Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-12-2010, 22:17   #1
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
[Śródziemie: IV Era] Uruk-hai




CZWARTA ERA SŁOŃCA: URUK-HAI






Gdzieś na Wybrzeżu, Sierpień 250 roku





Gorące promienie tego lata paliły niemiłosiernie. Nawet świeża morska bryza niewiele chłodziła rozgrzane skały wybrzeża. Człowiek, nie dający znaków życia, uczepiony ramieniem kłody drewna dzięki strzępom szarej liny, dryfował w spienionych falach zatoki. Spalona od słońca twarz mężczyzny i nagie ramię odsłonięte przez rozdartą w strzępy koszulę poruszały się bezwładnie w rytm kołysanej wody. Rozbitek kurczowo ściskał skórzaną tubę w zaciśniętej dłoni. Zatknięty na palcu sygnet w kształcie łabędzia na tle rozpostartych żagli, odbijał blask słońca. Pojemnik opatrzony runami, umocowany był do srebrnego łańcuszka, który tańczył pod zieloną wodą z prądami, a po wynurzeniu oplatał szyję rozbitka, wrzynając się w skórę zakrwawioną pręgą.







Wśród rozwianych wiatrem strzępów chmur i smug mgły, która wisiała nad zatoką, jeździec wychylił się ku morzu zza rozpostartych skrzydeł wielkiego ptaka. Wytężając wzrok lustrował skaliste wybrzeże, o które rozbijały się spienione fale. Zniżył lot. Dłoń, w której trzymał skórzany pas uprzęży orła, zacisnął w pięść. Oto dwie krępe postacie wyciągały rozbitka z płytkiej wody zatoki, którego on wypatrywał od wielu godzin. Krasnoludy, jak się okazało, naradzały się burzliwie nad ciałem człowieka, który leżał w postrzępionych ubraniach bezwładnie w piachu plaży. Pomimo dystansu dzielącego szybującego orła od ziemi, jeździec uczepiony grzbietu wielkiego ptaka mógłby przysiąc, że uratowany mężczyzna poruszył się podnosząc rękę. Jakby na potwierdzenie krasnoludy podjęły decyzję. Kołując wysoko nad ziemią ujrzał jak jeden z nich zarzucił człowieka na ramię i wraz z towarzyszem zaczęli się wspinać na stromą wydmę. Kierowali się wyraźnie w stronę lasu, na którego skraju stało kilka rybackich chat. Orzeł wzbił się wysoko ku słońcu znikając w białych obłokach.








Ostatnia Karczma, Marzec 251 roku

Najstarsi nie pamiętali takiej zimy, która w mroźnych objęciach zamieci skuła ziemię lodem, a przyrodę przykryła grubą warstwą śniegu. Burze śnieżne w ciągu i tak krótkiego dnia nie tylko utrudniały widoczność, lecz także miotały w podmuchach wyjącego wiatru zabłąkanymi w taką pogodę ludźmi na wszystkie strony. Dlatego też każdy o zdrowych zmysłach szukał schronienia pod domowym dachem, w zaciszu skwierczących wesoło kominków, a podróżni lgnęli do karczm, wynajmowali pokoje i czekali lepszej pogody wypatrując przez zdobione mrozem szyby na drogi, które zasypane były śniegiem sięgającym ludziom niekiedy po pas.

Pod koniec marca 251 roku Czwartej Ery Słońca, wzniesienia i wzgórza były spowite świeżym i niespodziewanym opadem białego puchu. Kiedy dni stawały się coraz dłuższe, a wiatr wyraźnie tracił na mroźnej zaciętość, pierwsze topniejące wody powiększały Mitheithel, płynącą przy karczmie z szyldem „Pod Mostem” na Wielkim Gościńcu Wschodnim. Wkrótce trakt miał być całkowicie przejezdny i handel znowu zagości w małej osadzie jaka powstała wokół starożytnego, kamiennego Ostatniego Mostu, starej drewnianej Karczmy i małej podmurowanej Strażnicy. Ludzką osadę z braku lepszej nazwy nazywano potocznie Ostatnim Mostem, a tawernę "Pod Mostem" przezywaną Ostatnią Karczmą.

Karczmarz Gybon z zatroskaniem wyglądał wiosny, choć wprawdzie nie narzekał. Razem z żoną Hanką mieli gości, którzy zimowali pokoje oczekując topnienia śniegów. Chociaż miejscowi farmerzy i traperzy nie odwiedzali często tawerny, bo większości sakiewki świeciły w okresie przestoju dnem, lecz gromadka podróżnych i trupa aktorska, która zatrzymała się, z pewnością na dłużej jakby sama tego chciała w takiej dziurze, przynosili bądź co bądź zysk.

Wieczorami ogień wesoło huczał w kominku, a aktorzy kiedy nie pili, bądź nie kłócili się między sobą, wystawiali próby przedstawień przed niewybredną widownią karczmy. Trupa pod nazwą "Wesołego Bractwa" wystawiała komedie i satyry będąc w nieustannej trasie na gościńcach Zjednoczonego Królestwa. Składała się z dwóch prowadzących, podstarzałych już aktorów, którzy w młodości rozsławili "Wesołe Bractwo" i z pewnością pamiętali lepsze czasy - wysokiego i szarmanckiego i szpakowatego Humberta i małego, grubego i niemal całkiem wyłysiałego Aldika. Wokół nich obracały się fabuły repertuaru, w których odgrywali główne role. Były też dwie tancerki. Piękna i młodziutka Amiola oraz starzejąca się z wdziękiem Syvia, które również śpiewały w chórku. Bardem trupy był ludzki karzeł Maklis, który w razie potrzeby wcielał się w role halflingów lub dzieci. Nad "Wesołym Bractwem" czuwał elegancki impresario Makhler, grubo po pięćdziesiątce na karku jegomość, ubrany i wyperfumowany niczym jakiś modny dworzanin Annuminas.
Resztą mieszkańców karczmy był kupiec z ochroną oraz zbieranina podróżnych, których na pierwszy rzut oka nic nie łączyło. Nic, poza Ostatnią Karczmą w zasypanych śniegiem wzgórzach Rhudauru.






Pod koniec marca śnieg choć jeszcze utrzymywał się całkiem uparcie, to na tyle stopniał w nieśmiałych letnich promieniach, że droga wydawała się być w miarę przejezdną. Jeśli nie od razu na wszystkich odcinkach krainy wzgórz, to wszystko wskazywało, że właśnie tak się stanie na dniach, bo biały puch od dobrych kilku dni nie padał, ku uldze wszystkich podróżnych. Kupiec z Gondoru wraz z obstawą trzech osiłków postanowił nie czekać chwili dłużej i choć karczmarz Gybon jeszcze ze szczerym zatroskaniem radził zaczekać kilka dni, to jednak tamten nie usłuchał. Widać było, po minie i przekleństwach kupca, że na interesie przez zimę stulecia był stratny.

Tego samego wieczoru przy stole aktorów było hucznie i wesoło a miód, wino i muzyka uprzyjemniały trupie „Bractwa”, jak w skrócie wszyscy ich nazywali, kolejny, wciąż zimowy wieczór. Karzeł Maklis nawet kilka razy postawiony został na stole, gdzie rozlewając na boki wino z pucharów biesiadników tańczył, podskakiwał, śpiewał i grał na lutni. Widać aktorzy świętowali ostatni raz w „Pod Mostem”, bo słychać było, iż podekscytowane okrzyki podboju czekających na nich miastach Królestwa, trasie pełnej sławy i grosza. Wraz z upływem czasu i strumieni trunków było coraz głośniej. Nikogo nawet nie zdziwiło jak około północy ponad podniesione głosy przebijać się zaczęła nowa awantura między założycielami trupy. Siedzący na końcu stołu starzy aktorzy zaczynali się kłócić. Niemniej stało się coś czego jeszcze nie było. Oto Aldik czerwony na twarzy wściekle patrząc na Humberta wstał od stołu i pięścią uderzył z drewniany stół, że podskoczyły półmiski, dzbany i kubki, niektóre wywracając się lądowały na deskach podłogi karczmy. Maklis w zdziwieniu przestał grać, aktorki umilkły śpiewy, a elegancki Makhler ze zniesmaczeniem i dezaprobata pokręcił głową.

- Zawsze zbierałeś zasługi, kiedy ja odwalałem całą ciężką robotę! – wrzasnął poczerwieniały ze złości, mały i grubawy Aldik, na co szpakowaty Humbert odpowiedział spokojnie i ironicznie przez zęby:

- Uspokój się Aldi. Ja nigdy nie dostałem godziwej zapłaty za występy. To właśnie ty, zawsze zbierasz zasługi, sławę i wielką kasę, bo nigdy pieniądze, które zarabiamy nie wpadają do mojej sakwy...

Na te słowa poruszony i jeszcze bardziej czerwony Aldik pijanym wzrokiem spojrzał z nienawiścią na wysokiego aktora i ostentacyjnie wylał mu w twarz wino z kielicha. Nie czekając na reakcję Humberta, odwrócił się na pięcie i po chwili zniknął na szczycie schodów, najwyraźniej udając sie do swojego pokoju na spoczynek, kończąc tym akcentem swoje uczestnictwo w biesiadzie.

Nagle podniosły się zewsząd zawieszone dotąd w przestrzeni głosy pozostałych przy stole ludzi.

- O co poszło?
- Oni zawsze się kłócą...
- Tylko pomyśleć, że kiedyś byli sławnym i zżytym prawdziwym „Wesołym Bractwem”... Jak bracia...
- Nie wypada żadnemu dorosłemu tak sie zachowywać... Aldik zaczyna na starość zachowywać się coraz bardziej grubiańsko. Jaki wstyd...

Gybon z pośpiechem podbiegł do oblanego Humberta, wycierając stół, sprzątając przy pustym siedzeniu po Aldiku i podając mu czystą chustę do otarcia twarzy. Szarmancki aktor z wdzięcznością położył rękę na ramieniu oberżysty i z zażenowaną miną zapewnił go, że wszystko w porządku, po czym podał mu kilka monet za kłopot.

Pozostali w karczmie goście, czyli siedzący przy stole w kącie dwaj podróżni, którymi byli mężczyzna, o rysach twarzy wyraźnie zdradzających elfią krew oraz krótko ostrzyżony krasnolud, przyglądali się całemu zajściu. Podobnie zresztą jak siedzący przy barze wędrowiec, który choć zdawał się nie zwracać uwagi na nocne ekscesy, jednak wszystko rejestrował, pochylony nad kielichem. W jego to kierunku puszczała zalotne spojrzenia córka Gybona i Hanki o imieniu Amea myjąc drewniane kubki, za co dostała od matki ścierką po głowie.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 19-12-2010 o 11:12. Powód: literówki
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172