Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2010, 12:46   #851
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Karty historii obracały się na tyle szybko, że bardzo łatwo było stracić rachubę w tym co życie niosło każdego dnia. Barbak do niedawna był pewien tego, że cały czas jest na bieżąco z tym co działo się wokoło niego. Że dotyczące go wydarzenia pojmuje w sposób należyty. Jednak tak nie było.
Nizz, Wojowniczka... Czy cholera wie kto? Ktoś kto podróżował z nimi, kto zdawał się być dokładnie taki jak oni, a teraz urósł do miana prawie że półboga i istoty mogącej prawie wszystko... Nizz... zażądała od niego szabli. Barbak nie miał najmniejszej ochoty oddawać zdobyczy. Pracował na nią bardzo ciężko! Był zapewniony że zdobywając szable uratuje swoje istnienie.... Teraz zdawać by się mogło Córcia miała do niego pretensję, że to uczynił. Że miast ratować świat zdecydował się ratować siebie... A co on kurde był Almanakh? Nie! On był Barbakiem. Orkiem oddanym światłu, walczącym w jego imieniu. Gotowym zginąć w jego obronie... ale daleko mu było do fanatycznego wpatrywania się w to co światło czyniło, co robiło... daleko mu było do tego, aby nie patrząc na to co się działo wokoło, zawierzyć bezapelacyjnie w to co (za przyzwoleniem światła) miał przynieść los. Dlaczego? Bowiem Światło i Chaos istniały od zawsze... uzupełniały się i nie mogły egzystować bez siebie... i były siebie warte.
Ork był wściekły! Najdelikatniej mówiąc. Już po raz drugi ciąg wypadków robił z niego kretyna. Joz po raz drugi za swoje przekonania i za to jakim był... był ośmieszany i gnojony... bo czuł się zgnojony... i nie zrozumiany. Znowu.
Gdy pojawił się Legion... ork prawie że się ucieszył. Może w końcu coś będzie pewne, może w końcu okaże się że będzie mógł odpocząć... Może śmierć będzie jedynym sposobem na odpoczynek. Nie wiedział tego.... co mu pozostało? Jedynie nadzieja. Matka głupich i ta, która zawsze umiera ostatnia... ale jednak coś mu pozostało.
Barbak jednym płynnym ruchem dobył szabli zamłynkował bronią, podrzucił ją i odstąpił krok. Broń wbiła się kilka centymetrów w lód.
- Niech Was wszystkich Chaos pochłonie...
Gorycz i wściekłość... i rozpacz. To były uczucia przepełniające orcze serce. Barbak odwrócił się i nie spoglądając na tych, których do niedawna jeszcze określał mianem przyjaciół zaczął oddalać się od miejsca w którym pozostawił szablę Ast'a.

Ork zdecydował się przebić przez walkę. Podążać w dowolnym kierunku. Byle dalej od tego co tu się działo. Byle dalej od tego co pozostało za nim... od tych, których pozostawił za sobą... Choćby i w objęcia samej śmierci. Byle to w co wierzył, a co okazało się być jedynie parodią prawdziwych wartości w końcu się skończyło...
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 26-08-2010, 22:27   #852
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Stało się. Legion dosłyszał jej flet i zbliżał się. Zmiana pogody była znakiem że był blisko. Kolory nieba zwiastowały że Legion był raczej w dobrym humorze o ile miewał humory. Nie były to burzowe chmury a spokojnie nadciągający
Fiolet. To dobry znak. Wezwany Legion po prostu przyszedł. Nie został przysłany z rozkazem ataku, nie zbudził się z żądzą mordu. Dirith wrócił, wyszedł z tej masakry toczącej się wokół bez szwanku. Zwrócił uwagę na kolejne zmiany wokół, zabici w boju wojownicy i rycerze wstawali jakby chcieli kontynuować imprezę. Właśnie wstępowali w szeregi Legionu i na szczęście byli grzeczni i spokojni. Nizzre obawiała się jednak jak Legion zareaguje na widok szabli Astarotha. A zwłaszcza na widok szabli Astarotha nie będącej w ręku Astarotha. Czy Legion reagował w ogóle na coś takiego? Czy widział i słyszał? Czy myślał, planował, czy wiedział, czym jest? Podejrzewała że nie. I całe szczęście.

Barbak postanowił oddać szablę. Cisnął ją z miłym pozdrowieniem na ustach. Nizzre przestraszyła się momentu kiedy ostrze wbiło się w lód. Wokół na kilka sekund zrobiło się podejrzanie cicho i spokojnie, jakby wszystkie demony wokół i nadchodzący Legion wpatrywały się w szablę wbitą w lód. Przerażona wizjami w których jeden z demonów kradnie szablę w tym momencie, Nizzre szybko po nią sięgnęła.

"Światło wybacz mi... Chaosie, tylko ten jeden raz.."

Czuła się dziwnie. Zacisnęła dłoń na rękojeści szabli. To było niesamowite uczucie. To była zwykła rękojeść szabli w dotyku, ale przecież... przecież właśnie trzymała w ręku broń samego Astarotha! Broń,w którym zaklęta była niesamowita historia, legenda, krew wszystkich wrogów, przed którymi jej właściciel nie uległ. Jednym z nich był obrońca wymiaru Pustki. Tą bronią Astaroth pojedynkował się w demonami i Aniołami a wreszcie samą Mistress. Ta chwila trwała wiecznie. Nizzre czuła że dostąpiła wielkiego zaszczytu, a jednocześnie czegoś strasznego i mrocznego. Czuła teraz jak nigdy dotąd, że ta szabla miała, ma i mieć powinna tylko jednego właściciela.

Poprawiła chwyt na rękojeści i wyjęła ostrze z lodu.
- Gdybym nie wyznała Światła, które tak bardzo cię nie obchodzi, nie robiłabym tego... - odpowiedziała tylko Barbakowi. - Wybacz. W tej chwili, kiedy być może wypowiadam ostatnie swoje słowa,wybacz, gdyż chyba mnie nie zrozumiałeś. Byłam rozgoryczona, ponieważ jako Wojownik Światła miałeś reprezentować tu na ziemskim padole to, co kocham. Biel i jej wartości. Wkurzyło mnie to co robisz. Ale rozumiem. Wybacz. Idź dalej swoją drogą, nie będę cię zatrzymywać. Nie wiem co wyznajesz. Nie wiem jaka jest twoja życiowa filozofia. Nie chcę twojego cierpienia ani twojej zguby, ale nie pochwalam tego co robisz. Mimo wszystko, chcę abyś odnalazł to w co wierzysz i był z tym szczęśliwy i spokojny.

Trzymając szablę, przywołała do siebie Fufiego. Wielki włochaty pająk łasząc się i popiskując niespokojnie przysiadł obok niej jak wielka włochata zaspa.
- Nie wiem co teraz nastąpi - oznajmiła reszcie. - Nie atakujcie Legionu kiedy nadejdzie!

Nie było już czasu. Uniosła szablę ku fioletowemu niebu. Kiedy wiatr zawiewał śniegiem, smugi z lodu i śniegu owiewały zarysy potężnych, niewidzialnych, rozłożonych skrzydeł Asael. Legion był teraz o wiele liczniejszy niż kiedyś. Został takim stworzony w jednym celu i Nizzre coraz bardziej obawiała się momentu kiedy będzie musiała oddać szablę. Co jeśli sam Astaroh po nią przyjdzie?! Jeśli niekoniecznie ucieszy się że ktoś inny dotykał Jego szabli?



Ty którego mocą jest niezliczona ilość sług!
Za ofiarę, którą sam wybrałeś spełnij moją prośbę!
Pożywienie twoje otrzymasz,
jeśli Legion Twój wyślesz na mój rozkaz

Nadejście wymarcia
Sprzężone w skowytach twego imienia

Legion wznoszę, powódź nieludzkości
Żrącą władzę by oczyścić świat
rozdzielony w zniewoleniu

Zachowany na nierozpostartą flagę nienawiści
By oczarować bezmózgą rasę nieumarłych
Jednego tylko słuchaj imienia
A teraz zbudź się na me wezwanie

Słowa " Potępienie z zamierzenia "
Gorzka prawda zdawała się daleko lepszą od kłamstwa
Bo gdy nadzieję obalił rozum
Coś się skończyło
I Śmierć padła szybko do stóp życia

Upadające dusze, coraz zimniejsze, padają łatwym łupem
Zbudź się,
Bierz,
Gdy niebiańska horda, uczciwą grę, porzuciła
O większe trony wieść będzie wojnę
Zbudź się
Nie pozostała żadna modlitwa na tym niegodziwym świecie
Zbudź się
Wtedy spomiędzy przeszłości i gęstniejącego mroku
Nadszedł
Zbudź się

Gdy Miłość leży krwawiąc
A Losy są syte
Z rozdrapanych ran
Te cherubinowe skrzydła
Ona z łaskawego światła
Z chęcią poświęciła
Wieczność
Tylko by być
Ze Mną
Zbudź się

Zrodzona wzgardzona, znienawidzona przez niebiosa
Ona była światłem upadającego świata
Rozdarta wojną, porzucona i chora
Została odnaleziona
Urodzona w pogrzebowej szacie

Nierozluźniony, łańcuch Jej
Uwiedziony, teraz pogańskie wstęgi niewolą Jej spoczynek
W karnawale dusz sprzedana i podobnie utracona

Zbyt wiele dziesięcioleci okłamywana i zwodzona
W niewinności, delikatny osławiony łup
Towarzyszy Jej drugiemu nadejściu, teraz oni uciekają przerażeni

Zbudź się

Jesteśmy czym byliśmy, czym będziemy, raz jeszcze

Zjaw się; spowity w terror
dla wygody swego rodu
Splam mleczny zachód czerwienią i fioletem
i zbudź się

Świat bez końca miłuje chore pragnienia zgubnego zła
zmierzch w jej oczach rozdarł się krwawo
ciemność pospieszy by pożreć płaczące niebiosa
a słabi uciekną lub zginą
Zbudź się

Tyś w moich snach ciemnością w mych oczach
rozkoszą w ich krzykach powstań Legionie

I lęk odchodzi na zawsze
(przyjdź do mnie... powstań Legionie)
gdy me tajemnice pogrzebane są w twoich
(przyjdź do mnie... powstań Legionie)
pod siedmioma gwiazdami spotkaliśmy się
(przyjdź do mnie... powstań Legionie)
by spiskować nad upadkiem nowego wieku
(przyjdź do mnie... POWSTAŃ)

Zbudź się
przybądź do mnie
i pomóż mi zabrać mą przyszłość
do Domu Śmierci
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 27-08-2010, 01:30   #853
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith po dosłownym rozniesieniu na strzępy swojego stwórcy był nieco zamroczony. Jednak kiedy szedł spokojnie przez pole bitwy widać było doskonale, że jest piekielnie zadowolony o czym świadczył szeroki uśmiech na jego twarzy. Dodatkowo szedł wyprostowany i dumny jakby zupełnie niczego się nie bał lub nie zauważył, że właśnie jest w środku wielkiej bitwy.
Jednakże był tego w pełni świadom i przyglądał się walczącym jakby cała sytuacja go zupełnie nie dotyczyła. Fakt faktem, że znalazł się tu trochę przypadkowo, nie spodziewając się, że znajdzie tu i zabije tego na którego dość długo polował, lecz teraz w końcu był wolny i mógł trochę wiecej uwagi poświęcić na to co się działo wokół i zaplanować mniej więcej swoje następne posunięcia.
Mrocznego elfa otrzeźwił dopiero zimna fala powietrza i widok wstającego konia, który jeszcze przed chwilą leżał martwy z rozprutym brzuchem. Rozejrzał się wtedy bardziej przytomnie i bacznie obserwował wszystkich wstających z martwych. Wśród nich były zarówno demony jak i ludzie. Co dziwne stali spokojnie, jakby na coś czekali.
Dirith nie znał się co prawda na takich sztuczkach, więc nie zastanawiał się co czym spowodowane jest to zjawisko, ani co dziwniejsze dlaczego powstałe na nowo demony nie atakują ludzi, którzy jeszcze przed chwilą byli powodem ich śmierci, ani na odwrót. Najważniejsze było, że żaden z nich nie zaatakował likantropa.
Mimo to zmienił się w tygrysołaka aby nie być wystawionym tak bardzo na działanie zimna, oraz gotowym do obrony, jeśli jakiś demon albo człowiek miał zamiar pożegnać się z życiem.
Nie mając lepszego pomysłu w tej chwili ruszył poszukać reszty z byłej drużyny oraz KOS z którym przybył na to lodowe pustkowie. Jednak tym razem już nie szedł tak spokojnie, tylko po drodze rozdał trochę kopów zajętym walką demonom, które przypadkiem były na jego drodze.

***

Kiedy znalazł całe towarzystwo, był zaskoczony. Rozmawiali sobie w najlepsze, choć właściwie to kończyli, gdyż Barbak wyglądający na zirytowanego rzucił mieczem i ruszył w swoją stronę.
- Świetnie, wy to sobie gadacie, a zabici już nie mogą się doczekać drugiej rundy tej zabawy i zniecierpliwieni wstają z martwych! - stwierdził kręcąc głową z dezaprobatą po czym ruszył na pierwszego lepszego demona. jednak usłyszał jeszcze słowa elfki, po czym odwrócił łeb w jej stronę.
[i]- Jak to co? Czas wreszcie sie zabawić i wyrżnąć ich wszystkich! -[i] odkrzyknął uśmiechając się prezentując pełen zestaw tygrysich kłów, co w połączeniu z błyskiem w oku wyglądało dość diabolicznie.
- A lepiej niech to ten cały Twój Lagion nie wchodzi mi w droge, bo od dzisiaj nie zatrzyma mnie już nic! - wrzasnął odwracając się w stronę najbliższego przeciwnika, którym był jakiś demo, po czym ruszył na niego z wściekłym rykiem zamierzając zaatakować go szybkimi uderzeniami łap uzbrojonych w pokaźne i bardzo ostre pazury.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 29-08-2010, 11:53   #854
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Doszliście do szybkiego porozumienia. Właściwie każdy zrobił to, co uznał za słuszne, czy koniecznie. Na pojedynki, czy rozlew krwi nie było nawet czasu w całym bitewnym zamieszaniu [tylko Dirith znalazł go trochę!]. Walki wokół was nadal się toczyły, ale w zamieci śnieżnej ledwo widzieliście sylwetki tych walczących najbliżej was.

http://dspace.dial.pipex.com/hywel.p.../snowstorm.jpg

Barbak oddał szablę. Była ona symbolem jego uwolnienia i zwycięstwa, jednocześnie, nie zaszedłby daleko z szablą Astarotha u boku gdyż demony wyraźnie chciały odzyskać swoją własność. Asael zaczęła kombinować i zgadliście, że to procedura przyzwania Legionu, czekaliście więc obserwując [i marznąc coraz bardziej w śnieżycy].

Nadchodził.

Wrzuta.pl - Fryderyk Chopin - Marsz Pogrzebowy.mp3 [ do sciagniecia z www.zrzutnia.pl]

Nadchodził jak koniec świata i jak Mgły.
W ciszy, bezszelestnie i spokojnie, bez żadnych fajerwerków ani agresywnych gestów. Nie było anielskich trąb, nie było spektakularnych wybuchów ognia piekielnego. Legion zbliżył się już na tyle, że mogliście nawet w zamieci śnieżnej rozróżnić sylwetki poszczególnych postaci.

Undead army by ~Obrotowy on deviantART

Idą cicho, jakby płynęli bezgłośnie poprzez tumany śniegu. Wyglądają, jakby im się nie spieszyło i mieli całą wieczność dla siebie. Jest ich wielu. Jest wśród nich zastęp ofiar szabli Astarotha. Morcruchs, Izotheh strażnik Wymiaru Pustki, książę Rasganu... Niegdyś wznieśli broń przeciwko Astarothowi, teraz spokojni, oddani, podążali w milczeniu za Jego Legionem.

Pojawienie się podejrzanych ducho-podobnych postaci na lodowym placu boju wzbudziło pewne zamieszanie wśród walczących demonów i rycerzy. Co myśli się na widok Legionu? Co myśli się, kiedy z otchłani białej zamieci wyłaniają się nagle mroczne postacie duchów i przechodzą obojętnie obok, czasem przyglądając się tobie, a ty znajdujesz się nagle po środku tej napływającej nieludzkiej masy umarłych wojowników? Najpierw co to do cholery jest...? Zanim zdążysz to jednak pomyśleć, już ciśnie się druga myśl: jest ich tylu!... Demony i rycerze zalewani napływająca, milczącą falą wojowników nie Ra przerywali pojedynki i obie strony dostawały „małego świra”, próbując wyzwolić się czy oddalić od potoku niemałych. Legion zalewał ich jak rzeka, nie bacząca na to co stoi jej na drodze. Postacie duchów przenikały przez ciała rycerzy i demonów, którzy wili się w zimnych dreszczach, niektórzy od samego widoku Legionu. Niektórzy porzucili walkę i rzucili się do ucieczki wobec nadmiaru wroga, biegli w zamieci krzycząc i wymachując rękoma, próbując opędzić się od wszechobecnych duchów. Niektóre demony zachowały się identycznie i próbowały za wszelką cenę znaleźć się od Legionu jak najdalej, umykając teleportacją.

Zabicie w trakcie walk i zmartwychwstający teraz znów padali na ziemię z agonalnymi jękami. Ich ciała natychmiast przemieniały się w szkielety obsypane prochem, a ich Dusze nadal stały, tam, gdzie ciało upadło. Dusze, przezroczyste, eteryczne, objęte fioletową mgiełką, spoglądały w milczeniu na Legion i ruszały z miejsca, dostosowując się do spokojnego tempa reszty, by podążać za Legionem. Teraz, na zawsze. Legioniści w żaden sposób nie reagowali na nowych kolegów, maszerowali razem, jakby znali się od zawsze. Dokąd szli? Trudno było powiedzieć, gdyż byli praktycznie wszędzie. Sam Legion jednak miał ściśle wyznaczony cel. Widział tylko to. Ktoś go wzywał.
http://bobwama.files.wordpress.com/2...ngel-21114.jpg

Legion dotarł do miejsca gdzie staliście. Nie było za bardzo gdzie uciekać, mogliście biec przez lodowiec, ale jaki to miało sens wobec zimna i zamieci i nieśmiertelności Legionu? Legion zobaczył szablę w ręki Nizzre, byliście tego pewni. Rozpoznał ją i był chyba zadowolony z widoku. Legion wracał do domu!

Z zamieci wyłoniła się nagle większa od pozostałych postać!
Nightmare demon by ~hgjart on deviantART
Był to któryś z demonów, niezadowolony z obrotu sprawy. Jego celem była Nizzre i szabla w jej ręku. Legion nie reagował na jego poczynania, demon ośmielony oddaleniem się Barbaka zaatakował elfkę skupioną na rytuale. Ale nie przewidział, że zjawi się tu ktoś jeszcze. Że z białej zamieci wyskoczy naraz biały tygrysołak!

Zdecydowanie, tygrysołak który rzucił się na ofiarę z impetem lokomotywy i okładał łapami wydzierając pazurami kawałki ciała nie był czymś, co pomagało demonowi w zamachu. Zaskoczony napaścią, zwalił się na lodowiec pod rozpędzoną lokomotywą jaką był Dirith. Tygrysołak, wyraźnie orzeźwiony zamordowaniem swojego własnego Stwórcy, nabrał wigoru i rozprawiał się z wrogiem z łatwością. Legion ignorował to co się działo, a Dirith zajęty ofiara ignorował Legion. Duchy przenikały przez zajętych walką, a raczej zajętych rozszarpywaniem i rozpaczliwymi próbami uwolnienia się. jak na ironię szybko okazało się jednak, z śmiertelny demon nie ma szans w starciu z tak sprawną maszyną do zabijania jak Dirith!

Nic nie stało już na drodze Legionu. Zbliżając się do Nizzre postacie przemieniały się w fioletową Mgłę, wirem krążyły wokół niej i szabli, aż wreszcie wnikały w lśniące ostrze. Sylwetka elfki została zapłoniona przez fioletową zasłonę, Legion spokojnie wracał do domu. Ryk tygrysołaka rozszarpującego demona tuż obok był jedynym co słyszeliście w zamieci.

Wreszcie stało się. Cały Legion zniknął, szabla była gorąca i świeciła jeszcze przez moment fioletem. Wszystko wokół zakrywały tumany śniegu, lodowaty wiatr szalał po lodowej pustyni Kres...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-08-2010, 14:53   #855
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Angel Of Death by ~SeanD1986 on deviantART

YouTube - NIGHTWISH - 10th Man Down

Legion przyszedł o wiele spokojniej niż się spodziewała. Nie oczekiwała końca świata, ale spokój z jakim zjawił się Legion był zadziwiający. Legion najwyraźniej nie wiedział że ma wrócić do szabli, albo w ogóle nie myślał jak to nieumarte istoty. Być Może jednak wcale nie traktował szabli jako swoje więzienie. Może jako swój dom...? Czy Legion cieszył się, że znów jest razem, ze swoimi kompanami, przyzwany z głębi otchłani znowu istniał i mógł egzystować? Czy już czekał na rozkaz i zadania? Czy cieszył się że znów zobaczy swego pana Astarotha i czy zdziwił się kiedy zamiast niego ujrzał Asael? Było to ciekawe ale nie miało większego znaczenia bo Legion wrócił do szabli. Grzecznie i potulnie wysłuchał wezwania i przyszedł. Wrócił.

Spojrzała na szablę. Szabla nie różniła się niczym od tej w której Legionu nie było. Nie była ani cięższa ani lżejsza, przez chwilę jaśniała fioletem. Strach teraz wymachiwać czymś takim!
Było jej zimno. Eteryczne skrzydła znikły już i wiatr ze śniegiem zaczynał jej dokuczać. Spojrzała po towarzyszach, Dirith rozszarpywał jakiegoś demona ale sytuacja była pod kontrolą, wolała nie podejmować prób pomocy bo jeszcze tygrys oceniłby to jako próbę zabrania mu kawałka mięsa! O nie nie nie!
Barbak wędrował gdzieś. Dies przetrwała zamieszanie związane z bitwę, Asael ulżyło. W zamieci nie mogła dostrzec Ray`giego, ale jej fioletowe oko doskonale widziało Iliamdrila. Spojrzała na Może stojącego obok i opuściła szablę.
- Jesteś demonem – powiedziała poważnie. – Powiedz mi jaka jest wola Astarotha. Komu mam przekazać te szablę?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 30-08-2010, 19:16   #856
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Made by Ryo & hollyorc

Przygnębiony ork opuścił swoich dotychczasowych towarzyszy. Dies przyglądała się całej scenie, czując się dobitnie głupio. Widząc reakcję Barbaka co prawda nie do końca zrozumiała motywy jego postępowania, a z drugiej strony... doszła do wniosku, że nie zagra tu głównej roli. Nizzre, która zmieniła się w orędownika nowej ludzkości i wybawiciela poskąpiła jej wytłumaczeń, zaś zniecierpliwiona białogłowa nie chciała jaśnie pani przeszkadzać. Wahała się przez moment, czy zostać na miejscu czy podążyć za paladynem, jednak w spektaklu, w którym pierwsze skrzypce grała Asael, zabrakło dla niej roli. Dla orka także.
Po krótkim reasumowaniu nie wątpiła, co będzie lepsze.
Poszła w ślady za Barbakiem.

- Nie przeszkadzajcie sobie - wydukała jedynie do samozwańczej przywódczyni i odeszła od tej grupy.

Ork nie zauważył nawet, kiedy do niego dołączyła czerwonooka. Nie spodziewał się jej w takim miejscu. Możliwe, że jej wcześniej nie zauważył, ponieważ nie odwracał się za siebie.
Jej obecność zasygnalizowało skrzeczenie wiwerny. Dies w tymczasie łapała oddech.
- Proszę... zaczekać - dyszała. - Panie Barbak!
Ork obrócił się nerwowo, spojrzał na Dies, a jego oczy były przeszklone.
- Barbaku... po prostu Barbaku... - Ork spojrzał za siebie na rozgrywającą się scenę. Obraz przedstawiał coś pomiędzy potopem, sceną zbawczego ukrzyżowania... i teksańskiej masakry piłą mechaniczną... Barbak przytknął dwa palce do nosa i smarknął siarczyście. Następnie wytarł te same w poły płaszcza, spojrzał na nieoczekiwaną rozmówczynię..
- W czym Ci mogę pomóc?
- Pewnie... myślisz sobie, że... wysłano mnie ponownie... ale nie... - Dies zdołała się zregenerować po dystansie. Ork zauważył, że klinga miecza, który przypadkiem znalazła kobieta, ocieka świeżą krwią. Na jej twarzy tak samo widniały krople krwi. - Ja też stamtąd odchodzę. Chociaż...
Odkaszlnęła.
- Nie będzie miał Barbak nic przeciwko, jeśli potowarzyszę?
Ork uśmiechnął się, co w połączeniu z poprzednim wyrazem twarzy wyglądało groteskowo...
- Nie rozumiesz... prawda? My stąd raczej nie odejdziemy... Kruk obiecywał, że jeśli któreś z nas zdobędzie szablę odzyska wolność. Zrobiłem to i zobacz gdzie wylądowałem. Zobacz w czyich rękach teraz jest szabla i zobacz gdzie jestem ja... zobacz kogo mamy przed sobą... Ork wskazał na Legion i na całą masę demonów... i kogo za sobą. - Ork skinął na drużynę składającą się z demonów, drowów i nieśmiertelnych...
- Moim zdaniem jest tylko kwestią czasu i kwestią tego z czyjej ręki poniesiemy śmierć... Jest to dla mnie tak oczywiste... jak sama śmierć. Zaraz pojawi się Mistress, albo ktoś jej pokroju... jakiś demon... ot choćby we wcieleniu Twego psa... rach, ciach...i po krzyku... nie obawiaj się... pewnie nawet nie będzie bolało..

- To nie jest pies - spokojnie zanegowała istotę Marduka. Wiwerna chyba zrozumiała orka, bo ta nieprzyjemnie się na niego popatrzyła.
Dies pogłaskała swego pieszczocha.
- Owszem, nie wiem, o co biega, bo koleżanka, co teraz bawi się w mesjasza czy cokolwiek tam robi, nie kwapiła się tego wyjaśnić - przeszła do psa pogrzebanego. - Odnośnie tego, co tu się dzieje, to wszystko może się wydarzyć. A jeśli chodzi o Mistress, to też nie wiem, kto... może - co to takiego? Nawet jeśli ewentualnie tu zginę, co i to może się ostać - Dies nieco wygasła i wzięła głębszy wdech. - Kruk? - wyrwało się jejmości, gdy sobie przypominała w całości odpowiedź Barbaka.
Barbak na wzmiankę o tym, iż wywerna nie jest psem delikatnie parsknął.
- Wiem.... - Machnął ręką i jakby zamierzał rozwinąć wątek psa... ostatecznie jednak zamilkł. - Zresztą nie ważne. Co do Mistress... Wyobraź sobie dobro i zło... biel i fiolet... tak? Uosobieniem fioletu jest Mistress właśnie... uosobieniem dobra Palladine, czy Lawender inaczej. Jedno i drugie potwornie nierychliwe... i tak. Kruk. To przez niego to wszystko. Gdyby nie to parszywe piekliszcze pił bym teraz w najlepsze z Fungrimmem w halach Moradine'a... dlaczego pytasz?
- A czym jest ten Kruk? Wydaje mi się, że w tej sytuacji nie oznacza zwykłego ptaszyska. Dlaczego się pytam? Ktoś kiedyś mi odpowiedział: Po to pytania siła wyższa stworzyła, żeby ich używać do pętania niepewności i niejasności.
Marduk zjadliwie skrzeczał. Zleciał na ziemię i zaczął pożerać mięso z ciała poległego demona, które w pobliżu leżało.
- Nie podróżowałam z wami, a państwo wyglądają na takich, co się lepiej... znało - ważyła słowa, bacznie obserwując paladyna. Jednocześnie miała oczy dookoła głowy. Obserwowała, jak Legion wielkimi krokami zbliża się w kierunku Nizzre. Wyciągnęła zanadto miecz, na wypadek, gdyby miała jeszcze walczyć. - Ciężko jest wiedzieć cokolwiek, z czym nie miało się styczności. Tak jak w przypadku tego Kruka.
- Taki ze mnie Pan, jak z koziej rzyci trąba... - Ork wskazał Dies, aby ta opuściła szablę.
W zasadzie było po walce... Poza jednym demoniszczem, które to zaatakowało Nizz. Ale ta miała przeca swego obrońcę. Może nie miał na sobie lśniącej zbroi, ale lśnił popisowo atakując demona... Szkoda że lśnił w kolorze hebanu.
- Ten ktoś był kimś cholernie mądrym... widzisz ja nie zapytałem. Powiedział mi jak wygląda zadanie, powiedział co mam zrobić, żeby uniknąć zagłady. Przyrzekł ostre trofeum i możliwość wydostania się... Pytała byś o więcej? Poza tym musiałem mieć oko na Samaela... ten gdzieś wsiąkł... no i jesteśmy tutaj. Kruk jest w jakiś sposób powiązany z siłami chaosu. Wiem, bo odbierając szablę wręczał mi ją niejaki Azmaer... jeden ze skazicieli żywiołów.... następca Astarotha... wiem że może to być skomplikowane.
Zasadniczo ja to widzę tak: Kruk, narzędzie w łapkach chaosu wyznaczył nam zadanie. Obiecał gruszki na wierzbie, a my jak te tępe ciule łaziliśmy i zabijaliśmy się o te dusze... Gdy już je zdobyliśmy, miast oswobodzenia... wpadliśmy tu... a resztę znasz sama...

Pani w zamyśleniu skinęła na to głową. Odstawiła broń na bok.
- Nie ma to jak konszachty ze złem. Zaiste, ludziom wydaje się często, że na wiele zdarzeń mieliby lepszy wpływ, jeśli o czymś później słyszą.
Dodała po chwili:
- Kojarzę was niektórych z cytadeli. Byliście rzekomo wytępić ogry - na moment lekko się uśmiechnęła. - I bodajże z wami był niejaki Szamil...
- Owszem... I widzisz. Tu pojawia się pierwsze pytanie. Ja nie poszedłem tam nikogo tępić. Na pewno nie chciałem tępić ogrów. Wierz mi w to albo nie, ale ludzi też nie chciałem tępić... samo jakoś tak wyszło. Gdy nastroje są napięte a w około za dużo jest ostrych i metalowych przedmiotów... czasem tak wychodzi. I tak był tam i Samael. A co do zła... czymże jest zło? Czymże dobro? I czy warte są więcej niż funta kłaków?
- Zarówno dobro i zło są względnymi rzeczami. Jeśli chodzi wartość, to ciężko tu kalkulować. Zliczyć to można złoto, srebra, platyny, perły, rubiny, szmaragdy... - przestała tu wyliczać. - Są tak względne, że w rzeczywistości ciężko to ustalić. Na przykład - wygrzebała z pamięci prosty przykład. - Taka szkatułka, którą można gwizdnąć z twierdzy. Jeden połapie się, że coś tam wartościowego znajdzie i spróbuje ją zwinąć ze skrytki, a drugi zostawi ją w spokoju. Który z nich twoim zdaniem postąpiłby dobrze?
Głód zaczął dolegać kobiecie. Taki zwierzęcy, wpijający się w jej wnętrzności jak pijawka i wysysający powolutku samokontrolę. Spojrzała na swoją bestię pożerającą mięso z ofiary owej krwawej bitwy i zaczęła się zastanawiać, czy podobnie nie postąpi.

Kod:
Ludzie są urodzonymi hipokrytami. Mówią jedno, lecz najczęściej czynią coś innego. 
Z zewnątrz wygląda wszystko inaczej. 
Chciałabym sobie wmówić, że trafiłam do sennego koszmaru, jednak moc sprawcza hipokryzji nie potrafi się przeciwstawić rzeczywistości. 
Jawa zawsze pokonuje sen, a to, co teraz obserwowałam, nie było jedynie ucieleśnieniem koszmaru.
Walczyłam z Żywą Klątwą, a wtenczas myślałam, że to jedyny koszmar, z którym przyjdzie mi się zmierzyć na jawie.
Jednak po raz kolejny się pomyliłam...
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 01-09-2010, 04:01   #857
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny kiedy Dirith zaczynał walczyć z jakimkolwiek przeciwnikiem było doskonale widać, że jest w swoim żywiole. Czy wygrywał, czy przegrywał i wściekał się ponad normę, nie dało się tego po prostu ukryć, tak jak zapału z jakim walczył. A walczył zaciekle, nawet nie zastanawiając się tylko ruszając i zadając ciosy w przeciwnika. Nie ważne gdy zasłaniał się tarczą, po prostu któreś uderzenie w końcu po prostu ją zniszczy lub wyrwie z ręki (tudzież razem z ręką) i będzie można rozszarpać przeciwnika.
Tak też było i w tym przypadku. Kiedy oczy likantropa spoczęły na wyłaniającym się z zamieci śnieżnej demonie, wyrok już zapadł. Albo zginie on, albo demon. Dodatkowo owy chaotyczny cel zamierzał zaatakować Nizzre, więc miał tym większego pecha, gdyż tygrysołak będący w bardzo dobrym humorze postanowił pomóc jej nieco do końca tej bitwy.
Dlatego nie zwlekał ani chwili dłużej, tylko gdy demon zaczynał brac zamach wyskoczył do ataku na nieco większego od niego przeciwnika i dopadł do niego uderzając zaciekle pazurami raz prawej, raz lewej łapy. Dodatkowo ryknął tęgo, jak praktycznie zawsze podczas ataku, tak jak nakazywał mu to instynkt tygrysa, z którego Riktel czerpał na tyle dużo, że udało mu się połączyć z humanoidalną formą ale i zachować zachowanie i instynkty dzikiej bestii.
Mimo, że chaota budził respekt agresywnym wyglądem, to zaskoczenie i agresywne działania bardzo szybko przesądziły o wyniku starcia, które bez cienia wątpliwości wygrywał Dirith. Dodatkowo każdy kolejny cios pazurów zahaczał o wyglądające na ostre elementy zbroi, czy też łuski wyrywając je lub przebijając zostawiając ślad w postaci rany. A trzeba było przyznać, że mroczny elf nie szczędził siły, a jakby nawet uderzał mocniej niż kiedykolwiek po tym jak zamordował swojego twórce. Choć zamordował, to zbyt mało powiedziane, gdyż po morderstwie zazwyczaj pozostaje ciało, którego w tym przypadku nie dało się już w żaden sposób zidentyfikować.
Niemniej jednak najważniejsze w tej chwili było to, że demon był ciężko ranny i skłaniał się do ucieczki, więc to był priorytet dla Diritha.
W międzyczasie zaroiło się wokół od duchów, które nie robiąc sobie niczego z rozgrywanej walki przenikały przez likantropa i demona, toteż drow nie zwracał na nie większej uwagi poza pewną dozą czujności, czy aby na pewno go nie atakują. Niemniej jednak nie skończył jeszcze tej walki, dlatego szybko zabrał się za wykończenie przeciwnika, poprzez rzucenie mu się do szyi i odgryzienie łba - tak dla pewności, gdyż mroczny elf nie miał zbyt dużego doświadczenia w walce z demonami i nie wiedział co są w stanie przeżyć. Na szczęście, dla chaoty, przyniosło to oczekiwany skutek i demon po chwili był już martwym trychłem.
Po wygranej potyczce tygrysołak wyprostował się i rozejrzał do okoła, jakby mówił, że jeszcze nie ma dość zabijania i szuka kolejnej ofiary. Jednakże przez śnieżyce nie zdołał wypatrzeć następnego przeciwnika, a po nadejściu Legionu pozostały już tylko niewielkie ogniska walk, gdyż spora część ludzi jak i demonów zaczęła zwiewać na widok nieumarłych.
~ Tchórze.. ~ pomyślał odwracając się w kierunku elfki.
- I to by było na tyle? - spytał trochę zawiedzionym tonem. - Już prawie zdążyłem się rozgrzać, a już po zawodach. - zaśmial się oblizując kły i podchodząc do rozmawiających nadal ze sobą demona i elfki.
Na szczęście jemu pod postacią tygrysołaka chłód nie dokuczał aż tak bardzo, więc z braku lepszego zajęcia zastanawiał sie ile ta śnieżyca jeszcze może potrwać, choć nadal starał się być czujny.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 01-09-2010, 14:16   #858
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
YouTube - Dream Evil - Point of No Return

Może w milczeniu obserwował przybycie legionu. Po raz pierwszy miał okazję zobaczyć go w całej okazałości, wcześniej tylko kilka razy dane mu było słyszeć jego szepty. Teraz zaczynał powoli rozumieć czym tak naprawdę jest legion i jakie jest jego zadanie. Wiedział, że gdyby postawić mu za cel zniszczenie wszelkiego życia to legion wykonałby je i nic nie mogłoby go powstrzymać. Choć jak każdy demon posiadał naturalną rządzę zdobywania większej siły to nigdy nie zdecydowałby się władać czymś takim. Trzeba być szaleńcem by odważyć się wykorzystywać umarłych obdarzonych wolną wolą do swoich celów. Odpowiedzialność która spoczywała w szabli przerosłaby nie tylko zwykłego śmiertelnika, ale nawet demona. Choć kochał zbierać broń, kiedyś w swoim osobistym wymiarze miał jej tyle, by wyekwipować całą armię to jednak tej jednej szabli nie przyjąłby, nawet gdyby mu ją zaoferowano. Tym bardziej zdziwiło go pytanie Nizzre o jego zdanie na temat szabli

Jaka mogłaby być wola Astarotha... Prawdę mówiąc Może nie miał bladego pojęcia. Znał Pana Mgieł bardziej jako śmiertelnika, był niemym świadkiem jego podróży i przemiany. Był także świadkiem jego śmierci oraz zaszczepienia Legionu w jego ciele przez Ritha. Doskonale zdawał sobie sprawę, że szlachcic którym był kiedyś umarł wtedy bezpowrotnie. Nie na darmo nowy twór przybrał imię Legion - ponieważ właśnie nim był. Skorupa ciała należąca kiedyś do szlachcica, jego wspomnienia oraz wielojaźń legionu połączone sprawiły, że Legion uwierzył, że kiedyś istotnie był szlachcicem w którego ciele teraz mieszkał. Dusze zmarłych przybrały nową tożsamość upodabniając się charakterem do swojego nosiciela w tym stopniu, że w końcu zatarła się granica pomiędzy umysłem Legionu oraz Legiona i jego świadomość zwyczajnie rozpłynęła się w setkach tysięcy innych. Nizzre nie zdawała sobie sprawy, że tak naprawdę trzyma teraz Astarotha w swoich dłoniach, gdyż demon bez Legionu faktycznie nie istniał, był po prostu jednym z legionistów, gdyż w momencie śmierci również jego dusza dołączyła przecież do legionu, jak wszystko co zginęło z jego ręki

W Legionie byli zarówno ci, którzy rzucili wyzwanie Astarothowi, ci których sam obrał za cel jak i ci, którzy zginęli tylko dlatego, że stanęli mu na drodze, świadomie lub nie. Kiedyś śmiertelni wrogowie, każdy z własnym życiem, ambicjami i planami, teraz kroczyli ramie w ramie jako członkowie Legionu. Ich wola, świadomość, wspomnienia - to wszystko stawało się integralną częścią Legionu, tworzyło razem ocean świadomości gdzie wszyscy stawali się jednym. Właśnie w tym tkwiła jego siła - tak długo jak choć jeden z nich trwał Legion nie przestanie istnieć. Nie miał więc prawa wiedzieć, czego chciałby Astaroth, ale doskonale wiedział co zrobiłby on sam

- Sądzę, że najlepszym wyjściem będzie zostawić tą decyzję temu, który zdobył szablę. Założę się, że Astaroth ucieszyłby się z przewrotności losu który rzucił tę szablę właśnie w jego zielone dłonie. Tym razem będzie miał okazję zdecydować jak to się skończy
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 01-09-2010, 17:31   #859
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Sprawdziła się stara prawda. Dobre elfy mają w życiu przesrane.
Ponownie czuła że jej jedynym słusznym przeznaczeniem było polec w tamtej bitwie lata temu, zginąć w walce jak jej przyjaciele, bracia i ojciec. Siły wyższe nie zgodziły się na to, ocaliły ją i spełniły swoją prośbę. Pozwoliły jej zbudzić Legion, pozwoliły na zemstę. Czuła że śmierć w tamtej bitwie byłaby wybawieniem. Ale gdyby wtedy umarła, nie miałaby swojego małego szczęścia. Swojego jedynego Światełka na tej ziemi. Swojego syna.
Czymże był jego żywot, tak smutnie i brutalnie zakończony przez śmiertelną chorobę? Zmienił tak wiele w jej życiu, ale siły wyższe znów przypomniały jej o jej przeznaczeniu. Teraz dopiero o tym pomyślała. To było przypomnienie o okrutnym przeznaczeniu. Zabrały jej syna. Zabrały jej syna, by mogła być tu teraz i trzymać szablę Astarotha.
Kiedy jej syn umarł, została na świecie zupełnie sama. Jej życie, życie szczęśliwej i dumnej matki kochającej swoje jedyne Światełko ponad życie, straciło zupełnie sens. Jej syn umarł, pozostawiając po sobie pustkę nie do wypełnienia, bolesną ciszę, otchłań pełną wspomnień brzmienia jego głosu, jego uśmiechów, jego spojrzeń i wyrazów twarzy. Cały czas walczyła z tą stratą, ale nigdy się z nią nie pogodziła. Teraz, kiedy wykonała już swoje zadanie, nie musiała się na nią godzić...

Może zadziwił ją. Okazało się, że wolą Chaosu było aby Barbak odzyskał szablę. Asael była zdziwiona ale nic poza tym. Chaos to Chaos, trudno było przewidzieć co powie Może. Decyzja nie była zgodna z jej przekonaniami, ale też decyzja nie należała do niej, podobnie jak szabla. Uszanowała więc wolę Chaosu. Barbak odzyska swoją nagrodę, Asael wykonała swoje zadanie, wszyscy będą zadowoleni, w tym Astaroth. Tak, to dobre rozwiązanie.
- Niech tak będzie - odparła demonowi.
Ruszyła za oddalającym się orkiem i kobietą.
- Barbaku! – zawołała. – Zaczekaj!
Podbiegła kawałek by dogonić orka. Stanęła przed nim i wyciągnęła ku niemu szablę, podając mu ją.
- Astaroth zdecydował, że tobie mam ją wręczyć – powiedziała bez emocji.
Spokojnie oddała orkowi szablę. Jeśli nie zechce jej przyjąć, przyklęknie i położy ostrożnie ostrze na lodowcu, zostawi je tam.

Spojrzała jeszcze na Diritha.
- Dziękuję - powiedziała mając na myśli jego wsparcie. - Jesteś wielkim wojownikiem.Oby to, co daje ci siły, prowadziło cię nadal.

Odwróciła się i ruszyła.. przed siebie. Po prostu przed siebie, w zamieć. Fufi podbiegł od niej, łasząc się, poklepała go. Pająk popiskiwał widząc jej smutną minę. Przystanęła, reszta widziała, że mówiła coś do pająka i głaskała go. Za chwilę ruszyła dalej, a pająk stał smutnie w miejscu, obserwując ją jak się oddalała. Wreszcie smętnie się wlokąc doczłapał mozolnie obok Flafie należącej do Może i stał tam, patrząc za elfką.

Szła, czując coraz dotkliwsze zimno. Łzy zamarzły w jej oczach. Chciała tylko jednego, jak przez cały ten czas. Chciała tylko odzyskać swoje Światełko i być znów najszczęśliwszą matką na świecie. Znów być przy nim, znów go kochać, uczyć, bronić, cieszyć się jego szczęściem. Znów usłyszeć to najpiękniejsze słowo na świecie, „mamo”. Tam było jej miejsce, u boku jej syna, u boku swojego ojca, wśród tych, którzy nie odwrócili się od niej, nawet wiedząc kim była, wiedząc, że ona, córka praworządnych elfów Bieli, zbudzi Legion. Wśród tych którzy kochali ją pomimo jej wad, wśród tych za których gotowa była walczyć i umrzeć szczęśliwą. Tutaj, na lodowcu Kres, wśród tych dla których zbudziła Legion by ocalić ich świat, było jej bardzo zimno. Takie miała przeznaczenie. Nie potrafiła pokochać świata takiego, jakim go zastała po stracie bliskich. Nie potrafiła znów zaufać, by ponownie ją odrzucili. Chciała teraz być tylko przy tym, który jej nie odrzucił. Szukała w zamieci Illiamdrila, wiedząc, jak drow zareaguje na jej widok. Cieszyła się na myśl, że znów go spotka. Zastanawiała się co drow uczyni, uwolniony od swojego przeznaczenia. Miała mimo wszystko nadzieję, że będzie dobrze, że Il ułoży sobie jakoś życie... że będzie szczęśliwy... Że poradzi sobie lepiej, niż ona.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 02-09-2010, 13:25   #860
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Barbak spojrzał na podawaną mu przez Nizz broń.
Nie pozwolił aby ta cisnęła szablę na ziemię. Nie pozwolił aby przed nim przyklękała. Może i był draniem, może i orkowym draniem (co czyniło go jeszcze bardziej paskudnym), ale przeca był dżentelmenem! Nie?
Odebrał broń. Spojrzał Nizz w oko, skinął głową jakby dziękując, dalej mając na twarzy wypisany smutek, żal i pretensję. Do kogo? Do całego świata. Do istot uważanych za te wyższe byty, do ludzi z którymi podróżował, a którzy go nie rozumieli. Do takich jak on... którzy znając trudy jakie przeszedł nie potrafili rozszyfrować tego co drzemie w jego sercu, jakie motywy tym sercem kierują.
Gdy zielona pięść zacisnęła się na rękojeści, ork przeniósł ostrze do szermierczego salutu. Oddał w ten sposób honor Nizzre. Honor, który był kwestią wychowania i przekonań. Bez względu co ork uważał na temat Córci, ta odwaliła jednak jakąś pracę. A on czuł się w obowiązku tę pracę uszanować.
Potem schował na powrót szablę do pochwy i przytroczył ją do swych pleców.
- Zabawne...Zaczął mówić do Dies. W jego głosie nie było jednak krztyny rozbawienia... Zobacz jak los rozdaje karty. Kogoś kto jest zaledwie pionkiem obarcza tak wielkim brzemieniem jakim jest ta szabla... Kogoś natomiast kto do tej pory odgrywał olbrzymią rolę... odprawia. Hmm.... Jest w zasadzie tylko jedna osoba, która jest godna nosić tę szablę... Ork zwrócił się do Może. Jesteś w stanie przenieść mnie do Groty Życia?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172