Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-02-2010, 22:54   #1
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Drogocenna przesyłka

20 marca, Delin, siedziba przedsiębiorstwa Erwina et Naklo - Irial

Delin, miasto kontrastów. Było to chyba jedyne miejsce na ziemi, w którym tuż obok piętrzących się do nieba złotych kolumn świątyń stoją walące się rudery biedaków. Miasto nęciło bogatych możliwością rozrywki, biednych zaś wizją lepszego życia i możliwości zarobku.


To tutaj portowe dziwki oddające się za miskę soczewicy żyły tuż obok bogatych dam pławiących się w luksusach. To tutaj rozpuszczone dzieci obrzydliwie bogatych arystokratów trwoniły rodzinne majątki na hazard i alkohol, a dzieci biedaków od najmłodszych lat uczyły się kraść, albo zdychały z głodu. To tutaj dumni i szanowani magowie akademiccy mieli jedną ze swych najsławniejszych uczelni, a kapłani najokazalsze i najbogatsze świątynie.

Delin, miasto kontrastów, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.

Niski, łysy mężczyzna o podwójmy podbródku upił łyk wina, beknął bez skrępowania, po czym wyciągnął się wygodnie na swoim obitym skórą fotelu.

- Jaka szkoda, że żaden głupiec nie płaci mi za wymyślanie chwytliwych haseł. Zbiłbym na tym majątek. – powiedział do siebie mężczyzna, po czym splótł serdelkowate palce na brzuchu i westchnął ciężko.

Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł młody chłopak, skłonił się nisko, po czym zamknął za sobą drzwi i zaczął:

- Pan Irial Norre do pana Erwina et Naklo, w sprawie przesyłki. Czy mam prosić?
-Prosić, Kieran, prosić. To już najwyższa pora żeby się zaczęli schodzić. I przynieś przy okazji drugi kielich i bukłak wina.

Chłopak kiwnął tylko głową i wyszedł bez słowa. Po chwili drzwi otworzyły się ponownie. Tym razem, oprócz młodego chłopaka, stał w nich dorosły mężczyzna o opalonej twarzy i długich, kruczoczarnych włosach.

Kieran postawił na stole drugi kielich, po czym ulotnił się w milczeniu zamykając za sobą drzwi. W tym czasie siedzący do tej pory na fotelu grubas poderwał się z miejsca i uścisnął dłoń przybysza. Na jego serdelkowatych palcach zalśniły złote pierścienie z wielkimi oczkami z rubinów i szmaragdów.

- Miło mi znów pana widzieć – odezwał się gospodarz. – Nie widzę jednak nigdzie z panem naszej małej Przesyłki. Czyżby chciał pan zrezygnować z moich usług? – zainteresował się mężczyzna.
-Po pierwsze, mówmy sobie per „ty”. Tak będzie łatwiej. – odparł ciemnowłosy bez cienia sympatii w głosie. – Irial
-Erwin – rzucił grubas z uśmiechem. – Wypijmy zatem za nową znajomość.

Erwin rozlał odrobinę wina do dwóch kielichów. Jeden z nich podał gościowi, drugi sam wziął do ręki unosząc go, jak do toastu. Następnie jednym haustem wypił całą zawartość kielicha i ostawił go na stół. Irial umoczył tylko usta w ciemnoczerwonym płynie. Uśmiechnął się niezbyt przekonywująco, odstawił kielich, po czym kontynuował:

-Co zaś się tyczy – jak ją nazwałeś – Przesyłki, póki co jest w bezpiecznym miejscu. Najpierw chciałem wszystkiego dopilnować, a dopiero potem ją tu ściągnąć.
-Bardzo słusznie – przyznał mu rację Erwin. – Niedługo będziesz miał okazję poznać swoich kompanów. Za chwilę powinni się tu zacząć schodzić. A póki co, jak rozumiem ustalenia takie jak na początku. Zaliczkę już wpłaciłeś, druga połowa po bezpiecznym dotarciu dziewczyny do Erengradu. Wtedy też ja wypłacę wynagrodzenie moim ludziom. Wszelkie koszty związane z podróżą ponosi twój mocodawca.
-Tak, właśnie takie były nasze ustalenia. Mam jednak pytanie. Ci ludzie, którzy będą z nami podróżować… kim oni właściwie są? Pracowali już dla ciebie, ufasz im?
-Zaufanie to podstawa w tej branży – odparł sentencjonalnie et Naklo. – Nie powierzyłbym im swojego majątku, ale już nie raz dla mnie pracowali. W tym względzie można powiedzieć, że tak, mam do nich ograniczone zaufanie.

Delin, karczma pod Złamanym Dukatem - Ruth

Wąska smuga słonecznego światła, wdzierająca się do pomieszczenia przez szparę między starymi, zakurzonymi zasłonami, nieprzyjemnie raziła w oczy. Ruth uniosła powieki, na których wciąż jeszcze ciążył słodki sen. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Poszarzałe ściany sprawiały wrażenie pogrążonych w cieniu, natomiast zasnuty pajęczynami sufit nosił tajemnicze ślady użytkowania. Nad łóżkiem był bowiem upstrzony seledynową plamą, której pochodzenia kobieta wolała się nie domyślać.

Przeciągnęła się z zadowoleniem. Derka okrywająca siennik tuż obok niej poruszyła się, po czym wydała z siebie pełen boleści jęk . Kobieta zajrzała pod przykrycie. Tuż obok niej, zionąc alkoholowymi oparami leżał śpiący mężczyzna, nagi jak go bogowie stworzyli.

-O szlag! Znowu to samo! – mruknęła do siebie Ruth – Tym razem przynajmniej nie jest to łysy, szczerbaty karzeł – dodała spoglądając na niebrzydką twarz śpiącego.


Starając się nie zbudzić swego towarzysza, kobieta wyślizgnęła się spod przykrycia. Ubrała na siebie długą do kolan, lnianą koszulę i człapiąc bosymi stopami pomaszerowała do okna. Gdy odsunęła jedną z zakurzonych zasłon, słoneczny blask oślepił ją na chwilę. Słońce stało już niemal w zenicie.

Południe” – pomyślała. – „Zaraz… południe? A którego my dzisiaj właściwie mamy?

Śpiący wydał z siebie cichy pomruk, coś pomiędzy mlaśnięciem i jękiem. Ruth obejrzała się. Na twarzy mężczyzny malował się wyraz zadowolenia, euforii niemal. Musiało mu się śnić coś naprawdę miłego. Być może była to retrospekcja ich nocnych wojaży. Kobieta nie miała jednak zbyt wiele czasu na dalsze rozmyślanie w tym temacie, zaraz bowiem uderzył w nią ciężka jak młot, bolesna prawda.

- O szlag! Południe! Dwudziestego! Spotkanie u Erwina! O szlag! O szlag! O szlag! Zaspałam.

Ruth w pośpiechu zaczęła kompletować części swojej garderoby. Okazało się to nie lada wyczynem, bowiem jej spódnica, z nieznanych bliżej powodów, zatonęła w odmętach siennika, a jeden z kozaków powędrował pod drewnianą skrzynię stojącą nieopodal.

Kiedy wreszcie zgromadziła ubranie w jednym miejscu i zabrała się za zakładanie bawełnianych majtek, tuż za nią odezwał się miły dla ucha, męski głos:

- Już idziesz, Mała? Miałem nadzieję, że jeszcze trochę… porozmawiamy.
- Wybacz, Mały, ale innym razem.

Śpiący dotąd mężczyzna siedział otulony do pasa starym kocem. Jego nagi tors prezentował się nad wyraz zachęcająco i Ruth musiała długo walczyć ze sobą, by nie ulec pokusie dalszej „rozmowy”. Raz w życiu postanowiła jednak być porządnym człowiekiem i dotrzymać terminu.

Chwilę później stała niemal całkowicie ubrana, naciągając ostatnie rzemienie przy skórzanej kamizelce. Jeszcze chwila i już była gotowa do drogi.

Wybiegła z pokoju bez pożegnania. Na dole, w izbie, karczmarz przywitał ją nienaturalnie życzliwym uśmiechem. Tak jakby w ciągu ostatniej nocy stali się sobie bardzo bliscy. Ruth nie chciała nawet myśleć o tym, jak mogło wyglądać owo nawiązywanie bliskich relacji. Zresztą, nie było na to teraz czasu, musiała biec do kompanii Erwina. Tylko… gdzie ona właściwie była?

Delin, karczma pod Cynowym Kociołkiem - Emerahl

Drzwi otworzyły się z jękiem ukazując w swym wnętrzu służącą z miską gorącej jajecznicy ze skwarkami i pajdą chleba. Emerahl właśnie kończyła się ubierać. Z wdzięcznością uśmiechnęła się do dziewczyny, ta jednak najwyraźniej nie zrozumiała jej intencji, bo zbladła na twarzy i zesztywniała cała. No cóż, jak widać nie był to dobry dzień dla kontaktów międzyludzkich.

Kobieta zabrała się za jedzenie, dziewczyna tymczasem wyszła, z wyrazem ulgi na twarzy. Jajecznica była całkiem niezła, z porządnie wysmażonymi skwarkami, jak na karczemne standardy, naprawdę dobra.

Pod koniec ostatniego kęsa, rozległo się donośne pukanie, po czym drzwi ponownie się otworzyły. Tym razem stał w nich sam właściciel karczmy i ze służalczą miną skłonił się nisko.

-Dzień dobry, pani Emerahl, jak się pani miewa? – zagadnął mężczyzna.
-Witam. Jak widać, dobrze – odparła kobieta bez zbędnego entuzjazmu. – Coś się stało?
-Pan et Naklo wspominał, że dziś, najpóźniej jutro opuści nas pani.
-A i owszem – przyznała tamta uważnie obserwując swego towarzysza. – Wyjeżdżam z miasta.
-Oj, to nie dobrze – zmartwił się gospodarz. – Bo ja miałbym do pani sprawę. To znaczy, w imieniu bardzo dobrego przyjaciela.
-Tak, a jakąż to? – zapytała Emerahl obojętnie.
-Chodzi o pani usługi, jako uzdrowicielki – wyznał mężczyzna.
-Przykro mi, ale nie będę miała czasu spotkać się z przyjacielem. Jestem już dziś umówiona.
-Ale to nie zajmie długo, a ja jestem gotów zapłacić.

Emerahl spojrzała karczmarzowi prosto w twarz. W jego małych, wodnistych oczkach czaiły się dziwne iskierki. Jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej, że to wcale nie chodzi o przyjaciela, to znaczy nie dosłownie.

Ach, ci mężczyźni, zupełnie jak dzieci

-No dobrze, to co dolega przyjacielowi? – zapytała rozsiadając się wygodnie na krześle.
-Jakby to ująć… Wielka Bogini Laria w swej nieskończonej mądrości postanowiła doświadczyć mego przyjaciela dotkliwym bólem i swędzeniem. Oczywiście mój przyjaciel docenia starania Wielkiej Pani w doskonaleniu go, jednak ból jest niekiedy nie do zniesienia. A poza tym przyjaciel nie chciałby, by podobny los spotkał jego rodzinę, zwłaszcza ukochaną żonę. Dlatego mój przyjaciel chciałby wiedzieć, czy można jakoś ulżyć jego cierpieniu.

Z każdym słowem twarz karczmarza robiła się coraz bardziej czerwona, skutkiem czego, gdy skończył, przypominała wielki, porośnięty kępkami włosów burak.

-Mam dla przyjaciela dobrą wiadomość – odparła Emerahl siląc się, by nie wybuchnąć śmiechem. – Jego cierpieniom można ulżyć i nie będzie to bardzo trudne.

Kobieta wstała, otworzyła skrzynię, w której schowane były wszystkie jej rzeczy, po czym wyjęła z niej sporą, zakładaną przez ramię skórzaną torbę. Chwilę szperała w jej wnętrzu, wreszcie wyjęła z niej dwa skórzane woreczki i położyła je na stole.

-Przyjaciel musi codziennie wypijać napar z tych ziół – powiedziała wskazując na większy woreczek –Szczypta mieszanki na kubek wrzątku. Parzyć przez chwilę i pić na gorąco. Jeśli nie pomorze, zawartość tego – tu wskazała na drugi woreczek – wymieszać z odrobiną wody, żeby powstała gęsta papka i tym smarować bolące miejsca. Po jakimś tygodniu powinno przejść. A co do żony przyjaciela, ona powinna pić ten sam napar co on.
-Dziękuję, pani Emerahl. W imieniu swoim i przyjaciela – powiedział mężczyzna z wyraźną ulgą w głosie. – A ile… należy się za tą poradę?
-Na koszt firmy, ze względu na sympatię do żony przyjaciela.
-Rozumiem i jeszcze raz dziękuję. To może w takim razie ja przygotuję kąpiel? – zaproponował karczmarz.
-Czemu nie – zgodziła się kobieta. – Aha, mam jeszcze jedną radę. Następnym razem uważaj, co chędożysz.

Mężczyzna nie odpowiedział. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji. Skłonił się nisko, po czym wyszedł bez słowa.

Niebawem zjawiła się służebna dziewka z informacją, że kąpiel jest już gotowa. Emerahl została zaprowadzona do nagrzanej łaźni, w której stała wielka drewniana balia wypełniona do połowy gorącą wodą. Przyjemnie było zanurzyć się w ciepłej wodzie, zmyć z siebie cały ten trud ostatnich dni.

Dobrą godzinę później Emerahl wreszcie wygramoliła się z kadzi i owinęła się ręcznikiem. Nagrzane ciało było takie przyjemne w dotyku. Kobieta wyjrzała przez okno. Zbliżało się południe. Najwyższy czas się zbierać.

Delin, karczma pod Dziurawym Butem - Samuel

Gdy otwierała drzwi od jego pokoju, oczywiście ją usłyszał. Siedział tyłem do wejścia, a jednak doskonale wiedział, że to ona. Przez te kilka dni, podczas których mieszkał w tej karczmie, zdążył się z nią zaprzyjaźnić, jak z nikim wcześniej. No dobrze, mówiąc prawdę, zdążył się z nią zaprzyjaźnić tak samo dogłębnie, jak z dziesiątkami innych służebnych dziewek, w dziesiątkach innych tanich karczm. Ona nie była żadnym wyjątkiem. Ona… no właśnie, jak jej tam było… Mila?


Dziewczyna podeszła do niego na palcach, po czym zasłoniła mu dłońmi oczu. Do jego nozdrzy uderzył zapach jej ciała, wspaniały i zniewalający, zupełnie taki sam jak zeszłej nocy.

-Zgadnij kto to – tchnęła mu wprost do ucha tak, że aż ciarki mu po plecach przeszły.
-Kocie, jak możesz o to pytać – mruknął przyciągając ją do siebie. Jakoś specjalnie się nie broniła. – Przecież to oczywiste, że to ty, Piękna, bo któżby inny
-Może masz i rację – szepnęła zarzucając mu ręce na szyję. – Stary pojechał po dostawę, mamy trochę czasu dla siebie – dodała wymownie patrząc na jego niezasłane łóżko.
-Niestety, Kochanie, nie teraz – odparł łagodnie, acz stanowczo ją odpychając. – Czeka mnie bardzo ważne spotkanie. Nie mogę się na nie spóźnić. Zaraz musze się zbierać.
-No proszę, jaki się niedostępny zrobił – fuknęła z niezadowoleniem.

Poderwała się z jego kolan i kołysząc biodrami ruszyła ku drzwiom. Aż miło było patrzeć jak stawiała kolejne kroki. Ta harmonia, ten temperament, aż żal było ją opuszczać. Chociaż w sumie… w każdym mieście mógł mieć takich jak ona na pęczki.

Delin, Dzielnica Portowa - Servin

Delin dopiero budziło się do życia. Na targu rybnym rozkładały się pierwsze stragany oferujące zdobycze z nocnych połowów. Z ulic powoli zaczęły znikać obdarte sprzedajne dziewki z „nocnej warty”, a w ich miejsce pojawiły się nowe, nie mniej brudne i obdarte. Na rogu jednej z ulic jakiś grajek dawał popis swoich wokalnych umiejętności. Jak na gust Servina słowik to to nie był, ale jak to mówią „co kto lubi”.

Spacer wzdłuż nabrzeża zajął mu około godziny. W tym czasie mógł obserwować wracające z połowów łodzie rybackie. Tej nocy Donar musiał być bardzo życzliwy dla swych pokornych sług, bo łodzie po brzegi wyładowane były rybami, których zapach wwiercał się nieprzyjemnie w nos.

Nie wiedzieć kiedy miasto ożyło. Ulicami przetaczał się tłum ludzi śpieszących do pracy, świątyń, na targ po zakupy. Tych ostatnich nie trudno było poznać. Każdy ściskał w dłoni wypchany mieszek, uwiązany u pasa, lub zawieszony na szyi.

Uwagę młodzieńca przyciągał zwłaszcza jeden wysoki, pomarszczony jegomość w aksamitnym, wyszywanym złotą nitką kubraku. Jego bogaty strój i połyskujący na piersi złoty łańcuch z wielkim medalem nie pasowały do tego miejsca, do śmierdzącej dzielnicy portowej.

Uwagę Servina przykuł nie tyle sam mężczyzna, co jego mieszek, radośnie dzwoniący przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Nieostrożny bogacz najwyraźniej nie znał jednej z podstawowych zasad biednych dzielnic i nie ściskał sakiewki kurczowo w dłoni. Miał ją zawieszoną u pasa, taką kuszącą i całkowicie bezbronną. Zaraz z pewnością ktoś się nią zaopiekuje.

Młodzieniec nie musiał długo czekać, by przekonać się o słuszności swych przewidywań. Z tłumu wyłonił się bowiem niski, niepozorny chłopiec, który korzystając z ogólnego ścisku i hałasu, podbiegł do mężczyzny, jednym wprawnym ruchem odciął sznurek, na którym zawieszony był mieszek, po czym zniknął tak samo niespodziewanie, jak się pojawił. Jego ofiara nawet się nie zorientowała. No cóż… głupota kosztuje.

Servin uśmiechnął się do siebie. Złapał się na tym, że nawet nie szkoda mu ofiary przestępstwa. Nie pierwszy i nie ostatni człowiek, którego ktoś okradł. Nie było się nad czym rozczulać. Młodzieniec zaśmiał się cicho. Splótł ręce na karku i pogwizdując wesoło pod nosem, pomaszerował dalej. Zbliżało się południe, czas iść na spotkanie.

Delin, miejskie targowisko - Theron

Rzędy straganów ciągnęły się we wszystkie strony. Zewsząd dało się słyszeć okrzyki przekupniów zachwalających swoje towary. Tłum ludzi wypełniał cały plac, przetaczał się we wszystkie strony, mieszał się, kotłował, buczał dziesiątkami głosów, tupał setkami nóg.

Theron stał na środku małego placyku wytyczonego między szeregami kramów, dookoła niewielkiej fontanny. Z niepokojem obserwował twarze mijających go ludzi. Nigdy nie lubił tłumu, tym bardziej teraz, gdy tak wiele przeżył. A jednak musiał tu być. Czekała go daleka podróż, należało się do tego przygotować.


Mężczyzna pokręcił się chwilę między stoiskami. Obserwował kobiety wyplatające kosze w wikliny, podziwiał piękną biżuterię zrobioną przez krasnoludzkich mistrzów jubilerstwa, skosztował śmierdzącego sera i słabego piwa, którego jeden ze sprzedawców najwyraźniej chciał się pozbyć, bo hojnie rozdawał je przechodniom. Przy okazji uzupełnił swoje zapasy lecznicze zioła i kilka porcji suszonego mięsa i sucharów.

Theron miał też okazję podziwiać taniec małej cyganki, która z niezwykłą zwinnością skakała, przytupywała i robiła piruety przy akompaniamencie wygrywanym na tamburynie przez niewiele starszego od niej chłopca. Tłum klaskał z zachwytu, kilka osób rzuciło po srebrniku. Może on też rzuciłby coś od siebie, gdyby nie był doszczętnie spłukany. Petr coś go ostatnio nie rozpieszczał, a szkoda. Uśmiechnął się patrząc w niebo. Słońce stało niemal w zenicie.

Południe” – pomyślał mężczyzna. – „Już czas.

Delin, siedziba przedsiębiorstwa Erwina et Naklo - wszyscy

Tym razem w pomieszczeniu, oprócz łysego grubasa i ciemnowłosego znajdowało się jeszcze kilka osób. Przyniesionych zostało tez kilka dodatkowych kielichów i mały poczęstunek w postaci suszonych fig i daktyli.

Gdy młody chłopiec, który przyniósł kielichy, zamknął za sobą drzwi, gospodarz wstał i gestem ręki uciszył zgromadzonych.


-Cieszę się, że już wszyscy dotarli – zabrzmiał jego niski, pewny siebie głos, tak nie pasujący do – z pozoru – sflaczałego grubaska. – Chyba wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, dlaczego tu jesteśmy, więc nie będę przedłużał. Może, żeby wszystko było jasne, powiem tylko tyle, że obecny tu pan Irial – tu wskazał na mężczyznę o długich kruczoczarnych włosach siedzących po jego prawicy – reprezentuje naszego zleceniodawcę. To on jest opiekunem dziewczyny, Lamii. No to żeby nie przedłużać, może przedstawcie się sobie, w końcu przez najbliższych kilka tygodni będziecie ze sobą sporo przebywać, warto przynajmniej częściowo się poznać.

Kiedy wszyscy zgromadzeni już się zaprezentowali, Erwin wzniósł kielich i z okrzykiem „Za szczęśliwą podróż” upił spory łyk ciemnoczerwonej cieczy.

-No dobrze, dość tych pierdów, przejdźmy do rzeczy. Jako właściciel tej firmy, czuję się odpowiedzialny za każdy transport – zaczął wstając od stołu.

Przez chwilę gramolił się między krzesłami, wreszcie podszedł do stojącej na uboczu wielkiej, dębowej szafy i otworzył ją jednym z kluczy ze sporego pęku, jaki wisiał u jego pasa. Wnętrze mebla ukazało pułki zawalone stosami papierzysk, zwojami o nieznanej, ale z całą pewnością cennej zawartości. Gospodarz przez chwilę błądził palcem po małych etykietkach przyczepionych do półek, najwyraźniej czegoś szukając. Wreszcie na najniższej półce odnalazł swoją zgubę: sporych rozmiarów zwój, który po rozłożeniu okazał się precyzyjnie wykonaną mapą całego kontynentu.


-W związku z tym chciałbym, żebyśmy już teraz ustalili plan waszej podróży. Z Delin do Erengradu można się dostać na kilka sposobów drogą zarówno lądową, jak i morską. Ze swojej strony odradzałbym tę ostatnią. Ostatnio szerzą się pogłoski o piratach panoszących się w okolicach Gormghiolli. Na lądzie z rozbójnikami jakoś dacie sobie radę, ale na morzu będziecie bezbronni jak dzieci.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez Kerm : 06-04-2010 o 19:23.
echidna jest offline  
Stary 09-02-2010, 09:28   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czarnowłosy mężczyzna, siedzący obok właściciela firmy najwyraźniej lubił kolor czarny... Nie tylko nosił długie, czarne włosy. Jego strój był tak samo czarny, spod czarnej tuniki widoczny był fragment oksydowanej, matowej kolczugi, zaś na ramieniu Iriala siedział kruk, żółtymi oczami wpatrując się w siedzących na sali przyszłych uczestników wyprawy.

Gdy Erwin rozłożył na stole mapę, Irial podniósł się ze swego miejsca. Powiódł wzrokiem po obecnych, a potem powiedział:
- Jeśli ktoś jeszcze nie jest zorientowany w temacie to chciałbym poinformować, że celem naszej przejażdżki jest dostarczenie przesyłki do Erengrad. Po pierwsze całej i zdrowej, po drugie - w jak najkrótszym terminie.
- Tak jak to było ustalone zapłatę dostaniecie po przybyciu na miejsce. Jeśli ktoś zrezygnuje po drodze - nie dostanie nic.
- Koszty podróży pokrywa oczywiście zleceniodawca, ale nie w zakresie nieograniczonym. Jeśli komuś się marzy najlepsza gospoda w mieście, wino lejące się strumieniami i inne tego typu cuda, to niech z tych marzeń zrezygnuje jak najprędzej. To standardowe zlecenie i standardowy sposób jego realizacji.


- Trasa przejazdu nie została jeszcze ustalona - mówił dalej Irial - dlatego jestem otwarty na wszelkiego rodzaju propozycje. Jeśli ktoś zna dobrze trasą, to proszę się podzielić z innymi informacjami. Proszę jednak pamiętać, że, jak wspomniałem na początku, zleceniodawcy zależy na jak najszybszym dostarczeniu przesyłki do celu. Stąd do Erengradu jedzie się jakieś półtora miesiąca. Zmieszczenie się w tym terminie zaowocuje dodatkową premią. Proszę to również uwzględnić podczas ustalania trasy.
- Podobnie jak fakt, że jedziemy konno.


- Teraz kilka słów na temat przesyłki. A raczej Przesyłki - nawet największy tępak usłyszałby, że słowo to zostało wypowiedziane z dużej litery.
- Lamia nie skończyła jeszcze piętnastu lat. Pochodzi z dobrej rodziny, niestety w jej edukacji zabrakło paru elementów, w związku z czym dziewczyna jest nieco rozpuszczona. Ma również zwyczaj traktować innych nieco z góry.

- Rrrrozpuszczony bachorrrr - zaskrzeczał kruk.

- Cicho, Villain - powiedział Irial.

- Tyrrrran! - odpowiedział kruk z obrażoną miną.

- Proszę zatem nastawić się duchowo - kontynuował Irial - i reagować w inteligentny sposób. Poza tym Przesyłka jest o tyle kłopotliwa, że nie bardzo lubi słuchać innych i często chodzi własnymi drogami, nie zawsze biorąc pod uwagę konsekwencje swych czynów. Trzeba będzie zatem jej troszkę pilnować.
- I proszę w jej obecności ograniczyć używanie słownictwa uznawanego ogólnie za nieparlamentarne
- dodał.

- Jeśli zatem ktoś chce od razu zrezygnować, albo ma jakieś pytania, to proszę.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-02-2010, 13:04   #3
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Była jedną z wielu w życiu Samuela. W swych wędrówkach kurier często spotykał takie jak ona, często nawiązywał przelotne romanse. Co nie znaczy jednak, że ich nie cenił.
Widok odchodzącej zagniewanej na niego dziewczyny, wywołał w nim pewne poczucie winy.
-Mila, poczekaj proszę.- rzekł cicho.


Odwróciła się do niego, badawcze spojrzenie prześlizgnęło się po obliczu mężczyzny. Po zgrabnej sylwetce i lekkiej opaleniźnie świadczącej o pracy na świeżym powietrzu i częstym ruchu. Po ciemnych długich włosach okalających twarz. Wydatnych kościach policzkowych nadających twarzy stanowczości...i oczach.


Oczy Samuela były dziwne...Zawsze niebieskie, ale wydawało się że ich odcień zmienia się od błękitu do stalowej szarości, w zależności od nastroju mężczyzny.

Przez chwilę Lestre, zastanawiał się czy nie pomylił imienia, ale triumfujący uśmieszek na twarzy dziewczyny, potwierdził, że nie. Podszedł do niej, objął w pasie... Nie opierała się.
Przytulił ją do siebie.- Kochanie, przecież wiesz, że gdybym mógł to bym został. Ale jestem kurierem, taką mam pracę. Gdyby nie to, zostałbym z tobą. Przecież wiesz o tym.
Nie odpowiedziała nic, a Lestre kontynuował.- Mam coś dla ciebie. Prezent.
Uśmiechnęła się lekko, drgnęły jej brwi świadcząc o zainteresowaniu. Samuel sięgnął do sakw i wybrał z nich łańcuszek z miedzi, ozdobiony malutką złotą różyczką Dość tani, ale ładny.
Ozdobił nim szyję kobiety mówiąc.- Co byś o mnie pamiętała.
-Wrócisz do mnie?-
spytała palcami wodząc po miedzianych ogniwach łańcuszka. A Samuel westchnął.- Praca kuriera to jazda od miasta do miasta. Ale postaram się...
Po części kłamstwo, po części prawda były w tych słowach. Najważniejsze jednak, że Mila była udobruchana.

Pozostało się ubrać, w szaty w ciemnych ziemistych barwach. Samuel nie woził innych ze sobą, a dobór kolorystyczny był czysto pragmatycznym wyborem. Do tego lekka skórzana zbroja, rapier i sztylety do rzucania przy pasie. I był gotów wyruszyć w drogę...prawie.
Udał się jeszcze do stajni sprawdzić stan Burzy.


Klacz jak zwykle nie była zadowolona. Podobnie jak jej właściciel wolała otwarte przestrzenie od zamkniętego boksu w stajni. Ale poza tym, wszystko było w porządku. Burza była najedzona i wyszczotkowana. Kopyta miała czyste, podkowy dobrze zamocowane.
Tego Samuel się spodziewał. Nie wybrałby gospody, w której nie dbano by o jego „przyjaciółkę”. Podrapał Burzę za uchem, podał jej marchewkę do pyska mówiąc.- Cierpliwości moja droga, już wkrótce wyjedziemy z miasta. Cierpliwości.

Miasto Delin robiło wrażenie, nawet na Samuelu mimo że zwiedził już parę portowych miast. Tyle ludzi, tyle odgłosów i zapachów, które uderzały w czuły nos najmłodszego pełnoletniego potomka rodziny Lestre. Pominąć jednak trzeba fakt, że nie wszystkie te zapachy były przyjemne. I nie zawsze czuły nos bywa zaletą. Obecnie kroki Samuela były szybkie i pewne. Uroki Delin już zdążył poznać dogłębnie, teraz czekało na niego zlecenie. Więc nie marnując czasu tam właśnie się udał.

W siedzibie przedsiębiorstwa Erwina et Naklo nie bywał zbyt często. Zazwyczaj zlecenia od et Naklo otrzymywał za pośrednictwem pośredników. Po prawdzie w siedzibie jego firmy nigdy jeszcze nie był. Korzystając z okazji rozglądał się po biurze, choć wzrok Lestre zbyt często zatrzymywał się na przedstawicielkach płci pięknej i ich walorach urody.
Erwin przedstawił ogólny zarys sytuacji i oddał głos swemu zleceniodawcy.

Irial wydał się osobą z żołnierskim doświadczeniem. Osobą sztywną i przekonaną o swojej misji. Samuel nie lubił z takimi osobami pracować, a tym bardziej być ich podwładnymi. Co prawda pierwsze wrażenie mogłoby być mylne, ale...zawsze to jest pierwsze wrażenie.Na nim buduje się obraz osoby.

A potem zaczął mówić o Lamii, a Lestre miał wrażenie, że słyszy własną matkę.- „Samuel to taki nieposłuszny chłopak. Tylko by się kłopoty pakował. W ogóle mnie nie słucha. Co z niego wyrośnie?”
Mężczyzna i jego kruk dość dobitnie opisywali dziewczynkę, wywołując na twarzy Samuela lekki uśmiech. A gdy skończyli obaj mówić, wstał i podszedł do rozłożonej mapy. Po czym rzekł.- Mówisz drogi Irialu, że trasa nie jest ustalona, ale...z twych słów wynika, że masz już na ten temat, konkretny pogląd.- Palcem dotknął miejsca na mapie w którym było miasto Delin. Po czym jego palcem wędrował po mapie podług swych słów.- Z Delin z szlakiem wzdłuż Pikanei, potem Szlakiem Czarnego Ognia do Rotdornu, potem szlakiem przez puszczę Tremery do Labhras i na końcu Erengard. Jest to najkrótsza trasa...i dopiero wjeżdżając do Wielkiej Puszczy stanie się naprawdę groźna. Duże kompleksy leśne to raj dla rozbójników. Zakładałeś podobną trasę, nieprawdaż? Skoro jednak czasu nie mamy pod dostatkiem, nie ma co szukać alternatywy.
Po tych słowach skłonił się towarzystwu i się przedstawił.- Samuel Lestre. Kurier.
Następnie kontynuował.- Skoro jest nas aż tylu, to zawsze można dwójkę wysyłać przodem, co by załatwiali wszelkie potrzeby związane z noclegami, zanim zjawi się główna grupa. Przynajmniej możemy tak czynić na obszarach bardziej cywilizowanych.
Sięgnął po kielich i upił czerwonego wina, dyplomatycznie dając okazję, by pozostali mogli się wypowiedzieć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-02-2010 o 14:21.
abishai jest offline  
Stary 09-02-2010, 21:03   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Uwielbiał wprost, gdy ktoś zwracał się do niego używając słowa "drogi". Zwykle oznaczało to całkowitą różnicę poglądów i brak efektywnej współpracy podczas późniejszych kontaktów.
Ale może się mylił...
Oby...
Za to był zachwycony cudownie lakonicznym określeniem tego, co Samuel potrafił.
Kurier.
Czy to znaczyło, że jedyne co umiał to posadzić tyłek na grzbiecie wierzchowca i jechać?
Dobrze by było, gdyby inni byli bardziej elokwentni i nie ukrywali swych ewentualnych talentów, takich jak umiejętność złapania czegoś na kolację, przyrządzenia posiłku, nie zamieniając go przy okazji w niesmaczną breję albo też odpowiednie zagadanie karczmarza czy kucharki...
Ale jeśli okryją to mgłą tajemnicy to też się nic nie stanie. Może są nieśmiali, nie chcą się chwalić?
Prędzej czy później i tak się okaże, co kto potrafi. Prawdopodobnie się okaże...

- Chyba nie do końca się zrozumieliśmy, Samuelu. To, co rzuca się w oczy po spojrzeniu na mapę nie musi być najlepszym wyborem i zleceniodawca, ojciec Lamii, zdaje sobie z tego sprawę równie dobrze, jak każdy inny. Jeśli wskażesz alternatywną trasę, omijającą Wielką Puszczę i czających się tam bandytów, to nie mam nic przeciwko temu. Mnie można przekonać, bo czas, jak mówią filozofowie, jest rzeczą względną a względy praktyczne mogą wygrać z kalendarzem. Jednak uzasadnieniem wyboru innej trasy nie mogą być li tylko wygodne gospody, chętne niewiasty, dobre trunki czy inne uprzyjemniacze życia.

- Nasza trasa musi prowadzić, przynajmniej od czasu do czasu, przez jakieś cywilizowane tereny, gdzie można uzupełnić zapasy lub zdobyć wierzchowca w razie jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia. Przy planowaniu trasy trzeba również uwzględnić rodzaj przesyłki.

Miał nadzieję że nie musi tłumaczyć, iż nie mająca nawet piętnastu lat dziewczyna nie wytrzyma skrajnie trudnej podróży.

- Przy okazji chciałbym się dowiedzieć, czy ktokolwiek z was realizował kiedyś takie w gruncie rzeczy nietypowe zlecenie, oraz czy mieliście już okazję do dłuższego przebywania z ciekawymi świata dziewczętami w tak zwanym trudnym wieku? Zapewniam, że jedno i drugie stanowi bardzo ciekawe doświadczenie.

Ciekaw był również, czy jego przyszli towarzysze podróży są nauczeni współpracować z innymi, czy tez stanowią grupkę zatwardziałych indywidualistów, z których każdy sobie rzepkę skrobie, na dodatek niezdolnych do wyłonienia spośród siebie jakiegoś nieformalnego przywódcy. Ale to wszystko dopiero miało się okazać... W tak zwanym praniu.

Teraz trzeba było czekać na to, co zaproponują inni.
Parę różnych tras i będą tu siedzieć do wieczora, albo w końcu zaczną rzucać monetą.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-02-2010, 12:51   #5
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
„Południe” – pomyślał mężczyzna. – „Już czas.”

Poszedł na umówione spotkanie po ostatnich wydarzeniach był raczej małomówny i nieufny... Wysłuchał w ciszy i spokoju co mają do powiedzenia inni. Theron starał się nie wyróżniać z tłumu w mieście miał na sobie płaszcz podróżny z pod którego było widać skórzaną zbroję. Do tego długie buty z cholewami skórzane miał je od dawna i cenił sobie ich wygodę.. Po zdjęciu kaptura ukazała się jego młodzieńcza twarz i czarne sięgające prawie ramion włosy.

Wiedział że czekające go zadanie proste nie będzie czeka ich długa droga. Ale z drugiej strony nie brzmiało ono specjalnie trudno ot dostarczyć dziewczynę z miasta do miasta. Po drodze mogą czekać ich trudności ale z drugiej strony pieniądze mu się przydadzą. Niedaleko Labhras będzie mógł zajrzeć do ojca i powiedzieć co się wydarzyło ojciec był twardy liczył że się nie załamie gorzej z mamą...

Po wejściu na miejsce spotkania usiadł i bez słowa przysłuchiwał się dyskusji.

Z Delin z szlakiem wzdłuż Pikanei, potem Szlakiem Czarnego Ognia do Rotdornu, potem szlakiem przez puszczę Tremery do Labhras i na końcu Erengard. Jest to najkrótsza trasa...i dopiero wjeżdżając do Wielkiej Puszczy stanie się naprawdę groźna. Duże kompleksy leśne to raj dla rozbójników. Zakładałeś podobną trasę, nieprawdaż? Skoro jednak czasu nie mamy pod dostatkiem, nie ma co szukać alternatywy. -gdy to usłyszał aż w nim zawrzało.

Wysłuchał krótkiej wymiany zdać miedzy oboma panami.
Samuel wydał mu się szaleńcem lub kretynem później jednak znalazł odpowiednie słowo: Kurier może po prostu u nich to zboczenie zawodowe? Zawsze idą na łatwiznę i nie liczą się z konsekwencjami swoich wyborów...


Przecież istotna część drogi niezależnie od założeń wiedzie przez las w pewnym sensie JEGO las. Tereny do 200 km od Labras znał wyśmienicie tam przecież spędził całe życie. Reszta lasu no cóż bywał tam co prawda sporadycznie ale las to las dom,bezpieczeństwo... A bandyci a i owszem są ale po pierwsze kto jak kto ale on ich na pewno zauważy pierwszy, będąc na szpicy nim oni to zrobią. A po drugie ludzie demonizowali i myśleli że bandyci są za każdym drzewem... Uważał zresztą że o wiele niebezpieczniej niż w lesie jest na "cywilizowanych" traktach. Ukryć się nie ma gdzie wszystkich będzie widać jak na widelcu. Czemu więc się narażać lepiej non stop trzymać się lasu i o miasta jedynie zahaczać dla uzupełnień.

-Panowie pozwólcie że się wtrącę. Jestem Theron wychowałem się w wielkiej puszczy i zapewniam że nieco demonizujecie niebezpieczeństwa jakie nas tam mogą spotkać. Uważam że las da nam potrzebną osłonę i zapewni dyskretność podróży. A na szlaku będziemy odsłonięci zakładając nieśmiało że ktoś czyhałby na nas bądź przesyłkę. Na potrzeby naszej wspólnej wyprawy mogę robić za przewodnika na terenie puszczy. Oraz myśliwego i zwiadowcę na terenach mniej mi znanych. Moim zdaniem powinniśmy jechać na zachód wzdłuż rzeki później na północ aż do jej ujścia. Potem przez góry co prawda nie będzie tak wygodnie jak szlakiem czarnego ognia. Ale zapewni nam to bezpieczeństwo. A przełęcz, bądź górska droga której podoła nasza przesyłka z pewnością jest. Później kolejno do miast Aibne, Cian, Labras, Erengard. Po drodze niedaleko Labras możemy zawitać do mego domu rodzinnego zaznamy tam gościny. Jak również być może uda nam się dołączyć do wyprawy bezpłatnie dodatkowego zwiadowce.Dodatkowym atutem tego wyboru jest wbrew pozorom czas. Do póki nasza podróż będzie wiodła wzdłuż rzek do póty możemy korzystać z barek rzecznych które znacznie przyśpieszą naszą podróż.Co do doświadczeń z tego typu zadaniami, i dziewczynkami nie posiadam takowych. To tyle z mojej strony decyzja i tak należy do Iriala

Po tych słowach usiadł. Wszystkim Theron wyda się trochę dziwakiem cały czas niespokojnie się rozgląda i nawet gdy mówi robi to jakby nerwowo... Widać też że towarzystwo dużej grupy ludzi średnio mu odpowiada i musi się wyraźnie oswajać z tą sytuacją.
 
Icarius jest offline  
Stary 11-02-2010, 15:05   #6
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Samuel nie zgadzał się z Theronem w kilku sprawach. Przeprawa na przełaj przez las jest może łatwa dla jednej osoby, ale dla grupy stanowi już poważne wyzwanie. Przeprawa przez puszczę jest może i łatwa dla doświadczonego trapera...łatwa dla Theriona. Ale dla Lamii już taka łatwa nie będzie. Las to jednak groźne miejsce dla osób z nim nieobytych. Zwłaszcza dla ciekawskiej nastolatki, która lubi się wyrywać spod kurateli dorosłych.
Pomijając fakt, że przedzierając się przez nieznane ostępy nawet doświadczony myśliwy może zabłądzić. I to co miało trwać kilka dni, może być tygodniami błądzenia.
Ale to były sprawy które lepiej omówić później...

-Wszystko zależy od zagrożeń, które przed nami czekają. Osobiście uważam, że opuszczając zwykłe szlaki handlowe będziemy rzucać się bardziej w oczy. Bowiem na Szlaku Czarnego Ognia będziemy jeszcze jedną grupką podróżnych. Poza nim...kimś kogo łatwo zapamiętać. Poza tym, szlak handlowy ma jeszcze jedną zaletę. Inne karawany. Do których można dołączyć, by wesprzeć się nawzajem siłą oręża. U których można zakupić to co akurat będzie potrzebne. W dziczy jesteśmy zdani na własne siły. -wtrącił Samuel i spojrzał na Iriala zasypując go gradem pytań.- Umknęło mi, być może...Jak właściwie panienka Lamia się w tą podróż wybiera? Mówimy tu o jakimś powozie dwu-czterokonnym? Bo karocą to bym się w góry nie wybierał. Ani też na grząskie boczne szlaki. Lamia umie jeździć konno? Ile pakunków zabiera? Jakież też zagrożenia nam grożą, o których już wiesz Irialu ? Pospolici bandyci, czy też ktoś mógłby wysłać za nami ludzi chętnych przejęcia opieki nad dziewczynką?
Odstawił pusty kielich na stół...


...i pytał dalej.- Ile świty panienka Lamia, bierze ze sobą? Ilu ochroniarzy?
Osobiście irytowało Samuela nazywanie dziecka „przesyłką”. Nieważne jak było rozbrykane, to jednak ludzka istota. I uważał przedmiotowe traktowanie Lamii za raczej poniżające wobec niej. Sam nie zamierzał brać w tym udziału.
Spojrzał na Therona i dodał.- Skoro ty zgłosiłeś na zwiadowcę, to ja zajmę się ochroną samej Lamii. Potrafię walczyć, a i nie boję się dzieci, nieważne jak rozbrykanych.
To demonizowanie dziecka przez Iriala, wydawało mu się zabawne. Zupełnie jakby mieli przewieźć niedźwiedzia. Ile kłopotów może sprawić jedna rozpuszczona pannica? W końcu to kwestia podejścia do dziecka, którego sztywny niczym słup Irial najwyraźniej nie miał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 11-02-2010 o 15:09.
abishai jest offline  
Stary 11-02-2010, 17:41   #7
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Choć dziewczyna nie była do tego zbytnio przekonana, zagadała do karczmarza wypytując o drogę. Wyglądało na to, że był jej przychylny i miała nadzieję, że ten nie będzie jej sam z siebie przypominał, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Nie zawiodła się - otrzymała instrukcje jak dotrzeć na miejsce i nie tracąc czasu szybkim krokiem ruszyła na spotkanie.

* * *

Spotkanie przebiegało dobrze, można nawet rzec znakomicie, skoro zostali poczęstowani winem, a towarzystwo było naprawdę niczego sobie. Podczas rozmów Ruth dokładnie obejrzała sobie każdego z osoba, wyrabiając sobie o nich pewnych, wstępnych opinii. Zapowiadała się ciekawa podróż, więc warto było poznać się bliżej z towarzyszami, z którymi spędzi nadchodzące dni... i noce.

Sama Ruth nie miała za bardzo pojęcia o tym, która trasa byłaby szybsza. Geografia nie była jej specjalnością, a czytanie mapy nie szło jej najlepiej z odległości paru metrów. Wiedziała natomiast, że będzie chciała zahaczyć gdzieś po drodze i wiedziała już jak tam się dostać.
Trasa jaką zaproponował Samuel bardzo jej odpowiadała, ale potem Theron zaproponował przedzieranie się innymi... nie tyle drogami, co dzikimi puszczami. Ruth musiała zaprotestować.
- No co Ty?! Chcesz łazić po górach i lasach. Będziemy udawać zwykłych podróżników, a Pani Lamia będzie... Naszą Panią. I nikt nie powinien nas zaczepiać. - powiedziała. - Popieram trasę Samuela! - dodała zdecydowanym głosem.
Nie miała zamiaru się z nikim kłócić i ton jej głosu, oraz uśmiech jawnie to zdradzały. Ruth chciała po prostu brać udział w podejmowanych decyzjach. Może i była młodą dziewczyną w towarzystwie doświadczonych wojowników, ale Erwin nie zapraszał by jej tu, gdyby nie sądził, że może się Ona bardzo przydać podczas tej misji.
 
Mekow jest offline  
Stary 12-02-2010, 07:32   #8
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Nie śpiesząc się specjalnie udał się na spotkanie. Specjalnie nie troszczył się o zmianę swojego wyglądu. Ot sztucznie blada twarz i podpuchnięte oczy. Nic specjalnego. Do tego dochodził jeszcze kilkunastodniowy naturalny zarost i przetłuszczone włosy. Specjalnie doprowadził się do takiego stanu. Miał nadzieję, że taki wygląd uniemożliwi komukolwiek rozpoznanie go. Było to dość spore ryzyko z jego strony, lecz w razie jakichkolwiek problemów miał jeszcze jedną sztuczkę w zanadrzu.
Z dalszych rozmyślań wyrwało go lekkie szturchnięcie. Odruchowo odwrócił się i wystawił rękę łapiąc młodego chłopca, w którego ręku tkwiła jego sakiewka. Powróciły wspomnienia dziecinnych lat. Sevrin tak samo musiał sobie radzić. Nie wiele myśląc zwolnił uścisk. Złodziejek szybko zniknął w tłumie.
- Tylko uważaj na siebie mały. – powiedział w ślad za nim.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że w sakiewce znajdowały się jego ostatnie monety.
No cóż. Temu gówniarzowi bardziej się przydadzą niż mi. Ja sobie jakoś poradzę.”
Do spotkania nie zostało wiele czasu. Przyśpieszył lekko kroku. Nie zamierzał się spóźnić.

Spotkanie rozpoczęło się. Sevrin stał lekko na uboczu, trzymając w ręku kielich, z którego nie upił ani łyka. Obserwował dokładnie swoich przyszłych współtowarzyszy i wsłuchiwał się w ich dyskusje. Sam nie przepadał za dyskusjami, lecz chciał zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Nigdy nie wiadomo, co i kiedy mogłoby się przydać. Od czasu do czasu spoglądał na mapę. Sam nie wiedział, po co to robi. Pomimo, że kiedyś uczył się korzystać poprawnie z mapy umiejętność ta już jakiś czas temu u niego zanikła. Żadnej nowej drogi wymyślić nie mógł. Miał jednak pomysł do sposobu, w jaki mogliby ukryć swoją prawdziwą tożsamość. Pomysł ten był jednak strasznie niedopracowany i jeszcze bardziej naciągany. Można było jednak podzielić się z nim z resztą zebranych.
- Co do sposobu w jaki możemy podróżować. – z trudem rozpoznał własny głos. –Pomysł zbliżony jest trochę do pomysłu… - nawet, jeśli Ruth się przedstawiała Sevrin nie mógł skojarzyć jej imienia. Wskazał na nią ręką –Do jej pomysłu. Ma jednak pewne różnice. – pauza i głęboki wdech. Młodzieniec przerywał w taki sposób swoją dalszą wypowiedź jeszcze trzykrotnie. - Moglibyśmy stworzyć jakąś realistyczną historię łączącą kilku z nas, w tym samą Lamię w jedną rodzinę, która z jakiejś mniej lub bardziej jawnej przyczyny musi dotrzeć do Erengardu. W ten sposób nie wzbudzilibyśmy specjalnych podejrzeń niezwykłą troską o Lamię. W końcu byłaby najmłodszą z rodziny. Reszta grupy mogłaby być wynajętymi ochroniarzami, którzy chronić mieliby jednego z dorosłych członków „rodziny”, będącego jednocześnie przynętą na ewentualnych bandytów.
„Oby wszystko zrozumieli za pierwszym razem i nie zmuszali mnie do dalszej rozmowy.”
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 12-02-2010, 15:55   #9
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Samuel uśmiechnął się do Ruth i skinął lekko głową, by w ten sposób wyrazić podziękowanie jej za poparcie jakie mu udzieliła. Obecnie nie było ni okazji ni czasu, na rozmowę na uboczu i wzajemne poznanie się pomiędzy członkami grupy.
Tym bardziej, że kolejne słowa Iriala wywołały w nim zdziwienie. Bajka czy nie... puszczanie dziewczyny, nie...dziecka w sumie.... A więc puszczanie dziecka w towarzystwie obcych osób, nawet jeśli sprawdzonych, zakrawało na szaleństwo. Przecież nawet kupieckie córki jeżdżą w powozach ze stangretem, ochroniarzami i nianią lub przyzwoitką. A Irial proponuje żeby wyjechać od tak sobie konno, udawać że 15-latka jest częścią ich grupy... czyli kogo w sumie?
Bardziej podejrzanie nie mogli wyglądać. No i rozpuszczona pannica raczej nie zechce się podporządkować nagłej utracie statusu. I jakaś niania lub opiekunka musi z nią jechać. No chyba, że tą opiekunką jest Irial. No to Samuel przestał się dziwić Lamii. Od takiej „niani”, to by sam chętnie uciekł.

Ta czy siak, sprawa wydawała się bardzo podejrzana i Lestre podejrzewał, że mężczyzna nie mówi im nawet połowy prawdy. Zadanie śmierdziało szlachtą i polityką. Dwa smrodki, które lubią się daleko ciągnąć i mogą nieźle namieszać podczas podróży. Od razu widać było, że cała sprawa ma być utrzymana w tajemnicy, a co za tym idzie... Irial kłamał. Jednak ktoś może ich ścigać.
Dlatego też, gdy usłyszał wypowiedź młodego mężczyzny o jasnych włosach, sam poparł ją dodając od siebie.- Tak...to jest jakaś sensowna myśl. Proponuję wyjazd na ślub dalekiego, acz bogatego krewniaka. A żeby było mniej podejrzanie to ślub miałby miejsce w Rotdornie, lub w innym blisko położonym mieście. A gdy dotrzemy, "ślub" przesunie się do kolejnego celu podróży i tak do Erengardu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-02-2010, 21:01   #10
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Emerahl naciągnęła właśnie wąskie czarne spodnie na biodra i rozglądała się właśnie za tuniką i biustonoszem, gdy nastąpiło krótkie nieśmiałe pukanie do drzwi, które w parę sekund później stanęły otworem ukazując młodą karczemną służkę z wypływającym jej na licach rumieńcem powstałym najpewniej na widok nagich, białych jak śnieg piersi Emerahl. Kobieta założyła stanik i uśmiechnęła się do dziewczyny, aby dać jej do zrozumienia, iż nie żywi urazy. Najwyraźniej intencje tegoż uśmiechu nie zostały do końca zrozumiane, jako że czerwień na jej polikach przeszedł w bordo - dziewczyna postawiła na stole talerz z jedzeniem i czym prędzej uciekła z pokoju. Emerahl westchnęła sama do siebie i nałożyła tunikę o barwie rozświetlonej słońcem zieleni. Była to tunika jak każda inna ta część damskiej garderoby – sięgająca ud i zwężona w pasie dla podkreślenia talii lekka tkanina była ostatnimi czasy modna w tej części świata, gdzie nie trzeba było martwić się zbytnim mrozem. Wiązany dekolt z jednej strony przyciągał ciekawskie oczy i itrygował, z drugiej nie pozwalał dojrzeć więcej niźli pozwalała na to przyzwoitość.

~ "To chyba ja powinnam czuć się zawstydzona" – pomyślała Emerahl siadając do stołu i wywąchując woń unoszącą się z talerza.

Jajecznica ze skwarkami z boczku i odrobiną cebuli nadającej całości lekko słodkawego posmaku – idealne śniadanie, przynajmniej smakowo, gdyż zdrowotnie raczej odwrotnie, o czym kobieta jako uzdrowicielka doskonale wiedziała, jednak jak to się mawia – szewc chodzi w dziurawych butach…
Emerahl była głodna nie na żarty – zawsze budziła się głodna rankiem – to też nie zajęło wiele czasu opróżnienie talerza i zjedzenie chleba do ostatnich okruszków.
Ponowne pukanie zakłóciło ciszę panującą w pokoju.

~"Dobre wyczucie czasu" – pomyślała kobieta i posłała odrobinę magii w stronę klamki, by otworzyć drzwi.

Ktoś kiedyś powiedział jej, że magia rozleniwia ludzi posiadających talent do jej kształtowania. Twierdzeniem tym trafił zapewne w sedno, a Emerahl dobrze było w życiu z takim typem lenistwa i wdzięczna była losowi, że mogła sobie na nie pozwolić.

W drzwiach stanął właściciel tego przybytku, który już od progu wyglądał jakby zaraz miał zamiar paść na ziemię i płaszczyć się u jej stóp niczym pies proszący o wybaczenie sprawionego figla. Porównanie to nie było dalekie od prawdy zważywszy, co też przywiodło tego mężczyznę do jej pokoju. Rozmowa wyglądała jak zwykle w takich sytuacjach i Emerahl wiedziała już o co chodzi jeszcze zanim mężczyzna skończył mówić. Było to kolejnym kolejnym dobrodziejstwem wynikającym z posiadanych przez nią talentów. Po prawdzie nie trzeba było być magiem żeby przejrzeć, co kryje się za ‘dobrodusznością’ i ‘koleżeństwem’ gospodarza. Emerahl zawsze bawiły takie wykręty i za każdym razem miała ochotę odesłać takiego petenta z kwitkiem sugerując więcej rozwagi i wierności, jednak jak zwykle empatia i współczucie dla kobiety takiego mężczyzny odwiodło czarownicę od takich działań, a uradowany gospodarz szybko wycofał się z jej pokoju z woreczkami standardowych w takich przypadkach ziół.

~ "Może gdyby raz, któryś z tych wątpliwych ogierów poniósł konsekwencje swoich nocnych wyczynów, to nauczyłby się gdzie nie należy wtykać swojego ‘interesu’… Trzeba to sprawdzić następnym razem…" – jak zwykle pomyślała Emea.

W parę minut później obiecana przez gospodarza kąpiel była gotowa. W parującej wodzie można było wyczuć eteryczne olejki, co zapewne było ekstra dodatkiem wynikającym z wdzięczności. Emerahl zsunęła z ramion tunikę i rozpięła więżący piersi stanik, zdjęła spodnie i bieliznę, i z rozkoszą zanurzyła się po szyję w relaksującej wodzie. Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła rozmyślać o czekającej ją podróży – zlecenia, będącego przy okazji podróżą w jej przeszłość. Odkąd spory kawałek czasu temu wyjechała z Erengradu, nigdy tam nie powróciła, a teraz los ponownie kierował jej życie w tamte strony… przynajmniej na krótki okres czasu. Czasu na taką sielankę nie było za wiele. Zbliżało się południe i Emerahl miała zjawić się u Erwina. Gdyby tylko dało się zatrzymać czas w miejscu – byłoby zapewne wspaniale - i to nie tylko w tej jednej chwili – jakkolwiek nikt nie posiadł jeszcze takiej zdolności to też nieubłagalnie biegnący czas przybliżał koniec tej cudnej kąpieli. Emerahl wstała rozchlapując w koło wodę. Krople cieczy spływały jej z brody, po szyi, między rozgrzanymi piersiami, a następnie po brzuchu i łonie, łapiąc po drodze promienie słońca. Kobieta owinęła się szczelnie ręcznikiem chroniąc nagrzane ciało przed chłodem otoczenia, wytarła się dokładnie, osuszyła włosy i ubrała. Kiedy już spodnie, tunika, kamizelka i wszystkie inne części garderoby były na miejscu, Emerahl zebrała swoje rzeczy do podręcznej torby i wyszła na umówione wcześniej spotkanie.

~*~

Emerahl przyszła wcześniej, co też było w jej przypadku dość typowe to też w siedzibie przedsiębiorstwa Erwina zastałą jego samego wraz z kimś przedstawiającym się jako Irial Norre i mający, jak się okazało, sporo wspólnego z dzisiejszym spotkaniem. Był on łącznikiem pomiędzy nią, Erwinem i resztą kawaliery, która zapewne niebawem zacznie się schodzić, a ich zleceniodawcą.

Emea nie musiała długo czekać na resztę wspomnianej kawaliery – wszyscy zjawili się mniej lub bardziej punktualnie i wszyscy mieścili się w przyzwoitym przedziale ewentualnych spóźnień. Rozmowa jaka nastała, gdy już wszyscy wygodnie rozsiedli się na swoich miejscach i uraczyli napojem, wyglądała jak to zwykle takie rozmowy wyglądają, a składało się na nią oficjalne zaprezentowanie przybyłych person, przedstawienie co, jak, gdzie i kiedy oraz propozycja trasy, która z pewnością – co też jest dość typowe – będzie musiała z takiego lub innego powodu być spontanicznie zmieniona w trakcie trwania wyprawy.

- Mówisz drogi Irialu, że trasa nie jest ustalona, ale...z twych słów wynika, że masz już na ten temat, konkretny pogląd. Z Delin z szlakiem wzdłuż Pikanei, potem Szlakiem Czarnego Ognia do Rotdornu, potem szlakiem przez puszczę Tremery do Labhras i na końcu Erengard. Jest to najkrótsza trasa... i dopiero wjeżdżając do Wielkiej Puszczy stanie się naprawdę groźna. Duże kompleksy leśne to raj dla rozbójników. Zakładałeś podobną trasę, nieprawdaż? Skoro jednak czasu nie mamy pod dostatkiem, nie ma co szukać alternatywy - odezwał się mężczyzna, który chwilę później przedstawił się jako ‘Samuel Lestre - kurier’. Całkiem przystojny zresztą kurier, co nie uszło uwadze parze czujnych, ostro błękitnych oczu wpatrujących się w przemawiającego spod ogniście rudej czupryny, należących rzecz jasna do Emerahl. Jakkolwiek właścicielka wspomnianej pary oczu widziała już takich w swoim życiu i za każdym razem okazywali się oni zakochani w sobie bardziej niż para kochanków po zażyciu końskiej dawki afrodyzjaków.

Mężczyzna kontynuował nieświadomy rozważań na swój temat:

- Skoro jest nas aż tylu, to zawsze można dwójkę wysyłać przodem, co by załatwiali wszelkie potrzeby związane z noclegami, zanim zjawi się główna grupa. Przynajmniej możemy tak czynić na obszarach bardziej cywilizowanych.

- Ja też mam parę pomysłów co do omawianej sprawy - wtrąciła się do tej pory milcząca Emerahl - Przede wszystkim poza terenami zamieszkanymi nie należy się zbytnio rozdzielać o ile mamy dowieść dziewczynkę do celu bezpiecznie. Zgadzam się całkowicie z Samuelem - najlepsza droga wiedzie traktem. Przynajmniej dopóki mamy wyglądać jak zwykła karawana, a nie jak jakaś cichociemna grupa przewożąca bogowie tylko wiedzą jakie skarby! Jak świat światem ludzie podróżują traktami i większość z nich dociera do celu w jednym kawałku. Poza tym po to w końcu jedziemy, żeby w razie jakichkolwiek kłopotów móc im zaradzić. Nie wiem jak wy ale ja nie czuję się jak szczeniak, który pozwoli się kijem po głowie trzaskać byle rabusiowi... To po pierwsze… – dodała i kontynuowała dalej – Po drugie – sugerowałabym zamianę koni na ciągnięty przez muły wóz pomimo wyraźnej niechęci pana Iriala. Najlepiej zamknięty wóz. Ma to kilka zalet – dziewczyna byłaby wtedy w miarę pod kontrolą. Poza tym muły znane są z tego, że potrafią iść długo i wytrwale, choć wolniej od koni. W większych miastach możemy zmieniać muły – sprzedać zmęczone i nabyć wypoczęte, co w przypadku posiadania wozu pozwoli nam na niemal nieustającą podróż. Część z nas może spać w czasie powożenia przez pozostałych. Dziewczyna… Lamia tak? – zapytała retorycznie patrząc na Iriala – …będzie miała z pewnością nieporównywalnie wygodniejszą podróż w wozie niźli na koniu, a podejrzewam, że jej wygoda nie jest naszemu zleceniodawcy obojętna. A tak w ogóle to Emerahl jestem a konno potrafię jeździć równie 'dobrze' co pijany marynarz po nocnej balandze to też jeśli szykujecie wyprawę wierchem to chyba nie jestem do tego zlecenia najlepszym kompanem – dodała trzepiąc włosami tak by grzywka nie zasłaniała jej widoku – Znam się na magii i leczeniu. Gotować też potrafię, choć nie spodziewajcie się pałacowych potraw. Zresztą wbrew stereotypom - nie zamierzam być obozową kucharką i sprzątaczką, więc jeśli myślicie że właśnie kogoś takiego znaleźliście to od razu wyprowadzam was z błędu. Zagadać w drodze do kogo trzeba też mogę... Kogo jeszcze w tej kompanii mamy? Traper, rębajło, ja jako magini... – zapytała patrząc po zgromadzonych.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 14-02-2010 o 14:02.
Cosm0 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172