Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-03-2010, 15:05   #761
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Nosorożec początkowo przejawiał opory przed ruszeniem się z miejsca, jednak tak jak Może podejrzewał delikatna sugestia ze strony Flafie poskutkowała - bestia ruszyła. Nie dziwiło to specjalnie demona, Flafie potrafiłaby zmusić do ruszenia się nawet umarłego i to o wiele skuteczniej niż jakikolwiek nekromanta. Choć początkowo prędkość olbrzyma nie była zbyt wielka, to jednak z każdym krokiem nabierał on pędu i już po chwili kilkuset kilogramowa bryła mięsa pędziła ulicą miasta

Jako wychodzą pszczoły z wydrążonej skały,
gęstą jedna po drugiej następując rzeszą,
tak że bez przerwy roje za rojami śpieszą
i kwiat wiosny ścisłymi okrywają grony,
te się w te, owe w inne rozlatując strony:
Tako lud tłumnie się na ulicach kłebił

Aż nagle niby w przestworzach jastrząb śmigły,
który od słonecznej nadlatując strony
na swą ofiarę niepostrzeżenie spada
i tak samo jak on ptactwo na niebie
samym widokiem swym rozpraszając,
z hałasem gromu podobnym
gdy burza na nocnym szaleje niebie
tak samo on w ciżbę ludzką wpadając
popłoch wywołał i zgrozę ogromną

Lecz cóż to? Nie we wszystkich serca
na widok pędzącego demona zamarły.
Oto z qurwkiem w oku, niczym w rannej porze
wzrok orka po spożytym w nocy wódczanym likworze
Z włosem rozwianym, rumieńcem na licu
ze znakiem swej funkcji błyszczącym na piersi
dzielny stóż prawa, Barbak Zielony!
Za strasznym demonem w pogoń się rzucił

Róg dobył skórzany i niczym rycerz dzielny
który na wrogów przy jego dźwięku rusza
tak Barbak na szybkonogim pająku,
co pędził jak biega zwinna gazela
i tak szybko jak ona, gdy przed drapieżcą umyka
tak ork z drogówki za swoją ruszył ofiarą

Jak kiedy wichr zachodni ze wschodnim wpadną na siebie
i wysokimi targają drzewami na leśnej polanie,
dębem, jesionem czy pniem dereniu, co korę ma gładką,
długie zasię gałęzie z łomotem biją okrutnym
jedna w drugą i trzask się rozlega łamanych konarów -
i tak jak wiatry dwa nieuchwytne po lesie się gonią
tak ork przestępcę na swym pająku ścigał

I tak ganiali po mieście, siejąc chaos i destrukcję. Wywrócone stragany, staranowane wozy i zniszczone fasady budynków - gdziekolwiek się zjawili ludziom pozostawały tylko płacz i zgrzytanie zębów. Demon co chwila odwracał się by sprawdzić gdzie jest pogoń i nieodmiennie ścigający go ork mógł ujrzeć radosny uśmiech, rozciągający się dosłownie od ucha do ucha. Może był zadowolony, dawno nie bawił się tak dobrze - dzięki tej pogoni już nie miał orkowi za złe jego moralizatorskiego tonu i przymuszania go by nie mordował - teraz był szczęśliwy że ktoś poza nim lubi podobne rozrywki. Słysząc muzykę dobiegającą od strony orka, która choć praktycznie zagłuszona była przez hałas jaki powodowali, to jednak nie pasowała demonowi. Dlatego postanowił poszukać czy i w jego wierzchowcu nie ma podobnego ustrojstwa - i okazało się, że faktycznie było. Był też tajemnicza czerwona narośl na karku, przypominająca guzik jednak postanowił jej funkcję zostawić na później. Załączył sprzęt grający, zwiększył głośność do maksymalnego poziomu pozwalając światu usłyszeć, co gra

Wrzuta.pl - Rob Zombie - Demon Speeding

Barbak miał wierzchowca bardziej przystosowanego do dróg miejskich - bardziej zwrotny, tracący mniej szybkości na zakrętach. Nosorożec na którym pędził Może miał co prawda tą zaletę, że mógł się zwyczajnie przebijać przez przeszkody, to jednak przy przebijaniu tworzył jednocześnie przejazd orkowi. Dodatkowo poprzez siłę bezwładności miał problemy na zakrętach - o ścinaniu nie mogło być mowy, musiałby się chyba przebijać przez budynki, więc musiał wchodzić w każdy zakręt po największej krzywiźnie. Nic więc dziwnego że zielony funkcjonariusz już wkrótce się z nim zrównał i nakazał zatrzymanie wozu na poboczu

Demon odwrócił się w stronę orka i uśmiechnął - ten sam uśmiech będzie później w literaturze określany jako ,,szczery, słowiański uśmiech". Wtedy jednak nazywano go demonicznym - i właśnie tak wyglądał. Był jasnym sygnałem, że Może nie ma zamiaru tak łatwi rezygnować. Jednocześnie wyciągnął rękę w tył, a Flafie podała mu lizaka. Nie musiał nic mówić, bestia rozumiała go bez słów wiedząc co w takiej sytuacji demon może chcieć. A chciał ,,witaminkę"



Lizak ten, ozdobiony podobizną uśmiechu Flafie pieszczotliwie nazywany przez Może ,,witaminką" był szybko wchłaniającą się mieszanką kilku związków chemicznych: EPO, THG, MDMA, efedryny, modafinilu, testosteronu i amfetaminy. Demon rzucił jeszcze jedno szybkie spojrzenie na orka po czym wetknął lizaka prosto w pysk nosorożca. Związki zaczęły działać momentalnie a w oczach nosorożca zapłonął blask jakiego nie powstydziłby się krasnoludzki zabójca szarżujący na wroga. Jednocześnie wierzchowiec demona znacznie przyspieszył, dzięki czemu demon miał nadzieję zgubić pościg - a doskonale wiedział że po takim kopie będzie przyspieszał coraz bardziej, w miarę jak kolejne związki zaczną działać
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 02-03-2010 o 15:15.
Blacker jest offline  
Stary 03-03-2010, 10:19   #762
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Demon okazał nutę szaleństwa. W stwierdzeniu tym nie byłoby nic dziwnego. Może inaczej było by i to sporo, jeśli przyjąć że demony z założenia są szalone. Takie założenie było jednak błędne u podstawy. W opinii orka demony nie były szalone. Były spaczone. Czym? Chaosem oczywiście. Ich nieprzewidywalna i destrukcyjna działalność była skutkiem tego skąd się wywodziły, względnie pod czyim wpływem się znajdowały… skracając można by rzec, że demony swą demoniczność wynosiły z „domu”.
Dlaczego zatem demon mógł okazać odrobinę szaleństwa?
Otóż do uszu orka doszły pewne riffy dochodzące jednoznacznie z grzbietu nosorożca. Jasnym było, że Demon odnalazł swój system audio i w ramach konkurencji postanowił go uaktywnić. Jasnym było że dobrze się przy tym bawi… I na tym polegało szaleństwo. Fakt, iż siał wokoło chaos było jego dziedzictwem… natomiast to, że robił to z uśmiechem na ustach stanowiło o jego szaleństwie.
Czy zatem Barbak również był szalony? Zdecydowanie tak. Fakt, iż przebrnęli przez miasto siejąc spustoszenie, napawał zielonego wstrętem. Uważał, iż po raz kolejny zareagował za późno… szybciej jak mniemał jednak się nie dało. Efektem jego spóźnionej reakcji było wszystko to co zostawili za sobą. Fakt jednak, iż pędził na pajęczym grzbiecie a w około działo się tyle ciekawych rzeczy... nie mogło po prostu nie sprowadzić na orczą gębę szerokiego uśmiechu. W tym obaj pędzący byli zatem podobni i tak samo szaleni.
Po co zatem gonił dalej za demonem? Po to aby pozostała część miasta, choćby jedna ulica, choćby jeden dom… ocalały i nie musiały być świadkiem tego cyrku na kółkach (bo jak inaczej określić pędzącego nosorożca z demonem na plecach i podążającego za nim gigantycznego pająka z orczym jeźdźcem???).

Demon nie zareagował na wezwanie orka. Podał coś kodo… jakiś dopalacz? Lizaka? Ork nie wierzył własnym oczom. Efekt jednak był zamierzony przez demona…. i nie oczekiwany przez orka. Oczy rogatego stwora zabłysły i ten potoczył się dalej. Zdecydowanie szybciej.
- Emanuelu mamy coś takiego?
- Owszem, ale nie w lizakach.
- W czym zatem.
- W aerozolu.
- Dawaj.

Emanuel zaczął kopać w swej torbie medycznej przewieszonej przez jedno z ramion.
- Zielony…
- Czego.
- Skończyło się.
- Dobra to co zostało.
- To samo, ale…
- Ale?
- … w czopkach….


Wszystkie pary oczu Fufiego wyszły nagle z orbit. Pająk wrył kończyny w bruk zdecydowany dalej nie podążać z taką kompanią. Ork wcale mu się nie dziwił.
- Emanuelu…
- Tak, masz rację.. myślę, że sobie podarujemy coś takiego.
- Właśnie. Fufi. Nic takiego Ci nie podamy. Bądź spokojny o swe cztery litery. Nic Ci nikt tam nie będzie pakował… no chyba że sam poprosisz…
Ork uśmiechnął się, jako że był to jeden z najstarszych brodatych kawałów.
Barbak spojrzał w bok:
Opuszczone I v. 2 by ~Garadriel on deviantART
Następnie do przodu. Droga, którą oddalał się demon, wyraźnie skręcała, natomiast to co było z boku zdawało się być skrótem…
- Fufi… nie będzie żadnych dopalaczy, ale dowieź mnie na koniec tego zaułka w trzy uderzenia serca. Potem dam Ci spokój.

Pająk wyrwał jak opętany. Zmieścił się w wąskim przesmyku, wywijał nóżkami tak szybko, jakby wyczekiwał tylko momentu kiedy będzie mógł zrzucić swego kompana… i ciemiężcę zarazem.
Ork dojrzał z pewną obawą, iż przed nimi wznosił się pewien śmietnik. Pająk jednak nie zwalniał.
- Fufi… Pająk przypieszył.
- Pallaaaaaaaadineeeeeeeee....
Gdy wylądowali ork mało nie odgryzł sobie języka, a kohones poobijał sobie tak bardzo, iż przez najbliższe kilka dni będzie mógł zapomnieć o płodzeniu kolejnych zielonych pokoleń.
Znalazł się, jednak tak jak chciał na drugim końcu przesmyku w czasie krótszym niż mógł o to podejrzewać pająka.
- Dzięki przyjacielu. Pomogłeś mi. Ork poklepał szczeciniasty odwłok. - Twoja Pani może być z Ciebie dumna. Teraz uciekaj szybko… stoimy na drodze wściekłego nosorożca… z demonem siedzącym na oklep.

Fufi usłuchał i oddalił się gdzieś momentalnie.
Barbak natomiast stanął na samym środku. Wkręcił się pietami w bruk starając się znaleźć oparcie dla nóg. Stanął w lekkim rozkroku. Nie dobył jednak broni. Stał oto tak po prostu i czekał, aż demon pojawi się przed nim.
Gdy to nastanie. Zamierzał, ot tak po prostu podnieść rękę i zatrzymać pirata drogowego… ten nie przejedzie chyba kompana….
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 03-03-2010, 18:50   #763
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kall`eh; Nosorożec odjechał wraz z tym dziwacznym pomarańczowookim kolesiem i jego jakże dziwaczną damą, rozpoczynając burzliwy rajd po mieście. Chwilę później Barbak the obrońca prawa ruszył za nimi na... Fufim? [a gdzie ta elfka?] Półelf wybrał się na zakupy. Pozostaje nadzieja, że znajdziesz Grundiga. Zachodzisz w boczną uliczkę, poszukując tylnego wyjścia na wypadek gdyby Barbak dorwał nosorożcokrada i odholował brykę na jej miejsce, lub na wypadek gdyby Może zawrócił sam z siebie. W bocznej uliczce jest trochę krwi, wygląda na to, że ktoś się tam krótko i delikatnie lał z kimś, ale teraz nie ma już nikogo. Wchodzisz do karczmy podczas gdy przez frontowe drzwi ładowane są świeżo dostarczone beczki z trunkami.
Karczma jak karczma. Żarcie, napitek, nażarci, napici, jakieś podejrzane typy i cycate babki. Do tego dochodzi miejscowa impreza taneczna!

http://patrz.pl/filmy/bo-ja-tanczyc-chce-grupa-lotr

Rozglądasz się, ale nigdzie nie widzisz Grundiga. Podchodzisz do lady by zamówić coś do picia. Stoi tam cygańsko-podobna dziewczyna-kobieta-człowiek [jakkolwiek to brzmi].
- Piwo po 10 złotych monet, miód o 5 – poinformowała.
No cóż. Chyba wisiałeś Barbakowi kolejkę...?
Nagle za tobą zjawia się cos dużego [źle!]. Odwracasz się by ujrzeć monstrualnych rozmiarów jegomościa ogra. Gość, najwyraźniej świadom swej monstrualności, zaczepia krępego i starszego człowieka, który wygląda na uczonego i raczej nie szuka zwady. Starzec stara się wybrnąć z ponurej sytuacji zachowując spokój i nie dając pretekstu do ataku. Ogr jest trochę podpity ale najwyraźniej wie co robi.
Ogre Bully by *thenightlight on deviantART

* * *

Alchemik odłożył studiowaną książkę kiedy ktoś wszedł do sklepu. Byli to dwaj elfowie, obaj dostojni, ubrani na biało-czerwono. Nosili lekkie, pięknie i misternie zdobione zbroje i płaszcze. Obaj mieli przepiękne łuki i miecze. Alchemik zerwał się ze swojego zydelka i skłonił się lekko na powitanie.
- Witam, w czym mogę pomóc? – spytał z wielkim zaangażowaniem, licząc że elfy wykupią pół sklepu i zapłacą górami złota.
Elfowie skinęli głowami na powitanie i ku uciesze alchemika zaczęli wnikliwie przyglądać się półkom. Ich uwadze nie umknęła kartka zawieszona w sklepie. Przeczytali, spojrzeli po sobie.
- Kto wywiesił tę kartkę? – spytał jeden z elfów.
- Aaaaa taki jeden... dziwny – zająknął się alchemik. – Chyba troszkę obłąkany.
Elf spojrzał na dopisek „hahaha” i pokiwał głową.
- Wiesz dokąd się udał?
* * *

- Szokujące. Odważny krok – przyznał Kruk.
- Tak – mruknął czarnowłosy. – Ale skąd założenie, że jakiś półdemon chce zabić Truciznę Pana? – mruknął.
- Przepowiednia nie mówi nic o tym, aby to półdemon chciał zabić Pierwszego.
- Tylko o tym, że Pierwszy będzie półdemon.
- Teoretycznie konkurencja możpowinna skłonić ich do ataków.
- Problem w tym że nie tylko półdemony lubią polować na półdemony.
- To problem...? – uśmiechnął się uroczo.
* * *

Samael; Udajesz się do Świątyni Światła. Po drodze możesz obserwować zniszczenia dokonane hmm przez jakąś szalejącą tu trąbę powietrzną? Trzęsienie ziemi? Grat bez zawleczki?
Docierasz do świątyni. Kręci się tu trochę wiernych, nieświadomych chyba że fala zniszczenia szaleje głębiej w mieście. Zaczepiasz któregoś kapłana. Człowieka. Pokazujesz mu co masz do pokazania [jakkolwiek to brzmi]. Kapłan ogląda czarne pióro i zapalniczkę.

Wracasz na miasto, szlajając się tam gdzie coś ocalało po ataku grata bez zawleczki.

* * *
Yan;
Wielmoża nie ma zamiaru odejść spod drzwi swego dworu. Trzyma twardo strzelbę jakby czekał aż włamywacz czmychnie oknem. Nizzre nie wraca. Tymczasem, okno lekko uchyla się. Ktoś kryje się za zasłonami i zasłoną szarego dymu buchającego z wnętrza domu. Powoli, zza uchylonego okna wysuwa się lufa gwintówki. Zdziwiony, nie zdążyłeś nawet dobrze przyjrzeć się lufie pogrążonej w dymie, ani temu gdzie dokładnie celuje, kiedy rozległ się huk wystrzału!

* * *
Może, Barbak; Łatwo wyobrazić sobie krajobraz przed i po wizycie szarżującego nosorożca. Ludzie uciekali w panice z drogi zwierzęcia, niektóre oburzone pakery co ledwo zdołały zwiać darły się za Może, że „znajdą go”. Póki co jednak szansa na zatrzymanie nosorożca póki temu nie skończy się paliwo jest marna. O ile Fufi możpotrafi dogonić nosorożca, o tyle nie ma ochoty zatrzymywać go metodą „na klin”.
Biel i Fiolet. Ork i demon. Wreszcie, Barbak wykorzystuje skrót i Biel w pełnej errr zielonej krasie staje murem przed Fioletem. Oto historyczny moment!!!
Zielony Strażnik
http://images1.fanpop.com/images/pho...6-1024-768.jpg
vs Grat bez zawleczki!
YouTube - Camera Underneath Moving Train

Siły Wyższe aż boją się patrzeć! Apokalipsa nie przyjedzie na koniu, tylko – no właśnie - na pająku, czy na nosorożcu...?! Zaraz się dowiemy!!!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 04-03-2010, 15:27   #764
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Kall'eh ruszył w kierunku bocznej uliczki kręcąc głową. Ork na pająku. Co chwila coraz różniejszych rzeczy się o tym orku dowiaduje. Pierw stringi i damskie pantofle. Następnie masochistyczne skłonności. Teraz ujeżdżanie pająków. Co będzie później?

Zatrzymał się jak w ryty wchodząc w zakrwaioną uliczkę. Zalana wręcz krwią. Postanawiał nie dociekać. Teraz był czas na relaks a nie na drapanie się po głowie z miną Sherlocka Holmesa. Ruszył do drzwi, otworzył je, i wlazł. Wlazł i stanął w progu jak wryty. Jakiś mag w szarej szacie kręcił się właśnie na głowie na środku sali w akompaniamencie jakiejś ludowej przyśpiewki. Dziwy, dziwy. A obiecał sobie niczemu się nie dziwić.

Rozejrzał się podszedł do szynkwasu i rozejrzał się za Grundigem. Grundiga brak. Za to ponętna panienka wątpliwej rasy i pochodzenia podeszła by go obsłużyć.
- piwo po 10 złotych monet, miód o 5.
– poinformowała.
- Miótt wy takem razie. - poszukał wzrokiem kogoś znajomego.

Coś nie dało mu rozmówić się do końca. Te coś miało z 3 metry wzrostu, może więcej. Dwa szerokości. I zero mózgu zapewne. Tłok w karczmie ogromny a on się jeszcze rozpycha. Zbyłby to tylko rzucając na niego spojrzeniem, gdyby nie zaczepił jakiegoś starowiny z mądrą gębą. Kall'eh pokręcił głową. Ostatnimi czasy walczył tyle razy, że już jego nader rozgarnięty umysł nie jest w stanie policzyć. Wiedział, że to może się dobrze nie skończyć. A miał jeszcze kilaka spraw do załatwienia.

- Jadło jakieś też bym zamówił. Jakieś pieczyste, chleb, cebula i skwarki. - Zwrócił się do pani za barem podając zaległe 5 złotych monet i to co należało za jedzonko. Gdy dostał zamówienie zagadał raz jeszcze:
- Mości damo, szukam krewniaka, Grndig się zowie. A móże wisz czy Tharkûn, jeden ze ludu gór, przebywa w tej mieścinie? I izby na noc potrzebował bym co rychlej.

Nie miał zamiaru zaczepiać wielgaśnego ogra, ale obserwował go uparcie zza kufla miodu. Musiał zasięgnąć informacji. Musiał udać się do alchemika ale i też wreszcie ustawić się z Barbakiem. W końcu słowo dane jest słowem świętym dla ludu gór. A Kall'eh mimo, że w podziemiach mało przebywał pochodzenia się nie wyrzekł nigdy.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 04-03-2010, 19:55   #765
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Otworzyła oko. Obraz był zamglony i falował. Poderwała się na wpół przytomnie, czując ze ogarnia j fala mdłości. Histerycznie niemal pomacała dłońmi wokół, szybko odkryła, że leży na łóżku. Podpełzła do brzegu łóżka i wychyliła głowę, woląc zwymiotować na podłogę niż do pościeli. Leżała chwilę nieruchomo, ale zdołała opanować mdłości. Obra pozwoli nabierał kształtów wyrazistych. Poznała to miejsce. Obróciła się na plecy przecierając dłonią spoconą twarz. Obróciła głowę w bok i ujrzała tuż obok siebie twarz drowa. Twarz mrocznego elfa o zamkniętych oczach. Wstrzymała oddech. Słuchała. Jej serce ukłuł straszny żal. Podniosła dłoń, ostrożnie musnęła drżącymi palcami policzek mrocznego elf i jego szyję. Cofnęła rękę. Słyszała. Oddychał. Żył. Spał. Zamknęła zielone oko, starając się uspokoić. Czy to dobrze, że spał? Czekała aż mdłości i fale gorąca miną. Usłyszała fuknięcie zwierzęcia i odruchowo błyskawicznie spojrzała tam skąd dobiegło. Pod drzwiami pokoju w oparach fioletu leżała wielka, czarna kocia Bestia z siodłem i uprzężą. Leżała spokojnie, błyszczącymi ślepiami czujnie i strasznie wpatrując się w elfkę. Nizzre rozejrzała się półprzytomnie wokół o zamknęła znów oko.

„Światło, daj nam iść poprzez swą wieczną Biel,
w świecie gdzie wieczny mrok panuje,
zawracaj nas ze złej drogi i pozwól nam umrzeć w tym pokoju,
ileż bólu i łez musimy przyjąć w milczeniu ku Twej chwale,
dzieląc się Twym szczęściem, tragiczną radością,
cierpieniem błogosławionym, którego nikt nie pojmie,
jedynym, co na zawsze pozostanie nasze
i uporem niepokonanym którego wraz z krwią nic i nikt odebrać nam nie Może
od Ciebie i twej niepokonanej miłości”.

Otworzyła oko i wpatrywała się w sufit, milcząc. Kocia Bestia przyglądała się jej ale nie ruszyła się z miejsca.
„Więc zawiodłam tym razem...” – pomyślała, teraz już dość obojętnie.
Spodziewała się już wcześniej, że nie zdoła pokonać Illiamdrila w tym pojedynku. Nie mógł pokonać jej ostrzy, ale mógł pokonać jej klątwę. Powoli usiadła na łóżku. Czuła się nadal kiepsko i trochę kręciło się jej w głowie. Kocia Bestia mruknęła ostrzegawczo.
- Cicho tam – machnęła ręką Nizzre.
Spojrzała na śpiącego drowa. Uśmiechnęła się litościwie, delikatnie pogłaskała go po srebrnych włosach i poprawiła okrycie. Mozolnie pozbierała się i wstała z łóżka. Pantera prychnęła zabawnie.
- Siedź – mruknęła obojętnie.
Sprawdziła sprzęt. Miała na sobie swój fioletowy strój, miała przy sobie swoją broń i miecz Berithiego, a torbie też niczego nie brakowało. Rozejrzała się i poszła do łazienki obmyć twarz. Ochlapała policzki wodą i odetchnęła z ulgą. Zajrzała do lustra. Wyglądała jak ćpun czy elf po elfickiej imprezie. Ochlapała twarz ponownie. Nagle usłyszała znajome dźwięki. Pantera powstała i warknęła. Nizzre podeszłą do okna.
- Fufi!!! – ucieszyła się.
Wielki włochaty pająk biegał w kółko pod oknem i piszczał. Huk imprezy z salonu karczmy niemal zagłuszał to wołanie. Nizzre uchyliła okno i wyjrzała na zewnątrz na co pająk radośnie stanął oparty łapkami o ścianę karczmy, wesoło machając odwłokiem.
- Łik!
- Dobry pająk!
- Łik łik!
- Że co?
- ŁIK!
- Emanuel?
- Łik!
- CZOPEK?! – jęknęła w panice nazbyt głośno i czerwona zatkała sobie suta ręką.
- Łik łik łik!
- Rozumiem, rozumiem – notowała pilnie. – Dobra. A Il?
- Łik.
- Yhym.
Rozejrzała się po pokoju i spojrzała na panterę gapiącą się na nią strasznymi kocimi ślepiami. Podeszła do drzwi i otworzyła je.
- Uciekaj – sapnęła jakby wypędziła dachowca. – Sio! Psik!
Pantera fuknęła tylko.
- Wyłaź!
Chciała złapać za uprząż ale kot zjeżył się i wyszczerzył zęby, na co szybko cofnęła rękę.
- Dobra – zamknęła drzwi. – To siedź tu. Ale jak tkniesz tego drowa to fortepian na ciebie spadnie! – ostrzegła poufnie.
Podeszła do okna obserwując panterę.
- Fufi!... Choroba przytyłam!? – Nizzre przeciskała nogi a potem tyłek przez uchylone okno. – Fufi, łap mnie!...
Próbowała zeskoczyć z okna tak jak to czynił Il, ale zamiast tego wylądowała z hukiem i nogami w górze na pajęczym grzbiecie, po czym runęła z niego niekontrolowanym fikołkiem na bruk.
- No to prowadź.
- Łik!
Nie było daleko. Fufi obiegł karczmę dookoła i wskazał drzwi.
- Dobry pająk. Czekaj, trochę tam tłoczno...
Elfka weszła do karczmy. Umieli się bawić. Tańczyli w najlepsze. Był tu nawet jakiś przystojny, długowłosy elf blondyn. Knypy skakały po stolach z piwem w rękach. Ble. I jakiś pofajtany mag staruch który próbował podrywa laski szpanując swoją magiczna lagą. Nizzre próbowała rozejrzeć się w tym tłoku i rozwrzeszczanym zalanym szczęśliwym tłumie. Wyróżniał się tu kogo góra, łysol, miejscowy paker ogr. Nieopodal... Elfka uśmiechnęła się.
- Mości damo, szukam krewniaka, Grundig się zowie. A móże wisz czy Tharkûn, jeden ze ludu gór, przebywa w tej mieścinie? I izby na noc potrzebował bym co rychlej.
Elfka jakby nigdy nic podeszła obok Kall`eha i powitała zdumionego dwarfa wesołym i beztroskim uśmiechem. Była rozbawiona jego miną.
- Siema, Kall`eh – powiedziała na powitanie. – Jak tam Pieszczoch?
Jakby nigdy nic przysiadła się.
- Czerwonego wina – zamówiła.
Spojrzała znów na dwarfa.
- `Sup? – zagadnęła znowu przyjaźnie.
Bezwładne ramię krasnoluda nie uszło jej uwadze. Poszperała dyskretnie w plecaku.
- Mam coś dla ciebie – powiedziała uprzejmie i podała dwarfowi niewielką flaszeczkę. – Na klątwę. Bierz i nie marudź, wiem, że klątwa nie jest fajna.

Red Wine by `MYvonne on deviantART
Wzięła kieliszek i spokojnie sączyła wino.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 04-03-2010, 22:05   #766
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Szybko rozpuszczające się związki zadziałały tak, jak miały w swoim założeniu - znacznym zwiększeniem szybkości nosorożca. Jednak nawet demon, istota która przewidywała konsekwencje swoich czynów niejednokrotnie na setki lat do przodu, nie mógł przewidzieć że w innym czasie i w innym miejscu podobną metodę, choć z użyciem innych substancji będą stosować osoby podobne jemu i Barbakowi. Osoby żądne emocji, jakie wywołuje szybkość i rywalizacja - i że tak naprawdę nic się w tej kwestii przez wiele setek lat nie zmieni. Demoniczny nitro lizaczek okazał się kompletnym zaskoczeniem dla zielonego stróża prawa, pozwalając demonowi skutecznie zwiększyć dystans pomiędzy nimi. To była zaleta bycia schwarz charakterem, mógł sobie pozwolić na o wiele fajniejsze gadżety i ciekawsze metody niż ci, którzy stali po stronie ograniczającego ich prawa. I choć ochrona prawa przez orka wydawała się demonowi bardziej w stylu wywalania kopniakiem drzwi z okrzykiem ,,i am the law!" to jednak nawet ktoś taki jak on miał bardziej ograniczoną gamę możliwości niż demon

Myliłby się jednak ktoś, kto sądziłby że to koniec zabawy. Dzięki dopalaczowi zyskał przewagę prędkości jednak Barbak nie zamierzał dawać za wygraną. Przewaga szybkości nie była zbyt duża a nosorożec długo tak morderczego tempa nie wytrzyma. Demon miał co prawda plan jak w ładnym stylu zakończyć tą zabawę jednak wcześniej musiał oddalić się bardziej od siedzącego mu na ogonie orka. Co prawda odgłosy imitującego syrenę rogu zdawały się oddalać, to jednak w demonie narastało charakterystyczne przeczucie , że zabawa dopiero zaczyna wkraczać w ostatni etap. W pewnym momencie zdawało mu się, że zgubił orka na dobre, gdyż po obejrzeniu się nie widział już ani śladu pogoni, jednak gdy na końcu uliczki skręcił w prawo i nadrobił straconą na zakręcie prędkość jakieś dwieście metrów przed sobą zobaczył stojącego na drodze orka unoszącego rękę w geście nakazującym demonowi zatrzymanie się. W tym momencie Może zrozumiał

Najwyraźniej korzystając z tego, że pająk jest o wiele węższy od nosorożca ork w przeciwieństwie do demona mógł skorzystać z jednego z ciasnych zaułków. Dzięki temu nie dość, że nadrobił to, co demon zyskał dzięki dopalaczowi, ale na dodatek wyprzedził go. Sytuacja była delikatnie mówiąc kiepska - zielony przybliżał się w zastraszającym tempie, a demon zdawał sobie sprawę że jeśli nie wyhamuje to kawałki zielonego trzeba będzie zbierać na odcinku jakichś stu metrów. Sytuacja wyglądała na zwycięską dla orka, jednak demon nie przywykł do poddawania się i zdecydował się na desperacki krok, dzięki któremu mógł ocalić życie orka i jednocześnie wciąż miał szansę na to, by się wymknąć

Jakieś dwadzieścia metrów przed orkiem, gdy rozjechanie Barbaka zdawało się bardziej niż pewne demon skręcił nagle na ścianę najbliższego domu. Nie był pewien, czy odurzony lizakiem nosorożec przebije się przez czyjś dom czy padnie ogłuszony od uderzenia, jednak warto było zaryzykować. Planował, jeśli mu się uda podjechać pod tą samą karczmę, przed którą zwinął nosorożca, zaparkować wierzchowa i razem z Flafie wejść do karczmy. Jeśli się nie uda, to cóż... wtedy się zobaczy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 05-03-2010, 23:17   #767
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Co czuje istota, która stoi na drodze rozpędzonej bestii kodo?
Czuje drżenie podłoża, drżenie własnego ciała, drżenie własnych myśli, swego serca… słowem drżenie dokumentnie wszystkiego. Cały otaczający świat zaczyna podskakiwać w rytmie z jakim, nie uchronnie i nadzwyczaj szybko zmierza ku Tobie przeznaczenie i…. zagłada. Czy źle zrobił zawierzając swemu sercu? Czy źle się stało, że stanął na tym polu, blokując Demonowi ścieżkę do kolejnych domostw? Do dalszego etapu destrukcji? Wojownik Światła, nawet jeśli był chwilowo oddelegowany do innych służb miał w sobie na zawsze zaszczepione pewne wzory zachowań. Jednym z najważniejszych była obrona istot, które nie mogły się bronić samemu (albo które na takie wyglądały). Barbak, mimo iż znał Może zaledwie od kliku dni, świadom był niebezpieczeństwa jakie ta persona ze sobą niesie. Świadom był, że nie jest to po prostu kolejny demon na jego drodze. Świadom był iż z właśnie z nim należało postępować ostrożnie… w białych rękawiczkach.
Co więc robił na środku drogi rozpędzonego nosorożca?
a) postępował według zaszczepionych standardów zachowań
b) sprawdzał.

Demon zachował się zgodnie z jego przewidywaniami. W ostatniej chwili zmienił trasę biegu bestii i skierował ją… prosto w ścianę.
Barbak zareagował instynktownie. Patrząc na pędzącą bestię uderzył ręką jakby chciał zagarnąć przedramieniem powietrze.
Siła jaką włożył w uderzenie, jaka została skupiona na tym niepozornym ruchu zdjęła demona z siodła… A następnie pchnęła go w tym… Bestia runęła w ścianę, przebiła ją a następnie pomknęła naprzód… Pomknęła jednak sama… a biorąc pod uwagę jej inteligencję, ork mógł być pewien, że nie dalej niż za modlitwę zatrzyma się zastanawiając gdzie i po co tak naprawdę biegnie.
Ork tymczasem skupił się na Demonie. Ciosem, którym zdjął Go z siodła nie starał się być brutalny. Uczynił to co musiał zrobić. Był zdecydowany i konkretny… nie był jednak porywczy… za bardzo.
Gdy zdjął już demona z siodła, powiódł prawicą w półkole, cofając tym samym swego niedawnego oponenta… a następnie odstawiając go delikatnie na ziemię.
- Jak widzisz, nie Ty jeden zdolny jesteś do niespodzianek…
Ork spojrzał na Może. Jego oczy z jednej strony płonęły, z drugiej zaś wyrażały ciekawość. Tych dwóch, było od siebie tak różny… a zarazem myśleli tak podobnymi kategoriami….
- Naładowałeś chyba wystarczająco swoje bateryjki…. Barbak wskazał zdewastowaną ulicę.Odejdź w pokoju, jednak nie czyń tego w moim pobliżu więcej!

Następnie nie czekając na słowa, nie czekając na czyny Barbak podążył w swoim kierunku. Miał kilka spraw do załatwienia. Parę rzeczy do kupienia… miał też odprawić modły.

***
Gdy wracał ze świątyni i kierował swe kroki do karczmy był z siebie zadowolony. To co chciał uczynić już się stało, to co sobie zaplanował wykonał. Teraz pozostało jedynie dogranie szczegółów.

Wszedł do karczmy i z uśmiechem powitał Kall’eha. Karzeł, jak na karła przystało raczył się jadłem i napitkiem. Ork skinął Nizzre i bezceremonialnie przysiadł się do nich.
- Jesteś mi winien browar…. Ork spojrzał znacząco na przyjaciela.
Następnie krzyknął do barmanki…
- Antałek proszę…
Potem jak gdyby nigdy nic wyjął swoje zakupy. Składały się na nie trzy zawiniątka. W każdym z nich znajdowało się po dziesięć ampułek z przeźroczystym płynem. Ampułki były szklane, cylindryczne, miały jakieś dziesięć centymetrów wysokości i z centymetr średnicy.
Zielony dobył kołczan nowiutkich strzał, z których o dziwo żadna nie posiadała grotu. Każda jednak w miejscu tego wymienionego przed chwilą była wydrążona. Barbak wyjął ze stojącego na środku stołu świecznika świecę… następnie każdą ze strzał zaopatrzył w jedną ampułkę. Te zapieczętował stearyną, modląc się do światła, aby szkło wytrzymało temperaturą.
Na sam koniec dobył trzech barwników i w najlepsze pomalował lotki strzał. Po tym przedstawieniu jego nowy kołczan zaopatrzony był w strzały o lotkach zielonych, czerwonych i niebieskich…
- To do nowego miejsca…. Nigdy nic nie wiadomo… Nie? Spojrzał po przyjaciołach.
- To co będzie z tym piwem? Spojrzał ork na kompana. Antałek zaczynał już świecić pustką… tak jak i oczy orka zaczynały świecić alkoholowym blaskiem.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 06-03-2010, 22:04   #768
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Nosorożec pędził, ork zbliżał się w zastraszającym tempie. Jeszcze sto metrów, a zielony stoi dalej. Liczy, że demon go nie staranuje, ciekawe jeszcze jak długo. Osiemdziesiąt metrów, ork dalej stoi, choć widać że zaczyna tracić pewność. W końcu jak można ufać demonowi, na dodatek takiemu który jedzie właśnie na grzbiecie rozpędzonego nosorożca. Sześćdziesiąt metrów, Barbak dalej stoi. Ciekawe ile jeszcze wytrzyma? Ciekawe czy nerwy kogoś takiego jak on są wystarczająco mocne by z krzykiem nie uciec z drogi nadciągającej śmierci? Choć ork mógł sobie z tego nie zdawać sprawy był to kolejny test, który miał udzielić mu kolejnych informacji o przeciwniku. Do czego zdolny jest wojownik światła by osiągnąć swój cel? I czym tak naprawdę różni się on od demona? Czterdziesty metr pokazał, że na pewno nie determinacją - tą ork miał równie silną jak demony Astarotha. Czy to wpływ kojącego światła, czy zbyt długi kontakt z demonami, a zwłaszcza z jednym z nich, Może mógł tylko zgadywać. Jednak choć wyraźnie orkowi brakowało pewności siebie to jednak świadomość że zaraz może zostać rozjechany przez nosorożca nie była wystarczająco silna by ustąpił z drogi. Ciekawe, czy tak samo odważny byłby w świecie rzeczywistym? Być może i tak, ponoć wojownicy światła także zdolnościami regeneracyjnymi upodobnili się do demonów. W tym tempie niedługo przestaną się różnić w ogóle... Ale to już inna sprawa. Dwadzieścia metrów przed orkiem, gdy zderzenie wyglądało na pewne skręcił gwałtownie w ścianę, jednak nie dane było mu przetestować siły przebicia nosorożca - zawisł na ręce orka niczym na gałęzi wyjątkowo zielonego drzewa. Flafie zgrabnie zeskoczyła z siodła, a pozbawiony jeźdźca nosorożec przebił się przez ścianę znikając w tumanie pyłu. Wygląda na to, że tym razem przegrał... choć to nie było w tej chwili ważne. Istotniejsze było to, że porządnie doładował się chaosem

- Jak widzisz, nie Ty jeden zdolny jesteś do niespodzianek…
- Na to wygląda. Masz moje gratulacje
- Naładowałeś chyba wystarczająco swoje bateryjki….


Demon uśmiechnął się złośliwie

- Nie tylko ja jak widzę
- Odejdź w pokoju, jednak nie czyń tego w moim pobliżu więcej!
- Dobra, dobra, dobra...


Ork, najwyraźniej uznając że załatwił wszystko ruszył najpewniej w kierunku karczmy. Demon odwrócił się za siebie i zobaczył zniszczone domy, porozrzucany dobytek, poranionych ludzi, płaczące dzieci. Wynik ich - jego i Barbaka - zabawy. Cóż, świetlisty nawet nie zaszczycił wzrokiem ich dzieła, tak jak to mieli w zwyczaju wszyscy przedstawiciele bieli. Nie oglądali się za siebie w obawie, że zobaczą prawdę, że okażą się gorsi od demonów. Niejednokrotnie to oni powodowali większe zniszczenia i doprowadzali do większej ilości ofiar niż najbardziej krwiożercze demony. Do dziś Może pamiętał jak w dawnych czasach w jego ojczystych stronach grupa ześwirowanych fanatyków bieli urządziła polowanie na wampiry, czarownice i demony w czego efekcie populacja kilku okolicznych miasteczek zmniejszyła się prawie o połowę. Prawdopodobnie ich krwawe szaleństwo trwałoby dalej gdyby nie grupa kmieciów z kilku okolicznych wiosek uzbrojona w widły, cepy i wszystko co wpadło im w ręce, która sama postanowiła zatrzymać wariatów. Strata mała, a żal krótki

Zabawa jednak zakończyła się na dobre. Niewiele pozostało do zdemolowania, ork najwyraźniej nie miał ochoty dłużej go gonić więc dalsza rozróba nie sprawiałaby mu przyjemności. Nie miał zamiaru przejmować się nosorożcem, a skoro Flafie była w pobliżu to wypadałoby wpaść do karczmy i postawić coś zwycięscy - być może z czystego chaosu uda mu się stworzyć wystarczająco pieniędzy by postawić orkowi browar? Wypadało tylko sprawdzić, więc wziął Flafie za rękę i teleportował się do karczmy, nie przejmując się tym, że jego przybycie w nieco niekonwencjonalny sposób może wzbudzić zainteresowanie. Poczekał chwilę, aż ork również dotrze do karczmy po czym jak gdyby nigdy nic zabrał ze sobą dwa krzesła i wraz z Flafie przysiadł się do tego samego stolika co Barbak. Pozdrowił Nizzre delikatnym ukłonem po czym spróbował z chaosu stworzyć nieco pieniędzy. Jeśli mu się uda to postawi Barbakowi piwo, jeśli nie to trudno - sama satysfakcja płynąca ze zwycięstwa będzie musiała orkowi wystarczyć. Planował też wynająć dwuosobowy pokój na noc
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 07-03-2010, 17:20   #769
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Panienka z za lady spojrzała na niego.
- Nie znam - stwierdziła. - Pokój?... Ah! Kruk mówił, że przyjdziecie. Proszę - podała ci jakiś klucz. - Mówił, że możecie dostać po 1 Duszy jeśli wszyscy z waszej drużyny spędzą całą noc w jednym pokoju, właśnie w tym - skinęła na klucz. - Tu macie listę - podała ci karteczkę gdzie było napisane:

Cytat:
Napisał Kruk
Barbak
Samael
Może
Kall`eh
Yan
Nizzre
Illiamdril
Gatenowhere
Kall'eh przeczytał uważnie listę. Kruk chce żebyśmy się pozabijali, pomyślał.
- Czego Kruk ołd nas móże chcieć. Get i Illi som naszymi wrogami. Chcecie karczme zerównać ze ziemiom?
- Nie wiem - odparła podając drinki kolejnym klientom. - Kazał mi to tylko przekazać.
Krasnolud się zasępił. Zastanawiał się, o co w tym wszystkim chodzi, gdy nagle w kadr wzroku dwarfa weszła uśmiechnięta elfka.
- Siema, Kall`eh – powiedziała na powitanie. – Jak tam Pieszczoch?
Krasnolud zaniemówił chwilowo.
- Czerwonego wina – zamówiła. Spojrzała znów na dwarfa.
Dopiero teraz zrozumiał kto do niego przemówił. Nizzre. Na twarzy Kall'eha pojawił się uśmiech.
- Długich dniów i przyjemnych nocy Nizzre.
- Szczerze wolałabym na tę chwilę długich nocy i przyjemnych dni - zachichotała.
- Pieszczoch? Gites, na urlopie jeszcze.

- Zasłużył sobie na urlop - poparła.
- `Sup? – zagadnęła znowu przyjaźnie.
- Mam coś dla ciebieElfka zaczęła szperać w swoich tobołkach i wyciągnęła flakonik i podała dwarfowi niewielką flaszeczkę. – Na klątwę. Bierz i nie marudź, wiem, że klątwa nie jest fajna.
- Czemu mi tło łoddajesz? -
mimo wszystko przyjął fiolkę. - Dzięki.
- Czemu? - zdziwiła się. - Bo potrzebujesz. Lubię kończyć to co zaczęłam. Postanowiłam zdobyć dla ciebie i dla mnie, oboje załapaliśmy żywą klątwę. No i tyle.
Wypił duszkiem. Odbiło mu się ale szybko zgasił ręką wydobywający się z gardła odgłos.
- Zobacz cło Kruk wymyślił. - Podał elfce kartkę z nazwiskami i dodał: - Kruk rzekł, że móżem dostać po 1 Duszy jeśliśmy wszyscy ze naszej companiji spędzimy całą noc w jednym pokoju. Cło o tym sądzisz, Niz?
Wybałuszyła oczy.
- To jakiś żart!?!? Ja z Samaelem w jednym pokoju!? Z tym z tym z tym półdemonem!?!?! O nie o nie o nie Gatenowhere też!?!? - otrząsnęła się bardziej niż po Samaelu. - Po Duszy? ale alealeale tu jest Samael!!! - wytknęła palcem na kartce. - I Może!!! Yan...!? - przełknęła głośno ślinę. - Co to za jeden? Spotkałam dziś gościa o tym imieniu! Taki patykowaty i miał dziwne oczy, ale miły i wygadany, arystokrata jakiś chyba. Wy też go znacie? Jednorożca ma za bestię. Hmmmm sama nie wiem. Pomysł jest ciekawy ale Il, Samael, Gate i Może w jednym pokoju!? Nie chcę żeby coś stało się Ilowi albo Gateowi z waszej strony - powiedziała poważnie. - a co jeśli oni też dostali takie kartki!? - wystraszyła się.
Kall'eh pokręcił głową. Nie wiedział czy tamci dostali takie kartki czy nie. Ale perspektywa przesiedzenia w pokoju w tym towarzystwie była nie miła.
- Trza by wszystkich zewiązać. Czegło Kruk móże chcieć łod nas? Yan, jakem go widział łostatni raz był w habicie, jak mnich siakiś. Nu wiesz kaptur i te sprawy. Ale znikł. Wim, że ni chciał walczyć ze tymi zy KOS.

- Nie przyszłam tu po Dusze więc to czy zdobędę jedną czy nie średnio mnie interesuje - przyznała. - Samo zadanie jest kuszące bo jest interesujące - uśmiechnęła się popijając wina. - Czasem chodzi o samą zabawę. Dusza mnie nie interesuje. Hm a więc jeszcze Yan. Nie znam go byt dobrze ale wygląda an spokojnego gościa.
Kall'eh podrapał się po głowie.
- Ty chyba tysz z KOS, jo?
- Tak - przyznała niezbyt z dumą. - Różnie się układa, powiedzmy że zostałam KOS żeby KOS zabijać - uśmiechnęła się. - Inni są moim celem. bez obaw, nie jestem z tych co zabijają wszystkich co widzą. - Po chwili dodała: - Jak się wam wiedzie? Udało się wam wykonać zadanie w Żmijowym Lesie?
- Cikawa koncepcja, ta, że zabijasz ich przyjaźniąc się ze nimy.
- KOS są podzieleni na drużyny. Chcę pozbywać się tych innych. Przyjaźń to trochę za mocno powiedziane .

- Ale przecież, łoni ni mogom zginąć.- stwierdził z pewnością w głosie Kall'eh.
- Ale mogą cierpieć i płacić za cierpienie które zadali.
- Jeszcze jedna kłolejka, pani. - Kall'eh zwrócił się do kobiety za kontuarem. I zapłacił lewą, ozdrowiałą ręką. - Łu nas dobrze, chyba. Ze zadaniem poszło gładko, chociaż ni bez szfanku. Barbak si pośwencił by zakończyć zadanie.
- ah - zdziwiła się. - To przykre ale i wielkoduszne z jego strony!
- No i po duszy. Ale po cło łone nam, to ja chyba ni rozbieram.

Wypiła wino i odstawiła kieliszek.
- Zapewne są kluczem aby się wyrwać z tego miejsca. O ile oczywiście nie planujesz zostawać.
- Te dusze to siakieś bronie prawda? - Stwierdził unosząc brwi.
- Mają różne właściwości zależne od koloru. Jeszcze tego nie odkryliście? - spytała nieco z rozbawieniem. - Wiem do czego zmierzasz, cóż, jako KOS mogę zawsze oczekiwać że ktoś z was na przykład ten rozpalony półdemon rzuci we mnie Duszą...
Po chwili dodała:
- Lepiej zebrać te Dusze i próbować się stąd wyrwać. jeśli zbierasz je w innym celu lepiej zostań, załóż tu rodzinę, zbuduj dom i posadź drzewo czy jaką tam kolejność mają krasnoludy. Podejrzewam że szabla którą nam obiecują nie jest przeznaczona dla byle każdego.
Spojrzała za okno.
- Jakby co zgadzam się na to nocowanie w jednym pokoju - uśmiechnęła się. - jestem bardzo ciekawa. Jestem KOS, Gate jest KOS, a jeśli ktoś zechce tknąć Illiamdrila, urwę mu łeb. Tyle z mojej strony. byłoby fajnie, naprawdę. Tym bardziej że pewnie niebawem będziemy zmuszeni ieco bardziej współpracować. Właściwie fajnie jest. Tyle różnych charakterów!
- Tysz podejrzewam, że tła cała zabawa we szable i dusze, to mnie przerosnom. Ale czy tut zostawać? Przecie to niereal. Tut wszystko dziewne i inne niżli powinno. A ten Krukk...
Pomachał głową z rezygnacją. Spojrzał poważnie na elfkę.
- Myślisz, że naprawde łon nas ze tąd wypuści?
Nerwowo rozejrzała się wokół.
- Myślę, że tak. Gdyby nie chciał, zawsze możesz wyjść stad ze mną - dodała po chwili. - Problem w tym że to trochę potrwa... Lat... No i nie wiem, czy to dobry pomysł. My KOS mamy inne przywileje, ale lepiej nie dołączaj do tego grona. Jeśli stąd wyjdziemy to raczej na śmierć.

Krasnolud rozejrzał się po karczmie.
- Chcesz przystąpić na propozycję kruka? Jam wolałbym się przespać, ale... Ale ciekaw jestem. Móże tło być gites doświadczenie. Rzeczesz, że jak któs tego Twojego Ileminari, czy jak mu tam skrzywdzi, tło zrobisz kuku. Wiec, że jam agresywny nie jest, alem pluć se we twarz tysz ni dam.
- mam nadzieję że Il zdoła się opanować - zachichotała. - Umieram z ciekawości właściwie. Czy zdołam go opanować. Z samej tej ciekawości gotowa jestem zgodzić się na tę propozycję.
- I tak samoj stane za Szamilem i Barbakiem. - Powiedział Kall'eh i wychylił kolejnego łyka miodu.
- Rozumiem. Nie mam tego za złe żadnemu z was, choć ostatnim razem to my zostaliśmy zaatakowani.
- Wisz do czego tło móże doprowadzić? - dodał po chwili. Wiedział, że wie. Ale postanowił zadać te rutynowe pytanie by dać jej do zrozumienia, że on, Kall'eh tego nie chce. A może chce, ale nie do końca.
- Zależy mi na tym żeby sprawdzić jak daleko Il jest w stanie posunąć się w tym co robi - wyznała rozbrajająco. - Wiążę z nim pewne plany... i muszę wiedzieć jak bardzo poważny jest w swoich obietnicach.

Kall'eh zobaczył jak drzwi się otwierają a przekraczająca je postać lśni zielenią. Uśmiechnął się na ten widok. Skinął głową na Barbaka.
- I jednym ze wilkóf mowa. - powiedział dalej się uśmiechając. - Wracajomc dło tłego ataku na was. To prywata była. Pomagalim tamtym co ze nami byli. Jeden Grndig się zwał. Szukam go tyra. Jakbyś móże widziała tło daj znać.
Chwycił kawał mięcha właśnie w tym samym momencie gdy rozległ się gromki dzięk orczych ust... mordy znaczy.
- Jesteś mi winien browar…. - Ork spojrzał znacząco na Kall'eha. Który uśmiechał się właśnie szczerze. Kawałek mięcha skutecznie uniemożliwia rzucenie trywialnego Witojcie!. Następnie Barbak krzyknął do barmanki…
- Antałek proszę…
- I najwinkszy kufel piffa dla zielonomościa. - Dodał Kall'eh gdy tylko mógł mówić.

Zanim jednak przyniesiono kufel ork, zaczął wyciągać i malować swoje strzały. Kall'eh zastanowił się. Może i on by se takie sprawił? Z tym, że dawno już nie walczył Sabinką. Teraz topór częściej sieje zniszczenie niż kusza.
- To do nowego miejsca…. Nigdy nic nie wiadomo… Nie? - Rzekł ork i spojrzał po nich.
- To co będzie z tym piwem?
- Jużem zamówił, poczkaj niech przytarga. - uśmiechnął się i pomachał lewą ręką. - Zoba, działa. Melise od Nizzre dostałem. Aa... i jeszcze tło.
Podał zielonemu listę którą otrzymał od panienki zza kontuaru.
-Kruk rzekł, że móżem dostać po 1 Duszy jeśliśmy wszyscy ze naszej companiji spędzimy całą noc w jednym pokoju. Cło o tym sądzisz? - Powtórzył się Kall'eh, ale miał wrażenie, że jeszcze kilka razy dzisiaj to powie.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 07-03-2010, 18:16   #770
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Yan; Poczułeś paraliżujący ból w lewym boku i zemdlałeś.

* * *

- Deen?
- Żyjesz?
Rycerz otworzył oczy z pięknym zezem i wybełkotał;
- Mamo ale ja nie chcę do szkoły, wolę w polu kopać ziemniaki jak ojciec!
Gate i Rin spojrzeli po sobie, Vari obojętnie szturchnęła leżącego blaszaka nogą. Deen leżał na środku ulicy pośród zgliszczy straganu, na zbroi miał odciśnięty ślad stopy nosorożca.

* * *

Nizzre, Kall`eh, Barbak, Może;
Spotykacie się w karczmie na pogaduchach przy piwie. Może co prawda pieniędzy z chaosu nie stworzył, ale Flafie wyzbierała z ziemi jakieś drobne, a do tego któryś radosny podpity pomylił ją chyba z kelnerką i wcisnął jej „za stanik” [w zęby] trochę kasy. Także Barbak ma piwo. Zastanawiacie się nad karteczką i propozycją spędzenia nocy w jednym pokoju.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172