Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2010, 16:32   #21
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Kiedy do pokoju wpadła Lamia Emerahl doskonale zrozumiała, że krótki i dobitny opis tej 'przesyłki' zaprezentowany im po krótce przez Iriala nie był ani na jotę wybujały, w przeciwieństwie do tego co początkowo wydawało się Emerahl. Lamia okazała się wcieloną żmiją to też od samego wejścia ociekała jadem i sarkazmem spełniając wszystkie pokładane w niej, jako młodej rozpuszczonej szlachciance, oczekiwania. Emerahl napatrzyła się już w życiu na jej podobnych, gdy jako dziecko w Erengradzie była szydzona i opluwana, przez tą jakże wielmożną grupę społeczną... Szlachta widać nie zmienia się ani w zależności od szerokości geograficznej ani od czasu. Lamia nie oszczędziła okazywania swojej 'wyższości' nawet biednemu Kieranowi, który bogom ducha winny, przykazane miał pilnować aby nikt im nie przeszkadzał w spotkaniu. Przez myśl przeszedł nawet Emerahl pomysł, aby wycofać się z wyprawy, jako że od ludzi pokroju Lamii lubiła dla własnego zdrowia trzymać się z daleka. Zdecydowanie preferowała towarzystwo chłopstwa i pospólstwa, które choć nie tak majętne - zdawało się bardziej moralne i mniej oderwane od reszty ludzkich żywotów, będąc życzliwym, sympatycznym, serdecznym i posiadając jeszcze wszystkie inne cechy brakujące tym wysoko urodzonym, których charaktery i usposobienie już od najmłodszych lat wypaczane było przez ociekające bogactwem rodziny i nadskakującą im służbę gotową spełnić każdy ich kaprys. Słowem... były niczym pączki w lukrze, a obserwacje Emerahl dowiodły ją do twierdzenia, iż takie życie niszczy empatię i życzliwość innym. Dlaczego zatem mając tak niskie mniemanie o takich ludziach Emerahl nie zamierzała zrezygnować jednak z tej wycieczki? A no dlatego, że jak to się mawia - pieniądz nie śmierdzi. Poza tym ona chciała wybrać się do Erengradu, a to była doskonała ku temu wymówka. Tak więc Emerahl zacisnęła zęby mając nadzieję, że panienka Lamia w rzeczywistości sprawia jedynie złe pierwsze wrażenie, a później będzie już z górki i gdy przyszło co do przedstawienia się - czarownica wstała dając tym przykład swojemu dobremu wychowaniu, ale też dyplomatycznemu podejściu do Lamii, wyciągnęła rękę pojednawczo i rzekła:

- Jestem Emerahl, lekarka i czarownica - gdy wypowiadała ostatnie ze słów jej oczy zmieniły się niemal niezauważalnie i przez moment przypominały wąskie, pionowe kocie źrenice, które równie dobrze można było pomylić z tymi gadzimi -Pan et Naklo zaproponował mi, abym pomogła zabezpieczyć Twoją podróż do Erengradu. Miło mi wreszcie poznać osobę, która ma być naszym przysłowiowym 'oczkiem w głowie' w czasie tej podróży - kontynuowała wiedźma.

Emerahl oprócz tych dobrych cech charakteru, których jest pełna jak kosz po udanym grzybobraniu, posiada również kilka tych złych, a jedną z takich cech jest złośliwość to też celowo w jej krótkim przedstawieniu nie użyte zostało słowo 'Panienko', które zamiast tego zostało zastąpione zwykłym 'Ty' - Emerahl nie uważała się za gorszą od Lamii to też rozmyślnie zwróciła się do Lamii w sposób w jaki człowiek zwraca się do równych sobie. Czy dziewczyna to zauważyła? Trudno było stwierdzić, gdyż nawet jeśli nie umknęło to uwadze Lamii to na jej twarzy nie dało dostrzec się żadnej na ten fakt reakcji.

Po tym krótkim przedstawieniu Emerahl usiadła z powrotem na swoim miejscu i zajęła się rozkoszowaniem zaserwowanym przez Erwina winem, słuchając i czekając na dalsze ustalenia i moment, w którym będzie mogła wtrącić swoje trzy grosze.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 17-02-2010 o 16:39.
Cosm0 jest offline  
Stary 17-02-2010, 16:50   #22
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Lamia minęła Samuela i podeszła bliżej reszty zgromadzonych, by lepiej im się przyjrzeć. Na jej twarzy gościł delikatny uśmieszek. Jak widać słowa pana Lestre pozytywnie ją nastroiły.

Na słowa Servina nic nie odpowiedziała. Dygnęła tylko z gracją, uśmiechnęła się jakoś tak... po przyjacielsku i ruszyła dalej.

Obie kobiety zostały potraktowane w podobny sposób. Lamia kiwnęła nieznacznie głową na przywitanie, szepnęła coś w stylu "Mi również jest miło", po czym odeszła.

Bezpośredniego zwrotu Emerahl chyba nie zauważyła. Albo nie chciała zauważyć. Lub też doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że z kogo, jak z kogo, ale z kobiety w drużynie, a już zwłaszcza z wiedźmy nie należy sobie robić wrogów. Nie wykluczone też, że były jakieś inne, nikomu nieznane powody, dla których dziewczyny nie uraziła ta "poufałość".

Ostatnią osobą, do jakiej podeszła Lamia, był Theron. Dziewczyna przystanęła tuż przed nim i z zainteresowaniem zmierzyła go od stóp do głów. Spojrzała mu wyzywająco w oczy i czekała.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 17-02-2010 o 16:55.
echidna jest offline  
Stary 17-02-2010, 21:34   #23
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Ustalenia co do trasy podróży przebiegły zgodnie z jego przewidywaniami nie po jego myśli. Ale cóż nie jego to córka. Choć miał szczere chęci i dług wdzięczności wobec jej ojca nie zamierzał niczego robić na siłę. Skoro uważają że będzie bezpieczniejsza na szlaku niż na bezpiecznej barce ich sprawa. Skoro Irial znając wszystkie fakty o dziewczynce i o zagrożeniach jakie na nią czekają w czasie tej wyprawy zgadza się na szlak jego sprawa. Innych opinie traktował z przymrużeniem oka nie wiedzą wszystkiego więc i ich osąd nietrafny proste. Kompletnie nie rozumiał czemu bardziej boją się lasów i gór niż niebezpiecznego wbrew pozorom szlaku gdzie każdy zwyczajny podróżny może się okazać porywaczem Lami. Bo to że zechcą ją porwać było dla niego oczywiste, jak i to że będzie to właśnie porwanie a nie np zabójstwo. Lamia była cenna tylko żywa.

Po przedstawieniu jakie dał Samuel Theronowi szczęka opadła niemal dosłownie. W trakcie jego trwania natomiast parsknął śmiechem zaraz na wstępie: Jestem Samuel Lestre i przypadł mi zaszczyt bycia panienki dyskretnym osobistym obrońcą.

Obrońcą a ja słyszałem że kurierem wyszeptał bez namysłu tak by słyszeli ci co stoją blisko lecz by nie słyszał sam Samuel. Co prawda nic do niego nie miał ale jakoś nie przypadł mu on wybitnie do gustu. Pewnie dla tego że podchodzili do życia na dwa odmienne sposoby takie przynajmniej wrażenie odniósł. Poczekał aż Samuel skończy swój wywód starał się przede wszystkim już nie śmiać. Choć pewne myśli już zaczęły go nachodzić. To teraz będziemy się bawić w takie uprzejmości dworskie? Na szlaku też? Może od razu walnijmy jej czerwony dywan aż do samego Erengardu.

Lamia przystanęła tuż przed nim i z zainteresowaniem zmierzyła go od stóp do głów. Spojrzała mu wyzywająco w oczy i czekała.

Zatem cóż do rzeczy skłonił się młodej po czym rzekł:

Panienko Lamio jestem Theron jak zapewne wiesz jak każdy tu zgromadzony zostałem wynajęty do bezpiecznego dostarczenia cię do Erengardu. Las był mi domem przez niemal całe życie więc postaram się być użytecznym przewodnikiem i zwiadowcą na jego terenie by móc zapewnić ci bezpieczną drogę. Wiedz jednak że to co dla jednych jest "dobrym wychowaniem" dla innych jest niepotrzebną grą. Należę do tych drugich i nie licz na lizu... tfu na zbędne ceregiele z mojej strony. Pragnę jednak podkreślić jedno w razie niebezpieczeństwa mam zamiar bronić cię nawet za cenę życia.- miał nadzieję że mimo wieku zrozumie powagę tych słów.

Lamia zmierzyła Therona krytycznym wzrokiem, uniosła brew ze zdziwienia i prychnęła z pogardą. Obietnica lojalnej obrony widać do niej nie przemawiała.

W zasadzie było to do łatwego przewidzenia myślał że może młoda jest jednak dojrzałą osobą. Ale czy on był w jej wieku? Uśmiechnął się sam do siebie ale z pewnością nie był wtedy tak zarozumiały. Choć z drugiej strony szlachcicem też nie był. Tak czy owak jego najmniej chyba polubiła i dobrze przynajmniej wiadomo kto nie będzie jej niańczył.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 17-02-2010 o 21:36.
Icarius jest offline  
Stary 19-02-2010, 10:38   #24
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny Abishai & Mekow

Samuelowi nie umknął zarówno uśmiech, spojrzenie, jak i wieloznaczna wymowa słów Ruth.
Uśmiechnął się zawadiacko w odpowiedzi. Korzystając z okazji jaką było to, że Lamia przeniosła swe zainteresowanie na pozostałych uczestników wyprawy, podszedł bliżej do Ruth. Spojrzał w kierunku dziewczynki, która niczym królowa na balu witała się z kolejnymi poddanymi. Po czym szepnął bardzo blisko ucha Ruth.- Czyżbym sprawiał wrażenie... groźnego?
Ton jego słów był zdecydowanie żartobliwy.

Stojąc tuż przy niej, nie mógł przegapić faktu, że skórzana zbroja dziewczyny ma dość głęboki dekolt. Takie widoki nie były dla niego nowością, ale ten wydał mu się wyjątkowo ciekawy i zachęcający.


Dziewczyna uśmiechnęła się słysząc jego słowa i zadowolona zachichotała cicho.
- No pewnie. Widać, że jesteś bardzo groźny... dla dziewic. - powiedziała szeptem z wyrazem zadowolenia i rozbawienia na twarzy. - I chyba będę musiała trzymać Cię blisko siebie. - dodała szeptem, a następnie nachyliła się do niego i cicho wyszeptała mu na ucho: - żebyś nie uszkodził naszej przesyłki.
Po tych słowach zaśmiała się szczerze, choć jak przystało na sytuację, niezbyt głośno.

Lestre przyglądał się przez chwilę idącej Lamii, po czym jego wzrok przesunął się po dekolcie Ruth bez większego zażenowania na jego twarzy. I dodał równie cicho i równie żartobliwie prosto do ucha Ruth, tak że niemal muskał je wargami.- Może będziesz mnie musiała zamykać w swoim pokoju i pilnować przez całą...noc.

W rzeczywistości Samuel nie miał planów podrywania piętnastolatki. Była dla niego stanowczo za młoda. Niemniej jeśli niewinny flirt z Lamią, pozwoli mu utrzymać ją w ryzach...czemu nie miałby tego spróbować?
Co innego Ruth...tu flirt nie wydawał się być niewinny.

Dziewczyna uśmiechnęła się - sympatycznie i uwodzicielsko.
- Pewnie tak. A w razie czego, będę gotowa Cię nawet związać. - szepnęła. I szybko zaśmiała się delikatnie, jakby w niemy sposób. - Ale to chyba nie będzie konieczne. Co nie? - dodała cicho posyłając mu badawcze spojrzenie.
Widać było, że podczas rozmowy, podobnie jak On, czuła się bardzo swobodnie.
Uśmiechnął się i odparł cicho.- Jestem pewien, że znalazłabyś sposób, by mnie zatrzymać w swoim pokoju. Niejeden zapewne.
Lamia tymczasem kończyła zapoznawanie się z Theronem. Człowiek lasu jakoś jej do siebie nie przekonał. Nic dziwnego, nie trudno było zauważyć, że piętnastolatka nie pałała entuzjazmem do samego pomysłu wyjazdu. Tak więc oświadczenie mężczyzny musiała przyjąć chłodno. Słowa Therona czyniły go bowiem sojusznikiem Iriala, nie jej...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 20-02-2010 o 21:42.
abishai jest offline  
Stary 20-02-2010, 17:19   #25
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ruth uśmiechneła sie zawadiacko.
- No pewnie - powiedziała cicho.
- Może porozmawiamy o tym...wieczorem? Jak nadarzy się okazja.- rzekł już poważniejszym tonem Samuel. Jeśli wkrótce wyruszą, to zapewne noc przyjdzie im spędzić w najbliższej karczmie. To byłaby dobra okazja na poznanie się... bliżej.
- Pewnie, czemu nie. - odpowiedziała.
Zasadniczo była zdania, ze jesli maja wspołpracowac to wszyscy powinni sie nieco poznac, choc niektorych pozna zapewne troche blizej.
 
Mekow jest offline  
Stary 25-02-2010, 22:34   #26
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
20 marca, Delin, siedziba przedsiębiorstwa Erwina et Naklo – wszyscy

Lamia przywitała się ze wszystkimi. Na samym końcu podeszła do Erwina i dygnęła przed nim z szacunkiem. Po krótkiej wymianie grzeczności oboje zajęli miejsca – et Naklo tam gdzie wcześniej, u szczytu stołu, dziewczyna tuż obok Iriala.

- A zatem jesteśmy w komplecie. – odezwał się wreszcie Erwin. – Sądzę jednak, że nie ma sensu przedłużać naszego spotkania. Trasę macie mniej więcej ustaloną, zapasy zostały załatwione. Myślę, że na tę chwilę możemy zakończyć spotkanie.
-Jak rozumiem jutro będziemy mogli wyruszyć? – upewnił się Irial.
-Tak, jeśli wszystko uda nam się dziś kupić, jutro z rana będziecie mogli wyruszać. Proponuję zatem spotkać się jutro po wschodzie słońca na placu przy Bramie Mostowej. Tam przekażę wam zapasy, tam też zaczniecie swoją wyprawę. A teraz wybaczcie, wzywają mnie obowiązki.

Tymi słowami Erwin zakończył spotkanie. Wstał od stołu i kiwnąwszy głową na pożegnanie, wyszedł z pokoju. Pierwszy za nim wybiegł z pomieszczenia Theron. Widocznie miał coś ważnego do załatwienia, a może chciał dogonić et Naklo i porozmawiać z nim na osobności, trudno było zgadnąć.

Reszta zgromadzonych zaczęła się rozchodzić. Budynek po kolei opuścili Emerahl, Irial z Lamią, Servin, a na końcu Ruth i Samuel. Ci ostatni stali jeszcze chwilę na ulicy rozmawiając z uśmiechem. Niebawem razem ruszyli jedną z ulic, by już po chwili zniknąć za zakrętem.

20 marca, Delin, targowisko miejskie – Emerahl

Tuż po spotkaniu u Erwina, Emerahl ruszyła na targowisko miejskie. Co prawda Erwin zaoferował się, że dostarczy im potrzebnych rzeczy, jednak w jednej sprawie nie mógł jej wyręczyć. Jeśli chodziło o leki, z własnego doświadczenia wiedziała, że lepiej samemu kupować zioła niż liczyć na dyletantów.

Skierowała swe kroki do dobrze sobie znanego sklepu zielarskiego. Właścicielka – Feme, była dobrze znaną w okolicy zielarką i aptekarką. Kobieta nie potrafiła leczyć magicznie, nie znała się też na medycynie tradycyjnej, ale sporządzane przez nią maści, leki i ziołowe napary były najlepsze.

Feme jak zwykle siedziała za ladą i odmierzała kolejne składniki do swojej mieszanki. W powietrzu unosił się zapach piołunu, krwawnika i jałowca. Jak na nos Emerahl szykował się lek na niestrawność.


- Jak widzę, stara dobra Emerahl zawitała w moje skromne progi – odparła zielarka odkładając na chwilę słoiczek z jakimś mętnym płynem. – Cóż cię do mnie sprowadza? Domowe zapasy się pokończyły?
- Coś w tym stylu – odparła rudowłosa z tajemniczym uśmiechem. – Wyjeżdżam na jakiś czas, chciałam uzupełnić apteczkę.

Trwało trochę, zanim Emerahl wymieniła wszystkie potrzebne jej składniki. Feme słuchała uważnie, znikała między rzędami półek, co jakiś czas wyłaniając się z naręczem suszu, słoiczków, woreczków lub paczuszek. Doskonale znała się na swojej robocie, co prawda kilku z wymienionych przez wiedźmę składników nie miała, ale za każdym razem proponowała równie dobry i tani zamiennik.

Godzinę później Emerahl z torbą pełną pachnących ziół wracała do Karczmy pod Cynowym Kociołkiem. Resztę popołudnia miała właściwie wolną. No może nie licząc tego, że należało się do końca spakować, ale to była kwestia zaledwie godziny. Potem mogła już sobie pozwolić na odpoczynek, ostatni prawdziwy odpoczynek przed długą podróżą.

20 marca, Delin, Karczma pod Dziurawym Butem – Samuel

Zapach siana wymieszany z oparami końskiego potu przywodził na myśl dawne, co tu dużo mówić, szczęśliwe czasy. Gdy tylko drzwi niewielkiej przykarczemnej stajni otworzyły się wpuszczając do środka odrobinę słonecznego światła i świeżego powietrza, zwierzęta z zainteresowaniem wyjrzały ze swych boksów. Samuel podszedł do ostatniego stanowiska, najbardziej oddalonego od wejścia.


Burza stała spokojnie z zaciekawieniem strzygąc uszami. Samuel sprawdził, czy kopyta są porządnie wyczyszczone i podkute oraz czy popręg przy siodle nie jest przetarty. Klacz była nakarmiona i wyszczotkowana, stajenny dobrze o nią dbał.

Mężczyzna wyciągnął rękę ściskając w niej dojrzałe, czerwone jabłko. Zwierze z zadowoleniem chwyciło podany owoc i parsknęło radośnie poddając się pieszczotom.

- Jutro ruszamy – powiedział Samuel cicho. – To będzie długa podróż, spodoba ci się.

Dobrą godzinę później Samuel opuścił stajnię. Udał się do karczmarza. Uregulował wszystkie rachunki, opłacił ostatni dzień noclegu i wrócił do swojego pokoju. Tam już czekała na niego Mila z zamiarem czułego pożegnania go. Żegnali się długo. Bardzo długo i bardzo namiętnie, niemal do wieczora.

20 marca, Delin, Karczma pod Czarnym Łabędziem – Irial

Lamia niechętnie dała się zaprowadzić do wynajętego pokoju w karczmie. Jak na oko Iriala miała dość siedzenia w jednym miejscu, zwyczajnie się nudziła. Jakie to szczęście, że już jutro mieli wyjechać. Strach się bać, co temu diablątku mogło jeszcze wpaść do głowy.

Drzwi do karczmy ujrzeli tuż za zakrętem. Przed wejściem kręciło się trzech rosłych mężczyzn. Wyraźnie czegoś szukali. Gdy ujrzeli Iriala ich twarze nienaturalnie zbladły. Gdy dostrzegli kroczącą tuż za mężczyzną Lamię, w jednej chwili ich oblicza z kredowo białych zmieniły się w buraczane.

Dziewczyna uśmiechnęła się mijając trójkę dobrze sobie znanych wojów. Nie protestowała, gdy Irial polecił jej wrócić do pokoju i zaczekać na niego. Musiał jeszcze porozmawiać ze „strażnikami”. Bez krzyków i wyzwisk, zwyczajnie wyjaśnić kilka kwestii.

Gdy rozmowę z mężczyznami miał już za sobą, wrócił do pokoju Lamii. Dziewczyna siedziała na parapecie wyglądając przez okno. Chyba obserwowała całe zajście, widać nie mogła sobie odmówić tego widowiska. Gdy poprosił, by siadła przy nim, posłusznie podeszła. Chyba spodziewała się, że i z nią zechce porozmawiać, bo jej odpowiedzi wyglądały na dobrze obmyślane. Mała żmijka.

Rozmowa z Lamią poszła dosyć gładko. Została mu jeszcze tylko jedna sprawa do załatwienia. Ze swojego tobołka wyjął pióro, zakorkowany kałamarz i kilka zwojów pergaminu. Naskrobał na kartce kilka słów, postawił zamaszysty podpis, następnie dokładnie opieczętował zwój za pomocą herbu z sygnetu i zaniósł go do karczmarza z poleceniem wysłania.

Kiedy wrócił do pokoju Lamia drzemała zwinięta w kłębek na swoim łóżku. Jak widać samotny spacer po mieście przyniósł jej wiele męczących wrażeń. A może po prostu chciała przed podróżą skosztować jak najwięcej snu w wygodnym łóżku, zanim przyjdzie im nocować w trudnych warunkach. Irial nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Otulił wątłe ciało dziewczyny kocem, po czym sam zasiadł w fotelu. Ostatecznie jemu tez należała się odrobina odpoczynku przed podróżą.

21 marca, Delin, plac przy Bramie Mostowej – wszyscy

Brama Mostowa była jedną z czterech głównych bram wyjazdowych z Delin. Już od samego rana przy wrotach ustawiała się pokaźna kolejka ludzi chcących opuścić miasto. Ogonek zdawał się ciągnąć w nieskończoność, tłum na placu z każdą sekundą gęstniał, kotłował się i mieszał. Istny chaos.


Odnalezienie Erwina w tłumie podróżnych nie było trudne. Już z daleka słychać było, jak wykłóca się o coś ze strażnikami. Nie wyglądał na zadowolonego, wręcz przeciwnie, twarz miał czerwoną ze złości, energicznie wymachiwał rękoma, a przy tym przyjmował postawę, jakby miał się zaraz rzucić strażnikowi do gardła.

Jako pierwszy na wyznaczonym miejscu pojawił się Irial prowadząc za sobą Lamię. Mężczyzna zapobiegawczo zatrzymał się dość daleko od wrzeszczącego Erwina, przeczuwając, że z jego ust płyną potoki słów zdecydowanie nie przeznaczonych dla uszu młodych dziewcząt. Ten, kto miał okazję stać bliżej, przyznałby mu rację, bowiem Erwin wypluwał z siebie bluzgi, których nie powstydziłby się szewc, ani nawet stary marynarz.

Niebawem zjawiła się również reszta towarzystwa, niestety nie cała, bo Servin się spóźniał. Cała piątka (właściwie szóstka, bo towarzyszyła im dziewczyna) miała ze sobą tobołki i podróżny ubiór, broń, wszyscy oprócz Emerahl i Ruth przyprowadzili ze sobą również konia. Właściwie byli już gotowi do drogi, coś jednak podpowiadało im, że zbyt prędko to w tą drogę nie wyruszą.

Erwin przyszedł do nich dopiero po kwadransie. Minę miał skwaszoną, przywitał się bez większych entuzjazmu, westchnął ciężko i zaczął:

-Mamy problem – mruknął wskazując na otaczający ich tłum podróżnych. – Zupełnie tego nie przewidziałem, a powinienem był.
-Ale o co właściwie chodzi?! – ponagliła go Lamia, mając widocznie serdecznie dość wszelkich niedomówień.
-Wielki Targ, panienko. Z okolicznych wioch i miasteczek zjeżdżają się kupcy, rzemieślnicy, chłopi i cała reszta handlarskiego tałatajstwa chcąca sprzedać swoje towary. Strażnicy mają przede wszystkim wpuszczać kupców, cała reszta będzie mogła jechać dopiero później.
-A inne bramy? – napomknął Irial.
-Tam będzie dokładnie to samo. A może nawet jeszcze gorzej. Musimy czekać.
-A jakby tak dać im do zrozumienia, że bardzo zależy nam na czasie? Bo przecież nam na nim zależy – wtrąciła Ruth wymownie klepiąc wiszący u paska mieszek.
-Myślisz, moja droga, że nie próbowałem? Pierwsze, co zrobiłem, jak do nich poszedłem, to wcisnąłem im w łapska sakiewkę. I tylko dzięki temu zdołałem wytargować, że wyjedziecie za dwie, góra trzy godziny. Nic więcej nie jestem w stanie zrobić.

Wiadomość nie była pomyślna. Spotkanie zostało wyznaczone na wczesny poranek właśnie przez wzgląd na tłumy, jakie mogły panować przy odprawie z miasta. Żadne z was nie mogło jednak przewidzieć, że właśnie dziś będzie Wielki Targ. Nie pozostawało nic innego, jak spokojnie czekać na swoją kolej no i, aż zjawi się Servin, bo w dalszym ciągu go nie było.

Korzystając z dłuższego zastoju, Erwin wręczył wszystkim zamówione wcześniej rzeczy. Każdy dostał również solidną porcję prowiantu i bukłak z wodą. Obiecane konie przyprowadzone zostały niebawem.


Młoda, siwa klacz wyglądała na spokojną, idealną dla niedoświadczonego jeźdźca. Nawet, gdy Emerahl podeszła do niej niepewnie, stała spokojnie, nawet nie przebierała nogami.

Z kolei gniada klacz wydawała się być bardzo pewna siebie. Już w pierwszej chwili delikatnie szturchnęła Ruth łbem jednoznacznie domagając się pieszczot, a przynajmniej odrobiny uwagi.

-Nazywa się Zorza. Nie powinna sprawiać problemów – oznajmił Erwin podając Emerahl wodze siwej. - A to Drzazga. Myślę, że będziecie się świetnie dogadywać - dodał z uśmiechem wskazując na gniadą.

Po tych słowach mężczyzna odszedł w kierunku strażników, najwyraźniej chciał im przypomnieć, że zobowiązali się do wyświadczenia przysługi. Tymczasem w tłumie wchodzących do miasta pojawił się Servin. Musiał bardzo wcześnie opuścić Delin, skoro strażnicy go wypuścili i już zdążył wrócić. A może wcale nie odjechał daleko, może ważne sprawy, przez które się spóźnił, miał do załatwienia gdzieś bardzo blisko. Któż to mógł wiedzieć?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 28-02-2010 o 19:13.
echidna jest offline  
Stary 26-02-2010, 19:41   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Żadnych zakupów robić nie musieli. Zarówno Lamia jak i Irial byli gotowi do drogi, zatem od razu po skończeniu spotkania ruszyli do gospody.

Trzeba by być ślepym, by nie zauważyć zdenerwowania trójki ludzi stojących przed wejściem do "Czarnego Łabędzia". Oraz zmieszania i zaskoczenia, jakie pojawiło się na ich twarzach, gdy zza pleców Iriala wyłoniła się Lamia. Niewypowiedziane słowa zamarły na ustach Tarlaana.
- Poczekaj na mnie w pokoju, Lamio - poprosił Irial. - Za chwilę przyjdę.
Mężczyźni z wybałuszonymi oczami wpatrywali się w mijającą ich dziewczynę. Z ledwością doszli do siebie na tyle, by jej się ukłonić.
- Oczywiście, Irialu - odpowiedziała, z zaskakującą potulnością.

- A zatem? - Irial spojrzał na Tarlaana.
- Nie wiem, Irialu, jak panienka Lamia to zrobiła. Pilnowaliśmy jej... Deott był na korytarzy, ja siedziałem przy wyjściu z gospody, a Brian krążył na zewnątrz. - Tarlaan bezradnie rozłożył ręce. - Naprawdę nam głupio. Pilnowaliśmy jej. Była, a potem nagle okazało się, że zniknęła. Zeskoczyła z pierwszego piętra? Weszła na drugie i uciekła przez dach? Nie wiem. Wykiwała nas i tyle.
Jakimś dziwnym trafem Irial nie był zaskoczony.
- Na szczęście się znalazła, zatem wasze głowy pozostaną na waszych karkach - powiedział. Westchnął. - No dobra. Zostajecie do rana, potem wracacie. Oddacie listę uczestników wycieczki panu Blackowi. Jeśli znajdzie w swoich kartotekach coś ciekawego o którejś z osób, to niech pośle moim śladem gońca. Trasę również opiszę, a dobry kurier będzie w stanie nas dogonić...
- Dobrze, Irialu
- Tarlaan skinął głową.

- Zejdź proszę z okna - powiedział Irial.
- Przecież nie spadnę! - nachmurzyła się Lamia.
- Wiem. - Irial skinął głową. - Ale tam się rzucasz za bardzo w oczy. Stanowisz piękny i ciekawy obrazek. Już kilku panów się zatrzymało by sprawdzić, cóż to za panienka z okienka.
- Dziękuję - Lamia uśmiechnęła się uroczo. Wyjrzała przez okno by sprawdzić, czy Irial nie mija się z prawdą. - Ale skoro sobie tego życzysz...

Skończyli właśnie kolację. Za oknem zapadał powoli zmrok.
- Co o nich sądzisz, Lamio? - spytał Irial.
- Ludzie jak ludzie - odpowiedziała.
- Dobrze, w takim razie po kolei. Samuel, co o nim sądzisz?
- Przystojny - odparła bez zastanowienia. - Ale bez przesady, nie tacy już gościli na dworze mojego ojca.
- Z pewnością, ale chyba przypadł ci do gustu. Byłaś dla niego wyjątkowo... miła.
- Bo ja jestem miła - rzuciła pewnym siebie głosem. - A on nie potraktował mnie jak małej, rozbrykanej dziewczynki, więc zasłużył sobie na to, by się o tym przekonać.
- No tak, to jest jakiś punkt widzenia. A co powiesz o reszcie?
- Ruth i Emerahl to kobiety, być może jedyne z jakimi będę miała do czynienia przez najbliższe tygodnie. Byłoby głupotą je do siebie zniechęcić. Poza tym wydają się miłe. Ruth nie wygląda na specjalnie wykształconą, ale myślę, że nie będzie tak źle. A Emerahl... jest w niej coś bliskiego mi.
- Z pewnością. Ale o tym za chwilę. No to zostali nam jeszcze dwaj mężczyźni, Servin i Theron.
- Servin też wydaje się porządnym człowiekiem. Polubiłam go
- powiedziała dziewczyna z dziwnym uśmiechem.
- Nie zamieniłaś z nim nawet słowa - zdziwił się mężczyzna.
- I co z tego? Po prostu go polubiłam. Nie zrozumiesz tego. Zresztą nie ważne. A co do Therona... to gbur, który nie umie się zachować - skwitowała dziewczyna. - A może ty powiesz mi o nich coś więcej?

- Erwin powiedział o nich parę rzeczy - Irial skinął głową. - Oni sami z siebie w niektórych kwestiach są nad wyraz małomówni...
- Za to ty nie bądź, Irialu
- powiedziała, nieco złośliwie, Lamia.
- Czyżbyś sądziła, że ukrywam przed tobą jakieś ważne tajemnice?
Ze spojrzenia Lamii można by wywnioskować, że gdyby spisać wszystkie sekrety kryjące się w głowie Iriala, to można by stworzyć dość pojemną księgę.
- Zacznijmy od pań... Emerahl to wiedźma. Nie wiem, czy miał na myśli również jej charakter. - Irial uprzedził ewentualne pytanie. - Zna magiczne sztuczki obronne, potrafi leczyć. Lepiej nadaje się do, jak o określił Erwin, drugiej linii frontu.
- Czarrrownica
- mruknął kruk.
- A mówiłam, że mamy ze sobą coś wspólnego - ucieszyła się Lamia.
- Ruth to złodziej. Jest bardzo zręczna, zwinna i ma zdolności kieszonkowca. - Irial zaczął opisywać kolejną osobę. - Jest ponoć bardzo wytrzymała.
Tym słowom Erwina towarzyszył tajemniczy uśmiech, który można było różnorako tłumaczyć, jednak Erwin nie rozwinął tematu, a Irial nie chciał go drążyć.
- Krrradziejka - skomentował tę wypowiedź czarnopióry towarzysz Iriala.
- Nie ma takiego słowa, Villainie - powiedział spokojnie Irial, co kruk skwitował szyderczym "krrraaaa!".
- W każdej drużynie powinien dobry złodziej - wtrąciła Lamia. - Sama czytałam.
- Chyba brałaś książki z nieodpowiedniej półki...
- Bo wyżej nie mogłam sięgnąć
- powiedziała, z udawanym żalem, Lamia.
- Samuela Erwin określił jednym słowem. Kurier. Potem dorzucił drugie. Kobieciarz.
- Podrrrywacz - w głosie Villaina zabrzmiało jawne szyderstwo.
- Nigdy bym się tego nie podziewała - stwierdziła Lamia z ironią. - Przecież nie można było nie zauważyć, że od razu zainteresował się Ruth. Musiałabym być ślepa.
- A już myślałem, że cię oczarował i podbił twoje serduszko
- Irial nawet się nie uśmiechnął.
Lamia prychnęła.
- Też coś... Czy on potrafi coś więcej, niż tylko przewozić przesyłki? - spytała.
- Umie walczyć mieczem i rzucać sztyletami.
- To już się słyszy lepiej... A Servin?
- Ponoć to typowy rębajło. Tak w każdym razie określił go Erwin. Włada wszystkim po trochu, głównie jednak mieczem. Jakie ma jeszcze zalety, tego już nie wiem. Przekonamy się.
- Brrrrudas.
- Komentarz kruka był mało pochlebny.
- Cicho, Villain, bo ci zatkam dziób - powiedziała Lamia. Co nie zrobiło na kruku żadnego wrażenia.
- Ale skoro musi zapuszczać brodę, to mógłby o nią zadbać - kontynuowała Lamia. - I umyć głowę. Ale i tak go lubię.
- Pozostał jeszcze Theron.
- Theron Niewychowany...

- Grrrrubianin. - Tym razem Villain nie został skarcony.
- Biedactwo... Nie padł ci do stóp, więc się naraził? Nusisz zacząć się przyzwyczajać do braku czołobitności...
Lamia obrzuciła Iriala pełnym niezadowolenia spojrzeniem i dumnie zadarła nos. Nie powiedziała jednak ani słowa.
- Jak powiada Erwin, Theron to człowiek dziczy. Tropiciel, który pół życia spędził w lesie. Zna się na sztuce przetrwania. Strzela z łuku i mieczem machać też potrafi.
- Przynajmniej z głodu nie umrzemy w tych jego lasach
- powiedziała Lamia. Z dużą dozą złośliwości.

- A ty, Lamio? - spytał Irial. - Czym ty wesprzesz drużynę?
- Ja?
- Lamia zaskoczona spojrzała na Iriala. - Ja? Przecież...
- Czyżbyś chciała, żeby cię traktowali jak przesyłkę? Cenną, ale tylko przesyłkę?
- Tak
- odparła dziewczyna bez cienia skrępowania. - Mój ojciec zapłacił wystarczająco dużo, bym nie musiała nic robić. Będę więc tylko Przesyłką, wyjątkowo cenną i nieznośną przesyłką - odparła złośliwie.
- Nie strasz, moja droga, oboje dobrze wiemy, że nie jesteś aż tak okropna.
- Co z tego? Oni tego nie wiedzą.


- Powiedz mi jeszcze, co takiego obiecałaś temu chłopakowi? - spytał.
- W sumie nic mu nie obiecywałam. Zamrugałam parę razy rzęsami, powiedziałam, jaki to z niego przystojny mężczyzna, a jaki silny i odważny. Stwierdziłam, że taki silny młodzieniec z pewnością wyświadczy młodej, zagubionej dziewczynie drobną przysługę, to by było tak po rycersku. Takie tam...
- Takie tam...
- Irial pokiwał głową.

- Chcesz coś przekazać ojcu? - spytał Lamię, wyciągając z plecaka zamykany, metalowy kałamarz, pióra i pergamin.
- Chcesz donieść o moim kolejnym wyczynie? - spytała dziewczyna z wyraźnym brakiem zachwytu.
Irian obrzucił ją beznamiętnym spojrzeniem.
- Przepraszam - powiedziała cichutko.
Irial skinął głową.
- Nie ma sprawy - odrzekł.

- Zaraz wracam - powiedział, gdy na kartkach wysechł inkaust. - Może się położysz?
Gdy wrócił, po przekazaniu jednego pisma karczmarzowi, a drugiego - Tarlaanowi, Lamia spała zwinięta w kłębek na łożu. Przykrył ją dodatkowym kocem, a potem sam zapadł w drzemkę.


Zbudziło go dziobnięcie w ucho.
- Dobrrrre rrrrano. - Kruk był wyjątkowo cichy. Jakby nie chciał budzić Lamii.
- Dzień dobry, Villainie - odparł Irial. - Niezły z ciebie budzik.
Wstał i przeciągnął się. Dobrze, że nie spędził całej nocy w fotelu. W jego wieku zasługiwał na odrobiną luksusu.
Roześmiał się cicho.
Bywały czasy, że spanie w fotelu wydawało mu się niewyobrażalnym niemal luksusem. Było, minęło.
I zdaje się wraca.
- Dzień dobry, Lamio - powiedział. - Pora wstawać. Świt nadchodzi.
- Krrrrólewno.... Porrrranek...
- Wredne ptaszysko - skomentowała Lamia. Ale, wbrew obawom Iriala, nie powtórzyła się sytuacja sprzed paru dni, kiedy to jaśnie panienkę trzeba było na siłę wyciągać z łóżka. - Już wstaję... Już się obudziłam... - Stłumiła ziewnięcie.
- Pomóc ci w ubieraniu, czy dasz sobie radę sama?
W odpowiedzi Lamia pokazała Irialowi język.
- Też cię kocham - powiedział. - Wyszykuj się zatem, a ja załatwię śniadanie.

Po szybkiej porannej toalecie i równie szybko spożytemu śniadaniu ruszyli w drogę.
Do bramy dotarli nieco przed terminem, ale...
- Tłoczniej, niż na jarmarku - powiedziała Lamia. Niezbyt zachwycona faktem, że tłoczy się wokół nich taki tłum, a do bramy nie ma wygodnego dostępu.
- Poczekamy na resztę - odrzekł Irial - a potem zobaczymy, co da się zrobić. Tylko uważaj na złodziei.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-02-2010, 20:14   #28
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Spotkanie dobiegło końca. Mógł opuścić budynek i wrócić do karczmy. Powoli zabrał się do wprowadzenia w życie swoich zamiarów. Wyjście na ulicę uraczyło jego nozdrza różnorodnym wachlarzem zapachów, których w żaden sposób nie można było nazwać przyjemnymi. Sam się sobie dziwił, że w ogóle zwrócił na to taką uwagę. Przecież niemal całe życie spędził w tego typu (jeśli nie jeszcze gorszych) miastach. Widać ostatnie podróże po bezdrożach…
Zatrzymał się przed drzwiami karczmy, w której spędził ostatnie kilka dni. Już miał wchodzić do środka, gdy przypomniał sobie o chłopcu uciekającym z jego sakiewką. Po chwili wątpliwości pchnął jednak drzwi i wszedł do środka.
Jak zwykle karczma była pełna różnego rodzaju klientów. Tylko kilka głów podniosło się, gdy młodzieniec przekroczył prób. Wśród osób, które zareagowały na przybycie ewentualnego klienta był również karczmarz.
- Witamy Panie… - zaczął właściciel przybytku, lecz brak jakiegokolwiek zainteresowania u Sevrina zniechęciło go do kontynuowania. Nie miał z resztą powodu by kontynuować. Pokój opłacony jeszcze przez trzy dni, brak jakichkolwiek problemów. Można by rzec klient idealny. Gdyby, chociaż czasami chciał przy piwie pogadać…
Najemnik pokonał schody prowadzone na piętro. Później korytarz. Stanął przed drzwiami swojego pokoju. Przekręcił klucz w zamku i pchnął drzwi. Pokój nie zmienił się ani trochę. Łóżko, stara szafa ledwo trzymająca się kupy, stary stolik i równie stary fotel. Nic szczególnego. Sypiał już w gorszych miejscach. Co prawda w lepszych też, lecz jemu to w zupełności wystarczyło.
Do wieczora pozostało jeszcze trochę czasu toteż Sevrin sprawdził ekwipunek, jaki miał pod ręką. Najpierw miecz, długi nóż i sztylety. Wszystko było z nimi w porządku. Na drugi ogień poszła skórzana zbroja. Z nią też nie było żadnych problemów. Następnie podróżna torba i jej zawartość. W skrzyneczce, w której trzymał przybory do zmiany wyglądu brakowało kilku rzeczy. Nie były to jakoś specjalnie potrzebne rzeczy. Reszta ekwipunku była w jak najlepszym porządku.
Pozostała jeszcze jedna czynność do wykonania. Z przyzwyczajenia wyciągnął swój notatnik.



Nic specjalnego. Kilkadziesiąt kartek papieru połączonych ze sobą pomiędzy dwiema twardymi okładkami. Trochę to kosztowało, lecz młodzieniec nie żałował swojej decyzji. Przynajmniej to mogło po nim pozostać.
Podsunął fotel pod stolik o otworzył notatnik na pierwszej wolnej stronie. Już miał pisać pierwszą literę, gdy nagle zamknął książkę i wrzucił ją z powrotem do torby. Zaśmiał się cicho. Jeszcze nie czas było na wpis. Może później będzie odpowiednia chwila. Wstał, podszedł do łóżka i położył się w ubraniu. Do zachodu słońca jeszcze trochę pozostało. Mimo to Sevrin postanowił iść spać. Rano musiał sprawdzić jeszcze jedną rzecz.

xxxxxxxxxx

Słońce miało wstać za jakieś dwie godziny. Mimo to młodzieniec już od dawna był na nogach. Ba, był nawet już za miastem. Wmówił strażnikom przy Bramie Mostowej, że czeka go długa podróż i chce jak najszybciej wyruszyć. Uwierzyli. Najemnik musiał jednak wracać do miasta w płaszczu, pilnując się by go nie rozpoznali. Teraz jednak nie zaprzątał sobie tym głowy. Znajdował się w dość sporej odległości od miasta. Nie zastanawiając się długo gwizdnął w sobie tylko znany sposób. Po dłuższej chwili na trakcie dało się słychać charakterystyczne odgłosy końskich, podkutych kopyt. Wkrótce oczom Sevrina ukazał się dość zadbany, wyglądający na wytrzymałego i silnego, koń.



Miał na sobie siodło, lecz nie widać było jego jeźdźca. Koń zbliżył się do młodzieńca.
- Witaj Narwaniec – uśmiechnął się chłopak głaskając wierzchowca po pysku. – Wybacz, że tyle mnie nie było.
Zwierz prychnął. Widać nie podobało mu się spędzenie tak długiego okresu bez właściciela.
- Nie martw się jednak. Dzisiaj wyruszamy. Spędzimy razem dość dużo czasu. – Sevrin cały czas głaskał swojego wierzchowca. – Mam do ciebie jednak wielką prośbę. Musimy udać się do miasta. – Narwaniec zarżał. Uderzył swego właściciela łbem w ramię. Nie podobał mu się ten pomysł. – Wiem, wiem przyjacielu. Nie lubisz miast. Lecz nie chcę byś został sam pod murami, a iść tutaj na piechotę też nie mogę. -
Koń znowu prychnął. Poddał się jednak woli swojego pana. Młodzieniec uśmiechnął się, po czym wskoczył na siodło. Poklepał swego przyjaciela po boku.
- Dziękuję ci koniku.

xxxxxxxxxx

Pod Bramą Mostową był o wschodzie słońca. Do tej samej bramy stała już tam jednak dość długa kolejka. Dość długo zajął mu powrót do miasta. Wkroczył do miasta prowadząc Narwańca za uzdę. Młodzieniec wyglądał nieco inaczej. Nie miał już takich podkrążonych oczu, skóra lekko przyciemniała, włosy były wymyte i jako tako ułożone. Pozostał tylko zarost. Szczegół, o którym Sevrin zapomniał, lub nie chciał pamiętać.
Oprócz ubrania, w jakie ubrany był w czasie spotkania miał na sobie ćwiekowaną skórznie i skórzane rękawice bez palców ozdobione ćwiekami. Wszystko to przykrywał wyglądający na znoszony płaszcz podróżny. Do tego jeszcze torba podróżna przy lewym boku, ukryty w pochwie miecz przy prawym boku i długi nóż zatknięty za pas.
Przy siodle Narwańca znajdowało się kilka rzeczy. Najbardziej w oczy rzucała się tarcza przymocowana z lewej strony siodła. Później miecz i łuk. Podróżne sakwy przewieszone przez grzbiet wierzchowca zdawały się już czymś wypełnione.
Młodzieniec podszedł do swoich towarzyszy. Ukłonił się lekko na powitanie. Widać był ostatnim, na którego czekali. Spakował do juków swoją porcję prowiantu.
- Czy coś mnie ominęło? – zadał pytanie drapiąc jednocześnie Narwańca za uchem.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.

Ostatnio edytowane przez Karmazyn : 03-03-2010 o 08:51.
Karmazyn jest offline  
Stary 28-02-2010, 14:04   #29
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Nieopodal miejskiego targowiska, na głównej odchodzącej od niego odnodze mieścił się sklep zielarski. Zadbane zielone okiennice trzymały w swoich ramach czyste i przejrzyste szyby, a pędy bluszczu porastały miejscami szarą elewację. Sklep należał do Feme, młodej dziewczyny znającej się na zielarstwie jak mało kto. Nad równie zielonymi, co okiennice drzwiami widniał mało oryginalny szyld mówiący 'Zielarka Feme'. Tam też Emerahl skierowała swoje kroki zaraz po wyjściu ze spotkania. W głowie cały czas kołatały jej się imiona oraz słowa, które padły w czasie 'odprawy'. Sama przesyłka - Lamia - również nie dawała jej spokoju. Z pozoru wydawała się być kolejną rozpuszczoną damulką z wyższych sfer, traktującą ludzi jak śmieci, jednak było w niej coś co dawało Emerahl do myślenia. Nie wiedziała co to jest, aczkolwiek głos wewnątrz głowy mówił jej, że Irial nie powiedział im o dziewczynie wszystkiego... Czegoż można było się spodziewać - wszak nie mają stanowić grona zaufanych przyjaciół tylko ochroniarzy. Zwykłych 'roboli' mających dowieźć Lamię do celu bez uszczerbku na jej zdrowiu. Nie było sensu teraz tego roztrząsać skoro ich pracodawca nie uznał za słuszne im tego wyjawić to domysły mogą zaprowadzić wszędzie. Emerahl nacisnęła klamkę i weszła do środka rzeczonego wcześniej sklepu czemu towarzyszył dźwięk potrąconego przez drzwi dzwoneczka mającego za zadanie zwiastować klientów. Siedząca za ladą dziewczyna podniosła głowę znad moździerza i spojrzała na nią spod burzy kruczo-czarnych kręconych włosów, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

- Jak widzę, stara dobra Emerahl zawitała w moje skromne progi – odparła zielarka odkładając na chwilę słoiczek z jakimś mętnym płynem, który miała właśnie wlać do moździerza.
- Phi... stara! Chciałam ci moja droga przypomnieć, że jesteś ode mnie 2 miesiące starsza! - żachnęła się czarownica, na co Feme skrzywiła się grymaśnie jakby przedrzeźniając swoją rozmówczynię.
- Cóż cię do mnie sprowadza? Domowe zapasy się pokończyły? - zapytała
- Coś w tym stylu. Wyjeżdżam na jakiś czas, chciałam uzupełnić apteczkę.
- Ooo wygląda na to, że wszyscy niewierni mężowie w końcu dostaną to na co zasłużyli, gdy wyjedziesz
- powiedziała Feme i tym razem to Emerahl wykrzywiła twarz w prześmiewczy sposób.
- Nie wydaje mi się. Przyjdą do ciebie
- No własnie... - odparła czarnowłosa z tajemniczym uśmiechem - To gdzie się wybierasz hmm? Pochwal się!

[...]

Poranek przyszedł szybciej niż Emerahl by sobie tego życzyła. Do późna robiła różne mieszanki i pakowała specyfiki do słoiczków i fiolek. Chcąc nie chcąc trzeba było jednak wstawać i po krótkiej toalecie i lekkim śniadaniu, Emerahl zarzuciła na jedno ramię torbę z przyborami i wspomnianymi słoiczkami, a na drugie z ubraniami i innymi jej przedmiotami pierwszej potrzeby, po czym wyszła z pokoju.

Ulice były nieznośnie zatłoczone, wyjątkowo jak na tę porę dnia to też dotarcie w umówione miejsce zabrało Emerahl więcej niż przewidywała i gdy doszła pod Bramę Mostową to większość była już na miejscu. Erwin w oddali wykłócał się z jednym ze strażników przy bramie, czerwony ze złości. Irial z nieprzeniknionym wyrazem twarzy obserwował tą burzliwą konwersację, Lamia patrzyła z niechęcią na otaczający ją tłum, a reszta milczała patrząc w dal, każdy w swoim kierunku.

~ Gadatliwe towarzystwo, nie ma co... ~ powiedziała w duchu czarownica po czym dołączyła do grupy.

- Witajcie wszyscy! Gotowi do drogi? - zagaiła kobieta rzucając pytanie w tłum lecz patrząc na Lamię - Ktoś wie o co chodzi? - zapytała wskazując podbródkiem na wciąć wściekającego się Erwina.

Nikt nie wiedział, co też leży et Naklo na sercu lecz na odpowiedź nie trzeba było czekać za długo. Po chwili Erwin dołączył do nich, nabrawszy już nieco bardziej ludzkich kolorów i wszystko wyjaśnił.

- Cóż... zostaje nam zatem czekać. Nacieszmy się miastem. Czeka nas długa droga, być może nawet w dziczy to też przeczuwam, że wszyscy do tego miejskiego gwaru jeszcze zatęsknimy.

Emerahl podziękowała uprzejmie za prowiant i bukłak z wodą, które wręczył jej Erwin i spojrzała podejrzliwie na przeznaczoną dla niej klacz. Młoda, siwa klacz wyglądała na spokojną, idealną dla niedoświadczonego jeźdźca, co też odrobinę uspokoiło Emerahl. Wszak ludzie konno jeżdżą i jakoś sobie z tym radzą. Uczyć jeździć też się uczą i zazwyczaj dobrze się to kończy... Ona w takim razie powinna dać radę.

- Nazywa się Zorza. Nie powinna sprawiać problemów – oznajmił Erwin podając Emerahl wodze siwej.

Gdy Erwin oddalił się w swoich sprawach Emerahl spojrzała jeszcze raz na gęstniejący tłum i strażników przy bramie patrzących na nich w tej chwili i rozmawiających ze sobą.

- No to co... przyjdzie nam tutaj trochę zaczekać... Może zatem zejdziemy na bok z tego tłumu i wrócimy za parę godzin?
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline  
Stary 28-02-2010, 23:21   #30
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Erwin obrzucił niechętnym spojrzeniem Servina, po czym opowiedział na jego pytanie:

- Owszem, młody człowieku, ominęło cię sporo. Na przykład to, że póki co nie ruszycie się z miasta, bo gwardziści nikogo nie wypuszczają. Gdybyś zachował się jak na zawodowca przystało i nie spóźnił się, usłyszałbyś więcej szczegółów. Teraz zwyczajnie nie chce mi się tego drugi raz tłumaczyć. – mężczyzna wyglądał na poirytowanego. Trudno było zgadnąć, czy z powodu utarczek ze strażnikami, czy przez zachowanie Servina.

- Za parę godzin, Emerahl, to będziecie w tak czarnej dupie, że nawet sobie tego nie wyobrażasz – warknął Erwin lustrując kobietę bardzo uważnie. – Więc dobrze ci radzę, siedź na swoich kształtnych czterech literach i nigdzie się stąd nie ruszaj. Tutaj nie ma czegoś takiego, jak kolejka. Przeprawa z miasta może się zacząć za kwadrans, albo za cztery godziny, może potrwać dziesięć minut, a może zaledwie pięć i ten, komu w tym czasie nie uda się wydostać z miasta będzie miał cholernego pecha, bo następna okazja może się trafić dopiero wieczorem. Zapłaciłem tym gnidom ze straży miejskiej za to, żebyście byli wśród tych szczęśliwców, którym się uda. Ale jak się rozpełzniecie po całym mieście, to zapewniam was, że oni za wami latać nie będą. To w waszym interesie jest siedzieć na tym placu i pilnować swojego.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172