Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2012, 10:32   #131
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Gdy wilkołak zaprosił Argenę do walki, ta uśmiechnęła się zadowolona. Jej uśmiech był iście demoniczny i złowrogi, ale przedewszystkim zdradzał uczucie triumfu i zadowolenia kobiety.
Otaczające ich wilki, czy też wilkołaki, miały znaczną przewagę liczebną, ale mimo to wybrały walkę jeden na jednego. Pojedynek przywódców, który miał zadecydować o losie jej towarzyszy. Cieszyła się z tego, gdyż po pierwsze dawało jej to konkretne szanse na zwycięstwo, a po drugie nie ryzykowała życia i zdrowia swoich pachołków, na których podczas zwykłej walki musiała by uważać, pilnując aby nie stała się im krzywda.
- Niech żaden z was nawet nie drgnie - rozkazała towarzyszom, którzy skupili się w małej grupce mocno wystraszeni całą sytuacją.
Argena wiedziała, że gdyby nagle włączyli się do walki, otaczające ich wilki także by to zrobiły. Wśród wilkołaków taka panowała zasada, albo jeden na jednego co zazwyczaj tyczyło się przywódców, albo wszyscy na wszystkich, a to drugie byłoby dla nich tragiczne w skutkach.
Wydając polecenie, jednocześnie dobyła swojego dwuręcznego miecza, którego używała jednak wyłącznie prawą ręką. W lewej dzierżyła swój niedawny nabytek, którym była zaopatrzona w kolce tarcza. Oba raczej jej się przydadzą podczas tego pojedynku.

Ruszyła w stronę przeciwnika. Na oko trzy metry wzrostu wilkołaka sprawiały, że był grubo ponad głową wyższy od Argeny. Był naprawdę duży, doskonale umięśniony i szeroki barkach. Po prostu wielka potężna bestia! Mogło się wydawać, że z racji posiadania broni, Argena ma dużą przewagę, jednak ona wcale tak nie myślała. Szpony wilkołaka również się liczyły jako broń i to nie byle jaka.
Z początku Argena chciała trzymać się na dystans, najlepiej na odległość miecza, ale poza jego odległością łap.
Machnęła mieczem dosłownie kilka razy, jednak wilkołak sprawnie unikał jej ciosów. Jak by tego było mało, jednocześnie ruszał na nią w dość konkretnym tempie. Ona oczywiście cofała się odpowiednio do tego, tak aby utrzymać dystans. Niestety kopce kamieni, czy raczej nagrobki, nie stanowiły dla niej najlepszego terenu do walki. Nie widziała dokąd się wycofywała i czasem postawienie kolejnego kroku w tył zajmowało jej za dużo czasu i poświęcała temu część swojej uwagi. Teren ten był dla niej trudny, ale najwidoczniej dla wilkołaka był doskonały miejscem, które znał jak własną jamę.
Dalsze trzymanie się na dystans i unikanie bardziej otwartej walki nie miało sensu. Argena zatrzymała się w miejscu, podczas gdy jej przeciwnik nadal na nią nacierał.
Kilka krótkich machnięć mieczem wokół głowy wilkołaka ostudziło nieco jego zapał. Wyglądało też na to, że kolczasta tarcza, którą Argena trzymała na drugiej linii swojej obrony, skutecznie powstrzymywała wilkołaka przed pełnym natarciem. Mógł by się na nią nadziać, a kolce były konkretne nawet jak dla niego.
Mogło by się zdawać, że walczący byli amatorami - niecelne ciosy i trzymanie się na dystans... Nie. Oni poznawali wzajemnie swoje silne i słabe strony, oboje poznawali strategię swojego przeciwnika i szukali sposobu, aby ją pokonać.
Rozpoczęła się sekwencja ciosów i uników. Argena atakowała na różne sposoby, choć głównie mieczem, trzymając tarczę bardziej w obronie. Raz na głowę, raz na nogi. Cięcie i pchnięcie, choć z tym drugim ostrożnie, aby nie stracić broni. Przemieszczała się też żywiołowo na polu walki, unikając i blokując liczne ataki wilkołaka, który chciał ja koniecznie zmieść z pola walki. Kolczasta tarcza bardzo się przydawała, aby ostudzić jego zapał.
Kolejne sekundy i kolejne manewry. Wymyślne i silne ataki, bloki oraz uniki. Argena trzy razy zraniła przeciwnika końcówką ostrza, pozbawiając go jednak jedynie odrobiny futra i tylko być może raniąc skórę. Za każdym razem musiała mocno trzymać miecz, który napotkawszy silny opór nie chciał podążać za jej ramieniem. Sam wilkołak też dawał się jej we znaki, atakując brutalną siłą często zmuszał ją do uników. Szpony bestii przecinały powietrze tuż przy jej skórze gdy odskakiwała przed ciosem, a jego potężne szczęki zatrzaskiwały się tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się jej kończyna. Wilkołak dwukrotnie nieomal przewrócił demonicę na ziemię.
Był silniejszy od niej i być może równie szybki. Ale Argena miała więcej doświadczenia w walce z tego typu, równymi sobie przeciwnikami i sprawnie posługiwała się podczas niej swoją bronią.
W pewnym momencie, kolejna kępka wilczych włosów padła na ziemię, wilkołak zawył przeraźliwie, a na ostrzu miecza Argeny pojawiła się brązowa ciecz, która zostawiała na ziemi krople tej samej barwy. zarówno pod jej mieczem jak i w miejscu które zajmował wilkołak. W zimnym powietrzu dawało się wyczuć wyraźny zapach krwi, znacznie bardziej wyczuwalny dla węchu wilków i wilkołaków.
Przeciwnik Argeny zdawał sobie sprawę z sytuacji. Przegrywał i musiał coś zrobić. Zaryzykował. Wykonali parę manewrów, a po kolejnym Argena dźgnęła mieczem w łapę wilkołaka którą się osłaniał. Jej miecz wbił się między kości ramienia wilkołaka, przebijając jego rękę na wylot. Włochata bestia warknęła głośno, być może także z bólu, ale przedewszystkim raczej jako rozgniewany odgłos bojowy. Mimo wszystko jednak tak to zaplanował, rana wyglądała poważnie, ale nie zrobiła na nim aż takiego wrażenia i co najważniejsze, na dłuższą chwilę pozbawił przeciwniczkę jej głównej broni. Podszedł bliżej jednym szybkim krokiem i rzucił się na nią z drugą łapą, celując w jej gardło. Argena jednak nie straciła orientacji i zasłoniła się kolczastą tarczą. Okazało się jednak, że wilkołak przewidział manewr i choć nie przebił się przez tarczę, to złapał ją, za jeden z większych kolców, którego ostre brzegi poraniły jego dłoń.
Był to ułamek sekundy. Argena nie zastanawiała się nad tym, dlaczego wilkołak zdecydował się na odniesienie obrażeń, tylko po to, aby na chwilę unieruchomić jej bronie. Nie musiała nad tym myśleć, gdyż było to dla niej oczywiste. Jego rany nie miały mieć znaczenia, gdyż miał ją lada moment zabić.
Silnymi ruchami umięśnionych rąk, rozsunął gwałtownie górne łapy, zmuszając Argenę, aby jej bronie i jednocześnie obrona podążyły za nimi. Wilkołak miał tą przewagę, że jego dolne kończyny również posiadały niemałe pazury, a przy tym były jeszcze bardziej umięśnione niż górne. Stając przez chwilę na jednej nodze i zdając się na utrzymanie równowagi przez połączenie rękoma z Argeną, gwałtownie wysunął drugą łapę atakując na odsłoniętą demonicę.
Ta jednak wiedziała, że nastąpi atak, gdy tylko ich ramiona rozeszły się na boki. Wiedziała też, że jej skórzana zbroja nie obroni jej przed ciosem, obdarzonej długimi pazurami łapy, tak potężnego wilkołaka. Miała jednak jeszcze dwie przewagi, których nie wykorzystała. Obecnie nie miała jednak jak cisnąć w przeciwnika kulą ognia a i zapewne nie zatrzymało by to jego ciosu. W tym samym momencie, w którym przeciwnik zaatakował ją dolną łapą, ona wyskoczyła gwałtownie do góry. Podobnie jak wilkołak w swym manewrze wspierała się jednocześnie ich podwójnym uchwytem i przekazała na niego część ciężaru ciała oraz utrzymanie równowagi. Jednocześnie rozprostowała skrzydła i jednym szybkim ich machnięciem wzbiła się do góry, przeskakując ponad wilkołakiem i zostawiając jego wyciągniętą w niedoszłym ciosie, śmiercionośną łapę pod sobą.
Wilkołak zawył z bólu, gdy miecz Argeny wykręcił mu lewą rękę, zaś kolce tarczy poraniły mu prawą. Gdy Argena przeskakiwała nad nim robiąc nieomal salto, ich głowy minęły się o długość stopy. Wilkołak wiedział, że jego manewr, który miał zakończyć walkę, nie powiódł się, a ofiara poniesiona została na marne. Wiedział, że oznaczać to będzie jego koniec, ale nie miał zamiaru się poddawać. Mając głową demonicy tak blisko swojej paszczy i potężnych zębów, wychylił się do który próbując złapać ją swoimi szczękami. Nie zważał tu już ani na jej hełm, ani na rogi, po prostu musiał ją ugryźć. Nie zdołał jej jednak nawet dosięgnąć, gdyż kobieta była za wysoko i zaraz potem wylądowała za nim.
Oboje byli odwróceni do siebie plecami. Lewa ręka Argeny była już swobodna i kobieta mogła używać tarczy. Jednak miecz, który trzymała w prawej ręce, nadal był wbity w lewą łapę wilkołaka.
Argena szybko i sprawnie wykonała kolejny manewr. Wykorzystując prędkość jakiej nabrała przy lądowaniu, pociągnęła mocno za rękojeść i odzyskała swój miecz, który wysunął się spomiędzy kości wilkołaczej łapy, chlapiąc dookoła jego krwią. Tym samym impetem, Argena zrobiła coś na wzór piruetu przez lewe ramię, aby zadać przeciwnikowi silniejszy cios.
Wszystko było intuicyjne i odruchowe. Najpierw obróciła głową, aby zobaczyć przeciwnika, który również obracał się w jej stronę jednocześnie wyprowadzając nieudolny manewr lewą łapą, ciężko było nawet stwierdzić, czy był to cios, czy blok. Najpierw Argena uderzyła kolczastą tarczą, która w otwartym zderzeniu z pokaleczoną już nieco łapą przeciwnika, unicestwiła zagrożenie i wprawiła wilkołaka w trwający ułamek sekundy zastój.
Natychmiast doszła do skutku druga faza ataku Argeny, która celnie uderzyła mieczem oburęcznym z półobrotu, posyłając głowę wilkołaka w powietrze.
Demonica wyszczerzyła się w złowrogim i triumfalnym uśmiechu, podczas gdy ciało wilkołaka ze stłumionym hukiem upadło na ziemię, niszcząc przy okazji jeden z kopców kamieni. Jego głowa spadła dwa metry dalej i potoczyła się jeszcze zanim zamarła w bezruchu.
Wilkołak był martwy, a Argena stała o własnych siłach. Była zmęczona i oddychała ciężko, ale nie odniosła żadnych obrażeń.


Argena rozejrzała się dookoła. Oprócz dwóch ludzi i czterech chochlików, chowających się między usypanymi z kamieni nagrobkami, dostrzegła bliżej nieokreśloną, dużą ilość wilków, które opuszczały okolice cmentarz znikając za przerośniętymi drzewami. Krótko potem w oddali dawało się słyszeć wycie wilków. Lament z powodu straty dowódcy? Pieśń żałobna? A może po prostu przekazywanie wieści? Tergo zarówno Argena jak i jej towarzysze mogli się tylko domyślać.
- Możemy już wstać? - spytał płaczliwym głosem Dergo.
Argena spojrzała w ich kierunku. Młodzieniec uśmiechał się do niej niemrawo, ze łzami w oczach. Tadeusz wyglądał na zadowolonego i zachwyconego. Chochliki natomiast darowały sobie wyrazy twarzy i już się krzątały szykując dla swej pani wodę do picia, chustkę do otarcia twarzy, szmatki do sczyszczenia krwi i nie wiadomo co jeszcze.
- Tak. Już po walce - odpowiedziała Argena, nadal głęboko oddychając i nasłuchując wycia w oddali.
Chochliki doskoczyły do niej pierwsze. Podstawili jej kawałek skórzanego materiału, aby miała na czym usiąść, co oczywiście od razu uczyniła. Podały jej wodę, której dość sporo upiła i zaczęły ścierać z niej ślady krwi wilkołaka.
Wszystko to czyniły chwaląc pod nosem jej odwagę i zdolności walki, oraz gratulując zwycięstwa.
Zaraz potem, szybkim krokiem podszedł Dergo, który przytulił się do niej delikatnie, jakby obawiając się rzucić jej na szyję.
- Wspaniała walka, pani Argeno - podsumował Tadeusz.
Nie rozmawiali jednak na ten temat długo, ot wymienili kilka zdań. Dergo się bał, Tadeusz gratulował, a chochliki robiły swoje w milczeniu. Ci ostatni dość szybko uporali się z obowiązkami, doprowadzając Argenę do stanu używalności, głównie podając jej to co mogła chcieć, oraz wycierając z niej krew wilkołaka i łzy Dergo.
- Ruszamy dalej - oznajmiła w końcu Argena. - Chyba, że ktoś chce nocować na cmentarzu z pokaźnym stadem wilków w pobliżu - dodała z uśmiechem, co przyspieszyło proces pakowania się i moment wymarszu.
Opuścili złowrogi cmentarz, gdzie odbył się ten wyjątkowy pojedynek. Nikt nie chciał zostawać tam ani chwili dłużej niż to było konieczne.

Szli przez przez las, a jeszcze przez dobrą godzinę słyszeli za sobą wycie wilków. Ich wielki wódź padł, ale Argeny nie interesowały ich lamenty... jeśli to faktycznie tym było wycie.
Las ponownie stawał się coraz bardziej typowy, co najwidoczniej świadczyło, że opuścili jego nad wyraz rozwinięte centrum i kierowali się na jego obrzeża.
Argena nie musiała już spoglądać na swoją wyrytą w drewnie mapę. Minęli już wszystkie punkty orientacyjne, a teraz zmierzali do symbolu płomienia, na czym ta się już kończyła. Takie coś trudno będzie przegapić.
Tymczasem jednak, gdy wycie wilków zostało już daleko w tyle, zaś las stał się lżejszy i bardziej przyjazny, Argena zdecydowała, że zatrzymają się na resztę nocy.
Postój na posiłek i sen, był zapewnieniem odpoczynku, którego wszyscy potrzebowali. Reszta nocy przebiegła spokojnie, choć do Argeny przykleił się jeden młodzieniec.

Po śniadaniu szli dalej przez cały dzień. Raczej powolnym tempem, tak aby chochliki za nimi nadążały. Na szczęście obeszło się bez niebezpiecznych przygód, tak typowych dla krainy w której się znajdywali.
Następnego dnia, zapowiadała się kolejna całodniowa wędrówka. Las już całkiem zostawili za sobą i szli przez twardą ziemię, oraz wysokie na kilka ładnych metrów, wystające z niej skały. Krajobraz ten niewiele różnił się od pustkowi.
Jednak dość szybko, bo już koło południa, dotarli do kolejnego etapu ich podróży.


Wyglądało to tak, jakby w pewnym momencie ziemia po prostu się paliła. Nie było tam roślin, drewna, ani niczego innego łatwopalnego, po prostu same płomienie.
- Jesteśmy już prawie na miejscu! - oznajmiła Argena. - Teraz tylko trzymajcie się tak blisko mnie, jak się da - poleciła towarzyszom.
Dergo nieomal od razu przytulił się do jej pleców i objął ją w pasie obiema rękami, kładąc swe dłonie na brzuchu kobiety.
- Nie aż tak blisko, głuptasie - sprostowała Argena i posłała Dergo sympatyczny uśmiech.
Brat Tadeusz zaśmiał się w nieco innym znaczeniu, raczej wyśmiewał pod nosem zachowanie młodzieńca, nie mniej jednak nie zwracał na siebie uwagi.
Wszyscy stanęli tuż za Argeną i całą grupą ruszyli w stronę otaczających wszystko i ciągnących się chyba po sam horyzont płomieni.
Argena była naprawdę zadowolona, zarówno z siebie jak i z nich. Udało im się dotrzeć tak daleko, a sama Korona Władzy zdawała się już być na wyciągnięcie ręki.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 27-04-2012 o 17:50. Powód: Skromna kosmetyka
Mekow jest offline  
Stary 06-05-2012, 21:10   #132
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Argena

Ogień odstępował na kilka metrów, jakby Talizman wytwarzał magiczną barierę chroniącą przed ogniem lub płomienie się go bały. Dzięki temu mogli bezpiecznie posuwać się do przodu, wokoło siebie mając szalejące płomienie. Droga wiodła zakosami, bez jakiegoś konkretnego celu, co rusz zmieniając kierunek, opadając lub wznosząc się nieznacznie.

Gdy dotarli do niewielkiego wzniesienia, wystającego ponad otaczające ich równiny, po raz pierwszy udało się im dostrzec cel podróży. Spomiędzy płomieni wyrastał niebosiężny szczyt, spowity od dołu płomieniami, a od góry zakryty chmurami. Musiało to być miejsce, w którym spoczywała Korona Władzy. Argena oceniła odległość i z zadowoleniem uśmiechnęła się. W tym tempie dotrą do podnóża góry jeszcze tego samego dnia, a już jutro rozpoczną ostateczną wspinaczkę.

Wszystko nieco się pokomplikowało trochę później. Dotarli już prawie do rozdroża u stóp wielkiej góry, gdy zza zakrętu spowitej płomieniami drogi, wyłoniły się trzy ociekające potem sylwetki. Krasnolud dzierżący Talizman i podążający za nim wojownik z kobietą. Najwidoczniej inni pretendenci do Korony Władzy.


Irg
Krasnolud był niezwykle zdziwiony, gdy po drugiej stronie mostu, na którym pokonał zastęp przerażających diabłów, dostrzegł czekających na niego towarzyszy. Zostawił ich przecież niedaleko wieży, gdy sam wyruszył zmierzyć się z czekającym wewnątrz przeciwnikiem. Teraz obudził się tuż za mostem, a obok niego znajdowali się Cassandra i Gogon.
- Chyba już niedaleko – powiedział ten ostatni, wskazując krasnoludowi widniejące w oddali wzniesienia. Irg otrzepał się, wyrzucając z głowy ostatnie efekty omdlenia, wstał i pewnym krokiem ruszył przed siebie, nakazując pozostałym aby szli za nim.

Droga powoli wspinała się na wzgórza i z każdą przebytą chwilą robiło się coraz cieplej. Nie mógł być to efekt pogodowy, gdyż słońce od wielu godzin schowane było za grubą, nisko wiszącą warstwą chmur. Wyglądało na to, że to sama ziemia emanuje ciepłem.
- Auć. Auć. Parzy... - Już wkrótce Cassandra, mająca najcieńsze podeszwy w butach, zaczęła narzekać na gorąco. Dotarli do szczytu ostatniego wzgórza, z którego roztaczał się szeroki widok na leżące przed nimi obszary. Wszystko spowite było w ogniu. Nie był to jednak pożar lasu, ale po prostu ziemia paliła się sama. Droga zbiegała w kierunku płomieni i niknęła między nimi. Daleko, w rozedrganym od gorąca powietrzu, dawały się dostrzec stoki wysokiej góry. To na jej szczycie musiała znajdować sie upragniona przez Irga Korona Władzy.

Ruszyli w dół, pod przewodnictwem krasnoluda, dzierżącego w ręku Talizman. Dzięki magicznemu przedmiotowi ogień się ich nie imał i pozwalał na bezpieczne poruszanie się wzdłuż drogi. Szli cały czas przed siebie, aż dotarli do rozdroża. Jedna odnoga drogi wiodła gdzieś w ogień, druga zmierzała wąskim wąwozem, wprost ku podnóżu góry.

Jakież było ich zdziwienie, gdy z płomieni wyłoniła się inna grupa poszukiwaczy, na której czele szła muskularna kobieta.
 
xeper jest offline  
Stary 18-06-2012, 23:49   #133
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Trzy majaczące w oddali postacie, oto co zobaczyli Irg oraz jego towarzysze w momencie gdy widoczność z każdą chwilą była coraz większa. Po kolejnych chwilach dało się już rozróżnić kobietę oraz towarzyszących jej dwóch mężczyzn wraz z niewielkimi stworami.
-Chochliki…miejmy się na baczności- szepnęła Cassandra
Gdy zbliżyli się już wystarczająco blisko, dało się już dostrzec szczegóły ich wyglądu. Kobieta była wysoką, dobrze zbudowana zarówno pod względem mięśni jak i kobiecych kształtów, brunetką o długich lśniących włosach. Ubrana w czarną skórzaną zbroję, na którą składał się napierśnik, spódnica i wysokie buty. Stroju dopełniały solidny hełm, zaopatrzona w kolce tarcza i miecz oburęczny. Opalona i bardzo ładna, o tajemniczo wyglądających oczach. Ozdobiona złotymi kolczykami przy uszach, oraz Talizmanem na szyi. Towarzyszyło jej sześć osób, młodzieniec w kolczudze, który wyglądał na wojownika. Przystojny, niebieskooki, choć z nadpalonymi włosami jasnego koloru. Mężczyzna w długiej szacie przypominającej habit. Zapewne jakiś kapłan, lub mnich. Powoli obydwie grupy spotkały się na stałym, normalnym gruncie, Irg chciał w miarę szybko wyczuć jakie intencje ma owa tajemnicza kobieta, odpowiedź przyszła szybciej niż się tego spodziewał
- Stój! - poleciła. Wydawała się być gotowa do walki, podobnie jak stojący obok niej młodzieniec. Mnich nieopodal też mógł mieć coś w zanadrzu, ale chochlików nie było nigdzie widać.
- Wiem po co tu przybyliście, ale Korona należeć będzie do mnie. Nie jest łatwo tu dotrzeć, więc za to mianuję was moimi generałami. Jeśli odłożycie broń! - powiedziała kobieta.
Krasnolud zatrzymał się lekko zaskoczony. Oczywiście spodziewał się niezbyt miłego przyjęcia, jednak zestawienie jego i jego kompanów z rolą podwładnych wysokiej kobiety wykraczało poza jego wyobrażenie. Zdawał sobie sprawę iż na pewno musi mieć ona jakieś ukryte zdolności w zanadrzu jednak nie miał najmniejszego zamiaru ustępować.
-Dzięki ci za twą uprzejmość o Pani.- powiedział nie ukrywając ironii w swoim głosie
-Jednak myślę iż sami sobie będziemy najlepszymi panami, tak więc Twoja propozycja raczej do nas nie trafi. Co więcej zdobycie Korony i użycie jej w moim celu nie jest dla mnie pragnieniem władzy, lecz sprawą honoru.- tutaj krasnolud przerwał i zmierzył grupę na przeciw niego badawczym spojrzeniem
-Tak więc, to my zdobędziemy Koronę, a jeżeli chcecie nam w tym przeszkodzić....to próbujcie- zakończył uśmiechając się lekko. Irg przyjął właściwą postawę do rozpoczęcia walki, Gogon i Cassandra uczynili to samo. Teraz ruch należał do kobiety stojącej na przeciw nich.

Kobieta uśmiechnęła się szyderczo.
- Sprawa honoru? - zadrwiła i... zaczęła rosnąć, a raczej powiększać się w szybkim tępie, zaś jej skórzana zbroja, którą miała na sobie dopasowywała się do niej rozmiarem.
W dłoni kobiety pojawił się miecz oburęczny, którego najwidoczniej używała jedną ręką.
Skóra kobiety zaczęła przybierać kolor jakby spiekła się na słońcu, a z za jej pleców wyłoniły się rosnące z każdą chwilą błoniaste skrzydła. Rosły razem z całym ciałem kobiety. Potem nad czołem, z pomiędzy włosów zaczęła jej wyrastać para rogów.
-Demon!- szepnęła Cassandra nie kryjąc strachu w głosie, krasnolud tylko zagryzł zęby
W swej naturalnej postaci kobieta wyglądała inaczej, choć zachowały się jej rysy twarzy i figura. Musiała mieć jakieś dwa i pół metra wzrostu, a ważyć mogła aż tyle co trzech rosłych chłopów. Miała czerwoną skórę, duże błoniaste skrzydła, oraz parę rogów, długości męskiej dłoni. Do tego pozbawione źrenic, białe oczy i jeszcze dłuższe niż poprzednio czarne włosy.
- Zachowałbyś honor i życie, a twoja zabita dechami wiocha opływała by w luksusy. Ale skoro wolisz dzisiaj tu zginąć. Masz gorszą pozycję! - rzekła drwiącym głosem, odnosząc się do tego, że metr za plecami ich przeciwników ziemia sama stoi w płomieniach, a na ich trójkę przypadał tylko jeden talizman.
Nie tracąc więcej czasu na gadanie ruszyła do ataku na krasnoluda.
W międzyczasie jej rycerz, Gogona, atakując razem ze swoją demonicą. W tym samym czasie mnich zajął swoją osobą czarodziejkę Cassandrę... ale nie wiadomo było, czy odbędą jakiś dziwny pojedynek siły woli lub magii, czy tylko będą stać z boku i patrzeć jak walczą pozostali.
Irg nie spodziewał się aż tak znacznej przemiany kobiety, jednak nie było już odwrotu, stanął mocno na nogach i szykował się na atak. Gogon zasłonił ciałem Cassandrę i również czekał na swojego przeciwnika
-Uporaj się z nim szybko, bo coś czuję ze z nią mogą być problemy...- powiedział krasnolud do Wnira, ten w odpowiedzi puścił mu oko, krasnolud uśmiechnął się i przygotował na nadejście demonicy.
 
Aronix jest offline  
Stary 04-07-2012, 14:27   #134
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Cel, na który tak pracowała przez kilka ostatnich miesięcy był już coraz bliżej, nieomal na wyciągnięcie ręki. Argena była z tego bardzo zadowolona i cieszyła się na to, że lada moment zdobędzie Koronę Władzy. Został tylko ostatni krok... ale jak to często bywa, właśnie przy ostatnim kroku, coś musiało pójść nie tak. Pojawił się ktoś, kto najwidoczniej miał inne plany odnośnie Artefaktu.
Gdyby krasnolud nie posiadał Talizmanu, Argena uznałaby zakutego w zbroję wojownika za dowódcę i największe zagrożenie. Towarzyszącej im kobiety też nie warto było lekceważyć, gdyż mogła znać się na magii.

- Szybciej, musimy być pierwsi - powiedziała Argena do swojej kompani. Przyspieszyli znacznie marsz, aby jak najszybciej opuścić teren zajmowany przez płomienie.
Udało im się wyprzedzić konkurentów i kobieta ze swoją ekipą jako pierwsza opuściła palącą się ziemię i stanęła na normalnym gruncie, gdzie przygotowali się na spotkanie z nieznajomymi.
- To nasi wrogowie. Inaczej by ich tu nie było - zaczęła Argena. - Chochliki, szybko na górę zabezpieczyć mi Koronę Władzy! Pewnie i tak was wyprzedzę, ale uważać na siebie i nie ryzykować żadnych spotkań, jeśli tam coś będzie - zaczęła wydawać polecenia, a maluchy skłoniły się tylko i odrzucając tobołki za jeden z większych kamieni, szybko pobiegły ścieżką na górę. - Jak się nie dogadamy, to ja biorę krasnoluda. On tam dowodzi. Dergo, nie pokonasz tej puszki, więc zajmij go tylko na jak najdłużej i uważaj na siebie. Tadeuszu, przypilnuj tej kobiety - dość szybko wydała polecenia.
Wszyscy lepiej przyjrzeli się przeciwnikom.
Ku nim kroczył niski, ale dobrze zbudowany krasnolud z dużą, bujną brodą, z której wyłaniały się dwa zaplecione warkocze. Widać po nim było, że nie był zwolennikiem zbytniego dbania o codzienną higienę. Wyglądem mógłby przypominać jakiegoś oprycha lub bandytę, gdyby nie młot wystający mu a pleców, z dobrze widocznymi misternymi wzorami.
Obok niego szła ładna, czarnowłosa kobieta, która w swej prostej podróżnej sukience, wygląda zdecydowanie bardziej cywilizowanie i zupełnie nie pasowała wyglądem do kompanii dwóch wojowników.
Ostatnim z towarzyszy był rosły i silny, zakuty w zbroję człowiek, zdecydowanie wyglądający na wojownika.

Gdy tylko krasnolud z towarzyszami znalazł się za granicą płomieni, powitanie już na niego czekało. Kobieta zadbała o to, aby jej potencjalny przeciwnik miał płomienie tuż za plecami.
- Stój! - poleciła zdecydowanym głosem. Była gotowa do walki, podobnie jak stojący obok niej Dergo. Tadeusz był nieopodal i też miał coś w zanadrzu. Wysłanych zaś do przodu chochlików, już od dłuższej chwili nie było nigdzie widać.
- Wiem po co tu przybyliście, ale Korona należeć będzie do mnie. Nie jest łatwo tu dotrzeć, więc za to mianuję was moimi generałami. Jeśli odłożycie broń! - powiedziała Argena, pilnując aby jej przeciwnicy nie oddalili się zbytnio od płomieni.
Udało się ich zatrzymać, gdyż krasnolud stanął dokładnie tam gdzie chciała. Widać jednak było, że był tylko lekko zaskoczony, a nie wystraszony, co by wolała.
- Dzięki ci za twą uprzejmość o Pani - powiedział nie ukrywając ironii w swoim głosie, co ani trochę nie spodobało się Argenie. [i]- Jednak myślę iż sami sobie będziemy najlepszymi panami, tak więc Twoja propozycja raczej do nas nie trafi. Co więcej zdobycie Korony i użycie jej w moim celu nie jest dla mnie pragnieniem władzy, lecz sprawą honoru - powiedział krasnolud, po czym przerwał i zmierzył jej grupę badawczym spojrzeniem.
- Tak więc, to my zdobędziemy Koronę, a jeżeli chcecie nam w tym przeszkodzić....to próbujcie - zakończył uśmiechając się lekko i przyjął właściwą postawę do rozpoczęcia walki, a jego towarzysze uczynili to samo.
Kobieta uśmiechnęła się szyderczo.
- Sprawa honoru? - zadrwiła i... zaczęła rosnąć, a raczej powiększać się w szybkim tempie, zaś jej skórzana zbroja, którą miała na sobie dopasowywała się do niej rozmiarem.
Sięgnęła za plecy i w jej dłoni pojawił się miecz oburęczny, którego używała jedną ręką.
Skóra kobiety zaczęła przybierać kolor jakby spiekła się na słońcu, a z za jej pleców wyłoniły się rosnące z każdą chwilą błoniaste skrzydła. Rosły razem z całym ciałem kobiety. Potem nad czołem, z pomiędzy włosów zaczęła jej wyrastać para rogów.
W końcu, po kilku sekundach, można było zobaczyć efekt końcowy i dla przeciwników jasne już było, że mają do czynienia z demonem. Zazwyczaj wówczas spuszczali nieco z tonu, ale Argena nie spodziewała się tego po tych, których miała przed sobą.
W swej naturalnej postaci Argena wyglądała inaczej, choć zachowały się jej rysy twarzy i figura. Mierzyła około dwa i pół metra wzrostu, a ważyła więcej niż trzech rosłych chłopów. Miała czerwoną skórę, duże błoniaste skrzydła, oraz parę rogów, długości męskiej dłoni. Do tego pozbawione źrenic, białe oczy i jeszcze dłuższe niż poprzednio czarne włosy.
- Zachowałbyś honor i życie, a twoja zabita dechami wiocha opływała by w luksusy. Ale skoro wolisz dzisiaj tu zginąć. Masz gorszą pozycję! - rzekła drwiącym głosem, odnosząc się do tego, że metr za plecami ich przeciwników ziemia sama stoi w płomieniach, a na ich trójkę przypadał tylko jeden talizman.

- Każdy swojego, tak jak mówiłam - Argena mruknęła do towarzyszy i nie tracąc więcej czasu na gadanie ruszyła do ataku na krasnoluda. W międzyczasie Dergo ruszył na zbrojnego wojownika, atakując razem z nią. Choć celem młodzieńca było po prostu zająć rycerza, dopóki ona będzie wolna. W tym samym czasie Tadeusz zajął swoją osobą kobietę, zapewne czarodziejkę... ale nie wiadomo było, czy odbędą jakiś dziwny pojedynek siły woli lub magii, czy tylko będą stać z boku i patrzeć jak walczą pozostali.
Krasnolud nadal wydawał się zaskoczony, ale nie poddał się rzucając broń. Zresztą Argena już na to nie liczyła. Zamiast tego stanęli oni mocno na nogach i przyszykowali się na atak. Z tego demonica była zadowolona, gdyż jej zdaniem przeciwnicy popełnili błąd, wcale nie starając się oddalić od płonącej "ziemi", którą mieli tuż za plecami.
- Uporaj się z nim szybko, bo coś czuję ze z nią mogą być problemy... - powiedział krasnolud do zbrojnego rycerza, a Argena usłyszała to dzięki swym magicznym kolczykom. Dergo miał właśnie zadanie zająć go jak najdłużej, a wiele od tego zależało.
Sama Argena skoncentrowała się na swoim przeciwniku, a atakując go miała zamiar wykorzystać i co ważniejsze utrzymywać lepszą pozycję, która mimo Talizmanu krasnoluda, miała znaczenie.
 
Mekow jest offline  
Stary 18-08-2012, 15:22   #135
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Rozpoczęła się walka. Argena rzuciła się na krasnoluda atakując go z góry. Domyślała się, że kurdupel był przyzwyczajony do walki z większymi od siebie, podobnie jak ona z mniejszymi. Tym jednak razem różnica była nieco większa niż zazwyczaj, ale to powinno to dawać nikomu przewagi.
Argena zamachnęła się tnąc mieczem po skosie z góry, celując w głową krasnoluda. Ten nie uniknął ostrza jej miecza, jednak zamiast rozpłatać mu czaszkę uderzyło ono o jego zbroję. Co ciekawe, krasnolud nie przewrócił się, ani nawet nie zachwiał, tylko przyjął uderzenie na siebie.
Argena zdała sobie sprawę, że nie będzie łatwo przebić się przez tą opancerzoną puszkę, nie mniej jednak nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować.
Krasnolud wyprowadził kontratak, jednak demonica zablokowała jego topór swą kolczastą tarczą. Uderzenie było silniejsze niż by się mogła spodziewać, ale nie dała się zaskoczyć. Natychmiast pchnęła tarczą na przód, wpychając swego przeciwnika w płomienie. Ten nadal jednak miał talizman, który go przed nimi chronił.
Wyskoczył z nich, biegnąc na nią jak rozwścieczony byk i zamierzając się jednocześnie toporem. Argena odstąpiła krok w bok, skutecznie blokując cios swym mieczem.
Jednocześnie słychać było odgłosy uderzenia stali o stal, gdy Dergo mierzył się z rycerzem. Argena dzięki swoim kolczykom odróżniała poszczególne dźwięki. Inaczej brzmiało kiedy miecz zderzał się z mieczem, co słychać było najczęściej, inaczej kiedy Dergo trafiał w zbroję rycerza, a jeszcze inaczej gdy ten trafiał w kolczugę jej młodzieńca.
Pojedynek Brata Tadeusza z czarodziejką, był natomiast bezdźwięczny, o ile w ogóle się odbywał... W sumie wyrównywało szanse, oraz ograniczało straty.

Argena ruszyła na swojego przeciwnika robiąc mieczem specyficzne młynki, którymi to napierała tnąc z prawej na lewą i odwrotnie. Ich walka nabrała rozpędu.
Miecz kobiety zderzał się z toporem przeciwnika, uderzając też dość często o jego zbroję. Argena używała swej tarczy do blokowania ciosów, a jej kolce kilkakrotnie posłużyły też w ataku, skłaniając krasnoluda do trudnych uników.
Demonica dość szybko zorientowała się w sytuacji jaka panowała w tym pojedynku. Mimo jej znacznej przewagi w rozmiarze, prawdopodobnie byli równie silni, co ja wcale nie cieszyło, a wręcz jej uwłaczało. Jednak była szybsza od niego, ale on był lepiej opancerzony, a dodatkowo zbroja krasnoluda wytrzymywała jej silne ciosy.
Walczyli zawzięcie, a Argena miała już tego dosyć. Nie podobało jej się, że krasnolud (nieważne jaki) jest w stanie jej zagrozić, a fakt, że do większości ciosów musiała się schylać nie poprawiał jej stanu psychicznego, ani fizycznego.

Mimo iż była zajęta swoim przeciwnikiem, bez większego trudu dosłyszała jak miecz nieznanego jej rycerza uderza o kolczugę Dergo. Raz, drugi, trzeci.
Nie mogła pozwolić, aby rycerz zabił jej chłopczyka. Było by jej trochę szkoda, ale co ważniejsze zdawała sobie sprawę, że z dwoma opancerzonymi przeciwnikami mogłaby mieć kłopoty.
Owszem, w każdym momencie mogła wzbić się w powietrze i polecieć na szczyt góry, aby zdobyć Koronę Władzy. W końcu z myślą o takiej opcji wysłała tam chochliki - im dłużej oni tu walczyli, tym dalej one się znajdowały. Umykanie z pola walki łączyło się jednak z pozostawieniem Dergo i Tadeusza. Nie wspominając, że wrogowie dotarli by w końcu na górę, a nie wiadomo było działała tu zasada "kto pierwszy, ten lepszy". No, ale był to tylko plan awaryjny.

Nadszedł jednak najwyższy czas, aby przerwać machanie mieczem i zakończyć tę walkę. Argena rozprostowała skrzydła i wzbiła się w powietrze, aby zawisnąć dobre cztery metry nad ziemią.
- Walcz uczciwie demonie! - warknął z dołu krasnolud, który w tej sytuacji w żaden sposób nie mógł jej zagrozić.
- A słyszałeś kiedyś o demonie, który walczył uczciwie?! - zadrwiła Argena, a krasnolud skrzywił się niezadowolony. Jednocześnie kobieta wygenerowała pokaźną, ognistą kulę, która po niespełna dwóch sekundach była gotowa do ciśnięcia, a sadząc po jej rozmiarach mogła przebić się przez zbroję krasnoluda, albo przynajmniej mocno ją uszkodzić.
- Zapominasz, że mam to! - rzekł krasnolud, pokazując noszony na szyi talizman. Tak, z pewnością ochroni go przed pociskiem demona, skoro odgonił płomienie przez które się tu przedostali.
- To ty zapomniałeś, że działa na parę metrów! - odparła Argena i obróciła się w stronę walczących mężczyzn.
Rycerz od początku napierał na Dergo, dzięki czemu oddalił się od zajmowanej na początku pozycji, tuż przy granicy Doliny Ognia. Jednak oddalili się jednocześnie od talizmanów chroniących przed ogniem.
Nie tracąc czasu, Argena poleciała w ich stronę i cisnęła kulą ognia, trafiając przeciwnika Dergo. Kula wybuchnęła w zderzeniu z nim, rozrywając jego zbroję na karku, oraz wyrzucając go do przodu, aż padł na ziemię.
- Dobij go! - rozkazała Argena. Dergo zawahał się w pierwszej chwili, ale gdy dostrzegł szarżującego na niego krasnoluda, dźgnął mocno mieczem w odsłonięte miejsce rycerza. Ten wydał z siebie tylko zduszony jęk i znieruchomiał. Prawdopodobnie umierając.

Argena dostrzegła, że krasnolud przemknął pod nią. W obecnej sytuacji mógł on atakować tylko Dergo, ale na szczęście nie zdążył, aby obronić swego zbrojnego pomagiera. Pozostał sam na placu boju, nie licząc oczywiście kobiety, która nie brała udziału w walce.
Argena zanurkowała i lecąc poziomo na wysokości dwóch metrów zaatakowała krasnoluda. Atak z powietrza i jednocześnie od tyłu, był tym czego jej wcześniej brakowało. Widać zbrojny rycerz sporo znaczył dla krasnoluda, który w chwili jego śmierci chyba zapomniał o Argenie.
Niezwykle silny cios w tył głowy, sprawił, że krasnolud przewrócił się w swym natarciu, padając na ziemię, a jego hełm zwyczajnie poleciał dobre dwa metry dalej. To było to czego potrzebowała, aby uzyskać decydującą przewagę.
Argena zrobiła nawrót i zobaczyła, że Dergo nie okazał się taką pierdołą, za jaką go miała. Wykorzystał te kilka sekund jakie mieli i podbiegł parę kroków do przodu, aby kopnąć hełm krasnoluda. Ten ze świstem powietrza odleciał gdzieś na bok, nie mając już szans powrotu na głowę swego właściciela.

Zadowolona i uśmiechnięta Argena, wylądowała tuż obok Dergo.
- Na niego - rozkazała młodzieńcowi i razem ruszyli do ataku.
Argena pierwsza wyprowadziła cios w przeciwnika, który przekierował go jednak swym toporem, sprawiając, że miecz demonicy pojechał po jego zbroi nie czyniąc mu krzywdy. Dergo zamachnął się mieczem nieomal w tym samym czasie, ale i ten cios nie trafił, gdyż krasnolud go zablokował.
Nie był jednak dostatecznie szybki, aby obronić się przed kolejnym manewrem Argeny, która mocnym ciosem z góry, najzwyczajniej roztrzaskała jego czaszkę na dwie części, a krew i części mózgu chlusnęły niczym fontanna.
Krasnolud padł na ziemię.

Argena złapała kilka oddechów. Pojedynek był dość wyjątkowy i nieoczekiwany, ale co ważniejsze był wygrany.
- Gratuluję Dergo, spisałeś się - powiedziała patrząc na swojego młodzieńca. Ten miał plamy krwi na twarzy i kolczudze, a minę miał taką jakby właśnie zobaczył czyjąś głowę, roztrzaskiwaną na kawałki. Nie jedno już widzieli, ale musiało to nim wstrząsnąć.
Argena zdecydowanie położyła dłoń na jego ramieniu, a Dergo oprzytomniał i spojrzał na nią.
- Dobra robota - powtórzyła Argena, a młodzieniec niezdecydowanie pokiwał jej głową. Dochodził do siebie.

Nie mieli jednak czasu na rozmowy, gdyż ku nim zaczęli iść Tadeusz, oraz kobieta, która towarzyszyła krasnoludowi.
Argena zabrała Dergo, aby nie musiał oglądać zwłok i wyszli im na przeciw. Spojrzała groźnie na kobietę.
- Szanowna pani Argeno - kobieta zaczęła dość oficjalnie. - Proszę mnie nie zabijać. Brat Tadeusz powiedział, że jeśli tylko chcę i mogę się przydać to... proszę mnie nie zabijać - dodała od razu, bardziej błagalnym głosem.
Argena zdawała sobie sprawę z sytuacji w jakiej jej rozmówczyni się znalazła, więc nie omieszkała zrobić z tego użytek.
- Zatem od dziś służysz mi - powiedziała wyniosłym głosem Argena. - A jak zobaczę, jakieś sztuczki... - przestrzegła. Jej demoniczna postać i sposoby w jakich właśnie stoczyła walkę, a przede wszystkim wyobraźnia kobiety miały dopełnić reszty.
- Żadnych sztuczek - przysięgła wystraszona kobieta.
- Dobrze. Jak cię zwą? - powiedziała Argena.
- Cassandra - odpowiedziała kobieta. - Jestem czarodziejką - dodała nieco ciszej, robiąc przy tym dość skromną minę.
- Dobrze - odpowiedziała tylko Argena, po czym rozejrzała się po okolicy.

- Zbieramy się. Zabierzcie tobołki chochlików - poleciła Argena i wskazała mieczem miejsce, gdzie te zostały schowane.
Gdy ludzie sie tym zajęli, ona sama podeszła do ciał pokonanych przeciwników. Wolała oszczędzić im takich widoków. Dergo by zemdliło, Tadeusz by się zraził, a Cassandra mogłaby postanowić jakąś zemstę, albo uciec przy pierwszej okazji.
Argena na początek zabrała talizman krasnoluda. Warto było go mieć. Zaraz potem obszukała pobieżnie oba zwłoki, ale z interesujących ją rzeczy znalazła tylko jedną sakiewkę... Może chochliki coś znajdą w drodze powrotnej, jeśli taka będzie.

Zaraz potem gotowi byli ruszać i tak zrobili. Argena nie miała jednak zamiaru iść całą drogę na górę. Nie w tym momencie.
Dała Dergo drugi talizman, aby trzymał go przy sobie. Tak, w razie czego, gdyż nie wiadomo było co mogli jeszcze spotkać.
Sama natomiast rozprostowała skrzydła i poleciała do przodu. Po dobrych kilkunastu minutach, lecąc raczej nisko nad ziemią, dostrzegła wysłane wcześniej na górę chochliki. Były całe i zdrowe, tak jak im kazała.
Dogoniła je i poinformowała o zwycięstwie. Odpoczęli chwilę, one po biegu na górę, ona po walce. Argena nie miała jednak zamiaru czekać na wszystkich. Nikt nie zagwarantuje jej, że nie przyłączyli się do niej tylko po to, aby w tym decydującym momencie osobiście sięgnąć po Koronę Władzy i założyć ją sobie na głowę!
Ona musiała być pierwsza na górze, a w zależności od tego co tam znajdzie, będzie mogła poczekać na nich kilka minut, lub nawet się wrócić. Szła do góry na przedzie, utrzymując dobre kilkadziesiąt metrów przewagi nad pozostałymi.
 
Mekow jest offline  
Stary 18-08-2012, 15:51   #136
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Argena już dawno zostawiła wszystkich za sobą. Znajdowała się na schodach owijających się wokół niebosiężnej, skalnej kolumny. Stopnie były stare i gdzieniegdzie pokruszone, ale nie stanowiło to problemu dla demonicy, gdyż za każdym razem trafiając na szczerbę w stopniach rozwijała skrzydła i przelatywała dalej.

Wspinając się dotarła do warstwy chmur, które całkowicie otuliły ją i wszystko co wokół niej się znajdowało. Czuła się tak, jakby wędrowała w białym, wilgotnym puchu. Strzępki chmur przyklejały się do ciała Argeny powodując niezbyt przyjemne uczucie. Otrzepała się i jeszcze bardziej przyspieszyła, chcąc jak najszybciej dotrzeć do swojego celu. Czuła, że artefakt, na którego poszukiwaniu spędziła wiele ostatnich dni jest już blisko...

I w końcu wychynęła z chmur, aby ponad sobą dostrzec szczyt skalnej iglicy. Schody kończyły się, prowadząc na płaską platformę. Na samym środku, na podwyższeniu wykonanym ze szczerego złota spoczywała Korona Władzy!


Argena podeszła ostrożnie do artefaktu, spodziewając się, że obiekt jej poszukiwań zabezpieczony jest kolejną śmiertelną pułapką lub że zaraz pojawi się kolejny strażnik, z którym będzie musiała walczyć. Nic takiego się nie stało. Korona Władzy była na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło założyć ją na skronie, aby wszystkie marzenia stały się rzeczywistością. Demonica chwyciła artefakt w obie dłonie i powoli, z nabożną czcią założyła sobie na głowę.

W tym momencie poczuła przypływ mocy. Nieznana energia wypełniła ją całą, od czubków palców u stóp do końcówek włosów na głowie. Wiedziała, że teraz jest niepokonana i wszystko co zechce, stanie się!
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172