Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2009, 13:54   #21
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Thorius, który nie odrywał wzroku od Korony zauważył z niechęcią, że tak szybko jak się pojawiła, teraz rozpływała się w chmurze szarego dymu.
- Przeklęte iluzje - mruknął pod nosem - Nigdy człowiek nie wie co jest złudą z co namacalną rzeczywistością.

Korona zniknęła, rozmywając się w kłębach dymu. Na jej miejsce pojawiła się sieć korytarzy. Właściwie nie dało się tego przyrównać do sieci. Ani nawet do labiryntu. Był to po prostu jeden kłębek korytarzy, ciasnych i rozległych pomieszczeń, łączących się ze sobą w wielu miejscach i przecinających w różnych kątach.

- Ożesz w mordę - szepnął zafascynowany Thorius. Nic więcej nie udało mu się powiedzieć. Był zafascynowany podziemnym światem skrzyżowanych i połączonych ze sobą dróg i pomieszczeń.
Ktoś kto zaprojektował ten podziemny labirynt, był w oczach krasnoluda po prostu geniuszem. Budowniczy natomiast musiał po prostu być krasnoludem. Nikt nie potrafiłby wykonać takiej roboty. Był tego pewien...

Mężczyzna przy ołtarzu, dalej odśpiewując swoje litanie, zaintonował jeszcze głośniej - co w uszach krasnoluda odzwierciedlało dodatkowy powód do migreny i było raczej nie możliwe - słowa pieśni. Magiczny promień światła "wpłynął" do jednego z korytarzy. Prawdopodobnie było to coś w rodzaju magicznego namierzania. Na końcu świetlistej nitki musiała być upragniona Korona Władzy.

Zauważył dziwne światła w przeciwległym korytarzu. Zbliżały się. Krasnolud uzmysłowił sobie szybko, że są to ślepia. Potworne ślepia. W dość dużej ilości. W ciasnocie korytarzy miałby jakieś szanse z nimi. Gdyby było ich tylko pięcioro. Widocznie fortuna jednak mu nie sprzyjała.

Z każdą parą ślepi prawdopodobieństwo wygranej malało. Krasnolud zaczął powoli cofać się. Schował się trochę dalej wgłąb korytarza. Przewaga liczebna zaskoczyła go, ale zaraz pomyślał o proporcjonalnej do ryzyka nagrodzie. Nadzieja odżyła. Thorius dalej oczekiwał na rozwój wydarzeń...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 19-06-2009 o 13:56.
Zielin jest offline  
Stary 19-06-2009, 19:11   #22
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tiny
Cierpienie jakiego doświadczyli współplemieńcy, było dla Tiniego ogromnym szokiem. Zatrzymał się i spojrzał niepewnie w stronę brodatego mężczyzny.
- To musi być potężny, sam mogę nie dać mu rady- pomyśla, a po chwili przypomniał sobie słowa Starszego wioski.
- Pamiętaj Tiny niezależnie od tego co się będzie działo, najważniejsze jest powodzenie twojej misji.
Olbrzym stanął w rozkroku i powiedział:
- Odejdźcie - po czym zaczął się powoli wycofywać.
- A widzisz! - rzekł dowódca mięczaków - Można spokojnie. Czyż nie o wiele przyjemniej? Pozwól teraz, że podejdę do ciebie - powiedział "mięczak" bardzo łagodnym głosem.
Tiny spojrzał na niego uważnie, gdy nagle usłyszał znajomy głos w głowie.
Uciekaj! To pułapka! Pędź na wschód i nie oglądaj się za siebie!
Gigant spojrzał w stronę uwięzionych braci. Obaj nadal klęczeli, a spojrzenie Ulifa pełne było strachu i niepewności. Tiny dostrzegł też teraz że skradający się po bokach ludzie niosą dwie duże siatki i zbliżają się do niego.
- Spokojnie olbrzymie - nadal przymilnym tonem przemawiał do niego brodaty "mięczak" - Nikt nie zrobi ci krzywdy! Spokojnie!
Tiny nie zamierzał dłużej czekać. Obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Nagle jasny błysk wybuchnął mu tuż przed oczami, oślepiając na chwilę.

Patrz KOMENTARZE


Guun
Badacz szybko zdał sobie sprawę że całe to zamieszanie o legendarne podziemia, nie jest warte funta kłaków.
-Cała ta sprawa z bagnami to podpucha. Wysyła tam ludzi, a jego wspólnicy pewnie ich rabują i zabijają. O nie, nie ze mną te numery.
- pomyślał.
Rychło w czas przypomniał sobie o Talizmanie, bez którego cała wyprawa po Koronę nie miała sensu.
- Dziękuje Ci dobry człowieku za te informacje. Wydaje mi się jednak, że są one dla mnie nieprzydatne – podsumował Guun, podejrzliwie przyglądając się kowalowi. – Ale możesz mi pomóc w nieco inny sposób. Czy nie wiesz gdzie, lub w jaki sposób można zdobyć przedmiot zwany Talizmanem?
- Drogi panie myślę, że dobrze trafiłeś i szczęście cię dzisiaj nie opuszcza. Powiem nie skromnie, że jestem jednym z lepszych rzemieślników zajmujących się produkcją amuletów, talizmanów i naszyjników ochronnych. Po mojej mamusi, panie świeć nad jej duszą, mam maleńki talent do magii i mogę ci zagwarantować, że moje wytwory to nie tylko pięknie wyglądające przedmioty, ale i naprawdę użyteczne amulety. Pozwól, że ci zaprezentuje.
Guun nie zdążył zaprotestować, a kowal już zniknął w sieni domu, stojącego obok kuźni. Mężczyzna wrócił szybko niosąc na rękach sporych rozmiarów szkatułkę.
- Spójrz panie! Oto moja duma! - po tych słowach kowal otworzył pudełko.
Oczom badacz ukazył się trzy rzędy najróżnieszych amuletów i talizmanów. Małe i duże, wykonanne zarówno ze stali jak i te z bardziej szalchetnych materiałów jak srebro czy złoto. Rzucił na nie pobieżnie okiem i już miał zrugać kowal, że dobrze wie o co pyta i nie interesują go te wisiorki dla plebsu, kiedy ujrzał go. Leżał w samym rogu schowany i taki szary i niepozorny. Guun przypomniał sobie wyszystkie opisy i ryciny Talizmanu, które widział w różnych księgach i nie spodziawał się że jest on taki nie pozorny. Poeci opisywali go jak niebywały skarb i kunsztowne dzieło sztuki a ten tutaj wyglądał raczej mało okazale.
- Może to falsyfikat - pomyślał - Kowal to zdolny rzemieślnik pewnie zrobił kopie wedle jakiegoś opisu
- Widzę panie, że zwróciłeś uwagę na to cacko - kowal chwycił Talizman w swoje potężne dłonie - Widzę, że wiesz czego szukasz.
Guun milczał i czekał na kolejne słowa mężczyzny.
- Widzę panie, żeś jesteś bardzo inteligentnym i obytym człowiekiem. Muszę cię więc uczciwie ostrzec, że to tylko doskonała kopia. Muszę się jednak pochwalić, że wykonałem ją z jednego z oryginałów.
Oczy Guun zapłysnęły niepochamowaną rządzą posiadania.
- Oryginału, powiadasz? Mówięc ile za niego chcesz? Za oryginał oczywiście.
- Przykro mi panie, ten prawdziwy Talizman niegdy nie należał do mnie.
- To skąd go wziąłeś? - spytał poddenerwowany badacz.
- Odwiedził mnie pewnego razu jeden elf, on też poszukiwał Korony Władzy. Zatrzymał się u mnie na noc i wtedy to napatrzyłem się na oryginał. Miał on go cały czas na szyji. Zdążyłem zapamiętać wszystkie szczegóły i na tej podstawie wykonałem to cacko.
- Dziwne - pomyślał Guun - Cóż za zbieg okoliczności? Kolejny poszukiwacz, który odwiedza tego wiejskiego kowala. Co jeszcze wie ten człowiek? I ile w jego słowach jest prawdy?

Thorius
Krasnolud rozważał swoje szanse w walce z ukrytym przeciwnikiem. Nie wiedział co czai się w mroku, ale już sama liczba wystarczył by wycofał się w głąb korytarza. Przykucnął i schował się za duży głaz stojący u wylotu tunelu.
Głos kapłana ucichł nagle. Zmęczony mężczyna wsparł się na ołtarzu, otarł dłonią pot z czoła. Nawet stąd Thorius słyszał jego ciężki oddech. Rytuał musiał go bardzo wycieńczyć. Odpoczynek jego nie trwał jednak długo. Już po chwili zakmknął księgę i schował ją do skórzanej torby przewieszonej prze ramię. Spojrzał jeszcze na martwe ciało swojego towarzysz, uśmiechnął się złośliwie i ruszył w stronę jednego z korytarzy, dokładnie tego który wskazywała świetlista poświata.
Ledwo postać kapłana zniknęła w mrokach korytarza, do komnaty wślizgnęły się dziwne stwory, których ślepia zauważył krasnolud.
Pokraczne istoty, były stosunkowo niskie, nawet jak na gust Thoriusa. Wszystkie bardzo podobne do siebie, krasnolud nie zauważył żadnych cech odróżniających poszczególnych osobników. Te same kaprawe oczka, to samo niski czoło i ostre sterczące uszy. Każdy ze stworów miał błony pomiędzy łapami, a mimo to poruszał się w dziwnym przykurczy. Ich skóra ślniła w ostatnich odblaskach pochodni kapłana.

Do komnaty weszło ich około dziesięciu i mimo, że nie różnili się niczym od siebie wyraźnie było widać że jeden z nich przewodzi pozostałym. On jako pierwszy obchął truchło i gestem ręki nakazał zabranie go. Trzy osobniki uniosły w górę zwłoki i ruszyły z powrotem do korytarza z którego wyszły. Reszta za przywódcą ruszyła za kapłanem.
Thorius oodczekał chwilę i już chciał ruszyć, gdy dostrzegł jasny błysk który rozświetlił korytarz. Po chwili dało się słyszeć donośne krzyki i odgłosy walki.
Kapłan został zaatakowany.
 
brody jest offline  
Stary 19-06-2009, 22:10   #23
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Przyjąwszy wiadro i pędzel Erilx'wrah wyglądał jakby chciał jeszcze zawołać za odchodzącą aktorką, ale ugryzł się w język. Ona wiedziała już o nim zbyt wiele i za nic nie przyznałby się że to miejsce napawa go strachem. Było tu więcej istot niż spotkał przez całe życie (zazwyczaj były to spotkania krótkie i krwawe) a labirynt uliczek przyprawiał o zawrót głowy. Zacisnął jednak zęby i ruszył wykonywać swe niegodne zajęcie. Postanowił naklejać plakaty tam gdzie widział już inne, starsze i w miejscach gdzie nie było zbyt wielu ciekawskich. Cały czas usiłował zachować czujność, ale kłębiły mu się w głowie myśli o talizmanie. Być może udałoby mu się wślizgnąć do garderoby Laury, lecz nie był pewny czy dziewczyna nie ma go przy sobie także w czasie występów... W każdym bądź razie będzie musiał być ostrożny, nie mógł się narazić aktorom dopóki nie wskażą mu drogi do czarownika, to był jego jedyny trop.
 
MadWolf jest offline  
Stary 19-06-2009, 22:18   #24
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
W głowie olbrzyma coś wybuchło. Kątem oka dostrzegł skoncentrowanego na nim czarodzieja. Gdyby Tiny miał żyły napiąłby je mocno na czole. Skupił całą swoją uwagę na odzyskanie świadomości i wyswobodzenie się z zaklęcia maga. Ryknął i przełamał czar. Nie miał pojęcia co ten brodaty mięczak chce zrobić, ale był pewien, że skutkiem jego działań będzie uwięzienie giganta i podzielenie losu Hufa i Ulifa.
Jakimś cudem barbarzyńca wlazł w jego głowe i chciał go opętać lecz Tiny odparł psychiczny atak brodacza.
-Zostaw, zostaw mnie!- krzyczał aż poczuł, że zaklęcie czarodzieja słabnie- Co robisz z moją głową?!- ryknął wściekły. Rzucił się w paniczną ucieczkę na wschód wymijając siatki zarzucone przez przeciwników. Ściągnie pomoc. Pomoże im. Najpierw zdobędzie koronę. Z jej pomocą odmieni los wszystkich gigantów mordowanych przez paskudnych mięczaków. Gnał ile sił w kamiennych nogach. Skupił się jedynie na ucieczce. Jak przez mgłę słyszał krzyki i tupot ludzi zarzucających ze świstem siatki. Z oddali dochodził warkot maga wyraźnie zaskoczonego oporem giganta.
 
DeBe666 jest offline  
Stary 20-06-2009, 15:08   #25
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Niech mnie, cóż za szczęście – pomyślał Guun, gdy kowal obwieścił mu, że jest również rzemieślnikiem, twórcą biżuterii, a na dodatek po matce ma smykałkę do magii. Kowal zniknął we wnętrzu domu, przyległego do kuźni i po chwili wrócił niosąc szkatułę. Zaprezentował jej zawartość zdumionemu badaczowi, opisując, co by nie mówić misternie i z dbałością o szczegół wykonane przedmioty. Pośród zupełnie nieprzydatnego do jego celów szmelcu wypatrzył go.

Szary i niepozorny, upchnięty w kąt szkatuły Talizman.

- To – wskazał drżącym palcem na przedmiot. – To jest to czego szukam...

- Może to falsyfikat – pomyślał po chwili. - Kowal to zdolny rzemieślnik pewnie zrobił kopie wedle jakiegoś opisu...

Jego obawy potwierdziły się. Nie był to prawdziwy Talizman, a doskonała i wykonana z wielkim kunsztem kopia. Ktoś inny mógłby się nabrać, ale nie on...

Rzemieślnik powiedział, że wykonał go z oryginału. A więc go ma. Ma oryginalny Talizman, prowadzący do Korony... Muszę go mieć... Ciekawe czy mi go sprzeda i za ile? Potrzeba mi lokalnej monety. Dużo złota... Albo nie, przyjdę w nocy i go ukradnę. Tak zrobię, tylko muszę się dowiedzieć gdzie go trzyma.

- A czy mógłbyś mi pokazać ten oryginalny Talizman? – zapytał łagodnie, jednak jego oczy pałały żądzą posiadania magicznego przedmiotu.

- Nie ma go. Nie ma Talizmanu. Niechaj go spali oddech Zurry!
– przeklął wioskowego kowala w duchu, gdy ten oświadczył, że nie ma oryginału.

- To skąd go wziąłeś? – spytał ostro.

W odpowiedzi, kowal opowiedział mu o jakimś elfie, który go odwiedził i wówczas skopiował błyskotkę .

Ciekawe co to za stworzenie ten elf i skąd miało talizman? – zastanowił się Guun. – Ciekawe, wielce ciekawe. Wielu ludzi nawiedza tego człowieka. Na mój gust chyba za dużo. Przesadza z tymi swoimi opowieśćmi i konfabuluje...

- Rozumiem – zwrócił się do kowala. – W takim razie dziękuję Ci bardzo za ten przedmiot. Ale ja potrzebuję oryginału, rozumiesz? Zadowala mnie tylko o-ry-gi-nał... Może wskażesz mi drogę do kogoś, kto mógłby mi pomóc?

- A jeśli nie to pójdę na te bagna – zakończył z rezygnacją w głosie, patrząc przenikliwie na rzemieślnika i starając się wyczytać z jego twarzy, o czym ten akurat myśli.
 
xeper jest offline  
Stary 20-06-2009, 16:40   #26
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Kapłan skończył inkantację. Nawet ze swojej kryjówki Thorius słyszał jego nieregularny oddech. Musiało być to nie lada trudne zaklęcie. Ów osobnik, po spakowaniu dziwnego i opasłego tomu, który przyniósł jego nieżywy kompan, ruszył w korytarz wskazany wcześniej przez świetlistą wstęgę.

Ledwo kapłan zniknął w mroku, Thorius wychylił się z zamiarem podążania za kapłanem, zapomniawszy zwyczajnie o ślepiach. Zaraz jednak schował się z powrotem. Na szczęście pozostał niezauważony.

Pokraczne bestie, które wychynęły, nie przypominały niczego, z czym by miał dotychczas do czynienia. Były stosunkowo niskie, nawet jak na jego gust, a także bardzo podobne do siebie, wręcz jakby były swoimi lustrzanymi odbiciami.
Nie było żadnych odróżniających ich cech. Te same kaprawe oczka, to samo niski czoło i ostre sterczące uszy. Każdy ze stworów miał błony pomiędzy łapami, a mimo to poruszał się w dziwnym przykurczy. Ich skóra lśniła w ostatnich odblaskach pochodni kapłana.

Na tyle, co zdążył zobaczyć, miał przed sobą około dziesiątki tychże pokracznych stworów. Jeden, widocznie przywódca,pierwszy obwąchał truchło i gestem ręki nakazał zabranie go. Trójka jego towarzyszy zabrała go do korytarza, z którego przyszły, reszta natomiast ruszyła za przywódcą. Niestety, szli oni w stronę korytarza, w którym zniknął kapłan.

Thorius odczekał chwilę i już chciał ruszyć, gdy dostrzegł jasny błysk który rozświetlił korytarz. Po chwili dało się słyszeć donośne krzyki i odgłosy walki. Kapłan został zaatakowany przez dziwne stwory.

Krasnolud rozważyć musiał wszelkie możliwości. Kapłan był osłabiony, a potworki przeważały liczebnie. Nie znał także siły tych, jak zaczął ich w myślach nazywać, Gargulców. Nie mógł w tej sytuacji podjąć zbyt radykalnych działań. Wizja dotarcia do Korony stanęła mu przed oczami.

"Może pomóc kapłanowi? Albo poczekać aż i jego wyniosą? Tylko czy wtedy sam nie wpadnę w tarapaty?" - myśli kołatały się w głowie krasnoluda. - "Może powinienem poszukać kogoś do pomocy? Tylko co wtedy zrobimy z Koroną?".

Myśl o - jak mu się zdawało - bliskości niezmierzonego skarbu przesądziła jednak sprawę. Thorius obficie splunął flegmą na ziemię i poprawił tobół na plecach. Wyszedł z ukrycia i małymi kroczkami, lekko pochylony, zaczął zmierzać do korytarza, w którym zniknął wpierw kapłan, a później i Gargulce.

Uważając, by nic na niego nie "wyskoczyło", penetrował wzrokiem ciemne korytarze wokoło. Na tyle, na ile udało mu się dostrzec coś w tych ciemnościach. Poruszał się szybko, ale najciszej jak tylko mógł...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
Stary 20-06-2009, 18:31   #27
 
Larzard's Avatar
 
Reputacja: 1 Larzard nie jest za bardzo znany
Felix obejrzał sobie dom z zewnątrz. Tak zamożna osoba musi mieć strażników, więc nie był zbyt skłonny, aby wejść tam o tej godzinie. Było jeszcze zbyt jasno. Nie wydaje mi się, że to będzie proste zadanie. - pomyślał sobie. Miał nadzieję, że nie zwraca na siebie zbyt dużej uwagi tak po prostu gapiąc się na dom. Po chwili obrócił się na pięcie i spacerem poszedł spowrotem do karczmy. Dobrze by było jeszcze trochę odpocząć. Jednak nie może wyjść z karczmy zbyt późno, bo będzie to wyglądało podejrzanie. Zamyślony dalej szedł przez miasto w stronę karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Larzard : 21-06-2009 o 16:37.
Larzard jest offline  
Stary 23-06-2009, 21:24   #28
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tiny
Kamienny olbrzym wspinał się po stromym zboczy. Słyszał za sobą krzyki "mięczaków" i odgłosy pogoni. Wiedział jednak że nie zdołają go już złapać. Pokonał nie tylko czary Ditera, wstrętnego brodatego "mięczaka", ale także uniknął pochwycenia w siatkę. Był z siebie dumny. Udało mu się uciec od zagrożenia. Jego długie kamienne nogi niosły go coraz dalej.
Smutek jednak wypełniał jego serce. Nie zdołał pomóc swoim współbraciom i wiedział, że szybko nie będzie w stanie tego zrobić. Będzie się starał, ale to napewno potrwa.
Dopiero późną nocą zatrzymał się, gdy miał już całkowitą pewność, że nikt go nie ściga. Gdy usiadł i zmęczony wyciągnął nogi na trawę, uświadomił sobie patrząc na otaczający go krajobraz, że już całkowicie opuścił krainę gigantów.
Dookoła jak okiem sięgnąć rozciągały się zielone pola. Teren był płaski jak stół. Daleko za sobą zostawił górzysty krajobraz swojej wioski. Jego ukochany dom był hen, hen daleko stąd, a przed nim roztaczał swój urok całkowicie obcy mu świat.
- Ciekawe co mnie jeszcze czeka? - pomyślał i położył się na trawie i spojrzał w gwiazdy.
Właśnie wtedy tuż nad nim przeleciał, całkiem nisko z resztą, olbrzymi smok. Szybował na rozpiętych skrzydłach i wylądował parę metrów od giganta.

Tiny podniósł się na równe nogi. Rozejrzał się wokoło i ze strachem stwierdził, że nie ma za bardzo dokąd uciekać. Gdzie nie spojrzeć rozciągały się rozległe pola. Stanął więc w rozkroku i podniósł wysoko pięści, przygotowując się do walki.
- Spokojnie mój mały! - syknął smok - Nie zamierzam z tobą walczyć.
Olbrzym spojrzał nieufnie na gada.
- Naprawdę - zapewnił smok.
- To czego chcesz? - spytał poddenerwowany Tiny.
- Cóż... Na początku porozmawiać - syknął z przekąsem.
- Nie mam z tobą o czym rozmawiać
- Spokojnie Tiny...
Olbrzym spojrzał zdziwiony na bestię.
- Skąd on zna moje imię? - zastanawiał się.
- Nie masz się czego obawiać. Wszystkie ptaki śpiewają o tym co się stało w waszej wiosce. O napadzie "mięczaków", o Radzie Starszych i o twojej wyprawie.
- Skoro wiesz o mojej wyprawie, wiesz też że nie mam czasu na czcze pogaduszki - burnął Tiny - Muszę pomóc mojemu ludowi.
- Tak się składa mój mały, że mogę ci pomóc.
- I tak ci nie wierzę...
- Cóż... Możesz nie wierzyć, ale pozwól że przedstawię ci moją propozycję.
Tiny milczał i nadal nie ufnie spoglądał na gada.
- Posłuchaj więc... - zaczął jaszczur - Mogę ci zabrać nad Kamienny Most...
Olbrzym przypomniał sobie słowa wyroczni która kazała mu właśnie na początku odnaleźć ów most. Jedyny ponoć most zbudowany na Wielkiej Rzece, przez jego rodaków Kamiennych Tytanów wieki temu.
- Mam tylko jeden warunek... Zabiorę cię tam... ba na własnym grzbiecie, ale w zamian dasz mi to co masz w swojej torbie podróżnej.
Tiny spojrzał na przewieszoną przez ramię torbę i przypomniał sobie wszystko co tam miał: kamienny amulet od Rady Starszych, może to on mnie ochronił przed czarem, garść świeżego żwiru od mamy na drogę i... no tak klatkę z małą elfią wróżką.
- To jak zgoda mój mały?

Guun
Badacz wpatrywał się w twarz kowala. Ostatnie słowa wypowiedział, by wystawić rzemieślnika na próbę:
- A jeśli nie to pójdę na te bagna...
Mężczyzna tylko uśmiechnął się ironicznie.
- Panie bystry z ciebie człowiek a na te mokradła chcesz iść? Nie dość, że nie jeden już tam zdrowie a nie raz i życie stracił, to jescze nikt tam jescze niczego bo błotną breją i komarami niczego nie znalazł. Po twoich kompanach takżę pewnie już kości bieleją.
- To nie są... - zaczął protestować Guun - A zresztą nie ważne. Powiedz mi lepiej, gdzie mogę się udać by jakieś informacje o Talizmanie uzyskać, bo widzę że ty już mi nie pomożesz w niczym.
- Panie faktycznie prosty ze mnie chłop i nie na wiele moje informację ci się zdadzą. Wiem jednak kto mógłby ci pomóc.
Guun analizował każde słowo i każdy gest kowala. Jedno wiedział napewno, był to człowiek, któremu nie można było ufać. Strasznie trudno było odróżnić słowa prawdy od fałszu. Trudno jednak było stwiedzić co nią jest.
- Jak tu go podejść? - zastanawiał się badacz.
- Mów, więc któż to taki? - zapytał w końcu.
- Niedaleko stąd, jakieś dwa dni drogi na zachód, na szczycie łysego pagórka mieszka starsza wiedźma. Zwą ją Wicca. Ma ono ponoć sześćset lat, ale kto by tam w to wierzył, ale tak ludzie gadają. Ciebie drogi panie, pewnie zainteresuje, że to ponoć od niej miał Talizman ów elf o któym ci mówiłem wcześniej.
- Sześćset lat, dziwne... Myślałem, że tylko u nas żyją długowieczni i to tylko kapłani Jazothona, obdarzani są tym darem i to też nie zawsze. To wszystko jest coraz bardziej niepokojące. Najpierw tamci dwaj kapałani, teraz jakaś długowieczna kobieta. Kowal to naprawdę dziwny człowiek, najpierw naprowadza mnie na pomocny trop, by po chwili pokazać język. Może powinienem porozmawiać z nim troszeczkę ostrzej.
Gdy Guun zastanawiał się nad swoim kolejnym krokiem, od strony drogi zbliżało się trzech jeźdzców.
- Przepraszam panie, ale klienci jadą.
Kowal podszedł do zbliżających się jeźdzców, a badacz został pozostawiony samemu sobie.
- Witajcie panowie! - krzyknął już z daleka kowal.
- Witaj kowalu - odpowiedział mu wysoki szczupły mężczyzna z burzą gęstych rudych włosów. Wyglądał na przywódcę pozostałych, którzy zatrzymali się parę metrów za nim.
Mężczyzna zsiadł z konia i podszedł do kowala. Guun nie słyszał słów, ale z reakcji rzemieślnika wynikało, że chodzi o podkucie koni.
I cała ta sytuacja przestałaby pewnie interesować badacza, gdyby nie to że rudy mężczyzna wszedł z kowalem do domu, a podkuciem koni zajęli się pomocnicy.
- Co tu się dzieje? - zastanawiał się Guun - Podziemia, Talizman, stara kapłanka. To wszystko jest bardzo podejrzane i za dużo tu zbiegów okoliczności jak na mój gust.

Elrix
Zachwyt smokowca nad miastem trwał krótko. Już po paru miniutach zaczął obawiać się tego ludzkiego tłumu i ciasnej przestrzeni. Z dużą niechęcią przyjął wiadro, pędzel i plakaty. Ruszył w miasto. Trzymał się jednak głównie rynku i kilku przyległych do niego uliczek. Obawiał się zapuszczać głębiej w miasto, mogło się to okazać nad wyraz niebezpieczne.
- Po co ryzykować? Skoro to czego szukam jest na wyciągnięcie ręki - pomyślał.
Rozklejanie poszło mu niespodziwanie sprawnie i zgodnie z przewidywaniami Laury, ludzie wręcz do niego ciągnęli i wypytywali o wieczorny występ. Tak naprawdę niewiele mógł powiedzieć, bo sam niewiele widział. Ograniczył się więc tylko do serdecznego zapraszania ludzi i zachęcał by sami się przekonali jakie atrakcje przygotowali artyści. Po czym smokowiec wrócił i usiadł na wozie oserwując przygotowania do występu.

Wieczór nadszedł szybko. Artyści rozpalili pochodnie i zabrali się za rozstawianie namiotu. Dwóch z nich ruszyło jeszcze w miasto, by zachęcać do kupowania biletów. Co zdaniem smokowca, było całkowicie niepotrzebne gdyż przed wozem Laury ustawiła się długa kolejka chętnych.
- Przepraszam - usłyszał nagle za sobą smokowiec - Czy pan Erilx'wrah?
Elrix spojrzał za siebie. Stał tam kilkunastoletni młokos w obdartych płociennych spodniach i wytartym skórzanym kubraku.
- A jeśli tak, to co? -spytał zdziwony.
- Mój pan przewidział, że pan przyjedzie.
- Co?
- No tak jakiś miesiąc temu ujrzał w swojej szklanej kuli, że potomek smoka i człowieka przybędzie do naszego miasta...
- Skąd znasz moje imię?
- Mój pan mi powiedział. Idź na rynek i odszukaj smokowca Elirx'wraha i powiedz mu, że chcę się z nim widzieć.
- Kim jest twój pan? - zapytał już lekko wystraszony smokowic.
- Mój pan - chłopiec nachylił się nad Elirxem i zaczął szeptać - jest wielkim magiem.
- Dlaczego szepcesz?
- Lepiej, żeby nikt nie wiedział kim jest mój pan. Tutaj bardzo nie lubią magów.
Smokowiec zamyślił się.
- Może to o nim wspominała Laura? Może to on mi pomoże? Laura jednak ma Talizman...
- Tak jak idzie pan ze mną do mojego Mistrza, czy mam mu coś przekazać?

Thorius
Krasnolud działał rozważnie, powoli i nader cicho posuwał się wzdłuż ściany. Co chwila patrzył pod nogi by w nikłym świetle pochodni maga nie wyrżnąć orła, co skończyło by się tragicznie. Tego wolał uniknąć. Odgłosy walki wzmagały się. I sądząc po jękach i dziwnym piszczeniu kapłan wcale nie wypadał najgorzej. Po kilku krokach korytarz zakręcał w lewo. Thorius właśnie się do niego zbliżał, gdy kolejny jasny błysk rozświetlił korytarz. Jęk bólu odbił się od ścian i uderzył w uszy krasnoluda. Cierpienie którego doświadczyły gargulec musiało byc naprawdę wielki. Brodacz już chciał wyjrzeć lecz zanim zdążył to zrobić jeden z wrzeszczących potworów prawie się nim zderzył. Krasnolud wręcz instynktownie machnął toporem, zadając śmietelny cios. Potworek upadł pod siłą uderzenia, zgiął się w pół i upadł zemdlony. Błękitna krew rozlała się z rozciętego brzucha potwora. Thorius uśmiechnął się sam do siebie.
- Tego mi było trzeba - westchnął cicho i odważniej wychylił się za róg.
Kapłan walczył dzielnie, a co najważniejsze sprawnie. Z siedmiu potworków, które ruszyły jego śladem zostały trzy. Reszta popażona i dogorywająca leżał już pod ścianami korytarza. Walka jednak nadal się toczyła. Kapłan próbował zrzucić gargulca, który sidział mu na karku i wbijał długie pazury w kark i szyję, a jednocześnie kopiąc nogą próbował odgonić pozostałe dwa stwory, które tylko czekały na najdrobniejszy jego błąd. Krasnolud ocenił sytuację. Nie wyglądało to tak źle jak przed chwilą. Dwóch na trzech to o wiele lepiej niż dwóch na dziesięciu. Teraz szanse przedstawiały się o wiele bardziej optymistycznie. Pytanie jednak czy Thorius chce pomóc dziwnemu kapłanowi nadal pozostawało otwarte.

Felix
Felix obejrzał uważnie dom z zewnątrz. Wyglądało na to, że misja której się podjął nie była tak łatwa jak tego się spodziewał. Nadal zastanawia się czy nie jest to, aby jakaś pułapka.
Pora była nieodpowiednia, by już teraz wkradać się do środka. Młodzieniec zawrócił do gospody, by poczekać do wieczora. Wewnątrz niewiele się zmieniło, było tylko bardziej gwarno i tłoczno. Felix usiadł przy wolnym stoliku i zamówił piwo. Popijając złocisty trunke i chrupiąc wędzone świńskie uszy, młodzieniec czekał aż zapadnie zmrok.

Gdy słońce zaszło Felix opuścił zacisze karczmy i udał się w stronę wyznaczonego domu. Młodziniec dostrzegł, że uliczka tak gęsto wypełniona tłumem popołudniu, teraz jest kompletnie pusta. Jedyną osobą, która stała na ulicy był rosły mężczyzna pilnujący drzwi wejściowych do domu.
Felix zatrzymał się w podcieniach jednej z kamienic. Strażnik wyglądał na wyszkolonego wojownika, widać to było po jego ruchach i sposobie w jaki wypatrywał ewentualnych napastników.
Młodzieniec zaczął się zastanawiać jak dostać się do środka. Mimo, że miał klucze dostanie się do środka mogło być trudne.
 
brody jest offline  
Stary 24-06-2009, 11:05   #29
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wiedźma Wicca, co ma sześćset lat – pomyślał Guun. – Bzdury! Wierutne bzdury! Teraz na pewno kłamie, nikt nie jest w stanie żyć sześciuset lat. A skoro to jest kłamstwo, to pewnie wszystko inne też. Te opowieści o bagnach, podziemiach, elfach i Talizmanie na pewno wyssał z palca. Ale cóż, takie życie. Muszę zaczerpnąć informacji gdzie indziej.

Od strony drogi biegnącej przez wioskę do kuźni zbliżało się trzech jeźdźców. Kowal odwrócił się od Guuna i podszedł do jednego z nich. Tego z burzą rudych włosów na głowie, najwidoczniej przywódcy. Przez chwilę rozmawiali, po czym obaj weszli do domu. Na zewnątrz czekali pozostali dwaj jeźdźcy, pachołkowie rudego. Podprowadzili niespokojne konie do kuźni, a parobkowie kowalscy zajęli się usuwaniem starych podków, które z brzękiem lądowały na stosie złomu stojącym w rogu i mocowaniem nowych.

Guun przez chwilę przyglądał się pracy w kuźni, zastanawiając się nad kolejnym krokiem, jaki musi przedsięwziąć w celu zdobycia artefaktu.
Wszystko się trochę pokomplikowało. Łudziłem się, że będzie łatwo. Ot, kupię talizman i jak po sznurku zawędruję do Korony Władzy. Ale cóż, teraz jedyną moją nadzieją jest wiedźma, żyjąca na szczycie wzgórza. Dobre i to. Ale najpierw zasięgnę więcej informacji.

Zostawił za sobą kuźnię i wolnym krokiem ruszył przez wioskę. Po drodze zasięgnął informacji, gdzie może znaleźć lokalną świątynię. Trafił tam bez trudu, w końcu wioska nie była duża. Niewielka, otynkowana na biało świątynia nieznanych bogów wznosiła się w środku zielonego i wonnego zagajnika. Budynek otoczony był niskim, drewnianym płotkiem, a pod ścianami rosły wielokolorowe kwiaty.

Uroczo... – pomyślał Guun i wszedł do ciemnego, wonnego kadzidłami wnętrza w poszukiwaniu kapłana.

- Witaj wielebny – odezwał się, gdy już go znalazł. – Jestem tu nowy i chciałbym porady. A wiem, że wy, kapłani chętnie takowych udzielacie. Mianowicie, chodzi mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, interesuje mnie coś co się zowie Koroną Władzy... A druga sprawa związana jest z niejaką Wiccą, ponoć sześćsetletnią czarownicą, która gdzieś tutaj mieszka. Wiesz coś o niej?
 
xeper jest offline  
Stary 24-06-2009, 11:32   #30
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Instynktowny cios toporem wypadł nadzwyczaj dobrze. Już po lekkim cięciu potworek upadł, zginając się w pozycji embrionalnej. Z ciętej rany sączyła się niebieska krew. Przez chwilę wił się jeszcze i dogorywał, po czym padł zemdlony. Thorius uśmiechnął się sam do siebie.
- Tego mi było trzeba - westchnął cicho i odważniej wychylił się za róg.

Jego oczom ukazało się pobojowisko. Liczył jednakże na bardziej korzystny obrót sprawy. Kapłan nadal pozostał żywy. Co więcej, pomimo wyczerpania, radził sobie nadzwyczaj dobrze. Zostały mu tylko 3 Gargulce. Jeden z nich uwiesił się jego pleców i, sądząc po wyrazie twarzy kapłana, było to w miarę bolesne przeżycie. Wokoło latały jeszcze dwa Gargulce. Odpędzając je nogami, próbował zrzucić tego na plecach. Jeden niewłaściwy ruch i szybko walka mogłaby się skończyć.

Krasnolud rozważał sytuację. Nie wierzył w to, że człowiek ten byłby skłonny podzielić się z nim Koroną. W końcu z zimną krwią zabił swojego towarzysza. Ponadto, nadal nie znał jego prawdziwej siły. Obawiał się, że kapłan po prostu oszczędza siły na jakąś "większą zwierzynę".

Zaczynało go to nudzić. Zero walki, tylko skradanie się. Nie mógł jednakże nic poradzić. Czuł wyjątkową awersję do magów. Do tych, którzy nie są przychylnie nastawieni do niego. A ten wyglądał na właśnie takiego. Thorius nie miał wyjścia. Musiał poczekać na dalszy rozwój wydarzeń...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>
Zielin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172