Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2009, 21:46   #11
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Maldred jechał na swoim koniu gdzieś z tyłu, pogrążony w myślach. Odkąd dołączył do tej kompanii prawie się nie odezwał. Ograniczył się w tym jedynie do niezbędnego minimum. Z resztą cóż mógłby mieć do powiedzenia staruch z rozczochranymi siwymi włosami, twarzą pooraną zmarszczkami, powykrzywianymi wiekiem palcami i skórą prawie oblepiającą kości. Dlaczego ktoś miał słuchać człowieka, którego wytarty plecak, sandały i lniana koszula wyglądały jakby niemalże dorównywały mu wiekiem? Ale z drugiej strony czysta i zadbana, wyglądająca wręcz na nową szata kapłańska i wiszące mu na szyi dwa łańcuchy (na końcu srebrnego wisiał takiż sam symbol słońca, złoty zaś ginął gdzieś pod ubraniem) dodawały mu pewnej powagi i zachęcały do okazania pewnego szacunku. I trzeba przyznać, że trzymał się nieźle. Jechał wyprostowany, nie narzekał na trudy, ręce mu nie drżały. Niejeden człowiek w jego wieku musiał mu zazdrościć kondycji. Niestety w tym towarzystwie zazdrośników nie było. Tutaj wszyscy byli od niego młodsi. Dużo młodsi.
Czas spokojnej podróży minął i zostało im to uświadomione dość dobitnie. Od tej pory musieli się czujnie rozglądać i oręż mieć w pogotowiu, jeśli nie chcieli dołączyć do zwłok, które coraz częściej mijali. A Maldred mimo wszystko nie chciał.
Gdy Theodor po raz drugi użył swej magii, by ułożyć ciała na stosie, Maldred tylko się uśmiechnął, po czym zeskoczył z konia i począł znosić co mniejsze zwłoki na stos ręcznie. Gdy stos już zapłonął stał chwilę przy nim, a jego usta poruszały się bezgłośnie, jakby szepcząc jakąś modlitwę. Po chwili znów dosiadł konia i dogonił oddalających się towarzyszy.
- Z elfami można się dogadać. Są prawie jak ludzie. Nie powinniśmy toczyć tej bezsensownej walki. - powiedział dołączywszy do grupy. - Żałuję, że Ci którzy głoszą tego typu "mądrości" nie mogą widzieć tego, co my widzimy. Pewnie zmieniliby swoje poglądy.
Gdy dotarli na spoczynek postanowił się nie wdawać w dyskusje na temat ognia. Bo i po cóż. Z resztą czarodziej szybko ich rozsądził i nawet Maldred musiał przyznać, że jest pod wrażeniem. Usiedli w zagłębieniu i poczęli się posilać. Dopiero gdy kupiec się przedstawił, Maldred uświadomił sobie, że tak naprawdę nie wie nic o swoich kompanach. A oni o nim.
- Jam jest Maldred, sługa Wielkiego Słońca. Medyk i zielarz do Waszych usług, w każdej potrzebie. - powiedział z uśmiechem, kłaniając się nieznacznie i wodząc wzrokiem po wszystkich zgromadzonych.
Wkrótce dołączyła do nich jeszcze jedna osoba. Krasnolud. Z wyglądu sądząc wojownik, z zachowania samobójca.
- Wchodźcie, mości krasnoludzie, rozgośćcie się. Nielza, żebyście tam marzli, bo i dla kości do niedobrze i łacno może Was jakiś długouch na cel obrać.
Słuchał dalszej opowieści krasnoluda bardziej z grzeczności niż zainteresowania. W końcu brodacz skończył i dosiadł się do najładniejszej części ich radosnej kompanii.
- Widzę, że i Was interesuje wszystko co wypukłe, jako rzekł pewien krasnoludzki górnik przebierając bryłki rudy. - powiedział z uśmiechem, ale ledwie skończył zdanie jak krasnolud został odrzucony od dziewczyny. I co ciekawe nie jej ciosem, lecz tego małomównego osiłka, który najwidoczniej poczuł się zazdrosny.
- Hola, hola, panowie. Nie potrzeba nam tutaj bitek. - niemalże krzyknął wstając.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 14-09-2009, 22:21   #12
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
Krasnolud Thobius pomasował kolano Zoi i wznowił opowieśc. Gorąco mu się zrobiło, zdjął więc pancerz i położył przy drewnianej tarczy. Nie był zmęczony, z każdym zdaniem jego twarz bardziej się rozpromieniała, a ciało rozpierała coraz większa energia. Gestykulował, podskakiwał i o dziwo, bekał jeszcze głośniej.
- Ano! Biesiady krasnoludzkie, musicie wiedzieć są iście wyborne! Nasza rasa jest pod względem zabaw i hulanek najprzedniejsza. Stoły aż uginają się od przeróżnego jadła i napoju! Królują pieczone dziki w aromatycznych ziołach, nadziewane kaczki oraz, ha!, konina. Czyściutkie mięsko, miód malina. Nie muszę nawet wspominać o dziesiątkach antałków piwa, wina i przedniej, krasnoludzkiej gorzały! Niedawno, to tak żem się schlał że rzygałem całą noc! Juści prawda! Mamy najprzedniejszych gospodarzy na całym świecie! Ja to mówię! O wa!
Wtem rozjuszony Grey podniósł się ze swojego legowiska, odrzucił koc, doskoczył w dwóch krokach do pijanego gościa i przyłożył mu w policzek. Krasnolud wrzasnął i trzasnął plecami o ścianę jamy.
Ty sukinsynu podły! Co? Dziewkę zagadać to u was zbrodnia?! Już ja ci pokaże gnido! - rozjuszony krasnolud pogroził Greyowi pięścią i rzucił się na niego z krzykiem na ustach. Objął barbarzyńcę w pół i z impetem odbił się od ziemi. Obaj wylądowali na glebie. W plątaninie nóg i rąk, wojownicy nie słuchali dobrych rad kapłana i wciąż tłukli się po gębach.
- A masz! Po japie! - darł się krasnal uderzając Greya łokciem pod oko. W tym momencie barbarzyńca wpadł w szał, obkręcił się, napiął mięśnie i cisnął krasnoludem w ognisko. W górę wzbił się snop iskier. Thobius wrzasnął, przeturlał się po ziemi, lecz nie zdążył wstać. Grey już czyhał nad nim i soczystym kopniakiem zgasił światło.
 

Ostatnio edytowane przez Kirholm : 14-09-2009 o 22:24.
Kirholm jest offline  
Stary 14-09-2009, 22:52   #13
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Hasvid rozsiadł się wygodnie w pomysłowym schronieniu, stworzonym przez Theodore'a.
- Zaprawdę powiadam, dobrze jest mieć kogoś takiego w kompanii - odezwał się do maga i ukłonił w jego stronę. - Jeśli można spytać gdzie waści nauczył się takich rzeczy. Czy aby w Wielkim Kolegium? Miałem tam niegdyś znajomka, ale takich rzeczy nie robił. Jedyne co potrafił to fajerwerki fikuśne i drobną telekinezę. Dzięki Tobie zaś przyjemnie noc spędzimy...

Zjadł co miał do zjedzenia, a w międzyczasie pojawił się krasnolud. Głośny, rozgadany i nachalny. Hasvid nie przepadał za tego typu osobnikami. Miał zamiar wyrazić swój pogląd na zachowanie krasnoluda, jednak nie zdążył. Brodacz zaczął dostawiać się do jedynek w towarzystwie kobiety, Zoi. Wywołało to niespodziewaną reakcję olbrzymiego barbarzyńcy, który cisnął korpulentnym jegomościem w ognisko. W snopie iskier płomienie przygasły, a osmalony krasnolud rzucił się na Gry Wolfa. Zaczęli się okładać.

- Idę się przejść - powiedział Hasvid. Nie miał ochoty uczestniczyć w całym zajściu. Niech wielkolud porachuje kości nieproszonemu gościowi i ustawi go do pionu. Albo zabije. Hasvida mało obchodziło co stanie się z krasnoludem. - Innym radzę to samo. Na zewnątrz na pewno jest przyjemniej...

Wstał i wyszedł z jamy, z której dochodziły odgłosy bijatyki. Rozejrzał się po okolicy. Niedaleko, pod drzewem dojrzał skulonego Karanica. Mężczyzna był niemalże niewidoczny w ciemnościach, jednak Hasvid dostrzegł go bez problemu. Lata praktyki... Podszedł do niego i usiadł pod drzewem, opierając się o pień.
- Nieciekawie się porobiło - zagaił rozmowę. - Tam w jamie zaproponowałem nieco bliższe poznanie się. Więc powtórzę i Tobie. Byłem niegdyś włamywaczem. Pułapki, zamki, skloble mechaniczne, ukryte drzwi. Tego typu sprawy to moja specjalność. Wypadałoby poznać kto w czym się specjalizuje, wtedy łatwiej przyjdzie nam ustalić taktykę. Theodore jest magiem, to już wiemy. Mamy też, prawdopodobnie do niczego nieprzydatnego, barda i starego, pomarszczonego kapłana. Ten wielkolud, Grey Wolf, łatwo się domyślić jest wojownikiem. A co z Tobą, Karanic? Czym się zajmujesz?
 
xeper jest offline  
Stary 14-09-2009, 22:55   #14
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Świat był dziwnym miejscem, czasem w dobrym znaczeniu tego słowa a czasem nie. Miała trochę wyrazistszy obraz z kogo składała się drużyna i przestała się martwić o ich przeżycie. Zdarzyło jej się pracować z zdecydowanie mniej przygotowanym towarzystwie co sprawiało ze ona musiała odwalać za nich całą robotę. Ci tutaj przynajmniej wiedzieli jak walczyć chodźmy jak owy Mikhail zwykłym drągiem.
Pokaz umiejętności magicznych wzbudził w niej mieszane uczucia, do tej pory nie pracowała z żadnym magiem, owszem widziała ich i słyszała co potrafią, ale widocznie za dużo kazali sobie płacić bo żadnego nie najmowano, albo się nie zgłaszał do pozbywania się bandytów dla szlachty. Dziewczyna ostrożnie weszła do ziemianki jaką stworzył Hess, nie mając do końca zaufania czy za chwilę nie zapadnie się ona i nie pogrzebie ich żywcem. Magik najwyraźniej znał się na rzeczy bo ziemianka nie wskazywała oznak jakby planowała pogrzebać ich, była nawet bardzo przytulna. Mając w pamięci warunki jakie panują na ‘polowaniach’, można by rzec iż była nawet luksusowa. Może to sprawiło że towarzystwo poczuło się rozluźnione na tyle, iż kiedy niespodziewanie znalazł ich podróżny krasnolud, powitali go jakby byli gośćmi Tawerny na gościnnym szlaku.
Owy wojownik również zachował się jakby trawił na dobrą tawernę, aczkolwiek łuczniczce przypominało to wproszenie się na darmowy posiłek, wiec chyba uczciwe było by gdyby uraczył ich opowieścią ze szlaku, ot może słyszał lub widział coś co przyda im się w zadaniu jakie im powierzono. Pomysł okazał się być trafiony i po przebrnięciu przez okres jego młodości poznała jeden z zapewne wielu sposobów w jaki banda której szukają zwodzi podróżnych.
Zastanawiała się jakich innych podstępów mogą używać elfy, z namyślenia wytrąciło ją uczucie czyjejś ręki na jej kolanie. Nie raz już znajdowała się w takiej sytuacji ale zanim zdążyła uraczyć intruza jej zwykłą reakcją karzeł już leżał znokautowany a przynajmniej mocno walnięty.
Przeszło jej przez myśl czy by nie oddalić się od nieuchronnego mordobicia na jakie się zapowiadało, i może uporanie się z pewnym denerwującym ją problemem. Tak więc kiedy krasnolud oprzytomniał i rzucił się na wielkiego Grey-a ona skorzystała z okazji iż większość gawiedzi zajęta była dwoma kotłującymi się mężczyznami i chwyciwszy swój koc i swoją broń zawinięty w materiał której nigdy nie zostawiała nawet z dobrze znanymi podróżnymi, wyszła z ziemianki. Wsłuchując się jednym uchem odgłosów dobiegających z ‘ziemi’ a drugim tego co działało się na powierzchni przystąpiła do rozwiązania sprawy która irytowała ją jeszcze w mieście. Musiała coś zrobić z tym rozwiązującym się rzemykiem u góry koszuli, który zachowywał się tak jakby jakaś siła sama go rozwiązywała mimo tych wszystkich supłów zaplątywanych przez Zoi.
Noc była jasna, a Zoi opatuliwszy się w koc siedziała przy wejściu do ziemianki nasłuchując. Chyba głównie tego co mówili dwaj kąpani tej drużyny, Karanica który najwyraźniej nie miał ochoty przebywać w ziemiance i Hasvida który wyszedł dosłownie chwilę przed łuczniczką. Słuchac można było robiąc inne rzeczy, wiec dla zajęcia rąk, Zoi odwinęła materiał ze swojej broni i palcami przebiegała po swoim łuku sprawdzając w jakim jest stanie.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 14-09-2009 o 23:05. Powód: Bo kiedy go dodawal nie było tam posta xepera, teraz jest więc go uwzgędniam.
Obca jest offline  
Stary 15-09-2009, 00:27   #15
 
Duch's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znanyDuch wkrótce będzie znany
Karanic zmierzył wzrokiem idącego w jego kierunku Hasvida dziwiąc się lekko iż człowiek bez problemu potrafił zlokalizować miejsce w którym się znajdował. Chciał zaprotestować widząc, że złodziej chce się przysiąść, jednak po krótkim namyśle stwierdził, że to raczej bezcelowe.
Kiedy Hasvid usiadł obok i zaczął mówić uwagę Karanica przyciągnął ruch w okolicach ziemianki i hałas dobywający się z jej centrum. Najwyraźniej w środku doszło do jakiejś sprzeczki, zapewne drużyna stwierdziła, że jest za cicho i jeszcze nie wszystkie elfy wiedzą gdzie jesteśmy.
Kiedy złodziej skończył mówić Karanic spojrzał przez chwilę Hasavidowi w oczy obojętnym i zimnym wzrokiem który nie wyrażał praktycznie żadnych uczuć.
- Zajmuję się wykonywaniem zadań - oświadczył beznamiętnym głosem który złodziej ledwo dosłyszał.
Karanic odwrócił wzrok w stronę ziemianki uznając tym samym rozmowę za zakończoną. Najwyraźniej zaciekawiła go postać wychodzącej w ziemianki tropicielki. Zdawała się zawzięcie walczyć z czymś co znajdowało się przy jej dekolcie. Karanic mógł się tylko domyślać, co działo się w ziemiance.
- Mają zamiar się tam pozabijać? - rzucił jeszcze cichym głosem obserwując Zoi. Pomyślał, że jeśli wszyscy nie mają zamiaru spać tej nocy to kto będzie strażował następnej ...
 
__________________
Dziewięć kroków przed siebie obrót i strzał nie najlepszy moment na błąd matematyczny.
Duch jest offline  
Stary 15-09-2009, 09:53   #16
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Po zjedzeniu posiłku Theodor słuchając reszty zaczął medytować, aby zregenerować siły, powioli odpływał w świat myśli, skupiał się na zachowaniu równowagi energii we własnym ciele, i na tym aby odpowiednio ją uformować. Nie wiedział kiedy stracił kontakt z otoczeniem, w którymś momencie został wyrwany z medytacji. Otworzył oczy i zobaczył jak barbarzyńca, który z nimi podróżował walczy z obcym krasnoludem, reszta się spokojnie przygląda. Co za idioci do jasnej cholery z tych ludzi.

Usiadł uformował w dłoni iluzję ognistej kuli i magicznie wzmocnił swój głos, aby uzyskać bardziej demoniczną, basową barwę, ograniczył jednak jego efekt, do wejścia jaskini, także nikt poza nią nie powinien go słyszeć i powiedział, a właściwie rozkazał..
- Spokój albo spalę was wszystkich - powiedział wznosząc imitację kuli jakby zamierzał ją zaraz rzucić. - chcecie się napierdalać po pyskach, to poza obozem, wypierdalać na mróz jak wam nie pasuje. Drugi raz tego nie powtórzę. - czekał na reakcję, jeśli nie przerwą uznał, że wystarczy mu energii na jeden ognisty podmuch bez szwanku na zdrowiu, a to powinno zatrzymać obu, a przynajmniej poparzyć na tyle aby byli nieszkodliwi, jesli zginą to trudno.
 
deMaus jest offline  
Stary 15-09-2009, 14:47   #17
 
Nerchio's Avatar
 
Reputacja: 1 Nerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodzeNerchio jest na bardzo dobrej drodze
Krasnolud, to jakiś żart, pomyślał Mikhail, spoglądając na nadchodzącą postać. Przysiadła się, jakby należała do drużyny od kilku lat. Fakt, niektórzy byli do obcego przyjaźnie nastawieni, ale bardowi wyraźnie się to nie podobało. Przybysz gadał, nie pozwalając się praktycznie nikomu odezwać. Przeszedł od razu do opowiadania historii, nie zapominając o jedzeniu. Jego zachowanie nie odpowiadało Tygrysowi.
- Kim jesteś? Co tu robisz? Opowiadaj, póki noc młoda – usłyszał głos dziewczyny z kompanii. Najwyraźniej nie miała ona problemów z akceptacją krasnoluda. Do czasu. Po skończeniu swojej opowieści, wyraźnie zaczął się zalecać do Zoi. Wydarzenia potoczyły się bardzo szybko.
Wolf rzucił się na krasnoluda i kiedy bard zrozumiał, że zaraz walka przerodzi się w zadymę, postanowił przerwać tą bójkę. Rozmyślił się, kiedy zobaczył jak mag z drużyny planuje spalić wszystkich dookoła.
Świr, totalny świr!
Mikhail pospiesznie opuścił jaskinię. Doszedł do wniosku, że jednak musi odetchnąć pełną piersią, a w dziurze najwyraźniej nie byłby w stanie.
Usiadł niedaleko i starał się zagłuszyć odgłosy walki swoim śpiewem, grając jednocześnie na lutni.

Za górami,
Za lasami,
Król
Krasnolud...


To chyba jednak nie najlepszy utwór na dzisiejszy wieczór, pomyślał, odkładając instrument. Nie potrafił znaleźć sobie lepszego zajęcia, więc zaczął rozglądać się dookoła, próbując odgadnąć czy kiedykolwiek były tutaj elfy. Wydawało mu się, że tak, chociaż był pewien, iż musiało to być dosyć dawno. Oczywiście jeśli tropiciel w ich kompanii zna się na rzeczy. Ale czy na pewno? Nie mógł tego stwierdzić. Dopiero poznał ludzi, trudno mu było ich oceniać.
 
Nerchio jest offline  
Stary 15-09-2009, 19:31   #18
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Grey Wolf może był pustym barbarzyńcom ale spotkał się już z magikami i wiedział co potrafią zrobić z przeciwnikiem. Zostawił krasnoluda w spokoju, zbliżył się lekko do Hessa i powiedział
- spokojnie czarowniku, opuść ty te płonące dłonie, już ja przestał walić krasnala. Po tym co powiedział czekał na reakcje czarownika z niepewnością wpatrując się jego dłonie.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 15-09-2009, 19:49   #19
 
Joppcio's Avatar
 
Reputacja: 1 Joppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodzeJoppcio jest na bardzo dobrej drodze
"Czy długo jeszcze będziesz tak pieprzył?" - ta myśl przewijała się przez głowę Blake'a wielokrotnie podczas przedstawiania planu działania. Z niecierpliwością oczekiwał słów w rodzaju "możecie się rozejść". Jedyne co trzymało go w tym miejscu to ten przemiły chłodek, który panował w zamku. Rozejrzał się po swych towarzyszach. "Czy któryś z nich u licha umie walczyć? Czy poradzą sobie z chociażby topielcem? Ehhhh... nie ma co się zamartwiać. Mężczyzna jakoś dotrwał do końca. Ruszył w pośpiechu po wyposażenie i wskoczył na konia. Pogładził ostrzę miecza. "Spokojnie Sil, już niedługo poczujesz krew przeklętych elfiaków". Rozsiadł się wygodnie w siodle i był gotowy do podróży.


Przez całą podróż mężczyzna rozglądał się bacznie na boki. Wszędzie może czaić się jakieś niebezpieczeństwo. W tym świecie zawsze trzeba uważać.
Tak, ta rada przydałaby się mieszkańcom spalonej wioski.

Blake patrzał jak towarzysze zaczynają przygotowywać obóz. Zsiadł konia i dał mu trochę obroku.
-Jedz Cień, jedz. - wyszeptał do zwierzęcia patrząc na efekt czaru Theodore'a.
Poprawił miecz i ruszył do ziemianki. Wcisnął się do środka i usiadł na ziemi.
Wyciągnął z plecaka spory kawał kiełbasy, 1/3 bochenka czarnego chleba i bukłak z wodą. Jedząc i pijąc wsłuchiwał się w słowa towarzyszy. Po zjedzonej kolacji w końcu się odezwał.
-A ja nazywam się Blake. I zajmuję się... - mężczyzna przerwał i chwilę myślał - powiedzmy, że dzięki mnie nie musicie się martwić, że jakiś potwór odgryzie wam kawałek tyłka. Znam się na wojaczce i tropieniu. A teraz się położę, bo łeb mi pęka. - dokończył po czym wyciągnął śpiwór i położył się w jednym z rogów ziemianki.


Z krótkiej drzemki wyrwała go nagła wizyta krasnoluda. Blake chwycił odruchowo za rękojeść miecza, jednak widząc, że krasnal nie ma złych zamiarów uspokoił się i słuchał historii wędrowca. Strasznie irytowało go zachowanie przybysza. Przychodzi taki jak gdyby nigdy nic i żre cudze żarcie. Popatrzał na rękę małego człowieka, która wylądowała na kolanie Zoi. "Przeginasz chłopie" - pomyślał, jednak za nim zdążył cokolwiek zrobić rosły barbarzyńca już ruszył w stronę krasnala. Mężczyzna przyglądał się z zadowoleniem na toczącą się walkę. Po chwili wstał z posłania i wyszedł z ziemianki. Popatrzał na ogarniającą okolice ciemność. Poczekał chwilkę, aż oczy przyzwyczają się do mroku, po czym ruszył w stronę konia. Gdy upewnił się, że z zwierzakiem wszystko dobrze, rozglądnął się po okolicy.
 

Ostatnio edytowane przez Joppcio : 16-09-2009 o 19:12.
Joppcio jest offline  
Stary 15-09-2009, 23:18   #20
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zoi nie wydawała się zainteresowana wynikiem pojedynku, który wybuchł bądź co bądź z jej powodu... pośrednio i najzwyczajniej w świecie wyszła na zewnątrz. Maldred odprowadził ją wzrokiem i nie omieszkał przy tym rzucić okiem w stronę jej pośladków. W sumie już rozumiał o co się biją te koguty. No, po części rozumiał, bo przecież i tak wiadomo, że wszystkie kobiety lecą na kapłanów jak osy do miodu, albo jak muchy do... zostańmy przy miodzie. Przypomniawszy sobie, że w jego wieku niekoniecznie wypada oglądać się za dziewczynami spojrzał znów w stronę walczących. Rozprostował palce z głośnym trzaskiem i już zamierzał zainterweniować, gdy wyręczył go czarodziej. Niezbyt finezyjnie, ale skutecznie. Z resztą najwidoczniej i tak walka się już skończyła, bo krasnolud... udał się na spoczynek.
- Nie miałeś zamiaru spalić mojego konia, prawda? - zapytał Maldred łypiąc groźnie w stronę czarodzieja. Spojrzał w stronę Szafira, ale bułany wałach nic sobie nie robił z awantury w okolicy i głośno chrupał obrok. Niby słusznie. Kapłan podniósł swój plecak i wydobył z niego bukłak z wodą i kawałek jakiejś szmaty, albo może jakąś część swojej garderoby. Polał szmatę wodą, otarł nią twarz krasnoluda i położył mu na czole. Następnie schował bukłak, a wyjął słój z jakimiś ziołami. Odkręcił go i podstawił pod nos nieprzytomnemu. Ziółka może nie służyły do cucenia, ale śmierdziały tak, że nawet umarli wstawali z grobów, żeby oddalić się od źródła tego zapachu.
- Przegrałeś krasnoludzie, przyjmij porażkę z honorem. A teraz obaj panowie uścisną sobie prawice i pogodzą. I od tej pory będzie spokój, albo będziecie mieli ze mną do czynienia. A myślę, że Theodor mnie poprze, - stał przez chwilę łypiąc na nich groźnie i czekając aż się pogodzą, gotów w razie potrzeby im zrobić "Kuku po kapłańsku". W końcu jednak spakował swoje klamoty i wyszedł na zewnątrz. Jak z resztą zdecydowana większość grupy już dużo wcześniej. Podszedł do Zoi i powiedział na tyle głośno, żeby go wszyscy słyszeli.
- Zalotnicy już się uspokoili, więc możesz śmiało wracać... panienko - dokończył niezbyt zręcznie uświadomiwszy sobie, że ciągle nie wie, jak dziewczyna ma na imię. Po czym sam wrócił do ziemianki, upewnił się że Szafirowi i Boczkowi (jak już zaczął przezywać przydzielonego im jucznego konia) nic nie potrzeba, usiadł ze skrzyżowanymi nogami, owinął kocem i zaczął modlitwę. Modlił się przez jakieś pół godziny, czując jak moc krąży w jego ciele. Od czasu do czasu podnosił głowę patrząc na szykujących się do snu kompanów, ale do nikogo się nie odzywał. Gdy skończył modły wstał, ogrzał dłonie przy lawie i podszedł do wyjścia ziemianki.
- Czas spać. Zamykamy. - mruknął, ale na tyle głośno, żeby przynajmniej Ci, którzy byli blisko usłyszeli, po czym złożył obie ręce na piersi, pochylił głowę i zaczął mówić:
- O Wielkie Słońce. Gdy Ty zachodzisz, zapada mrok i podnoszą się mgły. Wejrzyj na błagania swych czcicieli, czekających Twego następnego wschodu. Okryj nas przed wzrokiem nieprzyjaciół i udziel nam na tę noc bezpiecznego schronienia i spokojnego snu. Niech Ci, którzy wiernie Ci służą bez niepokojów doczekają poranka i niech żadna wraża istota, żywa czy martwa, nie ośmiela się zakłócać ich odpoczynku.
Skończywszy modlitwę wyciągnął przed siebie dłoń, a powietrze zafalowało, niczym dotknięta powierzchnia wody. Zafalowało i zabłysło krwistą czerwienią, jak niebo o zachodzie słońca. Błyskawicznie jednak wszystko się uspokoiło i wróciło do normy. Przynajmniej tak się wydawało od środka, bo jeśli nic nie skopał, to od zewnątrz w tym miejscu widać było jedynie tumany mgły, skutecznie blokujące widoczność.
Uczyniwszy to uśmiechnął się do siebie i położył na swoim posłaniu.
- Dobrej nocy życzę wszystkim. - powiedział rozglądając się ostatni raz po pomieszczeniu, po czym położył się, przykrył kocem i po chwili usnął.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172