Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-02-2010, 23:42   #1
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Na Ratunek 2

30 lipca 1844

Kap, kap – ciężkie krople uderzały o dach karocy, którą do Londynu wracali Ada Lovelace, Robert Virgil Windermare oraz John R. Weelton-Morris. Cała trójka milczała, pogrążona w swoich myślach, ostatnie dni były dla nich ciężkie. Nie tylko nie udało się im rozwiązać zagadki panny Person, ale także byli świadkami zniknięcia Olimpii, a także pana Somerset, który – nie informując nikogo – nagle wyjechał z posiadłości Trzeciego Earla Ross. Jakby tego było mało, dwa dni po zaginięciu śpiewaczki, dotarła do nich informacja o wypadku jakim uległ James Sutton i inni. Wiadomość tę przywiózł do Dawenvill Willborrow, informując jednocześnie zebranych w posiadłości Rossa o znacznym pogorszeniu się zdrowia Lucy, które, jak się okazało, nastąpiło w dniu przejścia Olimpii, Virigila i Ady do innego świata. Dobrotliwy grubas początkowo nie chciał wierzyć w ich historię i trudno mu się było dziwić: potworny wilk; pistolet, który nie miał prawa istnieć; otwarcie przejścia do innego wymiaru, którego świadkami było przynajmniej pięć osób czy w końcu niezwykła opowieść o Camelocie pasowały bardziej do historyjek opowiadanych w azylach dla psychicznie chorych, a nie w rezydencji posła na sejm Jej Królewskiej Mości! Im dłużej jednak lekarz słuchał, tym bardziej wierzył Adzie, Robertowi, John’owi i innym, przy czym wiara ta nie rozwiązywała żadnego z licznych problemów jakie przed nimi stały. Jedyne czego wszyscy byli pewni to to, że w rezydencji Persona było niebezpiecznie – z tego też powodu podjęto decyzję o powrocie do Londynu.

Pogoda w Londynie była równie parszywa jak poza nim, choć o tej porze roku, gdy wydobywający się z Tamizy smród był zwykle nie do wytrzymania, była to spora ulga dla wszystkich mieszkańców Londynu.

Wóz zatrzymał się przed rezydencją pani Lovelace. Kobieta pożegnała się z panem Weelton-Morrisem, a następnie wysiadła z pomocą Virgila. Mężczyzna odprowadził kobietę do drzwi. W czasie krótkiej przechadzki umówili się na następny dzień z zamiarem ustalenia co i jak dalej robić.

Kolejnym punktem była kamienica w której Weelton-Morris wynajmował pokój. Virgil proponował młodemu naukowcowi nocleg u siebie, miejsca miał wszak dużo, ale Morris odmówił grzecznie stwierdzając, że musi przemyśleć całą sprawę i że łatwiej będzie mu zebrać myśli wśród własnych ksiąg i notatek. Baronet nie naciskał na mężczyznę. Pożegnali się w krótkich słowach i ustalili termin następnego spotkania.

*

Mieszkanie Virgila zdało mu się bardziej puste niż zwykle. Owszem było tu mnóstwo przedmiotów, niektóre spośród nich były wyjątkowo piękne i drogie, jednak szlachcic czuł w sobie pustkę. Otworzył butelkę najlepszej whiskey jaką miał, usiadł w głębokim, skórzanym fotelu w gabinecie. Naprzeciwko wisiało niewielkie płótno przedstawiające Olimpię Grisi na tle jakiś włoskich ruin, które kobieta pokazała mu w czasie ich wspólnej podróży po jej ojczystym kraju. Obraz nie był wybitny, ale miał w sobie to coś, co sprawiało, że Virgil nie oddałby go za żadne skarby. Wpatrując się w obraz Virgil zastanawiał się nad tym co się stało w ostatnich dniach, a także nad sensem słów Starca – whiskey przyniosło ukojenie, którego tak potrzebował.
Kilka godzin później wierny lokaj Virgila okrył swojego pana kocem, a pustą po alkoholu zabrał ze sobą.

*

O tym, że Somerset wypłynął do Ameryki dowiedzieli się dzięki znajomościom Ady Lovelace, która była zaprzyjaźniona z żonami kilku kapitanów statków pływających na różnych trasach, a także wysokich urzędników portowych. Nie zajęło im to wiele czasu, choć początkowo zdawało się, że Somerset przepadł niczym kamień w wodzie, bowiem po powrocie do Londynu nie widziano go ani w jego własnym domu, ani w Królewskim Towarzystwie Geograficznym, nie odwiedził też żadnego z swoich ulubionych lokali. Jedyne miejsce o którym wiedzieli, że Somerset je odwiedził przed opuszczeniem Wielkiej Brytanii był Bank of England w którym Somerset kazał wypłacić sporą sumkę. Po co? Tego urzędnik banku, do którego dotarł Virgil, zdradzić nie chciał, a najpewniej i nie wiedział, bo nie było to jego sprawą. Poszukiwacze stanęli przed pytaniem: co dalej – czy wierzyć w słowa Stara i ruszać za Somersetem, czy też pozostać przy swoich wątpliwościach.


***

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych w życiu Olimpii. Bolała ją głowa, a świat przed oczyma wirował niczym na karuzeli, powodując mdłości. Dopiero kilka głębszych wdechów sprawiło, iż wszystko uspokoiło się i nabrało kolorów.

Była w środku kamiennego kręgu, który mieścił się na niewielkiej polanie w lesie. Las nie przypominał żadnego z lasów, które znała Olimpia – drzewa choć znajome zdawały się na wyższe, potężniejsze... i na swój sposób groźniejsze szczególnie teraz – nocą, która na szczęście Olimpii była wyjątkowo jasna.

Włoszka szukając czegoś znajomego spojrzała w niebo i zamarła ze strachu, gdyż dwa księżyce, duży czerwony i mały, przypominając ten który znała, świeciły w pełni. Mimo to układ nieba zdawał się Olimpii podobny, a przynajmniej takie miała wrażenie.

Śpiewaczka nie ochłonęła jeszcze od swojego ostatniego odkrycia, gdy zza jej pleców odezwał się basowy głos.
- Widzę, że podziwiasz nasze księżyce – powiedziała humanoidalna istota o pysku wilka, ubrana jedynie w spodnie. Wilkołak był potężnie zbudowany, a czarne futro lśniło w świetle księżyców - Ten czerwony to Vari, Czerwony Wędrowiec, a jasny Mari, co znaczy w naszym języku Jasny Wędrowiec. Powiadają, że póty te dwa będą na niebie, póty nasze światy będą oddzielone od siebie – kontynuował. – Ale... – nagle przerwał, postawił uszy i nasłuchiwał. Olimpia dopiero po chwili w oddali usłyszała dźwięk przypominający dźwięk, jaki wydawała łamana, sucha, drewniana gałązka. – Musimy ruszać, jeżeli nie chcesz trafić przed oblicze Królowej, a wierz mi nie chcesz tego – powiedział poważnie. Nie była to groźba, ani prośba, a raczej stwierdzenie pewnego faktu. Po chwili zaś dodał – Mój Pan czeka na spotkanie z Tobą.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 10-03-2010 o 13:56.
woltron jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172