Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-12-2009, 17:10   #31
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Czarodzieje byli lepsi niż czarodziejki. Niewątpliwie.
Można by zapytać "dlaczego?". Przecież statystycznie to właśnie kobiety posiadały większe umiejętności magiczne, czego najlepszym przykładem mogła być Tissaia de Vries. Ewentualnie Filippa Eilhart.

Zerrikanka widziała w mężczyznach jedną zaletę. Gdy stawali się szkodliwi, bardzo łatwo można było ich wyeliminować, nie zważając na umiejętności, nawet arcymistrzowskie.

Dlatego też wolała nieco aroganckiego Liska, nawet o całkiem sporych umiejętnościach niż niewiele słabszą od niego czarodziejkę. Nie ważne jaką.

Czarodziej wdał się w mało interesujący monolog, sugerujący, iż jego umiejętności są wielkie.
Ponadto rozchylił płaszcz, niby przypadkiem, pokazując, brak broni. To miało potwierdzić jego teorię, natomiast mówienie o własnych finansach miało funkcję dodatkowego filaru w moście.

W końcu jednak przeszedł do konkretów, spoglądając na wszystkich mało przyjemnym wzrokiem, z którego Zerrikanka nic sobie nie robiła.
Podobnie mogła odnieść się do rad, które udzielał czarodziej. Ona zawsze była gotowa. W jej kraju trzeba było potrafić sobie poradzić nawet bez broni, zaś zagrożenie mogło nadejść zewsząd.

Mówca w końcu postanowił zakończyć, po czym zbliżył się do wyjścia, gdy nagle skoczył ku Tiikeri.
Teoretycznie kobieta mogła wydobyć ostrza, lecz nie widziała powodu. Gdyby miał zamiar rzucić zaklęcie, zrobiłby to z daleka.
Gdyby chciał ją pchnąć sztyletem, nie trzymałby rąk aż tak na widoku, natomiast uderzenie z jego strony nie mogłoby napłynąć. Musiałby złożyć się do niego w trakcie podchodzenia.

-Chciałbym zamienić z tobą słówko na osobności? Oczywiście na tematy zawodowe-powiedział.
Kobieta wzruszyła obojętnie ramionami, całkowicie ignorując uśmiech.

Nim jednak wszyscy się rozstali, ich szef podszedł do nich i pożegnał się z każdym. Niewątpliwie było to miłe, lecz również mało profesjonalne.
Być może to jedynie jakaś gra, a może zamierzał przejść na "emeryturę".

Stopniowo pokój wyludniał się, zaś światła gasły. Bynajmniej nie było to żadną przeszkodą, ponieważ często musiała pracować w większych ciemnościach.
Co jakiś czas spoglądała za okno, sprawdzając ile czasu już stoi w tym pomieszczeniu. Było to raczej przyzwyczajenie z czasów łowów, kiedy to w ten sposób mierzyła czas pożywiania się ofiary czy oceniała odległość, zestawiając to z innymi pomiarami.

W końcu czarodziej zdecydował się odezwać, zaś każde kolejne jego słowo było coraz bardziej dziwne.
Więcej, położył dłoń na jej ramieniu... Ostatni, który zdecydował się uczynić coś podobnego zostawił rękę przy niej, a sam odskoczył na jakieś dwa metry. Naturalnie bez przedramienia.

Tym razem postanowiła tego nie zrobić. W końcu to on miał ich przetransportować, zaś do tego kończyny górne bardzo się przydają.

Istniało kilka możliwości, dlaczego chciał ją przekonać, by nie wyruszała i nie walczyła z czarodziejką.
Pierwszy, był sojusznikiem drużyny i chciał ja ochronić.
Drugi, był wrogiem, zaś nie znając jej umiejętności, nie mógł być niczego pewnym.
Były jeszcze inne, ale niespecjalnie brała je pod uwagę.

W końcu czarodziej wyszedł, zaś ona mogła uczynić to samo.

Noc była ciemna, choć gwiazdy błyszczały na firmamencie pełnią blasku. Niezwykłe było to, jakże specyficzne były pory doby Krain Zachodu w porównaniu do jej kraju.

Choćby teraz mogła znaleźć szereg różnic. Przykładowo w temperaturze i wilgotności. Zerrikania była dużo cieplejsza, zaś wilgotność czasami tak duża, iż im, rodowitym mieszkańcom ciężko było wytrzymać.
Tutaj wiało chłodem. Co prawda przez lata zdążyła się już przyzwyczaić nie tylko do chłodu, ale również do mrozów, choć podczas pobytu w Kovirze i Poviss musiała bardzo szczelnie się ubrać.
Sensacja jaką wzbudziła na tamtych ziemiach była ogromna. Lud Wschodu na tak mroźnych ziemiach? Niespotykane.

Odetchnęła głębiej, a następnie skierowała się ku bramie.

***

Nadeszła od tyłu. Bynajmniej nie od strony miasta. Wolała spędzić czas poza jego murami niż w środku i jedynie raz weszła tam ponownie, by podjąć dwadzieścia koron novigradzkich.
Bankier uprzejmie poinformował ją również o kursie korony redańskiej względem orenów temerskich.
Jedna korona była warta około siedmiu orenów.

Florenów Nilfgaardzkich nie chciała podejmować.

Tyle ją widziano w mieście. Nadeszła dopiero teraz, przy jednym z budynków czekając na wybicie godziny szóstej. Wtedy właśnie podeszła do czarodzieja i jego konia.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 01-01-2010, 21:40   #32
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wiedźmin szedł pewnym krokiem przez miasto. Konia prowadził za uzdę, miecze jednostajnie kołysały mu się na plecach a wiedźmiński medalion podrygiwał rytmicznie równo z krokami podróżnego. Wiedźmin nie miał w tym mieście niczego czego mógłby żałować, małą fortunę którą podjął zostawił na swoim koncie w banku Vivaldich, filie tego banku są wszędzie więc kłopotów z podjęciem pieniędzy miał nie będzie. Miał przy sobie sto koron novigradzkich na jedzenie, wodę, różne „smaczne” napoje. Zrealizował też pewien pomysł który mógł mu pomóc w razie cięższych wydatków, tym planem był kamień szlachetny, niewielki co prawda ale kamień szlachetny, oprawiony w złoto, zawieszony na łańcuszku. Kamień wiedźmin miał od dłuższego czasu, w temerii pobrał zapłatę w kamienaich szlachetnych, gdyż w pobliżu były mahakamskie kopalnie, kamienie były bardzo tanie, lecz dopiero teraz kazał go oprawić. Niezła łapówka, nada się na prezent a i w razie nieprzewidzianych robót kowalskich które będą musiały być wykonane żeby naprawić coś co się zepsuje też się nada, gdyż kowale i rzemieślnicy wolą przyjmować drogie kamienie jako zapłatę, ponieważ te nie są opodatkowane i bardziej im się to opłaca. Wiedźmin szedł ulicami miasta, wrócił myślami do czasów gdy konwojował uchodźców, uśmiechnął się na wspomnienie Kaspera, ciekawskiego barda który lubił sobie wypić ale był bardzo wesołym kompanem, Ensis ostatni raz widział go właśnie w Novigradzie, „ciekawe co się z nim dzieje” pomyślał wiedźmin. Z tego co było wiadomo Bliźnie Kasper nie miał zamiaru ruszać się z Novigradu przez rok, słyszał to pól roku temu więc bard pewnie wciąż tam jest, „jeśli trafimy do miasta to go odszukam” poprzysiągł sobie wiedźmin, zamek czarodziejki był tylko pół dnia od Novigradu więc pewnie trafią tam przejazdem. Ensis szedł ulicami miasta, widział już główną bramę miasta, nie czuł się tutaj zbyt dobrze więc poniekąd cieszył się że opuszcza to miasto i wraca na szlak, nie podobało mu się tylko po co wraca na szlak. Na bogów był wiedźminem nie zabójcom, miał zabijać potwory a nie ludzi, czy elfy. Ensis przysiągł sobie kolejną rzecz, że spróbuje uciec z tej całej bandy zabójców, uciec daleko stąd.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 02-01-2010, 15:37   #33
 
Lubiluuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputacjęLubiluuu ma wspaniałą reputację
Czarodziejka wstała jeszcze przed świtem. Przez chwilę leżała na łóżku wśród ogromnej liczby purpurowych poduszek zadając sobie egzystencjalne pytanie: „Wstać, czy nie wstać?” Przypominając sobie treść wiadomości Liska, podniosła się z posłania, podeszła do okna i wpuściła nieco chłodnego powietrza. Zadrżała lekko. Nie lubiła zimna, ale było w nim coś pociągającego. Chłód działał na nią orzeźwiająco...

Podeszła do kufra, już prawie pustego – przepakowała rzeczy osobiste do dwóch sporych toreb – i wyciągnęła seledynową suknię o prostym kroju, zapewne wygodną. Strój nie wyglądał zbyt wyjściowo, ale i tak diametralnie się różnił od codziennego ubioru przeciętnej kobiety. Suknia miała rozcięcie sięgające nieco wyżej niż do połowy uda oraz kilka aplikacji umiejętnie rozmieszczonych przez krawca... albo jubilera. Trudno było to stwierdzić. Jednak koniecznie trzeba zaznaczyć, że suknia nie krępowała ruchów kobiety w żadnym stopniu. Przewiesiła suknię przez oparcie hebanowego krzesła i westchnęła. Spojrzała na swoją półprzezroczystą, białą nocną koszulkę i westchnęła.

Nagle rozległo się ciche, nieśmiałe pukanie do drzwi i po chwili weszła młoda dziewczyna. Esvele spojrzała na nią ostro.

- Co tak długo?

W zasadzie, nie oczekiwała odpowiedzi, aczkolwiek służąca ze spuszczoną głową cicho odpowiedziała.

- Prze... przepraszam pani magiczko... ja...

Rysy „magiczki” złagodniały i przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.

- No, możecie napełniać.

Odwróciła się i nie zwracając już uwagi na dziewczynę odnalazła w kufrze pozostałe drobiazgi, które miały podkreślić jej urodę jeszcze bardziej. Przygotowała wysokie, jeździeckie buty, uszyte w taki sposób aby pasowały do całej kreacji oraz biżuterię, podczas gdy służące wypełniły wodą sporą, drewnianą balię...

* * *

Opuściła karczmę jeszcze przed umówionym terminem jadąc „po damsku” na ładnej kasztance. Wyperfumowana roztaczała wokoło słodką, przyjemną woń. Poruszała się bardzo wolno. Bardzo odpowiadało jej „efekciarskie wejście”, jednak nie chciała się spóźnić. Wolała poczekać, aż pojawi się więcej osób.

Na kilka minut przed szóstą poprawiła włosy i wtarła niewielką ilość glamarye pod oczy. Była to dawka niemal trzykrotnie mniejsza od normalnej. Wystarczyło lekko podkreślić urodę, a nie sprawiać wrażenie nienaturalności. Wyjechała przez główną bramę nie zatrzymywana przez strażników, którzy otworzyli lekko usta i zamarli z cielęcym wyrazem twarzy.

Gdy dotarła na miejsce, mrugnęła do wiedźmina z lekko figlarnym, aktorskim uśmiechem – prawdopodobnie bawiło ją to – a następnie zlustrowała wzrokiem strój Liska i uniosła jedną brew. Jednak nie skomentowała jego wyboru. Poprawiła amulet, mieniący się wieloma odcieniami błękitu, obecnie wpadającego w zieleń. Potrząsnęła lśniącymi, starannie ułożonymi włosami i zadowolona z faktu, iż opuszcza Nilfgaard, oczekiwała.
 
Lubiluuu jest offline  
Stary 02-01-2010, 18:22   #34
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Rico stał przed lustrem i spokojnie wodził palcami po bliznach pokrywających jego ciało. Póki co miał szczęście i żadna ze szram nie oszpeciła jeszcze jego twarzy. Palce półelfa przejechały po długim śladzie na udzie. Pamiątka po brawurowej ucieczce w Wyzimie. Ślad na barku - rozwścieczony „kolega” po fachu, z którym krótko pracował jeszcze w Novigradzie. Jakże złoto poróżnia ludzi. Plecy, okolice nerki. Najbardziej bolesne wspomnienie. Blisko miesiąc dochodził do siebie. Zabójca nie odrywając wzroku od swojego odbicia zaczął się ubierać. Założył ciemnoszare spodnie i narzucił na siebie koszulę w tym samym kolorze. Wciągnął wysokie niemal do kolan buty i wpuścił w nie spodnie. Cały strój leżał na nim idealnie i niemal nie można było go odróżnić od skóry. Jednak jedynie niemal. Wciągnął skórzane rękawice i przytroczył do pasa miecz. Sztylety staranie poukrywał w ubiorze w specjalnych nie rzucających się w oczy pochwach. Jeszcze raz obejrzał się w lustrze, wykrzywił usta w zwykłym kpiącym grymasie. Idealnie. Narzucił na siebie obszerną pelerynę i przykrył twarz kapturem. Wziął do ręki plecak i wyszedł z pokoju. Zszedł po schodach do ogólnej sali i rzucił na ladę zapłatę za nocleg plus drugie tyle napiwku. W końcu było go stać, a miał jeszcze zarobić w niedługim czasie. Wychylił jeszcze kielich wina czekając aż służebny chłopak przygotuje jego konia.

***

Opuszczał stolice Cesarstwa bez żalu. W końcu to tylko miejsce, kolejny etap przejściowy. Nie ma co się silić na sentymenty. Dołączył do towarzyszy czekających pod bramą miejską i skinął im głową na powitanie.

- Gdzie reszta z naszych zacnych zabójców? Czyży porezygnowali ze zlecenia? – rzucił cicho do Liska.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 08-01-2010, 00:34   #35
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
***

Tup, tup, tup.
Szybkie kroki małej, ledwie kilkunastoletniej elfki zadudniły z cicha na schodach. Dziewczynka wbiegła na piętro kamienicy po drewnianych deskach, wykonała piruet na ostatnim stopniu i zbiegła ponownie na dół. Jej blond loki zafalowały, a grymas na twarzy wyraził słodką, jakże niewinną złość dziecka, które zapomniało czegoś z parteru.
Tup, tup, tup. Znalazła się po raz wtóry na górze, bez pukania wparowała do jedynego pokoju niezbyt przytulnego lokum, jakie zamieszkiwała w stolicy od blisko pół roku.
- Mida! Mida! – zaintonowała karcąco.
- Hę? – spod szarej kołdry wyłoniła się głowa Mik’haena. Oczy miał przekrwione, pod nosem zaschniętą biel, a z pozlepianych w strąki włosów niemal ociekał tłuszcz.
- Zaraz szósta – oznajmiła dziewczynka, już spokojnie, prawie tak, jakby ją to nie obchodziło. W istocie, to syn Meara powinien był się przejmować godziną tegoż (jakby nie patrzeć ważnego) dnia.
- Szósta? – elf przyjął półsiedzącą pozycję, wsparł się na łokciu. Wydobył niezgrabnie spod poduszki bukłak, potrząsnął nim i z zadowoleniem skonstatował, iż w środku nadal znajduje się ciecz. Napił się, nie bardzo bacząc na fakt, że cienkie strużki ściekają mu po brodzie na pościel. Stęknął, wstał, upuścił bukłak i zbliżył się do stolika. Zgarnął z jego blatu biały proszek, tak, jakby wycierał kurze, dużo przy tym rozsypując na podłogę. Przyłożył dłoń do twarzy, odchylił głowę do tyłu i wciągnął fisstech z głośnym świstem.
W ten oto sposób jego poranna toaleta dobiegła końca.
- Co tak patrzysz? – parsknął.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Dawno już zrozumiała, że nałogi kuzyna są jego stałymi towarzyszami, od których nie dało się go odizolować nawet magią. Tak jak od miecza.

Były Pacyfikator skończył się odziewać, zapinając klamrę od pasa. Poprawił ułożenie strzeleckiego ochraniacza na prawym przedramieniu, z przyzwyczajenia szarpnął kołnierz skórzanej kurtki.
- Gdzie są moje buty? Te do kolan, na wyjazd.
- Przed drzwiami – odpowiedziała mała elfka z łobuzerską miną.
- Co takiego?
- Były strasznie zabłocone, a ja niedawno wysprzątałam całe mieszkanie!
- Bloede… niech cię… nieważne.

Stali tak chwilę, patrząc na siebie.
- Długo mnie nie będzie – Mik’haen bezceremonialnie ruszył do wyjścia. – Zapłaciłem krawcowej, by do ciebie zaglądała. Moczymordy spod karczmy też dostały co nieco, by na ciebie uważać, więc nie masz się czego obawiać. Ale nie wykorzystuj tego zbyt natrętnie.
- Dlaczego nie mogę wynieść się z tego paskudnego miejsca? – przy każdym rozstaniu padało to samo pytanie. I ta sama odpowiedź.
- Bo nie. Szkatułkę masz wypełnioną florenami. Dasz sobie radę.

***

Wyszedł przed kamieniczkę, z wielką ulgą kwitując, iż nikt nie ukradł jego jeździeckich butów. Bali się go w okolicy, słusznie zresztą. Był żołnierzem, a to budziło respekt w dzielnicy plebsu. Dlaczego zatem mieszkał wraz z siostrzenicą w tym miejscu? Nikt, poza Dá Vassim odpowiedzi nie znał. W gruncie rzeczy, niewykluczone, że on sam też nie umiał tego uzasadnić.

***

Odebrał ze stajni resztę sprzętu i swego karego ogiera – silne bydlę, jak na bojowego wierzchowca nilfgaardzkich sił specjalnych przystało. Koń był prawdopodobnie wart więcej, niż cały dobytek i dotychczasowy zarobek zabójcy razem wzięte. A odkupił go od wojska za grosze, dzięki zniżkom weterana. Dużą, podwójną sakwę podróżną przewiesił przez grzbiet ogiera. Nie zakładał nawet poszczególnych elementów pancerza, by nie psuć sobie komfortu podróży. Wszystko upchał w jukach.

***

Wyszedł przed bramę i tak jak się spodziewał, wszyscy byli już zebrani. „Efekciarskie spóźnienie to kiepski pomysł”. Tak pisał Lisek.
A w rzyć z Tobą, dupku, pomyślał elf.
Chłód poranka orzeźwił zabójcę, choć nadal nie był on w pełni, jakby to ująć, funkcjonalnym stanie. Ruszył do grupy, po raz ostatni sprawdziwszy, czy ma w wewnętrznej kieszeni kurtki puzderko z odstresawiaczem. Gryzł ciepłą bułkę (nie omieszkał, skoro i tak już był trochę spóźniony, wstąpić do piekarni, gdyż ta była po drodze), klął w duchu i pod nosem i co chwilę poprawiał łuk, który po złości wysuwał się ze swego futerału. Zapomniał o tym, że sprzedał srebrną broszkę, którą przypinał tenże futerał do końskiej sakwy.
- Idź prosto, sukinsynu – syknął do wierzchowca, samemu się nieco zataczając i ciągnąc wodze w wiadomym kierunku.
 

Ostatnio edytowane przez Mivnova : 08-01-2010 o 15:32.
Mivnova jest offline  
Stary 10-01-2010, 16:17   #36
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Kiedy na miejsce dotarł Mik'haen, Lisek skinął mu tylko głową na powitanie, tak samo jak wcześniej przybyłym kompanom. Chociaż było to nonszalanckie zachowanie, to w kręgach Cienia uważano by je za spoufalanie się. Rzecz w fachu skrytobójcy bardzo niebezpieczną.

- Gdzie reszta z naszych zacnych zabójców? Czyżby porezygnowali ze zlecenia? – rzucił cicho do Liska.

Lisek spojrzał na skrytobójcę z ukosa i rzekł spokojnym głosem:
- Zaopatrzmy się w cierpliwość.

Wierzchowce nie mogąc doczekać się podróży rżały wesoło i rzucały łbami. Nie tylko one się niecierpliwiły.
Poranek powoli zamieniał się w dzień, jednak Lisek nadal nie zarządził wyjazdu. Stal w milczeniu i oczekiwali przybycia pozostałych. Na twarzy maga powoli zaczynało malować się zniechęcenie.

Przez bramę Nilfgaardu przewijała się masa ludzi. Jedni byli ubogo odziani i niepewni, inni świecili złotem i brylantami, a ich krok był dumny, jak stąpanie lwa. Co jakieś dwadzieścia minut widzieli oddział wojska albo wóz kupiecki, raz zaproponowano im nawet kupno świeżego sera, ale zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć Lisek zbył kupca machnięciem ręki. Co chwila zdawało się, że Kegath nie wytrzyma już dłużej, że odwróci się do drużyny i powie „jedziemy”. Nic takiego się jednak nie działo.

Minęła godzina, wszyscy zdawali się być już znudzeni oczekiwaniem, Lisek najbardziej. Niebo zaczynało zachodzić chmurami, widocznie zbliżała się burza. Powietrze było ciężkie i ciepłe, wiatr ustał prawie całkowicie. Było cicho.
- Proponuję nadprogramowe zadanie. - Lisek przerwał milczenie. - Sprawdzimy się, stawka jak od rycerza. - Potrząsnął głową rozpuszczając włosy, które następnie założył za ucho. - Daję Wam wybór, możecie tu czekać i zmoknąć na deszczu, albo zarobić nieco złota.
Nikt nie mógł dziwić się temu, że Lisek postanowił zabić nieobecnych, ale fakt, iż ma zamiar zrobić to teraz, bez żadnego przygotowania, mógł być dla niektórych nieoczekiwany.
- Łatwo będzie mi ich zlokalizować, pozwoliłem sobie polecić śledzić Was do czasu wyjazdu. Nie miejsce mi tego za złe, musiałem zachować ostrożność.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 10-01-2010 o 16:32.
Minty jest offline  
Stary 22-01-2010, 21:21   #37
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wiedźmin stał w bramie i spoglądał na wjeżdżających do miasta i wyjeżdżających z niego, jego towarzysze wyglądali na zniecierpliwionych czekaniem na kilku zabójców którzy widocznie nie mieli zamiaru pojawić się dnia dzisiejszego, Ensis śpiewał sobie pod nosem balladę barda imieniem Jaskier pod tytułe "wieczny ogień":

„Zapachniało powiewem jesieni
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens
Tak być musi, niczego nie mogą już zmienić
Brylanty na końcu twych rzęs...

Tam gdzie mieszkasz, już biało od śniegu
Szklą się lodem jeziorka i błota
Tak być musi, już zmienić nie zdoła niczego
Zaczajona w twych oczach tęsknota...
Wróci wiosna, deszcz spłynie na drogi
Ciepłem słońca serca się ogrzeją
Tak być musi, bo ciągle tli się w nas ogień
Wieczny ogień który jest nadzieją”

Wiedźmin, był chyba jedynym który się nie niecierpliwił, żył już tyle lat aby nauczyć się cierpliwości. W końcu Odszedł na chwilę i wszedł do pobliskiej karczmy a po chwili wyszedł mając w rękach połowę kurczaka którego zaczął jeść patrząc na towarzyszy, próbował odgadnąć dlaczego tu są.

"Nilfgardzczyk elf, to proste, chciał zarobić, lub próbuje znaleźć kogoś a do tego potrzebne są znajomości godne, no właśnie szanowanego zabójcy.

Zerrikanka, to trudniejsze, nie wiem czym ją przekonali do współpracy, albo dużymi pieniędzmi albo groźbą jak mnie.

Czarodziejka, prawdopodobnie miała coś wspólnego z przewrotem na Thanedd, albo próbowała zrobić coś co nie spodobało się jakimś wpływowym osobom i to zapędziło ją aż tutaj."

Tak myślał wiedźmin jedząc swojego kurczaka, zaczęło zbierać się na burzę, lisek rzekł:
- Proponuję nadprogramowe zadanie. - Lisek przerwał milczenie. - Sprawdzimy się, stawka jak od rycerza. - Potrząsnął głową rozpuszczając włosy, które następnie założył za ucho. - Daję Wam wybór, możecie tu czekać i zmoknąć na deszczu, albo zarobić nieco złota.

Wiedźmin wiedział o co chodzi, o zabicie tych którzy się nie stawili. Wiedźmin przełknął kawałek kurczaka i odrzekł:

-Drogi lisku, pozwolisz że ja sobie zostanę i po moknę sobie na deszczu gdyż postanowiłem sobie że nie zabiję nikogo w nilfgardzie, a złota mam tyle i mi potrzeba, ja zostaję.

Wiedźmin powrócił do swego kurczaka.
 
pteroslaw jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172