Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-05-2011, 20:27   #21
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mallorn wstał w dobrym humorze. Nigdy nie potrzebował zbyt wiele snu. Chyba, że po upojnej nocy z hożą dziewoją, ale to inna sprawa.

- Eeech, stare dobre czasy – westchnął czarodziej do słodkich wspomnień.

Młode cintryjskie winko zawsze wprawiało go w pogodny, choć trochę melancholijny nastrój. O dziwo, mimo że bukłaczek był całkiem pusty, nie miał nawet kaca. „Górskie powietrze, ot co” – skonstatował trzeźwo.
Humoru nie zepsuł mu nawet fakt, że Suir nie kwapił się obudzić go na ostatnią wartę, tylko bezczelnie poszedł spać.

- Suir, smyku – zwrócił się do młodego adepta sztuki magicznej, manewrując „Sroką”, tak by jechali strzemię w strzemię – zapamiętaj mi na przyszłość: „Służba nie drużba”. Jak masz wartę, to masz być, kurwa, karny. Masz być jak magiczny pies wartownik, rozumiesz? Bo inaczej skończysz jak, nie przymierzając, komando elfów w leśnym parku w Novigradzie. To jest martwy – zaakcentował ostatnie słowo. – Zakarbuj, więc sobie raz na zawsze: Warta rzecz święta. Niebezpieczeństwo jest ciche. Nie usłyszysz, gdy nadleci na szarych piórach. Ale możesz przynajmniej ograniczyć niepotrzebne ryzyko.

- A co do Triss… Jakby to ująć, żeby nie zburzyć Twojego światopoglądu, budowanego przez lata, który narzuciła Ci Pani Merigold… O! Może tak Ci odpowiem: „Człowieka poznaje się nie po tym, o czym mówi, ale po tym, o czym milczy”. Więc zamilcz, proszę smyku.


*

Gdy weszli do gospody Cedrik od razu skinął głową karczmarzowi na powitanie.

- Wina, dobry człowieku! – zakrzyknął. – Dla całej naszej trójki. I coś do jedzenia – skierował się ku ławie w środku karczmy.

Widząc po chwili jak dwóch chłystków, szamocze się z biedną kobietą, zerknął na Midaeve i cicho skomentował:

- Wiedźminko, strzyg, wiwern, endriag i wilkołaków wkrótce nie będzie na świecie. Ale skurwysyny będą zawsze. To mi wygląda jak Twoje pierwsze zlecenie na szlaku, bo tutejsi nadają się raczej do ziemi i grzebania w gnoju, niż ratowania niewiast w opresji. Spróbujmy najpierw z nimi po dobroci. Może nam się uda. Wy dwoje, rozmawiajcie jakby nigdy nic, a ja tymczasem...

Skupił się. Wbił wzrok w draba, trzymającego sztylet przy żebrach biednej kobiety. Powoli i starannie wyszeptał słowa zaklęcia uśpienia, składając znaki pod dębową ławą. Gdy skończył, powiedział:

- Wiecie towarzysze, zauważyłem ostatnio, że im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 21-05-2011 o 21:48.
kymil jest offline  
Stary 22-05-2011, 11:36   #22
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
"Idiotka! Właśnie wpadłaś po same uszy w gnojówkę droga Ole!"Pomyślała tylko wściekle bardka gdy tamten suczy syn zaczął się do niej ślinić. Widać że był mocno pijany, a ona naiwnie udawała że go nie słyszy. Do czasu gdy ten podszedł za blisko, bo mogła sięgnąć po sztylet ukryty w bucie odległy teraz dla niej jak cnota dla czarodziejki.
Tamten zaczął paplać coś co śpiewaniu, a ona miała miała już teraz ochotę rozbić swoją ukochaną lutnie na jego zapijaczonym łbie. Ciągle jeszcze mając nadzieje że obojętnością coś zyska została pchnięta przez jego towarzysza i skończyła z nosem w jeszcze ciepłym jedzeni. Na dodatek łapsko tamtego zacisnęło się nieprzyjemnie na jej biuście. Tego już na wiele!
- Łapy precz skurwysynu przez psa chędożony! - Krzyknęła usiłując odepchnąć natręta, ale zaraz pożałowała ostatniego słowa. Dla tamtych mogła do być zachęta.
Wiedziała że żadne z miejscowych jej nie pomoże. Musiała albo wymyślić jak skutecznie uciec, albo jak sięgnąć pod kubrak jaki na sobie miała gdzie był kolejny ukryty sztylet.
Szkoda tylko że się trochę spóźniła i poczuła jak ostrze pijanego osobnika przyciska się jej do żeber. Teraz zaczęła się naprawdę bać.
- No chodź moja damo – zaśmiał się paskudnie - Musisz nas obsłużyć, a mamy wielką ochotę pochędożyć… bardzo wielką…
- Psia jucha! - Sapnęła.
Zaraz... jej ubranie, zgrabna bluzeczka nie dawały żadnej ochrony, ale przecież pod kubrakiem był sztylet skierowany ostrzem w dół. Spódnice miała szeroką, trochę poniżej kolan, a pod nią bryczesy. Miała aż nadto możliwości ruchu. Jeśli tylko jednym szybki ruchem przekręci się w bok w uścisku tamtego ostrze zaczepi o jej własną broń i może nawet uda się jej odskoczyć na tyle by móc wyjąc własną broń z buta.
No cóż... Albo to, albo bogowie wiedzą jak może się to skończyć... Bała się, ale była też zdecydowana bronić się jak tylko to było możliwe. Cholera! Była bardką, nie pierwszy dzień na szlaku.
Wprowadziła plan w życie. Obróciła się tak chronić żebra ukrytym sztyletem modląc się o szczęście.
 

Ostatnio edytowane przez Cothrom : 22-05-2011 o 13:12.
Cothrom jest offline  
Stary 24-05-2011, 22:47   #23
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Spałam dość czujnie, mimo wszystko moją uwagę zwracały nawet najcichsze szelesty, zasnęłam bardzo późno. Skoro świt obudziły mnie nieznośnie głośne trele ptaków i głosy towarzyszy, podniosłam się zła i popatrzyłam na Suira, później na Mallorna. Czy on nie… O cholera…
- SUIR! – warknęłam i zerwałam się – Nie obudziłeś go na zmianę warty, co? – patrzyłam na twarz chłopaka, chyba było mu głupio – Czy zdajesz sobie sprawę, że cała trójka mogła już nigdy nie zobaczyć świtu? A jeśli już to nasze głowy mogły walać się rzucone kilka metrów od ciał?! – krzyczałam do niego – Zaspałeś, bo do czasu, aż nie obudzisz kolejnej osoby, warta jest T-W-O-J-A! – dźgałam go przy każdym słowie w cherlawą pierś – Jeśli jeszcze raz się to powtórzy otworzysz sobie portal powrotny i wyniesiesz szanowny tyłek do swojej ukochanej Triss, jasne? – zapytałam z iskrami złości w oczach – No!
Skaranie z tym chłopakiem, jak słowo daję. Pomóż mi słodka Melitele odnaleźć w sobie cierpliwość do niego, bo oszaleję…
Mallorn zbytnio się całą sytuacją nie przejął, zwrócił mu tylko delikatnie uwagę. Opanowany facet i to bardzo, to się chwali. Skinęłam tylko z uznaniem głową. Zbesztany mag przygotował śniadanie, jadłam je powoli patrząc na niego z ukosa. Idiota. Kretyn. Głupek… No tak, ciekawych by się rzeczy o sobie dowiedział czytając mi teraz w myślach. Ależ ja go nie znoszę!
Ciągle podtrzymując męczącą, niemal kłującą w uszy ciszę zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy w drogę. Mężczyźni rozmawiali o czymś, ale ja nawet się nie przysłuchiwałam, bawiłam się swoim medalionem myśląc o wszystkim i o niczym. Ciekawe co u Eskela, Lamberta i u… Mimowolnie uśmiechnęłam się, westchnęłam głęboko. To będzie długa podróż.

***
Po jakimś czasie, który mógł być zarówno godziną jak i całą wiecznością zauważyliśmy małą gospodę, zwykłą, nie odróżniającą się zbytnio od innych, ale jak wydedukowałam z obserwacji nieba i słońca zbliżała się pora obiadowa
- Mały popas i ciepły posiłek? – zaproponowałam wskazując budynek głową
Już chwilę później zmierzaliśmy małymi schodkami do środka, pchnęłam drzwi i zaczęłam szukać wzrokiem wolnego miejsca, gdy zauważyłam pewne niezbyt przyjemne zajście; jakieś gnojki męczyły kobietę wyglądającą na pierwszy rzut oka jak bardka. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić usłyszałam jak Mallorn przemówił do mnie zapewniając, że ma plan
- No dobrze – skinęłam głową – Wiedźmin tak czy inaczej nie może zaatakować człowieka pierwszy, próbuj.
Rozsiadłam się wygodnie obserwując dyskretnie jego działania. Zaklęcie… Zaśmiałam się cicho. Teraz tylko zobaczymy co się z tymi chłoptasiami od przerzucania gnoju stanie. Przeniosłam wzrok na oprawców, którzy to za chwilę mieli stać się ofiarami, uśmiechałam się nieprzyjemnie na wzór swojego mentora. No cóż, jeśli magia nie pomoże trzeba będzie wypróbować to, jak zachowałby się mój nauczyciel. Cięta riposta + szybkie ostrze = załatwiona sprawa. Przeciągnęłam się.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline  
Stary 29-05-2011, 10:48   #24
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Dalej sytuacja potoczyła się błyskawicznie. Najpierw szlachcic poleciał w tył, posłany przez kobietę, wprost na Cedrika, później zaś, nagle błysnął sztylet, delikatnie, migotliwie, niemalże świszcząco, gdy był dobywany. Wszyscy spojrzeli się na całe zamieszanie z rozwartymi ustami, Suir dobył miecza i stanął niepewnie, jakby czekając na rozwój sytuacji. Rozglądał się, wzrok miał wyostrzony, skupiony. Nie był szermierzem, był magiem, jednak lata spędzone w Wiedźmińskim Siedliszczu sprawiały, że nie było dla niego niczym dziwnym w tym co robi.

Ole patrzyła się an swych niedawnych oprawców, była wystraszona, chyba...ale posiadała zaciętą minę, kimkolwiek nie była ta kobieta, potrafiła o siebie zadbać, choć widać była, że nie zwykła do przemocy. Stała tak, gotowa do uderzenia sztyletem, posłania prosto w bark, serce...gdzieś w tors, sztylet zaś był zdobiony i długi. Szybkie uderzenie i nastąpi cisza, później krzyk, póki co wszyscy wstawali od stołów, wszyscy poza

Wiedźminką, która jadła i spoglądała się na całość, jakby to było przedstawienie jakieś teatralne, być może nie do końca pojmując reguły rządzące światem... na przykład "szlachetnie rodzonemu" wolno wszystko, dosłownie. Kodeks zabraniał atakowania ludzi, potwory tak, ale ludzie sami musieli sprowokować wiedźmina, bronić się może, atakować zaś- nigdy. Nagle Medalion zawirował, zatańczył nieznacznie....wyczulony wiedźmiński słuch... tak...coś się tutaj czaiło, potwór, ale jaki? Gdzieś w tej karczmie...przed Tobą? Może ci dwaj to były potwory?

Cedrik spojrzał się na sale pełną ludzi, wystraszonych , bardzo. On jedyny tutaj był wyżej...no kiedyś przynajmniej, niż ci tutaj. Skinął głową, nieznacznie, albo dając sygnął albo po prostu czyszcząc umysł, koncentrując się. Są piani... widziałeś już takie osoby Cedrik, one pozbawiły Ciebie władzy... jakiś głos... Ale jaki? Jaki głos? Skąd?

-A teraz moje wieprze zginiecie! Ty tam w białych włosach...-spojrzał się na Mideave-Tak ty, dziwadło, zapłacę ci sto orenów za wybicie tego ścierwa...-wskazał głową na kobietę i dwoje magów. Nie wiedział, że właśnie teraz stoi przed osobami, które bez problemu mogły zadźgać go, spalić karczmę, a na koniec wysłać ją gdzieś daleko, bardzo, bardzo daleko...

A pod karczmą była żyła energetyczna, żyła wodna...
 
one_worm jest offline  
Stary 30-05-2011, 17:37   #25
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mallorn nie skończył rzucać swego zaklęcia. Nie było mu to dane. Przed samym bowiem zakończeniem jeden z podchmielonych szlachciców wylądował mu wprost na kolanach przerywając koncentrację. Został pchnięty przez kobietę w opałach.

Przysłowiowa babska wdzięczność” – pomstował Cedrik. „Człowiek udaje szlachetnego rycerza, a tu jakaś ostatnia, eech, psi świat”.

Spojrzał kątem oka na Mideave. Jeżeli wiedźminka myślała, że to był efekt rzuconego przez niego czaru, była w wielkim błędzie.

Czarodziej pewnym ruchem zepchnął z siebie szlachciurę na drewnianą podłogę. Tamten runął na ziemię, zupełnie jak worek kartofli. Miał lekkie kłopoty z powstaniem.

Hmm… jeśli rzeczywiście to szlachta to musi być ździebko schłopiała” – przemknęło Mallornowi przez głowę.

W tym samym momencie usłyszał jak drugi moczymorda ofiarowuje Midaeve oreny za jego śmierć. Wkurwiony już nie na żarty Cedrik, postanowił się nie certolić. Spojrzał w oczy suczemu synowi i wycharczał w kierunku zbira zupełnie nie po czarodziejsku:

- Chłystku, mam pytanie. Czy twoja stara nie mówiła Ci nigdy, żebyś nie sikał pod wiatr, co? Bo to bardzo niedobrze, powiedziałbym kurwa, że w niektórych sytuacjach wręcz fatalnie. Dziś przykładowo suczy synu wysikałeś się pod huragan, jak mawiał mój świętej pamięci Mistrz. I nie wiem, czy to przeżyjesz.

Mówiąc te słowa zerwał się na równe nogi. Czuł pod sobą wodne źródło mocy. Przyjazny żywioł. Na Przylądku jego ulubiony. Dlatego nie wahał się z niego solidnie zaczerpnąć.

Tak wzmocniony wzniósł dwie dłonie w kierunku szlachcica i wyskandował silnym głosem zaklęcie grotu. Celował w oczy. „Zrobię z nich prażynki” – obiecywał sobie.

Resztą rzezi pewnie zajmie się wiedźminka” – pomyślał. – „Szkoda tylko, że nie tak sobie wyobrażała swe pierwsze zlecenie – uśmiechnął się w myślach. „No cóż, graj muzyko”.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 30-05-2011 o 17:52.
kymil jest offline  
Stary 02-06-2011, 22:57   #26
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
Ole dopiero po chwili zdała sobie sprawę że na scenie pojawiło się duch jegomości o zapędach błędnych rycerzy. W dzisiejszych czasach widok niezwykle rzadki. Przysięgła sobie, że jeśli przeżyje ułoży jakąś naciąganą balladę o dwóch rycerzach ratujących bardkę. Karczmę zamieni na jakieś mroczne zamczysko, a z tych dwóch moczymordów jakieś ciekawe bestie.

-A teraz moje wieprze zginiecie! Ty tam w białych włosach... Tak ty, dziwadło, zapłacę ci sto orenów za wybicie tego ścierwa...

Białe włosy? Spojrzała na dziewczynę na którą darł się szlachcic. Miecz za plecami... obce oczy... wiedźminka! No to żegnaj słodkie życie. Szkoda tylko, że przyjdzie jej umrzeć z twarzą umorusaną w kaszy z sosem.
Owszem, znała ballady mistrza Jaskara o wiedźminie i czarodziejce, ale jakoś nie chciało się jej wierzyć że ci zabójcy potworów bywają tak rycerscy.
Ballady to naciągane historie dnia codziennego. I tyle. Kto by się oparł stu orenów?

Poniosła sztylet nie co w gradzie trzymając zgiętą rękę przed sobą. Jak już umierać to z klasą i bynajmniej. Szkoda tylko że jej lutnia leżała na stole po za zasięgu jej ręki. Chciała by ją mieć przy sobie.
Jeszcze jeden z "rycerzy"... zachował się jakby mógł zmieść karczmę z powieszać ziemi jednym ruchem ręki. Czyżby mag? Nie, aż takiego szczęście mieć nie mogła.
 

Ostatnio edytowane przez Cothrom : 10-06-2011 o 16:30.
Cothrom jest offline  
Stary 16-06-2011, 22:10   #27
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Sytuacja była arcyzabawna w swym dramatyzmie; dama w opresji postanowiła bronić się sama traktując Cedrika, swojego niedoszłego wybawcę, niespodzianką w postaci napastnika, a później do tego wszystkiego dołączył jeszcze Suir dziarsko skaczący z mieczykiem. Uśmiechnęłam się tylko z pobłażaniem. Odłóż chłopcze to żelastwo, bo się pokaleczysz, to nie jest lekcja alchemii z przewspaniałą Triss, a narzędzie nie jest nożykiem do ziółek tylko mieczem. Takie coś trochę większe do podrzynania gardła. Pokręciłam głową i westchnęłam. Ludzie, ludzie, co za dziecinada… Wzięłam do ust kawałek kurczaka i popatrzyłam na kobietę. Sztylet wojowniczo trzymany w jej dłoni wyglądał bardzo niebezpiecznie i śmiercionośnie…dla grzybków, które mogła nim wycinać w lesie. No tak, byłam zgryźliwa, owszem, do dziewczyny nic nie miałam, przecież nie jej wina, że trafiła na stado niewyżytych baranów, ale towarzystwo Suira wyraźnie mi się służyło. Rzuciłam okiem po karczmie i westchnęłam, wszyscy wstawali w bardziej lub mniej bojowych zamiarach, a mój kurczak tak smacznie pachniał… W prawdzie to nie była moja walka, ale chyba warto jednak zadbać, by posiłek nie wylądował mi na twarzy jak tamtej, trzeba jakoś pomóc. Dosłownie w chwili, gdy oparłam dłonie o stół, by podnieść się poczułam szarpnięcie, później kolejne, wreszcie drżenie. Tak, medalion tańczył, a to oznaczało… Rozglądnęłam się uważnie. Co do cholery? Co tu się dzieje?! Popatrzyłam pytająco na maga, ale nie napotkałam jego spojrzenia, westchnęłam i podniosłam się, gdy tylko stanęłam na nogach i spojrzałam na „szlachetnych panów” jeden z mężczyzn odezwał się

- A teraz moje wieprze zginiecie! Ty tam w białych włosach. Tak ty, dziwadło, zapłacę ci sto orenów za wybicie tego ścierwa...

Uśmiechnęłam się szpetnie

- Musisz Panie wiedzieć, że nie zwykłam przyjmować, po pierwsze, zleceń od osób obrażających mnie, a po drugie tych dotyczących ludzi, ale jeśli chcesz, bym wybiła ścierwo, to chyba powinnam sięgnąć w pierwszej kolejności po Ciebie – powiedziałam pewnie, unosząc brwi

Całą sytuację skomentował także czarodziej, a jego słowa tylko poszerzyły uśmiech na mojej twarzy. Nono, ładnie, nie spodziewałam się po nim takiego słownictwa, brawo! Rzuciłam na niego okiem wyłapując, iż zamierza rzucić zaklęcie. Zaczynamy więc taniec. Stanęłam miękko na nogach lekko przesuwając palcami po pasku miecza, byłam gotowa dobyć ostrza w każdej chwili, ale najpierw chciałam by Cedrik pokazał co ma w zanadrzu i co takiego wymyślił. Miałam też cichą nadzieję, że dziewczyna ucieknie korzystając z zamieszania, przebywanie w karczmie owładniętej żywiołem walki nie było bezpieczne dla kogoś nieobeznanego z tą sztuką. Ale za chwilę będzie się działo… Na samą myśl znowu usta wygięły mi się w uśmiechu
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline  
Stary 21-06-2011, 16:54   #28
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
... I zaczęło się. Bardzo szybko w okół was zrobiło się pusto. Karczmarz spokojnie pucował swoje garnki, talerze i inne kubki. Pucował i nie przejmował się. Nie pierwszy zapewne i nie ostatni ktoś sobie po mordzie dawał w jego włościach. Chłopi pouciekali na lewo i prawo, bojąc się...bo teraz posypie się trup. Mistrzem dedukcji ani asem wywiadu być nie trzeba, że dwóch pijanych mężczyzn przeciwko dwóm trzeźwym mężczyznom i tyluż samych kobiet, z czego jedna jest wiedźminką, nie skończy się szczęśliwie. Dla szlachciców. Prawda dla nich była bolesna do przełknięcia ale mieli czas przywyknąć. No i była prosta. Jak i oni. Zginie szlachcic...może dwóch nawet, wtedy zapytają się kto i wywieszą. Powiedzą kto? Złapią i wywieszą z winowajcą. Będą chronić szlachciców? Prawidłowo, że własną piersią zasłonili swych panów, ale jeżeli spadnie im z głowy choćby włos, to zamiast orderu za męstwo, wywieszą ich. Tak czy inaczej chłopi mieli teraz zdrowo przekichane. Cóż było robić? Odsunąć się i nic nie widzieć. Tak jak zwykle zresztą robili i doskonale się to sprawdzało. Teraz też się odsunęli towarzysząc sporo miejsca.

Ole wyglądała dość zabawnie ze sztyletem i raczej nie mogła nim zrobić za dużo...chyba, że jeden z tych wieprzy się nadzieje, wtedy owszem. Bywało zresztą już tak...no drzewiej przynajmniej. Ktoś komuś podpadł, na przykład kobiecie i przypadkiem się nadziewał na jej sztylet, która to kobieta w swojej własnej obronie wyciągnęła. Najczęściej nadziewali się kilka razy w dobrym poślizgu, ale to szlachcic, zapewne ją wywieszą...

Suir i Mallor stanęli i zaczęli inkantować zaklęcia. Szlachcic miał wielkie przerażenie w oczach, gdyż najwidoczniej nie szczędzono na jego edukację. Rozpoznał zapewne starszą mowę i wiedział, że to co zaraz się stanie przy odrobinie szczęścia pozostawi coś, co będzie można pochować. Drugi za to nadal się perfidnie uśmiechał i nie był jakoś szczególnie przerażony. On myślał, że takie osoby jak Suir czy Mallor też się powywiesza.

Wiedźminka zaś siedziała i patrzyła się z zacięciem. Nie dlatego, że szczególnie się przejęła sytuacją, tylko dlatego, że jej medalion właśnie tańczył szalenie na szyi, chcąc się zerwać i uciec chyba w siną dal bo właśnie... właśnie tańczył coraz bardziej. Potwór, na pewno tutaj jest potwór. Bo jakie inne wytłumaczenie? Albo magia-spojrzała się na magów, którzy zaczęli rzucać zaklęcia...albo magia...

I stało się.
Zaklęcia wystrzeliły, a Ole rzuciła się na jednego z prosiaków, ze szlachty wielkiej.
Pierwszy szlachcic, ten wygadany, co chciał wiedźmince zlecić wybicie was, dostał najpierw z magicznego grotu...a sam po sekundzie zniknął w płomieniach Suira, które to, pięknie omiotły jego i jego towarzysza.
Towarzysz zaś stworzył naturalną zasłonę dla Ole przed płomieniami, kobieta zaś miała czas by zaskoczonego przeciwnika dźgnąć dwa razy w bebechy, co udało jej się wykonać be z żadnego problemu.

Obydwaj byli martwi, a wisienką na torcie było to, że ogniste zaklęcia Suira podpaliło drewnianą karczmę, która bardzo szybko i radośnie zaczęła się palić. Widząc co się dzieje, chłopi chcieli poderwać się do ucieczki, na czele z karczmarzem i wami. Was za to zapewne chcieli powywieszać.
Nagle głos. Głuchy, niski, niczyj...

Zaprawdę powiadam wam, oto nadchodzi wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci. Nadchodzi Czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy, Tedd Deireádh, Czas Końca. Świat umrze wśród mrozu, a odrodzi się wraz z nowym słońcem. Odrodzi się ze Starszej Krwi, z Hen Ichaer, z zasianego ziarna. Ziarna, które nie wykiełkuje, lecz wybuchnie płomieniem. Ess'tuath esse! Tak będzie! Wypatrujcie znaków! Jakie to będą znaki, rzeknę wam – wprzód spłynie ziemia krwią Aen Seidhe, Krwią Elfów...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 22-06-2011, 18:17   #29
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Gdy buchnął płomień Cedrik chwycił za ręce obie dziewczyny i pociągnął za sobą. Byle na zewnątrz płonącej karczmy:
- Prędzej, prędzej moje Panie - czarodziej wyraźnie odzyskiwał rezon popychając lekko Midaeve. - Zanim Suir podpali też główne wyjście.

- Czego ta Merigold Cię uczy?!- zakrzyknął wściekły w stronę Suira starając się wciągać jak najmniej dymu w płuca. - "Słaby czar mały kłopot, mocny czar duży kłopot". Żeby Cię... kula ognia w sali karczemnej! Dwója młody! Z zasad logiki magicznej!

Przed nimi piętrzył się teraz tłumek chłopstwa kłębiących i przepychających przed wyjściem.
- Taak, spłoniemy tutaj - mruknął półgłosem, jednak zreflektował się zaraz i spojrzał na bardkę - Gdzie me maniery? Nic Ci nie jest panienko?

Wtem czarodziej poczuł smagnięcie silnej magii. Zdumiony, zachwiał się lekko, przytrzymując o ramię wiedźminki, a zaraz potem w izbie ozwał się głuchy, beznamiętny głos, znikąd. Lub zewsząd.
Ktoś czy raczej coś deklamowało starożytne wersety w Starszej Mowie. Cedrik poznał po chwili tę melodię, ten zaśpiew. To była:
- Wieszczba Itliny - wyszeptał do siebie - Albo przynajmniej jedna z wersji.

Gdy magia zelżała, Mallorn wzdrygnął się. Jak dla niego działo się za szybko i za dużo naraz. Rozejrzał się wokół. Chłopi w części wypadli już z izby. Teraz czekała ich kolej. Spojrzał na kobiety i magika:

- Chodźmy stąd. Jak najdalej. Szybko. Za zabójstwo szlachcica w Kaedwen grozi śmierć. A my... - spojrzał wymownie na Suira. - Nas za to co uczyniliśmy mogą sami wieśniacy osądzić. Wiesz o tym prawda? To kwestia ceny za magię, którą władamy.

Spojrzał na wiedźminkę pytającym wzrokiem. W końcu zdecydował i patrząc bardce prosto w oczy powiedział:
- Po Tobie też nikt nie będzie płakał nieznajoma. Nieźle władasz sztyletem. Zważywszy na okoliczności. Jedziesz z nami? - uśmiechnął się przyjaźnie.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 22-06-2011 o 18:21.
kymil jest offline  
Stary 22-06-2011, 21:40   #30
 
Cothrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Cothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie cośCothrom ma w sobie coś
Ole wiele w życiu widziała, ale nigdy jeszcze magii w takim wydaniu. Owszem bywała na dworach, widziała różne sztuczki, ale jeszcze nigdy by delikwent po po prostu zapalił się jak smolne łuczywo. Straszne, ale nie na tyle by bardka zaczęła panikować.
Skoczyła do przodu i zadała dwa błyskawiczne ciosy swoim sztyletem. Jeden na wysokości wątroby, drugi w żołądek. Ostrze było na tyle by sięgnąć celu, a Ole wiedziała że po takich obrażeniach nikt bez pomocy dobrego uzdrowiciela nie przeżyje. Wolała sobie nie przypominać gdzie i w jakich okolicznościach się tego nauczyła.
Karczma paliła się już na całego. Mag, który dalej grał rolę rycerza na białym koniu złapał ją i wiedźminkę za ręce i pociągną do zatłoczonego wyjścia. Ledwie zdążyła wcisnąć sztylet za pas i chwycić porzuconą wcześniej na stole lutnię gdy nagle...
Głos był dziwny, głęboki i obcy. Niemal czuło się dudnienie słów pod żebrami niczym odległy grzmot w czasie burzy.
- Wieszczba Itliny - wyszeptał mag. - Albo przynajmniej jedna z wersji.
Ole znała wiele przepowiedni, ale jakoś nie mogła skojarzyć konkretniej tej. Poza tym, czy dobre przepowiednie nie powinny być do rymu? Wszytko jedno, nie ma czegoś jak przeznaczenie. Nic co dotąd widziała nie sprawiło, że zacznie wierzyć w wszechwładną siłę wdającą wszystkim i to raczej się nie zmieni.
Jej prywatny błędny mag właśnie otrząsnął się i zauważył fakt, że w tym księstwie za zabójstwo szlachcica czeka stryczek albo gorzej, samosąd ze strony wieśniaków. Nie, no, co ty panie odkrywco?! Pokaż mi gdzie tak nie jest, co?! Potrzymała się jednak od uwagi, w końcu pomogli jej i coś była teraz im winna.
- Po Tobie też nikt nie będzie płakał nieznajoma. Nieźle władasz sztyletem. Zważywszy na okoliczności. Jedziesz z nami? - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jadę, jasne że jadę! - Powiedziała szybko. - Konia, mam przed karczmą. I przy okazji, jestem Ole.
Koń, hehe. Nie koń tylko kucyk górski, Proch. Chciała by zobaczyć wieśniaka, który próbował się dobrać do sakwy przy siodle. Mogły na nim jeździć nawet dzieci, ale gdy kazała mu "pilnuj!" kopał, gryzł i co się tylko dało i nie dawał się dotknąć. Teraz pewnie już na nią czekał wpatrując się w płonąca gospodynię. Jak to się działo, że im mniejszy koń tym jest odważniejszy i bardziej wredny?
 

Ostatnio edytowane przez Cothrom : 23-06-2011 o 01:05.
Cothrom jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172