Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2011, 19:40   #1
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
[Autorski] (Dark Heroic) Gabriel II - Brama

Hans, Dantus, Alfons
Podróż powrotna była długa i męcząca. Nie obyła się bez walki, którą życiem przypłacił gnom Alfons, zabity przez nieumarłego, potem zgładzonego przez łowcę. Przez wiele dni Hans i inkwizytor Dantus podróżowali strudzeni napotykając resztki nieumarłych i demonów, za każdym razem zbliżając się do końca życia, odnosząc rany, na któe kończyły im się bandaże i lekarstwa. Ostatnie dni podróży przebyli na wielkim, niemal śmiertelnym głodzie, mając do dyspozycji tylko wodę. Jednak udało im się, powrócili do fortu Kier-Gan tak jak było zamierzone. Z dziewięciu osób przetrwały dwie. Gdy wrócili zostali sowicie nagrodzeni. Hans otrzymał sporo złota, zaś Dantus odznaczenie i wyższy stopień inkwizytorski. Zdał dokładną relację z tego jak został pobłogosławiony w walce z demonem przez Khybera, co zmieniło spojrzenie na wojnę. Jednak bogowie inni niż bóg wojny wtrącili się w konflikt, mogło to oznaczać, że w niebiosach dojdzie, albo do rozstrzygnięcia konfliktu, albo do kolejnej wojny boskiej.
�-
Hans van Gretting, Vivien Drakenhof
Hans wiedział, że dziewczyna go śledzi. W karczmie w końcu ją zaczepił, jedną ręką chwytając za sztylet ukryty przed jej wzrokiem. Zaprawde nie chciał uczennicy, ale towarzystwo okazało się przydatne podczas ostatniej wyprawy. Mineły dwa tygodnie od kiedy wrócił i został przydzielony do zabicia strzygi. Postanowił chyba wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi zabrać ją ze sobą. Oczekiwał, że dziewczyna się przestraszy podczas walki i ucieknie, ale to ona zadała ostateczny cios potworowi. Postanowił więc tak jak go prosiła poddać ją szkoleniu. Nie minęły trzy tygodnie, a tak jak niegdyś został wezwany do fortu, będącego teraz żywą, nową legendą, która odparła trzy ataki demonów. Dziewczynę zabrał ze sobą.
Vivien była przede wszystkim ciekawa łowcy. Podczas walki posługiwał się nie tylko mieczem i kuszą, ale z wielką skutecznością głową. Dlatego też była z siebie zadowolona gdy udało się jej pomóc mu w walce ze strzygą. Zgodził się ją szkolić i szybko zdała sobie sprawę, że walka z potworami w dużej mierze opiera się na wiedzy. Gdzie, czym i jak uderzyć w określoną potworę by ja uśmiercić. Nigdy wcześniej nie chłoneła wiedzy tak jak teraz, podczas niecałych trzech tygodni nauczyła się podstaw strzelania z kuszy, podszkoliła walkę mieczem i wiedziała odrobinę o zabijaniu potworów, ale nauka szła jej bardzo dobrze. Trochę się bała gdy Hans dostał wezwanie do fortu Kier-Gan. Słyszała co tam zaszło. Trzy bitwy z demonami i nieumarłymi. Pierwsze miejsce które oparło się atakom hord. Jednak mimo jej obaw Hans wziął ją ze sobą. Chociaż mogło to wywołać inne lęki, ruszyła wraz z nim.
�-
Dantus "Samotny"
Trzy dni zeznawał w Her-Galam. Cały czas dumny z siebie i swoich dokonań, oraz pełen wdzięczności dla Khybera za to, że przeżył i wciąż za to co stało się podczas walki z Sindrim. Jednak obwiniał się za to, że nie wyczuł nic w ich fałszywym towarzyszu Duniganie, jednak to templariusz Athjeari powinien to wiedzieć, tym się pocieszał. Gdy przesłuchania się skończyły został wyróżniony i awansowany na Mistrza Inkwizytora. Przeszedł ceremonię i niedługo odniósł kolejne sukcesy w walce z heretykami, paląc nie jedną grupę na stosie. Jednak po jakimś czasie, miesiącu lub trochę więcej, upomniała się tocząca walka z demonami. Ponownie został wezwany do fortu Kier-Gan.

Ethan
Wojna była ciekawa. Co prawda z demonów i nieumarłych nie było co zbierać, ale ludzie uratowani przed napaścią z ich strony potrafili okazać wdzięczność. Jednym z takich ludzi okazał się znaczący człek. Zaproponował on przyłączenie się do wojska. Oczywiście Ethan odmówił, ale generał się nie zniechęcał i zachęcił do udziału w specjalnej misji. Miał on wraz z innymi zabić demona Sindriego, ale zmierzając z generałem i jego świtą do fortu Kier-Gan zostali napadnięci przed duży oddział demonów. Tylko Ethan przeżył. Postanowił jednak dotrzeć do fortu. Nie znał drogi, zahaczył o inne miasta, z czego jedno z nich zostało zaatakowane. Upadło pod naciskiem demonów i nieumarłych po tygodniu walki. Ethan przeżył to uciekając z miasta za pomocą strachliwego maga. Ten jednak był na tyle nieporęczny by wysłać ich obu na mroźną północ. Tam Ethan spędził ponad miesiąc, ale w końcu doszedł do fortu po wielkiej fali nieszczęść i zbiegów okoliczności, które spotkały go ze strony mieszkańców północy, będących morso-ludźmi, rasą tak niezwykle rasistowską i wojowniczą, że Głos Burzy parenaście razy otarł się o śmierć w walce z tymi potężnymi istotami. Oczywiście maga zabił.
W forcie przyjęli go z radością, bo mimo że tamta misja już się zakończyła, to szykowała się kolejna, krwawa wyprawa na którą Wyzwolony czekał cały nudny miesiąc, aż reszta drużyny się zjawiła.

Wszyscy

Hans, Dantus, Vivien, Ethan i jaszczuroczłek zealot Amadi Jarib stali w komnacie w której po raz pierwszy spotkali się Dantus, Gretting i reszta osób z poprzedniej wyprawy. Grzecznie czekali na kogoś kto powie im co mają robić. W końcu przybyła odpowiednia osoba. Nie był to ani generał ani mag, którzy niegdyś dali wytyczne inkwizytorowi i łowcy złych istot. Tym razem była to elfka odziana w szaty kapłanki. Bez żadnych zbędnych słów przeszła do rzeczy.
-Witam was, jestem Oren Noor, kapłanka Grishy, bogini zdrowia. Jako, że generał Keldorn jest zajęty ja muszę wam przedstawić jak się mają sprawy. - Zwróciła się do Dantus i Hans- Generał kazał jeszcze raz wam pogratulować wcześniejszych sukcesów.
Podeszła do stołu i rozłożyła na nim mapę całego kontynentu.
-Cóż, czeka was daleka droga. Widzę, że tylko łowca ma konia, każdy z was powinien udać się do stajni, tam czekają na was wasze nowe konie. Aczkolwiek droga jest długa, niepewna i niebezpieczna. Najpierw musicie udać się do wioski Gothering, tydzień drogi stąd. - Wskazała miejsce na mapie, które wszyscy pochwycili – Tam będzie na was czekać przewodnik. Elfia druidka Ekhia, ona zaprowadzi was, aż do bagien, gdzie rzekomo znajduje się jedna z Bram, którą trzeba zniszczyć. Jak to zrobić? Sami musicie do tego dojść, wątpię by padła pod naciskiem „tradycyjnych” metod na siłę. Może druidka powie wam więcej. Jeśli macie jakieś pytania to się streszczajcie, ale naprawdę, Ekhia będzie wiedzieć więcej niż ja.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 06-01-2011 o 19:57.
Fearqin jest offline  
Stary 06-01-2011, 21:00   #2
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Podróż do samego fortu mijała w miarę spokojnie. Gdyby nie skromne zapasy jedzenia było by nawet dobrze. Łowca zwykł pracować i podróżować tylko ze swą klaczą, przez co racje żywnościowe odliczone były tylko dla nich. Jednak jego towarzyszka i jej koń też musieli jeść. Ach, jakież było zdziwienie Hansa gdy jedzenie znikało szybciej niż powinno! Z tą myślą jako przewodnią weteran pierwszej wyprawy cały czas popędzał swą uczennicę, by jechała szybciej. Wreszcie na horyzoncie ujrzał cel - fort Kier-Gan. Nie kojarzył mu się zbyt dobrze. Cała ta magiczna podróż wcześniej i w ogóle. Bramy otworzyły się i łowca z uczennicą wjechali na dziedziniec. Chyba byli pierwsi, a tak przynajmniej mogło by się wydawać. Hans gnał, gdyż jedzenia mogło braknąć w każdej chwili. Dziedziniec nosił na sobie wyraźne ślady walk. Mury były pokruszone, wszędzie pełno było gratów rzucanych wcześniej na barykadę, uszkodzonej broni i podobnych rzeczy mniej lub bardziej przydatnych przy odpieraniu szturmów. Zsiadając z wierzchowca łowca zdjął kapelusz. Zadziwiające, ależ to nakrycie głowy już widziało!
- Odprowadź "Kolbę" do stajni - powiedział do Vivien nie odrywając wzroku od murów. Podziwiał je, nie mógł opanować zdziwienia. Fort nie sprawiał wrażenia silnie warownego. Te pozornie kruche mury nie tylko oparły się demonom, a jeszcze dokonały tego aż trzy razy! Nie obyło się wielu wyraźnych pęknięć, wykruszeń czy obtarć. Również wrota były mocno wygięte. Mimo to wszystko trzymało się kupy.

Hans nigdy wcześniej nie współpracował z nikim, nie licząc oczywiście grupy wysłanej by zabić demonicznego władcę. Tym bardziej nie szkolił nikogo, a co dopiero kobiety. Vivien sprawiała wrażenie silnej i odważnej, lecz to nie wychodzi w czasie walki ze strzygą. Rzeczy takich dowiedzieć się można dopiero w chwili gdy chodzi o życie nie tylko swoje, ale i innych. Cóż, na pewno kiedyś nadejdzie czas próby, to było nieuniknione. Poza tym podczas poprzedniej wyprawy odniósł wiele ciężkich ran. Pomoc była teraz jak najbardziej wskazana. Odcięta dłoń, którą śmieszny gnom przymocował długo nie była sprawna. Mimo iż teraz mogła już władać mieczem to nadal czasami odmawiała posłuszeństwa. Co do samego przebiegu szkolenia, Hans starał się być wymagającym nauczycielem. I co ważne, nie przywiązywać się. Śmierć przychodzi szybko i niespodziewanie, a żniwo zbiera obfite. Dzień w dzień przytaczał Vivien różne części swego cennego notatnika, który rozrósł się niemalże do małej księgi. W tym czarnym notesiku zapisane były informacje o wszelkich bestiach i demonach jakie spotkał Łowca. Były tu też, a nawet przede wszystkim zalecane metody eksterminacji. Nie jeden paladyn czy inkwizytor chciał płacić złotem za tę książeczkę. W sumie to inkwizytorzy żądali jej oddania, niechętnie mówili o płaceniu. Jednak znajomości Hansa zawsze pozwalały mu się jakoś wykręcić. Nauczony doświadczeniami nikomu, nawet Vivian nie pozwalał samej przeglądać tego cennego i ciągle rozwijanego dzieła.


- Dobrze, ruszajmy.

Komnaty wcale, a wcale nie nosiły znamion bitwy. Wszystko tutaj wyglądało po staremu. Korytarze z dywanami i gobelinami na ścianach, piękne i wielkie okna, nawet sala była ta sama. Iluż ich wówczas tutaj siedziało ? Siedmiu ? Ośmiu ? Ach tak, dziewięciu! Teraz było tu znacznie mniej osób. Niedługo po wejściu Hansa i Vivien zjawiła się reszta drużyny. Łowca podszedł do okna i otworzył je na oścież. W pomieszczeniu było bardzo duszno. Powiew świerzego, chłodnego powietrza to było to, czego było tutaj potrzeba. Po kilku minutach do sali weszła elfka, jak się później okazało kapłanka. Pokrótce wyjaśniła im na czy ma polegać ich zadanie. Hans bił się już na bagnach z różnymi bestiami, znał dobrze sposoby walki na terenie podmokłym. Wiedział co może ich czekać podczas takiej przeprawy ... poza demonami oczywiście. Będzie potrzebował kilku rzeczy, lecz tutaj na pewno mają alchemika. Gdy kapłanka zapytała o pytania łowca zabrał głos
- Ja nie mam zamiaru ruszać się stąd bez mojej klaczy. Zapomnij, moja pani! Co to to nie. Jak już jesteśmy przy sposobach podróżowania. Czemu nie możecie nas najzwyczajniej w świecie teleportować tak jak podczas pierwszej wyprawy ? No i kiedy dostaniemy coś do jedzenia ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 06-01-2011, 21:55   #3
 
Ataman's Avatar
 
Reputacja: 1 Ataman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodze
Najpierw wybili cały odział, do którego należał(on przeżył tylko dzięki temu, że przez całą noc ukrył się w pniaku leżącym w rzece). Wrogowie odeszli, zabierając ze sobą poległych z drużyny przeciwnej. Na pocieszenie pozostało mu całe to złoto, które mieli ze sobą - prawie okrągły tysiączek! I co z tego, skoro i tak wszystko wydał, gdy tylko dotarł do jakiegoś miasteczka po drodze do celu swojej wędrówki. Planował nawet zostać na dłużej zarobić jakiegoś grosza, ale nie zdążył. Miasto zostało napadnięte podczas jego pobytu na bagnach. Gdy wrócił, nie pozostał kamień na kamieniu. Pozostało za to kilka setek szkieletów, które momentalnie ruszyły w jego stronę. Zaczął biec... I nagle zobaczył śnieżne pustkowie. I jakiegoś młodego maga, co to dopiero akademię opuścił. Później na wskutek późniejszych decyzji napotykał plemiona Morsoludzi, nieumarłych, fanatyków religijnych i innych dziwnych ludków. W końcu nie wytrzymał i pacnął maga w nos. Odrobinę za mocno, bo ten po chwili padł martwy. Najwidoczniej wbił mu nos do mózgu... Zdarza się.

Ethan du Rioler, Głos Burzy Wyzwolony, Syn Prawdziwy Khular-Mehar przemierzał właśnie ostatnie kroki, wyobrażając sobie, ile może ważyć sakwa ze złotem, którą otrzyma za przyniesienie głowy bądź co bądź jednego z najważniejszych "ludzi" Gabriela. Szedł pieszo - jego ostatni koń padł dwa dni temu. A dla Ethana kolejny byłby tylko niepotrzebnym wydatkiem. Mógłby ukraść, ale... No, bał się powieszenia. Szedł więc, z daleka obserwując mury twierdzy, do któej zmierzał. Wyglądały jak po oblężeniu, co nie jest niczym dziwnym w dzisiejszych czasach. A o oblężeniu Kier-Gan mówiono już kilka kilometrów stąd. Pogwizdując cicho, przyglądał się ciałom w różnym stopniu rozkładu. Było nawet kilku ghouli, radośnie jedzącym zwłoki, nawet nie zwracając na niego uwagi. I słusznie, nie miał zamiaru się bić.

Ethan był wysokim człowiekiem. Nie był bezmyślnym mięśniakiem. Po prostu jego postura była słuszna i mówiąca "z tym gościem nie zadzieraj". Odziany był w skórzany płaszcz, którego poły sięgały połowy łydek. Poza tym miał na sobie czarną koszulę i wysokie buty oficerskie - doskonałe kryjówki na sztylety, co oczywiście Ethan wykorzystał. Jego klatkę piersiową zasłaniał żelazny napierśnik z herbem Róża. Najemnik nie był herbowy. Ale widząc zwłoki jakiegoś rycerza, grzechem byłoby nie zabrać takiej doskonałej ochrony. Ubiór uzupełniał kapelusz z szerokim rondem, który był jedyną przeszkodzą dla przetłuszczonych, długich, siwiejących włosów łowcy nagród. U pasa miał zakrzywiony miecz z ząbkowanym ostrzem. Drugi, z ostrzem obosiecznym, nosił na plecach. Poza tym u pasa miał kilka noży i lekką kuszę. Z pewnością nie wyglądał na rolnika, który właśnie wrócił z pola.

Chociaż nic nie zrobił, został powitany jak bohater. A gdy dowiedział się, że się spóźnił, uderzył jakiegoś chłopa, który akurat mu się nawinął. Mimo że był zmęczony, ruszył do karczmy. Musiał się napić. A może i jakieś zlecenie przyjmie.

***

Przekroczywszy próg komnaty, w której stało już kilka osób, ściągnął z głowy kapelusz i odgarnął włosy z twarzy.
- Dobry.
Mruknął tylko, opierając się o ścianę. Dopiero teraz poczuł, jak zmęczyło go ostatnie zlecenie(z którego dopiero co wrócił). Osunął się po ścianie i usiadł na podłodze z zamkniętymi oczami. Jednak był przytomny. Po prostu musiał odpocząć.

Wysłuchawszy, co elfka ma do powiedzenia na temat zlecenia, schował do kieszeni płaszcza pergamin, który otrzymał. Później na niego popatrzy, teraz nie miał ochoty.
- A ile płacicie? I czy pokrywacie straty własne?
Na inne pytania przyjdzie czas później. Te były najważniejsze.
 
__________________
Somebody owes me some money, Bob. Somebody whose name rhymes with... What rhymes with 'Norman Osborn? - Deadpool
Ataman jest offline  
Stary 07-01-2011, 17:18   #4
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Vivien nawykła już do wypraw, ciężkich misji, zazwyczaj towarzyszyła ojcu w różnych przygodach ta okazała się jednak inna niż wszystkie pozostałe… Na początku jej relacje z Hansem były raczej chłodne, odzywali się tylko półsłówkami, pojawiło się nawet w jej głowie przekonanie, że towarzysz jej nie ufa, ale w sumie kto od razu zaufałby przypadkowej kobiecie, która nagle zaczęła go śledzić? Starała się nawiązać z nim kontakt on jednak wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że nie szuka przyjaźni
- Nie lepiej jeden raz, choć na krótko, odnaleźć w kimś przyjaciela niż od razu go uśmiercać? – zirytowana zadała wreszcie pytanie, on tylko zmierzył Vivien chłodnym spojrzeniem które mówiło samo za siebie. A mówiło stanowcze "NIE!".
Hans może nie był przekonany do Vivien, nauczycielem także okazał się surowym, ale jego nauki wchodziły dziewczynie do głowy szybko i gładko. Sumiennie przyswajała wiedzę, poprawiała technikę walki niesiona chęcią zemsty ale też ciekawością i pasją, którą rozbudził w niej łowca.

Wydawało jej się, że za każdym razem, gdy jadła Hans patrzył na nią dziwnie, żywności mieli sporo on jednak ciągle bał się, że zabraknie im jej, nieco ją to irytowało dlatego postanowiła na następną wyprawę zaopatrzyć się w większą ilość swojego prowiantu… Znacznym utrudnieniem był fakt zobowiązań Vivien, nie przywykła do wykonywania poleceń, raczej to ludzie wykonywali polecenia jej, fakt ten był przyczyną wielu sprzeczek uczennicy i nauczyciela, jednak wdzięczna za przekazaną wiedzę starała się mu pomagać, szczególnie ze względu na problemy z dłonią.

Gdy Hans został wezwany do fortu Kier-Gan pojechała z nim, nigdy tam jeszcze nie była, więc niesamowity widok wstrząsnął nią – oto widziała żywy obraz zwycięstwa! Uśmiechnęła się pod nosem napawając oczy monumentalnym, dumnym pięknem. Z zamyślenia wyrwał ją towarzysz
- Odprowadź Kolbę do stajni - powiedział do niej nie odrywając wzroku od murów, wydawało się, że powracały wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem
- Robi się… - dziewczyna zmięła w ustach chęć protestu, od chwili rozpoczęcia treningu pokora przychodziła jej znacznie łatwiej.
Wzięła za uzdy Egona i Kolbę, poszła do stajni. Było tam już kilka pięknych rumaków, przez chwilę podziwiała je, wreszcie gdy jej oczom ukazał się chłopiec stajenny nakazała mu zająć się zwierzętami, rzuciła monetę i wyszła.

Kiedy przemierzali korytarze fortu rozglądała się zachwycona, wszystko wydawało się tutaj emanować siłą, dostojnością, tylko Hans pozostał niewzruszony. Po wejściu do sali, gdzie miało odbyć się spotkanie zauważyła kilka innych osób, ciekawie przebiegła wzrokiem po ich twarzach
- Znasz ich może? – zapytała towarzysza nieco speszona
- Nie, ale ten jeden mi się nie podoba - powiedział patrząc kontem oka na Ethana - Tylko paladyn z wezwanych brał ze mną udział w poprzedniej misji, ale jego jeszcze nie ma
Usiadła obok łowcy, po chwili dołączyła do nich także urodziwa elfka, która wyjaśniła na czym polegać będzie ich misja, Vivien po plecach przebiegł dreszcz „To będzie niezapomniana przygoda” coś podpowiadało jej w myślach. Nagle usłyszała, że głos zabiera Hans
- Ja nie mam zamiaru ruszać się stąd bez mojej klaczy. Zapomnij, moja pani! Co to to nie. Jak już jesteśmy przy sposobach podróżowania. Czemu nie możecie nas najzwyczajniej w świecie teleportować tak jak podczas pierwszej wyprawy ? No i kiedy dostaniemy coś do jedzenia ?
Uśmiechnęła się w duchu
- Ja także nie zamierzam zostawić tu swojego konia, Egon towarzyszył mi w wielu wyprawach, nigdy mnie nie zawiódł i ufam mu bardziej niż niejednemu człowiekowi – powiedziała – A co do pozostałych pytań dołączam się do przedmówcy – zakończyła cicho acz zdecydowanie
 

Ostatnio edytowane przez Erissa : 07-01-2011 o 18:17.
Erissa jest offline  
Stary 08-01-2011, 13:21   #5
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Dantus wszedł na salę ostatni, kilka minut przed elfką i od razu usiadł przy stole. Ucieszył się, widząc Hansa, bo przynajmniej będzie współpracował z kimś kogo znał.
- Witaj, Hans. - Rzekł do Hansa i skinął mu lekko głowa na powitanie. Ciekawiło go kim jest towarzyszka łowcy i reszta osób znajdująca się w sali. Jednak wiedział, że dowie się wszystkiego dosyć szybko. Ledwo zdążył odpocząć po ostatniej wyprawie. Jeśli oczywiście odpoczywaniem można nazwać tropienie heretyków. A teraz czekała go kolejna wyprawa. Jednak nie narzekał na to. Jeśli miało to pomóc w zakończeniu wojny, to mógł się poświęcić. Gdy do sali weszła elfka i zaczęła tłumaczyć wszystkim po co tu są, wysłuchał tego dokładnie, tak jak przed pierwszą wyprawą. Na wspomnienie o wierzchowcach, westchnął cicho.
- Mam jedno pytanie. Macie tu konia, który udźwignie mnie w pełnym rynsztunku? - Zapytał po chwili zastanowienia. Młot i zbroja do lekkich nie należały, a nie chciał, aby koń na którym pojedzie, wykończył się pierwszego dnia. No, a bez konia, tylko spowalniałby podróż. Więcej pytań nie miał, albo zostały one zadane przez kogoś innego, więc cierpliwie czekał na odpowiedzi, z których oczywiście najbardziej obchodziła go ta na jego pytanie.
 
Saverock jest offline  
Stary 08-01-2011, 18:30   #6
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
- Jeszcze ja mam pytanie. - dodał jaszczuroludź po innych - Czy jesteście pewni, że brama jest jedynie źródłem mocy, a nie portalem przyzwania?
- Cóż, nie jesteśmy pewni co do tego. - Odpowiedziała z lekkim zawstydzeniem elfka, niczego nie mogła im gwarantować prawdę mówiąc - Konie które chcemy wam dać stworzone z magii, nie są to takie z krwi i kości, mogą udźwignąć dwóch takich ciężkozbrojnych mężczyzn jak pan inkwizytorze. Jeśli zaś ktoś chce podróżować na swoim koniu, proszę bardzo. Zaś nie będzie teleportu, gdyż nie ma już tak potężnego maga jak poprzednio.

Zanim odpowiedziała na pytanie Ethana zamilkła na chwilę. Najwyraźniej niedokładnie ją poinformowano.
- Powiedziano mi, że wszelkie koszta będą pokryte. Zaś wynagrodzenie? Oprócz tego, że dzięki wam tysiące, a nawet miliony istot nie zostaną rozszarpane na strzępy, to owszem dostaniecie wynagrodzenie materialne. Jest pół miliona sztuk sztuk złota do podziału pomiędzy was. Zjeść możecie po tej rozmowie na stołówce, we wschodniej części fortu. Zapasy zostaną rozdane przy stajni, dla każdego, będzie mieli parę mikstur leczniczych i opatrunków, oprócz samego pożywienia.

Sto tysięcy sztuk złota na osobę, ponad sto tysięcy. Co rok, szlachcic będący wielkim rozpustnikiem wydawał około pięciuset. Ale wtedy bawił się co niemiara. Tak więc taka suma pieniędzy dawała mnóstwo możliwości. Nawet wynajęcie armii. Najwyraźniej bardzo starano się zmotywować podróżników.

- Dobrze, jeśli nie ma więcej pytań to udajcie się do stajni i w razie potrzeby do zbrojowni, czy do alchemika, medyka, świątyni, macie wyruszyć za dwie godziny.

Tak też zrobili każdy udał się gdzie chciał. Na stołówkę, do alchemika, czy gdziekolwiek indziej.
Warto jest rozpatrzyć powiedzenia "Do trzech razy sztuka". Czy po trzech nieudanych próbach dalej warto próbować? Czy trzecia już musi być udana, a jak taka nie jest, wtedy trzeba zrezygnować i przejść dalej.
Cóż, najwyraźniej Gabriel uznał, że trzeba próbować dalej.

Tuż przed tym jak grupa wsiadła na konie, rozległ się wrzask, oczywiście usłyszeli go, ale zaraz ucichł więc skupili się na poprowadzeniu do bramy. Zapewne gdyby wyruszyli pół minuty wcześniej już by zostali przywaleni i zabici przez bramę, która wytrzymała już tysiące uderzeń od demonów, jednak nie takich demonów. To co ukazało się oczom wszystkich w forcie było demonem, o tak. Jednak takiego demona nigdy wcześniej nie widziano. Żaden templariusz nie widział czegoś takiego.
Stwór miał ze cztery metry, czyli żaden znowu przeraźliwy wzrost. Jednak to, że przekroczył próg fortu, zjawił się znikąd świadczyło o tym, że posiadał znaczące umiejętności magiczne. Cóż, to u nieznanym demonach było znaczącą zaletą. Każdy kto był przy bramą, czy też blisko niej na murach w tej chwili przemieniał się w jedną z najbardziej plugawych kast demonów "Hikri przyłazili na ten świat wykorzystując ciało człowieka, lub elfa z wyglądu więc nieco przypominali humanoida. Jednak wciąż ich dłonie zamieniały się w jeden wielki, ognisty szpikulec, zaś reszta ciała była porośnięta przedziwną skórą, przypominającą spaloną. Twarze zaś, zastygły tak jak ostatnio wyglądały gdy należały do człowieka, zawsze, ale to zawsze oddawały wielki ból jaki znosiła ofiara demona. Wykrzywione w krzyku agonii napawały zarówno strachem jak i żalem.

Parę takich demonów od razu dopadło do żołnierzy którzy stali na bocznych częściach muru, zaraz na dziedziniec na którym walka się zaczęła zbiegną kolejni strażnicy, kapłani, czarodzieje jednak póki co oprócz stajennego i handlarzy na dziedzińcu jedynymi wojownikami była piątka wyznaczona do walki w innym miejscu. Jednak póki co groźny demon skupił się na nich z braku innych przeciwników.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 08-01-2011, 18:58   #7
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Odpowiedź co do wierzchowców zadowoliła inkwizytora. Przynajmniej jeden problem z głowy. Jednak po ostatniej wyprawie wiedział on, że to nie był największy problem. Skoro miał trochę czasu, to poszedł coś zjeść i trochę się pomodlić. Jakoś po tym co musiał wytrzymywać w czasie powrotu z pierwszej wyprawy, wolał nigdzie nie wyruszać głodnym. Gdy zbliżał się czas wyruszenia, przywdział swój pełny płytowy rynsztunek, przewiesił młot przez ramię i ruszył do stajni. Trochę niepewnie wsiadł na swojego konia, ale odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że zwierzę go utrzymało. Ruszył za resztą drużyny i nie mógł uwierzyć, widząc demona, który rozwalił bramę. Nawet nie wyruszyli, a już czekała ich walka. Nie czekając ani chwili, zsiadł z wierzchowca.
- Hans, mam nadzieję, że Twoja ręka jest już sprawna. - Rzucił do łowcy i zmówił krótką modlitwę do Khybera.
- A więc, Khyberze miej nas w Swojej opiece! - Niemal to wykrzyczał i ruszył na demona. Natychmiastowo zdjął młot z ramienia i chwycił go mocno oburącz. Zbliżając się do demona, nie miałby nic przeciwko temu, aby Khyber znowu mu pomógł w taki sposób, jak wtedy, przy walce z demonem, którego wyruszyli zabić na pierwszej wyprawie. Jednak nawet bez tego nie miał zamiaru się poddawać. Na początek postanowił zrobić coś, aby demon nie był taki wysoki, bo to utrudniało walkę i to bardzo. Od razu zaczął kierować uderzenia młotem w nogi demona, uważając na jego ewentualne ataki. Gdy tylko wrócił do Her-Galam, kazał wykuć dla siebie wytrzymalszą zbroję, ale nie było okazji, aby wypróbować jej wytrzymałość. Jednak jakoś mu się teraz do tego nie śpieszyło.
 
Saverock jest offline  
Stary 09-01-2011, 00:07   #8
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Narada zakończyła się dość szybko. Krótka wzmianka o pieniądzach, bramie i paru innych mniej lub bardziej istotnych szczegółach. Hans pokładał nadzieję, że Vivien wszystko zapamiętuje. Po zebraniu łowca udał się na poszukiwania alchemika. Na bagna potrzeba było trochę różnych ingrediencji i wywarów. Miał ze sobą podręczny neseser, który zabrał z juków. Komnata alchemika wskazana mu przez strażnika znajdowała się w podziemiach.

Alchemik był to człowiek sędziwy, z długą siwą brodą i prześwitami łysiny na głowie. Hansa przywitał z otwartymi ramionami, słyszał bowiem o jego wyprawie.
- Cóż Cię sprowadza do mej komnaty, panie ?
- Potrzebuję paru rzeczy.
- Rozejrzyj się i beż co chcesz, panie!

Hans zrobił tak jak Alchemik powiedział. Wybrał potrzebne mu rzeczy, zostawił te zbędne, spakował neseser i wyszedł z sali.

Jedzenie w forcie było iście obozowe. Pewnie pamiętało jeszcze czasy niedawnego oblężenia. Mimo wszystko głodnemu tylko chleb na myśli, a Łowca był bardzo głodny. BARDZO. Momentalnie pochłonął to co było na talerzu i po krótkim odpoczynku udał się na dziedziniec. Tam chłopiec stajenny przyprowadził mu konia. Kolba wyglądała dobrze, jak zawsze. I gdy Łowca już miał powiedzieć Vivien żeby przygotowała się do drogi, brama zapadłą się. Wielka bestia w ciągu sekundy zniszczyła to, czego ludzie bronili przez tak długi czas. Ogromny demon zmienił pobliskich ludzi w demony. W następnej sekundzie Inkwizytor szykował się już do szarży. Hans wskoczył na Kolbę i zrzucił z ramienia kuszę. Klik! Magazynek podczepiony, broń gotowa do strzału.
- Dantusie! Zajmijcie się demonem, ja wspomogę obrońców!
Hans lepiej czół się w walce z kilkoma mniejszymi wrogami, niż jednym wielkim przeciwnikiem. Nie musiał obawiać się, że nafaszeruje bełtami kogoś ze swoich. Ruszył w stronę schodów. Klacz przywiodła go tam w ciągu sekundy. Obrońcy, którzy tak dzielnie bronili fortu teraz padali pod dziwacznymi kończynami demonów. Łowca zeskoczył z klaczy na schody, a ta czekała na jego powrót. Dobiegł do połowy i wymierzył. Nie było czystej pozycji do strzału, kilku strażników wchodziło mu pod lufę. Zaklął siarczyście i skoczył jeszcze kilka schodów do przodu. Teraz stanowczo lepiej. Przyłożył kolbę do ramienia i nacisnął spust. Wydobył się błogi dla uszy Hansa dźwięk strzałów z kuszy. Bełty raziły demony z niezwykłą prędkością. Po kilkanaście kawałków drewna i stali było potrzeba, by jeden z nich padł. Dopiero kiedy kliknął pusty magazynek, Łowca przerzucił kuszę przez ramię i ruszył z mieczem na wrogów.

Minął cztery ciała naszpikowane bełtami i z wyskoku odciął głowę jednego z demonów, ratując tym samym żołnierza. Truchło bestii padło bezwiednie na ziemię, a płaszcz Hansa pokrył się krwią. Niespodziewanie kolejny z demonów uderzył na niego wyprowadzając potężne pchnięcie. Wykręciwszy się piruetem łowca sparował atak płaskim cięciem. Końcówka miecza przeszła idealnie po gardle. Idąc za ciosem potraktował najbliższego demona solidnym kopniakiem, zrzucając go z muru, a jego kolegę przebijając mieczem. Wyciągnął ostrze bokiem, wylewając wnętrzności demona na bruk.
- Vivien! Magazynek! Szybko!
Dziewczyna w odpowiedzi tylko skinęła głową i popędziła w stronę pozostawionej przy schodach kolby, szybko przebiegła wzrokiem juki, wreszcie z ulgą chwyciła magazynek do kuszy. Trzymała go już, gdy zauważyła pocisk lecący w jej stronę, szybko odskoczyła, udało się! Nie zastanawiając się długo wróciła do nauczyciela
- Łap - powiedziała lekko zdyszana.

Robiło się gorąco. Łowca wykręcał szybkie piruety, parował ciosy mieczem i robił uniki, od czasu do czasu wyprowadzając mniej lub bardziej skuteczne cięcia. Wreszcie gdy zobaczył lecący ku niemu magazynek złapał go, cofnął się, przeładował i odrzucił na bok pusty pojemnik po bełtach. Stając za murem strażników wymierzył w demona, z którym Dantus właśnie się zmagał. Zmierzył wzrokiem demona. Celował w głowę, nieco wyżej bo odległość była niemała. Przez ułamek sekundy Hans rozważał użycie krwi anioła, lecz tej miał mało, a uzupełnianie jej było kosztowne i trudne. Wymierzył dokładnie i nacisnął spust. Bełty mknęły ku demonowi z niesamowitą precyzją. Pięćdziesiąt bełtów posłał Łowca, z drobnymi przerwami, celując w głowę demona. Wiedział, że jeżeli nie zabije bestii, to chociaż odciągnie uwagę od Inkwizytora. Patrzył też czy przypadkiem nie rani swego towarzysza.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 09-01-2011, 11:36   #9
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Dziewczyna wyszła z sali szybkim krokiem, wiedziała, że musi przemyśleć wszystko w samotności, spokojnie, wyszła więc na zewnątrz i przechadzając się dziedzińcem analizowała sytuację. Hans poszedł do alchemika, ona wolała nie iść za nim, zbyt dobrze wiedziała już, że łowca potrzebuje często chwili dla siebie, denerwuje go czyjaś obecność nawet, gdy owarzysz zachowuje się bezszelestnie, nie chciała ściągać na siebie jego gniewu, nie przed samym wyjazdem. Intuicja podpowiadała jej, że będzie to niezwykła przygoda, którą zapamięta na długo…oby jak najlepiej…

Zebrawszy myśli Vivien podążyła w stronę zbrojowni. Powitał ją barczysty mężczyzna na oko trzydziestoletni
- Co panienkę tutaj sprowadza? – zagaił
- Potrzebuję kilka dobrych strzał – powiedziała rozglądając się ciekawie
Nigdy jeszcze nie widziała tyle broni w jednym miejscu, wszystkie połyskiwały gotowe tylko do zadania ciosu, lecz mężczyzna nie dał jej długo napawać się widokiem
- Myślę, że mamy tu coś odpowiedniego – podał jej komplet strzał
Podniosła jedną z nich do oczu, obejrzała, przejechałam palcem po pierzu lotki
- Świetna robota – była wyraźnie zadowolona – Dziękuję.

Zarzucając kołczan z nowymi strzałami na plecy ruszyła w stronę stołówki. Była tak głodna, że nawet zwykła, prosta strawa wydała jej się królewskim daniem. Jadła powoli, spokojnie, nawyki nabrane przez lata spędzone w szlacheckim domu pozostają na całe życie…
Po skończonym posiłku podniosła się niechętnie, wiedziała, że czas zbierać się do wyjazdu.
- Przygoda czeka – przeciągnęła się ospale i ruszyła w stronę stajni. Chłopiec stajenny spełnił swoje obowiązki świetnie, nie pożałowała ofiarowanych mu pieniędzy
- Wyszczotkowałem konia, napoiłem go i nakarmiłem – pochwalił się zadowolony – Piękny, naprawdę – uśmiechnął się szeroko
Skinęła tylko głową po czym wzięła się do poprawiania juków. Zauważyła, że konia Hansa już nie było
- Pięknie, znowu dostanie mi się za to, że musi na nie czekać – mruknęła pod nosem i wyprowadziła konia na dziedziniec
Faktycznie, łowca czekał już na nią, lecz nie powiedział ani słowa, Vivien westchnęła cicho, nie miała teraz sił na słuchanie wykładów o punktualności.
Mieli ruszać, gdy to uszu dziewczyny dotarł przerażający łoskot, ze zdziwieniem zobaczyła rozpadającą się bramę i dziwne stworzenie…ogromne…szkaradne…przerażające Kolejne zdarzenia też nie napawały jej optymizmem, zdała sobie sprawę, że atakują ich demony, głośno przełknęła ślinę, nigdy nie miała jeszcze do czynienia z takimi bestiami… Hans jednak wydawał się nie zwracać na nic uwagi, jego twarz, jak zwykle, spowijał stoicki spokój tylko jednym wprawnym ruchem dobył broni. Vivien nie miała pojęcia jak obchodzić się z demonami dlatego starała się naśladować nauczyciela i gdy ten wspiął się na mury podążyła za nim, zatrzymała się jednak w odpowiedniej odległości od niego, fakt „przestrzeni osobistej”, której wymagał Hans w czasie walki też przerabiali niejednokrotnie. Nie sądziła, że tak szybko przyjdzie jej wypróbować nowe strzały, jednak życie jest pełne niespodzianek… Zdjęła szybkim ruchem łuk z pleców i założyła na cięciwę strzałę, wycelowała w jednego z przeciwników i wystrzeliła. Pocisk leciał szybko i co najważniejsze – celnie. Vivien była wyszkoloną łuczniczką, pasjonowały ją łuki i każdą wolną chwilę, gdy mieszkała jeszcze w rodzinnym domu, poświęcała na doskonalenie umiejętności. Kolejne strzały wydawały się spadać na demony niczym śmiertelny deszcz, który przy wtórze bełtów z kuszy łowcy dokonał istnego dzieła zniszczenia.
Kiedy Hans zawołał do niej, by przyniosła mu kolejny magazynek wykonała jego polecenie bez zastanowienia, po chwili była już z powrotem.
Założyła ponownie strzałę i wycelowała, tym razem w większego demona, miała nadzieję, że uda jej się trafić w głowę albo inną czułą część ciała potwora. Hans walczył z nim mieczem, nawet tak sceptyczna osoba jak Vivien musiała przyznać, że znał się na tym, co robił. Przywróciła się jednak sama do porządku, musi walczyć. Ponownie zbliżyła naciągniętą cięciwę do policzka, dokładnie celowała, nie chciała ugodzić nikogo poza przeciwnikiem. Kolejna strzała przecięła powietrze z impetem wbijając się w ciało demona. „Oby tak dalej” uśmiechnęła się do siebie.
 
Erissa jest offline  
Stary 09-01-2011, 12:25   #10
 
Ataman's Avatar
 
Reputacja: 1 Ataman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodzeAtaman jest na bardzo dobrej drodze
Teraz, gdy wszyscy byli już obecni, mógł się wszystkim przyjrzeć i ocenić, do czego mogliby się przydać w nadchodzącej misji. Jaszczuroczłek, mężczyzna wyglądający na paladyna, czy innego ciężkozbrojnego, młoda (i całkiem nie brzydka) dziewczyna, wyglądająca na uczennicę ostatniego, nazwanego "Hansem"... Hansem? Hansem van Gretting? Całkiem prawdopodobne, szkoda że w opowieściach wyglądał na mężniejszego. Jak wszystko w ludowych historyjkach...

Szybko jednak zapomniał o tym, bo usłyszał, ile dostaną złota za wykonanie zadania... Sto tysięcy... Które mogą jeszcze wzrosnąć, zważywszy na fakt, że ktoś może skonać po drodze... Kupa pieniądza. Nawet nie miał pomysłu, co mógłby zrobić z taką kwotą. Gwizdnął tylko, co miało oznaczyć, że mu się to podoba.

---

Zaraz po zakończeniu zebrania wstał i zarzucił kapelusz na głowę. Poprawił płaszcz i stukając butami o posadzkę ruszył korytarzem w stronę wyjścia. Jego celem był Chaimek, kupiec handlujący niekoniecznie legalnymi produktami. Tak jak byli umówieni, ten czekał przed budynkiem. Ethan wszędzie rozpoznałby tą starą, przygarbioną postać przyglądającą się każdemu, jakby oceniał rozmiar trumny. Chociaż odziany był w szarobure łachmany, był jednym na bogatszych ludzi w forcie. I jednym z bardziej niebezpiecznych.
- 6 butelek czystego spirytusu, nafta i woreczek ziela z Ziem Jaszczurzych. Uważaj, dają niezłego kopa.
- Rozumiem. - Odpowiedział łowca, wciskając w koślawą łapę niewielki mieszek ze złotem. - Nieobkrojone... Chociaż pewnie jeszcze dzisiaj będą, nie?
- Nie twój, psia morda, interes. - Warknął w odpowiedzi Chaimek - I jeśli raz dotkniesz moją córkę, będą cię wynosić nogami do przodu, odmieńcu.
- Bywaj zdrów, starcze. - Odparł du Rioler, odwracając się na pięcie i ruszając do stajni. Po drodze złapał za jabłko ze straganu i rzucił złotą monetę handlarce.

---

- Biorę tego. - Powiedział, wskazując na smukłą klacz maści karej. Raczej nie była przystosowana do ciężkozbrojnego jeźdźca, ale jego mogłaby spokojnie unieść. Ostrożnie wszedł na jej grzbiet, na co ta odpowiedziała rżeniem. Niepokój. Ethan pochylił się nad nią i szepnął do ucha.
- Już dobrze, mała. Przyjaciel.
Uspokoiła się, ale łowca doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wystarczy powiedzieć paru ciepłych słów, by zostać najlepszym przyjacielem konia. Czuł, że mu nie ufała. I to był problem.

Okazało się, że w chwili obecnej miał większy problem. Większy o jakieś trzy, może cztery metry. I było wyjątkowo brzydkie.
- Co to jest? - zapytał towarzyszy. Był tak zaaferowany pojawieniem się tego demona, że nie zwrócił uwagi na fakt, że nie był sam. Towarzyszyli mu byli żołnierze zmienieni w... W coś równie brzydkiego.
- Cholera. - powiedział tylko sięgając po nabitą kuszę. Przyłożył ją do ramienia, oko zbliżył do celownika. Wycelował i wstrzymał oddech.
- Raz... - powoli wypuszczał powietrze z płuc.
- Dwa... - ostrożnie umieścił palec na spuście.
- Trzy... - Wypuścił resztkę powietrza.
- Cztery. - Wystrzelił. Bełt z charakterystyczną niebiesko-czerwoną lotką z niesamowitą szybkością przeciął powietrze wprost do celu: w klatkę piersiową jednego ze stworów, który akurat stał najbliżej. Łowca nie wziął jednak po uwagę wiatru, dlatego nie trafił konkretnie tam, gdzie chciał. Trafił w brzuch, czym demon się zbytnio nie przejął. Faktycznie, zalał się ciemną krwią(najprawdopodobniej dostał w wątrobę), jednak to wcale nie zmniejszyło współczynnika niebezpieczności. Przynajmniej nie w ciągu najbliższych dwudziestu, trzydziestu minut, bo tyle mu dawał łowca, nim ten nie padnie z wykrwawienia. Uwiązał kuszę przy jukach i zeskoczył z konia.
- Dobrze, będziesz Heagave. - Powiedział do niej tylko, wymyślając szybko jakieś imię. Nie mógł walczyć konno na obcej klaczy, wolał jeszcze trochę pożyć. Dlatego wyciągnął miecze i biegiem ruszył na mury, z drugiej strony niż poszedł Hans z kobietą.

Stanął na przeciwko jednego z Hikri. Twarzą w twarz.
- Zatańczymy. - powiedział krótko, biegnąc na demona. Ten zrobił to samo. Chciał nabić go obie kończyny(bo rękoma już tego nazwać nie można). Ethan jednak się zatrzymał i odbił szpikulce jednym mieczem, jednocześnie ząbkowanym przejechał po brzuchu stwora, nie tylko go rozcinając, ale wręcz rozszarpując mięso Stwór próbował zasłonić jeszcze odsłonięte wnętrzności, co Ethan wykorzystał wbijając drugi z mieczy w gardziel demona. Szarpnął w lewo, prawie ucinając mu głowę. Truchło zrzucił z murów. Z następnym poszło jeszcze łatwiej. Rzucił prostym mieczem w demona, chcąc by ten się przed nim zasłonił. Szybko złapał za nóż i cisnął nim w potwora. Wbił się w klatkę piersiową. Łowca skoczył i kopniakiem wbił go jeszcze głębiej, tak że tylko mały fragment rękojeści z niego wystawał. Du Rioler nie był pewien, czy to wystarczyło, by go zabić. Zadowolił się jednak tym, że stwór zleciał z murów, tak więc nie musiał się nim już dłużej przejmować.

W końcu skończyli mu się przeciwnicy, a on zdyszany stanął nad krawędzią muru, gdzie reszta towarzystwa usiłowała zabić przywódcę Hikri.
 
__________________
Somebody owes me some money, Bob. Somebody whose name rhymes with... What rhymes with 'Norman Osborn? - Deadpool
Ataman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172