Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-06-2009, 21:08   #11
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Panie to źli i bardzo niebezpieczni ludzi i lepiej nie wchodzić im w drogę - rzekł cicho gospodarz.

Guun chciał wypytywać go dalej, gdy na podłodze zauważył osobliwy rysunek przedstawiający podwójny okrąg z wpisanymi weń symbolami i ośmiokątem.

Krąg teleportacyjny Quriusa – Guun rozpoznał symbole. Widział takie rysunki w księgach Biblioteki Numantyjskiej, w tej jej części do której dostępu nie mieli zwykli śmiertelnicy. W części dostępnej tylko inkwizytorom Kultów, łowcom czarownic i wysoko postawionym kapłanom. Wejście tam kosztowało go, z tego co pamiętał czterysta denarów łapówki, ale się opłaciło.

- Nie znam właściwego rytuału przejścia
– pomyślał Guun. Podszedł do rysunku na podłodze i rozmazał go butem. – W ten sposób zapobiegnę ich powrotowi w to miejsce...

- Nie chcę twojego zatęchłego piwa! – krzyknął na karczmarza. – Natychmiast gadaj kim byli ci mężczyźni, a raczej jak się tobie przedstawili. Bo ja doskonale wiem kim byli. Skąd się tu wzięli i czego chcieli? I skąd na podłodze wziął się ten znak? Tylko nie mów mi, że nie wiesz. Znam się na takich rzeczach więc nie zbędziesz mnie odpowiedzią, że się właśnie pojawiło! Narysowanie Kręgu Teleportacji Quriusa zajmuje nieco czasu i wymaga skupienia, więc musieli przygotować go wcześniej. I to pewnie za twoim przyzwoleniem, prawda? No już, gadaj! Nie gap się tak na mnie, jak cielę na malowane wrota! Co? Niewyraźnie mówię czy jak?
 
xeper jest offline  
Stary 16-06-2009, 22:21   #12
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Tiny był wściekły. To oni, znowu. Niszczą, mordują, palą wrzeszczą. Diabły zwiastujące chaos i śmierć. Ludzie. Nie szanujący niczego mięczacy. Z żalem schował elfkę do swojego zawiniątka podróżnego i czym prędzej, łupiąc ogromnymi stopami o runo leśne, biegł w kierunku dźwięków. Był przepełniony wściekłością i nienawiścią do obrzydliwego gatunku ludzkiego. Zacisnął pięści i przyspieszył
 
DeBe666 jest offline  
Stary 17-06-2009, 17:30   #13
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Podziemna konstrukcja miała się, ku zadowoleniu krasnoluda, nadzwyczaj dobrze. Potężne podpory i solidny strop, gwarantowały bezpieczną wędrówkę.
- Widać, że moi tu byli - mruknął pod nosem.
Na ścianach co kilkanaście metrów widać było uchwyty na pochodnię. Ściskając w dłoniach stalowy topór, podążał mozolnie naprzód.

W podziemiach panowała grobowa cisza. Wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Zatrzymał się na chwilę i nasłuchiwał.
Ruszył po chwili dalej naprzód, gotowy w każdej chwili do ataku.Korytarz zaczął się poszerzać. Po kilku krokach doszedł do pomieszczenia zbudowanego na planie koła.

Thorn wydumał, że miejsce to jest prawdopodobnie węzłem komunikacyjnym, albo nawet samym sercem labiryntu. W ścianach było, wliczając te którymi wszedł, dwanaścioro drzwi. Były one umieszczone w regularnych odstępach od siebie.

Na środku sali stał dziwny ołtarz. Był to jakiegoś rodzaju stół ofiarny. Krasnolud podchodził powoli, jakby bojąc się nagłego ataku demona zza ołtarza. Zamiast tego, usłyszał dochodzącą rozmowę w jednym z korytarzy. Szybko przebył drogę powrotną i schował się w korytarzu, którym tutaj przyszedł. Ukrywszy się najlepiej jak umiał, z zaciekawieniem spoglądał na dalszy rozwój sytuacji. Kroki i odgłosy rozmowy stawały się coraz wyraźniejsze. Dało się już rozróżnić niektóre słowa.
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 18-06-2009, 01:52   #14
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Erilx'wrah
Smokowiec zdziwił się ogromnie zachowaniem ludzi. Ani się go nie bali, ani nie brzydzili, wręcz przeciwnie ugościli i częstowali nawet smaczną strawę. Elirx przyjął propozycję Laury. Było to podyktowane głównie chęcią zdobycia inforamcji o Koronie Władzy, ale także ciekawością i chęcią spróbowania czegoś innego.
Po obfitej kolacji smokowiec zasnął, a jego myśli automatycznie powędrowały ku upragnionej Koronie. I choć, tak naprawdę nie wiedział jak ona wygląda, to w śnie wkładał ją już na głowę. Ku jego zdziwieniu, pasowała jak ulał. Ktoś kto ją wykuwał, ewidentnie myślał o nim, bo któż inny ma taką głowę jak on. Ilu jest smokowców na świecie? Zapewne tylko dwóch: on Elrix'wrah i ten drugi, który wykuł Koronę.

Aktorzy wstali skoro świt, szybko i sprawnie zwinęli obóz i już po kilku minutach byli gotowi do drogi.
- To jak Elrixie jedziesz z nami? - spytała Laura siedząc na wozie i trzymając lejce w dłoni.
- Ależ oczywiście, że tak - odparł smokowiec bez wahania.
- Wskakuj! - krzyknęła dziewczyna, robiąc miejsce obok siebie na koźle.
Tabor ruszył. Wóz Laury na czele, a cała reszta za nim. Dzień zapowiadał się przepięknie. Jasno błękitne niebo nie ozdabione, żadną nawet najmniejsza chmura. Słońce już od rana grzało przyjemnie, co zwiastowało gorący dzień.
Dziewczyna powoziła z wielką wprawą i mimo, że piaszczysta droga nie należała do najlepszych to jechało się całkiem wygodnie. Tylko delikatne wstrząsy świadczyły o tym, że droga jest nierówna.
Dziewczyna była ciekawa kim właściwie jest Elrix. Smokowiec opowiedział więc Laurze o zabawnym jego zdaniem romansie jego matki smoczycy, co się zowie z jej pewnym dzielnym wojownikiem. Nie wspominał przy tym słowem o tym, że wtedy jego matka była wyjątkowo w ludzkiej postaci.
- To widzę, że twoja matka to ognista kobieta - zaśmiała się Laura.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odparł Elrix całkiem poważnie, mając w pamięci liczne wybuchy gniewu rodzicielki.
- A ty? - spytał po chwili - Co cię skłoniło do takie trybu życia?
- Cóż... - zamyśliła się dziewczyna - Moja matka była zielarką, jednak zmarła przy porodzie więc nawet jej nie pamiętam. Natomiast ojciec poszukiwał Korony Władzy, tak jak ty. Postanowił więc zostawić mnie pod opieką pewnej cyganki. Zapłacił jej oczywiście za to, ale że pieniądze szybko się skończyły a mój ojciec nie wracał, stara cyganka sprzedała mnie na targu. Trafiłam na służbę do pewnej bogatej krasnoludzicy. Nawet nie wyobrażasz sobie co to za ohydne stworzenia. Wstrętne, cuchnące i gburowate. Greesha, bo tak się nazywała, traktowała mnie jak ścierkę. Wycierała mną wszystkie kąty, więc gdy tylko podrosłam uciekłam od niej. Przyłączyłam się do pewnej grupy cyrkowców, a że zawsze byłam zwinna, szybko nauczyłam się na siebie zarabiać.
- A co z twoim ojcem? - spytał zaitrygowany smokowiec.
- Kilka lat temu, jego towarzysz przyniósł mi to - Laura wyciągnęła za koszuli srebrzysty talizman - To jedyna pamiątka po ojcu, jaką mam. Podobno zabił go jakiś kamienny olbrzym, który pilnował wejścia do jakiegoś skarbca.

Elrix odrazu rozpoznał w amulecie Talizman o którym wspomniał nieodżałowany bard, gdy śpiewał legendę o Koronie Władzy. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Kształt Talizmanu, który miał przed oczyma, był dokładnie taki sam jak opisał go ten marny grajek.
- Chyba szczęście mi sprzyja - pomyślał smokowiec. Zachował jednak tę informację dla siebie i milczał. Postanowił, że lepiej nie okazywać nadmiernego zainteresowania tym "wisiorkiem".
Okoliczności temu sprzyjały, gdyż właśnie na horyzoncie pojawiło się miasto.

Miasto mimo, że nie należało do największych, ani tym bardziej bogatych i tak bardzo zachwyciło smokowca. Podobały mu się te wysokie domy i ciasne uliczki. Przywodziły na myśl wąskie skalne korytarz wśród których się wychował. Ludzi nie spuszczali go z oka, by dla nich nie lada sensacją. Jedni patrzyli z wyraźnym lękiem i uciekali czym prędzej, inni z nieskrywaną ciekawością, jeszcze inni rzucali mu pełne nienawiście spojrzenia.
- Widzisz będziesz gwiazdą naszego występu - powiedziała uradowana Laura. Duża widownia oznaczała dla niej jedno, pełną sakiewkę złotych monet.
Wozy wjechały na rynek i zatrzymały się w jednym z jego rogów. Aktorzy zaczęli wypakowywać niezbędne do występu sprzęty.
- Dobrze Elrixie, my teraz zajmiemy się przygotowaniami a ty jakbyś mógł rozklecić te plakaty na mieście. A przy okazji zareklamować nasz występ.
Laura wręczyła smokowcowi zwinięty rulon papieru, kubeł z klejem i pędzel.
- Jak skończysz to możesz rozejrzeć się po mieście widzimy się wieczorem.


LEGENDA

Dawno, dawno temu, tak dawno że pamięć najstarzszych matuzalemów nawet tam nie sięga, na dnie Lodowej Rozpadliny, żyło osobliwe plemię Śnieżnych Krasnoludów. Od zwykłych brodaczy różnili się tym, że uwielbiali śnieg, mróz, lód i tak naprawdę tylko w takich warunkach potrafili normalnie egzystować. Kuli głębokie jaskinie na dnie Lodowej Rozpadliny. Gdy tylko Śnieżne Krasnoludy usłyszały o Koronie Władzy, odrazu zapragnęły zdobyć ją dla swojego ludu. Wybrały dwudziestu najdzielnieszych, najmężniejszych i najsilnieszych spośród siebie i rozpoczęli przygotowania do wyprawy. Powstał jednak problem, jak Poszukiwacze przeżyją poza Lodową Rozpadliną, gdyż jakiekolwiek ocieplenie klimatu poprostu ich zabijało. Rada Krasnoludzkich Mędrców, tak oni też takich mają (podobno), zebrała się na naradę. Obrady trawały kilka dni. Po czym najstarszy i najmądrzejszy krasnolud rzekł: Musimy wykuć dla nasze dzielnej ekipy talizmany ochronne. Jak powiedział, tak też się stało. Całe plemię Śnieżnych Krasnoludów pracowało siedem dni i sidem nocy, by wykonać dwadzieścia talizmanów ochronnych dla Poszukiwaczy Korony Władzy. I tak przygotowani ruszyli, by zdobyć upragnioną Koronę. Co się z nimi stało? Na to pytanie może ci odpowiedzieć tylko jakiś Śnieżny Krasnolud. Jeśli oczywiście jakiegoś spotkasz, bo pogłoski mówią, że wszystkie wyginęły w skutek globalnego ocieplenia. Ja mogę ci natomiast opowiedzieć o tym co się stało z dwudziestoma talizmanami ochronnymi. W toku różnych perypetii trafiły one do kolejnych poszukiwaczy legendarnej Korony. Pierwszym, który przekonał się o jego praktyczności był Dormil zwany Wielkim. Ten dzielny poszukiwacz miał go na szyji, gdy wszedł w Dolinę Ognia. Ku swemu zdziwnieniu zauważył, że w najmniejszym stopniu nie odczuwa gorąca otaczających go zewsząd ognistych płomieni. Jego kompan Urlich, nie miał tyle szczęścia. Jego nie chronił krasnoludzki talizman i już po chwili zginął w straszliwych męczarniach, płonąc żywcem. Dormil zwany Wielkim, wkrótce podzielił jego los. Zginął próbująć swoich sił w walce z Czarnoksiężnikiem, jedynym prawowitym właścicielem Korony Władzy. Wieść jednak o wielkiej mocy krasnoludzkiego Talizmanu, szybko obiegła Trzy Krainy. I już wkrótce stało się jasne, że nikt kto go nie posiada nie może nawet marzyć o zdobyciu Korony.


Guun
Guun był wściekły. Złość wzmagała się z każda chwilą. Potęgował ją zarówno nie poradny karczmarz, jak i fakt że nie mógł on podążyć za kapłanami. Ich obecność z każdą kolejną minutą coraz bardziej niepokoiła i martwiła badacza.
Wrzask był najwyraźniej jedynym sposobem komunikacji jaki rozumiał otyły karczmarz. Krzyk Guuna podziałał na niego i już wkrótce gospodarz plótł jak najęty.
- Panie ja cię tylko ostrżegam, to naprawdę niebezpieczni ludzie. Wiem coś o tym...
- Gadaj! - ponaglał badacz.
- Panie kim oni są to ja naprawdę niewiem. Przybyli do naszej wioski jakiś miesiąc temu. Skąd? Niewiem. Jedyne co ich interesowało to legendy o tej przeklętej Koronie Władzy. Wypytywali wszystkich w wiosce. Ja tam to niewiele wiem, bo mało co mnie to interesuje. Muszę prowadzić gospodę i dbać o gości, a nie marzyć o jakiś głupotach. Ich jednak nic innego nie interesowało. Pewnie by szybko od nas odeszli, gdy nie kowal. Opowiedział im on o podziemiach zbudowanych przez czarnoksiężnika Telmessosa. Podobno gnomy na jego rozkaz pod całym królestwem Trzech Krain wykopały gigantyczną sieć podziemnych korytarzy. Czarnoksiężnik umieścił w nich liczne pułapki oraz groźne potwory, by strżegły labiryntu. Te wszystkie niebezpieczeństwa blakły jednak przy nagrodzie jakim było odnalezienie skarba. Poza licznymi bogactawmi tam zgromadzonymi, znajdowały się tam ponoć sekretne drzwi prowadzące bezpośrednio na szczyt Ognistej Góry, a tym samym do Korony Władzy. Tak mówi legenda, ale to bajki dla małych dzieci. Tamci dwaj jednak uwierzyli kowalowi i zaczęli szukać. Czy coś znaleźli? Niewiem. Po wysłuchaniu opowieści kowala poszli na bagna, to niedaleko stąd w lesie. Nie było ich prawie tydzień. Wrócili jednak parę dni temu i właśnie wtedy narysowali to dziwactwo na środku mojej gospody. Powiedzieli, że to miejsce o wysokiej mocy. Może i tak, ale cóż z tego skoro odstrasza mi klientów. Na domiar złego przychodzą tu co jakiś czas, wchodzą w ten krąg i znikają. Diabelskie to sztuczki panie i źli to ludzie, lepiej trzymać się od nich z daleka.
Guun wysłuchał całej opowieści karczmarza. Teraz prawie wszystko było jasne. Poza tym jak dostali się tutaj ci dwaj kapłani. Nie miało to jednak przecież żadnego znaczenia. Ważne było jedynie to, że poszukiwali Korony Władzy, dokładnie tak samo jak on. I jeśli wierzyć karczmarzowi byli o wiele bliżej niej. Badacz pierwszy raz słyszał legendę o podziemnych tunelach wykopanych pod Trzema Krainami, ale wizja szybszego i łatwiejszego zdobycia Korony Władzy także do niego przemówiła. Pozostawało już tylko dowiedzieć się gdzie jest wejście do tych podziemi.
Guun spojrzał pod nogi. Magiczny krąg bladł z każdą sekundą. Badacz przeklnął siarczyście pod nosem. Jedyna wskazówka, która mogła doporwadzić go do kapłanów właśnie rozpływała się w powietrzu.


Tiny
Rozwścieczony kamienny olbrzym gnał co sił przed siebie. Ziemia dudniła pod jego stopami. Drobne zwierzętka wystraszone hałasem uciekały w przeciwnym kierunku. Tiny rzadko wpadał w gniew, ale gdy już się to działo był to gniew straszliwy. Nie było chyba wtedy siły na świecie mogącej go powstrzymać. "Mięczaki" jak jego lud nazywał ludzi, poraz kolejny robiły to co umiały najlepiej, czyli niszczyć, palić, grabić i rabować. Pędząc przed siebie i odgarniając zagradzające mu drogę drzewa Tiny biegł ku skalistemu urwisku. Im bardziej się do niego zbliżał, tym większy hałas docierał do jego uszy. Dziki wrzask bitych zwierząt, dziwny metaliczny dźwięk i huk skalnych odłamków był wprost ogłuszający.
Nagle potężny ból przeszył głowę olbrzyma. Tiny poczuł się jakby ktoś wszedł mu do móźgu. Towarzyszył temu nieopisany ból, rozrywający wręcz skronie. Olbrzym zatrzymał się, skulił i złapał obiema dłońmi za głowę.
Trwał tak parę chwil. Po czym wstał i ostrożnie zbliżył się do urwiska.

Stojąc na jego krawędzi Tiny ujrzał gigantyczny lej wykopany w ziemi. Nie to jednak był najbardziej przerażające. Przy przeciwległej ścianie leja gigant ujrzał swoich dwóch współplemieńców na których karka siedzieli ludzie. Giganci byli skrępowani żelaznymi łańcuchami, a w dłoniach mieli dostosowane do ich rozmiarów kilofy. Wokół kręciła się cała masa ludzi, koni i mułów. Zwierzęta poganiane biczami wywoziły w koszach odłamki skalne.
Nagle Tiny usłyszał krzyk z dołu.
- Patrzcie skalny gigant! Łapcie go!
Grupa ludzi ruszyła by dosiąść koni i rozpocząć pościg za Tinym.

Thorius
Krasnolud niezdążył dobrze rozjerzeć się po komnacie, gdy musiał brać nogi za pas. Niezależnie kim byli idący korytarzem, Thorius wolał się z nimi nie spotkać.
- Czują się tu zbyt pewnie. Muszą być tutaj nieźle zadomowieni, lepiej obejrzeć ich sobie z daleka - pomyślał brodacz.
Zacisnął mocno dłonie na uchwycie topora i skrył się za wyłomem skalnym i z bezpiecznego miejsca obserwował komnatę.
Z jednego z korytarzy wyłoniły się dwie ludzkie postacie. Mężczyźni byli ubrani w długie szafirowe szaty, a na policzkach mieli wytatuowany znak – okrąg z wpisanym w niego półksiężycem. Wyższy z nich podpierał się na długiej lasce zakończonej świetlistym kryształem.

Niższy, który szedł obok niego dźwigał ciężką, zdobioną w metalowe okucia księgę.

Obaj podeszli do ołtarza i nagle zatrzymali się w pół kroku.
Na krasnoluda padł blady strach a zimny pot spłynął mu po plecach.
- No to pięknie - pomyślał -Już po mnie. Jak ja nienawidzę magów i tych ich hokus-pokus
Splunął gęstą flegmą pod nogi, chwycił topór oburącz i uniósł go nad głowę. Stanął w rozkroku gotowy do przyjęcia ataku lub szarży.
- No to chodźcie tu do mnie czarodzieje - mruknął pod nosem.
Tymczasem dwaj mężczyźni wymienili spojrzenia, a następnie ciche uwagi.
- Czułeś to Etir?
- Gwałtowny upływ mocy - odparł wyższy - Ktoś przerwał nasz krąg teleportacyjny.
- To mógł być tylko jeden z naszych. Żaden z tutejszych mieszkańców nie mógł tego zrobić. A mówiłeś, że nie ma tu nikogo z naszego świata.
- Teraz to już nie ważne. Musimy odprawić rytuał.
- A jak zamierzasz stąd teraz wyjść?
- Jest już tylko jedna droga dla nas, a raczej dla mnie - rzekł wyższy, po czym potężny zamachem uderzył kompana czubkiem laski prosto w skroń.
Uderzony mężczyzna zachwiał się po czym upadł na ziemię. Próbował jeszcze wstać, ale jego wysiłki zostały gwałtownie przerwane. Chowane ostrze znajdujące się u dołu laski przebiło mu serce.
- Już mi nie jesteś potrzebny - wysyczał Etir, dobijając rannego. Schylił się i nożem wyjętym za pasa wyciął serce nieżywego mężczyzny.
Następnie wstał i z bijącym sercem w dłoni podszedł do ołtarza.
- Nagash, nagashi, Nagash - zaczął inkantację - Ishi Nagash, Urla Nagash, esta Nagash... - jego głos wznosił się coraz wyżej i donioślej.
Nagle tuż nad ołtarzem pojawił się obłok szarego dymu. Głos kapłana przeszedł w krzyk i rozbrzmiewał echem po podziemnych korytarzach.
- Nagash, nagashi, Nagash!!!
Chmura zaczęła powoli blednąć i krasnolud dostrzegł coś co sprawiło, że pojawił się uśmiech na jego twarzy.
Wewnątrz szarego obłoku widać było kamienny podest a nim leżała Ona, ta jedna jedyna, upragniona... Korona Władzy.
 
brody jest offline  
Stary 18-06-2009, 07:42   #15
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Tiny głośno wrzasnął. Mimo wiadomości, którą usłyszał w głowie, zdecydował się zaszarżować na przeciwników. Pędził co sił w nogach, rozstawił ogromne ramiona i ryknął- Pomogę wam, a potem stąd uciekniemy na wschód!!
Nie obchodziła go ilość wrogów. Był wściekły i silny. Czuł, że poradzi sobie z grupką mięczaków bez problemu. Już zbliżał się do pierwszego jeźdźca, zamachnął się ogromną dłonią celując w brzuch napastnika.
-Ulif, Huf, pomogę!!
 
DeBe666 jest offline  
Stary 18-06-2009, 14:58   #16
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Bezpośrednia droga do Korony Władzy wiedzie przez rozległe podziemia zbudowane przez jakieś istoty zwane gnomami. Ciekawe co to są te gnomy? Nigdy nie słyszałem o tych istotach. Nieważne... Kowal wie coś o tych przeklętych podziemiach, a więc czas odwiedzić kowala. Może się skusi na odrobinę złota. Złoto każdemu rozwiąże język. Tak, pora pójść do kowala.

- No dobra. Ten rysunek nie powinien Ci więcej przeszkadzać. Po prostu teraz dokładnie zmyj wodą podłogę a potem wyszoruj mieszaniną soli i węgla drzewnego. A jak chcesz być pewny, że cała magia wyparowała z tego miejsca to poproś jakiegoś kapłana, niech odprawi rytuał oczyszczenia. Powinien się na tym znać. Pewnie macie tu w wiosce jakąś świątynię, nie? – Guun uśmiechnął się do karczmarza. – A teraz w zamian za pomoc w rozwiązaniu problemu z tym rysunkiem, Ty zrobisz coś dla mnie. Po pierwsze dasz mi miskę gorącej strawy i szklankę wina. Oczywiście na koszt firmy. A po drugie, powiesz mi gdzie znajdę tego kowala, o którym wspomniałeś.
 
xeper jest offline  
Stary 18-06-2009, 17:06   #17
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Ledwo Thorius zdążył ukryć się w jakimś zakamarku za skałą,dwie ludzkie postacie wyłoniły się z któregoś korytarza. Mężczyźni byli ubrani w długie szafirowe szaty. Słaba poświata nie pozwoliła mu ujżeć ich rysów twarzy, jednak zauważył, że obydwaj mają na policzkach wytatuowany znak – okrąg z wpisanym w niego półksiężycem. Przypuszczał, że to jakaś sekta czy bractwo.

Prawdopodobnie byli kapłanami. Wyższy z nich podpierał się na długiej lasce zakończonej świetlistym kryształem, a niższy, który szedł obok niego dźwigał ciężką, zdobioną w metalowe okucia księgę. Obaj podeszli do ołtarza. Właściwie to podchodzili, bowiem jak na znak zatrzymali się w miejscu.

Krasnolud wcisnął się głębiej w ścianę, przekonany, że odkryli jego obecność. Splunął pod nogi, zacisnął dłonie na toporze.
- No to pięknie - mruknął niedosłyszalnie dla obcych kapłanów - Już po mnie. Jak ja nienawidzę magów i tych ich hokus-pokus.
Prawie zdecydowany, wychylał już się zza skały. Ku jego zdziwieniu, to nie on był powodem ich postoju.
Oni zaś zaczęli prowadzić między sobą rozmowę. Coś o mocy i teleportacji. Wspomnieli coś o "jednym z naszych" co potwierdziło obawy krasnoluda, że może ich być więcej.

Ten wyższy, potężnym zamachem uderzył kompana czubkiem laski prosto w skroń. Uderzony mężczyzna zachwiał się po czym upadł na ziemię.
Próbował jeszcze wstać, ale tamten przebił jego serce, ukrytym w lasce ostrzem.
- Już mi nie jesteś potrzebny - wysyczał dobijając go. Schylił się i zrobił coś odrażającego - wyciął tamtemu serce. Jeszcze bijące!

Następnie wstał i z bijącym sercem w dłoni podszedł do ołtarza. Rozpoczął jakąś dziwną śpiewkę czy inkantację. Thorius nie rozumiał ani słowa, a w ucho co troche wpadało słówko "Nagash" powtarzane wielokrotnie.
Jego głos wznosił się coraz wyżej i donioślej, gdy nagle tuż nad ołtarzem pojawił się obłok szarego dymu.

Głos kapłana przeszedł w krzyk i rozbrzmiewał echem po podziemnych korytarzach.
- Nagash, nagashi, Nagash!!! - wykrzyczał do niebios. Chmura powoli blednąc, przyprawiła zarówno tego maga jak i cichego obserwatora w szczery zachwyt.

Wewnątrz szarego obłoku widać było kamienny podest a nim leżała Ona, ta jedna jedyna, upragniona... Korona Władzy. Krasnolud podszedł do tego nieufnie. Nie miał pewności, że jest prawdziwa. A wolał nie wystawiać się na potyczkę z - sądząc bo stroju - wysokiej rangi magiem.

Lubił swoje ciałko i nie chciał zginać jako szczur. Albo co gorsza, jako pół szczura. Knykcie zbielały mu od zaciskania topora. Pozostało mu dalej czekać, i zaatakować nieprzyjaciela niepostrzeżenie. Najciszej, jak się tylko da. I natychmiast uciec.

Wyczekiwał więc okazji, by podwędzić Koronę...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 18-06-2009, 20:17   #18
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tiny
- AAAArrrrrrgghhhhhhhh! - wrzasnął Tiny. Jego głos odbił się dudniącym w uszach echem. Niezważając na ostrzeżenie jakie przekazał mu Ulif, gigant pędził w dół zbocza. Jego serce nie znało strachu, a jedynie ogromną nienawiść do wszystkich "mięczaków" Nie dość im było szkód jakie wyrządzili atakując jego wioskę, nie dość krzywd jakie wyrządzają sobie nawzajem, teraz jeszcze zmuszali jego współbraci do niewolniczej pracy. Gigant pędził po stoku, wrzasnął jeszcze raz na całę gardło i rozłożył szeroko ręce, gotując się na bój z mięczakami.

- Sam, Loth, Peet! Przygotujcie siatkę! - donośny głose mężczyna wydawał szybkie polecenia. Musiał prędko rozdysponować ludzi i przygotować się do niespodziewanego ataku rozszalałego giganta. Nie raz już walczył z tymi kamiennymi potworami i wiedział, że mimo dużych rozmiarów, ogromnej siły ich serca są miękkie jak wosk. Dokładnie wiedział jak podejść kamiennego olbrzyma, by ten stał się potulny jak baranek. Jeśli tylko uda mu się zatrzymać jego szarżę to reszta pójdzie łatwo. A nawet jeśli nie zawsze pozostawało ostateczne wyjście i choć wolał nie posuwać się do użycia Talizmanu to był na to gotowy.

- Ulif, Huf, pomogę!! - krzyczał w niebogłosy.
- NIE! Uciekaj póki możesz! - usłyszał w odpowiedzi znajomy głos w głowie.
Jednym potężnym zamachem powalił na ziemię zbliżających się dwóch jeźdzców. Potoczyli się oni po skalnym podłożu niczym dwie kulki. Tiny zadowolony z siebie pędził dalej w dół, by uwolnić współbraci.

- Diter widziałeś to! Pierwszy raz widzę tak rozszalałego olbrzyma!
- Spokojnie Robby damy sobie z nim radę. Bądźcie gotowi na mój znak.
- Tak jest szefie - odparł tamten i wrócił na swoje miejsce.
Tiny gnał co sił i ku swemu zaskoczeniu zauważył, że nikt nie próbuje go już atakować. Większość "mięczaków" zgromadziła się przy najdalszej ścianie urobiska, dokładnie tam gdzie stały uwięzione giganty i gdzie pędził Tiny. Będąc w połowie drogi spostrzegł, że naprzeciwko niego wyszedł wysoki brodaty "mięczak" W jego postawie, ruchach i spojrzeniu, Tiny nie dostrzegł odrobiny strachu. Mężczyzna był nadwyraz spokojny. Stanął w rozkroku na drodze pędzącego olbrzyma. Gigant wziął potężny zamach i już zamierzał uderzyć "mięczaka", gdy usłyszał jego słowa:
- Teraz!
Po tej komendzie wyrobisko wypełniło się przeraźliwym, jazgotem i wrzaskiem. Dwaj uwięzieni skalni giganci wprost wili się z bólu. Obaj upadli na kolana i łapali się za głowę. Tiny nie mógł zrozumieć co się dzieje. Wiedział jedno to sprawka tego brodatego "mięczaka"
- Widzisz jaką mam nad nimi władzę - powiedział spokojnie mężczyzna - Tylko ode mnie zależy ich życie i zdrowie.
- NIEEEEEE!! - wrzasnął Tiny.
- Tak golemie i radzę ci byś stąd odszedł, zanim naprawdę mnie zdenerwujesz.
Tiny kątem oka zauważył, że skradają się w jego stronę dwie grupki "mięczaków" Próbowali go otoczyć.
- Nie uda wam się podłe glizdy. Jestem Tiny najdzielniejszy kamienny olbrzym na świecie
- Za późno Tiny - usłyszał głos Ulifa - Za późno! Mówiłem ci uciekaj!


Guun
Guun na spokojne chciał przeanalizować fakty.
- Karczmarzu co stąd strawą? Ile mam jeszcze czekać? - ponaglał gospodarza.
- Już idę panie - odparł właściciel, niosąc gorący półmisek mięsnej potrawki.
Badacz skosztował gulaszu. Nie był to co prawda stek z Deroxa, ale smakowało całkiem nieźle.
- Jeszcze kufel zimnego piwa, panie. Wszystko na koszt firmy, tak jak mówiłem.
- I to rozumiem - odparł zadowolony badacz. Mimo, że gospodarz stal się nagle nadwyraz grzeczny i miły, to Guun wyraźnie widział jak się boi i czeka tylko momentu gdy nie miły gość opuści jego lokal.
- Powiedz mi tylko jeszcze karczmarzu, gdzie znajdę kowala o którym mówiłeś.
- Odnajdziesz go łatwo panie. Ma kuźnię na końcu wioski.
Guun skończył posiłek, grzecznie podziękował za obsługę i ruszył w drogę.
Zgodnie ze słowami karczmarza warsztat kowal znajdował się na samym skraju wioski.
- Witaj! - rzekł wchodząc do warsztatu.
- Witaj panie! - odparł niski brodaty, jegomość z wielkim perkatym nosem - Czym mogę służyć?
- Szczerze mówiąc nie bardzo interesują mnie twoje kowalskie wyroby...
- Pozwól niech zgadnę? - przerwał kowal.
Odłożył młot i oparł go o ścianę. Wytarł ręce w szmatę i podszedł bliżej przybysza.
- Pewnie interesują cię opowieści o Koronie Władzy?
- Skąd wiesz? - spytał lekko zbity z tropu Guun.
- Jakiś czas temu było tu takich dwóch i wypytywali o legendy. Może mnie oko myli, ale wyglądasz jak ich rodak. Te same rysy twarzy, ta sam ciemna karnacja skóry i te błysk wokół, ale to akurat mają wszyscy ci którzy pożądaja Korony.
- Widzę, że bystry z ciebie obserwator. Bacz jednak by nie było to powodem twojej zguby kowalu - rzekł wzburzony badacz.
- Spokojnie panie. Nie moja to rzecz co czego szuka i nie mnie to oceniać. Chciałem tylko...
- Nie ważne co chciałeś - wtrącił Guun - Ważniejsze jest to czego ja potrzebuje, nie mam czasu na czcze pogaduszki. Wskaż mi tylko drogę do wejścia do podziemi a już mnie więcej nie zobaczysz.
- Panie gdybym to ja wiedział...
- Nie próbuj mnie oszukać - ostrzegł Guun - Dobrze wiem, że wskazałeś drogę tamtym dwóm.
- Nic bardziej mylnego panie. Ja im tylko opowiedziałem legendę o podziemiach a oni zaczęli szukać. Czy coś znaleźli? Niewiem.
- Co im dokładnie powiedziałeś? - Guun był coraz bardziej poddenerwowany gderliwością kowala i jego nie potrzebnymi wywodami.
- Legendę o gnomach, które na rozkaz czarnoksiężnika zbudowały wielkie podziemia pod Trzema Krainami.
- I to wszystko? - niedowierzał badacz.
- I oczywiście o skarbu. I o sekretnym przejściu, które ponoć prowadzi do samej Korony Władzy.
- I tylko to sprawiło, że nagle udali się na bagna. Lepiej mów po dobroci, bo zaczynam tracić nerwy - ostrzegł po raz kolejny badacz.
- Panie ja im tylko jeszcze dodałem, że kilka lat temu przechodził tędy pewien filozof. On też poszukiwał Korony Władzy. Ugościłem go jak należy, a w czasie posiłku opowiedział mi on o swoich przypuszczeniach. Myślałem, że będą to jakieś egzystencjonalne wywody, ale nie. Powiedział mi on, że według jego obliczeń jedno z wejść do podziemi czarnoksiężnika znajduje się właśnie na pobliskich bagnach. Oczywiście mu nie uwierzyłem, ale staruszek następnego dnia ruszył na bagna, dokładnie jak tamci dwaj. I tak samo jak jak po nim, po nich też słuch zaginął.

Thorius
Krasnolud czekał już tylko na właściwy moment do ataku. Był już tak blisko upragnionego celu. Nigdy nie podejrzewał, że jego poszukiwania zakończą się tak szybko. Bez mrugnięcia okiem wpatrywał się w błyszczącą Koronę.
Kapłan ani na moment nie przerwał swojej inkantacji. Jego głos ciągle krążył echem po podziemnych korytarzach.
Thorius, który nie odrywał wzroku od Korony zauważył z niechęcią, że tak szybko jak się pojawiła, teraz rozpływała się w chmurze szarego dymu.
- Przeklęte iluzje - mruknął pod nosem - Nigdy człowiek nie wie co jest złudą z co namacalną rzeczywistością.
Mimo, że Korona zniknęła to chmura szary obłok ciągle unosił się przed kapłanem. Zamiast niej wewnątrz dymengo kłębowiska ukazywać zaczęła się rozległa mapa podziemnych korytarzy.
- Ożesz w mordę - szepnął zafascynowany Thorius.
Widział już nie jedne podziemia i nie jedne zdarzyło mu się plądrować..., yyy to znaczy badać, ale to co miał przed oczyma było fascynujące. Korytarze wiły się niczym kłębowisko węży, krzyżowały się, przecinały i łączyły. Ktoś kto zaprojektował ten podziemny labirynt, był w oczach krasnoluda poprostu geniuszem. Natomiast ktoś kto go zbudował, był kimś wielkim, niesamowitym architektem, wspaniałym budowniczym. Musiał poprostu być krasnoludem. Thorius był dumny że należy do tak wspaniałego rodu.
Gdy już cały plan był wyraźnie widoczny od jednej z komnat wzdłuż korytarza zaczął ciągnąć się jasny promień. Krasnolud w mig zrozumiał czemu miały służyć modły i czary tajemniczego kapłana. Z pomocą magii wytyczył bezpieczną drogę przez podziemia, prowadzącą prosto do samej Korony Władzy.
- Szczęście mnie nie opuszczał - szepnął brodacz.
Jakby na przekór tym słowom zauważył on że w jednym z przeciwległych korytarzy błyszczą dziwne światła. Potrzebował tylko chwilę by uzmysłowić sobie, że dziwne światła są poprostu ślepiami błyszczącymi w ciemnościach.
- No to się będzie działo - pomyślał krasnolud.
 

Ostatnio edytowane przez brody : 18-06-2009 o 20:20. Powód: dopisek
brody jest offline  
Stary 18-06-2009, 21:38   #19
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Szał Tiny'ego był wypierany przez wspołczucie i strach. Ten człowiek jest potężny, giganci wyraźnie mówią mi, żebym uciekał a sam starszy wioski cały czas powtarzał, że liczy się moje życie i powodzenie misji. Postanowił, że wycofa się powoli i po spełnieniu swojej misji natychmiast wyśle na ludzi ogromną armię gigantów, którzy wyzwolą braci. A on sam osobiście zmiażdży czaszkę brodatego mięczaka, który nie czuł żadnych skrupułów torturując jego towarzyszy. Jego serce rozdzierała bolesna bezsilność. Przerażony spojrzał na napastników otaczających go.
- Odejdźcie- powiedział. Powoli wycofywał się do tyłu gotowy w każdej chwili do obrony.
 
DeBe666 jest offline  
Stary 18-06-2009, 22:20   #20
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wszystko to nader ciekawe – pomyślał Guun, pałaszując gulasz, który karczmarz postawił przed nim na stole. Zaraz też obok miski pojawił się garniec zimnego, przyniesionego wprost z piwniczki piwa. Nie było to co prawda wino, którego sobie zażyczył ale i tak smakowało wybornie. I co ważniejsze, gasiło pragnienie. Gdyby jeszcze ktoś mógł ugasić pragnienie wiedzy, które obecnie paliło wnętrze Guuna. Wiedzy o Koronie Władzy...

- Kowal ma warsztat na końcu wioski – karczmarz podał położenie kuźni. Guun zaraz po skończonym posiłku udał się z wizytą do rzemieślnika. W zakamarkach szaty wymacał te kilka złotych i srebrnych monet, które posiadał i przełożył je do wewnętrznej kieszeni, tak aby mieć je pod ręką.
Kuźnia rzeczywiście znajdowała się na końcu wioski. Był to ostatni budynek, za którym płynęła wartko rzeczka, a potem były już tylko wzgórza, na których mieszkańcy wypasali bydło i owce oraz gęste iglaste lasy, porastające wierzchołki wzniesień. W dużym, murowanym budynku wrzała praca. Z wnętrza dobiegał miarowy stukot młota o kowadło i sapanie kowalskiego miecha, służącego do podtrzymywania żaru w palenisku. Guun zaglądnął do środka. Poza niskim, brodatym jegomościem rozebranym do pasa, było tam jeszcze dwóch młodych, również półnagich pomocników kowalskich. Z wnętrza bił niesamowity żar.

- Witaj – powiedział Guun wchodząc do środka. Wolałby pozostać na zewnątrz, w przyjemnym chłodzie popołudnia, ale poświęcił dobre samopoczucie dla wyższej sprawy.
- Witaj panie! - odparł kowal. - Czym mogę służyć?
- Szczerze mówiąc nie bardzo interesują mnie twoje kowalskie wyroby...
- Pozwól niech zgadnę? - przerwał kowal.
Odłożył młot i oparł go o ścianę. Wytarł ręce w szmatę i podszedł bliżej przybysza. Guun cofnął się, tak że teraz obaj stali w progu. Tutaj temperatura była znośna.
- Pewnie interesują cię opowieści o Koronie Władzy?

Z rozmowy z kowalem wynikało, że wszyscy którzy poszukują Korony Władzy swoje kroki kierują na pobliskie moczary.

Bagna. Tam muszę szukać podziemi, które zaprowadzą mnie do Korony. A swoją drogą ciekawe czy jest jakaś inna droga, może dłuższa, ale bezpieczniejsza. I chyba o czymś zapomniałem – Guun szybko starał się przypomnieć sobie wszystkie informacje, jakie zdobył o artefakcie. – Tak! Przecież bez talizmanu nie da się zdobyć Korony Władzy. Najpierw potrzebny jest klucz, którym jest jeden z Talizmanów. To jego muszę teraz szukać, a nie wejścia do podziemi na bagnach. To zupełnie zmienia postać rzeczy. Cała ta sprawa z bagnami to podpucha. Wysyła tam ludzi, a jego wspólnicy pewnie ich rabują i zabijają. O nie, nie ze mną te numery.

- Dziękuje Ci dobry człowieku za te informacje. Wydaje mi się jednak, że są one dla mnie nieprzydatne – podsumował Guun, podejrzliwie przyglądając się kowalowi. – Ale możesz mi pomóc w nieco inny sposób. Czy nie wiesz gdzie, lub w jaki sposób można zdobyć przedmiot zwany Talizmanem?
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172