Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-10-2009, 20:45   #101
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Taki, usłyszawszy pytanie Ghardula zastanowił się z brzydkim uśmiechem na twarzy. Ork widywał już ten pełen zadowolenia uśmiech na twarzy swojego przyjaciela za każdym razem gdy sprawy zbaczały na dobrze mu znane ścieżki alchemii.

- O tak, da się załatwić. Może być ciężko o pewne składniki, ale generalnie, nie robi problemu... - przerwał i złożył ręcę jakby chciał, żeby tylko Ghardul to słyszał - ...gaz pruski... - szepnął.

Szczery, szeroki uśmiech pojawił się także na twarzy orka. Taki uśmiech miewał tylko w chwilach gdy właśnie miał zrobić coś wyjątkowo perfidnego

- W takim razie powiedz co Ci jest potrzebne i postarajmy się razem to zdobyć... Planuję dzięki Twoim zdolnością przygotować małą niespodziankę dla naszych przyjaciół z konwoju
- Jjjjjjaaaajjjj - zachwycił się Taki, mając przed oczami ucztę dla jego umysłu. Mówił ściszonym głosem - zatem, gaz pruski, to taki cięższy od powietrza gaz, który dość szybko działa. Będzie kaputt. - Zaśmiał się. - Rozmiesz... No trzeba trutkę na szczury, robią ją z pewnego związku, na którym nam zależy. Cyjankek potem zmieszamy z kwasem. Może być ocet. Lepszy kwas solny - Taki rozejrzał się i wzruszył ramionami - Z tym, może być problem, nie wiem czy będą wiedzieli co to. W żołądkach zwierząt jest.

Po zastanowieniu dodał:

- Duże ilości. Kilka beczek

Uśmiech na twarzy Ghardula zrobił się jeszcze szerszy

- Z tego co wiem nie tylko zwierząt... Za zwierzętami trzeba by się uganiać, natomiast inne jego żródło mamy na miejscu. Jednak nie wiem ilu ludzi musielibyśmy zaszlachtować by zdobyć kilka beczek
- Tak, prawda - Ciekawie musieli wygladać, ork i goblin, stojący przed karczmą i śmiejący się do siebie. Lecz kto by spojrzał w ich oczy wiedział by, że to niebezpieczny śmiech - To prawda. - uśmiech nie gasł nawet na chwile. - Zostańmy na razie przy occie. Zobaczymy co w sklepie mają, ewentualnie do płatnerzy się przejdziemy.

Zastanowił się chwilę.
- Czyli plan taki, że ich gazujemy, a jak za mało będzie tego gazu, plan B? Poza tym, gdzie to chcesz zrobić. W tym, parowie tak?
- Parowie, owszem. Ustawimy źródło gazu na górze tak by cięższy od powietrza gaz wypełnił parów skutecznie eliminując konwojentów. Tych, których przeżyją wyeliminują pozostali, niech oni też się do czegoś przydadzą. Co do octu... Jeśli za mało będzie go w sklepie możemy pogadać z tym goblińskim kucharzynom. Może on będzie wiedział skąd zdobyć więcej. Co do planu B... - oczy orka zabłysły niebezpiecznie - to oszczędźmy go jeśli A nie wypali. Bądźmy w końcu wobec nich humanitarni, a druga opcja nie daje im szans na lekką śmierć...
- Tak, nie daję. Zatem do kucharza po kasę. A może da się coś jeszcze na boku zmajstrować. To dobry plan Ghardulu, dobry plan. Zwłaszcza jak na ślepego... - Taki zarechotał, i po raz kolejny dało się słychać czkawkowy śmiech. - jak na ślepego.

Ghardul pogłaskał stojącego obok siebie warga po głowie, momentalnie poważniejąc. Nie chciał się zdradzać przed czasem przed innymi członkami drużyny ze swoich planów, zwłaszcza że jak już to Taki zauważył nie bardzo takie pomysły pasowały do jego wizerunku, jaki zgrywał przed nimi

- A zatem do Zanka. Najpierw praca, potem przyjemności. A i ciała mogą się przydać po wszystkim... Ten Twój gaz zostawi cokolwiek z narządów wewnętrznych zdatnych do użytku?
- O tak zostawi. Gaz tylko udusi w skali komórkowej naszych konwojentów. Zajmie to z 2 minuty zatem musimy zając ich jakoś na ten czas. By nie przyszło im do głowy uciec z tego duszącego dymu.
- Do tego wykorzystamy pozostałych. Troll miotający kłody drewna lub walące się kamienie dostarczą im rozrywki na dłuższy czas...
- No i pozostaje w jakiś sposób "wywietrzyć" potem parów. Jakieś pomysły? Ja myślałem nad jakąś zwierzyną. Ale to chybiony pomysł. Ktoś musiałby zrobić jakiś wietrzyk wtedy kiedy trzeba
- A może każemy trollowi wbiec do środka i wyciągnąć wóz? Twardy jest, powinien przeżyć wystarczająco długo
- Wystarczająco długo tak, ale czy przeżyć, to nie byłbym taki tego pewien...
- Tego już nie powiedziałem...
- Wiem - goblin uśmiechnął się porozumiewawczo
- Jeśli uważasz że wielkolud może się na coś jeszcze przydać to mozemy mu zrobić maskę z mokrych szmat
- Po zastanowieniu uważam, że może dać radę. Będzie miał głowę wyrzej niż wszyscy. Może nawet nie odetchnie w ogóle gazem pruskim. Jestem za.
- Więc problem rozwiązany... Reszta jest już w twoich rękach
- Tak w moich...

Ork odpowiedział coś Takiemu, po czym jeszcze przez chwilę prowadzili ożywioną dyskusję. Zakończyli to wybuchając jednocześnie zimnym, złym śmiechem powodując że znajdujący się w okolicy przechodnie przyspieszali gwałtownie kroku. Śmiech ten bowiem mógł zwiastować tylko to, co najgorsze
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 20-10-2009, 23:33   #102
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Uthgorowi zabłysły małe, kaprawe oczka, kiedy zarejestrowały postawione na ladzie naczynia. Gdy sprzedawca napełnił kubki, orkowy nos potwierdził, że zawartość gąsiorka jest co najmniej zachęcająca. W tej miłej kontemplacji nie przeszkadzał mu nawet rechot biesa powtarzającego w kółko: "Szanowny rycerz... buhaha... nie mogę... SZANOWNY... hłyhyhy... RYCERZ - trzymajcie mnie, bo padnę!... " i takie tam.

Pojawił się niedożywiony elfiak. Szarobury, znaczy się. Zagadał uprzejmego gospodarza, a w tym czasie właściciel durszlaka gdzieś się zapodział. Uthgor puścił zeza na kubek przygotowany dla Zanka, drugim okiem lustrując wnętrze sklepu, po czym wzruszył ramionami i nie zastanawiając się dłużej wlał sobie jego zawartość w gardło, czyniąc zresztą dokładnie to samo, co uprzednio ze swoim kubkiem.

- Mocne! - mlasnął ukontentowany, rozsiewając wokół odór wódki.

Drzewołaz, a do tego pewnie wegetariamanin, zboczeniec i sodomita w jednym (jak wszystek elfie gady przecie), czyli druhii dalej toczył jakieś dysputy z tubylcem, co ork wykorzystał na porzucenie pustych kubków i przyssanie się do większego glinianego naczynia. Sprzedawca rzucił mu spłoszone spojrzenie, ale nie mógł interweniować z powodu natrętnego elfa.

Po kilku kolejnych łykach, kiedy jęzor zdawał się płonąć żywym ogniem, ork odstawił naczynie od ust i beknął donośnie.
Popatrzył na zdegustowanych elfa i sprzedawcę, by po chwili wypowiedzieć słowo, po którym ich zdziwienie sięgnęło zenitu. Czegoś takiego nie mógł wydukać ork, a jednak.
- Pardon! - i wyszedł przed przybytek z chlupoczącą wesoło zawartością naczynia trzymanego pod pachą.
Obyło się nawet bez komentarza czarta, więc konsternacja była powszechna.

Co było powodem wyjścia? Kilka rzeczy, ale najważniejszą, nie wliczając nieudawanego niesmaku podczas degustacji wywołanego obecnością tak obrzydłej wszystkim zielonoskórym rasy ostrouchych, był brak obiecanego przez właściciela lokalu pieczonego prosiaka. A jak tu pić bez zagryzania?
Dlatego rosły wojownik, taszcząc swój zdobyty (i ukradziony...) dobytek znowu zaczął rozglądać się za maluchem w przewiewnym kasku, by ten zorganizował cokolwiek. Na przykład pieczyste. Tak. Byle dużo.

A jeśli ktokolwiek zastanawia się skąd u nieokrzesanego wojownika z Klanu Złamanego Kła taka elokwencja, to przyczyna tak zaskakującego słownictwa jest jedna. Po prostu Uthgor miał kiedyś wątpliwą przyjemność spotkania ludzia - misjonarza, który w swym powołaniu zawędrował aż na tereny Złamanych Kłów. Wątpliwą, bo skubany żylasty był i łykowaty, a Uthgor miał później niestrawności przez tydzień. W każdym razie tak brzmiało ostatnie słowo wypowiedziane tuż po tym, jak nieopatrznie nadepnął na drzemiącego w wysokiej trawie orka.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 21-10-2009, 00:04   #103
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
To był miły wieczór. Pewnie zastanawiacie się co dla takiego goblina jakim jest Taki może oznaczać słowo "miły". Otóż wiele:
Może to być udana uczta - suto skropiona, oczywiście.
Może to być wyśmienity interes, czyli zgarnięcie całej kasy za towar i zatrzymanie ów towaru.
Może to być też świetny plan na przyszłość.

Taki z Ghardulem konszachtowali za często by nie wiedzieć, że konsekwencje będą przecudowne - w całym najgorszym znaczeniu tego słowa. Wszystko wskazywało na to, że plan jaki począł się rodzić w głowie Ślepca jest doskonały. Oczywiście, może się nie udać, może się coś spartolić. Ale najważniejsze, że był doskonały. Czyli taki, że w trakcie realizacji będą mieli przedni ubaw. Ostatnio taki plan przyniósł i elfy do eksperymentów i sam słynny Vislis, który spoczywa sobie spokojnie w kryjówce. Ale jakie było zaskoczenie elfów, Taki nawet nie marzył o tym wcześniej. Tak już bywało z planami Ghardula. Były doskonałe, w im tylko znany sposób.

Po rozmowie Ślepiec i Taki poszli szukać Zanka. Przewódce zielonych. Kilka groszy na sprzęt wytargować a następnie udać się do sklepikarza. Pierwsze czego trzeba było to cyjanek. Zatem jak najwięcej trutki na szczury.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 22-10-2009, 11:21   #104
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
<-->
Pomimo nadchodzącego zmroku w komnacie było jasno. Częściowo z powodu dużych okien łapiących ostatnie promienie a po części z niezliczonej ilości palących się świec. Ściany były nagie nie licząc małej komody z ołtarzykiem. Klasyczny kształt smoka jasno wskazywał kogo wyznaje właściciel komnaty.
Na stole panował porządek. Cały blat przykrywala wielka mapa. Pokazywała całe księstwo Merske i spory szmat Dzikich Ziem przylegających do niego. Pełno na niej było run wskazujących na ... różne informacje bardzo ważne z punktu widzenia księstwa. Służby wszelkich wywiadów dużo by dały za jej kopię.

Wojsław siedział w swym fotelu przy stole i czytał raport. W ostatnich czasach działo się coraz więcej a on nadal nie mógł odpowiedzieć na pytania "Kto?, dlaczego?" i najważniejsze "Kiedy znów". W myślach uśmiechnął się że dobrze że Książe Henryk nie wie o tym wszystkim. Zaraz by palnął jakieś głupstwo i kolejna zadyma gotowa. Choć może to za mocne słowa, bo poza sporą ilością zielonoskórych oraz książęcą kiesą nikt by nie ucierpiał na akcji odwetowej. Ten Książe strasznie się różnił od swego Ojca. Był w gorącej wodzie kąpany i nie potrafił myśleć perspektywicznie. No i najważniejsze brak mu klasy.

Dzikie ziemie i to co była za nimi były kluczem do przeżycia. Cesarstwo Arkanii było najsilniejsze na świecie ale, ale było daleko stąd. To oznaczało że w razie jakichkolwiek problemów zostaną sami. A teraz właśnie miał mocne dowody że, ktoś zaczyna pogrywać u nich i z nimi. Ktoś na tyle mocny że potrafił zarowadzić porządek na północ od nich. Od prawie dwóch miesięcy nikt nie atakował ich konwoju lub patroli. Żadne większe bandy nie terroryzowały kupców. I to wszystko na dzikich ziemiach, miejscu gdzie niczego nie można było być pewnego prócz śmierci i głodu. Taki spokój nie mógł się wziąć z nikąd.

Pukanie do drzwi zburzyło jego myślenie, wybiło go z rytmu i przypomniało że od spotkania z Księciem nic jadł. Odsunął od siebie natrętne myśli o jedzeniu i przepił trochę wody z winem. Jego służący przyniósł mu właśnie kolejną porcję dokumentów. W tym ostatnie dane o konwoju z Mahakamu. Konwój podążał dobrą prędkością i niewątpliwie był już na trawersie Zabikruka. Stamtąd do domu mieli już rzut beretem. Na ich powitanie szła komunikiem rota pod dowództwem Ulryka. Sam nie wiedział dlaczego tak postanowił ale gdy już poprosił księcia to nie było odwrotu. Z drugiej strony pomyślał że się nie będą przynajmniej nudzić..
Jego uwagę przykuł krótki raport ze osady Żabikruk. Grupa obszarpańców właśnie teraz zawitała do miasta i z miejsca zaczęła się szarogęsić i wypytywać o wszystko. Może to tylko zbieg okoliczności a może nie. Wieczorem będzie miał pełny raport od swego zaufanego człowieka. Jednego był pewien Elfy nigdy z własnej woli nie podróżowały z zielonymi. Nawet te czarne czy wybielane. Musiał to sprawdzić a z tym bladym warto by było zamienić kilka zdań. Nigdy jeszcze takiego nie widział w swym życiu.

<-->

Na plantach pod murami wysokiego zamku( nazywanego tak bo był zamkiem i miał mury choć trochę wystające poza ziemię) zgromadzona grupka szlachty wiwatowała gdy ich faworyt w kilku złożeniach rozłożył swego adwersarza
- Nasz książe z każdym dniem coraz lepszy jest w mieczu
- Niedługo już nikt nie będzie chcial się z nim pojedynkować
- Eee to chyba się zanudzi na śmierć
- A, być to może. Czyli na zielonych będzie jakaś wyprawa. Zobaczysz jako amen w pacierzu.

Dalszą rozmowę przerwało im zdecydowane przejście przez tłum rycerza w białych szmelcowanych blachach. Solidne dwa metry wzrostu i nie mniej w barach. Przeszedł nad leżącym pokonanym i z dźwięcznym ale ciepłym głosem
- A może ze mną spróbujesz Książe?
- Nie wiem kim jesteś i czy masz klejnot swój.
Przybysz wbił w ziemię przed nim miecz. Klina weszła w piasek na stopę.
- To jest mój klejnot. Sam oceń czy wartoBogato zdobiony longsword roztaczał wokół aurę zachwytu i podziwu. Decyzja zapadła z miejsca
- O ten miecz
- O miecz

Zakrzyknął rycerz. Wkoło wszyscy zamilkli tak że było słychać bicie serca Księcia. Walka była szybka i wściekła, koniec beznadziejnie głupi. Biały rycerz potknął się o wystający kamień co zostało wykorzystane. Miecz przy karku powoduje że słowa poddania przychodzą bardzo szybko. Tak samo w tym wypadku.
-Miecz jest twój.
Pokonany bardzo szybko wybył z placu walki. Pozostał tam młody książę i jego najnowszy nabytek...


<-->

W Żabimkruku dzień miał się ku końcowi. Słońce zachodziło kolorując okolicę czerwoną poświatą. Ostatni, którzy musieli wyruszali w trasę. Znaczna część jednak powoli zmierzała w kierunku karczmy. Zarówno w środku jak i na zewnątrz ubywało wolnych stołów. Przy jednym z nich ulokowała się cześć nietypowej drużyny. Ogr, Jaszczur czy drowka automatycznie zapewniała azyl przy stoliku. Kashyyk przytargał dla siebie pieniek. Duży..
Wszyscy popijając wino dyskutowali co najlepiej zamówić do żarcia. Niektórzy ciut głośniej niektórzy ciut ciszej lub wcale. Na całe szczęście dziewka karczemna (łoł co za nazwa ) potrafi przyjąć odpowiednie zamówienie z tego wrzasku.

** Zank
Dzięki Civrilowi chwilowo udało Ci się zbyć od Uthgor'a. Akurat miałeś tyle czasu by dołączyć do reszty drużyny. To ty masz kasę ale okazało się że twoi wyciszeni koledzy mają już sponsora. Jest nim młodzieniec, człowiek na oko ze 20 lat maksymalnie. Siedzi przy stole i funduje wszystko co inni chcą. Po chwili już wiedziałeś że nazywa się Zenon i jest synem kupca. I tatuś nie lubi gdy się kręci przy jego interesie... Tak więc ma dużo kasy i czasu i z chęcią posłucha o waszych przygodach.
O darmowe piwo!

** Civril

Zielonych dwóch, czy też 1 i 1/3 jakby to określił Uthgor zrobiło Ci miejsce przy ladzie. Bardzo szybko zajęli się własnymi sprawami gdy ty postanowiłeś wkroczyć do akcji.
Upadły od razu się wciął nie dając dojść zielonym do głosu.

- Konie powiadasz... Niestety tylko część z nas jeździ konno. Nocleg by się za to zdał. Myślę, że... Jakieś dwa czteroosobowe pokoje z jedna dwójka i jedna pojedyncza znajdzie się?
- Po części może i Elfie masz rację. Konie nie są dla wszystkich. Ale to tym bardziej trzeba podkreślać kto może i chce a kto nie jest godny by konno podróżować. Zawsze można się dogadać...
- Spanie i owszem znajdą się pokoje, dwa dwuosobowe i wielka izba na poddaszu w niej się każdy może wyspać nawet i kilkunastu chłopa. Teraz są tam zajęte trzy łóżka więc.. Mam rozumieć że na dziś rezerwujecie lokum? Bo chyba nie macie zamiaru po ciemku podróżować?
Cel naszej wędrówki wielką tajemnicą nie jest... Słyszeliśmy, że cesarz Arkanii zbiera najmitów, mówi się, że szykuje się coś większego... Więc zmierzamy na werbunek ale z chęcią i wcześniej coś na boku się zarobi. Wiesz może coś o jakiejś robótce?
-Najmitów to zawsze i wszędzie potrzeba. Robota to jest zawsze. Ale tu w okolicy jest spokojnie. Już od długiego czasu a ja wykidajłów też mam. Więc byle kogo się nie boję. A co do podróżowania by znaleźć robotę w Arkanii.
-Jakoś tego nie widzę że na jakimś zamku będą chcieli WAS zatrudnić a nie miejscowych LUDZI. Ale życzę szczęścia. Jutro po śniadanku zapraszam do mnie na zakupy na drogę.

Polał do kolejnego czystego kubka trochę wina spod blatu. Już na pierwszy rzut oka widać że to wino a nie woda z winem jaki można pić w karczmie.
-To mam rezerwować pokoje
Przepił do Ciebie

** Uthgor
Skryty i genialny plan na zajumanie darmowej wódki był genialny. Zrobiłeś to po orkowemu. A co niech sobie nie myśli że nie jesteś cywilizowany czy jak się to nazywa. Po niewczasie mogłeś sobie uzmysłowić że w sumie to handlarzowi bardziej zależało na gadce z Elfiastym. Nie to że traktował cię jakoś inaczej czy coś ale.
To dobrze że Zank nigdzie daleko nie uciekł, się znaczy nie odszedł. Znalazłeś go przy stołach na zewnątrz karczmy. Łącznie z resztą drużyny się opija i opycha. Czyżby znów darmowa wyżerka.

Zdążyłeś podejść do stołu gdy młodzieniec na drugim końcu stołu wołał w twą stronę.
-Bez zapitki! Tak piją tylko prawdziwi wojownicy. - Nie to by wyglądał na wojownika. Dziewka szybko pojawiła się przed Tobą gotowa przyjąć zamówienie.

** Zank
I znów to samo. Nie wiadomo skąd ale znów masz przy sobie Uthgora. Na szczęście kwestię aprowizacji chwilowo masz z głowy. Nie kijem to pałką, gdy odczepił się jeden przypałętali się inni. Taki i Ghardull delikatnie dają do zrozumienia że potrzebna jest gotówka na realizację przeprojektowanych celów i priorytetów. Czyli na trutkę na szczury?

**Taki Ghardull
cd..
 
Vireless jest offline  
Stary 26-10-2009, 14:07   #105
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
** Taki, Ghardul

Kasa w osobie zielonego dzielnego dzierżyciela durszlaka usadowiła się przy stole na zewnątrz karczmy. Obiekcji nie było i szybko zostaliście właścicielami 10 złotych monet. Wszystkie z facjatą i napisem chwalącym Cesarza Arkanusa jako największego CARA w historii.

W sklepie wpadliście na Civrila, zawzięcie dyskutował ze sklepikarzem. Gdy błysnęliście złotem grzecznie przeprosił Druhiego.
Nie pozwolił Wam długo czekać. Gdy usłyszał zamówienie trochę się zdziwił i na chwilkę się wyłączył, jakby szukał w pamięci.

-Octu mam trochę, ale tylko ten najtańszy spirytusowy. A co do trutek to zaczekajcie. Muszę sprawdzić co tam mamy.
-Zenek! Zenek gdzie jesteś urwisie zatracony. Nigdy go nie ma gdy jest potrzebny. Poczekajcie tu zaraz wrócę.


Nie było kilka chwil po czym wrócił taszcząc dużą skrzynkę. Wyładowana była po brzegi. Z radością oświadczył że to dobrze że chcecie zapolować na szczury. W sumie nie wie skąd ale ma całkiem sporo pułapek, strychniny a nawet "magiczny" podobno flet do zaklinania gryzoni. On go nigdy nie testował ale może go dodać w gratisie przy większych zakupach....

W sumie Propozycja handlu jest taka:
- ok 10 funtów strychniny
- 20 małych pułapek
- 3 duże pułapki do którego można złapać nawet i nutrię lub bobra
- ok 20litrów octu spirytusowego
- ok 2 litrów octu winnego
- 1 "magiczny" flet


Za to wszystko 10 złotych monet.

Jednocześnie daje wam opcje że jeszcze trochę tutki można znaleźć w karczmie. Być może za dobrą cenę uda się nadwyżki utargować.


//Jeżeli chcecie odwiedzić karczmę

-Właściciel mówi że jego zapas trutki to jakieś 3 funty. Odda je za 1 złotą monetę .


//Ceny są duże ale jeżeli ktoś ma ochotę może się potargować. Rzucamy d12 i sprawdzamy co wyszło. Do karczmy możecie iść ale nie musicie. Daję to na wszelki wypadek gdyby jednak...
 
Vireless jest offline  
Stary 05-11-2009, 19:30   #106
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Taki spojrzał na facjatę widniejącą na awers monety otrzymanej od Zanka.
- Znasz jegomościa? - Zapytał Ghardula pokazując mu twarz jakiegoś władcy. - Bo ja się nie obeznaje.

Taki mógł być pewny, że jego przyjaciel, Ślepiec, wie co to za oblicze widnieje na monecie. Po wejściu do sklepu ukazał się im obrazek jak mroczny... nie, upadły elf gaworzył sobie ze sklepikarzem. A jak każdy wie, skoro czasu brak trzeba se radzić inaczej. Taki podrzucił złoty krążek i po chwili było już wiadomo, że sklepikarz z tych bardzo łasych na bogactwa - przybiegł wręcz ignorując elfa. Masakra. Mimo to goblin był zadowolony.

- Widzisz, mości sklepikarzu, - zaczął Taki opierając się o ladę, - trza nam trutki na szczury. Dużo octu i garniec.

-Octu mam trochę, ale tylko ten najtańszy spirytusowy. A co do trutek to zaczekajcie. Muszę sprawdzić co tam mamy.

Sklepikarz przerwał o czym zawołał gdzieś za siebie.

-Zenek! Zenek gdzie jesteś urwisie zatracony. Nigdy go nie ma gdy jest potrzebny. Poczekajcie tu zaraz wrócę.


Kupiec przytaszczył niezmałą skrzynie i zaczął wystawiać im na blat to co ma: Znalazło się tam ok 10 funtów strychniny; 20 małych pułapek (no masz ci los); 3 duże pułapki na nutrię lub bobra; około 20litrów octu spirytusowego; około 2 litrów octu winnego i "magiczny" flet.

Taki patrzył na to wszystko i zastanawiał się o co temu kupcowi chodzi. Szybko się jednak ogarnął i zrozumiał, że kupiec ma ich za deratyzatorów. I dobrze, pomyślał, dzięki temu będziemy kryci. Mimo to pułapek im nie trzeba. Natomiast, wie co z robić z fletem.

Taki stał chwilę zastanawiając się czy starczy. 10 funtów to prawie 5 kilo trutki. Jak nie jest słabej partii, to powinno wystarczyć. Policzył szybko, że ocet też jest w wystarczającej ilości. Poza tym z kwasem nie będzie problemu jakby jakimś trafem zabrakło.

Goblin spojrzał na orka, wzruszył ramionami i wskazał paluchem pułapki.
-Tego nam nie trzeba. Te szczury nie dadzą się złapać w takie pułapki. Ale flet weźmiemy. - Taki się uśmiechnął szkaradnie. Dobry obserwator zobaczyłby, że jego lewy kieł jest wyszczerbiony. - I jeszcze spory garnek. Ile za to?

Gdy już wyszli ze sklepu zwrócił się do Ślepca.
- Znajdźmy Zanka, mamy dla niego prezent. - pomachał fletem w powietrzu.

Jeśli w szybkim czasie znajdą tego zielonego kurdupelka, rzuci do niego:
- Witaj szefunciu! Mamy prezent dla ciebie. To na wypadek jakby się ciebie futrzak nie słuchał. - i poda mu flet.

Po wszystkim zamierza jak najszybciej udać się wraz ze Ślepcem do parowu. Informując resztę o swym zamiarze. Nawet tego elfa.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 05-11-2009, 22:46   #107
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Dumny z siebie i pomlaskujący z zadowoleniem na cześć uprowadzonego sprytnie zacnego napoju, trzymanego tymczasem w gąsiorku pod pachą, Uthgor skierował swe kroki do karczmy. A właściwie, żeby być szczerym, skierował je tam jego nochal, nieomylnie wietrzący pieczyste. I tutaj również, żeby być szczerym, należałoby dodać, że orkowemu wojownikowi nie przeszkadzało zbytnio, gdy mięcho nie było upieczone. Byle by zanadto się nie ruszało. Nie, to też nie - w końcu z tym nie do końca martwym jest więcej zabawy...

W każdym razie, w akompaniamencie pobrzękujących i skrzypiących elementów ubioru (i miarowo, w rytm kroków wypuszczanych wiatrów...) dotarł do żarłodajni. I tutaj należy zauważyć, że wchodząc do środka przestał smrodzić. Nie, żeby to jakoś znacząco podniosło jego urok osobisty i powab, ale liczy się fakt. W końcu był orkiem, a nie świnią.

Uthgor był duży. Niemal tak duży, jak czarne orki tworzące gwardię przyboczną (czy jak to mówiono za plecami - przydupasy) wodza klanu, Vidhaka. Tak Gor i Gob byli naprawdę wielcy. "I tak samo głupi" - mawiał demon siedzący w głowie Uthgora. Co nie zmianiało nieczego w tym, że każdy się ich bał.


Wracając do Uthgora - nie dość, że był całkiem wyrośnięty jak na orka, to do tych swoich ponad siedmiu stóp wzrostu (i około 365 funtów żywej wagi!) dodawał jeszcze służącą mu za dwuręczną maczugę kość udową olbrzyma wystającą mu nad którymś ramieniem (nigdy nie było wiadomo nad którym - ork nie potrafił cholerstwa dobrze zamocować na plecach i wiecznie przesuwała się biedakowi...).

A co może stać się z dużym orkiem gramolącym się do gospody z dużą maczugą na plecach? No zaklinował się niezdara.
W drzwiach karczmy coś potężnie huknęło. Po chwili drugi raz i trzeci. Ostatniemu hałasowi towarzyszył brzęk i głuche stęknięcie, jakby coś wielkiego i żywego glebnęło o ziemię. Zaciekawieni bywalcy przybytku ujrzeli leżącego w progu orka z głupią miną na gębie. Uthgor w końcu pozbierał się z klepiska i ruszył dalej w kierunku znajomych mu sylwetek. Gąsiorka ani na chwilę nie wypuścił z łap.

"Gdzie ja z nim idę, przecie on nawet w drzwi wejść nie potrafi..." - usłyszał westchnienie w swojej głowie, na której już zaczął rosnąć guz po walnięciu w futrynę. Przynajmniej dwa razy.
"No co, zaczepiła się..." - z radosnym wyszczerzem na widok Zanka odmyślał biesowi Uthgor.
"Maczuga?" - czart wolał się upewnić.
- Yhy... - potwierdził ork już na głos. Zank, który dosłyszał głos orka, znowu zaczął się zastanawiać co z nim wspólnego ma to "Yhy".

Zaproszenie osobnika z końca stołu przyjął ze zrozumieniem, a nawet dozą entuzjazmu, objawiającą się solidnym gulgotem znikającej w przełyku orka okowity ciągniętej z zaiwanionego gąsiorka. Chuchając oparem alkoholu w posługiwaczkę wydukał "Dwa razy to samo, golonka und flaki", dodając "Tamten płacić", wskazując przy tym drużynowego kocharza, i z łoskotem zasiadł na jakimś pobliskim, o dziwo wolnym zydlu. Nie był zajęty, gdyż dosłownie przed momentem zlazł z niego jakiś wychudzony chłopina, okazując przy tym zadziwiająco, jak na prostotę wyzierającą z oczu (i słomę z butów), dużo pomyślunku.
- Pij! - zawołał do nowego znajomka, podtykając mu pod nos gąsiorek, w którym coś jeszcze na dnie zostało.

Zapowiadała się udana impreza...
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 06-11-2009, 21:34   #108
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Znalezienie Zanka nie przedstawiało dla nich zbyt wielkiego problemu z tego powodu, że ork po prostu wiedział gdzie go szukać. Goblin był rozsądny, albo zobaczył błysk w oczach Ghardula i Takiego, w każdym razie nie sprawiał problemów. Sakiewka zniknęła za pazuchą u Takiego i już po chwili nietypowy duet wyruszył na zakupy. Biedni rycerze idący z transportem nie mogli się spodziewać, że na ich drodze stanęły dwa umysły połączone wspólnym pragnieniem czynienia krzywdy bliźniemu. Pewnie gdyby wiedzieli że ich przeciwnikami będą ork i goblin zareagowaliby śmiechem, jak przystało na większość zadufanych w sobie człeków.

I najpewniej umarliby dalej rozbawieni, bo ani Taki ani Ghardul nie dawali swoim przeciwnikom czasu na to, by ochłonęli z zaskoczenia

- Znasz jegomościa? - usłyszał ork pytanie Takiego - Bo ja się nie obeznaje.
- A bo ja wiem?
= wzruszył ramionami w odpowiedzi - Pewnie równie paskudna gęba jak u innych Noplisków

W lokalnym sklepie znaleźli składniki, co prawda po nieco zawyżonej cenie, ale zawsze. Większość z tego chłamu, który zaoferował im sprzedawca nie mogła się na nic przydać, jednak ork zrozumiał o co chodziło Takiemu gdy zgodził się kupić także część niepotrzebnego wyposażenia. Dzięki temu nawet jeśli w mieście znajdował się jakiś szpicel to ryzyko wykrycia ich planu było naprawdę minimalne. Umysł gobliniego alchemika pracował jak zwykle na najwyższych obrotach, dzięki czemu szanse na powodzenie ich akcji wzrastało jeszcze bardziej.

Gdy Taki skończył mówić Ghardul zbliżył się do sprzedawcy. Specjalnie nie nasuwał swojej czapy na oczy, by handlarz mógł zobaczyć jego zasłonięte bielmem oczy.

- Dobry człowieku, nie należymy do bogaczy. Mógłbyś nieco obniżyć nam cenę, bo w takim układzie to jedynym zyskiem jaki będziemy mieli z eliminacji szkodników będą chyba tylko ich truchła, na dodatek niejadalne bo zabite trutką. A jak wiadomo nie ma sensu wykonywać pracy nie przynoszącej zysków...

Miał nadzieję, że w ten sposób uda mu się wynegocjować zniżkę. Jeśli tak to kupią także zapas trutki z karczmy. Jeśli nie, to trudno, to co mieli także według słów Takiego powinno wystarczyć do realizacji ich planu

***

Gdy po zakupach Taki rzucił propozycję udania się na miejsce ork zamyślił się głęboko i odpowiedział

- Wypadałoby iść tam ze wszystkimi. W końcu ktoś będzie musiał posłużyć za mięso armatnie gdyby człeki próbowały wydostać się z naszej małej niespodzianki. Poza tym wypytać trzeba ich o ich talenta bo mogą się przydać do czegoś, chociażby to przygotowywania nam posiłku i wachlowania gdy będziemy zażywać zasłużonego odpoczynku po wspólnym wysiłku umysłowym.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 07-11-2009, 00:00   #109
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Vireless kończył pakować torbę podróżną. Reszta ekwipunku już leżała na
łóżku.
- Ekron
- Szukałem Cię, półelfie
- Ekron zawsze gdy tylko miał możliwość
przypominał że jego rasa jest wyższa. I że zna swych rodziców. Inna
sprawa że oni nie chcą znać jego.
- Tak..?
- Mimo że Heinrich nie wierzy w nich prosił bym zaczął się przygotowywać
do rzucenia teleportu.
- Ja w nich wierzę
- Nie przerywaj mi. Nie mam całego dnia na dyskusje. Zajmie mi to trochę
czasu. Na dodatek będziesz musiał być tam osobiście. Dlatego moją prośbę
przesuwamy w czasie.
- Może zabiorę tych, którzy się wyróżnią w misji?
- O ile przeżyją..

- O ile.
- powtórzył jak echo ale na tyle cicho by nie denerwować maga

Mag nie zważając na to że znajdował się w budynku kaplicy
bezceremonialnie wyteleportował się zostawiając samotnego kapłana.

***

YouTube - Chaîne de AudioFeels

Karczma zdawała się być na poły opuszczona. W połowie jej panował normalny dla tej godziny gwar… druga połowa była prawie opuszczona. Prawie. Siedziały tam zaledwie dwa orki. Jeden w stopniu pułkownika wywiadu, drugi w stopniu porucznika tej samej organizacji. Obaj zamknięci w płyty, obaj uzbrojeni po zęby, obaj z wielkimi kuflami piwa w rękach, obaj śmiertelnie poważni.

Gdzieś w oddali grupa bardów zaczynała swój występ. Nieźli byli, ale chcieli zdecydowanie za dużo za swoje wybryki.

W karczmie panował gwar, jaki zwykle w takich miejscach panował. Orkom było to po prawdzie na rękę.
- Udało się?
- Tak.
- Problemy?
- W zasadzie nie. Niewielki opór. Ktoś zostawił strażników. Jakiś golem… trochę nieumarłych.
- Oczekuję pełnego raportu.

Ciężkie westchnięcie padło z jednej z orczych piersi.
- Nie dla mnie!
- Wiem.
- Mi też to się nie podoba, ale ponoć księgowi żądzą światem. A sam wiesz ile pochłania nasza sekcja.
- Owszem, ale księstwo ma z tego wymierne korzyści.
- Wymierne, nie znaczy widoczne. Bardzo często są to również korzyści odwleczone w czasie. A jakby na to nie patrzeć skarbiec, choć duży ma również swoje dno… gdzieś tam ma je na pewno.
- Jasne. Będziesz miał papiery wieczorem. Jak sobie radzi Ghardul?
- Źle!

Cisza jaka przez kilka chwil panowała dotyczyła tylko zielonskórych.
- Powiesz mi coś więcej?
- Na razie powiedzmy, że nie trzymają języków za zębami. W okolice wyrusza właśnie szwadron z Miecza. Może to tylko przypadek, a może nie.
- Jeśli będą mieli przeciwko sobie eskortę konwoju i jeszcze tych rycerzyków… Heinrich to samobójstwo.

Szary ork skinął, głową. Jego Twarz nie wyraziła najmniejszych nawet emocji.
- Kiwniesz palcem?
- Nie!
- To ja to zrobię.
- Nie!
W padającym stwierdzeniu dało się słyszeć odgłos świszczącego metalu. - Jeśli im się uda, będę wiedział że są jednak czegoś warci, jeśli im się uda, może zrozumieją że posiadana wiedza jest czasem cenniejsza niż złoto i czyjeś życie.
- Jeśli im się nie uda…
- Spoczną sobie pod jakąś brzozą.
- Heinrich….
- Nie! Barbaku, to że jest tam Twój syn niczego nie zmienia.
- Może dla Ciebie.

Twarz Szarego Orka stężała.
- Nie rób mi tego. Zacznij trzeźwo oceniać sytuacje i patrzeć na to z szerszej perspektywy. Sam wiesz że nie możemy sobie pozwolić na wpadkę!
- Tak wiem. Mimo tego to wcale nie jest łatwe.
- Nikt nie powiedział, że takie będzie.
- Możesz im przynajmniej wysłać jakieś ostrzeżenie?
- Poślę im Vire. Ale ojczulek włączy się jedynie w ostateczności. Ma głównie patrzeć i oceniać! Jeśli nie będzie innego wyjścia będzie miał ich zabrać.
- Okej. To powinno wystarczyć. W razie czego Vire po prostu ich zabierze.

Szary ork pokręcił głową.
- Pamiętaj o adamancie!
- Cholera. Dużo go tam jest?
- Raporty mówią, że około tony.

Głośne gwizdnięcie rozbrzmiało wokoło.
- Kapłan tego nie wyteleportuje. Nawet do spółki z Ekronem by tego nie zrobili!
- Wiem, ale musimy mieć ten metal. Łapiemy w ten sposób za jaja Arkanię. Może nie na długo… ale na jakiś miesiąc na pewno… Poza tym są w plecy ekwipunek przynajmniej dla jednego batalionu.
- A jeśli…
- A jeśli im się nie uda… brzózki już czekają….
- Pójdę z Vire!
- Nie!
- Pójdę, nie dlatego, że jest tam Ghardul, ale dlatego, że jest tam adamant i mithril. Dodatkowa para rąk i ostrzy może się przydać! Szczególnie jeśli do zabawy wplącze się jeden z zakonów!

Szary ork przez kilka chwil zdawać się mogło ważył słowa i argumenty.
- Niech Cię szlag! Wyhodowałem żmiję na własnej piersi! Niech będzie. Tylko, obym tego nie żałował!
- Nie będziesz! Słowo!


***

Z teleportu wyszło kilka postaci. Prowadził ją zielony ork w płytach.
Szybko i sprawnie zajął pozycję na trawersie teleportu. Za nim wyszedł
elf w błękitnych szatach oraz 4 zbrojnych. Wszyscy najpierw sprawdzili
czy teleport nie zawiódł ich w miejsce jakiego nie chcieli odwiedzić.
Gdy doszli do wniosku że są bezpieczni zbrojni targając ze sobą cały
arsenał nie licząc chyba tylko katapulty oblężniczej ruszyli w stronę
wskazaną przez Kapłana.
- Moi ludzie, moje rozkazy
- Twoi ludzie, moje zaklęcia, wasze pół roku marszu do "Niedźwiadka" –

Nazwa widocznie była bliska dla obydwu.
- Ale to ja mam miecz
- Ale to ja mam tu
- Pół elf popukał się skroń
- Tu to trzeba mieć hełm!
Na ten tekst obydwaj roześmiali się serdecznie. Atmosferę popsuł Barbak
rzucając "K.. Macie" w kierunku swych żołnierzy
- Ile jeszcze będziecie tu stać jak te panienki w sobotni wieczór.
Każdy ma zadania, JUŻ!

Popędzani żołnierze ruszyli truchtem. Za nimi Barbak i Vireless. Do
miejsca spotkania z konwojem i/lub drużyną dzieliło ich kilka godzin. A
nie chcieli się spóźnić. Niezależnie od starań drużyny Heinrich bardzo
mocno zaakcentował że chce mieć adamant i mithryll dla siebie, A to
znaczyło dla nich bardzo dużo..

***

Książe Jerzy już odświeżony i przebrany był sam w swojej komnacie.
Przegonił stąd wszystkich, nawet i służkę. Chciał być sam. Na stole
spoczywał jego dzisiejszy łup.
http://www.danscottart.com/Images/Em...ngsword_H5.jpg
Lśnił złotym pięknem i kusił swymi liniami. Obiecywał walkę, zwycięstwa
i władzę. Taka broń nie trafiła się każdemu a młody Książę kochał piękną
broń. Teraz wydawało się że broń pokochała jego.

Powietrze zafurkotało gdy klinga wykonywała szerokie zamachy i
zdradzieckie pchnięcia. Błyszczała w promieniach świec oddając złoto w
refleksach. Rękojeść spi


Od razu dopasowała się do stylu walki swego Pana i teraz obiecywała że
to dopiero początek

***


Ghardul, Taki:
Negocjacje z karczmarzem okazały się być nad wyraz owocne. Człek nie był w stanie odeprzeć skrzętnie dobranych argumentów Ślepca i sprawnie (choć nie bez biadolenia) opuścił Wam 15% z początkowej kwoty. Łącznie nie było to może nic oszałamiającego… jednak to co zaoszczędziliście wesoło podzwaniało teraz w Waszych kieszeniach.
Taki proponując udanie się na planowane miejsce zasadzki miał swoje racje, jednak Wasze szanse rosły, gdy rośliście liczebnie jako zespół. Postanowiliście zatem powrócić do karczmy.

Kompania
Kolejna impreza z gatunku ktoś stawia, a my pijemy. Ostatnimi czasy natrafiało się ich nad wyraz wiele. Fakt były przeplatane dość niecodziennymi wydarzeniami (ot choćby porwanie czy walka na arenie), jednak bardzo łatwo było przywyknąć do sytuacji w której ktoś płaci, a Wy jecie/pijecie ile wlezie (a wleźć mogło sporo).

Taki do spółki z Ghardulem próbowali Was namówić do szybkiego wyjazdu… jednak było tu duuużo mięsiwa, gorzałki… Po pewnym czasie i oni zrezygnowali. Wspólnie uradziliście, że konwój nie zając… napić się trzeba, a za zadanie zabierzecie się jutro.

Zarezerwowane sale zapełniliście, gdy księżyc był już wysoko na niebie. Elfy udało się na małe elfickie pogadanki do dwuosobowego pokoju… reszta zielonej ferajny zaległa we wspólnej izbie na piętrze. Wypity alkohol w połączeniu i solidną porcją mięcha dość szybko ukoił Was do snu i wkrótce salę wypełniło głośne chrapanie. Przerywały je jedynie poćmakiwania śpiących czy głośno puszczane wiatry najedzonych… sielanka znaczy się.

Ghardul Wieczór spędziłeś raczej nie korzystając z nadmiaru alkoholu. Po prawdzie to raczej zdecydowałeś się miast alkoholu napić się wody. Takie rozwiązanie wyraźnie sprawdziło się, bowiem nie licząc w miarę przytomnego druhii w drugim pokoju, byłeś jedynym zdolnym do pełnienia warty. Ale czy ktoś ośmielił by się zaatakować tak dziwne towarzystwo?

Delikatne skrzypienie spadzistego dachu wywołało Twoje zaciekawienie. Nie z jakiegoś konkretnego powodu, po prostu po kliku chwilach przekonany byłeś, że ktoś dość sprawnie porusza się po dachu. Zachowałeś jeszcze przez chwilę spokój… gdy dotarło do Ciebie, że ten ktoś właśnie dłubie przy oknie… a dość epicko błyszczący sztylet w świetle księżyca może nie wróżyć nic dobrego.

Zank Z racji na to, że Twój żołądek nie był aż tak bardzo pojemny jakby się zdawać mogło, oraz że jako wprawny kucharz darzyłeś podaną strawę szczerą pogardą, ułożyłeś się do snu zdecydowanie nie najedzony i nie dopity. Byłeś z tego powodu nie specjalnie szczęśliwy… a czysta pościel i konieczność spania na normalnym sienniku dopełniały wszystkiego. Przewracałeś się zatem z boku na bok nie mogąc złapać dobrego snu…. gdy naraz Twe na poły otwarte oczy ujrzały w oknie postać:
gothic assasin by ~dragonwarfare on deviantART
Ująłeś pewnie, twą wierną przyjaciółkę patelnie… zastanawiając się co zrobić dalej.

Kompania
Człek starający się dostać do Waszej sypialni był albo nie wprawiony w tym co robił, albo pewien swego. Bez ceremonialnie uderzył pięścią w szybę, burząc nocną ciszę. Zanim echo przebrzmiało był już na parapecie, a w jego dłoniach obok sztyletu zamajaczyło jeszcze coś, jakby ostrze dobyte z przedramienia. Ruszył pędem ku pierwszemu z łóżek, w którym to ze słodkiego snu właśnie przebudził się Kashyyk. Zamiar zdawać by się mogło był dość oczywisty.

Civril, Sashivei Odgłos wybijanej szyby w sąsiednim pokoju wyraźnie wskazywał na to że albo coś się dzieje… albo zielone towarzystwo mimo upojnej nocy bawi się dalej.

Gdzieś na trakcie:
Vire
Fakt, że ta zielona banda nie radziła sobie do końca z zadaniem był dość oczywisty. Nie dość że tak się działo, to musiałeś jeszcze naprawiać to co potencjalnie zostanie z parę godzin spaprane. Zadanie nie było proste. Przy użyciu rąk zaledwie jednej drużyny, Barbaka i swoich własnych musiałeś zorganizować coś co będzie w stanie zgładzić/zatrzymać/zniechęcić oddział konnych. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należało zgadywać, że Twój intelekt i aparycja orka tu nie wystarczy. Do dyspozycji miałeś jednak zabrany ze sobą całkiem pokaźny ekwipunek… i nieocenioną pomoc przyjaciela!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 11-11-2009, 23:13   #110
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Sprzedawca okazał się być rozsądnym człowiekiem, a być może odczuł coś na kształt litości widząc że te środki to jedyny sposób dla niewidomego by zarobić na życie. Niezależnie od powodów obniżył cenę, a to się dla Ghardula liczyło. Trochę złota zaoszczędzonego na tej transakcji zawsze mogło się okazać przydatne w krytycznym momencie. Co prawda nie była to jakaś oszałamiająca kwota, ale jak wiadomo we wszelkich społeczeństwach ukształtowanych przez człowieka bez pieniędzy obejść się nie dało. Pozostawało już tylko ruszyć na miejsce by przygotować zasadzkę i cieszyć się z jej rezultatów. Znając umiejętności Takiego wątpił, by któremuś z rycerzy z obstawy udało się wyjść żywym z oparów trującego gazu

W tak dobrze przygotowanym planie musiało jednak coś pójść nie tak. Takie są zasady złośliwego losu, który tym razem zaatakował poprzez czynnik ludzki, czy może raczej trollo-orkowo-goblino-elfi. Rozweselone imprezowaniem w karczmie towarzystwo nie miało ochoty nigdzie się ruszać, a sami z goblinem mieli małe szanse na przetransportowanie całego sprzętu na miejsce akcji. Ghardul nie miał pojęcia jakim sposobem ta wesoła gromadka ma wciąż pieniądze na taki hulaszczy tryb życia, a jakoś nie mógł uwierzyć by ktoś stawiał im za piękne oczy. Widząc jednak, że nie uda mu się namówić pozostałych by podnieśli tyłki zrezygnował i sam zajął jedno miejsce. Zjadł jednak za pieniądze brzęczące mu w kieszeni, a alkoholu w ogóle nie tknął. Wspomnienie ,,Wszawej Muszy" wciąż było świeże w jego pamięci i nie miał najmniejszej ochoty by sytuacja się powtórzyła.

Towarzystwo pojadło, popiło i ułożyło się do snu. Ghardul był delikatnie mówiąc wściekły na tą leniwą bandę żarłoków i opojów wśród których przyszło mu przebywać. Jeśli tym wszystkim porywaczom tak bardzo zależało na zdobyciu tego transportu to dlaczego zamiast nich nie przydzielił jemu i Takiemu grupki karnych najemników, którzy bez zastanowienia wykonywaliby polecenia? Jeśli chcieli cokolwiek zorganizować musieli wyruszyć z samego rana. Ghardul postanowił więc twardo, że jeśli rano ktoś spróbuje ponownie odmówić wykonania polecenia wymarszu to bez zastanowienia odbierze mu życie. Nie mógł pozwolić sobie na żadne już opóźnienia, a zostawienie za sobą kogoś kto znał cel ich misji byłoby głupotą. Jedyną metodą było więc zamknięcie ust opornym - raz na zawsze

Jego rozmyślania przerwały jednak kroki. Być może nie zwróciłby na to zbyt wielkiej uwagi gdyby nie fakt, że dobiegały one z dachu. Warg śpiący obok łóżka podniósł łeb, jednak pogłaskany przez orka ponownie się położył udając śpiącego. Ghardul także najmniejszym odgłosem nie zdradzał się, że nie śpi. Zamiast tego wykorzystał swoją umiejętność by ustalić tożsamość nocnego przybysza

Chwilę później szyba do ich pokoju rozleciała się pod uderzeniem pięści, a postać szybko weszła na parapet. Ghardul uznał, że dłużej nie ma co udawać więc zerwał się na nogi mówiąc półgłosem do Wharr'fag'a

- Jak możesz bierz żywcem!

Warg ruszył do ataku, natomiast Ghardul skoncentrował się na postaci napastnika, chcąc wywołać u niego napad drgawek, charakterystyczny objaw padaczki.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172