Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2011, 22:46   #51
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Przyglądała się ze spokojem jak ostrze wakizashi zagłębia się w brzuch Arashiego, by potem powoli ciąć od lewej ku prawej. Samuraj nie jęknął ani nie krzyknął, a chwilę potem katana Skorpiona dokończyła dzieła. Hoshi rozluźniła się nieznacznie, jego honorowi nie groziło już splamienie.
Żegnaj, Arashi-san, szkoda iż tak się to skończyło...
Ostatnia myśl o Żurawiu i opuściła chatkę wystawiając twarz w stronę nieba.
Maho miał cesarskiego syna, wioska była pełna Oni. Nie odzyskała zwojów, tak jak Miruko nie znalazła syna. Nieczysty najwyraźniej trzymał wszystko. Należało iść za nim.

Okazało się, że maho trzymał jeszcze więcej. Jednorożec, który pojawił się nagle wychodząc na polankę przed chatką, ostatkiem sił powiedział, iż nieczysty wraz z Fujitą i Bayushi udali się na wschód.
Asako zastygła usłyszawszy tą wiadomość, jakby na skraju kimona przysiadł motyl i bała się go spłoszyć. Ona jednak próbowała zrozumieć zasłyszaną wieść.
Takeji zdradził? Nie, to nie mogło być prawdą...
Jak wielką mocą musiał władać przeklęty? Feniks nie potrafiła sobie tego wyobrazić, musieli jednak za nim podążyć. Na wschód, ku ziemiom Żurawia, a może jeszcze dalej.

Teraz jednak należało się skupić na rannych.
Hoshi pomagała Miruko na tyle, na ile potrafiła. Wspólnymi siłami sprawiły, iż wszyscy nadawali się do marszu. Może niezbyt szybkiego, ale jednak.

Chwila odpoczynku przed dalszą drogą.
Feniks siedziała przed domkiem oddając się medytacji. Musiała uspokoić wzburzone emocje, by jej myśli były czyste i gotowe do walki. Nie chciała zastanawiać się nad tym wszystkim co dziś się wydarzyło, jedynie cel był ważny. Zwoje i cesarski syn.
Jej ulotne skupienie przerwało pytanie Koso-san. Spojrzała spokojnie na Żurawkę i skinęła głową na znak, by pytała.
- Obawiam się, że zaklęcia spowalniające zatrucie na niewiele się tutaj zdadzą... - odparła ze smutkiem po chwili. - Sama też nie znam właściwszych... Niestety... A rytuał, o którym wspomniałaś, Kayami - san... słyszałam, iż ma pewne efekty uboczne, które mogą skutkować zapadnięciem na... ową chorobę.

Gdy nadszedł czas ustaleń opowiedziała się za dalszym pościgiem. Musieli odnaleźć, to co skradzione, musieli pomóc synowi cesarza i musieli zabić maho.
Oczywiście na głos wygłoszona kolejność brzmiała troszkę inaczej. Hoshi nie mogła przecież powiedzieć, iż jeśli nie odzyska pergaminów, to nawet uratowanie cesarskiego syna jej nie pomoże.

Ruszyli, na wschód, tam gdzie prowadziły ślady.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 23-02-2011, 10:42   #52
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
W chacie, gdy wszyscy odpoczywali


Najpierw złamały się ręce, obciążane kataną. Kamienne przedramiona upadły na podłogę i rozsypały się w proch i kamienie. Zabrzęczało zdradzony honor i ... pękł. Ułamane ostrze oskarżycielsko wskazywało klęczącego Shosuro.

Następnie odpadł nos i kucyk a potem kolana nie utrzymały już ciężaru posągu. Kupa kamienia, będąca niegdyś Matsu Mayu, runęła w dół roztrzaskując się na fragmenty. Tylko pomarańczowe kimono spajało w całość to co zostało z samuraj-ko.

- Honor jest siłą. I słowik i lew bez honoru ulegną szybko.

Miruko kiwnęła głową i zamigała powoli.

- Skaza musiała trawić ją od dawna. Dziwnym jest, że nikt jej nie wykrył wcześniej.

- Zbierajmy się stąd - zakomenderował Skorpion. - To nie jest dobre miejsce na odpoczynek. Buri-san, poleć przodem proszę i zobaczy, czy nic tam na nas nie czeka nie przyjemnego. Przygotuj nam też po drodze miejsce na odpoczynek. Przyda się wszystkim.

Buri skłonił się Skorpionowi z szacunkiem i ruszył w las.

Na trasie


Za nimi szalały pożary. Najwidoczniej teraz kami ognia zagniewały się na maho i trawiły wszystko, co mogły. Gdy zapadał zmrok, łuna biła pod niebo.

Na trakcie znaleźli ciała. Ciała czterech samurajów z monami rodziny Dajdoji był jeszcze możliwych do rozpoznania. Nie sposób było jednak określić ilu samurajów stanęło na przeciwko nadjeżdżających i poległo. Strawiły ich płomienie. Choć Hoshi sama spopielała już wrogów ... teraz pobladła. To nie był jej ogieniek a coś o wiele potężniejszego.

Wioska


Na pierwszy rzut oka wioska wydawała się opuszczona. Potem jednak dostrzeżono kryjących się w lesie chłopów. Normalnie zachowanie takie byłoby podstawą do przykładnego ukarania mieszkańców teraz jednak nikt nie dziwił się i nie garnął do łapania uciekinierów. Minutę później z lasu wyłonił się Buri. Wskazał jedną z chat.

- Niech dzisiaj strudzony niedźwiedź odpocznie w gnieździe wróbla. Hoshi-san, dla ciebie jeszcze jedna zagadka dzisiaj

Nie wypowiedział jej jednak a tylko poszedł w las. Pozostali rozgościli się w typowej, chłopskiej chacie. Na stole leżały już miseczki z prosta kolacją z ryżu i ryb. Na stołku opodal złożono kilka prostych kimon. Siedziała tam też wystraszona starsza kobieta i gdy weszli - usługiwała przy czym tylko mogła. Gdy przygotowywała kąpiel, w oczach cały czas gościł strach, gdy podawała jedzenie, kłaniała się nisko.

W lesie


Mała polanka. Wypalony krąg u średnicy kilku kroków. Wyraźny znak użycia drugiego z pergaminów. Wypaczony mistrz Maho próbował przymusić kami powietrza do przeniesienia go w inne miejsce, ale kami ognia przeszkodziły. Być może będą wiedziały, gdzie chciał się udać. Gdyby tylko nie była taka zmęczona. Uzyskanie teraz wystarczającego skupienia nie było możliwe.

Sen Kirigirisu


Spocone ciała w miłosnym uścisku. Usta Hanu w uniesieniu wypowiadające imię ukochanej. Tajemniczy uśmiech jego kochanki. I przebudzenie. I twarz Yuki centymetry od własnej. Łza przez sen spływająca po delikatnym policzku.

Sen Hoshi


Jednooki Arashi otwiera wrota. Siedmioro z nich przechodzi i wkracza do podziemnego świata. Wrota zamykają się. W głębi słychać płacz dziecka. Do ostatniego zaklęcia potrzeba siedmiorga odpowiednich samurajów i dziecka. W rytuale dziecko umiera a samurajowie służą od tej pory czarownikowi. Zbudziła się słysząc jego śmiech.

Sen Kayami


Okada, po raz setny już w jej życiu, klękał i wyjmował wakizashi. Tymi samymi ruchami co Arashi. Usługiwał mu Tokage. A w oddali Fujita z uśmiechem przekazywał pergaminy zamaskowanemu skorpionowi. Obudziła się gwałtownie. Zbudzony Shosuro z niewiadomego powodu odwrócił wzrok.
 
Bothari jest offline  
Stary 28-02-2011, 23:55   #53
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Kayami odczytała z pergaminu czar stojąc przed zamienioną w posąg Matsu. Słowa zabrzmiały pustką, zupełnie pozbawione znaczeń. Spróbowała jeszcze dwukrotnie, nie zdało się to na nic. Pustym wzrokiem patrzyła na szary pergamin, zazwyczaj wydawał się pachnieć ziemią, której sekretne formuły zawierał. Zazwyczaj wiedziała, że to papier, który ma duszę.
Może przedmioty też mogą ją tracić? Długo patrzyła na wesoło trzaskający ogień. Drżały jej ręce, gdy chowała pergamin za pas.

Ułożyła się potem na deskach, w chacie zabrakło tatami, leżeli na nich Ci, którzy bardziej potrzebowali odpoczynku. Miała zamknięte oczy, gdy Lwica z hukiem obracała się w proch.

Wstała jako ostatnia. Wcześniej przyglądała się jak powoli podnosi się osłabiona Otaku. Powodowała nią ciekawość, okrutna w swym rodowodzie. Czy Otaku ulegnie sugestii Skorpiona i zabierze niezwykły łuk zmarłej Osy? Potem podeszła do dziewczyny i zaproponowała pomoc. Ale panna wojny odmówiła.

Zostawiali w środku troje. Deszcz ustał. Las pachniał igliwiem.


Ale to się zmieniło. Ci, których gonili naznaczyli drogę przed nimi ogniem. Krajobraz i wonie znowu przypominały o śmierci. Kayami nie oglądała mijanych ciał, tylko monów rodziny Daidoji nie dało się nie zauważyć. Odczuwała przymus tego pościgu i chciałaby nie zostawać na odpoczynek wcale. Coś w niej pękło, jakaś tama, która jest wolą przetrwania, która woła o sen, o wodę, o jedzenie. A Kayami nie czuła nic. Ale nie oponowała. W ogóle, poza kilkoma słowami na początku drogi, do Otaku, już się nie odezwała.

W domu starej kobiety zjadła posiłek, a potem poszła za gospodynią do kuchni. Zaproponowała pomoc w zamian za nocleg i posiłek. Biedni, starsi ludzie zawsze cierpieli na jakieś choroby. Ale musiała kilkakrotnie zadać pytanie nim przerażona nagłym zainteresowaniem kobieta przyznała, że ma problemy z oddychaniem. Za co zresztą zaczęła od razu przepraszać. Kayami popatrzyła na staruszkę z dziwnym wyrazem twarzy, po czym wyjęła zza obi pergamin. Strach w oczach kobiety jeszcze się pogłębił. Żurawka roześmiała się urwanie, krótko, co zabrzmiało groteskowo podobnie do suchego kaszlu starej.
- Co takiego masz w tym życiu, że boisz się je stracić?
Kobieta rozpłakała się.
Tym razem kami posłuchały żurawiej shugenja. Wychodząc z pomieszczenia zostawiała za sobą zalaną łzami, skuloną w kącie i zdziwioną, że nadal żyje kobietę. Za to guz trawiący płuca tamtej właśnie zaczął znikać.

Z kuchni Żurawka wyszła na powietrze. Jej towarzysze w większości ułożyli się już do snu. Stała i patrzyła na puste, opuszczone w pośpiechu chaty, z rozpaczą, która na szczęście nie miała świadków. Potem zajrzała do pierwszej, na progu wiele par drewniaków, w środku bardzo czysto, ale drzwi poprzesuwane, trzy izby, dziecięcy drewniany miecz i kilka lalek z gałganków.
Zamknęła za sobą przejście i usiadła w korytarzu, niemal w progu, tak by jak najmniej naruszyć intymność tego miejsca, wygładziła brudne kimono, skrzyżowała łydki, wierzchy dłoni oparła o kolana. Medytacja. Stan, w którym nie ma myśli, jest tylko ciało i jego otoczenie.
Shosuro odnalazł ją po półgodzinie. Rozpoznała go już po krokach, nie otworzyła oczu, choć sam ten fakt wywołał wspomnienie Matsu. Skorpion usiadł obok.
Nagłe myśli przeszły w słowa.
- Nie nauczyłam syna szacunku do życia. Nie zapobiegłam śmierci młodego Doji. Dzielna, niemądra Matsu wyprowadzona przeze mnie z równowagi znieważyła Numoku, za co zapłaciła życiem. Ischizo Koso powodowany lojalnością czekał na mnie zbyt długo. Wiem …
Mój syn, choć miał dwanaście lat, potrafił poświecić życie dla honoru rodu, zginął śmiercią samuraja. Doji umarł godnie i honorem, zmazując własne winy. Skaza Matsu została ujawniona w porę nim zdążyła nam zaszkodzić. Czekający na mnie Ischizo był z pewnością jednym z mieczy najdzielniej broniących cesarskiego syna.

- Sami nie uznajecie śmierci za zło. Te słowa, które padły po śmierci Matsu – zaśmiała się - przed chwilą towarzysz, teraz nikt, komu warto poświęcić coś więcej niż przemądrzałą sentencję. Maho zmienia tylko skalę obojętności, nie zmienia żadnej zasady. Naprawdę tego nie dostrzegacie? Jest waszym dzieckiem. Okrutny i obojętny, tylko doskonalszy, bo nie ma pana na ziemi.
- Shosuro jakie niemądre przepowiednie łączą mnie z tym wszystkim? Przecież wiesz, że żadnej mnie już nie ma.



***

Przywykła do koszmarów. Choć twarz Arashiego była nowa, tak naprawdę ten nie różnił się od innych.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 08-03-2011, 23:40   #54
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4hv6sQXI1WY[/MEDIA]

Lecznicza magia ognistego żywiołu zapulsowała w jego żyłach gdy młodziutka Feniks kończyła szeptać znane sobie zaklęcia. To jej twarz zobaczył pierwszą gdy się ocknął. A ocknąć musiał się dość szybko, bo jego ubranie nie zdążyło nawet wyschnąć w suchym wnętrzu chaty. Przez długi moment walczył z odruchowym sprzeciwem, który kusił go by odtrącić kończącą zaklęcia Hoshi i pomagającego podnieść się Numoko. Nic się nie zmieniło. Nadal był przegranym samurajem, który nie sprawdził się jako sługa swego Pana. Nadal też w uszach dźwięczało mu bolesne rżenie Buruberu.
- Zostawcie mnie do licha – Tę małą walkę ze sobą również przegrał.
Położył się nadal obolały na deskach chaty i wpatrywał w przerwy między deskami. Świat wydawał się dziś jakoś strasznie wrednie mokry. Tak odmienny od stepu… Zamknięty w nieszczęściach, które niósł ze sobą. Nie było od nich odwrotu. Nie można było zostawić niepowodzeń i pogalopować za zachodni horyzont. Buruberu… Jego koń. Przyjaciel. Brat krwi… Nie było go. To było coś nie do wyobrażenia dla każdego Jednorożca. Takie już mieli umysły. To jakby się właśnie dowiedzieć, że we śnie ktoś ci uciął głowę i od tej pory nie będziesz niestety nic widzieć. Całkowity brak sensu. A jednak. Zrozumienie wcześniej czy później musiało nastąpić. I Risu bardzo chciał odwlec ten moment. Usnąć i nie myśleć o niczym. Uwolnić się. Ale Rokugan ma swoje prawa. Nikt z nas nie jest w nim wolny. Nikt, Risu. Nawet ty bezpański Jednorożcu…

Nie.

Podniósł się szybko i sprawnie jak na gojące się jeszcze obrażenia.
- Dziękuję Hoshi-san – rzekł do młodej Feniks. Wychowanie wpajane przez pokojowych Ide starało się wymusić na nim również jakąś formę przeprosin, ale nie był w stanie chcieć tego uczynić. Może zrozumie, a może nie.
Śmierć Lwicy, Osy i Arashiego przyjął bez żadnego słowa. Zamiast tego podszedł do gwiżdżącej przeciągle w kierunku skał Otaku.
- Maho ją poskromił. Buruberu też. – Zabrakło w duszy Jednorożca młodzieńczej naiwności by kogoś poza sobą oszukiwać, że idą wyciągnąć zwierzęta ze splotów skazy. Otaku musi sama uwierzyć w niemożliwe. Tak jak i on.
Czas był ruszać w drogę. W ślad za porwanymi końmi. I cesarskim synem.
Trochę z premedytacją przez cały czas unikał spojrzenia wstydliwych, acz przenikliwych oczu Yuki.

***

- No i czego się boicie głupie kmiotki???! – krzyknął na wynoszącą puste miski kobietę. Kilka glinianych naczyń aż upadło na podłogę – Przecież nie jesteśmy tu by was mordować, a przenocować zaledwie! Przestańcie się płaszczyć, bo dopiero możecie dostać powód do trwogi!
Starsza kobieta kiwała głową, ale nie miała odwagi nawet unieść głowy by spojrzeń na Jednorożca. Nawet nie wiedziała jak bardzo w ten sposób ryzykuje. Jakiś młodszy chłopak szybko wbiegł pomóc jej pozbierać popękane miski. Szerokim łukiem omijał stojącego Risu.
- Przeklęci tchórze! Każdy może do was przyjść i wam dobra zabrać, tacyście trzęsiportki! Całe życie w dupska braliście i całe życie będzie brać! Robactwo!
Czuł jak krew w nim wrze. Odkąd wyruszyli z chatki w lesie, czuł ją coraz dotkliwiej. Może to przez to zaklęcie Hoshi? Wpierw irytacja cała jego skupiała się na tym, że zbyt wolno się poruszają oglądając bez sensu każde miejsce postoju maho. Potem doszło spojrzenie Yuki. Coś w nim było nie tak. Coś co mu mówiło, że jest złodziejem. Że prowadzi nie swoje przeznaczenie i że przypadek a nie Fortuny sprawiły, że był tu w tej chwili. Że Yuki widzi w nim Hanu. A on jedyne co może zrobić to ignorować jej drobne czyny i udawać, że nie istnieje. Tylko tak będzie pewny, że nie zdradzi brata. I wtedy zaczynał być zły na siebie. Że mimo iż cierpi cudzy los, gniewem napawa go fakt, że mógł on przypaść nie jemu, a Hanu. I że z premedytacją rani Yuki. I że… Do stu oni z tym wszystkim…
Splunął z pogardą na podłogę i odszedł na spoczynek.

***

Sen zacierał wszelkie granice. Był sobą. Ale kim właściwie był będąc sobą. Wkraczając na cudzą ścieżkę przeznaczenia… Czy nadal był Kirigirisu, dzikim Jednorożcem z odległego zachodu? Czy może droga, którą podążasz, wpływa na niego bardziej niż przypuszcza. Widział siebie splecionego w objęciach Yuki. Widział i czuł. Czuł jej zapach i dotyk. Czuł kobietę, która wyzwalała w nim coś czego w nim przecież nigdy nie było…
Otworzył oczy. Zapach się nie zmienił. Delikatne muśnięcia na ustach jakie powodował jej oddech.
Zerwał się szybko z tatami. Prawie panicznie.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 09-03-2011, 23:17   #55
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Honor. Czy którekolwiek z nich jeszcze go posiadało? Zastanawiała się patrząc na odpadające fragmety posągu Matsu-san. Pozwolili, by maho porwał cesarskiego syna. Pierwszą powinność odsunęli na bok wmawiając sobie, iż droga, którą idą jest dobra, ale nie była... Zawiedli i teraz będą za to płacić... A Takeji? Jak potężny musi być Nieczysty, by zawrócić z raz wybranej ścieżki Fujitę?

***

Droga znaczona była Ogniem. Nie, niewielkim płomykiem, którym ona dysponowała, a prawdziwym Płomieniem. Hoshi widząc co potrafi wiedziała, że sama nie zdecydowałaby się na jego użycie, ale czarnoksiężnik był gotów na wszystko. Należało powstrzymać go jak najszybciej.

***

Śmiech maho zbudził ją ze snu o wschodzie słońca. Leżała przez dłuższą chwilę wpatrując się w sufit chaty, by potem wstać bezszelestnie i ruszyć w kierunku polanki. Rzeźkie powietrze obudziło ją wystarczająco, by skoncetrować się na pytaniach.
Usiadła w wypalonym kręgu i zamknęła oczy. Szeptem wypowiadane słowa zostały usłyszane.
Kami ognia przybyły ale niespokojne i złe. Czuła ich gniew niczym ognisty oddech na karku.
Przeklęty myślał, że może nam rozkazywać. Pożałuje... Zabij... Spal... Zabij! Słowa przepełnione wściekłością smagały równie mocno co bat. Była córką Feniksa, niechęć duchów ognia zniweczyłaby całą jej naukę. Cóż mogła zrobić? Przystała na żądanie i kami odeszły.
Otworzyła oczy chłonąc otoczający ją krajobraz. Jej uwagę zwrócił pojedynczy kwiat rosnący przy samym spalonym kręgu. Asako uśmiechnęła się leciutko.

Świat rozpaczy i bólu.
Kwiaty kwitną
Nawet wtedy.
* - wyszeptała.

Przez dłuższą chwilę kontemplowała piękno samotnej rośliny kojąc myśli po rozmowie z zagniewanymi duchami. Musiała spróbować jeszcze raz. Może kami powietrza okażą się łaskawsze? Posiedziała jednak jeszcze chwilę, chcąc być pewną, że jest spokojna. W końcu wstała i ponownie zamknęła oczy. Wypowiadane słowa porwał lekki wiatr. Duchy przybyły rozmowne.
Chciał udać się do domu Żurawia gdzie mieszka Skorpion, a Jednorożec krzywdzi wszystkich dookoła...
Hoshi ujrzała także, w krótkim przebłysku wizji, przepiękny pałac ze sztandarami rodu Doji.
Mieli więc trop, podziękowała kami za pomoc i odczekawszy stosowną chwilę ruszyła w kierunku wioski.


*Issa
 
Blaithinn jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172