Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2010, 20:58   #11
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Z przepastnej skrzyni po Molenie Tanryn wygrzebała sukienkę, która wydała jej się wprost cudowna. Nigdy nie widziała niczego tak słodkiego i nieprzyzwoitego jednocześnie. Była pewna, że gdyby w takim stroju pojawiła się na ulicy Halrui, nawet zapatrzeni wiecznie w swoje księgi czarodzieje nie pozostaliby obojętni. Myśl była ekscytująca...


Pasująca do niej kolorem dolna część bielizny tylko z przodu posiadał niewielki trójkącik z tyłu przechodził on w pasek, który wsunął się dziewczynie między kształtne pośladki. Czuła się lekka jak obłoczek i taka szczęśliwa jak chyba nigdy w życiu. Założyła jeszcze delikatne różowe sandałki składające się z kilku cieniutkich paseczków i była gotowa. Wyciągnęła rękę w kierunku towarzyszki:
- Idziemy?
Yelly patrzyła na skośnooką całkiem zafascynowana, przygryzając wargę i błyszczącymi oczami oznajmiając aprobatę do pięknego stroju. Wzięła ją za dłoń i przysunęła bliżej, składając mokry pocałunek na jej wargach.
- Wyglądasz ślicznie, kochanie.
Zachichotała, ciągnąc Misty w dół ścieżki. Wprawdzie odległość do lasu i istot, które zdołały tam wypatrzyć nie była daleka, ale schodzenie z góry w delikatnych sandałkach nie należało do przyjemnych i bezpiecznych. Tanryn bardzo uważała by sobie nie zrobić krzywdy nieuważnym stąpnięciem albo jakimiś kamieniem, który mógłby przypadkiem wpaść do środka i otrzeć jej skórę. Dotarcie do płaskiego terenu przyjęła z prawdziwą ulgą.

Najpierw znalazły ukrytą w lesie wioskę, dopiero potem objawili się jej mieszkańcy. W sumie ich widok nie powinien zdziwić dziewczyny: Satyry, jak wyczytała w jakiejś mądrej księdze o istotach zamieszkujących Znane światy, zazwyczaj mieszkały w lesie.
Przyglądając się otaczającym je istotom Mistery zastanawiała się nad tym co pamięta z lektury o satyrach? Podobno były tylko męskiego rodzaju, ciało od pasa do kolan miały mocno owłosione i uwielbiały grać na fletach. Choć mogła ich sobie obejrzeć dość dokładnie jakoś u ani jednego nie dostrzegła fletu... a przecież jeśli ktoś uwielbiał grać raczej nie rozstawał się ze swoim instrumentem? Najwyraźniej nie wszystko co napisano w książkach musiało być prawdą.
Yelena zdawała się nieco zagubiona, zwłaszcza przez pierwsze chwili, gdy otaczali je kręgiem. Rozluźniła się dopiero, gdy zaczęły mówić, wyraźnie nie mając złych zamiarów. Przez to wszystko zapomniała nawet o przeźroczystej sukience, w której w podskokach przemierzała równinę. Jakże wspaniale było tak chodzić! Gdyby nie niestosowność, zdjęłaby również niewygodne majtki, ale dobrze, że tego nie zrobiła. Te... satyry miały teraz i tak bardzo kuszące widoki przed sobą. Jasnowłosa zaczynała sobie zdawać sprawę, jaką fascynację wzbudzają u innych, a zwłaszcza u mężczyzn. Naprężone spodnie mówiły same za siebie.

Chwycili je za ręce i podskakując wesoło pociągnęli w kierunku ogniska. Najwyraźniej nie tylko sposobem mówienia przypominali kozy. Skakali radośnie w koło także zupełnie jak one. Potem oznajmili, że muszą sobie wybrać gospodarza... Tanryn zdążyła się już tego dnia wystarczająco wiele dowiedzieć o pewnej niezbadanej dla niej dotąd stronie życia, by mniej więcej wiedzieć o co im chodzi, gdy mówili o zadowalaniu.
Popatrzyła na nich z ciekawością, a potem odezwała się nie do końca pewna czy ją zrozumieją. Z tego co pamiętała z lekcji o czarach rozumienia języków większość działała raczej jednostronnie: Tylko osoby na które rzucono czar miały dar rozumienia, ale nie potrafiły już nic powiedzieć w obcym im języku. Na próbę postanowiła się odezwać:
- Dzień dobry - ukłoniła się przy tych słowach wdzięcznie - Mam na imię Mistery, a to moja towarzyszka Yelly - wskazała na blondynkę. - Zastanawiam się czy wybranie kogoś konkretnego nie będzie zawodem dla wszystkich innych. Nie chciałabym byście poczuli się rozczarowani. Może sami kogoś wyznaczycie, albo po prostu zdamy się na los? - Zakończyła z uśmiechem.
Szeroko otwarte oczy tego satyra, który przemawiał za wszystkich, dały Misty do zrozumienia, że palnęła jakąś głupotę.
- Niee-ee! Wy musicie-ee wybrać, beee-ee! Tylko tak możee-emy dać nimfom zadowolenie-ee! Samee!

Yelena nowe doświadczenia jak zwykle przyjmowała z rozdziawioną buzią i szeroko otwartymi oczami, które błyszczały z przejęcia. Przez to skośnooka wyprzedziła ją w przedstawianiu się. Jasnowłosa nie przejęła się tym wszystkim, myśląc zupełnie o czym innym. Zdjęła na chwilę pierścień, mając nadzieję, że tylko Misty teraz będzie ją rozumiała.
- Aaaa... wybierzemy jednego, czy dwóch? Ja... ja nigdy tego nie robiłam z mężczyzną, we dwójkę byłoby nam raźniej...
- Też jestem za tym - przytaknęła blondynce ściągając pierścień - Myślisz że oni wiedzą co robić by nie bolało? Pamiętasz co mówiła Molena? Może powinnyśmy im o tym powiedzieć? Znaczy o naszej... ignorancji?
- Tak, ale tylko temu, którego wybierzemy - gorliwie pokiwała głową. - Powiemy, by zrobił to delikatnie. Może każemy im się rozebrać i wybierzemy tego, który będzie miał niedużego... no... wiesz...
Yelena ciekawsko przyjrzała się wypchanym spodniom tańczących wokół stworów. Pomysł by sobie najpierw pooglądać wydał się nagle czarnowłosej dziewczynie bardzo podniecający. Drobny kawałek materiału, który imitował majteczki stał się nagle dość wilgotny:
- Podoba mi się ta myśl - Powiedziała z entuzjazmem. jej oczy rozbłysły, a policzki pokryły się szkarłatem.
Blondynka zachichotała, także się czerwieniąc. Trochę żałowała, że założyła takie duże, niewygodne majtki. Potem założyła pierścień i wskazała na najbliższe, naprężone spodnie.
- Moglibyście się rozebrać? Chciałybyśmy... móc wybrać tego, który będzie się nam najbardziej podobał.

Trochę to najwyraźniej satyry zaskoczyło, ale nie tak, jakby można się było tego spodziewać. W końcu miały przed sobą wychowanice wiedźmy, a poniekąd sugerowali, że wiedzieli co tam na swoim wzgórzu takie "nimfy" wyprawiały. W końcu ten co mówił skinął głową i wszyscy zaczęli się rozbierać. Część bez problemu, z uśmiechem na twarzy, inni zawstydzeni, jeszcze inni z zamkniętymi oczami i tyłem do obu dziewczyn. Ostatecznie wszystkie ubrania znalazły się na ziemi, a mieszkańcy wioski stanęli w rządku, tak by obie dziewczyny mogły się dokładnie przyjrzeć. A było się czemu przyglądać. Wszystkie ciała były podobnie szczupłe i umięśnione, ale za to przyrodzenia... były bardzo różne. Prócz faktu, że większość była twarda i stercząca dumnie w górę. Tylko jeden z satyrów zdejmując spodnie męskość miał miękką, ale za to wyraźnie twardniała mu, gdy przyglądał się innym... mężczyznom, którzy z niepokojem na twarzy odsuwali się od niego trwożnie. Zaś sam wygląd? Cóż, było w czym wybierać. Większe, mniejsze, grubsze, cieńsze. Jeden nawet tak malutki, jak palec u Misty, chociaż przecież prężył się w całej "okazałości". I wszyscy czekali na osąd i wybór dwóch zaczerwienionych istotek, siedzących tuż obok.

Mistery patrzyła i choć na początku myślała że się zapadnie pod ziemię ze wstydu patrząc na takie dziwy to wzroku nie spuściła. Przez chwile zapatrzyła się na tego małego, a że serduszko miała dobre tak się jej go żal zrobiło, że poważnie zaczęła rozważać możliwość takiego wyboru. Z drugiej strony raczej nic wiecej by im doświadczenia z nim nie przybyło skoro od ich własnego palca wiele się wielkością nie różnił. Chyba litość miała swoje granice...
Ponownie zdjęła pierścień i powiedziała do towarzyszki zafascynowana, nie odrywając jednocześnie oczu od widowiska:
- Nie miałam pojęcie że mamy takie możliwości. To jak myślisz, który będzie najlepszy? Jakiś nie za gruby i nie za długi chyba. Może na długość dwa moje palce i na szerokość dwa albo co najwyżej trzy tak na początek?

Och, ale to był widok! Wilgoć natychmiast przeniknęła cienki materiał pomiędzy udamy Yelly, już jak się rozbierali. A gdy tak stanęli wyprostowani... Czuła jak mocno bije jej serce. Tylko na chwilę zerknęła na tego najmniejszego, uśmiechając się do siebie. Potem przeniosła wzrok na największą, pulsującą męskość, otwierając przy tym lekko usta. Także zdjęła pierścień.
- Fascynuje mnie ten duży... Ale masz rację, na początek średni będzie lepszy. Mam ochotę ich dotykać. Ty też?
- Mhm... - Mistery zafascynował ten pomysł - myślisz, że różnią się w dotyku - Potem założyła ponownie pierścień i zapytała uprzejmie:
- Możemy przed wyborem was dotknąć?
No, to już zdecydowanie zaskoczyło satyry, chociaż nie na tyle, by je zdeprymować. W zasadzie wydawało się, że wyprężyli się jeszcze bardziej. Odezwał się znów ten sam, jakby tylko on mógł mówić. Może i istotnie tak było, ale w zasadzie to nieszczególnie interesowało dziewczyny, znacznie bardziej ciekawa była odpowiedź.
- Beee-ee! Możeecie, ale tylko przez krótką chwile-ee! Tylko wybraniee-eec może się w pee-eełni cieeszyć! Bee-ee!
Blondynka wstała, lekko chwiejąc się na nogach. Podniecenie troszkę tłumiło wszystko inne, więc nie przejmowała się tym, jak na nią patrzą. A było to nawet przyjemne! Zwłaszcza, że uświadamiała sobie, że któryś z nich niedługo będzie w niej. Nieśmiało wyciągnęła dłoń ku pierwszemu członkowi, muskając go opuszkami palców, a potem śmielej, obejmując dłonią. Westchnęła. Nie zakładała pierścienia, więc podniecone słowa rozumiała tylko Misty.
- To chyba nie był najlepszy pomysł. Chcę go już teraz. Jest taki aksamitny i gorący... Czuję jak pulsuje...
Cofnęła nagle rękę, przełykając ślinę. Ilość emocji i ich intensywność uniemożliwiała ich kontrolowanie.
Słysząc słowa towarzyszki Mistery ruszyła w jej ślady i delikatnie pogładziła tego, który wydał jej się najgrubszy. Skoro i tak na razie nie mogła go wybrać to chociaż w ten sposób zaspokoiła swoje zaciekawienie. Nie była w stanie połączyć na nim swoich paluszków. Przełknęła ślinę i powiedziała urywanym głosem:
- Masz rację Yelly... zróbmy to już... zaczyna mi się kręcić w głowie.
Yelena pokiwała głową i bardziej zdecydowanie podeszła do tego, który to zaskoczył ich ze swoją włócznią. Drugą włócznię miał odpowiednich rozmiarów, więc skierowała na niego spojrzenie.
- Wybierzmy go, to w końcu on nas dopadł. Będzie miał... - oblizała zaschnięte wargi - ...nagrodę.
Tanryn skinęła głową, założyła pierścień i powiedziała z uśmiechem do tego z satyrów, który ukazał się im jako pierwszy i jak do tej pory był mediatorem reszty:
- Wybrałyśmy Ciebie.

W oczach zagrały mu ogniki, w ostatniej chwili powstrzymał się od radosnego skakania. Skłonił się dziewczynom dwornie, a pozostali zaczęli się zaraz ubierać, niektórzy tylko rozczarowani, inni mrucząc coś do siebie. Popatrywali z zazdrością, ale to nie była sytuacja nadzwyczajna więc nie było tu wrogości. Za to mówca objął obie, sadzając je na ławeczce przed ogniskiem, do którego teraz dorzucano drwa.
- Bee-ee! Jestem Alkalik i będę na wszystkie wasze usługi! Ale do domu dopiero po zachodzie słońca możemy wee-ejść! Bee-ee! Teeraz zaczynamy ucztee-ee!
Zaklaskał, a pozostałe satyry rozkładały koce, na których układano owoce i warzywa. Krojono także piekącego się dzika. Sam sięgnął po spodnie, chociaż jego męskość nie zmalała nawet odrobinę, prężąc się mocno, wspomagana bliskością dziewczyn. Wieczór zbliżał się powoli, chociaż słońce wciąż było widać, zniżające się powoli do horyzontu.
- Czemu dopiero po zachodzie słońca? - Zapytała Tanryn z ciekawością i co tu ukrywać sporym rozczarowaniem.
Zdziwiony satyr zatrzymał się w połowie zakładania spodni.
- Tak zawszee-e było, to tradycyjny rytuał. Nimfy mogą być tam.. bee-ee. dotykanee dopiero po zachodzie słońca i wee-ewnątrz chat. Nie wiecie tego?
Wyglądał na naprawdę zdziwionego i zdezorientowanego.
Yelly westchnęła przeciągle, wpatrując się w to głupie, powolne słońce. Cierpliwość nie była jej mocną stroną, gdyby się mocniej nad tym zastanowiła. Spojrzała na satyra.
- A... czy chociaż my możemy cię dotykać? - nie czekając na odpowiedź sięgnęła do niego ręką, muskając nią odsłonięte udo - Na przykład... ustami?
Mogła i tak myśleć tylko o jednym. Nie w głowie teraz były jakieś głupie uczty!
- Nie, nie miałyśmy o tym pojęcia - powiedziała Tanryn sięgając po leżące przed nią jabłko i wgryzając się w nie z dziką pasją.
Satyr był bardzo niepewny. Wyraźnie miał wpojone jakieś zasady, ale nie miał też na tyle silnej woli, by odepchnąć zwinną dłoń Yelly.
- Bee-ee! Nie powinnyście-ee! Poteeeem...eee... bee-eedee miał więceej sił. Gdy poczee-eekacie.
Starał się chociaż zasłonić ubraniem to co się działo, ale oddychał szybko, gorący i również niecierpliwy, nawet jeśli próbował się tego wypierać.
Blondynka cofnęła paluszki, zawiedziona i niecierpliwa. Nie wiedziała jak zmienić tę sytuację. Gdyby mogła, kopnęłaby tę żółtą kulkę. Sięgnęła po jakiś dziwny, granatowy owoc i przełamała go na pół, unosząc do ust i wgryzając się mocno. Sok spłynął po brodzie, a jasnowłosa zdjęła swój pierścień.
- Misty, wymyśl coś...
Czarnowłosa dziewczyna nachyliła się do niej i zlizała wolno językiem spływający po jej twarzy sok. Dotarła do ust i pochłonęła je w namiętnym pocałunku. Satyr jęknął, głośno przełykając ślinę. To było dla niego za wiele. A i pozostali zaczęli przyglądać się scenie.
- Może-ee... bee-ee... gdybyścieee powiee-edziały, że jesteście-ee rusałkami... bee-ee... rusałki można zabrać do chaty w dziee-eeń...
W głowie wybuchł jej wulkan, gdy poczuła język czarnowłosej. Zachwiała się na małej ławce, oddając pocałunek, ale także słysząc słowa Alkalika. Oderwała się od towarzyszki i powiedziała głośno, by wszyscy ją usłyszeli. Niestety bardziej wyszło to jak przeciągły, niezwykle pobudzony jęk.
- Jesteśmy rusałkami, zabierz nas do chaty!
Tanryn roześmiała się, wywnioskowała bowiem z nadal pełnej oczekiwania minie Alkalika, że słowa Yelly były dla niego całkowicie niezrozumiałe. Wsunęła ponownie pierścień na jej palec i powiedziała równie głośno i wyraźnie mrugając do niej wesoło:
- Tak, jesteśmy rusałkami!
Satyr poderwał się jak oparzony. Prawie natychmiast zapomniał o ubraniu, ciągnąc obie dziewczyny do chaty, na oczach zdziwionych i rozczarowanych współmieszkańców.


=========================


Kiedy wybrany przez dziewczyny satyr usłyszał, jak piękne istoty, które przybyły do ich wioski, twierdzą że są rusałkami, to działał szybko i bez wahania! Prawie wepchnął je do środka, zamykając za sobą drzwi. Małe okienka niewiele dawały światła, ale samo pomieszczenie, okrągłe i niezbyt duże, oświetlały nieco magiczne światełka, tworząc ciekawy, tajemniczy nastrój. Było tu trochę prostych sprzętów, ale liczyło się głównie spore łóżko umieszczone centralnie i zasłane delikatnym, mieniącym się zielenią dywanem z niezwykle misternie połączonych tkaninek w kształcie liści. Alkalik stanął zaraz za drzwiami, nagle niepewny.
- A więc... bee-ee! Jak moge-eee was zadowolić?
Czując jak skośnooka zakłada jej pierścień, spłoszyła się nieco. Wydarzenia nagle potoczyły się szybko, a nagła nieśmiałość, jaka opanowała ją po wejściu do dziwnej chatki, była w sprzeczności z ogniem, który płonął wewnątrz niej. Zerknęła na satyra, zniżając wzrok na prężącą się męskość i zaczęła cicho:
- My... chciałybyśmy poczuć cię w środku... Ale my.. my nigdy jeszcze nikogo tak nie miałyśmy... chcemy by było delikatnie...
Przeniosła wzrok na Misty, szukając wsparcia. Łapała się na tym, że wolała upewniać się, czy towarzyszka myśli tak samo. W jej bliskości czuła się nieco pewniej, a ona przecież musiała podzielać jej uczucia. Skośnooka przytuliła się do niej z czułością i też odezwała do Alkalika:
- Właśnie... nie wiem czego się po nas spodziewałeś... ale widzisz... my jeszcze niewiele potrafimy... Chociaż widziałyśmy trochę u Moleny i w książce.
Satyrowi najpierw opadła szczęka, a potem znów zaświeciły się oczy.
- Bee-ee! I chceecie, bym rozdziee-eewiczył was obie? - chyba nie do końca dowierzał temu co się działo, ale był zachwycony - Alee-eeż to zaszczyt! Bee-ee! Zrobię to bardzo dee-eelikatnie! Sama przyjee-emność! Ale-ee... jak nie ma już wiee-eedźmy... czy to ja mam rzucić czary? Byście-ee mogły robić to zawsze i be-eez obaw? Molee-ena zawsze-e to robiła bee-ee! Nic nie będziecie musiały się martwić! Znikną nawee-eet krwawienia!
Tanryn zastanowiła się. Najbardziej oczywistą rzeczą, która była skutkiem tego rodzaju zabaw było chyba posiadanie potomstwa. Czy to właśnie przed tym miał je uchronić czar? No i jak mogły do tej pory nie pomyśleć o ewentualnych konsekwencjach... Skinęła głową:
- Tak rzuć na nas czary ochronne. To zdecydowanie dobry pomysł, ja raczej nie mam ochoty teraz na dzieci, a ty Yelly? - Zaśmiała się niepewnie nagle też troszeczkę zawstydzona.
Jasnowłosa potaknęła gorliwie. Wstyd znikał, a zastępowało go pożądanie. O potencjalnych konsekwencjach pomyślała dopiero wtedy, gdy wspomniał o tym Alkalik. Cofnęła się powoli, siadając na łóżku i sięgając pod przeźroczystą sukienkę, do majteczek, które zaczęła zsuwać.
- Rzuć je. A potem uczyń mnie kobietą...

Mężczyzna skinął głową i ochoczo rzucił do jednej z szafek, skąd wydobył mały woreczek. Wysypał z niego dwa małe kamyczki i z nimi i karafką z wodą podbiegł do obu dziewczyn.
- Bee-ee! Musicie to połknąć!
Nie było to trudne, niewiele było do przełknięcia. Potem wyszeptał jakieś zaklęcie, a z jego palców pomknęły delikatne, ciepłe strumyki czerwonej mocy, wnikając dziewczynom do ust i między uda, gdzie szybko zniknęły, zupełnie bez śladu. Prawie nic nie poczuły, ale Alkalik uśmiechnął się i już wolniej, podszedł do siedzącej na łóżku Yelly. Przez chwile nie odrywał oczu od jej odkrytej teraz kobiecości.
- Ty... chcee-esz pierwsza? Bee-ee! Tee-een zapach! Alkalik nie wytrzyma długo, za pierwszym razee-eem, jeśli najpieee-erw nie podotykacie-ee!
Czary okazały się szybkie i bezinwazyjne, co bardzo cieszyło Yelly, czującą, że zaczyna moczyć miękkie posłanie. Podniecenie zdominowało całkowicie delikatne ciało, a gdy męskość satyra znalazła się tuż przed jej twarzą, świat zawirował. Niepewna co trzeba robić, mimo obejrzanych obrazków i słów Moleny, powoli uniosła dłoń i położyła ją na udzie Alkalika. Usta same zbliżyły się i pocałowały sam czubek tego, co miało za chwilę sprawić jej przyjemność. Pachniało tak mocno! Przesunęła dłoń wyżej, dotykając wszystkiego opuszkami paluszków. Tymczasem Tanryn zbliżyła się od tyłu i zaczęła delikatnie gładzić owłosione pośladki.
Satyr jęknął w pobudzeniu, którego wysłowić się nie dało. Sięgnął jedną dłonią w tył, ściskając nią udo Misty, drugą zaś wplótł we włosy całującej go blondynki. Oddychał głośno i głęboko, a dotykana męskość drgała i pulsowała gorącem. Języczek Yeleny wysunął się z ust, niepewnie dotykając tego, co tak chętnie podstawiał jej mężczyzna. Przesunęła nim po całej długości, dokładając wargi i dłoń. Druga ręka podążyła w dół, do jej własnych rozpalonych ud. A potem wsunęła go sobie do ust, obejmując najpierw czubek, a potem coraz więcej i więcej... Był taki cudowny i twardy...
Czarnowłosa jęknęła oglądając z góry poczynania towarzyszki, a satyr jęknął razem z nią, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. I na jednym jęku, przypominającym trochę beczenie się nie skończyło, bowiem każdy ruch Yelly wydawał się na niego działać jak porażenie piorunem. Jego dłonie przestały się poruszać, za to ogon wsunął się pomiędzy uda Misty i sięgnął dalej, pod sukieneczkę, aż dotknął jego włochatą końcówką delikatnych majteczek. Dziewczyna zachwycona jego działaniem pospiesznie zsunęła tę całkowicie teraz zbędną część garderoby w dół. Rozsunęła nogi i dotykając bioder Alkalika szepnęła cicho:
- Jeszcze...

Zachęcona jękami, czując jego podrygiwania i pragnąc go coraz mocniej, Yelly zaczełą przesuwać wargami w górę i w dół męskości, którą bardzo dokładnie nimi obejmowała. Robiła tak, jak wcześniej zobaczyła na ruchomym obrazku w książce Moleny. Nawet objęła dłonią woreczek, delikatnie zaciskając na nim swoje paluszki. To już chyba było za dużo jak na możliwości satyra. Jego ogon przesuwał się po odsłoniętej kobiecości Misterii a członek pęczniał coraz bardziej w ustach drugiej dziewczyny. Nagle z jego ust wydobyło się głośne i przeciągłe westchnienie, a męskość zadrgała spazmatycznie, gwałtownie wyrzucając z siebie gęsty, słodko-słony płyn, prosto w głębiny ust Yelly, która zupełnie zaskoczona, odsunęła się nagle, przez co kilka ostatnich kropel trafiło na jej twarz, włosy i sukienkę. Wszystko pozostałe odruchowo połknęła, nie wiedząc jak określić smak tego, co wydobyło się z Alkalika. Nie było to niesmaczne, wręcz przeciwnie, zwłaszcza w jej obecnym stanie. A mężczyzna wydawał się zachwycony i odprężony, miał taki cudowny wyraz twarzy. Yelena uznała, że innym też będzie mogła tak robić, zwłaszcza jak potem mają mieć więcej siły na zajęcie się nią samą. Spojrzała jeszcze na Misty, której majteczki były już na podłodze.
- Smaczne...
Czarnowłosa spoglądała na wszystko z góry z zachwytem i fascynacją jednocześnie ocierając się o wędrujący między jej udami owłosiony ogon. Ciekawe czy można by go przyjąć do środka? Grubością przypominał przyrodzenie satyra za to jego długość była oszałamiająca...

Alkalik poruszał się bez słów, sięgając w dół, do sukienki blondynki i pomagając ją zdjąć. Piękno Yelly ukazało się w całej nagiej okazałości.
Męskość satyra na chwilę zmalała, ale dotyk Misty i widok Yeleny działał zbyt mocno. Po chwili znów wyglądał na w pełni gotowego. Gestami dał znać jasnowłosej, by położyła się na łóżku, na plecach. Mistery nie mogła oderwać wzroku od leżącej dziewczyny:



Jej nogi szybko się rozchyliły, gdy niecierpliwe dłonie znalazły się na udach. Mokra wciąż od soków męskość zbliżyła się płatków jej róży, wnikając między nie bardzo powoli i delikatnie, podobnie jak wilgotny ogon coraz niecierpliwiej kręcił się po najdelikatniejszej części ciała skośnookiej. Mężczyzna cicho beczał, co najwyraźniej było oznaką niezwykłej przyjemności, której doświadczał. Yelly przyjmowała go z ochotą. Nawet miała ochotę przyciągnąć go do siebie z całych sił. By wreszcie wypełniona została ta pustka, którą czuła teraz w sobie. Będąc w takim stanie nie dało się myśleć o czymkolwiek innym. Rozchyliła nogi całkiem bezwstydnie, pokazując i oddając mu zupełnie wszystko. Dłonie sięgnęły do małych, sterczących teraz w górę piersi o niezwykle twardych sutkach. Teraz i ona wreszcie mogła jęknąć, czując jak ciepła, twarda męskość wsuwa się w nią. Zamknęła oczy, podświadomie unosząc trochę biodra, by pozwolić mu wejść do końca. Tanryn nie mogąc już dłużej utrzymać się na nogach uklękła na łożu obok Yelly, a potem położyła się obok i zaczęła całować jej ramiona i szyję, A mężczyźnie nie trzeba było większej zachęty. Pchnął mocniej, przebijając ostatnie opory, znikając całkowicie wewnątrz byłej już dziewicy. Kilka kropel krwi pojawiło się na posłaniu, ale to było nic. Alkalik był bardzo delikatny, a każdy jego ruch spokojny, chociaż aż drżał z przepełniającego go podniecenia. A niecierpliwy ogon wreszcie znalazł wejście do środka Misteri, zatrzymując się jednak zaraz na początku i wiercąc się niespiesznie.

Blondynka pisnęła, opadając bezwładnie na łóżko i przez chwilę próbując się cofnąć, ze łzami w oczach. To było jak ukłucie igłą podczas szycia, bolesne, ale tylko przez moment, szybko mijający i nieistotny. Za to co było potem...! Oderwała dłonie od piersi i zacisnęła je na niezwykłej pościeli. Zaczełą wydawać niekontrolowane dźwięki, poddając się płynącej jak fala przyjemności. Nie mogła się kontrolować, ledwie rejestrowała dodatkową przyjemność ze strony leżącej obok towarzyszki. Otworzyła oczy, błyszczące od pożądania i patrzyła wprost w oczy Misty, tym samym przekazując jej co sama czuła. W odpowiedzi czarnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się z czułością. Miała przeczucie, że fakt iż mogła uczestniczyć w tej niezwykłej chwili w jakiś sposób związał z nią tę cudowną blond istotę na zawsze. Już nie mogła się doczekać swojej kolejki, zwłaszcza że igrający w jej intymnym miejscu ogon Alkalika doprowadzał ją na skraj podniecenia. Teraz jednak czas należał do Yeleny, której kochanek, nawet jeśli nie był doświadczony w sztuce miłości, to na pewno potrafił się kontrolować. Wnikał w nią stałymi, wolnymi ruchami, które prawie niezauważalnie zaczynały przyspieszać. Odgłosy wydobywające się z jego ust stawały się głośniejsze, tak jak mocniejsze stawały się pchnięcia bioder. Odchylona w tył głowa i zamknięte oczy dopełniały całości, gdy męskość, mimo średniej wielkości, mocno naciągała mięśnie jej wnętrza. Ale i czarnowłosa czuła narastające napięcie satyra, wraz z coraz bardziej ruchliwą tą częścią jego ciała, o której nigdy wcześniej nie myślały w seksualnych kategoriach.

To było takie cudowne! Pomyśleć, że mogła tego nie zaznać do końca życia, gdyby została w klasztorze razem z siostrzyczkami! Przyjmowała go w siebie całego, łapiąc się za uda i rozchylając je dla niego jeszcze bardziej na boki. Wstyd i nieśmiałość dawno już zniknęły, a Yelly zaczęła pokrzykiwać, zupełnie nie umiejąc zatrzymać dźwięków samych chcących wydobyć się z jej ust. Pragnęła penetrującej ją męskości coraz więcej, coraz szybciej i coraz mocniej! Orgazm zbliżał się z siłą lawiny i pochłonął ją całkowicie, gdy ciałem zawładnęły drgawki i skurcze, a także krzyk niesamowitego spełnienia, gdy oplotła nogami biodra Alkalika. To było jak sygnał. Satyr zabeczał głośno, niemal zgrywając się z okrzykiem jasnowłosej a następnie wyprężył jak struna, gdy poczuwszy skurcze także wspiął się na granice przyjemności, drugi raz już wypełniając Yelenę swoimi sokami. Opadł na nią, całując głęboko w usta, ale jego nienasycone oczy już zerkały na czarnowłosą.
Mistery nie sądziła że to będzie coś tak niesamowitego. Jej oczy szeroko otwarte chłonęły widok, którego niejeden by jej pewnie pozazdrościł, ale dla niej najlepsze miało dopiero nadejść...

Mężczyzna wysunął się z blondynki i zostawiając ją wciąż prawie nieprzytomną z rozkoszy, zbliżył się do Misty, obdarzając ją zachwyconym uśmiechem. Jego męskość była całkiem mokra, aczkolwiek znów zmalała nieco, dopiero nabierając sił na kolejne zadanie. Alkalikowi wcale to nie przeszkadzało w pożeraniu dziewczyny wzrokiem.
- Tee-eeraz ty? Bee-ee! Chce-eesz tak samo?
- A można inaczej? - Spytała jak zwykle ciekawa nowości dziewczyna.
Satyr pokiwał głową.
- Można na wiee-ele sposobów, wie-eele pozycji! Alee ta jest wygodna, na piee-eerwszy raz, Bee-ee! Ale-ee wy jesteeście takie chętne-ee... żee-e możee-esz inacze-eej!
Mistery przypomniała sobie jeden z obrazów z księgi Moleny, a także scenę, którą podglądały rano przez półprzeźroczyste zasłony. Na jej ustach pojawił się zmysłowy uśmiech, a oczy zabłysły:
- Widziałam jak mężczyzna leży na plecach, a kobieta siedzi na nim... czy możemy to zrobić w taki sposób?
- Bee-ee! Jak tylko zee-echcesz!
Cofnął się dalej na łóżko, kładąc na plecach, zgodnie z życzeniem czarnowłosej.
Dziewczyna podążyła za nim pełna entuzjazmu. Usiadła na jego biodrach tak, że jego wzniesiony instrument znalazł się przed jej brzuchem. Dotknęła go palcami przebiegając po nim delikatnie samymi opuszkami. Chyba nareszcie zaczynała rozumieć o co chodziło z tym fletem... Potem uniosła się w górę i nakierowała na niego swe podniecone i wilgotne ciało. Powoli zaczęła się opuszczać przyjmując w swe wnętrze. Dokładnie tak jak oglądała na ruchomym obrazku. Musiała przyznać, że zaczynało się bardzo przyjemnie.
Yelly opanowała wreszcie drżenie, jak przez mgłę słysząc rozmowę towarzyszki z tym, który dał jej tyle przyjemności. To były zdecydowanie najmocniejsze doznania w jej życiu! Nie umywał się do nich nawet orgazm, jaki przeżyła w jeziorku przy domu wiedźmy. I chciała więcej! Teraz już miała pewność, że zawsze będzie chciała więcej. Przez chwilę tylko przyglądała się poczynaniom Misty, ale tak nie dało się wytrzymać. Uniosła się na kolana, podchodząc od tyłu do przyjaciółki. Widziała dokładnie, jak wpuszcza go w siebie. Przytuliła się do jej pleców, obejmując delikatnie ramionami i szepcząc do jej uszka.
- To jest takie cudowne, prawda? Boli bardzo króciutko, a gdy jest cały w tobie, wtedy chcesz go jedynie coraz bardziej...
Misty dotarła właśnie do wyczuwalnej przeszkody i zawahała się chwilę. Popatrzyła na leżącego pod nią mężczyznę, który praktycznie oddał działanie w jej ręce. Odetchnęła głęboko, a potem naparła mocniej. Słowa towarzyszki dodały jej odwagi. Sapnęła nieznacznie, ale ból okazał się znacznie słabszy niż sądziła. Zaledwie lekkie pieczenie i niewielki dyskomfort. Za to wrażenie wypełnienia i rozciągania wprost niesamowite! Posuwając się dalej objęła go po chwili całego. Altalik wprost nie mógł uwierzyć w swe szczęście. Jego rozkosz, wymalowana na twarzy i w oczach, powiększała się z każdą chwilą. Swoje dłonie przesunął po udach, prosto na pośladki czarnowłosej, ściskając je mocno. Nie poruszał biodrami, nie wykonywał też innych ruchów, mrucząc cicho z zadowolenia, ale oddając Mistery inicjatywę, pozwalając poruszać się tak, jak najbardziej będzie się jej podobało i dziewczyna zaczęła się poruszać. Najpierw powoli smakując odczucia i wypróbowując pozycję oraz możliwości. Jej podniecenie wzmagał fakt, że przy każdym ruchu ocierała się o ciepłe ciało obejmującej ją od tyłu Yelly. Jasnowłosa zamruczała do uszka przyjaciółki, gdy ta dołączyła do niej w tej cudownej chwili. Postanowiła dać jej jeszcze więcej rozkoszy, sięgnęła więc dłonią do pięknej piersi, a drugą wędrowała po brzuszku w dół, ku włoskom w które zagłębiła paluszki, z cichym chichotem przyjmując ich wilgotność. Delikatnie dotknęła ukrytego między nimi, twardego guziczka, zaczynając go masować. Satyr aż jęknął z zachwytu. Powoli zaczynał także poruszać swoimi biodrami, by znaleźć się jeszcze głębiej w Misty, a jego dłonie nie odrywały się od jędrnej pupy, której pomagał w każdym ruchu.

Te zmasowane działania podziałały na czarnowłosą niczym ostroga na konia. Z jękiem zaczęła się poruszać coraz szybciej i gwałtowniej całkowicie zatracając w tym działaniu. Teraz liczyły się tylko niezwykłe doznania jakich właśnie była podmiotem. Głęboko we wnętrzu jej ciała rodziło się coś pięknego, co dążyło do uwolnienia. Dziewczyna całkowicie straciła panowanie nad sobą. Jej jęki i westchnienia były głośne i spazmatyczne. Skurcze, które nagle zawładnęły jej ciałem oszołomiły dziewczynę. Mistery zaczęła krzyczeć! Yelly nie zaprzestawała pieszczot, znajdując sobie tylko wygodniejszą pozycję, w której udami obejmowała nogę mężczyzny, a jej kobiecość, z której wyciekały wciąż jego soki, ocierała się o owłosioną skórę. Również wydawała z siebie podniecone dźwięki, przywierając bardzo mocno do Misterii, gdy usłyszała jej krzyk i poczuła drżenie. Wiedziała jak cudowne chwile musi teraz przeżywać. Alkalik zamarł, będąc zagłębionym w nią na całą swoją długość. Teraz i czarnowłosa mogła poczuć męskie skurcze i strumienie tryskających w nią gorących soków, chociaż dźwięki wydawane przez mężczyznę zagłuszyły krzyki i jęki obu dziewczyn. Ostatecznie biodra mężczyzny opadły na posłanie, a on sam, cały spocony i zdyszany, zamknął oczy. Twarz wyrażała pełnię szczęścia.
- Piękne... - wyszeptała Mistery - po prostu nieopisanie, niewypowiedzianie, cudownie piękne! - Po czym opadła wyczerpana na jego pierś.


=============================


Alkalik jeszcze przez kilka długich chwil nie był w stanie się poruszyć, z rozmarzonym wyrazem twarzy leżąc na łóżku. Nawet jak Misty uniosła biodra, uwalniając jego członka, który teraz zupełnie miękki opadł na udo, satyr tylko cicho pobekiwał, czując się prawdopodobnie najlepiej w życiu. Ale przecież miał im usługiwać, więc w końcu uniósł się, otwierając oczy, a jego męskość zareagowała natychmiast. Musiał tego nie robić naprawdę długo! Ale czy można było się mu dziwić? Misty wciąż była w przeźroczystej, różowej sukieneczce, która podkreślała jej nagie krągłości, Yelly zaś wciąż miała na sobie pozostałości jego pierwszego orgazmu. Niespodziewanie dotknął obu dziewczyn pomiędzy udami, a chłodna, przyjemna moc przepłynęła środkiem, wywołując przyjemne dreszcze. Delikatne pieczenie zniknęło od razu!
- Bee-ee! Czujee-eecie się zaspokojone-ee? Pragnie-eecie czegoś więcee-eej? Bee-eee!
Blondynka przytuliła się do przyjaciółki, z uśmiechem patrząc w jej oczy.
- Ja już chyba nigdy nie będę w pełni zaspokojona! To jest takie cudowne, mogłabym przez cały czas...
Misty, która sturlała się już wcześniej z ciała kochanka zachichotała:
- Myślę, że znajdzie się sporo chętnych do tego celu moja słodka namiętna Yeleno - Odwróciła głowę tak by móc ucałować dziewczynę w policzek - ale szczerze mówiąc teraz co nieco bym zjadła i wypiła. W końcu chyba omija nas jakaś uczta?
Jasnowłosa wzięła do ręki swoją sukienkę, pokazując zasychające na niej plamy.
- Jak ja mam w tym teraz wyjść? Może Alkalik nam tutaj przyniesie wszystko? To łóżko jest takie przyjemne... mimo, że troszke mokre - zachichotała.
Alkalik skinął głową, wstając szybko i naciągając na siebie spodnie. Wypadł przez drzwi, zostawiając je same na jedwabistym, ale wilgotnym łożu. Tanryn wyciągnęła się wygodnie, prostując na cała długość i odchylając ramiona do tyłu:
- To się nazywa życie! Powiesz tylko słowo i twoje życzenie spełniane jest natychmiast!
Potem popatrzyła na towarzyszkę:
- Niesamowite co? - Raczej nie miała w tym momencie na myśli wypełniania wszystkich je poleceń. Yelly leżąc obok przyjaciółki opierała głowę na łokciu i rozmarzonym wzrokiem wpatrywała się przed siebie.
- Ciekawe tylko, ile czasu będą na każde nasze skinienie. Mogłoby mi się to znudzić. Przecież świat jest taki duży i pełen niespodzianek! Nie wiem gdzie jesteśmy, ale bardzo mi się ta kraina podoba.
Uśmiechnęła się czule do Misty i dotknęła jej ust swoim paluszkiem.
- Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że życie może być takie przyjemne...
- Mhm - zamruczała czarnowłosa - Ja też nie. Wcześnie tylko musiałam się uczyć i uczyć i grzecznie słuchać tego co mieli do powiedzenia mądrzejsi i starsi ode mnie. Yelly... co chciałabyś robić? Ale nie za godzinę czy jutro... ja pytam tak ogólnie co byś chciała robić w życiu?

Zanim blondynka zdążyła odpowiedzieć, wrócił satyr, niosąc naręcze warzyw, owoców i mięsa i układając to wszystko na stoliku.
- Bee-ee! Woda jee-eeszcze, do picia i na obmycie! - i wypadł znów na zewnątrz.
Yelena milczała, gdy pojawił się Alkalik. Potem sięgnęła po kawałek równo ukrojonego mięska, odgryzając kawałek.
- Nie wiem, Misty. Zawsze chciałabym być kimś, by zawsze samemu sobie radzić i nie musieć ciężko pracować - zaśmiała się. - Najcudowniej byłoby cudowną, piękną, potężną czarodziejką, mogącą chodzić, gdzie tylko zapragnie! - mrugnęła wesoło. Jej towarzyszka lekko spochmurniała na te słowa, usiadła i podkuliła kolana pod brodę:
- Przez całe życie mieszkałam w mieście magów i uczyłam się magii i nadal nie umiem rzucić nawet jednego najprostszego zaklęcia, takiego, które bez problemu może rzucić nawet czterolatka. To dlatego uciekłam z domu, bo już nie mogłam znieść litości w oczach rodziny i współmieszkańców. Byłam pośmiewiskiem, dziwadłem, które wytykano palcami. Postanowiłam, że nie wrócę jeśli nie nauczę się panować nad magią.
Yelly przygryzła wargę, ale nie zraziła się i zbliżyła do przyjaciółki. Objęła ją mocno i pocałowała czule.
- Nie martw się, ja też nie umiem rzucić najprostszego zaklęcia. A zaczynam podejrzewać, że nie chciałabym, byś tam wracała. Dobrze mi z tobą - uśmiechnęła się znowu, na próbę. - Mogłabym ci pomóc w tej nauce. To zapowiada... przygody. A to dopiero pierwszy dzień!
Mistery popatrzyła na nią z nadzieją:
- We dwie na pewno byłoby nam raźniej i weselej, a świat rzeczywiście wygląda na bardzo interesujący. Przez jeden dzień nauczyłam się więcej o życiu niż przez całe pozostałe szesnaście lat - Zakończyła z chichotem słowami, które były oczywiście ogromną przesadą, ale bardzo pasowały do okoliczności. Yelly przyłączyła się do chichotu.
- Mam wrażenie, że to wszystko... połączyło nas na znacznie dłużej niż kilka chwil. Nie zostawię cię na pewno, kochanie. Jest jeszcze tyle rzeczy, których musimy spróbować!
Czarnowłosa dziewczyna ujęła jej dłoń, splotła palce ze swoimi i przytuliła do policzka:
- Jesteś cudowna... - wyszeptała.

Blondynka spłoniła się nagle, przez długą chwilę tylko tuląc Misterię. Ale ślina na język pchała kolejne słowa.
- Jak myślisz... jakby to było z tym, który miał największego? Przecież nawet ten był taki duży, tam w środku... Albo jakby było ich kilku...
Zamruczała do ucha towarzyszki.
- Ilość pewnie nie ma znaczenia - skośnooka parsknęła śmiechem - Bo nie mam pojęcia co można by zrobić z nimi jednocześnie... ale mnie bardzo interesuje ten, który był najgrubszy... uczucie rozciągania było takie przyjemne... Wiesz... może jak wróci Alkalik zapytamy go czy zaproszenie dwóch kolejnych nie byłoby niestosowne? A może po prostu musiałybyśmy przejść się do ich chat? Opowiemy sobie potem nawzajem o odczuciach - zakończyła zachrypłym głosem. Chyba fakt rozmawiania o tym wszystkich okazał się najbardziej podniecający...
- Mogłabym mieć jednego w ustach, a drugiego głęboko w sobie...
Yelly zadrżała z nagłego podniecenia.
- Tylko skąd będziemy wiedziały, która chatka jest czyja? Pomysł wykradnięcia się w nocy mi się podoba... Ale bardzo mnie też poruszyło patrzenie, jak się na nim poruszasz...
Skośnooka dziewczyna zaczęła rozważać pomysły towarzyszki. Były zdecydowanie podniecające:
- Musimy więc zobaczyć gdzie idą Ci, którzy nas interesują - westchnęła na myśl o czymś takim - Potem się zakradniemy po kolei, najpierw do jednej potem do drugiej, razem... skoro masz ochotę się przyglądać...

Drzwi otworzyły się znowu i powrócił gospodarz, najpierw stawiając na stoliku gliniane dzbany z trunkami - głównie wodą, ale także winem. Wyglądało na to, że Satyry nie piły albo nie uznawały mocniejszego alkoholu niż wino, za to czymś doprawiona woda pachniała ciekawie, a smakowała lasem. Zaś samo wino... słodkawe, pięknie czerwone i bardzo smaczne, zupełnie innego od tego, które piły u Moleny. Potem Alkalik trudząc się mocno, wtargał do chatki balię i jął nalewać do niej wiadrami ciepłą wodę.
Mistery rozczuliła się na widok jego pracy. Najwyraźniej bardzo mu zależało na ich zadowoleniu. Kiedy sporej wielkości balia była już w połowie pełna wstała i podeszła do satyra głaszcząc go lekko po ramieniu:
- Umyjesz się razem z nami prawda? Przecież tobie też się przyda ciepła kąpiel.
- Bee-ee! Tak!
Niestety balia była nie aż tak duża, by pomieścić trzy siedzące osoby - jedynie stojąc mieścili się we trójkę. No, chyba, że jedna osoba usiadłaby na drugiej. Nie był to problem dla Yelly, która dała znać satyrowi, a sama potem usiadła mu pomiędzy udami, czując twardą męskość, ocierającą się o jej plecy. Zamruczała i sięgnęła w dół, by przemyć najbardziej zabrudzoną obecnie część swojego ciała. Palce przejechały po włoskach.
- Misty... a nie myślałaś o ogoleniu się tam? Tak jak miała Molena... albo nie, chciałabym, by zostało tam małe serduszko z włosków!
Zachichotała, chlapiąc wodą siedzącą naprzeciw czarnowłosą, której nogi z powodu panującej w balii ciasnoty szeroko rozłożone opierały się na obrzeżu balii po dwóch stronach Alkalika i Yelly. Tanryn przez chwilę się zastanawiała. Można już było zauważyć, że z dwóch dziewcząt ma ona bardziej kontemplacyjną naturę. Najwyraźniej potrzebowała wizuallizacji pewnych rzeczy, by móc się potem na ich temat wypowiedzieć:
- Myślę, że likwidacja owłosienia może być bardzo interesująca...
Potem zaczęła delikatnie sunąć po nodze towarzyszki namoczoną w wodzie i nasączoną pienistym płynem materią. Yelena uśmiechnęła się leniwie i mocniej oparła o satyra, mrucząc z przyjemności. Jej przymknięte oczy tajemniczo spoglądały na przyjaciółkę.
- Chciałabyś, bym to ja ci zrobiła...? Czy poprosimy Alkalika o kolejną magiczną sztuczkę, która mogłaby jeszcze powstrzymać ich odrastanie?
- Robienie sobie tego nawzajem będzie bardziej przyjemne i zdecydowanie łatwiejsze... - Tanryn przytaknęła sunąc dłonią coraz wyżej aż w końcu dotarła do zwieńczenia ud i otwartego niedawno przejścia do ogrodu rozkoszy. Jasnowłosa westchnęła:
- Nigdy się nie goliłam... myślisz, że brzytwa będzie odpowiednim... narzędziem?
- Jestem taką sama ignorantką - powiedziała Mistery - Alkaliku może ty nam coś doradzisz w tej materii?
Satyr, trochę zdziwiony, ale wciąż pobudzony i bardzo zainteresowany, potaknął.
- Brzytwę, bee-ee! Bardzo ostrą i dee-eelikatnie użytą! My używamy brzytew do bród, bee-ee!
- Hmmm - Myśl o używaniu ostrej brzytwy na delikatnym ciele Yelly nieco ostudziła zapał Misty. Nie była najlepsza w posługiwaniu się bronią, a przecież ostre to narzędzie można było zaliczyć do kategorii niebezpiecznych - Może lepiej by na początek pokazał nam jak to się robi ktoś doświadczony? Alkaliku, lepiej jeśli ty zgolisz nasze owłosienie!
- Bee-ee! - satyr zdecydowanie miał najlepszy dzień w życiu - Z rozkoszą! Po kąpieli, zaraz się zabiore-ee!
Blondynka odchyliła głowę w bok i pocałowała go w usta, wiercąc się tak, by ocierać się o jego męskość. Dotyk czarnowłosej znów ją pobudził, ale nie mogła pozostać dłużna. Wzięła drugi skrawek materiału i przesunęła nim po jej udzie, kierując wzrok na jej łono.
- Ciekawa jestem, jak będziemy wyglądały! Zostawisz sobie jakiś wzorek z włosków?
Tanryn zastanowiła się chwilkę a potem uśmiechnęła przekornie:
- Zostawię sobie taki kształt - nakreśliła na łonie palcem literę "V", która swym ostrym końcem dotykała rozcięcia jej łona, przez co wyglądała jak uproszczona strzałka wskazująca dokładnie to miejsce. Yelly zachichotała, nachylając się i sięgając myjką do meszku skośnookiej, pieszcząc i myjąc go bardzo powoli.
- Ja pozostanę przy serduszku. Będzie takie słodziutkie... Wiesz, ja już chyba czuję się czysta!
Ostatnie zdanie towarzyszki rozbawiło Mistery, ale ochota do śmiechu przeszła jej szybko gdy zręczne paluszki zaczęły obmywać jej ciało. Poddała się temu z rozkoszą, a gdy Yelly skończyła zapytała gospodarza, który tak cicho siedział razem z nimi:
- Może teraz umyć ciebie? Możemy to zrobić obie...
Bez zastanowienia zaczął kiwać głową, więc Tanryn zabrała się ochoczo do dzieła. Jasnowłosa odsunęła się i przekręciła, teraz opierając się o przyjaciółkę i dołączyła swoje dłonie do tych, które już zabrały się za mycie satyra, który beczał i wzdychał, rozkoszując się delikatnym dotykiem małych, dziewczęcych dłoni. Nagle jęknął niespodziewanie, a jego męskość zaczęła wyrzucać z siebie białe, gęste krople soków, rozpływających się w wodzie. Zrobił się cały czerwony i spuścił głowę.
- Oj...
Mistery zaśmiała się wesoło, najwyraźniej zupełnie nieprzejęta niefortunnym zdarzeniem satyra. Chlapnęła na niego wodą zmieszaną z tym co z niego po raz kolejny wycisnęły i powiedziała:
- Niegrzeczny chłopiec zabrudził nam wodę... Jak myślisz Yelly co mu za to zrobimy? - mrugnęła do przyjaciółki.
Blondynka także się zaśmiała, udając, że myśli przez chwilę.
- Na początek powinien nas dokładnie wytrzeć i przystrzyc.

Wstała, podając dłoń Misty i wymownie patrząc z góry na biednego Alkalika. Ten wstał ochoczo, ciesząc się chyba, że go nie zbeształy. W końcu to one miały być zaspokojone! Najwyraźniej zdarzenie nie zmieniło w ogóle jego stanu, a on sam z pasją zabrał się do ścierania wody i piany z ich smukłych, pięknych ciał. Materiał, którego używał był zadziwiający. W dotyku przypominał jedwab, ale wchłaniał wodę bez problemu, tak, że obie szybko były czyste. Siebie wytarł na końcu, kilkoma szybkimi ruchami. Ściągnął brudną narzutę z łóżka, wskazując na mięciutkie posłanie, przypominające mech.
- Bee-ee! Biegnę po brzytwę! Połóżcie-ee się!
Dopadł do szafki, przeszukując jej zawartość. Mistery z rozkoszą wyciągnęła się na pościeli której sam dotyk ponownie budził pożądanie. Całe ciało odczuwało to jak delikatną pieszczotę. Zamruczała ocierając się o nie. Yelena uklękła, opierając się o łóżko. miała doskonały widok na łono przyjaciółki.
- Ona pierwsza.
Wskazała na czarnowłosą, samej mając zamiar się wszystkiemu przyglądać. Przecież potem będą robić to sobie same! Tego dnia nauczyła się już tylu niesamowitych rzeczy, a to nie miał być wcale koniec! Alkalik zagapił się na chwilę na wypiętą pupę Yelly, ale tylko przełknął ślinę i zbliżył do Misty, wchodząc na łóżko, pomiędzy jej uda.
- Bee-ee! Rozchyl nogi... o tak. Staraj się nie poruszać. Beee-ee!
Nachylił się i dokładnymi, wolnymi ruchami rozpoczął swoją "karę". Ruchy miał pewne, a ostra brzytwa ledwie muskała ciało, pozbywając się coraz większej ilości włosków. Już po kilku chwilach pojawił się zarys wzoru, a potem powstał cały. Satyr schodził w dół, tam stając się jeszcze ostrożniejszym i delikatniejszym. A na koniec złożył na nagle odsłoniętych wargach mokry pocałunek.
- Piękne, bee-ee! Skończyłee-eem. - spojrzał teraz na jasnowłosą, uśmiechając się radośnie.
Misty uniosła się na łokciach i z ciekawością popatrzyła najpierw na swoje łono. Było idealnie tak jak sobie wyobraziła. Skinęła głową z aprobatą i usiadła by dokładnie popatrzyć w jaki sposób się to wykonuje. Jasnowłosa stwierdziła, że nie było to wcale takie trudne. Na pewno będą musiały popróbować na mniej wrażliwych partiach ciała, ale po kilku razach dojdą do perfekcji! Z czułością popatrzyła na przyjaciółkę.
- Wyglądasz znacznie ładniej od Moleny!
Zachichotała i sama wskoczyła na łóżko, kładąc się na plecy i szeroko rozkładając nogi, zupełnie bezwstydnie. Pojęcie wstydu zaczynało być dla niej obce. Alkalik szybko zabrał się za golenie. Tym razem szło mu wolniej, bo i wzór, którego zażyczyła sobie Yelena, był bardziej skomplikowany. Ostrożnie i bardzo skrupulatnie wycinał pojedyncze włoski, aż na łonie pozostało tylko małe serduszko z jasnych włosków, wyglądające słodko i niewinnie. Podobnie jak i u czarnowłosej, pocałował to, co wygolił, unosząc się i szczerząc.
- Koniee-ec! Bee-ee! Czee-eego rusałki sobie-e jeeszcze-e życzą? - spełnianie tych życzeń chyba mu się spodobało.
- Jak już zacząłeś całować to możesz kontynuować dalej - zaśmiała się Tanryn - to bardzo przyjemne... a potem zaczniemy wszystko od początku...
Yelly zerknęła na swoje serduszko i zachichotała.
- Misty... usiądź na mnie. Tak jak ta dziewczyna, tam u Moleny...
Złapała ją za rękę i pociągnęła ku swojej twarzy. A rozchylone uda wciąż prezentowały satyrowi ogoloną, zaróżowioną i chętną część jej ciała. Nie trzeba mu było drugi raz powtarzać, by zaczął pieścić rozchylone płatki róży. Czas mijał, ale najlepszy dzień w życiu Alkalika trwał jeszcze trochę, okraszany jękami i krzykami rozkoszy, gdy dziewczyny wznosiły się na szczyty uniesienia. Nawet się nie spostrzegły, kiedy zasnęły.

Dzień obudził je przyjemnym zapachem i słońcem, wiszącym już wysoko nad horyzontem. Gospodarz siedział na małym zydelku, wskazując na pysznie wyglądające śniadanie. Wyglądał jednak na nieco skonfundowanego.
- Bee-ee! Dzie-eeń dobry! Na prawdę nie-ee jeste-eeście nimfami! One-ee uciekają przed świte-eem! Bee-e!
Podrapał się po swojej koziej bródce.
- Jak długo zostanieecie u Alkalika? Bee-ee! Inni nie mogą z wami rozmawiać. Tylko Alkalik! Moge-ee pokazać wam las!
Rozpromienił się na chwilę, ale szybko znów oklapł.
- Ale nie-ee wiem czee-go pragniecie. Nasza wioska nigdy nie-ee gościła rusałeeek, bee-ee!
Patrzył na nie wyczekująco.


===============================


Misty uśmiechnęła się widząc entuzjazm satyra. To było takie miłe miejsce. Dlaczego miałby tak szybko stad odchodzić? Ona na pewno nie miała na to ochoty. Yelly przeciągnęła się, łakomie patrząc na śniadanie. Pocałowała przyjaciółkę w policzek na dzień dobry. Nie czuła się do końca wypoczęta, ale wiedziała, że jak tylko wyjdzie na słoneczko, które widziały na zewnątrz, na pewno zaraz jej przejdzie. Poprzedni dzień był... taki niesamowity! A ten zapowiadał się równie ciekawie. Uśmiechnęła się do Alkalika.
- My zostaniemy dłużej. Chyba nie masz nic przeciwko, prawda? - zachichotała i spojrzała w dół, na małe, jasne serduszko z włosków - Nas, rusałki, trzeba dłużej zadowalać, prawda Misty?
- Taaaa... - Dziewczyna pokiwała głową przeciągając się jednocześnie. Ruch ten mocno wyeksponował jej niewielkie nagie piersi, wystawiając je idealnie na widok gospodarza. - Na pewno kilka dni. Pokiwała głową. Po za tym dlaczego inni nie mogą z nami rozmawiać? - Zapytała z ciekawością, a potem dodała pytanie, na które odpowiedź interesowała je jeszcze bardziej:
- Czy nie mogą nas też zadowalać? Bo widzisz... rusałki potrzebują więcej niż jednego obiektu do pełnego zadowolenie... - Popatrzyła na Yelly tak by nie zauważył tego Alkalik i mrugnęła do niej dyskretnie.
Satyr przełknął głośno ślinę nie będąc wciąż odpornym na te widoki.
- To... tradycja, rytuał. Bee-ee! Mamy takie śluby, których nie może-eemy złamać. Ale-ee nie ma tam nic o zadowalaniu rusałe-eek... - zaczął przestępować z kopyta na kopyto, niepewny i kto wie, może zazdrosny? - Je-eeśli nic nie-e będą mówić, to mogą was dotykać. Bee-e!
Słysząc to Tanryn pokiwała głowa usatysfakcjonowana:
- Myślę, że rozmowy nie będą konieczne - zachichotała trącając łokciem siedzącą obok blondynkę. Wzięła do ręki jeden z owoców leżących na tacy i wgryzła się w jego soczysty miąższ. Sok pociekł jej po brodzie, spłynął na szyję i zaczął kierować się w kierunku sterczącego sutka. Yelly z fascynacją przyglądała się płynącej po Misty strużce, a w oczach pojawił się błysk. Sięgnęła tam paluszkiem, przesuwając nim tuż obok płynącego soku. Odezwała się nie patrząc na gospodarza.
- A moglibyście przynieść resztę ubrań ze skrzyni? I księgę, jest za wychodkiem. Tam na wzgórzu. Wiedźmy już tam nie ma, ani strażników.
Zniżyła głowę, biorąc w usta twardy sutek i wyssała cały miąższ, który zdołał do niego dotrzeć.
Alkalik pisnął, widząc tę scenę, ale pokiwał głową.
- Przyniesiee-emy! Je-eeśli nie ma tam Mole-eeny! - jeszcze raz przełknął ślinę i wybiegł, wołając coś do pobratymców.
Czarnowłosa roześmiała się widząc jego gorliwość i jednocześnie czując usta Yelly na swoim ciele. Uniosła rękę z owocem i z premedytacją wycisnęła kolejną porcję soku tym razem już prosto na drugą pierś:
- Ciekawe jak by to było jeść prosto z czyjegoś gładkiego ciała...? - Powiedziała z westchnieniem, a blondynka zachichotała, sięgając ustami tam, gdzie spływał pyszny nektar. Zlizała go powoli, przesuwając języczkiem po ciele przyjaciółki.
- Nie wiem, ale picie jest niezwykle przyjemne - uniosła głowę, spoglądając w piękne oczy. - Wyjdziemy do nich tylko w majteczkach? Albo... zupełnie nagie! Mamy się czym pochwalić.
Zachichotała i przejechała dłonią po łonie towarzyszki.
- Nie mam ochoty zakładać brudnych ubrań, wiec do czasu aż nie będziemy miały nowych to chyba całkiem dobry pomysł... - W oczach Misty zamigotały wesołe światełka. Wstała chwyciła Yelly za rękę i pociągnęła na zewnątrz.

Wioska satyrów o tej porze była prawie opustoszała, zwłaszcza, że kilka satyrów podążyło za Alkalikiem w kierunku wzgórza, wcześniej zajmowanego przez wiedźmę. Zostało tylko czterech mężczyzn, którzy z zaskoczeniem, ale także mocnym rumieńcem, uwydatniającym się w ich spodniach i błyszczących oczach przyjęli pojawienie się dziewczyn. Wskazali na ławeczkę przed ogniskiem, przed którą wciąż rozłożone było jedzenie. Nie mogli oczywiście nic powiedzieć, a żadna z nich nie zapamiętała wcześniej ich twarzy, nie różniących się tak wiele. No, może prócz jednej - jednym z tych czterech, którzy pozostawali w wiosce, był ten z najmniejszą męskością - teraz zresztą też trzymał się dalej od trzech pozostałych, nie mogących oderwać oczu od pięknych, młodych ciał dwóch rusałek.

Misty, której już wcześniej było go trochę żal podeszła i wzięła za rękę, a potem pogładziła po policzku. Był chyba bardzo młody i miał naprawdę śliczne oczy:
- Wiem, że nie możesz mówić, ale możesz potakiwać i zaprzeczać głową więc w ten sposób możemy się porozumieć. Całowałeś kiedyś nimfę?
Satyr najpierw chciał się wyrwać, ale dłoń czarnowłosej temu zaradziła. Pokręcił głową, drżąc na całym ciele. Nie puszczając jego dłoni dziewczyna oparła się druga na ramieniu i uniosła nieco w górę by dosięgnąć kształtnych ust. Dotknęła ich delikatnie swoimi wargami, a potem przejechała końcówką wilgotnego języka.
- Jeśli masz ochotę pójdę z Tobą do chaty...
Yelly widząc działania towarzyszki, także podeszła do biednego satyra, ale objęła dziewczynę, szepcząc jej do ucha.
- On ma takiego malutkiego... ale pamiętasz co mówiła Molena? Że można przynajmniej na kilka sposobów. I te obrazki, w którym kobieta przyjmuje mężczyznę tę drugą dziurką... Chyba chciałabym spróbować...
Zagryzła wargę, mocniej przyciskając się do Misty i patrząc w oczy satyrowi.
- Moja przyjaciółka też chce iść razem z nami... możemy Ci pokazać jaka możesz dać przyjemność rusałkom mimo niewielkiej wielkości... - Mistery uśmiechnęła się do niego z namiętnym błyskiem w czarnych skośnych oczach.

Mężczyzna zadrżał jeszcze mocniej, zupełnie nie wiedząc jak się zachować. Zabeczał, wskazując na swoją chatę, niepewnie do niej prowadząc i otwierając drzwi. Nie różniła się prawie w ogóle od tej Alkalika. Za to ich nowy gospodarz był zdecydowanie bardziej przestraszony i rozglądał się tak, jakby szukał drogi ucieczki. Co innego mówiły spodnie, które i tak nieco się odchyliły.
Mistery zamknęła za nimi drzwi i popatrzyła na Yelly:
- Ty czy ja najpierw?
Jasnowłosa podeszła do satyra i jednym ruchem zsunęła mu spodnie, odsłaniając to czego tak się wstydził. Zerknęła na przyjaciółkę.
- Wczoraj to ja byłam pierwsza... Twoja kolej.
Zachichotała, gładząc owłosione uda i pośladki i delikatnie popychając mężczyznę ku towarzyszce, która ponownie ujęła go za rękę i poprowadziła w kierunku łoża. Podeszła do krawędzi, uklękła na niej, a potem opadła na dłonie wypinając w jego kierunku swoją pupę:
- Pamiętaj, że nikogo tam jeszcze nie było... - powiedziała z uśmiechem odwracając na chwilę głowę - Bądź delikatny.
Yelena postanowiła trochę pomóc, domyślając się, że tam potrzebne będzie nieco nawilżenia. Zamruczała widząc, jak Misty się wypina, ale podeszła do satyra, pokazując mu dokładnie co powinien zrobić. Wzięła go na chwilę do ust i szybko wypuściła, kierując na przyjaciółkę. Satyr był w siódmym niebie, chociaż wyraźnie w nie wciąż nie wierzył. Czując dotyk Yelly i widząc wypinającą się Misty, był już na krawędzi wybuchu. Pewnym było, że nie wytrzyma zbyt długo, ale posłuszny słowom, skierował męskość na wskazane miejsce i naparł na nie delikatnie, wsuwając się powoli w bardzo ciasne i naprężone wnętrze. Zabeczał i jęknął, czując przyjemność, której nie doznał jeszcze nigdy w życiu.
Tanryn wstrzymała oddech. Uczucie było całkowicie inne niż przy penetracji tego drugiego miejsca. Bardziej rozciągające. Była tam zdecydowanie ciasna i należało uważać komu pozwoli się tam wpychać. Jednakże ten satyr był odpowiedni... przy najmniej jak na początkowe próby. Dziewczyna podejrzewała, że jak wszystko i to miejsce ulegnie z czasem pewnemu dostosowaniu. Jej rozważania przerwało uczucie przyjemności jakie rozlało się po jej ciele gdy wtargnął na pełną długość. Zamruczała i na próbę poruszyła nieznacznie biodrami, by zachęcić go do ruchu. Mężczyzna chyba wstrzymał oddech, a Yelena widziała jak mocno zaciska oczy, próbując jakoś powstrzymać niezwykłą falę przyjemności, która krążyła już w jego ciele, gotowa do wyzwolenia. Zaczął się poruszać, stosując się do zaleceń delikatności, zaś jego drżące dłonie wylądowały na wypiętych do niego pośladkach, zaciskając się mocno, zdradzając czarnowłosej jak blisko jest wyzwolenia.
Te nowe doznania i uczucia płynące od partnera wyzwoliły w dziewczynie niezwykłe pokłady przyjemności. Jej mięśnie zacisnęły się w gwałtownym skurczu na jego maleńkiej i jednocześnie idealnej w tych okolicznościach męskości, która eksplodowała nagle gorącym płynem, strumieniami zalewającym wnętrze Misty, wraz z towarzyszącym temu jękiem i beczeniem, jakie wydawał z siebie niezwykle szczęśliwy satyr.
Czarnowłosa z zaskoczeniem odnotowała że mimo małych gabarytów jego pojemność musiała być znacznie większa niż ta Alkalika, bo ilość kleistej cieczy, którą została zalana była znacznie większa, a siła jej uderzenia wyjątkowo gwałtowna. Być może abstynencja miała na to wpływ? Kolejna ciekawa informacja, którą przyswoiła sobie dziewczyna w nowej szkole życia. Pochyliła się do przodu i położyła na łóżku, a potem przewróciła na plecy i założywszy ręce pod głowę powiedziała z uśmiechem do Yelly:
- Teraz ty, ale chyba musisz go troszeczkę zachęcić na wstępie. Nasz nowy przyjaciel straszliwie się na mnie wystrzelał.
Towarzyszka mogła popatrzeć na jej uda, po których spłynęła na zieloną narzutę kleista biała ciecz. Była jej zaprawdę imponująca ilość. Inna sprawa, że sztywność i wielkość męskości satyra nie zmieniła się nawet na jotę, a on sam cały czas wydawał się być... gotowy. Blondynka przyglądała się temu z fascynacją. To jak zniknął we wnętrzu skośnookiej było wręcz cudowne, nawet dla samego oglądania. Sięgnęła na chwilę pomiędzy swoje uda, ale nawet nie zdążyła dokładnie sprawdzić wilgotności, gdy było już po wszystkim. Za to ile miał w sobie płynów! Zachichotała na słowa Misterii, popychając mężczyznę na łóżko i gestem pokazując mu, że ma położyć się na plecach. Potem klęknęła nad jego biodrami, plecami do twarzy satyra, za to przodem do przyjaciółki, w której oczy patrzyła, unosząc się nieco i ostrożnie wprowadzając w siebie sztywne maleństwo.

Z tej perspektywy czarnowłosa miała bardzo ciekawy widok, przynajmniej na początku, kiedy jednak pupa Yelly zetknęła się z biodrami kochanka uniosła się, usiała i obdarzyła ją gorącym namiętnym pocałunkiem. Mężczyzna nie wiedział chyba co jeszcze mógłby w tej sytuacji zrobić, w końcu to dla niego był pierwszy i drugi raz i to jeszcze w taki sposób! Rozłożył ręce, wczepiając je w pościel i pobekiwał cicho z każdym, nawet najmniejszym ruchem jasnowłosej, która nie poruszała się przez dłuższą chwilę, smakując nowe doświadczenia i usta przyjaciółki. Niesamowite jak różne przeżycia i odmiany przyjemności były związane z tą jedną, niezwykłą rzeczą, jaką była miłość! Teraz satyr, mimo że był taki mały, rozciągał ją bardzo mocno, a gdy jeszcze poruszyła troszkę nieumiejętnie biodrami w górę a potem w dół, oczy przykryła jej delikatna mgiełka rozkoszy. Uśmiechnęła się do Misty i jedną dłonią sięgnęła w dół, dotykając swojego twardego guziczka. Teraz już prawie krzyk wydobył się z jej ust, a ona sama przyspieszyła ruchy.

Czarnowłosa pochyliła się do twarzy satyra. Musiała przyznać że miał pięknie wykrojone wargi. Usta wprost stworzone do pocałunków. Nimfy były albo głupie, albo zbyt pozbawione wyobraźni, że nie dostrzegły jego możliwości. One dzięki Molenie i jej niezwykłej księdze doprawdy miały sporo interesujących pomysłów. Dotknęła ust mężczyzny całując go równie namiętnie jak wcześniej Yelly jednocześnie gładząc jego tors. Niestety dla dziewczyn, mimo większego wyposzczenia, satyr nie mógł równać się z Alkalikiem i jego możliwościami w kontrolowaniu mocnych emocji. Jęknął znowu, czując język i usta Mistery a jego ciało opanowały nagłe skurcze. Męskość wytrysnęła kolejną porcją nasienia, nie mieszczącego się we wnętrzu dziewczyny i ściekającego po udach, wprost na brzuch mężczyzny. Yelena jęknęła, czując strumienie białego płynu wypełniające ją od wewnątrz, ale nie przerwała ruchów, a nawet przyspieszyła je, zapominając o słowach Moleny, zapominając o całym świecie. Ale była już tak blisko! W końcu zacisnęła się na satyrze, odchylając mocno do tyłu i wydobywając z siebie przeciągłe, głośne westchnięcie.
Misty uniosła głowę i popatrzyła na ich kochanka:
- Następnym razem kiedy przyjdą nimfy powinieneś je przekonać by Ci pozwoliły na coś takiego. Jestem pewna, że będą zachwycone - powiedziała z uśmiechem - A teraz potrzebujemy kąpieli, ale może wybierzemy się nad jakieś jeziorko albo strumień? Macie tu niedaleko coś takiego?
Musiał najpierw chwilę ochłonąć, by móc gorliwie pokiwać głową i wskazać kierunek. Yelly zerknęła na swoje ciało, po którym spływały strużki białawego płynu, potem spojrzała na czarnowłosą i zachichotała.
- Całkiem przyjemne uczucie, gdy to tak spływa. Chodźmy, potem tu wrócimy. Zostajemy na kilka dni.
Mrugnęła do satyra i nie przejmując się wycieraniem, wzięła przyjaciółkę za rękę i pobiegła do wyjścia.


=============================


Nie musiały wcale dopytywać dokładniej o strumień, do którego kierunek wskazał satyr. Był ledwie pięćdziesiąt metrów wgłąb lasu, płynąc szybko od strony gór i wijąc się między wysokimi drzewami i pięknymi łąkami. Woda była zimna, ale niezwykle przejrzysta oraz całkiem głęboka, więc mogły zanurzyć się aż po najbardziej wybrudzone miejsca, które zazdrośni pobratymcy szczęściarza obdarzyli ciekawskimi bardzo spojrzeniami, becząc coś do siebie. Wieści szybko się rozchodziły, więc pozostanie dziewczyn na kilka dni wszyscy co do jednego przyjęli z radością, jawnie okazywaną. Nawet w kąpieli chcieli poganiać, ale przegoniły ich, same się sobą zajmując. W końcu wróciły jednak do wioski, schnąc na gorącym słońcu, całe nagie i wciąż przyciągające absolutnie wszystkie spojrzenia, paraliżując pracę satyrów. Na szczęście zaraz po tym, jak się najadły i napiły, wrócił Alkalik, razem z kilkoma innymi targając wielki kufer i niewiele mniejszą księgę, kładąc to wszystko przed rusałkami i kłaniając się im nisko.
- Bee-ee! Molee-eeny na prawdę nie ma! Wasze-ee rzeeczy! Bee-ee! Czego jeszcze sobie-ee życzycie, piękne-ee rusałki?
Misty z entuzjazmem rzuciła się na zawartość skrzyni. Nie żeby paradowanie nago jakoś szczególnie jej przeszkadzało. "Dowody podziwu" jakie stały przed jej oczami na każdym kroku były całkiem przyjemne. Szatki Moleny były jednak tak urocze, że zakładanie ich stanowiło przyjemność samą w sobie. Tym razem wtbrała uroczy biało kremowy gorsecik do pasa. Idealnie dopasowany do jej ciała i ładnie eksponujący piersi. Zamiast majteczek założyła pas ze złotych cekinów i blaszek pięknie układający się na jej biodrach, oraz króciutką spódniczkę z przeźroczystego szyfonu. Spojrzenia i nie tylko... otaczających ją satyrów były lepsze niż najbardziej pochlebne czarodziejskie lustro. Gdy była gotowa śmiechnęła się do Alkalika:
- Potrzebuję jakiś grzebień albo szczotkę by rozczesać włosy. Może w tym czasie opowiesz nam o lesie?
Yelena ubrała się zdecydowanie skromniej od przyjaciółki. Oczywiście siostry i tak zczerwieniłyby się całkiem a może nawet i pomdlały, gdyby ją ujrzały. Ale chociaż miała majteczki! Przymierzała długo, aż w końcu wybrała leciutką, białą tunikę, której dół opinał się na jej pośladkach, potem w talii następowało lekkie zwężenie, a dalej przypominało rozchłestaną koszulę na krótkich ramiączkach. Za to jakie było wygodne! Delikatny materiał zupełnie nie uwierał i nie drażnił ciała. Usiadła obok Misty, także czekając na opowieść satyra, który wręczał właśnie grzebień. Wzięła go od niego i przysiadła za czarnowłosą, powolnymi ruchami rozczesując jej piękne włosy.
- O lee-eesie? Bee-ee! W Le-eesie Pani miee-eszka, i nimfy! My je-ee chronimy! Beee! Tam je-eej świątynia, one-ee wszystki-ee takie piękne. Las duży, ale-ee nimfy obdarza swoją łaską i pozwala się odnalee-eeźć. Podobno nie-eektóre nawet obdarza mocą, by mogły nie-eeść piękno wszędzie. Bee-ee! Nie-e wie-eem jak z rusałkami... - zrobił smutną minę - No i nam nie-ee wolno wchodzić tam głębie-eej. Beee! Nie-ee wolno!
Zaciekawiona blondynka zaprzestała na chwilę swoich ruchów, zbliżając się troszkę do ucha towarzyszki.
- Ciekawe jaką mocą obdarza... jeśli wszystkie nimfy są tak dobrze wspominane przez satyry... Może powinnyśmy sprawdzić...?
Tanryn pokiwała głową z entuzjazmem. Bardzo ja zaintrygowała opowieść o Pani i jej świątyni:
- Wiecie dokładnie w jakim kierunku trzeba iść by dotrzeć do świątyni?
Alkalik pokiwał głową, wskazując wgłąb lasu.
- Tak, ale-ee tylko kierunee-ek! To sama pani wybie-eera nimfy, któree wejdą do lasu. Beee! Sama wskaże-ee wam kieerunek, je-eśli ze-eechce.
Brzmiało to bardzo tajemniczo i ekscytująco. Gdyby nie plany, które miały z Yelly na najbliższą noc pewnie od razu pobiegłaby w tamtym kierunku. Nic się chyba jednak nie stanie jeśli z ta wyprawa poczekają do kolejnego ranka. Tymczasem przypomniała sobie o księdze Moleny wskazała na nią i zapytała satyra:
- Zaglądaliście do środka?
Mężczyzna pokręcił przecząco głową. Yelly podążyła wzrokiem za Misty, tym samym także przypominając sobie o miłosnej księdze. Oddała grzebień przyjaciółce i wstała, z tajemniczym uśmiechem otwierając wielkie tomisko i pokazując wnętrze satyrowi. Zachichotała, gdy mężczyzna na obrazku poruszył się. Przed nim stała pochylona i oparta o ścianę kobieta. Jakże szkoda, że nie mogły tego pomniejszyć! Mogłyby nosić tę skarbnicę wiedzy wszędzie.
- Wielu rzeczy jeszcze nie próbowałyśmy...
- Jest za duża by ją nosić wiec mamy prośbę byście ją na razie dla nas przechowali - Mistery uśmiechnęła się prosząco.
Jakże mogliby odmówić? Alkalik drgnął, zarówno na twarzy jak i w kroczu, głośno przełykając ślinę. Pokiwał głową energicznie.
- Będziemy ją chronić, bee-ee! A będzie-eecie wracać? - w słowach dało się wyczuć nutkę prawdziwej ciekawości.
Blondynka podeszła do niego, opierając dłonie na owłosionej piersi i obdarowując długim, namiętnym pocałunkiem.
- Oczywiście, że będziemy. Będziecie nawet mogli sobie wybrać stronę księgi i zrobimy dokładnie tak, jak wskaże obrazek... - spojrzała mu głęboko w oczy, uśmiechając się.
To był kolejny miły dzień. Mieszkańcy wioski starali się spełniać wszystkie życzenia dziewcząt, a oglądanie księgi dostarczyło wszystkim wiele radości i zabawy. Wieczorem udały się ponownie grzecznie do chatki Alkalika, ale kiedy ten ostatni zasnął zmęczony zmaganiami z rusałkami wymknęły się chyłkiem wyruszając na łowy. Zapowiadała się pełna doznań noc...

***

Yelena tego ranka była jeszcze weselsza niż poprzedniego. O ile wtedy nauczyła się wielu nowych rzeczy, to teraz była zaraz po zdecydowanie najmocniejszych przeżyciach, odczuciach i emocjach w swoim życiu. Śmiała się do Misty, biegnąc zupełnie naga przez wioskę, do strumienia. Ciężko jej było odezwać się i dopiero po tym, jak znalazły się same w lesie powiedziała:
- Jakbym teraz miała znów wybierać satyra... w życiu nie wzięłabym tego średniego, mając takie możliwości...
Misty, która ledwo nadążała za podekscytowaną przyjaciółką jak zwykle zastanowiła się najpierw, a potem stwierdziła:
- Myślę, zę ten wielki na pierwszy raz byłby chyba zbyt wielkim szokiem... z drugiej strony... nie wydaje Ci się, ze to by było niesprawiedliwe gdyby wszyscy wybierali tych dużych? Po za tym kiedy się zastanowię... myślę ze to nie do końca była sprawa wielkości tylko techniki. Mam wrażenie, że nimfy zazwyczaj wybierają tylko tych dużych i dlatego są oni bieglejsi w tym co robią. Inni po prostu nie maja szans poćwiczyć. A Alkalik był taki cudowny i wrażliwy... i tak bardzo się starał... myślę że to było równie piękne i wcale nie było mi gorzej. Po prostu inaczej bo był taki delikatny, ale w sumie same go o to prosiłyśmy. Zrobił to czego pragnęłyśmy i zrobił to idealnie.
Blondynka zastanowiła się chwilę nad tymi słowami, obmywając jednocześnie swoje uda.
- Nie myślałam o tym w ten sposób, wciąż mam w głowie całkowity mętlik! No i na jednego Alkalika byłyśmy we dwie. Myślisz, że to tak działa? Że biorą tylko tych największych? To biedne te satyry... gdzie indziej rzadko tylko to się liczy. Tak... tak myślę przynajmniej. Trochę mi szkoda będzie je opuścić, ale ta świątynia... ciekawe czy ta ich pani wybiera rusałki.
Zachichotała i chlapnęła wodą w przyjaciółkę.
- Takie z nas rusałki jak z mysiej dupy torba podróżna - Tanryn zaśmiała się w odpowiedzi. Jeszcze przed kąpielą zdjęła pierścień by nikt z kręcących się ewentualnie w pobliżu tubylców nie mógł ich zrozumieć - ale mam nadzieje, że ludzkie kobiety nie wydadzą jej się czymś nieodpowiednim... Nigdy nie widziałam żadnej bogini. Ciekawe czy jest nieziemsko piękna? Pociągająca?
Yelena pokiwała głową.
- Ja też żadnej nie widziałam i żadna do mnie nie przemówiła, chociaż siostry bardzo się starały, bym ja dużo mówiła do nich. Ale uczyłam się o nich. Podobno Sune jest najpiękniejsza, niezwykle ruda o idealnym ciele... tylko, że raczej nie będzie jej w takim lasku. Za to dzięki temu mamy większe szanse, jak trafimy na boginię pożądania lub cielesnej miłości...
Mistery natarła dłonie przyjemną pienistą substancją, której satyry używały do mycia, a potem uważnie pokryła nią intymne części swojego ciała. Potem spłukała ją wodą:
- Koniecznie musimy się tam wybrać... najwyżej po prostu będziemy miały wycieczkę.

Popatrzyła na Yelly:
- Miałyśmy sobie jednak opowiedzieć o tym co się działo w nocy - zachichotała - która zaczyna?
Jasnowłosa popatrzyła na nią niepewnie i spłoniła się nagle, wpatrując we własne stopy.
- Może na przemian...? A jeśli najpierw jedna, to ciągnijmy patyczki - westchnęła, przypominając sobie wydarzenia z nocy.
Czarnowłosa podeszła do niej i przytuliła nagie ciało:
- Jeśli nie masz ochoty o tym rozmawiać to nie ma problemu - popatrzyła w jej zarumienioną twarz i ucałowała lekko policzek - Możemy też mówić na przemian, ale czy to nie będzie trochę... poszarpane opowiadanie? - Mrugnęła przy tym wesoło do speszonej towarzyszki.
- Ja... ja chcę. Tylko jak o tym myślę, to miękną mi nogi... i... no wiesz.
Przytuliła się mocniej, może nawet trochę na zbyt długo. Pocałowała mokrą jeszcze szyję.
- On był taki duży i drapieżny... - Yelena chyba znów za bardzo się rozmarzyła.
W odpowiedzi Misty pogłaskała ją po plecach i zachichotała:
- A mój dziki i nienasycony - westchnęła - nie sądziłam że można to robić tyle razy...
- Odpłynęłam cztery razy, to było jak wielka fala... - przełknęła ślinę. - Spał odkryty... i nawet miękki był większy niż podniecony Alkalik... Wtedy jedyny raz się zawahałam... - wsunęła dłoń między czarne włosy towarzyszki, wzdychając cicho. - A potem zaczął rosnąć, gdy satyr się obudził i zobaczył mnie klęczącą tyłem do jego twarzy...


- Mój spał przykryty, ale udało mi się poruszać tak cicho i delikatnie, że nie obudził się nawet kiedy zsunęłam z niego okrycie. Wiesz... miał niesamowitą pościel jakby z ptasiego puchu. Miękką i rozkosznie delikatnie łaskocząca i jednoczesnie pieszczącą ciało. Samo leżenie na niej było przyjemnością, a kiedy się o nią ocierało... - Skośnooka westchnęła - No więc zsunełam z niego okrycie pochyliłam sie i pocałowałam. Był piękny, nie tylko tam, muszę przyznać że było na co popatrzeć - mrugnęła do towarzyszki - Jak idealna rzeźba. Gdy poczuł moje usta drgnął i otworzył oczy, Chyba mało brakowało, a złamałby ten ich dziwny zakaz i się odezwał. Nie zrobił tego jednak, za to jego oczy niemo zadawały mi pytania. Więc zasunęłam tekst o rusałkach, które potrzebują kilku partnerów by osiągnąć pełnię zadowolenia - Tym razem się zaśmiała - Oby się tu kiedyś nie zjawiły jakieś prawdziwe, bo mogą być z tego niezłe kłopoty... Uklękłam przed nim opierając się na dłoniach. Widziałam jak patrzy na moje ciało, nie założyłam spódniczki, wiec okrywał je tylko pas z cekinów i gorsecik z którego wysunęła się jedna z piersi. Kiedy nie odrywajac ode mnie oczu usiadł i machnął dłonią, wszystko zalało cudowne, magiczne zielonkawe światło.


Blondynka, cała już zarumieniona, słuchała opowieści z zapartym tchem. Musiała jednak przyznać, że robienie tego na stojąco nie było zbyt wygodne, wspomnienia i słowa przyjaciółki działały zbyt mocno.
- Może lepiej usiądziemy...
Pociągnęła Misty na miękki mech i posadziła przed sobą, dzięki czemu mogła objąć ją w pasie i przytulić twarz do jej włosów.
- Ja nie mogłam odwrócić wzroku od jego olbrzyma... rósł i rósł, jakby nie miał zamiaru przestać. Byłam przerażona i czułam jednocześnie jak moja jedwabna bielizna nasiąka wilgocią... - przełknęła ślinę. - Wtedy zaczął mnie dotykać, przesuwając silną dłonią po udzie i łydce... miał taką dużą, stwardniałą, tak jakby był u satyrów kimś od najcięższej pracy - zachichotała. - Po tym nie czułam już żadnych oporów i przestałam się bać tej wielkości. Powiedziałam mu, że chcę by mnie nim wypełnił i dał jak najwięcej przyjemności a potem wzięłam go do ust...
Kiedy Yelly przerwała dla zaczerpnięcia tchu Misty kontynuowała swoja historię:
- Trwaliśmy tak i patrzyliśmy na siebie, a on stawał się coraz grubszy i grubszy więc powiedziałam mu żeby zrobił ze mną tak jak zazwyczaj postępuje z nimfami i wtedy się ruszył! Drapieżnie rozchylił moje uda popychając na posłanie i zanurzył język w moim wnętrzu. Widziałam jak niesamowicie błyszczały mu oczy. Jak dwie roziskrzone gwiazdy, to było niesamowite wiedzieć że to dlatego że mu się podobam, że pragnie tego, że chce to ze mną zrobić. To było nawet bardziej podniecąjace niż widok ogromnej męskości. Robił to z wprawą dotykając i drażniąc. Uwielbiam to... moje ciało krzyczy wtedy z rozkoszy - Ponownie mocniej przytuliła Yelly, przesuwając dłonią po jej udzie i wolno kierując sie w górę - Myśl o tym, że za chwile wypełni mnie tam swoją męskością spowodowała że dosłownie zalałam go sokiem. - Westchnęła docierając do zwieńczenia ud towarzyszki. - Kiedy uniósł głowę spływały po jego brodzie... nachylił się do moich piersi, które już całkowicie wysunęły się z gorsetu...

Blondynka prawie wstrzymywała oddech, wsłuchując się w słowa Mistery. Czując jej dłoń na udzie, sama także zaczęła poruszać rękoma, paluszkami zakreślając kręgi na płaskim brzuszku przyjaciółki i powoli zjeżdżając nimi w dół, tak by zahaczyć o piękną "fryzurkę". Wykorzystała chwilę przerwy, by wrócić do swojej opowieści.
- Wzięłam go nagłębiej jak mogłam, czując każdą żyłkę... Ledwo mieścił mi się w ustach na szerokość, a w długości nawet nie do połowy... To niesamowite czuć jak pulsuje i jak jest delikatny... próbowałaś już? Jeśli nie to koniecznie musisz - ugryzła ją lekko w uszko i zachichotała. - Wtedy poczułam jak sięga do mojej pupy i jednym gwałtownym ruchem rozdziera moją bieliznę! Sam odgłos darcia wywołał u mnie niesamowite dreszcze, a gdy potem wtargnął we mnie paluszkiem to nie mogłam się powstrzymać od jęku... - wiedziała, że teraz Misty musiała już poczuć wypływające z jej wnętrza soczki, które spływały potem po plecach czarnowłosej. - To... to było niesamowite, takie drapieżne... nie widziałam jego oczu ani twarzy, ale nie musiałam, by wiedzieć jak bardzo mnie pragnie. Wysunął się z moich ust, pozostawiając mnie taką wypiętą i zaczął podchodzić od tyłu, kierując go na rozdarcie w moich majteczkach...
Tanryn zadrżała wyobrażając sobie scenę tak sugestywnie opisywaną przez przyjaciółkę. Odwróciła usta tak by dosięgnąć jej ust i przez chwilę to zajęcie pochłonęło je całkowicie. Oderwała sie od nie w końcu i urywanym głosem teraz ona snuła opowieść dalej:
- Czułam jego język na piersiach.. a potem własny smak w ustach... a jego naprężona męskość... ocierała się o moje podbrzusze, tak niesamowicie potężna i gorąca! - Delikatne palce dziewczyny wsunęły się do wilgotnego wnętrza. Czuła wilgoć płynącą po jej dłoni:
- Nie chciałam dłużej czekać więc zachęcająco rozchyliłam dla niego uda i naparłam biodrami. Nie umiem tego wyjaśnić, ale jednocześnie byłam szalenie podniecona i przerażona myślą czy się zmieści... Ugryzł mnie w szyję, a potem przygryzł ucho i zdecydowanie naparł na wnętrze rozciągając i wypełniając. Och... Yelly, myślałam że to się nie uda, był taki ogromny! Słyszałam jęk jego przyjemności. To było cudowne, że dzieliłam to z kimś drugim. Czułam jak drżało jego ciało kiedy powoli centymetr po centymetrze rozciągał mnie po granice możliwości. Wpił się w moje usta i sedno mej kobiecości z mocą i siłą, a potem... - jęknęła podniecona wspomnieniami - potem zaczął się poruszać, pulsujacy i napierający. Coraz szybciej i szybciej - W miarę jak mówiła jej palce także poruszały się coraz prędzej i mocniej, nacierając na delikatne wnętrze blondynki - Smagał mnie ogonem po udach, a ja zupełnie straciłam kontrolę, drapałam go po plecach i krzyczałam, krzyczałam z niezwykłej rozkoszy, która gdzieś na krawędzi świadomości graniczyła z bólem.

Yelly jęczała, czując rozciągające ją paluszki i co elektryzowało ją jeszcze bardziej - słysząc jej słowa, przeszywające na wskroś i same w sobie prawie wywołujące dreszcze i skurcze. Pocałowała ją i nie odrywała się długo, poddając się niezwykle przyjemnym ruchom. Swoją drżącą dłoń skierowała niżej, sięgając do twardego guziczka przyjaciółki i zaczęła go intensywnie masować, podejmując swoją opowieść cichym, przepełnionym podnieceniem głosem, a co kilka słów przerywała jękiem, którego powstrzymać nie mogła.
- Zabolało, gdy się we mnie wbił. Bo on się wbił, nie wsunął. Aż pisnęłam. Także nie wiedziałam, że ból może podniecać, to wszystko takie... niesamowite. Rozciągnął mnie trochę bardziej od Alkalika, ale... oh Misty... on był taki długi! Czułam go głębiej niż wcześniej cokolwiek innego! Chwycił mnie mocno za pośladki, zacisnął na nich... Beczał tak śmiesznie, ochryple. Śmiałabym się, gdby nie to, że nagle się ruszył! I to jak! Wysuwał się prawie cały i wbijał znów, cały czas ocierając się o moje wnętrze całą swoją imponującą długością... Coraz szybiej i szybiej... Pozwalałam mu na wszysto, czułam, że to oddanie jest takie zwierzęce! A potem dał mi klapsa w pupę! Wtedy też zaczęłam krzyczeć, wciąż czując lekki ból, gdy wchodził cały... - dziewczyna oddychała głośno i głęboko, z trudem łapiąc każdy oddech. - Nie przerwał, nie zwolnił nawet, gdy dotarłam do niesamowitego spełnienia... zacisnęłam się na nim, a on wciąż to robił... Słonko... ja... chwilę potem byłam znowu... nie miałam siły by utrzymać się na rękach...
Krzyknęła cicho, przerywając i zaciskając swoje mięśnie na paluszkach Misty. Jednocześnie drugą swoją dłonią nie pozwoliła jej wyjąć ich z siebie.
Czarnowłosa czuła skurcze przyjaciółki, ale nie przerwała swoich poczynań. Sama też ponownie spływała sokiem nie mogła się jednak powstrzymać przed kontynuacją zwierzeń. To było takie podniecające!
- Doszłam... gdy położył sobie moje nogi na swoich ramionach. W tej pozycji czułam go jeszcze bardziej... jeszcze więcej... Wiłam się z rozkoszy, a on przekręcił się nie wysuwając ze mnie i teraz ja byłam na górze! Kochanie... ja nie wiem co się że mną działo. Jakbym oszalała. Miałam ochotę pochłonąć go całego... po za granice... Ból i rozkosz... rozkosz i ból nie do rozdzielenia, nie do zrozumienia - Westchnęła, pochyliła głowę i i na chwilę pochłonęła naprężony sutek Yelly i lekko przygryzła, potem zrobiła to odrobinę mocniej - a on tak całował moje piersi...
Blondynka pisnęła cicho, słuchając, prawie spijając z warg przyjaciółki każde wypowiadane przez nią słowo. Naparła mocniej na Misty, samej dzięki temu mogą sięgnąć dalej, ku gorącej dziurce skośnookiej, w którą wsunęła swoje paluszki.

- To takie cudowne, słoneczko... Takie przyjemne... mogłabym tak prawie wszystkich uszczęśliwiać... - westchnęła głośno. - Potem ze mnie wyszedł na chwilę, kładąc na plecach. Wtedy dopiero zobaczyłam jego twarz, roziskrzoną, podnieconą... widziałam teraz to co wcześniej tylko czułam... soki prawie ze mnie wytrysnęły, gdy znów mnie wypełnił i gestami kazał objąć za szyję i biodra... a potem się uniósł i mocno oparł o ścianę. Nawet jej nie czułam, gdy poruszył boidrami i wpił się w moje usta...
Mistery jęknęła czując działania Yelly na swoim wrażliwym punkcie. Naprała na na nią biodrami nie pamietała kiedy ułożyły się obok siebie obejmując i pieszcząc. Ich ciała splecione razem i wijące musiały stanowić niezwykły widok. Ich głosy, choć niezrozumiałe dla satyrów brzmiały ochryple i przepełniało je podniecenie:
- Nie wiem kiedy rozebrał mnie z gorsetu. Poczułam jednak kiedy ogonem wepchnął się w drugie miejsce... to było jak ostroga. To niesamowite, ale rozkosz zwiększyła się jeszcze bardziej! Oszalałam... chciałam by też poczuł rozkosz najwyższą, ale doszłam znowu zanim on to zrobił. Opadłam wykończona na jego pierś. Ciągle miałam go w sobie... takiego... ogromnego, rozciągającego moje ciało. Wypełniona... a potem się wysunął i uniósł mnie w górę. Podszedł do okna otworzył je i oparł mnie o parapet. Nogi mi drżały i byłam taka słaba, ze musiałam się go trzymać by się utrzymać w pionie. Pochyliłam się więc do przodu i wychyliłam przez okno a on wbił się we mnie jednym ruchem, gdybym nie była taka mokra i rozciągnięta to by się nigdy nie udało! I wtedy... - nachyliła się do uszka przyjaciółki - usłyszałam twój krzyk rozkoszy... to było cudowne wiedzieć, że przeżywasz w tej chwili to samo co ja...
- Ja też cię słyszałam... przez chwilę wyobrażałam sobie, jak satyr bierze twoje piękne, delikatne ciało... - nie zwolniła ruchów swojej dłoni. - Wtedy... doszłam. On miał otwarte okno... i wsuwał się we mnie bez opamiętania, dziko, zwierzęco... mogłam tylko go przyjmować, z całych sił próbując się utrzymać... Trzymał mnie za pośladki, a ten jego ogon... chlastał mnie mocno potęgując doznania... A potem... oh słoneczko, nie przestawaj... a potem wyniósł mnie na zewnątrz i położył na miękkim dachu tej swojej dziwnej chatki... było mi już wszystko jedno, czy ktokolwiek patrzy... było ciemno, a krzyku nie mogłam opanować, gdy znów zaczął brać to co mu dałam... całował mnie i przygryzał... Misty... ty też pragniesz tylko tak żyć...? Odlatywałam...

- O tak! To cudowne - Czarnowłosa jęczała poruszając biodrami w ruch palców przyjaciółki. Sama nie przerywała pieszczot - Ponownie mnie wypełniał, mocno, szybko, byłam taka słaba, ze nie miałam siły się ruszyć... tylko ściskałam ten parapet... a on nabrzmiewał i nabrzmiewał... och Yelly jak dobrze już nie mogę... och... - Okrzyk namiętności i wstrząsy przerwały wypowiedź dziewczyny. Przez chwilę drżała przytulając się do blondynki. Potem ponownie jej zręczne palce podjęły podniecający taniec a usta swoją historię. Chciała by Yelena też poczuła tę samą przyjemność:
- Jęczałam i krzycząłam na przemiam i nawet nie pomyślałam, że ktoś by się mógł zainteresować tym co robimy. Świat rozpadł się na kawałki i nie istniał, było tylko to co mi robił wbijając jednocześnie palce w moje pośladki. Poczułam jego orgazm... uderzył we mnie jak wulkan, to ponownie pchnęło mnie ku spełnieniu... to było cudownie... i było tego tak wiele że nie mieściły się w środku i ciekły po moich udach... uwielbiam ten moment kiedy wlewają we mnie swoje soki, a ty? - szepnęła zmysłowo pieszcząc cały czas przyjaciółkę.
Yelly była już na granicy, jęcząc, wijąc się mówiła z wielkim trudem:
- Uwielbiam... bardzo mnie podniecają... ich gorąco, lepkość... i to jak tryskają mocno do mojego wnętrza... - krzyknęła, zaciskając się na palcach Misty i przez chwilę milcząc; podjęła dopiero po chwili, szepcząc już tylko. - Nawet nie wiem jak długo to trwało... krzyczałam i on chyba też, powiększając się we mnie i powiększając... myślałam, że mnie rozsadzi... Nie dbałam o to, że wszyscy mogą mnie widzieć... Doszłam, gdy poczułam jego ogon napierający pomiędzy... moje pośladki... chyba tylko na to czekał, bo wtedy nabrzmiał tak bardzo... i zalał moje wnętrze... cudowne jest to jak wolno ściekają... i ich smak... och słoneczko... Będziemy to robić prawda? Będziemy dawać przyjemność...?
- Dawać i brać ile tylko się da - Tanryn położyla się na plecy rozkładając szeroko ramiona - To lepsze niż najwspanialsza magia! Nigdy nie sądziłam, że coś może być tak... wszechogarniające, potężne i jednocześnie tak słodko cudowne!
 
Sekal jest offline  
Stary 26-08-2010, 21:09   #12
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Lato trwało w swojej pełni, ogrzewając wszystko ciepłymi promieniami słońca. Dziewczyny w końcu podniosły się, doznawszy kolejnych mocnych przeżyć. Tym razem jednak zadecydowały, że najwyższy czas opuścić miłe towarzystwo satyrów i wyruszyć dalej. Skuszone opowieścią o bogini, ale kto oparłby się takiej pokusie? Na pewno nie one, poszukujące na świecie rzeczy innych niż większość ludzi. Spakowały więc trochę lekkich ubrań do plecaczków, których użyczyły im satyry, rozczarowane i szczerze zasmucone ich odejściem. W końcu doszli do wniosku, że rusałki są dalece lepsze od nimf, wybierających tylko jednego z nich i znikających przed świtem. Napełniły jeszcze brzuszki, ubrały kilka zwiewnych fatałaszków i ruszyły we wskazanym kierunku, bez obaw wchodząc pomiędzy stare, piękne drzewa.

Las poza swoim wiekiem nie różnił się wiele od tych, które już znały, przynajmniej z dzieciństwa. Był najwyraźniej także ogromny, bowiem przemierzały go od dwóch godzin, cały czas kierując się w jednym, jak im się wydawało po położeniu słońca, kierunku. I nic nie wskazywało na to, że zbliżają się do jakiejś świątyni. Nogi zaczynały boleć, chociaż sandałki które nosiły były butami bardzo dobrej jakości i podeszwa chroniła delikatne stópki. Tylko, ze kamyczki lub małe igiełki wciąż dostawały się pod stopę, małe gałązki zaczepiały o łydki, a nieprzystosowane do długich wędrówek ciała powoli miały dość. Niewiele jednakże złych emocji było, zawsze mogły się zatrzymać, by raczyć się albo leśnymi owocami, albo tym co na drogę dostały od satyrów. I już zbliżało się popołudnie, które oznaczałoby powrót w celu uniknięcia nocowania w środku lasu, gdy pojawiła się niewielka, błyszcząca istotka, unosząca się w powietrzu i machająca skrzydełkami.



Pisnęła coś cichutko, zbyt cichutko, by zrozumieć słowa, ale sens stał się jasny, gdy machnęła swoją malutką rączką, by podążały za nią i odleciała, oglądając się co chwilę. Płynęła w powietrzu niczym motylek, poruszając różowymi skrzydełkami, a jej ubranka wydawały się jeszcze bardziej zwiewne od tych, które dziewczyny założyły na siebie. Nie było trudno za nią podążać, gdyż często zwalniała i czekała na nie, prowadząc sobie tylko znajomą ścieżką. Las jednakże zaczynał się zmieniać, starzeć i wciąż pięknieć. Olbrzymie dęby stały na pięknych, kwietnych polanach. piękne krzewy porastały kolorowymi pąkami, śpiewały niezliczone ptaki a smukłe zwierzęta przemykały na granicy wzroku, obdarzając je często ciekawskimi spojrzeniami. To była na pewno domena kogoś pięknego, kogoś kto uwielbiał się takim samym pięknem otaczać! Słyszały trochę o driadach czy nimfach, tutaj musiała zaś mieszkać ich pani.

Po godzinie takiego lekkiego marszu, podczas którego bardziej rozbolały je obracające się wciąż na boki szyje niż nogi, stąpające po mięciutkim mchu i trawie - dotarły wreszcie do czegoś, co można było nazwać świątynią. Najpierw pojawiły się dwa rzędy wysokich, kamiennych kolumn, prowadzących prosto przez olbrzymią polanę aż do budowli wybudowanej z podobnego materiału. Nie była olbrzymia, obie w swoim życiu widziały świątynie większe, ale za to ta miała w sobie naturalne, olśniewające piękno. Pokryta żywym bluszczem i pięknymi kwiatami pięła się na sześć metrów w górę i wiele na długość. Ale nie to zwracało najbardziej uwagę, a płaskorzeźby, którymi była pokryta. Przedstawiały one kobiety i mężczyzn różnych ras, pięknych i zazwyczaj całkiem nagich. Każde z nich w zmysłowej pozie, a wiele połączonych jeszcze we wspólnej ekstazie. Ich twórca musiał być kimś niezwykłym.

Stworzenie, które je tu przyprowadziło odleciało na bok, a przed nimi stanęło otworem rzeźbione wejście do środka. Nieco niepewnie zagłębiły się w środku, dostrzegając tam podobne zdobienia, a także wiele otworów, przez które wpadało słoneczne światło. Kamienne posadzki stukały przy każdym kroku, a one same miały wrażenie, że zagłębiają się w jakąś miękką, wilgotną mgiełkę, przyjemnie owiewającą i przylepiającą się do ich prawie odsłoniętych ciał. Wszystko to zblakło, gdy ujrzały wreszcie panią tego miejsca, siedzącą w największej z komnat i śmiejącą się do nich w przerwach pomiędzy zmysłowym przegryzaniem owoców z kiści, którą trzymała w wyciągniętej dłoni. Była absolutnie piękna i podobnie jak one, zupełnie nie wstydziła, ba, chwaliła się nawet swoją nagością - ubrana tylko w gorsecik, który rozsupłała do połowy, a także buty z niezwykle wysokim obcasem, który podkreślał długość jej nóg.


Gestem kazała im podejść bliżej i odezwała się głosem tak zmysłowym, że po delikatnych ciałach przeszedł dreszcz przyjemności.
- Wreszcie jesteście... obserwowałam was...
Wstała i stukając obcasami, podeszła bliżej. Była wysoka, Misty prawie bez schylania się mogłaby objąć ustami jej pierś.
- Bardzo mi się podobacie... jesteście takie chętne... ja jestem Sharess, bogini przyjemności i pożądania...
Przejechała palcami po policzku Yelly, wciąż uśmiechając się.
- Dam wam moc, jeśli obiecacie mi, że będziecie dawać innym radość tymi cudownymi ciałami, jakimi was obdarzono... Ale najpierw musicie udowodnić, że chcecie... i umiecie...
Zachichotała radośnie, jak małe dziecko, które otrzymało nową zabawkę. Jedna ze ścian świątyni zniknęła, ukazując polankę, gdzie na kamieniu siedział jakiś chłopak, dźgając wodę małego strumyczka długim patykiem.
- On nigdy nie przeżył jeszcze przyjemności. Jest romantykiem, lubiącym patrzeć w gwiazdy i otrzymywać delikatne pocałunki. Ale wstydzi się nagości, swojej i cudzej... oraz ucieka przed bardziej namiętnym, bardziej kierującym się na jego męskość dotykiem... - dała chwilkę, na przetrawienie tych słów. - Chciałabym, byście dały mu rozkosz, o jakiej jeszcze nie śnił. Uważajcie, jest bardzo płochliwy...

Pstryknęła palcami i już były tam, tuż przy nim, mogąc mu się lepiej przyjrzeć. Siedział do nich bokiem i wyraźnie nie zauważył. Z naburmuszoną miną oddawał się swojemu zajęciu. Ogólnie można go było określić słowami "niebrzydki chłopak, ale bynajmniej nie piękny". Średniego wzrostu i budowy nie wyróżniał się jakoś szczególnie, może prócz krwisto czerwonej, ekstrawaganckiej szaty, którą pokrywały złoto - czarne zdobienia. Pod nią znajdowała się jeszcze jasna koszula i ciemne spodnie, na stopach długie buty. Zaś kij, którym dźgał wodę z bliska wyglądał bardziej na magiczny kostur, tyle, że pozbawiony całej magiczności. Chłopak, na oko dziewiętnastoletni, dojrzał je wreszcie, szeroko otwierając zdumione oczy.


===========================


Chłopak powoli się chyba odprężał, nawet tylko troszkę zadrżał, gdy jasnowłosa ściągnęła z niego płaszcz. Jeszcze przez chwilę dotykał Misty, tyle, że wystarczyły jej ostatnie słowa, by natychmiast się poderwał i znów sięgnął do swojej torby. Ku wielkiemu zdumieniu obu dziewczyn, wyjął stamtąd stolik, który nakrył obrusem w kratkę, taboreciki, talerze, sztućce, kilka paczuszek z pachnącym jeszcze i świeżym jedzeniem oraz wazon z wodą i kwiatami. Zarumieniony wciąż podsunął im krzesełka.
- Chociaż na tyle się przydam... Bo tak... kupiłem tę torbę niedawno... A wyprowadzić... - dukał strasznie, co chwilę tracąc wątek - No bo ja też się zgubiłem... Słyszałem, że w tym lesie mieszka piękna i dobra bogini, ale nie udało mi się jej znaleźć...
Zrobił smutną minę, ale po chwili podniósł wzrok, rozdziawiając buzię. W końcu spotkał dwie piękne dziewczyny, dlaczegoby one nie mogły być boginiami? Tylko liczba mu się wyraźnie nie zgadzała. Mistery patrzyła jak chłopak wyciąga z worka kolejne rzeczy a jej oczy otwierały się coraz szerzej w wyrazie bezgranicznego zdumienia:
- Ojej - powiedziała rozbawiona - Naprawdę jesteś niesamowicie zorganizowany.
Klasnęła w dłonie siadając na podsuniętym jej krześle i pokręciła głową w zachwycie, zwłaszcza na widok wazonu pełnego kwiatów:
- Cudownie! Po prostu cudownie! Dlaczego szukasz bogini? - Rzuciła mimochodem.
- Bo... bo... sam nie wiem czemu...
Chłopak przez chwilę oglądał czubki swoich butów.
- Nigdy mi się nic nie udaje i nic nie umiem... może mogłaby mi jakoś pomóc...
Yelly była tak samo zaskoczona jak jej przyjaciółka. Usiadła na krzesełku tak niepewnie, jakby się spodziewała, że okaże się tylko iluzją. Natomiast to co mówił... na prawdę trzeba było mu pomóc!
- Ojejku, czemu mówisz takie straszne rzeczy? Przecież znasz magię, jesteś przystojny... masz magiczną torbę... czego chcieć więcej?
- Właśnie - Tanryn pokiwała głową - Do tego jesteś chyba zdrowy... bo jesteś? - Popatrzyła uważnie na chłopaka próbując dopatrzyć się w nim jakichś poważnych problemów natury zdrowotnej.
- Jestem... - nie podnosił wzroku, ale usiadł na jednym z taborecików, podpierając głowę dłońmi - Ale co to za życie, takie bez szczęścia? Chciałbym mieć kogoś, z kim mógłbym chodzić na długie spacery trzymając ją za rękę, z kim chciałbym spędzać każdą chwilę i rozmawiać o wszystkim... Teraz nie mam nic i nawet nic nie umiem!
- Czyli już próbowałeś tak? Znaczy chodzić z kimś na spacery i rozmawiać? - Tanryn rozsiadła się na tyle wygodnie na ile to było możliwe na małym taboreciku. Podparła dłonią brodę i popatrzyła z uwaga na chłopaka.
- Znaczy... rozmawiać... i chodzić... ale to nigdy nie wychodziło... nigdy nie było tak idealnie...
Jakby się tak zastanowić, zaczynało robić się żałośnie. Chłopak tego nie zauważał, wyglądając, jakby bliżej mu było do płaczu niż czegokolwiek innego.
- Wiesz... - czarnowłosa dziewczyna popatrzyła na niego z zastanowieniem - by coś było idealne trzeba nad tym ciężko pracować. Nic nigdy nie wychodzi od tak po prostu bo tego chcemy. Po za tym czyż nie jest najważniejszą rzeczą, by to co robisz było istotne także dla tej drugiej osoby? Może prawdziwym szczęściem nie jest samemu odczuwać szczęście, ale dawać szczęście innym i z tego czerpać swoją własną radość? Może powinieneś bardziej skupić się na oczekiwaniach drugiej osoby niż na swoich własnych? Dać jej to czego pragnie, a potem ona także zechce uszczęśliwić Ciebie...
- A skąd ja mam wiedzieć czego ona pragnie?! Nawet jak mówi jedno to potem robi drugie i ucieka!
Chłopak podniósł się wzburzony, jakby zirytowany, chociaż nie wydawał się słuchać z pełnym skupieniem.

Dziewczyna westchnęła. Na szczęście zadanie, które wyznaczyła i Sharess było dużo prostsze niż przemówienie temu dziwakowi do rozsądku. Popatrzyła na Yelly znacząco. Musiały go w jakiś sposób unieruchomić zanim przystąpią do działania. Inaczej jeszcze by się wyrwał i uciekł. Może powinny mu dać czymś po głowie? Utrata przytomności pozwoliła by im go związać, a może dodatkowo porządny wstrząs poprzestawiałby coś w jego głowie? Tylko by mu to wyszło na zdrowie.
- Już nic nie powiem na ten temat - powiedziała na głos - proszę siadaj z nami. Może opowiesz nam skąd pochodzisz? Masz jakąś rodzinę? A może znasz jakieś ciekawe historie?
Yelly patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem, wymieniając spojrzenia z przyjaciółką. Skąd on się wziął?! Zaczynała też rozumieć skalę wyzwania, bowiem Elianowi wszystko nie pasowało i było złe, z nim samym na czele. Szkoda, że zmienić się ochoty nie miał. Blondynka nachyliła się nad uszkiem Misty, szepcząc cichutko.
- Przedłużanie tego będzie ciężką próbą. To najnudniejszy mężczyzna na świecie!
Uśmiechnęła się promiennie do chłopaka.
- Spotkałeś kiedyś... rusałki?
Miała nadzieję, że jej towarzyszka nie wybuchnie śmiechem. Chłopak już się rozkręcał w swojej złości, gdy nagle załapał, że temat został zmieniony. Pogubił się, nieco głupawo przyglądając się dziewczynom.
- Eee... nie podróżowałem wiele... nic ciekawego... służyłem tylko trochę w wojsku... i nie widziałem nigdy rusałki. Raz... nimfy, gdy kąpały się nad jeziorem... były takie piękne, gdy się nachylały i prały delikatne ubrania...
- Byłeś żołnierzem? Musisz być strasznie odważny - Popatrzyła na niego z głupawo zachwyconym wyrazem twarzy - Nie wiedziałam, że nimfy piorą ubrania... nie sądziłam, że w ogóle jakieś noszą...
Yelly szturchnęła Misty łokciem, wstając ze stołeczka z cały czas takim samym wyrazem na twarzyczce. Zrobiła maślane oczy.
- Ojej, zabiłeś kiedyś kogoś? Bohaterze! Misty... oczywiście, że noszą! My też nosimy, a przecież jesteśmy rusałkami... oj...
Popatrzyła na chłopaka spłoniona, tak jakby niechcący wyjawiła ogromną tajemnicę. Podwójny atak wychwalający jego męskość sprawił, że nawet nie zareagował na słowa o rusałkach. Albo wręcz zareagował, ale inaczej niż słowami, bo lico jego zrobiło się różowe, a i musiał inaczej usiąść, rozochocony widokiem i mową dziewczyn. Zaczął opowiadać, jak to wstąpił do wojska jeszcze jako początkujący czarodziej i przydzielono go na statek, gdzie walczył z piratami i stworami. Niestety robił to dość flegmatycznie, a w opowieści było więcej o niedobrym jedzeniu i rzyganiu niż o owej walce, która gdzieś tam została wspomniana kilkoma słowami. Obie wiedziały, że jak zaraz czegoś nie wymyślą, to usną albo umrą z nudów i nici będą z nagrody. Yelena chodziła przez chwilkę, ale opowieść była tak nudna, że w końcu usiadła na stołeczku, który sobie ustawiła przed Elianem. Założyła nogę na nogę, wymownym, powolnym ruchem i zaczęła poprawiać swoją kusą spódniczkę, prawie nie zakrywającą jej ud. Cały czas wpatrywała się w niego z uwielbieniem i uśmiechała uroczo.

Tanryn korzystając z okazji.że skupiony na siedzącej przed nim i spoglądającej jak w obraz blondynce chłopak nie zwraca na nią takiej uwagi, ostrożnie wzięła dzban z wodą, który okazał się zadziwiająco ciężki, podeszła cicho od tyłu i walnęła go nim z całej siły w głowę. W połowie słowa Elian urwał swą koszmarną opowieść i zwalił się na ziemię. Kwiatki ułożyły się wokół mokrych włosów w idealną kompozycję.
- Szukaj jakiegoś sznura w jego sakwie. Skoro wyciągnął z niego stolik musi mieć tam wszystko - powiedziała ciągnąc młodego maga w kierunku trzech dogodnie usytuowanych drzew - i jakiś solidny nóż do jej pocięcia - wysapała szarpiąc się z bezwładnym ciałem.
Srebrzysty, czysty i bardzo wesoły śmiech rozniósł się nad polaną, zaraz po czynie Misty, która męczyła się dłuższą chwilę z przeciągnięciem Eliana ku drzewom. Potem były jeszcze radosne brawa, aż w końcu bogini umilkła, najwyraźniej wciąż je obserwując! Yelly bez problemu znalazła linki, sznurki czy nawet grube konopne liny, ale sporo się namęczyły, zanim chłopak był odpowiednio skrępowany i przywiązany. Otworzył oczy z bólem wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
- Co... co się stało?
- Coś Ci upadło na głowę - Powiedziała Tanryn poważnym tonem - To potrafi zmienić perspektywę... Teraz się tobą zajmiemy. Pomożemy. Zobaczysz jak z tobą skończymy zupełnie zapomnisz o bólu głowy. Prawda Yelly?
Blondynka pokiwała głową. Było oczywiste co mają zrobić, toteż już w trakcie krępowania, zsunęła z siebie bardzo delikatne majteczki, teraz zawieszając je sobie na wskazującym palcu i pokazując Elianowi. Minę miała tak samo poważną jak Mistery, która uklękła przy nim i zaczęła rozsznurowywać troki jego spodni. Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że nie będą w stanie zsunąć mu spodni do końca, bo przywiązane do drzew nogi rozsuwały się nieznacznie na dole.

- W sumie nie musimy ich zdejmować całkowicie - powiedziała szybko kończąc rozwiązywanie i opuszczając w dół rozchylone poły:
- I co my tu mamy...
A miały niewiele. Chłopak szarpał się i próbował wyrwać, spanikowany nie na żarty. A to jednocześnie wpływało na jego przyrodzenie, które było malutkie i ukryte gdzieś pośród gąszczu włosków.
- Tak nie wolno! Czemu jestem związany?! Wypuście mnie!
Tanryn zdjęła sukienkę i pochyliła się nad nim. Zbliżyła twarz do jego a dłoń położyła na piersi:
- Nie bój się nie zrobimy Ci nic złego, ale widzisz... jesteśmy zdesperowane. Zostałyśmy zaklęte. Nie będziemy się mogły wydostać z tego lasu do momentu gdy nie zrobimy tego z mężczyzną, a ty jesteś jedynym jakiego udało nam się spotkać od kilkunastu dni... - Prawie uwierzyła w swoją historię i do jej oczu napłynęły łzy, a potem spłynęły po policzkach i upadły na twarz Eliana. Misty była urodzoną aktorką! Yelena także zaczęła się rozbierać, ale znacznie wolniej, jakby niepewnie. Pod cieniutką bluzeczką i spódniczką nic już nie miała. Zbliżyła się do chłopaka.
- To... my nigdy jeszcze tego nie robiłyśmy... ale teraz musimy...
Powoli zaczęła rozpinać jego koszulę. Chłopak, porażony tym co widział i słyszał, przestał się szarpać, chociaż z jego twarzy przerażenie nie zniknęło.
- Ale... to nie da się inaczej? Czy to była klątwa? Ją można odczynić... ja mogę was wyprowadzić z lasu! W końcu na pewno się nam uda...
Niestety dla niego, jego męskość zaczynała reagować zupełnie niezależnie od tego co by chciał, twardniejąc i unosząc się powoli. Wciąż nie wyglądała imponująco, ale w końcu to nie dziewczyny musiały tu doznać przyjemności...
Blondynka wywróciła oczami, ale tak by Elian tego nie widział. Co z niego był za mężczyzna?! Zostawiając ewentualną wymianę uwag przyjaciółce uklęknęła obok niego na miękkim mchu i nachyliła się, otwierając usta i delikatnie obejmując nimi jego maleństwo. Jeśli to go nie przekona to nie miała pojęcia cóż takiego mogło. Mocne więzy to był zdecydowanie dobry pomysł! Zaczęła powoli poruszać głową. Tymczasem Mistery by skończył gadać i marudzić pocałowała go w usta, wsuwając koniec języka do środka i delikatnie dotykając jego języka. To zdecydowanie zmusiło go do milczenia. Męskość natychmiast powiększyła się do maksymalnego rozmiaru, pulsując i podrygując, tak jakby ta pieszczota to było coś całkowicie nowego dla chłopaka. Na pocałunek odpowiedział, chociaż niezdarnie i niemrawo, co jednakże mogło być spowodowane tym, co robiła mu Yelly. Jęk został stłumiony, ale i bez tego jasnowłosa wiedziała, że jeszcze kilka ruchów i będzie po wszystkim. Yelena nie chcąc ryzykować "niezaliczenia" tego zadania, oderwała się od przyrodzenia chłopaka. Swoją dłoń już na początku trzymała pomiędzy udami, dzięki czemu teraz mogła usiąść na nim, delikatnie skierować w siebie, pochłaniając bez oporów. Czarnowłosa zaś pieściła jego nagą pierś jednocześnie z wielkim zaangażowaniem oddając się pocałunkom. Dobrze, że w końcu zaprzestał oporu. Nie mogła zrozumieć jak ktoś mógł nie lubić czegoś tak przyjemnego? Elian zdecydowanie zaczynał lubić, gdy nagle było po wszystkim. Wystarczyło kilka powolnych ruchów blondynki, by eksplodował z nagłym jękiem i zaciśnięciem szczęk, prawie przy tym nie gryząc w język skośnookiej. Opadł wyraźnie z sił, drżąc, niezdolny do jakiejkolwiek obrony.
- Moja przyjaciółka już jest wolna, ale ja jeszcze nie - Powiedziała Tanryn spoglądając na niego z nadzieją - Jeśli rozetnę Ci więzy zrobisz to ze mną z własnej woli?
- Ale... ale ja nie wiem jak... i to się nie godzi... przecież nie mamy ślubu... nawet się nie znamy! - Elian nagle znalazł energię na kolejną dyskusję - Co jeśli... jeśli będziecie miały po tym dzieci? Tato mi opowiadał, że w taki sposób można najłatwiej... znaczy spłodzić... nie będę mógł się ożenić z dwoma dziewczynami, mimo, że jesteście takie piękne...
Mistery poddała się, westchnęła głęboko i popatrzyła na siedząca nadal na chłopaku Yelly:
- Zamienimy się miejscami kochanie?
Blondynka wstała, nie znajdując w tym co zrobiła zbyt wiele przyjemności. Zwłaszcza po tym, jak znów się odezwał. Zrobiła po prostu miejsce swojej przyjaciółce i sama pocałowała chłopaka, próbując go uciszyć, a skośnooka za pomocą dłoni ponownie pobudziła go do "życia", a potem usiadła i zaczęła taniec. Nie było w tym tej radości, którą odczuwała z satyrami. Było jej żal Eliana. Nie miał pojęcia ile tracił przyjemności. Miała nadzieję, że to co stało się dzisiaj da mu do myślenia i choć nieznacznie zweryfikuje jego skostniałe poglądy. Miała nadzieję, a tymczasem po kilku ruchach znowu było po wszystkim. Podobnie jak Yelly nie zdążyła zaznać własnego zaspokojenia. Za to, gdy tylko poczuła w sobie jego spełnienie, świat zniknął na chwilę. Zadanie było wykonane, albo nawet boginka miała już dość, stwierdzając, że chłopak zdecydowanie nie rokuje żadnych nadziei.


========================


Zanim jeszcze zorientowały się, co się dzieje, już plusnęły do przyjemnie chłodnej wody niewielkiego jeziorka. Znalazły się przy jego brzegu, nawet siedząc woda sięgała tylko do ich piersi, łagodnie je obmywając. Plecaczki wylądowały na brzegu nieopodal. Za to widok, który miały przed oczami był przepiękny i niewiarygodny jednocześnie.


Wodospad szumiał głośno, co było niezwykłe przyjemną muzyką po wywodach Eliana. Podobnie jak cudownie dźwięczny śmiech Sharess, która wyłoniła się z wody, zupełnie naga. Skinęła na nie zapraszająco, odrzucając do tyłu swoje piękne, złote włosy.
- Doskonale, moje drogie, doskonale! Byłyście wprost cudowne... zwłaszcza, że sama się nie spodziewałam, że będzie aż tak... niereformowalny. Zostawiłam mu na pamiątkę te ubranka, w których byłyście. By nie zapomniał tego... głębokiego i przerażającego przeżycia.
Roześmiała się głośno i radośnie, powoli pływając w wodzie, która im dalej od brzegu tym głębsza się robiła, umożliwiając swobodne pluskanie, mycie i pływanie.
Yelly szybko podniosła się, pełnym ulgi wzrokiem dziękując bogini za tę interwencję. Weszła głębiej w wodę, obmywając się z tego, co zostawił w niej Elian i co nie do końca się jej podobało w tym przypadku. To wszystko... było takie przyjemne! Jak można było niweczyć to takim postępowaniem, jakie prezentował chłopak? Oby niewielu takich spotkały na swojej drodze!
- Mam nadzieję, że w przyszłości doceni to, co dla niego zrobiłyśmy!
- Nie liczyłabym na to za bardzo - Mistery pokręciła głową - Ciekawe czy ktoś mu tak strasznie namieszał w głowie czy zawsze był taki dziwny?
Nie czekając na odpowiedź ruszyła za przyjaciółką zanurzając swe ciało w rozkosznie chłodnej wodzie.
Gdy już się obmyły, boginka podeszła blisko, obejmując je czule i całując, namiętnie, głęboko i elektryzującą. Najpierw jedną, a potem drugą, poświęcając im dokładnie tyle samo swojej uwagi. Cudowne oczy błyszczały, gdy patrzyła w ich twarzyczki.
- Będziecie moimi idealnymi kapłankami... Chcecie prawda? Dawać przyjemność... każdemu, kto według was na nią zasłuży... - sama się rozmarzyła, a musiała wyobrażać sobie coś niesamowicie przyjemnego, bowiem aż jęknęła - W zamian otrzymacie moc... magiczną moc... dowolnego żywiołu lub rodzaju. Możecie sobie wybrać... woda, ogień, duch... wszystko co tylko przyjdzie wam do głów! Ale tylko jedno. Po jakimś czasie będziecie w tym tak samo dobre jak w dawaniu przyjemności... i braniu jej.. to też jest bowiem bardzo ważne. Zapomnijmy już o biednym Elianie, on najwyraźniej nie zasługiwał.
Wciąż je obejmowała, ciekawie się przyglądając i czekając najwyraźniej na odpowiedź. Yelly wymieniła spojrzenie z Misty, wciąż jeszcze drżąc od tego niesamowitego pocałunku. A potem przełknęła ślinę i odpowiedziała.
- Chciałabym umieć kontrolować powietrze...
Mistery zastanowiła się chwilę:
- A mogłabym potrafić pomagać tym, którzy chcą coś zmienić w swoim wyglądzie? Sprawić by coś co zostało uszkodzone znowu było takie jak przedtem?

Bogini zamruczała, rozmyślając przez chwilę nad tymi propozycjami. Potem skinęła głową.
- Yeleno otrzymasz moc władania powietrzem, wiatrem, pogodą i błyskawicami. Mistery, otrzymasz moc wpływania na wszystkie istoty żywe, które według twojego uznania będą tego potrzebować lub które zmienić po prostu zechcesz. W przypadku większych zmian, będą musieli przyjąć twój pocałunek, lub nawet coś znacznie więcej, aby moc mogła zadziałać, nigdy też nie zadziała, gdy tylko oni będą tego chcieć, a także gdy wyprą się przyjemności i wiary we mnie. Radzę potrenować na małych zwierzakach.
Mrugnęła, pod koniec mówiąc to zupełnie żartem. Uśmiechała się słodko.
- Stanie się to, gdy tylko opuścicie to miejsce. Czy życzycie sobie czegoś jeszcze? W zamian za ciężkie przeżycie z Elianem, spełnię dowolne życzenie... w granicach rozsądku oczywiście.
Mistery popatrzyła na Yelly i w ich oczach pojawiła je jedna myśl. Skośnooka popatrzyła na boginię i lekko niepewnie zapytała:
- Czy... mogłybyśmy dostać księgę Moleny w miniaturze? Tak mało jeszcze umiemy...
Sharess roześmiała się i w nagrodę ponownie pocałowała czarnowłosą.
- Moje niegrzeczne kapłanki! - wykonała jakiś gest w powietrzu i w jej dłoni znalazła się normalnej wielkości, cieniutka książeczka - Wydaje się mieć tylko jedną stronę, ale wystarczy ją przerzucić, by pojawiały się następne. Nie zadziała na nią ani zwyczajny ogień, ani woda, ani brud. Studiujcie ją pilnie... A skoro mam tak dobry nastrój, dostaniecie także sakwę, podobną do tej, którą posiadał Elian.
Yelly wzięła od niej książkę, rozradowana niezmiernie.
- Dziękujemy! Będziemy... będziemy najlepszymi kapłankami!
Zarumieniła się, dopiero po tych słowach uświadamiając sobie co to tak na prawdę oznaczało.
Tanryn objęła spłonioną przyjaciółkę i ucałowała ją w policzek:
- Dziękujemy Pani. Poznanie Ciebie i miłości cielesnej to najwspanialsza rzecz jaka spotkała mnie w życiu. Nigdy nie sądziłam, że można być tak szczęśliwym i spełnionym. Satyry są takie kochane. Nie rozumiem dlaczego nimfy odwiedzają ich tak rzadko...
- Ależ nie ma za co, moje kochane. Cudownie jest wiedzieć, że tak piękne i chętne dziewczyny będą szerzyć przyjemność. A nimfy... nimf nie ma w tym lesie. Są driady, ale one nie oddalają się od swoich drzew. Te, które spotkali... powiedzmy, że też potrzebuję trochę rozkoszy, a muszę odwiedzać nie tylko satyry... Ale, kochanie, nie mów, że po tym... nieszczęściu w męskiej skórze... jesteś spełniona - zachichotała.
Czarnowłosa uśmiechnęła się słysząc słowa bogini. Nic dziwnego więc że byli oni tak niezwykle wyszkoleni i cudowni skoro przybywała do nich sama Sharess... Ostatnie słowa natomiast, przypominające o spotkaniu z Elianem wywołało lekki smutek, który jednak szybko zniknął z jej twarzy:
- Nie Pani. to spotkanie pozostawiło po sobie uczucie pustki i niezaspokojenia. Już nigdy nie zrobię tego z kimś, kto nie będzie w stanie docenić mojej sztuki i odwzajemnić się radością i chęcią wspólnych przeżyć.
Yelly przytaknęła przyjaciółce, mocno się do niej przytulając.
- Ja także nigdy tak nie zrobię. Tylko obopólne przeżywanie przyjemności prowadzi do szczęścia. Naprawdę dziękujemy, także za tę lekcję.
Bogini uśmiechnęła się wdzięcznie.
- W takim razie żegnajcie i jednocześnie miejcie świadomość, że zawsze patrzę. Cieszcie się życiem i bierzcie je całymi garściami... - ściszyła lekko głos - ...zwłaszcza w tych sprawach. Spełnienie na pewno znajdziecie bardzo szybko, no i zawsze macie... siebie.

Machnęła dłonią i świat znów zniknął, zamieniając się w małą polankę na skraju lasu, pokrytą niezwykle miękkim i przyjemnym mchem. Obok leżały ich rzeczy, i chociaż one same wciąż były nagie, to najwyraźniej teleportacja wysuszyła je z wody. Yelly położyła się na ziemi, rozkładając ręce na boki.
- To było niesamowite... - podniosła się nagle na łokciach i uśmiechnęła - Wypróbujemy czy nasze nowe moce działają?
- Może ty - Mistery uśmiechnęła się - ja nie chciałabym w tobie zmienić absolutnie niczego. Chyba że popróbowałabym jak mówiła Sharess na jakichś zwierzakach, ale wtedy musiałabym je szybko przywrócić do poprzedniego wyglądu. Myślę, że zwierzęta i natura nie lubią zmian...
- Nie chciałabyś, bym miała większe piersi? - zachichotała i zarumieniła się jednocześnie, słysząc komplement. - Musisz popróbować... co jeśli zamiast poprawić, coś w kimś popsujesz?
Usiadła, rozglądając się dookoła. Sama nie wiedziała do końca co robi, ale wyciągnęła dłoń, kierując ją na listki pobliskiego krzaczka. Poruszyły się, poruszone stworzonym z niczego wiatrem.
- To... to jest niesamowite! I nie potrzebujemy do tego niczego! Jesteś teraz lepsza od innych magów ze swojego kraju!
- Zobaczymy co jestem w stanie zrobić - czarnowłosa z pewnym niedowierzaniem co do swoich umiejętności dotknęła dłonią sunącego po liściu ślimaka, na swoim grzbiecie niosącego solidną brązową skorupę. Za jej dotknięciem kolor zmienił się nagle, a przestraszone stworzenie schowało się szybko w swoim nowym różowym domku. Dziewczyna roześmiała się radośnie:
- Działa! Ach Yelly to działa! - Wstała szybko i zaczęła podskakiwać jak młody źrebak na przyjemnie miękkiej ściółce.
Blondynka uśmiechnęła się widząc wyczyn towarzyszki, a potem skupiła na tym ślimaku, unosząc go lekko w powietrze i zmuszając do szybowania w powietrzu. Chichotała przy tym strasznie.
- Cudowny ślimaczek! Nie uważasz, że byłoby na świecie piękniej, gdyby wszystkie takie były?
Delikatnie posadziła go na liściu, gładząc po skorupce.
- Ciekawe jak wielkie będą mogły być nasze możliwości! Myślisz, że będę mogła sprawić, byśmy latały?
- Jeśli ma być bez ograniczeń to kiedyś powinnaś być w stanie podnieść całe miasto - Tanryn roześmiała się. Oglądanie latającego różowego ślimaka było takie zabawne, ale pewnie nie dla niego zmitygowała się szybko, dotknęła skorupiaka ponownie i po chwili całkiem zwyczajny ślimaczek znowu ruszył w drogę po swoim liściu. Yelly wstała i objęła przyjaciółkę, składając czuły pocałunek na jej pięknych wargach.
- Jeśli kiedyś spotkamy Molenę, musimy jej podziękować. Jestem taka szczęśliwa! Nawet to, że nie wiem w którą stronę powinnyśmy iść mi nie przeszkadza. Pójdziemy przed siebie? Czy może najpierw powinnyśmy się ubrać?

Zachichotała, jeszcze raz całując czarnowłosą, która odwzajemniła jej pocałunek, jednocześnie przytulając się do przyjaciółki:
- Cudownie że jesteś... - Szepnęła jej do uszka.
- I ty także... - Yelena także szepnęła - ale jak będziemy to kontynuować to zapragnę tego spełnienia natychmiast...
- Nie mam nic przeciwko... - Tanryn przygryzła delikatny płatek - Nie masz ochoty zetrzeć z siebie wspomnienia o Elianie? By zblakło zastąpione czymś znacznie przyjemniejszym?
- Oczywiście, że chcę... - Yelly przejechała opuszkami palców po idealnej talii przyjaciółki - Zastanawiałam się nawet, jakie jeszcze istoty mogą kryć się w tym lesie... Zawsze chciałam zobaczyć driadę.
Zachichotała, muskając wargami usta Misty i przejeżdżając po nich języczkiem.
- Bogini mówiła, że musi odwiedzać wiele miejsc..
Przez jakiś czas delektowała się smakiem ust przyjaciółki, a kiedy odsunęła się na chwilkę powiedziała z przekornym uśmiechem:
- Obawiam się że na razie będzie CI musiała wystarczyć rusałka kochanie...
Jej dłonie przejechały po plecach na kształtne pośladki blondynki i zaczęły je delikatnie masować i pieścić. Jasnowłosa zamruczała, teraz już całkiem mocno wpijając się w usta Tanryn. Delikatny, chłodny wiaterek dokładnie owiał czarnowłosą, a ruchliwy języczek prawie wtargnął do jej ust, zdradzając wcześniej troszkę ukryte pożądanie. Przewróciły się na mięciutki mech, a Yelly zachichotała.
- Teraz możemy nawet czarować, gdy będziemy udawały rusałki. Wszyscy się nabiorą!
Przesunęła dłonią po płaskim brzuszku przyjaciółki, kierując się wyżej i zataczając szeroki krąg wokół pięknych, krągłych piersi. Misty odwróciła się tak by Yelly miała idealny dostęp do jej sutków i jednocześnie sama zbliżyła się do delikatnych wzgórków uroczej dziewczyny, którą jakimś cudem udało jej się spotkać. Wzięła między wargi delikatny pączek i zaczęła ssać i pocierać końcówką języka.


Jasnowłosa czując pieszczotę towarzyszki zupełnie straciła ochotę na rozmowy. Przesuwające się po jej twarzy piersi Misty wywołały taki sam dreszcz, jak język zataczający kręgi wokół twardego już sutka. Z półotwartych ust wydobył się cichy jęk, a potem i ona sama objęła miękkimi wargami to, co samo wręcz prosiło się o chwilę uwagi. Dłonie powędrowały ku górze, unosząc piersi troszkę wyżej, by najcudowniejsza kochanka pod słońcem miała jeszcze łatwiejszy dostęp do tych elementów kobiecości Yeleny, skwapliwie więc skorzystała z okazji napawając się ich słodyczą. Po chwili jednak to przestało jej wystarczać. Przesunęła się jeszcze bardziej do przodu i jej usta pocałowały złote serduszko, a potem przesunęły się w kierunku słodkiej szparki. Głowa blondynki znalazła się dokładnie między jej nogami, a jej oczom ukazał się cudowny widok, który rozpalił ją tak bardzo, że niemal od razu uniosła głowę nieco w górę i wpiła się w różową piękność, wkładając języczek głęboko między wilgotne wargi i zaczęła nim tam wiercić. Dłonie wpiła w idealne uda Misty, wpijając w nie swoje palce i reagując drżeniem na każdy, nawet najlżejszy dotyk ust swojej przyjaciółki. Uwielbiała zapach i smak Yelly. Samo dotykanie jej ciała było tak cudowne i podniecające, a pieszczoty jakimi była sama obdarzana sprawiły, że jęknęła przeciągle.


========================


Zajęte sobą dziewczyny nie mogły dostrzegać tego, co działo się na polanie. A ta wcale nie miała ochoty pozostawać pusta, czy choćby "wypełniona" jedynie dwoma pieszczącymi się, zupełnie nagimi dziewczynami, których jęki rozniosły się już między najbliższymi drzewami. Przyciągały. Ale to kogo przyciągnęły, musiało być zaskakujące. Zwłaszcza dla Yelly i Misty, które dopiero, gdy cień zakrył ich ciała, zauważyły, że coś się działo. Zdziwione, zdecydowanie bardziej niż przerażone, zerknęły w górę, dostrzegając cztery duże, masywne i umięśnione sylwetki, ubrane tylko w bure spodnie i błyszczące w słońcu... swoją zielonkawą skórą. Długie kły sterczały z ich ust, na twarzach było jednakże zdziwienie, ciekawość i... niewątpliwie podniecenie. Mieli włócznie, łuki, sakwy, a jeden z nich nawet niósł na barku upolowaną sarnę. Orki!



Ich pyski nie były piękne, miały w sobie wiele prymitywnych, drapieżnych cech. Jeden z nich, jakby w końcu decydując się na jakieś działanie, opuścił grot włóczni, kierując go w stronę dziewczyn, niepewnie i niezbyt groźnie.
- Wy być teraz nasze jeńce! Wy zrobić, co każemy?
Czy im się tylko wydawało, czy w ostatnich słowach orka, którego rozumiały dzięki magicznym pierścieniom, pobrzmiewała nuta nadziei?
Mistery uniosła głowę, ale nie zmieniła pozycji. Popatrzyła na ogromne sylwetki i oblizała języczkiem mokre od soków przyjaciółki usta:
- Jesteśmy by służyć - powiedziała patrząc na krocze tego, który kierował w jej kierunku włócznię - ale nie nadajemy się do ciężkiej pracy...
Zielonoskórzy zaczęli odkładać broń i resztę ekwipunku, rzucając go na mech, jakby zupełnie już przestał być istotny. Trochę ciaśniej otoczyli dziewczyny.
- My być łowcy! - przywódca uderzył się w potężną pierś, dumny z tej roli - My długo polować i przynosić jedzenie. My dać wam jeść. Ale my długo nie mieć samic. Wy być nasze samice?
Yelly w pierwszej chwili przestraszyła się intruzów, widząc ich broń i sylwetki, ale szybko podniecenie wzięło górę. Wytarła soki Tanryn spływające po jej brodzie i dokładnie lustrowała orki. W porównaniu do satyrów były takie duże! I cztery na raz? Uśmiechnęła się.
- Tylko... do tych przyjemnych rzeczy. Nie gotujemy, ani nie pierzemy... możemy za to ofiarować wam swoje ciała, prawda kochanie...?
- Zdecydowanie - czarnowłosa przytaknęła jej skwapliwie zgrabnie unosząc się na dłoniach i wstając z miękkiego mchu. Zbliżyła się do pierwszego z samców i pogładziła twarde węzły jego mięśni:
- Pięknie... ciekawe czy na dole jest równie interesująco - powiedziała niezobowiązująco.
Orki nie potrzebowały dodatkowej zachęty. Wszystkie jak na komendę zaczęły rozwiązywać swoje luźne spodnie, szybko zrzucając je na ziemię i odkrywając swoje równie zielone jak reszta ciała, grube i pokryte żyłkami przyrodzenia, z których dwa spokojnie dorównywały długością największemu widzianemu u satyrów. Sterczały ku górze, twarde i gotowe.
- My umieć zadowalać samice! My dawno nie widzieć tak chętnych samic!

Oczy Tanryn zalśniły z zachwytu. Wyciągnęła rękę i dotknęła zielonego ciała:
- A jak lubicie robić to najbardziej? - Zapytała nie odrywając oczu od tego co miała na wyciągnięcie ręki.
Soki prawie wytrysnęły z Yelly, gdy orki zdjęły te resztki ubrań, którymi się przykrywały, a dokładniej przykrywały to co było teraz najistotniejsze. Zamruczała i podniosła się na kolana, na nich zbliżając się do najbliższego z nich i biorąc go w obie dłonie. Zielonoskóry za nią miał doskonały widok na jej wypiętą pupę.
- Możemy spełnić wszystkie życzenia...
Orki chyba nie miały ochoty na wymyślanie czegoś skomplikowanego. Te dotknięte zacharczały gardłowo, najwyraźniej w ten sposób okazując odczuwaną przyjemność. Trzeci zbliżył się do Misty, jakby też domagając się atencji.
- My lubić jak być ciasno i mokro! I jak być nas dwóch w jedna samica!
Czwarty nie wytrzymał widoku wypiętego tyłeczka jasnowłosej i szybko ukląkł za nią, bez ostrzeżenia wnikając w nią twardym jak skała olbrzymem. Jego silne dłonie chwyciły za pośladki, a ork zawył z zadowolenia, od razu narzucając szybkie tempo. Blondynka przyjęła go z krótkim piskiem zaskoczenia. Ależ byli szybcy! I tacy drapieżni! Z radosnymi jękami przyjmowała jego silne ruchy i dotyk chropowatych dłoni trzymających mocno jej pupę. Była przy nim taka delikatna i malutka! Każde pchnięcie poruszało nią całą! Jej oczy szybko zaszły mgłą przyjemności, ale nie zapomniała także o tym, który stał przed nią. Objęła go ustami, biorąc w siebie tyle, ile mogła, a ruchy tego, który brał ją od tyłu, same przyczyniały się do dawania przyjemności. Była taka pełna! Chociaż nie była pewna, że dokładnie w ten sposób chcieli być w niej we dwóch. Tylko czy inaczej mogliby się zmieścić?

Mistery wyciągnęła ręce w górę w kierunku szyi tego, który stał na wprost niej:
- Unieś mnie w górę - powiedziała zdecydowanie, a kiedy to uczynił pospiesznie objęła go obiema rękami i zaplotła nogi wokół pasa otwierając się na jego przyjęcie. Nie wahał się nawet przez chwilę, poruszywszy biodrami wszedł w nią cały, odchylając głowę do tyłu i gulgocząc niby dziwaczny indor. Złapał ją za pośladki, trzymając pewnie i bez trudu. Zachłysnęła się czując te nagła i potężna inwazję. Był naprawdę potężny i twardy jak skała. Gdyby wcześniej nie pieściły się z Yelly to wtargnięcie mogłoby być bardzo bolesne. Wypełnił ją do końca, a jej mięśnie zacisnęły się instynktownie. Poruszyła się w górę na próbę i ponownie opadła w dół. Odwróciła głowę do tego, który stał za nią:
- Na co czekasz? Przecież chcieliście to robić po dwóch jednocześnie - przy tych słowach nieznacznie odchyliła pośladki tak by ułatwić mu dostęp do drugiej dziurki.
Im zdecydowanie nie trzeba było tłumaczyć i powtarzać. Elian powinien uczyć się z ich entuzjazmu. Ork zaryczał z radości i prawie rzucił się do kopulującej pary, nacierając na pupę Misty. Jego kompan rozchylał jej pośladki, a czarnowłosa czuła dokładnie, jak druga męskość wpycha się w nią powoli, rozciągając do granic możliwości. Yelly także nie mogła narzekać na brak nowości. Ten, którego pieściła ustami, szybko się tym znudził, pragnąc czegoś więcej. Wysunął się z niej, dając znak pobratymcowi i układając się na miękkim mchu.
- Ty nadziać się na mnie i wypiąć!
Poczuła jak jej kobiecość staje się nagle pusta, gdy drugi zielonoskóry wyszedł z niej i popchnął w stronę kompana. Podniecenie całkowicie zawładnęło już wszystkimi...
Yelena nie wiedziała co działo się z jej ciałem. Chciała tylko więcej i więcej! Gdy opuścili ją obaj, znalazła chwilkę by zerknąć na przyjaciółkę. Małe, białe ciałko pośród dwóch olbrzymów. Obaj byli w niej! Zadrżała cała, gdy zobaczyła ten cudowny wyraz jej pięknej twarzyczki. Nie czekała dłużej. Usiadła okrakiem na zielonym, umięśnionym ciele i wprowadziła go w siebie, od razu nabijając się do końca. Pochyliła się, bez obaw odwracając do tyłu. Czuła tylko niesamowite podniecenie.
- Bierz co chcesz...

Takiego wypełnienia Mistery się nie spodziewała! Czuła ich obu jak rozciągają jej ciało do granic możliwości. W tej pozycji nie miała wielkich szans samodzielnego poruszania się, więc poddawała się biernie ruchom olbrzymów, którzy najwyraźniej nie robili tego po raz pierwszy i byli wyjątkowo zgrani. Mogła tylko jęczeć i od czasu do czasu wydawać głośniejsze okrzyki gdy kolejne pchnięcia stawały się coraz mocniejsze, gwałtowniejsze, szybsze. Pochyliła głowę i wbiła swoje małe ząbki w twardą zieloną skórę. To była niesamowita przyjemność! Tanryn była jak malutka laleczka trzymane przez umięśnionych wielkoludów, którzy robili z nią dokładnie to co chcieli. Chrypieli i rzęzili, nie oszczędzając się w swoich ruchach, drapieżnie wbijając się w delikatne, ale doskonale rozciągające się ciało. Dłonie jednego z nich mocno chwyciły kształtne piersi, ugniatając je mocno, bez żadnej już kontroli.Ten, w którego się wgryzła nawet tego nie zauważył.
- Moja chcieć zapłodnić taka samica jak ty! Nasze samice nie być tak dobre!
Ogromne podniecenie pobrzmiewało w tych słowach, ale Yelly słyszała je jak przez mgłę. Drugi ork wziął bowiem w końcu to co chciał, wnikając między jej wypięte pośladki mokrą wciąż od jej soków męskością. Złapał ją tak jak poprzednio i naparł z takim samym impetem, mimo, że druga dziurka była znacznie ciaśniejsza. Obie dziewczyny czuły, jak olbrzymy ocierają się o siebie, oddzielone tylko cieniutką ścianką, a orki przyjmowały to z jeszcze większym entuzjazmem, pocharkiwania zmieniając w istne zwierzęce ryki.

Misty wiedziała, że dzięki czarowi satyra marzenie napalonego orka nigdy się nie spełni, ale i tak jego słowa podnieciły ją jeszcze bardziej. Czuła się cudownie mała, delikatna i całkowicie poddana szaleństwu ich mocy. Robili to na przemian. Jakby przekazywali ją sobie i ponownie oddawali. Jeden z nich zaczął ugniatać jej piersi i nie było w tym nic z delikatnej pieszczoty i było zwierzęco i niesamowicie! Każdy ruch, każde pchnięcie nieuchronnie przybliżało ją do spełnienia. Choć trudno to było sobie wyobrazić, ale oba samce robiły się coraz większe i jeszcze twardsze, a ona cały czas była ich w stanie pomieścić! W końcu rozkosz sięgnęła kresu. Zaczęła krzyczeć, a jej drobnym, zawieszonym w powietrzu ciałem, opartym tylko o dwa kolosy, wstrząsnęły pierwsze dreszcze.

Yelena po raz pierwszy poczuła, co w pełni oznaczało oddanie samcom swojego ciała. Krzyknęła, najpierw z bólu, a potem z nieziemskiej przyjemności, która przyszła prawie natychmiast. Wbiła paznokcie w tego, na którym siedziała, najmocniej jak mogła. Przestała orientować się w tym, co działo się wokół. Była tylko ona i dwa potężne członki penetrujące ją z całych sił. Czuła jak niewiele je od siebie dzieli. Och, jakie to było przyjemne! Czy to dar bogini, że niezależnie od wszystkiego czuła tylko przepełniającą ją rozkosz? Wypinała się najmocniej jak mogła, próbując zgrać z nimi jakieś ruchy, chociaż doświadczeni kochankowie radzili sobie świetnie bez jej pomocy. Była już blisko, a narastająca przyjemność prawie ją rozsadzała!
Gdy skośnooka zacisnęła się na nich jeszcze mocniej, ten, który był w niej pierwszy, nie wytrzymał dłużej. Poczuła się, jakby w jej rozciągniętej szparce wybuchnął olbrzymi wulkan! Gorące fale nasienia zalewały ją raz za razem, wypływając na zewnątrz i ściekając powoli na ziemię. Ork wydał z siebie potężny ryk, tak jakby zwyciężył w jakiejś wielkiej bitwie. Ale to był tylko jeden, drugi wciąż nie miał dość. Wysunęli się z niej obaj, zmuszając do klęknięcia i oparcia się na dłoniach, tak jak zrobiła to na początku Yelly, którą Mistery teraz mogła obserwować. Ten, który brał jasnowłosą od tyłu właśnie się z niej wysuwał, a z jego olbrzyma wytryskiwały soki, trafiając na uda, wypiętą pupę i plecy dziewczyny, która wciąż jeszcze czuła pchnięcia tego drugiego, nie ustającego w swych trudach. A i Tanryn doczekała się ponownego wypełnienia jej zalanej kobiecości. Krzyki i ryki przyjemności zagłuszyły na polanie wszystko inne. Ork pochylał się nad nią, a jego pchnięcia prawie przyginały ją do ziemi. Ciągle jeszcze czuła dreszcze przyjemności i ta inwazja ponownie ją pobudzała. Nie krępowała się zupełnie krzycząc głośno z rozkoszy. Yelly przeżywała jedną, olbrzymią falę ekstazy. Nawet jak jeden z nich nagle z niej wyszedł, a po chwili poczuła na sobie jego gorące soki, nie przestała krzyczeć, zaciskając mocno wszystkie swoje mięśnie. To, że teraz była "brudna" podniecało ją jeszcze bardziej. Nabijała się na kochanka mocniej i mocniej.
- Jesteś takim cudownym samcem... daj mi to...

Mimo doświadczenia, orki na pewno nigdy nie miały tak pięknych, drobnych i ciasnych samic, które oddały by im wszystko z taką radością! To było zbyt wiele i obie dziewczyny niemal jednocześnie poczuły strumienie zalewających je soków, współgrające z jeszcze głośniejszymi rykami przyjemności. Było tego tak dużo, że prawie wszystko wyciekło na uda, nawet gdy zielonoskórzy wysunęli się z nich i opadli na mech, zrelaksowani i zadowoleni. Blondynka także położyła się, nie próbując nawet ścierać z siebie ich soków. Odnalazła wzrokiem przyjaciółkę i posłała jej niezwykle zadowolony uśmiech.
- I znów poznałyśmy coś nowego...
Mistery odwzajemniła jej uśmiech. Nie miała jednak siły by cokolwiek mówić. Leżała na brzuchu z rozchylonymi nadal udami i oddychała głęboko. Zamknęła oczy. Doszła do wniosku, że mogłaby tak spędzić całe życie.


==========================


Sielanka i odpoczynek nie miały wcale trwać długo i wcale nie dlatego, że orki dysponowały nieograniczoną chucią. Z głębi lasu rozległ się bowiem najpierw wydobył się wysoki krzyk, a po chwili chrzęst. Na polanę wypadł paladyn, zakuty w płytową, lśniącą zbroję płytową, na której widniał jakiś złoty, połyskujący symbol. Blond włosy rozwiewały mu się w pędzie, a długa, złota peleryna powiewała za plecami, gdy młody, gładki z twarzy mężczyzna wywijał mieczem, bez wahania rzucając się na zupełnie zaskoczone orki. Zielonoskórzy próbowali się jeszcze podnieść, ale porozrzucana po całej okolicy broń uniemożliwiała skuteczną obronę, i błyszcząca stal cięła zielone ciała bez litości, aż wszyscy padli bez życia na ziemię. Wtedy dopiero paladyn skierował swoje strapione spojrzenie na wciąż leżące na mchu, całkiem nagie i pokryte orczym nasieniem dziewczyny.
- Cóż za ohydne bestie! Zrobiły wam krzywdę? Jeśli tak, zapłaciły już najwyższą cenę! Jestem Albon, paladyn w służbie najjaśniejszego Lathandera i to ja przybyłem wam na ratunek! - odchrząknął, zdając sobie sprawę w jakiej są pozycji - Może zechciałybyście się ubrać? Mogę pomóc - odwrócił się, nagle skrępowany.
Yelly była zbyt zszokowana, by zareagować na nagłe pojawienie się paladyna. Biedne orki! One tylko chciały troszkę przyjemności! Gdy rycerz się odezwał, blondynka skrzyżowała dłonie na piersiach, nieudolnie je zasłaniając. Jej twarzyczka przybrała przerażony wyraz.
- Och... one były takie... drapieżne!
Tanryn z przerażeniem patrzyła na istotę, która z takim okrucieństwem pozbawiła życia inne tylko dlatego, że ich wygląd nieco odbiegał od standardów. Nie rozumiała takiej dzikiej żądzy zabijania! Żądze powinny dawać przyjemność i być ukierunkowane w zupełnie inna stronę. Pierwszy raz naprawdę kogoś się bała. Na wszelki wypadek wolała się nie przyznawać, ze to co robiły przed chwila było dla nich pełnym radości i przyjemności przeżyciem. Nie wiadomo jak wtedy potraktowałby je ten potwór w lśniącej zbroi! Najwyraźniej Yelly doszła do tego samego wniosku.
- Musze się obmyć - powiedziała niepewnie wstając. Nogi nieco jej się trzęsły. Nie miała pojęcia czy z powodu niedawno przeżytej ekstazy, czy też koszmarnej sceny szlachtowania biednych orków, której potem była świadkiem.

Mężczyzna nie odwracając się do nich, wskazał kierunek.
- Tam widziałem mały strumyk. To wasze? - wskazał na magiczną sakwę, podnosząc ją i podając im, wciąż starając się na nie nie patrzeć - To były złe stwory. Często napadały okoliczne wioski. Okoliczni mieszkańcy będą wdzięczni! Idźcie, ja tu posprzątam...
Yelena wzięła plecak z rąk paladyna i cichutko odbiegła we wskazanym kierunku. Odezwała się cichutko, gdy już oddaliły się odpowiednio daleko.
- Ale przynajmniej nie umarły nieszczęśliwe, prawda?
Mistery pobiegła za nią szerokim łukiem okrążając paladyna i jego ociekający krwią miecz.
- Śmierć jest taka okropna... - odezwała się po słowach blondynki - czemu istoty rozumne nie potrafią się porozumieć ze sobą i żyć w pokoju? Jest tyle cudownych rzeczy, które można robic zamiast wyrzynać się wzajemnie... Też mam nadzieję, że dzięki nam było im trochę przyjemniej umierać... o ile w ogóle może być coś takiego jak przyjemna śmierć.
Zamoczyła stopy w chłodnej wodzie strumienia, a potem ukucnęła i zaczęła się starannie obmywać. Jasnowłosa uklęknęła obok, niechętnie także obmywając się wodą.
- Lubię... mieć to na sobie. Gdyby... gdyby nie ten okrutnik, pozwoliłabym im na więcej i mogłabym się w ogóle nie myć. Nie wiem co było w nich takiego złego... mieli drapieżny wygląd, ale przecież tacy się urodzili...
Spojrzała na przyjaciółkę poważnie.
- Dlatego my będziemy czyniły tylko dobre rzeczy, prawda? Uwielbiam dawać rozkosz. To takie cudowne! - ściszyła głos do szeptu - Nie musimy do niego wracać, prawda?
- Nie - Tanryn pokręciła głową - zdecydowanie nie musimy. Nie chcę go więcej oglądać. Teraz chyba już zawsze lśniące zbroje paladynów Lathandera będą mi się kojarzyć z rzezią i okrucieństwem.
- Nie można oceniać wszystkich znając tylko jednego... za mało znam świata, by tak robić. Oceniajmy ich... dopiero spotykając. Pamiętasz? Mamy same decydować kto zasługuje na łaskę Sharess...
Skończyła się myć, sięgnęła więc do plecaczka, wyjmując z niego pierwszy lepszy strój, który okazał się króciutką, koronkową sukieneczką, ledwo zakrywającą jej pupę i lekko prześwitującą. Ubrała ją bez wahania, na stopy wkładając delikatne sandałki.
- Chodźmy, zanim zacznie nas szukać!
Misery też naciągnęła na siebie zwiewną, przeźroczystą szatkę i sandałki:
- Nie mówiłam, ze będę tak o nich myśleć - uśmiechnęła się do blondynki i ucałowała ja w policzek - po prostu tak mi się mogą kojarzyć. To było straszne... nie chce o tym myśleć! - Machnęła ręką, a potem podniosła sakwę i przerzuciła ją sobie przez ramię. Chwyciła dłoń towarzyszki i uścisnęła:
- Chodźmy więc kochanie jak najdalej od Albona.

Zrobiły to w samą porę. Ledwo odeszły kilkanaście kroków, gdy gdzieś od strony polany rozległo się wołanie zaniepokojonego już mężczyzny, a zaraz po nim - zgrzyt metalu zwiastujący przebijanie się zakutego w zbroję paladyna przez gęste krzaki. Miały nad nim przewagę, zdążyły więc zniknąć mu z oczu, zanim dotarł do miejsca, w którym się myły. Niestety zupełnie nie wiedziały, gdzie się znajdowały, a najbardziej rozsądne w tej sytuacji było kierować się wzdłuż strumienia, przeciwnie do jego prądu. Zawsze musiał gdzieś doprowadzić, a podążaniem nim, przynajmniej póki nie kluczył za bardzo, wydawało się także rozsądne. Jeszcze kilka razy słyszały wołanie, ale ani razu się nie zatrzymały, z rzadka patrząc do tyłu. Jakież było więc ich zdziwienie, gdy godzinę później same niemal wpadły na Albona! Tym razem nie był już sam, stojąc na polanie z wielkim dębem i z maślanymi oczami wpatrując się w niesamowicie piękną, kobiecą istotę, która stała tuż przed nim. Mówiła coś, ale nie słyszały, skryte w zaroślach. Kobieta miała nieco krąglejsze ciało, a prócz wianka z liści i gałęzi nie miała na sobie nic. Może jeszcze trochę małych gałązek trzymających się jakoś jej dziwnej, całkiem brązowej skóry. Olbrzymie piersi przytulały się do metalowego napierśnika a duże usta już zabierały się do całowania zupełnie otumanionego paladyna. Dłonie kobiety sięgały do pasków jego zbroi.
Yelly wciągnęła cicho powietrze, mocniej przylegając do przyjaciółki. Patrzyła jak urzeczona, tak jakby i na nią padł jakiś urok. Szeptała do uszka czarnowłosej.
- To chyba driada... jest niesamowita, zupełnie inna niż sobie wyobrażałam...
Mistery zachichotała i zaraz zasłoniła usta dłonią, by para na polanie jej nie usłyszała:
- Najwyraźniej ma ochotę na paladyna - odszepnęła przyjaciółce - słyszałam, że driady są tylko rodzaju żeńskiego, więc by mieć potomstwo uwodzą mężczyzn innych gatunków...
Słowa skośnookiej tylko potwierdzały to, co działo się przed ich oczami. Kolejne kawałki metalu lądowały na ziemi, gdy nie przerywająca namiętnego pocałunku driada zdejmowała z rycerza jego "skorupkę". Całkiem szybko okazało się, że został już tyko w zwyczajnym ubraniu, ciągle otumaniony, chociaż jego dłonie już powoli sięgały ku krągłościom niezwykłej kobiety. Jeśli rzuciła na niego urok, ten okazywał się coraz bardziej skuteczny, a gdy Albon odpowiedział wreszcie na jej pocałunek, jego bariery musiały runąć całkowicie.

Czarnowłosa usadowiła się wygodnie. Miała przed oczami fascynujące widowisko i nie miała zamiaru zrezygnować z jego oglądania ani tym bardziej zdradzić swojej obecności jakimś niespodziewanym, głośnym ruchem. Yelly ukucnęła za nią i objęła w pasie, przytulając się mocno.
- Myślisz, że wystarczy jej raz, czy szykuje nam się coś dłuższego...? Jeśli ma tyle siły, co Alkalik...
Tymczasem kobieta, teraz już z pomocą samego paladyna, pozbawiła mężczyzny reszty ubrań i popchnęła na trawę. Nie musiała się wiele wysilać, by go zachęcić, jego twarda męskość była gotowa, co brązowoskóra driada wykorzystała natychmiast, siadając na nim okrakiem i kierując go ku swojej kobiecości. Zanurzył się w nią powoli, wydając z siebie głośny, niesamowicie mocno przeszyty emocjami jęk, spotęgowany jeszcze bardziej po tym, jak kochanka zaczęła unosić się i opadać, kołysząc dużymi piersiami tuż przed jego twarzą.
- Słyszałam, ze zabijanie może działać jak afrodyzjak... jeśli to prawda, to ten powinien mieć energii za czterech orków - odszepnęła Misty nie odrywając wzroku od ujeżdżającej mężczyznę driady. Choć można by śmiało powiedzieć. że nie tak dawno temu została podwójnie i dogłębnie zaspokojona, dziewczyna patrząc na erotyczną scenę ponownie poczuła, ze robi się wilgotna.
- Oh, to może być ciekawe widowisko... - Yelly oparła brodę o bark Tanryn, obserwując scenę z fascynacją, prawie taką samą jak wtedy u Moleny - Dobrze, że nie zakładałam majteczek, byłyby do prania... - przygryzła płatek uszka przyjaciółki - Czy to wszystkie kobiety tak mają, czy tylko ja jestem tak wiecznie nienasycona...?
Kopulująca para, zupełnie nie zdająca sobie sprawy z tego, że jest podglądana, wchodziła na nowy etap podniecenia, przynajmniej jeśli chodziło o mężczyznę. Driada przyspieszyła, a nawet jeśli z jej ust wydobywały się jakieś dźwięki, to były całkowicie zagłuszane przez przeciągły jęk paladyna. Kobieta zdawała się nie zważać na nic, pędząc ku spełnieniu, czy swoim, czy tylko mężczyzny, tego nie wiedziały podglądające - ale jej kochanek szybko krzyknął głośno. Wtedy się zatrzymała i uśmiechnęła, całując go namiętnie. Wtedy dopiero się okazało, że teoria o energii czterech orków może wcale nie być przesadzona! Zsunął ją z siebie i zmusił do oparcia się na dłoniach i kolanach, przodem do ukrytych dziewczyn. Driada jednak nie widziała ich, z zamkniętymi oczami przyjmując w siebie szturmującego jej dziurkę mężczyznę. A twarz Albona wykrzywiał niesamowity grymas nieziemskiej rozkoszy, tak mocny, że nie mógł go powstrzymać nawet na chwilę.
Oddech czarnowłosej przyspieszył. Oglądanie takich scen działało zdecydowanie stymulująco:
- Ja czuje dokładnie to samo... ale chyba to nie dzieje się często. W domu jakoś nie widziałam by moje ciotki czy kuzynki nadmiernie interesowały się erotyką. Może jesteśmy wyjątkowe? - Odwróciła lekko głowę i mrugnęła do Yelly - Może to dzięki łasce Sharess? To cudowne, że się spotkałyśmy.

Ponownie powróciła wzrokiem do sceny na polanie. Tam paladyn ryczał już jak dziki zwierz, wymierzając driadzie mocne klapsy i trzymając za jej długie, brązowe włosy. Z ust kobiety wreszcie zaczęły wydobywać się jęki, a otwarte usta gwałtownie łapały hausty powietrza. Zwierzęce zaspokojenie, wywołane musiało być jakimś urokiem. To co przeżywał mężczyzna było bowiem zbyt silne. A może to driady były tam inaczej zbudowane i dawały kochankom więcej przyjemności? Kołyszące się mocno piersi prawie zahaczały o ziemię twardymi sutkami. Jasnowłosa patrzyła na to z niedowierzaniem. Co trzeba było zrobić, by mężczyzna był aż tak... napalony?
- To co robimy... już pierwszy raz... Nigdy cię nie opuszczę, Misty. Nigdy nie będę chciała. Znamy się tak krótko, a ja jestem cały czas niesamowicie szczęśliwa! - ucałowała przyjaciółkę, do której coraz mocniej zaczynało bić jej własne serduszko - Myślisz, że ona zaczarowała Albona? Uważam, że nie powinno się tak robić... Sami powinni się określić, czy nas pragną czy nie... no chyba, że są Elianem.
Zachichotała, mocniej przytulając się do czarnowłosej i powoli przesuwając palcami po jej brzuszku.
- Chodźmy stąd - odszepnęła jej skośnooka. Była już i tak mocno podniecona, a słowa i działania Yelly jeszcze wzmagały to uczucie. - Nie mam pojęcia czy to czar...ale myślę, że jeśli nawet to po prostu odsłania jego prawdziwą naturę. Tak bez skrupułów pomordował orki... tylko najbardziej krwiożercze stwory się tak zachowują.

Jasnowłosa zamruczała potakująco i wstała. Scena była elektryzująca, ale i dziwna jednocześnie. Nawet silne i bardzo spragnione orki nie były aż tak drapieżne jak ten mężczyzna tutaj. Wzięła przyjaciółkę za rękę i oddaliły się od polanki z dębem.
- Ciekawe czy wszystkim driadom przyjemność sprawiają tylko takie mocne zbliżenia...
- Jak byś była na wpół zdrewniała, też być miała problemy ze stymulacją - odpowiedziała jej Tanryn cichutko chichocząc.Wprawdzie odeszły już od dębu i rozgrywającego się w jego cieniu dzikiego aktu, ale kto wie które jeszcze z otaczających je drzew było zamieszkałe przez driady i co mogły one zrobić gdy ktoś im się nie spodobał.
- O tym nie pomyślałam... jej skóra wydawała się tak samo miękka jak nasza... - sama także zachichotała, wyobrażając sobie dotyk kory - Może to dlatego mężczyźnie tak się podobało w jej środku. My jesteśmy tam takie gładziutkie!
Jakby na potwierdzenie tego, włożyła na chwilę paluszek w swoje wnętrze. Jęknęła cicho.
- Zapomniałam, jak to na mnie podziałało...
- Na mnie też. Popatrz tam między drzewami jest przyjemna polanka z zielona trawą. Dokończymy to co przerwały nam orki - zaśmiała się radośnie ciągnąc przyjaciółkę w kierunku skąpanej w słońcu soczystej zieleni.
- Myślisz, że teraz też ktoś nam przerwie?
Dała się pociągnąć. Nagle przypomniała sobie o swoich nowych mocach i przywołała wiatr, który podwinął króciutką spódniczkę Misty. Skośnooka usłyszała za sobą radosny śmiech, odwróciła się i puszczając oko do przyjaciółki powiedziała łobuzersko:
- Uważaj bo zamienię Cię w różowego ślimaka - niespodziewanie pochwyciła Yelly w pasie i zaczęła namiętnie całować. Jasnowłosa odpowiedziała jej równie namiętnie, przytulając się do niej mocno. Dłonie powędrowały na plecy przyjaciółki, gładząc je i drapiąc przez sukienkę.
- Jesteś taka piękna, Misty...
Czarnowłosa uklękła, uniosła w górę sukienkę blondynki zaczęła obwodzić językiem maleńki pępuszek. Jej palce zaś zawędrowały na jędrne pośladki i zaczęły je ugniatać. Yelly zamruczała, wplatając palce w lśniące włosy towarzyszki. Nogi same się nieco rozchyliły. Sama nie mogła sięgnąć nigdzie dalej, ale przecież była teraz czarodziejką! Ciepły, delikatny wiaterek zaczął owiewać od dołu ciało Tanryn, powoli formując się w maleńki, powietrzny wir.
Tanryn przesunęła się niżej i niżej, a jej język dotknął gorącego pączka. Wysunęła język i zlizała wilgoć. Zaczęła ssać. Jęknęła czując ciepły powiew na delikatnych częściach swego ciała.
- Ach...

Yelena mocniej przycisnęła głowę kochanki do swojego łona, próbując utrzymać resztki mentalnej kontroli. Uniosła jedną nogę i oparła ją na barku skośnookiej, ułatwiając jej dostęp. I jednocześnie mocniej naparła na jej kobiecość, niemal czując jak niewielka powietrzna trąba ociera się o płatki róży. Mistery rozsunęła szerzej uda i zagłębiła się w mokrym wnętrzu. Smak Yeleny był cudowny! A czarnowłosa miała co smakować! Dziewczyna prawie czuła, jak soki wypływają z niej wolnym, ale ciągłym strumieniem. Chwiała się niepewnie, stojąc na jednej nodze, ale nie zaprzestawała swoich działań, poruszając powietrzem w górę i w dół i co chwilę zmieniając szerokość stworzonego wiru.
- Masz taki cudowny język, kochanie... Jak się... jak się teraz czujesz? Zaczynam podejrzewać, że lubię mówić w takich chwilach... - przerwała głośnym, pełnym napięcia jękiem.
Czarnowłosa powiedziała coś, ale słowa zostały stłumione przez ciało, które nadal pieściła. Nie mogła się oderwać od tej czynności. Jej język zataczał coraz szybsze i szybsze kręgi. Sama czuła niezwykłą przyjemność dzięki czarom Yeleny. To było niesamowite! Blondynka wzdychała i jęczała coraz głośniej i szybciej. Fale gorąca zalewały ją raz za razem, tak samo jak ona zalewała usta pięknej przyjaciółki. Jakże to było inne od głębokiej, orczej penetracji! Przerwała swoją koncentrację, nie mogąc się skupić już na niczym, prócz utrzymania się w pionie, a i to przychodziło z trudem, gdy niemal opierała się na głowie kochanki. Wiedziała, że to już niedługo... Misty wsunęła języczek najgłębiej jak potrafiła i sięgnęła do gorącego wnętrza. Nie przerywała kolistych ruchów. Zaczynało jej się kręcić w głowie. Yelly krzyknęła nagle, gdy ciałem wstrząsnęły mocne dreszcze, które chwilę potem przeszły w silny orgazm, podczas którego aż zgięła się w pół, łapczywie łapiąc powietrze. Jeszcze dłuższą chwilę nie puszczała czarnowłosej, uspokajając oddech, aż w końcu zdjęła nogę z jej barku, niepewnie stawiając ją na trawie. Wciąż cała drżała.
- To takie inne... niż wtedy, gdy miały mnie orki...
- Ale równie przyjemne - powiedziała Tanryn kładąc się na plecach i prowokacyjnie rozchylając uda.
Jasnowłosa popatrzyła na nią, oblizując się na samą myśl o tym, co miała zrobić. Jej przyjaciółka wyglądała tak słodko i podniecająco! Delikatna sukienka podwinęła się do góry, całkowicie obnażając wilgotną kobiecość! Bez chwili zwłoki uklęknęła przed nią i pocałowała z uwielbieniem, dokładnie tam, gdzie wskazywała zrobiona u satyrów fryzurka. Misty zajęczała i uniosła lekko biodra w kierunku ust kochanki. Tylko one mogły przynieść jej wyzwolenie. Była już tak blisko bo to co robiła i powietrzny wir doprowadziły ją prawie do szczytu. Wystarczyło niewiele by mogła go przekroczyć... Yelly rozchyliła jej płatki, wysuwając języczek i zaczynając bardzo powoli i delikatnie drażnić nim najczulsze miejsce na ciele przyjaciółki. Dłonie chwyciły uda, mocno się na nich zaciskając i zmuszając do uniesienia ich w górę i zgięcia w kolanach. Teraz prezentowała się jej tak dokładnie! Mrucząc z zadowolenia, pieściła ją coraz intensywniej. Wystarczyło zaledwie kilka muśnięć, by rozkosz przetoczyła się przez ciało skośnookiej harluanki. Blondynka usłyszała jej krzyki i poczuła skurcze całej istoty. Nie odrywała się od niej jeszcze przez chwilę, śpijając wszystko, co skurcze wycisnęły z Misty. Potem uniosła głowę i z uśmiechnęła się niewinnie.
- Jesteś najsmaczniejszą słodyczą, jakiej kiedykolwiek próbowałam. A wcześniej nawet nie wiedziałam, że powietrze może sprawić przyjemność...
Na polanie rozległ się radosny śmiech zaspokojonej Mistery.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 29-08-2010 o 00:19.
Sekal jest offline  
Stary 12-09-2010, 19:32   #13
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Dzień mijał wyjątkowo szybko, urozmaicony kolejnymi, w większości bardzo pozytywnymi wydarzeniami. Dziewczyny podążały dalej w jednym kierunku, starając się znaleźć wyjście z tego wielkiego lasu, ale coraz bardziej zdawały sobie sprawę, że przed nocą zrobić tego nie zdołają. Dotarły najwyraźniej do podgórza - teren stawał się trudniejszy, a drogę zastępowały im niewysokie jeszcze, ale ostre i skaliste góry. Słońce już zniknęło za koronami drzew, chyląc się ku zachodowi, a one zmęczone i wreszcie pozbawione energii, rozłożyły się na polance, wyjmując z magicznej sakwy zapasy i rozpalając niewielkie ognisko, chociaż noc tak na prawdę była ciepła. Było cicho, spokojnie, a księżyc coraz bardziej widoczny na ciemniejącym niebie jawił się w pełni swojej okazałości. Szybko rozłożyły się na miękkim mchu, niemal od razu zasypiając.
Obudziły się nagle, w środku nocy, najpierw zauważając księżyc jaśniejący nad ich głowami. Potem przyszły inne szczegóły, takie jak wyłaniający się zza drzew pół człowiek - pół koń. Był zupełnie nagi, nie licząc oczywiście sierści dokładnie takiej, jaką posiadały zwierzęta oraz kilku ozdób i kołczanu pełnego strzał..


Długie włosy poruszały się w rytm dostojnych kroków, a doskonale wyrzeźbione mięśnie napięły się lekko, gdy uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Wybaczcie, nie chciałem was straszyć. Przyszedłem jednak prosić o przysługę, która nie cierpi zwłoki... - uśmiechnął się, a jego przystojna twarz na chwilę się rozpogodziła, po czym szybko zgasła - Została mi ukradziona sakwa, rzeczy, które w niej miałem są dla mnie bezcenne. Niestety złodziej wszedł do jaskini, zbyt małej, bym mógł się w niej zmieścić. Wy jednakże dałybyście radę. Złodziej... nie powinien stanowić zagrożenia, ale dam wam coś, dzięki czemu będziecie mogły się bronić. A jeśli odzyskacie sakwę... wynagrodzę wam to tak, jak będziecie chciały.
Popatrzył na nie z nadzieją. Yelly wpatrywała się w centaura wzrokiem pełnym podziwu i uwielbienia. Jakże on był piękny! O przestrachu mowy być nie mogło i dziewczyna szybko usiadła, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. A, gdy wreszcie się udało, palnęła coś zupełnie niestosownego.
- Tak jak będziemy chciały? - rumieniła się, ale tym razem doskonale ukrywały to ciemności. Słysząc słowa przyjaciółki Misty o mało nie parsknęła śmiechem. już zdążyła ją trochę poznać i chyba wiedziała co się rodzi w tej ślicznej blond główce. Zresztą sama by skłamała, gdyby twierdziła, że nie przyszło jej do głowy co można by zrobić w kimś tak niezwykłym i interesująco zbudowanym...
- Bardzo chętnie pomożemy - powiedziała na głos - gdzie mamy się udać?
Skinął im, by poszły za nim i wszedł między drzewa. Przez kilka minut w milczeniu obchodzili wielką skałę, która wyrastała tutaj zwiastując bliskość gór. W końcu zatrzymali się, a centaur wskazał na niewielki otwór, ziejący czernią i zagłębiający się ukośnie w dół, wgłąb ziemi i jakiejś najwyraźniej jaskini. Ich przewodnik wyjął z kołczanu jaśniejący błękitem, mieszczący się w dłoni kryształ.
- Mam na imię Ragath a to kryształ mojej skały, który oświetli wam drogę i ochroni przed złodziejem...
- Jestem Misty, a to Yelly
- przedstawiła się szybko czarnowłosa i zabrawszy kryształ z jego dłoni popatrzyła na niego z uwagą:
- Z twojej skały? Jesteś związany ze skałą jak driady z drzewem? - Zapytała z ciekawością - i ma tak wielką moc że jest w stanie nas obronić przed niebezpieczeństwem w podziemnych czeluściach?
Pokręcił głową.
- To nie do końca tak, możemy się oddalać od skały swojego szczepu. Ale nigdy nie możemy tego porzucić... a jej moc... ochroni was przed tym złodziejem. Niestety nie przed wszystkimi niebezpieczeństwami...
Yelly przełknęła ślinę, zaglądając do wnętrza jaskini. Nic nie zobaczyła, więc podniosła wzrok.
- A kim jest ten złodziej? I czego mamy szukać...?
- To... ktoś, kogo znałem... tylko on... ona jest w tej jaskini, wiem to... A szukajcie sakwy, jeśli zaś jej zawartość będzie rozrzucona, to najważniejszy jest totem... taka kolorowa różdżka...
- Dobrze... i mówisz, że złodziejka nie zrobi nam krzywdy? A jak nie będzie chciała oddać sakwy? Nie potrafimy walczyć i raczej nie lubimy stosować przemocy.
- Przez jej umysł przebiegło wspomnienie tego co zrobiły z Elianem. To wywołało nieprzyjemne odczucia - Wolałabym tego uniknąć...
- Ona... ona boi się tego kryształu, gdy jest zbyt blisko niej... W ostateczności możecie nim zagrozić... ale wolałbym, byście po prostu ją przekonały... że... że tak nie może być i tym nic nie osiągnie!
- A co chce osiągnąć?
- Mistery zaczynała być coraz bardziej zaciekawiona tą tajemniczą sprawą.
- To... to nie jest teraz ważne...
- Może mogłybyśmy pomóc?
- Yelly uśmiechnęła się łagodnie - Dochowujemy... tajemnic.
- Nie... po prostu odzyskajcie moje rzeczy. Czasem już jest za późno na pomoc... Proszę, nie zadawajcie więcej pytań...

Blondynka westchnęła, biorąc Misty za dłoń.
- Chodźmy, może dowiemy się więcej od tej złodziejki!
Szybko ruszyła do wejścia do jaskini, by centaur i tego nie spróbował wybić im z głów. Mistery, ściskając w dłoni niezwykły kamień, ruszyła za nią.

Do jaskini obie musiały się prawie wślizgiwać bardziej niż wchodzić. Ktoś taki jak Ragath nie miał najmniejszej szansy się tu zmieścić, co wykluczało złodziejkę tej samej rasy, co centaur. Było ciemno i ciasno, chociaż jaskinia potem poszerzała się a strop ostatecznie zniknął w ciemnościach, rozświetlanych tylko niezwykłym kryształem, który dostały na tę "wyprawę". Miejsce to musiała stworzyć natura, żadna ręka nie ukształtowałaby tego tak chaotycznie i jednocześnie pięknie. Pojawiały się tu jakieś rośliny błyszczące w ciemnościach, a stalaktyty zwisały z góry, zmuszając do ostrożności. Kilka razy przekraczały także jakiś podziemny strumyk, aż niespodziewanie... stanęły nad przepaścią. Rzucony w dół kamyk w końcu trafił o ziemię, ale tak czy inaczej, spadnięcie byłoby katastrofą. Szły tutaj ledwie kilka minut, Ale czy mogły zawrócić przed ledwie dwumetrową rozpadliną? Zanim się zdecydowały, z ciemności przed nimi wydobył się kobiecy głos, przypominający trochę syczenie węża, chociaż jednocześnie był miękki i pozbawiony wrogości. Brzmiała w nim raczej złość i może rozgoryczenie?
- Pszzyssszłyście z jego polessenia? Jak śmie! Odejdźcie... ssostawcie mnie sssamą.
Słysząc głos z ciemności Mistery usiadła przed przepaścią i skierowała głowę w stronę z której dobiegał:
- Podobno zabrałaś mu coś dla niego istotnego. Mamy Cię przekonać, że tak nie może być i że nic nie osiągniesz w ten sposób, ale nie chciał nam powiedzieć nic więcej... Typowo męskie podejście prawda?
Coś zaszurało z przodu, a po chwili zrobiło się znacznie jaśniej, jakby zabłysły magiczne światła, których źródła nie mogły wyśledzić. Ich oczom ukazała się pół kobieta pół... wąż? Zdecydowanie nie wyglądała na złodziejkę. Uśmiechała się nawet do nich. A dalej mały korytarz przechodził w dużą jaskinię, zdecydowanie zbudowaną przez inteligentnych rzemieślników.


- Sssabrałam! Oczywiście, że ssabrałam! Chciałam go ssmusić, by sse mną porosmawiał. Ale jesst uparty, ssbyt uparty.
- Zdążyłam zauważyć
- Misty pokiwała głową - to pewnie ma coś wspólnego z drugą połową jego ciała... chyba jest takie powiedzenie: "Uparty jak koń"... a może to chodziło o osła? - zamyśliła się.
- A terasss przysłał dwie ludzkie dssiewczyny! On mussi srossumieć. Że mnie nie obchodzą te sssałe przyrzeczenia dla klanu.
- Ja też bym chciała zrozumieć
- Misty pokiwała głową - Jak narazie nikt nam nic nie powiedział i nie wytłumaczył. Może ty zechcesz nam wyjaśnić o co właściwie wam poszło skoro Ragath był taki skryty... - Popatrzyła z nadzieją na wężową kobietę. Ta cała sprawa zaczynała ją coraz bardziej intrygować.
Yelly przyglądała się nieznajomej z fascynacją. Ileż to cudownych rzeczy wciąż odkrywał przed nimi świat! Opanowała się, słysząc toczącą się rozmowę i pokiwała energicznie głową na słowa przyjaciółki.
- Może będziemy mogły pomóc. Wam obojgu.
Kobieta-wąż skierowała swoje niesamowite oczy na blondynkę.
- Musssiałybyście go przekonać, że nie przesssszkadzają mi jego przyrzeczenia. On i ja byliśśśmy rasssem. Ale ssstarszy sssię nie sssgadzał. Oni mussszą... zapłodnić przynajmniej jedną kobietę ssswojego gatunku. Tak jakby mi to przessszkadzało! Ssse mną i tak nie mógł... A czułam, sssawsze czułam, że mu tego brakuje.
- Z tobą nie mógł mieć potomstwa czy...
- Zafascynowana Mistery przyłożyła do siebie dłonie i zaczęła je naciskać w charakterystyczny sposób - nie mogliście zbliżyć się do siebie intymnie?
- Jessstem sssbyt inaczej sssbudowana. I bessspłodna... a na pewno nie może mnie sssapłodnić nikt innej rasssy. Ja czerpię przyjemnośśść inaczej. Ale wiem, że on musssi. Ma zbyt ogromnego!

Zaśmiała się, co brzmiało bardziej jak dziwne syczenie.
Mistery zastanowiła się chwilę:
- Jesteś w połowie wężem prawda? Z tego co wiem o wężach są w stanie połknąć ofiary większe od siebie... Myślę że jego wielkość z pewnością nie stanowiłaby problemu gdybyś przyjmowała go tym otworem.
Zastanowiła się chwilę:
- A w jaki sposób czerpiesz przyjemność?
Czarnowłosa była bardzo zadowolona, że zgodziły się pomóc centaurowi. To wszystko zapowiadało się na niesamowicie pouczające spotkanie.
Yelena była tak samo zafascynowana jak jej przyjaciółka. Już samo wspomnienie o wielkości wywoływało dziwne rewelacje w podbrzuszu, a sama kobieta była taka niesamowita!
- On... on chyba nie może sam sięgnąć sobie... no tam... - zarumieniała się. - Musi się żenić z tą... klaczą, którą by zapłodnił?
Kobieta, najwyraźniej uznając, że nie stanowią zagrożenia, zrobiła coś, co poruszyło ziemię dookoła. Solidne kamienie utworzyły przejście przez rozpadlinę.
- Mossecie przejśść.

Poprowadziła je głębiej, do komnaty wykonanej w ładnym stylu. Podtrzymywały ją kolumny, a kamień dookoła był gładko wycięty. Była tu nawet sadzawka z głęboką wodą i zakątek wysłany ogromną ilością poduszek.
- Nassywam się Ariss'r. Rossgoście sssię.
Ona sama "wsunęła" między poduszki, opierając na nim swoją ludzką część ciała.
- Moje usssta nie mają tak dużych możliwośści, ale mogłabym go tak przyjąć. Gdyby nie był tak uparty! - zasyczała teraz ze złością, wysuwając swój język, niesamowicie długi i cienki. - Mogę czerpać przyjemność fizycznie, ale więcej przyjemnośści daje mi dotyk... i poczucie czyjejśśś rossskossszy. Mógłby mieć inne... wtedy ssadowolił by mnie bardziej, niż może sssrobić to sssam. W ich klanie nie ma obowiąsssku być z jedną klaczą... tylko sssapłodnić.
Yelly z radością usadowiła się na dwóch największych poduszkach, wkładając zaplecione dłonie pod głowę.
- Pięknie się tu urządziłaś!
Zapragnęła sprawdzić jak zimna jest woda w stawie, ale po następnych słowach kobiety niemal o tym zapomniała.
- Wystarczy, że kogoś dotkniesz... i czujesz to co on? Ale... ale dlaczego on się tak dziwnie zachowuje w takim razie?
Blondynka zaczynała uważać, że wielu mężczyzn na prawdę nie wie co traci w życiu! Kobieta-wąż skinęła głową.
- Czuję emocje i przyjemnośśść. Nie dokładnie to sssamo, ale daje mi to ogromną rozkosz. On po prossstu tego nie rosssumie.
- Czyli znowu wracamy do problemu odporności przedstawicieli męskiego gatunku na rozsądne argumenty.
- Misty westchnęła sadowiąc się koło przyjaciółki i kładąc jej głowę na udzie. Obróciła ją tak, że mogła składać pocałunki na atłasowej skórze.
- Może powinnyśmy mu pokazać co traci - zaśmiała się lekko.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 12-09-2010, 19:34   #14
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Blondynka wsunęła dłoń w czarne włosy. Zwróciła się do Ariss'r.
- Obiecał zrobić co tylko będziemy chciały, gdy zwrócimy mu jego zgubę... Może poprosimy, by zrobił to z nami... a ty mogłabyś wtedy się zbliżyć... Mężczyznom chyba trzeba pokazywać pewne rzeczy, by uznali je za prawdziwe.
Zaśmiała się i pochyliła, składając pocałunek na czole Misty.
- Zrobiłybyśście to? - kobieta-wąż wyraźnie się ożywiła - Po takim warunkiem mogłabym oddać wam jego rzeczy. Ale jesssszcze nie teraz. Niech trochę poczeka. Widziałyście jak jest duży? Macie takie drobne ciałka.
Czarnowłosa uśmiechnęła się:
- Myślę, że zostałyśmy stworzone do tego by pomagać innym w takich właśnie sytuacjach, a bogini której służymy obdarza nas niezwykłą mocą... - Przynajmniej taką nadzieję miała. Po spotkaniu z orkami zaczynała podejrzewać, że w jakiś sposób zostały inaczej ukształtowane.
Yelena zgodziła się z przyjaciółką, nie obawiając się zupełnie centaura.
- Na razie wszystko co robiłyśmy sprawiało nam tylko ogromną rozkosz. Dzięki temu uwielbiamy także ją dawać...
- Sssłużebnice boginki rosskoszy. Czy mogłam trafić lepiej? - zasyczała, wiercąc się, tak jakby i na nią rozmowa działała stymulująco - Jeśli chcecie, skorzystajcie z jeziorka. To z niego czerpię przyjemność i fizyczną i mentalną.
Uśmiechnęła się tajemniczo, przesuwając długim językiem po swojej wardze. Blondynka entuzjastycznie zareagowała na tę propozycję, ze śmiechem podciągając przyjaciółce sukienkę i próbując ją zdjąć.
- Mam straszną ochotę na kąpiel!
Była też bardzo ciekawa, co się tam kryło. Mistery uniosła w górę ręce i ciało pozwalając jasnowłosej towarzyszce zsunąć z siebie delikatne wdzianko w które była przyodziana. Potem sama pomogła jej to zrobić przy okazji przesuwając z przyjemnością dłońmi po krągłych biodrach i ślicznych piersiach.
Gdy weszły do wody, pierwsze co poczuły to jej ciepło. Zanurzały się coraz głębiej, nie dostrzegając dna nawet przez chwilę, chociaż woda nie była brudna. Pod stopami czuły delikatny piasek, zatrzymując się dopiero, gdy woda sięgnęła im szyi. A potem... coś dotknęło ich łydek! Coś miękkiego, śliskiego i ciepłego. Ariss'r uśmiechnęła się.
- Nie bójcie ssię. One ssię karmią wyłącznie nassszą przyjemnością.

A delikatnych macek, bo to je przypominały w dotyku, przybywało coraz bardziej. I zaczynały piąć się w górę.
Mistry w pierwszej chwili lekko zaskoczona, po słowach wężowej kobiety uspokoiła się stając pewniej na nogach w niewielkim rozkroku. W tej pozycji o wiele łatwiej było zachować równowagę w lekko falującej wodzie. Gdy macki zaczęły piąć się po jej nogach w górę z wzrastającym podnieceniem czekała na to co dalej nastąpi. Popatrzyła w oczy Yeleny podając jej dłoń i uśmiechając się słodko. Takiej kąpieli się nie spodziewała! Pisnęła cicho i zachwiała się w pierwszym odruchu, a potem zaśmiała z samej siebie. Śmiech szybko zgasł, gdy macki pięły się w górę. Wesołe ogniki w oczach zastąpione zostały tymi pożądliwymi, gdy ścisnęła dłoń Misty i zbliżyła, całując ją głęboko w usta. Potem odsunęła się odrobinę, gotowa dać pełen dostęp temu, co się zbliżało. Odwróciła się do wężowej kobiety.
- A ty? Mogłabyś nas dotykać.
Ariss'r powoli wysunęła się z poduszek, powoli zbliżając do jeziorka. Nie spuszczała z oczu dziewczyn, które czuły dokładnie, jak śliskie odnóża przesuwają się po ich łydkach, a potem udach, owijając się wokół nieśpiesznie i wędrując bezustannie w górę. Jakby celowo ominęły te najwrażliwsze miejsce, z wyczuciem ocierając się o pośladki. Było ich coraz więcej, a lekko zaokrąglone końcówki drażniły już brzuszki i plecy, kilka razy muskając także piersi. W tym czasie wężowa kobieta podpłynęła już do dziewczyn, wciąż się uśmiechając.

- Pytają o pozwolenie...
- Chyba nie muszą pytać...
- Szepnęła cicho Misty mrużąc oczy w oczekiwaniu nadchodzącej przyjemności. Yelly nic nie powiedziała, tylko niecierpliwie czekała. Zbliżyła się też bardziej do kobiety, niezwykle ciekawa jej języka. Pytająco spojrzała jej w oczy. Macki jakby tylko na to czekały. Teraz już bez podchodów przesuwały się po piersiach, a obie dziewczyny poczuły jak do sutków przytykają się dziwne ssawki, stymulujące te wrażliwe miejsca. Zaroiło się ich także pomiędzy dziewczęcymi udami, drażniąc twarde guziczki, czymś co było jednocześnie ssaniem i pocieraniem. A potem, wraz z językiem Ariss'r, który Yelena poczuła bardzo głęboko i dokładnie, gdy zwiedzał wszystkie zakamarki jej ust, dziwaczne odnóża zaczęły powoli się wsuwać do środka, poszerzać, próbować...
Blondynka jęknęła czując ten niesamowity atak, jaki przypuszczono na jej ciało. Doznania były inne niż te dawane przez jakiegokolwiek człowieka, zwłaszcza, że było ich tak wiele naraz! Mocno przywarła do kobiety, czując jej język w takich miejscach...! Oderwała się od niej, próbując rozluźnić się tam na dole, pozwolić im wejść jak najgłębiej, ale jej ciało już zaczynało drżeć z odczuwanej przyjemności. Spojrzała na Misty zamglonym wzrokiem.
Czarnowłosa poddawała się nieoczekiwanym doznaniom całkowicie. Jej piersi nabrzmiewały od niezwykłych pieszczot. Delikatnie przesunęła dłonią po ciepłym, miekkim ciele, które przywarło do jej boku. Z jej ust wyrwało się pełne rozkoszy westchnienie, gdy pierwsza z nich wolnym, posuwistym ruchem wsunęła się w głąb jej ciała. Drżące nogi straciły oparcie, ale to nie miało znaczenia, bo na powierzchni unosiło ją coś co składało się z wielkiej ilości dających nieoczekiwaną przyjemność odnóży.

Kobieta-wąż syczała coraz głośniej, także poddając się narastającym doznaniom. Ufna słowom o dotykaniu podpłynęła także do Mistery, którą pocałowała równie głęboko jak wcześniej jej przyjaciółkę. Teraz już obie dziewczyny unosiły się nad wodą, wciąż czując przesuwające się po ciele macki. Zaczynało dominować uczucie wypełnienia, gdy każda z nich, gruba jak przyrodzenie orków, za to nieskończenie długa, wwiercała się w ich wnętrza, do wszystkich dostępnych tam otworków. Ale nie poprzestawały na tym, nie poprzestawały nawet na posuwistych, wyjątkowo płynnych w czarnej wodzie ruchach. Wierciły się, na boki i wokół, rozciągając wnętrza dziewczyn jeszcze bardziej.
To co wydobywało się z ust Misty nie było już westchnieniem, nie było nawet jękiem. Dziewczyna krzyczała w najwyższej rozkoszy całkowicie poddając się ogarniającemu ją szaleństwu. Macki nie tylko szerokie, ale cudownie długie, miały dodatkowo na sobie wypustki, które przesuwając się po wewnętrznej tkance drażniły ją w niezwykły, nieporównywalny z niczym innym sposób. Dziewczyna miała wrażenie, że zaraz rozpadnie się na kawałki i uznała że będzie to najcudowniejsza dezintegracja na świecie! Yelly zaczęła krzyczeć w chwili, gdy poczuła odnóże tej dziwnej ośmiornicy wślizgujące się między pośladki. Powoli przyzwyczajała się do tego, że miejsce to było penetrowane, ale wciąż odczucie było całkowicie przytłaczające! Poddała się temu wszystkiemu bez walki, nie mając sił na nic, prócz przyjmowania rozkoszy. Jeśli faktycznie stwór i Ariss'r czerpały przyjemność z jej przyjemności... to należało im dać jej jak najwięcej. Pierwszy orgazm wstrząsnął nią bardzo szybko, nie powstrzymywany niczym. A blondynka wciąż krzyczała.
Mackom było wciąż mało. Atakowały niemal spazmatycznie, wysuwając się całe tylko po to, by zrobić miejsce innym, tym, które jeszcze nie posmakowały wnętrz dziewczyn. Nawet Ariss'r już tylko syczała, trzymając je za ręce i chłonąc przyjemność całą sobą. Targały nią niesamowite dreszcze, a część energii spływała także do obu przyjaciółek, których ciała już nie należały do nich. Śliskie odnóża całkiem wzięły je w posiadanie, wijąc się i sprawiając wrażenie, że jednocześnie otoczyły całe delikatne ciałka. A gdy już myślały, że doszły do kresu przyjemności, znajdujące się w środku ssawki zaczęły tryskać ciepłym płynem, raz za razem, jak przy jakimś niepojętym spełnieniu.
Orgazm, który nastąpił, przyciągnął za sobą następne. Yelly pogrążyła się w trwającej ekstazie. Ciała, wygiętego w łuk, prawie już nie czuła, jednocześnie czując rozkosz w każdym jego miejscu. Potężne skurcze zaciskały mięśnie na mackach, a gdy poczuła, jak płyny uderzają we wszystkich kierunkach, była już w absolutnej krainie rozkoszy. Złapała ręką to odnóże, nie pozwalając mu z siebie wyjść. Ostatkiem sił, bo czuła, jak osuwa się w stan nieprzytomności. Przestała krzyczeć, będąc w stanie tylko łapczywie łapać powietrze.
Misty rozpadła się na najcudowniejsze kawałki pełnie nierzeczywistej rozkoszy. Orgazmy szarpały jej ciałem jeden po drugim, i kilka jednocześnie. Każdy kawałek jej ciała miał swoją cudowną chwilę. Nigdy nie sądziła, że można czuć rozkosz jednocześnie w kilku miejscach. Może to też był dar od bogini? Teraz i tak nie była w stanie myśleć. Tylko czuć i chłonąć doznania, których dostarczyła jej najbardziej niezwykła kąpiel jakiej do tej pory doświadczyła. Wiedziała jedno: Nigdy już wejście do wody nie bedzie takie samo jak przedtem. Zawsze będą się z nim wiązały niesamowite wspomnienia.
- Mogłabym stąd nigdy nie wychodzić - szepnęła w końcu gdy była w stanie cokolwiek powiedzieć.

Wszystko skończyło się nagle, gdy macki nie opuszczając dziewczęcych ciał, przeniosły je na brzeg i tam delikatnie ułożyły, natychmiast znikając. Przyjemność jakiej dostarczyły, była tak intensywna, że żadna z nich nie miała przez długą chwilę sił, aby się poruszyć. Miała je natomiast wężowa kobieta, powoli wyłaniając się z wody.
- Naprawdę musssicie być sssłużebnicami boginki rozkossszy... on tak rzadko ostatnio zostawiał swój płyn...
Przysunęła się bliżej, pomiędzy nogi Misty. Sięgnęła tam językiem, tym długim, rozdwojonym, zlizując nim zielony nektar.
- Uwielbiam jego sssmak. Jessst jak ossławiona amrossja...
Blondynka poczuła się naggle pusta, gdy macki zniknęły, pozostawiając je na brzegu. Jednocześnie przyjemność malała powoli, błogi stan rozchodził się po całym ciele, przez co niewiele mogła zdziałać.
- To było cudowne...
Obserwowała uważnie Ariss'r, wzdychając na to, co robiła przyjaciółce. To wszystko naprawdę musiało być darem bogini. Bo jak wytłumaczyć to, że mogłaby oddawać swoje ciało ciągle i ciągle? Włożyła paluszek do środka, zbierając na niego trochę soków i uniosła go do ust.
Mistery nie zdążyła jeszcze ochłonąć po wrażeniach jakich dostarczył jej mackowaty stwór gdy ponownej inwazji na jej ciało dokonała wężowa kobieta, której język okazał się równie niesamowitym organem jak to co przed chwilą wyniosło ich z wody. Jęknęła czując kolejne wstrząsy swojego ciała. Wystarczyła niewielka stymulacja by ponowny orgazm rozlał się po nim niczym gwałtowna fala przypływu. Kobieta zasyczała, wciąż ze sporą ilością nektaru na języku całując Misty w usta. Słodki smak przyjemnie rozlał się po podniebieniu i dopiero po chwili pojawiła się delikatna, kwaskowa nuta, wlewająca się do środka razem ze słodyczą. Ariss'r wyglądała na zachwyconą.
- Jesteśśście takie niessamowite, takie wrażliwe... a wassze ciała dają tak wiele przyjemnośści. Mam nadzieję, że Regethowi dacie jej tyle sssamo. Odpocznijcie teraz... chyba, że tego też nie mussicie robić. Nie wiem jakimi mocami obdarzyła wass jeszcze boginka...
 
Lady jest offline  
Stary 19-09-2010, 02:09   #15
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Mistery oblizała usta przez chwile delektując się zostawionym tam przez wężową kobietę sokiem:
- Jesteśmy normalnymi dziewczynami. Choć kiedy TO robimy to rzeczywiście potrafimy zapomnieć o całym świecie: Jedzeniu, piciu, spaniu i innych przyziemnych sprawach. - Zaśmiała się perliście - Odkrywanie i przeżywanie rozkoszy jest zdecydowanie najcudowniejszą rzeczą jaką można w życiu robić. Szkoda czasu na inne sprawy.
W tym momencie jej brzuszek zaburczał upominając się o swoje prawa i dając dowód ułomności ich ludzkiej natury. Mistery tym razem śmiała się już głośno i radośnie:
- I to by było tyle jeśli chodzi o niezaspokajanie przyziemnych potrzeby mojego organizmu...
Yelly leżała jeszcze, uśmiechając się głupio, z błogością wymalowaną na twarzyczce. Zaśmiała się, słysząc burszenie brzucha Misty.
- Na szczęście dotychczas wszyscy nas karmili. Bo takimi rzeczami nie... mamy kiedy się zajmować.
Mrugnęła do przyjaciółki.
- I wcale nie musimy długo odpoczywać...
Ariss'r była szczerze zdumiona, ale zasyczała w aprobacie, pełznąc ku poduszkom.
- Nie wiem, czy mam jakieśś pożywienie, które byłoby dla wasss zjadliwe. Żywię sssię głównie ssurowym mięsssem. Ale coś mi sssię przypomniało.

Przysunęła się do ściany, w której otworzyło się coś na kształt schowka.
Wyjęła z niego sporą sakwę, należącą zapewne do centaura. Otworzyła i wyjęła z niego jakieś zawiniątka.
- To chyba... chleb i pieczone mięsso. Regeth raczej sssię nie pogniewa - popatrzyła na nie łakomie. - Zwłassszcza, gdy się nim zajmiecie.
Mistery popatrzyła na wyjęte z sakwy jedzenie:
- Zjemy trochę, ale zostawmy też coś dla niego. Przecież nie chcemy by był bez sił... - mrugnęła do nowej znajomej porozumiewawczo.
- Zjedzcie ile uważacie - węzowa kobieta podała im zawinięte w duże liście jedzenie. - Ale gdy jego przyrodzenie ssstaje się już twarde, to ma energii ssa wielu. Tak bardssso brakuje mu klaczy.
Yelly wzięła pakuneczki i odwinęła, dzieląc i podając przyjaciółce.
- Misty... a myślałaś nad tym, w jaki sposób przyjąć go w siebie...? Różni się od nas znacznie.
Czarnowłosa ugryzła kawałek podanego jej chleba i przez chwilę żuła w milczeniu zastanawiając się nad tym co powiedziała Yelly. Potem przełknęła i powiedziała:
- Przydałaby się jakaś konstrukcja by do nas dosięgnął, ale na to chyba nie ma co liczyć... może odpowiednia skała? Ale wtedy dobrzeby było ją czyms wyścielić... - popatrzyła po komnacie Ariss'r- może miękkimi poduszkami?

Blondynka także się nad tym zastanowiła.
- Myślę, że w razie czego mógłby mnie posiąść od tyłu... Gdybym stała wypięta a on oparł o coś swoje przednie kopyta...
Użyła swojej mocy, unosząc majteczki towarzyszki.
- Szkoda, że nie mam mocy, aby unieść nas w powietrze. Chociaż czuję, że i tak jest lepiej... podniosłam to bez większych problemów!
Mistery popatrzyła z ciekawością na lewitującą w powietrzu część graderoby:
- Myślisz że nasza moc w nas rośnie? Może po tym jak to robimy... - popatrzyła w koło na kamienne ściany i westchnęła i zabawnym rozczarowaniem:
- Szkoda że nie ma tu żadnych ślimaków...
Yelena pokiwała głową.
- Może wraz z każdym zaspokojeniem...?
Rzuciła majteczkami w przyjaciółkę śmiejąc się wesoło.
- Myślę, że nie warto ich ubierać. A zamiast ślimaczków może spróbujesz zmienić kolor mojego serduszka?
Zbliżyła się do kochanki, prezentując z bliska swoją fryzurkę. Nie wierzyła w to, że może wydarzyć się coś złego. Skośnooka brunetka popatrzyła w górę na stojąca przed nią przyjaciółkę i unosząc dłoń dotknęła jasnego puchu w kształcie serduszka. Przykryła je dłonią i popatrzyła z uśmiechem w oczy dziewczyny:
- Co powiesz na tę zmianę Ariss'r? - zapytała nowej znajomej nie mogąc oderwać oczy od rozprostowanych i jednocześnie lśniąco rudych włosów przyjaciółki.



Kobieta-wąż zbliżyła się, dotykając gładkich włosów.
- Piękne... macie doprawdy imponujące możliwości.
Yell zerknęła najpierw na serduszko, a potem wzięła pukiel swoich włosów, szybko dostrzegając jak subtelnie i jednocześnie bardzo znacząco się zmieniły.
- Misty! Są piękne! Twoja moc chyba też wzrosła?
Pocałowała przyjaciółkę w podzięce i pobiegła do wody, by lepiej przyjrzeć się zmienionej fryzurze.
- Najwyraźniej... to otwiera przed nami całkiem ciekawe możliwości... - Czarnowłosa uśmiechnęła się radośnie.
- To... idziemy do centaura? To mnie trochę... fascynuje - zarumieniła się. - Weźmy tylko dużo poduszek! I tę sakwę, bez tego nie spełni naszej prośby.
 
Sekal jest offline  
Stary 19-09-2010, 02:10   #16
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Wystarczył krótki tylko odpoczynek, by obie dziewczyny wyruszyły w nie za długą drogę powrotną. Ariss'r podążała za nimi, ale zatrzymała się, nie opuszczając na razie jaskini. Dla Regetha i tak widok dwóch dziewczyn, taszczących sakwę i poduszki, był sporym zaskoczeniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę te ostatnie. Musiał też zauważyć wyraźnie inny kolor włosów Yeleny, ale teraz jego wzrok przykuwała głównie sakwa.
- Udało się wam!
- Mówisz jakbyś miał jakieś wątpliwości co do powodzenia misji na którą nas wysłałeś...
- odpowiedziała Mistery trącając Yelly porozumiewawczo ramieniem i mrugając do niej. Blondynka... teraz już rudowłosa, zachichotała, chowając sakwę za siebie.
- Już wiemy kim był ten złodziejaszek! Oddamy ci sakwę, jeśli spełnisz swoją obietnicę.
- Właśnie
- Uśmiech jaki pojawił się na ustach Mistery był pełen kobiecych tajemnic - obiecałeś że zrobisz dla nas wszystko o co poprosimy...
Centaur zawahał się, podchodząc bliżej. Próbował zerknąć za plecy Yeleny, by bliżej przyjrzeć się zawartości sakwy. W końcu westchnął.
- Obiecałem. Czego więc żądacie w zamian? Nie mam ludzkich...- poszukał odpowiedniego słowa - ...pieniędzy, ale na pewno znajdzie się kilka przedmiotów, które mogłyby was ucieszyć.
- Nie interesują nas pieniądze i przedmioty - Mistery nadal z tajemniczym uśmiechem popatrzyła uważnie w piękne, błękitne oczy centaura. Pomyślała, że nic dziwnego, że tak zauroczył wężową istotę. Był piękny! - Chciałybyśmy byś zrobił z nami to co robisz z klaczą by ją zapłodnić - wypaliła w końcu - i by Ariss'r mogła się temu przyglądać i nas dotykać.
- Nie bój się - rudowłosa przygryzła wargę, bardzo uważnie przyglądając się Regethowi. - Jesteśmy służkami bogini przyjemności... Sprawimy sobie nawzajem wyłącznie rozkosz...
Uniosła odrobinkę swoją sukienkę, pokazując mu rude serduszko z włosków.

Centaur cofnął się, a na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia.
- Przecież tak nie można. Jesteście innej rasy... i Ariss'r? To ona podsunęła ten pomysł?
Twarz mogła pokazywać jedno, ale przecież jego druga połowa była inna. I reagowała na zarówno propozycję, obietnicę jak i wygląd dziewczyn. Reagowała otwierając im obu oczy na coś wielkiego. Nie, wróć. Olbrzymiego.
- A można nie dotrzymywać obietnic? - Misty nie mogła oderwać wzroku od tego co widziała.
- Ale... ale co z nią? Ten dotyk... nie będzie zazdrosna?
Yelly pokręciła głową. Podeszła do niego, kładąc dłonie na umięśnionym brzuchu. Aż zadrżała widząc co się dzieje tam z tyłu.
- Ona tego chce. Chce patrzeć, jak nas posiądziesz... chce dotykać, by poczuć twoją przyjemność...
Przesuwała dłońmi po boku, powoli kierując je do miejsca, które przyciągało ją najbardziej. Misty patrzyła na poczynania przyjaciółki a jej ciało drżało na sama myśl o tym czego niedługo będzie świadkiem. W tym momencie doskonale rozumiała Ariss'r. Oglądanie takiej sceny mogło być równie podniecające jak jej przeżywanie. Zwłaszcza kiedy robiło się to całkowicie świadomie. Jej oddech znacznie przyspieszył, a w dole znowu pojawiła się przyjemna wilgoć i mrowienie.

Regeth westchnął, czując dotyk. Krew z jego twarzy odpłynęła nieco, każdy mógł domyślić się gdzie. Poddał się temu, przestępując z kopyta na kopyto. Sięgnął ku rudowłosej, przesuwając dłonią po jej włosach. Odłożył łuk i odpiął kołczan. Przełknął ślinę.
- Jak... jak sobie to wyobrażałyście? Nie jesteście klaczami.
Yelly małymi kroczkami przesuwała się wzdłuż jego boku, z cichym mruczeniem delektując się krótką sierścią.
- Jest tu jakiś duży głaz? Dzięki niemu mógłbyś mnie mieć tak jak klaczkę...
Wreszcie mogła tam sięgnąć. Nogi ugięły się pod wpływem trudnego do ogarnięcia podniecenia. Wypływały z niej soki, jej własne, zmieszane z tymi, które przyjęła w siebie w jeziorku. Nie potrzebowała nawet mocy wężowej kobiety, by odczuć podniecenie Regetha.
- Misty, on jest taki wielki! Nie wiem czy bym objęła go obiema dłońmi...
Czarnowłosa zbliżyła się z drugiej strony i delikatnie końcami palców przejechała po napiętym pulsującym ciele:
- Piękny... niesamowity... - wyszeptała przełykając z trudem ślinę.
Centaur jęknął, a jego męskość drgnęła i wyprężyła się jeszcze bardziej. Odwrócił się błyskawicznie i bez najmniejszego problemu uniósł Misty, sadzając ją sobie na grzbiecie. Yelenę wziął w ramiona. Spojrzał jeszcze przelotnie na wejście do jaskini, z którego wyłaniała się uśmiechnięta Ariss'r.
- To niedaleko.
Centaur faktycznie jechał tylko przez chwilę, pewnie wybierając drogę pomiędzy drzewami. Trzymał się blisko olbrzymiej skały i zatrzymał przy sporym osypisku, gdzie wyróżniało się kilka dużych, płaskich głazów.
- To tu...
Postawił rudowłosą na ziemi, oglądając się na skośnooką.
- Jeśli chcesz, możesz tu zostać...

Mistery przejechała dłonią po miękkiej sierści. Po tym co działo się w jaskini nie założyła majteczek i czuła w czasie jazdy na grzbiecie centaura jak jego mięśnie poruszają się między jej udami. Ocierają o nagie, wrażliwe ciało. To było cudowne i jeszcze bardziej wzmagało podniecenie. Na słowa Regetha pokręciła przecząco głową i zsunęła się na ziemię:
- Nie mogę stracić takiego widoku...
Jasnowłosa wzięła od przyjaciółki poduszki, kładąc je na największym z głazów. Potem oparła się i wypięła. Nie była w stanie dłużej czekać. Cała drżała, z trudem wypowiadając słowa.
- Wchodź powoli...
Centaur zbliżył się niepewnie, widząc wypiętą pupę, znacznie mniejszą od tych, które należały do kobiet jego gatunku. Yelly musiała prawie wisieć w powietrzu, opierając się na brzuchu, aby móc udostępnić swoje wnętrze tak chętnej męskości. Przednie kopyta stanęły przed jej głową, gdy przyjął pozycję. A potem to poczuła. Starał się być bardzo ostrożny, ale do tego mokrego miejsca trafił bez trudu. Gdy poruszył się lekko, z lekkim zaskoczeniem, które widziała Misty, zaczął wsuwać się do środka. Wężowa kobieta uśmiechnęła się, widząc to i zbliżyła, kładąc dłoń na jego boku. To co pojawiło się na jej twarzy... Wyrażało ekstazę. Regeth jęknął głośno. Rudowłosa zrobiła to już wtedy, gdy zobaczyła jego kopyta. Tak silnego podniecenia nie czuła jeszcze nigdy, chociaż ostatnimi czasy czuła je prawie bez przerwy. Może pomagała w tym świadomość, że oddawała swoje ciało osobie tak innej od niej samej... a może to ta wielkość... a może...
- Aaaaaaaaaaaach...
Wszystkie myśli prysły jak... wypchnięte, gdy zaczął się w niej zanurzać. Czuła, że wypełnia ją całą, nie tylko rozciągniętą do granic kobiecość. A on dopiero zaczynał!
- Głębiej...
Dar bogini działał doskonale. Potężna rozkosz i podniecenie prawie sparaliżowały jej ciało, gdy zacisnęła dłonie na poduszkach.
 
Lady jest offline  
Stary 19-09-2010, 02:15   #17
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Mistery kręciło się w głowie od nadmiaru emocji. To czego była świadkiem było najbardziej niesamowitym obrazem jaki miała okazje oglądać w swoim życiu i była pewna, ze niewiele istot miało podobna okazję. To co mogły robić i przeżywać dzięki darom Sharess było cudowne, niewyobrażalne i niesamowite! Ogromne ciało centaura bez żadnego trudu zagłębiało się w pozornie za małe ciało ludzkiej kobiety, a ona przyjmowała go w siebie jęcząc z rozkoszy. Bogowie byli cudowni!
Regeth wsuwał się powoli, nie przestając, aż prawie cały nie zniknął w kobiecości drobnej dziewczyny, której soki stróżkami spływały po udach. Obejmowała go tak mocno, że czuła każdą nierówność, każdą żyłkę i krzywiznę, gdy powoli drażnił jej wnętrze. Nie mógł szybciej, ściśnięty zbyt mocno, ale wzdychał i jęczał, zamknąwszy oczy. Ariss'r delektowała się tym, zbliżając się do czarnowłosej i obejmując ją w pasie.
- Jest taki ssszczęśliwy. I ma tyle ssssoków.
To ostatnie słowo ociekało ekstazą. Przyciągnęła Misty i pocałowała.
- On już długo nie wytrzyma.
Uśmiechnęła się tajemniczo spojrzała na kochanków, a potem zaczęła ich pieścić dłońmi.

Mistery jęknęła. Cały czas ściskała uda, ale mokry płyn dosłownie spływał po jej ciele. Nie była do końca pewna czy to jej własne soki, czy jeszcze to co pozostawiła w sobie istota z jaskini. To nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ta chwila i Yelly z centaurem. Liczył się tylko fakt, że ona będzie następna...
Kilka tylko tych powolnych ruchów wystarczyło, by rudowłosa poczuła zbliżającą się falę. Chyba krzyczała, ale nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, czując tę cudowną, penetrującą ją męskość. Szum w uszach zagłuszał wszystko, a ona mimowolnie zaciskała się na nim jeszcze mocniej. Był wszędzie. Paraliżująca rozkosz zaczęła rozchodzić się po całym ciele. Było jej tak dobrze...
Orgazm targnął nim nagle. Wysunął się z niej prawie od razu, gdy strumień soków wytrysnął z jego męskości. Krzyknął. Yelly czuła dokładnie jak ją zalewa, najpierw w środku, a potem na zewnątrz, gdy gorące nasienie trafiło na plecy, pośladki i uda. Wężowa kobieta syknęła niezwykle głośno, unosząc się wysoko na ogonie i całując centaura w usta. Las na chwilę ucichł, gdy wypełniały go tylko głośne oddechy spoconych ciał.
Wiedziała, że tego nigdy nie zapomni. Tego jak drgał, jak jeszcze bardziej się powiększył, prawie rozrywając jej drobniutkie ciało. Jak dochodził, zalewając ją niesamowitą ilością swoich soków. Ale po tym wszystkim mogła tylko leżeć, targana własnym spełnieniem, własną rozkoszą. Oddychała ciężko, nie mając sił nawet ruszyć ręką, tak jakby dostosowanie się do jego rozmiaru pochłonęło część jej sił. Odwróciła głowę, uśmiechając się do Misty. Tym specjalnym uśmiechem.
Czarnowłosa odpowiedziała jej, a potem pochyliła się i zaczęła językiem sunąć po jej nadal wypiętej pupie delektując się niezwykłym smakiem jaki na niej pozostał. Centaury musiały mieć doskonałą dietę. To była ambrozja... Regeth zszedł w końcu z kamienia, a Ariss'r przyłączyła się do skośnookiej, zlizując nektar z rudowłosej do ostatniej kropelki. A pokryta była nim prawie cała.
- Ssss... Prawdziwe akolitki przyjemnośśści... On chssse teraz ciebie.

Yelly wreszcie była w stanie ruszyć się z miejsca. Poduszki były jeszcze ciepłe, a mężczyzna wciąż gotowy... Jasnowłosej wciąż kręciło się w głowie, gdy schodziła z głazu. Podtrzymała się przyjaciółki i zbliżyła do niej bardzo blisko, zlizując z jej ust to, co jeszcze chwilę temu tamta spijała.
- Kochanie... pokaż mi jak bierzesz go w siebie...
Mistery nie trzeba było tego długo powtarzać. Gdy tylko miejsce na głazie się zwolniło podeszła do niego i poprawiła poduszki, a potem pewnie ku niezłej konsternacji centaura położyła się na plecach szeroko rozsuwając uniesione nieco w górę nogi:
- Chcę byś spróbował w ten sposób. Pewnie raczej nie będziesz miał innej okazji...
Regeth był zbyt podniecony, by cokolwiek powiedzieć. Podszedł, z uwagą obserwując otwierające się przed nim ciało. Ponownie stanął na kamieniu, gdyż tylko w ten sposób mógł dosięgnąć Misty. Widziała dokładnie jego podbrzusze, a także olbrzyma, kierującego się niepewnie między jej nogi. Centaur był wyraźnie niedoświadczony w takiej pozycji, nie będąc pewnym, gdzie się kieruje, jednak dziewczyna mogła go bez problemu wspomóc. Uniosła biodra nieco w górę dokładnie kierując się na nabrzmiałą męskość i ocierając o jej imponujący trzon. Gdy to poczuł, nie czekał dłużej. Pchnął, nieco mocniej i pewniej niż wcześniej z Yelly. Ta pozycja pozwalała znacznie dokładniej obserwować jak bardzo rozciąga wargi, jak głęboko wnika do wnętrza, więc Mistery patrzyła i chłonęła ten widok. Podniecał on ją równie mocno co gorące ciało wsuwające się do jej wnętrza. Wchodził i rozciągał nie powodując żadnego bólu, jedynie ogromną, nie dającą się z niczym porównać przyjemność. Jęknęła, a potem krzyknęła gdy wsunął się głębiej. Jej mięśnie pulsowały napinając się do granic możliwości.
Jasnowłosa ściągnęła przez głowę mokrą sukienkę, nie odrywając nawet na chwilę oczu od rozgrywającej się sceny. Oparła się o kamień, zbliżając głowę tak, by móc widzieć to jak najlepiej. Bezwiednie pieściła ją dłonią po udzie i twardym guziczku, chcąc jeszcze bardziej wzmóc jej przyjemność.

Regeth na początku nie był zbyt pewny. Nie do końca wiedział jak się poruszać, ale pomoc Misty była wystarczająca, by szybko nabrał wprawy. Brał ją szybciej niż Yelenę, mocniej, tak jakby kobiece wnętrze w tej pozycji pozwalało na więcej. Ariss'r cały ten czas stała na ogonie, całując się z nim i pieszcząc jego tors. Ale na to obie dziewczyny, a czarnowłosa już zwłaszcza, nie zwracały większej uwagi. Jego stłumione jęki narastały i narastały, gdy mlaszczące odgłosy stały się słyszalne nawet dla głośnej skośnookiej. Mistery poruszała biodrami w rytm jego ruchów cały czas nie odrywając wzroku od ogromości, która raz za razem pojawiała się i znikała sprzed jej oczy. Podniecenie w końcu wygrało z chęcią dziewczyny jak najdłuższego przeciągnięcia te sceny. Zacisnęła dłonie, a jej ciałem nabitym na gorący trzon wstrząsnęły mocne dreszcze. Silne skurcze jej mięśni na chwilę uwięziły ciało centaura niczym niesamowite imadło. Krzyk dziewczyny trwał i trwał... Yelly nie zmieniała pozycji, delikatnie kładąc głowę na brzuszku przyjaciółki. Czekała, uśmiechając się, gdy usłyszała jej krzyk. Miała nadzieję, że tym razem centaur także się wysunie...
Były dla niego za ciasne, by mógł długo utrzymywać tę ekstazę. Zaczął drgać i rosnąć, gdy ścisnęły go mięśnie Mistery, a potem wytrysnął gorącym strumieniem. Pierwsza fala zalała wnętrze, druga rozchylone łono, a następne twarz rudowłosej, pokrywając ją całą białym nasieniem. Wężowa kobieta chyba oderwała się od jego ust, gdyż krzyknął głośno i zamarł, oddychając głęboko.
Jego orgazm był niczym uderzenie. Cudownie niesamowity i ponownie wywołujący falę przyjemności w ciele czarnowłosej dziewczyny. Czuła się niesamowicie wypełniona. Przejechała dłonią po swoim łonie rozmazując lepką maź na swoim ciele. Leżała chłonąć odczucia. Szalone myśli przelatywały przez jej głowę. Chciałaby jeszcze i jeszcze... i miała pewność, że to nigdy jej się nie znudzi. Miała wręcz wrażenie, że im częściej to robiła tym bardziej była spragniona. Aż trudno było uwierzyć, że jeszcze wczoraj była dziewicą...
Yelly przyjmowała to na twarz, z zamkniętymi oczami i otwartymi ustami, połykając każdą kroplę, która wpadła do jej gardła. To było piękne i pyszne. Palcami roztarła to jeszcze i włożyła palce do ust przyjaciółki, śmiejąc się do niej. Każda godzina nowego życia przynosiła tyle rozkoszy... Aż nie mogła się doczekać następnych!

Centaur ponownie zszedł z kamienia, a Ariss'r podążyła za nim. Mężczyzna spojrzał na ułożone na kamieniu dziewczyny, z twarzą pełną ulgi i wciąż trwającej przyjemności. Ale to wcale nie miał być dla niego koniec. Wężowa kobieta wsunęła się pod niego i otwierając usta niewiarygodnie szeroko, wzięła go w siebie, obejmując wargami. Zaskoczony, jęknął znowu. Pokryte lepkimi sokami dziewczyny teraz mogły tylko patrzeć. Czy jednak miałyby siły na coś więcej?
Misty uniosła głowę, a potem uśmiechając się do Yeleny przejechała dłonią po jej rudych, zlepionych białą wydzieliną włosach:
- Kocham Cię Yelly - powiedziała.
Jasnowłosa odwzajemniła uśmiech, zniżając się do ust przyjaciółki, kochanki i miłości.
- A ja kocham Ciebie, Misty.
Pocałowała ją a Mistery odpowiedziała z całą czułością jaką miała w swoim sercu.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 11-11-2010, 15:23   #18
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Centaur odwiózł je na skraj lasu, gdy już było po wszystkim, a one umyte i ubrane w nowe, wyjątkowo kuse sukieneczki, postanowiły ruszać dalej. Wreszcie opuściły towarzystwo wielkich drzew, wychodząc wprost na pola uprawne. Leśna dróżka prowadziła do widocznych na tle błękitnego nieba dymów, jak nic pochodzących ze znajdujących się tam zabudowań. Zboża powoli złociły się po bokach, gdy wesoło szły w tamtym kierunku, coraz lepiej widząc wyłaniające się zza horyzontu drewniane chaty jakiejś dużej, ludzkiej wioski. Niektórzy wciąż pracowali, oglądając się na nie. Jakiś dzieciak pobiegł drogą, aż się za nim kurzyło, wbiegając do jednego z większych domów. Powoli wchodziły w obręb osady, rozglądając się za karczmą, gdy nie wiadomo skąd pojawiło się dwóch mężczyzn w granatowych tunikach z kajdanami w dłoniach.
- Stójcie! Zgodnie z rozporządzeniem jaśnie nam panującego Iliana Rozwiązłego, noszenie nieprzyzwoitych strojów jest surowo zabronione! Możecie się odziać i zapłacić grzywnę, albo zostaniecie aresztowane i.. - przełknął ślinę, wyraźnie się rumieniąc - ...i ukarane.

Mistery przez chwile patrzyła na mężczyznę bez słowa jakby nie rozumiała słów które wypowiadał. Potem powiedziała wolno jak do chorego na umyśle dziecka:
- Pozwól że to sobie poukładam... na tych ziemiach karze się za noszenie noszenie nieprzyzwoitych ubrań, a jednocześnie wasz pan ma na nazwisko Rozwiązły? Czyżby za wiele dowcipów pod jego adresem wywoływało u niego jakieś kompleksy?
- Może to takie imię na przekór... Jaką wasz pan wyznaczył karę?

Yelly nie przejęła się zbyt mocno, uśmiechając do mężczyzn. Co złego było w tym, że przez materiał delikatnie prześwitywały jej piersi?
Mężczyźni zmieszali się jeszcze bardziej.
- Bo, wiecie panienki, nasz pan jest rozwiązły... i wyprawia bale na swoim zamku. Ale, wiecie, uważa, że jeśli kobieta nosi prowokujące stroje... no to musi dostać to, do czego prowokuje. Ale grzywna niewielka, wiecie.
- Obawiam się, że nie mamy pieniędzy, więc zdecydowanie musimy ponieść karę... prawda Yelly?
- Powiedziała Misty, która już zaczynała się domyślać czego można się spodziewać i ta myśl zaczynała jej się coraz bardziej podobać. Rudowłosa zachichotała wyciągając przed siebie dłonie.
- A... kto będzie nas karał? Byłyśmy bardzo niegrzeczne.

Zerknęła na przyjaciółkę, zastanawiając się, czy po tym wszystkim nie odwiedzić tutejszego władcy. Najwyraźniej miał bardzo przyjemne pomysły!
Mężczyźni podeszli bliżej, drżącymi dłońmi zakładając dość ciężkie kajdany na drobne ręce Yelly. Były dobrze wykonane, dlatego nie obcierały prawie w ogóle.
- Wszyscy. To znaczy każdy, kto będzie chciał. W końcu prowokujecie wszystkich. Kara będzie w loszku, specjalnie przystosowanym na życzenie jaśnie panującego nam Iliana Rozwiązłego. Gdybyście były nagie, kara byłaby na środku wioski.
- Naprawdę?
- Misty popatrzyła na mężczyznę jednocześnie rozwiązując dwie wstążeczki dzięki którym powiewna sukienka trzymała się na jej ramionach. Miękki materiał zsunął się po piersiach, a potem przesunął po biodrach i utworzył wdzięczną falę wokół jej szczupłych kostek.
- Ojej - powiedziała przytykając dłoń do ust - chyba mi się przez przypadek zsunęła...
Rudowłosa spojrzała na mężczyzn nieszczęśliwym spojrzeniem.
- Dlaczego mówicie to dopiero teraz? Misty... chyba będziesz musiała mi pomóc.
Pokazała nieporęczne kajdanki i uśmiechnęła się prosząco. Czarnowłosa przekroczyła ostrożnie krąg materiału i zbliżyła się do przyjaciółki, a potem zaczęła rozsznurowywać przód jej sukienki:
- Jeśli jej nie pomogę zasłabnie z wrażenia - rzuciła w kierunku mężczyzn.
- Nie zapomnij o majteczkach. W ten sposób tylko mogę być całkiem naga. To chyba większa kara, prawda?

Poważnie spojrzała na tutejszych strażników, którzy przyglądając się im co chwilę głośno przełykali ślinę.
- Wy chyba naprawdę chcecie być ukarane.
- Oczywiście... Taki straszny występek jak paradowanie w nieprzyzwoitych strojach po świecie zdecydowanie powinien być ukarany
- przytaknęła skwapliwie Mistery, klękając przed Yelly i zsuwając maleńkie majteczki z jej bioder. Pochyliła się i ucałowała rude serduszko, które kryły. Potem zaś zsunęła swoje ukazując mężczyznom lekko wypiętą, jędrną pupę.
Jeden z nich jęknął, ale drugi, twardszy chyba, podszedł do Misty, skuwając jej ręce.
- Chodźmy.
Spora grupa gapiów zebrała się już dookoła, teraz przepuszczając ich dalej. Ale nieszczególnie długo szli - na środku wioski umieszczono wbity w ziemię pal, do którego, na dość długim łańcuszku, przyczepiono kajdany dziewcząt. Jeden z nich nasunął im także na oczy opaski.
- Czekajcie tutaj, sołtys niedługo ogłosi wyrok. Zasłonięte oczy są częścią kary.
Misty stanęła prosto i bez oporów pozwoliła sobie zawiązać oczy. Zapowiadało się naprawdę interesujące przeżycie. Przecież przymusowy brak wzroku powodował, że jej pozostałe zmysły wyostrzały się do maksimum. Yelly przygryzała wargę. Poczuła niezwykłą ekscytację. Była skuta i zasłonięto jej oczy. I wszyscy się na nią patrzyli!
- Chyba już wiem, czemu tutejszy władca nazywany jest Rozwiązłym...
 
Sekal jest offline  
Stary 11-11-2010, 15:26   #19
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Trwało to chwilę, kiedy gromadzili się mieszkańcy wioski, której nazwy nawet nie znały. Słyszały szepty i chichoty, aż nagle wszyscy umilkli i zostały tylko ciche kroki jednej osoby, która odchrząknęła i głośno przemówiła.
- Te dwie oto panienki zostały złapane podczas chodzenia bez ubrania, co jest przestępstwem wedle prawa ustalonego przez naszego umiłowanego władcę, Iliana Rozwiązłego. Zgodnie z tym prawem, każdy będzie mógł wymierzyć im karę cielesną, w którą wliczają się klapsy, uderzanie pejczykiem, dowolną penetrację i przykuwanie w dowolnej pozycji. Oskarżone będą musiały wykonać wszystkie polecenia bez słowa skargi. Wymierzanie kary rozpocznie się po zmroku i będzie trwało do świtu, kontrolowane przez straż.
Rozległy się pomruki, a potem tłum chyba zaczął się rozchodzić. Ktoś mocno klepnął je w pośladki.
- Widziałem jak patrzyli. Uszczęśliwicie całą wioskę, przynajmniej jej męską część. Potem radzę uciekać, żony mogą nie być zadowolone.
Usłyszały głos jednego z tych, którzy je złapali. Roześmiał się. Yelly zadrżała. Nie ze strachu, a z podniecenia, które powoli dawało znać o sobie. To miała być kara? Zachichotała cicho. Wypięła do przodu swoje piersi, dając im je podziwiać i obróciła się w stronę głosu strażnika.
- Ilu jest mężczyzn w tej wiosce? Jesteśmy po to, by dawać przyjemność i szczęście...
- Hm... chyba koło trzydziestu. Wiadomo, nie wszyscy mogą. Części żony na pewno zamkną drzwi i wyrzucą klucze!

Roześmieli się we dwóch, trochę głośniej.
- A kobiety nie są zainteresowane? - Mistery zafalowała biodrami - Nie mam nic przeciwko kobietom. Macie takie interesujące prawo w mieście... jeśli one nie potrafią z niego korzystać bardzo wiele tracą - zastanowiła się nad czymś - a może jeśli to mężczyzna spaceruje nago po mieście wtedy do akcji wkraczają kobiety?
- Kobiety też mogą, nie mamy nic przeciwko
- wciąż się śmiali. - Ale mężczyzn będzie zdecydowanie więcej. Zmierzcha się, a my będziemy musieli cały czas patrzeć. Chyba ukarzemy was pierwsi, by sobie ulżyć. Prawda Olaf?
Jasnowłosa zamruczała zmysłowo, wypinając trochę pupę i delikatnie nią poruszając.
- Jesteśmy do waszej dyspozycji...
- Właśnie...
- Czarnowłosa obrysowała niewielkie kółeczka wokół swych piersi - a jak macie ochotę to zrobić?
Ten drugi mężczyzna chrząknął.
- Zmroku jeszcze nie ma. Chodź, przyniesiemy wszystko.
Odeszli nieśpiesznie, po jakimś czasie wracając z czymś ciężkim. Ustawili to, odetchnąwszy z ulgą.
- To łóżko. Z metalową poręczą, by można było was do niego przywiązywać. Pytałaś jak mam ochotę? Przywiążę cię do niego, położę na plecach i rozłożę nogi. Zawsze chciałem to zrobić.
Jego kompan wrócił do cichego śmiechu, jaki to często mężczyźni z siebie wydają przed uciechami.

Mistery zrobiła dwa kroki w kierunku skąd pochodził głos i wyciągnęła przed siebie skute kajdankami dłonie:
- A więc zrób to, jestem cała twoja...
Wilgoć gromadziła się w Yelly samoistnie, tak jakby chciała dokładnie przygotować ją na to, co miało się wydarzyć. Kolejne ekscytujące przyjemności zbliżały się wielkimi krokami. Westchnęła, co brzmiało prawie jak jęk.
- A ja? Jak mnie ukarzecie?
Mimo, że przez opaski nie widziały prawie nic, zorientowały się, że zrobiło się już wystarczająco ciemno. Jeden z mężczyzn odpiął kajdanki Misty i pociągnął ją za sobą, delikatnie wpychając na całkiem wygodne łózko. Było też chyba wyjątkowo duże, bowiem czarnowłosa nie wyczuła drugiego jego końca. Przełożył jej ręce za głowę, przypinając je w jakiś prosty sposób do ramy łóżka.
- Rozszerz nogi. Chcę zobaczyć jak sama wystawiasz się na karę.
Zaczął chyba rozsznurowywać spodnie, bowiem rozległ się szelest materiału. Yelly zaś poczuła jak jego kompan zbliża się do niej od tyłu, prawie szepcząc.
- Wypnij do mnie ten śliczny tyłeczek a poczujesz.
Niespodziewanie poczuła silne klepnięcie w pośladek, takie, że aż się zachwiała. A potem drugie, w drugi.
Mistery nie trzeba było dwa razy powtarzać. Była grzeczną dziewczynką i skwapliwie wykonywała wszystkie polecenia swojego oprawcy. Rozsunęła wolno nogi i poczuła delikatny powiew wieczornego wiatru na swoim już zroszonym sokami podniecenia ciele. Rudowłosa pisnęła, czując uderzenie. Zapiekło, a fala przyjemności rozeszła się po całym ciele. Wypięła się bardziej, prezentując swój tył. Rozszerzyła nieco nogi.
- O tak, ukarz mnie. Byłam wyjątkowo niegrzeczna...
Czarnowłosa wreszcie go poczuła, najpierw jak wchodził na łóżko, potem jak chwytał jej uda. Wbił się w nią mocno i bez ostrzeżenia, wzdychając przy tym z przyjemności.
- Bogowie, jaka ty jesteś ciasna! - jęknął głośno - Chyba szczerze polubię swojego władcę.
Mistery zaśmiałaby się na ten spontaniczny wybuch patriotyzmu gdyby przyjemność jaką odczuwała nie przysłoniła jej typowego poczucia humoru. W tym momencie zdołała zaledwie jęknąć. Nigdy nie przypuszczała, że uczucie zniewolenia może pociągać za sobą tyle niesamowitych doświadczeń. Najbardziej jednak niesamowitą sprawą był poruszony przez niego fakt jej ciasnoty. To było tak jakby jej obdarzone niezwykła mocą ciało dostosowywało się dokładnie to tego co właśnie miał do zaoferowania wsuwający się w nie osobnik.
- Dziękuję Sharess gdziekolwiek jesteś - szepnęła jeszcze zanim zanim całkowicie poddała się fali rozkoszy. W tej pozycji jej ruchy były mocno ograniczone. Mogła tylko nieznacznie poruszać biodrami i naprężać wewnętrzne mięśnie. Wykorzystała więc swój niewielki arsenał jednocześnie całkowicie zdając się na inwencję mężczyzny.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline  
Stary 11-11-2010, 15:30   #20
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Wypięta Yelena nie musiała długo czekać. Dostała jeszcze jednego klapsa, ale potem mężczyzna oddalił się na chwilę. A gdy wrócił, rozległ się dźwięk skóry, którą naprężył. Przesunął pejczykiem delikatnie pomiędzy pośladkami dziewczyny, pieszcząc. Następny ruch był szybki. Paski skóry silnie uderzyły w wypiętą pupę. Oprawca zamruczał z zadowoleniem. Rudowłosa słyszała już jęk Misty, ale to niepewność podniecała ją teraz bardziej niż zadowolenie przyjaciółki. Nigdy też nie przypuszczała, że może tak zadziałać lanie. Nie raz dostawała je od sióstr w zakonie, tylko, że to tutaj było takie inne! Pokręciła tyłeczkiem czując na nim skórę i jęknęła głośno, gdy uderzył. Zapiekło jeszcze mocniej, ale jednocześnie czuła jak obficie wyciekają z niej soki. Rytmiczne dźwięki z przodu mówiły jej, że Misty miała w sobie już przynajmniej jednego z mieszkańców wioski. Już się nie mogła doczekać na swoich oprawców, jednocześnie nie będąc w stanie nic zrobić. Cierpliwość była wystawiana na ogromną próbę... Chociaż może nie aż tak ogromną.
Już po chwili poczuła silne dłonie obejmujące i mocno pieszczące jej piersi. Pejczyk uderzył w wypięte pośladki jeszcze kilka razy, aż jego właściciel nie mógł już się powstrzymać. Poczuła jak chwyta ją mocno za pupę i rozchyla ją, ocierając się twardą jak skała męskością. Trzymał mocno i zaczął się wsuwać, wybierając od razu to ciaśniejsze wejście. Jęknął głośno.
- Zawsze chciałem to zrobić... oooch...
Rozciągał ją mocno, ale to nie było wszystko. Ten z przodu zaczął właśnie ssać jej sutki, błądząc rękami po całym ciele.

Mistery zupełnie już nie słyszała co działo się obok. Mężczyzna rozłożył szeroko jej nogi, bez problemu trzymając za uda i mocnymi pchnięciami zadowalał się jej ciałem. Nie było w tym wyrafinowania, a tylko mocne uderzenia, gdy wbijał się z całą siłą. Nie dane było jej jednak wyrażać swojego zachwytu krzykami, niespodziewanie poczuła jak do jej otwartych z rozkoszy ust wpycha się kawałek twardego, męskiego ciała. Był niezwykle sztywny, ale niewielki, trochę tylko większy niż pamiętne przyrodzenie satyra. Podświadomie czuła, że gdzieś obok czekają już następni mieszkańcy wioski, w kolejce do przyjemności. Dawała z siebie wszystko, ponieważ jako służka pani rozkoszy była gotowa służyć wszystkim, także tym, których natura potraktowała zdecydowanie gorzej od innych... a może im właśnie z jeszcze większym oddaniem? Niestety jej moc nie była jeszcze na tyle duża by mogła go wspomóc w inny sposób, ale mogła choć zapewnić sporą dawkę przyjemności. Jej zręczny język rozpoczął taniec na napiętym ciele, a wargi zacisnęły się i zaczęła ssać. Nie mogła wspomóc się skrępowanymi rękami więc w tę czynność wkładała całe serce.
Yelly przyjęła go w siebie z pomrukiem aprobaty, wypinając najmocniej jak mogła w tej pozycji, ze skrępowanymi rękoma. Poruszyła na próbę biodrami, czując jak dokładnie przylega w niej od wewnątrz, a potem uśmiechnęła się do tego z przodu i choć go nie widziała, przejechała językiem po wardze.
- Jest we mnie miejce przynajmniej dla trzech z was... nie zostawiajcie go pustego...
Zamruczała, gdy ten z tyłu zaczął się w niej poruszać.

Nikt z tutejszych, widząc tak piękne, związane dziewczyny, nie miał zamiaru szukać tu czegoś wyszukanego. Liczyło się zaspokojenie, jakie mogły dać młode ciała. Brali je więc mocno, a było ich coraz więcej. Misty szybko poczuła w ustach gorące nasienie, tryskające wprost na nią, razem z nadchodzącym gdzieś z góry jękiem. Również ten pierwszy, który ją posiadał, nie potrafił wytrzymać długo. Nie miała oczywiście szans na ochłonięcie, gdy zaczęły ją dotykać coraz to nowe dłonie, mniejsze, większe, delikatniejsze lub te stwardniałe po ciężkiej pracy. Odczepiono ją na chwilę i ustawiono na czworakach. Jednocześnie czuła, że ktoś wpycha się pod nią, a inny rozszerza pośladki. Wszystko bez słów. Posiedli ją równocześnie, w pełni wypełniając obie dziurki. A z przodu zbliżali się już kolejni.
Szybko spełniono prośbę Yelly. Ten z tyłu zmusił ją do ukucnięcia, skierował wprost na twardą, czekającą tam na nią męskość, która wsunęła się bez oporów do mokrego wnętrza. Przez chwilę poruszali się w niej obaj, póki strażnik nie doszedł z głośnym jękiem. Szybko zastąpił go ktoś inny, a jej ciało było w posiadaniu wielu dłoni. Nie mogła się bronić, z uniesionymi do góry, skutymi dłońmi była tylko marionetką. Coś gorącego i twardego zaszturmowało także jej usta.

Misty odpływała.Dziwnie było być tylko narzędziem w cudzych dłoniach. Naczyniem do zaspakajania rozkoszy, napełnianym coraz bardziej i pełniej, aż po brzegi. Choć nie dbali o to co czuje ona i tak odczuwała przyjemność, tym większą im więcej mocy przelewało się w jej ciało. Czuła z każdym pchnięciem rosnącą w sobie potęgę. Moc kobiecości i dar bogini jednoczyły się w tym dziwnym misterium dawania siebie. Dawania ale i brania. Nie miała pojęcia ile razy tej nocy doznała zaspokojenia, w pewnym momencie przestała liczyć. Nie miało to sensu. Liczyło się tylko jedno: Wszechogarniająca rozkosz.
Brali ją tak, jak mieli na to ochotę. Yelly krzyknęła z przyjemności, gdy nadziała się na czekającego na nią mężczyznę. Uczucie zniewolenia niezwykle się jej spodobało! Nie mogła wyrażać tego zbyt głośno, gdy chwilę później spełniło się jej życzenie i każda dziurka, którą mogła dawać przyjemność była już zapełniona. Wiedziała, że to nie będzie długa noc, gdy pierwszego mężczyznę natychmiast zastąpił następny. I cieszyła się, radośnie wychodząc im naprzeciw...
 
Lady jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172