Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2008, 12:43   #1
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Serce Nocy

Fillin siedział w gospodzie, patrząc jak jego druh znika na schodach, prowadzących do pomieszczeń sypialnych, po czym zestawił z lady pusty kielich po winie.
-Pavinionie! - zawołał, a z zaplecza wyszedł wysoki, blond włosy Elf.
-O co chodzi? – zapytał, a po stosunku z jakim odnoszą się do siebie widać było, iż nie jest to stosunek pracodawca-pracownik, a raczej kolega z pracy.
-Czy mógłbyś sprzątnąć ten kielich? - zapytał Fillin, tempo wpatrując się w podarowany artefakt.
-Oczywiście, ale czy tylko po to mnie wezwałeś?
-Zastąp mnie przy ladzie – odparł Fillin wychodząc zza baru, po czym uniósł Wisior Prawdy na wysokość oczu, a następnie wyszeptał:
-Czy jest tu kompetentna osoba do wykonania misji? – dalej spoglądał przez szafir, lecz nic się nie zmieniło.
Karczmarz skrzywił się i spróbował jeszcze raz, domyślając się, że zadał nieodpowiednie pytanie.
-Jaka jest najbardziej kompetentna osoba do wykonania tej misji? – wyszeptał ponownie, a obraz zmienił się. Przezroczysty szafir wyglądał teraz jak najzwyklejszy w świecie kamień o niebieskiej barwie. Był całkowicie nieprzezroczysty, dlatego też Fillin mógł się w niego wpatrywać bardzo długo, ale by nic nie zobaczył.
-Przeklęty kamień – warknął oberżysta i odstawił artefakt od oczu, zaś kamień ponownie stał się przezroczystym szafirem. Fillin spojrzał ze zdziwieniem na przedmiot i dopiero teraz zrozumiał, że była to odpowiedź.
Nie ma tu nikogo, kto mógłby się podjąć tego zadania.
Karczmarz spojrzał z wyrzutem na stworzenia w jego gospodzie, po czym wziął klucz do swojego pokoju, skinął głową Pavinionowi i poszedł na górę.
***
Rankiem Fillin wyszedł z gospody wczesnym rankiem, by zacząć poszukiwania, które miały być do wieczora zakończone.
Alaron się wścieknie, jeżeli tego nie zakończę – pomyślał kierując się w stronę najwyższej wieży w mieście. Niestety była to wieża strażnicza.
Karczmarz skierował się główną ulica do Ratusza, zaś kiedy stał przed jego bramami, skręcił w prawo, obchodząc budynek, do którego przyczepiona była właśnie wieża. Wejście do niej usytuowane było po przeciwnej stronie wejścia do Ratusza, a kiedy zbliżał się do drzwi, zatrzymało go dwóch strażników.
-Tam nie ma wstępu – odezwał się jeden, zagradzając halabardą przejście.
-Czy mam ci przypomnieć co i z kim zrobiłem kiedy ty srałeś w pieluchy? – warknął wściekle Fillin, posyłając strażnikowi stalowe spojrzenie.
-To jest właściciel „Trzech Monet” – odezwał się drugi, blednąc na twarzy, gdyż każdy wiedział kim był właściciel zanim wykupił starą, spróchniałą karczmę, którą zamienił na najlepszą oberżę w mieście.
-Zapraszamy do środka panie pułkowniku – odezwał się szybko pierwszy wartownik również będąc białym jak ściana. Otworzył Fillinowi drzwi, a ten wszedł do środka, zaczynając wspinać się po schodach prowadzących spiralnie w górę.
Dopiero po minucie wspinaczki po wąskich, niskich schodach, dotarł na sam szczyt. Zbliżył się powoli do balustrady i powtórzył pytanie zadane poprzedniego dnia w karczmie. Szafir po raz kolejny przybrał wygląd niebieskiego kamienia, z którym mężczyzna chodził dookoła, trzymając się krawędzi.
Po wykonaniu pełnego obrotu zaklął i już miał zejść na dół, gdy nagle pojawiła się malutka, złota postać, chodząca poniżej.
Tylko jeden, ale dobre i to – pomyślał, zbiegając po schodach z taką prędkością, że o mały włos nie zleciał z nich. Wiedział, że nie zdoła odnaleźć złotej postaci w tej gęstwinie ludzi, więc zadał kolejne pytanie.
-Jaka jest najkrótsza droga do istoty, którą przed chwilą widziałem na szczycie wieży? – zapytał nie zaprzestając biegu, a artefakt na złoto oznaczył szlak.
Wypadł z wieży jak pocisk, wpatrując się w złotą linię , rysującą się na niebieskim kamieniu. Wpadł na targowisko, przepychając się wśród oburzonych ludzi, pokrzykujących na niego, lecz on nie zwracał na to uwagi, zaś kiedy znalazł się po drugiej stronie targu, dostrzegł złotą postać.

Valar:

Zadziwiające było to, jak wiatry losu potrafią miotać człowiekiem. Najprostszym przykładem byłeś ty. Nie dawno na „drugim końcu świata”, zaś nie dawno przypłynąłeś statkiem handlowym. Dziwne, że kapitan nie chciał opłaty za pasażera, ale to działało tylko na twoją korzyść.
Szczęście dopisywało ci dalej, gdyż zabrałeś się z portu, karawaną, jadącą prosto do miasta, droga była krótka, lecz podczas przejazdu szczęście zaczęło cię opuszczać.
Tak to jest z wyrokami kapryśnej Sylliny, bogini szczęścia, która szybko nudzi się obdarzaniem łaski jednej osoby.
Tuż przy Calahanie na karawanę napadła banda… ludzi poszukujących łatwego zarobku. Rozbójnikami ani złodziejami ich nazwać nie było można, ponieważ jedyne zagrożenie jakie od nich płynęło, to zalanie wymiocinami z zapitych pysków oraz zasmrodzenie przepoconymi ciałami.
Niby było ich ponad trzydziestka, niby mieli coś, co miało być mieczami, a przypominało brązowe listwy podłogowe oraz jakiś kawałek drewna z nitką, co miało imitować łuk, ale Syllina musiałaby z was wyjątkowo zakpić, by któryś z nich trafił.
Zatoczyli się na drogę, bo inaczej tego nazwać nie można. Konie zaczęły parskać od bijącego odoru.
Niestety jeden z odrażających pijaków zapragnął twoich butów, które zauważył, ponieważ siedząc przy woźnicy, miał je na wysokości twarzy. Stanął chwiejnie, zezując na jednego buta i chuchając z pożądaniem, po czym zaczął go ściągać, więc bezceremonialnie kopnąłeś do w twarz.
Pijaczyna zwalił się do tyłu, puszczając twój but i leżał tam pozbawiony przytomności. Wszystkie menelki tępo spojrzały na swojego towarzysza, w którego wpatrywali się przez około dziesięć sekund i zapewne wpatrywaliby się dalej, gdyby karawana nie ruszyła.
Banda zapitych twarzy ryknęła wściekle, rzucając się na ciebie z „mieczami”. Co prawda wyglądały tak, jakby miały rozpaść się przy mocniejszym podmuchu wiatru, ale wolałeś nie ryzykować, szczególnie, że były obficie pokryte rdzą. W przypadku skaleczenia mogło wdać się zakażenie i śmierć gotowa, dlatego też zeskoczyłeś z powozu przed swoich przeciwników.
Zdołałeś uderzyć tylko raz, gdyż trafiony pięścią w nos pijaczek, przewrócił się na kompanów z tyłu, który jak kostki domina upadali na ziemię. Niestety kilku trafiło pod koła powozów, kończąc żywot, zaś reszta leżała na ziemi nieprzytomna.
Tutaj właśnie szczęście całkowicie się zakończyło, ponieważ całe zajście widzieli strażnicy. Pojawili się nie wiadomo skąd, celując w ciebie z kilku kusz.
Wiedziałeś, że atak byłby samobójstwem, a z pewnością samobójcą nie byłeś, więc poddałeś się, szukając dogodnej chwili na ucieczkę. Niestety nie zdarzyła się. Od razu związano ci ręce za plecami i tak otoczony pierścieniem żołnierzy, wszedłeś do miasta.
Byli to porządni ludzie i kapitan oddziału od razu wytłumaczył ci, że zaprowadzą cię do budynku sądu, gdzie będziesz miał możliwość wytłumaczenia się.
Minęliście budynek, wyglądający na Ratusz z przyczepioną wysoką wieżą strażniczo-obserwacyjną, a następnie weszliście na targ. Przedzieraliście się z trudem przez całą masę ludzi, aż w końcu wyszliście z placu handlowego, zaś ulice znacznie się przerzedziły.
Teraz szedłeś do budynku sądu, wspominając jak Syllina potwornie z ciebie zażartowała, podsyłając ci tychże pijaczków.
-Stójcie! - krzyknął ktoś za ich plecami, a wszyscy jak na sygnał odwrócili się, zaś cały oddział zasalutował.
-Witamy pułkowniku! W czym możemy służyć? – odezwał się kapitan.
-Za co zatrzymaliście tego oto mężczyznę? – zapytał, a ty zobaczyłeś, iż jest to wysoki, dobrze zbudowany człowiek ze zmierzwioną czupryną. Wydawał się nie starszy niż dwadzieścia lat, a jednak jego oczy biły nieugiętą, stalową wolą i stanowczością. Często można było zauważyć takie spojrzenie u generałów.
-Za wielokrotne zabójstwo, pułkowniku! – zameldował kapitan.
-Kapitanie, nie mówcie mi tu tym językiem, tylko powiedzcie swoimi słowami – powiedział głośno i wyraźnie.
-Swoimi słowami? Usłyszeliśmy wściekłe krzyki, więc wziąłem oddział i pobiegliśmy tam. Jechała karawana, więc pomyśleliśmy, że to napad, a kiedy byliśmy na miejscu, zobaczyliśmy jak około trzydziestu pijaków wali się na ziemię, z czego nie wiele mniej niż połowa, pod koła wozów – zrelacjonował, kończąc salutem.
-Kapitanie, w ten sposób owy człowiek oddał mi przysługę. Przecież każdy wie, że nie toleruję burd w mojej karczmie, a tacy tylko je wywołują. Nie mogę ich wywalić, bo nie mam takiego prawa. To jak będzie, przymkniecie oko na całe zajście? – zapytał z niezmienną miną.
-Nie wiem czy możemy… - zaczął dowódca.
-Kapitanie, teraz nie mówię do was jako przełożony. Jest to prośba nieoficjalna i tym bardziej byłbym wdzięczny, jeżeli byście pomogli. To jak będzie? – zapytał, posyłając niepokojące łobuzerskie spojrzenie, które podkreślał taki sam wyraz twarzy.
-Uwolnić więźnia – rozkazał kapitan, wiedząc, że pułkownik może wydać rozkaz, a oni będą musieli go wypełnić.
-Dziękuję, kapitanie. Po służbie zgłoście się wszyscy do „Trzech Monet”. Kolejka najlepszego, krasnoludzkiego piwa z wkładką, jakie mam. Dla wszystkich oczywiście – mruknął, a oczy zaczęły mu się śmiać, po czym skinął ręką na ciebie, więc ruszyłeś. Możliwe, że w ten sposób wymigałeś się od celi.
Poprowadził cię uliczkami, aż w końcu doszliście do ładnego budynku karczmy, do którego zaprosił gościa.
-Mam jeszcze dla ciebie jeden darmowy nocleg. Korzystaj póki możesz – wyszczerzył się radośnie, po czym wyszedł.

***
Wieczorem Fillin wrócił z zasępioną miną, gdyż oprócz mężczyzny, którego wyciągnął od strażników, nie udało mu się znaleźć nikogo. Zobaczył owego mężczyznę, siedzącego prze stole, ale szybko stanął za ladą, wyjmując Wisior.
Bez nadziei w głosie wyszeptał to samo pytanie i ku jego zdumieniu pojawiły się trzy dokładne obrysy postaci, wypełnione złotem. Opuścił artefakt i zobaczył, że wskazuje on Mrocznego Elfa i, samuraja.
-Mam trójkę – mruknął do siebie, ale wiedział, że musi ich powstrzymać przed wyjściem.
-Cisza na chwilę! – krzyknął radośnie, a w karczmie zapanowała idealna cisza.
-Dziękuję – uśmiechnął się, po czym dodał:
-Wy troje, podejdźcie tutaj. Kolejka dla was. Na mój koszt – uśmiechnął się szeroko, a gwar rozpoczął się ponownie. Fillin wrzucił kilka monet, z własnej kieszeni, do kasy.
-Pavinionie, trzy razy duże krasnoludzkie! – krzyknął, a za chwilę z, zapewne, zaplecza, wypadł blond włosy Elf i rozstawił kufle.
-I jeszcze jedno, Pavinionie, przypomnij mi, że mam ci dać podwyżkę – zaśmiał się szczerze, a tamten odwzajemnił uśmiech i klepnął przyjaźnie pracodawcę w plecy, znikając za drzwiami, a oberżysta podszedł do stolika, przy którym siedziała grupa Gnomów.
-Mości panowie, czy raczyliby panowie przesiąść się do innego stolika? – zapytał grzecznie, a oni spojrzeli po sobie, wzruszając ramionami. Wstali nagle i przesiedli się, zaś Fillin wskazał trójce ten stolik. Specjalnie wybrał stolik w kącie, gdzie panowało trochę ciemności.
-To miejsce zostawcie wolne – powiedział karczmarz, zostawiając jedno wolne miejsce, najbardziej w kącie i najbardziej zacienione.
Oberżysta uśmiechnął się radośnie, siadając za ladą.

Pół godziny później z piętra zeszła wysoka postać w czerni.
-Znalazłeś? – zapytał.
-No ba! – zaśmiał się, oddając Wisior.
-Gdzie są?
-Zgaduj, zgadula!
-Nie denerwuj mnie – zaśmiał się mężczyzna, podnosząc artefakt na wysokość oczu.
-Miało być troje, jest pięcioro. Nic to, nawet lepiej, tylko czemuś ich tak porozsadzał? – zapytał z błyskiem w oku.
-Jak to pięcioro?
-Sam zobacz – Fillin spojrzał i rzeczywiście zobaczył trzy złote postacie siedzące razem i dwie siedzące nie daleko przy wyjściu.
-Zaraz ich zawołam – wymamrotał, oddając Wisior, a mężczyzna w czerni usiadł przy stoliku.
-Tak, Fillin dobrze wie co lubię.

Revan:

Wchodzisz do karczmy, gdzie zamierzałeś obmyślić plany poszukiwania, zaś po niespełna godzinie, wpadł jakiś mężczyzna. Bardzo ponury, miał jakieś zmartwienie.
Nagle mężczyzna okazuje się karczmarzem, który od tak sobie uciszył wszystkich dwoma, czy trzema słowami, nie musząc się powtarzać, a następnie stawia ci kolejkę i zaprasza do stolika z dwoma nieznajomymi. Niebywałe. Nie mniej jednak wolisz posłuchać radosnego oberżystę, dopóki jeszcze jest radosny, bo kiedy przestanie, może bez trudu, jednym słowem, zabić się, tak jak każdego innego, gdyż cała karczma słuchała się go, a nie brakuje tu Krasnoludów. Jest nawet dwóch Trolli.
Z nim nie warto zadzierać – doszedłeś do wnioski, kiedy przysiadł się jakiś mężczyzna w czerni. Nie było widać jego twarzy, a czerń w kapturze wydawała się magiczna, przez co nie mogłeś dostrzec nawet oczu nieznajomego.
Do tego za chwilę gospodarz, którego mężczyzna nazwał Fillinem, przyprowadził dwie kobiety.

Avarin

Zatrzymałeś się w karczmie, by odpocząć po długich wędrówkach, lecz nie zamierzałeś ich przerywać. Musiałeś to znaleźć. Tylko gdzie iść?
Nagle karczmarz uciszył całe zgromadzenie kilkoma słowami, a następnie postawił ci piwo i zaprosił do stolika, przy którym usiadło jeszcze dwóch innych mężczyzn, zaś po pół godziny dosiadł się jeszcze jeden, o wiele bardziej tajemniczy.
Jakby tego było mało, Fillin przyprowadził dwie kobiety.

Valar:

Karczmarz był bardzo dziwnym człowiekiem. Potrafił uciszyć zgromadzonych jednym słowem, pozostając uśmiechniętym i grzecznym.
Tą opinię wzmocnił fakt, że zaproponował ci piwo z dwoma innymi jegomościami, zapraszając do stolika, zajętego uprzednio przez gnomów.
Nie mniej jednak dziwy na dzisiaj się nie skończyły, ponieważ przysiadł się kolejny mężczyzna, o wiele bardziej tajemniczy, zaś oberżysta przyprowadził jeszcze dwie kobiety.

Miya, Paks:

Paksenarrion pojawiła się w karczmie wcześniej niż Miya i zajęła miejsce. Słonko weszła dosłownie kilka minut po niej, lecz obie zauważyły karczmarza, rozmawiającego z jakimś mężczyzną w czerni. Mimo iż nie widać było twarzy, każdy mógł zauważyć płeć postaci, chociażby od bijącej od niego aury.
Chwilę później przestali rozmawiać, a mężczyzna w czerni usiadł gdzieś przy stoliku, zaś karczmarz podszedł do Paks.
-Pani wybaczy, jest pani zaproszona do stolika, tak jak pani, zapraszam – zwrócił się również do Miyi. Był bardzo przystojny i wyglądał na nie więcej niż dwadzieścia lat, więc postanowiłyście dowiedzieć się o co chodzi i przysiadłyście się do stolika, przy którym siedzieli czterej mężczyźni, w tym jeden w czerni.

Mężczyzna rozsiadł się wygodnie w krześle.
-Zastanawiacie się dlaczego jesteście tutaj razem. Otóż z powodu tego – wyciągnął artefakt.
-To jest Wisior Prawdy. Pokazuje prawdę niezależnie od zaklęć chroniących obiekt. Żaden artefakt nie jest w stanie ukryć przed nim prawdy, a wystarczy tylko zadać pytanie, żeby poznać odpowiedź. Pytanie jednak musi być zadane właściwie. W ten sposób mogę się dowiedzieć wszystkiego.
Tym sposobem zostaliście wybrani.
W takim razie zapytacie: „Do czego zostaliśmy wybrani?”. Elfy Wysokie coś knują. Prawdopodobnie próbują połączyć artefakty, a jeżeli nie słyszeliście nigdy o przyczynie ukształtowania południowych wysp Elfów, to opowiem. Miało to miejsca na długo przed moim urodzeniem, bo około 10 000 lat temu. Wtedy to właśnie Wysokie Elfy z wysp, które wcześniej były jednym półwyspem, zdecydowały odizolować się od reszty ludów. Nawet wiedziały co zrobić. Rada Najwyższych Magów zdecydowała się użyć Kuli Burz, Ostrza Wichrów i Talizmanu Piorunów. Są to artefakty tak potężne, że tylko potężny Mag dałby radę użyć jednego, zaś łączenie trzech o tak ogromnej sile jest prawie niemożliwe, a jednak tego dokonali. Gdy połączyli moce artefaktów rozpętała się burza tak potężna, że można było pomyśleć, iż cały półwysep jest przedsionkiem piekieł. Wszystkie Wysokie Elfy połączyły swoje siły magiczne, ale nawet to było za słabe i artefakty wymknęły się spod kontroli i utworzyły Burzę Wieków. Udało się zapanować nad przedmiotami i nakazywać piorunom uderzać w brzegi, tworząc klif zwany Shildal’ar, co znaczy po prostu Wielki Klif
– zrobił przerwę na zastanowienie się. Aura unosząca się wokół niego nie dawała nikomu nic powiedzieć, a nawet westchnąć.
-Tak, studiowałem język Pierwszych Elfów i to od niego wywodzą się nazwy, a przynajmniej jakaś ich część – mruknął, po czym ponownie się zamyślił, a dalszą opowieść podjął dopiero po około minucie milczenia.
-Utworzyli cały Klif, jednakże kiedy mieli dezaktywować artefakty, one ponownie wymknęły się spod kontroli. Trwało to zaledwie dziesięć sekund, a potężne pioruny uderzały w półwysep, oddzielając lądy, które tworzyły wyspy oraz jeden półwysep. Burza była tak ogromna, a pioruny tak potężne, że podzieliły wyspę Elfów Celtyckich - Dulin na Dylin i Furin. Była ona oddalona o kilkadziesiąt mil. Dziesięć sekund.
Magom udało się ponownie przejąć kontrolę, ale to był już ostatek sił całego narodu, pozwalający na zaledwie kilka sekund, które wystarczyły na dezaktywację.
Nie mniej jednak wtedy wyspy i półwysep były na tyle blisko siebie, że były połączone mostami.
Jednakże przeklęte Elfy myślały, że są wszechpotężne i ponownie połączyły artefakty, bo izolacja nie była pełna. Można było do nich wlecieć drogą powietrzną. Najpierw zabawili się Naturą, potem postanowili pobawić się Żywiołami.
Połączyli Ostrze Wichrów, Amulet Ziemi, Zasłonę Wody oraz Język Płomieni. Tym razem wiedzieli co robią bardziej i o wiele mocniej trzymali artefakty, które mimo wszystko pod koniec wyrwały się spod kontroli i odsunęły lądy od siebie, niszcząc mosty. Ostatkiem sił dezaktywowali artefakty, będąc o włos od śmierci i postanowiły już nigdy nie łączyć artefaktów
– zakończył opowieść, ale nie zakończył mówić.
-Przeminęły pokolenia rozsądne i nastały głupie, przekonane o swej potędze bardziej niż ktokolwiek inny. Rzeczywiście, moc magiczna Elfów Wysokich jest niewyobrażalna dla zwykłego człowieka, ale nie są wszechpotężni – mówił coraz ciszej, a jego głos przemieniał się w złowrogi syk, ukazujący jego złość, zaś nawet Trolle spojrzały na niego niespokojnie.
-Niczego się nie nauczyli. Jeszcze nigdy las nie przemówił do mnie otwarcie, a jak wychodziłem z ziem Wysokich Elfów, otwarcie prosił mnie o pomoc – głos mężczyzny trząsł się ze złości, aż w końcu trzasnął pięścią w blat stołu tak, że ten jęknął żałośnie, grożąc pęknięciem.
-Szanuj mój stół Alaronie – zaśmiał się Fillin, żeby rozładować atmosferę.
-Bardzo śmieszne druhu – warknął.
-Najgorsze jest to, że nie mogę powiedzieć żadnemu z Druidów, a tylko oni nie są na tyle zaślepieni, by usłyszeć rozpacz lasów. Nic by nie zdziałali prócz gróźb i próśb, a to tylko dodatkowo zmotywuje Wysokie Elfy do działania – zamilkł, ale jasnym było, że jeszcze coś powie.
-Obawiają się mnie i Silvarina, a szczególnie mnie, dlatego wyrzucili mnie ze swoich ziem. W ten sposób mają pewność, że nie pokrzyżuję im planów. Prawie mają rację, bo nie mogę dostać się przez zasłonę. Tylko oni mogą ją otworzyć od wewnątrz, ale jest pewien artefakt. Nazywa się Serce Nocy. Dzięki niemu będzie można wejść na ich ziemie i tu właśnie otwiera się druga część zadania. Pomogę wam w przemianie w Elfy Wysokie, będziecie wyglądali tak jak one, jednakże dalej będziecie mieli swoje fizyczne właściwości. Zmieni się wam jedynie wygląd wewnętrzny.
Wejdziecie tam i spróbujecie nakłonić Radę Najwyższych Magów do zmiany zdania. Podacie się za Druidów, kapłanów Niralli, która przekazała wam, jako członkom narodu Wysokich Elfów, instrukcje, by zaniechali tej próby. Dodatkowe argumenty podam wam później, a gdyby się nie zgodzili, trudno, mój sojusz i sojusz Silvarina nie jest aż tak ważny jak natura. Wtedy wejdziemy my
– mówił, a w tym czasie Fillin wyszedł zza lady, przysłuchując się.
-Tak, znając skłonność Wysokich, do ustępstw, mogę już ostrzyć Leinelienga – mruknął ponuro karczmarz, wpatrując się w podłogę.
-Żebyś wiedział Fillinie, bo ruszasz z nimi – stwierdził, a oberżysta był tak zaskoczony, że nie wiedział co powiedzieć. Chęć rzucenia się na szyję Alaronowi walczyła z rozsądkiem. Wygrał ten drugi i karczmarz zaśmiał się.
-A niech cię, to dopiero prezent – zaśmiał się ponownie zacierając ręce.
-Czemu ty nie jedziesz? – dodał.
-Bo mam inne sprawy do załatwienia. Na północnym kontynencie…
-Silvarin!!! – ryknął śmiechem oberżysta.
-Jeżeli będziecie potrzebowali pomocy, przybędę. Wypowiedzcie tylko głośno i wyraźnie moje imię i nazwisko. Alaron Elessedil. Zapamiętajcie – mruknął sięgając do kieszeni płaszcza, z którego wyjął jeden amulet w kształcie ucha.
-Mówcie do tego – powiedział, kładąc przedmiot na stoli i posuwając go do Paks.
-A to, miejcie przy sobie – położył Wisior Prawdy i przesunął go do Miyi.
-Nie zgubcie tego. Najlepiej noście na szyi, bo łańcuszek jest chroniony zaklęciami przed zniszczeniem lub zerwaniem. Nie mniej jednak uważajcie na te przedmioty, bo Wisior jest potężnym artefaktem, ale nie wymaga użycia sił magicznych, tak jak chociażby Ostrze Wichrów.
Teraz dlaczego powinniście iść. Bo jeżeli nie pójdziecie, a Wysokie Elfy zrobią swoje, natura zacznie ginąć, aż w końcu zniknie wraz z żywiołami. Nawet Anioły i Demony znajdujące się na ziemi, nie przeżyją
– spojrzał na każdego z nich, a wzrok na chwilę zatrzymał na Miyi.
-Masz Wisior Prawdy i strzeż go – po tych słowach spojrzał na Avarina, lecz nic nie powiedział. Następnie popatrzył na pozostałych.
-Jeżeli macie jakieś pytania, zadajcie ja teraz – powiedział ze spokojem, który zawsze utrzymywał się w jego duszy i mało co było w stanie wyprowadzić go z równowagi. To podkreślało powagę sytuacji, ale nie było żadnej gwarancji, że słyszeli o nim, chociaż już stał się żywą legendą.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 05-02-2008 o 12:53.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 05-02-2008, 15:55   #2
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Valar szedł prowadzony przez strażników w kierunku ratusza. Nie podobało mu się to, że pojmano go za to, że bronił się przed tymi „banitami”.
Kiedy przeciskał się w obstawie strażników przez targowisko za swoimi plecami usłyszał wołanie jakiegoś mężczyzny. Po krótkiej rozmowie ze strażnikami Valar był wolny i szedł za swoim wyzwolicielem.
-„Nie podoba mi się to… Z takich sytuacji nigdy nie wynika nic dobrego”- pomyślał-„ Ale lepsze to niż użeranie się z władzami.”
Po jakimś czasie dotarli do karczmy „Trzy Monety”, w której mężczyzna, który go wyciągnął z rąk strażników, był karczmarzem.

Wszystkie oczy na sali spoczęły na Valarze. Nic dziwnego, Redslinger często przykuwał uwagę innych swoim wyglądem, więc zdążył do tego przywyknąć.
Najbardziej charakterystycznym elementem wyglądu wysokiego i dobrze zbudowanego Valara była jego blizna ciągnąca się od prawej skroni, przecinająca usta i kończąca się zaraz za dolną wargą.
Cała jego twarz była jasna i w miarę zadbana. Miał ciemne, niebieskie oczy, które wydawały się nie pasować do ogólnego wizerunku Redslingera.
Jego jasne włosy, sięgające ledwo do ramion zawsze były rozczochrane i zaniedbane co nadawało mu wygląd żebraka.
Po lewej stronie jego szyi, pod kilku dniowym zarostem widniał napis runiczny w języku mało komu znanym.
Swoim ubiorem nie różnił się raczej od innych podróżników. Nosił na sobie czerwoną, wyblakłą koszulę, pod którą ukryta była kolczuga. Na to założoną miał brązową, skórzaną kamizele, sięgającą do połowy uda, spiętą grubym, skórzanym pasem, przy którym po lewej stronie jego wisiał jego półtora ręczny miecz. Od lewego ramienia do prawego boku przebiega drugi skórzany pas, na którym wiszą zawsze różne buteleczki i sakiewki. Spodnie wykonane były z tego samego materiału co kamizela.
Na to wszystko zakładał długi, skórzany, czarny i podniszczony płaszcz, sięgający prawie do kostek.
Nosił skórzane buty podróżnicze, po których widać było wiele kilometrów przebytej drogi.
Na rękach miał rękawice, ponabijane małymi ćwiekami na kostkach.
Zazwyczaj nosił także dużą, brązową chustę, którą mógł bez problemu zasłonić twarz. Swój cały ekwipunek nosił w torbie przełożonej przez lewe ramie. Nie nosił plecaka, gdyż jego plecy zajęte były przez długi łuk i kołczan ze strzał.
Zazwyczaj można było od niego wyczuć alkohol, co świadczyło o jego problemach z piciem.

-„Darmowy nocleg?”- pomyślał, kiedy karczmarz powiedział mu o darmowym pokoju na noc-„ Coś mi tu śmierdzi… Pewnie znowu się w coś wpakuje. Odmówić też nie mogę, chyba, że chcę wrócić do ratusza… Zostanę przy noclegu.”- wziął klucz od mężczyzny i udał się do pokoju, by odłożyć swoje rzeczy.

Kiedy zszedł z powrotem na dół, karczmarz uspokoił wszystkich jednym zdaniem i zaprosił go oraz dwójkę innych mężczyzn do stolika, zajętego jeszcze przed chwilą.
Swiadczyło to o wysokiej pozycji i szacunku wśród społeczeństwa. Valar zdał sobie sprawę, że został wciągnięty w coś poważnego.

Usiadł razem z resztą a po chwili karczmarz przyniósł im piwo. To ostatnie zdarzenie bardzo ucieszyło Valra. Po raz pierwszy od swojego przyjazdu do tego miasta uśmiechnął się lekko i napił się krasnoludzkiego trunku.
Po chwili do stolika dołączyły jeszcze dwie kobiety i jeden mężczyzna ubrany w czerń, który opowiedział im historię o wysokich elfach, artefaktach i zagładzie.

-Jeżeli dobrze cię rozumiem, to chcesz żebyśmy odnaleźli to „Serce Nocy”, zmienili się w elfy, weszli w ich szeregi i nakłonili ich przywódców, aby zaprzestali swoich działań, bo w przeciwnym wypadku czeka nas zagłada?- odezwał się Valar, mówiąc charakterystycznym dla niego niskim głosem- To samobójcza misja… Ale wchodzę w to. Moje życie to ciągła wędrówka, więc nie mam nic do stracenia- podczas mówienia ostatniego zdania zwolnił i ściszył głos, jakby mówiąc to tylko do siebie.
-Jestem Valar Redslinger i przemierzam te krainy, tępiąc ścierwo, które zalęgło się na tych ziemiach. Możecie na mnie liczyć.- powiedział do wszystkich.
-Powiedz mi jeszcze jedno. Gdzie mamy szukać tego serca?
 
Zak jest offline  
Stary 05-02-2008, 17:08   #3
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Revan siedział spokojnie przy stoliku, sącząc złocisty płyn. Z uwagą wysłuchiwał się mężczyzny w czerni, nie spuszczając oczu z głębi jego kaptura, pod którym kryła się twarz. Wydawało mu się, że słyszał kiedyś o nim, o Alaronie Elessedilu. Z pewnością bym jednym z tych zielonych, jednak pamiętał takie rzeczy jak przez mgłę.
Był Mrocznym Elfem, jednak różnił się od swoich braci w kilku szczegółach. Miał blado fioletową karnację, i kruczoczarne włosy sięgające do karku. Jego twarz przypominała drapieżne zwierzę, o czym świadczyły ostre rysy, szpakowaty nos oraz oczy osadzone głęboko. I te nie były zwyczajne, bo jedno, lewe, jest zielone, a drugie srebrne. Wydaje się, że na prawym ma bielmo. Spiczaste końcówki uszów lekko wystawały spośród prostych, lekko tłustych włosów.
Z pewnością wyglądał na typowego podróżnika, jednak z jego twarzą mógł wyglądać nawet na rozbójnika, albo kogoś znacznie gorszego. Nosił ciemną, skórzaną kurtę, i takie same rękawice, nabijane ćwiekami. Czarny, miejscami brązowy od brudu płaszcz zwisał za krzesłem do podłogi. Na nogach miał całkiem solidnej roboty buty, krasnoludzkiej roboty. Powiadają, że tak dobrze wykonane buty właściciel może nosić aż do końca życia, w końcu krasnoludy są mistrzami w swoich rzemiosłach. Wyglądały jednak na całkiem nowe, blaszany czub nie zasmakował jeszcze gorzkiej rdzy. Skórzane cholewy, nabijane metalowymi guzami, sięgały do kolan. Na nogach miał ciemne, skórzane spodnie.
Wyglądał niepokojąco, a to, że był Drowem, dodatkowo potęgowało to uczucie. Z pewnością nie wyglądał przyjaźnie. Wszyscy wiedzieli, jak bezdusznymi istotami potrafią być Mroczne Elfy, a ten tutaj wyglądał na ucieleśnienie wszystkich tych obaw i przesądów.
Na osobną wzmiankę zasługiwał także przedmiot, ponuro oparty o krzesło elfa. Broń ta wyglądała, jak wielki, czarny sierp, chwytany oburącz za prostą rękojeść, owiniętą rzemieniem. Mógł też przypominać ostrze kosy, postawione na sztorc na krótkim drążku, ale miecz nie kojarzył się nikomu z rolnictwem. Co bystrzejsi mogli nawet wiedzieć, jak ta broń się zwała, a był to Chopesz. Można było nią z powodzeniem ciąć większe kawały mięsa, niż zwykłym mieczem. Obok niego stała także oparta o stół laska, z gniazdem, w którym znajdował się fioletowy kamień, ametyst.
Siedział cicho, raz to zerkając na swój kufel, a raz na Alarona. Gdy ten skończył mówić, spojrzał po twarzach innych towarzyszy. Były nawet dwie kobiety. I ja, mam z nimi podróżować? Zadał sobie pytanie w myślach. Na Kirromentetla, to nawet nie jest śmieszne, to jest żałosne. I co ja mam, z nimi zrobić? Iść po jakiś durny artefakt? Co mnie on obchodzi?

- Z wielką śmiałością myślisz, że w ogóle przystąpię do tej wyprawy. – odezwał się w końcu, a nie brzmiał zbyt przyjemnie. Jego głos przypominał wicher wiejący wśród kurhanów, przywodził na myśl pobojowisko usłane tysiącami martwych istot, w zaawansowanym stadium rozkładu.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Nawet, jeśli bym się zgodził, co dostanę w zamian. Potęgę, bogactwo? Może jeden z tych artefaktów? Jak ten człowiek bystro wywnioskował, tej misji mogą podjąć się tylko szaleńcy. – w jego głosie było słychać nutkę ironii.
- Powiedz no, czemu w ogóle powinienem się tym przejmować? Świat znowu jest zagrożony? Żadna nowość, ten świat na to zasługuje, to przykre, że Wysokie Elfy mają być narzędziem bogów, którzy znienawidzili ten świat. Nie są tego godni, ale taki jest fakt. – uniósł się lekko nad stołem, spojrzał w twarz Alarona. Starał się dostrzec w tym magicznym wręcz mroku jego oczy, jego wzrok.
- Czy ja ci wyglądam na szaleńca? – odpowiedział do niego w dziwnym języku. Brzmiał dziwnie, bardzo dziwnie, a z akcentem Drowa przywodził na myśl żelazo, kute w piekielnym ogniu. Chciał sprawdzić, czy jest tym, kim myśli.
 
Revan jest offline  
Stary 05-02-2008, 20:40   #4
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Avarin Ronin

Dwa dni ciągłego marszu z krótką przerwą na sen, sen w przydrożnych krzakach... Avarin może nie był osobą, która ceni sobie luksusy, wygody i spanie na siedmiu poduchach z kaczego pierzu, lecz spanie w rowie, okryty kocykiem i osłonięty przez jakieś krzaki nie należało do najprzyjemniejszych. Kilka "szyszuń" powbijało mu się to tu, to tam. Gdy wstał ruszył, by kontynuować swoją wędrówkę.

Piesza wędrówka zajęła mu może godzinę. Jak się okazało miasto nie było tak daleko jak myślał, to też w tym momencie lekko się zeźlił. Mógł przespać noc w jakiejś karczmie a nie w rowie... Obolały pokierował swe kroki ku karczmie "Trzy Monety".

Wszedł do budynku i zajął pierwszy-lepszy pusty stolik. Poprawił katanę tak, by ta leżała, nieprzeszkadzając mu w siedzeniu. Tak, by w razie potrzeby łatwo było ją dobyć. Usiadł na krześle i podparł się rękoma, wpatrując w sam środek stołu. Nagle usłyszał jak jeden człowiek kilkoma słowami uspokoił cały gwar karczmy. Nie musiał nawet powtarzać, co zdziwiło Ronina niezmiernie.

-Wy troje, podejdźcie tutaj. Kolejka dla was. Na mój koszt – uśmiechnął się szeroko, a gwar rozpoczął się ponownie.

Spojrzał znudzonym i zmęczonym wzrokiem na mężczyznę. Kto wie, może piwo postawi go na nogi...
-Idź!Idź! - chodziło mu po głowie.
Wstał i poszedł w kierunku stolika, przy którym siedziała już dwójka mężczyzn.
Po drodze strzepał niewidoczny kurz ze swojego białego kimona, poprawił czarny pas oraz katanę. Z pod kruczoczarnej grzywki błyszczały zielone oczy. Nikt z zebranych nie mógł dostrzec co Avarin nosił na nogach ponieważ materiał ze spodni przysłaniał jego stopy.

Bez słowa usiadł przy stole i popatrzył się po dwójce zebranych mężczyzn. Po chwili podano piwa, a kilka minut później dosiadł się mężczyzna w czerni. Nie sposób było dostrzec twarzy w jego głębokim kapturze, a może była to jakaś magia? Nie wiedział. Chwilę po tym, jak przysiadł się "Kapturnik" dosiadły się dwie kobiety. Jedna z nich przykuła jego uwagę. Wpatrywał się w nią krótki moment po czym zaczął słuchać opowieści.

Po "historii Wysokich Elfów w pigułce" nastał czas na pytania. Słuchał ich jednym uchem, wpatrując się w kufel piwa. Nagle coś go zaintrygowało. Usłyszał coś, czego nie spodziewał się usłyszeć.

- Czy ja ci wyglądam na szaleńca? – wypowiedział jakiś Drow.
- Nie... - mruknął, milczący dotąd, Avarin - Lecz zachowujesz się jak głupiec podnosząc głos na kogoś takiego jak on... - dodał w tym samym języku, w jakim odezwał się Mroczny Elf.

Nie czekając na odpowiedź mężczyzny spojrzał na karczmarza.

- Skoro mamy wyruszyć na wyprawę to nie o pustym żołądku... Jakaś ciepła strawa by się przydała. - zauważył spokojnie - A i odrobiną snu w wygodnym łóżku bym nie pogardził. - dodał po chwili.
- Ja przez ciebie, Druidzie, z torbami pójdę-zaśmiał sie Fillin i zawołał - Pavinionie, daj znać kucharzowi, żeby przyżądził Irbina!-zawołał, kiedy podszedł do lady, a z zaplecza wychynęła zdziwiona głowa Elfa, ale skinął głową i zniknął - Coś jak kurczak, tylko większe i smaczniejsze.
- Dostał bym pokój? Na godzinę, góra półtorej? - zapytał.
- Do jutra- powiedział, szczerząc zęby, a następnie wyciągnął cztery klucze i dał każdemu oprócz Valara.
- Dziękuje. - uśmiechnął się.

Postanowił poczekać na jedzenie a potem udać się na wypoczynek.

- Pavinion, na pięć niech podzieli. - usłyszał za plecami krzyk Karczmarza.
 

Ostatnio edytowane przez Panda : 05-02-2008 o 20:58.
Panda jest offline  
Stary 05-02-2008, 21:37   #5
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Polelfka siedziala milczac. Kaptur nasuniety gleboko na twarz pozwalal skryc przed innymi uczucia, ktore mogly ujawnic sie na twarzy. Rozmyslala bawiac sie medalionem podsunietym jej przez tajemniczego Alarona i sluchajac wypowiedzi reszty grupy.
Byla gotowa do drogi gdyz planowala opuszczenie miasta jeszcze przed poludniem. Dokad... coz, przed siebie, do kolejnego miasta, kolejnej plotki i kolejnego rozczarowania jej falszem. Jedzac posilek zastanawiala sie w ktora strone wyruszyc dopuki jej uwagi nie zwrocil mezczyzna rozmawiajacy z karczmarze. Nie byla pewna dlaczego tak sie stalo. Ot na chwile oderwala wzrok od owsianki spogladajac akurat w tamta strone. Fakt iz karczmarz podszedl do niej i kobiety, ktora w ktoryms momencie musiala sie przysiasc przyjela z chlodna obojetnoscia.

-Pani wybaczy, jest pani zaproszona do stolika, tak jak pani, zapraszam.

Wzruszyla ramionami i chwyciwszy luk ruszyla za nim. W koncu nic jej to nie szkodzilo.
Historia Alarona i zadanie jakie im powierzyl byly dosc interesujace. Juz od jakiegos czasu pozostawala bez zajecia co powaznie odbilo sie na jej sakiewce. Resztki zlota jakie zostaly wystarcza najwyzej na kolejny nocleg i skapy posilek. Westchnela. Poszukiwania najwyrazniej beda musialy troche poczekac.
Valar wydal sie jej interesujaca osoba. Sadzac po wygladzie mogl byc dobrym wojownikiem co zapewne przyda sie im w drodze. Gorzej z jego umilowaniem do trunkow ktorego nie sposob bylo nie zauwazyc.
Zdumiala ja natomiast reakcja mrocznego. Wiedziala iz ta rasa elfow nie slynie z dobrych maniej i powsciagliwosci, to jednak .... Przyjzala sie jego broni i kosturowi. Czyzby mag wojownik?.. Jezeli tak to moze ten wybuch nie byl az tak ... nieprzemyslany. Zyskal u niej plus pytaniem, ktore sama zamierzala zadac. Nagroda byla tu bowiem dosc istotna, przynajmniej dla niej.
Powietrze zastyglo przepelnione napieciem. Mroczny wciaz mierzyl wzrokiem postac. Zastanawiala sie czy jest to odpowiedni moment do zabrania glosy gdy uprzedzil ja jeden z mezczyzn, ktory byl przy stole zanim ona podeszla. Rzekl cos do mrocznego po czym uzgodnil z karczmarzem nocleg i posilek. Wydawac by sie moglo iz obaj znaja sie doskonale. Druid... To dobrze iz bliska naturze osoba znalazla sie w druzynie. Zapewne zna sie na leczeniu lepiej niz ona, a i pomoc ze strony natury przydac sie moze. W koncu sam Alaron rzekl iz to las go o pomoc poprosil.
Nadeszla wreszcie chwila aby zabrac glos. Na znak zgody na udzial w wyprawie zawiesila medalion na szyji i odrzucila kaptur do tylu. Oczom zebranych ukazala sie mloda twarz o zielonych oczach i pelnych, zmyslowych ustach. Jasne, niemal biale wlosy uwolnione od kaptura splynely kaskada na jej plecy wyraznie odcinajac sie od ciemnego plaszcza. Szpiczaste uszy i nieco elfie rysy twrzy wskazywaly iz w jej zylach plynie nie tylko ludzka krew. Wzrok przyciagala dluga blizna na lewym policzku zaczynajaca sie nad lukiem brwiowym, a konczaca nad gorna szczeka. Sprawiala iz jej piekna twarz nabierala charakteru tracac jednak nieco na urodzie. Przemowila glosem czystym o delikatnym spiewnym akcencie. Slowa skierowane byly do Alarona.

- Dziekuje za powierzenie mi medalionu. Bede go strzegla i oddam po zakonczeniu misji. Co do pytan to dwa z nich zostaly juz zadane. Nie mozemy wyruszyc nie znajac miejsca do ktorego zmierzamy. Nagroda rowniez nie jest rzecza bez znaczenia. Beda nam potrzebne zapasy w zaleznosci od drogi jaka przyjdzie nam przemirzyc czyli wracamy do pytania pierwszego. Przyda sie mapa lub chociazby dokladniejsze wskazowki. Jak chronione jest miejsce ukrycia artefaktu, gdyz watpie by zostawiono go bez opieki. Pytan jest jeszcze wiele lecz bez wiedzy o celu nie da sie sformulowac wlasciwych. Dobrze by tez bylo gdybysmy poznali zakres swych umiejetnosci aby wiedziec jaka sila dysponujemy i jakie sa nasze slabe punkty, ktore moga zostac uzyte przeciwko nam. Valar Redslinger przedstawil sie jako pierwszy pozwolcie wiec iz podaze w jego slady. Zwa mnie Paksenarrion Dorthansdotter, lecz mozecie zwracac sie do mnie Paks. W moich zylach plynie krew elfow i ludzi pospolu. Moj luk i miecz sa na wasze uslugi..... O ile nagroda sprosta moim wymagania.

Zamilkla przygladajac sie kazdemu z osobna i czekajac na odpowiedz ze strony Alarona i pozostalych.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 06-02-2008, 15:47   #6
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Miya jest dziewczyną średniego wzrostu o wspaniałej budowie ciała. Na pierwszy rzut oka ma ok 17 lat. Mierzy 170cm wzrostu i waży 50kg. Ma długie, szczupłe nogi, płaski lekko wysportowany brzuch oraz idealne piersi. Jej wąskie ramiona dodają jej wdzięku i elfiej kobiecości. Charakteryzuje się mleczno-bladym kolorem skóry, która to jest bardzo delikatna podobnie jak jej dłonie o wąskich, długich palcach pianisty. Jej „anielski” wyraz twarzy sprawia, że nawet, gdy milczy, wszystkim wokół wydaje się, że słyszą w swych myślach jej melodyjny głos.
Włosy dziewczyny są czarne, nadzwyczaj miękkie i długie. Zapięte posrebrzaną bransoletą do włosów w wysoki kucyk i przymocowane do włosów w tylnej części głowy delikatnym, srebrnym łańcuszkiem, sięgają jej aż do kości ogonowej. Ma średniej wielkości oczy o kruczej barwie mieniące się bystro na odcień bardzo ciemnego fioletu bądź urokliwego wrzosu, które spoglądają dobrodusznie spod długich, gęstych, czarnych rzęs, mały, zgrabny nosek, nieskromne, pełne, blado wiśniowe usta oraz uszy kształtu ludzkiego jednak lekko wydłużone jak u elfiej rasy. Sprawia to, że ludzie nazywają ją pół-elfem, człowiekiem bądź elfem, w zależności od rasy bądź profesji osobnika.
Ubiór dziewczyny jest dla niektórych bardzo mylny. Z pozoru ciężko wyglądająca zbroja na delikatnym ciele, jednak koloru wrzosowego zdobiona setkami srebrnych tajemniczych wzorów. W rzeczywistości jej zbroja jest stworzona z lekkiego minerału, robiona specjalnie pod wzór dziewczyny. Jest idealnie dopasowana, twarda i wytrzymała, porównywalna w tych kwestiach do niejednej platynowej zbroi. Cały jej ubiór jest koloru wrzosowo-fioletowego, wykonany z tego samego minerału.
Na głowie kruczowłosej widoczny jest diadem z przeróżnymi, srebrnymi zdobieniami, na środku zaś ma wysadzany szlachetny, fioletowy kamień. Od środkowego palca, na którym jest złoty pierścień, kieruje się ku zewnętrznej strony łokcia cienki aczkolwiek sztywny materiał, który przypięty jest w okolicy nadgarstka do połowy części ręki przedłokcia piękną bransoletą tak samo zdobioną jak diadem oraz zapinka, którą spięte są jej długie włosy. Owe wykonanie powtarza się na obu jej rękach. Klatkę piersiową chroni skromna zbroja zapinana paskiem na plecach, które poza owym paskiem są nagie. Z przodu zbroja dopasowana jest do kształtu jej piersi, oraz przez brzuch schodzi ku pępku zwężając się i tworzy swego rodzaju trójkąt. Ta część garderoby nie jest niczym zdobiona. Na jej plecach widoczny jest dwuręczny miecz ze zdobioną rękojeścią i widniejącym na nim, fioletowym runem. Dolna partia zbroi jest czystko kobieca bez jakichkolwiek wyróżnień. Ma pancerz do połowy ud. Po bokach silnie umocniony zaś z przodu jak i z tyłu wygląda jak zwykła, krótka przepaska na biodra, na których to widoczne są również trzy paski luźne trzymające się. Jej łydki chronione są przez wysokie buty, z przodu sięgające za kolana, zakończone trójkątem, zaś z tyłu przy zgięciu nogi opatrzone elastycznym materiałem.

Dziewczyna weszła do "Trzech monet". Przekroczyła próg i stanęła jak wryta. Rozejrzała się dookoła. Poczuła się jak w domu. Wszystko wyglądało prawie tak samo! Rozmieszczenie, wielkość. No, może trochę bardziej śmierdziało, ale było wspaniale. Z zachwytu otworzyła szeroko usta i uśmiechnęła się do siebie szczerze. Pisnęła rozkosznie jak mała dziewczynka. Ktoś trącił ją z tyłu rzucając niemiłą uwagę. Miya krzyknęła przepraszająco i odsunęła się od wyjścia. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że blokowała przejście.
Dała krok w bok i wtedy pojawił się obok niej jakiś młody mężczyzna.

-Pani wybaczy, jest pani zaproszona do stolika, tak jak pani, zapraszam. - rzekł najpierw do elfki a potem do Miyi.

- Jaaa? Naprawdę?! - uradowała się dziewczyna i z uśmiechem dosiadła się do stolika. Chciała się przywitać, ale prawdę mówiąc nie wiedziała w jaki sposób. "Hej. Witaj. Niech Bóg oświetla wam drogę. Oby skrzydła nigdy was nie zawiodły. Mocy Światła??". Wolała to przemilczeć, póki nie dowie się tego.

Przysłuchiwała się z uwagę słowom pewnego mężczyzny, który później przedstawił się jako Alaron. Słonko zrobiła się lekko głupio gdy zatrzymał wzrok właśnie na niej. Milczała, bo nie tyle co nie wiedziała co powiedzieć, to po prostu głos odmawiaj jej posłuszeństwa. Z jednej strony chciała, a z drugiej nie. Niepewność z jaką borykała się od długiego czasu nie dała jej spokoju. Przekraczając wrota miasta była pewna siebie. Słysząc zaś co Alaron mówi, straciła całkowicie ową pewność.

-A to, miejcie przy sobie – rzekł Alaron kładąc na stole Wisior Prawdy i przesunął go do Miyi. Dziewczyna niepewnie wzięła go i przyjrzała mu się.

- Hmm...dziękuję. - rzekła łagodnie i ciepło - Będzie wisiał obok mojego klucza...tak będzie dobrze? - spytała niepewnie z zamiarem zawieszenia go tuż obok złotego klucza wiszącego na łańcuszku na jej szyi.

Nagle wszyscy zaczęli się przedstawiać i dodawać od siebie jakieś uwagi. Dziewczyna jednak nie miała żadnych uwag. Miło jej było w tym towarzystwie, zaś Alaron wydawał się być bardzo mądry. Jednak czterdzieści cztery nie jest takim złym miejscem...tylko ten płacz... - przeszło jej przez myśl.

- Ymm...jeśli można... - zaczęła nieśmiale - Ja nazywam się Miya Heather, ale...wszyscy mówią mi Słonko. - powiedziała łagodnie z nutką dumy. Była taka zadowolona, że jest Słonkiem. W końcu ono oświetla Ziemie, daje początek i koniec...jest czymś pięknym i wspaniałym.
Miya z uśmiechem i anielskim wyrazem twarzy czekała na dalsze instrukcje co do misji. Ojej, będę elfem! - zahuczało w jej myślach. Ucieszyła sie, że może pomóc choć po pewnym czasie lekko posmutniała. To nie jest pomoc, to pokuta... - myśli, myśli, myśli . . .
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 06-02-2008, 20:19   #7
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Alaron zamilkł, by wysłuchać pytań. Okazało się, że pierwszym z pytających był Redslinger.
-Jeżeli dobrze cię rozumiem, to chcesz żebyśmy odnaleźli to „Serce Nocy”, zmienili się w elfy, weszli w ich szeregi i nakłonili ich przywódców, aby zaprzestali swoich działań, bo w przeciwnym wypadku czeka nas zagłada? To samobójcza misja… Ale wchodzę w to. Moje życie to ciągła wędrówka, więc nie mam nic do stracenia.
Jestem Valar Redslinger i przemierzam te krainy, tępiąc ścierwo, które zalęgło się na tych ziemiach. Możecie na mnie liczyć.
Powiedz mi jeszcze jedno. Gdzie mamy szukać tego serca?
-zaczął Valar, a Alaron zamyślił się nad czymś, co trwało około minuty. Nagle poruszył rękami, stykając wszystkie palce, a za chwilę padło kolejne pytanie.
-Z wielką śmiałością myślisz, że w ogóle przystąpię do tej wyprawy. Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? Nawet, jeśli bym się zgodził, co dostanę w zamian. Potęgę, bogactwo? Może jeden z tych artefaktów? Jak ten człowiek bystro wywnioskował, tej misji mogą podjąć się tylko szaleńcy.
Powiedz no, czemu w ogóle powinienem się tym przejmować? Świat znowu jest zagrożony? Żadna nowość, ten świat na to zasługuje, to przykre, że Wysokie Elfy mają być narzędziem bogów, którzy znienawidzili ten świat. Nie są tego godni, ale taki jest fakt.
Czy ja ci wyglądam na szaleńca?
-pytał Revan, a Druid dalej milczał, pozostając w bezruchu.
-Skoro mamy wyruszyć na wyprawę to nie o pustym żołądku... Jakaś ciepła strawa by się przydała. A i odrobiną snu w wygodnym łóżku bym nie pogardził-stwierdził Avarin, po czym zamówił jedzenie i nocleg.
Alaron puścił mimo uszu uwagę Fillina, dalej siedząc nieruchomo. Wydawał się zastygły niczym posąg, który już nigdy nie miał się poruszyć.
-Dziękuję za powierzenie mi medalionu. Będę go strzegła i oddam po zakończeniu misji. Co do pytań to dwa z nich zostały już zadane. Nie możemy wyruszyć nie znając miejsca do którego zmierzamy. Nagroda również nie jest rzeczą bez znaczenia. Będą nam potrzebne zapasy w zależności od drogi jaka przyjdzie nam przemierzyć czyli wracamy do pytania pierwszego. Przyda sie mapa lub chociażby dokładniejsze wskazówki. Jak chronione jest miejsce ukrycia artefaktu, gdyż wątpię by zostawiono go bez opieki. Pytań jest jeszcze wiele lecz bez wiedzy o celu nie da sie sformułować właściwych. Dobrze by tez było gdybyśmy poznali zakres swych umiejętności aby wiedzieć jaką siłą dysponujemy i jakie są nasze słabe punkty, które mogą zostać użyte przeciwko nam. Valar Redslinger przedstawił sie jako pierwszy pozwólcie wiec iż podążę w jego ślady. Zwą mnie Paksenarrion Dorthansdotter, lecz możecie zwracać sie do mnie Paks. W moich żyłach płynie krew elfow i ludzi pospołu. Mój luk i miecz są na wasze usługi..... O ile nagroda sprosta moim wymagania-mówiła Paks, ale Druid dalej milczał, a wy zaczęliście się zastanawiać czy w ogóle was słyszy.
Fillin również od jakiegoś czasu nic nie mówił, ale on wodził wzrokiem po swojej karczmie, po czym spojrzał na was.
-Nie przejmujcie się. Słucha was, ale widocznie sprawdza czy przykładowo nikt nie nadstawia uszu za bardzo. No cóż, jeżeli jednak nastawia, to zaraz straci swoje uszy-uśmiechnął się do was, zaś z kuchni wyszedł wielki półmisek z czymś, co wyglądało na kurczaka, jednakże było około dziesięć razy większe od największej kury. Niósł go jeden człowiek, zaś drugi kroczył za nim z talerzami, sztućcami oraz czymś, co wyglądało jak wielki widelec.
Jeden mężczyzna postawił na stole jadło, które wyglądało bardzo apetycznie, oblane gęstym sosem, zaś półmisek był przyozdobiony różnymi warzywami.
Drugi z nich zaczął rozkładać talerze oraz sztućce przy każdej osobie oprócz Druida, ale spoglądał na niego z wyraźnym niepokojem, a odchodząc zapytał:
-Dzisiaj pan Alaron nie je? Szef kuchni będzie zawiedziony-stwierdził dobrodusznie.
-Dzisiaj nie ma czasu na jedzenie-powiedział spokojnie Fillin, a dwaj mężczyźni skłonili się i odeszli. Za chwilę wypadł Pavinion, niosąc pięć kielichów wina, a Fillin spojrzał z uwagą.
-Genialny pomysł! Najprostszy i niby łatwo na to wpaść, a jednak nie pomyślałem! Dopisz na liście potraw "plus wino", lecz niech będzie wybór. Bez wina lub z nim. Są ludzie, którzy mogą chcieć przykładowo sok-uśmiechnął sie, a Elf wyszczerzył się, znikając za drzwiami.
-Ja nazywam się Miya Heather, ale...wszyscy mówią mi Słonko-przedstawiła się Miya, a Alaron tak jakby nagle się obudził, po czym zaczął mówić cicho spokojnym, niskim, głębokim głosem:
-Gdybym wiedział gdzie znajduje się Serce Nocy, przyniósłbym je tutaj, przechodząc do o wiele ważniejszej części zadania. Niestety nie mam pojęcia gdzie ono jest, ale pamiętam je.
Musiałem sobie przypomnieć gdzie widziałem je po raz ostatni i kiedy, ale nie sądzę, by okazało się to aż tak bardzo przydatne. Ostatnim razem widziałem je razem z Silvarinem około trzech i pół tysiąca lat temu na lądach Mrocznych Krasnoludów w tejże okolicy, czyli na Krovel. Miał je Naczelny Mag Runów, Graverin Havrir, ale on od dawna nie żyje, jednakże spróbujcie właśnie tam zacząć.
Uprzedzam jednak, że one nienawidzą Mrocznych Elfów, dużo bardziej tych, którzy nie należą do ich podrasy, więc nie będziecie mięli łatwo.
Znają jednak Fillina i szanują, dlatego też bardzo ułatwi wam to zadanie
-mówił Alaron, podejmując chwilę milczenia, po czym odrzekł Revanowi w owym dziwnym języku:
-Może i nie wyglądasz na takiego, ale nim jesteś, jeżeli ośmielasz się mówić w ten sposób o Bogach i do kapłana jednego z nich, więc jeżeli nie masz mądrzejszych pytań, zamilcz nim stanie ci się krzywda-cały język był niezwykle twardy i agresywny, zaś z dołożeniem lodowatego tonu w kompozycji ze spokojem i przeszywaniem wzrokiem, brzmiał przerażająco. Alaron piorunował spojrzeniem Revana tak długo, aż ten odwrócił wzrok.
-Nagrodą za wykonanie zadania będzie życie dłuższe niż pięć lat. Tyle właśnie przeżyjecie, jeżeli nic nie zrobicie, bo Elfy Wysokie was zniszczą. Pośrednio, ale zniszczą wszystko za pomocą artefaktów, które będą łączyć. Nie będę w stanie ich dezaktywować, zabraknie mi sił. Oprócz tego nie dostaniecie nic, jednakże mam coś, co powinno was zachęcić. Revanie, pamiętasz, czego poszukujesz? Czego lub kogo? Szukaj, a znajdziesz.
Paks, ty również szukasz kogoś.
To samo tyczy się ciebie, Avarinie.
Miya, niech to będzie „odpracowanie”. Myślę, ze wiesz o co mi chodzi.
Valarze, cóż mogę powiedzieć tobie… Kto wie, co kryje droga przed wami?
-stwierdził tajemniczo.
-Możecie napotkać na swojej drodze kogoś, kto będzie się podawał za mnie, każąc wam zawracać. Być może powie, że znalazł rozwiązanie. Będzie to jednak twór magii Elfów Wysokich, być może projekcja. Zapamiętajcie sobie moją twarz-nachylił się i zanim ściągnął kaptur, machnął ręką i rozległ się nagły błysk wywołany niezwykle jasnym płomieniem, lecz natychmiast zgasł.
Wtedy Alaron ściągnął kaptur, zaś oczom wszystkim ukazał się młody Półelf o długich, kruczoczarnych włosach oraz czarnych, nieprzeniknionych oczach.
Jego usta okalała czarna bródka, zaś cała twarz nie zdradzała żadnych emocji.
Druid szybko naciągnął kaptur, pogrążając się w ciemnościach.
-Teraz mniemam, że nie dacie się oszukać-mówił cicho, a Fillin patrzył na niego z wyraźnym niepokojem i dezaprobatą.
Nagle drzwi karczmy otworzyły się, zaś do środka weszły dwie zakapturzone postacie.
-Chaos!-rzucił Fillin, a w karczmie rozpętało się piekło. Stali bywalcy wiedzieli co oznacza to hasło. Grupa krasnoludów poderwała się, ciskając obelgi w Trolle, które nie pozostały dłużne. Wszyscy wstali z miejsc, zmierzając ku swoim przeciwnikom.
-Dzięki Fillinie-zwrócił się do oberżysty, a ten uśmiechnął się blado, po czym pobiegł na zaplecze.
-To Elfy Wysokie. Szukają mnie i jeżeli dowiedzą się, że rozmawiałem z wami, nie spuszczą was z oczu. Na szczęście mnie udało się ich zgubić, a teraz odciągnę ich uwagę. W tym czasie wy musicie wymknąć się stąd. Macie jakieś dziesięć minut, może mniej-powiedział szybko, wstając, zaś w jego rękach w czarnych rękawicach, pojawił się idealnie czarny kostur bez sęków, zaś na szczycie widniał kamień tej samej barwy.
Druid wymruczał jakieś słowo i zmienił się w chmarę czarnych cząsteczek, które zniknęły w powietrzu.
Dokładnie w tej samej chwili pojawił się Fillin, niosąc jakiś tobołek sporej wielkości.
-Spokój!-krzyknął, a wszyscy nagle zamilkli, siadając na swoich miejscach i sprzątając to, co nabrudzili. Widząc to, Fillin uśmiechnął się szeroko, zostawiając tobołek przy was.
-Witam drogich gości! W czym mogę służyć?-zapytał z daleka, a drzwi ponownie otworzyły się, ukazując postać Alarona.
-Och... Widzę, że masz gości, druhu. Przyjdę później-to mówiąc wyszedł, zaś dwie postacie spojrzały po sobie, wychodząc.
Na dworze pojawiła się seria różnobarwnych błysków, które za chwilę ustały.
Fillin podbiegł po swój tobołek i machnął ręką, by piątka skierowała się za nim.
-Zostawcie klucze i ruszcie się, zanim wrócą. Nie mogą mnie tu zastać-powiedział widząc jak odkładają klucze do pokojów.
-Pavinionie! Weź klucze i dopilnuj interesu przez jakiś czas-powiedział, kiedy Elf wyszedł z zaplecza, a następnie skinął głową na potwierdzenie słów Fillina, który podszedł do drzwi, otwierając je, a następnie ostrożnie wyjrzał.
Cała piątka wstała i wyszła z oberżystą.
-Żadnych burd!-krzyknął na odchodne, rozpoczynając wymarsz. Prowadził wszystkich ciemnymi uliczkami, aż w końcu doszli do ślepej uliczki zakończonej murem, lecz Fillin nie zamierzał się zatrzymać.
Założył bagaż na ramię i oparł dłonie o mur, szepcząc jakieś tajemnicze słowa. Nic się jednak nie stało, zaś karczmarz naparł z całej siły na mur. Nie ustąpił. Naparł ponownie, ale efekt był ten sam.
Ze zdziwieniem rozejrzał się, po czym przykucnął, rozgarniając ziemię.
-Cholerna furtka. Nie używałem jej od piętnastu lat-warknął ze złością, oddalając się kawałek, a następnie rozpoczął szarżę na kamienny mur.
Mogło się wszystkim wydawać, iż oberżysta oszalał, ale kiedy już człowiek zderzył się ze ścianą, ta uchyliła się, odsłaniając wąską szczelinę tajnego wyjścia z miasta. Fillin naparł ponownie i z wyraźnym trudem otworzył drzwi z solidnego kamienia tak, by wszystkim udało się przemknąć.
Gdy wszyscy byli na zewnątrz, zamknął furtkę, ponownie kładąc dłonie na murze przy akompaniamencie tajemniczych słów.
-Za mną-mruknął wchodząc w las. Nie szli ścieżką, gdyż było to niezbyt rozsądne.
Mijali drzewa rosnące coraz gęściej, aż w końcu trzeba było przedzierać się przez gęstwinę. Szli tak około dziesięciu minut, aż przystanęli przed grubym dębem, do którego Fillin przytulił się, mamrocząc coś pod nosem z czułością.
Ponownie działanie człowieka mogło wydać się bardzo dziwne, lecz nagle rozległ się głos szurania drewnem, o drewno. Oczom drużyny ukazała się spora dziura w drzewie wielkości drzwi.
-Uwaga, schody-powiedział Fillin, wskazując wejście.
Kiedy znaleźliście się w środku, drzwi zamknęły się, ale ściany lśniły fosforyzującym światłem. Drewniane, spiralne schody prowadziły w dół na głębokość około dziesięciu metrów.
Wąskie schody zmuszały do poruszania się gęsiego, co też wszyscy bez słowa zrobili schodząc na dół. Była tam sporej wielkości jaskinia z jednym wyjściem, którym właśnie weszli.
Na dole znajdowało się kilka półek skalnych, mających służyć zapewne jako łóżka. Na środku stał duży, drewniany stół otoczony przez dziesięć krzeseł.
Tutaj fosforyzujące ściany nie były wystarczającym źródłem światła, więc Fillin szybko pstryknął palcami, wymruczał kilka słów, a pochodnie rozjarzyły się ciepłym blaskiem, oświetlając wnętrze.
-Tutaj Wysokie Elfy nas nie znajdą. Ci, którzy mają wątpliwości co do wyprawy, mogą się spokojnie zastanowić. Spokojnie, nikogo nie będę nawet próbował zmusić do uczestnictwa w wyprawie, jednakże jedna osoba może zaważyć na sukcesie lub porażce, przemyślcie wszystko na spokojnie.
Jeżeli będziecie mięli jakieś pytania, zadajcie, a ja spróbuję na nie odpowiedzieć
-powiedział, umieszczając tobołek na jednej z półek, po czym zaczął się przebierać w odzienie podróżne.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 07-02-2008 o 18:35.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-02-2008, 20:56   #8
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nim Alaron zdazyl jej i reszcie odpowiedziec na pytania glos zabrala druga kobieta wybrana do tej misji.

- Hmm...dziękuję. - rzekła łagodnie i ciepło - Będzie wisiał obok mojego klucza...tak będzie dobrze? - Ymm...jeśli można... Ja nazywam się Miya Heather, ale...wszyscy mówią mi Słonko.


Paks spojzala na nia oniemiala. Dziewczyna wygladala co prawda na mloda ale.... Potrzasnela glowa z niedowierzaniem, a jej ufnosc w moc krysztalu Prawdy pierzchla w sina dal. Na Niralle, przeciez to niewinne dziecko wpedzi ich jak nic do grobu. Rownie dobrze mogla sama przebic sie sztyletem i zaoszczedzic klopotu Wysokim Elfom oraz calej reszcie. Jej pelne czarnych wrozen mysli przerwal glos Alarona. Polelfka sluchala go uwaznie. Zmarszczka na jej czole poglebiala sie z kazdym jego slowem.

- .....około trzech i pół tysiąca lat temu na lądach Mrocznych Krasnoludów w tejże okolicy, czyli na Krovel....
.

No pieknie.. Przynajmniej wiadomosc o ostatnim miejscu pobytu artefaktu byla swierza. Nie ma co.. Wyprawa zapowiadala sie coraz ciekawiej. Zrezygnowana bawila sie ofiarowanym naszyjnikiem, gdy jednak wspomnial o czekajacej na nia nagrodzie, poderwala glowe i spojzala na niego z wieksza uwaga. Odnalezienie Stammela, staniecie z nim twarza w twarz. Lata poszukiwan, walki, przelanej krwi. Jej najwieksze marzenia mialo by sie spelnic ot tak.. No nie calkiem ot tak ale jednak ......
Wtem jej rozwazania przerwalo pojawienie sie dwojga nowych gosci. Wydarzenia, ktore nastapily pozniej zdawac sie mogly chaosem. Bitwa karczemna, znikniecie Alarona, ich wlasna ucieczka pod przewodnictwem Fillina wreszcie grota.

-Tutaj Wysokie Elfy nas nie znajdą. Ci, którzy mają wątpliwości co do wyprawy, mogą się spokojnie zastanowić. Spokojnie, nikogo nie będę nawet próbował zmusić do uczestnictwa w wyprawie, jednakże jedna osoba może zaważyć na sukcesie lub porażce, przemyślcie wszystko na spokojnie.
Jeżeli będziecie mieli jakieś pytania, zadajcie, a ja spróbuję na nie odpowiedzieć.


Pytania?!... Coz ona miala ich wiecej niz by chciala. Ta wyprawa z kazda chwila wydawala sie jej ... dziwna. Postanowila jednak iz moga one poczekac. Karczmarz twierdzil co prawda iz Elfy ich tu nie znajda, ona jednakze nauczyla sie iz pewne rzeczy najczesciej zawodza. Jaskinie zdawala sie juz nie raz byc miejsce schronienia czy tez tajnych narad. Polozyla swoj plecak, luk oraz kolczan na jednym z miejsc do spania. Ostroznie przyjzala sie wszystkiemu zwracajac szczegolna uwage na strategiczne miejsca, nisze, wystepy skalne, jednym slowem wszystko co moglo im sie przydac w razie ewentualnego ataku. Wreszcie mniej wiecej zadowolona z tego co zobaczyla przysiadla na jednym z krzesel zabrala sie do ostrzenia miecza, jednoczesnie zadajac karczmarzowi pierwsze z pytan klebiacych sie w jej glowie.



- Zdawac by sie moglo iz byles przygotowany na cos takiego.....
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 07-02-2008, 22:07   #9
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Fillin ściągał ubranie, zakładając strój podróżny, którym była zielona koszula. Już wtedy, kiedy zniknął na zapleczu karczmy, przygotował ciemnobrązowe spodnie oraz wysokie buty tej samej barwy.
Oprócz koszuli, wyciągnął z tobołka skórzaną zbroję właśnie zaczął nakładać, gdy usłyszał pytanie Paks, graniczące ze stwierdzeniem.
-Zdawac by sie moglo iz byles przygotowany na cos takiego...
-Szczerze?-zapytał z uśmiechem, kończąc zakładanie zbroi oraz przechodząc do przypinania pasa.
-Improwizowałem. Od lat znałem tajne przejście oraz tą kryjówkę. Znalazłbym ją w środku nocy z zamkniętymi oczami pod wpływem czaru usypiającego-zaśmiał się, kończąc regulację pasa. Za chwilę, zaś wyjął rękawice, czarny płaszcz, a także coś innego, dużo bardziej niezwykłego. Była to ciemnozielona pochwa, zdobiona złotem. Wystawała z niej ciemnobrązowa rękojeść z wprawionymi szafirowo-złotymi ozdobami oraz kilkoma małymi runami Krasnoludów.
Fillin szybko przypiął broń do pasa, wyjmując z czułością ciemnozielone, fantazyjne ostrze również zdobione złotymi liniami, układającymi się w piękne, Elfie wzory. Dało się dostrzec coś jeszcze. Złote linie układały się w ozdobione słowo, którym wydawało się być "Leinelieng", jednakże wydawało się również, iż owe ozdoby mają ukryte znaczenie.
Oberżysta schował miecz wyćwiczonym ruchem, a następnie założył rękawice oraz czarny płaszcz.
Jeszcze raz dotknął pieszczotliwie rękojeści, po czym gwałtownym ruchem oderwał rękę, chwytając krzesło, na którym usiadł ze szczerym, radosnym uśmiechem.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 08-02-2008, 17:28   #10
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Przybycie wysokich, zniknięcie Alaron i ucieczka, przez tajne przejście w murze. Valar działał raczej instynktownie, wiedział, że Fillin prowadzi ich w bezpieczne miejsce.

Tak też się stało. Kryjówka w dębie spodobała się Redslingerowi. Nie spodziewał się, żeby ktoś ich znalazł, lub nawet szukał w takim miejscu.
Słowa Fillina potwierdziły domysły mężczyzny, który znalazł sobie jakąś półkę i położył na niej wszystkie rzeczy.
Starannie odpiął swój miecz i ułożył go w nogach posłania. Widać było, że ma szacunek do swojego ostrza, które pewnie nie raz ratowało go z opresji.



Kiedy usadowił się na skalnym łóżku wyciągnął ze swojej torby podłużną, drewnianą fajkę i woreczek z tytoniem. Po sali rozniósł się delikatny zapach wiśni.
Podczas odpoczynku przypatrywał się swoim nowym towarzyszom, z którymi miał spędzić najbliższe dni. Łuczniczka, drow, samuraj i dziecko… Niezła kompania.
W szczególności zainteresował go kontrast, między kobietami. Z jednej strony doświadczona, poważna kobieta a z drugiej elfka o urodzie dziecka, która wydawała się zupełnie bezbronna. Ale czy na pewno?- Czy Alaron wziął by kogoś kto tylko zawadza drużynie?- myślał, wpatrzony w dziewczynę- wydaje mi się, że już niedługo nasza mała przyjaciółka mile nas zaskoczy- kiedy przeszło mu to przez myśl, po raz pierwszy od spotkania w karczmie na twarzy Valara pojawił się uśmiech, który jednak szybko znikł, zastąpiony posępną miną.

Redslinger siedział tak przez jakiś czas rozmyślając o różnych sprawach, dotyczących przeszłości.
W pewnym momencie, zapatrzony przed siebie, wyjął po omacku bukłak z torby i wziął z niego solidny łyk, po którym odkaszlnął szorstko. Świadczyło to o mocy trunku, który pił.
Po kilku kolejnych łykach, odstawił bukłak i podszedł do Fillina.
-Coś mnie trapi…- zaczął Valar- Czy wysokie elfy, nie będą nic podejrzewać, widząc jak z nami podróżujesz? I jeszcze jedno, chcesz podróżować nocą czy w dzień?- zapytał, patrząc na niego- Mi jest to obojętne, ale wole wiedzieć, żeby w razie potrzeby być gotowym…

Po rozmowie, zajął miejsce przy stole, dalej paląc swoją fajkę. Widać było, że myśli nie dają mu spokoju, ponieważ cały czas siedział przygnębiony, jakby nie obecny.
Siedział tak przez większość nocy, walcząc z zamykającymi się powiekami. Poszedł z powrotem na swoje legowisko i wypił więcej zawartości bukłaku, wysuszając praktycznie pojemnik. Nie był całkiem pijany, więc ułożył jeszcze swoje rzeczy i niechętnie położył się spać.
 
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172