Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-02-2009, 15:29   #21
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Poruszanie się po bagnie wypadło drużynie sprawnie. Wbrew pierwotnym obawom nie zapadł się całkiem, wąski pas gruntu utrzymywał ciężar jego zbroi. Pozostawało mieć nadzieję, że elf nie sprowadzi ich na manowce bo wątpił, by zdołał o własnych siłach wyjść z wody. Chociaż miał za plecami wsparcie w postaci Flafie to jednak wolał z niego nie korzystać. Będąc szczerym, nieco się obawiał tego dziwnego podarunku, który kontraktor nazywał ,,Bestią".

Pozostali zachowywali się, jak gdyby nie byli na cuchnących, wilgotnych i pełnych niebezpieczeństw bagnach. Podskoki i tajemnicze figury akrobatyczne w połączeniu z otaczającym ich krajobrazem zdawały się conajmniej groteskowe. Nie pozostawało mu nic, jak uważać zarówno na pozostałych jak i na bagna. Nie podobało mu się miejsce, przesiąknięte aurą śmierci. Coś musiało się wydarzyć, prędzej czy później. No i zgodnie z jego wcześniejszymi podejrzeniami stało się

Idący na końcu drow nagle wykrzyknął coś o krzyżach. Jednak gdy Uzjel odwrócił się i spojrzał we wskazanym kierunki nie dostrzegł tam niczego poza zdradliwym bagniskiem. Zastanawiał się własnie, czy ich towarzysz nie ma po prostu lepszego wzorku gdy czarny elf ruszył do przodu. Uzjel postąpił o krok w jego stronę widząc, że przecież tam nie ma żadnej ścieżki, jednak było już za późno. Ich towarzysz runął w bagno, a powierzchnia wody zamknęła się nad nim jak paszcza wygłodniałej bestii. Chwilę później wynurzył się, tylko po to by ponownie zapaść się w głębinę bagna. Uzjel zignorował potwora, który się zbliżał i dopadł do miejsca, gdzie ostatni raz widział drow.a Chwycił halabardę za sam koniec, drugi zanurzając delikatnie w wodę. Jeśli tylko elf był przytomny to dzięki takiemu wsparciu powinien się wydostać. Jeśli jednak stracił przytomność, to Uzjel postara się wyłowić go używając halabardy jak haka

***

- Co ty wyprawiasz? Zostaw go!
- Nie mogę! W końcu teraz jesteśmy towarzyszami
- Ten twój ,,towarzysz" najchętniej wsadziłby ci sztylet w plecy!
- Nie obchodzi mnie to! To moja decyzja i będę z nią zgodny! Nie wtrącaj się
- Jak chcesz... jednak wiedz, że będziesz tego żałował
- Być może... Jednak jeśli mam się uczyć na błędach, to tylko na swoich własnych
- Obyś miał tylko czas wyciągnąć z nich naukę...


***

Miał tylko szczerą nadzieję, że któryś z tych niespokojnych nieumarłych nie nabierze ochoty by zapoznać się z nim bliżej. Słowa drugiego elfa tylko pogorszyły sprawę. Był dobry tylko w walce na ubitym polu, jeden przeciwko jednemu. Przeciwko wszelkim czarom, iluzjom i tego typu sztuczkom był bezsilny. Słyszał, że elfy są dobre w magii więc pokładał nadzieję w Szamilu
 
Blacker jest offline  
Stary 04-02-2009, 19:18   #22
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Xwtrąc
Szamil; Błędne ogniki nie jednego już wywiodły na bagna [a tobie najwyraźniej przyćmiły obecność norieca, który wrócił]
Ostrożnie próbowałeś zbliżyć się do miejsca, gdzie chlupnął i zniknął Ray`gi, ale na skraju wąskiej ścieżki nie wymacałeś dalej gruntu nogą. Nie mogłeś podejść, zapadałeś się już po kolana. Odrąbałeś kawał gałęzi, zamoczyłeś cieńszym końcem w szczelnym kożuchu roślin pływających i wodziłeś kijem wokół, zanurzając go jak najgłębiej, z nadzieją, że wymacasz tak tonącego a on zdoła się chwycić. Gałąź miała jednak tylko kilka metrów i nie sięgała daleko ani głęboko, a ty nie byłeś już właściwie pewien, gdzie dokładnie drow zanurkował mimowolnie. Łowienie drowów patykiem – failed.

Kall`eh także próbuje podejść, ale jako dwarf nie mógł zbliżyć się nawet na tyle, co zwinny Szamil. ‘Bagienko’ w miejscu gdzie wpadł drow wygląda jak kołyszący się dywan roślin.

http://www.ibiblio.org/wm/paint/auth...et.wl-1906.jpg

http://lh3.ggpht.com/_JDnGUQnxNC0/R3...o/DSCN0692.JPG

Jak widać – nic nie widać... Dwarf sięgnął ręką. Gruby ten kożuch, różne roślinki tam pływają...

Przestrzelić to z kuszy...? Celnie...? Ni w ząb. Masz pomysł, żeby wrzucić tam coś większego niż patyk, a wypornego – pytanie tylko, czy drow nie dostanie tym pięknego KO ciosu w głowę... Spoglądasz w górę – powyginane konary wielkich drzew. Ta wielka małpa noriec po tym skakała, wyglądają na w miarę wytrzymałe... [?].

Isendir; Obejrzałeś się na drowa, był coś markotny. Zwróciłeś uwagę na to, że miał chorobliwie kiepską minę, a po chwili, jak ci się zdało, szedł chwiejnie, jakby ze zmęczenia. Nim zdążyłeś zareagować, padł w wodę. Poszukujesz go wzrokiem wśród zasłony mchów i pływających roślinek, ale nic z tego – drow przepadł jak chlebuś w wodę! Póki co skupiłeś się na walce...

Uzjel; Ork i Isendir zabrali się za stwora skaczącego po gałęziach, więc ty próbujesz dołączyć do akcji wyławiania drowa zgubionego przez błędne ogniki. Halabarda jest długa, ale nie aż tak długa, by zanurzyć ją głębiej niż na metr, niech to szlag. Blizej nie podejdziesz, w swojej zbroi zapadasz się o wiele łatwiej niż Szamil i Kall`eh razem wzięci! Ostrożnie robisz z halabardy bosak, ale i to nie pomaga. Łowienie drowa halabardą – failed!

Powierzchnia wody i cały zielony kożuch falowały energiczniej, raz po raz. Albo drow jeszcze się porusza, albo co właśnie z rozkoszą ogryza jego kości...
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 04-02-2009, 19:48   #23
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Dlaczego na północ w poszukiwaniu cywilizacji? Ano dlatego, że jakaś na
pewno była już na wschodzie. Jeśli natomiast na północy nie było by
żadnej, ta barwna zbieranina powinna na pewno jakąś ze sobą przynieść.
Barbak był pewien, że jakąś cywilizację zabrali ze sobą w plecakach.

Na prośbę Szamila, o nie zabijanie więcej komarów, w szczególności na
jego plecach, Barbak zareagował uniesionym kciukiem. Nie bardzo to
rozumiał, ale elfy znane były z zamiłowania do przyrody (pod każdą postacią) i
szczególnej wrażliwości w stosunku do istot bezbronnych. Szamil zdawał
się nie być typowym elfem, jednak jak widać jego krew pod pewnymi względami
dalej trzymała go z jego elficką bracią. Tak czy inaczej Synek przeszedł
metamorfozę. Z młodego porywczego dziecka, stał się trochę starszym i
dalej porywczym elfem. Trzeba mu było oddać, że przez te bagniska prowadził
ich przednio. Wykonywanie kolejnych podskoków po kępkach trawy w jego
wykonaniu wyglądało imponująco i było na tyle czytelne, iż on sam,
zaprzeczenie wszelkiego wdzięku, był w stanie za nim nadążyć (i nawet przy tym
specjalnie się nie ubłocić). Gdy tak, jak rzeczona wcześniej rącza łania
skakał sobie w najlepsze po kępkach trawy, nagle usłyszał przekleństwa i
odgłosy poślizgu. Jędrzej, bowiem autorem tych odgłosów był Jędrzej,
jechał właśnie na swym tyłku i zmierzał w kierunku swej zagłady (Nie,
Jędrzej nie był ZABÓJCĄ!). Podcięcie sobą samym Barbaka i narażenie
się na bycie przygniecionym przez jego mało delikatne (acz pięknie
wyrzeźbione i dobrze utrzymane dzięki pomocy towarzysza) ciało .... było delikatnie
mówiąc nierozsądne.

Ork szybkim ruchem zatrzymał chłopa, podniósł go za fraki tak, że przez
chwilę jego twarz była na wysokości twarzy Barbaka (a jego nóżki
wesoło podrygiwały to na prawo to na lewo).
- Spokojnie! Rzekł ork. Jeszcze będziesz miał okazję mnie
zabić!
Puścił chłopa, a ten z głośnym pluśnięciem usiadł w błocie.
Usiadł zaraz koło srebrnej monety. Srebrnej monety leżącej sobie w
najlepsze pośrodku puszczy. Ork zdawał sobie sprawę, że srebrne monety mają to
do siebie, że zazwyczaj można je znaleźć w środku puszczy. Nie zdziwił
się więc tym wcale. Podniósł krążek drogocennego kruszcu, wyczyścił
z błota, nagryzł aby sprawdzić jego prawdziwość, po czym schował
głęboko.

Zanim zdążył dobrze zastanowić nad tym co się działo, ciszę jaka
panowała przerwało zawołanie ciemnego elfa:
- Krzyże!
- Ke?
Wyrwało się Barbakowi.

Elf jak w transie podążył w kierunku domniemanych krzyży, po czym nikogo
nie uprzedzając zapadł się pod wodę.
Widząc to ork wykonał znak krzyża nad duszą przyszłego nieboszczyka.
- Niósł wilk razy kilka....
Lembas wynurzył się łapiąc pożądliwie powietrze.
-... a na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje! Rzekł
sentencjonalnie ork i zastukał palcami we własny pancerz.
Drow ponownie zanurzył się pod wodą. Ork jednak nie miał czasu na
zastanawianie się jak dobrym pływakiem jest jego hebanowy kompan. Dlaczego?
Ponieważ jego inny kompan z karykaturą wędki w ręku zamiast robić z niej
użytek zamknął oczy i stał jak ten cieć przy hałdzie żwiru.
Na dodatek jeszcze w zielonej głowie pojawiły się głosy. Oszalałem
czy jak?
Kruk przedstawił szybką charakterystykę gatunkową
przeciwnika, przedstawiając jego mocne i słabe strony. Przydana sprawa

Ponieważ Barbak już niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że
ślepy wcale nie oznacza bezbronny, ruszył pędem w kierunku piekliszcza. Młot
wiernie pojawił się w prawicy i z furkotem (który to od dziś będzie u
Szamila wywoływał nerwowe oglądanie się przez ramię) powędrował na
spotkanie z kończyną bestii. Furkot został zakończony efektownym
chrupnięciem, a przeciwnik lotem parabolicznym powędrował na spotkanie konarów drzew.

- Nigdy nie zamykaj oczu!
- Jestem twoim dłużnikiem.
- Owszem. I kiedyś spłacisz swój dług. Uwłaczało by i mojej i Twojej
godności gdybym powiedział Ci gdzie i kiedy. Ufam jednak, że sam będziesz
wiedział to najlepiej.


-Zawsze wiedziałem, że kręcą Ciebie dziwne stwory. Synek czekał
na wypłynięcie Drow'a, ale jakoś tak bez przekonania.
- No pewnie, że tak. Jak myślisz, dlaczego podróżuję z tak gorącym
młodzieńcem jak Ty, oraz z kimś zapakowanym taki skomplikowany pas cnoty
jak On?
Ork ruchem głowy wskazał Uzjel'a.
Młot powędrował do lewej dłoni, natomiast w prawej pojawił się topór.
Isendir zaczął szyć z łuku w kierunku piekliszcza dając tym samym czas
zielonoskóremu na zastanowienie.

On mnie nie widzi, tylko słyszy tak? Barbak zamarł w bezruchu ustawiony
frontem do przeciwnika, jednak nie poruszając się wcale. Starał się nawet
za głęboko nie oddychać. Kto wie czy był tu tylko jeden taki stwór?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 06-02-2009, 13:47   #24
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
- Nu masz ci los. - fuknął Kall'eh widząc, że nic nie widzi... przez te zielska porastające wodę. - Nu i po Ray'gim...
Już miał zostawić go istotom bardziej przystosowanym do takich warunków, gdy zobaczył konar. Konar, który zdaje się był w sam raz, żeby dotrzeć do drowa i w miarę nie zmoczyć się.

Rozejrzał się jeszcze bardziej, dookoła same drzewa. A jak wleźć na tą gałąź? Jest za mały. Już miał rezygnować gdy wpadł na szatański pomysł. Podbiegł do zakutego w zbroję jegomościa. Z tego co pamiętał zwał się Uzjel.

- Wrzućta mnie, ło tam - Paluch Krasnoluda wskazywał gruby konar, z którego można było by dojść blisko basenu pływackiego z ciemnym elfem jako zawodnikiem.
- Wrzucić? - Uzjel spojrzał nieco zdziwiony wyjmując halabardę z wody - Mogę spróbować, ale obawiam się nieco konsekwencji, gdybym nie trafił. Jesteś pewien?
- Ino jestem - Kall'eh nastawił się, położył kuszę i wziął w obie ręce Topór. - Zatym chwyt, zamach i rzut. - Dwarf zacisnął powieki, żeby tego nie oglądać.
- Jak sobie życzysz...

Blacker zbliżył się do krasnoluda chwytając go za pasek i kołnierz. Rozkołysał go w powietrzu a następnie z całej siły rzucił w stronę konaru, modląc się by trafił szczęśliwie.

Kall'eh leciał, leciał i.. doleciał. Od razu usiadł okrakiem. Chciał tak dojść aż do końca. Ale przypomniał se odległe czasy jak jego towarzyszka podobnie komiczny sposób się poruszała. Nie wyglądało to najprzyjemniej. A może wyglądało? W każdym bądź razie Krasnolud wstał licząc, że te ślepe licho,( noriec?... tak noriec) go nie dorwie. Z nim na drzewie nie ma za bardzo szans. Zatem ruszył w stronę gdzie konar robił się węższy. Powoli już prawie się czołgając - no cóż, na niektóre sprawy nie ma się wpływu.

Już prawie, prawie...Jest. Miejsce gdzie nurkuje Drow. Super, tylko drowa ani śladu. Wszędzie za to ogromne ilości rzęsy i innych roślin wodnych. Spróbował dosięgnąć toporem. Nie poszło.

- Niczego dłuższejszego ni mum...- zafukał się i rozejrzał.
- Rycyrzu, musz wystarczająco długachnego sprzęta, mużesz mienia go zaporzyczysz na chwilunie? - Wycedził do Uzjela z wyszczerzone zębami.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 06-02-2009, 14:35   #25
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Aż przysiadł na pupie. W sumie to należało to określić dosadniej ale od zupełnej porażki uratował go Barbak. Aktualnie siedział cały ubabrany w błocie i przyglądał się znalezisku. W życiu nic nie znalazł co mogłoby mieć jakąkolwiek wartość a to tu wyglądało... minimum na srebro! Czegoś podobnego żaden chłop nie doświadczył w jego wiosce, przynajmniej odkąd Jędrzej pamiętał. Nie mogąc w swe szczęście uwierzyć wisiorek od razu został zaanektowany i oficjalnie sprawdzony.
Pólgarniec przygryzł go mocno czym nie jako powtórzył czyn orka jakieś półtora metra dalej i metr wyżej. Otarł go z błota i podyndał przed nosem. Nie wątpliwie kryło się za jego poświatą jakieś drugie dno i On musiał je znaleźć. Póki co raz jeszcze obejrzał krzaki. Nic nie znalazł a wiadomo że grzyby zawsze rosną w kupach(tfu zgrajami).

Cały pochód podzielił się na dwie drużyny. Jedna część walczyła z niespodziewanym i bardzo brzydkim stworem. Reszta ratowała równie brzydkiego elfa. Jędrzejowi było wszystko jedno w jednym i drugim przypadku. Najważniejsze teraz było znalezienie jakieś zaczepki na dalszą część tutejszego zadania. Był pewien że stwór nim nie był. Same bagna wyglądały również nieciekawie. Jedyne co się wyróżniało to Krzyże.
„Krzyże” przypomniało mu się co wcześniej starał się im zaakcentować Ray’gi. Być może tam coś było, być może nie. Należało to sprawdzić.
-Pikne dzieki panie Ogrze za pomoc. Nic by mi się nie stalo ale i tak dziekuje. Nie chcem przeszkadzać w wojnie z poczwarą. Dlatego pójdę sobie...

Ruszył po śladach obok topieliska szukać osławionych krzyży.
 
Vireless jest offline  
Stary 06-02-2009, 20:18   #26
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Zrezygnowany Uzjel wyjął halabardę z wody. Gdzieś tam najpewniej jeden z nich kona w odmętach błotnistej wody, a on nie mógł zrobić nic, by mu pomóc. Był bezsilny, a brak możliwości jakiegokolwiek działania palił go wstydem. Parszywe sztuczki i parszywe miejsce! Nawet chichot Flafie nie był go w tej chwili w stanie zirytować, wyrywając z ponurych rozmyślań. Zrobił to jednak krasnolud Kall'eh, z dość nietypową prośbą. Mianowicie chciał, by Uzjel wrzucił go na drzewo. Choć było to dość nietypowe to nie wypadało odmówić

Modląc się w myślach, co zdarzało mu się po raz pierwszy od bardzo dawna. Nie miał najmniejszej ochoty mieć towarzysza na sumieniu, co najpewniej zdarzyłoby się gdyby spudłował. Słyszał co prawda, że ork miotnięty przez krasnoluda może stanowić śmiecionośną broń (zwłaszcza na smoki), jednak Uzjel nie był pewien swojej siły. W końcu miał na sobie naprawdę ciężką zbroję, a dokładając do tego ciężar krasnoluda wychodziło na to, że będzie dźwigał stanowczo zbyt dużo.

O dziwo, udało się jednak i krasnolud wylądował bezpiecznie na konarze. Udało mu się nawet zachować na nim równowagę, co przy jego posturze musiało być nie lada wyczynem. Wkrótce się jednak okazało że plan krasnoluda miał pewną lukę. Mianowicie Kall'eh nie miał czym wyławiać drowa. Uzjel podał mu więc stoją halabardę, jednak wtedy w jego głowie ponownie odezwał się nieproszony gość

- Ładny rzut
- Dziękuję... A teraz możesz mi dać spokój?
- Ładnie to tak? Ja przychodzę do ciebie z dobrą wiadomością a ty tak mnie traktujesz?


Dobra wiadomość. Co może dla czegoś takiego być dobrą wiadomością?

- Wybacz. Powiedz, co to za wiadomość?
- Nie uda się
- Co?
- Twojemu druhowi nie uda się. Drow nie zostanie wyłowiony. Spójrz tylko na miejsce gdzie wpadł do wody. Skoro ty z brzegu nie dosięgnąłeś do niego halabardą to tym bardziej nie zrobi tego krasnolud z drzewa. To proste
- Zaraz... I to ma być ta dobra wiadomość?
- Dobrą wiadomością jest wiedza, że musisz uważać. Twój towarzysz mógł po prostu nie chcieć zostać wyłowionym. Udawanie śmierci jest wręcz genialną przykrywką dla wszelkich działań za plecami pozostałych
- Mówisz, jakbyś sam tak robił
- Być może... Teraz jednak zajmij się tym ślepym monstrum


Uzjel zgodnie z otrzymaną radą zwrócił się w stronę niewidomego monstrum. Wyciągnął przed siebie prawą rękę, wokół której pojawiły się białe iskierki. Po chwili jego dłoń zajarzyła się białobłękitnym światłem i w stronę potwora wystrzeliła strzała, wyglądająca jak utkana z czystej energii
 
Blacker jest offline  
Stary 06-02-2009, 22:46   #27
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Submersed hollow



Lolth...! Jakbyś chciał... teraz... mieć... chociaż... gnomi peryskop...!

Przez moment drow był już obiema nogami na tamtym świecie i tylko jedną, słabnącą ręką trzymał się życia. Czy raczej gasnącą myślą. W jego zawodzie to nie pięść się liczyła, a umysł. Lodowata woda zatykająca płuca szybko zrobiła swoje i poza szokiem termicznym drowowi zaczął doskwierać brak tlenu. Szarpał się, próbując uwolnić nogi z uścisku wroga, szarpał się zaciekle przez czas wydający się bardzo długą chwilą. Spojrzał w górę; gdzieś wysoko, zielony, ciemny sufit toni wodnej przebił koniec gałęzi; miotała się w tę i z powrotem, ale nie miała szans sięgnąć głębiej. Kolejne szpikulce przebiły falującą powierzchnię, ale drow mógł tylko zakląć w duchu, były zbyt wysoko, poza jego zasięgiem, nikły, gasły, mętniały... Ray`gi szarpnął znów nogami, bezradnie. Nie mógł złapać tchu, płuca zalała mu lodowata woda. Pociemniało mu przed oczami. Wiedział, że zaraz zemdleje, bowiem ledwo pamiętał już, kim jest i gdzie się znajduje... Jego ramiona wykonały ostatnie, powolne ruchy i znieruchomiał, swobodnie unoszony w toni wodnej i ciągnięty w dół, z odchyloną do tyłu głową i zamkniętymi oczami.
* * *

Szamil; Rzuciłbyś Ray`giemu brzytwę, żeby się chwycił, ale jesteś do niej zbytnio przywiązany...

Uzjel; Niech to. Za długo to trwa...! Nawet drow nie jest w stanie na tak długo wstrzymać oddechu! Kall`eh wpadł nagle na hmm interesujący pomysł! Postanawiasz pomóc, choć wątpisz nieco w skuteczność i bezpieczeństwo samego dwarfa. Na szczęście, siły w ramionach ci nie brakuje i udaje ci się podsadzić krasnoluda na nisko wygięty nad wodą konar.

Isendir; Nieczęsto bywałeś na bagnach nieczęsto spotykałeś norieci. Byłeś zaskoczony atakiem, na szczęście ork i jego packa na komarnice czuwali w pobliżu. Postanawiasz się zrehabilitować i osłaniać rybacką część drużyny usiłującą wyłowić drowa z bagnistej zupki. Chwyciłeś za łuk – nieco obłocony, ale wróg nie znajdował się daleko i strzały nie miały dużego dystansu do pokonania. Wręcz, dystans ten był niepokojąco niewielki i stale się zmniejszał... Noriec rzucił się ku wam, tym razem byłeś w pełni gotowy. Dwie strzały świsnęły w powietrzu; jedna wbiła się pod obojczykiem bestii, rzucając nią w bok, druga przebiła prawą przednią łapę. Ciężko raniony noriec skamlał tego przeraźliwie przy każdym kroku. Natarł niezgrabnie, zdążyłeś dobyć miecz i ciąłeś po drugiej przedniej szponiastej łapie, którą próbował cię sięgnąć.

Uzjel; Elf okazał się dobrym łucznikiem, jak na zabłocony łuk oba strzały były naprawdę niezłe. Postanowiłeś wspomóc walczących magią, jako że broni użyczyłeś dwarfowi. Świetlista energetyczna strzała rozbiła się na pył o bok atakującego norieca, a stwór zawył, krwisty wybuch wyrwał mu małą dziurę w ciele!

Barbak; Elf wziął się w garść i porządnie ranił norieca z łuku, znaczenie ułatwiając ci zadanie. Uzjel wspomógł was magiczną sztuczką! No! Czekałeś. Niczym drapieżnik, czekałeś, przyczajony, w bezruchu, i skupieniu. Czekałeś do ostatniej chwili.
Uderzyłeś z całej mocy młotem w grzbiet norieca, z góry, niczym kowal w kutą stal. Stwór, zmiażdżony potężną siłą ciosu i wgnieciony w podmokłą glebę, z przeraźliwym kwikiem rozplasnął się, wyginając makabrycznie połamane kończyny, i wyrzygał czerwoną breję krwi i wnętrzności. No. I po krzyku!

Kall`eh; Najpierw tylko obserwowałeś, a teraz sam posuwasz... się... uh.. po konarze... aczkolwiek jakąś inną, egzotyczną techniką... Gałąź trzeszczy i ugina się niepokojąco, ale udało ci się po niej przejść. Gdy się zwężała, przepełzłeś dalej, z gracją spasionej gąsienicy. Czyli całkiem nieźle. Moczysz toporek, ale nie sięgasz nim zbyt głęboko [pomajtałeś nim tuż przy powierzchni] ŁOOooooOOł! Gałąź zakołysała się, wczepiłeś się w nią rączkami i nóżkami. Odetchnąłeś, nie spadłeś. Uzjel podaje ci swoją halabardę. Zanurzasz ostrożnie, co by drowa nie sieknąć na dzień dobry, i siedząc okrakiem na konarze, mieszasz w zielonej zupie, starając się wymacać drzewcem ciało drowa... z nadzieją, że nadal tli się w nim życie...

* * *
Bul...
Bul bul...

To you
I'm all I've left undone
I'm all I haven't won
Lift me up my soul's so hollow
Lift me up

- Przy mnie nie musisz się bać…

You take
The breath you didn't make
What's left you did forsake
Lift me up my soul's so hollow
Lift me up my soul's so hollow

- Przy mnie nie musisz cierpieć…

You can make me scream internally…
You can make me breathe eternally…
- Bo ja i tak… pójdę za tobą wszędzie… I am eternal, Ray`gi...!!! Mwaha-ha-ha-hah!!!



- KHHH!!! – Ray`gi ocucony gwałtownie, ze zgrozą otworzył szeroko oczy, syknął bezgłośnie w wodę przez zaciśnięte zęby.
Podtopione ciało wiotczało i usypiało kołysane zdradliwą wodą, ale umysł drowa wciąż jeszcze żył wolą walki. Trzymające cię coś, uspokojone twoim długim bezruchem, rozluźniło chwyt na twoich łydkach. Korzystając z okazji sięgnąłeś powoli w dół i sieknąłeś na ślepo sztyletem. Puściło! Byłeś dobrym pływakiem, nawet w tej cholernie lodowatej wodzie. Osłabiony ale wciąż zdolny płynąć, płynąłeś. Coś twardego szturchnęło cię w lewy bark. Instynktownie chwyciłeś, ale zdałeś sobie sprawę, że to...

Kall`eh; Coś te drowy dziś nie biorą, do kroćset... Waaaah!!! Halabarda gwałtownie szarpnęła cię w dół! Byłeś jednak czujny i trzymałeś się mocno! Powierzchnia zielonego kożucha zafalowała, zabulgotała. Pociągnąłeś mocno w górę. Ale sztuka! Drow, półprzytomny, kurczowo uczepiony drzewca halabardy, wyłonił się z wody, kaszląc głośno i z trudem łapiąc oddech. Był porządnie podtopiony i nie do końca przytomny, a może wciąż jeszcze zamroczony iluzją błędnych ogników. Idąc po gałęzi z powrotem do ścieżki, holowałeś go, uczepionego końca halabardy. Dotarłszy do ścieżki, drow, wyglądając niezaprzeczalnie na bardzo schorowanego i wycieńczonego –a przy tym trząsł się jak elficka galareta!-, zdołał o własnych nadwerężonych siłach wdrapać się na ścieżkę. Długo jeszcze kasłał. Wreszcie chwiejnie wstał, wyglądając już ciut lepiej [o ile drow może wyglądać dobrze, zabłocony i z zielonym mchem we włosach].

Ray`gi; Trząsłeś się z przejmującego zimna. Woda była lodowata. Brązowego zabarwienia ciecz ściekała powoli po twoim ciele, zmywając resztki błota i szlamu. W srebrnych włosach zaplątało się liczne drobne zielsko wodne, miałeś go też pełno w kieszeniach. Twoje szaty były obrzydliwie cuchnąc bagienkiem, dyskomfortowo ciężkie i zimne. Trząsłeś się. O Lolth, jak zimno! Dygotałeś niekontrolowanie, szczękając zębami [także z wściekłości], podejrzewając, iż iluzja błędnych ogników magicznie doprawiała ten lodowaty chłód. Nie najlepiej się czułeś, opiłeś się trochę tej paskudnej wody. Mimo to najwyraźniej Lolth jest wciąż z tobą! D-d-d-dddasz radę...! [szczękanie zębami, drgawki] N-n-n-nnnic, czego d-d-d-drow psjonik b-b-by nie pokonał...!

* * *
Chłop z Męczyworów przejął dowodzenie i ruszył na poszukiwanie krzyży. Bezowocne poszukiwania, aczkolwiek trochę czasu minęło, nim chłopski rozum skojarzył, ze krzyże były iluzją błędnych ogników, i że nikt z drużyny raczej nie chce odnaleźć tych krzyży... Bo na chłopski rozum tam gdzie pobojowisko tam krzyże, nie? Dzielny przewodnik Jędrzej [wzrok sokoła, ucho słonia] prowadził was niestrudzenie krętą ścieżką z kęp bagiennych roślin wystających z bagna. Kierujecie się na północ, pokonując mokradła w całkiem żwawym tempie. Wkrótce przewodnik przystanął, a waszym oczom ukazał się przepiękny widok.

http://fc05.deviantart.com/fs17/f/20...owapproach.jpg

Mokradła przepięknego, nietypowego koloru, spowite tajemniczą poświatą.
- Dotarliście na pobojowisko, gdzie niegdyś stoczono straszliwy bój – usłyszeliście w myślach głos Kruka.
Już?! Ha! Łatwizna! Dawaj coś mocniejszego, wyleniała czarna kuro!!!

Usłyszeliście głośne pluśnięcia, z lewej, z prawej, przed wami...
Jędrzej rozejrzał się bezradnie, ścieżka urwała się, zapadła pod ziemię, zatopiona przez wodę o dziwnej poświacie. Woda była na tyle przejrzysta, że chłop widział swoje jeszcze stopy. Ostrożnie pomacał nogą grunt wypiętrzonej ścieżki przed sobą. Ruszył powoli na przód, czujnie przesuwając stopy po wąskim wypiętrzeniu, stojąc w wodzie już po kolana. Ork ruszył za nim. Gęsiego, podążaliście za towarzyszami z przodu, balansując na pograniczu topieli i bagna.
- Obcy!
- Obcsssy! Obcssssy!
Zamarliście wszyscy w tym samym momencie, nasłuchując.
- Obcsssssy! Ssssy-cssy! – szemrało wokół echo sykliwych głosów.
Kątem oka dostrzegliście przemykający w wodzie cień i szlak malutkich bąbelków wiodący za nim. Zniknął.

Jędrzej szedł dalej, brodząc już w wodzie po pas. Tym co go motywowało było wyraźne wyniesienie terenu przed wami. Wielka polana, porośnięte kępkową roślinnością, gdzie najwyraźniej można było stanąć w miarę suchą stopą. Chłop bezpiecznie doprowadził was na polanę, zieloną wyspę z roślin na morzu dziwnej wody. Znajdowała się na niej podejrzana kępa zgnilizny... gniazdo...?

W wodzie wokół wyspy krążyło kilkanaście cieni, ale zbyt późno zwróciliście na to uwagę... Na waszą oazę z wody wypełzło kilkanaście wężowatych stworzeń z bronią w ręku.
big snake by ~Nalavara on deviantART
- Obcy!
- Obcsssy! Obcssssy!
Nim zdążyliście zareagować, woda wokół zabulgotała i wynurzyły się z niej kolejne łby, tym razem ohydniejsze. Gorzej, łby wynurzały się także spomiędzy kęp roślin, dosłownie spod ziemi, spod waszych stóp!



- Istoty zamieszkujące te bagna, będące potomkami poległych tu wojowników i tych, którzy utonęli na bagnach, czczą to miejsce, składając mu ofiary – usłyszeliście głos Kruka.
Oni wyłażą na wyspę...!
- Na cześć dowódcy zwycięskiej armii, za jego słowem, jego klątwą, powstali z martwych ciał, przeklętych dusz, i egzystują tylko po to, by sławić zwycięzcę, który pokonał i okrutnie ukarał ich przodków.
Oni tu idą!!! Idą TUTAJ! Już tu są!!!
- Raz na sto jedenaście dni stworzenia te oddają hołd zwycięscy, składając mu w ofierze zwierzę zwane Błyskiem Kłów. Nie jest to jednak krwawa ofiara; zwierzę musi przeżyć rytuał, jakim jest ujarzmienie bestii! Najdzikszy potwór stąpający po tych ziemiach musi ugiąć się przed wolą zwycięscy, pana i władcy tego lasu, tych bagien!

Na szczęście stwory nie zaatakowały, a i zwinność i szybkość ludzi z bagien, podobne gracji zombi, uspokoiły was nieco. Gorzej z tymi wielkimi wężami, te jednak trzymały się na obrzeżach wyspy, gapiąc się tylko na was błyszczącymi ślepiami.
- Oto i wasz quest. Musicie schwytać i rytualnie ujarzmić stworzenie zwane Błyskiem Kłów. Czczone zwierzę jakie będziecie ujarzmiać pod żadnym pozorem nie może zginąć! Waszym pierwszym zadaniem będzie uzyskanie zgody tutejszego ludu na zapolowanie na święte zwierzę, Błysk Kłów. Musicie wywalczyć sobie to prawo w rytualnym pojedynku, nie możecie go kupić.

Stworzenia z bagien, olewając was zupełnie [poza tym że się gapią], zebrały się na polanie wystającej ponad wodę i bagno. To chyba one zmajstrowały tu coś co przypomina kupę kompostu, gałęzi i kamieni, a co chyba miało być budowlą co najmniej znaczącą, gdyż stwory przyglądają się jej z zaciekawieniem i podekscytowaniem. Zalatuje od nich inaczej pojętym życiem wiecznym. Ich spojrzenia zdradzają co nieco intelektu...
Blub! – z wody wynurzyło się coś naprawdę wielkiego! Kawał pięknisia!



Trzymetrowe monstrum na rozkoślawionych pajęczych nogach z zatrważającą zwinnością i szybkością przylazło na wyspę-polanę, by stanąć z wami twarzą w mordę. Stwór jest jak widać ohydny i bije od niego niepokojąca aura grozy. Przygląda się wam, bardziej w zaciekawieniu, niż agresji czy strachu. Pozostali ludzie bagien także traktują was raczej jako dodatkową atrakcję, niż bufet. Póki co. Ot, gapią się na was jak na kolesi odstających od towarzystwa...
- Csssego szukać, obcy?! – spytał Blub [jak można trafnie go ochrzcić]. - Obcy szszszukać dna?! – przekrzywił makabrycznie dyndający, stargany łeb. - Obcy tu w dół, tonąćsss...! – stwór uśmiechnął się kąśliwie, inne zabulgotały chichotem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-02-2009, 14:01   #28
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Mówią, że tonący brzytwy się chwyta. Ray'gi pokazał jednak nowy poziom w byciu ratowanym nietypowymi narzędziami.

Wbrew pesymistycznym przewidywaniom śmiały plan Kall'eha wypalił. Udało mu się wyrwać drowa z ramion śmierci i przywrócić go życiu. Uzjel spojrzał z szacunkiem na krasnoluda. Dokonał to, czego jemu się nie udało. Uratował ich towarzysza, samemu ryzykując gdyby konar był za słaby. Odwaga była tym, co zdolne było wzbudzić szacunek w sercu rycerza. Miał nadzieję, że drow nie odniósł trwałych obrażeń, jednak niestety nie znał się na udzielaniu pomocy topielcom. Całe szczęście ich ciemnoskóry towarzysz nie wyglądał na potrzebującego natychmiastowej pomocy, więc Uzjel bez przeszkód mógł zająć się walką

Isendir wysłał w stronę przeciwnika dwie strzały. O dziwo, pomimo trudnych warunków strzału obydwa były celne. Coraz bardziej zadziwiali go towarzysze. Byli o wiele lepsi niż się początkowo spodziewał widząc ich zabawy w karczmie. Najwyraźniej w chwilach swobodniejszych żartowali, ale w chwilach walki potrafili pokazać swoją siłę. Nie chciał zostawać za nimi w tyle, jednak chwilowo był bezbronny. Z tego właśnie powodu postanowił ujawnić swoją umiejętność, choć później mogło się to na nim zemścić. Energetyczna strzała, choć stworzona na szybko i pozbawiona faktycznej mocy okazała się jednak skuteczna, raniąc norieca. Dzieła dopełnił ork, zadając miażdżący cios swoim młotem. Uzjel poczuł delikatny dreszcz na myśl, że taki cios mógłby spaść na niego. Nawet jego zbroja mogłaby go w tej sytuacji nie uratować

Przedstawiciel klasy chłopskiej pochodzący z mieściny o przeurocznej nazwie poprowadził ich dalej przez bagna. Okazało się, że albo miał doświadczenie w chodzeniu po podmokłych terenach, albo sprzyjało mu szczęście. W każdym razie doprowadził ich do pobojowiska, gdzie według kruka mieli dotrzeć. Ścieżka kończyła się jednak znikając pod wodą. Ruszyli dalej, posuwając się wąskim wybrzuszeniem ziemnym, gdy spod wody wyłoniły się dziwne istoty, mające według słów kruka być potomkami poległych żołnierzy. Nie podobało mu się to, ale według słów kruka mieli w pojedynku wywalczyć sobie prawo do upolowania jakiegoś monstrum. Prawie wszyscy z drużyny zaprezentowali się już w jakiś dobry sposób (no może poza drowem, ale ciemnoskórym należy to wybaczyć). Z tego wychodziło na to, że teraz jego kolej

Powstrzymując się, by nie skrzywić się na widok rozmówcy Uzjel wystąpił o krok przed pozostałych. Nie ma co się bawić w dyplomację, pora powiedzieć wprost po co tutaj przyszli

- Nie, nie szukamy dna. Przybyliśmy tutaj by ujarzmić Błysk Kłów. Wiemy jednak, że potrzebujemy waszej zgody by to zrobić. Dlatego ja, Uzjel Lightfist chcę stanąć do rytualnego pojedynku o prawo do polowania!
 

Ostatnio edytowane przez Blacker : 07-02-2009 o 15:41.
Blacker jest offline  
Stary 07-02-2009, 18:50   #29
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Xwtrąc
Uzjel; Wystąpiłeś do przodu, na co stwory z bagien zareagowały wyraźnym ‘ożywieniem’. Przez moment pomyślałeś, że to był błąd, a te parodyjne, wskrzeszone nieznaną mocą kreatury zaraz rzucą się tłumnie na ciebie, wyłuskają ze zbroi i poobgryzają twoje ciało do nagich kości. Znieruchomiałeś na kilka sekund, tak jak i stwory z bagien. Nie zaatakowały.
- Nie, nie szukamy dna. Przybyliśmy tutaj by ujarzmić Błysk Kłów. Wiemy jednak, że potrzebujemy waszej zgody by to zrobić.
Stwory wyglądały na mile zaskoczone waszą znajomością tutejszej tradycji. Punkt dla was. Teraz patrzyły na was inaczej, były to mniej wygłodniałe spojrzenia...
- Dlatego ja, Uzjel Lightfist chcę stanąć do rytualnego pojedynku o prawo do polowania!
Stwory milczały, tylko węże posykiwały raz po raz, wysuwając rozdwojone języki. Monstrum na pajęczych nogach lekko i zwinnie podeszło do ciebie. Tak, stanowczo, te cienkie, długie nogi są niezwykle praktyczne na podmokłym terenie. Starałeś się zachować zimną krew i spoglądać w twarz maszkarona, na jego wygięty nienaturalnie, kołyszący się stargany łeb. Podszedł blisko, niebezpiecznie i nie-fajnie blisko, ale nie okazywałeś zmieszania, by nie rozdrażnić gospodarzy. Dobrze, że pod maską nie było widać, jak krzywisz bezradnie twarz. Boże, jak ten stwór cuchnął...! Uśmiechnięty wstrętnie, z rozbawieniem i ciekawością, stwór na pajęczych nogach okrążył cię badawczo. Z dystansu obejrzał też każdego z twoich towarzyszów.
- Nie sssnam cię, Uzjelu Lightfisssst – odparła zaczepnie i pogardliwie bestia. – Bagna i las cię nie sssnają, ani twoich towarzyszy. Obcsssy nie mają prawa do pojedynku, nie mają prawa polowaćsss na Błysk Kłów!
Zatrzymał się przed tobą i zbliżył łeb do stalowej maski zasłaniającej twoją twarz.
- Bagna i lasss widzą jednak twoją odwagę. Jesssteś mężczyzną, obcym mężczyzną, jeśli chcesz stoczyć pojedynek, musisz przejść próbę Kirenny. Tylko wtedhhhy możesz stanąć do pojedynku, Uzjelu Lightfissst.

Wszyscy;
Stwór wygląda na nieprzejednanego. Pechowo, nie macie w drużynie żadnej kobiety, więc próba Kirenny jest nieunikniona. Zgadacie się, nie mając za bardzo wyboru.
- Chodźcie za mną, obcsssy – pajęczy stwór ruszył na przód, zszedł z wyspy i zanurzony w wodzie po pajęcze kolana, zwinnie kroczył w mętnej wodzie. – Chodźcie.
Ruszyliście czujnie i ostrożnie za nim, brodząc znów w wodzie, idąc po wypiętrzeniu terenu. Ludzie z bagien i węże odprowadzili was wzrokiem, po czym zabrali się za znoszenie gałęzi i błota do rozbudowy tego swojego gniazda. Stwór prowadził was przez piękne, złoto-czerwonawe wody bagien. Było tu pięknie, tak pięknie i cicho. Tylko chlupot wody. Stwór zatrzymał się przed wielkim drzewem o powykręcanych konarach, i obszedł je. Podążyliście za nim i po drugiej stronie pnia ujrzeliście przedziwną rzeźbę.



Kall`eh; Jesteś krasnoludem, ale bladego pojęcia nie masz, z jakiego kamienia wykuto ten posąg. Piękny, gładki, odporny zupełnie na działanie czasu i bagien kamień. Nie widziałeś takiego materiału, jak długo żyjesz!

Wszyscy;

- Zgodnie z wolą bogini tych bagien, Kirenny, każdy mężczyzna który żąda pojedynku, musi przejść próbę odwagi i silnej woli – wyjaśnił pajęczy stwór.
Podszedł po posagu, uniósł jedną nogę i postukał końcem pajęczego szpikulca w talerz trzymany przez kobietę z rzeźby. Po chwili woda wokół zabulgotała i wystrzeliły z niej cztery obślizgłe cielska!

Snake by ~Gabeszntx on deviantART

To pułapka!!! – pomyśleliście z rozpaczą, odruchowo sięgając broni.
Ogromne węże nie zaatakowały jednak, a wpełzły na posąg, oplatając się wokół niego.
- Próba Kirenny może się rozpocząć – ogłosił pająkowaty. – Śmiałkowie muszą pozwolić objąć się wężowi bagien w jego uścisku. Wąż wyczuje, wąż wie. Węże są wrażliwe na ruch; jeśli śmiałka opuści odwaga i poruszy się, wąż będzie zaciskał swoje pęta mocniej i mocniej... Węże są wrażliwe na hałas. Jeśli śmiałek krzyknie ze strachu lub bólu, wąż zdławi uściskiem jego głos. Węże są wrażliwe na zmianę temperatury. Jeśli śmiałek spoci się z lęku lub zacznie drżeć od zimna ciała węża, wąż zadusi go. Póki śmiałek ma odwagę, wiarę i jasność umysłu, wąż połaskota go tylko, przytuli, i odpełznie.
Połaskota...?! Każdy z tych węży ma więcej niż metr grubości i sięgają z 15 metrów długości! Sam ciężar takiego cielska może was zmiażdżyć! A wy macie po prostu stać nieruchomo i cicho, i dać się opleść przez takiego węża?! To nie jest fajne... Wystarczy niechcący spłoszyć węża, a nieudana próba może skończyć się trwałym okaleczeniem lub niechybną śmiercią!
- Jest was siedmiu – pająkowaty umie liczyć! – Wystarczy, że czterech przejdzie próbę.
Spojrzał na Ray`giego, który wciąż jeszcze dygotał mimowolnie i sapał czasem z zimna po przygodzie z błędnymi ognikami.
- Hmmm, drow... Drow zatruty przez bagna... Uwaszszszaj, drowie... Lepiej nie zbliżaj się do węży...
Cóż, sami musicie przyznać, że w tym rozdygotanym i chorobliwym stanie Ray`gi nie będzie póki co najlepszym zaklinaczem węży... A najwyższa pora wybrać czterech śmiałków herpetologów!
X
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-02-2009, 19:29   #30
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
"Idiotyczne questy i próby! Po co nam one?! No właśnie po co chcesz mnie sprawdzać? Do tego te próby są idiotyczne."
Szamil stał po kolana w brudnej wodzie, co bezwątpienia zdziwiło Barbaka nie krzywił się. Jeszcze nie dawno krzywiłby się na zapach bagien, teraz nie zwracał na to uwagi. Wysłuchał pająka i spojrzał na Uzjela.
"Co kombinujesz mroczny rycerzu? Chcesz to walcz, w końcu nie Ty jesteś twórcą."
-Dobra musimy wytypować czwórkę. Barbak i Uzjel muszą pójść, są najlepiej opancerzeni dzięki czemu węże nie wyczują drżenia ciała. Pójdę jeszcze ja. Dam sobie rade jakby jeden z nich chciał się ze mną za mocno pomiziać. Nie wiem kto chce iść na czwartek, Wasz wybór.
Elf poprawił kurtkę i głęboko odetchnął. Postarał się uspokoić, w końcu i tak i tak przeżyje. Da rade! Co mu mogą zrobić? Najwyżej połamać każdą kosteczkę, wydusić z niego wnętrzności, zamienić jego ciało w miazgę... Dość!
-Barbaku lepiej módl się do Światła bo jak się nam nie uda nie będzie za ciekawie.
Elf podszedł spokojnym krokiem do węży. Stanął spokojnie, dumny, wyprostowany, z kamienną spokojną twarzą. Słaby wiatr poruszał lekko jego białymi włosami. Zastygły wyraz twarzy był taki... mało elfi. Groźny, nie przypominał już tego elfa, który wydurniał się w karczmie, nie przypominał tego elfa, który dowcipkował z orkiem. Przypominał kogoś innego.

***
-Witaj! I wiedz, że tak długo, jak długo będzie zabawnie możesz liczyć na moją pomoc. Gdy stanie się poważni, Światło jedno wie co się wydarzy!
***

Elf na wspomnienie słów orka uśmiechnął się, nie był to wesoły uśmiech. Z jego ust wydobył się cichy szept.
-Światło nie wie co się wydarzy...
Mimo, że elf stał w całkowitym bezruchu sprawiał wrażenie gotowego do walki. Niczym kobra, która na chwilę zastyga by szybko zaatakować.
-Come on.
Następny cichy szept, tak dziwnie pasujący do Szamila.
Samael wpatrzył się w oczy węża.
"Zrobię to, przejdę przez to dla Ciebie. Tej jednej chwili w której staniemy na przeciwko siebie. Dla tej jednej chwili w której się wszystko wyjaśni. Tylko ja i Ty. Tylko o tym marze."
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172