Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2008, 01:56   #31
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin właśnie wykonał obrót mieczem o pełne koło, równolegle do swojej twarzy, ciągnąc za sobą miecz Levionusa.
Kiedy Leinelieng powrócił do punktu wyjścia w kole, oberżysta wykonał jeden krok prawą nogą do tyłu, stając prostopadle do przeciwnika. Był to unik przed pchnięciem wroga.
-Postaraj się bardziej, były przyjacielu!-zaśmiał się Fillin unikając cięcia z góry poprzez zejście.
-Stać cię na więcej! Sam widziałem!-ponownie zaśmiał się schodząc z drogi pchnięcia poprzez krok do tyłu lewą nogą.
Co prawda stał teraz tyłem do Levionusa, ale od razu ukucnął, wspierając się na jednej ręce.
Błyskawicznie obejrzał się do tyłu i wyrzucił prawą nogę za nogi wroga, którego podciął, wracając nogą, a następnie wykonał przewrót w przód oddalając się od przeciwnika.
Leniwie wstał, obracając głowę, zaś dopiero za chwilę ciało podążyło za nią.
-Pamiętasz zapasy w koszarach? Dalej dajesz się złapać na podcięcie. Skupiasz się za bardzo na rękach, a za mało pracujesz nogami. Widziałeś jak łatwo schodziłem ci z linii ataku-śmiał się, tańcząc walca z Leineliengiem.
-Za mało uwagi na przeciwnika-warknął Levionus już na nogach, a Fillin popatrzył z rozbawieniem, ale zaraz trafił go kamień wycelowany w brzuch.
Oberżysta zgiął się wpół, a dowódca podszedł i podciął karczmarza.
-Uważaj na nogi Fillinie-tym razem to on się śmiał, przytykając ostrze broni do gardła dawnego druha, który leżał spokojnie na wznak ze swoją klingą.
-Oszukujesz. To nie jest uczciwy pojedynek. Oj Levionusie. Leineliengiem mógłbym zakończyć to szybciej, a jednak tego nie zrobiłem-westchnął Fillin, kręcąc głową.
-Straszne! I tu widzimy twoją słabość, bo stawiasz zasady wyżej od tego, czym dysponujesz. Jak to jest stać ze śmiercią twarzą w twarz?
-Już tyle razy patrzyłem jej w oczy, że teraz uścisnąłem jej kościstą rękę na przywitanie ze śmiechem na twarzy. Ale wiesz co mi powiedziała? Że nie przychodzi po mnie-zaśmiał się.
-No proszę. Zawsze radosny nawet w chwili matu. Właśnie, zawsze chciałem ci powiedzieć jedno. Nigdy nie wybaczyłem ci odbicia Oreany-warknął Levionus.
-Stare czasy! Szukała szczęścia wśród mężczyzn w koszarach. Była młoda, piękna, radosna. Kiedyś byłeś wspaniałym człowiekiem i dlatego się tobą zainteresowała-mówił poważnie karczmarz.
-Ale odbiłeś mi ją.
-Wcale nie. To ja jej się spodobałem, chociaż nie wiem jakim cudem. Pamiętasz, to ona poprosiła mnie do tańca! Tak to właśnie poszło. Potem były pojedyncze spotkania, nic wielkiego. To ona wykazywała inicjatywę, a ja dopiero w późniejszym czasie-zmarszczył brwi oberżysta.
-Kłamiesz!-sapnął wściekle Levionus, a ręka drżała mu ze złości.
-Tak było. Nie odbijam kobiet najlepszym przyjaciołom. Sam powiedziałeś, że stawiam zasady wyżej niż broń, którą dysponuję, więc mówię prawdę-westchnął.
-Teraz to już nie ważne. Tym bardziej nie żałuję tego co jej zrobiłem. Wiesz czemu uciekła? Została wykorzystana. Tak, przeze mnie-uśmiechnął się pogardliwie, patrząc na uśmiech spełzający z twarzy Fillina. Jego miejsce zajęła determinacja, zawziętość, lód oraz stal, zaś oczy porażały z taką siłą, że dowódca bandy wzdrygnął się, co wykorzystał karczmarz.
Szybko puścił rękojeść Leinelienga i chwycił ostrze miecza wroga w dwie dłonie równolegle do ostrej krawędzi.
Nie możliwym było zranienie, a stalowy uścisk dłoni uniemożliwiał wyszarpnięcie klingi.
Fillin kopnął Levionusa z całej siły w brzuch, a ten odleciał do tyłu, dając czas karczmarzowi na podniesienie swojej broni.
-Zasady przede wszystkim, Levionusie. Bez nich nie jest się człowiekiem-spojrzał na niego pogardliwie, wznosząc miecz.

Avarin:
Przygotowałeś się na uderzenie ze strony pleców. Nawet patrzyłeś w tamtą stronę kątem oka, lecz nagle ku twemu zaskoczeniu Mag pojawił się przed tobą, uderzając cię kosturem w głowę, po czym zniknął.
Zdążyłeś jeszcze zauważyć wyraz zaskoczenia na twarzy tamtego.
Domyśliłeś się, że spodziewał się tutaj twoich pleców.
Szybko odwróciłeś się ponownie.

Revan:
Postanowiłeś się podnieść, więc ruszyłeś lewą ręką. Nagły ból przeszył ciało informując o niewątpliwie złamanej ręce przynajmniej w jednym miejscu.
Podźwignąłeś się w miarę szybko, ale odezwał się ból dobiegający ze złamanych żeber. Dwa pękły na pewno.
Zobaczyłeś, że Avarin patrzy w twoją stronę i szybko dałeś znać wzrokiem na swój kostur leżący blisko nóg samuraja.
Ten z pewnymi wątpliwościami wypisanymi na twarzy błyskawicznie schylił się, chwytając kij oraz rzucając go w twoją stronę.
Złapałeś bez większego trudu i wtedy właśnie zobaczyłeś Maga za plecami Avarina.
Tym razem uderzenie musiało być mocne, ponieważ tamten pochylił się z bólu.
Ruszyłeś szybko w jego stronę, by zdążyć przed pojawieniem się Maga, a samuraj już był odwrócony do ciebie plecami.

Avarin:
Odwróciłeś się i zobaczyłeś Revana na nogach. Mało tego, wyraźnie wskazywał wzrokiem swoją laskę, a ty z dużymi wątpliwościami szybko mu ją rzuciłeś.
Zanim jednak zdążyłeś się przygotować na pojawienie się Maga, nadeszło dużo silniejsze uderzenie, a przed oczami ci pociemniało. Z trudem zmusiłeś się do powrotu do rzeczywistości, zaś gdy stałeś twardo na ziemi zorientowałeś się, że odwróciłeś się ponownie, a ktoś stoi za twoimi plecami. Był to Revan.
Domyśliłeś się jego zamiarów i przygotowałeś się na atak Maga.

Revan:
Stanąłeś plecami do pleców samuraja z wyraźnie określoną taktyką, przygotowując się do dźgnięcia ostro zakończonym końcem laski.
W ten sposób nie było możliwości na zaatakowanie czyichkolwiek pleców, a każde pojawienie się Maga było dla niego złe. Z jednej strony Mroczny Elf, zaś z drugiej Avarin.
Nagle Mag zmaterializował się tuż przed tobą. Wykonałeś szybkie pchnięcie, czując natychmiastowy opór ciała zaskoczonego przeciwnika.
Kostur wbity w brzuch wstrząsnął Maga nie spodziewającego się żadnego ciosu, a wyszarpnięcie drzewca było równoznaczne z szybszym wypływaniem krwi.
Mag padł na ziemię, lecz ty nie zamierzałeś z nim skończyć w ten sposób. Podszedłeś do niego i z całej siły kopnąłeś go w twarz, miażdżąc ją.
To jednak nie miał być koniec Maga, ponieważ włączył się Ronin, który jednym machnięciem katany oddzielił głowę od ciała.

Avarin:
Za twoimi plecami odbył się gwałtowny ruch, a ty obejrzałeś się i zobaczyłeś kij Revana wbity w brzuch Maga, a następnie szybko wyjęty. Wróg padł na ziemię, a Drow kopnął go jeszcze w twarz.
Uśmiechnąłeś się ponuro i podszedłeś do przeciwnika, któremu uciąłeś głowę jednym cięciem kataną.

Avarin, Revan:
Przyglądaliście się ciału w milczeniu. Rozcięcie na brzuchu, jednej ręce, brak głowy, ale odkryliście również brak znacznej części ręki. Domyśliliście się, że tak zakończył się atak na Fillina.
Spojrzeliście w jego kierunku i zobaczyliście jak karczmarz łapie oburącz ostrze z wyrazem twarzy, jakiego jeszcze u niego nie widzieliście.
Przez twarz jego przeciwnika przebiegł wyraz przerażenia znikając w grymasie bólu po kopnięciu w brzuch przez oberżystę, który wydawał się dużo większy niż zwykle, zaś kiedy podniósł swój miecz, ten zalśnił radośnie na ciemnozielony kolor.
A może to słońce płatało takie figle.
Reszta drużyny leżała wraz ze swoimi przeciwnikami.

Tym razem nie było dominacji w ataku żadnej ze stron, ponieważ obie atakowały równie szybko i zaciekle. Fillin i Levionus wirowali w morderczym tańcu wykonując zdumiewające ciosy oraz widowiskowe obrony.
Iskry sypały się całymi strumieniami, zalewając polanę wokół. Trawa zaczęła się dymić wokół nich, grożąc zapłonięciem.
Co jakiś czas od któregoś z mieczy odrywał się fragment upadając na ziemię. Zapewne nie był to Leinelieng.
W pewnym momencie Fillin ze zdumiewającą szybkością odtrącił na bok miecz Levionusa, wbijając ostrze w brzuch tamtego.
-Zawsze wierny zasadom. Zapamiętaj-warknął czyniąc ostatnie pociągnięcie, które po obrocie oddzieliło nogi od górnej części ciała wzdłuż pasa.
Levionus nie żył, a Fillin dobił Delvaya i odszedł kawałek, gdzie położył się na trawie, dysząc ciężko i dopiero po pół minuty podźwignął się na nogi, wycierając Leinelienga o ubranie Levionusa, po czym schował go, podchodząc do Miyi.
Powoli pochylił się nad kobietą, podnosząc ją na ręce, by złożyć przy Valarze i Paks, których ustawił równolegle do siebie.
Nagle zobaczył, że przeciwnik Paks poruszył się, wydając z siebie głuche jęki bólu.
Karczmarz pokręcił głową, podchodząc do wroga, któremu szybko skręcił kark.
Fillin zobaczył, że Revan i Avarin stoją blisko.
Oberżysta wyciągnął mały flakonik z wewnętrznej kieszeni szaty, po czym wkropił po trzy krople do każdego nieprzytomnego gardła.
Paks, Valar i Miya zaczęli się budzić.

Avarin, Revan:
Ze zdumieniem patrzycie na pokaz szermierki w wydaniu obu mężczyzn. Fillin wyraźnie wiedział co robi, trzymając miecz w dłoni, z którym wykonywał ciosy oraz obrony, jakich nie widzieliście, a każdy z was widział dużo.
Ku waszemu zdumieniu jego przeciwnik dotrzymywał mu kroku w tańcu śmierci, choć wydawało się to niemożliwe.
Obaj pokazywali swoje zdolności w pojedynku na niezwykle skomplikowaną oraz efektywną wymianę ciosów.
Iskry sypały się ze zderzających się bez przerwy broni, a trawa zaczęła się dymić od żaru.
W pewnym momencie zaczęły się odrywać kawałki miecza dowódcy bandy pod wpływem uderzeń Leinelienga.
Nagle walka ustała i dojrzeliście miecz Fillina wbity w brzuchu swojego przeciwnika. Karczmarz coś powiedział, ale nie dosłyszeliście tego, zaś za chwilę zobaczyliście opadający na ziemię tułów. Nogi oddzielone od ciała runęły po chwili.
Widzieliście Fillina padającego na trawę kawałek dalej, a po około połowie minuty podniósł się zanosząc Miyę do Paks i Valara. Podeszliście bliżej, obserwując karczmarza, wybudzającego nieprzytomną część drużyny za pomocą dziwnych turkusowych kropli w małym flakoniku. Zadziałały. Wszystkie oczy zaczęły się otwierać.

Fillin uśmiechnął się i sięgnął ku Paks, do której się zbliżył.
-Alaron Elessedil-powiedział głośno pochylając się nad dziewczyną, a w ręku trzymał wisior ofiarowany przez Druida.
-Półtora dnia od Calahan, przy lasku są trupy. Posprzątaj-rzekł równie głośno, po czym odłożył artefakt na swoje miejsce.
~Będę tam niedługo. Was ma już tam nie być, bo mogą mnie śledzić, chociaż będę próbował to udaremnić. Trzymaj się, bracie-wokół odezwał się cichy głos Alarona.

Miya, Valar:
Budzicie się i widzicie Fillina pochylającego się nad Paks i mówiącego coś do wisiora. Sens słów dopłynął do was dopiero za moment, a zanim odezwał się Alaron, wy podźwignęliście się na nogi.

Paks:
Otwierasz oczy i widzisz, że ktoś pochyla się nad twoją szyją. Odkrywasz w tym kimś Fillina, mówiącego coś do ofiarowanego ci artefaktu. Wiesz, że coś mówi, bo porusza ustami, ale słowa i ich sens docierają do ciebie za chwilę. W tym czasie karczmarz uśmiechnął się do ciebie zawadiacko, odkładając wisior na swoje miejsce i wstając. Zrobiłaś to samo, a wokół rozbrzmiał cichy głos Alarona.

-Słyszeliście?-powiedział oberżysta z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Ruszamy. Wytłumaczę wam to wszystko później, a jest co tłumaczyć-zaśmiał się wyciągając buteleczkę z krwistoczerwonym płynem.
-Wszyscy ranni powiedzieć ładnie "aaaaa"-zachichotał, odkorkowując flakonik. Wystarczyły trzy krople do doprowadzenia do pełni zdrowia.

Jakiś czas później zaczęło się ściemniać, a wkrótce zapadły ciemności.
-Wiem gdzie jest dobre miejsce na postój. Setki razy wędrowałem tędy z dostawami z portu-wyszczerzył zęby do wszystkich, prowadząc w kolejny mały las. W centrum była mała, lecz głęboka depresja, do której zszedł.
-Avarinie, Valarze, przynieście trochę drewna, jeżeli możecie-mruknął, ustawiając kamienie w krąg.
Około kwadrans później drewno leżało w środku okręgu, a Fillin wykrzesał ogień, który szybko zajął stos drewna.
-Usiądźcie-powiedział, patrząc jak wszyscy siadają.
-Zastanawiacie się kto na was napadł? Było to Czarne Bractwo. Dowódcą całego Bractwa był Levionus, najlepszy wojownik z jakim kiedykolwiek walczyłem. To był ten, który został przepołowiony przeze mnie.
Levionus był kiedyś moim najbliższym przyjacielem. Dzieliliśmy pokój w koszarach. Stawialiśmy razem czoło jednej z Fal Orków. Był najlepszy, zaś razem tworzyliśmy śmiertelny duet. Zawsze razem. Wyszliśmy wspólnymi siłami z niejednej opresji takiej jak otoczenie Orkami napierającymi ze wszystkich stron. To były czasy.
Po wojnie zwanej Falą Orków zostaliśmy w koszarach z zamiłowania do wojska. Obaj ze stopniami poruczników i jedna kobieta o imieniu Oreana. Miała w sobie krew nimf, ale nie wiem jakich.
To był pierwszy wyłom w więzi przyjaźni, bo ona podobała się Levionusowi, ale to mnie wolała. Nie wiem czemu.
Nie długo potem uciekła, a Levionus już zawsze patrzył na mnie spode łba.
W końcu rozdzieliliśmy się i spotkaliśmy po kilku latach. Przybył zemścić się za Oreanę, ale pokonałem go bez Leinelienga. Wtedy jeszcze go nie miałem. Był to pojedynek na śmierć i życie, ale ja mu je darowałem i to był mój błąd.
Potem nastąpiła kolejna Fala i spotkałem Alarona i Silvarina. Wtedy też otrzymałem Leinelienga w prezencie od braci.
Wkrótce moje imię było już znane i każdy wiedział o moim mieczu. Widocznie Levionus też o tym usłyszał, zaś zazdrość zniszczyła całą przyjaźń
-tu zrobił pauzę i grymas jakby go coś zabolało.
-Czarne Bractwo to grupa zajmująca się szpiegostwem oraz płatnymi zabójstwami. Levionus nie wykorzystał szansy danej mu przeze mnie i wstąpił tam.
Dziwię się jednak, że Wysokie Elfy wynajęły Czarne Bractwo do schwytania mnie samego, bo z pewnością nie wiedzą o waszym istnieniu. Rada oczyściła Wysokim Elfom pamięć z zaklęć Alarona i zapewne odwiedzili dospodę jeszcze raz, a mnie nie było.
Muszę przyznać, że zaskakujące i nadzwyczaj szybkie posunięcie. Z pewnością Levionus się spieszył
-zakończył, zaczynając rozmyślać nad czymś.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 19-02-2008, 19:20   #32
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Zmysly powoli wracamy. Najpierw jako pojedynczy promien swiatla przedzierajacy sie przez mrok, jaki ja ogarnial. Pozniej wrazenie ruchu. Ktos lub cos sciagalo ja z mezczyzny, na ktorym lezala. Zastanawiala sie czy woli opcje pierwsza czy druga. Kims mogl byc czlonek bandy, ktora ich zaatakowala. Czyms zapewne dzikie zwierze. Jako jednak, ze nie czula klow na swojej skorze uznala, ze opcja druga odpada. Teraz pozostalo jedynie pytanie czy to wrog czy przyjaciel. Tylko czy ona miala tu przyjaciol? Przeciez wlasciwie nie znala ludzi, z ktorymi wyruszyla. Roznie dobrze, ktores z nich moglo byc zdrajca. Ludzie w obliczu wlasnej smierci zdolni sa do najwiekszych zbrodni. Coz, przynajmniej zyla i niezle dokopala temu napalonemu gnojkowi. Usmiechnela sie w myslach na wspomnienie jego twarzy gdy zdal sobie sprawe, ze jego skarb jest powaznie zagrozony.
Gdzies niedaleko rozbrzmiewaly odglosy walki na miecze. Dobry odglos swiadczacy, ze jeszcze nie wszystko stracone, z jeszcze ktores z nich est w stanie walczyc. Gdyby tylko mogla sie ruszyc, chwycic miecz w dlon. Szlak by trafil... Dlaczego do diabla nie uwazala na tyly?! Wiedziala dlaczego. Zbyt duza przyjemnosc sprawialo jej przygladanie sie dreczonemu przeciwnikowi by zwracac jakakolwiek uwage na swiat wokolo. Co ja na bogow napadlo?! Czyzby stoczyla sie, az tak nisko, ze przyjemnosc sprawal jej widok cierpienia? Czy bycie wojownikiem, az tak niczula czy tez to cos w niej samej?... Bala sie odpowiedzi czympredzej wiec skupila zmysly na rozlegajacej sie gdzies w poblizu walce. To bylo zdecydowanie bezpieczniejsze. Stal uderzala o stal z zadziwiajaca predkoscia. Musialy leciec iskry gdyz wyraznie czula zapach dymu rozchodzacy sie wokolo. Ktokolwiek to byl musial posiadac niezwykle umiejetnosci walki mieczem, zreszta podobnie jak jego przeciwnik. Jakze chciala moc to zaobaczyc. Cialo jednak nie zamierzalo spelnic jej zyczenia pozostajac poza jej wola. Pargsli spakin i tokko. Zaklela w duchu.
Wreszcie na polanie nastala wzgledna cisza. Bardziej zaniepokojona niz uradowana z wytezeniem nasluchiwala jakiegokolwiek odglosu. Nagle poczula jak ktos sie nad nia pochyla. Jezeli byl to przeciwnik to chciala przynajmniej spojzec mu w twarz nim zginie. Ostroznie i z trudem otworzyla oczy spogladajac na....... Fillina pochylajacego sie nad nia i szepczacego cos do.... jej szyji?! Chwila dezorientacji. Olsnienie. Tak, w koncu to ona miala naszyjnik z uchem od Alarona, a ten musial sie dowiedziec o tym zajsciu. Odetchnela cicho delikatnie usmiechajac sie do karczmarza, a ten odwzajemnil sie tym samym, choc bardziej zawadiackim. Poczula, ze sily powoli wracaja. Na probe poruszyla reka, pozniej noga. Taaak.. Jeszcze troche i moze zaczac szukac kolejnego przeciwnika. Tymczasem jednak zdecydowala iz najlepiej zaczac od ustawienia swojego ciala w pozycje pionowa co, o dziwo sie jej udalo. Chwiejnie bo chwiejnie stanela obok mezczyzny wsluchujac sie jednoczesnie w dzwieczny glos Alarona dobiegajacy z ..... zaglebienia jej piersi ( ). Ciekawa byla ile czasu i takich rozmow uplynie nim do tego przywyknie.

-Słyszeliście? Ruszamy. Wytłumaczę wam to wszystko później, a jest co tłumaczyć. Wszyscy ranni powiedzieć ładnie "aaaaa".

Propozycja Fillina zdecydowanie sie jej spodobala. Nie miala wprawdzie wiekszych ran, a wlasciwie nie miala ich wogule, to jednak glowa lupala ja jak po dobrej przepitce co wedlug niej zdecydowanie wymagalo uleczenia. Otrzymali po trzy krople czegos gestego co smakowalo jak mieta. Ciekawilo ja jakie skladniki zostaly uzyte do sporzadzenia eliksiru. Teraz jednak nie bylo na to czasu. Jako, ze Alaron mial sie zajac sprzataniem odszukala tylko swoj luk oraz miecz. Sprawdzila czy wszystko jest w porzadku. Zadowolona z wynikow ogledzin wsunela miecz do pochwy i z lukiem w dloni rozgladnela sie w poszukiwaniu mezczyzny z ktorym walczyla. Lezal tam gdzie upadli, a noz wciaz tkwil w jego ciele. Ktos musial go dobic. Swiadomosc iz nie zrobila tego sama palila wstydem. Ona, wielka wojowniczka, ktora trula te wszystki moraly o znajomosci swoich umijetnosci nie dala rady pokonac dwuch opryszkow. Szlak by trafil. Wymruczala przeklenstwo pod swoim adresem i przykucnawszy przy trupie wyciagnela ostrze starannie wycierajac je o jego ubranie po czym wsunela tam gdzie bylo jego miejsce, do pochwy przy pasie. Nie odzywala sie do nikogo. Odczekala, az beda gotowi i ruszyla za nimi. Szla ostatnia pograzona w myslach i analizowaniu stoczonej walki.
Gdy dzien powoli zblizyl sie do konca swego panowania, a noc przyowlekla niebo swa mroczna szata Fillin zdecydowal, ze czas na rozbicie obozu.

- Wiem gdzie jest dobre miejsce na postój. Setki razy wędrowałem tędy z dostawami z portu.

Ruszyli wiec za nim by w koncu dotrzec do niewielkiego obnizenia terenu otoczonego lasem. Zebranie drzewa i rozpalenie ogniska nie zabralo wiecej niz kwadrans, w ktorym to czasie ona sprawdzila najblizsza okolice.


W koncu to powinno byc jej zadaniem. Zastanawiala sie dlaczego nie wykonuje swojego zadania i nie idzie bardziej z przodu. W koncu jest rangerem i wlasnie to powinno do niej nalezec. Nieznajomosc drogi nie jest przeciez wytlumaczeniem, gdyz wystarczy iz poprosi Fillina o opisanie jej lub przynajmniej wskazanie kilku punktow kontrolnych. Jakze tesknila za zgraniem i wspolpraca miedzy ludzmi z jaka spotykala sie na codzien bedac w kohorcie. Rozumieli sie bez slow. Zawsze wiedziala gdzie jest jej miejsce i co zrobi jej towarzysz. Teksnila za nimi bardziej niz chciala przyznac. Moze kiedys powroci, gdy juz znajdzie brata. Jezeli go znajdzie. Z rozmyslan wyrwal ja glos Fillina.

-Zastanawiacie się kto na was napadł? Było to Czarne Bractwo. Dowódcą całego Bractwa był Levionus, najlepszy wojownik z jakim kiedykolwiek walczyłem. To był ten, który został przepołowiony przeze mnie. Levionus był kiedyś moim najbliższym przyjacielem. Dzieliliśmy pokój w koszarach. Stawialiśmy razem czoło jednej z Fal Orków. Był najlepszy, zaś razem tworzyliśmy śmiertelny duet. Zawsze razem. Wyszliśmy wspólnymi siłami z niejednej opresji takiej jak otoczenie Orkami napierającymi ze wszystkich stron. To były czasy. Po wojnie zwanej Falą Orków zostaliśmy w koszarach z zamiłowania do wojska. Obaj ze stopniami poruczników i jedna kobieta o imieniu Oreana. Miała w sobie krew nimf, ale nie wiem jakich.
To był pierwszy wyłom w więzi przyjaźni, bo ona podobała się Levionusowi, ale to mnie wolała. Nie wiem czemu. Nie długo potem uciekła, a Levionus już zawsze patrzył na mnie spode łba. W końcu rozdzieliliśmy się i spotkaliśmy po kilku latach. Przybył zemścić się za Oreanę, ale pokonałem go bez Leinelienga. Wtedy jeszcze go nie miałem. Był to pojedynek na śmierć i życie, ale ja mu je darowałem i to był mój błąd. Potem nastąpiła kolejna Fala i spotkałem Alarona i Silvarina. Wtedy też otrzymałem Leinelienga w prezencie od braci.
Wkrótce moje imię było już znane i każdy wiedział o moim mieczu. Widocznie Levionus też o tym usłyszał, zaś zazdrość zniszczyła całą przyjaźń. Czarne Bractwo to grupa zajmująca się szpiegostwem oraz płatnymi zabójstwami. Levionus nie wykorzystał szansy danej mu przeze mnie i wstąpił tam.
Dziwię się jednak, że Wysokie Elfy wynajęły Czarne Bractwo do schwytania mnie samego, bo z pewnością nie wiedzą o waszym istnieniu. Rada oczyściła Wysokim Elfom pamięć z zaklęć Alarona i zapewne odwiedzili dospodę jeszcze raz, a mnie nie było. Muszę przyznać, że zaskakujące i nadzwyczaj szybkie posunięcie. Z pewnością Levionus się spieszył.


Historia jakich wiele. Ich dwoje ona jedna. Wspolczula karczmarzowi, gdyz wiedziala jak to jest gdy traci sie tego, komu sie ufalo. Przez chwile zastanawiala sie nad slowami, ktore planowala wypowiedziec. Wreszcie uniosla glowe i zwracajac ja w strone Fillina rzekla.

- Fillinie postapiles slusznie zabijajac go dzisiaj. Nie widzialam waszej walki chociaz ja czulam. Byla wspaniala. Uczcij wiec jego smierc jako smierc przyjaciela poleglego jak na wojownika przystalo, z mieczem w reku. Nie warto wspominac tego co was dzielilo gdy on juz nie zyje. Pamietaj go takim jakim byl, a nie jaki sie stal.

Na chwile zamilkla pozwalajac by jej slowa dotarly do karczmarza. W miedzyczasie ulozyla luk przed soba i zajela sie zabezpieczaniem cieciwy.

- Teraz jednak musimy skupic sie na naszej misji. Jezeli Wysokie Elfy wiedza o tobie nie zajmie im wiele czasu by odkryc tez nasze istnienie, a wtedy zdarzyc sie moze iz bedziemy miec na glowie wiecej niz dziesieciu przeciwnikow. Nie mozemy dluzej tak postepowac. Wiem, ze to ty znasz droge i ty idziesz przodem, ale nie mozemy sobie pozwolic na kolejne zaskoczenie. Pozwol wiec iz od teraz zajme sie tym, czym powinnam od samego poczatku. Jutro wyrusze pierwsza sprawdzajac teren. Samotny ranger podrozujacy do portu by uzupelnic zapasy nie zwruci niczyjej uwagi, a wczesniejsze odkrycie zagrozenia pozwoli nam odpowiednio sie na nie przygotowac. Do tej pory zdawalismy sie glownie na szczescie i nieswiadomosc wroga. Wydaje mi sie, ze teraz powinnismy wykazac wiecej rozumu.

Odlozyla luk i zajela sie mieczem.

- Problem polega na tym, ze nie znam dobrze tych stron. Potrzebuje wskazowek, punktow, ktore bedziecie mijali po drodze... Przede wszystkim zas nie zaszkodzi wiedziec jak daleko mamy do portu.


Zamilkla czekajac na jego odpowiedz i na ewentualne propozycje reszty.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 21-02-2008, 18:17   #33
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Valar leżał nieprzytomny na ziemi obok Paks, przegapiając praktycznie całą walkę. Dopiero płyn, podany mu przez Fillina, wyrwał go z ogłuszenia. Podniósł się do pozycji siedzącej, łapiąc się za wciąż bolącą głowę. Wszystkie głosy były jakby oddalone. Z początku nie był w stanie nic zrozumieć. Dopiero po chwili wszystko wróciło do normy i zobaczył Fillina rozmawiającego z Alaronem przez magiczny wisior, znajdujący się na szyi wciąż nieprzytomnej Paks.
Redslinger wstał, otrzepując się z piachu i kurzu. Podniósł schował swój łuk i miecz i dalej przysłuchiwał się rozmowie. Zaraz przed wyruszeniem w dalszą drogę, Fillin dał mu kolejne krople, które wypił. Ból głowy nagle zniknął a umysł się odświeżył. Krople poradziły sobie także z raną na nadgarstku mężczyzny, która po kilku chwilach zmieniła się małą bliznę.

Podczas wędrówki, Valar trzymał się tyłów drużyny. Nasłuchując i wypatrując ewentualnego pościgu. Niemiał zamiaru po raz drugi dzisiaj wdawać się w walkę.
W końcu Fillin zarządził odpoczynek i poprosił Valara i Avarina o przyniesienie drewna na ognisko.
Valar rzucił swoje rzeczy koło drzewa i bez gadania ruszył po opał. Nie minęło 10 minut, kiedy wrócił obładowany chrustem i grubymi gałęziami. Przeszedł się tak jeszcze kilka razy, aby mieć pewność, że nie zabraknie drewna w nocy.

Kiedy wszyscy usiedli przy rozpalonym ognisku, Fillin opowiedział im historie o przyjaźni, łączącej go oraz mężczyznę, którego dzisiaj zabił.
Valar wiedział co znaczy stracić przyjaciela. Podczas jego życia miał ich niewielu a z nich wszystkich żyje tylko jeden. Niechciał aby ten sam los spotkał tą kompanię.
Może przeznaczone jest mu życie w samotności… Może śmierć kroczy za nim, zabijając każdego kto się do niego zbliży…

Podczas swoich rozmyślań, łowca wyciągnął ze swojej torby jedzenie i picie, poczym zjadł kolację. Spojrzał posępnie na pusty bukłak, gdzie zawsze trzymał alkohol, po czym przeklną cicho. Drugi dzień bez picia… Nieźle, jak na niego.
Ściągnął z siebie swoją chustę, płaszcz i rękawicę, a z torby wyciągnął kolejną sakiewkę, z której wysypał na rękę trochę ziół. Zaczął je gnieść w rękach, starając się uzyskać jak najwięcej soków. Kiedy mu się już udało, wysmarował nimi twarz, po czym wyciągnął z buta sztylet, którym zaczął się golić ukazując wytatuowane runy na jego szyi.
Kiedy skończył, swoim zwyczajem zapalił fajkę i oparł się o jakiś pień, wpatrując się w ogień.

Z jego rozmyślań wyrwała go Paks, wychodząca z propozycją, aby wyruszyć samotnie przodem, badając szlak.

- To nie jest dobry pomysł- powiedział otwarcie i wypuścił chmurę dymu- Wiem, że jesteś doświadczoną osobą i potrafisz o siebie zadbać, ale samotny wędrowiec to idealny cel nie tylko dla rabusiów, ale i dla innych stworzeń, dużo bardziej niebezpiecznych od ludzi. Poza tym, z iloma przeciwnikami poradzisz sobie w pojedynkę? Trzema, czterema? A jeśli będzie ich więcej?- zapytał, patrząc na nią- Sądzę, że powinniśmy trzymać się razem i starać się być bardziej niezauważalnym dla innych, aby uniknąć kłopotów. Większe szanse mamy razem- zakończył i ponownie pociągnął dym ze swojej fajki.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 21-02-2008 o 18:23.
Zak jest offline  
Stary 23-02-2008, 16:20   #34
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Słonko...Słonko nie rób mi tego - do Miyi zaczęły docierać strzępki zrozpaczonego męskiego głosu. Znała ten głos bardzo dobrze jednak nie mogła skojarzyć imienia tej osoby.

- Dasz radę Słonko. Wierze w Ciebie. Zawsze miałaś dobre serce - kontynuował mężczyzna. Miya z trudem uchyliła ociężałe powieki. Obraz rozmazywał jej się w oczach zaś jasność panująca wokół oślepiała ją.

- Musisz żyć. Musisz uratować ten wymiar. - mówił dalej, zaś ona milczała. Zupełnie jak bezwładna laleczka, która nie może mówić ani się poruszyć. Badała twarz mężczyzny swoimi zmęczonymi oczami.

- Twoje oczy...są prawie czarne. Miya, co się z Tobą dzieje? - spytał zatroskany z nutką przerażenia w głosie.

- Ja...wampir... - zdążyła wymamrotać, gdy nagle mężczyzna przerwał jej nieskładną wypowiedź.

- Nie jesteś wampirem. - powiedział ze zdziwieniem unosząc brwi.

- Ja...wiem. - odpowiedziała z trudem i poczuła jakby leciała w przestrzeni. Spadała w dół i nie mogła nic zrobić, ruszyć się....lecieć. Lecieć. Jak dawno nie latała. Już zapomniała o swoich skrzydłach, które i tak były dla niej zupełnie bezużyteczne. Zabrali jej wszystko co miała, pozostawili jak zwykłą, śmiertelną istotę. Czuła dziwny ból w żołądku i coś wilgotnego na ustach. Jakaś ciecz płynęła strużką z kącika jej bladych ust. Otarła zewnętrzną stronę dłoni. Krew. To była krew. Oczy otworzyły jej się całkowicie. Stały się czarne jak w chwili agonii. Jak w chwili zdrady, spotkania ze śmiercią. Jej zęby boleśnie zaczęły kształtować się. Dwa kły wyrosły z dziąseł dotykając dolnej wargi jej ust. Krzyknęła, a potem jej ciągły, przeraźliwy krzyk rozniósł się po przestrzeni, w którą spadała bezpowrotnie...

* * *

Miya ocknęła się z krzykiem. Brutalnie otarła usta by zmazać krew, którą niedawno na nich widziała. Ku jej zaskoczeniu, wargi były suche choć czuć się dało, że niedawno spływał po nich jakiś płyn. Spojrzała na Filina szukając jakby odpowiedzi w jego oczach. Z rezygnacją spuściła wzrok i wstała z ziemi milcząc.
Ruszyli dalej, jak gdyby nic się nie stało. Ruszyli, w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. Co za dziwny sen...czy on był prawdziwy? Co to był za wampir? Znał mnie. Byłam jego częścią...ale jak? Jak to się stało? . . . ta...krew. Była taka okropna. Niby potrzebowałam jej, ale...ale jak... - dziwne myśli Miyi sprawiły iż oczy zaszkliły jej się z przerażenia. Nie rozumiała swojej dawnej egzystencji, bo nie znała swojego śmiertelnego życia. Nie wiedziała kim była kiedyś. Zabrano jej te wspomnienia, wyrwano jak część jej życia! Na początku było jej z tym dobrze, jednak teraz, gdy znalazła się w świecie śmiertelnych, wspomnienia zaczęły wracać uderzając z impetem o jej miłosierne serce, które dotąd niosące pomoc innym, samo jej potrzebowało.
Po jej rozgrzanych do czerwoności policzkach spłynęła strużka przezroczysto fioletowych łez, co wydawało się dziwnym zjawiskiem. Dziewczyna otarła szybko oznaki słabości by nikt nie mógł ich zauważyć jednak w głębi serca pragnęła by ktoś objął ją choć jednym ramieniem.

Gdy dotarli już do celu, o ile oczywiście to miejsce było ich celem, Filin poprosił mężczyzn by poszli po drewno potrzebne do rozpalenia ogniska.

- Ja pójdę! - powiedziała pospiesznie zaskakując wszystkich swą wypowiedzią i poszła w głąb lasu. Tam wypłakała się jak tylko mogła. Oparła się plecami o drzewo i bezwładnie zsunęła się na ziemię chowając twarz w delikatnych, kobiecych dłoniach. Nie potrafiła poradzić sobie z tym kim jest, a co dopiero z tym kim była kiedyś. Trudno jest żyć bez wspomnień, a jeszcze trudniej gdy te wracają. Nie wiedziała sama ile płakała, ale wiedziała że straciła na to zbyt wiele czasu. Wstała więc i bezmyślnie zaczęła zbierać chrust, jakby starając się zapomnieć o swojej wizji, która całkowicie namieszała w jej głowie.
Dziewczyna wróciła do obozowiska obładowana stertą badyli, które niesione na jej rękach, zasłaniały całą twarz. Rzuciła je gdzieś obok i wtedy dostrzegła, że ognisko już dawno się pali.

- Ojej, spóźniłam się. Przepraszam. - powiedziała ze smutkiem i stanęła wśród innych. Badyle, które przyniosła starczałyby na cały tydzień, no, może mniej. W gruncie rzeczy ich ilość przerażała. Siła dziewczyny okazała się być nie do pojęcia dla zwykłego umysłu.
Miya słyszała wypowiedzi wszystkich, jednak jakimś cudem słowa wlatywały i wylatywały z jej głowy nie pozostawiając po sobie ani śladu. Nagle poczuła niesamowity skurcz w brzuchu. Objęła się w tali i skrzywiła. Wydała z siebie jęk, który oznaczał nieziemskie cierpienie. Niespodziewanie padła na kolana.

- Aaa...aua. Co to jest? - wydukała jęcząc z bólu, którego przyczyn nie znała. Usiadła na kolanach i zgięła się w pół. Oczy zaszkliły jej się z cierpienia. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Oczy zaczęły zachodzić jej mgłą. zaczęła słabnąć. Dochodziły do niej jedynie strzępki tego co mówicie. Nie rozumiała bólu. Coś jakby wyżerało jej wnętrzności. Wdzierało się w brzuch jak ostra śruba. Czuła się jakby miała zaraz umrzeć, zaś krew, którą widziała w wizjach, zaczęła być czymś metaforycznym, czego naprawdę potrzebowała...a może czymś prawdziwym?
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 23-02-2008 o 16:32.
Nami jest offline  
Stary 24-02-2008, 23:57   #35
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Drow wytarł juchę z buta w szmaty trupa. Splunął na jego truchło. Nie mógł się powstrzymać, ten cały popapraniec był jednym wielkim nieporozumieniem. Kimś zwyczajnie nie wartym świeczki, dla którego nawet na cmentarzu nie powinno być miejsca, najlepiej, aby pośmiertnie jeszcze teleportował się w otchłanie morza, aby swoim żałosnym widokiem nie obrzydzać innym życia. Popatrzył z pogardą na zmasakrowany łeb maga. Oczy na wierzchu, różowa breja wraz z szarym płynem wypływała na zewnątrz, szczęka trzymała się chyba na malutkim kawałku skóry, zęby były wbite w podniebienie i język, z gładko przepołowionej szyi sterczał kawałek kręgosłupa. Popatrzył tak chwilę, myśląc jak groteskowa może być śmierć, szkoda, że ten mag jej nie dożył, hehe.

Ręka i żebra bolały niemiłosiernie, przeszkadzając mu w koncentracji. Próbował przypomnieć sobie jakieś zaklęcie leczące, jednak nie mógł sobie przypomnieć. Fillin zakończył pojedynek ze swoim przeciwnikiem jednym, precyzyjnym ciosem. Potem zaniósł rannych, co nie potrafili nawet skutecznie się obronić przed przeciwnikami, w jedno miejsce, i podał im jakieś krople. Była to najpewniej mikstura lecznica, i to wyjątkowo potężna. Sam też dostał kilka, powodując zniknięcie wszelkich zadrapań i siniaków, jakie doznał podczas walki. Na kości podziałał mniej skutecznie, ale przestały go boleć. Mógł ruszać lewą ręką, ale z trudem, zresztą, to jest naturalne nawet dla magii leczniczej i alchemii. Kilka dni i wszystko wróci do normy. Chyba, ze znowu zjawi się jakiś przydupas z bandą czarnuchów. Potem pogadali sobie z Alaronem. W międzyczasie wziął swój ekwipunek, Chopesz oraz kij. Ostrą, metalową końcówkę, która przypominała ostrze o trzech liściach, podniósł do góry, na wysokość oczu. Kilka kropli spływało po jej ostrzu, zostawiając za sobą czerwony szlak. Drow palcem wziął kilka kropel z liścia ostrza, i posmakował. Przypomniał sobie dosyć pocieszny, jedyny taki werset z zakazanej księgi ”… a przeciwnicy zostaną upodleni, i zjedzeni.” Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek, jednak z niczym sympatycznym się nie kojarzył, jak zwykle.

Ranni oprzytomnieli, i wkrótce potem wyruszyli w dalszą podróż, zostawiając za sobą pobojowisko. Niedługo potem dotarli do kolejnego lasu, troszkę mniejszego od poprzedniego. Wybrał sobie miejsce przy jakimś drzewie, w gruncie rzeczy wydawało się być najodleglejsze od ogniska. Przyrządził sobie miejsce, rozłożył derkę i koc, miejsce do spania miał prawie gotowe. Wciąż czuł nieprzyjemny chrzęst przy gwałtownych skrętach tułowia, co dosyć mocno go drażniło. Drażniła go też całą ta otoczka, ten karczmarz, ci mon-keigh, i to dziecko, które istotą ludzką w żadnym wypadku nie była.

Ocknął się z letargu, zdrzemnął sobie czekając, aż samuraj wraz z Valarem znajdą chrust na ognisko. Miya, która poszła razem z nimi wróciła później, dużo później. Zdziwił go widok jęczącej dziewczyny, widział, jak oczy zaczęły jej zachodzić łzami. Przyglądał się temu spod półprzymkniętych powiek, gdyż światło ogniska trochę go oślepiało. Zdjął swoją chustę, i składając ją w trójkąt złożył na kolana. Zdjął też swój amulet i położył go na chuście. W blasku ogniska zdawał się w ogóle nie lśnić, mimo iż był wykonany z białego obsydianu. Starał się odgadnąć, jaki wyraz miała czaszka. Głęboko i intensywnie wpatrywał się w nią, świadomie ignorując to, co się działo. Starał się porozumieć z zaklętą mocą w tym przedmiocie, mocą, która dawno gdzieś uleciała. Ale mogła wrócić.
 
Revan jest offline  
Stary 25-02-2008, 01:14   #36
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin siedział zamyślony dopóki nie wyrwała go z tego stanu Paks. Był tak pogrążony we własnych myślach, że nie zauważył przybycia Miyi.
-Fillinie postapiles slusznie zabijajac go dzisiaj. Nie widzialam waszej walki chociaz ja czulam. Byla wspaniala. Uczcij wiec jego smierc jako smierc przyjaciela poleglego jak na wojownika przystalo, z mieczem w reku. Nie warto wspominac tego co was dzielilo gdy on juz nie zyje. Pamietaj go takim jakim byl, a nie jaki sie stal-powiedziała.
-Musiałem go zabić, bo inaczej zabiłby mnie, poza tym gdyby teraz uciekł to ja bym go ścigał i zabił. Inna sprawa to to, że nie Levionus jest dla nas największym zagrożeniem.
Zgadza się, dalej jest zagrożeniem, bo może się mścić jako duch, ale Leinelieng z eterycznymi również może sobie poradzić.
Teraz najgroźniejsi nie są nawet Wysocy Elfowie, bo cały ich ciężar wzięli na siebie Alaron i Silvarin.
Największym zagrożeniem jest Czarne Bractwo. W tropieniu ofiar są lepsi niż ogary tropiące, a tropią mnie. Kiedy ta grupa nie wróci, wyślą następną, większą, zakładając śmierć towarzyszy. W tym wypadku każdy atakuje, by zabić. Kolejny pościg może liczyć nawet dwadzieścia osób. Mało tego, mogą już być w drodze. Nawet jeżeli ta dwudziestka zginie, to wyślą drobną część Bractwa i przybędzie setka. Tylu doświadczonych i świetnie wyszkolonych wojowników sami nie pokonamy, a każdy zaczyna od manekina z zapewne moją twarzą. Przywództwo Levionusa
-przeczesał włosy palcami, targając je jeszcze bardziej, ale radosny uśmiech, tak nie pasujący do sytuacji, nie znikał mu z ust.
-Teraz jednak musimy skupic sie na naszej misji. Jezeli Wysokie Elfy wiedza o tobie nie zajmie im wiele czasu by odkryc tez nasze istnienie, a wtedy zdarzyc sie moze iz bedziemy miec na glowie wiecej niz dziesieciu przeciwnikow. Nie mozemy dluzej tak postepowac. Wiem, ze to ty znasz droge i ty idziesz przodem, ale nie mozemy sobie pozwolic na kolejne zaskoczenie. Pozwol wiec iz od teraz zajme sie tym, czym powinnam od samego poczatku. Jutro wyrusze pierwsza sprawdzajac teren. Samotny ranger podrozujacy do portu by uzupelnic zapasy nie zwróci niczyjej uwagi, a wczesniejsze odkrycie zagrozenia pozwoli nam odpowiednio sie na nie przygotowac. Do tej pory zdawalismy sie glownie na szczescie i nieswiadomosc wroga. Wydaje mi sie, ze teraz powinnismy wykazac wiecej rozumu-ciągnęła Paks, a Fillin uśmiechnął się.
-Nie odkryją waszej obecności, bo zajmuje się tym Alaron i Silvarin. Wysokie Elfy dostrzegają zagrożenie jedynie ze strony Elessedilów, a mnie uważają jedynie za nic nie znaczącego paprocha z potężnym mieczem i dlatego chcą mnie zabić. Gdybym siedział w Trzech Monetach to nie groziłoby mi nic z ich strony, a nawet ze strony Czarnego Bractwa.
Nie mniej jednak nie uważają mnie za zagrożenie dla ich planów. Skupiają się jedynie na śledzeniu Elessedilów i robią to całkiem skutecznie. Problemy dla Alarona i Silvarina zaczynają się w chwili, kiedy Czarne Bractwo poinformuje o braku odzewu ze strony grupy pierwszej. Oczywiście nie będzie to strasznie trudne, lecz jednak bardziej skomplikowane niż do tej pory.
Wysokie Elfy mogą dowiedzieć się o waszej obecności, jeżeli zaczną mnie ścigać, a tak prawdopodobnie się nie stanie.
Poza tym twoja propozycja byłaby dobra, gdyby nie dotyczyła Czarnego Bractwa. Jeżeli oni będą chcieli być niezauważeni to tacy będą dla wszelkich oczu nie posługujących się magią. Teraz jest to wyścig. Musimy się szybko dostać do portu i to tak, żeby Czarne Bractwo nas nie widziało, bo jeżeli zauważy, zabije, a jeżeli nie zabiją to wytropią i przyślą Wysokie Elfy. Ich ataki będzie mi ciężko odpierać Leineliengiem
-zaśmiał się radośnie.
-Na szczęście zdaliśmy się tylko raz, a mianowicie przed atakiem. Nie wcześniej, nie później i nie częściej, ale na niewiedzy owszem. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że Wysokie Elfy trochę później zdejmą zaklęcia Alarona, ale tak by się stało prędzej czy później. Stało się tak prędzej, lecz nie ma nad czym płakać, ponieważ mamy inne problemy-westchnął, uśmiechając się radośnie.
-Problem polega na tym, ze nie znam dobrze tych stron. Potrzebuje wskazowek, punktow, ktore bedziecie mijali po drodze... Przede wszystkim zas nie zaszkodzi wiedziec jak daleko mamy do portu-zakończyła Paks.
-Teraz jest to wyścig, więc ruszamy wszyscy razem z samego rana.
-To nie jest dobry pomysł. Wiem, że jesteś doświadczoną osobą i potrafisz o siebie zadbać, ale samotny wędrowiec to idealny cel nie tylko dla rabusiów, ale i dla innych stworzeń, dużo bardziej niebezpiecznych od ludzi. Poza tym, z iloma przeciwnikami poradzisz sobie w pojedynkę? Trzema, czterema? A jeśli będzie ich więcej? Sądzę, że powinniśmy trzymać się razem i starać się być bardziej niezauważalnym dla innych, aby uniknąć kłopotów. Większe szanse mamy razem-rzekł Valar.
-Jest w tym trochę prawdy, jednakże oni nie wiedzą, że Paks jest ze mną. Prawdą jednak jest to, iż musimy być bardziej niezauważalni, chociaż nie wiele to da-mruknął Fillin, kładąc się na boku.
-Pomysł Paks jest dobry... Mogę ją eskortować... Będę szedł za nią jakieś dziesięć metrów. W razie kłopotów do skocze do niej w mgnieniu oka. Szybki jestem. To nie może sprawić problemów-odezwał się Avarin zgadzając się na pomysł Paks.
-Musimy teraz szybko dostać się na statek i jeszcze szybciej odpłynąć. Nie czas na podchody, bo oni was nie znają i nie zaatakują. Nie wiedzą, że jesteście ze mną, a wy nie zauważycie ich-westchnął karczmarz.
-Aaa...aua. Co to jest?-wyjęczała Miya, a oberżysta szybko skoczył na równe nogi, podchodząc do dziewczyny, którą chwycił we własne ręce, podpierając, ale widząc, że zaczyna słabnąć, położył ją.
-Szlag by to trafił. Tu potrzeba kogoś bardziej wyspecjalizowanego w leczeniu. Kogoś takiego jak Druid. Paks, zawołaj tu szybko Alarona... nie, nie wołaj, uciąłby mi głowę za coś takiego, gdyby okazało się, że to niestrawność. Zobaczmy co mi tu wcisnąłeś druhu-mówił, szperając w wewnętrznych kieszeniach płaszcza, z których zaczął wyjmować mikstury w różnych fiolkach i o różnych kolorach, kiedy wyjął cieniutką probówkę.
-Tak, tego nam trzeba-uśmiechnął się zawadiacko, wkrapiając dziesięć kropel złotego płynu.
-Naturalny środek przeciwbólowy. Bardzo skuteczny i trzy razy mocniejszy niż skuteczny-zaśmiał się patrząc jak Miyę opuszcza ból, a następnie schował probówkę.
-Powiedz co się stało? Powiedz wszystko-poprosił Fillin.

Miya:
Potworny ból. Coraz ciężej utrzymać ci pozycję, w której trwałaś, gdy poczułaś czyjeś ręce kładące cię na ziemi.
Widziałaś wszystko jak przez mgłę, więc nie mogłaś zidentyfikować tej osoby. Widzenie utrudniała ciemność.
Nagle ta osoba otworzyła ci usta, przytrzymała je silną ręką, byś nie mogła ich zamknąć, a następnie wkropił coś do twojego gardła.
Nie wiele cię to obchodziło, bo chciałaś tylko, żeby ból minął i ku twemu zdziwieniu po chwili zaczął ustępować. Powoli usuwał się, aż w końcu zniknął, a ty odzyskałaś zdolność widzenia.
Dostrzegłaś nad sobą zmierzwioną czuprynę Fillina, na której większość włosów stała do góry.
-Powiedz co się stało? Powiedz wszystko-poprosił ciebie, nie pozwalając ci wstać.

Revan:
Postanowiłeś porozumieć się z mocą amuletu, która zaginęła gdzieś dawno temu, ale niestety nic się nie odezwało. Nic nie poczułeś. Moc jeszcze nie wróciła.
Twarz czaszki nie poruszyła się nawet o milimetr, pozostając bezwyrazowa.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 25-02-2008 o 19:53.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 27-02-2008, 17:29   #37
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Miya poczuła jak jakieś męskie dłonie obejmują ją silnie w talii starając się utrzymać w pionie. Mimo szybkiej reakcji dziewczyna i tak padła na kolana jednak wraz z nią powędrowało ciała osoby, która chciała jej pomóc. Miya pragnęła spojrzeć na człowieka by ujrzeć twarz tego, który jej pomaga. Nie mogła dojrzeć...znała tę osobę, czuła jej zapach jednak nie mogła sobie przypomnieć.
Czuła ból jednak nie wiedziała, że istnieje. Oczy zachodziły jej mgłą, obraz zaś zaczął się rozmazywać. Widziała tylko jego oczy. Czuła jego dotyk na swoim ciele, jednak trudno było jej zidentyfikować gdzie dokładnie ją dotyka. Przez chwilę myślała, że kładzie jej dłoń na czole, potem na policzkach. Następnie lekko muskał delikatną skórę jej brzucha i pleców. Gdy jej oczy zaszła ciemność widziała jedynie jego usta, szepczące coś niezrozumiałego, jak demoniczne zaklęcie. Słowa wzywały ją jednak nie wiedziała gdzie. Mówiły coś cicho, rozkosznie oblizując sine wargi. Dziewczyna poczuła jak jej bezwładne ciało staje się ofiarą męskich dłoni. Nie opierała się nawet wtedy gdy ktoś otworzył jej usta i wkropił do gardła ciepłą ciecz. Płyn przedarł się przez przełyk i dotarł do żołądka, którego ból zaczął znikać. Miya poczuła przyjemność jakiej dawno nie czuła. Uśmiechnęła się i jęknęła rozkosznie. Czuła radość choć nadal nie rozumiała przyczyny bólu. Po prostu był. Jeszcze niecałe 3 dni... – przeszło przez jej skołatane myśli. Mimo tego iż ból ustąpił poczuła dziwną żądzę. Żądzę, której nie potrafiła wytłumaczyć. Otworzyła pomału oczy i dostrzegła silnie rozmazany obraz. Był taki dziwny...i ten owoc. Czerwony owoc, który wisiał w powietrzu jakby czekając na nią, czekając i kusząc swym szkarłatem. Jego rubin aż krzyczał. Miya pragnęła sprawdzić czy jest prawdziwy. Myślami cały czas była przy wspaniałym owocu. Położyła lekko dłoń na karku Fillina i przysunęła jego twarz do siebie. Pragnęła tego owocu, jakaś siła kazała jej go skosztować, choć nigdy tego nie potrzebowała. Polizała wargi mężczyzny a potem mocno przyległa do jego ust w krótkim acz pełnym zaangażowania pocałunku. Gdy już oderwała się od niego jej głowa znów spoczęła na jego kolanach zaś jej uśmiech mówił sam za siebie, o przyjemności jakiej doznała. Mrugnęła kilkakrotnie swoimi ciemnofioletowymi oczami i dostrzegła nad sobą twarz mężczyzny, której do tej pory nie widziała.

- Fillin....? - szepnęła słodko z nutką zaskoczenia uśmiechając się do niego szeroko. Zatonęła w jego ciepłym spojrzeniu zapominając o bólu, który całkowicie minął. Czuła się tak dobrze, a jednocześnie tak dziwnie.

- Ja...widziałam szkarłat. Roztopił się w moich ustach jak gęsty, lepki płyn. Był taki delikatny...taki przyjemny. Jedyny. Najwspanialszy. – jej półszept brzmiał jak kusząca melodia, prosząca o więcej. Mówiła niespiesznie, z zafascynowaniem. Nie do końca zdała sobie sprawę z tego co tak naprawdę zrobiła. Cały czas w jej myślach była ta głęboka czerwień i ta miękkość owocu, który w rzeczywistości okazał się być ustami mężczyzny. Nie wiedziała nic o tym, a jej przyjemne, ciepłe spojrzenie potwierdzało ten fakt. Patrzyła na Fillina wciąż się uśmiechając. Miał dziwną minę, taką . . . dziwną. Miya nie mogła odgadnąć o czym może teraz myśleć.

- A wcześniej? Wcześniej siedziałam sama, w ciemnej jaskini. Siedziałam i siedziałam. Nic nie robiłam, póki nie wstałeś. A potem nadeszła kolejna noc. A ja nadal czekałam w bezruchu. Trzęsąc się z zimna. Ale chłód minie, jeszcze trochę. Potem wstałeś Ty, i walczyliśmy...potem nie pamiętam. Widziałam krew na moich ustach, a gdy się obudziłam klękałeś nad trzema osobami, tymi rannymi. Następnie było to, co widzisz teraz...to wszystko co pamiętam. – powiedziała cicho ale wciąż się uśmiechała. Lekko i nieśmiało, zupełnie jakby czegoś się wstydziła, choć wcale tak nie było. Jej słowa były słyszalne jedynie dla Fillina. Inni byli zdecydowanie zbyt daleko by usłyszeć jej szepty, które płynęły delikatnie, jak słodki nektar, który zresztą nie tak dawno spiła z ust mężczyzny.

- Nie mogę mówić o tym kim byłam nim mnie to wysłano. – szepnęła mrużąc oczy po czym dodała niepewnie błądząc gdzieś wzrokiem. –..chyba...

Zamyśliła się jeszcze na chwilę i dokładnie przyjrzała się mężczyźnie. Wciąż czuła jego dotyk, jednak teraz mogła i dostrzec jego tors oraz twarz. Była taka młoda, a mimo to doświadczona o głębokich rysach. Poważna, a jednak taka roześmiana. Jego oczy przepełnione były radością choć teraz . . . teraz nie wiedziała co w nich widzi.

- Ten owoc był . . . wspaniały. Miło by było skosztować go jeszcze raz. – szepnęła dźwięcznie, nie wiedząc czemu, patrząc na jego podbródek, zamiast prosto w oczy, tak jak patrzyła dotychczas. Prawdę mówiąc, sama nie wiedziała, czego tak naprawdę pragnie, ale była pewna, że jakby teraz, mając trzeźwy umysł, dostała to, na pewno wiedziałaby co to jest....
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 27-02-2008, 20:35   #38
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Valar wysłuchał Fillina i przytaknął mu.
-Czyli zostajemy przy wspólnym marszu. Myślę, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich- powiedział mężczyzna- Obyśmy nie trafili na więcej przeciwności podczas drogi- dodał i wypuścił chmurę dymu z ust.

Chwilę później Miya zawyła z bólu. W głowie zdumionego Redslingera pojawiły się dziwne obawy na temat towarzyszki.
Po chwili Fillin wyciągnął małą buteleczkę i wlał kilka kropel do gardła dziewczyny. Ból zaczął ustępować a dziewczyna pomału odzyskiwała przytomność.

-Powiedz co się stało? Powiedz wszystko- zapytał karczmarz.
Dziewczyna odpowiedziała w bardzo dziwny i zagadkowy sposób. Ciężko było cokolwiek wywnioskować z jej wypowiedzi. Redslingera uderzyła wzmianka o szkarłatnej, lepkiej substancji, którą czuła w swoich ustach. Jego pierwszym skojarzeniem była krew…

Valar podszedł do swojej torby i zaczął w niej chwilę grzebać. Wyciągnął mieszek z ziołami i wrócił z nim do dziewczyny, wręczając go Fillinowi.

-To płatki białego Merdu. Powinny zapewnić jej spokojny i leczniczy sen. Może to ją uśpi- powiedział do karczmarza- Niema sensu zostawiać jej dzisiaj na warcie- dodał i usiadł z powrotem przy ognisku.

Ponownie pogładził swój runiczny pierścień i zaczął mruczeć coś ze splecionymi dłońmi na których oparł podbródek. Można było zauważyć podobieństwo między runami na pierścieniu i tymi wytatuowanymi na szyi łowcy.

Po skończonej modlitwie podszedł do Fillina.
-Możemy porozmawiać?- zapytał sugerując machnięciem głowy, żeby się kawałek oddalić.
-Martwię się o Słonko… Nie dziwi cię to, że w ogóle nie śpi? Nie dziwi cię jej niewinny wygląd i zupełnie nie pasujące do niego umiejętności? Większość mojego życia walczę z demonami, potworami i całym innym ścierwem tego świata i modlę się o to, żeby niedoszło do sytuacji, w której będę musiał ją zabić… A uwierz mi, zrobię to jeżeli okaże się jakimś pomiotem zła- powiedział z wyraźną powagą w głosie- Wiem, że Alaron nie mógł się pomylić co do jej osoby ale wolał bym wiedzieć coś o niej, żeby mieć podstawy żeby jej zaufać…- powiedział patrząc na karczmarza, wyraźnie zaniepokojony.
 
Zak jest offline  
Stary 27-02-2008, 21:47   #39
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Paks ze spokojem i w ciszy wysluchala slow Fillina. Nie zamierzala sie sprzeciwiac, gdyz to on tutaj dowodzil. Nie znaczylo to jednak, ze sie z nim zgadzala. Swego czasu uslyszlaa powiedzenie mowiace, ze razem walczymy, razem giniemy. Jakims cudem doskonale jej pasowalo do tej grupy z jednym malym wyjatkiem. Ona nie miala najmniejszego zamiaru ginac, a juz zdecydowanie nie teraz.

- Wedle rozkazu.

Mruknela pod nosem wstajac i rozprostowujac kosci. W miedzyczesie pojawila sie Miya. Kolejny powod do niezadowolenia. Jak tak dalej pojdzie to zwyczajnie wybierze towarzystwo swoje i tylko swoje majac gdzies to wszystko. Piec lat to w koncu nie tak malo, mozna by poszalec i to calkiem niezle. Nagroda... Tak, tylko co jej po niej skoro zginie nim uda sie ja odebrac.
Ponure rozmyslania przerwal atak bolesci Sloneczka. Paks pokrecila glowa wzdychajac, a nastepnie unoszac glowe do gwiazd jasniejacych na niebosklonie. Bedzie calkiem ciekawie gdy okaze sie, ze mala dostala krwawienia i nieswiadoma swego stanu robi przedstawienie. Ani myslala biec na pomoc. Mezczyzni sobie poradza, a jak to to o czym mysli to .... Zlosliwy blysk w oku zawtorowal mignieciu iskry, ktora niespodziewanie wyskoczyla w gore z plonacego stosu. Zaraz jednak zrobilo sie jej glupio. Gowniara w koncu calkiem niezle radzila sobie z mieczem.

-Szlag by to trafił. Tu potrzeba kogoś bardziej wyspecjalizowanego w leczeniu. Kogoś takiego jak Druid. Paks, zawołaj tu szybko Alarona... nie, nie wołaj, uciąłby mi głowę za coś takiego, gdyby okazało się, że to niestrawność.

Glos Fillina niespodziewanie rozloscil kobiete.

- Czart z nia...

Rzucila po czym podeszla akurat w momencie gdy tamta calkiem sprawnie i dosc namietnie wbila sie ustami w usta karczmarza. Paks stanela nie bardzo wiedzac czy smiac sie czy .... Wybrala to drugie. Przykucnawszy przy malej odczekala, az Fillin z Valarem nieco sie oddala po czym przemowila do Myi.

- Wiesz... Calkiem ciekawy chwyt. Moze niekoniecznie wysublimowany ale jak widac skuteczny. Wiec skoro jestesmy juz same to... Moze powiesz co wlasciwie jest z toba nie tak? Dlaczego zachowujesz sie jabys sie dopiero co urdzila i to odrazu z pelnym wyposazeniem?


Glos miala spokojny nawet rzec by mozna, ze przyjazny. Ot ploteczki przy ognisku....
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 27-02-2008, 23:43   #40
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Drow wykrzywił usta w złośliwym grymasie. Co jakiś czas sprawdzał choćby najmniejsze oznaki wokół niego, które świadczyłby o powrocie legendarnej mocy, którą bogowie kiedyś go obdarzyli. Między innymi często spoglądał na amulet, jednak od kilku dni nawet nie drgnął. Doskonale pamiętał ciągle ten sam wyraz, i kompletnie nic się nie zmieniło. Czy to znaczy, że moc uleciała już na zawsze, że nigdy już nie wróci? Revan był pesymistą, ale zamiast odpowiadać negatywnie na swoje pytania, wolał pozostawiać je niedokończone. Wtedy wszystko mogło się wydarzyć. Schował amulet za kołnierz, i w tej chwili uchwycił coś bardzo ciekawego.

Miyu, które przed chwila była bardzo słaba, pocałowała przed chwilą Fillina. Mocno, energicznie, namiętnie. Normalnie zignorowałby takie zachowanie, ale patrzył dalej, chciwie wręcz obserwując jej usta, układające się według melodii jej słów. Nagle odwrócił się gwałtownie, zrobiło mu się ciężej na duszy. Ten widok przypomniał mu jego ukochaną. Nie przyznawał się do tego nikomu, ale tęsknił za nią. Cały sercem pragnął móc spojrzeć w jej szmaragdowe, zielone oczy. Wpleść w jej miękkie, rude loki swoją dłoń. Pieścić jej karminowe usta. Tak bardzo jej potrzebował. Czuł ogromną pustkę, która pogłębiała się z każdym dniem. Myślał o niej często Bał się, że pewnego dnia wstanie i zapomni o niej, najzwyczajniej w świecie, i będzie błąkał się bez celu. Tego bał się jeszcze bardziej. Nie miał bladego pojęcia, gdzie jej szukać, ani jakim tropem iść, ale wolał być w ruchu, niżeli czekać na cud. W dodatku ten druid powiedział, że być może ją odnajdzie…

Chciał się jakoś wyżyć, dać upust swojej narastającej frustracji. Już dał jej mały pokaz, znęcając się nad ciałem maga z Czarnego Bractwa, ale to mu nie wystarczało. Westchnął ciężko, odgarnął włosy do tyłu, głowę oparł o korę drzewa. Długo wpatrywał się w wesoły płomień ogniska, rzucającego blask na okoliczne postaci i chaszcze. Dookoła zaś odbywał się taniec cieni, istny teatrzyk. Przy nim zaś nad dziewczyną klęczała Paks, drużynowa łuczniczka. Zmrużył oczy, popatrzył nań chwilę, i zamknął je, odwracając głowę w stronę nieba.

Wyłamał z trzaskiem palce. Rozpoczął mały trening. Palce lewej ręki układał w skomplikowane chwyty, niektóre wręcz wydawały się być niemożliwe, jak objęcie palcem wskazującym najmniejszego, u tej samej ręki. To nie było jednak problemem dla długich i chudych palców Drowa, w dodatku zanim nauczył się najprostszych arkan magii, był i tak już wystarczająco zręczny. Ćwiczył zaklęcia „na sucho”, to znaczy, nie pobrał wcześniej mocy z otoczenia, chociaż mógł ją czerpać podczas czaru, ale takie czarowanie na żywioł mogło się źle skończyć. Jednak nawet dla biegłych magów to było dość trudne, trzeba posiadać do tego niezwykle giętki umysł, zdolny w jednej chwili kontrolować moc otaczającą wokół siebie. To samo powtórzył z prawą dłonią. Gdy skończył, otworzył oczy, i ze zdumieniem spostrzegł, że dziewczyny ciągle siedzą przy ognisku. Nic to, przeniósł swój wzrok na samuraja. Gdyby nie on, mag pewnie wykosiłby ich podczas dzisiejszej bitki, dziwne, że on sam nie wpadł na to, że mag atakował przed teleportacją, a ciosy wykonywał od razu po udanym zaklęciu. Mógł z łatwością się odsunąć, ewentualnie uchylić, i wpakować mu miecz prosto w bebechy, jak podobnie uczynił drow.
 
Revan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172