Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2008, 20:29   #21
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Nessy z Thanedd

maj, dom maga Cerintiana, miasto Aldersberg, Aedirn

Kochaliście się długo i namiętnie, wśród poduszek i wymiętej kołdry. Całe łóżko było mokre od wody, oliwy i potu. Pokój tonął w odgłosach waszych jęków i urywanych oddechów. Może i lepiej, że w domu poza tobą był tylko "Jan"? Dzięki temu nie musieliście sobie folgować...

(...)

Leżeliście bez tchu na łóżku, nadzy i usatysfakcjonowani. "Jan" bawił się figlarnie kosmykami twych włosów. Przez ostatnie minuty, a może nawet godziny gdyż straciłaś rachubę czasu, komplementował je wielokrotnie. Zresztą inne elementy twej urody komplementował także. Przeważnie niewerbalnie, a somatycznie.
-Dzisiaj upływa piętnasty dzień od szturmu na zamek. Powiedział spokojnym głosem. To chyba już koniec "Jana", teraz przyjdzie ci leżeć i wysłuchiwać Cerintiana. Masz jednak wrażenie, że i on przypadnie ci do gustu.
-Avanal, nadworny czarodziej hrabiego Wolfganga próbował pomóc Antoinette, ale bez skutku. Podobno szok wytworzył w dziewczynie barierę nie tylko przed zwykłymi działaniami społecznymi, jak rozmowa czy w ogóle jakiś kontakt, ale także odciął jej umysł od zewnętrznej ingerencji. Avanal po kolei wzywał wszystkich czarodziejów i czarodziejki z miasta, ale żadne hipnozy, szarmy czy sondowania nie dały rezultatu. Podejrzewam, że dziewczyna jest teraz zupełnie niepodatna na Sztukę, ale hrabia nie przyjmuje tego do wiadomości. Zagroził nam, że wygna nas z Aldersbergu jeśli nie pomożemy Antoinette. Uradziliśmy więc, że przynajmniej będziemy sprawiali pozory. Wybraliśmy Celine by objechała okolice w poszukiwaniu konfratrów, którzy stawiliby się na zamku. No i przybyłaś ty. Pocałował cię delikatnie w policzek.
-Jestem prawie wdzięczny mieszczanom, że zaczęli swój bunt. Ten"komplement" był chyba jednak nie na miejscu.
-Skoro przybyłaś, zmuszony jestem prosić, byś stawiła się na zamku i odegrała przed Wolfgangiem odpowiednią scenę. Dla dobra konfratrów. Masz jakieś pytania?
Miałaś i szybko je wypowiedziałaś.
-Mogę odegrać "scenę", ale zdajecie sobie sprawę, że w końcu ktoś sie wygada, specjalnie czy niechcący, prędzej lub później. I co wtedy? Poza tym, wybacz, ale czarodziej czarodziejowi nierówny, ktoś z was specjalizuje się w magii mentalnej? I czy dziewczynę badały już kapłanki. Nie my, to one uzmysłowią w końcu hrabiemu, kłamstwo czarodziejów. A hrabia wygna was z miasta, w dobie rozruchów? A co na to szlachta którą leczycie, której sprzedajecie amulety? Co na to bogaci mieszczanie? Ja tu jestem przejazdem. Mogę kłamać. Pytanie po co?
Cerintian wysłuchał cię uważnie, choć nie przestał bawić się twymi włosami.
-Judith jest specjalistką w zakresie magii mentalnej. Była pierwszą, którą wezwał Avanal. Nie dała rady i wtedy rozpoczęliśmy szopkę. Przerwał na chwilę.
-Kapłanki się nią nie zajmowały, ale kapłani tak. Na szczęście dla nas, ta banda fanatycznych idiotów doszła do sprzecznych wniosków, co wcale nie dziwne, sprzeczali się ci kapłani, którzy wyznawali innych bogów. Świątyni Melitele w mieście nie ma, tedy co się dziwić iż Antoinett nie zajęła się żadna wprawna kapłanka? I tak, zdajemy sobie sprawę, że to sie może wydać. Ale nie wyda, to raz. Dwa, że kupujemy sobie czas. I dlatego właśnie prosimy... Urwał, jakby dochodząc do wniosku, że powinien powiedzieć co innego. Dlatego ja cię proszę, być jednak tą scenę odegrała. Choćby po to, by bogaci mieszczanie mogli korzystać dalej z naszych usług.
To też jednak nie wyczerpało wszystkich twych pytań.
-Hrabia jest zwykle obecny przy badaniu? Co mam robić? I co mówić? Udajecie, ze to terapia wielofazowa? Trochę paskudna ta sprawa.
-Paskudna jest z całą pewnością. Ale nie musisz się obawiać, bo Wolfgang nie asystuje przy badaniu. Robi to hrabina Linmara, ale nie jest ona zbyt spostrzegawcza, między nami mówiąc. Dasz sobie radę, jeśli w rozmowie odznaczasz się choć w połowie taką wyobraźnią jak w łóżku. Powiedział mrugając figlarnie i szczypiąc cię w pośladek.

(...)

Był już wieczór. Zjadłaś wspólnie z Cerintianem kolację, o której zarzekał się, że zrobił ja własnoręcznie. Smakowała na tyle kiepsko, że mógł mówić prawdę. Zastanawia cię jednak, czemu babrał się w kuchni. Mógł po prostu coś wyczarować.
Czas upłynął wam na rozmowach o wszystkim i o niczym. Cerintian wyjawił, że mieszka w mieście już od piętnastu lat, wcześniej podróżował po świecie i zwiedził wiele krajów, również tak odległych jak Toussaint. Słyszałaś o tym księstewku, głównie o jego winach i rozpuście. Pewnie tam nauczył się tych wszystkich, hmmm, pozycji, którymi cię dzisiaj zabawiał. Cóż, podróże kształcą.
Przed tobą cała noc, a jutrzejszego dnia powinnaś wyruszyć do zamku.

do Derricka Talbitt

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

A ludzie zwykli korzystać z okazji do zarobku. Dwóch rosłych mężczyzn, z postury wyglądających co najmniej na uczniów kowalskich, podniosło oderwaną pokrywę jednej ze skrzyń. Ułożyli na niej syczącego z bólu kupca i zgodnie z twoją sugestią zgodzili się zanieść go do domu. Córka poszkodowanego wskazywała wam drogę, choć nie odstępowała ojca na krok.

(...)

Dom kupca znajdował się na jednym z najniższych tarasów wzgórza. Łatwo było więc wywnioskować, że chociaż jest znacznie bogatszy od pospólstwa, to do elity mu daleko. Dzięki wstawiennictwie dziewczyny ty i dwóch "tragarzy" zostaliście przepuszczeni za wewnętrzne mury.
Aldersberg wyglądał tutaj zupełnie inaczej. Po pierwsze było czyściej, na wybrukowanych uliczkach nie zapadałeś się po kostki w gównie. Po drugie było tutaj mniej tłoczno, mijaliście jedynie damy wyrażające na widok ofiary wypadku wyrazy przestrachu, oraz bogato ubranych mężczyzn, którzy najwyraźniej nie mieli nic do roboty.
Posiadłość kupca nie była zbyt okazała. Owszem miała ogród otoczony wysokim płotem, była piętrowa, ale w porównaniu z innymi rezydencjami na wzgórzu nie przedstawiała sobą niczego ciekawego. Dopiero tutaj dziewczyna odstąpiła od ojca i wbiegła do budynku pokrzykując na służbę.

(...)

Ranny leżał już na stole, dwójka mężczyzn która go tutaj przyniosła została wynagrodzona i wróciła do swoich spraw. Ty zaś musiałeś postarać się uratować temu nieszczęśnikowi nogę. Skoro już powiedziałeś a, trzeba powiedzieć i b.
Po pierwsze musiałeś go uśpić, bo nie stracił przytomności. W tym celu nakazałeś służbie zaparzyć specjalnych ziół, które im dałeś. Gdy wszystko było gotowe, a kupiec wszystko wypił i zasnął, ku powszechnemu zdziwieniu nie tylko służby ale także córki kupca i drugiej kobiety- najprawdopodobniej jego żony, przystąpiłeś do dzieła. Choć najpierw musiałeś wszystkich wyprosić.

(...)

Nie było łatwo. Kość co prawda nie została zmiażdżona, ale za to jeden jej fragment niemal odłamany. Nie jesteś pewny czy wszystko dobrze nastawiłeś, unieruchomiłeś i pozszywałeś. Ale musisz być dobrej myśli, nic innego nie pozostaje.
Wyszedłeś z pokoju w którym przeprowadziłeś operację. Rękawy miałeś całe zakrwawione, na sam ich widok jedna z służących zemdlała z piskiem i jej dwie koleżanki musiały ją wynieść bliżej okna. Ale dwie szlachetne damy zostały przy tobie. A starsza, blond włosa i o szyi przyozdobionej wspaniałą kolią, podeszła do ciebie bliżej.


-Dziękuję panu za pomoc, dziękuję z całego serca. Powiedziała, z prawdziwą ulgą w glosie. Albo dobrze udawała.
-Nazywam sie Teresa Lyvenbrook, mężczyzna któremu pan udzielił pomocy to Otton, mój mąż. A to moja córka wskazała dłonią dziewczynę, która cię tu przyprowadziła.Helena. Jak mogę się panu odwdzięczyć za okazaną pomoc? Proszę tylko podać cenę.

do Folkena Legara

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Heinrik wyraźnie się zastanawiał. Z jego wyrazu twarzy wyczytujesz, że chyba nie do końca ci uwierzył. Ale najwyraźniej szacuje, czy udawanie, że to zrobił przyniesie mu korzyść. Stary wyjadacz.
-A więc trafiła kosa na kamień. Skwitował w końcu. Odwołajcie ludzi, jeśli zaczęli zajmować sie tą robotą. Poinformował strażnika, który bąknął coś na to niezrozumiale i wyszedł.
-Zaatakowany z zaskoczenia, nożem czyli w krótkim dystansie. A mimo to, zarąbał pan przeciwnika. Gdyby to nie był pijak, byłbym pod niejakim wrażeniem. Heinrik pochylił się w krześle, bliżej ciebie.
-Ale tak się składa, że potrzebuję jakiegoś rębajły. Najlepiej takiego, który nie zadaje pytań i nie jest znany w mieście. I w łapy wpada mi pan. Tedy daję propozycję: albo pół roku ciemnicy za mord rąbnął lewą pięścią o blat. Albo dzisiaj, teraz w tej chwili pójdziesz pan tam gdzie każę i zrobisz pan to, co chcę. Za 50 denarów. Rąbnął prawą pięścią o blat dla podkreślenia oferty.
-75 - natychmiast odpowiedział brązowooki. W jego zawodzie targowanie się było normą. Normalnie dałby stawkę sześciokrotnie większą niż te marne 50 denarów, ale teraz wolał nie przesadzać.
-Niech ci kurwa będzie. Odparł kapitan. Otworzył szufladę biurka i wyjął z niej pokaźny mieszek, wysypał z niego monety i szybko odliczył dwadzieścia.Tyle z góry, reszta po robocie. Powiedział podsuwając denary do ciebie.
-A teraz co masz pan zrobić. Ruszasz dupę do posiadłości Leonarda Frolice'a. Zaraz napiszę ci przepustkę, którą pokażesz strażnikom przy murach wewnętrznych. U Leonarda powiesz, że jesteś przysłanym przez straż ochroniarzem. Robotę masz prostą, przez cztery następne dni masz dbać o to, by panu Frolice'owi włos z głowy nie spadł. Jak o najlepszą kochankę masz o niego dbać, kapujesz?
-Nie jestem typem ochroniarza. Ale lepsze to niż odsiadka. Rozumiem. Będę kontrolował nawet wszystkie kurwy z jakimi sypia. Nikt go nie dorwie. - odpowiada Folken po czym wstaje. Czeka spokojnie aż zostanie napisana ta przepustka. Kiedy już ją dostanie zadaje jeszcze pytania.
-To powiedz mi jeszcze gdzie dokładnie znajdę Frolice'a. I czy macie w mieście jakiegoś przyzwoitego kowala?
-Nie spoufalaj się warknął od razu Heinrik.-Mamy tutaj kowali od cholery i jeszcze. Gdybyśmy nie mieli, to nie byłoby takich problemów dwa tygodnie temu. Idź, pokręć się po Aldersbergu to na pewno na coś trafisz. A potem zapieprzaj pan do posiadłości Leonarda. Spytaj o nią strażników przy wewnętrznym murze, skierują cię odpowiednio.
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 14-04-2008 o 13:48.
Zapatashura jest offline  
Stary 11-04-2008, 22:27   #22
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Folken skinął jedynie głową Heinrikowi i rzucił do niego – Rozumiem że nie będę tam sam ?
Kapitan po chwili zastanowienia się, z paskudnym wyrazem twarzy skinął do łowcy i rzekł –Trzech – po czym szybko wypisał mu potrzebne dokumenty, które rzucił, zalakowane Legarze. Brązowooki złapał je zręcznie i z uśmiechem wyszedł. Pierwsze co zrobił, to krótka wędrówka po ulicach miasta. Jego poranny występ widocznie rozniósł się w półświatku miejskim, bowiem nikt z podejrzanych typków nie zdobył się na próbę pomszczenia pijaczka. Zapytawszy kilku przechodniów gdzie jest najbliższy kowal doszedł do celu. Nieopodal murów miejskich stało około 5 różnych warsztatów kowalskich, każdy specjalizujący się w czymś innym. Legara wybrał ten, w którym zauważył najwięcej zbroi kolczych. Podszedł do rosłego mężczyzny o gładko ogolonej twarzy i bicepsach wielkości ud brązowookiego
-Witajcie, mistrzu kowalski. Czy macie może jakowąś kolczugę z krótkimi rękawami na składzie ?
-Witajcie, panie. A no mam. Wybierz którąś, a ja w razie potrzeby dopasuję ją do Twojej sylwetki. – odpowiedział kowal i wskazał gestem wywieszone na manekinach kolczugi. Zadowolony Legara podszedł do nich i z uwagą sprawdzał każdą zbroję. Wreszcie po wybraniu jednej, zdjął ją ze stojaka i przymierzył. Pasowała idealnie. Splot 4w1, r rękawy sięgające łokci, długa do kolan z rozcięciem w kroku. Idealna.
-Ile policzycie za to cacko ?
-Hmm. Jak dla was panie, 900 denarów.
-Ależ, mości kowalu. Wiem, że robota to doskonała, jednakże 900 denarów to za dużo. Może 800 ?
-Umiecie się targować. Jednak za mniej niż 850 denarów nie sprzedam.
Folken westchnął teatralnie ale skinął głową i rzucił kowalowi sakiewkę z talarami. Ten spokojnie je przeliczył, po czym targ został oficjalnie dobity. Zadowolony łowca ruszył do bram miasta. Po drodze zaszedł jednak do karczmy gdzie przesiedział do wieczora. Był spokojny, wypił dwa kufle piwa, spożył posiłek i przesiadywał w ciepłym pomieszczeniu, odpoczywając przed faktycznym zadaniem. Dopiero o zmroku wyszedł z niej i ruszył do bram miejskich. Okazawszy glejt strażnikowi szybko został przepuszczony i wytłumaczono mu jak dojść do domu jego podopiecznego. Szybko dotarł na miejsce. Jednakże miast wejść zatrzymał się. Coś mu tu nie pasowało. Przystanął przy drzwiach i rzuciwszy spojrzeniem na boki, ujrzał jedynie opustoszałe ulice. Niepokojące. Kucnął lekko i spojrzał na zamek. Bez śladów włamania. Potem obszedł ostrożnie domek i zajrzał przez okno. To co zobaczył jedynie go zdziwiło. Pustka. Ale skobel był otwarty. Ostrożnie wrócił do drzwi i cichutko je otworzył. Potem skradając się, przeszedł aż do schodów i usłyszął głosy. Kilku ludzi, jakieś krzyki. W tym głos kobiecy. Rozejrzał się po pomieszczeniach na dole i znalazł strażników. Natychmiast do nich rzucił
-Skurwysyny! Jestem Folken Legara i mam nad wami kontrolę – pokazał im glejt od kapitana straży i kontynuował szybko – Gdzie jest kurwa trzeci ? I dlaczego owcojeby stoicie tu, skoro na górze ktoś jest! Ruszać dupy! – Jan i Franz rzucili się wraz z Folkenem do schodów. Jan miał kusze, zaś Franz topór. Na pópiętrze znaleźli jeszcze leżącego trzeciego strażnika, którego szybko ocucili i szeptem przekazali rozkazy. Mężczyzna dobył miecza i wraz z nimi ruszył na górę, teraz już skradając się. Folken stojąc u szczytu schodów, nie widoczny z pokoju wskazał na Jana i szeptem przekazał mu –Szybka akcja, strzel z kuszy i za mną. – nie czekając długo Folken ruszył do pomieszczenia i z impetem wyłamał drzwi z zawiasów. W tym samym czasie Jan wystrzelił z kuszy i bełt śmignąwszy koło ciała Folkena trafił Berne’a w udo. Mężczyzna krzyknął z bólu, jednakże jego wrzask nie trwał długo. Zaraz po wskoczeniu do środka Folken zakręcił łańcuchem i puścił go. Nietypowa broń owinęła się wokół gardła rannego i jednym szarpnięciem, ostrza umiejscowione na łańcuchu rozorały gardło mężczyzny. Drugie szarpnięcie i oddzielona od tułowiu głowa opadła na ziemię. Wybuchła fontanna krwi, zalewając wszystkich obecnych w pomieszczeniu krwawą posoką. Jon będąc bardziej trzeźwym od mężczyzny obok dobył krótkiego miecza i rzucił się na pozornie bezbronnego Folkena. Jednakże wierny rozkazom, wielki jak dąb Franz zastąpił mu drogę. Niestety dla niego, szczurkowaty był szybszy i pchnął strażnika w gardło, wbijając miecz aż po rękojeść. Stojący za nim Folken ujrzał wydobywający się z czaszki podwładnego miecz i zareagował natychmiastowo, kopiąc ciało martwego, tak by upadając przygniotło Jona. W tym samym czasie przez drzwi wpadła pozostała dwójka strażników z mieczami. Obaj ruszyli na kobietę, chcąc wyraźnie ją pojmać. Folken zaklął w duchu ale w porę zorientował się, że Jon ocknął się po utracie broni i rzucił się na łowcę nagród z nożem w ręku. Folken ledwo uniknął paskudnego cięcia w gardło, przechylając się w bok. Tak, że jego pięść na którą wciąż częściowo był owinięty łańcuch znalazła się pod szczęką szczurkowatego. Jeden szybki wymach w górę i złodziej zobaczył nagle wiele gwiazd, jakich wcześniej nie widział. Zrobił dwa kroki w tył i ku szokowi Folkena – wymierzył w niego sztyletem i cisnął. Ba! Nawet trafił, w dodatku w biodro. Legara syknął z bólu i nie pozostawał dłużny wciąż oszołomionemu mężczyźnie. Prawa, dotąd bezbronna, ręka wydobył z pochwy nóż, który został ciśnięty w jednym, płynnym ruchu, wprost w środek czaszki szczurka. Mężczyzna zezował na wbite dokładnie między oczy ostrze nim zwalił się martwy na ziemię. Na polu bitwy został już tylko Łowca Nagród, dwójka żołnierzy i kobieta. Folken upuścił łańcuch na podłoge i dobył jednoręcznego miecza i noża w lewą dłoń. Spokojnie podszedł bliżej do Franceski i przemówił
-No, Skarbie. Masz teraz wybór. Złożysz broń i dobrowolnie się poddasz, albo będziemy musieli walczyć. – rzucił do niej Łowca nagród i czeka na odpowiedź tej oszałamiająco pięknej kobiety.
 

Ostatnio edytowane przez Zaelis : 12-04-2008 o 21:25.
Zaelis jest offline  
Stary 11-04-2008, 22:31   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
>>> Nie stracił przytomności, zatem nie jest aż tak źle <<< - pomyślał Derrick podążając tuż obok prowizorycznych noszy niesionych przez dwóch naprędce zwerbowanych pomocników. Obaj byli szerocy w barach i z postury przypominali pomocników kowala. Ogólnie sprawiali wrażenie, że bez wysiłku mogą nieść rannego przez pół miasta.
>>> Dobrze, że jest z nami ta córka <<< - pomyślał, rzucając okiem na idącą po drugiej stronie noszy dziewczynę - >>> i że nie straciła głowy. Gdyby nie ona, pewnie byśmy musieli chodzić od domu do domu... <<<
Kupiec nie bardzo nadawał się do konwersacji, a ze służącego nie można było wycisnąć ani jednego rozsądnego słowa...
>>> To się nazywa mieć szczęście w nieszczęściu <<< - pomyślał o kupcu. - >>> Nie dość, że medyk pod ręką, to jeszcze inteligentna córka. <<<

Nie da się ukryć, że bez córki mieliby nieco kłopotów z przedostaniem się przez mur wewnętrzny. Wystarczyły dwa słowa dziewczyny, by żołnierze pilnujący bramy odsunęli sie na boli. I całe szczęście, bo czas grał, mimo wszystko, pewną rolę.
Dom kupca znajdował się na szczęście niedaleko. I chociaż wyglądał niezbyt okazale, to i tak jego wygląd świadczył o tym, że kupiec do ubogich nie należał.
Przywołana przez dziewczynę służba natychmiast zabrała kupca i wniosła do środka. Spieszący za nimi Derrick nie zdołał zaobserwować, jak zostali wynagrodzeni "noszowi", ale z ich uśmiechów można było wywnioskować, że całkiem nieźle...

Kupiec leżał już na stole i nie było czasu na wymianę grzeczności.
- Wiadro zimnej wody - Derrick natychmiast wysłał pierwszego z brzegu służącego. - Garnek wrzącej wody, prosto z pieca - powiedział do młodej służącej.
Oboje nie byli zbyt zachwyceni tym, że tracą widowisko, ale jedno spojrzenie damy wyglądającej na panią domu wystarczyło, by pospiesznie się oddalili.
Kątem oka Deriick zauważył, że córka kupca mówi coś cicho do owej damy. Pewnie na jego temat, o czym świadczyło pospieszne spojrzenie skierowane w jego stronę...
Derrick wyciągnął z torby woreczek z ziołami i odmierzywszy starannie porcję przywołał ruchem ręki kolejną służącą.
- Tą porcję proszą zaparzyć, ostudzić i natychmiast przynieść...
- Do tego jakąś miskę. I szarpie, jeśli jakieś macie...
Podczas podróży nie mógł w odpowiedni sposób uzupełniać zapasów i niektóre z jego zasobów były na wyczerpaniu...

Po wypiciu ziół kupiec natychmiast zasnął. Co wywołało zbiorowe westchnienie... Zdziwienie było widoczne nawet na twarzach obu dam.
>>> To jak tu usypiają pacjentów <<< - zdziwienie Derricka było chyba równie duże. - >>> Walą w łeb, czy upijają? <<<
Na razie nie miał czasu na wnikanie w te sprawy.
- Proszę o opuszczenie pokoju - powiedział stanowczo.
- Panie również - zwrócił sie do obu dam.
Dama wyglądająca na żonę kupca skrzywiła sie ledwo dostrzegalnie. Widać było, ze nie przywykła do takiego zachowania. Nic jednak nie powiedziała.

Operacja nie była łatwa. Całe szczęście, ze chory spał, bo gdyby zobaczył, co się dzieje z jego nogą, to penie uciekłby z krzykiem ze stołu. Dla postronnych świadków widok również byłby i niemiły dla oczy, i niezrozumiały.
Głęboka rana sięgała aż do kości. Widać było, że kość nie została na szczęście zmiażdżona, ale wyraźnie można było zobaczyć odłamany niemal fragment.
Wymagało to cięcia, szycia oraz zręcznych i doświadczonych palców... Niekoniecznie w takiej kolejności...
Gdy wreszcie wszystko było nastawione, pozszywane, posmarowane odpowiednią maścią i zabandażowane Derrick odetchnął z ulgą.
>>> Przydałby mi się pomocnik <<< - pomyślał.
Co było niemożliwe tak długo, jak długo się nie ustatkował. Trudno byłoby znaleźć szaleńca, który wolałby włóczyć się po szlakach niż pobierać nauki pod solidnym dachem i spedzac noce w ciepłym łożu.
>>> Jeszcze parę latek i będziesz za stary na takie wojaże <<< - odezwał się, zwykle milczący w tej kwestii, zdrowy rozsądek.
Derrick uśmiechnął się sam do siebie, a potem umył ręce i narzędzia.

Derrick wziął ręce miskę, na której leżał pęk zakrwawionych szmat i otworzył drzwi. Efekt był jeszcze lepszy, niż się spodziewał. Na widok zakrwawionych szmat jedna z służących zemdlała z piskiem. Jej dwie koleżanki wyniosły ją bliżej okna. Posadziły na krześle, otworzyły szeroko okno i zaczęły wachlować siedzącą.
>>> Chciały widowisko, to mają widowisko <<< - pomyślał.
Obie szlachetne damy, jak zauważył, nawet nie mrugnęły.
- Spalcie to - powiedział.
Jedna ze służących zostawiła zemdloną i z wyraźną niechęcią ruszyła po miskę. siedząca na krześle otworzyła oczy i wraz z koleżanką wymknęła się z pokoju, w którym pozostały tylko obie damy i Derrick.
Starsza z nich, blond włosa, o szyi przyozdobionej wspaniałą kolią, podeszła bliżej.
- Dziękuję panu za pomoc, dziękuję z całego serca - powiedziała.
Ulga w jej głosie była wyraźna. I wyglądała na prawdziwą.
- Nazywam sie Teresa Lyvenbrook - kontynuowała. - Mężczyzna któremu pan udzielił pomocy to Otton, mój mąż. A to moja córka - wskazała dłonią dziewczynę - Helena. Jak mogę się panu odwdzięczyć za okazaną pomoc? Proszę tylko podać cenę.

Uśmiech przewinął się przez twarz Derricka.
- Derrick Talbitt - przedstawił się z ukłonem
- Gdyby to była bajka lub opowieść snuta przez barda - powiedział z uśmiechem - to w tej chwili należałoby zażyczyć sobie pół królestwa i rękę pięknej księżniczki - spojrzał z uśmiechem na Helenę.
- Ale chociaż panna Helena - zwrócił się do Teresy - godna jest miana księżniczki, to jednak moja pomoc nie zasługuje na tak hojną zapłatę.
- Wystarczy mi - przeniósł wzrok z twarzy Teresy na szyję, a potem na jej biust, nader kształtnie rysujący się pod suknią - ta zdobiąca suknię wstążka, pani, w kolorze twych oczu...
- Ale - spoważniał - zmuszony jestem prosić o gościnę na tę jedną noc. Muszę być pod ręką, gdyby nagle stan chorego uległ gwałtownej zmianie...
 
Kerm jest offline  
Stary 12-04-2008, 13:07   #24
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca stała i wpatrywała się w całe widowisko, pomagać nowym druhom nie miała ochoty. Jon najchętniej zamiast strażników dopadłby ją, dobrze o tym wiedziała. Stała tak w dalszym ciągu, widok krwi działał na nią pobudzająco, kilka kropel nawet spadło na jej dopasowany kaftanik. Starła je palcem, po czym włożyła sobie go do ust i oblizała.

Widowisko było niesamowite, była zachwycona zręcznością i siłą brązowookiego, lecz w pewnej chwili przestraszyła się nieco, ze Jon może przeżyć. Nie chciała sobie nawet wyobrażać jego zemsty.>>> Ale czego właściwie mogłabym się bać?<<< uśmiechnęła się sama do siebie.
Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć... Jon upadł na podłogę krwawiąc
Brązowooki podszedł nieco bliżej, wyglądał kusząca... z jego rany ciekła świeża krew.

-No, Skarbie. Masz teraz wybór. Złożysz broń i dobrowolnie się poddasz, albo będziemy musieli walczyć- – powiedział bardzo męskim głosem

Francesca uśmiechnęła się do niego figlarnie i oblizała pełne usta
-Ładnie to tak panie wojowniku z bronią podchodzić do bezbronnej kobiety? Aj bardzo nie ładnie... – powiedziała mrużąc zielone oczy i kręcąc lekko głową, po czym spojrzała na Leonarda i puściła mu oczko, w dalszym ciągu leżał na podłodze wpół przytomny. Francesca odwróciła się i niezwykle szybko chciała podbiec do okna, po czym skoczyć i niezauważenie przemienić się w nietoperza. Była pewna, ze uda jej się to bez problemu, w końcu robiła to tyle razy...
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 12-04-2008 o 16:31.
Asmorinne jest offline  
Stary 12-04-2008, 21:33   #25
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Gdy Franceska rozpoczynała swój mały występ, ruszając biegiem w stronę okna, Folken wzruszył ramionami, obserwując jak dwójka jego ludzi biegnie za kobietą. Gdy ta rozpoczynała była już przy oknie Folken krzyknął tylko -Uważaj na siebie, ślicznotko! I zapamiętaj imię: Folken Legara! - po czym wyszczerzył zęby. Nie pogardziłby kolejnym spotkaniem z tą piękną damą, zwłaszcza w innych okolicznościach. Gdy tamta skoczyłą z sadystycznym uśmiechem spojrzał jak tamci dwaj stają wryci tuż przed oknem i wpadają na siebie. Nie wiedział jak kobieta się uratuje, ale był pewien, że jakoś da radę. Wzruszył ramionami i przysiadł przy swoim podopiecznym.
-No, panie Leonardzie, toście dostali kurwa w dupę. Straż chyba niezbyt was lubi, skoro takie fajtłapy dała wam do ochrony. - z uśmiechem powiedział do mężczyzny, spokojnie szukając czegoś w sakiewce. I znalazł. Mała buteleczka z korkiem. Zębami wyrwał zamknięcie i podsunął aromatyczny wywar pod nos póprzytomnego mężczyzny. Sole trzeźwiące szybko postawiły go na nogi, oczywiście tylko w sensie przenośnym. Zaczął prychać i kichać, z ust pociekła mu krew.
-Skurwysyny - mruknął Legara i zaniepokojny rzucił okiem na mężczyznę. W tym samym momenciedwójka wielce rozeźlonych mężczyzn wstała i spojrzała na ich "szefa" wilkiem, zapewne obarczając go za nie zrobienie niczego.
-Co, oczy mam wam wydłubać? Zapierdalać mi po jakiegoś doktora, byle szybko! Jan, zostajesz tutaj. Na co czekasz, wypierdalaj! - wrzasnął Folken i przerażony strażnik pobiegł szukać jakiegoś medyka. Folkenowi pozostało jedynie czekać i mieć nadzieję, że nic się nie stanie Leonardowi. Inaczej nie będzie zbyt miło.
 

Ostatnio edytowane przez Zaelis : 12-04-2008 o 21:51.
Zaelis jest offline  
Stary 13-04-2008, 18:46   #26
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Pomyślała sobie w trakcie tej całej rozmowy o hrabiance, że była jednak naprawdę bardzo naiwna myśląc, że wezwano ją by pomogła dziewczynie. A przecież kto jak kto, ale bogata hrabianka, nawet po takim przeżyciu, miała szansę wrócić do normalnego życia. Postępowanie konfratrów raziło ją nie tyle nieetycznością, co zbytnim wygodnictwem. Aż tak bardzo można się przywiązać do stałej pracy i dochodów? Zdawała sobie sprawę, że jej to na razie nie grozi.
Oczywiście współczuła dziewczynie, ale w swoim krótkim życiu spotkała raptem trzy hrabiny i dwie hrabianki i żadna nie była zbyt sympatyczna. Toteż i współczucie Żmijki było afektem raczej płytkim. Nie była natomiast płytką jej ambicja i wcale nie miała zamiaru jutro oszukiwać. Właściwie nawet, o ile wcześniej jechała tu gnana ciekawością, teraz odczuwała przede wszystkim chęć działania. Zdecydowana była wykorzystać wszystkie znane sobie sposoby by dotrzeć do dziewczyny.
Żmijka zastanawiała się co wie o takich zamknięciach na magię i to co wiedziała raczej ją niepokoiło. Zamykały się źródła, a natura źródeł była bardzo słabo znana i niebezpieczna. Nie słyszała o katatonikach całkowicie odpornych na czary mentalne. A ze sposobów poza magicznych co prawda słyszała o kuracjach specyfikami pobudzającymi na bazie fistechu, ale nie dość, że nie była to jej działka, to jeszcze takie kuracje nie gwarantowały sukcesu i mogły być niebezpieczne.

Do kolacji usiadła wściekle głodna. Tak, że miała ochotę jeść tę kurę palcami. Ale Cerintian wyłożył srebrną zastawę. Pochłonęła porcję i dwie dokładki, krojąc ptaka nożem i widelcem. O to dlaczego gotuje sam, postanowiła zapytać później, nie chciała niezręcznym sformułowaniem sprawić czarodziejowi przykrości.

A w nocy przysięgła sobie, że Toussaint będzie jednym z najbliższych etapów jej własnych podróży.

Kiedy wstawała czarodziej jeszcze spał. Zakładając swoje rzeczy pomyślała, że źle zrobiła nie zostawiając wczoraj trochę sił na pranie. Rzuciła zaklęcie oczyszczające, ale nic nie zastąpi porządnej porcji mydlin.
Ruszyła do zamku. Chciała mieć pierwszą wizytę jak najszybciej za sobą.
 
Hellian jest offline  
Stary 14-04-2008, 08:16   #27
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
do Derricka Talbitt

maj, posiadłość Lyvenbrooków, Aldersberg, Aedirn

Obie damy były wyraźnie zaskoczone twą prośbą. Helena, zdążyłeś zauważyć nim odwróciła twarz udając zainteresowanie służbą, spłonęła rumieńcem. Teresa uśmiechnęła się jedynie.
-Zaprawdę, los nam pana zesłał, panie Derricku.- Powiedziała pani domu, odpinając od sukni wstążkę.-Przyjąć tak wspaniałego człowieka w gościnę to dla nas zaszczyt.
Zbliżyła się do ciebie i wpięła wstążkę w twój wams, na wysokości serca. Potem ucałowała cię serdecznie w oba policzki. Była tak blisko, że piersi miała przyciśnięte do twej skórzni. Której zresztą w tej sytuacji wolałbyś na sobie nie mieć.
-Helena zaprowadzi pana do pokoju gościnnego. Kiedy obmyje się pan już z krwi- bardzo dobrze ukryła niesmak przez owa krew wywołany, prawie go nie zauważyłeś- zapraszamy na obiad. Zasłużył pan na dobrą strawę.
Córka słysząc, że jest proszona o zabranie cię do pokoju odwróciła twarz ku tobie. Nie była już zaczerwieniona. Na dobrą sprawę teraz pierwszy raz mogłeś się jej uważnie przyjrzeć.


Teraz, w normalnym świetle zobaczyłeś, że ma ciemno-fioletowe włosy, a nie jak wcześniej sądziłeś- czarne. Najwidoczniej jakaś tutejsza moda na farbowanie, ale dobór barwy cokolwiek dziwny. Choć młoda, jest bardzo zgrabna. Piersi ma zdecydowanie mniejsze od matki, ale pod jej lekką sukienką odznaczają się: widoczne i dość kształtne.
-Niech pan pójdzie ze mną. Powiedziała cicho.

(...)

Oddano ci do dyspozycji mały, ale dość wygodny pokój. Od służby dostałeś wodę by móc się przemyć i zmyć krew z rękawów. Otrzymałeś też koszulę na zmianę, nim twoja wyschnie.
Kiedy doprowadziłeś się do porządku, zszedłeś na obiad. Teresa nie skąpiła najwyraźniej spiżarni, gdyż stół zastawiony był rozmaitymi potrawami. Jadłeś, piłeś i rozmawiałeś z Heleną i Teresą. Choć córka raczej unikała twojego wzroku, a w czasie obiadu była cała zarumieniona.
Dowiedziałeś się z pierwszej ręki o ruchawkach sprzed kilkunastu dni. Mieszczaństwo chciało splądrować zamek, gdyż miejscowe gręplarnie i konwisarnie zaczęły podupadać, a przecież za coś jeść trzeba. Poza tym, hrabia Wolfgang jest raczej nielubiany. Nie obchodzi go dobro ludzi, sprawia wrażenie jakby interesował się tylko swoim zamkiem i szeroką polityką. Ludzie mieli dość takiego traktowania.
Sama rodzina Lyvenbrooków nie miała jednak w ruchawce żadnego udziału. Interesy Ottona szły i dalej idą dobrze, jego pracownicy nie mają powodów do narzekań, a posiadłość rodziny nie została splądrowana w zamieszkach.
Teraz zaś hrabia wyłapuje wszystkich podżegaczy, ponadto sprasza do zamku medyków by pomogli jego córce. Po mieście chodzą plotki, że hrabianka dostała się w łapy kilku facetów i to pewnie dlatego nie domaga.
-A czym pan się zajmuje, panie Talbitt? Zapytała nieśmiało Helena, kiedy jej matka skończyła opowiadać o Aldersbergu.
- Podróżuję w poszukiwaniu wiedzy - powiedział z uśmiechem. O poszukiwaniu przygód nie wspomniał. - Od czasu do czasu wykorzystuję zdobyte wcześniej umiejętności by pomagać ludziom.
-To bardzo szlachetnie z pana strony podjęła dziewczyna, jakby trochę śmielej.

(...)

Rozmowa ciągnęła się jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu skończyły się wam wspólne tematy. Cóż, zupełnie inne światy: ty wszak jesteś wędrownym medykiem, one zaś opływają w luksusy we własnym domu.
Zajrzałeś więc do Ottona, ale ten wciąż spał. Upewniłeś się, czy opatrunek nie nasiąka krwią, ale wszystko wyglądało nieźle. Możliwe, że kupiec całkowicie się z tego wyliże, najwyżej zostanie pooperacyjna blizna. Ale zdecydowanie lepsze to, niż amputacja nogi.
Zapadła już noc, postanowiłeś więc pójść spać. Jutro kupiec winien się obudzić, wtedy będziesz mógł się upewnić czy wszystko jest w porządku. A potem pójść na zamek. Wątpiłeś czy będziesz w stanie pomóc zgwałconej dziewczynie, ale kto wie? Skoro już przyjechałeś do Aldersbergu.
I nagle usłyszałeś dobiegający z ulicy krzyk:
-Medyka! Medyka!
Nieszczęścia chodzą parami. To najwyraźniej po prostu spóźniło się na schadzkę.

do Folkena Legary

maj, posiadłość Leonarda Frolice'a, miasto Aldersberg, Aedirn

Strażnik pobiegł na korytarz i schodami w dół. Słyszałeś jak się oddala, ale teraz jakoś bardziej interesował cię mężczyzna, którego miałeś pilnować. Jak nic poszło mu kilka żeber, gębę mu obili strasznie, a lewe oko miał już tak spuchnięte, że nie mógł go otworzyć. Ale chyba przeżyje, o ile nie ma przebitego płuca. Ale nie rzęzi, ani charczy krwią. Nie jest wiec aż tak źle.
-Kim ty kurwa jesteś, że taki dowcip się ciebie trzyma?- powiedział wkurzony Leonardo.
-Jestem łowcą nagród i kimś, kto właśnie uratował Ci Twój zasrany tyłek. Odpowiedziałeś hardo.
-Coś ty skurwysynu powiedział?! Twarz Frolice'a jakby bardziej poczerwieniała.
Nie było wam jednak dane kontynuować wymiany wyzwisk. Usłyszałeś jakiś raban na korytarzu, dziewczęcy głos krzyczący "puszczaj". Po chwili przez drzwi wszedł strażnik którego wcześniej nie widziałeś i bezceremonialnie rzucił na ziemię jakąś blondynkę.


-Dorwaliśmy złodzieja szefie- wydukał strażnik, widząc że jego szef wygląda jakby mu ktoś młotem kilka razy przywalił.
-Jak się dziwkę odpowiednio przesłucha, to powie z kim jeszcze trzyma. Odpowiedzą za to, co panu zrobili.
Rzeczona dziwka tymczasem poderwała się z ziemi i próbowała przecisnąć się obok strażnika przez drzwi. Nie zdołała, dostała silnego kopa w głowę, zatoczyła się na bok i uderzyła silnie we framugę. Upadła już zupełnie bezwładnie.
-Kurwy wasze wszystkich macie!- zaryczał Leonardo i od razu zgiął się z bólu. Podjął jednak po chwili, choć znacznie ciszej.-Ona nie może uciec, musi wszystko wygadać. Szczególnie o tej rudej. Nie puszczę tego płazem nikomu.
-Tak jest panie. Żołnierz zasalutował i złapał dziewczynę za włosy. Przerzucił ją sobie przez ramię, a dłonią złapał ją pewnie za tyłek. Miał obleśny uśmiech, jesteś pewien, że wiesz jak będzie wyglądało przesłuchanie tej małej. Z rozmyślań jednak wyrwały cię słowa Frolice'a.
-Ty, jeszcze raz- kim jesteś, kto cię tu przysłał?

do Francesci de Riue

maj, miasto Aldersberg, Aedirn

Straż była zdecydowanie zbyt powolna, aby cię schwycić. Twoje ciało zmieniło formę niemal natychmiast, lecz i tak prawie uderzyłaś o bruk. Na przyszłość lepiej nie ryzykować takich wyskoków z drugiego piętra, spada się zdecydowanie zbyt szybko. Z drugiej strony teraz jakoś ci się poszczęściło. Uderzyłaś błoniastymi skrzydłami i poderwałaś się ku nocnemu niebu.

(...)

Na razie postanowiłaś przeczekać. Trochę głupio byłoby ulatniać się z miasta tuż po przybyciu, może sprawa jednak ucichnie? Kto uwierzy, że jakaś ruda dziewczyna wyskoczyła przez okno i zniknęła?
Cóż, magowie pewnie uwierzą...
Ale nawet oni nie są w stanie cię wyśledzić, na razie nie ma więc się po co przejmować. Wróciłaś do kryjówki hanzy, trzeba będzie jakoś wyjaśnić fakt, że mimo iż poszliście w piątkę, wracasz tylko ty.
Na szczęście przedstawić swoją wersje musiałaś tylko czwórce podlotków. Wytłumaczyłaś im, że straż zadziałała zbyt szybko abyś zdołała uratować Jona i Berne'a swoją magią, sama ledwie umknęłaś. Jak nietrudno się domyśleć twoja opowieść nie spotkała się z sympatią, ale te szczyle nie odważą się zaatakować czarodziejki.
I wtedy usłyszałaś bardzo ciche kroki, dobiegającego z krótkiego korytarza domu. Ktokolwiek to był skradał się bardzo wprawnie, musiałaś mu przyznać. Ale na twój słuch to nie wystarczyło. Odwróciłaś się cała spięta i gotowa do odparcia ataku. Przez drzwi jednak wszedł ktoś ci znany- True.
-Miałaś po prostu wyciągnąć z Leonarda informacje i przejechać mu sztyletem po gardle!- Cała cisza ulotniła się przegoniona jego podniesionym głosem.-A ty pozwoliłaś zginąć Jonowi i Berne'owi! Pozwoliłaś by złapali Lin! I jeszcze masz czelność się tu pokazywać!
 
Zapatashura jest offline  
Stary 14-04-2008, 15:59   #28
 
Zaelis's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znanyZaelis wkrótce będzie znany
Panie Leonardzie, pan się zamknie i leży spokojnie. – poradził mu Folken obserwując spazm bólu, jaki przeszył Frolice’a. Skinął głową słysząc polecenia człowieka, jednakże ujrzawszy widok na twarzy strażnika uśmiechnął się ponuro i podszedł do niego. Położył mu rękę na ramieniu i nachylił się, by wyszeptać mu do ucha.
-Posłuchaj mnie, skurwysynu. Tknij ją tylko bez mojego pozwolenia, a obiecuję, wyrwę Ci jaja i każę je zjeść. Albo i nie wyrwę. Będę je odcinał, kawałek po kawałeczku, a potem wepchnę Ci je w usta, a gorzałką poleje ranę. – mówiąc to jedną ręką wyjął nóż i lekko nacisnął nim na jądra mężczyzny. Strażnik, choć tęgi chłop spojrzał w oczy Folkena i zląkł się. Był przyzwyczajony do wszelakiego typu morderców i psychopatów..jednakże coś w oczach tego mężczyzny jasno wskazywało na to, że ten tu nie rzuca słów na wiatr. Kiedy mężczyzna pobladł i ledwo skinął głową Folken uśmiechnął się doń szczerym, prawdziwym uśmiechem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te niebezpieczne błyski w jego spojrzeniu.
-No, to się rozumiemy. Ja zajmę się przesłuchaniem kobiety, będę wkrótce. Tylko kurwa dobrze jej pilnować! – warknął łowca i podszedł do rozwścieczonego Leonarda, którego słowa zostały wyraźnie zignorowane.
-No, a teraz do rzeczy. Jestem Folken Legara, Łowca Nagród, a obecnie pracuję dla kapitana straży. Heinrika. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
 
Zaelis jest offline  
Stary 14-04-2008, 22:03   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kątem oka Derrick dostrzegł, jak na twarzy Heleny pojawia się nagły rumieniec. Nie był pewien, czy było to spowodowane niedawnym komplementem, czy też, co byłoby dziwniejsze, prośbą o nocleg...
Zanim zdążył się dokładnie zastanowić nad tym problemem odezwała się pani domu.
- Zaprawdę, los nam pana zesłał, panie Derricku - powiedziała, odpinając od sukni wstążkę. - Przyjąć tak wspaniałego człowieka w gościnę to dla nas zaszczyt.
Derrick miał wrażenie, że gdyby był młodszy, to zarumieniłby się niczym Helena.
A potem pożałował, że po operacji nie pozostał w samej koszuli... Skórzana zbroja, choć prezentowała się nieźle, zdecydowanie ograniczała możliwość odbioru niektórych wrażeń...
I szkoda, że nie mógł odwzajemnić uścisku...
- Helena zaprowadzi pana do pokoju gościnnego. Kiedy obmyje się pan już z krwi - w tym momencie Derrick zauważył, że makiety koszuli, mimo starań, są nieco zakrwawione - zapraszamy na obiad. Zasłużył pan na dobrą strawę.

Z tym ostatnim zdaniem zgadzał się całkowicie.
Ukłonem podziękował za zaproszenie i skierował wzrok na Helenę. Dopiero teraz, gdy nie trzeba było się nigdzie spieszyć, mógł się jej przyjrzeć dokładnie. Mimo mniejszego biustu i nieco dziwnego koloru włosów urodą nie ustępowała matce. I gdyby miał wybierać...
Ale jak na razie nie zanosiło się na to, by miał mieć szanse na jakikolwiek wybór...
- Niech pan pójdzie ze mną - powiedziała cicho Helena.
Derrick podążył za nią. I musiał przyznać, że rewers w niczym nie ustępował awersowi. Przez moment poczuł się jak dziecko, spoglądające na wystawę pełną słodyczy...

Pokój, do którego trafił, znajdował się również na parterze. Choć niezbyt duży, był nad wyraz wygodny i urządzony ze smakiem. Z pewnością nie był przeznaczony dla służby...
- Za chwilę służba przyniesie wodę - powiedziała Helena. Jej głos był ciągle cichy. - I coś do przebrania.
Jej spojrzenie spoczęło przez moment na mankietach koszuli, jednak dziewczyna nawet nie mrugnęła na widok krwi.
- Dziękuję bardzo, panno Heleno - odpowiedział z uśmiechem.
Ku jego zdziwieniu dziewczyna ponownie się zarumieniła.
Ukłoniła się lekko i zniknęła, pozostawiając za sobą dziwne wrażenie pustki.
>>> Za długo włóczę się samotnie po lasach i gościńcach <<< - przemknęło mu przez głowę.

Dwie służące wparowały do pokoju niemal zanim zdążył odpowiedzieć na pukanie. Wniosły miskę, dzban z wodą i stos ręczników. Oraz śnieżnobiałą koszulę zdobioną koronkami.
- Pani powiedziała - wytrajkotała pierwsza z nich - że z pewnością będzie pasować...
- I żebyśmy wzięli pana koszulę - powiedziała druga. - Do jutra będzie jak nowa...
Obie pomogły, całkiem niepotrzebnie, zdjąć mu zbroję i niemal wydarły mu z ręki koszulę. Ze spojrzeń, jakie rzucały na niego można było niemal wywnioskować, że gdyby pozostał w tym domu jeszcze parę nocy, to z pewnością nie byłyby to noce spędzone samotnie...
Machnięciem ręki odpędził te odczucia, równocześnie wypędzając dziewczyny za drzwi. Jakby nie było mógł się umyć sam. Co innego, gdyby to była łaźnia...
Ubierając wams mógł przyjrzeć się dokładniej wstążce. Jedwab przetykany złotem był najlepszej jakości, a szpilka... Postanowił schować ją, bardzo głęboko, jak tylko opuści gościnne progi.
>>> Złodzieje zlecieliby się jak ćmy do ognia <<< - pomyślał.
Rozbawiony tą wizją ruszył do jadalni.

>>> Uczta godna króla <<< - pomyślał, kontemplując potrawy znajdujące się na stole. - >>> I boskie wprost towarzystwo... <<<
- ...sam hrabia sprowokował te rozruchy - mówiła Teresa. - Gręplarnie i konwisarnie zaczęły podupadać, a przecież jedzenia za darmo się nie dostanie. A hrabia, miast zająć się problemami miasta, sprawiał wrażenie, jakby interesował się tylko swoim zamkiem i szeroką polityką. Ludzie mieli w końcu dość takiego traktowania.
Przerwała na moment.
- Hrabia Wolfgang jest raczej nielubiany - powiedziała milcząca do tej pory Helena. Wyglądało na to, że z trudem przełamywała nieśmiałość. - Nie obchodzi go dobro ludzi, a w dodatku chwalił się bogactwem...
- To prawda - potwierdziła Teresa - choć lepiej tego przy hrabim nie powtarzać.
- Mieszczanie splądrowali kilka kuźni i parę zakładów płatnerskich - opowiadała dalej - i ruszyli na zamek. Wybili strażników i wdarli się do zamku. Ponoć ktoś ze służby otworzył wrota. Splądrowali zamek, opróżnili skarbiec. Hrabia uciekł, ale chodzą po mieście plotki, że hrabianka dostała się w łapy kilku facetów i to pewnie dlatego nie domaga.
Derrick rzucił okiem na Helenę, ale ta tylko trochę spuściła oczy. Najwyraźniej był to temat poruszany już wcześniej.
- Zjawiło się wojsko i przegnało buntowników. Teraz zaś hrabia wyłapuje wszystkich podżegaczy, ponadto sprasza do zamku medyków by pomogli jego córce.
>>> Teraz to jasne <<< - pomyślał Derrick. - >>> W zasadzie niepotrzebnie jechałem. <<<
Chociaż musiał przyznać, że towarzystwo przy stole, tudzież zapłata, z naddatkiem wyrównują wszelkie trudy podróży.
- Nasza rodzina nie miała w buncie żadnego udziału - mówiła dalej Teresa. - Interesy Ottona szły i dalej idą dobrze, jego pracownicy nie mają powodów do narzekań, a posiadłość rodziny nie została splądrowana w zamieszkach. Jak zresztą większość posiadłości.
>>> Zamek był lepszym celem i większy obiecywał łup <<< - przemknęło przez głowę Derrickowi.

- A czym pan się zajmuje, panie Talbitt? - zapytała nieśmiało Helena, kiedy jej matka skończyła opowiadać o Aldersbergu.
- Podróżuję w poszukiwaniu wiedzy - powiedział z uśmiechem. O poszukiwaniu przygód nie wspomniał. - Od czasu do czasu wykorzystuję zdobyte wcześniej umiejętności by pomagać ludziom.
- To bardzo szlachetnie z pana strony - podjęła dziewczyna, jakby trochę śmielej.
Derrick przez moment milczał, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Wziął z tacy parę orzechów i bez wysiłku skruszył je w palcach. Zamyślony nie dostrzegł spojrzeń pań, zaskoczonych tym pokazem siły.
- To nie całkiem tak, panno Heleno. To nie tyle szlachetność, co obowiązek... Ktoś mi tę wiedzę podarował. Jak mógłbym zatrzymać ją dla siebie?
- Ale przecież równie dobrze mógłby pan siedzieć w mieście i za duże pieniądze wycinać czyraki z... - umilkła zrozumiawszy, że o mały włos powiedziałaby o jedno słowo za dużo.
Derrick przygryzł wargi, by się nie roześmiać. Niespodziewanie ujrzał, że dokładnie tak samo reaguje pani domu. Ale ton jej słów nie wskazywał na wesołość.
- Heleno - powiedziała surowo. - Co pan Derrick sobie pomyśli?
Helena spuściła głowę, a 'pan Derrick" postanowił zmienić temat.

Opowiadanie o podróżach, innych krajach oraz obyczajach tam panujących dostarczyło tematu na kolejne minuty biesiady, jako że panie również słyszały co nieco od swego męża i ojca. Ożywiona wymiana poglądów trwała do chwili, gdy Helana wyrwała się z kolejnym pytaniem.
- Czemu pan nie pije wina, panie Derricku? - spytała. - Ledwo pan spróbował. Nawet piwnice hrabiego nie są tak dobrze zaopatrzone...
Pani domu wzniosła oczy do nieba, słysząc takie faux pas, zaś Helena zarumieniła się i spuściła głowę.
Derrick uśmiechnął się, ale uśmiech nie był zbyt wesoły.
- Panno Heleno - odpowiedział. - W zasadzie nie pijam alkoholu. Dawno temu nauczyłem się, że nigdy nie wiadomo, kiedy będzie potrzebna pewna dłoń. A pijany medyk może narobić więcej szkód, co pijany kapitan statku.
Helena uśmiechnęła się, słysząc to porównanie, ale Teresa tylko skinęła potwierdzająco głową.

- ...gdybym zatem mógł służyć komuś radą lub pomocą, to proszę mi powiedzieć - powiedział Derrick.
- Oczywiście - odrzekła Teresa. - Jeśli coś się stanie, to poprosimy o pomoc choćby w środku nocy.
Odpowiadając uśmiechem na uśmiechy i ukłonem na ukłonem na ukłony Derrick pożegnał się z paniami.
>>> Koniec przyjemności, pora do pracy <<< - pomyślał, odprowadzając wzrokiem panią domu i jej córkę. Potem podążył do pokoju rannego.
Odrzucił na bok koc, przykrywający Ottona i obejrzał bandaż. Wyglądało na to, ze krew nigdzie się nie przesącza. Była zatem nadzieja, że kupiec się wyliże. Zostanie mu najwyżej blizna.
>>> Lepsze to, niż kikut <<< - pomyślał. - >>> A jak mu się nie będzie podobać blizna, to sypnie złotem i dobry mag mu ją zlikwiduje. <<<
Okrył rannego z powrotem kocem, usiadł w fotelu i zaczął się zastanawiać nad jutrzejszym dniem.
>>> Kupiec się obudzi, to się okaże, jak się czuje.<<<
>>> Dokładne instrukcje... Tu ich nikt nie przekręci... Najwyżej zapiszą... <<<
>>> Na zamek trzeba się wybrać... Zgwałconej dziewczynie nic nie pomoże, ale iść trzeba... Wieść o medyku się rozniesie i hrabia dostałby szału... <<<
>>> Trzeba by się wywiedzieć o zielarzy. Otton z pewnością wiele wie... <<<
>>> I trzeba będzie porozmawiać z panią Teresą o pewnych sprawach. Chwilowo Otton musi się oszczędzać... <<< - myśl uciekła, spłoszona cichym skrzypnięciem drzwi. Zaniepokojony spojrzał na wchodzącą dziewczynę, ale na jej twarzy widniał uśmiech.
- Pani kazała powiedzieć, co by pan poszedł spać. Ja mam pilnować pana Ottona - wytrajkotała równie szybko, co przy wcześniejszym spotkaniu, tyle, że znacznie ciszej. - Jakby co, to mam pana zawołać.
Derrick uśmiechnął się.
- Powinien spać do rana, ale jakby się obudził, albo zaczął jęczeć - powiedział - natychmiast mnie zawołaj.
Dziewczyna skinęła głową.
- Mi to nie pierwszyzna siedzieć przy chorym - powiedziała. - Jakby cokolwiek zaczęło się dziać, to zaraz przybiegnę.
Derrick skinieniem głowy pożegnał dziewczynę, zabrał pojedynczą świecę i ruszył do swego pokoju.

Nie przebył nawet połowy drogi, gdy zdało mu się, że z dworu dobiegł jakiś okrzyk. Mało wyraźny, bo stłumiony przez wysokie ogrodzenie i solidne drzwi.
Po chwili jednak okrzyk się powtórzył.
>>> Ktoś ma szczęście <<< - spojrzał w stronę komnaty Ottona - >>> a ktoś pecha. <<<
Jak widać, nieszczęścia chodziły parami, a to po prostu odrobinę się spóźniło. Ale to już nie był jego problem. W mieście nie brakowało medyków.
Sięgał do klamki, gdy w mroku, ledwo rozjaśnianym światłem świecy, zamajaczyła niewyraźna postać.
- Zdawało mi się, że ktoś wołał medyka - usłyszał cichy, znajomy głos. - To prawda?
Derrick odruchowo skinął głową, choć gest ten mógł zostać niezauważony.
- Zgadza się - odpowiedział.
- A pan? - W pytaniu zabrzmiał cień wyrzutu. - Nic pan nie zrobi?
Derrick pokręcił głową. Kolejny odruchowy gest.
- To niemożliwe - stwierdził. Uprzedzając ewentualny protest kontynuował:
- Gdyby coś się stało w tym domu, albo na ulicy, przed bramą, to bym się tym zajął. Ale w tym momencie obowiązek związał mnie z tym domem. I nie chodzi nawet o zapłatę, którą otrzymałem.
- Jest pani córką kupca, panno Heleno. Cóż by pani pomyślała o kontrahencie, który po zawarciu umowy nagle ją zrywa, bo kto inny daje więcej? Nas, medyków, obowiązują podobne zasady... Kodeks, można by rzec...
Nie miał zamiaru jej tłumaczyć, że żaden kodeks medyków nie istnieje, a większość zasad, na które się powołuje, wynika li tylko ze zwykłej uczciwości. Magiczne słowo "kodeks" przedziwnie działało na ludzi...
 
Kerm jest offline  
Stary 15-04-2008, 20:19   #30
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
-Miałaś po prostu wyciągnąć z Leonarda informacje i przejechać mu sztyletem po gardle A ty pozwoliłaś zginąć Jonowi i Berne'owi! Pozwoliłaś by złapali Lin! I jeszcze masz czelność się tu pokazywać- nagle zagrzmiało głośno, spotęgowało to jeszcze bardziej wybuch True

Francesca była zaskoczona, miała nadzieję, że tez zginął, a teraz stał nad nią dobywając noża. Kobieta miała już użyć swoich mocy by się obronić. Gdy nagle mężczyzna odwrócił się i siadł na krześle podpierając głowę rękami, w dalszym ciągu trzymała nóź. Dzieciaki stały nieruchomo rozszerzając do granic możliwości źrenice. Przez otwarte okno powiało chłodem.
- Pomogę Lin jak tylko będę mogła... – powiedziała cicho, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu
- Wynoś się stąd lepiej! Już na nic się nie przydasz! Wynoś się a będziesz żyć... – powiedział przez zaciśnięte zęby, wzdrygając się od jej dłoni
- Pomogę jej... – powiedziała wychodząc –Ja jej pomogę, a ty już zejdź mi z oczu!. – powiedział po chwili milczenia wstając True
- Nie... za dużo tej nocy zmarnowało się krwi...lepiej odpocznij... – Francesca uśpiła go, ten opadł bezwładnie na krzesło, nóż wypadł mu z ręki uderzając z hukiem o podłogę, zagrzmiało ponownie...

>>>Dlaczego ja im pomagam?<<< zadała sobie pytanie, nie miało ono dla niej głębszego sensu, ani jakiejkolwiek logicznej odpowiedzi.
>>> Czasem dobrze uciekać w szaleństwa, żeby nie zatapiać się w monotonnościach<<<

Ruszyła przed siebie dobrze znała drogę, wiatr świstał między uliczkami, a co jakiś czas niebo rozświetlił imponujący piorun. Noc dawała jej więcej możliwości. Jeszcze nie miała pojęcia co będzie robić, miała improwizować i właśnie to podobało jej się najbardziej.

Weszła na górę pod osłoną niewidzialności, słyszała podniesione męskie tony, ruszyła w ich stronę. Większość zgromadzenia znajdowała się na górze, lecz nigdzie nie było Lin. Z rozmów strażników dowiedziała się, że jest przesłuchiwana w piwnicy.
Zagrzmiało...
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...

Ostatnio edytowane przez Asmorinne : 15-04-2008 o 20:26.
Asmorinne jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172