Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-10-2009, 22:59   #1
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
[wiedźmin] Ostrze Wędrowca

Pięć lat. PIęć lat już minęło od pamiętnej bitwy pod Starymi Pupami, obecnie nazywaną, jakże dumnie, Bitwą pod Brenną. W odległej Wyzimie szalała plaga Catriony. Okolice Miechunowych Uroczysk jak zwykle obfitowały w rozmaitej maści potwory i inne dość nietypowe zdarzenia, a po gościńcach ostatnio rozwieszano listy, namawiające do przyjazdu do Razwanu. Podobno grasowała tu jakaś potwora, a suma, na którą opiewano kontrakt wynosiła 5000 orenów. Nic więc dziwnego, że zjawił się tu wędrowny bard Kubrak Demius, znany szerzej jako Dziki. Nikt nei miał prawa być zdziwiony, bo ponoć sam mistrz Jaskier mawiał, że "tematy do ballad to nie szyski i na drzewie nie rosną". Ponoć, bo źródło, które to przekazało nie było zbyt pewne, a był nim mocno wstawiony Yarpen Zigrin, dowódca Mahakamskiego Hufu Ochotniczego, podczas opowiadeści o polowaniu na złotego smoka. Które jak wszystkim wiadomo nie istnieją i istnieć nie mogą. Bard mógł zauważyć tłumy przed ratuszem, z którego to najbardziej wyróżniał się wcale dobrze zbudowany człowiek na ogromnym, bojowym koniu. Jeździec w czerwonym stroju, koń w zbroi płytowej... To musiał być błędny rycerz. Wokół niego kręcił się giermek z kuszą. A najlepsze dla barda było to, że wokół takich powstawały legendy i najciekawsze ballady, epickie do granic możliwości, ale publika to lubiła. Obok niego na innym rumaku, siedział człowiek w czarnym płaszczu ze srebrynymi zdobieniami. Każdy mógł się łatwo zorientować, zę miał on coś do czynienia z Nilfgaardem. Obaj rozmawiali wesoło, a giermek stał i wypatrywał oczy za siebie, na piękną kobietę na złotokasztanowym koniu. Mało kto wątpił, że to czarodziejka. A każdy, kto wątpił, był w błedzie. O ścianę ratusza stała oparta Zerrikanka. Od dłuższego czasu obserwowała magiczkę, z którą tu przybyła. Jakoś tak wyszło, że we dwie podróżowały od Mariboru. Niby dziwne, ale niezbadane są wyroki bogów... Jeśli ktoś w nich wierzy. Inna rzecz, że ani jedna, ani druga nie wierzyła.
Razwan przez wzgląd na ostatnie wypadki naprawdę tętnił życiem, a najwięcej było tu poszukiwaczy przygód, którzy kłębili się przed ratuszem, a z których większość wychodziła smutna, nierzadko zapłakana, odbierając od strażników swoje konie. W kolejce wewnątrz stał blady, ponury elf. Przed nim był tylko jeden mężczyzna, wezwany właśnie do środka. W drzwiach mignęły mu trzy postacie. Jedną z nich byl tłusty mężczyzna za biurkiem, drugą niewysoka kobieta w blond włosach, trzecią mężczyzna, wyglądający ponad wszelką wątpliwość jak najemnik. Wystrój wewnętrzny ratusza nie wskazywał na bogactwo. Mimo marmurowych ścian, nie było tu wielu cennych rzeczy. No może jeden jedyny zdobiony zegar na kominku. Po chwili elf został wezwany do pokoju, z którego przed chwilą wyszedł kolejny zapłakany mężczyzna.
Elf na wejściu już poczuł ukłucie Mocy.
- Ten zostaje. Wołać następnego - powiedziała kobieta w blond włosach. Kolejki ubywało...
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...

Ostatnio edytowane przez Bolokantak : 18-10-2009 o 23:25.
Bolokantak jest offline  
Stary 19-10-2009, 20:05   #2
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Właścicielka złotokasztanowej klaczy z wolna traciła humor. Miała wrażenie, że kolejka w ogóle się nie porusza, a razwański ratusz wraz z przyległościami nie był zbyt ciekawym obiektem obserwacji. Ciężki wzrok Zerrikanki też nie pomagał w zachowaniu pogody ducha.
Rozejrzała się dokoła i zauważyła gapiącego się giermka. Pochwyciła jego spojrzenie i posłała mu promienny, pełen słodyczy uśmiech - ot tak.
 

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 19-10-2009 o 21:14.
Rhaina jest offline  
Stary 19-10-2009, 23:02   #3
 
ZBGfromWPC's Avatar
 
Reputacja: 1 ZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie cośZBGfromWPC ma w sobie coś
I wjechał także on jednak na swoim bardzo spłowiałym wierzchowcu z początku nie wzbudził zainteresowania. Dopiero gdy zsiadł i wziął pod pachę swój nieodłączny instrument i łuk ludzie zaczęli zwracać na niego uwagę.
- Patrzcie to on. To Dziki. To ten śmieszny Bard.
On zaś nie chcąc zbyt dużego zainteresowania, bynajmniej na razie zszedł w bok i obserwował bacznie co będzie działo się wokół. Obserwował plac, zastanawiając się czy chociaż jedna dziesiąta z nich jest pewna po co tu przybyła. I stwierdził, że raczej nie. Pogładził się po swej brodzie i ponowił spojrzenie. I to o nich mam układać ballady, pieśni? - pomyślał. I doprawdy 2/3 ludzi, będących na rynku sprawiało wrażenie jakoby mieli się przestraszyć pierwszego większego dzika a co dopiero potwora.
Spoglądał dalej i ujrzał kilka osób, które niewątpliwie nadały się by do ballad. Kubrak nie zamierzał jednak pisać swoich pieśni w oparciu o bajdy usłyszane od innych. Jego zamierzeniem było uczestniczyć w opisywanych wydarzeniach. Może nie z pierwszego rzędu ale jednak być jak najbliżej wydarzeń, ponieważ tylko to pomoże mu osiągnąć cel do jakiego dążył. Celem tym była prawda. Nienawidził on bowiem zakłamanych legend i innych wmawianych dzieciakom ale i dorosłym bzdur.
Stał i obserwował ale wypadało wreszcie ruszyć do środka i uprzedzić tych którzy stoją w kolejce. Nie udało mu się jednak. Za dużo było tam osiłków a wyjęcie łuku, który był w tym wypadku jedyną obroną Demiusa za długo by trwało. Z pomocą przyszedł mu jednak dawny druh z jego rodzinnego miasta i razem stanęli chyba jakoś w samej czołówce kolumny.... zaraz obok pięknej czarodziejki.
 
__________________
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
ZBGfromWPC jest offline  
Stary 20-10-2009, 22:47   #4
 
Kambion's Avatar
 
Reputacja: 1 Kambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwu
Rycerz Rudolf o szlachetnie garbatym nosie lekko się skrzywił na kolejną złotą myśl nilfgardczyka po czym obejrzał się na giermka Żakuja który niedawno co wygramolił się z wozu który to miał zaszczyt powozić i oporządzać. Rycerz spostrzegł jak Żakuj wyciągał kuszę z wozu podstępnie spoglądając na niewiastę która siedziała na złotokasztanowej klaczy .- Łapserdaku odłóż tą kuszę, potrzebna ci nie będzie! Do mnie ale to żwawo! -Giermek rzucił broń na wóz i podbiegł do swojego pana. Żakuj wskazał ręką na ową niewiastę która wzbudziła w nim takie poruszenie. - Panie wiedźma ! - Giermek łapskiem wskazał na czarodziejkę. - Podobno przemienia rycerzy w ślinę ropuchy, a kto waży się ją tknąć okryje się krostami i będzie sikał mułem aż przez siedem pokoleń! -
Rudolf rąbnął swego pachołka tarczą ten jedynie zakrzyknął. Słowa Żakuja wzbudziły niepokój wśród obecnych którzy jakoby odsunęli się od niewiasty i uważali coby nie okryć się krostami. Rycerz spojrzał na tą gromadę która do budynku toczyła się drzwiami do budynku. - Łapserdaku leć tam żwawo między chamów i obacz czy do izby prędzej się dostać nie da.-Żakuj zaraz poleciał w tłum i zaczął się dopychać i przepychać do wnętrza z innymi. Rycerz przetarł w tym czasie czoło i obrócił się w stronę damy. - Pani racz wybaczyć mu jego grubiaństwo, to Żakuj mój giermek jest nieokrzesany jednak sprytu mu nie brakuje i potrafi zwęszyć każdy trop....
 
__________________
"Robimy naprawdę dużo... bardzo dużo... aż trudno wymienić."
Kambion jest offline  
Stary 21-10-2009, 15:53   #5
 
Veronus's Avatar
 
Reputacja: 1 Veronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie cośVeronus ma w sobie coś
Valir był zajęty tłumaczeniem niedawno spotkanemu rycerzowy, wyższości Cesarskiej myśli militarnej, gdy jego rozmówca przywołał do porządku swojego giermka. "Ehh tak to się kończy jak pozwala się czarodziejom i innym wiedźmą biegać bez kontroli. Powstają głupie plotki.''- pomyślał rycerz. Oczywiście zdawał sobie sprawę z potęgii jaką stanowiła magia, nie oznaczało to jednak że magów należy się bać. Ostrzę rozwiązywało problem maga tak samo dobrze jak i problemy z takimi naprzykład zbójami.

Nilfgaardczyk poświęcił czarodziejce lekkie skinienie głową i zwrócił się do Rudolfa.
-Nie sądzisz waćpan iż rycerstwo winno być wpuszczane przodem, a nie tłumśić się w smrodzie z resztą pospulstwa ? Zaprawde pech to dla was iż ostatnia wojna nie zakończyła się zdecydowaną wygraną Cesarza. Tedy był by tu przynajmniej jaki porządek. To daje mi ochotę na rozpędzenie tego hultajstwa...
 
Veronus jest offline  
Stary 21-10-2009, 16:46   #6
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
"Panie, wiedźma! Podobno przemienia rycerzy w ślinę ropuchy..."
Promienny uśmiech czarodziejki znikł jak starty ścierką. Przez krótką chwilę absolutnie nie przypominała potężnej czarodziejki - już prędzej skrzywdzoną, ufną dziewczynkę. Trwało to mgnienie oka. Nim ktokolwiek na nią spojrzał, była już zupełnie opanowana. Tylko piegowate policzki, z natury barwy mleka, pobielały jeszcze bardziej. Gdy odezwał się rycerz, wróciły jej ciut zdrowsze kolory.
- Przyjmuję przeprosiny - odparła krótko, z uprzejmym skinieniem głowy.
 
Rhaina jest offline  
Stary 22-10-2009, 21:25   #7
 
Gloinfeln's Avatar
 
Reputacja: 1 Gloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie cośGloinfeln ma w sobie coś
Najemnik zignorował słowa kobiety i zatrzymał elfa prostym gestem ręki.
-Nie wszyscy z nas potrafią poznać czyjś potencjał na pierwszy rzut oka. Przedstaw się.-
młody elf popatrzył się na nich, po czym odpowiedział z, mogło by się wydawać, lekko znudzoną miną -Jestem Yavennir Halssit, i za odpowiednią opłatę jestem gotów wam służyć moimi umiejętnościami.-
-Jakie to umiejętności?-
-Głównie walka, i tropienie, skradać się też potrafię ewentualnie mógłbym trochę zabawić towarzystwo.-elf skrzywił się- ale od razu uprzedzam, nie wymagajcie ode mnie żadnego strzelania .-
-Społeczeństwo jest dość nietolerancyjne... Potrafisz trzymać nerwy na wodzy i nie dać się sprowokować jakiemuś chamowi?-
-Zazwyczaj nie zwracam na takich uwagi, choć w moim komandzie bywało różnie. -
-Rozumiem. Jak rozumiem służyłeś??-
- W Scoia-tael? tak. ale odłączyłem się od tych marionetek Nilfgaardu jeszcze przed wojną.-
-Rozumiem. Powiedz mi jeszcze czy jeździsz konno?-
hm -tu Yavvenir przez chwilę się zamyślił. -nie, ale skoro jest to wymagane ,
to szybko się tego nauczę, i nie będę spowalniał marszu-
Sebastian lekko się uśmiechnął.
-Ostatnie pytanie. Spotkałeś się już z potworami?-
-Jak na razie tylko tymi z gór sinych. Raz z moim komandem musieliśmy także ubić wywerna.- w tym momencie Yavennir zamilkł i bardzo spochmurniał, jakby mówił o jakimś bardzo smutnym wydarzeniu.
-Rozumiem. Cóż... Tak jak Keira mówiła jesteś przyjęty. Staw się tu wieczorem. Jakieś pytania? -
-Jak na razie żadnych. jeśli będę jakieś miał, zadam je już na miejscu spotkania. -
-Dobrze. Cóż... Do zobaczenia-
-Yavennir tylko skinął głową ,po czym bez pośpiechu wyszedł z pomieszczenia, i oparł się o ścianę ratusza, około 2 metry od drzwi wyjściowych, rozmyślając nad swym przyszłym losem.
 

Ostatnio edytowane przez Gloinfeln : 25-10-2009 o 12:25.
Gloinfeln jest offline  
Stary 25-10-2009, 14:48   #8
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Myślała naiwnie, że w Mariborze będą jakieś zlecenia, którymi będzie mogła się zająć...
Maribor spore miasto, myślała kiedy podążała do niego, więc sporo problemów, a co za tym idzie, sporo osób, które te problemu tworzą.
Nie pomyliła się, ale, mimo wszystko, nikt jej niczego nie zlecił i już po dwóch dniach stwierdziła, iż dalsze przebywanie w tym mieście nie ma sensu.

Kolejnym punktem na jej planie miała być Wyzima, Stolica Temerii, jednakże miała szczęście. Natknęła się na pięcioosobową grupę żołnierzy, którzy zamierzali przebyć drogę do Razwanu.
W tejże twierdzy lub jej okolicach, jak głosili mężczyźni, podpierając się odpowiednim zwojem, szalało jakieś potworzysko, za którego oferowano pięć tysięcy orenów.

Zerrikanka nie dałaby temu wiary i nie podjęłaby się tego, gdyby nie pisemne potwierdzenie autentyczności słów oraz owa suma, przekonująca każdego, że warto podjąć się zlecenia.
Kobietę przekonywała jeszcze o jednym. Nikt nie rozdaje takiej kwoty za byle co i byle komu. To z kolei znaczyło, że zadanie jest trudne, natomiast owe stworzenie mocno zalazło za skórę osobom przebywającym w Razwanie.

Dlatego też wyruszyła razem z najemnikami, o których dowiedziała się trochę, jako że byli wygadanymi osobnikami. Służyli pod królem Foltestem w bitwie pod Brenną, ale po wojnie, z braku zajęcia w służbie wojskowej, stali się najemnikami.
Wystąpili z armii Temerii, czego obecnie żałowali, ponieważ zajęcia i wśród jak na lekarstwo, a płaca nieregularna. Czasami wogóle jej nie było.

Brak pieniędzy w sakiewkach doskwierał im równie mocno jak jej, dlatego też zdecydowali się wyruszyć, by przyjąć zlecenie.
Wesoła kompania powiększała się, gdyż przyłączyła się do nich również czarodziejka, jak się okazało, również zmierzająca do Razwanu.

W takim właśnie składzie dotarli do twierdzy, w której zgromadziły się tabuny ludzi, okupujących ratusz. Było do przewidzenia, że tyle osób zgromadzi się na wieść o pięciu tysiącach orenów.

Obecnie stała przy ratuszu, oczekując na swoją kolej przyjęcia, jednocześnie wzbudzając zainteresowanie ludzi. Nie często widzieli rodowitą Zerrikankę, a teraz stała razem z nimi, odziana w skórzaną zbroję, dopasowaną do smukłego ciała.
Ów ciemnobrązowy pancerz nie posiadał rękawów, przez co swoboda ruchów kobiety była nieograniczona. Ponadto wydawał się mocny i jednocześnie elastyczny, chroniąc wysoką posiadaczkę.
Zdecydowanie zbroja przybyła razem z Zerrikanką o bardzo egzotycznej urodzie.

Ową egzotyczność podkreślały czarne, związane włosy, sięgające do połowy pleców, nie zasłaniające dużego tatuażu tygrysa, po lewej stronie szyi, wychodzącego spod zbroi.
Był tam wściekły pysk zwierzęcia, wyglądającego jak żywy. Jego dzikie, niemalże nieludzkie spojrzenie było identyczne do tego, jakie skrywały ciemne oczy właścicielki.
Również uśmiech przypominał tygrysie obnażenie zębów nie tylko przez wyraz twarzy, ale także w skutek długości kłów, dłuższych niż u każdego człowieka.

Tatuaż drapieżnika musiał schodzić niżej, ponieważ na jej rękach widać było rysunek na ciele, prezentujący pasiaste łapy, niknące pod rękawicami sięgającymi połowy przedramion.
Materiał na tą część odzieży ochronnej był identyczny do tego, z którego stworzona była zbroja.

Niżej znajdował się gruby pas, gdzie zawieszone były dwie szable, ukryte w pochwach, tak jak sztylet na lewym udzie i długi nóż na prawym. Oba ostrza znajdowały się na zewnętrznej stronie nogi.

Drapieżna, lecz jednocześnie niezwykle piękna oraz niebezpieczna kobieta, której wzrok prowokował, czekała jedynie na rękę jakiegoś mężczyzny, którą gotowa była uciąć lub na wyciągnięte ostrze, na co z chęcią by odpowiedziała.

Stała, przyglądając się ludziom, a oni przyglądali się jej. Przyzwyczaiła się już do tego, jednakże lubiła momenty, w których inni odwracali spojrzenia pod naporem dzikości większej niż psa ze wścieklizną, maniakalnie mordującego wszystkich mieszkańców wsi.

Przesunęła się do przodu, ponieważ kolejka zmniejszała się powoli...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 26-10-2009, 15:18   #9
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja była irytująca, Rada zamiast nająć sprawdzonych najemników, zgraną hanze robi jakąś łapankę z ulicy. Sebastian szybko zrezygnował z zadawania pytań zdając się na sondowanie Keiry. Magiczka wydawała jeden wyrok - odrzucony. Jedynym wyjątkiem był elf, ten ewidentnie spodobał się czarodziejce, jego ugruntowane pogląd i wewnętrzna siła mogły się przydać. Sebastian popatrzył zmęczony na drzwi za którymi zniknął elf, właśnie wchodził następny kandydat: krzepki ale niski brodacz przypominający bardziej krasnoluda niż człowieka. Wszedł i popatrzył niepewnie na nich zatrzymując wzrok na Keirze, nic dziwnego miał do wyboru jeszcze zakazany ryj Sebastiana i tłustego burmistrza. Brodacz ewidentnie się denerwował, czekał aż komisja zadecyduje, Sebastian widział w nim niepewność i znał wyrok Keiry. Utkwił znudzony wzrok w ścianie. Po paru sekundach padło przewidywane przez Sebastiana:
-Nie nadaje się. Następny.
Brodacz patrzył chwilę na nią.
-Ale dla dlacze...
-Bo tak.
Sebastian wszedł mu brutalnie w słowo. Brodacz, naprawdę wielkie chłopisko patrzył na nich z niezrozumieniem jak dziecko. Sebastian wstał i w kilku energicznych krokach znalazł się przy nim. Wyzimczyk mimo, że krzepkiej postury wyglądał przy brodaczu jak ułomek, szczególnie, że wzrostem się nie wyróżniał. Mimo to było widać kto z nich jest prawdziwym wojownikiem, brodacz miał wzrok niepewny a gdy Sebastian podszedł do niego cofnął się odruchowo. Patrzyli przez chwilę na siebie w końcu niższy się odezwał.
-Wyjdź. Natychmiast.
Mówił cicho i spokojnie, brodacz odwrócił się i wyszedł.
"Na pewno kowal."
Sebastian popatrzył na Keire i burmistrza odezwał się ale słowa kierował ewidentnie do czarodziejki.
-Przerwa.
Kobieta lekko się skrzywiła ale nie skomentował, burmistrz patrzył na nich lekko przestraszony, nie w smak mu było gościć u siebie dwójkę magów. I to jednego zdrajce. Gdyby to od niego zależało... Myśli burmistrza były tak wyraźne, że Sebastian czytał je niemal odruchowo. Wyszedł przed karczmę.

Gospoda stała przy placu targowym, zwykle zapełnionym przez przekupni, dzisiaj do handlarzy dołączyli "najemnicy". Najemnicy! Jakie dumne słowo. Połowa z obecnych to dzieciaki, którym zachciało się przygody i kasy. Sebastian bez problemu rozróżniał prawdziwych najemników od mieszczan i chłopstwa. Strzelanie do około oczami, nadrabianie minął, nerwowe spoglądanie na zawodowców i co raz dotykanie broni jakby się upewniali czy nie zginęła.
Mag wychodząc wpadł na dwójkę wyrostków, którzy szykowali się do wejścia. Warknął coś a oni odskoczyli wpadając na kogoś. Ten ktoś popchnął ich...
-Spokój!
Krzyk czarodzieja rozniósł się po placu.
-Dość tych burd! Jesteśmy zmęczeni i wkurzeni! Jeśli przyjdzie jeszcze jeden kowal czy inny bednarzy, który w życiu broni nie trzymał wywalimy na zbity pysk! Mistrzyni Metz jest mało cierpliwa a wkurzona czarodziejka jest gorsza od żmii! Wszyscy, którzy nie stawali nigdy zbrojnie ani nie dysponują ciekawymi umiejętnościami mogą odejść! Chyba, że wolą wkurzyć magiczkę!
Wyzimczyk nie czekał na rezultat zabrał się i wszedł z powrotem. Dwaj, którzy na niego wpadli już się ulotnili. W środku przywitał go sztuczny uśmiech Keiry i ironiczna uwaga, na szczęście telepatyczna.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 26-10-2009, 21:01   #10
 
Bolokantak's Avatar
 
Reputacja: 1 Bolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie cośBolokantak ma w sobie coś
Nie miałeś już nic innego do wymyślenia, co, Sebastian? Dobrze, żeś tam ich nie pozabijał
- No nic, jeśli już nie mamy nic innego do zrobienia to zajmijmy się dalszą rekrutacją - powiedziała Keira, kończąc teatralnym westchnięciem. Rozległo się "następny" i do sali wtoczył się barczysty krasnolud. Pijany.
- Temu panu podziękujemy - powiedziała Keira, wskazując drzwi. O dziwo przedstawiciel brodatego ludku wyszedł bez przynaglania i powtarzania. Sebastian mógł śmiało podejrzewać, że Metz pomogła sobie magią, ale pewien być nie mógł.
- Następny! - rozległo się już kolejny raz w korytarzu. Rozlegało się jeszcze wiele razy. Słońce już minęło zenit, gdy wreszcie błędny rycerz dopchał się do wielkich odrzwi. Na wołanie następny wszedł. I, o dziwo usłyszał, że zostaje.

Zarówno on, jak i magiczka musieli zostawić swoje konie u strażnika przed ratuszem. Zerrikanka wyglądała na zadowoloną, z obrotu sprawy, a zwłaszcza z tego, że nie trzeba stać na śmierdzącym placu, na którym znajdowali się już od kilku dobrych godzin. Przed nimi do pałacu wlazł jakiś dziwny mężczyzna w krótkich spodniach. Bez trudu można było go sklasyfkiować jako barda i wędrownego śpiewaka.

Tymczasem na placu Zakuj dzielnie stał przy koniach. Wierzył w zaszczytny i wzniosły cel swej misji. Nilfgaardczyka zatrzymali przed ratuszem i z nieznanych przyczyn nie chcieli go za nic dopuścić. Zdawali się być głusi na tłumaczenia i inne próby persfazji.
 
__________________
I'm the Lizard King...
Wszyscy są inni, tylko ja jestem taki sam...
Bolokantak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172