lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [Jednolinijków II] Lunakra Imperialis (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/9687-jednolinijkow-ii-lunakra-imperialis.html)

Eleywan 20-06-2011 23:23

-Posłuchaj w dupie mam świat, ale nie pozwole, aby śmierć tamtych poszła na marne, a ty jak chcesz możesz pilnować czego sobie tam zażyczysz.- Powiedziałem w stronę miry ze złośliwym uśmiechem, w normalnej sytuacji nie potraktował by tak kobiety.

homeosapiens 21-06-2011 13:25

Jeżeli po dobiciu tamtego żołnierza czuję się prawie normalnie wersja 1, jeżeli jestem średnio do ciężko ranny wersja 2.
Wersja1: -Dobrze, Dragoradzie, nie zoistawię Cię samego.
Podążam za Dragoradem.
Wersja2:-Przykro mi, ale tylko bym Ci zawadzał, wciąż nie czuję się dobrze.
Poza tym widzę szansę przeżycia w tym tu Bolesławie, a przeżyć mam zamiar.


Swoją drogą magia tego mojego miecza jakaś taka... do dupy. Nie jest już umierający, czuje się troche lepiej, ale nic w stylu (rany się zrosły, etc)

Anonim 22-06-2011 21:31

Niemir:
[miecz nie zapewnia nieśmiertelności; wersja 1 została wybrana]
To co chce zrobić Dargorad to praktycznie samobójstwo. Tak bardzo jak chcesz... zrobić coś... tak czy napewno jesteś w stanie poświęcić swoje życie dla szerokorozumianej "sprawy" niczym w pieśniach o bohaterach minionych lat? I powiedzmy sobie szczerze: Mira nawet jeśli przeżyje najprawdopodobniej nie będzie źródłem, u którego poeci zaczerpną inspirację. Po prostu umrzesz tu jak Zniesław. Z drugiej strony i tak umrzesz, może warto spróbować umrzeć z sensem?

Dante, Niemir, Dargorad:
Po chwili dołączyliście do Dantego, który przedarł się przez pierwsze ruiny do kolejnych, a potem jeszcze jednych aż w końcu przez dziury w murach ujrzeliście polanę, na której niegdyś stał kościół. Na jego miejscu jest teraz kamienny podest, a obok dziura, z której wydobywa się ogień już nie tak pokaźnych rozmiarów jak wcześniej, ale jednak oświetlający okolicę. Wokół podestu jest teraz kilku żołnierzy i kilkadziesiąt miejscowych. Dodatkowo jest grupa związanych barbarzyńców i istot, które uczestniczyły w obronie. Byliście świadkami jak na podeście jednemu z barbarzyńców wyrwano wciąż bijące serce i w jamę zapakowano zielsko. Następnie serce trafiło do dzbanka, a ciało bez serca zeszło z podestu i dołączyło do spokojnie stojących istot. Cały podest dziwnie świeci... właściwie nie świeci, bo nie bije z niego światło, ale... no właśnie, wasz wzrok tego nie obejmuje, ale czujecie jakby to było źródło czegoś. Ku waszemu zdumieniu kolejnym w kolejce jest Drago, brat Dantego. Jeżeli chcecie zdążyć musielibyście ominąć walki i od razu wbiec na podest. Nie jest to aż tak trudne, bo tłum nie jest tak bardzo gęsty, a kordonu praktycznie tu nie ma - po prostu żołnierze stoją gdzieniegdzie w tłumie.

Mira:
Wągrowski spojrzał na nich i pokiwał głową. A ty co tu jeszcze robisz? Nie uciekasz w tamtą stronę? Chcesz dołączyć do samobójczej misji swoich znajomych?

Eleywan 22-06-2011 22:16

Wyciągam ostrza, i szepcę.
-Elemencie mroku, ja stąpający w otchłani daję ci krew w zamian za pomoc.
Nacinam delikatnie przegub, i przebijam się na podest. Atakuje z rozpędu tą istotę która sprawuję ofiarę.Celuje w któryś punktów witalnych, jeżeli będzie stawiać opór uderzam w ścięgna do momentu gdy będzie odsłonięta i będę mógł zadać śmiertelne uderzenie, staram się zrobić to jak najszybciej.
W wolnej chwili krzyczę do tłumu.
-Otrzeźwiejcie, chcecie skończyć jako pomioty zła?! Dalej, razem nam się uda skopmy im dupę!

Sileana 22-06-2011 23:48

- Ja? Ja tu sobie poczekam na koniec świata. Przyjdzie, przejdzie i znowu wszystko będzie po staremu. - Wzruszam ramionami.

Arvelus 23-06-2011 13:33

-Drago!- Dante krzyknął najgłośniej jak potrafił i ruszył z kopyta wyciskając ze swego ciała więcej niż kiedykolwiek. Nie liczyło się nic poza uratowaniem brata. Nie ważne czy będzie musiał wyrżnąć wszystkich po drodze, czy dadzą mu przejść.

homeosapiens 23-06-2011 14:38

Śmierć nigdy nie ma sensu, w szczególności dla tego co umiera... młodo. Nie biegnę tam, żeby moja śmierć miała sens. Nie chce umrzeć. Nie chce też zostawić Dragorada i wole umrzeć z nim tutaj w walce, niż gdzieś w lesie chowając się przed tym, czemu mogłem zapobiec.

Biegnę za Dantem, tnąc Tyrflingiem wszystkich, którzy wydają mi się być wrogo nastawieni. Między innymi się przepycham. Uważam przy tym, żeby nie pociąć Draga, ani nikogo, kogo znałem z obrońców kościoła.

Pieprzę umieranie za sprawę. Na sprawie to ja mam się obłowić i żyć jak król - teraz też tak będzie. Dodaję sobie otuchy.

Anonim 24-06-2011 09:48

Mira:
- Jak wolisz. - powiedział jeździec, który następnie odjechał w stronę, którą wcześniej wskazał jako bezpieczną. Właśnie wtedy nastąpił niewielki wybuch przy kolejnym budynku niż ty stoisz. Najwyraźniej nic się nie stało Wągrowskiemu, gdyż nawet się nie zatrzymał ani nie odwrócił. Przyspieszyłt tylko konia i po pewnym czasie straciłaś go zupełnie z oczu i słuchu. Wichura i deszcz powoli zaczęły gasić płomienie niszczące to co zostało z Lionborowa. Walki również dobiegały końca. Barbarzyńcy przegrywali pod naporem oszalałych żołnierzy. Choć w rzeczywistości nie jesteś sama na tej ulicy to jednak można powiedzieć, że jesteś samotna. Wszyscy pozostali to wrogowie, którzy jedynie dzikim fartem nie zwrócili jeszcze na ciebie uwagi zajęci rzezią kogoś innego. Ukryta pośród cieni przyglądałaś się wszystkiemu aż spostrzegłaś własną matkę uciekającą przed kim. Chyba niedługo zostanie ścięta przez żołnierza przymierzającego się do ataku. Samboja ucieka na oślep. Próba jej ratunku sprawi, że wszyscy napewno cię dostrzegą i nie będziesz mogła się już ukryć.

Dargorad, Dante, Niemir:
Choć Niemir nie był za bardzo za wami to wy pierwsi dostaliście się na podest i ku waszemu zdumieniu zobaczyliście... inną okolicę. Czarne chmury, wichura, coraz gęściej padający deszcz... wszystko to zniknęło. Nie ma już tamtego tłumu stojącego wokół podestu, który był raptem kilkadziesiąt centymetrów ponad poziom gruntu, bo i nie ma tamtego podestu! Jest nowy, podobny, ale to wierzchołek piramidy schodkowej, a niebo jest jasne i czerwone jakby właśnie był zachód, a słońce było schowane w każdym kierunku za horyzontem. Powietrze ma dziwny zapach, jest dość ciepło i bezwietrznie. Piramida stoi w kamiennym mieście zbudowanym z czerwonych kamieni, a do okoła tego osiedla mogącego pomieścić kilka tysięcy osób są ogromne pola i pastwiska. Wokół piramidy zgromadzone są ogromne tłumy, a z jednej strony jest utworzona kolejka przypominająca tą więźniów, ale ci wszyscy nie dość że ubrani są podobnie (w pióra i dziwne białe łachy) to i przyozdobieni są tatuażami nawet na twarzy (tatuaże na ciele to rzadkość nawet wśród barbarzyńców, z których Dante wywodzi się, a w Imperium Lunakry od dawna nie praktykowane w ogóle). Po odepchnięciu żołnierzy zamiast spaść ze schodów po prostu zniknęli. Dargorad ranił sprawcę wyjmowania serc, a ten, który podawał dzbany sam uciekł (i zniknął). W tym czasie Dante uwolnił Draga, który wydaje się być odurzony. Po wstępnych walkach zobaczyliście, że na szczycie piramidy są metalowe obręcze o średnicy półtora metra na metalowych podporach. Obręcze te zawierają jakieś dziwny kryształ... czy raczej szkło? Świecą się delikatnie bezbarwnym światłem. Jedno jest ciemniejsze niż drugie. Wtem pojawił się na scenie Niemir, który pokonał jednego z żołnierzy i moc Tyrfinga wyleczyła go, bo w czasie walk nie odniósł poważniejszych ran - właściwie przebiegł przez nich, gdy tamci byli zajęci próbą powstrzymania Dantego i Dargorada. Okazało się, że ten, który składał ofiary to nie kto inny jak miejscowy proboszcz Siemomysł Lionborowski. Nie udało mu się uciec z podestu i nadal jest po tej stronie. Dargorad już go ranił przed pojawieniem się Niemira, chcecie go wykończyć?
- Naprawdę chcecie, żeby zapanował chaos? Chaos rodzi cierpienie, które nigdy nie ustaje! - krzyknął starzec. Z jakiegoś powodu miejscowi nie wchodzą na podest, a kolejka na schodach powoli cofnęła się od was. Widząc jak nikt inny nie pojawia się na podeście można również uzmysłowić sobie, że gorące nawoływanie Dargorada do podjęcia walki przez mieszkańców niczego nie dało. Szybkie spojrzenie na kompas pokazało, że wskazówka na tym podeście pokazuje obręcz ze szkłem emanującym ciemniejszym światłem. Po chwili wskazania zawirowały i znów stanęły na tym kierunku. I znów wir.

Sileana 24-06-2011 10:27

Przecież nie zostawię własnej matki na śmierć... Biegnę ku niej i będę starała się zrzucić żołnierza i zwinąć konia.

Eleywan 24-06-2011 10:28

-Czy ty, skurwielu uważasz, że sztucznie wymuszony ład może być lepszy od naturalnie panującego ustroju który stworzyły istoty prawe o wolnej woli? Za kogo ty się w ogóle uważasz, za pana życia i śmierci. Zginiesz śmieciu ale nie tu i teraz. Staniesz twarzą w twarz z aniołem śmierci. Karę wymierzą ci rodziny ofiar.-Podchodzę do proboszcza i rękojeścią miecza uderzam go w czoło tak aby zemdlał. Cholera... pewnie trzeba rozwalić ten kryształ, uwolnienie takiej mocy pewnie skończy się moją śmiercią, ale cóż obiecałem, że przerwę rytuał nawet za cenę własnego życia.
-Byliście dobrymi towarzyszami broni i przyjaciółmi, szkoda, że prawdopodobnie to się tak skończy.- Rzucam szybko w stronę Niemira i Dantego uśmiechając się przy tym. Podchodzę do kryształu i całej siły wbijam w niego dwa miecze, jeżeli to nie pomoże próbuję zwalić go z piedestału. Boże, nigdy się do Ciebie nie modliłem, ale ostatnie zdarzenie skłaniają mnie jednak do myśli, że gdzieś istniejesz. Jeżeli to możliwe dodaj mi sił


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:36.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172