Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2008, 20:54   #41
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Red face Avarin Ronin

Propozycja Avarina od razu została odrzucona. No cóż... Mógł się tego spodziewać. Kazano mu iść po drewno na opał lecz nim zdążył się podnieść Słonko i Valar skoczyli w ciemny las i, no cóż, długo nie wracali.
W tym czasie Ronin przymknął oczy. Nie minęło może dziesięć minut, gdy sen przypomniał sobie o takim jednym, imieniem Avarin.

***

Leżał na piasku. Z każdym wdechem ziarenka drażniły jego śluzówki. W końcu coś zakręciło się mu w nosie aż kichnął, budząc się.
Jego oczom ukazała się bezkresna pustynia. Niebo przybrało fioletowoczerwone barwy. Wyglądało jakby za jedną z wydm chowało się słońce, chowało się przed nim.
Rozejrzał się dookoła. Pełno piachu, gdzieniegdzie większy kamień, zero życia. Nie dostrzegł nawet zeschniętego kaktusa. Nic. Wielkie, bezkresne pustkowie.
Ruszył powoli przed siebie. Niewiedząc dokąd idzie wlekł nogę za nogą. Rozglądał się na prawo i lewo, od czasu do czasu spoglądając za siebie. Po jakiejś godzinie obszedł jedną z wydm. W oddali zamajaczyła mu czerń. Czerń ta przypominała człowieka, lecz z tej odległości nie widział dokładnie. Gorące powietrze, unoszące się nad ziemią rozmywało kontury. Avariun ruszył przed siebie. Mimo, że maszerował już pół godziny słońce nie zaszło. Niebo wciąż wyglądało jak by ktoś zmieszał fiolet z czerwienią.
Ciągnął nogę za nogą, kierując się do postaci, której kontury z każdym metrem nabierały ludzkich kształtów. Przymknął oczy. Gdy znów je otworzył widział dokładnie Cień... Cień, który uformował się w... Królika?
Jakieś dziesięć metrów przed nim stał dwumetrowy humanoid, przypominający królika ze skrzydłami nietoperza oraz rogami kozy. Ubrany był w jakąś dziwną, skórzano-metalową zbroję w kolorach czerni i fioletu. Na nogach miał starą, czarną i mocno zniszczona hakamę. Przy pasie wisiała katana a obok niej mała klateczka. Na pochwie katany wisiało na sznurku kilka czaszeczek, które z każdym ruchem postaci obijały się o siebie z głuchymi puknięciami.
Na trójpalczastej ręce Cienia siedziało coś małego, jakby mały króliczek z kijem, na którego czubku majaczyła mała latarnia, oświetlająca pysk Cienia.
- To ON! W końcu do nas przybył! - krzyknął malec a białe ślepia Cienia wbiły się w Avarina niczym dwa ostrza.
- Tak, w końcu się do nas pofatygował. - mruknął basowym, donośnym głosem Cień.
- O co Wam chodzi? - spytał nieukrywając swego zdziwienia - Gdzie ja jestem? - dodał po chwili.
- Spokojnie Avarinie... Jesteś w swojej świadomości... A może inaczej. Jesteś w świecie, który stworzyłem zamykając się w Tobie. - odpowiedział BigBunny.
- W swojej świadomości? W Twoim świecie? - rozejrzał się dookoła - Nie mów że...
- Jestem Morgothem? - przerwał mu Cień - Tak się składa, że to ja... - dodał uśmiechając się szyderczo (swoją drogą wyobraźcie sobie szyderczy uśmiech na twarzy królika )
BigBunny delikatnie zamkną swą dłoń, w której trzymał mniejszego królika. Po chwili schował go do klateczki przy pasie i spojrzał na Avarina.
- Pewnie spytasz czemu tu jesteś... Wyprzedzę Twoje pytanie, od razu poznasz na nie odpowiedź. - mruknął - Podświadomie chcesz mnie z siebie wypędzić, prawda? Wiedziałem... Pierwszy raz tu jesteś, pierwszy raz mnie widzisz... Spytasz "Dla czego?", odpowiem "Jesteś gotów." - zaśmiał się Morgoth.
- Gotów do czego? - spytał zmieszany Avarin.
- Do tego, by ze mną stanąć oko w oko, by stłamsić mnie w sobie, by posiąść moją moc i zrobić ze mnie swego sługę. Chcesz tego prawda? Pragnąłeś tego odkąd dowiedziałeś się, że uciekłem do Ciebie, związałem swe losy z Tobą. - uśmiechnął się tajemniczo.
- Tak! Chciałem! - warknął Ronin - I wiem, że dam radę!
Dłoń spoczęła na rękojeści jego katany, zaciskając się w pewnym uchwycie. Ciszę, jaka zaległa, przerwało ciche "pyk" świadczące o tym, że katana wysuwa się z sayi. Chwilę później chłopak stał z swoją oddaną i kochaną bronią spoglądając w białe, bezdenne ślepia Demona. Na jego twarzy malowała się odwaga i pewność siebie.
Trójpalczasta dłoń objęła rękojeść katany a Morgoth spojrzał na chłopaka.
- Zaczynaj. - mruknął zachęcająco.
Młodzieniec ruszył w stronę Cienia ile sił w nogach. To co zauważył zdziwiło go bardzo. Był o wiele wolniejszy niż normalnie i szybciej odczuwał zmęczenie. Gdy znalazł się w odpowiedniej odległości od Demona wykonał podwójne cięcie, które przypominało literę "X". Był pewien że trafi...
BigBunny uśmiechnął się złowieszczo. Wyciągnął z sayi katanę, lecz nie do końca. Oby dwa cięcia Avarina zatrzymały się na półmetrowym kawałku ostrza broni Demona, zasłaniającej jego klatkę piersiową. Avarin odskoczył zaraz po uderzeniu przyglądając się z niedowierzaniem Morgothowi.
- W końcu to zauważyłeś... - mruknął - Jesteś wolniejszy i słabszy... - dodał po chwili.
Nim słowa dotarły do uszu Ronina Demon już nacierał na niego. Wykonał ukośnie cięcie od prawej do lewej, które z trudem udało się zablokować chłopakowi. Nim zdążył się otrząsnąć musiał blokować podcięcie. Z jeszcze większym trudem zablokował je, przytrzymując ostrze dłonią. Jednej rzeczy się nie spodziewał. Dosłownie sekundę po zderzeniu się kling dostał kopa pod żebra i odleciał jakieś dwa metry dalej.
Splunął krwią na piasek. Spojrzał na stopę, która spoczęła na ostrzu jego katany. Uniósł wzrok do góry. W jego oczy wpatrywały się białe ślepia Demona. Ostrze jego miecza wymierzone było w szyję chłopaka.
- To koniec. - mruknął Morgoth biorąc zamach.
Szybkie cięcie, piach wzbijający się w powietrze. Oczom demona ukazała się niezła dziura wyryta ostrzem jego miecza. Po Roninie nie było nawet śladu.
- Kurwa... Uciekł! - zaklął.

***

- Czart z nią... - usłyszał dość głośne słowa Paks.
Obudził się cały zlany potem... Rozejrzał się niepewnie dookoła. Ze spokojem stwierdził, że znajduje się w lesie. Mimowolnie uśmiechnął się. Musiał się przejść... Wstał i wszedł w gąszcz, znikając reszcie z oczu.
 
Panda jest offline  
Stary 29-02-2008, 18:37   #42
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Miya usiadła o własnych siłach gdy Fillin odszedł porozmawiać z Valarem. Przetarła czoło chłodną dłonią i przesunęła ją po policzku aż do nagiego dekoltu. Wzięła głęboki oddech i pomału wypuściła powietrze. Obraz, który do tej pory był dla niej niezbyt wyraźny, stał się teraz całkowicie przejrzysty. Powróciła jej trzeźwość umysłu. Ból minął i to było piękne a ten owoc . . . dziewczyna cały czas zastanawiała się skąd on znalazł się w pustej przestrzeni. To było takie dziwne, a jednocześnie takie wspaniałe... - przeszło przez jej myśli, które wciąż spowijała czysta przyjemność. Nie wiedziała co tak naprawdę zrobiła, ale nie sądziła, że mogłaby pocałować jakiegoś mężczyznę...tylko raz się całowała, a było to tak dawno, że nawet nie potrafiłaby odtworzyć tego momentu, zatopić się jeszcze raz w tej krótkiej chwili.
Z zamyślenia wyrwała ją Paks. Chyba pierwszy raz jej głos był tak przyjazny i miły. To było dziwne, ale Miya bardzo się ucieszyła, że dziewczyna w końcu ją polubiła.
Uśmiechnęła się do niej szczerze mimo iż nie rozumiała do końca o co tak naprawdę jej chodzi.

- Wiesz... Calkiem ciekawy chwyt. Moze niekoniecznie wysublimowany ale jak widac skuteczny. Wiec skoro jestesmy juz same to... Moze powiesz co wlasciwie jest z toba nie tak? Dlaczego zachowujesz sie jakbys sie dopiero co urodziła i to od razu z pelnym wyposazeniem? - jej słowa tajemnicą a oczy ciekawskie, jak dziewiczy kwiatu płatek jak owoce malarskie. - zamyśliła się Miya słysząc jej słowa. Głęboko spojrzała w jej oczy zupełnie jak zakochana nastolatka. Uśmiechnęła się szczerze i nadzwyczaj anielsko, całkowicie niewinnie.

- Chwyt? - spytała z wyraźnym zaskoczeniem. - Przepraszam, za moją wielką niewiedzę, ale jeszcze nigdy tu nie byłam. Nie znam norm tego świata, czuję się tu dziwnie... - szepnęła jej podpierając się rękoma z tyłu by nie upaść. Miya, wyglądała dziwnie młodo, i miała równie dziwny idealny, kobiecy wygląd. - Wybacz mi, jeśli Cię denerwuję...naprawdę nie chce...

Paks wydawała się milczeć i patrzeć na nią dziwnym spojrzeniem. Miya wstała na równe nogi ukradkiem patrząc na Fillina. Gdzieś w głębi była szczęśliwa, że ma kogoś kto potrafi się nią zaopiekować. Nie tylko nią, ale każdym. Był troskliwy, a to było miłe.
Miya miała nadzieje, że ból żołądka nie wróci. Wiedziała, że pewna część kary będzie jeszcze tylko przez 3 noce i 2 dni. Sprawdziła swój miecz, diadem i bransolety. Wiedziała, że jeszcze nie odzyskały swojej mocy, ale wierzyła, że już niedługo nadejdzie dzień, w którym odzyska pełnie sił...
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 01-03-2008, 00:13   #43
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin usiadł obok Miyi, przygotowując się na słuchanie i analizowanie relacji dziewczyny w celu wyłonienia przyczyny bólu.
Każdy musi być maksymalnie sprawny-pomyślał, zaczynając skubać źdźbło trawy, gdy nagle położyła mu dłoń na karku, przyciągając do siebie.
Karczmarz nie opierał się, myśląc, że chce mu coś powiedzieć tak, by inni tego nie usłyszeli, ale pomylił się.
Zdał sobie z tego sprawę kiedy usta dziewczyny były coraz bliżej jego ust, a coraz dalej jego ucha. Wtedy skamieniał, sparaliżowany zaskoczeniem, ale ona dalej ciągnęła go do siebie.
Chwilę później czuł na swoich ustach jej usta składające się we wspaniały pocałunek, co spowodowało jeszcze większe odrętwienie, które szybko minęło.
Fillin poczuł krew uderzającą do głowy, piękny zapach Miyi, a w głowie eksplodowała feeria barw i nie pozostał jej dłużny.
Miał ochotę chwycić ją w objęcia i przylgnąć do niej mocniej, ale kiedy jego ręce podnosiły się, jedna z nich natrafiła na coś twardego i długiego.
Zastanowił się, lecz pocałunek skutecznie uniemożliwiał myślenie. Nie wiedział co to może być, jednakże odpowiedź sama przyszła do głowy.
Leinelieng.
Dosyć!-wrzasnął wściekle w swojej głowie, delikatnie, odsuwając się od Miyi, ale ona położyła głowę na jego kolanach, zaś przez jego twarz przebiegł grymas wyrażający równocześnie niezadowolenie jaki i radość, zwyczajowy uśmiech, ale szybko zniknął, pozostawiając jedynie szeroki, radosny uśmiech.
-Widzę, że już lepiej się czujesz. Cieszę się-zaśmiał się.
-Fillin....?-powiedziała zaskoczona, a karczmarz roześmiał się szczerze.
-Zgadza się, to ja-uśmiechnął się, patrząc w jej fioletowe oczy.
-Ja...widziałam szkarłat. Roztopił się w moich ustach jak gęsty, lepki płyn. Był taki delikatny...taki przyjemny. Jedyny. Najwspanialszy-mówiła półszeptem, a Fillin mimowolnie uśmiechnął sie jeszcze szerzej.
-A wcześniej? Wcześniej siedziałam sama, w ciemnej jaskini. Siedziałam i siedziałam. Nic nie robiłam, póki nie wstałeś. A potem nadeszła kolejna noc. A ja nadal czekałam w bezruchu. Trzęsąc się z zimna. Ale chłód minie, jeszcze trochę. Potem wstałeś Ty, i walczyliśmy...potem nie pamiętam. Widziałam krew na moich ustach, a gdy się obudziłam klękałeś nad trzema osobami, tymi rannymi. Następnie było to, co widzisz teraz...to wszystko co pamiętam-powiedziała, a oberżysta zmarszczył brwi w zamyśleniu.
-Nie mogę mówić o tym kim byłam nim mnie to wysłano... chyba...-dodała, mrużąc oczy, a Fillin pokręcił głową.
-Jeżeli nie możesz, to nic nie mów
-Ten owoc był . . . wspaniały. Miło by było skosztować go jeszcze raz-dodała po chwili, a karczmarz poczuł ochotę spełnić pragnienie Miyi, ale szybko położył dłoń na swoim mieczu. Dawał mu spokój i zdolność chłodnego myślenia. Karczmarz uśmiechnął się ponownie.
-Lepiej nie-pogładził włosy dziewczyny, a następnie podniósł głowę, patrząc na gwiazdy i delikatnie zdjął dziewczynę ze swoich kolan, kładąc na ziemi, a kiedy to zrobił, podszedł Valar.
-To płatki białego Merdu. Powinny zapewnić jej spokojny i leczniczy sen. Może to ją uśpi. Niema sensu zostawiać jej dzisiaj na warcie-rzekł, a Fillin skinął głową.
-Weź to i śpij spokojnie-uśmiechnął się, podając Miyi woreczek, a Valar siedział już przy ognisku.
Fillin wstał, przeciągając się, gdy Łowca ponownie do niego podszedł.
-Możemy porozmawiać?-zapytał, a karczmarz powoli pokiwał głową. Odeszli razem kawałek dalej, gdzie Redslinger zaczął:
-Martwię się o Słonko… Nie dziwi cię to, że w ogóle nie śpi? Nie dziwi cię jej niewinny wygląd i zupełnie nie pasujące do niego umiejętności? Większość mojego życia walczę z demonami, potworami i całym innym ścierwem tego świata i modlę się o to, żeby nie doszło do sytuacji, w której będę musiał ją zabić… A uwierz mi, zrobię to jeżeli okaże się jakimś pomiotem zła. Wiem, że Alaron nie mógł się pomylić co do jej osoby ale wolał bym wiedzieć coś o niej, żeby mieć podstawy żeby jej zaufać…-Fillin patrzył wielce zaskoczony.
-Szczerze mówiąc nie wiedziałem, że nie śpi w nocy, a jej umiejętności, rzeczywiście są dziwnie duże, ale nie narzekam na to-potarł brodę w zamyśleniu.
-Poza tym szczerze mówiąc to nie Alaron wybierał tylko ja za pomocą Wisiora Prawdy, ale Wisior jest artefaktem i on się nie myli-westchnął, spoglądając na Miyę.
-Niestety może też być Demonem, bo jedynym ograniczeniem były kwalifikacje i zdolności, a nie to czy ktoś jest dobry czy zły. Gdyby w "Trzech Monetach" siedział Lord Demonów, Wisior wskazałby również jego-uśmiechnął się smutno, a następnie poklepał towarzysza po plecach, wracając do ogniska.
-Ja trzymam wartę przez całą noc, więc śpijcie spokojnie-to powiedziawszy usiadł w cieple ognia twarzą do Miyi, a następnie wyjął Leinelienga.

Księżyc przesunął się po nieboskłonie, obwieszczając godzinę drugą.
Fillin patrzył przez cały czas na dziewczynę, która dalej nie spała, mimo iż wzięła zioła Valara.
Kim ona jest? Demonem czy Aniołem. Jestem skłonny ku temu drugiemu, ale niektóre Demony ciężko rozpoznać. Boginią, ani Tytanem nie jest. To musi być Anioł ub Demon-myślał.
Nagle ognisko buchnęło ogromnym płomieniem i gdyby karczmarz w porę nie odskoczył niewątpliwie by go spaliło.
Karczmarz rozejrzał się i zobaczył, że nikt już nie śpi. Skrzywił się i gestem wskazał, żeby wszyscy wstali i dobyli broni. Leinelieng już był w jego dłoni i przygotowany do walki lśnił złowieszczo, mieniąc się refleksami w świetle ogniska, które wróciło do normalnych rozmiarów. W tej chwili wydawał się żyć własnym życiem, śmiejąc się.
Fillin wszystkich szybko przywołał do siebie.
Chwilę później w lesie zaczęło coś się poruszać. Dało się zauważyć różne postaci. Jedne były groteskowo powykręcane w formie bestii, inne do złudzenia przypominały ludzi, jeszcze inni wyglądali jak ludzie, jednakże urodą przewyższającą nawet Elfią, a także istoty podobne do bardzo małych Gigantów. Jeden z nich wkroczył na polanę w całym uzbrojeniu. Jego zbroja była koloru najgłębszej nocy, zaś przez szpary na oczy widać było płonący wewnątrz ogień.
Demony.
-Kogo my tu mamy? Fillin z przyjaciółmi-rzekł drwiąco.
-Czyżby Gahard? Kopę lat. Wtedy jednak staliśmy po jednej stronie-rzucił kąśliwie karczmarz.
-Tak, ale wtedy popierał was Felgrand. Wiesz dobrze, że nigdy za tobą nie przepadałem-machnął ręką.
-Czyżby wyłom buntowników wśród Demonów?-zapytał.
-Tak jakby, ale tym razem to my dojdziemy do władzy, a nie Felgrand. Będziemy do niej dążyli nawet po trupach w tym waszych i nawet wasz Druidek was nie ochroni. Czyżbym się mylił? Jest tu gdzieś, bo go nie widzę-warknął, a Fillin cofnął się o kilka kroków i stanął obok Paks, obejmując ją w pasie i tuląc się to niej.
Wśród Demonów wybuchły śmiechy.
-Znalazłeś sobie kobietę! A myślałem, że szukasz Oreany-zaśmiał się Gahard, a Paks mogła po raz pierwszy zobaczyć w oczach Fillina żądzę mordu, czystą nienawiść, bezgraniczną furię oraz stalowy, nieugięty wyraz determinacji w oczach. Mogła zobaczyć również, że walczy z samym sobą, żeby nie rzucić się bezmyślnie na przeciwnika i wygrał, gdyż trzęsącym się z furii głosem rzekł:
-Przepraszam, że cię narażam, ale trzeba powiadomić Alarona. Sami sobie nie poradzimy-wyszeptał jej do ucha, po czym pochylił głowę nad piersiami Półelfki.
-Alaron Elessedil nigdy by nie zdradził was, Demonów. Dlaczego wy zdradziliście jego, atakując jego przyjaciół. Jesteście buntownikami Demonów, ale chodzi już o samą zasadę nie zdradzania sojuszników.
Napadasz nas w nocy na polanie leżącej w depresji, tylko pół dnia drogi od portu. Postaw się Alaronowi albo Silvarinowi. Ty Gahardzie, nie masz odwagi, bo wiesz, że każdy z nich wykończyłby w pojedynkę twoją żałosną grupę buntowników
-cały czas pochylał się nad piersiami Półelfki, żeby Alaron dobrze go słyszał, po czym wyprostował głowę.
Paks nie mogła już nic wyczytać z jego twarzy, gdyż była kamienna, a oczy pokazywały jedynie stalowy wyraz determinacji.
Fillin odkleił się od Paks i dumnie wyszedł przed grupę z Leineliengiem w ręku.
-O czym ty mówisz żałosny ludziku?-warknął Gahard.
-Mówię, że zdołam cię pokonać bez większego problemu w uczciwym pojedynku. Niestety nie wiesz co to jest uczciwość-odparł Fillin z jawną pogardą w głosie.
-Jesteś zwykłym tchórzem łapiącym się każdej możliwości, żeby wygrać, bo wiesz, że w uczciwym pojedynku nie masz najmniejszych szans, szczególnie ze mną-mówił oberżysta.
-Jak śmiesz do mnie tak mówić żałosny malcu-powiedział wściekle Gahard, wyjmując swoje idealnie czarne ostrze.
-Zatem zmierzmy się-uśmiechnął się zawadiacko Fillin stając z Leineliengiem w pozycji bojowej. To samo uczynił Demon, a następnie stanęli naprzeciwko siebie.
Gahard był prawie dwa razy wyższy od karczmarza, mimo iż ten był wysoki.
Fillin zwyczajowo skłonił się i przyjął pozycję bojową i wtedy spadł na niego miecz, przed którym ledwo zdołał umknąć i natychmiast wyskoczył w górę, rozcinając klatkę piersiową razem ze zbroją, a kiedy wylądował, spojrzał na swoje dzieło.
-Nie dorastasz do pięt Levionusowi-prychnął pogardliwie Fillin.

Nagle rozległ się śpiew. Niski, głęboki głos rozlegał się po całej polanie. Nie miał źródła, a jednak był głośny i wyraźny. Skądś znaliście ten głos. Przypomnieliście sobie, że ten głos należy do Alarona.

Wrzuta.pl - chora� gregoria�ski

Dało się również usłyszeć drugie przesłanie "Demony powiadomione, nie długo przybędą".
Demony na polanie zasłoniły uszy, żeby nie słyszeć ani pieśni, ani głosu Druida, ale nie dało się. Gahard kulił się na trawie.
-Dalej ją szukam-powiedział do Demona, po czym zamachnął się i odciął mu głowę.
Reszta widząc śmierć swojego przywódcy rzuciła się naprzód, ale nie zdążyli dobiec, gdyż ogień zniknął, a w jego miejscu pojawił się krwistoczerwony portal, a Demony zatrzymały się w obawie.
-Idziemy-zaśmiał się Fillin wchodząc ostatni. Ostatnim co można było zauważyć to wielka świetlista kula uderzająca w Demony, które zginęły.
Pojawili się w holu głównym jakiegoś budynku. Panowała tu czerwień i nawet ściany były w tymże kolorze.
Wewnątrz porozstawiane były puste zbroje. Naprzeciwko was były schody, prowadzące w górę do wielkich wrót. Za wami była ściana, a po lewej i prawej widniały drzwi. Staliście na miękkim dywanie i rozglądaliście się, gdy zauważyliście, że jest was o jedną osobę więcej, niż weszła do portalu.
Był nią przystojny, wysoki, czarnowłosy mężczyzna, patrzący razem z wami
-Piękne, prawda?-zapytał poważnym głosem.
-Zgadza się. To jest Tenvinial, humanoidalny Demon wyższej grupy. Te Demony, które tu są, są po naszej stronie, więc nie bójcie się, nic wam nie zrobią. Dlatego też wy nie macie prawa zrobić im krzywdy. Osoba która choć spróbuje zabić jednego Demona, nawet Demoniego karalucha, zginie z mojej ręki zanim zginę ja, bo to ja jestem za was odpowiedzialny w tym świecie.
Są po naszej stronie między innymi dlatego, że wszyscy popieramy Alarona z takich czy innych względów. Tenvinialu, chcielibyśmy odpocząć. Możesz?
-mówił radośnie Fillin.
-Jasne-powiedział.
-Za mną proszę-dodał, prowadząc do drzwi na prawo, gdzie zeszliście na dół. Tam było sześć komnat.
-Wybierzcie sobie którąś. Tymczasem muszę was przeprosić-to powiedziawszy, zniknął.

Valar:
Byłeś nieufny w stosunku do Demonów, jednakże za jeden wybryk mogłeś stracić głowę zarówno ty, jaki i Fillin. Głupi nie byłeś, więc nikogo nie atakowałeś.
Wszedłeś spokojnie do jednego z pomieszczań, a tam czekała Demoniczna kobieta, nalewając wina do dwóch kielichów, a następnie podeszła do ciebie.
Była to ponętna brunetka w skąpym stroju. Wyglądała jak najbardziej pociągająco w całej swojej okazałości. Z pewnością można było powiedzieć o niej, że jest piękna.
-Witaj! Wypijmy i pokażę ci najskuteczniejsze metody odpoczynku-wcisnęła ci kielich w dłoń, po czym przylgnęła do ciebie, wodząc palcem po twojej szyi.

Revan:
Kolejny pokój należał do ciebie. Ty również zamknąłeś za sobą drzwi i oparłeś się o ścianę z powodu ukłucia w okolicach żeber i nagle poczułeś, że ktoś obejmuje cię w pasie.
Odwróciłeś się szybko i stwierdziłeś, że stoi przed tobą Demoniczna kobieta o płomiennie rudych włosach z bardzo dużym dekoltem. Spojrzała na ciebie z zagadką w oczach, a następnie złożyła ci pocałunek na ustach, ciągnąc w stronę łóżka.

Miya:
Weszłaś do pokoju i ku swemu zdumieniu stwierdziłaś, że stoi tam wysoki, szczupły brunet, z założonymi na piersiach rękami.
-No, no, nie sądziłem, że przyjdzie takie cudo-uśmiechnął się kusząco, po czym podszedł do ciebie i objął, bawiąc się twoimi włosami. Nawet nie wiedziałaś kiedy jego usta znalazły się na twoich, składając namiętny pocałunek.

Paks:
Kolejny z pokoi należał do ciebie, ale kiedy tylko weszłaś, zobaczyłaś Demona o kasztanowych włosach. Krążył powoli wokół ciebie, coraz bardziej się zbliżając, a kiedy był na odległość niespełna pół metra, przyciągnął Półelfkę do siebie, składając długi pocałunek na ustach kobiety.

Fillin wszedł do ostatniego z pokoi, gdzie również zastał kobietę, ale kompletnie ją zignorował.
-Daj mi odpocząć, bo zwrócę się do Felgranda, że nie dajesz mi spać-mruknął, a Demoniczna kobieta zniknęła z niezadowoleniem na twarzy.
Karczmarz zaśmiał się do siebie, kładąc się i zamykając oczy.
Nagle zerwał sie na równe nogi. Zapomniał o Avarinie, który pozostał w lesie.

Avarin:
Poszedłeś się przejść, gdyż nie chciałeś zasnąć. Pogrążony w swoich myślach chodziłeś po niewielkim lasku, aż w końcu straciłeś rachubę czasu. Nieba nie wyło widać, a jedynie światło księżyca i gwiazd przebijało sie przez listowie drzew.
W pewnym momencie usłyszałeś śpiew, który nie miał źródła, a jednak był głośny i wyraźny.
Coś w tobie zaczęło wić się i kulić z bólu, ale ty niczego takiego nie odczuwałeś. Nic nie zaczęło cię boleć, a wręcz przeciwnie, ponowie bezgraniczny spokój zagościł w tobie.
Postanowiłeś wrócić na polanę, ale dalej nie chciałeś zasnąć.
Nagle rozległ się błysk od strony obozu. Pospieszyłeś tam, gdzie dotarłeś zaledwie po chwili.
Twoim oczom ukazało się pełno trupów należących do Demonów. Były wśród nich stworzenia od groteskowo powykręcanych bestii do stworzeń przypominających małe Giganty, zaś na środku leżał jeden z nich w czarnej zbroi bez głowy.
Potem stało się coś jeszcze dziwniejszego. Trawa zaczęła falować, jak podczas porywistego wiatru, chociaż po nim nie było nawet śladu.
Ciała Demonów również zaczęły falować, a w miejscu gdzie były ciała, pojawiły sie głazy, które też zaczęły falować oraz rozsypywać, zamieniając w ziemię.
Wiedziałeś, że to działania Alarona, ale po drużynie nie było nawet śladu. Na środku dalej płonęło ognisko.
Postanowiłeś poszukać jakiegoś źródełka oraz drzewa z owocami, więc ponownie udałeś się w las.
Pięć minut marszu dalej dostrzegłeś strumyk, a wokół niego krzewy z porzeczkami oraz jarzynami. Do tego w ziemi dostrzegłeś jakieś bulwy. Prawdopodobnie, gdybyś je wyciągnął, umył i upiekł na ognisku to można by było niezgorsze danie urządzić.
Niestety drzewa owocowego nigdzie nie było.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 01-03-2008 o 13:11.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-03-2008, 22:35   #44
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Słowa Fillina zaniepokoiły Valara. Jeżeli Miya okaże się kimś lub czymś… złym, łowca mógł zareagować bardzo impulsywnie. Niechciał jej zabijać, ale przecież do tego został stworzony. Przez kilkanaście lat wpajano mu, że wszystko co jest zagrożeniem dla życia lub interesów innych trzeba likwidować.
-Ja trzymam wartę przez całą noc, więc śpijcie spokojnie- powiedział Fillin a Redslinger zmarszczył tylko brwi, myśląc o śnie.

Wrócił na swoje miejsce przy ognisku i wpatrując się w ogień usnął. Koszmary znowu wróciły…

***

Wszystko było otoczone mgłą. Valar szedł powoli po zgliszczach jakiegoś dworku, gorących jeszcze od żaru płomieni. Dym gryzł oczy wojownika, wyduszając z nich łzy. Lecz czy na pewno była to wina dymu…
Twarz Redslingera przypominała twarz szaleńca.
Szedł przed siebie chwiejnym krokiem, potykając się co chwile. W pewnym momencie upadł na kolana, kładąc ręce na ziemi, ściskając coś białego.

Podniósł z ziemi delikatny, jedwabny, biały szal. Klęczał patrząc na niego przez długą chwilę, gdy nagle usłyszał szmer. Podniósł się szybko i odwrócił, chwile później dotarła do niego nagła fala ciepła…

***

Valara obudziło nagłe zamieszanie przy ognisku. Nim się obejrzał stał ze swoim nagim mieczem przy Fillinie i reszcie towarzyszy. Z głębi lasu wyszła zgraja postaci, jak się później okazało demonów…

Fillin wdał się w rozmowę z ich przywódcą, wtulając się w Paks. Redslkinger z początku nie wiedział o co chodzi. Z czasem zrozumiał o co chodzi. Paks miała magiczne ucho.
-„Kolejny znajomy?”- zadrwił w myślach.
Nie słuchał rozmowy. Czekał na sposobność do ataku, chciał aby ta bitwa się rozpoczęła. Nim się obejrzał Fillin zabił przywódcę demonów patrosząc go swoim niezwykłym mieczem.

Valar czół respekt dla tego oręża. Wiedział, że jest to wspaniała broń, marzenie każdego wojownika, także jego.

Chwilę później otworzył się przed nimi teleport, przez który przeszli wszyscy przyjaciele przeszli. Sekundę przed teleportacją zauważył kątem oka wielki błysk za sobą.
-„Alaron…”- uśmiechnął się i ruszył do przodu.

Bohaterowie pojawili się w czerwonym holu, ozdobionym pustymi zbrojami. Nagle ni stąd ni zowąd pojawił się czarnowłosy mężczyzna, widocznie kolejny przyjaciel karczmarza.

-Zgadza się. To jest Tenvinial, humanoidalny Demon wyższej grupy. Te Demony, które tu są, są po naszej stronie, więc nie bójcie się, nic wam nie zrobią. Dlatego też wy nie macie prawa zrobić im krzywdy. Osoba która choć spróbuje zabić jednego Demona, nawet Demoniego karalucha, zginie z mojej ręki zanim zginę ja, bo to ja jestem za was odpowiedzialny w tym świecie.- powiedział Fillin.
Mina Valara posępniała jeszcze bardziej niż zwykle.
-„Demony? Chyba sobie kpisz!”- uniósł się w myślach- „Obyśmy opuścili to miejsce jak najszybciej. Długo tu nie wytrzymam”.- Łowca wiedział, że musi powstrzymać swoje zapędy procesyjne bo wszyscy jego przyjaciele mogą na tym ucierpieć.

Chwilę później zaprowadzono wszystkich do komnat. Redslinger ucieszył się, że nareszcie będzie miał chwilę samotności.
W środku zastał demonicę o pięknej urodzie i brązowych włosach, nalewającą wina do dwóch kielichów.
-Witaj! Wypijmy i pokażę ci najskuteczniejsze metody odpoczynku- wcisnęła mu kielich do ręki. Oczarowała Valara przytulając się do niego. Łowca poczuł się odprężony i szczęśliwy.
Nagle kobieta przejechała palcem po tatuażu na szyi mężczyzny. Redslinger oprzytomniał natychmiast, przypominając sobie kim jest kobieta.
-Wyjdź- powiedział beznamiętnie, odpychając kobietę od siebie i idąc w stronę łóżka. Rzucił na nie swoją torbę i widząc zdziwioną, stojącą kobietę powtórzył- Wyjdź!
Tym razem uniósł głos, aby kobieta mogła zrozumieć, że jej nie chce. Kidy wyszła, Valar wypił duszkiem zawartość kielicha, po czym chwycił naczynie, którego demonica nalewała. Położył się na łóżku i zaczął opróżniać butelkę.
 
Zak jest offline  
Stary 02-03-2008, 03:18   #45
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Chwyt? Przepraszam, za moją wielką niewiedzę, ale jeszcze nigdy tu nie byłam. Nie znam norm tego świata, czuję się tu dziwnie... Wybacz mi, jeśli Cię denerwuję...naprawdę nie chce...

Slowa dziewczyny powoli docieraly do umyslu Paks. Nie zna norm tewgo swiata? Nigdy tu nie byla? Kim ona wlasciwie jest?! Polelfka pokrecial glowa starajac sie to wszystko poukladac. Gdy Miya wstala, ta poszla w jej slady. Zastanawiala sie przez chwile czy odezwac sie, ale w koncu zrezygnowala. Nie byla pewna co takiego miala by powiedziec. Westchnela.

-Ja trzymam wartę przez całą noc, więc śpijcie spokojnie.

Glos Fillina wyrwal ja z otepienia. Skinela mu glowa na znak zgody i wrocila na swoje poslanie. Nie chcialo sie jej spac. Katem oka obserwowala jedyna towarzyszke tej wyprawy. Moze faktycznie potraktowala ja nieco szorstko... Jezeli jest istota pochodzaca z innego swiata to faktycznie moze jej byc nieco ciezko.

- Robie sie miekka...

Mruknela wstajac i wyjmujac zapasowy plaszcz z plecaka. Nieco sztywnym krokiem ruszyla w jej strone wyciagajac go przed siebie.

- Masz... marzniesz.

Odczeka, az Slonko (o bogowie) wezmie od niej owa nietypowa galazke oliwna , a nastepnie szybko zmyla sie na swoje miejsce. Zachowujesz sie jak idiotka droga Paks. Zla na sama siebie ze zloscia naciagnela koc na glowe.

Niespodziewanie plomienie w ognisku wystrzelily w gore z niezwykla moca. Zdezorientowana odrzucila nakrycie spogladajac na Fillina, ktory wlasnie przywolywal wszystkich do siebie dobywajac jednoczesnie miecza.

- Bosko..

Rzucila sarkastycznie podchodzac do reszty z obnazonym mieczem. Na wrogow nie trzeba bylo dlugo czekac. Paks przylapala sie na tym, ze z niedowierzaniem wlepia oczy w owe dziwne stwory majaczace na skraju lasu. Do tej pory miala czynienie jedynie z istotami nalezacymi do tego swiata. Byly zle, czesto okrutne, ale... Widac jednak Fillin znal je, a one najwyrazniej dosc dobrze znaly jego. Rozpoczeli dialog, ktoremu przysluchiwala sie z zainteresowaniem gotowa na ewentualny znak do ataku. Jakiez bylo wiec jej zdumienie gdy karczmarz przylgnal do niej tulac sie zupelnie jakby byla jego kochanka.

-Znalazłeś sobie kobietę! A myślałem, że szukasz Oreany..

Gdyby owa istota mogla zobaczyc wyraz oczu mezczyzny zapewne juz by jej tutaj nie bylo. Czysta, niczym nie skrywana rzadza mordu niemal je rozswietlala. Mimo iz starala sie to powstrzymac, drgnela.

-Przepraszam, że cię narażam, ale trzeba powiadomić Alarona. Sami sobie nie poradzimy.

Chciala powiedziec "wiem" jednak ograniczyla sie do polozenia dloni na jego glowie tak, iz wygladalo jakby zmusila go do schylenia sie ku jej piersia. Jednoczesnie poslala istocie dumne, acz zlosliwe spojzenie. Czula oddech Fillina na nagim ciele piersi. Bylo to niepokojace uczucie. Przypominalo o tym, ze od dawna nie kosztowala urokow mezczyzny. Na szczescie nie trwalo dlugo. Karczmarz wyprostowal sie, a ona ze zdziwieniem stwierdzila, ze chce aby powrocil do poprzedniej pozycji. Glupiejesz dziewczyno. Zrugala sie w myslach sledzac klutnie. Stoisz w obliczu przewazajacego liczebnie wroga, a jedyne o czym mozesz myslec to miekkie lozko i gorace cialo kochanka. Lepiej zmien profesje i to szybko. Kolejne wypadki nastapily po sobie zbyt szybko by zdazyla zareagowac. Walka, spiew Alarona, portal. Podazyla za reszta niemal odruchowo nie do konca rozumiejac co wlasciwie sie dzieje.
Wyladowali w czyms co okreslila mianem Holu. Czarne sciany polyskiwaly lekko w swietle pochodni. Miekki dywan tlumil wszelkie odglosy. Paks z uwielbieniem podziwiala to miejsce. Bylo takie... majestatyczne.

- Piękne, prawda?

Malo brakowalo, a podskoczyla by niczym plochliwa dziewczynka. Mezczyzna, ktory wypowiedzial te slowa wprawil ja w jeszcze wieksze zdumienie niz samo miejsce. Przystojny, czarnowlosy. Cos w niej drgnelo i poczula, ze lekko sie rumieni. Idiotka, idiotka, idiotka.... Powtarzala w duchu idac za reszta. Glupi podlotek. Niewyzyta smarkula. Powtarzala wchodzac do pokoju. Takie powinno trzymac sie w klatkach wraz z..... demonem? Zdziwiona przystanela w pol kroku widzac iz nie jest sama.


Spogladala niespokojnie na krazacego wokolo mezczyzne. Nie byla pewna czy chce ja zaatakowac czy tez.... Jednak to drugie, uznala gdy jego usta spoczely na jej wargach. Dlugi, goracy pocalunek calkeim odebral jej sily. Cicho jeknawszy przywarla mocniej do jego perfekcyjnego ciala. Ciche westchnienie bylo jedynym dzwiekiem jaki zdolal wyrwac sie z jej piersi. Nie byla pewna co sie z nia dziaje, chociaz z drugiej strony... Czyz nie bylo to ucielesnienie jej marzen? Czy nie tego wlasnie pragnela od dlugiego czasu? Czy nie trzymala siebie w ryzach tylko dlatego, ze uznala odnalezienie brata za rzecz najwazniejsza?

- Nie.. Prosze...

Zdolala jakims cudem oderwac sie od niego i cofnac krok do tylu. Czula jak krew pulsuje w jej zylach niosac goraczke, ktorej pragnela sie poddac. Spogladajac na demona ostroznie odlozyla miecz by nastepnie zabrac sie za ubranie. Najwyrazniej wyczul jej wachanie polaczone z pragnieniem. Powoli, aby jej nie przestraszyc podszedl delikatnie chwytajac dlon, ktora wlasnie niezrecznie probowala odwiazac rzemien gorsetu. Uniosl ja wyzej, wprost na spotkanie swych ust. Zadrzala, na co zareagowal usmiechem.

- Slodka...

Mial gleboki, namietny glos. Nie mogla oderwac oczu od warg wciaz muskajacych skore, jej skore. Odpowiedzila mu cichym jekiem.

- Pozwol, ze ja to zrobie.

Nie czekajac na jej pozwolenie sprawnie rozprawil sie z przeszkoda. Wkrotce stala przed nim naga, bezbronna i.... chetna. Gleboki oddech. Usmiech.

- Demony to dosc.... goscinne istoty.


Rozesmial sie glosno, a ona wkrotce do niego dolaczyla. To wlasnie ow wybuch radosc rozbil wszelkie tamy jakie postawila. Zycie jest za krotkie, a loze zdecydowanie zapraszajace. Nie trwalo zatem dlugo gdy sie w nim znalazla. Wprawne gladzil kazdy skrawek jej ciala rozbudzajac to znow przygaszajac. Byl wspanialy. Pod swymi dlonmi czula drgajace miesnie i zar. Jego oczy plonely, usta zas palily skladajac namietne pocalnki w najskrytszych partiach jej jestestwa. Wygieta w luk przywitala pierwszy wybuch. Swiat wokolo zawirowal barwami. Nie byla pewna gdzie sie znajduje ani co sie z nia dzieje. Zupelnie jej to tez nie obchodzilo. Byla uczuciem, radoscia, pragnieniem, szczesciem i krzykiem wyrazajacym wszystkie te uczucia. Gdy wszystko poczelo opadac jeknela zawiedziona by szybko powtorzyc ten jek, jednak juz w innej formie. Byl w niej. Niczym fala, ktora raz po raz nawiedza zlocista plaze tak on unosil sie i opadal w odwiecznym rytmie natury wznoszac ja ku szczytom. Ile ich bylo... ktoz zliczy? Kochali sie dlugo, namietnie. Raz powoli obdarowujac nawzajem delikatnoscia. To znow dziko, z pasja. Gdy wreszcie po ostanim wzlocie opadli bezwladnie na zburzona posciel czula, ze znalazla szczescie. Ow nieznany jej demon obdarowal ja tym, czego nigdy nie potrafil dac jej elfi czy tez ludzki mezczyzna. Lezac na boku bezwiednie gladzila skore jego torsu. Nie pozostawal jej dluzny wolno gaszac resztki zaru jaki wzbudzil. Przeciagnela sie przyjemnie rozleniwiona.

- Mrrr.. Zdecydowanie mi sie tu podoba.

Rzucila ze smiechem siadajac na nim okrakiem i lekko drapiac.

- Myslisz, ze bede mogla tu zostac? Gdy to wszystko sie juz skonczy? Lub chociaz pobyc przez dluzszy czas? Rok, dwa... kilka lat? Jak brzmi twe miano?

Rozesmial sie nim odpowiedzial na ostatnie z pytan.

- Sanasjel.

Silnym, acz nie sprawiajacym bolu ruchem przyciagnal ja blizej wprost na spotkanie swych ust.

- A ty zadajesz za duzo pytan....

Zatem przestala otrzymujac w zamian nagrode. Pozniej zas kolejna ... kolejna .. kolejna......
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 02-03-2008, 11:28   #46
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Miya wstała i wzięła zioła od Fillina, który to dostał je od Valara. Ponoć były one na sen. Dziewczyna cieszyła się, że może w końcu dowie się co to jest sen. Czy jest przyjemny, realny, czy można nim kierować? Czy ukazuje pragnienia, obawy, a może sam wymyśla historyjki dla poluźnienia atmosfery i uspokojenia zarówno ciała jak i umysłu? Wstała i zasiadła przy ognisku. Znowu nie spała. Nie mogła usnąć nawet po tych ziołach. I znów była pewna, że nie przekona się co to sen. Siedziała mając głowę opartą o dłonie. Niektórzy spali, no cóż...nie każdy ma ten "dar". Właśnie tak śmiała nazywać to dziewczyna. - Sen to dar, który nam zabrano - myślała bardzo często, na tyle często, że zaczynało ją to martwić.

- Ja chce seeeeeeeeeen!- stękała sama do siebie robiąc naburmuszoną minę jak małe dziecko. Zazwyczaj wywoływało to u mężczyzn uśmiech, ponieważ sama Miya wyglądała pięknie, a robiąc taką minę była iście przesłodka. Fillin cały czas jej się przyglądał. Dziewczyna czuła się strasznie dziwnie, Jego wzrok był wręcz nachalny, ale nawet gdy na jej twarzy zakwitł miły uśmiech, on dalej na nią patrzył. Miya zarumieniła się i spuściła wzrok gdzieś w dół. Patrzyła na iskierki figlarnie tańczące w ognisku.Wtedy to też podeszła do niej Paks dając jej płaszcz.

- Masz... marzniesz. - powiedziała, a dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy wzięła od niej podarunek. Uśmiechnęła się szeroko, bo jeszcze nigdy nie dostała prezentu, a już na pewno nie tutaj, w tym świecie! Rzuciła się z radością na Paks i ścisnęła przyjacielsko

- Ojej, dziękuję, dziękuję, dziękuję!! - piszczała z radości i nawet nie zauważyła kiedy Łuczniczka odeszła.

Nagle ognisko buchnęło ogromnym płomieniem. Miya odskoczyła gwałtownie i to samo zrobił Fillin. Kazał dobyć miecza, więc mija bez sprzeciwów zdjęła swoją wielką broń i złapała ją w swe drobne dłonie. Czekała w defensiwie uważnie się rozglądając.
W lesie coś poruszyło się. Dziewczyna zmrużyła oczy i po niedługim czasie dostrzegła wyłaniające się zza drzew demony. Wyglądem różniły się od siebie w sposób trudny do opisania. Każdy miał inne kończyny, głowę i ciało. Każdy innego wzrostu i każdy równie obrzydliwy i ohydny! Paskudztwo! - pomyślała i skrzywiła się z niesmakiem. Miała ochotę powybijać je wszystkie od razu zupełnie bez zastanowienia jednak wolała odczekać reakcji reszty. W końcu nie miała zamiaru biec z motyką na pełne słońce...kurde, ona nawet motyki nie miała! Na szczęście akcja potoczyła się szybko. Fillin wybiegł na przód. Miya nie chcąc patrzeć na to co może mu się stać zasłoniła oczy. Po chwili pojawił się portal do którego oczywiście wszyscy musieli wbiec. Dziewczyna zrobiła to bez zastanowienia całkowicie ufając karczmarzowi.

Wszyscy pojawili się w holu głównym jakiegoś budynku. Panowała tu czerwień i nawet ściany były w szkarłatnym kolorze.
Wewnątrz porozstawiane były jak posągi puste zbroje. Naprzeciwko były schody, prowadzące w górę do wielkich wrót. Za drużyną była ściana, a po lewej i prawej widniały drzwi. Miya stała na miękkim dywanie rozglądając się uważnie.Dostrzegła przystojnego, wysokiego, czarnowłosego mężczyznę, którego wzrok przyciągał swym ciepłem jak i demonicznością.

-Piękne, prawda?-zapytał poważnym głosem.

- Cudne - odpowiedziała Miya słodkim i cichym głosem patrząc w niego jak w obrazek.

-Zgadza się. To jest Tenvinial, humanoidalny Demon wyższej grupy. Te Demony, które tu są, są po naszej stronie, więc nie bójcie się, nic wam nie zrobią. Dlatego też wy nie macie prawa zrobić im krzywdy. Osoba która choć spróbuje zabić jednego Demona, nawet Demoniego karalucha, zginie z mojej ręki zanim zginę ja, bo to ja jestem za was odpowiedzialny w tym świecie.
Są po naszej stronie między innymi dlatego, że wszyscy popieramy Alarona z takich czy innych względów. Tenvinialu, chcielibyśmy odpocząć. Możesz?-mówił radośnie Fillin.
-Jasne-powiedział.
-Za mną proszę-dodał, a dziewczyna pytającym wzrokiem spojrzała na Fillina. Gdy ten ruszył Miya zrobiła dokładnie to samo. Demon zaprowadził ich gdzieś na dół gdzie były drzwi do sześciu komnat.
-Wybierzcie sobie którąś. Tymczasem muszę was przeprosić-to powiedziawszy, zniknął.
Miya od razu wybrała sobie pokój nie wiedząc czemu czwarty z kolei. To było dziwne...została wysłana do 44wymiaru, dwie liczby śmierci, a teraz weszła do pokoju o tej samej liczbie...może ona niekoniecznie jest taka straszna? Och tak, chyba raczej nie była.
Gdy tylko zamknęła drzwi pokoju ku swemu zdumieniu spostrzegła, że tuż przy łóżku stoi wysoki, szczupły brunet, z założonymi na piersiach rękami.



-No, no, nie sądziłem, że przyjdzie takie cudo - uśmiechnął się kusząco, zaś Miya dała krok w tył. Niestety napotkała tam opór, jakim były zamknięte drzwi. Mężczyzna podszedł do niej i objął, bawiąc się jej włosami. Dziewczyna całkowicie oniemiała i nawet nie zorientowała się kiedy jego usta przylgnęły do jej, składając na nich namiętny pocałunek. Zdziwiło ją to, że poczuła się podobnie jak podczas kosztowania owocu tyle, że wtedy otwierając oczy dostrzegła Fillina a teraz . . . więc czy to znaczy, że ona...?
Gdy tylko udało jej się oderwać od jego ust spytała stłumionym głosem.

- Czemu mnie całujesz? - jednak mężczyzna nie odpowiedział. Zamiast tego pocałował ją jeszcze raz i delikatnie pogładził skórę jej bladych ramion, tak, że aż lekko drgnęła. Przeszły ją dziwne ciarki, których pojawienia się nie potrafiła wytłumaczyć. Napawały ją przyjemnością, ale i jednocześnie strachem.

- Czemu mnie dotykasz? - kolejne pytanie z jej słodkich ust sprawiło, że mężczyzna jedynie uśmiechnął się rozkosznie i zaczął całować ją po szyi schodząc coraz niżej. Miya nawet nie wiedziała kiedy położyła mu ręce na ramieniu. Nie opierała się, ale to dlatego, że nie chciała robić mu przykrości. Stała po prostu jak słup i zadawała pytania. Nie wiedziała zbytnio po co on to robi. Wilgoć na jej szyi sprawiała, że robiło jej się chłodniej.

- Dlaczego to robisz? - spytała po raz kolejny jednak znowu nie otrzymała słownej odpowiedzi. Zamiast tego mężczyzna zaczął całować ją po dekolcie. Oddech dziewczyny stał się nagle przyspieszony. Jej jęki były wyłącznie gardłowe. Przymknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki, ciężki wdech po czym nierówno wypuściła powietrze.

- Ale ja nie mogę. - powiedziała gdy spostrzegła, że mężczyzna zbliża się do jej biustu. Jego gorący oddech sprawił, że lekko drgnęł. Pogładziła jego długie, delikatne włosy i spojrzała na jego twarz. Demon wbił w nią swój wzrok patrząc swymi słodkimi, ciemnobrązowy oczami.

- Możesz, każdy może. To nie jest nic złego...sama przyjemność. - odpowiedział po raz pierwszy a jego męski głos krążył wokół niej jak niewidzialna, hipnotyzująca melodia. Miya nie dała poddać się demonicznemu kuszeniu. Wiedziała, że nie powinna.

- Jak to nic złego? Ale to jest grzech.

- To bogowie stworzyli ciała. Twój Bóg stworzył Twoje ciało, więc musi być dobre razem ze wszystkim, co ma, a niektóre rzeczy służą właśnie do przyjemności, czyli Ty też jest dobra. Dajesz mi przyjemność...czy nie chcesz by było mi dobrze? Nie chcesz dla mnie dobra? - to pytanie uderzyło w dobroduszność Miyi, która dla wszystkich pragnęła dobra! Chciała dać każdemu odrobinę swej dobroci, chciała by każdy był szczęśliwy.

- Chce, ale . .. mój Bóg już mnie nie chce... Zaraz, co Ty robisz? - powiedziała zaniepokojona gdy mężczyzna złożył pocałunek na jej piersi i zaczął rozpinać jej lekką, wrzosową zbroję.

- Czemu mnie rozbierasz? - spytała zdezorientowana gdy górna część jej zbroi upadła na podłogę. Jej nagie piersi poruszały się kuszącą z każdym oddechem dziewczyny, który był znacznie szybszy i coraz bardziej niespokojny niż na samym początku.

- Żeby było przyjemniej.

- Ale ja nigdy czegoś takiego nie robiłam. - zaprotestowała jakby myśląc, że taka wymówka jest najlepsza na świecie! Mężczyzna zdjął z niej dolną część zbroi. Miya stała przed nim całkowicie naga, całkowicie bezwstydna i piękna. Była istnym ideałem, zupełnie jak Boska istota. Jej blada skóra dodawała jej delikatności. Demon wyprostował się i położył dłonie na jej policzkach przyciągając twarz dziewczyny do swojej. Pocałował ją czule po czym szepnął.

- A ja tak. Nauczę Cię.

- Ale teraz będzie mi zimno - marudziła gdy była już pewna, że nie ma na sobie niczego. Wtedy mężczyzna też zaczął się rozbierać. Jego ciało było równie ideale, co jej tyle, że było męskie, zaś jego właścicielem był demon. Miya otworzyła usta ze zdziwienia. Była wprost zauroczona jego całym ciałem, jak i delikatnymi ustami, dużymi dłońmi o długich palcach i przepięknymi oczami.

- Ogrzeje Cię. - rzucił w odpowiedzi i obdarzył ją swym uśmiechem, który jak balsam sprawił, że dziewczyna stała się całkowicie uległa. Mimo iż był on demonem, Miya poczuła, że chce dla niego dobra. Pragnie zarazić go swoim miłosierdziem i dobrodusznością, pomagać mu i troszczyć się o jego dobro. W jej mniemaniu nawet złe istoty zasługiwały na dobro, a mężczyzna, który stał przed nią nie wydawał być się wcale zły.

- Ojej, teraz Tobie będzie zimno! - pisnęła ze smutną minką i przytuliła Demona, który odwzajemnił jej uścisk. Przylgnęła do niego mocno obejmując go w pasie i tuląc głowę do jego klatki piersiowej. Wyglądała przy nim jak nieskazitelne, białe mleko, ze względu na to gdyż jego ciało było nieco ciemniejsze, koloru lekko brązowawego.
Mężczyzna wziął nagą dziewczynę na ręce i podszedł do łóżka kładąc ją ostrożnie na gładkiej, miękkiej, szkarłatnej pościeli.

- Ale ja nie śpię. Nie potrafię.

- Ja też nie, ale wcale nie zamierzam spać. Pragnę pokazać Ci wszystko, robiąc dla Ciebie coś...dobrego. - odpowiedział i położył się na Miyi. Wziął jej dłonie i łapiąc za nadgarstki przycisnął ręce na poduszce nad jej głową. Chciała coś powiedzieć zadając kolejne, zapewne niemądre pytanie, jednak nie zdążyła. Gdy tylko rozwarła lekko usta mężczyzna wsuwając w nie swój język zaczął całkować ją bez opamiętania wewnątrz pieszcząc jej podniebienie. Każdy jej cichy jęk sprawiał, że jego dłoń coraz mocniej zaciskała się na jej jędrnej, okrągłej piersi, która idealnie mieściła się w jego doświadczonych dłoniach. Gdy poczuł, że jej ciało staje się z każdą chwilą bardziej rozpalone puścił jej ręce, które samowolnie zostały na poduszce, ułożone bezwładnie nad jej głową. Jego ręka powędrowała ku jej kobiecości zaś usta obdarowywały słodkimi pocałunkami jej nagą szyję. Głośne jęki dziewczyny dawały o sobie znać nawet w sąsiednich pokojach. Jej całe ciało aż płonęło żądzą, a jednocześnie niepewnością. Chciała powiedzieć by już przestał ją dotykać, całować i lizać rozkosznie jej ciało, jednak nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego sensownego zdania. Nagle poczuła jak coś twardego próbuje delikatnie wbić się w jej nienaruszoną do tej pory, przez nikogo, kobiecość. Krzyknęła najgłośniej jak tylko mogła a z jej ciemnofioletowych oczu popłynęły łzy bólu. Bólu, który niespokojnie mieszał się ze swego rodzaju przyjemnością. Na pościel spłynęła strużką spora ilość krwi, która zlała się w jedną całość z czerwoną pościelą nie pozostawiając po sobie śladu. Jego ruchy stawały się coraz szybsze. Im głębiej dochodził tym jęki Miyi stawały się głośniejsze. Nie potrafiła nad tym zapanować, zresztą, nawet o tym nie myślała. Nie zdawała sobie z tego sprawy, że jej krzyki są słyszalne w całym domostwie, jak i również, że jej niewiedza i niedoświadczenie sprawiają mężczyźnie niezwykłą przyjemność. Gdy jej ciało zaczęło pulsować i drgać poczuła jak wewnątrz niej narasta dziwne ciepło, które jakby rozpłynęło się w jej wnętrzu. Demon wychodząc z niej delikatnie polizał jej dekolt przesuwając język aż do samego ucha.

- Właśnie to chciałem Ci pokazać...warto było się tak bronić? - mruknął jej rozkosznie do ucha, a ona uśmiechnęła się tylko i przegryzając lekko wargę kiwnęła pospiesznie głową. Już prawie zapomniała o bólu, mimo iż nadal czuła dziwną pustkę w miejscu, które niedawno było zajęte przez męskość demona. Gdy tylko położył się obok niej, Miya wtuliła się w jego tors czując się bezpieczniej.

- Dziwny jest ten wymiar. - szepnęła do niego nadal czując, że jej myśli są gdzieś daleko. Czuła się teraz prawdziwą Anielicą, nie wiedziała czemu. Demon był w niej, dotykał ją i był dla niej czuły jakby był jej odwiecznym kochankiem. Dziewczyna zapewne brała to bardziej na poważnie niż on, jednak nie zastanawiała się teraz nad tym.

- Twój krzyk był...czymś wspaniałym - powiedział uśmiechając się przy tym, a Miyi zrobiło się trochę głupio. Zawstydziła się i nic nie odpowiedziała, po chwili mężczyzna dodał - Naprawdę. Rzadkością jest spotkać kogoś takiego jak Ty. - dokończył i pocałował ją w czoło a ona uśmiechnęła się tylko. Najchętniej zapewne by usnęła, ale wiedziała, że nie ma takiej możliwości. Z tego co słyszała Demon też nie. Mimo to nie chciała drugi raz powtarzać tego samego. Nadal czuła wilgoć na całym swoim ciele, a tuląc się do bruneta, czuła i jego rozpalenie.

- Jestem Miya. - powiedziała niepewnie, gdyż zdała sobie sprawę, że mężczyzna tak naprawdę jej nie zna.

- Wiem. Anielica w ciele Demona. - powiedział rozkosznie uśmiechając się przy tym i przytulił ją mocniej do siebie, zaś dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że ten epitet po części pasuje do niej. Nadal widziała swoje kruczoczarne skrzydła, które wlekły się za nią jak cień utraconej przeszłości, która miała wracać z każdym nowym wydarzeniem zmieniającym na lepsze czterdziesty czwarty wymiar...
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 02-03-2008 o 13:14.
Nami jest offline  
Stary 04-03-2008, 18:17   #47
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Avarin Ronin

Ten sen był taki realistyczny, taki... prawdziwy. Miejsce po kopnięciu bolało, jakby dostał w świecie realnym, nie w sennym koszmarze. Zastanawiał się nad słowami Morgotha, nad tym jak się zachowywał... Dziwiło go to, że nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, nigdy nie chciał go zabić... Nie wiedział co o tym myśleć. Ten Demon musiał blefować. Avarin nie był gotów, a on go podpuścił... Ronin bił się z myślami długi czas, gubiąc jego rachubę. W końcu postanowił wrócić. Nagle poczuł coś dziwnego... Coś jakby ból, lecz go nie bolało... To bolało Morgotha, nie jego. Nie wiedział co się dzieje, przyśpieszył kroku.
Nie minęła chwile gdy dotarł na skraj obozowiska. Jego oczom ukazały się ciała demonów. Jeden, z obciętą głową, leżał gdzieś niedaleko ogniska. Reszta porozrzucanych po całej polance. Wyglądali dziwacznie... Niektóre powykręcane i szpetne niczym stwory z bajek inne przypominające bardziej ludzi, niż zwierzęta.
Trawa wokół ciał tych kreatur zaczęła falować, jakby muskana letnim powiewem. Ciała zmieniły się w kamień co zdziwiło, falując jak trawa...
- Znów ta magia... - szepnął, wiedząc że to pewnie Alaron zaciera ślady.
Z tego co zauważył został sam... Ludzie o nim zapomnieli, standard... Ale nie z takich opresji się wychodziło.
Będąc w lesie słyszał chyba szum strumyka więc udał się w kierunku, z którego mógł on dochodzić. Po niespełna pięciu minutach znalazł się tam... Pierwsze co zrobił napił się i obmył twarz. Później postanowił poszukać czegoś do jedzenia... Całe szczęście zostawili mu ognisko...
Po oględzinach pobliskich krzaków stwierdził, że nie ma żadnych drzew owocowych. Jedynie jakieś jagódki czy inne takie malinki. Zrezygnowany wracał do strumyczka gdy znalazł jakieś bulwy. Podniósł je i przetarł ręka. W świetle księżyca wyglądały jak...
- Pyrki! - mruknął - To niezła kolacja się szykuje.
Zebrał wszystkie ziemniaki i obmył je w wodzie. Przy okazji sam wziął małą kąpiel. Po chwili wrócił do obozowiska i na kijku upiekł kartofle, po czym je skonsumował.
Po kolacji stwierdził, że lepiej będzie gdy pójdzie do miasta, do którego mieli iść z drużyną. Pewnie ich tam spotka. Wziął swą torbę i ruszył przed siebie. Ognisko dalej się tliło.
 
Panda jest offline  
Stary 05-03-2008, 21:14   #48
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin chodził po pokoju, zastanawiając się co stało się z Avarinem. Jeżeli był tam w czasie uderzenia magii to nie miał najmniejszych szans na przeżycie.
Teraz należy jedynie przenieść się tam, skąd wyszliśmy, czyli na polanę, a stamtąd można wyruszyć na poszukiwania. Być może Paks będzie potrafiła znaleźć trop, a wtedy będzie prosto dojść do Samuraja-pomyślał, siadając na łóżku.
Powoli rozejrzał się, patrząc na krwistoczerwone ściany, łóżko, dywan, meble, pochodnie oraz płomienie. Drzwi również były w tym kolorze.
Karczmarz wiedział, że prędzej czy później wszyscy staną się rozdrażnieni oraz agresywni, co może doprowadzić do ataku na potężniejsze stworzenia, jakimi były Demony.
Nagle usłyszał jęki, a za chwilę krzyk bólu i rozkoszy.
-Miya-warknął wściekle, wiedząc, że teraz już nic nie może zrobić, ponieważ byłoby to przerwanie swoistego rytuału Demonów. Oczywiście nie powodowało to żadnych ubocznych skutków dla żadnej ze stron, jednakże sytuacja miała się zupełnie inaczej u tej kobiety niż u innego człowieka, elfa czy innego stworzenia.
Była to największa krzywda, jakiej Anielica mogła doznać.
Oberżysta przypominał w tej chwili najczystszy śnieg, gdyż takiego zabarwienia stała się jego skóra, zaś jego szmaragdowe oczy zmieniły się na stalowoszare.
Krzyki rozlegały się z całą siłą, a Fillin nie mógł już tego słuchać, więc wstał i trzasnął drzwiami, wychodząc...

Valar:
Początkowo kobiecie szło jak po maśle. Odczuwałeś przyjemność szczególnie, iż kompletnie zapomniałeś, że jest to Demonica. Tak bardzo przypominała ludzką kobietę, jednakże była o wiele piękniejsza.
Przylgnęła do ciebie, ale popełniła jeden błąd. Nieświadomie przypomniała ci kim jesteś oraz kim jest ona. Przejeżdżając palcem po tatuażu na szyi błyskawicznie przywróciła cię do rzeczywistości.
-Wyjdź-rzekłeś, odpychając ją, a ona myśląc, że się z nią droczysz, przybrała minę naburmuszonego dziecka, zbliżając się do ciebie.
-Wyjdź!-powiedziałeś głośniej, zaś Demonica spojrzała na ciebie zaskoczona, po czym wzruszyła ramionami.
-Mogło być przyjemnie, ale jeśli nie chcesz...-powiedziała, znikając.
Zostawiła cię z twoim największym wrogiem sam na sam. Zostałeś tylko ty i wino.
Położyłeś się na łóżku i powoli zacząłeś opróżniać butelkę wina. Już po drugim głębokim łyku zrobiło ci się lżej, a szeroki uśmiech zagościł na twojej twarzy, zaś w naczyniu zostało jeszcze sporo trunku.
Kilka łyków później usłyszałeś głośne jęki, a potem krzyk. Nie wiedziałeś do kogo należy głos, ale byłeś pewny, że jest to Paks lub Miya. Niestety alkohol podziałał zadziwiająco szybko i mimo twojej całkiem mocnej głowy, poczułeś jak świat zaczyna się lekko kołysać.
Jak na cholernym okręcie-pomyślałeś, wypijając kolejny, tęgi łyk.
Powoli zaczynały cię drażnić krzyki którejś z kobiet, a zdenerwowanie potęgowała wszechogarniająca czerwień. Wino również było czerwone, więc postanowiłeś dobić ten wstrętny kolor i wypiłeś kilka łyków.
Świat zaczął niebezpiecznie jeździć przed oczami. Paskudna czerwień. Na jej widok zrobiło ci się strasznie nie dobrze. Rada na to jedna. Zalać dziada. Przechyliłeś butelkę i poczułeś w ustach ostatnią porcję płynu wlewającego się do ust.
Poczułeś się, jakbyś wpadł w jakiś dziwny, niezauważalny wir. Lekarstwo na to tylko jedno. Zalać. Zobaczyłeś kielich pełen napoju, zostawiony przez Demonicę. Nie, kielichy były dwa... no najwyżej trzy, ale ilość ci się nie zgadzała, bo kobieta nalewała tylko dwa, w tym jeden wypił na początku. Spróbowałeś sięgnąć po jeden, ale niczego nie złapałeś. Wziąłeś drugi. Ponownie nic. Stoją jak stały.
Tego było już za wiele. Obrzydliwy, czerwony kolor, wrzaski, butelka z winem, która się skończyła, potłuczone szkło po butelce z winem, rzucony kielich i do tego nie słuchające się wino. Tego było zdecydowanie za wiele.
Ze złością udało ci się jakimś cudem uchwycić ostatni kielich, który opróżniłeś. Nikt nie wie jak trafiłeś do ust, ale po opróżnieniu naczynia rzuciłeś nim. Było ci bardzo niedobrze, a wir, w który się dostałeś nie przestawał sie kręcić. Nagle poczułeś, że nie utrzymasz w żołądku już nic więcej, ale nie miałaś siły nawet przekręcić się na bok, więc odwróciłeś głowę. Chwilę później zawartość żołądka chlusnęła na pościel całą fontanną. Powtórzyło się to trzy czy cztery razy. Nie pamiętałeś tego, bo siły opuściły cię całkowicie. Zaczęło robić się ciemno, a za chwilę już spałeś w najlepsze.

Paks:
Nie słyszałaś nic oprócz tego, co działo się w twoim pokoju. Demon wiedział co robi, dostarczając ci przyjemności, jakiej jeszcze nigdy nie doznałaś, zaś pod koniec w głowie eksplodowały ci różnorodne fajerwerk, które zgasły po jakimś czasie.
W końcu wszystko się skończyło, a ty leżałaś koło Demona.
-Mogłabyś tu zostać nawet na zawsze-wyszeptał ci do ucha.
-Mogę się wstawić za tobą i Lorda, ale muszę mieć argument. Bez niego nie zgodzi się-szeptał dalej, a ty z trudem opanowałaś drżenie.
-Jest jedna rzecz. Jest bardzo mało znacząca dla ludzi, lecz bardzo znacząca dla Demonów. Mam na myśli wisiorek w kształcie Smoka. Ma złoty kolor i oczy z rubinów-mówił dalej.
-To jak? Pomożesz mi?-wymruczał, całując cię po szyi. Tym razem zadrżałaś, a on uśmiechnął się zalotnie.

Miya:
Demon z pewnością wiedział co robi. Dał ci ból, ale i przyjemność, jakiej jeszcze nigdy nie doznałaś, ale gdy wszystko się skończyło, zaś ty trwałaś wtulona w niego, rzekł:
-Muszę cię prosić o pomoc. Czy mogłabyś mi przynieść pewien przedmiot o małym znaczeniu dla ludzi, a dużym dla Demonów? Sprawiłabyś mi tym ogromną radość. Niestety sam nie mogę tego zdobyć, dlatego też ty musiałabyś to zdobyć. To nic wielkiego, tylko zwykły, złoty wisior w kształcie Smoka z rubinowymi oczami-mruczał ci do ucha, bawiąc się twoimi włosami, a następnie pocałował cię i popatrzył na ciebie figlarnie.

Revan:
Ty również uległeś kobiecie, przez co nie słyszałeś wrzasków Miyi. Demonica dała ci tak wielką przyjemność, że w pewnym momencie nie wiedziałeś co się dzieje ani gdzie jesteś, a kiedy wszystko się skończyło, poczułeś się bardzo śpiący. Zasnąłeś.

Avarin:
W strumyku umyłeś zarówno siebie jak i bulwy, które wylądowały na ogniu. Okazały się bardzo dobre w smaku, zaś po kolacji zdecydowałeś wyruszyć w stronę miasta, więc zagłębiłeś się w lasek.

Fillin szedł korytarzami Twierdzy. Tym razem nie emanował aurą radości, lecz niepohamowanej wściekłości.
Mężczyzna w czarnym, powiewającym płaszczu i zbroi tej samej barwy z siejącym grozę mieczem u boku sprawiał wrażenie o wiele większego niż był w rzeczywistości i na tyle przerażającego, że wyższe demony, przypominające małe Giganty, schodziły mu z drogi, przyciskając się do ścian, gdy ten szedł środkiem.
Spotkał nawet na swojej drodze grupę debatujących Ifrytów, ale te zniknęły, gdy go tylko zobaczyły. Nie miał okazji ani ochoty pytać co one tu robią.
W pewnym momencie usłyszał zza swoich pleców wołanie.
-Fillin? Co ty tu robisz?!-oberżysta odwrócił się i zobaczył młodego Demona wyższego rzędu. Przypominał bardzo Elfa.
-Urmer... cieszę się, że cię widzę-mruknął, uspokajając się.
-Coś się stało?
-Nie, nic się nie stało. Po prostu przytłacza mnie ta czerwień. Jest denerwująca-machnął od niechcenia ręką.
-Co tutaj robisz?
-Wysokie Elfy coś kombinują, a nasz Druid wszystko wywęszył i myśli, że chcą połączyć artefakty. Znowu chcą się izolować, ale teraz na dobre-westchnął Fillin.
-Słucham?! Co chcą zrobić?! Na mózg im padło?! Przecież dwa razy w historii próbowali łączyć artefakty i dwa razy mało brakowało, a zginęliby. Wiem co mówię, bo teraz mam na wykładach o tych długouchych "lepszych".
Mało tego, muszę się pochwalić, bo dostałem z tego najlepszą ocenę
-wyszczerzył zęby.
-Ale myślisz, że Leinelieng da radę zarówno osłonie jak i wszystkim Wysokim Elfom?-dodał Urmer.
-Niewątpliwie ma wielką moc i ośmielę się twierdzić, że wiem o tej broni więcej niż ktokolwiek inny, ale i tak korzystam z nędznego ułamka mocy miecza i ja to wiem. Trzeba umieć ją wykorzystać, ale ja nie umiem. Nikt nie umie. To ostrze to jedna wielka zagadka i wszystkie Wysokie Elfy hiperkontynentów nie dałyby rady odkryć nawet jednej setnej jej możliwości w ciągu pięciuset lat. Czyli być może i mogłaby powstrzymać ich wszystkich, ale nie w moich rękach. Do tego potrzeba by było kogoś o wiele bardziej wyspecjalizowanego. Ja najwyżej mogę sobie poradzić z osłoną, ale na krótki okres czasu-powiedział.
-I zamierzasz to zrobić?
-Oczywiście, że nie. Alaron wszystko wyjaśnił, lecz nie mogę ci nic więcej powiedzieć-uśmiechnął się smutno oberżysta, a wokół rozległ się dźwięk dzwonu.
-Muszę uciekać, bo teraz rozpoczyna wykład Helodon!-powiedział z rozpaczą, a Fillin po raz pierwszy od jakiegoś czasu zaśmiał się, widząc minę Urmera, zaś ten machnął ręką na pożegnanie i puścił się biegiem na wykład.
Karczmarz jeszcze przez jakiś czas chodził po korytarzach, pogrążony we własnych myślach, gdy napotkał korytarz zakończony drzwiami, a nad nimi widniał ogromny, złoty napis: BIBLIOTEKA.
Karczmarz uśmiechnął się smutno i wszedł do środka, gdzie zobaczył ogromne pomieszczenie, mające kilka pięter w górę i w dół, będące po brzegi wypełnione książkami.
-Nie dziwne, że Alaron tak bardzo ceni sojusz z Demonami. Może przychodzić tutaj do biblioteki-mruknął pod nosem, rozglądając się.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 08-03-2008, 15:28   #49
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
-Mogłabyś tu zostać nawet na zawsze..

Mrrr... Cale jej cialo krzyczalo TAK. Usmiechnela sie wiec i spojzala mu gleboko w oczy skinieniem glowy zachecajac do dalszego mowienia.

-Mogę się wstawić za tobą i Lorda, ale muszę mieć argument. Bez niego nie zgodzi się.

Mial taki przyjemny glos. Jego drzenie tuz przy jej uchu, cieply oddech owiewajacy delikatne cialo.

-Jest jedna rzecz. Jest bardzo mało znacząca dla ludzi, lecz bardzo znacząca dla Demonów. Mam na myśli wisiorek w kształcie Smoka. Ma złoty kolor i oczy z rubinów. To jak? Pomożesz mi?


Jego usta zeszly nizej muskajac swymi slodkimi platkami drzaca skore na szyji. Ty, razem nie udalo sie jej powstrzymac drzenia ciala. Jego slowa powoli docieraly do jej umyslu. Powoli gdyz skutecznie opoznial im droge calujac z pasja jej cialo.

- Ja...

Jego usta natychmiast znalazly sie na jej piersiach, a jezyk z wprawa poczal zakreslac kola wokol ciemniejszej czesci. Wygieta w luk probowala myslec. Wisiorek.... Zloty kolor... Rubiny.. Pomoc... Czy...
Nagle chlodna fala zrozumienia zalala goracy plomien podniecenia jakie w niej rozbudzil. Zatem to wszystko.. Calos magicznych chwil jakie spedzila w tym lozu.. To wszystko aby...

- Przestan!

Rzucila rozloszczona wstrzymujac dlonia jego glowe.

- Przestan i odejdz... Ja... Musze pomyslec nad twoja propozycja.


Dodala stanowczym glosem. Nic za darmo.. W zyciu nigdy niczego nie dostaje sie za darmo. Nagly smutek zastapil wczesniejsza radosc. Chwile rozkoszy dobiegly konca, czas ponownie zaczac zyc.
Odczekawszy, az demon zniknie za drzwiami rozpoczela poszukiwania wlasnej garderoby. Trwalo to dosc dlugo wziawszy pod uwage jej obolale cialo i wciaz lekko przycmiony umysl jednak wkrotce sie udalo. Teraz najwazniejszym bylo zdobyc wiedze o owym przedmiocie. Nie chciala niepokoic Alarona w tak drobnej sprawie, a jezeli nie on to....
Zostawiwszy bron w komnacie pewnym krokiem wyszla na korytarz. Z jej obliczen wynikalo, ze komnata Fillina powinna znajdowac sie tuz za kolejnymi drzwiami. Z chwila go uswiadomola sobie ta prosta prawde lekki rumieniec pokryl cala jej twarz wlacznie z szyja. Jezeli bowiem sie nie mylila to Filin.. Coz, nmusial nasluchac sie paru rzeczy. Wlasciwie to nie tylko on. Czerwona niczym dojzale jabluszko zapukala. Z wnetrza nie dobiegl najcichszy nawet szelest. Zdeterminowana zapukala wiec glosniej, a gdy to nie poskutkowalo pchnela drzwi. W srodku bylo pusto, ani sladu karczmarza czy jego ewentualnej partnerki. Zdziwona wycofala sie z pomieszczenia i wlasnie zamierzala skierowac sie do swojej komnaty gdy zza jej plecow rozlegl sie rozbawiony kobiecy glos.

- Szukasz Fillina?

Zdziwiona i lekko przestraszona odwrocila sie szybko stajac twarza w twarz z piekna demonica.

- Ttak... Chcialam z nim porozmawiac i...

Na bogow.. Jakala sie niczym male dziecko przylapane na podkradaniu slodyczy. Zla na sama siebie dokonczyla nieco gniewnym tonem.

- Wlasnie zastanawiam sie gdzie sie podzial.

Jej perlisty smiech bynajmniej nie zlagodzil jej zlosci. W tym miejscu bylo co takie... Cos co sprawialo, ze zarowno pozadanie jak i zlosc nabieraly na sile atakujac z kazdego konta na niczego nie spodziewajaca sie ofiare.

- Wydawalo mi sie, ze widzialam jak zmyka do biblioteki. Szkoda... To taki przystojny mezczyzna. Naprawde nie pojmuje dlaczego tak sie opiera. Z takim wyposazeniem i ... potecjalem moglby byc wrecz idealnym kochankiem....

Zwial ci...

- Wiec w ktora strone mam isc?

Nieznajoma spojzala na nia jakby zdziwiona ze Paks wciaz tam stoi.

- Och... Tym korytarzem prosto, nastepnie pierwszy zakret w prawo i.. tak, dalej caly czas prosto. Napewno znajdziesz.

Paks szczerze w to watpila jednak widok tej kobiety zaczynal dzialac jej na nerwy wiec pospiesznie ruszyla we wskazanym kierunku. Droga byla zdecydowanie dluzsza niz myslala. Na kazdym kroku spotykala potezne istoty, ktore zdawaly sie wladac ogromna moca. Byli tez i tacy, ktorzy przypominali Sanasjel'a. Na ich widok plomien podniecenia wybuchal z nowa sila. Wybuchala jednak i swiadomosc, ze wszystko to co przezyla w swej komnacie bylo tylko po to aby naklonic ja do zdobycia zlotego cacka. Zdala sobie sprawe, ze wcale nie jest juz tak pewna swej checi pozostania w tym miejscu.
Wreszcie trafila we wlasciwe drzwi. Sala przytlaczala swa wielkoscia. Pulki wrecz uginaly sie od stosow ksiag na nich umieszczonych, a cisze jaka tu panowala wydawala sie wrec przepelniona mistycyzmem.
I jak na bogow wsrod tego wszystkiego odszukac Fillina?
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 09-03-2008, 20:55   #50
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Mogło być przyjemnie, ale jeśli nie chcesz...-powiedziała kobieta , znikając za drzwiami.

-Nie z tobą- mruknął pod nosem kładąc się na łóżku z butelką wina.

Po kilku łykach, Valar czuł się dobrze, wszystkie zmartwienia, wspomnienia i smutki odleciały gdzieś daleko. Chwilę później do uszu mężczyzny dobiegły jęki i krzyki, najprawdopodobniej którejś z jego towarzyszek.

Kolejne łyki zabujały światem łowcy. Wszystko zaczęło się kołysać i kręcić, krzyki kobiety były coraz głośniejsze, zaczynało go to denerwować.

-Co za popieprzone miejsce- powiedział sam do siebie i wziął kolejny, tęgi łyk wina. Kiedy skończył zobaczył, że wszystko w pokoju przemieszcza się w tą i z powrotem, zaniepokoiło to Valara, ponieważ zawsze uważał, że mógł się pochwalić mocną głową a przecież to tylko wino. Do tego wszystkiego ta wstrętna czerwień… Łowca nienawidził tego koloru, koloru krwi.
Chwilę później butelka była już pusta. Redslinger czuł jednak niedosyt, chciał więcej. Opróżniona butelka spadła na ziemie tłukąc się na kawałeczki. Mężczyzna przypomniał sobie o kielichu, z którego piła demonica. Spojrzał na stolik i zobaczył nie jeden lecz trzy kielichy.

-Dobrze… Im więęcej, tym lepij- język zaczynał mu się plątać. Sięgnął po kielich, lecz go nie złapał, spróbował drugi- dalej nic.
-Co za gówno…- wybełkotał, lekko zdenerwowany.

W końcu udało mu się chwycić kielich i jakimś sposobem wypić, nie oblewając nim siebie. Wszystko zaczęło wirować w nadzwyczajnym tempie, Valar poczuł, że jego zjedzony wcześniej posiłek woła o wolność. Bezsilnie odwrócił głowę na bok, a zaraz później zawartość jego żołądka „wyfrunęła” z impetem na pościel. Chwilę później Valar spał…

***

Jakiś czas później Redslinger poczuł ból głowy, który go obudził. Kiedy otworzył oczy, świat już nie wirował. Spojrzał w prawo i zobaczył całe ufajdane łóżko.

-Brawo…- powiedział do siebie- przynajmniej nikt już nie krzyczy- dodał, poczym podniósł się i sięgnął po torbę, z której wyciągnął jakieś zioła, które po chwili zjadł. Ból głowy zelżał, ale nie zanikł zupełnie.
Redslinger poczuł, że nie jest zbyt świeży. W jego głowie pojawiła się myśl.

-„Skoro mam tu siedzieć, to chociaż skorzystam z gościnności tych czartów”

Chwilę później wstał, wyszedł na korytarz i zaczepił pierwszego, lepszego osobnika.

-Można się tutaj odświeżyć?- zapytał beznamiętnie kobiety, przypominającej tą z jego pokoju.

-Ależ oczywiście, proszę za mną- odpowiedziała miłym, słodkim głosem.

Przeszli przez główną salę, w której zostali wcześniej przywitani wraz z Fillinem i zeszli schodami w dół do łaźni. W środku było ciemno, na ścianach wisiały ciemno-czerwone kotary. Jedynym źródłem światła były trzy lampiony z kilkoma świecami, zawieszone na suficie.

-Proszę rozbierz się, kąpiel zaraz będzie gotowa- powiedziała, wskazując mały parawan i stojącą obok wielką, kamienną wannę, którą już napełniano ciepłą wodą.

Valar ściągną z siebie wszystkie rzeczy i położył je na małym stołku za parawanem. Wszedł do wanny i się odprężył, ból głowy minął a z jego ciała zaczęło schodzić zmęczenie. W pewnym momencie zobaczył jak jedna z kobieta, która przygotowywała kąpiel bierze jego ubrania.

-Spokojnie- powiedziała- kiedy skończysz kąpiel, będą czyste i świeże- łowca nie protestował. Wiedział, że jego ubraniu też przyda się kąpiel.

Po 20 minutach kąpieli, Redslinger wyszedł z wody i zaczął się wycierać ręcznikiem.
Kiedy wszedł za parawan, jego ubranie już tam leżało, schludnie złożone i czyste.
Valar ubrał je na siebie i wyszedł z łaźni, czując się jak inny człowiek.

Kiedy wszedł do pokoju, zobaczył, że pościel, którą obrzygał jest zmieniona.
-„Może nie każdy demon to gnida…”-pomyślał i uśmiechnął się lekko.
Nagle w jego głowie pojawiła się ciekawa myśl- skoro już tu jest, warto dowiedzieć się czegoś o tych stworzeniach. To mogą być bardzo przydatne informacje… Zapalił fajkę i ruszył do biblioteki.

Na miejscu spotkał Paks, która wyraźnie czegoś szukała.

-Szukasz.. czegoś?- zapytał niepewnie, rozglądając się po olbrzymiej bibliotece.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 09-03-2008 o 21:08.
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172