Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-10-2009, 14:40   #11
 
Kambion's Avatar
 
Reputacja: 1 Kambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ZP7vWiaxw7Y[/MEDIA]
Czekanie pośród tych wszystkich pomazańców dosyć dawało mu się we znaki, już nie pierwszy raz wstrzymywała się by ich nie stratować za pomocą swojego bojowca. Bez rozlewu krwi pomyślał nie nie dzisiaj jakoś się powstrzymam. Dłoń z lekka mu drżała z ogromnych pokładów nienawiści i gniewu.

Dla Żakuja w końcu się udało przekazać kto tu raczył się zjawić. Giermek wrócił się do niego i odparł - Panie! Chamy się rozstąpili! - Rycerz na to markotnie odparł - Najwyższa pora... Żakuj pilnuj koni i dobytku. Jak coś zginie to pożałujesz... - Rudolf zsiadł z siodła poklepał wierzchowca po pysku po czym ruszył w stronę wejścia. Tak jak powinno być masy obdartusów rozsunęły się przednim robiąc wąskie przejście do wejścia. Część z nich prawdopodobnie kmiećcy synowie spoglądali na niego karykaturalnym mordami umazanymi gnojem i bóg wie czym jeszcze. Rycerz coraz bardziej szczęśliwy parł do wejścia, jako że od tłumu dosłownie jebało jak z obornika.

Kiedy wszedł do wewnątrz przymroczony od gorąca i ze złości szybko udał się do izby wysłuchał polemikę werbunkowych od czasu do czasu odparł coś do nich. Nie było dla niego weterana z Wojen Nilfgardzkich zaskoczeniem że o dziwo nadaje się do tego zadania. Zatem udał się do "poczekali" gdzie parę lepszych okazów dołączyło do nich. Markotnym wzrokiem spojrzał na barda który to wlazł do izby. Jedyną osobą która zwróciła jego zainteresowanie była Zerrikanka byłą chyba pierwszą jaką zobaczył w życiu. Z tego co wędrowne darmozjady opowiadały większość było prawdą. Rudolf bez dwóch zdań mógł stwierdzić że ona nie z tych co garnki lepią ale je tłuką, sam nie był pewien czy dął by jej radę gdyby przyszło mu z nią walczyć. Wolał niemieć w niej wroga to też gdy weszła skinął głową z respektem. Trudno było mu się powstrzymać by nie zacząć jej rozbierać wzrokiem z tego egzotycznego pancerza. Kobieta pod względem budowy i egzotycznej urody nie przypominała żadnej z bab jakie do tej pory miał okazję widzieć w tym mieście. Następnie skupił wzrok na reszcie osób, cóż za pewne to oni będą jego przyszłą drużyną. Na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech który przyćmił jego wcześniejszy grymas. Rudolf był chaotycznym osobnikiem nie mógł temu zaprzeczyć nie raz zdarzało się że zmieniał podejście do sprawy od trzystasześćdziesiąt stopni. Spojrzawszy się na wszystkich w izbie - No miło powitać mi zacnych towarzyszy wiedźcie że na mym mieczu można polegać i nie zawiodę i w stosunku do mnie możecie pieprzyć te wszystkie szlacheckie tytuły dla mnie wszyscy będziecie równi a kto z wami zadrze ten zadrze ze mną! - zakrzyknął rycerz.
 
__________________
"Robimy naprawdę dużo... bardzo dużo... aż trudno wymienić."

Ostatnio edytowane przez Kambion : 28-10-2009 o 15:03.
Kambion jest offline  
Stary 07-11-2009, 19:00   #12
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
- Następny! - z wnętrza pokoiku dobył się głos kobiety. Następny w kolejce był bard. Zdążył wejść do pomieszczenia i zobaczyć piękny arras z nimfami na ścianie. I został wyproszony. Nie zdążył nic powiedzieć do pięknej kobiety, ani do mężczyzny o zakazanej gębie, ani do burmistrza. Po prostu został wyproszony i, nie wiedzieć czemum wyszedł. Bez oporów wyszedł. Za plecami usłyszął tylko wołanie "Następny".
Czarodziejka weszła razem z Zerrikanką. Tiikeri od razu zauważyła to, co magiczka ujrzała dopiero po chwili. Wielk bursztynowa figurka, która nie wiadomo skąd wziął się na stole przed burmistrzem, a który przyciągał wzrok jak magnes. Nie zważyła ani na postawę mężczyzny, który był przy procesie rekrutowania, ani na zagadkowy wyraz twarzy kobiety, ani na spasionego burmistrza, ani na hebanowe szafy, ani na ogromne okna. Patrzyła jak urzeczona w figurkę o kształcie smoka.
Czarodziejka za to miała okazję rozejrzeć się po całej komnacie, bo wszak jej nie interesowały smoki, a wręcz przeciwnie. Bardziej przykuł jej uwgę arras i wielki zegar stojący obok. Na krótko, bo w głowie poczuła coś na rodzaj macek. Dobrze wiedziała, że jest to sondowanie umysłu. Że sondujący może dojść do najgłębiej skrywanych myśli. Wiedziała, że może spróbować zapobiec. Nie wiedziała, jakie będą tego skutki.

Ludzie, których Rudolf uznał za swoich kompanów spojrzeli z niekłamanym zdziwieniem na niego. Dopiero po chwili błędny rycerz zauważył, że to nie jest żadna poczekalnia, a korytarz, z którego przyszedł. Że nie ma tu miejsc siedzących, a tylko kominek i zegar na niej. I marmurowe ściany. Przez drzwi wyjrzał Żakuj i pomachał ręką do niego. W jednej chwili błędny zrozumiał, że coś złego się dzieje przed ratuszem. Miał nadzieję, że to nie jest jego koń i dobytek.

Zmierzając tam słyszął w oddali temerskich żołnierzy, wykłócających się z Nilfgaardczykiem, z którym tu przybył. Obok stał dziwny mężczyzna w krótkich spodniach. Żakuj szybko zrelacjonował Rudolfowi, co i jak.
- Otóż panie, ten rycerz, z którym przyjechaliśmy tutej zatrzyman jest przez straże. Dyć on nam towarzysz, a oni zarzucają onemu, że ferment będzie siał, że Nilfgaardu szpig ony. Dyć my z nim jedli i pili! A one harcowniki co z temerskimi lilijami siedzą tam na koniach puścić go nie chcą do środka! Prócz szpiega zarzudzają mu tego... no... że skrycie zabija i w ogóle jest Czarnym, z Czarnych pochodzi i Czarne dzieci napłodzi. I ludzie się naprzeciw niemu już mają z wolna. Jeno ten bard co tam stoi nie wygląda, jakoby wrażenie na nim robiły żołnierskie słowa. Daj im panie bobu, niechaj wiedzą, że wojny ni ma już lat pięć zgoła.
Rudolf pobieżył wzrokiem za wielką dłonią Żakuja. Przed Valirem stało czterech pikinierów temerskich, zrazu widać było że zaprawieni w boju, choć pochodzili zapewne z BPP. Z tych, co pod wojewodą Broniborem zginęli na bitwie blisko Brenny. Mordy mieli jeszcze bardziej zbójeckie niż mag w pokoju burmistrza. Nie wyglądali uroczo, a niebezpiecznie. Valir z konia mógł się z nimi wykłócać, choć najwyraźniej nie przynosiło to żadnych skutków. Błędny mógł pomóc Nilfgaardczykowi lub pokpić sprawę i ze spokojem czynić co uważa za słuszne. Sytuacja mieszkańca Cesarstwa nie wyglądała ciekawie.
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...

Ostatnio edytowane przez Bolokantak : 07-11-2009 o 19:24.
Bolokantak jest offline  
Stary 08-11-2009, 20:25   #13
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Marilla wkroczyła wraz z Centelameleneą do pomieszczenia komisji. Jej wzrok padł na mężczyznę o powierzchowności najemnika. Rozpoznała go. Niemal równocześnie poczuła dotknięcie mentalnej sondy.
Odruchowo zablokowała dostęp do swego umysłu. Sekundę później zmieniła zdanie i odsłoniła się częściowo. Sondujący mag mógł teraz dowiedzieć się, że sonduje dziewczynę imieniem Marilla, świeżą absolwentkę Aretuzy. I odczytać myśl: Mistrz Sebastian z Wyzimy… Ten od wykładów o moralnym stosowaniu magii mentalnej. Życie doprawdy nie ustaje w zadziwianiu nas ironią!
- Mistrzu Sebastianie… - skinęła mu głową z uprzejmym uśmiechem. Po czym spostrzegła piękną blondynkę za stołem. Mrugnęła ze zdumienia.
- Mistrzyni Metz… - czym prędzej pozdrowiła i ją.

Edit: ciąg dalszy ustalony z Szarlejem

Sebastian na chwilę pogrążył się w telepatycznej rozmowie z Keirą. Uśmiechał się lekko. Rozmowa była ciągle ekranowana przez jedno z nich. Po krótkiej chwili odezwał się do dziewczyny, również w myślach:
- Nie wiem, czy pamiętasz konkluzję wykładu - czarodziej w imię magii musi odrzucić moralność i etykę. Świat potrzebuje ludzi takich jak my, by nim pokierowali, co jest niemożliwe w wypadku stosowania się do kodeksów moralnych.
- Jakżebym miała nie pamiętać. To był ten właśnie fragment, gdy ku memu żalowi przestałam się zgadzać z wykładowcą - odparła telepatycznie Marilla.
- Uważasz, że kodeksy moralne, stworzone, by wspomagać prawo, gdy to nie może być egzekwowane, powinny stać nad dobrem państwa?
- Uważam, że gdy jednym z założeń czyjegoś osobistego kodeksu jest przyzwolenie na łamanie go, to do właściciela tegoż kodeksu nie należy się odwracać plecami.
Wysyłając tę myśl, przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się uroczo do maga.
- Współczuję zatem prób zaśnięcia w akademiku tak, by nie być do nikogo odwróconym plecami.
Sebastian zdawał się wpatrywać w jeden punkt ściany, który niczym nie różnił się od wielu innych. Na jego twarzy nie pojawił się ani cień uśmiechu.
- Och, to było akurat proste. Miałyśmy osobne pokoje - odparła beztrosko, po czym powiedziała już na głos:
- Przejdźmy może do konkretów, jeśli wolno.

Sebastian znowu przesłał Keirze jakąś myśl pod osłoną. Rozmowę kontynuował telepatycznie.
- Czemu się zgłaszasz do tego zadania? Bo wątpię, by adeptka Rity musiała zniżać się do takiego sposobu zarobkowania.
- Nie zdecydowałam jeszcze, czym się zająć. Ostatnich kilka miesięcy krążyłam po wioskach jako uzdrowiciel, postanowiłam teraz spróbować czego innego - odparła na głos młoda czarodziejka.
- Ratować świat, walczyć z potworami i uganiać się po lasach... Skoro tak chcesz... Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedzieć "do zobaczenia wieczorem w tym samym miejscu". - Mag również odpowiedział na głos, wpatrzony ciągle w ten sam punkt.
- Mniej więcej - odparła pogodnie na jego cierpką uwagę. - Do zobaczenia wieczorem. - Skinęła głową Keirze i wyszła z pokoju.

Sebastian nie odpowiedział. Zdawało się, że czyta na ścianie niewidzialne dla innych znaki - nie poruszył głową nawet o cal.

Marilla skierowała kroki na zewnątrz ratusza, myśląc o zachowaniu maga. Czyżbym go uraziła tą uwagą o kodeksie moralnym? - zastanowiła się. Nie sądziłam, że przejmie się byle czym... Kto by pomyślał? Musiałam trafić w jakiś czuły punkt.
Poczuła przypływ żalu do samej siebie. Nie chciała sprawiać nikomu przykrości, przynajmniej na ogół. A tak ją cieszyła ta mała słowna potyczka!
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 09-11-2009 o 23:20.
Rhaina jest offline  
Stary 13-11-2009, 21:01   #14
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kolejka posuwała się w miarę szybko. W miarę, gdyż każdemu oczekującemu zawsze dłużył się czas, jeśli nie był niczym zajęty.
Zerrikanka nie była.

Obserwowała jedynie różnobarwny tłum, składający się zarówno z idiotów pchających się na śmierć, osób biednych, arogantów, ludzi spragnionych adrenaliny, weny. Krótko mówiąc, osoby kompletnie nie nadające się do tego, do czego się zgłosili.

Pośród nich były jednak osoby, które wiedziały za którą część miecza trzymać, by nie uciąć sobie głowy, a także osoby wiedzące, na czym polega walka.

Spojrzała na ratusz. To tam prowadzono przesiew, oddzielający analfabetów wojennych od osób, mogących nadawać się do wykonania zadania.
Kolejka ciągnęła się od wejścia, wypełniając cały plac, jednakże ona była już blisko.

Weszła do środka, gdzie znajdował się jeden z kompletnie nie nadających się do danego zadania. Był to bard.

Pytanie, skąd wiedziała, że ów osoba nie nadaje się? Przez sposób, w jaki chodził. Brak w nim było tego, co można było znaleźć u prawdziwego wojownika lub nawet Maga.

Niedaleko stała Marilla, która, nawet jako czarodziejka, poruszała się dużo lepiej niż minstrel przed nimi. Ponadto była to jedna z osób, mających szansę powodzenia oraz zakwalifikowania się.
Do tego kręgu Tiikeri zaliczała również siebie, lecz nie z arogancji. Od tego była daleko.
Nie mniej jednak nie była skłonna do przesadnej skromności. Znała swoją wartość i nie miała zamiaru jej przeceniać bądź nie doceniać.

Bard, stojący przy wejściu został poproszony o stawienie się przed komisją i... bardzo szybko stamtąd wyszedł.

Kobieta uśmiechnęła się dziko.

-Następny!-usłyszała głos, dobiegający z pokoju, więc weszła. Razem z Marillą.

Natychmiast zauważyła figurkę smoka z bursztynu, która dopiero co pojawiła się przed jednym z członków komisji.
Była to duża i z pewnością droga statuetka, mocno przyciągająca jej uwagę w takim stopniu, w jakim przyciągnęłaby złodzieja.
Tego drugiego zainteresowałby kruszec, wykonanie oraz to, za ile można ją sprzedać.
Ją interesowała postać zaklęcia w bryle. Smok. Nie stworzenie, lecz osoba.

Nie była jednak fanatyczką, tak jak fanatykami nie byli ludzie, tworzący jej naród. Nie miała zamiaru zapominać o rzeczywistości tylko dlatego, ze widzi istotę, którą powszechnie Zerrikańczycy podziwiają.

Oprócz Smoka z bursztynu w pomieszczeniu znajdowały się szafy wykonane z hebanu, drzewa pochodzącego z jej terenów, wielki zegar, a także arras. Wszystko to oświetlone było przez duże okna, wpuszczające do środka dużo światła dziennego.

W pomieszczeniu, oprócz niej i drugiej z kandydatek, znajdowała się osoba wielce rozpoznawalna. Jedna z przedstawicielek swojej profesji. Keira Metz.
Był również mężczyzna wyglądający jak burmistrz oraz trzeci mężczyzna, którego wogóle nie znała.

-Mistrzu Sebastianie…-odezwała się Marilla, kłaniając się, czego Zerrikanka nie miała zamiaru robić.
Druga kandydatka trąciła w ten sposób jedną kostkę domina.
Do kogo czarodziejka może zwracać się "mistrzu". Do wielu ludzi, naprawdę znających się na swoim fachu, jednakże przekaz niewerbalny znacząco precyzował tożsamość.
Kolejny Mag.

Tiikeri uśmiechnęła się dziko, odsłaniając kły nieco dłuższe niż ludzkie, ale również dodające akcentu i specyficznego, drapieżnego uroku całej osobie.
Skrzyżowała ręce na brzuchu.
Dostrzegła również to, iż nikt nic nie mówi, a jednak język niewerbalny zdradzał wiele.
Rozmowa telepatyczna.

Świadczyły o tym chociażby zmiany na twarzy Marilli, bynajmniej nie świadczące o zniecierpliwieniu. Najważniejsze było to, ze pojawiały się reakcje oraz zmiany. Można było świetnie ukrywać emocje, wiarygodnym uśmiechem maskować furię, ale czasami wystarczą jedynie zmiany na twarzy, poparte innymi sygnałami.
Czarodziejka wysyłała ich pełno. Jej teorię popierało chociażby przechylenie głowy.

Koniec rozmowy między rekrutującym a jego rozmówczynią, dokończony został na głos. Została zakwalifikowana, więc pożegnała się i wyszła.

Po wyjściu czarodziejki Sebastian przeniósł wzrok na Zerrikankę. Przyglądał jej się chwilę z zaciekawieniem.
-Opowiedz coś o sobie.

Kobieta wzruszyła lekko ramionami.

-Blisko dwa i pół roku przebywam w...-powiedziała wyraźnie, choć w jej glosie słychać było orientalny akcent. Zastanowiła się nad słowem, marszcząc brwi w zamyśleniu.
-Królestwach Północnych? Tak. Zajmuję się... śmieciami-powiedziała, dając wyraźnie do zrozumienia jakie śmieci ma na myśli.

-Jakieś miano?

-Może być Tiikeri-odpowiedziała, dalej stojąc nieruchomo jak posąg z uśmiechem mało przypominającym ludzki.
Czuła jak jakiś kilka chwil wcześniej jej rozmówca próbował wysondować jej myśli, jednakże nie udało się to. Dlatego właśnie zadawał te pytania.

-Posiadasz pewne interesujące zdolności, które mogą zaważyć na przyjęciu... Mogłabyś je dokładniej opisać?-domyślała się o co mu chodziło, jednakże nie po to posiadała ochronę, by teraz ujawnić o sobie wszystko.

-Wiszą przy pasie. Ciężko tu wyjaśnić więcej.

-Wspomagasz się artefaktami?-była pewna, że chciał wiedzieć czy blokowanie to jej zdolności, czy pochodziły od przedmiotu. Pierwszy wariant mógł oznaczać, iż również jest czarodziejką.

-Czy na taką wyglądam?

-Wyglądasz na taką, która nie odpowiada na zadane pytania. Jeśli nie będę znał odpowiedzi na nie, nie będę mógł zapewnić bezpieczeństwa podopiecznym-zabawny był widok Maga, który chciał uzyskać informację, ale nie mógł.
Starał się wyciągnąć z niej informacje, podpierając się argumentami, które z grubsza nie miały większego znaczenia oraz sensu.

-Zagrożenie z mojej strony nie nadejdzie.

-Jednak jak mam zapewnić bezpieczeństwo miasteczku nie znając umiejętności moich ludzi-zignorował jej argument, natomiast w przypadku dowodzenia nią, nie mogło być o tym mowy.

-Najważniejsze są tutaj-poklepała dłonią rękojeść, po czym wsparła ręce na biodrach, odrywając dłonie od rękojeści. Dłuższy kontakt mógł być źle odebrany, o czym zdążyła się przekonać.

-Takich od mieczy są tysiące. Czemu mielibyśmy wybrać Ciebie? Kogoś milczącego na temat swojej przyszłości i zdolności. Kogoś kto jedyne co o sobie powiedział, to to, że się włóczy po świecie.

-Człowiek wykształcony powinien wiedzieć cokolwiek o moim narodzie oraz o funkcji kobiet w nim. Dlatego.

-Człowiek wykształcony ale nie doświadczony będzie uważał każdego krasnoluda z nielichego rębajłę. Ja się uważam za osobę wykształconą i doświadczoną dlatego chcę wiedzieć więcej o ludziach, których zatrudniam i którym płacę pięć tysięcy orenów. Jeśli taka osoba nie potrafi mi mówić czym się zajmowała, tylko, że zabijała to nie zachęca mnie do zapłacenia takiej kupy kasy-przemowa Maga nie wywarła na niej najmniejszego wrażenia. Było jej wszystko jedno czy ją zatrudnią czy nie.

Jeśli tego nie zrobią, będzie musiała rozważyć powrót w rodzinne strony, w przeciwnym wypadku, zostanie na dłużej.

-A może nie tylko dlatego? Może poznanie mocnych i słabych stron ma inne podłoże? Mag... Nie wierzę, by jedynym powodem był ten, który wymieniłeś.
Poza tym mylisz się. Takich szabel nie spotkasz nigdzie poza miejscem, w którym ja jestem. Zarówno w sensie dosłownym jak i przenośnym
-ponownie wzruszyła ramionami, uśmiechając się drapieżnie.

Sebastian spojrzał na Zerrikanke.
-Nie wiem jak reszta "komisji" ale ja sobie nie życzę osób, które jedyne co potrafią to dużo gadać. Właściwie to nawet tego nie potrafią...-kolejna przemowa, której równie dobrze mogłoby nie być i kolejna, która spłynęła po Tiikeri jak po kaczce.
Być może się myliła, jednakże dostrzegła tu próbę prowokacji.

-To może oznaczać, że trafiłam. Nie musi, ale może. Tym bardziej nie zaufam.
"Droga komisjo", róbcie, co uważacie za słuszne
-powiedziała lekko ironicznie, uśmiechając się dziko.

Stała niewzruszona, patrząc na Keirę Metz, Sebastiana i burmistrza. Tak naprawdę wcale nie zależało jej na tym jakoś szczególnie, ponieważ nie lubiła walk z potworami, ani też nie była materialistką.
Owa suma miała jej zapewnić dodatkowy czas spędzony w Królestwach Północnych. Jeśli jej nie dostanie, świat się nie zawali pod żadnym względem.

Skrzyżowała ręce na brzuchu. Nisko. Bardzo lubiła tą pozycję, ponieważ było od niej bardzo blisko do szabli, a jednocześnie na tyle daleko, by nie budzić podejrzeń.
Gest ten wszedł jej w nawyk, więc stosowała go powszechnie, często bez udziału własnej woli...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 17-11-2009, 23:25   #15
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
- Cóż. Widzi pani, pani Zerrikanko. Jest pani magicznie chroniona przed skanowaniem. Nie wiemy, czy nie jest pani szpiegiem kogokolwiek lub skrytobójczynią. Powiem krótko. Zagraża pani naszej misji, choć wiemy, że w pobliżu miejsca anomalii mogą znajdować się... hm... obrońcy tejże. Mam nadzieję, że rozumie pani, dlaczego jesteśmy tak sceptycznie nastwieni i dlaczego mówimy nie - Keira była nad podziw spokojna. Nawet przy jej wybuchowym charakterze, o którym mówiła połowa plotek o niej. Druga traktowała o rzeczach innej wagi, głównie nimfomanii.
- I proszę zabrać ręce od szabel. Bardzo proszę - powiedziała magiczka, ze szczególnym naciskiem na drugie zdanie. - I byłoby miło, gdyby zwolniła pani kolejkę - dodała czarodziejka po chwili, wskazując na drzwi za plecami Zerrikanki.

Tymczasem Marilla miała okazję się spotkać oko w oko z elfem, który przysnął na murze, a którego widziała wcześniej wychodzącego z radością na twarzy. Czuła, że jest pierwszym wybranym, głównie dlatego, że elf bardzo głośno myślał. Trzeba było być prawdziwym znachorem, żeby nie usłyszeć tych prostych myśli, które biegły przez głowę długouchego. Wokół tłum szybko dosyć topnial, widząc, że pojawiają się ludzie przyjęci. Jakby działało to na nich demobilizująco do oczekiwania. Słońce jeszcze było wysoko, a całe masy mężczyzn tłoczyły się w uliczkach. Z rynku odchodziły tylko trzy odnogi, z czego dwie w miarę przejezdne. Jedna w kierunku placu Jana Natalisa i Bramy Powroźniczej z targowiskiem, a druga do Baszty szewskiej i południowej bramy miasta. Trzecia wiodła na wschód. Była zatłoczona, panował tam ścisk, a nad wszystko wywyższał się szyld rzekomo najlepszej karczmy w mieście - "Pod Wesołym Dzikiem". Wszyscy przyjęci wiedzieli, że do wieczora jeszcze kilka dobrych godzin, a jakoś przyjemnie je trzeba spędzić...

Tymczasem Błędny rycerz i dziwny osobnik w krótkich spodniach, którego można byłoby zdefiniować jako barda, przyglądali się kłótni Nilfgaardczyka z garstką strażników.
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...
Bolokantak jest offline  
Stary 20-11-2009, 00:45   #16
 
Gloinfeln's Avatar
 
Reputacja: 1 Gloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie coś
Yavennir śnił.
Był w ratuszu, tym samym w którym rozmawiał z "komisją" w sprawie smoka.
Widział ludzi stojących w kolejce, oczekujących na swoją kolej.
Ale twarze ludzi zmieniły się.
Nie były to już twarze znudzonych wieśniaków, tylko jego towarzyszy z komanda.
Usłyszał z oddali okrzyk, a raczej jego części, okrzyk który był niemal identyczny z tym ,którym przywitał swoje komando .
- ...powitać ... towarzyszy, wiedźcie że na mym mieczu można polegać... nie zawiodę ... wszyscy będziecie równi , kto z wami zadrze ... -po czym nagle spokojny sen zmienił się w piekło. Piekło które pamiętał. Piekło które wryło mu się głęboko w pamięć:
Widział ogień i krew, przewrócone wozy kupców i resztki kupieckiej eskorty, rozpaczliwie broniące się przed członkami jego komanda.
Widział też postać wyczołgującą się z jednego z wozów, kobietę o długich kasztanowych włosach, chwile później skandującą coś , czego nie rozumiał, wykonującą skomplikowane gesty rękoma.
Widział ogniste inferno które rozpętało się chwilę później, jak czołgając się, ukrył się w lesie, i razem z tymi, którzy atakowali eskortę wozów z dystansu, patrzył na śmierć swoich towarzyszy i przyjaciół. Pamiętał ich trupy.
I ślady damskich butów wśród popiołów.

W tym momencie usłyszał wyraźnie w swoim umyśle zgryźliwy, kobiecy głos:-"Co za nuda, nie mógłbyś pomyśleć o czymś bardziej kreatywnym niż to?"-

Obudził się z wyrazem wielkiego zdziwienia na twarzy, rozejrzał się, po czym zobaczył, że ciągle jest w ratuszu, i chyba nikt nie zwrócił na niego uwagi, ale za to zniknęła jego sakiewka, co sprawiło że całkowicie zapomniał o śnie.

-Bloede pest!-zaklął cicho, sprawdzając czy na pewno nie ma już swojej sakiewki.
Nie miał.
-No dobra, może i mnie okradliście ,ale chciałbym zobaczyć wasze miny kiedy zobaczycie, że było tam 10 orenów.- Yavennir zrobił tak złośliwą minę, jak to tylko elfy potrafią, po czym już nie troszcząc się o zgubę, dotknął srebrnego wisiorka w kształcie smoka, wiszącego mu na szyi, wyobrażając sobie kim to będą jego przyszli towarzysze, i czy będzie tam ktokolwiek kogo warto poznać, i Myśląc:
-Ech... Żeby tylko był tam ktoś przyjazny. -
 
Gloinfeln jest offline  
Stary 26-11-2009, 00:04   #17
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Czarodziejka o dziewczęcej buzi wyszła z ratusza, wychwytując myśli okradzionego elfa. Podeszła do niego z uśmiechem, ledwo rejestrując sprzeczkę Nilgaardczyka ze strażą.
- Chyba będziemy pracować razem - powiedziała.
- Co? - odparł elf, szczerze zdziwiony tym prostym stwierdzeniem. Z pewnym opóźnieniem pojął, że ktoś przed nim stoi. Natychmiast zreflektował się:
- Czy szanowna pani czarodziejka także została przyjęta do grona łowców? - spytał, błyskawicznie chowając swój medalion pod koszulę.
- Zgadza się. Jestem Marilla - przedstawiła się, wciąż przyjaźnie uśmiechnięta.
- Ja nazywam się Yavennir Halssit. Wielcem rad, że będę miał zaszczyt "pracować" razem z czarodziejką… o ile walkę ze smokami można tak nazwać.
Podczas wypowiadania tych prostych słów, tysiące myśli pędziło przez głowę Yavennira. Sondowała mnie? Jeśli tak, to od kiedy? Niedobrze! W tym momencie przed oczami stanęła mu przeszłość… czarodziejka, wywołująca ognistą burzę. Jeśli ma takie umiejętności jak tamta, to nici z polowania… Swoją drogą, skąd ją tu przywiało? Nie wygląda na jedną z tych zakłamanych, nafaszerowanych po uszy mandragorą idiotów z Thanedd, wydaje się być całkiem miła... i sympatyczna... Yavennir zorientował się, że chyba polubił tę, wyglądającą na młodą, czarodziejkę.
Dziewczyna wychwyciła początek myśli elfa.
- Nie, nie sonduję cię. Po prostu słyszę. Trochę krzyczysz, niestety - zmarszczyła zabawnie nosek. - Ale postaram się nie słuchać. A w każdym razie postaram się zapomnieć, jeśli coś usłyszę.
- Krzyczę? – zdziwił się elf. - Wydawało mi się, że mówiłem cicho...
- Krzyczysz myślami, o to mi chodziło.
- Myślami? - Yavennir wydawał się przerażony tym, że każdy nawet początkujący mag mógłby go "usłyszeć". Silił się jednak na spokój. - Ciekawe... a czy można to jakoś poprawić?
- Można. To nie jest trudne - odpowiedziała. - O, choćby teraz - już jest trochę ciszej.
- Ehem... - na słowa Marilli Yavennir zaczął powoli odzyskiwać spokój. - A czy mógłbym wiedzieć, czym dokładnie się zajmujesz?
- Właściwie niczym - wzruszyła ramionami. - Skończyłam Akademię niecały rok temu. To za mało na jakąkolwiek specjalizację.
- Emm... - Elf najwyraźniej nie przywykł do tak długich rozmów, bo ewidentnie nie wiedział, co powiedzieć. - Ten... umm... Masz może już upatrzone jakieś sposoby na smoki? Albo na miejsce na nocleg?
- Nie na oba. A ty?
- Ja też nie - odparł rozbrajająco elf.- A nawet jeśli bym miał, to na razie cierpię na poważny brak gotówki - powiedział ze smutnym uśmiechem, klepiąc puste miejsce przy pasie, gdzie niedawno spoczywała sakiewka. - A medalionu nie sprzedam, choćbym miał z głodu zdechnąć - dokończył w myślach.
Zastanawiała się chwilę. Zlustrowała rozmówcę raz jeszcze – ponura twarz, teraz, rozświetlona nieco uśmiechem, całkiem przystojna. Dwa miecze, z pewnością nie na pokaz. Szczere myśli. Ładne, szaroniebieskie oczy… W końcu wzruszyła ramionami.
- No przecież nie możesz spać na rynku. Zapłacę za ciebie - uśmiechnęła się. - Oddasz mi potem… albo i nie - mrugnęła.
- Czy czasem się nie przesłyszałem? - powiedział szczerze zdziwiony Yavennir. - Zaproponowałaś mi nocleg na twój koszt? - Elf był tak zdziwiony dobrodusznością dziewczyny, że nie mógł uwierzyć własnym uszom. Do tej pory ze strony ludzi spotykały go wyzwiska i mniej lub bardziej jawna pogarda, a tutaj nagle prawie nieznajoma czarodziejka oferuje mu nocleg na jej koszt? Albo mi się wydaje, albo jacyś bogowie zesłali anioła na ziemię i przyoblekli go w postać magiczki, by pomagał wszelkiemu co żywe, pomyślał.
- Zgoda, chętnie przystanę na twoją propozycję. Jestem ci dozgonnie wdzięczny. Proszę , weź to, póki nie spłacę długu - rzekł, ściągając ze swojej szyi piękny, srebrny wisiorek, przedstawiający smoka z najdrobniejszymi szczegółami. - Tylko proszę - nie zgub go. Jest dla mnie bardzo ważny.
Dziewczyna spojrzała na wisior i zabrakło jej tchu. Podniosła go do oczu, pogładziła idealnie oddany pysk, w którym wyczuwała nawet poszczególne kły.
- Nie, to za wiele... - zaczęła mówić, ale zdała sobie sprawę, że palce nie chcą wypuścić tego cuda.
Założyła go zatem na szyję i ukryła pod suknią. - Nie zgubię go, na pewno. Nie musisz się śpieszyć ze spłatą długu... chętnie zaopiekuję się dłużej takim dziełem sztuki - uśmiechnęła się.
- To nie tylko dowód mojej uczciwości, ale też mojego zaufania dla ciebie. Proszę cię, nie rób z nim nic, co uniemożliwiłoby jego odzyskanie. Jak już mówiłem, jest dla mnie naprawdę cenny, i nigdy nie pogodziłbym się z jego stratą. - oznajmił Yavennir, jeszcze bardziej poważniejąc. Po chwili jednak jego rysy złagodniały nieco i dodał o wiele weselej:
- No, skoro element spłaty mamy za sobą, chodźmy do karczmy, bym mógł wreszcie chociaż trochę się u ciebie zadłużyć. Bo póki co mówimy o nieistniejącym długu, nieprawdaż? Moim zdaniem czas to zmienić!
- Racja jak dwa a dwa cztery! – roześmiała się i potrząsnęła głową, odrzucając włosy na plecy. Słońce zabłysło miedzią na kasztanowych lokach. Gwizdnęła cicho, przywołując objuczoną złotawą klacz, która grzecznie podreptała za nią. - Chodźmy więc!
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline  
Stary 01-12-2009, 20:35   #18
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Twarz maga stężała momentalnie, jego rysy stwardniały a usta stworzyły pionową kreskę. Silne dłonie zacisnęły na krawędzi stołu. Czekał, czekał aż Zerikanka wyjdzie. Jednak nie wybuchł wtedy, wziął głęboki wdech i odezwał się telepatycznie do Keiry.
-Wybacz ale czy Ciebie doszczętnie pojebało? Myślałem, że plotki jakobyś myślała dupą nie mózgiem były fałszywe. Po chuj mówiłaś jej o anomali. Czyżbym źle pamiętał i była to wiadomość dla każdej przybłędy?
Gdyby w umyśle można było krzyczeć Sebastian darłby się właśnie na całego. Palce zaciśnięte na stole pobielały.
-Uważaj, chłopcze. Uważaj, bo póki co to ja tu dowodzę. Ta kobieta i tak nic ciekawego nie zrobi, więc nie ma się czym przejmować. Zresztą. Nie ty powinieneś wypytywać mnie, nie uważasz? Poza tym nie powiedziałam JAKIEJ anomalii. Równie dobrze mogłaby to być geograficzna zabawa.
-Uważaj dziewczynko bo Ty z tego co wiem jedynie dobierasz mi współpracowników. Rządzi tu Rada a że chwilowo ją przedstawiasz... Samo wspomnienie o anomalii może ją zaciekawić i skłonić do poszukiwania na własną rękę, ta kobieta nie jest tępa. Powiedz mi słonko, kto do kurwy nędzy wpadł na to by robić zbieraninę z ulicy. Elf i rycerz, może jeszcze kurwa czarnego zaprosimy do ekipy.
-Nie uwierzysz, pajacu, ale to Rada sobie to ubzdurała. A głównymi orędownikami byli Carduin i Xeavy, czyli męska część zbiorowiska. Triss i Filippa wstrzymały się od głosu, a ja byłam przeciwna. Ale widzę, że TY nie mając pojęcia, o czym mówisz, wyrzucasz mi coś, tak? A powiedz mi, nie wygląda to lepiej, skoro mamy multirasową ekipę, o ile można tak to nazwać? Nie pokazuje to ludzkiego oblicza magii, którego brakuje już wiele, wiele lat? A może masz coś przeciwko Nilfgaardczykom? Chociaż z drugiej strony nie chciałabym mieć żadnego z nich wśród drużyny mającej zajmować się takimi sprawami. Masz jeszcze jakieś wątpliwości, wielki magu?
-Tak mam wątpliwości. Dostaję niezgraną ekipę, która nie potrafi współdziałać. Myślisz, ze mieszkańcy tego miasta będą się przejmować czy uratował ich rycerz, czarny i elf czy trzech najemników wyglądających na zakapiorów? Nie. Jednak zmieniasz temat ze swojej niekompetencji. Czy może rada kazała ci również dawać delikatne sugestie co do prawdziwego celu misji osobom uznanym za niebezpieczne?
-Osoby uznane za niebezpieczne nie mają szans akurat w starciu z dwoma magami, chyba, że są wiedźminem. Zresztą Rada nie kazała mi niczego. Oprócz nakazu rekrutacji. Nawet nie musiałam z tobą współpracować. Zresztą nie lubię najemników, bo znakomita większość nie ma zasad. Znają się tylko na robieniu pieniędzy, a wiesz, że w okolicach anomalii może siedzieć ktoś bajecznie bogaty. A wtedy nasze pięć tysięcy pójdzie w piach. W zasadzie to nawet twoje pięć tysięcy, bo przecież ty dostaniesz największą część, bo tamci... hm... ty sobie jakoś poradzisz, a potrzebowałam takiego maga, który nie należy do kapituły i rady. Gdyby nie to, to sama bym tam poszła. Poza tym gdyby to byli najemnicy to nie przyniosłoby to korzyści dla Rady i Kapituły. A jako zrzeszony mag powinieneś wiedzieć coś o potrzebie wzrostu magii w oczach zwykłych ludzi. Jak się nie pospieszymy to może się powtórzyć sytuacja z rebelii Falki. Rozumiesz, co to znaczy, czy za gówniaty na to jesteś?
Sebastianowi zabrakło słów, nie... Zabrakło mu myśli. Nie lubi najemników bo są łasi na pieniądze? To tak jakby nie lubić szewca za to, że robi buty za pieniądze. Do tego kim innym był chociażby elf którego przyjęli?
-Ale magia wzroście w oczach ludzi. Jak samotny czarodziej pokona potwora, któremu nie dała rady multirasowa drużyna rębajłów. Zerikanka odporna na bezpośrednie działanie magi? Jak postanowi przeszkodzić mi będą problemy ale to już moje problemy, kto je stworzył to inna sprawa... Rebelia Falki? Przecież nie znamy natury anomali, do tego nie trzeba działać szybko a pewnie.
-Nie znamy natury i dlatego właśnie trzeba działać szybko. Bo może być tak, że jak już poznamy to będzie za późno. Poza tym nie wiem, czy tam będzie potwór. Podejrzewam, że tak. Poza tym Zerrikanka jest odporna na skanowanie. O innej magii nie wiemy. Tylko psionika, mój drogi, tylko psionika.
-Moja droga koleżanko, to, że nie wiemy nie znaczy że tak jest. Tarcze antymagiczne odbijające pioruny kuliste są mniej skomplikowane od psioniki. Zresztą jak mówiłem to mój problem i to nie za duży. Jak na mój gust nie ma potwora za to jest ktoś nie potrafiacy władać mocą. Niekontrolowany wybuch chociażby telekinetyki lub gorzej pirotechniki. Mniejsza z tym. Kończmy tą farsę, rzygać mi się już chce.
-Ale wyhaczyć amulet przeciw psionice jest łatwiej niż przeciw piorunom kulistym. A jak chce ci się rzygać, to okno jest za tobą.
-Nie dzięki. Spojrzę na drogą komisje i znów mi się zachce.
-Pohamuj języczek, gówniarzu, bo sobie napytasz biedy.

-Spróbuj szczęścia kotku. Pokaż swój temperament i to jak adepci magi są zgodni. Tak zgodni, że rozwalili półmiasta.
-Nikt tu niczego nie będzie rozwalał... Ten kotek to ma być propozycja? Jakoś mało wyrafinowana.

-Wybacz ale anorektyczki po trzydzieści kilo mnie nie interesują. Drażni Ciebie fakt, że jesteś jedyną znaczącą czarodziejką o której się nie mówi, że ze mną spała.
-Nie wiem, skąd sobie wyjąłeś te trzydzieści kilogramów, ale patrząc po kościach, to z dupy. Poza tym bredzisz. Ze znaczących czarodziejek to prędzej wymienię te, które spały z tobą, niż te, które nie spały. A ludzie pieprzą. Nie wiem, czy spałeś z którąkolwiek, a ze mną już na pewno nie. Musisz się nieźle postarać o to.

-Wybacz kotku ale jak mówiłem nie jesteś w moim typie. Skończmy już ten żenujący spektakl. Dobrze, że nikt go nie słyszy. Powstrzymaj się teraz proszę od rzucania haseł geograficznych.
-Pieprz się, synku. Byle z dala ode mnie.

-Wolę z kobietami.
-Najpierw sobie kuśkę zamontuj. Wtedy możesz startować.

-Nie mów o czymś czego nigdy nie widziałaś. Sama mi za to przyganiałaś.
-Ja nie widziałam? A to dobre. W życiu jedna osoba nie miała czasu tylko, bo akurat się spieszył po Dziecko Niespodziankę. Poza tym miałam to, co chciałam.

Sebastian nie miał sił nawet by się silić na ripostę, wyzywali się jak grupka uczniów ze szkółki przy świątynnej. Keira zresztą zachowywała się jak dziewica, która zaperza się, że nią nie jest i wymyśla niestworzone historie lub gwardzista, którego jedynym argumentem jest "a wpierdol chcesz?". Westchnął i spojrzał znudzony na "koleżankę".
-Nie rozpowszechniaj plotek. Szczególnie na swój temat. Robiłabyś to chociaż przez kogoś jak reszta Twoich koleżanek z Loży.
Na całe szczęście drzwi się otworzyły i nowy kandydat przeszkodził Keirze w kolejnej jakże błyskotliwej ripoście.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 02-12-2009, 00:20   #19
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
Następnym kandydatem był Nilfgaardczyk, który tylko sobie znanym sposobem został przepuszczony przez strażników. Keira stała jak wryta, wyglądała, jakby siłą powstrzymywała się przed otwarciem ust. Burmistrz zdawał się drzemać, poświstywal cicho, a z ust na niebieski kubrak ciekła mu strużka śliny. Przybyły również wydawał się zaskoczony. Tylko z twarzy Sebastiana nie dało się wyczytać żadnych emocji.

Yavennir i Marilla udali się w kierunku karczmy "Pod wesołym Dzikiem", mijając po drodze tłumy zawiedzione wracające do domów. Kiedy wreszcie udało się im dopchać do karczmy, podbiegł do nich stajenny i zabrał konia czarodziejki, wspominając tylko że zapłaci w barze. Marilla nie miała nawet okazji zobaczyć jego twarzy.
Weszli do arczmy. W środku stały dość długie ławy, w większosći okupywane przez mężczyzn siąpiących piwo, grających w kości czy po prostu dyskutujących. Kobieta, jedyna, na całą karczmę siedziała obok drugich drzwi, po prawej stronie. Wszyscy byli uzbrojeni. Karczmarz zauważyl wejście elfa i czarodziejki. Nie podszedł jednak, czekając aż ci wybiorą sobie jakieś miejsce.

Zerrikanka wyszła z ratusza. Bez pośpiechu przeszła przez mocno już przerzedzony rynek, odebrawszy uprzednio konia od straników, przy których nadal stał dziwny osobnik w krótkich spodniach i błędny rycerz, wokół którego kręcił się giermek. Tiikeri ruszyła w kierunku północnej bramy, mijając zupełnie obojętnie stoiska z różnymi towarami dla miejscowych egzotycznymi, a dla niej codziennymi. Północna brama była otwarta, więc kobieta wyjechała przez nieą bez najmneijszych problemów. Bezproblemowo nie ujechała nawet mili. W pewnej chwili, jadąc przez las usłyszała świst, a potem stuk. Spojrzała w kierunku dźwięku - strzała.
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...
Bolokantak jest offline  
Stary 10-12-2009, 21:28   #20
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Marilla wybrała stół, przy którym siedzieli ludzie najmniej rokujący kłopoty - bójkę, zaczepki czy cokolwiek innego. Gestem wskazała go Yavennirowi.
Usiedli. Po chwili obok wyrósł karczmarz.
- Proszę o ciepły, pożywny posiłek dla dwu osób. Sam wiesz, co masz dobrego w kuchni, zdaję się na ciebie. Ponadto będziemy chcieli noclegu. Najlepsze byłyby dwa pokoje, ale może być jeden z dwoma łóżkami, jeśli masz tłok, a pewnie masz...
Zerknęła na elfa, szukając potwierdzenia dyspozycji.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172