawił Kimmuriela. Na szyi ów mężczyzny wisiała obręcz, która, najprawdopodobniej miała robić za kołatkę. Jak zwykle, namacalnie, wysoki elf postanowił zbadać znalezisko. Przylgnął do odrzwi i najpierw delikatnie pstryknął, a potem już z większą pewnością przejechał ręką po "głowie" czarnoskórego. Okazało się, że była wykonana z metalu, co nie zdziwiło Kimmuriela, wiedzącego o ich umiłowaniu do metalurgii. "Dość oględzin !" - zedecydował i nacisnął klamkę, po czym odbił się od drzwi , które ani drgnęły. Nie zrażony podszedł znowu i tym naciskając klamkę, pociągnął również za obręcz. Znowu nic ! Sfrustrowany odwrócił się, zatoczył kółko po pokoju i powrócił do zmagań z drzwiami. Nacisnął klamkę i pociągnął uchwyt do siebie - to znaczy, w dół. Uchwyt chyba drgnął, lecz elf nie miał wystarczająco dużo siły...! Nie myśląc wiele, złapał się za uchwyt i poderwał nogi do góry, by ten ustąpił - i tak też się stało. Zaraz po pociągnięciu go w dół drzwi pojechały w przód, po czym schowały się w ziemi. Przeszedł nad nimi kiwając powoli głową z uznaniem. Nie lubił chwalić innych ras, ale krasnolud zrobiły na nim duże wrażenie tym mechanizmem. Z drugiej strony znajdował się dokładnie taki sam uchwyt, spoczywający dokładnie w takim samym zagłębieniu - elegancko i z uśmiechem Impraezl zamknął za sobą drzwi.

Znalazł się w korytarzu. Było w nim naprawdę wiele drzwi. "Mhm...! Zobaczmy, czy byłem ich jedynym pacjentem... - na myśl przyszedł mu sposób leczenia i zachichotał - a może reszta "wyzdrowiała" po samym ujrzeniu lekarstwa ?" Zajrzał do sali po lewej stronie - okazało się, że była tam dokładnie taka sama komnatka z jakiej właśnie wyszedł. Pusta. Zamknął za sobą drzwiczki i ruszył korytarzem, kiedy z niego wyszedł, rozejrzał się i odgadł, że musi znajdować się w centrum kompleksu, z którego odchodziło kilka korytarzy - a dokładniej, osiem. Najpierw Kimmuriel pomyślał, że na koniec, któregoś z nich musi być wyjście, ale pogubił się, gdyż wszystkie wyglądały tak samo. Znowu zaczynał osiągać stan frustracji. W centrum tego wszystkiego, na posadzce był wyryty okrąg, otoczony runami, a on stał dokładnie w jego środku, na głównej runie, która świeciła bladoniebieskawym światłem. Od niej prowadził "szlak" do innej, mniejszej runy, przypominającej głowę mężczyzny, również jarzącą się blaskiem. " Aha...! " - uśmiechnął się elf i sięgnął do niej to prostu przejście.

Gdyby to się nie udało - Kimmuriel poszedłby do końca korytarza, który wskazuje paląca się runa i skorzystałby z tamtejszych, ostatnich, drzwi, wierząc iż jest to właśnie przejście.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 27-10-2008, 23:13   #122
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Najwyższy Kaplan z uwagą obserwował trzech przybyszów. Przez jego twarz skrytą przez kaptur, co pewien czas przebiegały cienie.
-Czemu szukaliście informacji o Sercu Nocy?
-Całe życie powinno być dążeniem do wiedzy. Czy korzystanie z biblioteki nie jest jednym z najlepszych sposobów jej zdobywania?-rzekł Blacker, po czym głos od razu zabrał Valar.
-By dowiedzieć się o nim czegoś więcej, lecz wasza biblioteka okazała się przesławiona i nie znaleźliśmy nic co mogłoby nam pomóc-odparł Valar, a przez twarze licznych Krasnoludów przebiegały grymasy wściekłości.
-Czy wy, marne istoty, cienie wspaniałości Krasnoludów, nędzne paprochy w obliczu naszej podrasy, śmiecie odnosić się do nas w tak haniebny sposób, obrażając nasz dobytek?!-odezwał się Najwyższy Kapłan.
-Jednakże wspaniałomyślny Kssunth zawsze okazuje swą wspaniałomyślność, więc my także ją okażemy nędzne robaki. Wielki Pan wielokrotnie przemawiał do społeczeństw całego świata, lecz tylko nieliczni ujrzeli geniusz Pana. Tylko waszą winą jest, że nie przystąpiliście do chwały u boku Władcy Cieni. Ale, żałosne istoty, nasz Bóg przyjmuje nawet nędzników, czyniąc ich na swój sposób wielkimi! Przyjmuje ich w każdej chwili, lecz kiedy odejdziecie od niego, spotka was zasłużona kara, psie syny!-przemówił Kapłan ze złością w głosie.
-Co chcieliście od Serca Nocy?-padło kolejne pytanie.
-Nie ja, lecz Alaron Elessedil-nagle zapadła cisza, której nie zmącił żaden odgłos. Równie nagle wybuchły wrzaski i gwar. Jedni oskarżali was o kłamstwo, inni nie wiedzieli co o tym myśleć. Nagle Kapłan uderzył berłem o podłogę, przy czym rozległ się odgłos podobny do grzmotu. Wszyscy ucichli.
-Znajdujecie się w świątyni, więc zachowujcie się godnie!-zagrzmiał Kapłan.
-Ojcze, chyba nie dasz wiary tym bredniom?!-odezwał się jeden z nich.
-Strażnicy Wrotowi donieśli, że pośród piorunów pojawił się Druid, a pośród drugich, zniknął. To tłumaczy jak dostali się do środka-warknął Kapłan, po czym popatrzył na trójkę pogardliwie.
-Czemu chcecie je znaleźć?-rozległo się kolejne pytanie.
-Z tego co wiem, jest ono nam potrzebne, żeby powstrzymać Wysokie Elfy przed czymś co może się źle skończyć także dla was-wybuchła kolejna wrzawa trwająca w tonie oburzenia, lecz tym razem trwała krótko pod gromiącym spojrzeniem Najwyższego.
-Te sucze syny nigdy nie zagrożą Krasnoludom, a Mrocznym już szczególnie!-podniósł głos Kapłan, po czym odezwał się kolejny głos.
-Skąd o nim wiecie?
-Do czego chcecie je wykorzystać?
Odpowiedzi na te pytania zatonęły w gwizdach. Może to i lepiej.
-Czy wiecie gdzie je szukać?
-Niestety nie-na te słowa Najwyższy pokiwał głową.
-W jakim celu się tu zjawiliście?
-Prowadził nas tu Fillin, lecz zostaliśmy rozdzieleni i nie jestem w stanie po co konkretnie chciał tu przybyć-na te słowa rozległy się gwałtowne wybuchy śmiechu.
-Ojcze, on zaraz powie, że zna Władcę Cieni!-roześmiała się cała sala poza wasza trójką.
-Czy wiecie jaką ma moc Serce?-zapytał Kapłan ocierając łzę rozbawienia.
-Podejrzewam, że ogromną-gdyby nie była to świątynia, z pewnością rozległoby się co najmniej jedno plaśnięcie ręką o czoło.
-To wie każdy-sapnął ktoś w irytacji.
-Jak zamierzacie je zdobyć?-rozległ się inny głos.
-Przede wszystkim musimy odszukać Fillina, on już będzie wiedział co robić. Więc jeżeli jest gdzieś w waszej twierdzy chcę go zobaczyć jak najszybciej-odrzekł Valar, a następnie rozległo się kilka parsknięć.
-Ostatni raz był u nas kilkanaście lat temu-odparł chłodno Kapłan.
-Szanowna Rado, musimy przedyskutować kwestię pomocy tym... osobnikom-popatrzył na was pogardliwie, po czym wszyscy zeszli z trybun i po kolei wyszli przez wielkie wrota za wami, a te zatrzasnęły się głucho za nimi. Zapadła cisza, zaś cała trójka zdała sobie sprawę z tego, że odpowiedzi Blackera celowo pominięto. To przez jego wzrost...

***

Daleko od Świątyni, w kolejnym okrągłym pomieszczeniu, zebrała się Krasnoludzka Rada Kapłanów. Pomieszczenie to okalały trybuny wysokie na około pięć metrów, zaś w środku stał pusty plac, na którym teraz stał Najwyższy Kapłan.
-Co, Bracia, myślicie o pomyśle pomocy im?-zapytał, zaś powstał jeden z nich, który twarz pooraną miał bliznami.
-Ja nim nie ufam, Ojcze i pod żadnym pozorem nie wysyłałbym ich Tam. Skróciłbym ich o głowę na miejscu!-krzyknął, siadając, zaś w sali rozległy się pomruki aprobaty.
-Nie możemy im nic zrobić-westchnął Kapłan, opierając się na berle.
-To są istoty, które wysłane zostały przez Druida. Nie możemy pozwolić sobie na osłabienie stosunków z nim. Ma zbyt dużo sojuszy i sam w sobie jest zbyt potężny-dodał Najwyższy w zamyśleniu.
-Czyli nic nie możemy zrobić?!-wstał ponownie ten sam Kapłan.
-Bracia! Proponuję zrobić tak. Wyślemy ich do Darfanilionu...-przerwał, widząc protesty, by uciszyć Radę spojrzeniem.
-Wyślemy ich do Darfanilionu i tam zajmie się nimi władca. Myślicie, że on uwierzy w ich słowa? Z pewnością nie, więc będą tam aż do śmierci... czyli nie za długo-uśmiechnął się przebiegle Najwyższy Kapłan, po czym wszyscy ryknęli śmiechem, a następnie wyszli z Sali Obrad, wracając do Świątyni.

***

Trójka podróżników stała cały czas w tym samym miejscem. Coś, jakaś dziwna siła nie pozwalała się im ruszyć. Co prawda posiadali swobodę ruchów i teoretycznie gdyby chcieli, mogliby biegać po Świątyni, ale coś powstrzymywało ich przed każdym ruchem.
Nagle wrota otworzyły się, zaś do sali wkroczyli Kapłani, lecz tym razem nie usiedli.
-Zdecydowaliśmy się wam pomóc, pomimo waszej miernoty! Wiedzcie jednak, że ta decyzja nie zapadłaby, gdybyście nie byli przysłani przez Druida. Wyślemy was tam, gdzie Serce Nocy ma swojego wiecznego Pana. On będzie wiedział jak wam pomóc-rzekł poważnie Kapłan, po czym stanął przed portalem na prawo od was.
-Sssinsih posohisir sofinecsis losseal unsini!-powiedział, dotykając szczytem berła, wnętrza portalu. Nagle pochodnie zamigotały, grożąc zgaśnięciem, zaś całe światło zostało odepchnięte od wnętrza portalu.
Ciemnogranatowa przestrzeń wirowała w środku, nie ujawniając końca drogi.
-Proszę bardzo, oto wasza droga-odsunął się przepuszczając trójkę przybyszów.

***

Tymczasem Kimmuriel stanął w środku okręgu. Nazywany był on Okręgiem Przejściowym. Prowadził on do najważniejszych placówek w górze, lecz tylko tam, gdzie stał drugi taki okrąg. Tylko tak można było się przemieszczać, chcąc uniknąć spacerów, a przynajmniej tak sądzili wszyscy poza Mrocznymi Krasnoludami, którzy mogli przenieść się za pomocą Okręgu Przejściowego do dowolnego miejsca, nawet nie połączonego drugim okręgiem. Były również Okręgi Poziomowe, przemieszczające podróżnych po różnych poziomach góry.
Jednakże Kimmuriel nie mógł tego wiedzieć, ani tego, że twarz mężczyzny zawsze jest elementem wyjściowym i domyślnym u Mrocznych Krasnoludów.
Dotknął twarzy mężczyzny.
Nie domyślił się ponadto, że właścicielem tej twarzy jest sam Kssunth...

***

Krasnoludowie zbliżali się do was, zacieśniając krąg pomiędzy ścianą, portalem, a wami. Nie mieliście drogi ucieczki. Domyślaliście się, że nawet jakbyście mięli walczyć wręcz, i tak byście polegli, zaś z pewnością Kapłani nie walczyliby na miecze. Zanim zdołalibyście wyciągnąć broń, odebrane by to było za jawny atak, zaś oni odpowiedzieliby w samoobronie. Mogliście się jedynie cofać w kierunku granatu przejścia.
Kiedy weszliście w strefę, z której większość światła została odepchnięta, a pozostał półmrok, poczuliście chłód, lecz nikt nie pozwolił wam się zatrzymać.
-Wybraliście swoją drogę, przychodząc do nas. Władca Cieni uczy, by nigdy nie wycofywać się ze swoich zamierzeń. Cały świat liczy na was, więc musicie tam wejść-odezwał się Najwyższy Kapłan, a wy odkryliście, że do portalu został już nie cały metr. Kiedy byliście jakieś dwadzieścia centymetrów od niego, zaczął was wciągać do środka! Przyciąganie było silniejsze im bliżej się znajdowaliście, aż w końcu nawet gdybyście biegli, zatrzymalibyście się jedynie w miejscu. Nagle Blacker został wciągnięty, a za nim Reyal. Został tylko Valar, lecz za chwilę i on zniknął w granacie przejścia.

***

Kimmuriel:
Pojawiłeś się w okrągłej sali, na lewo od wielkich wrot. Na prawo stał jakiś portal, który zdawał się odpychać światło, zaś wokół niego pierścieniem otoczyli go Kapłani. Doszedłeś do wniosku, że to musi być świątynia, gdyż widziałeś ołtarz.
-...nawet Druid nie posądzi nas o zabicie ich!-uśmiechnął się Kapłan z berłem, który nagle obrócił się i dostrzegł ciebie. Jego uśmiech zastąpiła ślepa furia! Nie dobrze!
Wyciągnął w twoją stronę wierzchołek berła, po czym wysyczał kilka słów.
Poczułeś nagłe zawroty głowy, a w oczach ci pociemniało.
-Zabijmy go!-usłyszałeś, ale nie mogłeś się ruszyć. Można było cię porównać do ślepego ducha poza swoim ciałem. Wogóle ledwo wszystko rozumiałeś.
-Nie! Mógł przybyć razem z tamtymi. Niech zatem pójdzie z nimi!-poczułeś silne ręce na twoich ramionach, prowadzące cię. Zdezorientowanie powoli mijało, a przeszło zupełnie, kiedy stałeś tuż przed granatowym wnętrzem portalu!
Silne ręce Kapłanów dosłownie wrzuciły cię do środka...

***

Hmmm... Ciekawe czemu macie dziwne przeczucie, że Krasnoludowie wpędzili was w gigantyczne problemy? O wiele większe niż wam się wydaje?
Nagle pojawiliście się w dziwnym miejscu. Za wami było dziwne ogrodzenie z prętów, owinięte bluszczem, a przed wami... cmentarz!

http://www.spectrum-headquarters.com/cgi_cemetery.jpg

Tyle, że to nie był zwykły cmentarz. Ta placówka była ogromna! Przed sobą nie widzieliście żadnej ścieżki, za to były setki tysięcy, jeżeli nie miliony grobów!

http://i71.photobucket.com/albums/i1...c/cemetery.jpg
http://i22.photobucket.com/albums/b3...2/cemetery.gif
http://www.art-prints-on-demand.com/..._schnee_hi.jpg
ImageShack - Hosting :: cemeterywx7.jpg

Zdecydowanie to miejsce byłoby przyjemniejsze gdyby był dzień. Albo chociaż księżyc świecił na niebie! Zaleta była jednak taka, że wszystko widzieliście. Wada była taka, że to z powodu upiornych błyskawic i piorunów bez grzmotów, rozświetlających całe niebo co jakiś czas.
Nagle obok was pojawił się Wysoki Elf!
Wydawał się równie poruszony owym urokliwym miejscem co wy.
Wszyscy odwróciliście głowy w prawo, lecz nic tam nie było. Mogliście przysiąc, że coś się poruszyło!
Nagle spod ziemi wystrzeliły dłonie szkieletów i zombii, wychodzących na powierzchnię! Duchy w tym czasie wyłoniły się szybciej, lecz chwilę później wszystkie stworzenia zmierzały wolnym, lecz nieuchronnym krokiem ku wam!
Gwałtownym zdarzeniom jednak nie było końca, gdyż przed wszystkimi pojawił sie jakiś mężczyzna, a legion trupów zatrzymał się.
Był to wysoki, szczupły człowiek o świetnej budowie ciała, którą widać było pod garniturem. Buty przystosowane miał do eleganckich, czarnych spodni, zaś pod czarną marynarką widniała czarna koszula z elementami czerwieni, a na niej czarna kamizela. Wszystko zapięta na każdy guzik. Koszula miała ponadto złote guziki, lecz widać było tylko jeden, ten przy szyi. Ponadto miał na sobie pelerynę czarną od zewnątrz i czerwoną od wewnątrz. Zapięta była złotą broszką pod szyją.
Twarz miał trochę blada, jednakże wyglądała całkiem normalnie. Zarost uformowany w bródkę okalająca usta, uważne, inteligentne, czarne oczy.

http://handson.provocateuse.com/imag...an_bale_22.jpg

Ów człowiek przyglądał się wam badawczo, po czym odezwał się.
-Zapewne nie wiecie nad czym się tak zastanawiam. Zastanawiam się nad tym, czy jesteście godni zobaczyć się z moim Mistrzem... Raczej nie jesteście godni...-nie dokończył zdania, gdyż znikąd odezwał się głos.
-Wpuść ich Renevirze-wydawało się, że dobiega z każdej strony, a zarówno znikąd.
-Jesteś pewien, Mistrzu, że chcesz ich widzieć?-zapytał Renevir.
-Tak. Przyprowadź ich-powiedział spokojnie głos.
-Słyszeliście. Dostąpicie teraz największej łaski, jaką może doświadczyć człowiek, a mianowicie, zobaczycie mojego Mistrza-rzekł, uśmiechając się.
Zaraz... To Wampir!
Renevir ruszył na wprost przez legiony Nieumarłych, którzy powrócili do grobów. Tymczasem wy ruszyliście za Wampirem, gdyż nic innego wam nie pozostało. Jeżeli odmówicie, w każdej chwili Nieumarli mogą ponownie powstać z grobów i zabić was.
Wydostanie się przez ogrodzenie również nie miało najmniejszego sensu, gdyż wznosiło się na jakieś pięćdziesiąt metrów w górę!
Podążając za Nieumarłym, spostrzegł on, że nie czujecie się tu jak w domu, więc zwolnił trochę i wszedł między was.
-Widzieliście kiedykolwiek tak wspaniałą Nekropolię? Nie sądzę, gdyż ta jest jedyna w swoim rodzaju! Zobaczcie, tutaj leżą szkielety i zombi, czyli twory mojego Mistrza, które... powiedzmy sobie szczerze, nie są zbyt inteligentne. Za to zombi są silne. Malanara bardzo niewiele przewyższam siłą! Szkielety, zaś są za to bardzo odporne. Czasami nawet mnie zadziwiają. Podobnie sprawa tyczy się Duchów. Ich największą zaletą jest to, jak się zapewne domyślacie, że mało kto może je trafić. Dlatego są tak niebezpiecznymi siłami. A powiem wam, że mój Mistrz z każdej osoby tworzy Ducha, Kostuchę i jeszcze kogoś. Kogoś, dla kogo dane ciało jest optymalne.
Dalej będą domy Liszy, Kostuch, Wampirów, zaś w samym centrum Dwór naszego Mistrza. Są tam jedynie najwybitniejsi!
-opowiadał wam, zaś wy mijaliście nagrobki i groby.
-Przyspieszmy trochę, bo w tym tempie to Mistrz się zniecierpliwi-rzekł, zaś nikt nie przyspieszył, a jednak otoczenie zmieniało się jakbyście galopowali na koniu.
Nagle chód odzyskał swoje normalne tępo, a wy zobaczyliście przed sobą dwór.

ImageShack - Hosting :: houseonthehills713rd2.jpg

-Oto i dom mojego Mistrza-rzekł. Staliście obok wielu krypt.
-Ah tak, to tutaj mieszka większość Liszy, Kostuch i Wampirów-powiedział, rozglądając się. Ruszyliście z Renevirem pod górę, aż dotarliście do murów okalających domostwo. Mur miał raczej funkcję bardziej pokazową niż praktyczną, gdyż nie był nawet wysoki. Blackerowi sięgał zaledwie do połowy mostka, czyli miał około półtora metra wysokości.
Renevir otworzył wam bramę, przez którą przeszliście, a na spotkanie wyszedł wam mężczyzna w czarnym płaszczu z kosą.

http://msp301.photobucket.com/albums...l_of_Death.jpg

-Kogo prowadzisz tym razem Renevirze?-zapytał.
-Dzisiaj to są goście Mistrza, ale nie pytaj czemu, Delinirusie, bo nie mam pojęcia-odparł z uśmiechem Wampir. Kompletnie nie przejmował się tym, że rozmawia z Kostuchą i to jeszcze jednym z elity!
Podszedł jedynie do drzwi i otworzył je dla was. Wewnątrz było całkiem ładnie. Wnętrze urządzone według bardzo dobrego smaku, wyglądało nawet lepiej niż domy arystokratów różnych ras. Do tego w środku było normalne oświetlenie. Nie było żadnych półmroków ani mroków, jak można się było tego spodziewać. Dom był bardzo przytulny.
-Podoba wam się?-zapytał nawet nie patrząc na was.
-Sam doradzałem Mistrzowi jak go urządzić-rzekł, prowadząc was z holu po schodach w górę. O dziwo Blacker nie musiał się schylać, gdyż wszystko było tu tak wysokie, że sporo go przewyższało.
Renevir zaprowadził was na drugie piętro do biblioteczki, gdzie siedział mężczyzna odziany w czarną szatę. Jego kaptur nie spoczywał na głowie, więc każdy mógł dostrzec jego twarz. Obok fotela, w którym siedział, czytając książkę, stał czarny kostur z kryształem na szczycie.
-Dziękuję Renevirze. Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił...-powiedział nawet nie odrywając wzroku od lektury
-Zapewne musiałbyś wysyłać wszędzie kogoś innego, Mistrzu-uśmiechnął się zarówno Wampir jak i owy mężczyzna, który założył zakładkę i odłożył księgę na stolik obok, po czym wstał, chwytając swoją laskę.

ImageShack - Hosting :: fantasyzo5.jpg

-Macie Księgę napisaną przeze mnie oraz mój pierścień. Bądźcie łaskawi mi to oddać-rzekł owy mężczyzna.
-Kim ty wogóle jesteś?-zapytał Reyal.
-No tak. W Księgach rzadko podają mój wygląd. Jestem Carthan la Sirn, zwany też jako Salvador-odparł spokojnie, zaś Reyal tak jakby spodziewał się tej odpowiedzi, wyjął pierścień z kieszeni i rzucił go Salvadorowi tak, by ten mógł go złapać bez wysiłku, lecz błyskotka zatrzymała się tuż przed jego osobą i upadła prosto na wyciągniętą dłoń Lisza.
Kiedy tylko pierścień wylądował na dłoni innej osoby niż Reyal, wyciągnęły się z niego dwie ogromne łapy, które chwyciły Nekromantę, lecz zaraz rozwarły się panicznie, zaś z pierścienia błyskawicznie wyłonił się znajomy Tytan.
Czarnoksiężnik jedynie machnął niedbale dłonią, zaś Tytan złamał się w pół do tyłu niczym szmaciana lalka. Głowa okręciła mu się o pełny obrót, po czym wyparował. Na jego miejsce pojawił się Duch i Kostucha. Oznaczało to śmierć kopii Tytana.
Uczynił to jednym machnięciem dłoni!
-Jeszcze Księga, proszę-rzekł, zakładając pierścień na palec wskazujący, po czym przyjrzał się czy pasuje tak jak kiedyś.
-Przykro mi, ale nie mogę ci jej oddać, gdyż muszę ją oddać Fillinowi i Alaronowi-na dźwięk tego imienia Salvador skrzywił się.
-Jemu? Trzymajcie ją daleko ode mnie-powiedział odwracając się do was plecami.
-Po co tu przybyliście?-zapytał Salvador, odwracając się z powrotem ku wam.
Oto macie przed sobą jednego z Najpotężniejszych, żywą legendę, największego Nekromantę i Czarnoksiężnika w historii, a przede wszystkim macie przed sobą stwórcę...



Serca Nocy
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 27-10-2008 o 23:20.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 30-10-2008, 18:52   #123
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Być może i wyróżniał się wzrostem, zwłaszcza pośród krasnoludów. To prawda, że najwyższy z nich najpewniej sięgałby mu do pasa. Jednak czy to naprawdę jest powód, by go tak traktować! Najpierw niskie, ciasne korytarze jakby stworzone specjalnie by go pognębić. Jakby tego było mało, to na dodatek ten karłowaty ludek umyślił sobie go ignorować... Gdyby nie cierpliwość, wyrobiona gdy przez tysiąclecia bezczynnie tkwił w nicości najpewniej w końcu puściłyby mu nerwy. To, że ze swoimi umiejętnościami mógłby co najwyżej opluć któregoś z krasnoludów nie miało w tej chwili znaczenia.

Krasnoludy naradzały się przez chwile a Blacker rozkoszował się cudowną możliwością stania prosto. Kto wie, czy na przykład nie skażą go na wiekuiste drążenie tych swoich nor... Choć nie, taki wyrok mogliby wydać gdyby wiedzieli, kim jest. Co najwyżej połamią go kołem lub zafundują jakąś swoją lokalną atrakcję... Jego czarne podejrzenia okazały się niecelne - karły po prostu wepchnęły ich w jakiś portal, zakończony na zmentarzu. Od razu po ,,lądowaniu" z talii Blackera wysunęła się karta Diabła. Ostrzeżenie. To mogło oznaczać, że krasnoludy wcale nie odłożyły egzekucji, tylko ją odwlekły...

Cmentarz. Nie ma co, urocze miejsce. Fascynował go zwyczaj jaki wykształcił się u większości ras rozumnych, polegający na oddawaniu swoich zmarłych ziemi. O wiele bardziej podobał mu się zwyczaj oddawania ich doczesnych szczątek ogniu, jednak to właśnie zwyczaj grzebania zakorzenił się najsilniej. Być może to było powodem głęboko zakorzenionego w ludziach lęku przed tym miejscem. Zwykle rozsądek dokskonale mu podpowiadał, że nie ma żadnych powodów do obaw to jednak niezwykła atmosfera i wygląd tego miejsca, połączone z kartą, jaką wylosował tworzyły nieprzyjemne wrażenie, że coś się stanie. I nie pomylił się...

Po chwili byli otoczeni przez zbliżającą się hordę nieumarłych. Zatrzymał ją jednak elegancko ubrany człowiek, najpewniej pan tego miejsca lub ktoś dla niego pracujący. I tutaj również się nie pomylił, gdyż zostali wezwani przed oblicze jego mistrza. Podczas gdy wampir prowadził ich Blacker nabrał szacunku dla tej osoby, kimkolwiek ona jest. I to nie ze względu na armię nieumarłych, jaka była pod jego panwaniem. Co innego szczerze mu zaimponowało. Nie musiał się schylać!

Chwilę później stanęli przed twórcą serca nocy, Salvadorem. Blacker miał nadzieję, że to był właśnie zamiar jego towarzysza... Jednak najpierw wypadało okazać szacunek gospodarzowi

- Witaj - powiedział, kłaniając się - Jestem Blacker, sługa losu
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 03-11-2008, 18:14   #124
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Cholerne, zakompleksione karły- pomyślał Valar wspominając śmiechy krasnoludów, kiedy wspominał o Fillinie- Taki małe, a takie pyskate… Jak gówniarzeria na Cesseni.
Redslinger uważany był za człowieka spokojnego, ale ci mroczni zaczynali działać mu na nerwy bardziej niż grupa elfich banitów. Oczekiwanie na kapłanów stawało się nieznośne. Podenerwowany Valar chodził w kółko z opuszczoną głową. Nie przywykł jeszcze do używania infrawizji, która strasznie go męczyła.
W końcu wrota się otworzyły, a do sali na powrót weszli kapłani.

-Zdecydowaliśmy się wam pomóc, pomimo waszej miernoty! Wiedzcie jednak, że ta decyzja nie zapadłaby, gdybyście nie byli przysłani przez Druida. Wyślemy was tam, gdzie Serce Nocy ma swojego wiecznego Pana. On będzie wiedział jak wam pomóc.

-Najwyższa pora- burknął pod nosem, a jeden z kapłanów podszedł do portalu i uruchomił go swoim berłem.
-Proszę bardzo, oto wasza droga.

Valar podszedł to portalu niepewnie, nie wiedząc dokładnie czy to, aby nie podstęp. Sytuacja, w jakiej się znaleźli jednak zmusiła go do przekroczenia progu czerni. Perspektywa walki z tymi wszystkimi krasnoludami wydawała się mniej przyjemna niż przejście na drugą stronę teleportu.

Kiedy łowca znalazł się pod drugiej stronie i spojrzał na miejsce, w którym się znalazł zaczął kląć pod nosem na temat krasnoludów. Sam zdziwił się, że jego słownictwo w tej dziedzinie jest tak bogate.

-Cmentarz…- powiedział głośno- No to jesteśmy w dupie, psia ich mać!

W pewnym momencie obok drużyny pojawił się równie zdezorientowany Wysoki Elf. Redslinger nie czekał długo. Wyciągnął miecz i skierował jego ostrze w kierunku spiczastouszego. Już chciał zacząć zadawać pytania, gdy nagle wokół nich pojawili się nieumarli, masę nieumarłych.
Łowca skupił się w sobie a po chwili ostrze jego półtora- ręcznego miecza rozbłysło się jasnym, jarzącym się światłem. Miał nadzieję, że podziała ono na trupy, tak jak działa na demony.
Jego wysiłki okazały się daremne, ponieważ pojawienie się elegancko ubranego mężczyzny powstrzymało hordę. Po krótkiej rozmowie ruszyli za nim, aby spotkać się z jego panem. Dalszych słów wampira, Valar już nie słuchał. Po głowie chodziło mu jedynie to, z kim zaraz się spotkają i jakie to może mieć konsekwencje.

W końcu dotarli do gospodarza nekropolii.
-Jestem Carthan la Sirn, zwany też jako Salvador.- Valara przeszył dreszcz. Po krótkiej rozmowie, z której nie wynikło nic więcej niż to, że Salvador pragnie odzyskać księgę w powietrzu zawisło pytanie.
-Po co tu przybyliście?- powiedział nekromanta, a Redslinger dopiero teraz zauważył moc emanującą z tej postaci.
- Witaj. Jestem Blacker, sługa losu.
-Valar Redslinger z Czarnego Kła- powiedział i schylił głowę.- Jesteśmy tu z polecenia Alarona. Choć też nie do końca- skrzywił się- Podróżowaliśmy razem z Fillinem, w poszukiwaniu Serca Nocy, lecz zostaliśmy rozdzieleni. Nie wiem co się teraz z nim dzieje. Stąd proszę cię o pomoc w dwóch kwestiach. Pierwsza- proszę cię, pomóż mi odnaleźć Fillina. Myślę, że dobrze wiesz co jest drugą prośbą- uśmiechnął się- pomóż nam odnaleźć Serce Nocy.
 
Zak jest offline  
Stary 15-11-2008, 22:39   #125
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Salvador usiadł na fotelu, po czym wyciągnął dłoń, w której pojawił sie kryształowy kielich z winem. Zdawał się nie zwracając na was uwagi, obserwując uważnie refleksy ognia z kominka, tańczące na obracanym w dłoni, zdobionym krysztale z czerwoną zawartością.
-Jesteśmy tu z polecenia Alarona-rzekł Valar, zaś Czarnoksiężnik upił trochę zawartości naczynia.
-Podróżowaliśmy razem z Fillinem...-na wzmiankę o podróżny z Fillinem, Nekromanta spojrzał na was przelotnie.
-W tej osobie interesujący jest jedynie jego miecz, którego wogóle nie zna-westchnął Salvador, ponownie skupiając uwagę na swoim kielichu.
-...w poszukiwaniu Serca Nocy, lecz zostaliśmy rozdzieleni. Nie wiem co się teraz z nim dzieje. Stąd proszę cię o pomoc w dwóch kwestiach. Pierwsza- proszę cię, pomóż mi odnaleźć Fillina. Myślę, że dobrze wiesz co jest drugą prośbą pomóż nam odnaleźć Serce Nocy-po tych słowach Lisz patrzył na was z jawnym niedowierzaniem.
-Wy chcecie Serce Nocy?-roześmiał się.
-Nigdy nie powierzyłbym wam tak cennego artefaktu! Zbyt wiele pracy włożyłem w ten przedmiot, by otrzymał go ktoś taki! Nie, to akurat jest niemożliwe. Nie dostaniecie go... Jesteście zbyt słabi-uśmiechnął się, biorąc do ręki książkę. Dostrzegliście, że była napisana dziwnymi znakami.
-Chociaż...-zamyślił się, zakładając palec jako zakładkę do książki, którą przymknął.
-Za cmentarzem jest Mor Paron. Las, stworzony moją ręką. Jest tam pewien Wampir, który myśli, że jest władcą całego tego dobytku. Wyprowadźcie go z błędu i przynieście mi dowód tego, że go... hmmm... "przekonaliście". Miałem zająć się nim w wolnej chwili, ale już od dwóch wieków takiej nie posiadam, więc macie możliwość wykazania się-uśmiechnął się, jednakże ten uśmiech był jakiś dziwny... Ciekawe czemu...
-Do Mor Paronu pójdziesz ty, Valarze. Kimmurielu uda się do Imperium Callafanvinioru i jego wyspiarskiej stolicy, Orfal, gdzie zdobędziesz dla mnie kamień szlachetny o nazwie Perhio. Ty, Blackerze udasz się na Mokradło Falarian. Na Jeziorze Walhl znajdują się małe wysepki. Na najmniejszej znajduje się jaskinia, w której rośnie roślina zwana Zir'haar. Poznasz ją po kwieciu przypominającym promienie słońca. Reyalu, zostaniesz tutaj. Renevirze, doprowadź Valara do Mor Paronu-powiedział Carthan, zaś Wampir ukłonił się.
-Ale oczywiście potrzebne jest wam coś, co pozwoli was namierzyć w innym Planie...-w jego ręku znalazły się dwa noże.

http://warin.pl/sklep/images/NozDoRzucania.JPG

Owe narzędzia uniosły się w powietrzu, gdy nagle, z prędkością huraganu pomknęły ku Blackerowi i Kimmurielowi, trafiając ich w samo serce.

Blacker i Kimmuriel:
Poczuliście ból w klatce piersiowej, gdzie zastaliście noże, które przed chwilą miał w ręku Salvador. Ból powiększał się promieniując na całe ciało, aż w końcu zostaliście nim całkowicie ogarnięci, zaś noże wlały się do waszego wnętrza nie pozostawiając żadnych śladów na ciele i ubraniu.
-Syllina nie zdołałaby mi się przeciwstawić-wyjaśnił spokojnie Nekromanta.
Ból ustępował, lecz nagle poczuliście jak coś poruszyło się wam w sercach! Coś tam się zalęgło! Czy to napewno był nóż?
-Pora rozpocząć zadania-w dłoni Czrnoksiężnika zmaterializowała się Laska Salvadora, zaś sam jej właściciel skupił się, jakby odbywał walkę z całym otoczeniem.
-Javerin herrisad ijnlka!-wyszeptał, zaś z kryształu kostura popłynął zielony strumień, który zatrzymał się w pewnym miejscu, choć nie było tam żadnej przeszkody. Powstała mała, zielona kropka powiększająca swoje rozmiary do wielkości Blackera. Ten portal, tak jak poprzedni, zaczął wciągać, lecz tym razem samego Blackera, który za chwilę zniknął w nim. Portal zmniejszył się do wymiarów Kimmuriela i tym razem on został wchłonięty.

Valar:
Zobaczyłeś jak znikają Blacker i Kimmuriel, zaś po zniknięciu portalu, Salvador opadł na fotel bez sił.
-Panie... Nic ci nie jest?-zapytał Renevir.
-Muszę... odpocząć...-powiedział bezgłośnie, po czym dodał:
-Przeklęty... Druid...
-No to idziemy-powiedział do ciebie Renevir, po czym cała komnata zniknęła.
Rozejrzałeś się i zobaczyłeś, że znajdujesz się w lesie. Był to jednak paskudny, plugawy las. Zbiorowisko poskręcanych, wrogich drzew, które wyciągały chciwie gałęzie ku wam, a przynajmniej tak ci się wydawało.

http://lishacauthen.files.wordpress....ark_forest.jpg
http://api.ning.com/files/vGAsC5eyKQ...darkforest.jpg

-Ma swoją kryjówkę gdzieś w centrum Mor Paronu. Więcej nie mogę ci pomóc-rzekł, znikając. No tak... Tylko gdzie jest ten centrum lasu? Chyba centrum to miejsce, gdzie las miał swój początek...

Blacker:
Stwierdziłeś, że znajdujesz się na mokradłach. Zdecydowanie mało ciekawe miejsce.

http://lotro.allakhazam.com/images/g...ushockBog2.jpg

Stałeś nad brzegiem jeziora na wyspie, zapewne tej, na której miałeś szukać roślinek. Tylko, że zadanie wydaje się zdecydowanie za proste. Pójść, zerwać, przyjść. Gdzie jest haczyk? Czy wogóle jest?
No tak, trzeba najpierw znaleźć jaskinię. Co prawda nie powinno sprawiać to trudności, gdyż teren był całkowicie pozbawiony drzew.
Ruszyłeś przed siebie, uważnie obserwując otoczenie, lecz nie było tam nic wartego uwagi. Ponadto tutaj nikt nie żył.
Po kilkunastu minutach wędrówki, w której otoczenie wyglądało tak samo, natrafiłeś na sporej wielkości dół w ziemi. Nie byłeś jednak w stanie dostrzec dna.
Nagle ziemia zadrżała ci pod nogami i zarwała się! Chwilę później leżałeś już na twardym kamieniu. Wstałeś, po czym rozejrzałeś się. Spojrzałeś w górę i stwierdziłeś, że znajdujesz się około dziesięciu metrów pod ziemią. Swoją drogą spadłeś z całkiem dużej wysokości. Cóż, nie było odwrotu, więc rozejrzałeś się i stwierdziłeś, że korytarz jest całkiem spory. Nie ma jednak trzech metrów wysokości... Najwyżej jakieś dwa i pół metra wysokości i ze trzy metry szerokości. Ruszyłeś korytarzem, prowadzącym stromo w dół, lecz już po kilku chwilach zauważyłeś, że drogę blokują kamienie. Prawdopodobnie sufit zawalił się z jakiegoś powodu...

Kimmuriel:
Pojawiłeś się w czymś, co zdecydowanie nie zachwycało.

http://farm3.static.flickr.com/2236/...12da10.jpg?v=0
http://k41.pbase.com/g2/31/233431/2/...6.hIGJZ8Au.jpg

Mówił, że do czego cię wysyła? Do stolicy? To zdecydowanie na nią nie wyglądało.
Stwierdziłeś, że znalazłeś się w slumsach, czyli w miejscu najpaskudniejszym w całym mieście. Wszędzie pełno było biedaków, którzy patrzyli na ciebie wrogimi spojrzeniami, wyrzutków społecznych czy prostytutek.
-Pomóc co w czymś?-usłyszałeś za swoimi plecami. Odwróciłeś się gwałtownie i zobaczyłeś jedną z kobiet pracujących.

http://republika.pl/blog_cw_3424954/.../tr/dziwka.jpg

-Za jedyne trzydzieści Florenów, w ciągu jednej nocy spełnię twoje marzenia-wyszeptała ci do ucha... No tak... Jak się stąd wydostać?!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 16-11-2008, 19:49   #126
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Pierwsze słowa Slvadora wywołały rezygnację na twarzy Valara. Czyżby ta cała wyprawa została skazana na porażkę w momencie, gdy rozstali się z Fillinem? Właściwie co się z nim do cholery dzieje ?! I co się stało z Paks… Przygnębiające było to, że z kompani, która wyruszyła jakiś czas temu z karczmy został tylko on. Czuł, że brzemię tej wyprawy zostało osadzone na jego barkach, nie patrząc na jego zdanie.

-Chociaż... Za cmentarzem jest Mor Paron. Las, stworzony moją ręką. Jest tam pewien Wampir, który myśli, że jest władcą całego tego dobytku. Wyprowadźcie go z błędu i przynieście mi dowód tego, że go... hmmm... "przekonaliście". Miałem zająć się nim w wolnej chwili, ale już od dwóch wieków takiej nie posiadam, więc macie możliwość wykazania się.

Łowca spojrzał na nekromantę z podniesioną ze zdziwienia brwią.
-A mówi się, że kobieta jest zmienna…- pomyślał i natychmiast wyrzucił z głowy te słowa, domyślając się, że ktoś taki jak Salvador potrafi czytać w myślach.

Kiedy skończył mówić ugodził ostrzami Blackera i nowopoznanego towarzysza, którzy zaraz po tym zniknęli. Zanim zdążył coś powiedzieć Renevir doskoczył do swego pana, który opadł bezwładnie na fotel.
Redslinger powstrzymał zbędne myśli, starając się odwrócić od swoją uwagę od minionego zajścia.

-Przeklęty... Druid...- powtórzył cicho Valar, spoglądając na nekromantę.

Po chwili wszystko dookoła zniknęło i w ułamku sekundy krajobraz zmienił się całkowicie, umieszczając mężczyznę w ciemnym i mrocznym lesie. Drzewa sprawiały wrażenie jakby zaraz miały wyrwać swe korzenie z ziemi i zaatakować przybyszów. Dobrze, że był to tylko wybryk wyobraźni… Przynajmniej taką nadzieje miał Valar.

-Ma swoją kryjówkę gdzieś w centrum Mor Paronu. Więcej nie mogę ci pomóc- usłyszał za sobą głos Renevira, który zniknął zaraz po tym jak łowca odwrócił się w jego stronę.

-ehhh… I po raz kolejny wylądowałem w niezłym gównie- zaklną, przypominając sobie podobne scenerie w swoim życiu, gdy oczyszczał las z leśnych demonów.
-A więc, Salvador jest osłabiony…- powiedział do siebie- Dziwne… Tak potężna osoba jak on, nie powinna mieć trudności z przeniesieniem dwójki śmiertelników w dowolne miejsce na świecie… A jednak- zamilkł na chwilę, analizując całe zajście- Nie wiem w jaki sposób, ale musi mieć to jakiś związek z Alaronem- przypomniał sobie słowa nekromanty- Nie ma czasu tworzenie teorii na ten temat- powiedział do siebie rozglądając się dookoła- Centrum lasu to tam, gdzie las miał swój początek- wydedukował i ruszył przed siebie, uważnie oglądając wszystko dookoła, patrząc czy w miarę marszy las staje się gęstszy czy rzadszy, czy drzewa są grubsze i większe czy przeciwnie. Tam gdzie las miał swój początek musi być najbardziej gęsty.

Na wszelki wypadek wyciągnął swoje długie ostrze, które po chwili rozświetliło się jasnym światłem.
 
Zak jest offline  
Stary 19-11-2008, 21:14   #127
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Zak:
Chodziłeś w różne strony, zaś wędrówki bywały długie i krótkie. Twój miecz rozświetlał cienie, zaś drzewa wydawały się cofać przed jego blaskiem po to, by zamknąć się z powrotem, gdy tylko światło przestanie je dotykać. Złudzenie optyczne... Przynajmniej pozostawała taka nadzieja.
Podróżowałeś w różnych kierunkach, lecz za każdym razem las wydawał się taki sam.
No nic... Trzeba iść dalej. Nie wiedziałeś ile czasu podróżowałeś do tej pory. Może było to pół godziny, a może dzień. Nie byłeś jednak zmęczony.
Nagle spostrzegłeś znajomą gałąź... Zaraz... Ty ją widziałeś już ponad dwadzieścia razy! Ale przecież szedłeś do przodu!
Niech to szlag trafi! Krążyłeś w kółko!
Moment... Jest jednak coś, czego nie było! Ślady stóp! Stwierdziłeś, ze był to humanoid, gdyż nosił buty. Nic innego nie dało się dostrzec ani zidentyfikować.
Może pomoże coś analiza otoczenia. Rozejrzałeś się i zobaczyłeś pełno odrażających drzew, które towarzyszyły ci od początku. W nich były dziuple, otwory, szczeliny rozmaitych wielkości. Duże, małe szerokie wąskie... Nic niezwykłego przy tak powykręcanych karykaturach drzew.
Ponadto jakieś kamienie o różnych odcieniach szarości, czerni i brązu. Wszystko to emanujące swoją plugawością.
Brązowoszara, jałowa gleba, na której nie miało prawa nic wyrosnąć. A jednak rosło. Ową ziemię zasnuwały białe opary o zgniłozielonym odcieniu.
No tak, wiadomo już, że chodzenie nie ma sensu. Musiało być jakieś inne wyjście.
Ślady stóp błądziły od kamienia do kamienia i od szczeliny w drzewie do kolejnej szczeliny...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-11-2008, 22:55   #128
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Po dłuższym, bezowocnym marszu, Valar usiadł przy gałęzi, którą mijał już kilka razy, a przynajmniej tak mu się wydawało. Sam już nie wiedział ile błądził i ile razy mijał te same miejsca. Jakby las specjalnie wodził go za nos, aby oddalić łowcę od celu.

-Że też się wpakowałem w ten gnój…- mruknął pod nosem i uderzył rozświetlonym mieczem w konar drzewa.

Nagle jego wzrok przykuły ślady stóp, a raczej butów. Z początku myślał, że to jego ślady jednak nie pasowały do jego butów. Poza tym ślady błądziły od drzewa do drzewa, od kamienia do kamienia… Jakby ktoś czegoś szukał…
Redslinger wstał z miejsca i rozejrzał się dookoła, nerwy zaczęły mu puszczać.

-Hej! Wampirze! Czemu ukrywasz się jak przestraszony jeleń w środku lasu!?- wrzasnął ile tylko miał sił w płucach- Tak do ciebie mówię podłe ścierwo! Skoro uważasz się za pana tego miejsca to pokaż się, mam wiadomość od Salvadora!

Krzycząc tak szedł za śladami stóp, mając nadzieję, że jeżeli krzyk nie pomoże to chociaż one go do czegoś, lub do kogoś doprowadzą.
W pewnym momencie przyszedł mu do głowy inny pomysł.

-Co za plugawe miejsce… Zło emanuje stąd niczym z piekła!- powiedział uniesionym głosem, robiąc wrażenie pewnego siebie. Cały czas rozświetlał sobie drogę mieczem- Myślę, że przyda się tu posprzątać…- powiedział znacznie ciszej i ściągnął zębami jedną rękawiczkę i schował ją do kieszeni płaszcza. Następnie zdjął z pasa jedną z małych buteleczek z wodą święconą przez kapłanów Czarnego Kła i wylał zawartość na miecz, który wbił w ziemię i rozpoczął litanię oczyszczenia.

Jego zamiarem nie było oczyszczenie tego miejsca, lecz wywabienie wampira, tak aby mógł stanąć naprzeciw niego.
 
Zak jest offline  
Stary 25-11-2008, 20:40   #129
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Valar:

-Hej! Wampirze! Czemu ukrywasz się jak przestraszony jeleń w środku lasu!?-wrzasnąłeś, lecz nic nie poruszyło się dookoła. Ten las był kompletnie martwy i nieumarły. Poza tym zapewne był wielki, więc nic dziwnego, że Wampir się nie odezwał.
-Tak do ciebie mówię podłe ścierwo! Skoro uważasz się za pana tego miejsca to pokaż się, mam wiadomość od Salvadora!-dalej nic. To chyba nic nie da. Zacząłeś jednak iść po śladach. Przez pewien czas błądziły bez celu, aż w końcu dotarły do sporej wielkości dziupli w drzewie, gdzie zniknęły.
Ty jednak postanowiłeś najpierw wypróbować czegoś innego.
-Co za plugawe miejsce… Zło emanuje stąd niczym z piekła! Myślę, że przyda się tu posprzątać…-stwierdziłeś, a następnie wylałeś wodę święconą na miecz. Zauważyłeś, że kiedy kropla wody upadła na ziemię, zachowywała się tak, jakby trafiła na gorącą blachę. Zaczęła syczeć, skwierczeć i z tego miejsca unosiła się smużka białego dymu. Kropla po chwili wyparowała.
Ty jednak wbiłeś miecz w ziemię, rozpoczynając litanię oczyszczenia. Ziemia syczała jeszcze mocniej, a dym, który unosił się z tego skrawka ziemi, spowił ciebie niczym biały całun. Nie należało to do przyjemnych rzeczy. Chwilę później cała woda święcona zniknęła, lecz oczyszczanie podtrzymywane było tylko i wyłącznie przez litanię.
Nagle coś poruszyło się w dziupli drzewa. Ledwo dostrzegłeś ten ruch, ponieważ wokół było stosunkowo ciemno, w dziupli panowała czerń, zaś ciebie spowijał biały dym. Być może bardziej wyczułeś poruszenie.
Ze szczeliny zaczęła wychodzić postać.

http://www.virginmedia.com/microsite...ans/img_10.jpg

Ten mężczyzna ubrany był w czarną koszulę z czerwoną muszką. Miał czarne spodnie od garnituru, lecz po chwili dostrzegłeś, że ubranie tegoż mężczyzny były bardzo pobrudzone, tak jak on sam. Włosy w nieładzie opadały na twarz z zarostem. Wszystko to jednak pasowało do postaci.
-No, no... Śmiertelnik. Zakładam, że przysyła cię mój Mistrz-ostatnie słowa wypowiedział z cierpkim sarkazmem.
-Jeżeli tak, zapewne przychodzisz mnie zabić. Przynajmniej takie są oficjalne dane...-rzekł. Poczułeś nagłe uderzenie mentalne, od którego zachwiałeś się i przewróciłeś. Uderzenie jednakże ustało, zaś w lesie zaczął rozbrzmiewa śmiech tego mężczyzny. Odsłonił on swoje kły, ukazując, że jest wampirem.
-I ty, biedny głupcze, uwierzyłeś w słowa mojego Mistrza?-zaśmiał się ponownie.
-Oszczędzę cię, śmiertelniku, gdyż żal mi ciebie. Wysłał cię Druid, tak? To jest jedyna osoba, której obawia się mój Mistrz. Nie obawia się nawet Bogów, więc nie chciałby podpaść Druidowi, a skoro jesteś jego wysłannikiem, nie może cię zabić. Dlatego przysłał cię tutaj, do mnie, bo wie, że nie masz ze mną szans. Wie, że padniesz od tak-pstryknął palcami.
-W ten sposób pozbyłby się ciebie praktycznie bez winy, którą zrzuciłby na mnie. Niezły pomysł, ale przejrzałem mojego Mistrza. Uciekaj stąd śmiertelniku, zanim się rozmyślę i postanowię wykonać to, co przewidział mój Mistrz-rzekł do ciebie od niechcenia, zakładając ręce na piersi i przyglądając się swoim długim pazurom.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 30-11-2008, 13:39   #130
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Działania Redslingera okazały się skuteczne. Chwilę po rozpoczęciu „oczyszczania” z dziupli, przy której stał wyłoniła się ciemna, spowita mrokiem postać. Nagle Valar dojrzał rozczochranego i brudnego mężczyznę, w eleganckim stroju.

Słowa wypowiedziane przez wampira zdziwiły łowcę. Czyżby Salvador rzeczywiście posłał go na pewną śmierć? W sumie miał tysiąc powodów, żeby to zrobić. Od początku nie chciał nawet dopuścić do nich myśli, że odda im Serce Nocy…
Leżąc na ziemi po mentalnym ataku mężczyzny, zbierała się w nim złość. Co raz częściej myślał o tym, że ta wyprawa nigdy nie miała sensu, że próbuje dokonać niemożliwego.

W końcu wstał wbijając miecz w ziemię.
-Nie obchodzi mnie, czy Salvador przysłał mnie tu na śmierć, czy nie- rzekł patrząc na wampira- Przybyłem tu by cię zabić, ponieważ to jedyna szansa żeby wypełnić moją misję, która została powierzona mi przez Alarona- mówiąc to wyciągnął dwa krótkie ostrza, zdobyte w ładowni na statku. Wiedział, że są magiczne, mimo to użył też swojej magii i po chwili oba ostrza rozbłysnęły jasnym światłem.

-„Magia w połączeniu z magią daje…”- pomyślał-„ A chrzanić to!”

Redslinger nigdy nie był obeznany z magią. Miał nadzieję, że ten manewr nie skończy się dla niego źle i pokona przeciwnika.
Nie dodając ani słowa ruszył na wampira wymierzając cięcia mierzone w brzuch i gardło. Niezależnie od efektu odskoczył w tył i sparował ewentualne ciosy. Następnie powtarzał różne kombinacje w różne miejsca ciała, aż do skutku.
 
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172