Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2009, 19:22   #1
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
[Magia i Miecz] Korona Władzy






LEGENDA

Różne są bogactwa na świecie i różne przedmioty których pożada ludzki serce i umysł. Żaden jednak przedmiot nie zawładnął ludzkim duszami bardziej niż przeklęta Korona Władzy.
Żaden inny przedmiot nie był motywem tylu okrutnych i parszywych zbrodni,
Za żaden inny przedmiot nie przelano tyle krwi,
Za żaden inny przedmiot nie oddało życia tylu śmiałków,
Żaden inny przedmiot nie był temat tylu snów i planów,
Żaden inny przedmiot nie przyniósł tylu nieszczęść
ile przyniosła przeklęta Korona Władzy.

A nadal moi drodzy wielu jej pragnie i pożąda i nadal wielu gotowych jest poświęcić dla jej zdobycia wszystko.
Czyż to nie żałosne?
Ludzka głupota nie zna granic, jak mawiał filozof.
I czyż nie jest dowodem na to na ludzką próżność i pychę?
Któż z was moi drodzy słuchacze, wie jak wygląda Korona Władzy?
Któż z was wie, gdzie jej szukać?
Któż z was wie ile trzeba poświęcić, by się do niej zbliżyć?
NIKT! POWIADAM WAM NIKT!
GŁUPCY!
Słuchacie mnie z otwartymi gębami i pewnie nie jedne marzy skrycie jak włoży ją na głowę i będzie władał całym światem Trzech Krain.
Głupcy!
Przeklęci głupcu!
Posłuchajcie zatem o tym, który jako jedyny ją miał na głowie i nie zdejmował jej przez wieki.

To jak czarnoksiężnik Telmessos zdobył Koronę Władzy, pozostaje wielką tajemnicą. Być może ukradł ją, któremuś z Bogów Zewnętrznych, może zdobył w pojedynku z Mrocznym Gigantem Choasu, a może sam ją stworzył. Tego niewie nikt.
Jedno jest pewne. Czarnoksiężnik Telmessos jest nadal jedyną osobą, która była w posiadaniu Korony.
Nikt przed nim, ani nikt po nim nie miał jej na głowie.
Korona dała Telmessosowi nie tylko nieograniczoną władzę na światem Trzech Krain, ale sprawiła także że stał się on nieśmiertelny. Wprawiło to w gniew wszystkich bogów, którzy zawsze byli zazdrośni o swoją władzę. Dlatego też zebrali się w jaskini Króla Smoków na naradę. Po długich dyskusjach ustali, że Telmessos musi być ukarany. Kłocili się co prawda do sposobu w jaki musi on zapłacić za swój czyn, ale to że karę musi ponieść było jasne dla wszystkich.
Szybko jednak się okazało, że potęga Korony Władzy przerasta moc wszystkich bogów. Czarownik żył więc bezpieczny na szczycie Ognistej Góry.
Kolejne ataki i próby zamachu na jego życie kończyły się fiaskiem.
Mijały kolejne wieki, kolejne pokolenia odchodziły w zapomnienie a czarnoksiężnik Telmessos nadal rządził światem Trzech Krain.

Nadszedł jednak dzień, gdy światem Trzech Krain wstrząsnął potężny wybuch.
Słyszeli i odczuli go mieszkańcy wszystkich krain. Każde stworzenie od najmniejszego po największe wiedziało, że stało się coś niezwykłego.
Mędrcy i filozofowie we wszystkich zakątkach światów radzili co się stało.
Dało się jednak oddczuć, że czegoś brakuje.
Ktoś lub coś zniknęło. Pytanie było tylko co?
W końcu wielki filozof i pustelnik Aristander ogłosił, że wie co się stało. Objawił mu to podobno Anioł Pustkowi we śnie.
Czarnoksiężnik Telmessos odszedł. A razczej został zabrany z tego świat w obce nam i nieznane Wyższe Sfery, by tam dalej toczyć bój o swój żywot.
Anioł Pustkowi przekazał także Aristanderowi, że Korona Władzy nadal jest w świecie Trzech Krain, na szczycie Ognistej Góry w cenrtum Wewnętrznej Krainy.
I radził by ostrzegł on ludzi, by nikt nie próbował zdobyć Korony.
Oczywiście ostrzeżenie miało całkowicie odwrotny skutek.
Wieść szybko obiegła wszystkie Trzy Krainy i rychło wielu śmialków ruszyło by zdobyć Koronę Władzy i rządzić światem, ale to już znacie nieprawdaż.
Baczcie jednak na los czarnoksiężnika Telmessosa i to co go spotkało, czy nadal któryś z was chce ruszyć na poszukiwania?





TINY – kamienny olbrzym

Przyroda wokół budziła się do życia. Ptaszki świergotały radośnie, owocowe drzewa wydawały pierwsze cudownie pachące pąki. To była istna poezja dla czterometrowego kamiennego olbrzyma, który siedział na polanie i kontemplował otaczający go cudowny krajobraz. Zachwycał się wszystkim. Najmniejszym źdźbłem trawy, każdym robaczkiem i ptaszkiem. Oparł się o drzew i spojrzał w niebo.
- Och jak cudownie... - westchnął Tiny.
Rozkoszował się otaczającym go piękne. Minuty płynęły leniwie, tak leniwie że olbrzym nie dostrzegł praktycznie ich upływu. Co tak mówiąc, między nami dość często się zdarza kamiennym olbrzymom. Słońce chyliło się ku zachodowi i gdy ostatnie jego promienie oparły się na twarzy olbrzyma, ten wstał i krzyknął:
- Choroba! Miałem przecież....
Podrapał się leniwie po głowie by przypomnieć sobie co też wygoniło go z rozdzinnej wioski w daleki świat.
- No tak wyrocznia! - wrzasnął Tiny, gdy dostał nagłego olśnienia
Przed oczami miał wydarzenia z ostatnich dni. Napad „mięczaków” na jego rodzinny dom, wielką bitwę i słowa Kamiennej Wyroczni.

”- Tiny! Prawy z Ciebie skalniak, Twoje serce jest czyste jak górski strumień, jesteś też najsilniejszy z całego twojego plemienia i tylko Ty jeden możesz podjąć się tej ważnej misji. Musisz zdobyć Koronę Władzy, by uchronić lud kamiennych olbrzymów przed zagładą.
- Ale... Korona Władzy to zło.... - wyszeptał Tiny.
- Tak, ale Twoje czyste serce ochroni cię przed złem ukrytym w Koronie i to ono sprawi, że będziesz dobrym władcą Trzech Krain. Władcą, który spodoba się nie tylko mieszkańcom ale też uspokoi gniew bogów. Jesteś gotów stawić czoła wszelkim niebezpieczeństwa by zdobyć Koronę Władzy?
- ...jestem...- wyszeptał olbrzym”

Kamienny olbrzym podniósł swoje ogromne kamienne ciało i ruszył przed siebie. Szedł całą noc w kierunku wyznaczonym mu przez Wyrocznię. Niewiedział dokąd zaprowadzą go jej słowa, ale był dumny, że tylko on może być dobrym władcą, godnym Korony Władzy.
Szedł wolno krok za krokiem, ale jego długie nogi niosły go wielkie odległości. Srebny księżyc wisiał wysoko, gdy Tiny ujrzał przed sobą skały w osobliwym kształcie. Przez chwilę myślał, że to jeden z jego współbraci zażywa tutaj drzemi. Jednak gdy podszedł bliżej ujarzał, że tylko kamienne ruiny jakieś budowli wzniesionej przez „mięczaki”
- Cóż za barbarzyńcy – pomyślał Tiny, spodlądając na rzeźbione kamienie.
Mimo, że budowla napawała olbrzyma obrzydzeniem to był pod wrażeniem jej ogromu. Nawet teraz zniszczona i opuszczona prezentowała się wyjątkowo okazale.
- Potrzeba by było trzech takich jak ja i tydzień czasu by zbudować coś takiego – pomyślał – Ciekawe jak długo „mięczaki” musieli nad tym pracować?
Olbrzym obszedł budowlę dookoła, gdy nagle usłyszał czyjś cichy głos
- Pomocy Czy możesz mi pomóc? Jestem tutaj
Tiny rozejrzał się bacznie wokół siebie i ujrzał że na jednym z kamiennych tarasów leży dziwnie wykręcowny „mięczak”. Jego twarz wyrażała ból i cierpienie i cała był zalana krwią.





FELIX -uciekinier

Karczma „Smocza jama” była jedynym tego typu przybytkiem w mieście. Prezentowała nie zbyt okazale. Brudne stoły, okopcone od oliwnych lamp ściany wręcz odpychały. O dziwo jednak wyglądało na to że wcale nie przeszkadza to licznie zebranym gościom. Karczmarz i jego nie zbyt urodziwa córka sprawnie krążyli pomiędzy stołami i obsługiwali spragnionych przybyszy.
Felix zajął miejsce pod ścianą i bacznie obserwował salę. Nigdy nic nie wiadomo. Nie przypuszczał, żeby herszt tak łatwo go puścił. Wolał więc zachować ostrożność.
Gdy Felix kończył swoją potrawkę z królika, tuż obok niego pojawił się nieznajomy.
- Interesuje cię praca?- zapytał mężczyzna bezceremonialnie.
- A na czym miałaby ona polegać?- zapytał Felix z zaciekawieniem.
- Chciałbym, abyś znalazł dla mnie pewien przedmiot zwany Koroną Władzy. Wiesz coś o niej?- zapytał nieznajomy.
- Tak, mój przyjaciel mi o niej opowiadał. Ile chcesz za znalezienie jej? - zapytał poważnie Felix.
- Wystarczająco dużo, aby wynagrodzić ci twoje trudy. Gdy już znajdziesz Koronę, ja odnajdę cię bez trudu, i wtedy dam ci twoją nagrodę - i mówiąc to nieznajomy po prostu zniknął, zostawiając po sobie tylko trochę dymu.
Felix zastanawiał się nad tajemniczym mężczyzną i nad jego słowami, gdy podszedł do niego otyły jegomość.
- Czy mogę się przysiąść?
Nie czekając na odpowiedź rozsiadł się naprzeciwko Felix. Ten chciał zaprotestować, ale z ustami pełnym gulaszu niezbyt mu to wyszło.
- Nie przerywaj sobie młodzieńcze, ja tylko na chwilę.
Felix spojrzał na grubasa wilkiem, mocniej ścisnął drewnianą łyżkę i w napięciu słuchał jego słów.
- Widziałem kto Cię przed chwilą odwiedził.Tak, tak nie bądź zdziwony. Znam wielu w tym mieście i nie tylko. Muszę Cię jednak przed nim ostrzec. Nie jesteś jedynym, który otrzymał od niego taką propozycję. Wielu już ruszyło w tą niebezpieczną podróż. Żaden jednak z niej nie wrócił. Wszyscy zginęli. Zginęli i to marnie. Tak, tak młodzieńcze. Niewiele jeszcze wiesz o życiu, ale pewnie dużo ci się wydaje. Uwierz mi wiele przeżyłem i nie jedno widziałem. Są różne rodzaje śmierci, ale oni wszyscy mieli straszną śmierć. Powiem ci jednak, że ty masz szansę. A twoją szansą jestem ja. Zdrzadzę ci, że nie dalej jak wczoraj nabyłem o pewnego kupca mapę wskazującą bezpieczną drogę do Korony Władzy. Mapa jest pewna, gdyż kupiec wykradł ją ze światyni Anioła Pustkowi. A wiesz co to oznacza? Tak, tak młodzieńcze. Widzę ten błysk w oku. Mam więc autentyczną mapę do Korony Władzy. Pytasz czemu sam z niej nie skorzystam? Dobre pytanie, widzę, że rozumu ci nie brakuje. Spójrz więc na mnie. Czy ja stary i gruby nadaję się na dalekie wyprawy? Ty to co innego. Młody, silny i na dodatek bystrym, bez trudu dzięki mojej mapie sięgniesz po Koronę Władzy. Chcesz ją kupić? O nie, nie mój młodzieńcze. Ona już nie jest na sprzedaż, ale mogę ci ją podarować. Za darmo? Oczywiście, że nie. W naszym świecie nie ma nic za darmo. Wystarczy, że zrobisz mi małą przysługę. Chciałbym, żebyś... Widzisz tamtego mężczyznę? Nie ten. Ten obok, ten w purpurowych szatach. O właśnie ten co teraz wstaje. Wystarczy, że zabijesz go a mapa będzie twoja, obiecuję. To jak umowa stoi?
Mężczyzna wstał i wyciągnął w stronę Felixa grubą i spoconą dłoń.





ELRIX'WRAH – smokowiec

Elirix schodził z gór w których się urodził i spędził całe dotychczasowe życie. W końcu zdobył się na ten odważny krrok i opuścił matczyne leże. Długo o tym myślał i długo z tym zwlekał, ale nadszedł w końcu ten upragniony dzień wolności.
Smokowiec ubrany skórzną kolczugę i mieczem przy pasie krok za krokiem schodził ostrą granią w dół. Widok jaki rozpościerał się przed nim zapierał dech w piersiach. Rozległe różnina pokryta soczyście zieloną trawą, dalej potężny sosnowy las, a za nim na horyzonci widać było niebieską wstęgę Wielkiej Rzeki oddzielającej Krainę Zewnętrzną od Środkowej.
- Tam – rzekł Elrix zatrzymując się i spoglądając w dal – muszę iść.
Wedle legendy, którą wyśpiewał mu pewien bard więziony przez jego matkę, trzeba było odnaleźć kamienny most strzeżony przez Czarnego Strażnika. Według słów grajka popkonanie Strażnika w walce było pierwszym krokiem do zdobycia Korony Władzy. Tylko on ponoć wiedział gdzie jej szukać. Korona Władzy zawładnęła wyobraźnią Elrixa i to ona stała się głównym powodem jego ucieczki z domu.
Smokowiec obejrzał się i popatrzył na szczyt góry. Wypatrywał się w niebo długą chwilę.
- Wygląda na to, że mama śpi. Mam nadzieję, że nie będzie mnie ścigać – rzekł sam do siebie.
Wieczorem Elrix był już u podnóża góry. Zmęczony całodziennym marszem usiadł i zaczął zbierać chrust na ognisko. Wtem do jego uszu doszły dźwięki muzyki. Muzyki radosnej i skocznej, wprost porywającej do tańca. Smokowiec odrzucił suche gałęzie i skierował się za dźwiękiem. Podkradł się na szczyt pagórka i u jego podnóża ujrzał obóz wędrowny trubadurów.
- O! A ty coś za jeden? - usłyszał nagle nad sobą.
Obrócił głowę i ujrzał młoda dziewczynę niosącą pęk gałęzi.
- Ja... - wyjąkał nieśmiało.
- Może pomożesz damie w potrzebie.
mokowiec nie zdąrzył zaprotestować kiedy na jego rękach wylądował pęk chrustu.
Dziewczyna miała na imię Laura i była niejako przywódcą grupy. Elrix w zamian za pomoc został przez nią zaproszony na kolację. W jej trakcie dowiedział się że grupa zmierza do miasta Tock na gościnne występy. Jak sami mówili zaprosił ich ponoć sam burmistrz. Elrix zapytany dokąd zmierza z dumą przyznał, że szuka Korony Władzy.
- Korony Władzy powiadasz – rzekła Laura – A jak zamierzasz ją znaleźć drogi Elrixie?
- To już moja sprawa – odparł oburzony.
- Nie złość się. Pytam przez zwykłą grzeczność, bo znam kogoś kto mógłby ci pomóc.
- Tak? - spytał zaciekawiony smokowiec.
- Oczywiście, że tak. Znam pewnego czarodzieja w mieście, gdzie właśnie zmierzamy. Słyszałam, że ma on ponoć coś co jest niezbędne by zdobyć Koronę. Mogła bym Ci wskazać jak do niego dotrzeć, ale pod jednym warunkiem.
- Mów – rzucił szybko zaaferowany smokoweic.
- Pojedziesz z nami i weźmiesz udział w naszym występie. Co ty na to?





FREILA – gospodyni

Freila żałowała, że opuściła rodzinny dom. Wędrówka po gościńcach, wzgózach i polach była może i przyjemna, ale z każdym kolejnym dniem coraz bardziej uciążliwa. Nie to żeby Freila narzekał na swój los, co to to nie. Wiedziała, że uczyniła słusznie. Wiedziała, że każda kochająca matka postąpiła by w ten sposób. Tylko to dodawało jej siły i wiary. Co wierczór też patrzyła na mapę, którą dostała od męża.
- Za rok się tam spotkamy kochanie – to były jego ostatnie słowa.
Tylko dlaczego wybrał tak odległe miejsce. Wedle tego co pokazywała mapa Freilę czekała jeszcze bardzo długa droga. Cóż jednak było robić? Jej życie tak się ułożyło i trzeba się było z nim zmierzyć.
Freila zarówno drogę jak i wszelki postoje umilała sobie grą na flecie. To była jej jedyna rozrywka w tej samotnej wędrówce.

Ten dzień był wyjątkowo upalny, jak na tak wczesną wiosnę. Freila szła powoli, oszczędzając siły i zapasy wody. W te gorące przedpołudnie nawet nie miała sił grać. Szła jednak ciągle przed siebie, gdyż wiedziała że każdy kilometr, każdy dzień przybliża ją do spotkania z mężem i synem.
Schodziła właśnie z niewielkiego wzgórza, gdy przed sobą ujrzał czarny dym pożaru.
Wystraszyła się. Jej strach trwał tylko chwilę, gdyż zamiast o ewentualnych bandytach, pomyślał o potrzebujących ofiarach. Szła więc nadal przed siebie bacznie wypatrując niebezpieczeństwa.
Gdy była już w pobliżu, zaczęła się skradać do miejsca napadu. Leżała w krzakch i patrzyła na znieszczenia jakich w kupieckiej karawanie dokonali jacyś bandyci. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to że miało on miejsce parę godzin temu. Pożaru wozów już wygasły i tylko gęsty czarny dym unosił się znad zgliszczy. Freila nie dostrzegła natomiast żadnego człowieka. Wyglądało na to, że napaści dokonali łowcy niewolników i wszystkich kupców zabrali. Freila wyszła z ukrycia, by sprawdzić czy naprawdę nie ma tu już nikogo żywego. Rozrzucone wszędzie materiały, rozbite wazy, połamane meble walały się wokół. Kobieta krążyła nasłuchując i szukając śladów życia. Wtem jej uwagę przykuł jasny błysk. Podeszła w tamtą stroną i wśród sterty porwanych sukien, koszul i szat ujrzała dziwnie błyszczący przedmiot.






GUUN – badacz

Nic go nie zdziwiło. Dokładnie wiedział, gdzie trafił. Znał to miejsce. Kraina Zewnętrzna. Dokładnie tak ją sobie wyobrażał. Dokładnie tak jak opisywały to miejsce stare księgi. Cieszyło go to że w końcu po tylu latach poszukiwań znalazł się wreszcie tak blisko upragnionego celu. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko. Krok który dokonał przed chwilą był co prawda krokiem milowym w jego poszukiwaniach, ale dokładnie wiedział czeka go jeszcze wiele trudów. Wiedział jednak też że wszystkie te trudy zostaną już wkrótce wynagrodzone.
Guun ruszył przed siebie. Na horyzoncie majaczyła niewielka osada. Dobre miejsce by zacząć dalsze poszukiwania. Zarzucił kaptur na głowę i podpierając się drewnianym kijem skierował swe kroki w stronę wioski.
Kiedy wszedł w pierwsze zabudowania zdziwił go gwar i tłumy jakie wręcz przelewały się przez osadę. To dzień targowy zgroamdził ich wszystkich tutaj. Na niewielkim rynku rozstawiony kramy i wozy z najróżniejszymi towarami. Od tytoni do jedwabnych sukien, od grochu po bogato zdobione tarcze. Każdy handlarz głośnym wołaniem zachwalał swój towar. Guun rozglądał się po tym całym zbiegowisku. Śmieszył go trochę prymitywizm tych ludzi, ale przecież to właśnie z tego uniwersum pochodzi Korona Władzy.
- Musisz to znieść – pocieszał się w myślach – Ten smród, ten brud i to ich barbarzyństwo. Dam radę Korona jest tego warta.
Przechadzając się wśród straganów i udając zainteresowanie oferowanymi towarami, Guun dostrzegł coś co kompletnie zdziwiło go i zbiło z tropu.
Dwóch mężczyzn wchodziło właśnie do gospody. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że obaj byli kapłanami Nasgasha i bez wątpienia pochodzili z uniwersum Guun. Poznał to po charakterystycznych tatuażach na policzkach. Tylko co oni tu robią?
Gunn ostrożnie podszedł do gospody i zajrzał przez okno. Wewnątrz było pusto i tylko znudzony gospodarz siedział w oczekiwania na pierwszych klientów.





Thorius - krasnolud

Który to już raz Thorius wyruszył samotnie na gościniec. Który to już raz jego wyobraźnia zapłonęła chęcią zdobycia bogactwa i sławy. Tylko teraz to była całkiem inna historia i ciałkiem inny niespotykany przedmiot. Korona Władzy o której usłyszał w jednej z karczm, to przedmiot jedyn w swoim rodzaju. Niespotykany. Jedyny.
Thorius wcale nie pragnął władzy absolutnej. Zdobycie Korony Władzy traktował jako swoją ostatnią wyprawę po której ukończeniu będzie miał spokój i zapewniony byt. Był nawet podzielić się z kimś odpowiedzialnością, której nie lubił najbardziej na świecie.
Krasnolud szedł właśnie dziewiczym, pierwotnym lasem. Potężne drzew trochę wprawiały go w przygnębienie. Ich majestat onieśmielał i budził podziw. Brodaty Thorius maszerował przed siebie pogrążony w myślach. Układał plan: jak szybko i bezpiecznie sięgnąć po upragnioną Koronę Władzy. Legendy, które ją opisywały pełne były ostrzeżeń i przestróg przed wielkimi niebezpieczeństwami. On jako doświadczony poszukiwacz, wiedział jednak że każdy magiczny przedmiot o wielkiej mocy otoczony jest właśnie taką aurą. To po to by odstraszyć ewentualnych chętnych pragnących go zdobyć. Tylko jedno nie pasowało krasnoludowi w tej całej historii. To że Korona miała dotychczas tylko jednego właściciela. Wszystkie magiczne przedmioty których poszukiwał Thorin miały ich wielu. Mało tego toczono o nie nawet wojny, a tutaj tylko jeden właściciel. Tylko jedna osoba, która widział jak wygląda Korona Władzy. To mogło trochę utrudnić sprawę, ale krasnolud nie takie pokonywał już trudności.
Blub, blub...
Blub, blub...
- Co to? A niech to! Na święty topór Hegdara! Bagno!
Krasnolud rozejrzał się niepewnie wokół, ale niestety wszędzie jak okiem sięgnął rozciągał się grząski teren.
- Jeszcze przed chwilą miałem twardą glebę pod stopami, a teraz... wszędzie ta breja!
Z workiem podróżnym, tarczą i toporem Thorius poruszał się po bagnie strasznie ociężale. Z każdym krokiem ziemia wydawał się go wciągać z coraz większą siłą. Każdy następny krok kosztował krasnoluda coraz więcej energi. Klnąc pod nosem na swoją głupotę i nieuwagę podążał mozolnie przed siebie. Wtem jakieś dwieście metrów przed sobą ujrzał wyspę, ewidentnie twardy grunt pośród tego grzęskiego morza. Uradowany ze zdwojną siłą ruszył w tamtym kierunku.
Gdy Thorius był już zaledwie dwadzieścia metrów od brzegu wyspy, usłyszał za sobą przeraźliwe rżenie. Obrócił się instynktownie i daleko pośród drzew dostrzegł wierzgające dziwne zwierze. Czarny koń z jednym rogiem szamotał i wił się jakby z kimś walczył. Nikogo jednak nie było w jego pobliżu. Jego krzyk wręcz rozdzierał powietrze na strzępy. Thorius mimowolnie wtulił głowę w ramiona próbując chronić uszy. Czarny koń stanął nagle dęba i zaczął machać przednimi kopytami w powietrzu, po czym nagle upadł bezwładnie. Nastała przejmująca cisza.
 
brody jest offline  
Stary 15-06-2009, 20:55   #2
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Tiny długo wpatrywał się w zmasakrowaną sylwetkę człowieka. Usiadł na ziemi i długo wpatrywał się w zakrwawionego "mięczaka".
- Pomocy! Czy możesz mi pomóc? Błagam!- jęczał cicho człowiek.
Olbrzym zmarszczył brwi. To nie był jeden z tych ludzi, którzy wparowywali z ogromnymi machinami oraz ogniem do wiosek. Ten wydawał się całkiem miły.
Nie znał takich ludzi. Jego twarz nie była wykrzywiona w nienawistnym okrzyku albo w paskudnym uśmiechu symbolizującym zwycięstwo oprawców.
Nie miał na sobie zbroi, a w ręku nie dzierżył niebezpiecznej broni. Nie wyglądał na jednego z barbarzyńców palącego lasy, kruszącego góry w swoim paskudnym, samolubnym celu.

A jeśli to pułapka? Mózg olbrzyma powoli przetwarzał informacje. Gigant zmarszczył brwi. Jeśli fałszywi, dwulicowi ludzie potrafią wzbudzić w nim współczucie, ich zamiarem może być również wykorzystanie pomocy Tinego przeciwko niemu...
- Jestem Tiny- odparł cicho, z pewną rezerwą - Jak się nazywasz, jak mogę Ci pomóc zabawny człowieczku?- gigant postanowił zaryzykować, lecz miał się na baczności. To w końcu człowiek. To przez niego jego bliscy cierpią. To przez niego wyruszył na tę wyprawę...
 
DeBe666 jest offline  
Stary 15-06-2009, 22:59   #3
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
- Żeby w środku pięknego lasu trafić na jakieś ohydne mokradła, to się we łbie nawet nie mieści! Przeklęte bagno! - dało się słyszeć po całym lesie. Nieprzyzwoite wiązanki przekleństw o tematyce bardzo frywolnej rozlegały się już w chwili pierwszego kroku w zapadające się "królestwo", i nabierały swoistego smaku w każdej kolejnej chwili męczarni.

Samotna wysepka suchego lądu wydawała się dla Thorna ostoją czystości, gdzie można zasiąść i dostojnie wygrzebać robactwo z żelaznego obuwia. Bagno ciągnęło w dół, jakby próbując pochwycić go w swoje oślizgłe szpony i wciągnąć na dół niczym w otchłań piekielną. Pełen rynsztunek bojowy i ciężki tobół jeszcze bardziej pogarszały sprawę.

Energia uciekała z niego, sącząc się obficie kroplami potu na czole krasnoluda. Do wysepki pozostało mu tylko 20 metrów. Zważywszy w jego sytuacji, było to aż 20 metrów. Mozolna przeprawa została przerwana przez przeraźliwe rżenie, dobiegające z tyłu jego postaci. Instynkt, knując razem z ciekawością coś w jego głowie, zadecydował o dalszej reakcji.

Thorius odwróciwszy się, wzrokiem ogarnąć zdołał majestatyczne, ale jakże i przerażające zwierze. Przypominało konia, pomijając fakt, że konie nie mają rogów. Przypominał jednorożca, o których krasnolud nasłuchał się w karczmie od różnej maści poetów i bardów.

- Potężne to bydle! - wyrwało się z gardła Thoriusowi. Zwierz, wierzgał i szarpał się niemiłosiernie, jakby próbował oswobodzić się z więzów albo zrzucić niechcianego pasażera, który za siedzisko obrał sobie jego czarny grzbiet.
Potworne dźwięki, które wydawał, dały krasnoludowi do zrozumienia, że obecny stan rzeczy mu nie odpowiada. Odgłos ten przypominał rzępolenie kilkorga "utalentowanych" bardów na grzebyku z wyłamanymi zębami. Zarówno u grzebienia jak i u barda.
Pomimo zasłoniętych uszu, dźwięk nadal podróżował po układzie słuchowym krasnoluda, wywołując nieprzyjemną migrenę. Kilkukrotnie bardziej uciążliwą od porannego kaca, do którego zwykł się już przyzwyczaić.

Wtem, zwierze stając dęba, wydało głośny pisk wymachując, jakby w agonii, przednimi kopytami, po czym zwalając się na bok, padło wśród drzew. Z tej odległości Thorn nie mógł nic stwierdzić.

- Moje dobre serce mnie kiedyś zabije. Chyba że prędzej zrobi to wątroba. - Zaśmiawszy się tubalnie z własnego żartu krasnolud poprawił sakwę przy pasie i tobół na ramieniu, wyciągając przy okazji nieodłączny topór "domowej" roboty.
Z szybkością, na jakie pozwalało mu bagniste terytorium, ruszył ku leżącemu zwierzęciu...
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 16-06-2009 o 16:16. Powód: Poprawki kosmetyczne
Zielin jest offline  
Stary 15-06-2009, 23:09   #4
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Na kły Zurry! Oto ona – jedna z Trzech Krain. Wprawdzie dopiero pierwsza, ale to właśnie tutaj trzeba zacząć poszukiwania Korony Władzy. Artefaktu, dla którego poświęcił całe swoje życie i dla którego zdecydował się opuścić swój świat. A tak w ogóle to ciekawe gdzie był teraz jego świat – Guun spojrzał w niebo, jednak pora była niesprzyjająca. Było za jasno i nie było widać żadnych gwiazd. Spróbuję wieczorem – pomyślał i ruszył w stronę osady, którą wypatrzył na horyzoncie.

Trafił akurat na dzień targowy. Wszędzie gwar i tłumy ludzi - nie było to wprawdzie sulstryjskie Wielkie Targowisko bądź Bazar w Nekker, ale jako pierwsze doświadczenie Guuna w Trzech Krainach wywarło na nim pewne wrażenie. Na pierwszy rzut oka ludzie wyglądali jakoś tak prymitywnie, jednak gdy zaczął się im przyglądać i analizować ich zachowania, stroje i cały otaczający ich świat doszedł do wniosku, że są całkiem bliscy ludziom z jego świata. Swoją drogą to ciekawe, że i tam, w Królestwach i tu, w Trzech Krainach ludzie byli fizycznie tacy sami. Mieli dwie ręce i dwie nogi, głowę i twarz, która tak łatwo wyrażała uczucia. Nie jest źle – pomyślał Guun. – Może się tutaj zadomowię...

Przechadzał się między kramami oglądając różne towary, jednak ze świadomością, że i tak nic nie kupi. Nie miał przecież lokalnych pieniędzy, gdzieś w zakamarkach szaty pewnie znalazłby jakieś septimi z Toranii lub cesarskie denary, ale czy tutaj miałyby jakąkolwiek wartość, nie wiedział.

W pewnym momencie jego uwagę przyciągnął znajomy szczegół. Takich rzeczy się nie zapomina. Kilkanaście metrów przed sobą dostrzegł dwóch ubranych w szafirowe szaty mężczyzn. Na policzkach mieli wytatuowany znak Nasgasha – okrąg z wpisanym w niego półksiężycem. Ta wiara, dosyć popularna wśród ludu Teclann charakteryzowała się szczególnym okrucieństwem i powszechnym składaniem masowych ofiar z ludzi.

Co oni tu robią? Skąd się tu wzięli? I w jaki sposób udało się im dostać do tego uniwersum? – takie pytania nurtowały Guuna, gdy podążał za mężczyznami w stronę gospody. Kapłani weszli do środka długiego, niskiego budynku z podcieniami, nad drzwiami którego kiwał się szyld z misternie wykonanym rysunkiem smoka. Guun zniknął w cieniu i chłodzie podcieni, skierował się do okienka i przez rozpiętą w ramach błonę zajrzał do wnętrza.

Wnętrze, wysprzątane i czyste było niemal puste. Zauważył tylko znudzonego, opasłego karczmarza w skórzanym, poplamionym fartuchu, który skubał obfite bokobrody w oczekiwaniu na pierwszych tego dnia klientów. Dwóch kapłanów nie było nigdzie widać.
Gdzie oni są? Jestem pewien, że weszli do środka. Zapytam karczmarza- pomyślał Guun i wszedł do środka. Gruby barman podniósł się z krzesła.
- Uniżenie witam w moich skromnych progach - powiedział. - Czym mogę jaśnie panu służyć?
- A tym, że przed chwilą weszło tu dwóch ludzi w szafirowych habitach. Gdzie oni są? - ostro spytał Guun, bacznie rozglądając się po pustym pomieszczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 16-06-2009 o 13:57. Powód: lekkie niezrozumienie sytuacji
xeper jest offline  
Stary 16-06-2009, 13:39   #5
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tiny
Olbrzym usiadł i obserwował bacznie "mięczaka". Wydawał się nie groźny, ale Tiny dobrze wiedział do czego zdolne są te małe niepozorne istoty.
- Jestem Tiny- odparł cicho, z pewną rezerwą - Jak się nazywasz, jak mogę Ci pomóc zabawny człowieczku?- gigant postanowił zaryzykować.
- Nazywam się Johan. Mieszkam niedaleko stąd, zaledwie parę mil na zachód - powiedział "mięczak" i wskazał ręką w prawą stronę - Wracałem właśnie od kuzyna gdy spadłem z tej skalnej półki i chyba złamałem nogę. Jeśli mógłbyś mnie zanieść do wioski. Tam już by mi pomogli, będę ci bardzo wdzięczny.
Tiny powoli analizował słowa rannego człowieka. Jego szlachetne serce, aż rwało się do pomocy tej biednej istocie. Miał jednak ciągle w pamięci okrutny napad jakiego dokonali współbraci tego "mięczaka" na jego wioskę. Nie tylko to jednak niepokoiło olbrzyma. Kamienna wyrocznia wyraźnie mówiła, że musi podążać na wschód tak długo aż dojdzie do ogromnego kamiennego mostu.
Gigant podparł głowę ręką i zamyślony zamarł w tej pozycji. Z zamkniętymi oczami wyglądał niczym wielka źle ociosana skała.
- To jak będzie olbrzymie - ponaglał człowiek - pomożesz mi czy nie?
Tiny jednak nie słyszał go i powoli analizował wszystkie za i przeciw.
Gdy na chwilę otworzył oczy ujrzał coś niezwykłego.

Małe przepięknie świecące robaczki latały niedaleko rannego mięczka. Błyskały się i mieniły różnymi kolorami. Olbrzym aż otworzył usta z zachwyty nigdy nie widział nic tak równie pięknego. Nachylił się by przyjrzeć się bliżej.
- Ej! - wrzasnął oburzony człowiek - Co robisz niezdarny gigancie? Chcesz mnie zabić?
Urażony olbrzym cofnął się szybko. Na jego kamiennej twarzy dało się odczytać wyraźną niechęć i oburzenie. Przyglądał się więc niezwykłemy widowisku z daleka. Przypatrując się fruwającym świetlistym robaczkom dostrzegł, że krążą one wokół klatki w której siedzi niewielka skrzydlata istota.

- Co się gapisz? - wrzasnął nagle człowiek i kawałkiem starej szmaty zasłonił klatkę - To moje! Wynoś się! Nie potrzebuje już twojej pomocy.




Thorius
Utytłany w błocie po pas i niemiłosiernie zmęczony krasnolud postanowił ruszyć na pomoc niezwykłemu zwierzęciu. Co go motywowało? Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że krasnoludy prawie nigdy nie robią nic za darmo, więc i on pewnie liczył na jakąś nagrodę.
- Moje dobre serce mnie kiedyś zabije. Chyba że prędzej zrobi to wątroba. - Zaśmiawszy się tubalnie. Wyciągnął potężny topór, który spoczywał na jego plecach i tak szybko jak to tylko możliwe ruszył w kierunku czarnego jednorożca. Nagle tuż obok siebie usłyszał złowieszczy dźwięk. Nieprzyjemny dla ucha chlupot zabrzmiał tuż po jego prawie stronie. Coś wystrzeliło spod powierzchni i równie szybko jak się pojawiło, zniknęło w bagiennych odmętach.
- Co to do...? - Thorius niezdążył dokończyć przekleństwa, gdyż odjęło mu mowę po tym co zobaczył.

Coś wielkiego, oślizgłego z wijącymi się mackami wynurzyło się tuż koło leżącego jednorożca. Macki potwora tańczyły w szaleńczym tempie w powietrzu. Nagle jedna z nich uniosła zwierzę do góry. Koń zarżał potwornie. Jego jęk niósł się po lesie. Krasnolud stał jak sparaliżowany. Próbował ocenić swoje szanse w walce z tym monstrum. Jakby nie liczy jego szanse nie przedstawiały się zbyt zachęcająco. Stwór warknął doniośle i z wielki chlupotem zanurzył się w bagienne ostępy.
Thorius cieszył się że stwór zadowolił się jednorogim koniem, a jego zostawił w spokoju. Już miał wycofać się na z góry upatrzoną pozycję, gdy jego uwagę przykuło coś czego wcześniej nie dostrzegł. Ewolucje bagiennego krakena, sprawiły że na powierzchni ukazały się niezwykłe drzwi.

Solidne dąbowe drzwi prowadziły ewidentnie do jakiś podziemi. Krasnolud wiedział, że podziemia są równoznaczne z ukrytymi w nich bogactwami. Zapatrzony w niezwykłe wejście zastanawiał się co dalej czynić?
Podziemia mogły kryć naprawdę niezwykłe bogactwa, więc może warto było zaryzykować?
Z drugiej jednak strony mogły być kompletnie zalane i ze skarbów nici, a kraken tuż tuż.
Poza tym zejście do podziemi oddalało go do głównego celujego wyprawy, jakim było odnalezienie Korony Władzy.
 
brody jest offline  
Stary 16-06-2009, 14:17   #6
 
Larzard's Avatar
 
Reputacja: 1 Larzard nie jest za bardzo znany
Felix zainteresował się propozycją. Jednakże człowiek w szatach...Może to jaki mag będzie lub coś gorszego. Może gruby mężczyzna i człowiek w szatach współpracują ze sobą i chcą go zabić? A może mężczyzna tak naprawdę nie ma mapy o której mówi i chce go tak po prostu wpakować w kłopoty? A jednak ta mapa by mu się bardzo przydała, jeśli ma odnaleźć Koronę Władzy...Chyba może zaryzykować, iż gdy pójdzie bez mapy, prawdopodobnie i tak zginie.
- Myślę, że byłbym zainteresowany twoją propozycją. - powiedział po chwili zamyślenia. Mówiąc to zastanawiał się, czy powinien podać grubemu mężczyźnie dłoń. A niech mu będzie...najwyżej będzie musiał walczyć o swoje życie. Gdy należał jeszcze do tej bandy bandytów, nie raz musiał walczyć, i jeśli będzie musiał walczyć i teraz, to to zrobi bez najmniejszego wahania. - Możesz mi coś o tym człowieku powiedzieć?- zapytał mężczyznę, starając się mieć jak najbardziej normalny ton. Nie chciał, aby mężczyzna dowiedział się o jego podejrzeniach. Położył swoją rękę na stole gotowy do uściśnięcia dłoni mężczyzny, ale także do cofnięcia jej.
 
Larzard jest offline  
Stary 16-06-2009, 15:44   #7
 
DeBe666's Avatar
 
Reputacja: 1 DeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodzeDeBe666 jest na bardzo dobrej drodze
Tiny spojrzał na człowieka. Mięczak porządnie go rozzłościł.
- Nie udzielę Ci pomocy. Wszyscy jesteście tacy sami. Egoistyczne ludzie pełne nienawiści.
Wyrwał człowiekowi klatkę nie ważąc na stan zdrowia Johana. Ten zaczął jeszcze głośniej wrzeszczeć.
-To moje! Wynoś się! Zostaw to!
Gigant kompletnie go,zignorował odwrócił się od człowieka, wstał i poszedł na wschód, tam gdzie wyznaczyła mu drogę wyrocznia. Słyszał jeszcze jak człowiek ponownie woła go o zwrócenie klatki i o pomoc. Tym razem nie będzie tak naiwny. Nie da się zwieść dwulicowemu mięczakowi...
Maszerując nie mógł oderwać wzroku od istoty w klatce. Cisnął szmatę nałożoną na przedmiot gdzieś za siebie i niczym zaczarowany wpatrywał się w półnagą elfkę otoczoną jasnymi robaczkami. Idąc przez las, pochylił się nagle i szepnął do stworzenia- Jestem Tiny, a ty?
 
DeBe666 jest offline  
Stary 16-06-2009, 16:14   #8
 
Zielin's Avatar
 
Reputacja: 1 Zielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwuZielin jest godny podziwu
Skrajne przerażenie wyłonieniem się oślizgłej macki przerodziło się w kilka chwil w podniecenie. Solidne dębowe drzwi pojawiły się jak za dotknięciem jakiejś magicznej różdżki.

Thorn wiedział, że krakenowi taki "konik" nie starczy na długo, i że w każdej chwili może stać się przystawką, deserem, drugim daniem... Burczenie w brzuchu uświadomiło go o własnym głodzie i przywróciło do świata realnego wprost z rozmyślań nad własnym losem.

Dusza łakomego na przygody i odważnego krasnoluda i tym razem skusiła go do penetracji podziemi. Podziemia były to na pewno, bowiem na strych nie wchodzi się w dół, nieprawdaż? A jak to w podziemiach ukrytych na jakimś odludziu, pewnie to kryjówka wyjątkowo cennych skarbów. A i może ktoś się napatoczy pod topór poprawiając samopoczucie jego właściciela?

Ociężale przez błoto ruszył w kierunku drzwi. Podekscytowanie zajęło miejsce zmęczenia. Ciążący mu ekwipunek jakby zmniejszył swój nacisk na podłoże i na samego krasnoluda.
Zbliżając się rozmyślał nad możliwymi bogactwami tam ukrytymi. Równie dobrze jednak mogło tam nie być niczego, i tylko zmarnuje swój czas. No, ale na pewno w podziemiach poczuje się lepiej niż w tej oślizgłej, maziowatej brei. Będzie mógł coś zjeść i powywalać niepotrzebny balast w butach w postaci kamyczków i robaczków.

Przybywszy do drzwi, Thorn wyciągnął rękę w poszukiwaniu uchwytu....
 
__________________
Powiało nudą w domu...Czy może powróciło natchnienie? Znalazł się stracony czas? Jakaś nagła zmiana w życiu?
A może jeszcze coś innego?

<Wielki comeback?>

Ostatnio edytowane przez Zielin : 16-06-2009 o 16:16.
Zielin jest offline  
Stary 16-06-2009, 20:02   #9
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Tiny
- Mówiłem ci żebyś schował wróżkę. Teraz nie mamy ani wróżki ani giganta - usłyszał za sobą Tiny.
- A niech to! - wrzasnął Johan - Przeklęty głupi gigant! Robaczki mu się spodobały. Przeklęty golem! I co my teraz zrobimy Greg?
- I co my teraz zrobimy Greg? - przedżeźniał kompana - I co ja mam znowu myśleć za ciebie? Narobiłeś kłopotów a teraz ja ma wszystko naprawiać?
- Wójt nie będzie zadowolony, może nam nie zapłacić.
- Wiem! Trzeba jakoś zwabić go tu z powrotem. Tylko jak?
Olbrzym nie zważając na słowa "mięczaków" podążał dalej na wschód. Zafascynowany wpatrywał się w małą istotkę. Olbrzym był pełen złości na fałszywych ludzi, którzy poraz kolejny pokazali, że nie są nic warci. Teraz jednak nie było to już ważne. Źli i dwulicowi ludzie zostali daleko za nim, teraz liczyła się tylko ona. Mała, krucha istotka uwięziona w żelazne klatce.
Tiny odrzucił kawałek materiału, który ją zakrywał i delikatnie przemówił do elfki.
- Jestem Tiny, a ty?
Świetliste robaczki fruwały ciągle wokół głowy olbrzyma. Barwne rozbłyski migotały gigantowi przed oczyma.
Elfka nieodezwał się ani słowem. W zamian tego gestykulował energicznie. Tiny był zakłopotany. Niewiedział co ta cudowna istota chce mu przekazać. Jedno czego nie trzeba było mu tłumaczyć, to to że okrutne mięczaki pozbawiły elfkę języka, a tym samym możliwości mówienia. Olbrzym był wstrząśnięty. Ich okrucieństwo nie znało chyba granic. Dla dobrodusznego giganta takie postępowanie nie mieściło się w głowie. Próbując rozszyfrować gest elfki, Tiny szedł dalej przed siebie.
Drzew zaczęły się przerzedzać, a teren wyraźnie opadać. Olbrzym stąpał pewnie krok za krokiem, gdy do jego uszuch doszedł strzaszliwy huk. Dźwięk dochodził z daleka a mimo to był strasznie potężny. Na domiar złego kierunek w któym podążał i ten skąd dobiegał hałas pokrywały się.
Gigant zatrzymał się i nasłuchiwał. Słyszał wyraźnie rżenie jakiś bitych zwierząt, metaliczny huk, rumor kruszonych skał i krzyki "mięczaków".



Guun
- Uniżenie witam w moich skromnych progach - powiedział karczmarz - Czym mogę jaśnie panu służyć?
- A tym, że przed chwilą weszło tu dwóch ludzi w szafirowych habitach. Gdzie oni są? - ostro spytał Guun, bacznie rozglądając się po pustym pomieszczeniu.
Oczy go niezawiodły. Kapłani, którzy przed chwilą weszli do gospody znikęli. Nie było możliwe by weszli do innego pomieszczenia, najbliższe drzwi znajdowały się dobre dziesięć metrów od wejścia. Poza tym Guun by to zauważył. Gospodarz spuścił tylko głowę i milczał.
- Mów jak pytam! - warknął gniewnie.
To że w Trzech Krainach był ktoś z jego świata, nie wróżyło niczego dobrego. Nadomiar złego byli to kapłani Nasgasha, aż strach pomyśleć co by było gdyby jeden z nich zdobył Koronę Władzy.
- Mów! - wrzasnął ponownie przybysz.
- Panie naleję ci piwa, na koszt firmy. Usiądź i rozgość się - próbował zbyć go karczmarz.
- Mów pókim dobry! - zagroził badacz. Nie tak wyobrażał sobie swoje pierwsze chwile w tym świecie. Cóż jednak było robić musiał dowiedzieć się co robią tutaj ci kapłani.
- Panie to źli i bardzo niebezpieczni ludzi i lepiej nie wchodzić im w drogę - rzekł cicho gospodarz.
Guun chicał wypytywać go dalej, gdy na podłodze zauważył osobliwy rysunek.

Nie było już rzadnych wątpliwości co do tego jak zniknęli kapłani. Skorzystali z tego kręgu teleportacyjnego. Guun pewnie by za nimi podążył, ale nieznał zaklęcia otwierającego portal.



Felix
Felix nie ufał nikomu. Tego już zdążył się nauczyć. Od czegoś musiał zacząć poszukiwania, a mapa napewno będzie pomocna. O ile oczywiście jest prawdziwa. Oba spotkania w karczmie były dość niezwykłe. Młodzieniec nie wahał się czy zabić tego mężczynę czy nie, chciał jednak wiedzieć o nim coś więcej. I by najmniej nie dlatego, że go to w jakiś sposób interesowało. Musiał wiedzieć jaki interes w jego śmierci ma ten grubas. Wyciągnął rękę mówiąc:
- Możesz mi coś o tym człowieku powiedzieć?
- Co ci za różnica kim on jest? Ważne, że jego śmierć przybliży cię do Korony Władzy - odparł otyły mężczyzna, wciskając jednocześnie w dłoń Felix metalowy klucz.
- To ci pomoże w twoim zadaniu - rzekł grubas - To klucz do wejścia dla służby. Myślę, że najlepiej będzie jak jeszcze dziś wieczorem udasz się na ulicę Targową i załątwisz sprawę.
- Ale... - Felix chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mężczyzna przerwał mu.
- Dość tych pytań. I mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie - powiedział grubas wstając od stołu - Pamiętaj ulica Targowa, trzeci dom po prawej stronie. Jak tylko załatwisz sprawę zajrzyj do mojego sklepu. Nazywam się Bruno Lomak. Zapytaj o sklep Bruna, a każdy na mieście ci wskaże drogę. Bywaj!
Mężczyzna odszedł, a Felix został sam ze swoimi wątpliwościami. Miał klucz i nieprzyjemne zadanie do wykonania. Nie przypuszczał, że pierwszą rzeczą jaką będzie musiał zrobić by zdobyć Koronę Władzy będzie zabicie człowieka.
- Za nim się zdecyduję, obejrzę sobie ten dom - pomyślał i wyszedł z karczmy.

Odnalezienie ulicy Targowej nie było trudne. Jedna z głównych ulic odchodzących od rynku miasta. Felix szedł rozglądając się bacznie. O tej porze ruch na ulicy był duży. Większość kupców zbierała się już do domu i to ich wozy i tabory utrudniały swobodne przejście. Chłopak zatrzymał się pare metrów od celu i przyglądał się okazałej rezydencji.
Właściciel musiał być osobą znaną i przed wszystkim bogatą. Dom był największy na tej ulicy. Jego bogato zdobiona fasada odrazu rzucał się przechodniom w oczy. Jedno głowne wejście i dwa mniejsze po bokach. Dwie strzeliste wieże na rogach budynku więńczyły to dzieło miejskiej architektury.
Felix już wiedział, że jego zadanie nie będzie tak proste jak mu się na początku wydawało.


Thorius
Krasnolud wahał się tylko chwilę. Potem już był tylko szybki bieg, o ile można o czymś takim mówić w przypadku ciężko zbrojnego krasnoluda poruszającego się po bagnach, i gwałtowne szarpnięcie za dębowe drzwi. Thorius pociągnął za metalowy uchwyt a jego nozdrzy połaskotał znajomy i tak bliski jego sercu zapach wilgotnych, ciemnych i ciasnych podziemnych korytarzy. Krasnolud szybko, oglądając się co chwila za siebie i wypatrując powrotu krakena, rozpalił pochodnię. I już po chwili z lubością zanurzył się w podziemny labirynt. Już pierwsze kroki utwierdziły go w słuszności jego decyzji. Podziemna konstrukcja miała się nadzwyczaj dobrze. Potężne podpory, solidny strop, gwarantowały bezpieczną wędrówkę.
- Widać, że moi tu byli - mruknął pod nosem.
Na ścianach co kilkanaście metrów umieszczono uchwyty na pochodnię. Krasnolud pewnie, ściskająć w dłoniach stalowy topór, podążał naprzód.
W podziemiach panowała kompletna cisza. Thorius, dla którego nie była to pierwsza podróż wewnątrz ziemi, dobrze wiedział że nie wróży to nic dobrego. Zatrzymał się na chwilę i nasłuchiwał. Kompletna cisza, przerywana tylko jego ciężki sapaniem.
- Niedobrze - podsumował brodacz.
Ruszył jednak dalej naprzód, gotowy w każdej chwili do ataku. Po kilku kolejnych krokach korytarz zaczął się poszerzać, a po kilku następnych zaczął przechodzić w okazałą salę.
Pomieszczenie zbudowane na bazie koła były sporych rozmiarów. Conajmniej dwadzieścia metrów średnicy. Krasnolud zauważył, że jest to pewnie wązeł komunikacyjny, albo nawet samo serce labiryntu, gdyż w ścianach widać było kolejnych jedenaście korytarzy prowadzących w głąb labiryntu. Na środku sali stał dziwny ołtarz.
Na okrągłym postumencie u stóp rzeźby ohydnego maszkarona stał stół ofiarny w kształcie dłoni. Krasnolud podszedł ostrożnie w tym kierunku. Był już w połowie drogi i gdy usłyszał dalekie odgłosy rozmowy, dobiegającej z jednego korytarzy.
 
brody jest offline  
Stary 16-06-2009, 20:37   #10
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
ELRIX'WRAH nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Ludzie ugościli go i nakarmili, więc chwilowo powściągnął pogardę wobec tych nic nieznaczących istot. Może nie powinien był chełpić się celem wyprawy, ale jeśli mieli zaprowadzić go do kogoś kto mógł mu pomóc w wyprawie... Taak to było słuszne posunięcie, a cały ten 'występ' może się jeszcze okazać zabawny. Póki co nałożył sobie na talerz kolejną porcję, do takiej kuchni mógł się przyzwyczaić.
Aktorzy gadali do późna w nocy, dopóki Laura nie nakazała im się kłaść. W tym momencie przypominała mu matkę, tak komenderując wszystkimi naokoło. Z obawą spojrzał w górę, ale niebo było czyste.
Niedługo potem zasypiał z wizją siebie - zdobywcy Korony Władzy - przed oczami. Wiedział że ON im jeszcze wszystkim pokaże...
 
MadWolf jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172