10-04-2011, 09:14 | #51 |
Reputacja: 1 | -Wyruszyłem z domu w poszukiwaniu przygód, więc skoro same do mnie przychodzą to czemu nie? A skoro koledzy są chętni na polowanie to ja również. Ale chciałbym prosić o krótki odpoczynek bym mógł zregenerować siły.- Oren usiadł na najbliższym pniaku i zakrzyknął do wieśniaków o jadło, użycie mocy mocno go wyczerpało.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać. (Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”) |
13-04-2011, 09:03 | #52 |
Reputacja: 1 | Rozpoczęła się nocna uczta. Rozpalono ogromny ogień, na którym piekły się najrozmaitsze zwierzęta. Ludzie rozmawiali, kłócili się, spiewali, tańczyli i oczywiście popijali mijscowy alkohol nierzadko życząc zdrowia dzielnym bohaterom. Szczur zauważył, że kilka razy spojrzała na niego z porządaniem jakaś niewiasta i wszystko toczyłoby się świetnie, gdyby nagle mała przemowa sołtysa nie przerwała idylli. Starszy mężczyzna wszedł na pieniek i powiedział kilka słów o męstwie bohaterów, następnie poprosił jednego z nich, konkretnie zaś człowieka zwanego Szczurem o opowiedzenie ciekawej historii o Waszych przygodach. Chwilę później mężczyzna poczuł, że jest powoli przepycyhany w stronę pieńka a tłum skanduje jego imię...
__________________ Światło dzieli od ciemności Czasem tylko mały krok - Wskazać można tych z jasności, Innych nadal skrywa mrok. |
14-04-2011, 11:06 | #53 |
Reputacja: 1 | Wśród skandowania, okrzyków i stukotu kufli Szczur przeciskał się do pieńka. Przygładził wąsy, uśmiechnął się szelmowsko i uciszył gawiedź: - No cicho, cicho. Więc chcecie usłyszeć heroiczną historię? Skrzywił się w zamyśleniu. - To może opowiem, ile siły w rękach ma Charus? – dla lepszego efektu złapał pniaczek i zaczął go wyciskać nad głową – Eee... to sami widzieliście. Rzucił pniak na ziemię obok szczytu stołu. - To może powiem, jaka potęga drzemie we łbie Orena i cóż on potrafi uczynić samą mocą umysłu? Co osobliwie bywa niebezpieczne, gdy popije, albo myśli o pierdołach… Eee… to za straszne trochę. Oparł stopę na pieńku. - O, a może – uśmiechnął się do swoich myśli – jak uciekałem bez spodni z żeńskiego klaszto… Ale, przez wzgląd na obecność niewiast i dziatwy, tego nie opowie. Hehe. Stanął wreszcie na pniaku i w zadumie spojrzał w niebo. - Ale, że chwalipięctwo to brzydka cecha, opowieści o naszych czynach pominiemy skromnym milczeniem. Zachowajcie tylko uszy na jedną – historię o bohaterach, którzy wyzwolili wioskę od plagi zabójczych gadów – którą usłyszycie już wkrótce. A teraz – postawił stopę na stole – posłuchajcie bajki o bohaterach, jaką sobie opowiadamy w naszych stronach. Bez skrępowania wlazł na blat i bajał, przechadzając się wzdłuż biesiadujących. Szedł raz elf z lasu Loren. Szedł tak sobie lasem, borem. Szedł ze miesiąc lub z dwa miechy. Szedł i doszedł aż do rzeki. Długa była i szeroka, A w niej rybka była złota. Sama złapać mu się dała I tak jemu powiedziała: "Elfie piękny i wspaniały, Zrobię wszystko mój kochany" On jak gdyby od niechcenia, Kazał spełnić trzy życzenia. "Więc po pierwsze, moja rybko, Chcę cię prosić o rzecz zwykła. Uszy trochę mam za długie, Śmieszne i je niezbyt lubię. Drugą sprawą, której pragnę, Są pieniążki bardzo ładne. Nienawidzę krasnoludów. Straszne gbury i w ogóle. Te brodacze kurduplate, Są śmierdzące i chamiaste. Noszą brody niezbyt ładne, Upokorzyć więc je pragnę. Chcę by jeden z nich mi służył. Trza nauczyć go pokory. Ja do tego będę skory." Odszedł elf więc w swoją stronę Z krasnoludem usłużonem. Szli i szli przez tydzień cały, Aż ich zaatakowali. Więc krasnolud swym toporem Walnął zbójów zaskoczonych. Elf w tym czasie stał i patrzał, A krasnolud rąbał, miażdżył. Rozbójnicy się spostrzegli, Że dostają i uciekli. Krasnal się nie opanował, Elfa dorwał, wykastrował... Szczur zatrzymał się, sięgając po czyjś kufel. Wzniósł palec, dając do zrozumienia, że jeszcze nie skończył, przepłukał gardło i podjął: Morał z bajki płynie taki, By się wdawać w różne draki. Bo bezczynność to rzecz zgubna, Chamska oraz samolubna. Skłonił się, kładąc dłoń na sercu. Wiersz ze starego numeru MiMa, autorstwa Tasiora. Szacunek dla autora.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |
16-04-2011, 09:47 | #54 |
Reputacja: 1 | Charus słuchał uważnie słów Szczura. Nie zrozumiał morału, ale spodobało mu się, że krasnolud wykastrował elfa, za to że tamten nie walczył. Żołnierz czekał aż formalnościom stanie się zadość. Przytuliły się do neigo jakieś dziewki i razem z nimi zniknął w stajni, czekając na następny dzień, w którym będzie mógł pozabijać trochę jaszczurek. I może już zrobią mu jego nowe buty? |
19-04-2011, 09:52 | #55 |
Reputacja: 1 | Ach, Szczur dał wspaniały pokaz swoich umiejętności. Opowieść może nie wprowadzała w podniosły nastrój, ale słuchało jej się przyjemnie. Oren zaczął przysłuchiwać wszystkiemu co się dzieje, pogryzając pieczyste. Nigdy nie wiadomo czego można się dowiedzieć gdy alkohol rozwiąże języki, a ludzie przestają być podejrzliwi i każdego, no prawie każdego, witają jak przyjaciela.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać. (Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”) |
20-04-2011, 10:21 | #56 |
Reputacja: 1 | Świt powitał Was wesołymi głosami ptaków, które budziły ze snu po nocy spędzonej nad kufelkiem. Wioskowi już dawno byli na nogach, śniadanie też jakiś czas temu już minęło. Na szczęście w chałupie panował miły cień i chłodek i tylko światło bijące z wejścia do domu upewniało Was, że świt należy już do zamierzchłej historii. W izbie na stole czekało śniadanie, zimnawa jajecznica, chleb, dzban mleka. Nie było nikogo w domu, gospodarze również pewnie poszli już pracować. Wam zaś przypomniała się obietnica o tym, że wybawicie wioskę z kłopotu. Obawy o to, że nie będziecie mieli co robić zostały szybko rozwiane. Pojawiły się jednak kolejne - od czego zacząć? Na pewno od śniadania...
__________________ Światło dzieli od ciemności Czasem tylko mały krok - Wskazać można tych z jasności, Innych nadal skrywa mrok. |
23-04-2011, 23:03 | #57 |
Reputacja: 1 | Poranek po chłopskiej zabawie bywa ciężki. Szczur, zwlekając się z siennika, usiłował odpowiedzieć sobie na całą serię pytań. „Czemu mam język z waty? Skąd ta słoma w gaciach? Gdzie jest mój lewy but – (ów odnalazł się niedługo na belce u powały) – Kto mi nabił siniaka na czole? I skąd do diaska wziął się ten wredny krasnoludek, który założył kuźnię pod moją czaszką i nie chce zrobić sobie fajrantu w waleniu młotem?!” Nie uzyskawszy zbyt wielu odpowiedzi, bohater zajął się doprowadzaniem swej osoby do jakiego-takiego ładu. Łeb do cebrzyka z wodą, talerz zimnej jajecznicy, jeszcze raz łeb do cebrzyka, antałek czystej źródlanki na popicie – taka kuracja skutecznie przywróciła siły wąsaczowi. Nawet krasnoludek trochę przycichł. Zapowiadał się pracowity dzień, a obietnica nowej przygody zachęcała do pośpiechu. Nim jednak przyszło im wyruszyć, Szczur wybrał się do wioski na zakupy. Najpierw zdobył kilka metrów mocnego sznura (spytany, bąknął „Na smycz.”), następnie przedstawił specjalne zlecenie miejscowemu kowalowi. Otóż, wziąć należało solidny cep – taki jakiego używają do młócki – zastąpić sznurek łańcuchem, okuć bijak, uzbroić w kolce, zahartować, wyważyć… Wkrótce awanturnik stanął na wioskowym placu uzbrojony w nową broń – straszliwy korbacz („Przyda się, jak spotkamy mamę tamtych gadów”). Zważył oręż w dłoni, lekko rozbujał, wykonał kilka pozorowanych manewrów. Uśmiechnął się do siebie. Broń była dobra. Naprężył mięśnie i ruszył w bój z niewidzialnym przeciwnikiem. Szybki niczym błyskawica uwijał się po podwórzu, w atakach, fintach i wyparowaniach stalowy łańcuch rozmywał się w srebrną smugę, bohater biegał, skakał, przetaczał się, unikając wyimaginowanych ciosów i siejąc panikę wśród wioskowych kur. Wreszcie, zadowolony z treningu, odsapnął i zawołał: - E, chłopaki, idziecie? Chodźcie, bo nam wszystkie gadziny uciekną! Za zakupy zamierzał zapłacić dobrym słowem i obietnicami bohaterskich czynów. Ewentualnie jednym ze swoich sprężynowców. W ostateczności (ech!) złotem.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |
28-04-2011, 21:05 | #58 |
Reputacja: 1 | Charus nie potrzebował żadnych przygotowań. Jedzenie zgarnął ze stołu, wychodząc z domu, więc poczołgał się za szczurem wspominając minioną noc. Miał nadzieję, że polowanie na gadziny zakończy się szybko i nie będzie zbyt trudne. |
30-04-2011, 11:56 | #59 |
Reputacja: 1 | Oren po przebudzeniu nie czuł się najlepiej. Świat był trochę zielonkawy i jakby się kołysał. Ponadto po chwili pojawił się okropny ból głowy i susza w ustach. Nie mógł przecież w takim stanie iść walczyć z jaszczurkami. Wypił więc klina z pierwszego lepszego dzbana który stał na stole, zagryzł zimnym kapłonem i ruszył wraz ze swoimi towarzyszami. Na szczęście szybka kuracja zadziałała i świat odzyskał kolory, a i samopoczucie nieco się polepszyło.
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać. (Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”) |
|
| |