Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2010, 13:22   #11
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Josef usiadł przy stole na przeciwko Gweniana. Z wyraźnym zadowoleniem spoglądał na na stół, na którym co chwila pojawiały się nowe potrawy. Widać było, że z niecierpliwością czekał aż siedzące przy stole damy poczęstują się znakomitościami stołu. Po chwili sam zaczął nakładać na swój talerz jedzenie. Nałożył sobie solidna porcję sera i mięsiwa. Do tego nalał pełny kielich wina i rozpoczął ucztę. Trzeba przyznać, że nie był wirtuozem dobrych manier. Jednakże nikt nie nazwałby go "świnią".

W momencie, gdy Hori przedstawiła się nowym towarzyszom podróży, Lindrof pośpiesznie chwycił za puchar z winem. Przechylił go i wziął duży łyk, by szybciej przełknąć jedzenie.

- Wybaczcie... Jestem Josef Lindrof, inżynier z cadwallońskiej Gildii Inżynierów. - przedstawił się nie zważając na to, że Hori chciała kontynuować rozmowę z Gwenianem. - Miło mi spotkać przedstawicieli elfiej rasy. Zawsze powtarzałem, że elfy to poczciwe istoty.

Po chwili zorientował się, że przeszkadza Hori w rozmowie. Na jego twarzy pojawił się rumieniec. To zaś ze względu na jego różową cerę sprawiło, że jego twarz przez moment była czerwona niczym dojrzała truskawka. Skinieniem głowy pokazał Hori, że może kontynuować przerwana przez niego rozmowę i zajął się swoim jedzeniem.

Gdy opróżnił swój kielich i gdy na jego talerzu już nie wiele pozostało jedzenia, jakby zapomniawszy o tej kłopotliwej sytuacji skierował swoje słowa do Luizy de Fronberg:

- Chciałbym we własnym imieniu podziękować za zaproszenie nas do Kerak. Bardzo przyjemnie będzie położyć się w wygodnym łożu, otoczonym solidnymi murowanymi ścianami. Jako inżynier nie przywykłem do długich wojaży.

*******************

Po śniadaniu Josef Lindrof udał się do swojego wozu. Wóz ten wyróżniał się z korowodu władca Badonbergu. Ciągnięty był przez dwa woły, o długich, lekko zakrzywionych rogach i brunatnej maści. Wóz był wysoki, dwu-kondygnacyjny. Poruszał się na dwóch wielkich, drewnianych kołach. Były one wzmocnione metalem. Cały wóz był zrobiony z drewna. Nawet zadaszenie miał drewniane. Z tyłu mieściły się niewielkie drzwi. Na zewnątrz pełno było przywiązanych do ścian wozu beczek i skrzyń. Druga kondygnację stanowiło coś jakby wieżyczka, dzięki której można było obserwować lepiej okolicę niż z poziomu gruntu.

W środku były spartańskie warunki. Na prowizorycznym posłaniu leżał przyjaciel Josefa Orn. Przy nim czuwała młoda kobieta, która zajmowała się rannym o momentu, gdy dwaj inżynierowie wraz z baronem wyruszyli na zesłanie.

- Rany goją się - powiedziała kobieta widząc wchodzącego do środka Lindrofa - ale pański towarzysz nadal gorączkuje. Jeśli nadal będzie to trwało, to może skończyć się źle.
- Rozumiem. - Josef z pochmurniał słysząc nie najlepsze wieści o zdrowiu przyjaciela. - Wieczorem będziemy w Kerak. Może tam będziemy mogli zrobić więcej.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline  
Stary 14-02-2010, 20:50   #12
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Baron co nie zdziwiło Theona przyjął nowo przybyłych do ich skromnego pocztu. Podzielał jego zdanie że dwóch kolejnych magów przyda się ich wyprawie. Zadziwił go jedynie takt Hergarda, dotyczący braku pytań choćby dwóch najbardziej podstawowych jakie wręcz cisnęły się na usta. Po kiego grzyba z nimi jadą? I co tak naprawdę potrafią? Nie wspominając już o tym przed czym/kim uciekają? Co zastanawiało go od samego początku... Argument jaki usłyszał że dla przygody ubawił karła są bezczelni ale mają poczucie humoru. Cóż ta sprawa może jeszcze trochę poczekać...

Zaczęła się uczta dla Theona podstawiono specjalne krzesło "minimalnie" wyższe niż normalne, bowiem jego metrowa zaledwie postać w przeciwnym razie wystawałaby nad stół jedynie nieznacznie. A przy jedzeniu a zwłaszcza piciu musiał czuć komfort zresztą chyba jednak nie tylko przy tych czynnościach. Jako człowiek bardzo bogaty przywykł do wszelakich wygód potrafił się bez nich obyć nawet na dłużej ale robił to tylko wtedy gdy było to konieczne i tylko w stopniu niezbędnym. Miał na sobie aksamitny karmazynowy kubrak na środku wyszyte miał dwie złote wieże symbol jego rodu zasiadał na lewo od barona. Teraz zebrani siedząc z nim przy jednym stole mogli dostrzec kolejna charakterystyczną cechę jego osoby, mianowicie jedno oko karła było niebieskie drugie zielone.

Postanowił zadać kilka pytań poszczególnym zgromadzonym. Baronie chciałbym omówić kwestię ochrony mej skromnej osoby. Bowiem jak doskonale zapewne zdajesz sobie sprawę ostrza zabójców którzy ze sporym prawdopodobieństwem podążą naszym tropem, o ile już nam nie towarzyszą będą zwrócone nie tylko w twoją stronę. Z całą pewnością w moją skromną uśmiechnął się wrednie osobę również. Prosiłbym o wyznaczenie osoby bądź osób które zajęłyby się wyłącznie moją ochroną wszak moja ewentualne nieobecność na tym padole oznaczała by odcięcie cie od "nowinek i wieści" a na tym szczególnie zależałoby naszym wrogom.Nie mówiąc już o tym że "walcząc" co prawda na swój sposób ale jednak walcząc w sprawie barona narobił sobie dodatkowych wrogów którzy również mogą chcieć dybać na jego życie. To z pewnością ich gospodarz również wiedział. Theon nie wierzył by szlachetny Hergard wymigał się od zapewnienia mu należytej obstawy w końcu nadstawiał za niego karku. Rzadko mylił się w ocenie ludzi.

Josefie jak się miewa twój towarzysz? Zdrowieje mam nadzieję? By jednak być tego pewnym w ramach gestu przyjaźni, pomogę ci w jego sprawie. Mój służący Bronn już zajmuje się tą sprawą o nic nie pytaj zgłosi się do ciebie

Naylis,Gwenianie witam was w naszej niecodziennej grupie. Gdyby było wam czegoś trzeba służę pomocą. Nie wiem czy posiadacie własną Arbę podejrzewam że nie dlatego służę swoją ja osobiście zajmuje w niej niewiele miejsca z oczywistych względów. A skoro mieszczą się w nich całe rodziny koczowników to dla was z pewnością miejsca nie zabraknie. Można by też w niej odgrodzić miejsce dla Nylis by miała trochę prywatności. Rozważcie moją ofertę podróż czeka nas długa a u mnie komfort jest trochę lepszy aniżeli gdzie indziej. A spać mieć gdzie musicie mieć już dzisiejszej nocy

Następnie do zebranych dołączyła nietypowa postać Rycerki która nazwała Hergarda Marszałkiem Wolnych najemników. Historię związaną z tym tytułem Theon znał wszak był człowiekiem obytym i oczytanym. Bardziej niż zwrócenie się do barona jego honorowym tytułem zaciekawiło Karła zaproszenie przecież są wygnańcami do kroćset. Zaproszenie ich czyli okazywanie im co najmniej przyjaźni a być może otwarte sprzyjanie to proszenie się o kłopoty. A taki Herani na pewno był pamiętliwy i miał szpicli w ich szeregach. Ale cóż Kapitan de Fronberg pewnością to wie a to mogło tworzyć ciekawe perspektywy. Ta tutaj jest zapewne jego córką sądząc po tym że to jej przydzielono Honorowe zadanie przywitania ich a dzierżąca to samo nazwisko co nie umknęło jego bacznej uwadze. Na pewno jest jednak z nim spokrewniona.

Karzeł stanął na krześle i machając kielichem niczym rycerz mieczem wzniósł toast. Skoro zgromadziło się tu już tyle szlachetnych osób chciałbym uprzedzając naszego dobrego gospodarza, wznieść toast za to wspaniałe spotkanie będące z pewnością początkiem- tu nagle przerwał jakby zmieniając zdanie co do doboru słów wspaniałej przygody uśmiechnął się od ucha do ucha patrząc na Gweniana i Naylis.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 14-02-2010 o 20:56.
Icarius jest offline  
Stary 15-02-2010, 12:09   #13
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nalis skinieniem głowy powitała nowo przybyłą osobę. Powoli w namiocie zaczynało robić się nieco tłoczno. Przynajmniej jak dla niej, co niezbyt korzystnie wpływało na poczucie pewności u młodej elfki. Nigdy nie lubiła większych zebrań ludzkich czy też wielorasowych. Liczne spojrzenia, szepty... Wolała towarzystwo książek lub Gweniana. Najlepiej zaś aby było to jedno i drugie w tym samym czasie. Może ewentualnie jeszcze ktoś. Jedna osoba, która mogłaby rozstrzygnąć spór magów i stanąć po jednej lub drugiej stronie. To tyle, nie więcej...
Odsunęła nieposłuszny kosmyk włosów za lewe ucho, dzięki czemu dojrzeć mogli ci, którzy spoglądać mieli ochotę w tejże chwili na jej skromną osobę, nieco ostrzejsze zakończenie tejże części ciała rasę jej dobitnie nieludzką, znamionujące. Chwila ta trwała jednak dość krótko gdyż w następnej nieodłączny kaptur zakrył niemal całkiem nie tylko ucho owe, pogrążając twarz dziewczyny w bezpiecznym mroku, w którym czuła się najlepiej.
Posłusznie zajęła miejsce pomiędzy swoim towarzyszem, a baronem. Podano jadło. Nie zwróciła na nie zbytniej uwagi aczkolwiek pominąć się nie dało faktu iż były to potrawy niezbyt obozowe, bardziej na stół możnego pana niż wygnańca, pasujące. Przysłuchując się rozmowie Gweniana z Hori, bo takie imię padło z ust jednookiej kobiety, sięgnęła po mały kawałek sera. Nie wtrącała się, to nie było w jej zwyczaju. Nie pytana nie zwykła ust otwierać. Zazwyczaj.
Miast tego skupiła się na pozostałych towarzyszach posiłku. Otwierając się na fale jakie każdy z nich wysyłał w przestrzeń, miała nadzieję że żadne z nich tego nie wyczuje.
Wizja świata zmieniła się natychmiast. Zwykłe przedmioty zastąpiły fale emocji tych, którzy ich dotykali. Chaos urwanych myśli uderzył w nią z impetem, jak zawsze gdy używała swego daru. Przymknęła oczy i bardzo wolno i ostrożnie odłożyła trzymany w dłoni kawałek sera. Wczuwając się w atakujące ją zewsząd wrażenia starała się wyłapać te na których jej zależało. Czy dziwnym było że pierwszą osobą na której skupiła swe zmysły był Gwenian? Może tak, lecz nie miała zamiaru zbytnio się nad tym rozwodzić. Łagodne zadowolenie jakie od niego biło połączone z ciekawością skierowaną w stronę Hori, lekko ją zaniepokoiło. Nie chciała wnikać głębiej, nie chciała też by w ich wzajemne stosunki wdarła się podejrzliwość. Wybierając mniejsze zło skupiła się na tych odczuciach by po chwili odetchnąć cicho i pospiesznie się wycofać. Był zadowolony że im się udało, a ciekawość jego całkiem pozbawiona była...
Skarciwszy się w myślach za swoją głupotę, namierzyła kolejne skupisko fal, tym razem po swojej prawej stronie. Nim jednak zdążyła skupić się na nich w wystarczającym stopniu by przekaz jaki ze sobą niosły stał się czytelny niczym księga której stronice na blask południowego słońca wystawiono, coś innego jej uwagę przykuło. Muśnięcie tak lekkie, że niemal niemożliwe do wychwycenia. Znajoma wibracja wdzierająca się w umysł. Tchnienie śmierci. Powolnym ruchem obróciła głowę w kierunku z którego wibracja ta nadeszła. Josef. Tak, takie imię z ust jego padło, gdy na krótką chwilę usta jego inna niźli jedzenie czynnością się zajęły. Otworzyła oczy i uważnym spojrzeniem zmierzyła postać inżyniera. Nie, to nie on. To nie o niego tu chodziło, acz z nim sprawa związana była. Cóż takiego rzekł ów mały człowiek? Towarzysz? Uśmiechnęła się. Może jej pomoc przyda się szybciej niźli przypuszczać by można.
Tymczasem jednak pasowało by dać odpowiedź na zaproszenie które w ich kierunku wysunął ten sam, wciąż bezimienny dla nich, mały człowiek. Biorąc pod uwagę fakt że towarzysz jej wciąż rozmową był zajęty, przygasiła moc by normalnym spojrzeniem objąć niewielkich rozmiarów istotę.

- Wdzięczni jesteśmy za twe zaproszenie, panie. - Skłoniła lekko głowę po czym kontynuowała.
- Wyruszając jednak w podróż tak daleką zapobiegliwie zabraliśmy ze sobą namiot. Wszak nie wiadomym było czy nasz gospodarz - skłoniła się w stronę swego sąsiada - zechce włączyć nas w poczet swych towarzyszy. Głupotą byłoby bez odpowiedniego wyposażenia na tak dużą niewiadomą się porywać.

Umilkła by po chwili ciszy delikatnie w dłoń swoją kielich z winem pochwycić i unosząc go lekko toast spełnić.
Gwenian również swój kielich wzniósł, ledwo słowa toastu padły z ust niewysokiego mężczyzny. Więcej jednak na Naylis patrzył, niż na wznoszącego toast.
Czując na sobie wzrok towarzysza zwróciła ku niemu własne spojrzenie po czym zbliżywszy kielich do skrytych w mroku kaptura ust, upiła drobny łyk szkarłatnej jego zawartości. Przed oczyma ponownie ukazała się jej scena ich pierwszego spotkania. Studnia i ten zaniedbany rynek w biednej dzielnicy. Wino barona nie smakowało co prawda jak to, które wyczarował jej Gwenian, jednak Naylis miała wrażenie że na krótką chwilę ponownie siedzi na starym murku.
Gwenian uśmiechnął się do swej towarzyszki. W tym uśmiechu kryła się nie tylko radość ze wspólnego przebywania przy jednym stole.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 15-02-2010, 15:56   #14
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
I tak o to do kompani dołączyło dwoje adeptów magii. A może mistrzów magii? Okaże się w trakcie podróży. Baltazar ucieszył się z takiego obrotu sprawy jednak był nieco zawiedziony, że baron nie wypytał gości o ich umiejętności. Ale na wszystko przyjdzie czas. Hergard zaprosił Gweniana i Naylis na śniadanie co mogło być dobrą okazją na dowiedzenie się o nich czegoś więcej. Kiedy służba szybko przygotowywała stoły do nakrycia, Baltazar rozmyślał nad rozpoczęciem rozmowy z nowymi towarzyszami. Hmm, mogę zapytać o ich sztukę ale to będzie zbyt nachalne. A jeśli nie o to, to o czym taki dzieciak jak ja może rozmawiać z nimi? Całe życie spędzone w Badonberg kiedy oni przemierzyli pewnie kawał świata. I co ja mogę im powiedzieć? Zanudzać ich o moim nudnym dzieciństwie? Albo jak upolowałem pierwszego bobra? Ehh… Co ja tu robię…

Baltazar zamyślił się na tyle, że zanim się spostrzegł, wszyscy oprócz niego zajęli już miejsce przy stole. Westchnął cicho, wzruszył ramionami i przysiadł się do Theona, któremu właśnie dostawiono specjalne dla niego krzesło. To, co pojawiało się na stole, przynoszone przez służbę w niczym nie przypominało Baltazarowi skromnego poczęstunku, jak to nazwał sam baron. Jako, że dosiadł się ostatni, wszyscy już o czymś dyskutowali dlatego w ciszy zaczął się częstować, obserwując towarzyszy i próbując wyłapać co mówią. Szczególnie interesowała go rozmowa Gweniana z Hori. Z niej dowiedział się, że nowi towarzysze to poszukiwacze przygód. Jednak o jakiejkolwiek sztuce nic nie usłyszał.

Nagle do namiotu wszedł strażnik, zapowiadając nowego gościa. Czyżby jeszcze ktoś chciał do nas dołączyć? Pomyślał Baltazar. Odwrócił wzrok ku wejściu do namiotu i ujrzał rycerza całego okutego w ciężką zbroję. Kiedy zdjął hełm okazało się, że to kobieta, Luiza de Fronberg. Celem jej przybycia było zaproszenie do Kerak. Świetnie, może wreszcie wyśpię się w wygodnym łóżku. Baltazar ucieszył się na samą myśl o tym. Kiedy usłyszał o tytule Marszałka Wolnych Najemników od razu przypomniało mu się jak rwał się do uczestniczenia w bitwach z zielonoskórymi. Na jego twarzy zagościł uśmiech, który od dawna nie pojawiał się.

Kiedy Theon wzniósł toast, uniósł swój kielich z winem i powtórzył po towarzyszu: „Za to spotkanie!” i wychylił kielich do dna. Potem dokończył śniadanie i przygotował się do podróży.
 
Artonius jest offline  
Stary 18-02-2010, 20:20   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Warto było wykorzystać ten czas, by dowiedzieć się czegoś o współbiesiadnikach. Wyglądało na to, że właśnie oni są najważniejsi z tych, co ruszyli z baronem.
Upił nieco wina.

- Możesz mi powiedzieć - Gwenian ponownie ściszył głos - kto jest kim w tym niezbyt licznie zgromadzonym towarzystwie?

Hori spełniła toast Theona, po czym zwróciła się do swojego sąsiada równie cicho jako i on, tak że tylko Gwenian mógł ją słyszeć.

- Barona chyba nie muszę przedstawiać. - Tu uśmiechnęła się. - Skoro jesteśmy na TY, wypada za to wypić. - Podniosła swój kielich.

- To, hmmm... - Odchrząknęła. - Ten karzeł tam, to Imć Pan Theon. Jest jakimś szlachcicem z Cesarstwa. Ma bardzo specyficzne zainteresowania. - Tu spojrzał na Theona i posłała mu przepiękny uśmiech. - Lubuje się w informacjach. - Rozejrzała się podejrzliwie po zebranych i jeszcze bardziej ściszyła głos przysuwając się przy tym bliżej do maga, tak że ten mógł wyraźnie wyczuć zapach jej perfum. - Lubi wiedzieć kto z kim, gdzie i kiedy.
- Ten małomówny młodzian, który was przyprowadził przed oblicze barona, to Baltazar. Zdaje się, że jest jednym z wojów Pana na Badonbergu.
- Ostatni, mąż w sile wieku o tam. - Kiwnęła nieznacznie głową w kierunku Josefa. - To inżynier Cadwallon. Josef Lindrof. Jest tu, w obozie i drugi inżynier z tego portowego miasta, kompan Josefa. Ale niedomaga teraz bardzo.
- A wy skąd przybywacie? Jeżeli nie jest to jakąś wielką tajemnicą.


- Żaden sekret - Gwenian pokręcił głową. - Ostatnio byliśmy w Kronachnen. A tak w ogóle...
- Ja urodziłem się w Glasrohr. To takie za... taka mała mieścina w Tabelii. A Naylis... Ona pochodzi z Lsayli, wioski położonej w pobliżu gór Dekarijskich, niedaleko granicy księstwa Kronachnen.
- A ty? Skąd losy wiodą?

Hori wyraźnie rozbawiona pytaniem Gweniana, upiła jeszcze łyk wina i dodała.
- Pewnie cię zaskoczę. Pochodzę z Bahari.
- Słyszałem, ale nie byłem. Jak tam jest? - spytał.
Dla niektórych Baharia to był jakiś daleki koniec świata, coś o czym się mówiło "za górami, za lasami". A może powodem było to, że Baharianie nie wpuszczali do siebie obcych...
- Jak tam jest? - Hori powtórzyła powoli. Zamknęła zdrowe oko. - Pięknie. Zielone łąki i pastwiska. Złote łany zbóż na polach. Gęste lasy obfitujący w zwierzynę. Po prostu pięknie. To trzeba zobaczyć. Nawet najlepsi poeci nie są w stanie w swych wierszach oddać piękna tego kraju. - Mówiła z takim rozmarzeniem, z taką tęsknotą, jak ktoś kto rodzinnych stron nie widział od dawna. Jak ktoś kto za nimi tęskni. I z pewnością idealizując to wszystko.
Ciekawą sprawą było to, dlaczego stamtąd wyjechała.
Ale o to Gwenian nie zamierzał wypytywać.
- Będziemy mieli z pewnością wiele okazji do dzielenia się wspomnieniami. I doświadczeniami - powiedział. Uniósł nieco puchar. - Twoje zdrowie - powiedział.
Z przyjemnością zdobyłby wiele informacji. Ale nie musiał tego robić w tej chwili.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172