Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-05-2013, 21:31   #181
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Rodzice, dziadek, siostra z mężem. Rodzinny dom. Przyjaciele.
Jedna twarz za drugą przewijały się jak pokaz slajdów wyświetlanych przez mniej czy bardziej zawodną pamięć.

Dopiero po chwili Chris zorientował się, co mu nie pasowało w tych wszystkich obrazach. To ONA... JEJ w jego świecie nie było. Z pewnością. Przynajmniej nie w jego czasach. I z pewnością nie w takim stroju. Jak nic by ją przymknięto za obrazę moralności.


- Witaj, Pani - powiedział uprzejmie. Sen, nie sen - z bogami należało postępować uprzejmie. Zazwyczaj.
I bardzo uważnie należy słuchać tego, co mówią. Tudzież dziesięć razy rozważyć, co kryje się za ich słowami.
W milczeniu wpatrywał się we Freyę. Nie jej boskie kształty jednak widział.

Przed oczyma Chrisa pojawiały się kolejne obrazy.
Samkha oglądająca Silver Creek.
Samkha i cuda techniki Utlandsk - ciepła woda w kranach, lodówka, samochód, samolot.
Samkha i podróż statkiem.
Samkha i ruchome obrazki - kino i telewizja.
Samkha i okno na świat. Ciekawe czy spodobało by się jej serfowanie w internecie?
Najmilszy obraz - Samkha w ciąży. Z nim. I z ich dziećmi.
Ten obraz trwał najdłużej, nim się rozpłynął.

Zamyślony, pokręcił głową, uśmiechając się lekko.
- Nie, nie mogę. - Po długiej chwili milczenia podziękował za hojną propozycję.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-05-2013, 22:42   #182
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
To znów się działo. Syn Farbautiego siedział tuż obok. Omal serce jej nie stanęło. Wbiła w niego wzrok i odruchowo przyjęła dzban z jego rąk. Był zupełnie rzeczywisty, tak jak sam Loki. Przełknęła ślinę. Wyschnięte gardło zabolało. Wino też było jak najbardziej prawdziwe. Chłodne. Pomogło ukoić pragnienie. I uspokajało. Na tyle, że nie zerwała się z miejsca i nie uciekła w las, kiedy dotarło do niej, o co właściwie ją pyta. Skąd wiedział? Znał jej myśli? Dlaczego więc zadawał te pytania?

Gdyby tylko mogła! Jeszcze nie tak dawno temu nie wahałaby się ni chwili. Marzyła, by uciec jak najdalej stąd. A potem pojawił się On. Wszystko tak szybko się zmieniało. Gdyby nie wojna i obowiązek ciążący jej kamieniem na sercu... Ślepy los może uczynić ją jutro bohaterką pieśni skaldów, lub zawieść wprost w progi Valhalli. Po stokroć jednak od chwały bez niego, wolałaby nawet tułaczkę, byle u jego boku - pomyślała, przez ramię tęsknie spoglądając na jego posłanie. Ale przecież któregoś dnia będzie musiał odejść. Nie mogła karmić się złudzeniami. Nawet, jeśli powiedzie się im, być może tego samego dnia bogowie odeślą go tam, skąd przybył.

Miał swój świat, własne życie. Gdzieś tam daleko w innym czasie i miejscu ktoś na niego czekał. Jego bliscy, rodzina, ród, przyjaciele. Może kobieta...? Nie wziął się znikąd. Czy powinna próbować go zatrzymać? Nie miała do niego żadnych praw. Spojrzała w twarz Lokiego zbolałym wzrokiem.
- Dlaczego dręczysz mnie, panie? - spytała cicho.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 12-05-2013, 22:38   #183
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nie możesz? - spytała lekko rozbawiona jego odpowiedzią. - Czy nie chcesz? - Tu jej ton zmienił się i to bardzo. Był poważny.
- Nie mogę - odpowiedział Chris. - Chciałbym, ale nie mogę.
- Nie możesz, hmmm, to ciekawe. - Usiadła koło niego. - Zechciej rozwiać moją ciekawość w tym względzie.
Chris prawdę mówiąc wolałby, by usiadła nieco dalej. Nieco go rozpraszała. Ale mimo tego wiedział, co ma powiedzieć.
- Dwa są powody - stwierdził. - Po pierwsze, obiecałem, że znajdę ten Róg. Gdyby nie to, mógłbym wrócić dużo wcześniej. Jeszcze w jaskini Noituus, razem z Timem Evansem.
- A drugi?
- W zasadzie jest nawet ważniejszy - powiedział Chris. - Nie sądzę, by Samkha zniosła coś takiego. Taką ucieczkę od obowiązków. Odpowiada za swój lud. Prędzej czy później by się to źle skończyło. Zjadłyby ją wyrzuty sumienia.
- Cóż za szlachetność.
- Pech, prawda?
- O pechu może mówić człowiek, który nie potrafi sięgać po swoje marzenia.
- Pecha będą mieć ci, co staną nam na drodze. A na marzenia przyjdzie czas - zapewnił boginię.
- Jedno z twych już niedługo okaże się faktem. - Przeciagnęła palcem po jego policzku i szczęce, delikatnie pieszcząc przy tym skórę.
- To akurat nie przyszło mi nawet do głowy - zapewnił.
- Doprawdy? - zapytała z kokieteryjnym uśmiechem.
- Doprawdy - potwierdził szczerze. Uwodzenia go przez Freyę nie brał pod uwagę w najśmielszych snach.
- Jej pragniesz. - Wyszeptała mu do ucha. - Mogę się nią stać.
Samkha stała teraz obok niego. Ubrana w tę samą zwiewną szatę bogini.
- Nie samym chlebem żyje człowiek - mruknął Chris, z pewnym jednak wysiłkiem trzymając ręce przy sobie. - Liczy się również dusza, nie tylko ciało.
- Jak już mówiłam. - Wróciła do swojej własnej postaci. - Jedno z twych marzeń już nie długo stanie się faktem.
- Które? - spytał z zainteresowaniem.
W odpowiedzi obdarzyła go jednym ze swych najpiękniejszych uśmiechów. Takim, od którego nawet bogom robiło się gorąco.
- Pani... - Chris podniósł się i skłonił. - Spotkamy się jeszcze?
- Tak szybko chcesz zrezygnować z rozmowy ze mną? - Spytała zdziwiona.
Chris uśmiechnął się.
- Powiadają w moim świecie, że z marzeniami trzeba uważać, bowiem złośliwi bogowie, niekiedy, je spełniają. Wolę się przygotować na ewentualne niespodzianki. Chyba że będziesz, Pani, brać udział w spełnianiu tego marzenia. Wtedy będzie to dla mnie przyjemność móc dalej z tobą rozmawiać.
- Zależy czego pragniesz, wojowniku z innego świata?
- Najpierw Róg - odparł Chris. - A potem ona. Samkha. Pani mojego serca.
Freya jakby zastanawiała się nad czymś. Rozważała różne opcje.
- Freyo? - Głos Thora wyrwał boginię z zamyślenia.
- Thor?
- Cóż czynisz? - Istotnie,. bóg piorunów pojawił się obok.
- Przecież rozmawiam tylko. - Bogini jakby się oburzyła.
- Ty też tylko rozmawiasz? - Thor przyglądał się uważnie bogini miłości. - O przyszłości, co?
- Tylko rozmawialiśmy - potwierdził Chris.
- Dobrze wiesz jakie są zasady. - Bogini tylko kiwnęła głową. - To dobrze.
- Czyżbyś mi nie ufał Thorze?
- Zdaje się, że się jakoś dogadałaś z Lokim, a to nie wróży nic dobrego.
- Z Lokim? Sprzymierzona? - Zaśmiała się. - Ty chyba żartujesz?
Ale bóg piorunów nic nie odpowiedział. Stał wpatrzony w boginię miłości, zupełnie nie czuły na jej wdzięki.
- Na nas już czas. - W końcu jednak przemówił.
- Skoro tak twierdzisz. - Freya podniosła się. - Żegnaj zatem wojowniku z innego świata.
- Nie spotkamy się już zatem? - w głosie Chrisa zabrzmiało zdziwienie i cień żalu. - Żegnaj zatem, Pani. Do zobaczenia, Thorze.
Skłonił się najpierw jej, potem jemu.
Bogowie odeszli, a on został sam ze swoimi snami. Ze swoimi marzeniami. Zastanawiając się, o co tu chodziło. I co kombinowała Bogini miłości.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-05-2013 o 22:41.
Kerm jest offline  
Stary 13-05-2013, 18:47   #184
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Oj dziewczyno. - Popatrzył na nią. - Dręczę? Ja? - Był jakby obruszony tą insynuacją. - Powiedzmy, że chciałbym ci pomóc.
- Pomóc? - Niedowierzanie i żal były aż nadto wyczuwalne w głosie dziewczyny.
- Tak, wiem. Jestem bez serca. Jestem kłamcą. Jestem oszustem. - Przysunął się bliżej. Wziął ją za rękę. - Pamiętasz? Kiedyś rozmawialiśmy o pragnieniach. Pamiętasz, prawda? Pamiętasz. - Sam sobie odpowiedział. - Pytam cię zatem o twoje pragnienia.Twoje i tylko twoje. Czego ty pragniesz?
Patrzyła w jego oczy. Długo. Nie hamując łez, które wzbierały z głębi, z samego serca.
Przecież i tak wiedział co jest jej pragnieniem. Czego chciał? Żeby przyznała to przed sobą?
Loki stał i wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Czego pragniesz? To proste pytanie. - Do cierpliwych ten bóg to raczej nie należał.
Nastrój prysł. Przed chwilą jeszcze wierzyła, że naprawdę chciał, by była szczęśliwa. Głupia.
Ujął ją pod brodę zmuszając w ten sposób do popatrzenia mu prosto w oczy.
- Znajdziecie ten Róg. Przywieziecie go do grodu. Oddacie komu trzeba. I co dalej? Jak zamierzasz dalej żyć? - Nie pozwolił jej się wyrwać.
- Dajesz nam nadzieję? - zdziwiła się szczerze.
- Dobrze. Nie znajdujecie Rogu, ale wracacie. I co dalej? - powiedział nieco kąśliwie.
- Dalej? Nic. - Zamyśliła się. - Wojna.
- No tak wojna. I dalej już nic, tylko wojna. - Wreszcie ją puścił. - Wiesz, ojciec szuka ci kolejnego męża. Niezła partia z ciebie. Jak myślisz, który z jego sąsiadów ciebie dostanie? - zapytał całkiem już złośliwie.
- Nie dostanie mnie już nikt, kogo nie zechcę - warknęła mrużąc oczy. Po chwili pomiarkowała się jednak, wiedząc z kim rozmawia. - Jeśli przeżyję. - poprawiła się. - Nie wierzę, by ojciec chciał mnie zmusić do takiego małżeństwa.
- Doprawdy? - spytał z politowaniem Loki. - I co mu powiesz? Nie chcę, bo...? Bo co?
- Odejdę, jeśli będę musiała. - Spuściła głowę. - Tęsknię do domu, do ojca i braci, do spokoju, ale kolejny raz nie poświęcę w ten sposób własnego życia. A mój ojciec o tym wie. Jest rozumnym człowiekiem.
- Odejdziesz?? Hmmm... Sama?? Przemyślałaś swoją decyzję?? - Schylił się nieco, bo móc jej popatrzeć w oczy. - Nie. Oczywiście, że nie.
- Loki!! - zagrzmiał gdzieś z tyłu głos. Thor. Wojowniczka od razu go rozpoznała. - Loki, co ty tutaj robisz??
- Nic. - Bóg oszustów podniósł się z miejsca. - Nic, a nic. Rozmawiamy sobie, prawda?? - To pytanie było ewidentnie skierowane do Herebeohrtowej córy.
Jakby jednego było mało, pomyślała Samkha.
- Tak - przyznała zgodnie z prawdą. - Rozmawialiśmy.
- Rozmawialiście?? - Bóg piorunów spojrzał na wojowniczkę. Potem na boga oszustów. I znowu na Samkhę. - O czym??
- Oj takie tam. - Loki machnął ręką od niechcenia próbując zbagatelizować całą sprawę.
- O przyszłości - odpowiedziała Samkha. - Rozmawialiśmy o przyszłości - mówiła wolno. - Mojej. Myślałam też o tym, co stanie się z nim. Z Przybyszem. Chrisem. Odeślesz go.
- Jeżeli tylko tego zechce. - odparł szybko Thor.
- Więc... nie musi odejść? - spytała zaskoczona.
- Słucham?? - Bóg piorunów był niezwykle zaskoczony jej pytaniem.
Zmieszana, odwróciła wzrok.
- Nie..., to nic..., nieważne - wyszeptała. W końcu przecież najbardziej zależało jej na czymś zupełnie innym. Obojętnie czy tu, czy tam. Chodziło o to, by przeżył.
- Czy mogę o coś zapytać? - Odważyła się zadać pytanie.
- Pytaj, pytaj moja droga. - Loki odezwał się pierwszy.
- Czy naprawdę waszą wolą jest, byśmy odnaleźli róg Odyna? - Spojrzała wprost w oczy Thora. - Zależy wam właśnie na tym?
- Tak, tak. Oczywiscie - Znowu wtrącił się Loki. - Czemu mielibyśmy tego nie chcieć??
- I ty to mówisz, panie? - zwróciła sie do Lokiego. Jak miała mu wierzyć po słowach, które do niej wyrzekł. - Thorze? - Czekała na potwierdzenie, lub zaprzeczenie boga piorunów.
- Stało się zatem coś co podważyło twoją wiarę w bogów - stwierdził fakt Thor - skoro zadajesz takie pytanie. Lub też stało się coś, co przysłoniło ci twój obowiązek wojowniczko.
- Wiem, co należy do moich obowiązków - odparła dumnie Samkha. - Odnalezienie Rogu jest dla mnie sprawą wielkiej wagi, gdyż tylko wtedy zyskam nadzieję, że mój lud ocaleje, że groźba wojny zostanie zażegnana, a ludzie będą mogli żyć spokojnie. Zrobię wszystko, żeby tego dokonać, choć komuś bardzo zależy, by nam w tym przeszkodzić. Wśród Krigar są zdrajcy. Przez nich zginął Jan. Kim są?
Thor już szykował się do odpowiedzi, ale to Loki znowu pierwszy przemówił.
- Aaaa... - Pokręcił palcem. - Czyżbyś sam miał zamiar łamać swoje zasady Thorze??
Bóg piorunów milczał.
- Tak myślałem - ciągnął dalej bóg oszustów. - Za łatwo chcesz wszystko osiągnąć moja pani. Za łatwo. Znajdź Róg. Przekaż go we właściwe ręce i zobacz czy twoje przypuszczenia są prawdziwe. - Pochylił się blisko tak, że jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. - I pamiętaj. Twoje życie. Twoje pragnienia. - Odwrócił się szybko do swojego boskiego towarzysza. - Chodź Thorze, na nas już czas. - Pociągnął go za rękę i obaj zniknęli.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
Stary 26-05-2013, 22:07   #185
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chris nie miał pojęcia, co go obudziło. I czy na pewno się obudził. Usiadł i wpatrywał się w Samkhę zastanawiając się, czy ma do czynienia z krigarską wojowniczką, czy to może Freya ponownie robi mu jakieś psikusy.
- Czy to już moja kolej na wartę? - spytał, może odrobinę niepewnie.
Samkha przez chwilę spoglądała w niebo. Westchnęła głęboko.
- Śpij spokojnie Chris - powiedziała cichym, dziwnie ciepłym tonem. - Obudzę cię, kiedy przyjdzie pora.
Chris skinął głową.
- W takim razie gdy mnie obudzisz, opowiem ci, co mi się śniło - powiedział.
- Zapamiętasz? - Uśmiechnęła się.
- Tak, jak nie mógłbym zapomnieć ciebie - odparł, nie odrywając od niej wzroku.
Odpowiedziała mu równie intensywnym wejrzeniem.
- I ja o tobie nigdy nie zapomnę, Chris. Cokolwiek się zdarzy.
- Najlepiej by było wcale się nie rozstawać, prawda? - Było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
- Prawda - odparła krótko.
- Może usiądziesz koło mnie i popilnujesz, żebym nie zniknął? - Uśmiechnął się.
- Masz w zwyczaju znikać ni z tego, ni z owego? - Pytanie Samkhy wydawało się brzmieć zupełnie poważnie.
- Jeśli mnie nikt nie porwie, to nie. - Z równą powagą odparł Chris.
- Nie chcę tego - wyszeptała.
- Jesteśmy nad wyraz zgodni. Wybierzesz się ze mną? - spytał. - Jak się to wszystko skończy?
- Dokąd? - zapytała z nagłym przestrachem w oczach.
- Do mnie. Do mojego świata.
Przestrach przerodził się w przerażenie, by po chwili zniknąć z jej oczu.
- Sądzisz, że potrafiłabym w nim żyć? - W pytaniu dała się słyszeć szczera obawa.
- Sądzę, że tak - odparł Chris. - To fakt, że jest inny, niż twój. Ale jestem pewien, że byś się do niego przyzwyczaiła. I polubiła go.
- Nic o nim nie wiem. - Przerażenie wróciło.
- Opowiem ci o nim - obiecał Chris. - Przy każdej okazji opowiem ci o nim trochę.
- Opowieści to zbyt mało, by nauczyć kogoś żyć w zupełnie innym świecie. Twój jest zupełnie inny, prawda? - zapytała. - Mogę ci zaufać, że nie zostanę tam sama?
- Inny - przytaknął Chris. - Bardzo inny. Ale niedaleko mego domu jest piękny, stary las. W którym nie czają się żadni Dzicy. Ludzie żyją dłużej. Wiele podróżują.
- A dlaczego miałabyś tam zostać sama? - nawiązał do wcześniejszej wypowiedzi Samkhy. - Przecież gdybym miał cię zostawić, to nie chciałbym cię ze sobą zabrać.
- Już nigdy więcej w życiu nie chcę być sama. Sama przeciw reszcie świata - powiedziała ze smutkiem. - Jeśli tak się stanie, to będzie mój ostatni dzień.
Chris, do tej pory siedzący na swym posłaniu, wstał i podszedł do dziewczyny.
- Nie zostawię cię. - Objął ją i przytulił. - Jeśli mamy stawić światu czoła, to tylko razem.
- A jeśli nie będę mogła odejść z tobą do twojego świata? Co wtedy? - zapytała, wciąż wtulona w Chrisa.
- Wtedy możemy zostać w twoim - odparł po sekundzie namysłu. - Albo znajdziemy sobie własny.
Odsunęła się lekko, jedynie na tyle, by spojrzeć mu w oczy. W jej oczach widział radość, choć lśniły od łez.
Lekko, delikatnie musnął wargami jej usta, jakby na potwierdzenie zawartego przed sekundą porozumienia.
- Zostaniesz moją żoną? - spytał.
Odpowiedzi nie otrzymał.

Milczenie Samkhy przedłużało się. Uśmiech powoli znikał z oczu Chrisa.
- Przepraszam... - powiedział cicho, odsuwając się od dziewczyny.
- Nie przepraszaj - odpowiedziała tonem, który trudno było odczytać. - Nie wybaczę ci.
- Obiecuję, to się już nigdy nie powtórzy. Nie będę cię już nigdy prześladować takimi propozycjami. - Cofnął się o krok.
- Nie uważasz, Przybyszu, że już trochę za późno na podobne obietnice? - zapytała patrząc mu w oczy.
- Czasu nie cofnę - odparł Chris. - Ale w przyszłości nie musisz się obawiać żadnych awansów z mojej strony. Nie będę się narzucać z moimi uczuciami - dodał. - Powiedziałaś 'nie', więc potrafię to uszanować.
- Zjawiłeś się nie wiadomo skąd i po co. Zmieniłeś moje widzenie świata. Moje spojrzenie na życie. Sprawiłeś, że walą się wszystkie moje misternie utkane plany na przyszłość. Że nic już nie będzie tak proste, jak zwykle było. Odkąd się zjawiłeś wypełniasz każdą moją chwilę i każdą myśl. Przez ciebie tracę z oczu to, co uznawałam za swój cel. Zastanawiam się z cała powagą nad opuszczeniem moich bliskich, mojego ludu, mojego świata. Nie mam pewności czy potrafiłabym żyć dalej bez ciebie, a ty mówisz mi, że usłyszałeś gdzieś w tym wszystkim moje "nie"? Powiedz mi, kiedy powiedziałam "nie".
Przez dłuższą chwilę Chris wpatrywał się w twarz dziewczyny.
- Milczenie, wbrew powszechnej opinii, nie oznacza zgody - powiedział cicho. - Wprost przeciwnie. I jak miałem zrozumieć słowa, że mi tej propozycji nie wybaczysz? Jako wyraz zgody? Aprobaty?
- Nie wybaczę tego, że tak długo kazałeś mi na siebie czekać, ale jeśli wolisz się wycofać z propozycji, to lepiej byś zrobił to teraz - mówiła poważnie, lecz w oczach lśniło oczekiwanie.
- Wycofać się? Nigdy! - odparł natychmiast.
- Obiecaj mi więc Chris, że gdy to się skończy, zapytasz mnie jeszcze raz - poprosiła podchodząc do niego blisko. - Obiecaj. - Wciąż wpatrzona w oczy Chrisa ujęła jego dłonie w swoje. - A wtedy odpowiem ci.
Stłumił westchnienie ulgi. Przez moment wydawało mu się... Z tymi kobietami nigdy nic nie wiadomo. Kto jest w końcu w stanie je zrozumieć. Może bogowie.
- Obiecuję, zapytam ponownie - zapewnił.
Czuła, jak gdyby brała na swoje ręce jego krew. Powinna była mu odmówić, nie ryzykować, a jednak nie potrafiła. Potrzebowała go.
- Jesteś najcudowniejszą kobietą, jaką spotkałem w życiu - powiedział cicho.
Uniosła jego dłonie przytulając je do policzka.
To było nierozsądne. Bardzo nierozsądne. Szalone wprost... Samkha była zdecydowanie zbyt blisko. Czuł ciepło jej ciała, jej oddech. Wystarczyło odrobinę się pochylić...
- Chcę żebyś wiedział, że nie znałam dotąd żadnego mężczyzny, któremu pragnęłabym oddać swoje serce - szepnęła.
- Jesteś jedyną kobietą w moim życiu. - Pochylił się. Odrobinkę. - Księżniczko - wyszeptał.
“Pocałuj ją, idioto”, usłyszał.
Wydawało mu się, że słowa brzmią wewnątrz jego własnej czaszki. Loki? A może jednak nie? Z pewnością nie był to głos rozsądku.
Dłoń mu drżała, kiedy odsuwał z jej czoła niesforny kosmyk falujących na wietrze włosów. Zanurzył palce w ich kasztanową miękkość. Jej bliskość zapierała mu dech w piersi. Odbierała resztki rozsądku. Najdelikatniej jak potrafił ujął jej drobną twarz w dłonie, dotykiem pieszcząc smukłą szyję.
Tak bardzo pragnął, by go nie odtrąciła, by pozwoliła...
Czuł jej oddech na swoich ustach. Tak blisko... Ciepło jej drżących warg... obejmujących go ramion. Utonął w niej. Zapadł w jej ufnej, słodkiej wzajemności pocałunku, jak we śnie, z którego nie chciał się obudzić.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-05-2013, 22:11   #186
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Przerwało im dyszenie.
Varjo stał z wywieszonym językiem i wpatrywał się w nich pełnym rozbawienia wzrokiem. Paszczę miał otwartą w doskonałej parodii uśmiechu.
Chris spojrzał na niego z mieszaniną wyrzutu i, równocześnie, wdzięczności.
Samkha, którą zalała niespodziewanie fala gorąca, ukryła twarz, wtulając się w pierś Chrisa. Przez chwilę trwała tak, obejmując go ramionami. Po chwili uniosła głowę. W jej oczach igrały wesołe ogniki.
- Cały czas podglądał nas, drań jeden - roześmiała się cichutko. - Ciekawe czy jeszcze ktoś nas widział...
Pewnie Loki, pomyślał Chris. Ten zawsze wyrośnie tam, gdzie go nie posiali.
Rozejrzał się dokoła z udawaną uwagą.
- Chyba nikt więcej - powiedział z uśmiechem. - Nawet nasze wierzchowce mają co innego do roboty. A on? Niech sobie patrzy...
Obrócił się z powrotem w stronę Samkhy i spojrzał w jej oczy.
- Przeszkadza ci? - spytał cicho.
- Wcale. Jest żonaty. Wie w czym rzecz - odpowiedziała, uśmiechając się się do niego.
Pewnie się zastanawia, czemu tyle czasu tracimy na jakieś głupoty, pomyślał Chris. On akurat nie uważał tego za stratę czasu
Ponownie przytulił dziewczynę i pocałował.

Tym razem oderwali się od siebie dopiero, gdy stracili oddech.
- Co my najlepszego zrobiliśmy!? - Poważne z założenia pytanie Samkhy brzmiało szczerym rozbawieniem.
- Coś, co z chęcią bym powtórzył, i to niejeden raz - odparł Chris.
- Trudno by mi było odmówić ci tego - szepnęła spuszczając wzrok.
- Nie oddam cię nikomu - powiedział. - Ale teraz lepiej się połóż, zanim stracę do końca głowę.
Mimo przedstawionej właśnie propozycji nie wypuszczał jej z ramion. I nie wyglądało na to, by choćby się do tego przymierzał.
- Masz jeszcze trochę czasu na sen - zaproponowała wciąż w niego wtulona.
Pokręcił lekko głową.
- Myśli o tobie nie pozwoliłyby mi zasnąć - odparł.
Wiadro lodowatej wody bardziej by mu się zdało, niż przewracanie się z boku na bok.
- Gdybym, według prawa, nie była wciąż żoną innego, to ja nie pozwoliłabym ci zasnąć - szepnęła mu cichutko do ucha.
Cholerne obyczaje, pomyślał
- Nie mów mi tak, bo jeszcze chwila i je złamię - zagroził porywając ją na ręce. Okręcił ją dokoła niczym w tańcu. Przywarła do niego jeszcze mocniej, kurczowo się go trzymając. Pisnęła krótko, sprawiając, że Varjo zerwał się na nogi prychając niespokojnie.
- Zaczekasz, prawda? - zapytała, znów patrząc Chrisowi w oczy.
- Zaczekam. Nie tknę cię, nawet gdy będziesz leżeć u mego boku i będziemy się nawzajem ogrzewać w zimne górskie noce - zapewnił.
Nie była pewna czy jego słowa bardziej ją radowały, czy też zasmucały. Może jednak nie podobała mu się aż tak?
- Ale z przyjemnością umyję ci plecy, przy najbliższym wieczornym postoju - dodał.
- Nie chciałabym wystawiać na próbę twojego opanowania - oznajmiła z figlarnym uśmiechem.
- Masz na myśli wspólne łoże, czy wspólną kąpiel? - spytał.
- Każda z tych sytuacji wydaje się dość trudna, kiedy mężczyzna i kobieta są z sobą sam na sam. Nie wiem na ile odporni są zwykle Utlandsk na wdzięki niewieście. Znałam zaledwie trzech. - Zamilkła na chwilę. - Teraz mam tylko ciebie. Zależy mi, by mój ojciec i bracia byli ci życzliwi - powiedziała tym razem całkiem poważnie.
- Byliśmy już sami w różnych sytuacjach - odparł - a na twoim honorze zależy mi równie mocno, jak na moim. I też bym pragnął, by twój ród był mi przychylny. Pragnę twego ciała, nie ukrywam, ale na twoim szczęściu bardziej mi zależy.
- Byliśmy sami, ale nie byłam wtedy świadoma, jak bardzo cię kocham, Chris - odpowiedziała. - Tobie ufam całym sercem, bo wiem, że jesteś człowiekiem honoru. Problem w tym, że przestaję ufać sobie.
To z jednej strony była dobra wiadomość. Wizja tulącej się do niego nagiej Samkhy zapierała dech, ale z drugiej... Ech! Zanosiło się na ograniczenie paru niewielkich przyjemności, pozwalających na umilenie sobie oczekiwania na dzień, kiedy Samkha będzie jego. Cała jego i tylko jego.
- Moje serce należy do ciebie, w całości - powiedział Chris. - I będę na ciebie cierpliwie czekać.
- Będzie nam łatwiej dotrzymać słowa, jeśli już mnie puścisz - zamruczała z przekąsem.
- Mówisz? - spytał, jakby dopiero w tej chwili spostrzegł, że stale trzyma ją w ramionach. - Ale skoro nalegasz...
Opuścił ręce. Uprzejmie raczył nie zwrócić jej uwagi, że nie tylko on trzymał ją...
Poprawiła koszulę wygładzając ją na sobie.
- To ja już... pójdę się położyć - stwierdziła. - Tylko nie daj mi spać zbyt długo.
- Dobranoc, kochanie. Śpij spokojnie. Obudzimy cię skoro świt. - Spojrzał na wilka. - Nie pozwolimy ci się wylegiwać. Nie ma tak dobrze. - Uśmiechnął się do niej.
- Spokojnej nocy, Chris - odpowiedziała. - Czuwaj nad nim Varjo. Rano cię z tego rozliczę, rozbójniku.
Varjo udał, że bardzo się przejął ewentualną reprymendą. Położył łeb na łapach i pokornie spojrzał na dziewczynę.

Chris dorzucił parę drewek do ognia, równocześnie patrząc, jak Samkha kładzie się i zawija w koc. Jeszcze przez kilka minut kręciła się pod nim, lecz po chwili już spała.
- I jak tu zrozumiesz kobiety? - zagadnął do Varjo. - One naprawdę jakoś inaczej myślą i czują, nie uważasz?
Wilk spojrzał na niego, całkiem jakby zrozumiał pytanie, a potem rozdziawił paszczę w szerokim ziewnięciu. Najwyraźniej on ze zrozumieniem kobiet nie miał kłopotów.

Nocka ciągnęła się Chrisowi niemiłosiernie.
Normalnie dzięki obecności Varjo położyłby się na chwilkę, ale co przymykał powieki pojawiała się przed jego oczami kolejna wizja z Samkhą w roli głównej. A miał co wspominać... Samkha w łaźni, Samkha naga w jeziorze... I tamten sen z Samkhą...
Już lepiej było pospacerować wokół obozu. Albo przejść się nad strumyk. Zimna woda czasami bywała skutecznym remedium na niektóre... potrzeby ciała czy ducha.

Ledwo słońce zaczęło nieśmiało wychylać się zza horyzontu Chris rozpalił mocniej ogień, wstawił wodę w kociołku i wyciągnął zapasy. Dobrze jest zaczynać dzień od śniadania.

Zapach parzonych ziół dotarł do śpiącej dziewczyny. Samkha uchyliła powieki i przeciągnęła się uroczo, skutecznie przyciągając wzrok Chrisa. Uśmiechnęła się do niego troszkę jeszcze sennie.
- Dzień dobry, kochanie. - Chris podszedł do dziewczyny i przyklęknął przy niej. - Śniadanko do łóżka? - spytał.
Usiadła na posłaniu.
- Zrobiłeś już śniadanie?
- Wcześnie wstałem - uśmiechnął się. - A więc?
- Wstyd mi. To obowiązek kobiety - mruknęła zbita z tropu.
- Nie słyszałaś o równouprawnieniu? - zdumiał się Chris.
- Słucham? - zdziwiła się.
- W moim świecie mężczyźni i kobiety mają takie same prawa i z reguły dzielą się obowiązkami. W kuchni również. Poza tym, to czysta przyjemność zrobić coś dla ukochanej kobiety.
Przysunęła się bliżej obdarzając go niespodziewanym całusem.
Natychmiast skorzystał z okazji by się zrewanżować.
- To co z tym śniadaniem do łóżka? - zapytała po chwili.
- Siedź grzecznie i się nie ruszaj, to zaraz dostaniesz - obiecał.
Po chwili przed Samkhą znalazł się kubek z parującym naparem, pajda chleba na płóciennej serwecie, ser i kawałek peklowanej szynki.
- Smacznego, moja księżniczko - powiedział.

Gdy tylko skończyli śniadanie zasypali ognisko, spakowali się i ruszyli w dalszą drogę.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172